Część 5.3. „Dzień na wsi"
(Woohyun)
Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale nie spodziewałem się, że Sunggyu będzie z nich wszystkich najbardziej na nie. Czy to nie on dał nam przykład, byśmy pomogli Seo Hee? O co mu chodziło? Dlaczego tak nagle zmienił zdanie i dlaczego Sungjong do nikogo się nie odzywa? Co tu się porobiło pod moją nieobecność?
-Chłopaki? – zagadałem zdziwiony ich postawą.
-Daruj sobie te uprzejmości. Nie wiedziałem, że jesteś takim egoistą. Myślisz tylko, żeby siebie samego zadowolić. – słowa lidera sprawiły, że krew w moich żyłach zamarła.
Poczułem, że brakuje mi sił, byłem tymi ostrymi słowami całkowicie zawiedziony i zrezygnowany oschłością w jego tonie głosu.
-Słucham?- spytałem, wciąż mając nadzieję, że być może przesłyszałem się lub odebrałem jego słowa w zły sposób.
-Co ty sobie właściwie myślałeś, Woohyun? – naskoczył na mnie Sunggyu.
-Ale... co się stało? – dopytywałem się.
-Niby jakim prawem podjąłeś decyzję za nas wszystkich? Kim my jesteśmy, jakimiś twoimi służącymi? Zrobiliśmy ci przysługę, a ty nam się tak odwdzięczasz? Terapia grupowa? Chyba odrobinę się zagalopowałeś, zwolnij.
-Nie rozumiem.
-Nie wyrażam zgody na to, aby Seo Hee tu zamieszkała.
Patrzyłem na niego z wielkim niedowierzaniem.
-Czy mogę wiedzieć, dlaczego?
-Zacznijmy od tego, że w ogóle nie omówiłeś tego planu z nami.
-Obowiązuje mnie zachowanie tajemnicy, ale dowiedz się, że poinformowałem was wbrew wszelkim nakazom. Może zamiast drzeć się, to byś podziękował?
-Niby za co?
-A za wszystko. Co ty masz właściwie do Seo Hee? Zrobiła ci coś?
-Naprawdę nie chcesz wiedzieć. – wymruczał.
-A może ty jednak ją lubisz i nie chcesz się przyznać?- do naszej rozmowy dołączył Dongwoo.
-Ta, a słoń tańczy w balecie. Odbiło wam? Mało mamy problemów?
-W ostatnim czasie w ogóle~ - powiedział melodyjnym tonem głosu L. – Ale wow, hyung. A myślałem, że nikt nie wbije się na mój stołek 'Wrednego typa'.
-Aish! Widzę, że nie mam już nic do powiedzenia. Świetnie! Organizuj tę swoją terapię, mam tylko warunek.
-Tak? - spytałem, wciąż nie mogąc uwierzyć, iż lider jednak uległ i się zgodził.
-Skoro Sungyeol tak się rwał do opieki, to niech wykaże się odpowiedzialnością jako pierwszy.
* * *
(Sungyeol)
W pierwszej chwili miałem ochotę, aby porządnie przyłożyć mu z liścia, ponieważ Sunggyu nigdy nie miał w sobie tyle jadu i złości, niż właśnie w tym momencie. Szybko jednak oceniłem sytuację stwierdzając, iż pora się wykazać, że użalanie się nad sobą nic nie jest warte. No chyba, że ktoś lubi mieć zszargane nerwy. Ja akurat nienawidziłem, gdy coś mi nie wychodziło. Do Seo Hee nigdy nic nie miałem, także możliwość spędzenia z nią czasu nie wywołała u mnie negatywnych emocji. To że miałem zająć się nią jako pierwszy sprawiło mi tylko radość. Nie żebym nie miał innych zajęć czy coś, ale pomysł Sunggyu naprawdę przypadł mi do gustu, choć jego zamierzenia z pewnością były inne.
-Sungjongowi niezbyt się to spodoba, ale muszę się zgodzić. - przytaknął L.
-No to super i sprawa załatwiona. – podsumował Sunggyu. – Zajmę się obiadem i mam nadzieję, że któryś mi pomoże. – dodał.
-To ja dołączę. – zaoferował Hoya. On chyba też nie miał ochoty widzieć maknae; szkoda że oni go tak traktują. Sungjong nie zasłużył... Może odrobinę przesadza, ale czy można go winić? Serce nie sługa.
~ ~ ~
(Następnego dnia)
Przez całą noc nie mogłem zasnąć. Próbowałem nawiązać kontakt z Sungjongiem, ale nie miał ochoty rozmawiać nawet ze mną. Nie chciałem w żaden sposób go zranić, chyba jako jedyny rozumiałem, że naprawdę oddał swoje serce Seo Hee. Dlatego zależało mi, aby Sungjong nie zrozumiał opacznie powstałej sytuacji. Przed 6 wstałem, gdyż stwierdziłem, iż nie ma co lenić się w łóżku. Nie było sensu dalej leżeć, gdyż wkrótce zadzwonił telefon.
