06. What the hell happened last night?

Wystraszony Mike odsunął się jak najdalej Luke'a, co poskutkowało upadkiem na drewnianą podłogę a to z kolei niosło za sobą dość duży hałas. Luke jak na zawołanie się obudził. Podniósł się z łóżka spoglądając na ziemię na Michaela. Niebieski chłopak siedział na miękkim dywaniku i rozglądał się do okoła w poszukiwaniu czegoś.

-Um Michael? -zapytał nie pewnie Luke, chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka. -Wszystko okej?

Mike spojrzał na blondyna i mimowolnie zatrzymał wzrok na dolnych partiach ciała chłopaka. Speszył się i podniósł głowę patrząc na jego twarz, gdzie błądził już dobrze znany mu uśmieszek.

-Co do diabła zdarzyło się poprzedniej nocy? - zapytał nie odrywając wzroku z jego twarzy.

-Nic nie pamiętasz, Mike?

Michael tylko pokręcił głową.

-Oh -Luke zmarszczył brwi i sięgnął pod kołdrę po bokserki. Mike uważnie lustrował każdy jego ruch, gdy blondyn zakładał bieliznę.

To nie możliwe, żeby między nami do czegoś doszło, prawda?

-Byłeś nie źle wstawiony, Mikey - zaśmiał się po czym odkrywszy się wstał z łózka. Podszedł do szafy szukając świeżych ubrań. Mike nie mógł nic na to poradzić, ale zerkał co chwila na idealne ciało Luke'a.

-Ojej... -mruknął tylko przegryzając wargę, kiedy Luke wypiął się, aby założyć szare spodnie dresowe.

-Mam ci przypomnieć poprzednią noc? -uniósł brew po tym jak przyłapał Michaela na gapieniu się na jego tyłek. -Ale wstawaj z tej ziemi, bo szkoda twojej dupci.

Mike pokiwał speszony głową i wstał szybko z dywanika. Luke poklepał miejsce obok siebie na łóżku i kiedy Mike usiadł, objął go ramieniem.

-Opowiem ci wszystko, czego nie pamiętasz. Ostatnia rzecz jaką sobie przypominasz?

-Um to jak jakiś chłopak w lokach podał mi szklankę z kolorowym drinkiem - odparł wygodnie opierając się o Luka.

-Uh...

-Co? Co tam było? Luke, mów. Narkotyki? Dopalacze? Lukey -jęknął Mike chowając głowę w jego ramię.

-Tam było coś... Kiedy indziej ci wytłumaczę, okej? A teraz opowiem ci co tak na prawdę się zdarzyło.

Mike pokiwał tylko głową i się lekko uśmiechnął.

Impreza bez Luke'a Hemmingsa to nie impreza. Chociaż ostatnio jestem spokojniejszy, bo mam Stacy. Nie, żebym musiał uważać czy coś, ale ona jest strasznie przewrażliwiona, jak widzi mnie z kimś innym. Domówka u Stana była moim wybawieniem. Byłem pokłócony ze Stacy, więc mogłem zaszaleć trochę. Kiedy dowiedziałem się, że Mike przyjaźni się z Connorem wiedziałem, że zabierze go ze sobą. Cóż, no miałem taką nadzieję, że to zrobi. Po wypitym jednym piwie w końcu zauważyłem chłopaka... Jego włosy nie były już czerwone, a niebieskie przez co i tak zwracał na siebie uwagę. Szczególnie moją uwagę. Chciałem do niego podejść, ale przeszkodziła mi w tym Stacy. Westchnąłem, gdy ją zobaczyłem. Krótka spódniczka, (zdecydowanie za krótka) i koszulka odsłaniająca brzuch. Do tego oczywiście buty na obcasie i dość krzykliwy makijaż, który zdecydowanie jest zbędny, bo Stacy i bez niego jest ładną dziewczyną.

-Lukeey! -rzuciła się na mnie całując namiętnie.

Delikatnie odepchnąłem ją od siebie, szukając wzrokiem niebieskiego chłopaka. Cholera. Nigdzie go nie widziałem, a Stacy coraz bardziej się do mnie kleiła. Czuć było od niej alkohol a impreza trwała dopiero godzinkę.

-Stacy, proszę -błagałem chcąc, aby sobie w końcu poszła, żebym mógł iść do mojego Michaela. Ta jednak nie przestawała się do mnie wręcz dobierać. Odepchnąłem ją po raz kolejny, tym razem bardziej stanowczo. Dziewczyna popatrzyła się na mnie z wyrzutem a ja przegryzłem tylko nerwowo wargę. Skorzystałem z tego, że mnie nie dotyka i szybko wybiegłem z salonu do kuchni, gdzie zobaczyłem znajomą niebieską czuprynę. Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do niego.

-Hej, Mikey.

Chłopak odwrócił się do mnie i odwzajemnił pięknym uśmiechem, zdecydowanie jednym z najpiękniejszych jakie widziałem. Przypatrzyłem się mu uważnie i trochę zmartwiłem kiedy poczułem alkohol i zobaczyłem jego zaczerwienione oczy.

