5.

To co mówił, było nie do pomyślenia.
Jego rodzina naprawdę musiała go nienawidzić. Nikt normalny nie zrobiłby komuś czegoś takiego.

-Dlaczego?

-Chroniłem cię - jego oczy zaczęły napełniać się łzami - Skrzywdziliby cię

-Dlaczego?! Dlaczego mieliby to zrobić?

-Strach źle smakuje

Nie zrozumiałem co powiedział.

Przytuliłem go z całej swojej siły i pozwoliłem wypłakać się w swoje ramie.
Nie wiedziałem co teraz zrobić. Nikt nie wiedział. Żadne z nas.

Zostałem tego dnia na noc. Przez wiele godzin, nie zmrużyliśmy oka.

Leżałem wtulony w jego tors, słyszałem jedynie stukanie zegara gdzieś na końcu pokoju.

-Śpisz? - spytał brunet

-Nie, nie śpię

-Dobrze...

Oderwałem się od jego ciała, by po chwili położyć się w innej pozycji. Leżeliśmy twarzami do siebie, patrząc w ciszy w swoje oczy.

-Co myślisz o Shirase? - spytałem

-Okropna sprawa, nie wiem co sądzić

-Myślisz że uciekł? - pytałem z nadzieją

-Naprawdę nie mam pojęcia..

-Co jeśli nie wróci? Co jeśli coś mu się stało?

-Powinnieneś przygotować się na najgorsze - mówił, a jego wzrok nie zmienił się od kiedy tu leżymy

Czułem pustke, jakby odebrano mi coś bardzo ważnego.

-Nie rozumiem co się stało...

-Ja też nie rozumiem tego wszystkiego, Chuuya

-Dlaczego ze wszystkich ludzi, akurat zaginął on?

-Bo... - przewrócił się na plecy - Nie mam pojęcia

Ton jego głosu się zmienił. Myślałem że chciał powiedzieć coś innego. Być może mam już paranoje.

Oparłem dłońmi o łóżko, trzymając na nich swój ciężar. Nachyliłem się nad nim, calując go.
Jego dłonie oplatały mnie w talii, delikanie ją ściskając.

Nie wiedziałem czy naprawde zakochuje się w Osamu, czy po prostu pragne zapomniec i wypełnić pustke po Shirase. Jesli naprawdę bym go kochał, czy to skończyłoby się dla nas dobrze?

Bardzo wcześnie rano wyjechali.
Nie napierałem na to, by wyznał mi od razu wszystko. Naprawdę cieszyłem się, że zaufał mi na tyle, by powiedzieć o tym.

Zrobił nam śniadanie, nawet to wychodziło mu znakomicie.

-Gdzie nauczyłeś się tak gotować? - pytałem zajadajac się

-Rodzice mnie uczyli, chcieli bym poszedł w ich ślady

-W ich ślady?

-Tak, są całkiem znani ze swoich umiejętności

-Chwila... Dlatego twoje nazwisko brzmiało tak znajomo! - mówiłem jakbym doznał olśnienia - Wygrali wiele nagród! W stanach są o wiele bardziej znani niż w Japonii. Mają tam wiele restauracji, prawda?

-Tak, jest ich kilka - starał się nie przechwalać

-Chciałbyś w którejś pracować?

-Nie. Nigdy

Nie spodziewałem się usłyszeć takiej odpowiedzi.

-Wspaniale gotujesz, nie chciałbyś tego robić zawodowo?

-Chciałbym, ale we własnej restauracji. Nie chce by ktokokwiek mnie z nimi wiązał

-Dlaczego? - nie zdawałem sobie sprawy jak osobiste pytanie zadałem

-Ich kuchnia - wziął głęboki wdech - Różni się od mojej

-Czym dokładnie?

-Mięsem. Jest ono inne

Nie znałem się na tym, ale nie czułem potrzeby dopytywać. Może chodziło o przyprawy, może o podanie, a może o samo w sobie mięso? Nie wiem.

-Od zawsze marzyłem by otworzyć własną restauracje - mówił zamyślony

-Jadłbym tam codziennie!

-Mówisz tak, jakbyś już na codzień nie jadł moich potraw! - wypomniał to, śmiejąc się

W przyszłości chciałbym zobaczyć jak rozwija się jego talent.



***

-Jak to działa?

-Co takiego? - przestał kroić mięso, z którego przygotuje steka

-Czym się różni mięso, którego używasz ty, a to którego używa twoja rodzina?

Usłyszałem pare uderzeń noża o deske do krojenia, zanim dał mi odpowiedź.

-Według nich, szczęśliwe zwierzę smakuje najlepiej

-Naprawdę tak to działa?

-Prawdopodobnie

Musiałem chwytać go za język, by powiedział mi więcej i zaspokoił moją ciekawość.

-A według ciebie?

-Do niektórych dań, pasuje gorzki smak strachu zwierzęcia

-To nie jest humanitarne podejście - zaśmiałem się

-Wiem. Właśnie dlatego nienawidzą moich potraw, nienawidzą przez to również mnie

-Rodzice powinni cię kochac, bez względu na preferencje mięsa które jesz, to chore

-Tak, masz racje. To chore

Dowiedziałem się dużo więcej niż planowałem. Mimo wszystko, to i tak nie jest normalne. Ich nienawiść w jego kierunku nie ma wytłumaczenia a tym bardziej powodu.

Po prostu są złymi ludźmi.

Rodzina Shirase, odmówiła organizowania pogrzebu, dalej wierzyli że się znajdzie. Nigdy nie wykluczono porwania, mordestwa ani ucieczki. Świat okrzyknął to jako "zniknięcie bez śladu". Żadnych dowodów, żadnych wskazówek, żadnych świadków.

Straciłem jakiekolwiek nadzieję. Wiedziałem że nigdy więcej już go nie znajdę ale... znalazłem. Znalazłem Shirase.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top