Rozdział 2
"Szkoła bardzo się zmieniła. Zawsze w swoim świecie, rozmawiając z innymi tylko wtedy, gdy jest to potrzebne. Ich oceny były takie same jak zawsze, Dipper jeden z najlepszych, a Mabel była solidną uczennicą na trójkę. Czasami nawet dostawała ocenę cztery minus, dzięki bratu, który pomagał jej w nauce."
Na razie nikt nie odzywał się wpatrując w ekran. Ford cieszył się, że wszystko to co zaszło nie wpłynęło również na ich oceny jednak nie podobało mu się to jak ograniczyli swoje kontakty z rówieśnikami. W ich wieku było to więcej niż tylko potrzebne, a on sam z własnego doświadczenia wiedział, że jeśli nie będą próbowali się socjalizować to nie wyjdzie im to na dobre. Przynajmniej mieli siebie za co był wdzięczny. Gdyby tylko Mabel wróciła do domu, a Dipper zostałby tu czułby się zdecydowanie o wiele bardziej winny. Zabrałby dziewczynce jej jedyne oparcie, nawet nie chciał do końca o tym myśleć. Przypominało mu również nieco jego i Stana tylko z lepszą komunikacją oraz brakiem faworyzmu podczas wychowywania. To było dobre.
"Ich koledzy z klasy w końcu przyzwyczaili się do zmiany ich zachowania. Na początku byli zdezorientowani. Mabel była naprawdę towarzyska, zawsze ze wszystkimi rozmawiała, nie było nikogo, z kim by się nie przyjaźniła. Teraz spędzała czas tylko z bratem. Efekt nie był aż tak zabawny, ale bliźniacy mogli z tym żyć.
Dipper w niczym nie przypominał swojej siostry. Zawsze był sam; jego jedynym przyjacielem zawsze był jego bliźniak. Niektórzy uważali, że to smutne, inni nawet nazwaliby to dziwnym. Nie przeszkadzało mu to, podobało mu się to, jak było, że jego jedyny przyjaciel nigdy go nie zostawił. Lubił też przebywać sam w jakimś zakątku szkoły i zajmować się tym, co przychodziło mu na myśl."
— Teraz masz nas — Odezwała się Wendy z uśmiechem na ustach. — Oni zawsze będziesz mile widziany w Gravity Falls. Nie zapominaj o tym, okej? Ty też młoda — Poczochrała Mabel po włosach.
— Właśnie nawet się nie waż — Wtrącił się Soos wskazując na niego palcem by po chwili go opuścić.
Wszyscy myśleli podobnie jednak postanowili nie wtrącać już swoich trzech groszy do wypowiedzi, mimo iż była ona krótka i stwierdzała tylko fakty była idealna do sytuacji. A bliźniaki naprawdę doceniali to, że kłopotami się pocieszaniem ich nawet jeśli jeszcze nic z tego się nie wydarzyło.
"To zachowanie uczyniło go kimś w rodzaju, jak go nazywały inne dzieci, kujonem, idealną ofiarą prześladowców. To był taki banał, że prawie zabawny. Gdziekolwiek się pojawił, obrzucano go głupimi wyzwiskami, na zajęciach słychać było drwiące z niego szepty. Było to coś, co znał od przedszkola; nie było to dla niego nic dziwnego."
Stanley zmrużył oczy widząc wizualizację słów narratora, a końcówka wypowiedzi dźwięczał mu w uszach, tak samo z resztą jak każdemu innemu w pomieszczeniu. Wiedział, że jego siostrzeniec był za miły żeby komuś oddać, kreatywności do wymyślania wyzwisk również nie posiadał. Mógłby trochę bardziej go poduczyć gdyby miał więcej czasu na takie rzeczy jednak, że jak tylko się stąd wydostaną nie zobaczy już więcej dzieciaków przez fakt, że wyjeżdżają nie pomagał.