-Zejdź na dół. – usłyszałem głos lidera w słuchawce. Hmm, czyżby coś się stało? Czy to nowy sposób budzenia?
W miarę szybko ogarnąłem się, tj. wykonałem poranną rutynę, w tym założyłem świeżą koszulkę i spodnie i tak ubrany zszedłem na dół. Na korytarzu stali Sungjong, Myungsoo oraz Woohyun.
-Sungjong, ogarnij się , przestraszyłeś ją. Kto normalny rzuca się na dziewczynę piszcząc jak nastolatka? – próbował go uspokoić L.
-Nie było tak jak mówisz... - usprawiedliwiał się Sungjong, ale jego twarz pokryły zbyt oczywiste rumieńce.
-Ale jak wiesz Seo Hee nie jest przyzwyczajona.- przypomniał L.
-Annyeong. – pomachała mi na powitanie, gdy mnie dostrzegła. Uczyniłem to samo.
-Seo Hee... masz ochotę na arbuza? – spytał Sungjong.
-Już dziś mnie karmiłeś, dziękuję. – odpowiedziała.
-Został ostatni kawałek...
-Ale zjadłam 4 i mi starczy, Sungjongie – zawołała, po czym podeszła do niego i poczochrała jego starannie przytrzymane za pomocą gumki, włosy.
-Hej, nie rób tak, bo oppa będzie smutny. – nadął policzki.
- Z tego co mi wiadomo , nie mam rodzeństwa.
Sungjong wyglądał, jakby miał zapaść się pod ziemię. Biedak naprawdę mocno się zestresował.
L coś mu powiedział na ucho, na co Sungjong zaczerwienił się po same uszy, ale postanowił „przełamać pierwsze lody", po raz kolejny udowadniając wszystkim w koło, jaki to on jest poważny względem Seo Hee. Za dobrze go znam, by myśleć inaczej.
-Dzwonił manager. Nie będzie nas kilka godzin. – poinformował Sunggyu, odstawiony w elegancki strój wyjściowy.
Acha, fajnie że wiedziałem. Ruszyłem ku schodom w celu szybkiego powrotu do pokoju i przebrania się w adekwatne ubrania.
-Zająłbyś się Seo Hee? – wypalił jak gdyby nigdy nic Sunggyu; Sungjong odwrócił się w moją stronę i intensywnie patrzył, aż w końcu uśmiechnął się. To chyba dobry znak?
-Dogadacie się, Sungyeollie hyung jest doświadczony. – Sungjong oznajmił Seo Hee, na co dziewczyna zmarszczyła brwi. – Bądź grzeczna dla Sungyeola, dobrze? – zwrócił się do niej raz jeszcze i nie chciał jej wypuścić ze swojego ' misiowego uścisku', dopóki Seo Hee nie potwierdziła. Spojrzałem na Sunggyu, ale ten nic nie powiedział i poszedł do kuchni.
Wkrótce chłopaki wyszli, a ja i Seo Hee zostaliśmy sami. Na początku było niezręcznie, bo do tej pory nie miałem okazji powiedzieć coś więcej, prócz zwykłego „Hej". Nie ma się czemu dziwić, gdyż Seo Hee większość czasu spędziła z Woohyunem no i chcąc, nie chcąc trzeba było to przyznać, że podobny czas miał Sunggyu.
Przez półtorej godziny oglądała ze mną mój ulubiony show, w którym MC's odkrywają krok po kroku tajemnice znanych osobistości.
-Kto to? – spytała Seo, gdy pojawiła się Kim HyunA, siedziała w studio na widowni.
-Nie znasz jej?- zdziwiłem się.
Seo nadęła policzki i pokręciła głową.
-Dziewczyna Woohyuna. – odparłem.
-Waszego Woohyuna z Infinite? – dopytywała się, a ja przytaknąłem. – A, to ona śpiewa, tak? Woohyun coś tam mówił.
-Jesteś już z nim na „ty"? – spytałem zdziwiony.
-Nie, przepraszam. Źle się wyraziłam.
-Nie szkodzi. Nie przejmuj się tym tak, nie musisz być formalna, w końcu ma tylko 24 lata.
Do końca audycji telewizyjnej tego show dziewczyna siedziała z twarzą ukrytą za poduszką, a ja nie miałem serca jej dołować faktem, iż należała do Sunggyu. Od czasu 'wpadki' jak on to preferował nazywać, był bardzo wyczulony, gdy ktoś, a w szczególności Seo Hee, wgapiała się lub brała do rąk jego własność. Zachowywał się tak, jakby Seo Hee była kosmitą.
