3 | tri

Podróż samolotem minęła bez większych komplikacji. Wychodząc, Andreas mrugnął okiem w stronę stewardessy, która przez cały lot bezczelnie kręciła się obok nas. Zmierzyła mnie wzrokiem, unosząc brodę do góry. Jej spódnica oraz bluzka były idealnie dopasowane, co świadczyło o tym, że jest pewna siebie. Można by śmiało stwierdzić, że miała ciut za bardzo wycięty dekolt (albo rozpieła guzik specjalnie dla Wellingera, nie zdziwiłabym się). Podziękowaliśmy za lot i wyszliśmy z maszyny.

W drodze do hotelu do chłopaka zadzwonił Richard. Pytał się jak lot i czy daleko jest od celu. Andreas spojrzał się w moją stronę i powiedział tylko, że nudzi mu się, bo cały lot nie miał się do kogo odezwać. Było to oczywiście kłamstwo, bo przez całą podróż nie zamilkliśmy ani na sekundę. No nie licząc momentu kiedy to stewardessa wypieła się, aby podnieść papierowy kubek.

- Nie mówiłeś im, że przyjadę? - zapytałam zdziwiona.

- Nie, zrobimy im niespodziankę.

- A co z Hoferem? Nie będzie zły?

- Nie. Wydaje mi się, że nawet cie polubił, jak byłaś ostatnio. W dodatku chciałby z tobą porozmawiać, także szykuj się na pogawędke z samym Walterem Hoferem. - powiedział, jakby nie było to nic dziwnego.

Dzięki Wellinger, dzięki, w coś ty mnie wkopał?!

- Słuchaj, plan jest taki: pokoje mamy osobno, dlatego musisz przemknąć do swojego niezauważona. Musi to być szybka akcja, jeżeli chcemy, aby misja "niespodzianka" się powiodła. - trzymał palec na moim mostku. - O osiemnastej mamy zwołane zebranie przed zawodami, dlatego w tym czasie spokojnie zdążysz się rozpakować i zrobić te inne pierdoły co robią dziewczyny - skwitował i naciągnął na głowę fioletową czapkę z logiem Milki.

Widok zza okna był imponujący - oświetlona skocznia, na której trwały przygotowania techniczne.
Tak jak Andreas kazał siedziałam w pokoju i nawet nie wychyliłam czubka nosa zza drzwi. Dostałam powiadomienie o nowej wiadomości:

Welli: Będę za 10 minut

Siedziałam jak trusia i strasznie mi się nudziło. Te dziesięć minut ciągnęło się niemiłosiernie długo. Nagle to pokoju wpadł Andreas.

- Zaraz idziemy na miasto, powiedziałem chłopakom, że się chwilę spóźnię, więc wszystko idzie zgodnie z planem.

Kawiarnia miała swój górski klimat. Zapach drewna i gwar powitały nas od samego wejścia. Zauważyłam chłopaków, którzy zajmowali chyba że trzy stoły. Nie siedzieli tam tylko Niemcy, lecz także Austriacy i moi rodacy - Polacy. Zdziwiłam się, bo zawsze myślałam, że nie przepadają za sobą, może to tylko pozory?

Wellinger złapał mnie za rękę, żebym nie czuła się skrępowana. Chyba było po mnie widać, że się stresuje, jednak nie widzieliśmy się parę dobrych lat.

- Witam panowie, znowu - zaczął Andreas. - Mam dla was niespodziankę...

Pociągnął mnie w przed siebie i wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.

- Lena! - Freitag rzucił się na mnie to on rozpoczął grupowe powitanie.

- Miło was widzieć, stęskniłam się! - łezka mi się w oku zakręciła, na widok tak ciepłego powitania.

Porozmawiałam chwilę z chłopakami, ale usiadłam obok Polaków. Musiałam trochę swobodnie pogadać, w naszym pięknym języku.

- Kogo nasze polskie oczy widzą - Kot spojrzał na mnie swoim świdrującym spojrzeniem. (W tajemnicy zdradzę, że kocham się w nim potajemnie, odkąd pierwszy raz zobaczyłam go na belce startowej).

Zamówiłam grzane wino i rozmowa kleiła się jak nigdy. Zaczynając od nadchodzącego konkursu, skończywszy na tym, że Kamilowi urodziły się małe szczeniaczki i czy nie chciałabym jednego przygarnąć.

