14 | štirinajst
- Domen, ty słoweńska, latająca mrówko... - Lanisěk wszedł do pokoju i odrazu rzucił się na łóżko.
Leżał twarzą w poduszkach chyba z siedem minut, aż w pewnym momencie zacząłem się martwić, czy on w ogóle żyje.
Nagle przewrócił się na plecy, zakładając dłonie za głowę. Wbił wzrok w sufit i leżał bezczynnie.
- Zakochałem się.
Zaciekawiony, zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni.
- Której to mam współczuć? - zaśmiałem się, a on posłał mi maślane spojrzenie.
- Jej imię zaczyna się na "L", a kończy na "ena".
Chyba się przesłyszałem. Nerwowo zmierzwiłem włosy i starałem się nie pokazać, że jego słowa mnie ruszyły.
- Ona jest taka śliczna i miła i ma bogate wnętrze i... - nie pozwoliłem mu dokończyć, bo doskonale o tym wiedziałem.
- A co cię tak nagle naszło? - wstałem, aby otworzyć okno, ponieważ w pokoju zrobiło się strasznie duszno.
- Sam nie wiem... ale jak myślisz, mam u niej jakiekolwiek szanse?
Prychnąłem, bo ten człowiek coraz bardziej zaczął mnie irytować.
- Oczywiście, że nie.
Anze wspiął się na łokcie i zmierzył mnie wzrokiem.
- A czemu tak uważasz?
- Bo... Lena ma już kogoś - gdyby Anze się na mnie nie patrzył, walnął bym się w czoło z moich idiotycznych słów.
- Prevc, ja wiem, że masz branie, ale żeby już gadać z kelnerką, czy jest zajęta, czy nie, to lekka przesada, nie sądzisz?
1 - 0 dla Laniska.
Zacząłem się nerwowo śmiać, aby ukryć, na jakiego idiote właśnie wyszedłem.
- Oj, Prevc... ile ty się jeszcze musisz o życiu nauczyć - machnął ręką - Jeżeli ktoś jest dla ciebie ważny, to bądź wobec tego kogoś szczery, a nie, robisz jakieś dzikie podchody i Bóg wie co jeszcze.
Wyszedł z pokoju, a ja siedziałem i patrzyłem się w zamknięte drzwi. Zamknąłem oczy, kręcąc głową, ponieważ doskonale wiedziałem, że jednak Lanisek czasami mówi coś sensownego.
☆
Jeszcze paru skoczków i pora na mnie. Poprawiłem gogle i dźwignąłem narty, opierając je na ramieniu. Wygładziłem koszulkę z numerem i patrzyłem jak skok oddaje mój poprzednik. Wziąłem trzy głębokie wdechy i kucnąłem, aby zapiąć narty i przygotować się do skoku.
Usiadłem na belce. Jeszcze raz sprawdziłem wiązania i wyprostowałem się. Patrzyłem na trenera, trzymał w dłoni flagę, która lekko powiewała. Zielone światło i jazda. Odepchnąłem się przyjmując pozycje najazdową.
Dla skoczka ten moment trwa wieczność. Nigdy nie wiadomo, czy wylądujemy cali i w jednym kawałku, czy może będą nas zdrapywać z nawierzchni. Nie słychać wtedy krzyków, ani komentatorów. Liczą się sekundy, które mają niezwykłe znaczenie. Ani na moment nie można wypaść z transu, a skupienie się gra tu pierwsze skrzypce.
Najpierw jedna narta, następnie drugą dotknęły miejsca za zieloną linią. Zacisnąłem pięść i potrząsłem nią, aby dać znak, że jestem z siebie zadowolony. Pierwszy skok zaliczam do udanych.
Kucnąłem, aby odpiąć narty i następnie, znowu, zarzucić je na ramię. Pomachałem do kamery i zniknąłem za bramką.
- Dobra robota - Peter podszedł do mnie i poklepał po plecach.
- Dzięki.
☆
Drugą serię zakończyłem na podium. Bez pośpiechu przebrałem się i naciągnąłem czapkę na głowę.
Lena stała w pierwszym rzędzie fotoreporterów. Odwróciłem głowę śmiejąc się, kiedy zobaczyłem ją w mojej czapce. Wyglądała tak uroczo, że aż miałem ochotę ją wycałować w każdy element jej idealnego ciała.
