08.Would you lie with me and just forget the world?

Luke uśmiechnął się szeroko i kiwnął lekko głową, dając znak, że się zgadza.

-Jakbym wiedział, że zostaję na noc, to zabrałbym ze sobą piżamę i lubrykant.

Mikey zrobił duże oczy i zakrztusił się własną śliną.

-Żartuję, Mikey-zaśmiał się i położył na łóżku niebieskiego, biorąc do ręki pluszowego lwa.

Mikey również zaśmiał się nieco niezręcznie i podrapał w tył głowy. Usiadł obok blondyna i westchnął cicho. Luke uważnie przyglądał się pluszakowi, co jakiś czas uśmiechając się sam do siebie. Mike zastanawiał się czasami, co temu dużemu dzieciakowi siedzi w głowie.

-Gdzie dałeś mój motocykl?-zapytał po chwili, kiedy to już odłożył pluszowego lwa i postawił go obok siebie.

-Jest w schowku na rowery- oznajmił i położył się obok.

-Ołki dołki.

Mike zmarszczył brwi i spojrzał na Luke'a. Ten tylko zachichotał i objął chłopaka w talii, przysuwając go bliżej siebie. Mike westchnął głośno, na co Luke znowu zachichotał. Pokręcił głową i zamknął oczy, czując jak ręce Luke'a zacieśniają się mocniej wokół jego talii. Uśmiechnął się mimowolnie.

Leżeli tak parę chwil w ciszy, aż Mike zaczynał się zastanawiać, czy Luke, aby przypadkiem nie zasnął. Otworzył oczy i odwrócił głowę w jego stronę. Zielone oczy spotkały się z niebieskimi. Były błękitne jak ocean, jak Pacyfik. Mike lubił tak określać oczy Luke'a. Gdy zauważył, że tęczówki blondyna wnikliwie wpatrują się w jego, ledwo co powstrzymał się, aby go nie pocałować. Przecież, jeszcze niecałą godzinę temu prawie się pocałowali, prawda? Dlaczego nie miałby to on znowu pierwszy musnąć jego warg? Oblizał usta i potrząsnął głową.

-Pocałujesz mnie w końcu, czy dalej będziesz się gapił, jak pies na wystawę w mięsnym?-odezwał się nagle blondyn, a na jego ustach uformował się znowu dobrze już znany Michaelowi cwaniacki uśmieszek.

-Jja ten...- zająknął się i uśmiechnął niewinnie. Luke tylko pokręcił głową i usiadł na biodrach Michaela. Nachylił się nad nim i uważnie przyjrzał się jego twarzy.

-Rzadko się śmiejesz...-stwierdził po chwili, podpierając ręce po obu stronach jego głowy. -A ja lubię twój śmiech. W szczególności to, jak chichoczesz. To takie słodkie.

Mike od razu poczuł jak rumieńce wkradają się na jego policzki, więc zakrył twarz rękoma i cicho jęknął.

-Ej, nie zakrywaj się!-skarcił go blondyn i zabrał ręce Michaela, którymi zawstydzony chłopak się zakrywał. Zbliżył swoją twarz do jego i delikatnie musnął wargami czoło zielonookiego, żeby chwilę później wsunąć ręce pod jego koszulkę i zacząć go łaskotać. Mike momentalnie zaczął głośno chichotać i miotać się na łóżku.

-Nie... przestań! -powiedział między napadami śmiechu.

-Oh, ja nie rozumieć, co ty do mnie mówić, Mikey-mruknął, dalej go łaskocząc. Nie miał zamiaru przestać, słysząc ten chichot. Według Luke'a, to zdecydowanie najsłodsza rzecz w Michaelu. No, może oprócz tego, jak uroczo marszczy nosek, jak robi 'łapki' z rękawów swetra...

Mike ledwo łapał już oddech. Resztkami sił zrzucił z siebie blondyna, co skutkowało z tym, że chłopak wylądował na ziemi cicho jęcząc.

-Nic ci nie jest?-Mike nachylił się w stronę Luke'a, co było błędem, gdyż wyższy chłopak złapał go za ramię i pociągnął na siebie tak, że niebieski upadł wprost na niego. Ciało Luke'a jednak zamortyzowało upadek i Mike tylko zachichotał. Znowu.

-Teraz to ty jesteś u góry, Mike-Luke poruszał zabawnie brwiami, a Mike tylko przewrócił oczami.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Mike od razu wstał i wgramolił się na łóżko. Luke podparł się na łokciach, jednak Mike pchnął go ręką, aby znowu się położył, co Luke posłusznie zrobił.

-Proszę...-złapał szybko książkę, która leżała na szafce nocnej i otworzył na byle jakiej stronie.

Do pokoju weszła Karen, mama Michaela, która trzymała w jednej ręce kosz z brudnymi ubraniami.

-Wszystko w porządku, Mike? -zapytała z troską w głosie. Od czasu, kiedy zdiagnozowano u jej syna raka, kobieta zaczęła poświęcać mu więcej uwagi, jednak nadal nie było to zbyt wystarczające, aby Michael czuł się przy niej swobodnie.