Innymi słowy lider Infinite trzymał ją na dystans w obawie, iż coś się stanie. Ta jego paranoja i kryzys z dojściem do 'wieku średniego' stały się o wiele bardziej irytujące po jego oświadczeniu przeciwko Seo Heo. Dyskretnie spojrzałem na nią, ale z niespotykanym skupieniem oglądała „Mirror Life"*
-Omo, miętowe włosy~! – no i zaczęło się. Nie spodziewałem się, że pierwszą bias Seo Hee zostanie HyunA. O gustach się nie dyskutuje...- Ale to nie jest jej prawdziwy oppa TT_TT Dlaczego ona tak powiedziała do MC Donghae?- zwróciła się do mnie. No co, ma prawo nie wiedzieć. Może zachowywać się jak ciekawa świata 4-latka, a ja na pewno nie będę jej hamował. Nie chcę brać odpowiedzialności, na wypadek, gdyby przeze mnie miałaby mieć utrudnioną edukację.
-Otóż dlatego, iż Donghae-sshi jest starszy. To taki zwrot grzecznościowy.
-A to dlatego Junhong uczył mnie, by mówić do niego oppa?
-Kto to 'Junhong'? – zadałem pytanie przez zwykłą ciekawość.
-Przyjaciel, ale on ma kiepskiego terapeutę, który nie pozwala mu wyjść.- znów nadęła policzki, a za chwilę ukryła twarz pod poduszką i wstrzymała oddech.- Aii, ale ten oppa jest niegrzeczny, dlaczego on jej dokucza ;_;
No dobrze Sungyeol, dasz radę. Nie mów za dużo, byś później nie żałował – upomniałem się w myślach. Czyli ona naprawdę nie wiedziała, co znaczy dla chłopaka zwrot „oppa" ? Niezła historia. Nie sądziłem, iż wiedza Seo Hee jest aż tak bardzo niedokładna. Pełna dziur jak ser szwajcarski.
-Ej, nie patrz tak. Wiem, że jestem walniętą wariatką. No ale powiedz. – odezwała się, gdy cały show dobiegł już końca. Ułożyła poduszkę na właściwe miejsce. Zorientowałem się, że sprawdzała, czy poduszka była w stanie nienaruszonym; w wyniku zbędnych, ale żmudnych oględzin Seo Hee przedstawiła ich rezultat, uśmiechając się jak mysz na widok sera. Że niby spodziewa się, że jej powiem? :')
Po pięciu minutach przez dzwonek w telefonie omal nie dostałem palpitacji serca. Muszę tę nutę w końcu zmienić.
-Cześć Sungyeollie~ Pamiętasz mnie jeszcze, tu mama. Co słychać u mojego kochanego synka?
To muszę przyznać, mama ma niezły timing, dzwoni w najmniej oczekiwanych momentach, nierzadko niezbyt w porę :')
-Hmm? Och, mama... Witaj. – przywitałem ją.
-Aigoo, coś taki nie w humorze? Może mógłbyś znaleźć trochę czasu i przyjechać?
-Czas się znajdzie :') – odparłem nieco zakłopotany. – Mam teraz pewną sprawę na głowie i mógłbym...
-No, to ja i tata czekamy. – przerwała mi, po czym zakończyła połączenie. Próbowałem ogarnąć to, co właśnie się zdarzyło, ale nie należała ta czynność do najłatwiejszych. Niby jakim cudem miałbym tak nagle znaleźć się na obrzeżach miasta? Pociągiem zajmowało to 4 godziny, a autobusem 9,5 godziny, czasem dłużej, ale teraz to i tak nie mam jak.
Po podjęciu decyzji o pojechaniu pociągiem poszedłem się spakować. Seo Hee tymczasem bawiła się rysując na moim tablecie, który jej dałem, by ją czymś zainteresować. Może tylko raz o coś zapytała, a tak to była cicho.
Gdy zszedłem z torbą na dół Seo Hee podbiegła do mnie z urządzeniem z zasmuconą miną.
-Umm stało się coś? – zapytałem.
-Tablet zrobił się dziwny... - przyznała i spuściła głowę w dół. Czekanie czekaniem, ale to zaczyna robić się podejrzane. Przejrzałem się dokładnie temu, co widniało na ekranie. Było to jakieś photoshopowe zdjęcie z dopisem 'Oppa, Saranghaeyo~♡ '
-Zepsułam coś, tak? – zadała mi pytanie.
-Nie, nie... - zaprzeczyłem. – Wyjaśnię ci później.
-Hm, jasne.
-To świetnie. Bierz swoją bluzę i wiąż buty.
-Czy ty właśnie zaproponowałeś wyjście na spacer, Sungyeol-shi?- zapytała.-Um, ale...- zaczęła nowe zdanie. – Dlaczego chwyciłeś mój plecak i torbę?
-No... bo... nie będziesz sama tego niosła? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Możesz trochę jaśniej, Sungyeol-shi?
-Daj mi parę godzin, a dowiesz się wszystkiego.
-Tajemnica zawodowa? Dobra, wchodzę.- przytaknęła.
~ ~ ~
(W pociągu)
Ku mojemu zdziwieniu 19-latka nie zadawała żadnych pytań, ale to może i lepiej. Choć w sumie pokazała, że nie wiadomo, czego można się po niej spodziewać.
