18.
Mrugałem kilka razy, jakbym chciał pozbyć się tej wizji sprzed oczu.
-Dlaczego? -.pytałem zmartwiony - Myślisz że cię skrzywdzą, gdy do nich przyjedziesz?
-Nie, nie. To się nie stanie wtedy. Sprawdzają dopiero, jak się trzymam, by dobrze sie przygotować
-Twoje omijanie posiłków, ma z tym coś wspólnego?
-Przekładam date swojej egzekucji
-Co powinniśmy zrobić? - spytałem, pełen nadziei
-Zaakceptować to
Nie, nie mógłbym.
-Wiesz w jaki sposób, mogliby to zrobić?!
-W każdy. Czy to wypadek samochodowy, czy bezpośrednie dźgnięcie między żebra. Zrobią cokolwiek
-Nie możemy sie gdzieś ukryć?! Wyjechać stąd?! - krzyczałem, szarpiąc go za ramie
-Przed nimi, nie ma ucieczki
Wybuchłem płaczem, z czystej bezradności. Musiał istnieć jakiś sposób, musiał.
-Nie zależy mi na życiu - powiedział cicho - Zależy mi, by nigdy nie mogli spróbować mojego ciała
-Nie. Nie mów tak
-Jestem zmęczony tym wszystkim, naprawdę zmęczony
Położył głowę na moim ramieniu.
-Nie pozwolę by to się stało - mówiłem pewnie - Nie pozwolę...
***
Nadszedl dzień, w który miał spotkać się ze swoją rodziną.
-Mogę jechać z tobą? - spytałem dość nagle
-Co takiego?
-Czy mogę jechac z tobą? Do twojego domu
-Nie sądze by to był dobry pomysł
-Nie skrzywdzą mnie, racja? Wiedzą, że wiem. Nie są mną zainteresowani
-Masz racje, ale... - zawahał sie - To może być dla ciebie niekomfortowe
-Dam radę - przytuliłem go od tyłu, gdy wiązał krawat - Mogę jechać?
Westchnął i pocałował mnie w głowę, co znaczyło, że się zgadza.
Musieliśmy jechać do Tokyo, gdzie w tej chwili mieszkali.
Ten dom przypominał bardziej wille, niż zwykły domek jednorodzinny. Znajdował się na obrzeżach miasta, z dala od dużego tłumu ludzi.
Miał nawet sale, przeznaczoną do różnego rodzaju uroczystości.
-Osamu! - krzyknęła młodsza dziewczyna, której nie wiedziałem od lat - Jednak przyjechałeś?!
Skutecznie ją wyminął, kierując się dalej w stronę reszty gości.
-A to kto? - spytała, nie kojarząc mnie
Nie wiedziałem czy powinnienem cokokwiek jej mówić. Po prostu się uśmiechnąłem i poszedłem za Osamu.
-Kogo moje oczy widzą! - przytuliła go matka - Nie pojawiałeś się u nas tak długo...
-Byłem bardzo zajęty
-Zajęty? Czym? Nie wyglądasz najlepiej...
Gdybym nie wiedział, jakie maja wobec niego zamiary, odebrałbym to jako zwykłe martwienie się o swoje dziecko.
-To twoj przyjaciel z liceum? C-Chuuya? - mówiła, radośnie do mnie podchodząc
Ukłoniłem się, witając.
-Usiądźcie już do stołu, za chwilę podamy kolację!
Zaprowadziła nas do naszych miejsc i sama zajęła swoje.
Wszyscy rozmawiali, wypytując o życie Dazaia. On jedynie krótko im odpowiadał, nie chcąc wchodzić w większą konwersację.
Niedługo później, podano do stołu.
-Jakie to mięso? - spytał brunet po mojej lewej
-Wołowina, najlepszej jakości - zachwalał ojciec
-On wie. Nie musicie tego ukrywać
-Ah. Czyli tak to wygląda...
Jedliśmy w spokoju, naprawdę dobre danie. Dobrze widziałem jakiego pochodzenia jest to mięso.
-Chuuya, smakuje ci? - spytała matka
-Tak, jest bardzo smaczne - mówiłem, uśmiechając się
-Interesujesz się gotowaniem, czy może tylko jesz to co przygotuje Osamu? - jej ton głosu, nie wróżył nic dobrego
-To raczej ja gotuje, Chuuya mi jedynie pomaga - mówił Dazai, ratując mnie przed rozmową z nią - Chociaż jeden raz, to on coś dla mnie przygotował
Poczułem jak dreszcze przechodzą całe moje ciało, a ja automatycznie się pocę. Nie chciałem by wypomniał mi to w ten sposób.
Delikanie dotknął dłonią mojego drżącego uda, jakby chciał mnie tym samym uspokoić.
-Co takiego przygotowałeś? - spytała
-To nie było nic skomplikowanego... zwykły stek
-Z czego?
-Nie rozumiem...?
-Nie! Lepiej! Z kogo?
Nie chciałem wracać do tego wszystkiego. Nie chciałem głośno o tym mówić.
-Przestan on---- zaczął Osamu
-Nie ciebie spytała - przerwał mu ojciec, skazując mnie na samodzielną odpowiedź
-Była to kobieta - zacząłem tłumaczyć, widząc zaskoczenie na twarzy tego, który miał okazję jej skosztować - Nie znałem jej. Przypadkowa osoba, którą minąłem na ulicy
Dazai, szybko zmienił temat.
-Gdzie jest Matsuki? - spytał, nie widząc swojej siostry bliźniaczki
-Wyjechała, nie kontaktuje się z nami. Poszła w twoje ślady - akcentowała każde słowo, matka
-Naprawdę? To do niej niepodobne - wzruszył ramionami
-Nie macie kontaktu? Nie widzieliście sie ostatnio?
-Nie. Nie widziałem jej od kiedy----
Widelec wypadł mu z dłoni.
-Od kiedy...?
-Ah. Przepraszam - podniósł sztuciec z podłogi i położyłem go na stole - Od wielu miesięcy
-Została w Kitayamie? Czy może gdzieś się wyprowadziła? - dopytywała
-Nie mam pojęcia
Nie. Nie. Nie.
Wiedziałem. Wiedziałem że wiedział.
***
TAK, ZMIENILEM.
Dla osób które się nie orientują - w komentarzach pod poprzednimi rozdziałami, było wiele teorii dotyczących tego wątku! Gdy je czytałem, byłem już po napisaniu go, ale wasze teorie, spodobały mi się tak bardzo, że postanowiłem wszystko zmienić... Czy wyszło to na lepsze? Nie mam pojęcia...
Wcześniej, Matsuki siedziała z nimi przy tym stole a Chuuya wyznał że zabił dziewczyne Osamu 🙉🙉
Osamu myślał, że ją porzuca, uciekając z miasta. Okazało się jednak, że zmarła dobę przed opuszczeniem przez niego Kitayamy i została zaserwowana mu na obiad!
Nie wiem który wątek wolę, ale wierzę że ten wam się spodoba 😭😭😭❤️❤️
Dziękuję bardzo za wasza aktywność, kocham was i wasze teorie!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top