-Yhym...-mruknął chłopak udając, że jest zajęty czytaniem książki.

-Bałam się, że znowu zemdlałeś. Pamiętasz, że w przyszłym miesiącu masz kolejne badania na...

-Wiem, mamo-przerwał jej pospiesznie w połowie zdania.

Kobieta uśmiechnęła się lekko i zabrała parę ubrań z podłogi Michaela.

-Mamo, zostaw...-westchnął zrezygnowany i zamknął książkę. Odłożył ją, po czym wstał z łóżka i podszedł do rodzicielki. Wziął od niej kosz z praniem i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Kobieta wyszła, a Mike zamknął za nią drzwi, po czym zaniósł kosz do łazienki. Położył go na ziemi i otworzywszy drzwi pralki zaczął wrzucać kolejne brudne ubrania do środka. Usłyszał za sobą kroki. Domyślił się, że to Luke, więc nie przerwał swojej czynności.

-O jakich badaniach mówiła twoja mama?-zapytał siadając na brzegu wanny.

-A o takich tam...-powiedział cicho zamykając drzwi maszyny. Wstał i załączył urządzenie i spojrzał na blondyna. Luke złapał go za rękę i przyciągnął do siebie tak, że Mike stał miedzy jego nogami.

-Mikey... Czy to ma związek z tym twoim omdleniem wtedy?-zapytał, łapiąc go za drugą rękę.

-Nie-skłamał pospiesznie. Oczywiście, że to miało z tym związek. Był chory i nie wiedział nawet, czy za rok będzie jeszcze na tym świecie.

Luke tylko westchnął i przysunął go bliżej siebie, aby po chwili mocno objąć ramionami. Niższy chłopak od razu wtulił się w niego i cicho westchnął.

-Na pewno wszystko okej, Mikey?

Mike pokiwał jedynie głową w odpowiedzi i odsunął się od Luke'a.

-Jesteś głodny?-zapytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat, mając nadzieję, że Luke nie będzie się już pytać o nic związanego z badaniami.

-Trochu.

-Przyniosę ci coś-wyszedł z łazienki, po czym skierował się do drzwi z pokoju. -Nie uciekaj mi nigdzie-wysilił się na lekki uśmiech i zszedł na dół.

Luke zdawał sobie z tego sprawę, że gdyby Michael naprawdę chciał, żeby wrócił do domu, to umiejętnie zagadał by rodziców, a on w tym czasie zwinnie by wyszedł. Jednak Mike o tym nie pomyślał, albo po prostu chciał spędzić tę noc z blondynem. Luke wolał przystać na tą drugą wersję.

Po paru chwilach drzwi pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Michael z dużym talerzem kanapek i kubkiem jakiegoś napoju w drugiej ręce. Położył naczynie na łóżko, a kubek wręczył Luke'owi do rąk, na co blondyn uśmiechnął się do niego. Podczas kiedy Luke zajadał się kanapkami, Michael zaczął sprzątać w pokoju.

-Późno się już robi. Jutro posprzątasz, Mikey- jęknął Luke, odkładając talerz na mały stoik przy łóżku. Położył się i gestem ręki pokazał niebieskiemu, aby do niego dołączył. Mike westchnął i bez oporów położył się obok Luke'a. Wyższy chłopak objął go ramieniem i odgarnął niesforne kosmyki opadające na jego czoło.

-Strasznie podoba mi się twój pokój. Szczególnie to, że masz okno przy łóżku. W nocy musi być tu boski widok...-rozmarzył się młodszy i lekko uśmiechnął.

Mike spojrzał w stronę okna. Zaczęło się ściemniać, co znaczyło, że rodzice pewnie są już w salonie, ewentualnie w swojej sypialni, która na całe szczęście znajdowała się daleko pokoju Michaela.

-Muszę wziąć prysznic...-mruknął cicho Mike i wyswobodził się z objęć Luke'a. -Zaraz wracam.

Luke tylko westchnął i skinął głową nawet nie patrząc się na Michaela. Chłopak wziął czyste ubrania i zniknął za drzwiami łazienki. Już po chwili, Luke mógł usłyszeć śpiew Michaela zza drzwi. Mimowolnie na jego usta wkradł się szeroki uśmiech. Pokręcił głową i obserwował jak na zewnątrz robi się coraz ciemniej. Kochał widok rozgwieżdżonego nieba. Lubił patrzeć na gwiazdy, przypominały mu dzieciństwo, kiedy to ze starszym bratem siadali na balkonie i przez całą noc obserwowali niebo i rozmawiali o ich marzeniach na przyszłość. Luke wdział wtedy siebie, jako dobrego małżonka, pracującego w jakiejś dużej firmie, posiadającego kupę gotówki i piękną żonę. Teraz jednak jego marzenia się zmieniły. Kiedy zamyka oczy i się głębiej zastanawia, to widzi mały domek, najlepiej nad jeziorem, lub przy plaży. Pracuje w jakiejś knajpie, bądź prowadzi własną kawiarenkę, przy jego boku nie widzi wcale już pięknej kobiety, a....Michaela.