Skierowała obiektyw aparatu w moją stronę i uśmiechnęła się widząc jakie ma pięknie ujęcie.
Ustawiliśmy się na podium - Ja, Daniel i Kamil. Polscy kibice jak zwykle dali z siebie wszystko, kiedy to Stoch wskoczył na pierwsze miejsce. Nie dziwię się, w końcu w stu procentach mu się należało.
Po całej ceremonii chwilę pozowaliśmy do zdjęć, a to z nartami, a to bez, ale dziennikarze to szybko i sprawnie zakończyli swoją pracę nie męcząc nas dłużej. Lena gdzieś zniknęła, ale nie miałem możliwości iść jej szukać, ponieważ zostałem poproszony o krótki wywiad.
Przyjąłem gratulacje od chłopaków, zamieniłem kilka zdań z trenerem i zrobiłem kilka zdjęć z fanami.
Nie widziałem nigdzie Leny, dlatego uznałem, że najlepiej będzie, jak wrócę do naszego domku. Jednak w drodze mignęła mi się jaskrawo zielona czapka z dodatkiem szarości, więc bez wahania skierowałem swoje kroki w tamtą stronę.
Nie miałem za dużo czasu, aby ułożyć jakikolwiek scenariusz naszej rozmowy, dlatego stwierdziłem, że powiem jej wszystko prosto z serca.
Lena stała tyłem do mnie oparta o ścianę jednego z domków. Miała pochyloną głowę i najwyraźniej oglądała zdjęcia z aparatu. Wziąłem trzy głębokie wdechy i powoli skierowałem się w jej stronę. W międzyczasie włożyłem dłonie do kieszeni czując jak zimno oblewa moje ciało.
Nadal nie poczuła, że ktoś za nią stoi, dlatego delikatnie nachyliłem się w jej stronę.
- Nie wiedziałem, że Domen ma dziewczynę - zaśmiałem się na te słowa, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.
- Bo nie ma - tak jak wtedy, powiedziała to, nie patrząc kto z nią rozmawia.
Uniosła wzrok w moją stronę, a ja ująłem jej twarz w dłonie.
Patrzyła na mnie lekko zdziwiona i czekała na mój ruch. Już było tak blisko, kiedy to Daniel Andre Kociarz Tande nie wrzasnął jednego krótkiego słowa.
- Kotek!!!
Razem z Leną najpierw spojrzeliśmy się w stronę Norwega, a następnie na siebie. Czar prysł i uznałem, że jednak mój monolog wobec niej przeniosę na moment, kiedy będziemy sam na sam.
Podeszliśmy do Daniela, który kucał przy małym, malusieńkim wręcz kotku.
- No zobaczcie jak on na mnie patrzy!
- Nazwij go Malinka - Lena zaśmiała się.
Na początku razem z Danielem wymieniliśmy spojrzenia.
- Malinka? - Tande próbował powtórzyć słowo, ale wyszło to dość komicznie zważając na jego akcent.
- No dobra, to teraz mały quiz dla czołowych skoczków Pucharu Świata - potarła dłonie, a my z Danielem o mało co nie wybuchnęliśmy śmiechem z jej wyrazu twarzy.
- Ok, więc gdzie aktualnie jesteśmy?
- No w Wiśle - wyrwałem się z odpowiedzią.
- A w jakim hotelu mieszkamy?
- W Gołą-Gołę-Gołębiewskim - Tande próbował wymówić nazwę hotelu, ale w końcu mu się udało.
- No a teraz chyba najtrudniejsze pytanie, jak się nazywa skocznia, na której aktualnie się znajdujemy?
- Malinka!!! - Tande uderzył się z otwartej ręki w czoło.
- Ok, to w nagrodę masz buziaka - Lena przysunęła się do niego i delikatnie dotknęła ustami jego policzka.
Daniel poruszył brwiami w moją stronę, a ja się tylko nerwowo zaśmiałem.
Kurwa.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
14! Ale ten czas leci, pamiętam jak dodałam pierwszy rozdział 😥
Dziękuję za każdą gwiazdkę 🌟 i komentarz 💭
Pytanie: którego skoczka jest za mało w tym opowiadaniu? (może da się coś z tym zrobić 😏)
See ya, C. 💌
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top