14.
Patrzyłem się na niego zniesmaczony.
-Znowu to robisz, racja? - pytałem
-Nie masz prawa mnie oceniać, po tym co zrobiłeś w Kitayamie
-Nigdy bym cię nie oceniał
-Twoje spojrzenie mówi samo za siebie, Chuuya
Nasze oczy sie spotkały i chociaż było to wyjątkowe spojrzenie, nikt z nas nie myślał wtedy o niczym pozytywnym. Były przepełnione gniewem, smutkiem, tęsknotą i bólem.
-Zostawiłeś mnie, gdy ja to zrobiłem, a teraz robisz to samo? - mówiłem z wyrzutem - Jesteś hipokrytą, Dazai
-Nie rozumiesz, zupełnie nie rozumiesz
-Tak? W takim razie mi to wytłumacz! - wstałem i podszedłem do niego - Co ty tak właściwie robisz? Czego chcesz?
-Chciałbym się zmienić, naprawdę ja---
-Nie kłam, nigdy naprawde nie chciałeś się zmienić. Odpowiada ci to? - złapałem go za brode, zmuszajac by na mnie spojrzał - Odpowiada ci zabijanie?
-Puść mnie! - odepchnął moją dłoń - Nie masz prawa tak mówić, niesiesz w tej chwili ze mną ten sam krzyż!
-Nie, Dazai. Mylisz się - patrzyłem jak do mnie wstaje - Mi nie sprawiło to chorej satysfakcji, jaką sprawia tobie
Próbował odejść, wyjść z pokoju.
-Znowu uciekniesz? Który to już raz?! Naprawdę nie umiesz stanąć z tym, twarzą w twarz?
-Nie mów tak! - krzyknął, zatrzymując się
-To jak? Jak do cholery jest?
-Ja naprawdę próbowałem, cały ten cholerny czas próbowałem to zrobić, dla ciebie!
-Nie sądzisz że powinnieneś, zrobić to sam dla siebie?!
-Nie wiesz ile razy próbowałem! Nic nie wiesz! Przestań mówić o tym tak, jakbyś miał pojęcie co przeżywam! - krzyczał, popychajac mnie coraz bliżej w stronę ściany, aż w końcu się o nią oparłem - Nic nie wiesz, Nakahara...
-Zabiłem człowieka - zacząłem pewnie - Zrobiłem to ze swoich egoistycznych pobudek, myślałem że odbierając mu życie, zatrzymam swoje
-Nie, nie rozumiesz. To jest jak narkotyk, zawsze do tego wrócę - oparł się głową o moje ramie
-Gdy raz to zrobisz, kolejny raz już nie bedzie miał znaczenia - wziąłem głęboki wdech - Ale tylko MY tak sądzimy, osoby które nigdy tego nie dokonały, nie zrozumieją. Niesiemy razem ten krzyż, Osamu. To nasze przekleństwo.
Wtedy, rozpłakał się w moich ramionach, ale to nie był pierwszy raz.
-Naprawdę przepraszam że cie do tego zmusiałem. Wplątałem cie w ten wir i ja----
-Nie, Osamu. Nie. To nie był pierwszy raz. Nie pierwszy raz kogoś zabiłem
[Przed dołączeniem Osamu, rozpoczęcie szkoły]
Wszystko było dla mnie nowe. Nie znałem tu nikogo, z wyjątkiem Shirase, z którym przyjaźniliśmy się od dzieciństwa.
Nie ciągnęło mnie do poznawania nowych osób, to raczej oni podchodzili do mnie. W moich oczach, wszyscy byli tacy sami - fałszywi, nieznośnie głośni i zbyt entuzjastyczni. Uśmiechałem się, udając że jakkolwiek interesuje mnie co do mnie mówią. Gdy jedna z dziewczyn z klasy, dręczyła Shirase, prosząc o jego numer, ja postanowiłem pójść do automatu.
Byliśmy już po ceremoni rozpoczęcia, chciałem szybko wrócić do domu.
Usiadłem na ławce, pijąc jakiś gazowany napój. Miałem nadzieję, że nikt już nie będzie zawracał mi dziś głowy.
-To naturalny kolor włosów? - spytał chłopak, dosiadający się do mnie
-Ah... tak - odpowiedziałem nawet na niego nie patrząc
-Moje są farbowane, naprawdę chciałbym mieć takie naturalnie - mówił, radosnym głosem
Spojrzałem na niego. Również miał rudy kolor włosów, jednak ciemniejszy odcień, z czerwonymi refleksami.
-Nie lubię go, to dziwne być japończykiem z takimi włosami - mówiłem od niechcenia
-Masz nieprzeciętną urodę, jesteś naprawdę piękny!
