Mutagen jest aż zbyt niebezpieczny
Carmen
Kiedy myślę o głupich planach zwykle przed oczami mam rodzeństwo. Jednak teraz kiedy ta dwójka powiedziała mi plan zmieniłam zdanie. Oni mają najgłupsze plany. Ich plan polega na tym że dorwiemy się do ich ciężarówki, ogłuszymy strażników i wjedziemy do środka budynku. I to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to że któreś z nas ma się przebrać za strażnika i wejść do hali gdzie będzie się przeprowadzało próbę. Może to zadziałać ale ma tam być Stowarzyszenie Wyższych a jestem pewna że mają kogoś kto wyczuwa kłamstwa. Poza tym Wataha, może moja matka i matka kota. Janet Hrez też może być możliwa skoro ponoć z nimi współpracuje. Eh. Ta cała sprawa już mnie męczy ale nie mam wyboru. Jeżeli chcę uratować Tygress i zobaczyć jak działa mutagen to muszę
Poza tym dowiedzieliśmy się że jest tam jakaś impreza dla wybranych. Być może się na nią zaciągniemy ale akurat jesteśmy przed jednym z magazynów Watahy. Ciężarówka ma wieźć rzeczy dla Watahy o których nie wiemy. Może to broń, może sam mutagen ale już się zebrali i zaczęli jechać. Julia powiedziała że nikogo nie ma i szybko wskoczyliśmy na pakę, gdzie szybko znokautowaliśmy dwóch strażników. Przebraliśmy się w ich łachy i oboje podskoczyliśmy kiedy zobaczyliśmy co tak naprawdę wiezie.
Carmen: Nuform. I to pełno. Czyli to prawda.
Vincent: Hrez ma pewnie w tym nie mały interes.
Carmen: To na pewno ale chwila - przyłożyłam czujnik do szklanych pojemników - Player. Jak bardzo jest to toksyczne?
Player: Chwila... o rany. Toksyczność większa niż ta z Czarnobylu.
Vincent: I my przy tym stoimy?! Nie chcę zmutować!
Player: Spokojnie. W tych szklanych pojemnikach jest bezpieczne ale nawet zmieniane w czystą energie jest silnie promieniotwórcze. Samo światło może być szkodliwe dla zdrowia.
Carmen: Czyli ludzie mają dosłownie mini reaktor atomowy w domu... musimy to rozgłośnić. Player. Kiedy tylko dam ci znać masz puścić tą informacje w świat. Teraz nie możemy żeby nie było podejrzeń.
Player: Tak zrobię. Powodzenia.
Przez następne kilka minut siedzieliśmy cicho grając w kamień papier nożyce kto pójdzie jako strażnik a kto wentylacjami żeby rozejrzeć się za próbą. Udało mi się wygrać i nie muszę tam iść choć nie wiem co jest gorszę. Jednak nim to zrobimy mamy się udać na ogólny rekonesans imprezy. Mam nadzieje że przynajmniej nas nie złapią. Po około dziesięciu minutach w końcu dojechaliśmy. Nasze przebrania zadziałały i nas puścili po czym się rozdzieliliśmy. Ustaliliśmy z kotem hasło gdyby coś się spierniczyło i poszliśmy w swoich kierunkach. Ja w tym czasie zmieniłam strój na czerwoną sukienkę i rozpuszczone włosy.
Nie wiem gdzie on poszedł ale na pewno ja trafiłam na tą imprezę. Jest ona w dużym kasynie. Wielu ludzi nawet poznaje. Niektórzy z nich to wypływowi politycy cze bogacze. Nie wiem co tu robią... ba jestem pewna że oni nie wiedzą że jest to impreza Watahy i są tu by oni mogli ich szantażować. Albo współpracują z Watahą dla zysku. To jest najbardziej możliwe. Zaczęłam się rozglądać ale nie widziałam nic podejrzanego. Po prostu zabawy bogaczy.
Julia: Carmen. Widzisz ten stół do ruletki?
Carmen: No.
