09. You're just a little bit out of my limit
Luke został obudzony jasnymi promieniami słońca, padającymi prosto na jego twarz. Nie chętnie podniósł się i przetarł oczy wierzchem dłoni. Spojrzał na drugą połowę łóżka, gdzie spał spokojnie Michael. Włosy swobodnie opadały mu na czoło, a jego usta były lekko rozchylone. Zarumienione policzki dodawały mu jeszcze więcej uroku. Wyglądał jak Anioł.
Luke przez dłuższą chwilę po prostu przyglądał się chłopakowi. Wziął delikatnie jego dłoń i przyłożył ją do swojej. Była taka mała w porównaniu do ręki blondyna, przez co Luke wydusił z siebie cichy chichot. Zaśmiał się gardłowo i splótł ich palce. Był zdziwiony tym, że Mike nadal się nie obudził. Podziwiał jego twardy sen i sam chciałby móc tak długo spa. Od dłuższego czasu zmagał się z bezsennością, więc dzisiejsza noc przy boku Michaela bardzo go zdziwiła. Obudził się przed 6, a normalnie budził by się co jakieś 2 godziny i tak przez całą noc. Może to Mike na niego tak działał?
Uśmiechnął się sam do siebie i wstał lekko odkrywając śpiącego jak kamień chłopaka. Zaczął chodzić po pokoju i rozglądać się z ciekawością po pokoju. Zauważył, że Mike ma tylko jedną ramkę ze zdjęciem tuż przy łóżku, na którym był on i Connor. Luke nigdy nie rozumiał jak ktoś taki jak McCall może się przyjaźnić z kimś z prywatnej szkoły. Według niego (i nie tylko), chodziły tam same snoby, których nie obchodzi nic prócz szkoły i dobrych ocen, jak i pieniędzy na kolejną szkołę, a gdy zdadzą do kolejnej to pójdą do następnej. Spojrzał znowu na Michaela. On nie był taki jak inni i Luke zauważył to już na początku. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy usłyszał ciche chrapnięcie. Podszedł do łóżka i zobaczył, że cyfry na elektrycznym zegarze wskazują 6:27, więc za chwilę pewnie zadzwoni alarm i obudzi Clifforda, czego Luke w tym momencie nie chciał. Wziął zegarek do rąk. Wyjął baterie i tym samym wyłączył całą aparaturę. Uśmiechnął się i odłożył urządzenie na miejcie. Pocałował delikatnie śpiącego chłopaka i podszedł do jego szafki. Wyjął czyste bokserki w małe hamburgery, na co się zaśmiał oraz koszulkę z logo jakiegoś zespołu. Wybrał się do łazienki na krótki prysznic. Kiedy po parunastu minutach z niej wyszedł, Mike już nie spał. Zaspany chłopak popatrzył na niego i otworzył usta, aby coś powiedzieć. Nie zdążył jednak, bo Luke już zaczął mówić.
-Tak, wyłączyłem alarm, bo chciałem żebyś się wyspał. Nie, nie idzie dzisiaj do szkoły. Tak, robimy dziś wagary i tak, spędzisz ten czas ze mną. I wiem, że się cieszysz z tego powodu, kotku -dodał do tego swój szeroki uśmiech i usiadł na łóżku.
Mike zamknął usta i popatrzył na niego znowu. Podniósł rękę i złapał za jego koszulkę lekko ściskając materiał na rękawie.
-O tak. To twoje. Pozwoliłem sobie pożyczyć -wyszczerzył się. Mike westchnął tylko i pokręcił głową.
-Głodny jesteś?-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Niezbyt -odparł Michael, wstając powoli z łóżka.
-I tak ci coś zrobię. Twoich rodziców nie ma, prawda?
Mike pokręcił głową i wziął czyste ubrania z szafki. Luke rozpromienił się i wstał od razu. Wystrzelił jak długi do drzwi, po czym wyszedł, nim Mike mógł coś powiedzieć. Zielonooki zaśmiał się i poszedł skorzystać z łazienki. Po załatwieniu czego trzeba zszedł na dół. Już schodząc po schodach mógł poczuć charakterystyczny zapach naleśników, jak i mógł usłyszeć śpiew Luke'a dochodzący z kuchni. Wszedł do pomieszczenia i zastał chłopaka, który stał przy kuchence tyłem do niego. Na sam widok Luke'a w jego koszulce i w samych bokserkach zrobiło mu się ciepło, a przypominając sobie o wczorajszym wieczorze, jeszcze bardziej się zaczerwienił.
