3

Cassidy wróciła tam, skąd trafiła do Elizjum i od razu zrobiło jej się nie dobrze. Nadstawiła czym prędzej głowę nad umywalkę i zaczęła wymiotować.
"Teraz już wiem, czemu Geralt nienawidzi teleportów" — pomyślała dziewczyna. Przynajmniej jak nikogo nie było w łazience przed jej trafieniem do Elizjum, tak po powrocie wciąż nikogo nie ma. Przyłożyła lewą dłoń do swoich obcisłych, matowo-czarnych dżinsów ze skóry PU. Wciąż miała Mjolnir przypięty do pasa, tuż obok łańcuszka zdobiącego spodnie. Oznaczało to, że jej wizyta w Elizjum wydarzyła się na prawdę. Wyszła następnie z łazienki, by natychmiast wpaść na swoją siostrę. Lara wylądowała na podłodze, Cass z trudem utrzymała się na nogach, chwytając się dłonią o klamkę od drzwi.
— Coś ty robiła tak długo, Onni? — spytała Eunkyeong. — Nie było cię z półtorej godziny.
— Ah, wiesz co... byłam w innym świecie. — odparła Kyeongri, mówiąc poniekąd prawdę. Jej siostra jednak nie uwierzyła, co wcale jej nie dziwiło.
— Zemdlałaś? — kontynuowała młodsza z dziewczyn. Zdawała się nie widzieć, że u jej pasa jakby znikąd pojawił się młot z okrągłymi wcięciami w głowni i jakimiś symbolami. — Nic ci nie jest?
— Nie. Wszystko w porządku.
— To dobrze... Chodź, Onni.
Dziewczyny udały się w kierunku boiska, na którym piłkarki Hammarby IF skończyły już sesję treningową. Cass czuła się wkurzona - akurat w trakcie treningu jej najlepszej przyjaciółki musiała trafić do jakiejś krainy w innym wymiarze i zostać superbohaterką. Z drugiej jednak strony wiedziała, że i tak nie wiele straciła. Już wielokrotnie na przestrzeni ostatniego półrocza oglądała zarówno treningi, jak i mecze domowe żeńskiej sekcji swojego ukochanego, szwedzkiego klubu, kilka razy wybrała się też na mecz wyjazdowy do Malmö i Götebergu, a trzykrotnie kibicowała z poziomu trybun kobiecej reprezentacji Szwecji, w tym również w debiutanckim meczu Emilly, w którym bramkarka nie dość, że pomimo gradu strzałów puściła zaledwie jedną bramkę (i to dość pechowo, gdyż musnęła piłkę palcami) to jeszcze sama strzeliła gola, stojąc po drugiej stronie boiska. Powtórka tego gola szybko obiegła internet, a Emilly zyskała międzynarodową sławę, jako najprawdopodobniej najlepsza młoda bramkarka w kobiecym footballu... ba, eksperci od kobiecych rozgrywek piłki nożnej uznali ją za najlepszą bramkarkę ogólnie.  Siostry Lee były dumne ze swojej wieloletniej przyjaciółki. Ich marzeniem jest zobaczyć Emilly w koszulce Bayernu Monachium, który kochają nad wszystkie inne kluby piłkarskie na świecie, choć zdają sobie też sprawę, że sama Emilly marzy o grze dla Liverpoolu.
Dziewczyny udały się do do szatni, gdzie jeszcze przez chwilę czekały na wyjście Emilly. Gdy w końcu wyszła, pocałowała się z Larą w usta, z Cassidy natomiast wymieniła się bardziej przyjacielskimi całusami w policzek. Dziewczyny udały się do samochodów (w międzyczasie Cassidy zaprosiła Roxannę i Linę na WhatsAppa) i pojechały do swojego mieszkania przy Kronobergsparken w dzielnicy Kungsholmen. Mjolnir, wciąż nie zauważony ni to przez Larę, ni przez Emilly wylądował w bagażniku, aby nie przeszkadzał Cassidy w prowadzeniu.

