2.
Shirase miał wrócić wczoraj do szkoły. Przez ostatnie kilka dni był u babci. Pomyślałem że może jego wyjazd się przedłużył. Niestety policja wchodząca do naszej sali, nie wróżyła nic dobrego.
Nie. To niemożliwe.
Shirase zaginął.
Nie. Na pewno uciekł, nie raz przecież to robił. Wróci, jak zwykle.
-Jak się trzymasz? - spytał Dazai siedzący na miejscu należącym do Shirase
-Pewnie ten idiota znowu pojechał do Tokio i bawi się w najlepsze - mówiłem bez cienia zwątpienia we własne słowa
-Dzisiaj ci odpowiada? Zrobię obiad
Patrzył na mnie takimi oczami. Nie mógłbym mu odmówić.
Dazai naprawdę świetnie radził sobie w kuchni. Nie potrzebował mojej pomocy, mimo że nalegałem. Jego kuchnia była ogromna, tak samo jak reszta domu. Wszystko było tu bogate i luksusowe, moje mieszkanie było wielkości jego salonu.
-Naprawdę mnie zastanawiasz - mówiłem krojąc warzywa
-Dlaczego?
-Masz naprawdę piękny dom. I ten twój wygląd. Czy Bóg naprawdę ma ulubieńców?
Roześmiał się słysząc to wszystko.
-Bóg zabija - powiedział wrzucając na patelnie mięso - Zabił więcej ludzi, niż szatan w biblii
-To źle? - spytałem idiotycznie
-A czy zabijanie jest złe?
Potrzebowałem chwili do namysłu.
-Taka jest kolej rzeczy - powiedziałem zbliżając się do patelni - Ktoś kiedyś zabił to zwierzę, czy to było złe?
-Dlaczego wolno nam mordować zwierzęta? Dlaczego im to robimy?
-Taka jest już nasza natura. Ludzie od tysięcy lat jedzą zwierzęta
-A ludzi?
-Ludzi? - powtórzyłem niepewnie
-Co z zabijaniem ludzi?
Ten temat zdawał się być coraz dziwniejszy.
-Skupmy się na gotowaniu - rzuciłem
Naprawdę to było przepyszne. Przechwalając się swoimi umiejętnościami, miał całkowitą rację.
-Smakuje ci? - spytał brunet
-Tak! To jest naprawdę wyśmienite!
-Chciałbyś jeść u mnie częściej? Zawsze robię zbyt dużo i wszystko się marnuje
-A twoja rodzina?
-Nienawidzą mojej kuchni - mówił to szczerząc wszystkie zęby
-Dlaczego?! To jest naprawdę pyszne!
-Z resztą... Nie mieszkają tu
-Masz cały ten wielki dom dla siebie? - mówiłem jeszcze bardziej zaskoczony niż byłem na sam jego widok
-Tak sie składa, że tak
Zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Jednak... Shirase dalej nie wrócił.
W wiadomościach mówili tylko o nim. Każdy w mieście go szukał. Ulotki i ogłoszenia można bylo spotkać w każdej knajpie w Yokohamie.
Biegłem w deszczu, przyklejając plakaty, które dała mi matka Shirase. Pomyślałem że przy ulicy, na której mieszka Dazai, nie widziałem żadnych. Pobiegłem właśnie tam. Zdyszany przyklejałem plakat o zaginionym, na przystanek autobusowy. Byłem praktycznie przy domu bruneta.
Spojrzałem nieśmiało na jego bramę, nie oczekując że kogokolwiek zastane.
-Chuuya?
-Osamu?
Siedział pod drzwiami, unikając pod dachem deszczu.
-Co tu robisz? - spytał gasząc papierosa i idąc w moim kierunku, narażając się na zmoczenie ubrań
-Rozwieszałem ulotki o Shirase w okolicy, a ty? Czemu tu jesteś?
-Moja rodzina przyjechała, zrobili imprezę z tej okazji
-Do twarzy ci w garniturze, naprawdę dobrze wyglądasz - mówiłem podziwiające go, przez metal furtki
-Chciałbym móc powiedziec o tobie to samo, ale wygladasz jak przemoczony pies - uchylił drzwi od furtki - Wejdziesz?
-Jest impreza a ja---
-Jesteś moim gościem, w moim domu
Niepewnie się zgodziłem.
Weszliśmy do środka. Było naprawdę wielu elegancko ubranych ludzi.
-Osamu! - krzyknęła dziewczyna rzucając mu się na szyje - Znowu paliłeś?
-Mam gościa. Przekaż ojcu że idę do siebie - powiedział, wyrywając się z jej uścisku
Poszliśmy na górę, do pokoju Dazaia. Nawet jego pokój byl ogromny i robił na mnie wrażenie.
