7.

[Sześć lat później]

Nie zadzwoniłem nigdy na policję. Nie wiedziałem nawet czy on dalej żyje.

Nauczyciele nic nam nie chcieli powiedzieć a plotek było tak wiele, że nie wiadomo która mogłaby być prawdziwa. Jego dom został sprzedany, zaledwie kilka dni później. 

Więcej nie zobaczyłem ani jego, ani nikogo z jego rodziny.

Jestem na studiach, które powoli zbliżają się do końca. Zamieszkałem w Tokyo, tam również studiowałem. Nareszcie była przerwa świąteczna. W tym roku była naprawdę długa. Znajomi z uwagi na to, że wolne zaczyna się prawie tydzień przed świętami, chcieli zorganizować jakąś wycieczkę. Patrząc na to, że jesteśmy jedynie studentami, żyjącymi w drogiej stolicy, mogliśmy pozwolić sobie jedynie na krótką wycieczkę do niedalekiego miasta.

Wybraliśmy Kitayame, często odwiedzane miejsce przez turystów w okresie wiosennym. Słynie z góry Fuji i niesamowitych widoków.

Zwiedziliśmy tamto miasto, podziwialiśmy również słynną górę. Jakby było nam jej mało, nawet przy kolacji, chcieli oglądać ją zza okna.

-Jest jedno miejsce, widoki stamtąd są znakomite! - krzyczał radośnie Albatros

-To restauracja wegetariańska, nie zjemy tam nic pożywnego - narzekał Doc

-Jeśli kucharz jest dobry, nawet bez mięsa wszystko będzie dobre!

Jego słowa wywołały ciarki na mojej skórze. Wolałbym nie jeść mięsa poza domem, tak czy siak.

Naprawdę było widać z okna górę Fuji. To było dla nas niesamowite doświadczenie. Jedzenia było wyśmienite, a alkohol przy pięknym otoczeniu, smakował o niebo lepiej.

-Zawołaj kucharza! Chce osobiście go pochwalić! - krzyczał pijany Albatros

-Nie wygłupiaj się, wyrzucą nas stąd - mówił w nie lepszym stanie, Lippman

Jedynie śmiałem się z nich. Sam byłem pod wpływem, ale daleko mi było do nich.

Przyszedł kucharz, którego wezwał moj współlokator z akademika.

-Chcieli mnie panowie widzieć - mówił kojącym głosem

-Naprawdę jesteś świetny! Ta zupa...! Niczego lepszego w życiu nie jadłem! - zachwalał go Albatros

-Dziękuję bardzo, zawsze staram się by dać z siebie wszystko

-Dlaczego wegetariańska restauracja? Może z mięsem zrobiłaby większą furore!

-Nie jem mięsa od kilku lat - odpowiedział stojący przy naszym stoliku mężczyzna

Dopiero wtedy postanowiłem na niego spojrzec.

Nie. To sie nie działo.

W tle słyszałem porady pijanych studentów, odnośnie prowadzenia restauracji ze stekami przez wegetariana. Gdzieś przy innym stole, kobiety zachwalały wygląd kucharza. Jeszcze inny stół, obsługiwała kelnerka, próbując dogadać się z obcokrajowcami.

-Muszę się przewietrzyć - oznajmiłem nagle wstając

Stałem pod drzwiami wejściowymi i paliłem. Nigdy nie spodziewałem się, że go znowu spotkam.

-Palisz? - spytała osoba wychodząca z restauracji

Nic nie odpowiedziałem.

-Co za spotkanie - zaśmiał się i wyciągnął własne papierosy - Co studiujesz?

-To przypadkowy kierunek, pewnie i tak zaraz je rzucę

Jednie pokiwał głową, słysząc to.

-Masz zapalniczke? - spytał widząc dymiącego się papierosa w mojej dłoni

Wyciągnąłem ją z kieszeni i wręczyłem mu źródło ognia.

-A ty co tutaj robisz?

Zaciągał się papierosem, a księżyc i gwiazdy oświetlały jego sylwetke. Był dalej tak samo piękny, jak kilka lat temu.

-Otworzyłem restauracje, zawsze o tym marzyłem

-Wegetariańską?

-Zmieniłeś mój cel - zaśmiał się sucho

-Zmieniłem? Ja?

-Obiecałem że więcej tego nie zrobię

-Obiecałeś? - choć przypomniało mi się to, wolałem udawać że nie miało to dla mnie znaczenia, przez co o tym zapomniałem

-Chwilę przed tym jak mnie dźgnąłeś - uśmiechał się w ten sam sposób co zawsze, gdy mówił swoje okropne żarty

To była absurdalna i komiczna sytuacja. Powinnienem się bać, powinnienem uciekać, ale ja chciałem tylko wyjaśnień.

-Dlaczego go zabiłeś?

-Muszę wrócić do pracy, jedzenie samo się nie zrobi - zmienił temat gasząc papierosa

Jedynie westchnąłem i wszedłem za nim do środka.
Dobrze wiedziałem że kuchnia o tej godzinie jest już zamknięta. Wiedziałem że nikt nie tolerowałby, by jego kucharz palił, a danie smakowało tytoniem. Nikt z wyjątkiem mnie.

Wróciłem do stolika. Wszyscy zaczęliśmy się już zbierać.

Dopiero gdy miałem iść spać, zacząłem intensywnie myśleć o tym wszystkim. Naprawdę mi go brakowało.

Nie zmrużyłem oka przez całą noc, wspominając to co łączyło nas lata temu.

Mieliśmy z samego rana wyjechać, ale ja nie chciałem. Postanowiłem zostać tu kilka dni dłużej, nikomu nie tłumacząc przyczyny. Nie mieli już siły dopytywać - odpuścili i wrócili beze mnie. Ponownie wybrałem się do tej samej restauracji.

Było już po dwudzistej, ruch był o wiele mniejszy. Pomyślałem że to odpowodni moment.

Wyszedłem, wcześniej płacąc za zamówienie i okrążyłem budynek.

Bingo.

Siedział na schodach, przy tylnim wejściu, które było przeznaczone dla pracownikow.

-Masz papierosa? - spytałem idąc w jego kierunku

-Co tu robisz? - wyciągnął jednego z paczki

-Chciałem pochwalić kucharza osobiście

Nie podał mi papierosa, jedynie sam go zapalił.

-Będziesz tak nade mną stał? - wypuścił dym w moim kierunku - Chce się cieszyć przerwą w spokoju

-Jesteś strasznie oschły, Osamu - wypomniałem siadając tuż obok

-Zawsze taki byłem

-Nie. Nigdy taki nie byłeś

-Być może nie znałeś mnie odpowiednio

Zgasił papierosa i wstał by wrócić do restauracji.

-Nie sądzisz że należą mi się wyjaśnienia?

-Za późno, Nakahara

Nie wypowiedział nawet mojego imienia. Mówił wszystko w tak pusty i zimny sposób.
Zamknął drzwi, zostawiając mnie pod nimi.

***
WOHOHOHO kto by się spodziewał powrotu?!? (Każdy) wszystko się powoli rozkręca, niedługo poznacie odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania! Dziękuję za czytanie i wszystkie komentarze <33 kocham was!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top