- 14 -

- Gotowa? - zapytał Michael, kiedy znalazł się przy Red. Rosie czekała już na nich na placu i chyba sama chciała się wykąpać, ale brakowało nastolatki i nie mogli przez to zacząć. A przynajmniej weterynarz nie mógł. Słoń chyba także, bo bardzo się polubiły i można było powiedzieć, że to Red była jej opiekunką, a nie Michael. 

- Tak, nie mogę się doczekać. - posłała mu uśmiech, a później złapała jego dłoń w swoją, którą jej podał. - Poza tym stęskniłam się za nią. - dodała, zakładając drugą ręką kosmyk włosów za swoje ucho. 

- Tylko za nią? - spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się pod nosem. Znał odpowiedz, ale po prostu musiał spytać. 

- Nie, jasne, że nie. - wspięła się w drodze na palce i cmoknęła kącik jego ust. - Za takim jednym przystojnym weterynarzem, który tutaj pracuje. Nie widziałeś go może?

- Nie mam pojęcia, kto to. - przyznał, a później rozejrzał się teatralnie. - Poza tym to dobrze, bo ja też się stęskniłem za stokrotką. - dodał, nazywając ją pieszczotliwe, przez co Red się zarumieniła i zachichotał na to jak nastolatek.

- Przestań. - zwiesiła głowę, aby nie pokazywać mu czerwonych policzków i spojrzała na swoje buty, które swoją drogą mogłaby wyczyścić.

- Nie poradzę nic na to, że jesteś dla mnie urocza z rumieńcami. - zacieśnił uścisk swojego ramienia, którym ją oplótł i pocałował we włosy. - Dzięki, już sobie poradzimy. - dodał, kiedy dotarli do słonicy, a klaun, który jej pilnował zaczął już wracać do swoich obowiązków. Nastolatka już nic na to nie odpowiedziała, a podeszła do Rosie, która zatrzepotała dużymi uszami na jej widok. Raczej robiła to dlatego, aby się ochłodzić, ale wyraźnie ucieszyła się na widok niewielkiego człowieczka, jakim była Red. 

- Cześć, kochana. - przesunęła dłonią po jej trąbię, a słonica oplotła ją nią i przysunęła do siebie, przez co brunetka zachichotała i przytuliła się do niej. - Jak się masz, co? Byłaś grzeczna? - pytała, jakby rozmawiała z dzieckiem, a przy okazji karmiła ją fistaszkami. 

- Jasne, że była. Zawsze jest, prawda Rosie? - weterynarz podszedł do niej i posłał uśmiech, a Rosie jego także oplotła trąbą, przez co stali przy sobie, nie mając żadnego odstępu i prawie stykali się klatkami piersiowymi. 

- Ona tutaj jest urocza, a nie ja. - zachichotała Red, kiedy została sama w uścisku zwierzęcia i bardziej się wtuliła w nią, a słonica wydała z siebie jakiś pomruk, czy coś takiego w akcie zadowolenia i poświęconej jej uwadze.

- Obie jesteście, może być? - posłał jej całusa w powietrzu i roześmiał się radośnie, a później sięgnął po wiadra i ruszył do hydrantu, do którego podłączono węża ogrodowego i kilkoro klaunów, w tym Bella zaczęli się oblewać, mając przy tym niezły ubaw. Trochę zajęło mu dotarcie do końca, z którego lała się woda, a także uniknięcie zmoczenia, ale w końcu udało się i wrócił, mając pełne wiadra, a także gąbkę, która przyda się w myciu. 

Kiedy wrócił z powrotem do słonicy, nie zauważył nigdzie Red. Zmartwił się i rozejrzał odruchowo dookoła, aż do jego uszu dotarł jej chichot.

- Tutaj. - spojrzała na niego z góry, bo siedziała na Rosie. Słonica sama ją podniosła i posadziła na swoim grzbiecie. 

- C-Co tam robisz? - zapytał przestraszony i prawie upuścił wiaderka. Zaczął się o nią bać, bo to jednak był słoń, zwierze, jak każde inne, które byle co mogło spłoszyć, a to mogłoby się różnie skończyć. Tym bardziej, że Red była taka malutka w stosunku do słonicy.

- Siedzę. - wzruszyła ramionami i zsunęła się lekko na trąbę Rosie. Ta oplotła ją ciasno w biodrach, przez co nogi nastolatki wisiały w powietrzu. - Wiesz, że to całkiem przyjemne uczucie? - dodała, karmiąc dalej zwierzaka fistaszkami.

- Jesteś pewna, że to b-bezpiecznie? - zapytał, nie zauważając nawet, że się jąka.

- Tak, a co? - posłała mu uspokajający uśmiech, a później ściągnęła brwi. - Hej, jest wszystko dobrze, widzisz? - dodała, a później słonica odstawiła ją już na ziemię.

- Wolę cię mieć tutaj, na ziemi obok mnie. - westchnął z ulgą i przeczesał palcami włosy. - Dobrze, że nic się nie stało i jesteś w jednym kawałku.

- Nie martw się tak o mnie, jestem cała i zdrowa. I szczęśliwa. - powiedziała, wymieniając wszystko powoli. Nie zauważyli, że Rosie zainteresowała się tym, co znajduje się w wiaderkach i jej trąba powędrowała w tym kierunku. 

A po chwili, gdy tak stali blisko siebie i rozmawiali jeszcze, słonica zrobiła, to co słoniki najlepiej potrafią i para była cała mokra. Dosłownie. Wylała na nich całą zawartość jednego wiadra, a Red zamiast się wściekać roześmiała się głośno, odgarniając z twarzy włosy. Nie spodziewała się tego zupełnie, poza tym pisnęła z zaskoczenia, kiedy Rosie powtórzyła swój ruch, a Michael, który także dobrze się przez to bawił, dołączył się do zwierzaka i po chwili nastolatka musiała przed nim uciekać, bo gonił ją z kolejnym wiaderkiem. 

- Michael! Przestań! - zaśmiała się, kiedy dosłownie się z niej lało i schowała się za nogą słonicy, aby już nie mógł jej oblać. Ten jednak zaszedł ją od tyłu, przez co zaśmiała się, podskakując lekko ze strachu, ale odwróciła się do niego. On też był mokry, bo chcąc nie chcąc dostał parę razy za swoje od nastolatki, kiedy ta dostała od Belii węża w ręce. 

- Fajna zabawa, co? - przyznał, oplatając ją swoimi ramionami.

- Nawet bardzo. - podgryzła wargę, łapiąc z nim kontakt wzrokowy i zaplotła dłonie na jego karku. Weterynarz skarcił się w myślach, kiedy zauważył, że jej koszulka wręcz przykleiła się do brzucha i piersi, przez co miał doskonały widok na prześwitujący stanik. - Ale mieliśmy wykąpać Rosie, a nie siebie. - dodała, kręcąc głową i zachichotała pod nosem, ale spojrzała znowu na niego, kiedy podłożył palec pod jej podbródek.

- Dzień jeszcze się nie kończy, znajdziemy na to czas. - nachylił się nad nią i posłał uśmiech. - Teraz ma dla nas lepsze zajęcie, wiesz? - dodał, zbliżając się do niej na odległość pocałunku.

- Chyba staje się twoim ulubionym, co? - wyszeptała, czując jego oddech na swoich wargach.

- Już jest. - wpił się w nie, rozpoczynając tym samym ich drugi wspólny pocałunek.

~*~

kocham słonie, i swear

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top