-Naleśniki, serio?- uniósł brew i usiadł do stołu
-No co... Nie lubisz?
-No lubię... Ale czuję się jak w typowym fanfiction, Luke.
-W typowym czym? - zmarszczył brwi i spojrzał na niego.
-Ah... Nieważne...-machnął ręką i uśmiechnął się niewinnie.
Luke tylko pokręcił głową i podał mu na stół talerz z dwoma naleśnikami posmarowanymi nutellą. Sam usiadł naprzeciwko i przyglądał się starszemu chłopakowi, podczas gdy on ze smakiem zajadał się zrobionym posiłkiem.
-Spacer do lasu- powiedział Luke, nie odrywając wzroku od Michaela.
-Co?- zapytał, z pełnymi ustami jedzenia.
-Idziemy na spacer do lasu jak zjesz-oznajmił, wstając z miejsca. Podszedł do Michaela od tyłu i zarzucił mu ręce na szyję, opierając brodę na jego ramieniu.
-No okej... - mruknął zielonooki, odkładając pusty talerz.
Luke szeroko się uśmiechnął i cmoknął niższego chłopaka w policzek.
-Nie jesteś już niebieski-stwierdził, gładząc parę kosmyków na głowie Michaela.
-Oh, nie?
-To zachodzi na fiolet pomieszany z niebieskim, Mikey.
-Ojej - odruchowo złapał się za głowę. -Miały być niebieskie, no...
-Wcześniej miałeś czerwone, potem zafarbowałeś na niebieski... To chyba logiczne, że jak zmieszasz te dwa kolory to wychodzi ci fiolet, prawda?
-Um... Taa...- zawstydził się nieco, nie mając pojęcia, że to się może zdarzyć również z włosami.
Luke tylko się zaśmiał i wysyłał Michaela do góry, żeby ten się przebrał.
Po parunastu min oboje byli już w drodze do domu Luke'a. Chłopak uparł się, że najpierw pojadą do niego, aby mógł się przebrać i aby obaj mogli jeszcze się zdrzemnąć, bo jak twierdzi, czeka ich długi spacer i muszą być wypoczęci.
Koło 16 wyszli z domu. Zaczęło się chmurzyć, toteż Luke zabrał parasol, jakby miało padać. Z domu Luke'a do lasu nie było aż tak daleko. Na początku szli w milczeniu, ale nie była to niezręczna cisza. Luke wykorzystując ten komfort, jaki czuł przy Michaelu, złapał go za niepewnie za rękę. Niższy chłopak spojrzał na ich dłonie i splótł ich palce razem. Luke próbował zakryć szeroki uśmiech, który właśnie wkradł się na jego twarz, odwracając głowę w drugą stronę. Poczuł jak na jego głowę spadają pierwsze krople deszczu. Założył kaptur i spojrzał w górę na zachmurzone niebo.
-Będzie padać...- stwierdził, chwyciwszy mocniej rękę Michaela.
-Oh... I co teraz? -popatrzył na niego, zapinając płaszcz pod samą szyję.
-Pójdziemy tam-wskazał palcem na jakiś budynek. Na górze świecił neonowy szyld z napisem Sinners.
-Okej... -pokiwał głową. -To jest jakiś bar, tak?
-Myślę, że tak- Luke wzruszył ramionami i pociągnął Michaela w stronę budynku, po czym otworzył przed nim drzwi, aby wszedł pierwszy. Charakterystyczna woń alkoholu i papierosów unosiła się w powietrzu, na co zrobiło się im sucho w ustach. Mike zakaszlał, zakrywając sobie nos ręką, Szczerze znienawidził ten zapach. Pomieszczenie było ponure, wyglądem przypominające piwnicę wyłożoną ciemnym drewnem. Na ścianach wisiały wypchane głowy zwierząt, a na paru półkach trofea za jakieś zawody, prawdopodobnie za polowania, co by tłumaczyło pełno strzelb na wieszakach.
Mike usiadł na kanapie pod oknem, podczas gdy Luke poszedł zamówić im coś do picia. Jego wzrok padł na chłopaka przed nim, który kogoś mu przypominał. Nie mógł jednak dokładniej mu się przyjrzeć, gdyż widok zasłaniały mu kufle piwa stojące na stoliku. Dał sobie spokój i przyglądał się Luke'owi stojącemu przy barze, gdy nagle widok zablokował mu wysoki chłopak.
-Hood...-syknął Michael, rozpoznając chłopaka.
-Clifford-prychnął mulat, siadając na przeciw niego.
-Czego chcesz?-warknął zielonooki. -Nie dość, że muszę się z tobą męczyć w szkole, to jeszcze tutaj?
