17. Hold your breath and count to ten
Mike obudził się kolejnego dnia we wspaniałym humorze. Nie czuł się tak dobrze, odkąd dostał swojego czarnego Forda Mustanga rocznik 70 na słodką 16-stkę. Spojrzał na Luke'a, który spał obok zakryty jedynie po części niebieską kołdrą. Na jego twarz wkradł się rumieniec od razu po tym, gdy pomyślał sobie o wczorajszej gorącej nocy. Zrobił To z osobą, w której jest po uszy zakochany i czuł się z tym rewelacyjnie. Powoli wstał z łóżka i założył swoje bokserki oraz przydługą koszulkę swojego chłopaka. Zbiegł na dół w tempie ekspresowym i skierował się do kuchni. Wiedział, że Luke nie jest śpiochem i pewnie za niecałe 15 minut się obudzi. Nastawił wody do czajnika i wyciągnął wszystkie produkty potrzebne do przygotowania kanapek. Gdy po paru minutach śniadanie było w pełni gotowe, Mike mógł słyszeć jakiś trzask, a po chwili ciąg przekleństw wypowiadanych przez Hemmingsa. Zaśmiał się cicho i usiadł do stołu z dwoma kubkami kawy. Luke zszedł po chwili z naburmuszoną miną, jednak gdy zobaczył Michaela od razu szeroko się uśmiechnął. Podszedł do niego i złapał za podbródek obracając jego głowę w swoją stronę, a następnie musnął delikatnie jego usta.
-Jak się czujesz?-zapytał, siadając obok.
-Troszkę mnie tyłek boli, ale poza tym to jest idealnie-odpowiedział mu z szerokim uśmiechem,
Luke również uśmiechnął się szeroko i zajął się konsumpcją przygotowanego śniadania. Widok szczęśliwego Michaela był jego ulubionym. Nadal nie wierzył, że ma przy sobie takiego wspaniałego chłopaka.
-Za niedługo masz urodziny, kochanie-zaczął Mike, obracając w rękach pusty już kubek.. -Za tydzień, czyli dwa tygodnie przed operacją, co znaczy, że będę mógł wypić ten symboliczny toast...
-Łoho, ale to wszystko, bo ja ci pić nie pozwalam. Pamiętam jeszcze ostatni raz, gdy byłeś pijany... -przerwał mu Luke, widocznie rozbawiony tym wspomnieniem. -Nie chcę, żebyś znowu...
-To się już nie powtórzy, obiecuję-zapewnił, zamykając jego usta pocałunkiem.
Luke oddał małą pieszczotę i już po chwili obaj wylądowali na kanapie, ponownie badając swoje ciała od początku...
*
-Lucas, mogę tak iść? -zapytał Michael, zapinając ostatni guzik swojej czarnej koszuli.
-Wyglądasz pięknie, ale to tylko spotkanie z moimi rodzicami, kochanie-objął go w pasie i złożył drobny pocałunek na jego skroni.
Rodzice Luke'a zaakceptowali fakt, że ich syn ma chłopaka. Początkowo byli w szoku, ale gdy zauważyli, że Luke poprawił się w nauce, oraz jest o wiele szczęśliwszy niż zwykle, a to wszystko za sprawą Michaela, postanowili, że dadzą szansę temu związkowi. Umówili się z chłopakami w jednej z tych ekskluzywnych restauracji, w której wszystkie dania podają w minimalistycznych porcjach. Wiedzieli kim są Cliffordowie, więc chcieli wywrzeć lepsze drugie wrażenie na Michaelu. Chłopak twierdził, że to niepotrzebne, gdyż starczyłoby tylko zwykłe spotkanie w domu, jednak Liz i Andy byli nieugięci. Tak, więc teraz wraz z Luke'iem szykowali się na umówioną kolację z rodzicami.