-Umm, Sungyeol-shi, minęły 2 godziny... W porządku, jeżeli nie chcesz powiedzieć, gdzie jedziemy. I tak to lepsze niż spędzenie całego dnia w mieszkaniu Sunggyu-shi. Dziękuję.
Słucham? Czy ona mi właśnie podziękowała za trzymanie jej w niepewności co do miejsca celu naszej 'małej wycieczki'?
– Tylko nie wiem, czy ten twój pomysł wypali, bo niestety, ale nie mogę ci zagwarantować, że nie zrobię nic głupiego...
-To dobrze, że pomysł ci się spodobał. – przerwałem jej użalanie się nad sobą.
-Bardzo.- przytaknęła, a ja jednak zacząłem mieć wątpliwości, bo narzuciłem jej moją szybko podjętą decyzję.- Nie mam żadnych podstaw, aby lubić niespodzianki, ale zmusili cię do 'opieki' nade mną, więc brzydko bym się zachowała odmawiając. Umm, więc...
-Jeszcze 2 godziny i będziemy na miejscu.
-Yay! I to wszystko za Seulem? *^*
Jakiś tępy chyba jestem, bo dalej nie rozumiem tej euforii, która ją ogarnęła.
-Umm, bo wiesz... To miłe, że nie zostawiłeś mnie samej, Sungyeol-shi. Seul nie jest mi zbyt przyjazny, tylko mam nadzieję, że mój pech nie jest zaraźliwy...
-Umm, okej. Nie ma sprawy.- zakończyłem ten dziwny dialog. No bo co innego miałbym powiedzieć? Żeby się zamknęła? Nie miałem zamiaru czegoś zepsuć, a traktowanie Seo Hee jak każdą inną normalną osobę wydawało mi się jak najbardziej na porządku dziennym. Poza urazem, który pozostał jej z wypadku, Seo Hee była całkowicie zdrowa na umyśle; nie interesowało mnie, czy mówi od rzeczy, czy milczy. Ja chciałem tylko dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Gdy pierwszy raz ją poznałem, wywarła na mnie dobre wrażenie; przynajmniej ktoś dawał mi odczuć, co to znaczy być szanowanym, więc w ten sam sposób chciałem ją traktować. Nie musiałem jej dobrze znać, poznałem się na tej młodej od razu wystarczająco, no i tak już zostało.
-To już tutaj?- usłyszałem kolejne pytanie, po przewidywanym czasie na dotarcie do celu.
-Mhm, pora wysiadać. – odpowiedziałem, po czym wstałem i sięgnąłem rękoma do góry, by zdjąć nasze torby i jej plecak. Opuściłem pociąg pierwszy i czekałem na młodszą dziewczynę, która miała mały problem, by przejść.
-Jejku, ruszże się! Ludzie chcą wyjść!
W tym momencie zauważyłem, jak Seo Hee została popchnięta i gdyby nie to, że złapałem ją w odpowiednim momencie, leżałaby potłuczona na torach pod pociągiem.
-ZWARIOWAŁ PAN?! - krzyknąłem na ahjussiego, którego zachowanie wzbudziło we mnie nieopisaną złość. Mężczyzna jednak zignorował mnie i przeszedł obojętnie.
Seo Hee ze spuszczoną głową podniosła swój plecak, po czym szła z nim w jednej ręce, a w drugiej ściskając mini-opakowanie higienicznych chusteczek. Usiadłem na ławce parę metrów dalej od publicznego wc, gdzie udała się Seo. Minuty przemijały, a ja zacząłem się niepokoić. Aż trudno było mi uwierzyć, że czekam już 30 minut! Chyba nie chciała 'wystawić' mnie do wiatru?
~ ~ ~
Takich 'atrakcji' w ogóle się nie spodziewałem. Cóż, trudno o bycie przygotowanym na takie 'ekstremalne' sytuacje, no ale dobra. Jakoś dam radę, pomimo iż kompletnie nie mam pojęcia, co i jak. Wszedłem z 'sercem, które podeszło mi do gardła' do sklepu kosmetycznego, gdyż właśnie on był najbliżej miejsca, w którym przebywała Seo. W szybkim marszu mijałem regały z kosmetykami i innymi takimi, aż w końcu dotarłem do odpowiedniego działu, na którym znajdowała się rzecz, która była „komuś" pilnie potrzebna. Szczerze to nie miałem pojęcia, jakie to skomplikowane. Na szczęście rozwiązanie „spadło jak z nieba" ; opakowanie typu 'uniwersalne' patrzyło się na mnie, a ja niepotrzebnie zacząłem się martwić. Kasjerka spojrzała się na mnie jak na wariata, ale skasowała, choć uczyniła to niechętnie. Po zapłaceniu za niezbędny produkt, schowałem go do plecaka, po czym jak najszybciej opuściłem to szalone miejsce tortur. Dostałem się tam, skąd pierwotnie przybyłem bez większych problemów; dużo ludzi się tu nie kręciło, ale ostrożności nigdy za wiele. Po upewnieniu się, że teren jest 'czysty', wszedłem do pomieszczenia, wyjąłem opakowanie i przerzuciłem opakowanie nad kabinę, gdzie przebywała Seo Hee, po czym opuściłem małą publiczną przybudówkę znaną jako wc. Postanowiłem zaczekać w cieniu pod drzewem, bo takich, co wywęszyliby skandal nie brakuje.