Candy za to wpatrywała się w ekran wyraźnie czując jak zaczyna się z lekko utożsamiać z słowami. Nigdy nie była zbytnio lubiana w szkole, była uważana za kujonkę, kogoś nie wartego uwagi tych fajnych. Jednak za każdym razem gdy popełniła chociaż jedną pomyłkę każdy się z niej śmiał jakby była gorsza. Dopiero, kiedy poznała Grende dowiedziała się jak to jest mieć najprawdziwszą przyjaciółkę. A gdy spotkała Mabel była w raju na ziemi. Wreszcie zaczynała mieć wokół siebie ludzi którym naprawdę na niej zależało. Tutaj jednak wyglądało na to, że nie będzie to miało tak wesołego zakończenia. Przynajmniej nie pokazane były żadne sygnały o tym żeby takie było. Wtuliła się bardziej w bok Wendy będącej za nią nie odrywając wzroku od ekranu.
"Ale gdy tylko to traktowanie dotknęło także jego siostrę, nie mógł tylko patrzeć. Nieraz rodzice musieli przyjechać i odebrać je ze szkoły, ponieważ bliźniacy wdali się w bójkę."
— Ha! Czyli jednak coś zostało w tej twojej pustej łepetynie! — Stan krzyknął do siostrzeńca, a Dipper zarumienił się słysząc tą uwagę.
— Ej! — Niewiedział co innego odpowiedzieć jednak na ratunek przyszedł mu Ford gdzie tym razem to on położył rękę na ramieniu brata dając mu sygnał, że to jednak nie czas na tego typu żarty. Ten z ociąganiem, ale jednak usiadł na miejscu.
"W Piemoncie byli najszczęśliwsi, gdy mogli być razem sami. Nic już nie wydawało się właściwe. To było tak, jakby coś stracili. Myśli Dippera skupiały się na wszystkich tajemnicach tego miasta. Mabel ma na sumieniu wszystkich ludzi, których zostawili. Candy, Grenda, Wendy, Soos, zrzędliwi Stan i Ford, tęskniła nawet za Pacificą i Gideonem. Stracili drugą rodzinę."
Przyjaciółki dziewczyny pochwyciły ją do mocnego uścisku, a potem również przygniotły swoimi ramionami szatyna, który próbował się opierać ich sile jednak nie dał rady.
— Nie bój czapy, będziemy czekać — obiecała Grenda.
— Tak! — Potwierdziła Candy.
— Wracajcie, kiedy tylko zechcecie — Soos znowu dał znak życia.
"Kiedy któreś z nich myślało o tym zbyt długo, gardło im się zaciskało, a oczy paliły od niewylanych łez. Głęboko w nich pojawiło się uczucie, którego żadne z nich nie potrafiło opisać.
Za każdym razem, gdy któreś z nich czuło się w ten sposób, wiedziało, że musi wrócić. Musieli zapytać rodziców, przekonać ich, żeby pozwolili im wyjechać drugi raz. Po tym, jak minął ten rok, było oczywiste, że nie będzie to łatwe zadanie.
Spędzają tygodnie, miesiące, przygotowując się do znalezienia najlepszego możliwego sposobu podejścia do tego tematu. Myśleli, żeby od czasu do czasu wspomnieć, jak wspaniałe są Gravity Falls, aby przekonać dorosłych, że małe miasteczko w Oregonie jest bezpiecznym miejscem. Nie ma nic, od czego można by trzymać dzieci z daleka. Nic, co mogłoby narazić kogoś na niebezpieczeństwo."
— Strategiczne podejście, podoba mi się. Tylko, że te zrzędy od razu by się połapały — Stan zmrużył oczy i wykrzywił usta , a jego mimika sprawiła, że Wendy zaśmiała się pod nosem trącając ramieniem Dippera, który zrobił to samo.
— Moim zdaniem jest to może i długotrwałe, ale zdecydowanie będzie bardziej skuteczne niż zapytanie znikąd — Ford odrzucił na bok słowa swojego brata zwracając się bezpośrednio do bliźniaków. — Musielibyście tylko pamiętać żeby nie wyglądało to jakbyście planowali wpleść temat w rozmowę od samego początku. I może nie samo to jak fajnie tu było, a może przywołalibyście nieco bezpieczniejszych wspomnień — Zaproponował, a Dipper od razu kiwnął głową postanawiając wziąć sobie radę do serca.