-Piękny? Piękne są jedynie kobiety, mężczyzna może być przystojny - usiłowałem go spławić
-Tak sądzisz? - udawał zamyślonego - Mimo wszystko, sądze że jesteś piękny
Nawet nie myślałem by mu podziękować. Nie uznawałem tego za jakikolwiek komplement.
Chciałem wstać i odejść, licząc że niedługo zaznam spokoju.
Ale coś przykuło moją uwagę.
-Jeździsz na desce? - spytałem widzac owy przedmiot obok ławki
-Tak! Uwielbiam to! Przyjechałem na niej dzisiaj
-Byłeś na rozpoczęciu? Nigdzie cię nie widziałem - mówiłem zaintrygowany
-Tak sie składa, że... nie! Ale będę chodził do tej szkoły! Spóźniłem sie... gdy dotarłem, było już po wszystkim!
-Dałeś pewnie słabe pierwsze wrażenie na wychowawcy - śmiałem się mówiąc to
-Prawdopodobnie! - on również sie zaśmiał - Nigdy nie należałem do tych punktualnych
Bawiło mnie jego roztargnienie, w tak ważnym dniu.
-Tachihara! - krzyknął ktoś z oddali - Czekamy!
-Muszę lecieć! - oznajmił, szybko wstając - Miło było cię poznać!
Zarzucił na plecy, plecak, pełen dodatków.
-Masz wiele przypinek, po co tak właściwie ci dzisiaj plecak? To dopiero rozpoczęcie
-Spójrz! Tylko nikomu nie mów! - rozsunął torbę, pokazując mi farby w sprayu, prawdopodobnie do graffiti
-Jesteś naprawdę nietypowy - skomentowałem
-Co do przypinek, zbieram je! - pochwalił się teraz swoją kolekcją
Jedna z nich, szczególnie przykuła moją uwagę.
-Ty... - chciałem sie o nią spytać
-Tachihara! Ruszaj sie! - krzyczał ktoś z kilkuosobowej grupy, czekajacej z deskami w ręku
-Idę! - odkrzyknął - Do zobaczenia, piękny rudowłosy!
-Hej! Nie nazywaj mnie tak! - mówiłem, gdy odjeżdżał
Mhm, Tachihara.
Był na pewno unikatowy.
Jedna z jego przypinek, to flaga. Podziwiałem go za obnoszenie się ze swoja orientacją w ten sposob.
Chwile później, wróciłem do Shirase i razem poszliśmy do domu.
****
Pierwszy dzień, był straszny zamęt. Nie pamiętałem większości imion, a słysząc je, gdy nauczyciel sprawdzał listę obecności, miałem wrażenie ze nikogo nawet nie kojarzę. A jednak...
-Tachihara Michizou
Oh, czyli trafiliśmy razem do klasy.
-Tachihara Michizou - powtórzył nauczyciel
Skomentował coś pod nosem, na temat nieobecności w pierwszy dzień szkoły i leciał dalej z listą.
Nagle, owy nieobecny, wparował do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie! - krzyczał wchodząc do sali
-Tachihara, zostaniesz dzisiaj po lekcjach
Usiadł na samym końcu, dosiadając się do jakiejś dziewczyny i zaczął narzekać, że to nie jego wina, że się spóźnił, mimo że była całkowicie jego...
Siedzieliśmy w równoległych ławkach. Przyłapał mnie na gapieniu się na niego i radośnie do mnie pomachał.
Zadzwonił dzwonek, po przerwie momentalnie do mnie podbiegł.
-Cześć! Nie uwierzysz co się stało jak tu jechałem! - zaczął opowiadać swoją podróż do szkoły, a ja skupiony, go słuchałem
Shirase poszedł na stołówkę, z nowo poznaną dziewczyną, a ja zostałem w sali z Tachiharą.
-Właśnie, jak się nazywasz? Ja jestem Tachihara! - mówił, tak jakby nie był świadomy ze doskonale to już wiem
-Chuuya Nakahara
-Moge mowic do ciebie Chuuya? - spytał
-Śmiało
Od tamtej pory, zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Czasem wychodziliśmy w trójkę z Shirase, a czasami szliśmy gdzieś sami. Tachihara miał naprawdę wielu znajomych, co było dla mnie niesamowite. Był kontaktowy i z każdym potrafił się dogadać. Jego osobowość, była niesamowicie energiczna, nie dawał nikomu szansy na bycie przy nim przygnębionym.
Wydawało sie, że był otwarty i niczego przed nikim nie ukrywał, co było definitywnie przeciwieństwem mnie.
Ale ta jego radosna i słoneczna strona, nie była do końca prawdziwa.
****
Mam mega mieszane uczucia co do tego wątku, z jednej strony naprawdę mi się podoba i ma duże znaczenie w fabule a z drugiej mam wrażenie że jest niepotrzebny i lepiej bez niego😭😭😭
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top