Niedługo potem przybyła młoda. Sprawa chyba wyszła spod kontroli, bo zmieniła każdy element ubrania, tak więc zamiast beżowej tuniki z krótkimi wełnianymi szortami, miała założony czarno-biały t-shirt w poziome paski oraz czarne jeansy z grubszego materiału. Za modne to to nie było.
Po 15 minutach krótkiego spacerku zatrzymałem się przed bramą obrośniętą bluszczem i dziką różą. Jakimś cudem udało mi się otworzyć zasuwkę z drugiej strony bramki, za długo nie mocując się z nią.
-Zapraszam panią pierwszą – oznajmiłem i przytrzymałem gałąź od drzewa, która opadała centralnie nad poziomem głowy osoby średniego wzrostu. Nawet dla takiego niskiego człowieka jak Seo, gałąź była niebezpieczna.
-To mi wygląda na czyjąś posiadłość, jesteś pewny tego, co chcesz zrobić?
-Hahaha, wchodź, wchodź. - odparłem, szczerząc się jak głupi po jej objawach niepokoju. Na swój wyjątkowy sposób było to nawet urocze.
Seo Hee przeszła dalej dzielnie bez dodatkowych niepotrzebnych pytań; zamknąłem bramę i poszliśmy przez ścieżkę ogrodową. W ogrodzie jak w ogrodzie pełno różnych kwiatów. Po trawniku biegały 'domowe pieszczochy' – kot brytyjski krótkowłosy Monroe i pies Shar-pei Tonkey, który wabił się Gookie.
-Oi, Gookie.- zawołałem do psiaka, na co ten od razu podbiegł, zaś Monroe spieprzył przez obluzowaną deskę w płocie.
Nakarmiłem go, po czym wróciłem do Seo Hee, która została na zewnątrz. Gookie podążał za mną.
-Chcesz pomóc? – spytałem i pogłaskałem Gookiego za lewym uchem, na co ten przytaknął.
-Seo Hee, poznaj proszę Gookiego. – zwróciłem się do dziewczyny.
-Annyeong. – pomachała mu ręką, na co oficjalny V.I.P. w tym domu wydał z siebie krótkie 'woof'.
-Hm, nie jest zbyt rozmowny. Wybacz.
Gookie jak to Gookie, poczuł się już na tyle dobrze, że bez żadnej zachęty podszedł bliżej do Seo Hee, aby zapoznać się z nią bardziej.
-H-hej, co ty robisz? Łaskocze~ - pisnęła przestraszona, gdy wskoczył na jej kolana i zaczął lizać po ręce.
-On ci nic nie zrobi, spokojnie.- uspokoiłem ją, na co Gookie pomachał ogonkiem, następnie powalając Seo na trawę, przy okazji wywołując u niej atak śmiechu. Po paru minutach oboje tarzali się po brudnym trawniku jak dzieci, bawiąc się i śmiejąc, czego nie spodziewałem się. Wystarczyła krótka chwila, a Seo już zaczynała się dobrze bawić. Psiak również wyglądał na zadowolonego, dlatego poczuł się niezwykle obrażony, gdy odciągnąłem go od 19-latki. Goookie pozostawił ślady swoich tłustych ubłoconych łapek na ubraniach Seo, które dopiero co zmieniła. Ech, on i te jego 'maniery'.
-Co jest? - spytała nieświadoma tego, że wygląda jak Kopciuszek, który dopiero co wkładał węgiel do kominka. Zrobiło mi się głupio, bo to ja sprowokowałem Gookiego do takiego zachowania. -A, że niby odciski łapek? – zaśmiała się Seo, używając chusteczki oczyściła swe ubranie. – Pff, nic takiego. Zero śladu.
Zawału omal nie dostałem, byłem gotowy obmyślić jakąś karę, a Seo już pozbyła się śladów jego ubrudzonych lepkim piaskiem łapek?!! Gookie jest przyjazny i to aż nazbyt... ale może niepotrzebnie się martwiłem, bo Seo Hee nie widziała w tym żadnego problemu, co było zdumiewające. Mam tylko nadzieję, że Monroe nie będzie zachowywał się jak prymityw.
-O jejku, a to ci niespodzianka ~ Sungyeol ~ - usłyszałem radosne powitanie z ust dobrze znanej kobiety. Mama wyściskała mnie tak, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej 100 lat. – O! A cóż to za młoda dama z tobą przybyła? Znalazłeś sobie dziewczynę?