"Innym pomysłem było zrobienie całej prezentacji, wyjaśniającej faktami, że nie ma się czym martwić. Ten plan został wyrzucony przez okno w chwili, gdy zdali sobie sprawę, jak łatwo ich rodzicom byłoby znaleźć jakikolwiek artykuł prasowy na temat dziwnych wydarzeń w małym miasteczku. Mabel wspomniała też, że to był głupi pomysł."
— Tak... Prezentacja nie jawi się jako najlepsza opcja. Ja bym to robiła w ostateczności — Wendy zawiesiła się nieco tylko po to żeby po momencie sprzedać światu nieco swojej mądrości.
" — Chcemy ponownie odwiedzić Grunkla Stana podczas tej letniej przerwy — Najlepszym rozwiązaniem było po prostu powiedzenie, czego chcą. Po całym tygodniu zachowywania się najlepiej jak to możliwe, stosowania się do wszystkiego, czego żądali od nich rodzice; Dipper pomagał Mabel w nauce do testu, na który dostała B, sprzątaniu domu i przygotowywaniu każdego posiłku. To musiało się udać. Bliźniacy byli na tyle sprytni, że upewniali się, że ich rodzice byli w dobrym nastroju, gdy się do nich zbliżali."
— Mimo wszystko polecałabym nieco dłuższą fazę planu — wymamrotał pod nosem Ford tak, że praktycznie nikt nie mógł go usłyszeć. Nie mógł jednak powiedzieć czy zadziałałoby to w stu procentach. Przecież nie widział reszty swojej rodziny od wieków. Skąd miał niby wiedzieć, że posiadanie dzieci może ich nie zmieniło?
"— Skąd to się bierze tak nagle? — Zapytała ich matka. Mąż i żona siedzieli na sofie z rękami przerzuconymi przez plecy, a obie stopy wygodnie spoczywali na małym brązowym stoliku kawowym przed telewizorem. Trwał jeden z ich ulubionych programów. To był jakiś serial komediowy; bliźniacy nigdy tego nie oglądali.
"— Latem nie ma tu nic do roboty. A chcielibyśmy wszystkich odwiedzić."
— Nie wiem — Jej twarz zmieniła się ze zrelaksowanego uśmiechu w zamyślony grymas."
Na twarzach wszystkich pojawił się grymas gdy jasne już dla nich stało się, że to nie wyjdzie. Jasne, chcieli by bliźniaki próbowały walczyć o swoje do samego końca jednak to zwyczajnie nie miało prawa się udać. Rodzice dzieciaków byli zwyczajnie zbyt zmartwieni by puścili swoje dzieci z powrotem w szpona, które spowodowały u nich koszmary oraz tak diametralne zmiany w zachowaniu. Troszczyli się, i Stan oraz Ford z sekundy na sekundę nabierali coraz mocniejszego przekonania, że może jednak było to bardziej uzasadnione niż chcieli przyznać.
"— Świetnie się tam bawiliśmy. Dowiedzieliśmy się wiele o mieście i jego historii. Poznaliśmy wielu przyjaciół, za którymi bardzo tęsknimy — Mabel starała się, aby dorośli zrozumieli. Jak na ironię, to ona mówiła o nauce.
— Jestem po stronie twojej matki — Ich ojciec usiadł prawidłowo, z ramionami skrzyżowanymi na piersi w geście autorytetu. — Wy dwoje zachowujecie się inaczej, odkąd wróciliście od dziadka.
— Tego właśnie chciałeś, prawda? — Był moment, w którym na twarzach każdego z nich można było dostrzec wyraźny obraz szoku."
— O cholera — Powiedział tylko Stan, a młodsza część grupy spojrzała tylko na niego zaskoczona tym wyrazem wpadającym w przestrzeń tak nagle. Dipper oraz Mabel zdążyli już się czasami nasłuchać tego jak ich wuj używał niekulturalnego słownictwa, zwłaszcza gdy przeglądali nagrania z kamer, jednak Candy i Grenda raczej miały to szczęście żeby dookoła nich byli bardziej przystosowani do dzieci dorośli. Soos gdyby mógł dosięgnąć kogokolwiek pewnie zakryłby tej osobie uszy, Ford za to spojrzał z mięsem w oczach na brata i uderzył go lekko pięścią w głowę. — Ej, a to za co?!
