- 1 -

Lotnisko w Miami świeciło pustkami. Złe warunki pogodowe zmusiły personel do przekierowania lotów w inne placówki, czy spowodowało ogromne opóźnienia. Na zewnątrz było jednak słonecznie, a chmury leniwie biegły po niebie, od czasu do czasu dając trochę cienia. Wchodząc do budynku Red czuła narastające podenerwowanie oraz ekscytację. Ściskając w dłoni pasek od torebki rozglądała się dookoła. Ojciec obiecał na nią czekać i zabrać w miejsce, w którym miał odbyć się pierwszy występ. Nie wiedziała jak wyglądał, a jedyne, co pozostało w jej pamięci to niewyraźny obraz wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny. Nie pamiętała już jakiego koloru były jego oczy, czy włosy. Nie pamiętała znaków szczególnych. Tylko ogólny zarys sylwetki.

- Red? - słysząc niski, ale w miarę przyjazny dla ucha głos, dziewczyna zatrzymała się w półkroku, nie będąc pewną, jak zareagować. Odwróciła się powoli na pięcie, przełykając ślinę głośniej niż zamierzała. - Red, kochanie, tęskniłem. - mężczyzna w średnim wieku, podszedł do niej, zamykając jej drobne ciało w niedźwiedzim uścisku.

- C-cześć, tato. - przywitała się nieśmiało, zadzierając głowę, aby spojrzeć w górę. Jasne oczy ojca rejestrowały dokładnie każdy szczegół na jej twarzy. Jacob wielokrotnie żałował swojego bezpodstawnego odejścia, chciał jakoś odpokutować swoją nieobecność w dorastaniu córki. Tyle lat spędzonych na walce o zdobycie jak największej publiki zmieniły zupełnie charakter mężczyzny. Nieświadomie wyzbył się resztek współczucia ludzkiego, czy zrozumienia. Liczyły się tylko pieniądze i jak największa ilość wystawionych spektakli. To co widziała teraz Red, było jedną wielką grą. Grą, którą miała ujrzeć wkrótce wielokrotnie, zapamiętując każdy kolejny akt.

- Cieszę się, że zgodziłaś się spędzić ze mną te wakacje. - przytulił ją do siebie ostatni raz, zabierając bagaż, który dopiero co zdjęła z taśmy. - Wyrosłaś i wypiękniałaś. Masz już chłopaka? - dodał szybko, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Trzynastu lat nieobecności jednak nie dało się nadrobić w czasie krótkiej rozmowy. Pomimo tego, że nie był już tym samym mężczyzną, który opuścił ich dom w San Francisco tamtego dnia, to nastolatka obudziła w nim masę przyjemnych wspomnień.

- D-dziękuje. - odpowiedziała speszona, zakładając pasmo włosów za ucho. Jej policzki pokryła lekka czerwień, więc zwiesiła głowę, aby ją ukryć. - N-nie mam. - dodała. Nie należała do dziewczyn, które uganiały się za chłopcami. Była tą cichą, szarą myszką, na którą nikt nie zwracał uwagi i która czytała książki, dobrze się uczyła oraz była okropnie nieśmiała.

- Chodź. - objął ją ramieniem, kierując się do wyjścia. - Nie każmy ekipie na ciebie dłużej czekać. - dodał, uśmiechając się szeroko.

:::

Zgiełk i zamieszanie panujące na ogromnym placu mieszczącym się za miastem zachwycił brunetkę od pierwszych chwil. Zapominając o ojcu, z bezwiednie zagryzioną wargą obróciła się wokoło siebie, chcąc zobaczyć jak najwięcej. Czerwono biały materiał namiotów powiewał na wietrze, a każdy zbyt zajęty wykonywaniem swojego zadania nawet nie spojrzał na szefa, czy chociażby jego córkę. Czuła się tam jak malutka dziewczynka, która dopiero poznaje książkę jaką było życie.

- To dopiero początek. - Jacob poprowadził ją pomiędzy podwładnymi do namiotów oddalonych od miejsca, w którym rozbijano cyrkowy namiot, uśmiechając się tajemniczo. - Mamy tutaj dwa spektakle, dzisiaj i jutro wieczorem, a potem ruszamy na północ. - dodał przez ramię. Niósł z łatwością bagaż córki, jakby nie odczuwając jego ciężaru. - Ten namiot jest twój, śpi tu jeszcze Bella, ale sądzę, że się polubicie, jest starsza od ciebie tylko o parę lat. - odstawił walizkę obok wolnego łóżka w środku namiotu.

- Um... dziękuje. - uśmiechnęła się nerwowo, odkładając na nie torebkę. - A kim jest Bella? - dodała, uśmiechając się lekko.

- Czasami clownem, czasami magikiem, zależy, którą wersję show wystawiamy. - wyjaśnił szybko, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnych spodni. - Gdybyś mnie potrzebowała będę w swoim biurze, wagon na samym końcu składu. - dodał i już go nie było. Red zacisnęła usta w wąską linię, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić, ani gdzie pójść, aby nikomu i niczemu nie przeszkadzać.

- Cześć, witam, hej. - dziewczyna podskoczyła ze strachu, słysząc obcy, dziewczęcy głos po swojej prawej stronie. Odwróciła głowę w tamtym kierunku, a jej usta opuściło ledwo słyszalne westchnienie ulgi. Na przeciwko niej stała wysoka brunetka o ciemnych oczach oraz karnacji z szerokim uśmiechem na ustach. Przyglądała się Red z dłońmi wsuniętymi w kieszenie ogrodniczek. - Jestem Bella, ale to pewnie już wiesz, miło mi. - dodała szybko, przedstawiając się.

- C-cześć, jestem Red. - uścisnęła dłoń Belli, starając się uśmiechnąć w taki sam sposób jak ona. Ekscytacja, podenerwowanie i fascynacja wprawiły ją w dziwną mieszankę uczuć, której jeszcze nie czuła. - Jak się tu dostałaś? - dodała z ciekawością w głosie, zdając sobie sprawę, że starsza z nich nie pojawiła się w środku za pomocą wejścia, z którego skorzystał Jacob.

- Magia. - zażartowała, a po chwili zaśmiała się cicho. - Tędy też da się wejść. - dodała, odsuwając się, aby zaprezentować sporych rozmiarów dziurę w materiale, której Red wcześniej nie zauważyła. - Czy twój tata pokazał ci jak funkcjonuje cyrk Benzini?

- Jeszcze nie. - odpowiedziała, lekko kręcąc przy tym głową.

- W takim razie zapraszam. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając poły namiotu na bok. Niższa wzięła głębszy wdech gotowa, aby wkroczyć w świat, którego jeszcze nie znała.

~*~
cześć cytrynki, co sądzicie o pierwszym rozdziale?
zawiewa nudą, ale w następnym będzie już Michael, wiec zrobi się ciekawiej, awh B) *spojler*

Będę wdzięczna za komentarze i gwiazdki, ogromnie motywują >>>

ily x

all the love, Red xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top