-Nie, nie. To koleżanka, jej rodzice wyjechali, a ona nie lubi zostawać sama, więc poprosiłem, by przyjechała ze mną. – musiałem coś wymyślić, bo 'powitanie' mamy było nieco aż zbyt zawstydzające. Nie chciałem też wkopać Seo Hee, więc uraczyłem mamę wymyśloną na poczekaniu historyjką.
-Och, biedactwo. Jestem mamą Sungyeola, Lee Min Jung, miło mi.
-Miło panią poznać. Nazywam się Bang Seo Hee. Przepraszam za najście, ale to w wyniku pośpiechu i...
-Nie musisz się tłumaczyć, słońce. Czuj się jak u siebie. – uspokoiła ją moja mama. – Wiem, że dopiero co przyjechałeś, ale czy mógłbyś zajrzeć do zwierzaków? Zacznę szykować obiad. - poprosiła mnie. – Monroe i Gookie są gdzieś w pobliżu?
-Tak, widziałem ich niedawno, a Gookie to nawet zdążył zapoznać się z Seo Hee.
-Aigoo, zwariować z nimi można.- westchnęła, po czym weszła do domu, zmieniając buty przed patio.
-Kto to 'Monroe'? – zainteresowała się Seo Hee.
-To ten zwariowany kot, który lubi zgrywać arystokratę. – wyjaśniłem.
-Macie tu inne zwierzęta? - to mała spryciara albo ma dobrą pamięć.
-Tak, ale nie przejmuj się...
-Prowadź. – poprosiła ułożywszy torbę na krześle tuż obok moich bagaży.
~ ~ ~
W ten sposób Seo Hee poznała resztę ' folwarku zwierzęcego': stado królików, indyka, 2 perliczki oraz rybki w stawie.
- To wszystko jest niesamowite. – podsumowała, obserwując welonki pływające w oczku wodnym. – Musi tu być naprawdę zabawnie.
-Taa, zabawnie to jest, jak Monroe urządza sobie polowanie na 'żywe sushi'. – stwierdziłem nieco niezadowolony.
-No nie gadaj...
-Parę razy mu się zdarzyło. Tu było 30 rybek, a teraz zostało 8...
-Aigoo...
-Trudno uwierzyć, prawda?
- No cóż, bywa. A rybek nigdy dość.
-Chodź na polanę.
-Znaczy...na to wzgórze, co je widać?
-Dokładnie. – przytaknąłem, a Seo Hee podreptała za mną.
-Woah! Alpaka *^* Ale jak...?
- To wieś i kawałek za tą polaną są góry, wiec spokojnie.
-Haha, nazwałeś ją 'Wendy'? To po tej dziewczynce z „Piotrusia Pana"?
-No to akurat nie po tej fikcyjnej postaci. Wendy z Red Velvet.
-Jakiś girlband?
-O, słyszałaś o nich?
-Zgadywałam, haha. Witaj, wow. Ale ty jesteś miękka i słodka, mm.
Seo Hee pogłaskała alpakę, która wyraźnie się do niej łasiła, no ale czemu się dziwić, skoro Seo Hee jest taka miła i sympatyczna i nawet zwierzęta to widzą? Tylko ktoś naprawdę prymitywny nie jest w stanie dostrzec zalet, które aż emanują od Seo Hee. Zostawiłem ją tu na chwilę, po czym wróciłem z wiadrem ziaren i czegoś, czym alpaki się żywiły. Oprócz trawska, które rosło, potrzebowały też wody, więc piły z misy tak jak to robiło to chrumkające towarzystwo. Do tego dochodziły wspomniane ziarna, takie chrupki dla lam, a Wendy pożerała je w hurtowych ilościach, tak że w ciągu dnia potrafiła zjeść 3 takie opakowania 4-litrowego wiadra.
~ ~ ~
Gdy przyszła pora obiadu, przybył również ojciec, przedstawiłem mu Seo Hee; na szczęście on zareagował w nieco normalniejszy sposób niż mama i tym sposobem każdy znał pacjentkę Woohyuna. Nie zadawał kłopotliwych pytań, więc było okej.
Po posiłku poszliśmy na górę, m.in. do mojego pokoju, który odwiedzałem parę razy w roku. Dopóki nie dorobię się własnego mieszkania, to możliwość powrotu na 'stare śmieci' nie wyglądała tak źle. Może trochę było to uciążliwe, ale tak długo, jak samodzielnie zarabiałem pieniądze, byłem zawsze mile widzianą postacią w rodzinnym domu.
-Rozgość się, a ja w tym czasie pójdę zrobić herbatę.- poinformowałem gościa, który wcale nie okazał się być aż tak kłopotliwy.
