16.

Patrzyłem jak Dazai, szykuję posiłek.

-Co to takiego? - spytałem zaciekawiony, zerkając na blat zza jego ramienia

-Płaty płuc - mówił krojąc organ, który z pewnością nie należał do krowy - Serwuję je z ostrygami i kawiorem rossini white, by dobrze wydobyć ich smak

-Same składniki, muszą być drogie - powiedziałem, przyglądając się im - Płacą ci za to?

-Lubię się dzielić, nie oczekuje nic w zamian– prócz uśmiechniętych twarzy - mówił podśmiewając się

-Oni wiedzą, co właściwie jedzą?

-Oczywiście! - krzyknął zadowolony - Przyjeżdżają tu z całej Japonii, by tylko zjeść taki posiłek

-Kim są ci ludzie?

-Wielu z nich, to moja dalsza rodzina, niektórzy po prostu są chorzy - śmiał się w najlepsze, rozgniatając czosnek

-Czyli ty również, nie uważasz że to normalne?

-Nie interesują mnie ich diety, jestem tylko kucharzem

To było naprawdę ciekawe, nawet wydawało mi się być całkiem rozsądne.

-Skąd bierzesz mięso?

-Chcesz spytać, czy to ja ich zabijam?

-Dokładnie - zawahałem się

-Rodzina udostępnia mi "swoją zamrażarkę". Dostarczają mi je. Naprawdę nie często, odbieram komuś życie. Nie jestem przecież rzeźnikiem

Bawiło go to co mówił, a mnie jedynie przechodziły dreszcze.

-Uszykować ci porcję?

Przecież nie raz już jadłem ludzkie mięso, niczym się tak naprawdę nie różni, od tego dostępnego w mięsnym.

-Poproszę

***
Chwile przed przyjściem gości, Dazai podał mi talerz.

-Chcę byś jako pierwszy skosztował - mówił, szeroko się uśmiechając

Spróbowałem tego luksusowego dania, nie myśląc zbyt wiele o jego pochodzeniu.

-Naprawdę masz talent - mówiłem zachwycony

-Czasami sie zastanawiam, czy to moje przekleństwo czy może błogosławieństwo

Nie wiedziałem co mam mu na to odpowiedzieć.

Niedługo później, zaczęli przychodzić goście. Zegarek wskazywał chwile po drugiej w nocy.

Siedziałem na zapleczu, dokańczając posiłek. Nagle, Osamu zawolał mnie, bym pomógł mu zanosić rzeczy do stołu.

Ludzie przy stole, dyskutowali i zachwalali jego kuchnie, czekając aż będą mogli skosztować nowego posiłku.

-Nasz Osamu, ma wrodzony talent! Jest tak młody i już w zdolnościach, przerósł wszystkich w rodzinie! - mówiła kobieta, prawdopodobnie jego krewna

-Talent, nigdy nie jest wrodzony. Ale wrodzone jest skazanie na egzystencję z nim - zaczął mówić, podając im te luksusowanie dania - To tylko odbicie prawdziwego zycia. To piękno i dobro, jakie reprezentujesz swoim talentem, zwodzi cię tylko i wyłącznie na zła drogę

-Za mało w siebie wierzysz! Musisz docenić to co potrafisz! - kontunuowała kobieta, chwytając sztućce

-Im wybitniejszy posiłek, tym bardziej skażony jesteś - mówił coś takiego, jakby to był dobry żart - Im bardziej im smakuje, tym bardziej twoje życie opiera się na fałszu. Smacznego!

Wszyscy zaczęli próbować mięsa, nie omijając przy tym dodatków. Rozpoczęła się fala komplementów i własnych zdań, na temat tego co właśnie przeżuwają.

Staliśmy z Osamu, przy końcu stołu, a on dokładnie tłumaczył jak to danie zostało wykonane.

Nikt nie ośmielił się nawet spytać, kim ja do cholery jestem.

Gdy wszyscy już wyszli, wróciłem z Osamu do jego domu. Moi rodzice, byli zachwyceni jego powrotem i tym że spędzamy razem tak dużo czasu.

Gdy weszliśmy do sypialni, była już prawie czwarta. Dazai rzucił sie na łóżko, nie przebierając się przedtem w piżamę.

-Ściągnij ubrania, są brudne - zwróciłem mu uwage

-Jestem zmęczoooony! Odpuść mi ten jeden, jedyny raz!

Przewróciłem oczami i położyłem się obok niego, zdejmując jedynie spodnie.

-Nie uważasz że to wszystko jest dziwne?

-Co takiego? - nie rozumiałem o co dokładnie mnie pytał

-Moja dusza, zgubiła się w tym wszystkim. Próbowałem tylko żyć i przetrwać - mówił, gapiąc się w sufit - Ale teraz dalej to kontynuuje, mimo że wiem że to złe

-Nie będę cię pouczał - wtuliłem się w jego klatkę piersiową - Nikt nie będzie cię pouczał

***
SKONCZYLEM JUZ PISAC CALY FANFIK. POSTARAM SIE JAK NAJSZYBCIEJ WAM GO WSTAWIC!
Zwróćcie proszę uwagę na wypowiedzi Dazaia, ponieważ w przyszłych rozdziałach, będzie to ważne!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top