Julia: Są tam bliźniacy. Rudzi. Są to najlepszy hakerzy i asasyni Watahy. Jeżeli ktoś ma wiedzieć więcej o całej sytuacji to oni ale musisz iść z nimi na okrętkę.
Carmen: Da się zrobić.
Julia: Przesyłam ci pieniądze byś mogła obstawiać.
Przytakłam i poszłam kupić żetony. Po tym wolnym krokiem by nie być podejrzaną dostałam się do stołu z ruletką. Ci bliźniacy są bardzo chudzi i nie wyglądają na asasynów a bardziej hakerów. Mimo że rudzi to kompletnie nie wyglądają jak Ivy i Zack. Dziewczyna ma pomalowaną górną wargę na czarno, lekkie piegi i fioletowe oczy. Krótkie włosy zaczesane do tyłu komponują się z pomarańczową elegancką sukienką w kratkę ale niekoniecznie z glanami, które jestem w stanie zobaczyć. Chłopak to jakby jej przeciwieństwo. Ma kitkę, pomalowane niebieskie oczy i mocno czerwoną szminkę na ustach. Ma garnitur ale połączony ze spódniczka... Z tego co pamiętam to takie coś istnieje w tym Nomaracie. On również ma glany.
Izabela: Mamy chyba nowego gościa. Jestem Izabela a to Winston. A ty kto?
Julia: Staraj się żeby cię polubili. Ponoć dziewczyna jest łatwa.
Carmen: W sensie?
Julia: Podrywaj ją.
Carmen: Mówcie mi Ella a nazwisko to może być po tobie.
Winston pił wtedy coś gdy to powiedziałam ale wtedy dosłownie wypluł to do szklanki i sobie z powrotem. Izabela popatrzyła się na mnie w lekkim szoku a w słuchawce usłyszałam plaśnięcie w twarz Juli.
Izabela: Hmm, niezła jesteś ale może nie przy pierwszym drinku. Trzeba się bardziej postarać by zaciągnąć mnie do łóżka.
Winston: Czytaj dwie szklanki Whisky i czekolada.
Izabela: Mówi to facet, który pomylił kokainę z mąką. Ludzie byli bardziej zjarani niż ten gość który połknął woreczek z dwustoma gramami mefedronu.
Winston: Przypomnieć ci kto go rozciął chcąc to uratować?
Izabela: Tak ale to ty chciałeś dać mąkę temu dilerowi żeby się nie zorientował.
Carmen: Przepraszam - spojrzeli się na mnie - Może zagramy?
Izabela: A pewnie - podałam jej szklankę z alkoholem i czekoladę - Starasz się, To lubię.
Winston: Jeszcze jedna i zrobi wszystko co chcesz - kopnęła go chyba - Ty szmato.
Julia: Jak można było pomylić mąkę z narkotykiem?
Carmen: Nie mam kurwa pojęcia.
Winston: To może grajmy.
Przytaknęłam i obstawiłam swoje. Patrzyłam na ruchy bliźniaków. Są bardzo podobni w tym co robią aczkolwiek Izabela jest bardziej pewna siebie a Winston mniej ale obstawia z rozumem przez co wygrał.
Izabela: To... co robisz na tej imprezie kochana? Kim jesteś?
Carmen: Reprezentuje V.I.L.E.
Winston: V.I.L.E? Nie spodziewałem się takiej osobistości.
Izabela: Myślałam że mają tam same brzydalki ale jednak się myliłam. Jesteś niczego sobie.
Carmen w myślach: Musze myśleć jak kot - normalnie - Nie spodziewałam się że Wataha ma takie gorące sztuki.
Izabela: Mhm. Zaczynasz mi się coraz bardziej podobać - znowu obstawiliśmy - A powiedz mi Ello dlaczego nagle V.I.L.E wysłało reprezentanta?
Carmen: Lubimy nie mieć zbyt dużej kosy. Wataha się umacnia więc dlaczego nie... Poza tym nuform...
