8.
Zostałem jeszcze następnego dnia w tym mieście. Znowu skończyłem w jego restauracji. Tym razem nie wyszedł na przerwę, prawdopodobnie mnie unikał. Gdy prosiłem kelnerkę, by zawolała kucharza, przeprosiła twierdząc że jest bardzo zajęty.
Kiedyś przecież musiał wyjść. Czekałem do zamknięcia, a nawet dłużej.
-Jesteś stalkerem? - spytał wychodzący tylnymi drzwiami brunet
-Nie, po prostu chciałem porozmawiać
-Nie sądzę, byśmy mieli o czym - odparł krótko, wymijając mnie
Nie widziałem co mam powiedzieć by go zatrzymać, nie było nic co by to zrobiło.
-Dlaczego uciekłeś? - pytałem biegnąc za nim jak idiota
-Dosłownie przyłapałeś mnie na mordestwie, co miałem zrobić?
-Nie zgłosiłem tego!
-To już twoja sprawa
Ta osoba przede mną, nie przypominała kogoś, kogo znałem kilka lat temu. Wydawał mi się być całkowocie obcy i inny.
-Pójdziemy na drinka? - zaoferowałem - Wypić za stare czasy!
-Jestem zmęczony, chce wrócić do domu
-Jutro rano wracam do Tokyo
Nie odpowiedział.
-Wracam jutro do siebie, do Tokyo - powtórzyłem
-I? - spojrzał się na mnie, nie rozumiejąc o czym mówię
-Nie spotkamy się więcej
-Co to zmienia? - pytał, otwierając kluczami drzwi do klatki schodowej
Wcale go to nie interesowało.
-Do zobacze---- - zamknął drzwi tuż przed moim nosem
Czekałem chwilę pod jego domem, patrząc na to które światło się zapali.
Trzecie piętro, zobaczyłem go w oknie.
Po chwili on również dojrzał mnie i jednym rzwawym ruchem, zasłonił zasłony.
Wróciłem do hotelu a już z samego rana byłem w pociągu.
Gdy tylko wróciłem do Tokyo, zacząłem wyszukiwać mieszkań na wynajem w okolicy. Jedno było najbliżej, dosłownie w bloku na przeciwko. To były drogie apartamenty, nic dziwnego - przecież rodzina Osamu od zawsze była majętna. Sprawdziłem wszystkie swoje oszczędności, było mnie stać na wynajem na pierwszy miesiąc.
Rzucenie szkoły nie było dla nikogo ze znajomych zaskakujące, każdy zakładał ze prędzej czy później odejdę. Rodzina jeszcze nie wiedziała, ale od początku namawiali mnie na zmiane kierunku.
Minął tydzień od naszego ostatniego spotkania. Wprowadziłem się do budynku obok, mając ze sobą zaledwie jedną walizkę i małą torbę.
Był już wieczór, w mieszkaniu było duszno przez słońce grzejące cały dzień. Otworzyłem okno, chcąc wpuścić trochę świeżego powietrza. Wtedy zobaczyłem jak blisko jestem jego okna.
Widziałem go dokładnie. Siedział na parapecie paląc papierosa i czytając jakąś książkę. Oświetlała go mała lampka, prawdopodobie z biurka, która dała mu możliwość widzenia liter na kartkach.
Nie potrafiłem pojąć, dlaczego tak się zachowuje w moim kierunku. Nie rozumiałem go.
Wyglądał niesamowicie spokojnie, jego rozluźniona twarz miała miękki i delikatny wyraz, co zupełnie nie pasowało do jego osobowości. A już na pewno nie do tej, którą mi teraz ukazuje.
Dlaczego to on zachowuje się jakby był ofiarą całej tej sytuacji? Od poczatku to ja nią byłem. To ja byłem ofiarą. To ja straciłem najlepszego przyjaciela. To ja żyłem w kłamstwie. To ja zakochałem się w mordercy. To ja----- to ja czułem się teraz winny.
Choć wiedziałem że to nie moja wina, czułem się cholernie winny, każdej z tych sytuacji.
****
Wohihihoh, króciutki rozdział... dlaczego Osamu jest tak oschły????????
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top