"Usta Dippera zacisnęły się w cienką linię, bojąc się, co jeszcze powie.
— O czym mówisz — Brwi ojca uniosły się w oczekiwaniu.
Było tak wiele rzeczy, które chciał powiedzieć. Żadna nie padła. Chłopiec stał tam, przed swoją rodziną, a w jego głowie nie pojawiała się żadna myśl i było to oczywiste.
— To na razie wystarczy. Porozmawiamy o tym innym razem. Idź do swojego pokoju."
— Oh man, naprawdę kiepsko poszło, co? — Wendy westchnęła przygotowując się na fakt, że na następne wakacje nie zobaczy swoich przyjaciół. I choć nie chciała tego przyznać sama przed sobą, na kolejne kilka następnych pewnie również. Zdarzyłby się cud gdyby w ogóle jeszcze do nich wrócili.
— Nie martwcie się dzieciaki, pogadam z nimi jakoś i ich przekonam — Obiecał Stan jednak każdy z obecnych wiedział, że były to puste obietnice bez pokrycia. Jeśli nie posłuchali własnych dzieci to jego tym bardziej nie. Zwłaszcza, że są przekonani, że to on odpowiadał za ich lęk.
"Bez słowa Dipper odwrócił się, wbiegł po schodach i w końcu wrócił do jedynego pokoju, który choć w najmniejszym stopniu przypominał mu dom. Minutę później Mabel znalazła brata leżącego twarzą w dół w łóżku. Po prostu usiadła obok niego i przeczesała palcami jego włosy. Końcówki zatrzymywały się od czasu do czasu na supełku. Dipper nie wiedział, skąd wzięła grzebień, skoro nie wstał, ale teraz jego siostra próbowała czesać jego włosy w coś innego niż ptasie gniazdo."
— Kobiece moce — Mabel powiedziała tylko, kiedy ten odwrócił się do niej z znakiem zapytania w oczach.
"— To niesprawiedliwe — Mruknął w poduszkę.
— Wiem — Poklepała go lekko po ramieniu, a on przesunął się, robiąc jej miejsce obok niego. Jego włosy były ledwie w połowie ułożone, kiedy odłożyła grzebień. — Ale co mamy zrobić? Nie sądzę, że po tym będą nas puszczać.
— Przepraszam.
— To nie twoja wina. To, co powiedziałeś, jest prawdą."
— Ale nie zmienia to faktu, że to powiedziałem — wymamrotał pod nosem, a jego siostra rzuciła się na niego przytulając go niespodziewanie do swojej piersi przez co pisnął zaskoczony. Może faktycznie było go o wiele łatwiej przestraszyć?
— Nawet tak nie mów — wyszeptała, a on poczuł jak staje mu się lżej na sercu.
"Nie odpowiedział, tylko wtulił twarz jeszcze głębiej w poduszkę.
— Kiedy się udusisz, zamienię twoją część pokoju w raj dla dziewcząt do spania — W tym momencie jego głowa wystrzeliła w górę.
— Nie odważyłabyś się — Dipper zmrużył oczy.
— Wiesz, że bym to zrobił —Odwróciła wzrok.
— Ty — wskazał oskarżycielsko palcem na swoją siostrę, — jesteś okropna.
Śmiali się. To właśnie takie chwile najbardziej przypominały im Gravity Falls."
Bliźniaki spojrzeli na siebie, a następnie na swoich przyjaciół uśmiechając się czuło, a wspomnienia z tegorocznych wakacji zalały ich pamięć w trybie natychmiastowym. Zdołali nawet zapomnieć o fakcie, że tak naprawdę właściwie zostali porwani by to zobaczyć, a następnie przetrzymywani. Skupili się bardziej na seansie, nie zmieniało to jednak faktu, że gdyby była taka potrzeba to zaatakowaliby bez nawet zawahania się.