Potrząsnął głową i wrócił do normalności, gdy usłyszał Michaela wychodzącego z łazienki. Miał na sobie jedną ze swoich czarnych koszulek i same bokserki. Luke trochę za długo gapił się na jego ciało, bo kiedy podniósł wzrok na twarz chłopaka, zauważył rumieńce na jego policzkach.

-Wskakuj-odkrył kołdrę i poklepał miejsce obok.

Mike posłusznie wykonał polecenie i po chwili leżał już wtulony w chłopaka. Zauważył, że Luke nadal wpatruje się w ciemny świat za oknem. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął kreślić kółeczka na torsie chłopaka. Luke zaśmiał się i sekundę później znajdował się już nad Michaelem. Uważnie lustrował jego twarz.

-Wyglądasz tak pięknie pode mną...-przegryzł wargę i powoli się nachylił, aby złożyć delikatny pocałunek na malinowych ustach Michaela. Chłopak od razu odwzajemnij pocałunek, kładąc jedną rękę na jego kark i przysuwając go bliżej siebie. Luke nie będąc dłużnym wsunął swoją dłoń pod koszulkę zielonookiego i zaczął wolno przesuwać dłonią wzdłuż jego boku. Z każdą kolejną chwilą pocałunek robił się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Michael pierwszy raz poczuł, że pragnie ust blondyna bardziej niż czegokolwiek innego w tym momencie. Luke zjechał pocałunkami niżej, na szyję Michaela, żeby chwilę później przenieść je na jego nagie ramię, które odkryła zbyt luźna koszulka. Zassał skórę w tamtym miejscu powodując, że cichy jęk wydobył się z ust chłopaka pod nim. Spojrzał kątem oka na twarz Michaela, którego oczy były zamknięte a na jego ustach widniał szeroki uśmiech. Ten widok jeszcze bardziej pobudził Luke'a do działania. Zostawił w spokoju ramię niebieskowłosego i zszedł niżej podwijając koszulkę i ukazując jego blady brzuch. Blondyn zaczął składać drobne pocałunki na jego linii bokserek, co doprowadzało Michaela do szału. Luke zauważył, że trafił w jego czuły punkt. Podniósł się, żeby na nowo spotkać się z jego ustami. Pocałował go namiętnie, w tym samym czasie dociskając swoje biodra do sporej już wypukłości w bokserkach Michaela. Mike jęknął przeciągle na ten gest i odchylił głowę w tył. Luke pragnął sprawić jak największą przyjemność starszemu chłopakowi, więc wciąż ponawiał swój ruch. Tarcie sprawiało im ogromną przyjemność. Sam Mike, więc zaczął ocierać się o Luke'a, uporczywie szukając dotyku, wydając przy tym krótkie jęki w jego usta. To było podniecające dla ich obu. Luke nie pomyślał, że chłopak pozwoliłby na tak wiele, ale widząc jak unosi biodra w górę, aby wyjść mu na przeciw, nie miał już obaw, że robi coś wbrew jego woli. Odchylił głowę w tył, czując wzrastające napięcie w podbrzuszu, które mogło świadczyć tylko o jednym. Oddech Michaela zrobił się płytszy, a jego twarz rozciągała się z czystej przyjemności.

-Lu...Luke... Ja za chwilę...-sapnął między jękami.

-Shhh... Mikey-mruknął, całując go w nagie ramię. -Nie powstrzymuj się, kotku.

Michael pokiwał głową i wydał z siebie wysoki jęk, odchylając mocno głowę w tył, co znaczyło, że doszedł. Opadł na łóżko, czując mokro w swoich bokserkach, a parę sekund później, po usłyszeniu gardłowego jęku Luke'a, poczuł też jego ciało kładące się na nim. Mike nigdy nie czuł się tak dobrze. Przyjemne ciepło w jego brzuchu i zarumienione policzki idealnie komponowały się z szerokim uśmiechem na jego ustach.

Przez kilka chwil leżeli cicho, a ich przepocone koszulki stykały się ze sobą. Luke spojrzał na Michaela z lekkim uśmiechem. Miał zamknięte oczy i wyglądał tak beztrosko, tak spokojnie, jakim jeszcze Luke go nie widział. Pocałował go delikatnie w głowę, uprzednio odgarniając mu mokre kosmyki włosów z czoła.

-I jak się czujesz?-zapytał, uważnie przyglądając się jego twarzy.

-Lepię się, tam na dole.

Luke roześmiał się lekko przytulając do siebie chłopaka.

-Nie potrzebnie brałeś prysznic-stwierdził, ściągając z siebie koszulkę.

Mike tylko uśmiechnął się i mocno wtulił w wyższego chłopaka, pozwalając sobie po chwili odpłynąć w krainę Morfeusza.

Um, tak... Więc to moja pierwsza taka scenka i mam nadzieję, że aż tak źle nie było xd

Woow mamy już ponad 2k! ♥ Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę. To bardzo motywuje mnie do dalszego pisania :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top