-Spokojnie, Cliffo-uniósł ręce ku górze. -Chciałem cię tylko ostrzec.
Michael zmarszczył brwi.
-Przed Hemmingsem. Już parę razy cię z nim widziałem.
-I mam uwierzyć, że niby ty chcesz mnie przed nim ostrzec?-zaśmiał się gardłowo odwracając wzrok w stronę okna. Rozpadało się na amen.
-Jak dobrze znasz Hemmingsa?
Mike zmarszczył brwi i się zamyślił. Znał się już jakiś czas z blondynem, ale mało co o nim wiedział, co z resztą działało w obie strony.
-Wiedziałem-Calum się zaśmiał i nachylił nad stołem. -Ale pewnie nie wiesz, że twój Lukey jest gwałcicielem, prawda?
Mike zamarł i pokręcił głową.
-Przestań wygadywać o nim takie rzeczy, Hood!-uniósł głos, po czym rozejrzał się szybko, żeby upewnić się, że Luke nie zwrócił na nich uwagi. -Luke jest porządnym chłopakiem, okej?
-A ja to Beyoncé, Mike.
Clifford przewrócił oczami i zaczął się nerwowo bawić guzikami swojego płaszcza.
-Impreza u Stana, byłeś mega pijany i nic nie pamiętasz, ale ja pamiętam dużo.
-Nie byłeś zaproszony, Calum...
-Nie potrzebuję zaproszenia-stwierdził, opierając się wygodnie na kanapie.
-Dobra, byłem pijany, no i co z tego?-powiedział, lekko już poirytowany.
-Luke zgwałcił tam swoją dziewczynę, Stacy.
Mike zamknął oczy. Wiedział, że to nieprawda. Luke był z nim, no może nie cały wieczór, ale był z nim do końca. Luke nie mógłby zrobić takiego świństwa, prawda?
Spojrzał w stronę baru na wysoką sylwetkę blondyna, który brał do ręki dwie filiżanki kawy i zmierzał w ich kierunku.
-Zastanów się, Clifford, czy Luke jest taki, na jakiego wygląda? Żebyś potem nie jęczał, jak zrobi z tobą to samo co z nią. Ta dziewczyna jest cała roztrzęsiona i nie wiadomo kiedy jej to przejdzie. Była pijana, a on to wykorzystał i zaciągnął ją do pokoju. Ona nie chciała, a on nie znał słów sprzeciwu. Dalej już wiesz chyba co się stało... -szepnął, po czym wstał. Rzucił mu ostatnie spojrzenie i odszedł do swojego stolika zostawiając za sobą nieco roztrzęsionego chłopaka.
Luke minął się z Calumem i usiadł przy Michaelu, podając mu filiżankę czarnej kawy. Mike spojrzał na ciemny napar, by za chwilę unieść wzrok i spotkać się z błękitnymi tęczówkami Luke'a.
Pieprzony Pacyfik...
-Możemy już wracać?-zapytał cicho, spoglądając w oczy blondyna.
-Ale tam pada...-zerknął przelotnie za okno.
-Proszę...
Luke widząc twarz Michaela tylko skinął głową i wstał z miejsca, zakłądając na głowę kaptur. Zaczekał aż niższy chłopak wstanie i ruszył z nim w stronę wyjścia. Nie miał pojęcia, dlaczego Mike chciał tak nagle wrócić, ale wiedział, że ten chłopak miał coś z tym wspólnego.
-Pójdziemy przez las-postanowił, łapiąc chłopaka mocno za rękę.
Mike posłusznie pokiwał głową i ruszył za blondynem. Po raz kolejny szli w ciszy. Ta cisza była jednak uciążliwa. Żaden z nich nie miał ochoty odezwać się pierwszy. Mike, bo nie wiedział co powiedzieć, a Luke, bo bał się, że powie coś złego.
W końcu młodszy chłopak zatrzymał się i przywarł Michaela do pobliskiego konaru drzewa.
-Co się stało, Mike?-odgarnął mokre włosy, opadającą mu na czoło.
-Nic się nie stało...-wydukał zielonooki. Jego ciało zaczęło się trząść, co było spowodowane zimnem jak i nagłym strachem.
-Mike... Boisz się mnie?
Michael pokręcił głową oszukując samego siebie. Luke przesunął ręce na jego biodra.
-Przecież cię nie zgwałcę...
Ah, Calum nie jest fanem Luke'a, jak widać...
Zapraszam na Somewhere in Neverland , gdzie jest już prolog :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top