"Leżeli tak przez chwilę, wpatrując się w sufit swojego pokoju. Zbyt wiele myśli pędzi milion mil na sekundę. Nie było mowy, żeby rodzice pozwolili im wrócić, zwłaszcza po tym, co powiedział Dipper. Musieli wymyślić inny plan.
— Znasz numer telefonu Chaty?"
— Tak jest! Młodzieńczy bunt! — Stan uniósł pięść do góry zadowolony z takiegiego obrotu spraw, kiedy jego brat zwyczajnie stracił już cierpliwość do upominania go i również po prostu szedł z wiatrem. Obawiał się jednak, że dzieci przez swoje zachowanie i tajemnice będą miały kłopoty z rodzicami.
"Tak jak się spodziewali, ich rodzice nie chcieli, aby odwiedzali Gravity Falls. Nie spodziewali się jednak, że ta zasada będzie obowiązywać tak długo.
Bliźniacy pytali rodziców za każdym razem, gdy zbliżała się przerwa w szkole, ale za każdym razem odpowiedź brzmiała: nie.
I tak minął kolejny rok w Piemoncie. I kolejny. I kolejny."
Entuzjazm Stanka od razu osłab, a zaraz potem zniknął. Naprawdę nie sądził, że ta cała gadka o tym, że dzieciaki nie będą mogli ich odwiedzać potrwa tak długo, a oni nawet na moment się nie ugnął. Było to nieco dla niego nieprawdopodobne znając osobowość ich ojca, ale również i matki, która zawsze zdawała się ulegać dzieciom. Zagryzł wargę zaczynając naprawdę planować jak wcielić w życie to by z nimi porozmawiać i ich przekonać. W głowie Soosa kłębiły się podobne myśli jednak obrane w nieco innym kierunku. Bo w końcu jakim był przyjacielem skoro nie był w stanie im pomóc? Nie posiadał żadnej gadki, nie umiał wymyślać argumentów. Podczas tego wszystkiego był więcej niż tylko bezużyteczny i to go bolało.
"Rok po roku błagali rodziców, aby wrócili przynajmniej na tydzień, w weekend, cokolwiek w tym momencie. Ale odpowiedź zawsze brzmiała: nie. Zamiast tego podczas każdej przerwy szkolnej bliźniacy zwiedzali obszary w Piemoncie i jego okolicach, których nigdy wcześniej nie odwiedzali.
W pewnym momencie udało im się przynajmniej zadzwonić do chaty. Obok biblioteki stała stara budka telefoniczna. Od czasu do czasu obaj krzyczeli swoje narzekania. Mężczyźni, jednocześnie niezwykle szczęśliwi i nieszczęśliwi. Stan był wściekły z powodu tej sytuacji, Ford próbował go uspokoić, tłumacząc logikę decyzji rodziców i to, że nie mają na to nic do powiedzenia. Próbowali więc obejść problem. Był to jeden z niewielu sposobów, w jaki bliźniacy mogli rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi i rodziną. I tak było do czasu, gdy dowiedzieli się o tym ich rodzice."
— O proszę, niszczyciele szczęścia i zabawy znowu wkraczają do akcji — Wymamrotał Stan, a Wendy musiała się z nim zgodzić mrużąc oczy. Rozumiała po części decyzję o tym żeby nie puszczać ich z powrotem do Gravity Falls, ale nawet połączenia telefoniczne raz na jakiś czas? Czy naprawdę byli aż tak zdesperowani żeby trzymać dzieci z daleka skoro przecież one same wykazywały niezwykłą chęć wrócenia do miasteczka?
"Któregoś wieczoru
opowiadali swoje głupoty z Stanem i Fordem, tak jak robili to już wiele razy. Opowiadali o swoim codziennym życiu, o tym, co się zmieniło, jakie tajemnice tropią dorośli, jak nudna była szkoła.
Ich pomrukiwania były wyraźnie smutne, że młodsze bliźniaki nie odwiedzą ich w najbliższym czasie, ale nie miały innego wyjścia, jak uszanować decyzję rodziców. Cóż, Ford to zrobił, musiał powstrzymać brata przed wyjazdem do Piemontu i ewentualnym porwaniem Dippera i Mabel, niezależnie od tego, jak często o tym rozmawiali."