▪︎▪︎▪︎

Dosłownie chwilę po tym, jak Roxanna wróciła z Elizjum, kładąc berło i łuk Ra koło szafy, rozległ się dźwięk klucza otwierającego drzwi. Wcześniej jej ojciec zamknął ją w pokoju za sam fakt bycia biseksualną i powiedział, że dopóki nie wyzdrowieje z tej obrzydliwej choroby, dopóty będzie opuszczała pokój tylko w celu udania się na uczelnię (no albo do toalety, jeśli zadzwoni). W szkole natomiast oczami jej ojca miał być Ahmed, starszy brat Roxanny, który powiedział mu o sekrecie swojej siostry... jednym z dwóch najpilniej strzeżonych – obok tego, że nawróciła się na Zaratusztrianizm. Choć wiedziała, że jej nowa religia nakazuje jej zawsze myśleć pozytywnie, Roxanna nie potrafiła odpędzić od siebie nienawiści, jaką czuła wobec zarówno ojca, jak i braci (a zwłaszcza Ahmeda). Nie była w stanie im wybaczyć za to, co jej zrobili.
Gdy już zaczęła się denerwować wizją wykładu na temat "grzechu", jakiego się dopuściła, zakochując się w innej dziewczynie, w otwieranych drzwiach ukazały się Layla i Jasmine.
Obie są wyższe od swojej siostry, z czego Layla, ze swoimi stu siedemdziesięcioma czterema centymetrami wzrostu dorównuje Cassidy, w rodzinie skolei ustępując jedynie matce. Tak, jak Roxanna, mają jasnobrązową karnację i brązowe oczy. Ich włosy są długie, koloru czarnego, u Layli spięte w kucyk, przełożony do przodu przez prawy bark, u Jasmine rozpuszczone i falowane.
Roxanna uspokoiła się w mgnieniu oka - co jak co, ale jej siostry to najlepsze, co ją w życiu spotkało. Nie tylko okazało się, że może bez obaw zrobić przed nimi comming out, gdy przed pięcioma laty odkryła swoją orientację to jeszcze na dodatek zaakceptowały jej decyzję o przejściu na Zaratusztrianizm, choć same pozostały Muzułmankami.
— Hej, Roxie — odezwała się Layla troskliwym głosem — Dobrze się czujesz?
— Po za tym, że wciąż boli mnie oko, to wszystko w porządku — odparła — jak wy...
— Ukradłyśmy klucz do twojego pokoju, jak nikt nie patrzył. — przerwała Jasmine, domyślając się pytania.
— Chciałyśmy cię zobaczyć, no i... jakoś pocieszyć. — kontynuowała najstarsza z rodzeństwa, siadając wraz z siostrami na łóżku.
— Dzięki. — Roxanna przytuliła swoje siostry. Z jej oczu zaczęły lecieć pojedyńcze łzy szczęścia —  Już sama wasza obecność jest dla mnie pocieszająca. Kocham was nad życie.
— My ciebie też, Roxie — odparła Jasmine. Dziewczyny przyniosły jej wodę i coś do jedzenia. W misce, którą przyniosła Jasmine znajdowały się daktyle, które Roxanna uwielbia, a na talerzu od Layli cztery jagnięco-wołowe kofty na patyku z lawaszem, egipską sałatką z pomidora i ogórka oraz sosem tzatziki.
Chwyciła do ręki najpierw jedną koftę, potem drugą i położyła je na placku, następnie wyjmując z nich drewniane wykałaczki, które odłożyła na talerz, polewając odroniną sosu i zwijając lawasz w rulon. Zaczęła jeść, zajadając się daktylami między kolejnymi kęsami grillowanych kotlecików w ormiańskim chlebku.