Izabela: Ah tak. Nuform. Dobre źródło energii ale zabójcze. Janet nieźle sobie to wszystko przemyślała.
Carmen: Janet? Jest po naszej stronie?
Winston: Nie wiedziałaś... no w sumie się nie dziwie. Nieźle się z tym kryje ale im dłużej pozostanie w ukryciu tym gorzej. Ludzie w końcu zaczną coś podejrzewać a wtedy bum. Cały nuform który do nas idzie zostanie zniszczony. Powinna od razu przejść na nielegal.
Carmen: A jest tu?
Izabela: Oczywiście że tak. To impreza dla największych szych.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć wtedy usłyszałam jakiś głośne kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam coś przerażającego. Duży na prawie dwa i pół metra stwór zakuty w jakby technologiczną, czarną zbroje. Widać w nim skrawki skóry ale rzadko. Najbardziej odkryte ma usta ale nawet tam widać skrawki metalu. Przeszedł obok nas jakby nigdy nic po czym wszedł do windy.
Carmen: Kto to był?
Izabela: V.I.L.E jest takie zacofane. Nowy projekt matki chrzestnej mafii. Projekt Smasher. Ma być niezniszczalnym cyborgiem z masą broni. Wysyłają go tylko do najbrudniejszej roboty. Skuteczność to chyba sto procent.
Winston: Ta. Brutalny jak cholera. Ponoć jednemu gościowi zmiażdżył głowę jedną ręką.
Vincent: Zaraz zacznie się próba. Musisz iść.
Carmen: Idę - normalnie - Cóż. Muszę się tu i teraz pożegnać. Ważne sprawy.
Winston: Idź idź. Cholera wygrała wszystko...
Izabela: Przyjdź jeszcze a tym razem ja coś ci postawie.
Mrugnęłam do niej po czym poszłam do kantorka by się przebrać w swój kostium i wejść do wentylacji. Idąc nią na miejsce zastanawiałam się jakim cudem ta blacha może mnie unieść skoro jest taka lekka... Cóż. Magia kina. Działa nawet w realu. Ahhh! Cholerny balonowy chłopiec. Nawet tutaj. Nie ważne. Poszłam dalej i raz zjechałam szybem w dół aż dotarłam do końca. Poszłam przodem aż natrafiłam na kratkę gdzie widać było że chyba przygotowują się do próby. Co dziwne. Nigdzie nie widzę Tygress. Jest tam tylko przykuta jakaś kobieta, która nawet już nie walczy. Jest Samsher, Wielu członków Watahy i chyba Stowarzyszenia, Vincent jako strażnik, Janet tak jak myślałam i wydaje mi się że Costa.
Koło metra dziewięćdziesiąt facet z ciemną skórą, masą blizn, ciemnymi w kitkę włosy i tatuażami na ciele. Ma na sobie jakby żołnierskie łachy, które są przerobione na takie bardziej nowoczesne. Nigdzie jednak nie widzę mojej matki. Hrez w garniturze za to podeszła do Costy i wzięła jakiś przełącznik, który podała jakiemuś mężczyźnie na wózku inwalidzkim. Ten wygląda na dosyć starego. Ma gęstą białą brodę i bardzo rzadkie włosy. Biała skóra i okulary laboratoryjne kontrastują z fartuchem jaki ma.
Hrez: Doktorze Mendele, jestem tym razem pewna że sekwencjonowanie DNA wypadło dobrze.
Dr: Och też mi się tak wydaje aczkolwiek powiedziała pani że to nie da świadomości.
Hrez: Owszem. Nie da. Zobaczy pan skutki. Możemy zaczynać.
Costa: A jeżeli coś pójdzie nie tak?
Hrez: Jestem matką chrzestną najpotężniejszej mafii na ziemi. Wszystko pójdzie dobrze.
Zaraz. Ona jest ich matką chrzestną? Ale w takim razie co się stało z moją matką? To kolejna zagadka, którą będę musiała rozwiązać ale teraz zaczyna się próba. Dr nacisnął coś na tym przełączniku przez co naczynie nad kobietą napełniło się mutagenem, który tym razem był praktycznie cały niebieski. Kobieta, błagały i płakała ale oni sobie nic z tego nie robili.