— Tak, to brzmi jak wujek Stanek — Mabel zaśmiała się głośno, a Dipper po momencie do niej dołączył. Czuł się niezwykle przygnębiony ze względu na fakt, że najpewniej nie będą mogli spotkać się ze znajomymi i rodziną przez naprawdę długi okres czasu, ale był w stanie to przeżyć. W końcu jego determinacja i nadzieja nie umrze i w końcu uda mu się wraz z siostrą zapukać któregoś dnia ponownie do drzwi Tajemniczej Chaty.
" — Jak Soos dogaduje się z Chatą? — Zapytał Dipper.
— Nie jest taki zły, nagrody są do zaakceptowania — Burknął Stan.
— Och, daj spokój, wiesz, że wykonuje świetną robotę, prawdopodobnie nawet lepszą niż ty
— Co? Wcale nie. Może — Słyszeli coś, co brzmiało naprawdę znajomo, gdy Ford uderzał go łokciem w żebra i śmiał się. — Tak, OK, dobrze mu idzie w Chatce."
— Naprawdę? — Soos poczuł jak jego oczy stają się mokre. Kiedy dostał status Pana Tajemnicy naprawdę się obawiał, że nie sprosta narzuconym oczekiwaniom oraz nie dorówna wysokim standardom, które narzucił pan Stanley podczas tych wszystkich lat. A sama świadomość, że udało mu się przewyższyć w jakiś aspekcie oryginał była nieprawdopodobna. I najpewniej zawsze by się trzymał tylko tego, że wszyscy przesadzają.
— Nie przyzwyczajaj się — Powiedział tylko pod nosem jednak uśmiechnął się lekko.
" — Jak Piemont traktuje was oboje? — Zapytał drugiego.
—To jest nudne jak zawsze, żadnych tajemnic.
— Szczerze mówiąc, tęsknimy za Gravity Falls.
— Przyjedziesz do nas szybciej, niż myślisz.
— O tym-
W tym momencie drzwi kabiny otworzyły się niemal na siłę. Oboje ich rodzice stali tuż na zewnątrz i domagali się informacji, co się dzieje."
Candy podskoczyła w miejscu zaskoczona takim obrotem wydarzeń, a Grenda spojrzała na ekran spod byka mimo świadomości tego, że dzieci dorosłych byli tuż obok. Nie podobało jej się to, że próbowali odizolować ich od ich przyjaciół, to nie było fair.
" — Daj mi ten telefon, młody człowieku — Ton głosu ich ojca był taki, że nie można było się z nim sprzeczać. Dipper nie miał innego wyjścia, jak dać mu telefon. Patrzył na to i mruczał coś do siebie niezrozumiałego.
—Dipper, Mabel, co się dzieje? Wszystko w porządku? — Słyszeli Forda, podczas gdy Stan krzyczał w tle.
— Kto to jest?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Hej, miło cię słyszeć, to twój wujek Stanford — Wtedy odpowiedział Stan."
— Czyli Stanek nadal będzie się podszywał pod wujka Forda? — Mabel wykrzywiła jedną brew w łuk jasno sygnalizując, że nie do końca rozumie daną sytuację.
— W sumie ma to sens. Wszyscy myślą, że wujek Stanley nie żyje. Gdyby teraz wyskoczyć z tym, że jego brat bliźniak pojawił się z nikąd byłoby to więcej niż kłopotliwe.
— Nie mówiąc już o naszej małej zamianie osobowości — Dodał Ford co również było dobrym punktem.
"Oczywiście musiał to powiedzieć. Rodzina nigdy nie została poinformowana o powrocie prawdziwego Forda. Dla nich Stanley Pines zmarł ponad trzydzieści lat temu, a Stanford Pines był kiedyś geniuszem. Nawet gdyby znalazł jakąś wymówkę, byłoby dziwnie, gdyby dwójka nastolatków rozmawiała z jakimś starszym mężczyzną. Mimo to młodsi bliźniacy mieli nadzieję.