Pokój Roxanny miał prosty wystrój. Tuż obok drzwi, nieco na lewo od nich stała wysoka szafa, o którą uprzednio oparła artefakty otrzymane w Elizjum. Dalej w lewo stała  komoda z trzema szufladami, w których dziewczyna przechowywała między innymi spodnie i bieliznę, oraz z szafką z dwiema półkami, w której skolei leżało kilka książek. Były to przede wszystkim fabularne opowieści o osobach LGBT, napisane w języku angielskim, którego jej ojciec nie znał. Wewnątrz szafki stał też słownik języka awestyjskiego, w którym spisana jest święta księga Zaratusztrian - Avesta.
Książki znajdowały się również na spodzie komody - te jednak były poświęcone już zgoła innym tematom, a niektóre były po prostu podręcznikami do nauki matematyki oraz języków hiszpańskiego, katalońskiego i angielskiego. Roxanna kocha się uczyć, zwłaszcza przedmiotów ścisłych, takich jak matematyka, geografia, chemia, czy nawet astronomia. Ze szczególną pasją uczy się też języka katalońskiego, będącego ojczystą mową jej dziewczyny, Victorii Sarsanedas. Roxie woli się całymi dniami uczyć i czytać książki, niż marnować ten czas na oglądanie telewizji i granie w gry. Dla tego też jej pokój jest pozbawiony telewizora.
Wyposażony jest za to w laptopa, którego używa jako pomocy naukowej i do kontaktowania się ze swoją dziewczyną (chociaż to drugie częściej robi przez telefon). Przenośny komputer leży na biurku, na przeciwko jej łóżka. Obok stoi lampka, która oświetla jej biurko podczas wieczornej nauki oraz otwarty Koran, którego nie czytała nawet nieco dłużej, niż jest Zaratusztrianką. Dziewczyna jedynie przewraca strony, aby zachować pozory. W jednej z szuflad, w które wyposażone jest biurko znajdują się kosmetyki, zapachy, przybory do pielęgnacji i lusterko.
Roxanna właśnie wycierała usta, chwilę po tym, jak zjadła ostatniego kęsa kofty w lawaszu, gdy rozległ się głos, który zmroził jej krew w żyłach;
— Co wy tu robicie?! — to był głos ojca dziewczyn. Jego skóra jest trzy razy ciemniejsza od jego córek. — Precz natychmiast. — powiedział do Layli i Jasmine — Wasza siostra przechodzi kwarantannę.
— Miałeś chyba na myśli bezprawny areszt domowy — najstarsza z rodzeństwa zerwała się na nogi, w jej ślad poszła również Jasmine. — Nie opuścimy jej. Nie po tym, jak nieludzko ją potraktowałeś.
— Wy bezczelne gówniary! — ryknął mężczyzna — Powiedziałem, precz! Zanim się od niej zarazicie tym zbo...
— A skąd wiesz, że już się nie zaraziłyśmy? — przerwała Jasmine. Layla szybko podchwyciła słowa swojej najmłodszej siostry.
— Dokładnie. My też jesteśmy lesbijkami... — to było kłamstwo i Roxanna doskonale o tym wiedziała, gdyż Layla wielokrotnie opowiadała jej o swoim chłopaku, a i Jasmine marzy, by mieć ukochanego płci przeciwnej, niemniej jednak uradowała się na ten gest solidarności ze strony sióstr — A to oznacza, że też jesteśmy "chore"... — po tym ostatnim słowie wykonała palcami znak cudzysłowiu — więc zostaniemy razem z nią i razem z nią będziemy się "leczyć" aż do śmierci.
— A potem, w przeciwieństwie do ciebie, Allah przyjmie nas do Jannah. — Ciągnęła Jasmine, chcąc sprowokować ojca. Wiedziała, że jej nie odpuści.
— Bluźnierstwa! — ryknął ojciec — Ale jak sobie chcecie. Będziecie się wszystkie leczyć, ale oddzielnie. Won... — zaraz potem poczuł szarpnięcie od tyłu, odezwał się kobiecy głos. Głos Nastaran Nassiri, matki dziewczyn.