-Zatańczysz? -zapytałem łapiąc go delikatnie za rękę. Chłopak pokiwał głową i pociągnął mnie z powrotem do salonu, gdzie muzyka była o wiele głośniejsza. Pociągnąłem go na siebie i złapałem w jego chudej talii, a on zarzucił mi ręce na szyję. Uśmiechnął się po raz kolejny do mnie i położył głowę na mojej klacie po czym zaczął cicho chichotać co było w cholerę urocze. Kołysaliśmy się tak przez parę chwil. Nagle Mike przysunął się bliżej, że między nami nie było ani milimetra odstępu. Znowu zachichotał i odwrócił się do mnie tyłem przyciskając swój tyłek do mojego krocza, zaczynając się o mnie ocierać. Cholera.

-Niegrzeczny, Mikey... - mruknąłem mu do ucha, na co on znowu zachichotał. Dałem się ponieść i zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi. Mike odchylił ją lekko, a ja zacząłem ssać delikatnie skórę, chcąc zrobić mu malinkę, żeby zaznaczyć to co moje. Mniejszy chłopak cicho jęknął co spowodowało, że moja wyobraźnia zaczęła wariować. Naglę odwrócił się do mnie i chichocząc wybiegł z salonu, zostawiając mnie samego z widocznym problemem w bokserkach. Nie zastanawiając się chwili dłużej pobiegłem go szukać. Przeszukałem cały dom i podwórko, żeby znaleźć w końcu niebieskiego chłopaka siedzącego nad basenem i popijając kolejnego kolorowego drinka.

-Mike! -krzyknąłem wychodząc z domu i kierując się w stronę basenu. Michael widząc mnie wstał z leżaka i uśmiechnął się szeroko. Chciał do mnie podejść, ale zachwiał się i wpadł do basenu...

-Aaa to dlatego mam na sobie twoje ubrania... - Mike zmarszczył lekko nos. -Ale czemu ty byłeś nagi...?

-Daj mi skończyć, Miki -skarcił go blondyn i wrócił do opowiadania.

Po wyciągnięciu Michaela z wody i okryciu go kocem pożyczonym od Stana, postanowiłem wrócić z nim do domu. Oczywiście nie dowiedziałem się, gdzie mieszka, bo cały czas twierdził, że zamieszkuje róg jednorożca Sammy'ego na wyspie zielonych minionków... Po długiej drodze w końcu dotarliśmy do mojego domu. Jay pewnie spał, więc powiedziałem Michaelowi, żeby był w miarę cicho. Co się oczywiście nie udało, gdyż chłopak obijał się o wszystko po drodze. Kiedy w końcu dotarł do mojego pokoju, opadł cały mokry na moje łóżko, na co tylko westchnąłem.

-Dam ci suche ubrania, Mike. Rozbieraj się - odwróciłem się w stronę szafy i wyciągnąłem z niej świeże bokserki i ulubioną koszulkę z Nirvany.

-To ty mnie rozbierz...- powiedział zadziornie puszczając mi oczko.

Przewróciłem tylko oczami i podszedłem do łóżka. Usiadłem obok i ściągnąłem mu koszulkę, kładąc ją obok. To samo zrobiłem ze spodniami i bokserkami, wcale nie gapiąc się na jego przyjaciela, o nie. Kiedy już był suchy i ubrany (co trwało wieczność, bo zachowywał się jak uparty dzieciak i cały czas chichotał...) ściągnąłem spodnie i położyłem się obok niego. Mike jednak nie miał zamiaru tak szybko zasypiać. Zaczął się wiercić i to strasznie wiercić. Po chwili jednak podniósł się i popatrzył na mnie.

-Gdzie jest łazienka?

Wskazałem palcem na łazienkę i znowu się położyłem. Mike wstał z łóżka jak oparzony i szybko pobiegł w tamtą stronę. Mogłem usłyszeć tylko jak wymiotuje. Biedaczek. Nie wychodził długo, więc wstałem i poszedłem zobaczyć, czy się jakoś trzyma. Widok jaki zastałem wcale mnie nie zdziwił. Mike siedział oparty o deskę klozetową i najprościej w świecie spał. Uśmiechnąłem się pod nosem i kucnąłem przy nim. Wziąłem go na ręce i wtedy wydarzyło się coś czego chciałem uniknąć. Michael zwrócił na moje plecy wszystko co miał w żołądku. Czując, że zaczyna mi się podnosić szybko posadziłem go na zamkniętej toalecie i zrzuciłem z siebie koszulkę i bokserki. Po 2 minutowym prysznicu, wyszedłem i owinąłem się ręcznikiem w okół bioder, po czym zabrałem niebieskiego na ręce i położyłem się z nim do łóżka. Mniejszy od razu się do mnie wtulił po czym zasnął jak małe dziecko.

-... no i później zleciałeś z łóżka, Mikey- dokończył Luke, śmiejąc się pod nosem.

-Ojej... - było jedynym słowem Michaela, jakim skomentował swoją pierwszą w życiu imprezę.

Dziękuję za 1k wyświetleń *.* To dla mnie duużo znaczy xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top