Nim wyszedłem do pokoju wleciał Gookie i stanął na łapkach przed posłaniem, bo wiedział, że na włażenie na moje łóżko nie ma co liczyć. Seo Hee rozłożyła ręce i objęła psiaka, który był w „siódmym niebie". Zostawiłem tą dwójkę samą wiedząc, że nic się nie stanie. Po powrocie zastałem niezbyt ciekawą scenę: Gookie leżał skulony pod biurkiem, a Seo pod kocem, w dodatku cała się trzęsła, choć zimno nie było. Położyłem ją płasko na materacu i włączyłem urządzenie, które miało sprawić, by powietrze w pomieszczeniu nie było za ciężkie, ale dostosowane do danej osoby. Pomogłem wyjść Gookiemu spod biurka, a ten wtulił się we mnie tak intensywnie, jakby mnie nie widział 200, a może nawet 300 lat. Gookie był przerażony, ciekawi mnie tylko, co go tak wystraszyło, że aż futerko mu zesztywniało.
~ ~ ~
Do końca dnia Seo Hee nie wybudziła się, ja natomiast spędziłem wieczór na szukaniu Monroe, który chyba „pozjadał wszystkie rozumy", bo znowu zastałem go w trakcie 'dzikich polowań'. Ze stawu zniknęło 5 rybek, no nie. Co temu kocurowi odpierdziela? Nie ma nawet 6 lat, a zachowuje się, niczym stary rozpuszczony francuski prosiak.
-Monroe, co się z tobą dzieje? Kryzys wieku średniego już przechodzisz? – spytałem, choć było to tak inteligentne, jak rozmawianie z pomarańczą; Monroe od zawsze był dzikusem, ale to taki mały ściemniacz, bo udaje mu się zamydlić nam wszystkim dookoła oczy. Nigdy jednak nie okazywał takiego braku manier jak właśnie teraz...
Zabrałem kota do środka i nalałem mu wody do miski.
-Chyba najwyższa pora powiedzieć 'papa' rybkom. – zasugerowałem mamie.
-Och, Sungyeol. Ten kot jest nienormalny i był. Ale to ty uparłeś się, by trafił pod nasz dach. – zarzucił mi ojciec. To on dbał o nasz stawik. Kolejny dowód na to, iż para, którą są moi rodzice nie należy do ludzi, którzy tolerują anomalie takie jak Monroe.
-Przykro mi...-szepnąłem.
-Myślałem, że dobrze postępuję zgadzając się na kota, ale coś musi być nie tak nie tylko z nim. Nic dziwnego, że nie masz jeszcze dziewczyny, skoro głupim kotem nie umiesz się zająć.
~ ~ ~
Tym razem miarka się przebrała. Byłem tak bardzo zły na Monroe, że nie wpuściłem go do pokoju, gdzie zazwyczaj miał wstęp, ale tym razem, gdy chciał pobawić się z Gookiem nic nie przyniosło skutku, nawet skrobanie pazurami po drzwiach. Co mu dziś odbiło? Trudno, niech się w końcu nauczy manier. Dlaczego musi być takim chamem do tego stopnia, że bezczelnie wyżera rybki?! W czym one mu przeszkadzały?!
Wieczór spędziłem w pokoju na samej górze, zabrawszy Gookiego ze sobą, by i jemu przypadkiem też nie odbiło. Co do Gookiego nie mogłem mieć zastrzeżeń, psiak naprawdę się starał, nie to co ten leń i darmozjad Monroe. Jednak powiedzenie, że jestem nieodpowiedzialny bardzo mi się nie podobało. Wraz z mamą próbowaliśmy, ale Monroe i tak był wredny, ale dziś w nocy to całkowicie przekroczył skalę tolerowania jego zachowania. Książę jakiś się znalazł, błe.
Przez tego drania z za dużym ego nie mogłem zmrużyć oczu, tak więc 'obudziłem się' czując wielkie wory pod oczami. Poszedłem do pokoju, by znaleźć w torbie ubrania; pomieszczenie było puste. A, nie. Przepraszam. Na poduszce leżał rozłożony Monroe.
-O nie. A tobie kto pozwolił tu wejść?! Złaź, ale już! – zażądałem.
-Proszę nie rób tego, Sungyeollie. – usłyszałem, a następnie zostałem odciągnięty; byłem w gigantycznie olbrzymim szoku. Poza tym zdziwiło mnie to, że młoda ma taki uścisk. – On... On nabawił się zatrucia i od tego wariował. – wyjaśniła. Ekspertka od kotów czy jak? – Miauczał, jakby go torturowali, biedak męczył się do 4 rano, a ja nie mogłam już dłużej znosić jego zawodzenia.. W sumie to miałam więcej szczęścia, że napatoczyłam się na takiego jednego. Wziął Monroe do siebie i się nim zajął. Nie wiem, czy zdążyłabym znaleźć jakiegoś weterynarza, przed zejściem ze świata Monroe... - kontynuowała.
-Co? Jaki 'taki jeden'? – zadałem jej pytanie, gdy udało mi się wyswobodzić z jej uścisku.