— Przestań, Malik. Nie widzisz, że krzywdzisz je, a zwłaszcza Ro...?
— Zamknij żeś się, kobieto! — przerwał mężczyzna, uderzając swoją żonę w twarz, tak, że ta wylądowała na ziemii. Perska o skórze koloru kości słoniowej, błękitnych oczach i ciemnych blond włosach cudem tylko nie wylądowała głową na otwartych drzwiach.
— Mamo! — krzyknęła Roxanna. Była równie zszokowana tą sytuacją, jak jej siostry. Nagle w jej ciało wstąpił ogień. Była wściekła. Chciała stanąć w obronie matki, która chwilę wcześniej stanęła w jej obronie. Zerwała się z łóżka i niczym burza pognała w kierunku ojca, wyciągając w jego kierunku dłonie, w zamiarze popchnięcia go. — Wypierdalaj z mojego życia... — zaklęła dziewczyna. Dała się ponieść wewnętrznej furii. "Przestań, Roxanno... nie!!!" krzyczał w jej głowie Ra, próbując ją powstrzymać, nim ta straci kontrolę nad czymś więcej, niż tylko nad samą sobą. Ta jednak nie zwracała uwagi na głos w swojej głowie. "Nikt nie będzie bił, szarpał i poniżał ani mnie, ani moich sióstr, ani mojej mamy." myślała gniewnie. — I nigdy nie wracaj! — dokończyła zdanie, gdy w pełni swej furii wpadła na ojca. Metaforyczny ogień, który płoną w jej sercu przemienił się w faktyczny, którym zajęły się ubrania mężczyzny. Wybiegł z krzykiem, roznosząc po drodze ogień, gdy w tym samym momencie matka dziewczyn podniosła się z podłogi.
— Uciekajcie, dziewczynki. — oznajmiła w swoim ojczystym języku — i wezwijcie straż. — kobieta wybiegła z pokoju. Przez kilka sekund dziewczyny patrzyły się bez celu, zdziwione tym, co się stało.
— Czy to był... samozapłon? — odezwała się w końcu Layla.
— Obawiam się, że nie. — odparła Roxie. —to... to jest chyba moja wina.
— Że co? — podjęła Jasmine — Rozumiem, że jesteś w szoku, ale to nie powód, żeby... — nie dokończyła zdania, gdyż Roxanna postanowiła przyznać się do tego, co potrafi. Z jej podniesionej dłoni, skierowanej grzbietową częścią w dół wyszły ogniste języki. Choć nie uczyła się jeszcze rozniecać ognia siłą woli, w tym momencie nie stanowiło to dla niej problemu, gdyż w jej sercu wciąż jeszcze nie zgasł ogień furii, a po za tym Ra nieco jej pomógł zapanować nad swoją mocą. Dziewczyna zaczęła przekazywać płomień z jednej ręki do drugiej, gdy jej siostry przyglądały się z zaciekawieniem.
— Teraz rozumiecie? Umiem władać ogniem.  W sumie dopiero przed godziną się dowiedziałam. — złożyła dłonie jak do modlitwy, by ugasić ogień.  — zaraz po tym, jak ojciec mnie zamknął, trafiłam do jakiejś krainy. Tam właśnie zostałam wybrana na władczynię ognia. — wskazała na artefakty przy szafie — Widziecie? To są berło i łuk Ra. Właśnie tam je otrzymałam. A przy okazji...
— Zaraz, zaraz. — przerwała jej Layla, gdy chciała już wspomnieć o Cassidy — Ra, w sensie tego egipskiego boga?
— Tak — potwierdziła, słysząc po chwili głos Ra każący jej sprostować pewną rzecz — Tylko w sumie to on nie jest takim bogiem, jak Allah... czy też dla mnie Ahura Mazda. Ra jest bardziej starożytnym kosmitą, obdarzonym nadnaturalnymi mocami. Należy do gatunku zwanego Celestialami...