— Stanford, nie chcę, żebyś z nimi więcej rozmawiał.
— Co, dlaczego?
— Och, już ci mówię dlaczego — Spojrzał na bliźniaków. — Od chwili, gdy wrócili do domu, dziwnie się zachowywali. Niezależnie od tego, czego próbujemy, nikomu nie powiedzą, co wydarzyło się w Gravity Falls.
— Już mówiłem, nic się nie stało. Pomogli w sklepie z pamiątkami, a my poszliśmy na ryby."
— I to był twój genialny plan rozmowy z nimi? — Ford spojrzał na niego z powątpiewaniem.
— Wzięli mnie z zaskoczenia! — Próbował się usprawiedliwić co, jakby nie kontekst sytuacji, byłoby nawet nieco śmieszne.
" — I chcesz, żebym w to uwierzył? Trzymaj się z daleka od moich dzieci!
Zakończył rozmowę w chwili, gdy Stan prawdopodobnie miał już przeklinać. To był ostatni raz, kiedy rozmawiali z kimkolwiek z Gravity Falls lub kimkolwiek przy tej budce telefonicznej. Zaraz po tym rodzice nie pozwolili im zostać samym. Obliczyli nawet, ile czasu zajmie im droga do szkoły i z powrotem. Kontrolowali każdy list wysyłany pocztą. Przed rodzeństwem ukrywano wszelkie urządzenia komunikacyjne."
— Czy to już nie jest zbytnia przesada? — Zapytała Candy bojąc się nieco zadać to pytanie.
— Zdecydowanie jest — Potwierdziła Wendy. Nawet jej mama nigdy nie była taką paranoiczką gdy działo się coś naprawdę złego. Może jednak było to bardziej spowodowane faktem, że wychowywali się w miasteczku i dla nich taki rzeczy były codziennością. Osoby z zewnątrz na bank nie zrozumiałyby sytuacji tak jak oni.
"Nic nie mogli zrobić, żeby ich przekonać. Za każdym razem, gdy któryś z nich poruszał ten temat, byli uziemieni na cały tydzień."
— Na tydzień!? — Mabel krzyknęła szczerze zaskoczona. Jeszcze nigdy w życiu nie była uziemiona, nie ważne co zrobiła, nigdy nie było to wystarczająco żeby zdenerwować ich rodziców. Naprawdę musieli być albo wściekli albo głęboko zmartwieni.
"Bliźniacy myśleli, że ich rodzice musieli oszaleć. Chcieli chronić swoje dzieci przed czymś, o czym nie mogli wiedzieć.
Od tego czasu spędzają czas tak jak wszyscy inni. Przynajmniej w pewnym stopniu. Oboje znaleźli pracę na pół etatu, co było w nich bardzo przekonujące, poza tym, że skupiali się na szkole i wspólnym czasie.
Dorośli odetchnęli z ulgą. O Gravity Falls nie wspominano już od dłuższego czasu. Wyglądało na to, że bliźniacy w końcu zrozumieli. Myśleli.
Och, jak bardzo się mylili."
— Tak trzymać dzieciaki! — Stan im kibicował stając na siedzeniu przez co postać, która ich tu sprawdziła skrzywiła się wewnętrznie na myśl o tym, że będzie musiała później to czyścić. Do Stana w głębi duszy dołączyła również reszta. Może trochę zajmie im to czasu, ale zobaczą się z powrotem. I tylko na tym im zależało.
"Minęły lata i każdego dnia przez te wszystkie miesiące w głowach bliźniaków zawsze pojawiała się jedna myśl: muszą wrócić. Potrzebowali tych niewielkich pieniędzy, które zapewniała im praca. Potrzebowali czasu, aby upewnić się, że coś nie może pójść nie tak."
— Jak chcecie mogę dać wam udziały w przemycie mopsów. Mówię wam, naprawdę opłacalny biznes — Puścił do dzieciaków oko, a te zaśmiały się wraz z Soos'em. Kąciki ust Forda również uniosły się do góry. Wszystko wyglądało na to, że jednak pojawi się nieco lepsze zakończenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top