☽ 18 ☾

Jungkook sam nie wiedział, o której godzinie udało mu się w końcu zasnąć. Niby wyniki nie miały dotyczyć bezpośrednio jego życia i zdrowia, ale nie potrafił spokojnie usiedzieć na miejscu, bez przerwy myśląc o wszystkich możliwych scenariuszach.

Ledwo udało mu się przełknąć śniadanie, zaraz po którym musiał biegiem zbierać wszystkie dokumenty i pędzić do szpitala. Co prawda nie było to konieczne, bo spokojnie by zdążył, ale w dalszym ciągu próbował robić dobre wrażenie na wyżej postawionych, a przychodzenie wcześniej do pracy nieco budowało go w ich oczach. Nie mógł jednak powstrzymać się przed napisaniem jednej, krótkiej wiadomości do jego byłego chłopaka, zanim wszedł do budynku.

„Miłego dnia, hyung. Pozdrów Gahyeonnie ♥"

W budynku witał się z każdą napotkaną na swojej drodze osobą szerokim uśmiechem, aż w końcu dotarł do swojego prywatnego gabineciku. Ułożył przyniesione przez siebie dokumenty w odpowiedniej szufladzie i wtedy to zauważył.

Zaklejona koperta w musztardowym kolorze leżała już na biurku.

×××

Z otworzeniem wyników czekał na przyjazd rudowłosego. Co prawda chciał już wiedzieć, czy obawy jego starszego kolegi okazały się prawdziwe, ale obiecał sobie, że będą wtedy razem i wspólnie dowiedzą się, czy Jimin może już spać spokojnie.

Mężczyzna pojawił się w szpitalu już po godzinie, a kropelki potu na jego czole i wyraźnie przyspieszony oddech mówiły Jeonowi, że najpewniej tutaj biegł. I wcale go to nie dziwiło.

– Jesteś gotowy? – zapytał od razu brunet, przenosząc się razem z drugim na kozetkę w kącie pokoju. Wiedział, że potrzebuje teraz bliskości nie tylko psychicznej, ale i fizycznej, dlatego kiedy tylko ten zajął miejsce przy jego boku, objął go ramieniem i wtulił w siebie, aby dodać choć trochę otuchy.

– Bardziej już nie będę – powiedział na tyle cicho, że młodszy ledwo go usłyszał i potarł drżące dłonie o siebie. – Niby obaj kończyliśmy medycynę, ale proszę, odczytaj to za mnie, bo ja nie jestem w stanie rozszyfrować danych w tym momencie...

Jungkook pokiwał jedynie głową, a po wzięciu kolejnego głębokiego oddechu powoli rozerwał zaklejoną część koperty. Jego zdenerwowania nie można było nawet przyrównać do tego jiminowego, ale mimo to jego dłonie drżały, kiedy wyciągał ze środka zadrukowaną kartę.

Poczuł, jak Park chowa się w jego ramionach, ukrywając głowę w zagłębieniu jego szyi. Nawet nie wyobrażał sobie, co musiał przechodzić przez ostatnie tygodnie. Nie miał się nawet komu do tej pory zwierzyć z tego, co działo się w jego życiu ostatnimi czasy, bo jedyne bliskie mu osoby nie miały nawet pojęcia, że jest gejem albo miały na tyle swoich problemów, że nie chciał obarczać ich swoimi. A do tego Jimin nie potrafił kłamać, dlatego wolał całkowicie zataić prawdę.

Jeon skanował wzrokiem pierwsze linijki wydruku, aby upewnić się, że to na pewno wyniki jego przyjaciela, a kiedy już się upewnił, że faktycznie tak jest, zjechał wzrokiem na tabelkę z danymi serologicznymi.

– O mój boże, Jimin... – zaczął w końcu, wzdychając z wyraźną ulgą. – Ujemne.

Zaraz po tym usłyszał już tylko głośny szloch. I wcale nie przejmował się tym, że najpewniej jego fartuch będzie cały mokry od łez. To było nieważne. Liczyło się to, że z jego przyjacielem wszystko jest w porządku.

A przynajmniej fizycznie.

×××

Poniedziałek oznaczał jedno. O ile w każdy inny dzień obudzenie Gahyeon nie było żadnym wyzwaniem, bo ta wręcz sama po nim skakała jeszcze przed budzikiem, tak w ten jeden dzień było to cięższe niż wspięcie się na Mount Everest.

Ale odnalazł jeden skuteczny sposób, jak tego dokonać.