— Hej, siostry. Może później sobie pogadamy o magicznych krainach i starożytnych kosmitach? Teraz mamy pożar na głowie. — zauważyła Jasmine.
— Kurde, właśnie. Layla, pomóż mi uratować co się da — przede wszystkim Roxanie zależało na książkach. Chciała uratować je wszystkie, nawet Koran. Choć od dawna już go nie czytała, Roxie nie wyobrażała sobie zostawić ogniu na pożarcie żadnej książki, a zwłaszcza świętej. — Ty, Jasmine... emmm, zadzwoń po straż.
Jasmin chwyciła za telefon i zrobiła to, co kazała Roxanna, a wcześniej ich matka. Tymczasem dwie starsze z rodzeństwa zabrały się za ratowanie tego, co się da. Layla opróżniła wnętrze komody z książek, które zawinęła w kołdrę i wyrzuciła za okno. Wyjęła następnie prześcieradło i zawinęła w nie książki, które stały na komodzie. Je też wyrzuciła przez okno. Został tylko Koran. Z szacunku do swojej religii, Layla chciała zabrać świętą księgę Islamu ze sobą.
Roxanna wyciągnęła wszystkie swoje ciuchy z szafek, po czym zawinęła w kolejne prześcieradło i wyrzuciła za okno. Swoje kosmetyki, perfumy, przyrządy do pielęgnacji, a przede wszystkim lusterko, tablet i laptop wrzuciła do dużej torby i zabrała je ze sobą na dół — podobnie, jak Layla chwyciła Koran w dłoń. Wychodząc z pokoju, Roxanna zabrała jeszcze artefakty Ra. Siostry zbiegły na dół. Chwilę po nich z domu wyszła ich matka i bracia, ciągnąc ugaszonego, ciężko poparzonego ojca.
— Zrobiłyście, co kazałam? — spytała matka.
— Służby już są w drodze — odparła Jasmine.
W tej samej chwili na telefon Roxanny (oraz na owinięty prześcieradłem i wyrzucony przez okno tablet) przyszło powiadomienie. Cassidy właśnie dodała ją do znajomych na WhatsApp.

▪︎▪︎▪︎

Siostry Lee, wraz z Emilly weszły do mieszkania, zdejmując buty u progu i odstawiając je do szafki zaraz obok drzwi wejściowych.
Cassidy wstąpiła jako ostatnia. ‌U pasa miała zawieszony Mjolnir. Wydawał się on być lekki jak piórko. Cassidy pewnie pomyślałaby, że go nie wzieła, gdyby nie to, że czuła, jak obijał jej się o lewą nogę. Lara i Emilly wciąż jeszcze nie zauważyły tego nowego elementu jej spodnii, lecz wkrótce miało się to zmienić. Chciała pokazać dziewczynom, kim została.
Najlepiej i najbezpieczniej było to zrobić poprzez próbę, której Mjolnir poddawał osoby chcące go podnieść. To znaczy miała nadzieję, że ta próba jest faktem. O tym Qadan nie wspominał, wymieniając umiejętności artefaktów.
Cassi weszła do pokoju, w którym jej siostra i przyjaciółka już usiadły na sofie. Młot nie był już przypięty do jej pasa, lecz znajdował się w jej lewej dłoni.
— Fajny młot, Kyeongri — odezwała się Emilly, zobaczywszy oręż jako pierwsza. — Skąd go masz?
— Zaraz powiem. — odparła — Na razie chcę wam go pokazać z bliska. Odsuniecie trochę te rzeczy na stole? — zrobiły, jak chciała. Po chwili środek stołu stał pusty, więc Cassidy mogła położyć na nim młot, co też uczyniła. — To która pierwsza chce go podnieść?