Dr nacisnął ostatni guzik i naczynie się otworzyło oblewając kobietę substancją. Jej krzykom nie było końca ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to co z niej powstało. Na moich oczach kobieta zaczęła mutować. Dosłownie słyszałam jak jej kości się łamią. Na jej grzbiecie pojawiła się płetwa grzbietowa, ciało pokryło się łuskami i urosło. Twarz się wydłużyła w bardzo charakterystyczny kształt. Zniknęły włosy, oczy się zmniejszyły a nos zredukował się do dwóch dziur. Ręce i nogi pogrubiły się i pojawiły pazury tak jak powstał ogon. W ten sposób z kobiety powstał humanoidalny nieświadomy rekin mutant. Prawie krzykłam gdy to zobaczyłam ale powstrzymałam się.
Costa: Co jest? Nie jest świadoma.
Hrez: Bo nie miała być. Chodziło mi tylko o dopasowanie mutacji do gatunku. I najwyraźniej się udało.
Costa: Co my z nią zrobimy? Jest bezużyteczna.
Hrez: Smasher. Zabij.
Cyborg bez żadnego zawahania podszedł do rekina, chwycił ją za szyje i unieruchomił gdy chciała się bronić. W sekundę rozerwał ją na pół opryskując pomieszczenie krwią a zwłoki wyrzucił. Ludzie zaczęli sprzątać a ja zrobiłam mały hałas uderzając ręką o wentylacje. Nikt oprócz Smashera tego nie usłyszał więc nic się nie stało. Spojrzałam się na Vincenta, który kazał mi już stamtąd wyjść i spotkać się gdzieś gdzie będzie bezpiecznie.
Ostrożnie wyczołgałam się z tuneli, założyłam suknie i wyszłam z hotelu. Weszłam do samochodu a po chwili Vincent, który był równie przerażony tym co widział jak ja. Ma na sobie nawet krew.
Carmen: To... nie wiem co powiedzieć.
Vincent: Czym było to metalowe coś? Wcześniej tego nie było.
Carmen: Jakiś ich zawodnik do zadań specjalnych. Nazywa się Samsher. Jeżeli on potrafi robić takie rzeczy to musimy zrobić wszystko by się od niego trzymać z daleka.
Vincent: Jestem za... ale pozostaje jeszcze jedna kwestia.
Carmen: Hrez, to z nią walczymy... musimy znać jej słabe punkty by ją pokonać.
Vincent: To dobrze bo znam kogoś kto jest w stanie nam je dać.
Carmen: Kto?
Vincent: Ktoś z V.I.L.E. Tylko musiałbym tam się jakoś dyskretnie dostać.
Carmen: Jestem w stanie cię tam wprowadzić tylko daj czas bym obmyśliła plan. Teraz jestem zbyt roztrzęsiona nawet na rozmowę o tym.
Vincent: Też. Pogadamy może jutro albo lepiej pojutrze o tym.
Carmen: Jestem za.
Podaliśmy sobie rękę i przy okazji dałam mu całusa w policzek przez co się uśmiechnął i wyszedł. W tym czasie zaczęłam już jechać do hotelu by odpocząć gdy nagle zadzwoniła Julia.
Carmen: Słuchaj. Nie jestem w stanie dzisiaj o tym gadać co się dzisiaj stało. Jutro ok?
Julia: Pomocy!
Carmen: Julia? Julia!
Tygress: Jeśli ją chcesz żywą to bądź jutro w nocy w dokach. Nie mów o tym nikomu.
Tygress porwała Julie. Pewnie że nie mogłam mieć chwili spokoju ale skoro ona nie została zmutowana to może być jej szansa na odkupienie...Chciałam jej pomóc a tak mi się odwdzięcza. Cholera. Jak chce to tak będzie. Od teraz niech liczy tylko na siebie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top