11.
Nocowaliśmy u Osamu. Dalej nie powiedziałem mu gdzie mieszkam.
Rano, próbowałem wrócić do rozmowy z wczoraj.
-Wyjdź - rozkazał
-Dlaczego? Wczoraj dużo rozmawialiśmy, powiedziałeś mi nawet o----
-Wyjdź stąd do cholery! - krzyczał wypychając mnie z pokoju
-Dlaczego znowu jesteś taki?! - zamknął drzwi od sypialni - Wczoraj byłem dla ciebie kimś ważnym, a teraz?!
-Kimś ważnym?! Nie jesteś nikim takim! - krzyczał uderzając w drzwi, po drugiej stronie
Oparłem się o nie i poczułem jak on robi to samo. Powoli moje ciało zleciało w dół a ja zaniosłem się łzami.
-Nie jestem już dla ciebie nikim ważnym? - pytałem opierając sie głową o drewniane drzwi, a w myślach miałem wszystkie spędzone razem chwilę
-Dlaczego sądzisz że kiedykolwiek byłeś?
Przełknąłem ślinę i wstałem, nie chcąc nawet oglądać się za siebie. Wybiegłem z tego mieszkania, i pokierowałem się w stronę własnego.
Skurywsyn.
W co on do cholery gra?
Od kilku dni, nie zjawiłem się w restauracji, rozważałem nawet powrót do rodzinnego miasta lub nawet do Tokyo.
Kiedy wieczorem, gdy obserowałem go jak pali beztrosko w oknie, zadzwonił mój telefon. A ja - widziałem dokładnie kto to.
-Dlaczego dzwonisz? - spytałem nie odwracając od niego wzroku
-Naprawdę przepraszam, nie powinnienem był mówić takich rzeczy - mówił a jego głos był coraz cichszy - Przyjedziesz?
Chociaż wiedziałem że nie powinnienem, od razu wyszedłem. Chciał mnie tylko, gdy był pod wpływem.
-Dlaczego zajęło ci to tak krótko? - spytał śmierdzący alkoholem brunet
-Byłem w okolicy - skłamałem - Porozmawiajmy o tym wszystkim, ja----
Przerwał mi, rzucając się na mnie. Całował mnie naprawdę namiętnie, prowadząc mnie do sypialni z której niecały tydzień temu mnie wyrzucił.
I moim kolejnym błędem, było zrobienie tego z nim.
***
Rano znowu był tym samym Osamu, którego poznałem, gdy tu przyjechałem.
-To był błąd - stwierdził ubierając się od razu po wstaniu z łóżka
-Dlaczego zadzwoniłeś?
-Byłem pijany - mówił zawiązując bandaże
-Osamu! Do cholery! - złapałem go mocno za ramiona - Przestań sobie ze mną pogrywać! Dlaczego ciągle ode mnie uciekasz, gdy tylko się do ciebie zbliżam?!
-Zranie cię, Nakahara. Tak jak zraniłem Chuuye
Przełknąłem głośno ślinę, powstrzymując łzy w oczach.
-Nie... - puściłem go - Zranisz mnie ponownie, jeśli nie zmienisz swojego nastawienia. Osamu, zaufaj mi
-Nie mogę, ja----
-Możesz, naprawdę możesz
Przytulił mnie mocno i zaczął wypłakiwać się w moich ramionach, w kółko przepraszając za wszystko co mi zrobił.
-Naprawdę chciałbym móc się postrzymać - mówił, nie przestając płakać
-O czym mówisz? - delikatnie głaskałem go po głowie
-Chciałbym umieć uwolnić się od tego uczucia, więcej do ciebie nie dzwonić
-Hej. Nie ma takiej potrzeby - odsunąłem się od niego, by spojrzeć mu w oczy - Nie chcę byś uwolnił się z tego uczucia
I miałem wrażenie, że wrócił Osamu którego znam, Osamu którego kocham. Ale nie sądziłem, że lista moich błędów może tak gwałtownie się wydłużyć.
***
Przygotowałem posiłek, wyjątkowo zrobiłem to ja.
-Co to takiego? - spytał siadajac do stołu w zamkniętym dzisiaj lokalu.
-Serwuje mięso w wegetariańskiej restauracji, łamie wiele zasad - śmiałem się podając do stołu talerz
-Nie jadłem mięsa od lat, musi być pyszne, inaczej zmarnujesz mój wyostrzony na punkcie mięsa zmysł smaku - żartował, chwytając sztućce
-Nie zawiodę
-Jakie to zwierzę? - pytał krojąc stek
-Zgadnij!
-Wyszedłem z wprawy... - mówił wkładając do ust kawałek
Mielił go przez chwilę, zanim wypluł na talerz.
-Nie. Chuuya. Nie
-Nie smakuje ci? Wiem że nie dorównam nigdy twoim umiejętnością, ale naprawdę sie starałem!
-Kto to? - wytarł usta o rękaw - Kto to jest?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top