Pierwsza wstała Lara. Wzięła go w dłoń i podniosła bez mniejszych problemów. Cassidy już zaczęła myśleć, że być może nie ma żadnej próby. Chociaż z drugiej strony może po prostu uznał jej siostrę za godną. Cass szczerze liczyła na to drugie.
— Lekki... Aż za lekki, jak na swój rozmiar. — stwierdziła Eeunkyeong, wywijając Mjolnirem w powietrzu, po czym odstawiła go spowrotem na stół. — Spróbujesz? — zwróciła się do swojej dziewczyny.
Emilly wstała z sofy, gdy w tym samym momencie Larissa spowrotem na niej usiadła. Chwyciła za Mjolnir jedną dłonią... i nic. Nawet nie drgnął. Dziewczyna nie poddawała się. Spróbowała podnieść młot oburącz i przez chwilę nadal nic się nie działo.
— Co do cholery...? — zaklęła, wyraźnie już podirytowana. Trzy sekundy później poczuła, jakby kopnął ją prąd. — Auuuu... — usiadła na sofie, machając obiema dłońmi jak poparzona. — Co to za cholerstwo?!
— Mjolnir. — Cassi postanowiła w końcu wyjaśnić — Najprawdziwszy młot Thora.
— Mjolnir? — Emilly wciąż jakby nie dowierzała, chociaż jej palce boleśnie ją zapewniały o prawdziwości słów przyjaciółki. – I skąd go wytrzasnęłaś?
— Chciałam właśnie o tym mówić. — zwróciła się do swojej siostry — Pamiętasz, Eunkyeong, jak zaginęłam na półtorej godziny w łazience? — Lara kiwnęła potwierdzająco głową — jak na mnie wpadłaś, powiedziałam ci, że byłam w innym świecie. Nie, nie zemdlałam wtedy. Faktycznie mnie teleportowało do jakiejś krainy, razem z kilkorgiem innych osób. Zostałam wybrana na... Strażniczkę, czy jakoś tak. Mi przypadła moc Thora, wraz z jego młotem. Umiem też czytać w myślach. Inni dostali władzę nad pozostałymi czterema żywiołami.
— I co? Teraz będziesz superbohaterką? — spytała Eunkyeong.
— Można tak powiedzieć. — odparła. — Czekajcie, zaraz wrócę. — Cassidy udała się do swojego pokoju po tablet, który – tak samo, jak jej telefon – jest marki Samsung. — Chciałabym was przedstawić z moimi dwiema nowymi przyjaciółkami, które tam poznałam. Zwłaszcza z Roxanną. Biedna ma tego pecha, że jest biseksualna, o czym jej homofobiczny ojciec się dowiedział i...
— Błagam, oszczędź mi szczegółów — przerwała Emilly. — Już czuję, do czego zmierzasz.
— No dobrze. Zatem przejdę do tego, że chciałabym, żeby zamieszkała z nami. Co wy na to?
— Czemu by nie. — rzekła Lara.
— Też tak uważam. — dodała Emilly — jesteśmy dziewczynami. Powinnyśmy się wspierać.
Cassidy zadzwoniła więc, zarówno do Roxanny, jak i do Liny. Miała nadzieję, że odbiorą. Po chwili, jako pierwsza odebrała Roxanna. U Liny na razie brak odpowiedzi.
— Hejka, Cassi. — przywitała się. Cassidy zauważyła, że stoi na dworze. W tle było słychać syreny nadjeżdżających radiowozów policji, już teraz natomiast błyskały światła wozów straży pożarnej i karetek. Za Roxanną przewinęło się dwóch ludzi z wężami strażackimi.
— Co tam się stało?! — Spytała Kyeongri, choć sama się już tego domyślała.
— Wypadek — odparła — mogę o tym mówić wprost? — Cassidy skinęła potwierdzająco głową — Ojcu znów odwaliło z mojego powodu, wkurzyłam się, straciłam kontrolę no i... sama pewnie wiesz, że ogień to wyjątkowo wredny żywioł. A co tam u ciebie, Cassi?