Po niecałej godzinie dotarli na miejsce taksówką, gdyż Mike uparł się, że motocykl Luke'a nie nadaje się na taką podróż w eleganckich ciuchach... Wysiedli z samochodu i udali się w stronę restauracji, trzymając się cały czas za ręce. Wchodząc do środka od razu zauważyli rodzinę Hemmingsów, która była w pełnym składzie, prócz Luke'a oczywiście. Przy stoliku siedziała już Liz wraz ze swoim mężem Andrew, oraz dwaj starsi bracia Luke'a - Jack i Ben, jak i najmłodszy z rodziny - Alex. Chłopak miał zaledwie 6 lat, mimo tego był bardzo mądry, jak na dziecko. Luke wraz z Mike'iem przywitali się z rodziną, a następnie zajęli swoje miejsca przy stole.
-Więc Michael, chodzisz do prywatnej szkoły, tak?-zapytał ojciec Luke'a uważnie przyglądając się chłopakowi o fioletowych włosach.
-Tak, to mój ostatni rok-odpowiedział grzecznie Clifford, poprawiając swoją koszulę.
-Musisz być bardzo mądry. Nasz Lukey również głupi nie jest, jednak jest z niego okropny leń-wtrąciła się Liz i spojrzała na Luke'a. -Prawda, skarbie?
-Mamoo-jęknął zawstydzony chłopak. -Oszczędź sobie, dobra?
Kobieta pokiwała jedynie głową z szerokim uśmiechem na ustach. Kochała bardzo swojemu synowi i w pełni mu ufała, bo gdyby było inaczej, to czy pozwoliłaby mu zamieszkać z ledwo co o rok starszym przyjacielem? Jay'a darzyła ogromną sympatią i wiedziała, że mimo tego, iż chłopak potrafi być lekkomyślny, to wiedziała, że dobrze zaopiekuję się jej Luke'iem.
-To prawda, że Luke jest leniwy. Sam się zdążyłem o tym przekonać -zaśmiał się Mike, na co otrzymał lekkiego kuksańca w ramię od swojego chłopaka. Kochał te chwile kiedy mogą po prostu pożartować nie przejmując się niczym ważnym. Czas, kiedy czekali na swoje zamówienie spędzili na wspólnych żartach i rozmowie o mało istotnych rzeczach. Mike czuł się naprawdę dobrze w rodzinie Hemmingsów, o wiele lepiej niż w swojej własnej. Ci ludzie poświęcali mu więcej czasu niż jego własni rodzice, a poznali go dopiero niecałą godzinę wcześniej (Mike nie liczył ich pierwszego spotkania, gdyż jak sam twierdzi nie był na to przygotowany, jak i oni również). Pokochał również najmłodszego Hemmingsa, Alexa, który cały czas zasypywał go różnymi pytaniami. Michael cierpliwie odpowiadał na każde z nich z szerokim uśmiechem na ustach. Osiemnastoletni chłopak zawsze marzył o młodszym rodzeństwie, jednak jego rodzice woleli mieć jedno, perfekcyjne dziecko i nie chcieli słyszeć o kolejnym.
Niestety nie jestem perfekcyjny.
Mike zaśmiał się w duchu i wrócił do rozmowy z innymi. Znowu poczuł się słabo. Jego stan się pogarszał. Czasem ból był niewyczuwalny, żeby znowu za kilka dni powrócić ze zdwojoną siłą. Zamknął oczy, a gdy je otworzył stracił ostrość widzenia. Pokręcił głową, jednak obraz nadal pozostawał rozmazany. Sięgnął po szklankę wody i napił się jej.
-Przepraszam, muszę skorzystać z toalety-przeprosił uprzejmie i podniósł się z krzesła.
-Wszystko gra?-zmartwiony Luke złapał go za rękę, spoglądając badawczym wzrokiem.
-Tak, jasne-upewnił go i wstał na drżących nogach. Poczuł, jak serce wali mu w piersi, jakby miało zaraz wyskoczyć. Wziął kilka głębokich wdechów i ruszył przed siebie. Po zaledwie paru krokach potknął się o coś, bądź zahaczył o coś stopą i upadł na podłogę. Zdążył zobaczyć, jak Luke w panice wstaje z krzesła i podbiega w jego stronę. Mike stracił ostrość, a chwilę potem ogarnęła go ciemność, gdy z całej siły uderzył plecami o ziemię. Czuł, że umiera, a ostatnia myśl i ostatnie słowo, które wydobyło się z jego ust, brzmiało Luke.
Powoli zbliżamy się do końca...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top