Zamykając drzwi zaczął mówić.
-To była moja siostra, pewnie za chwilę tu przyjdzie
-Wydawała sie być miła - mówiłem stojąc głupio na samym środku pomieszczenia
-Jest najgorsza z nich wszystkich - zaczął otwierać szafe - Załóż to
Podał mi jakies suche ubrania.
Przebrałem się w jego rzeczy, były za duże, ale jednocześnie naprawdę wygodne.
-Twoje ubrania też są mokre - mówiłem patrząc jak z nich kapie
-Nie tak bardzo jak twoje
-I tak powinnieneś się przebrać, przeziębisz się
-Nie trzeba, naprawdę
Ale nie dawałem za wygraną. Przekonywałem go do tego, jak to niesamowicie chory może być i ile nieobecności będzie miał. Końcowo się udało, przebrał się.
Podziwiałem jego ciało.
Cholera. Nawet ciało ma perfekcyjne.
To zazdrość, nic innego. Dlaczego jest tak dobrze zbudowany?
-Przerażasz mnie - powiedział zakładając jakieś dresy
-Czym?! - krzyknąłem momentalnie odwracając wzrok
-Patrzyłeś się tak na mnie... To było dziwne, wiesz, Chuuya? - mówił żartobliwie, dalej zostając bez koszulki
-Podziwiałem twoje mięśnie. Naprawdę są dobre
-Dobre? - zbliżył się do mnie - Patrzyłeś się na mnie tak, jakby były więcej niż tylko "dobre"
-Przestań! - odepchnąłem go delikatnie, zawstydzony własnym spojrzeniem - Twoje bandaże też są mokre, nie zdejmiesz ich?
-Aż tak bardzo chcesz zobaczyć mnie bez niczego? - naśmiewał się ze mnie, jak to miał w zwyczaju
-AH! Udawaj że nic nie mówiłem!
Wtedy do pokoju weszła jego siostra. Gdy teraz na nią patrze, wyglądają praktycznie identycznie.
-Przeszkadzam wam? - spytała widząc brata bez koszulki
-Tak, idź stąd - powiedział nie próbując nawet się zakryć
-To twoja dziewczyna? - spytała czarnowłosa stojąca w progu drzwi
-Nie, ja---
-Rozbieram się. Naprawdę nam przeszkadzasz - przerwał mi Osamu
Ale dziewczyna to zignorowała.
Usiadła obok mnie na łóżku.
Była naprawdę piękna, miała nieskazitelną urodę.
-Jest tutaj NA OBIAD czy na obiad? - spytała dotykając moich włosów
-Nic z tego. Jest u mnie, nie u was - mówił zakładając nareszcie koszulkę
-Mhm? Tak? - opierała sie o mnie, nie przestając mnie dotykać po szyi i włosach
Jej osobowość nie pasowała do jej wyglądu. Była naprawdę dziwna.
-Jesteś jego dziewczyną? - pytała nie przestając mnie dotykać
-To chłopak - powiedział Osamu
-Twój chłopak?
-Jeśli jest mój, przestaniesz go dotykać? Widać że nie czuje się z tym komfortowo - zwrócił uwagę
-Ah. Przepraszam - odsunęła się ode mnie
Dazai usiadł pomiędzy nami.
-Ojciec jest zły że wyszedłeś w trakcie przyjęcia, za chwilę podadzą kolację - odepchnęła Osamu w tył na łóżko, by się do mnie odezwać - Chciałbyś zjeść z nami?
-Nie. Chuuya musi już iść - mówił brunet leżąc beztrosko
-Co? - spojrzałem się na niego zaskoczony - To ty robiłeś jedzenie?
-Nie, przecież mówiłem, że nienawidzą mojego gotowania
-Chwila... Jadłeś cos co przygotował? - spytała zaskoczona dziewczyna
-Tak, było naprawdę dobre
Wydawała sie byc tym naprawde zaniepokojona ale i zła.
-Co ty robisz w tym domu, jak nas do cholery nie ma? - pytała wstając
-Nic. Po prostu Chuuya je ze mną posiłki. To nic takiego - mówił wstając leniwie do pozycji siedzącej
-Chuuya? Nie jedz tego - oznajmiła wychodząc
Siedzieliśmy chwilę w niezręcznej ciszy. Nie rozumiałem o co jej chodziło.
-Dlaczego twoja rodzina tak bardzo nie lubi twoich dań? - spytałem siedzac tuż koło niego
-Nie wiem... - oparł głowę o moje ramię - Może dlatego że nie są dobre?
-Są dobre, są naprawdę smaczne
-Nie, nie są "dobre"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top