— Wszystko w porządku. Chciałam cię przedstawić mojej siostrze... no i jej dziewczynie. — podeszła z tabletem do łóżka, usiadła i pozwoliła pokazać się swoim współlokatorkom.
— Hej — powiedziały wspólnie Lara i Emilly. Roxanna odpowiedziała im tym samym. Zaprosiła też do rozmowy swoje siostry.
Dziewczyny po obu stronach przedstawiły się sobie — Lara oczywiście stwierdziła, że nazywa się Lisa, co jej Onni skwitowała docinką, że chyba raczej Risa, ku niezadowoleniu Eunkyeong, która kazała jej się zamknąć.
Chwilę później do rozmowy dołączyła się Lina, która wcześniej nie mogła odebrać, gdyż była zajęta medytacją i ćwiczeniami, a później także dziewczyna Roxanny – Victoria. Zanim jednak Katalonka zjawiła się na miejscu, Roxanna zdążyła wtajemniczyć Linę w to, co się stało. Trochę ją zdziwiło, że Roxie tak swobodnie mówi o swoich mocach, jednak zdała sobie po chwili sprawę, że pewnie Layla, Jasmine, Emilly i Lara są już wtajemniczone. Lina zaproponowała wówczas Roxannie wspólną medytację poprzez wideoczat, jako potencjalną metodę na zapanowanie nad mocami (i gniewem). Do tego pomysłu chętnie dołączyła się również Cassidy.
Reszta rozmowy upłynęła pod znakiem zapoznawania się nawzajem (Lina w końcu wyjawiła, że jest z Tajwanu, a konkretniej z Taizhongu), opowiadania o swoich marzeniach i zainteresowaniach, rozmów na kobiece tematy, rozwijania kiełkującej przyjaźni, denerwowania Lary przez jej Onni i wielu innych.
Rzecz jasna Cassidy musiała też napomnieć Roxannie, że jest mile widziana w jej domu w Sztokholmie.
— No nie wiem — odparła Roxie, zwracając się następnie w kierunku swoich sióstr — co o tym sądzicie?
— Skoro Cassi chce ci pomóc, to nie ma się co nad tym zastanawiać — poradziła jej Layla — możemy ci napisać papiery o przeniesienie do Sztokholmu, a gdy skończę studia, dołączę do ciebie.
— I ja też — dodała po chwili Jasmine — chętnie się wybiorę na studia w Szwecji.
Roxanna przez chwilę się zastanowiła.
— A co z tobą, Vic? — spytała się swojej ukochanej.
— Jak tylko się tam przeniesiesz to ja też. — ucałowała swoją drugą połówkę w czoło.
— Świetnie — wtrąciła Cassidy — to co, Roxie?
— Zgoda
Gdy Roxanna zdecydowała się ostatecznie na przeprowadzkę, Emilly i siostry Lee bez wachania zaproponowały jej pomoc w nauce szwedzkiego. Nie potrzebowała go co prawda, obie strony wiedziały doskonale, że w Szwecji niemal każdy zna angielski, jednak Roxanna chętnie przyjęła propozycję. Kocha uczyć się języków (co zresztą było wspólną cechą jej i sióstr Lee), a do tego języki skandynawskie wydawały jej się dość egzotyczne, co tylko napędzało jej ciekawość i chęć nauki.
Chęć nauki szwedzkiego wyraziły także Layla, Jasmine, Victoria, a nawet Lina — ta ostatnia była nawet gotowa w zamian nauczyć siostry Lee mandaryńskiego. Zwłaszcza Cassidy marzyła o nauczeniu się tego języka.
Gdy Lina w końcu się rozłączyła, ze względu na późną porę na Tajwanie, rozmowa między pozostałymi na czacie dziewczynami trwała dalej, choć też nie długo. W końcu w tablecie Roxanny zaczęła padać bateria i również musiała się rozłączyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top