– Jeśli teraz wstaniesz, Jungkook wpadnie na herbatkę.

Od razu jak inne dziecko.

Nawet wyjątkowo sama się ubrała, nie marudząc za dużo i zasznurowała swoje buciki, co do tej pory było rolą Taehyunga, mimo że wiązać kokardki nauczyła się już jakiś czas temu.

Drogę do przedszkola również pokonała w podskokach, a warto dodać, że był raczej pochmurny dzień, a panująca atmosfera była tak smętna, że każdemu odechciewało się wychodzić z domów.

Jednak do tej pory nie pomyślał o jednym, a zdał sobie z tego sprawę dopiero, kiedy dotarł do kwiaciarni.

Uda mu się wyprosić Jungkooka, żeby wpadł do nich choć na chwilę?

×××

Ciężko było mu się skupić na jednej rzeczy i cały czas uśmiechał się do siebie jak idiota, przypominając sobie o wczorajszych wydarzeniach. I nawet bukiety wychodzące spod jego rąk były jakieś piękniejsze, bardziej rozbudowane i klienci chwalili jego pracę częściej, niż normalnie. Więc to, że chodził z głową w chmurach, było tylko małym problemem.

– Ten Jungkook to kulturalny chłopiec, Taehyungie. – Usłyszał nagle podczas podcinania zwiędniętych łodyg, przez co aż podskoczył w miejscu, bo nie spodziewał się, że pani Park stoi tak blisko niego.

– Słucham? – zapytał, odkładając na moment nożyczki, bo o mało nie zrobił sobie nimi krzywdy.

– No taki ułożony, zadbany, a do tego lekarz... Tylko spróbuj mi znowu uciec, idioto.

I mimo tego, że starsza w pewnym sensie go obraziła, poczuł, jakby jego serce zatapiało się w fontannie gorącej, płynnej czekolady. Chociaż on i Jungkook teoretycznie nie byli w związku (teoretycznie nawet ze sobą nie zerwali), czuł, że słowa kobiety były jak pewnego rodzaju błogosławieństwo. Nie pragnął niczego więcej.

Jednak nagły dźwięk dzwoneczka oznajmiającego przybycie nowego klienta sprawił, że jego mina zmieniła się z rozczulonej na zdezorientowaną.

– Jiminnie?

– Jungkook?

Wszystko wyglądało jak w jakiejś śmiesznej komedii, w której bohaterowie nagle przypadkiem trafiają na siebie w najmniej oczekiwanym miejscu.

– Co tutaj robisz, wnusiu? Wieki cię nie widziałam! – Pierwsza zabrała głos pani Park, która nie widziała nic dziwnego w zaistniałej sytuacji, natomiast zarówno Taehyung, jak i Jeon, patrzyli po sobie, nie rozumiejąc zbyt wiele.

– Wnusiu? – Zdziwił się Jungkook, spoglądając na Jimina, który podszedł do starszej, aby przywitać się z nią przytuleniem i buziakiem w policzek, po którym musiał wycierać swoją skórę ze śladów szminki.

– No tak, to moja babcia, Jungkook – powiedział do bruneta, zaraz ciepło uśmiechając się w stronę stojącego za ladą blondyna. – Hej, Tae, jak tam mała?

I w tym momencie zarówno oczy Kima, jak i Jeona były otwarte tak szeroko, jak jeszcze nigdy.

– Znasz Jimina? – zapytali praktycznie w tym samym momencie, czym zwrócili na siebie uwagę Parków.

– Znacie się? – tym razem to rudowłosy się odezwał, nie będąc w stanie pojąć tego, co właśnie się dzieje.

Tak się złożyło, że „przypadkiem" szli z Jungkookiem w tę samą stronę i „przypadkiem" chcieli wejść do tej samej kwiaciarni, a teraz „przypadkiem" okazuje się, że jego przyjaciel ze studiów i przyjaciel pracujący u jego babci się znają.

– Tak, my... – zaczął pewnie Taehyung, jednak kiedy zdał sobie sprawę, co chciał powiedzieć, szybko zacisnął usta w wąską kreskę. Przecież wcale nie są razem.

– To ja jestem ojcem Gahyeon. – Na całe szczęście Jungkook nie pozwolił, aby pytanie Parka pozostało bez odpowiedzi, jednak dopiero po chwili dotarło do niego, że powiedział o tym zbyt nagle.

A dokładnie w momencie, kiedy Jimin powoli osunął się po ścianie, tracąc przytomność.

A/n: Przepraszam, że króciutki, ale za to macie szybciutko!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top