Zrobiło się na prawdę późno i zbieraliśmy się do wyjścia. W drodze złapał mnie Kraft, który jak zawsze zasypywał mnie masą pytań. Zgodnie stwierdziliśmy, że mamy ochotę na naprawdę dobrą, gorąca czekoladę. Stefan zaproponował, że zna miejsce, gdzie taką serwują. Poinformowałam Andreasa, że wrócę później. Na początku się sprzeciwiał, bo bla bla miał mnie pilnować (chyba ja jego) i takie tam. Ale po chwili stwierdził, że w sumie w porządku, to on sobie w spokoju pogra z chłopakami na Xboxie. Wzruszyłam ramionami i skierowaliśmy się w danym kierunku.

Znaleźliśmy budke z wielkim napisem , który informował, że serwują tu tylko czekoladę różnego rodzaju.

- Ale wyładniałaś - rzucił Kraft. Nie byłam zdziwiona jego bezpośrednością.

- Dziękuję - zaśmiałam się. Możemy już wracać? Robi się strasznie zimno. - w tym momencie kubek z czekoladą wypadł mi z rąk i poplamił całą kurtkę. - Ale będzie piękna plama!

- Nie przejmuj się... ja kiedyś poplamiłem kurtkę Michiego, do dzisiaj się nie przyznałem. Noszę ją cały czas, a on nawet się nie zorientował.

Nie wiem co to miało do poplamionej kurtki, ale niech mu będzie, on zawsze potrafi poprawić mi humor.

Całą drogę do hotelu opowiadalaliśmy sobie różne historie z życia. Przed wejściem prawie dostałam drzwiami, które zostały otworzone z impetem. Wywnioskowałam, że był to któryś ze skoczków, ponieważ rzucił w stronę Krafta szybkie "cześć".

- Kto to był? Nie kojarzę go...

- Tamten? - Stefan obrócił się w tył. - Młody Prevc - Domen.

Mogłam się domyślić. Jaskrawy kolor czapki rzucił mi się w oczy, ale nie pokojarzyłam faktów.

Chłopak najwyraźniej się gdzieś spieszył, bo nawet na Krafta nie spojrzał.

- Które piętro? - Kraft zapytał wchodząc do windy.

- Tam gdzie wy, muszę wejść na chwilę do Andreasa.

Wiem, że to tak nie grzecznie, ale weszłam do pokoju bez pukania. Pomieszczenie oświetlała tylko lampka nocna. Pomyślałam, że mój kuzyn poszedł się myć, ale w łazience było ciemno. Usłyszałam szepty z balkonu. Podeszłam bliżej, aby usłyszeć chociaż z kim rozmawia Wellinger.

- ... Mam go już serdecznie dość. Ciągle marudzi, ze wszystkiego jest niezadowolony, obraża się o byle co i zachowuje się jak jakiś pępek świata. Nie wiem co mam robić... - Tak, to był głos Petera Prevca. Nie chciałam dłużej podsłuchiwać, więc podeszłam do drzwi balkonowych, lekko zapukałam i przeszłam przez próg.

- Cześć - uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Hej? - na początku chyba mnie nie poznał i był lekko zdezorientowany. Postanowiłam zdjąć czapkę i poprawić włosy.

- Cześć! - powiedziałam trochę śmielej.

- Lena?! Co ty tu robisz?! - Pero rzucił się na mnie i zaczął przytulać.

- Ciebie też miło widzieć, ale zaraz mnie udusisz - wydukałam, a on zwolnił uścisk. Prevc spojrzał się na Wellingera, który stał oparty o barierke.

- Dlaczego nic nie powiedziałeś?

- Taka mała niespodzianka. Lena będzie z nami do końca zimowego sezonu.

Staliśmy na balkonie kilkanaście minut, chociaż było cholernie zimno.

Nagle Peter jakby mu się coś przypomniało, zaczął być nerwowy i dziwnie się zachowywał.

- To jak Wellinger, pomożesz mi? - musieli coś uzgodniać, za nim zaczęłam słuchać o czym rozmawiali.

- Mogę wiedzieć co się stało?

- Nic takiego, trochę się posprzeczałem z bratem, a on trzasnął drzwiami i wyszedł. Trochę nie martwię o niego, bo niewiadomo co mu do tego pustego łba strzeli. - domyśliłam się, o którego brat chodzi, bo znam Cene, a on raczej jest oazą spokoju.

- Zanim tu przyszłam, twój brat wychodził z hotelu...

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

WAŻNA INFORMACJA!: Aktualnie jestem na nartach, więc rozdziały zaczną pojawiać się regularnie po 10.02 :) Ale w tym czasie postaram się coś napisać, ale nie chcę, żeby było to coś na odwal, więc proszę o cierpliwość :(

Jest i 3! :) Pojawił się Domen, sądzę, że czekałyście na ten moment 😂
Taka ładna gwiazdka jest na dole ☆ jak się ją kliknie to robi się pomarańczowa, magia! 😋🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top