-Hoon ... Hon ... A! Już wiem. Lee Hyun Woo** - oznajmiła, a moje oczy o mało co nie wyszły z orbit. Lee Hyun Woo, największy podrywacz w tej okolicy. Dawno o nim nie słyszałem, podobno miał wyjechać do Kanady. -Umm, no bo, było mi go żal, to znaczy Monroe, szczególnie po tym, jak na niego naskoczyłeś. Wystarczyło być tylko wyrozumiałym. – nadęła policzki niczym jakiś chomik. A to ja coś źle zrobiłem, że mi się obrywa, i to jeszcze od kogo?
-Z tego, co widziałem rodziców nie ma, a ja wszystkiego nie ogarnę, więc bądź tak łaskawa i mi pomóż.
-Bang Seo Hee melduje gotowość! – zasalutowała.
Nie tracąc więcej czasu wyszliśmy z dobytku rodziców, na który pracowali i udaliśmy się do małej komórki, gdzie przechowywane są racje pokarmowe dla tej czworonożnej hołoty stanowiącej niestety nieodłączną część gospodarstwa domowego.
-Zajęłabyś się tą długoszyjną zołzą Wendy, a ja bym zrobił obchód do reszty 'śmietanki' ? – zaproponowałem Seo Hee, na co uwiesiła mi się z rękoma na szyi, po czym wzięła w ręce 5-kilogramowy worek 'chrupków' – przysmaku, którym zajadała się Wendy. W mgnieniu oka zniknęła z pola widzenia.
Zwierzaki po kolei zostały nakarmione. Zacząłem od królików, a skończyłem na rybkach. Zajęło mi to około godziny, a o Seo Hee słuch zaginął. Lepiej, żeby się nie zgubiła, chociaż nawet Woohyun się tego doczekał.
Sungyeol uspokój się. Seo Hee da radę. – po raz kolejny do głosu doszła moja podświadomość. Zgubiła się czy nie, ale z pewnych nieznanych powodów martwiłem się o Seo. To wcale nie byłoby dobre, gdyby „zginęła" będąc pod moją opieką.
Zamrugałem, gdyż nie wierzyłem własnemu narządowi wzroku; ja się tu zamartwiałem jak nadopiekuńczy rodzic, a ona bawi się i śmieje z lamą?! Jakim cudem? Wendy nigdy nie wyglądała na szczęśliwszą niż jest teraz. W życiu bym nie wpadł na to, że zazdrości Monroe, a z tego co widzę, Seo Hee szybko to odkryła, bo wachlowała lamę prowizorycznym wachlarzem i karmiła chrupkami ryżowo-kukurydzianymi...
-Ładna mi pomoc. – zawołałem srogim tonem głosu.
-Aigoo, nie bądź zły oppa. To jeszcze maluchy, nie możesz się na nich o wszystko gniewać. Zluzuj trochę, oppa.
Że... że co proszę?!
-No... zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli. Rozchmurz się, Sungyeollie i wszystko będzie prostsze.
Trwałem „na baczność" jak taki słup stoli i wgapiałem się w nieokreślony punkt, gdzieś tam daleko, gdzie nie sięga wzrok.
-Oppa? – Seo coś powiedziała, ale chyba nie usłyszałem.- Oppa... Już dobrze. – chwilę po tym poczułem, jak obejmuje mnie troskliwie i gładzi po głowie. Przełknąłem głośno ślinę, otworzyłem usta, ale na marne, bo tak szczerze, to nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć. Już dawno takiego czegoś nie doświadczyłem, a tu proszę, bo oto niespodzianka. Chodząca niespodzianka.- Oppa? – potrząsnęła moim ramieniem.
-J-Ja? – wydukałem przejętym głosem niczym dzieciak rozpoczynający 1-szą klasę podstawówki. O niebiosa... To już 18 lat! Przecież dopiero co byłem 6-letnim dzieciakiem – odludkiem, a tu co się porobiło, że nagle przy dziewczynie zapominam głosu i języka. Tak nie może być, hej. Mam 24, prawie 25 lat...
~ ~ ~
Kolejny dzień zleciał nadzwyczaj szybko, co w sumie nie powinno mnie zbytnio dziwić, ale jednak dziwi. Próbowałem uspokoić swoje rozszalałe od emocji serce, ale wredne i uparte- słuchać nie chciało. Z pomocą przyszedł kochany Gookie, który już zdążył przywiązać się do sprawczyni tego wszystkiego, a mianowicie Bang Seo Hee. Gookie niestety nie pomógł mi zbyt wiele, ale starał się nie mnie jednak ogarnąłem się dopiero po interwencji długonogiej. Tak, wysportowana nastolatka z długimi nogami – ale czy to dlatego Sungjong zauroczył się nią? Panna nieroztropna, a jednak nie, pozory mylą, a ona mi udowodniła, że to tyczy się także mnie. Człowieka, bez żadnych konkretnych celów, kogoś uległego, takie piąte koło u wozu... Seo Hee przedostała się do najgłębszych zakamarków mojej cichej, dzikiej osobowości. Nie uważałem jej odważnego czynu za coś obraźliwego, a wręcz odwrotnie. Możliwe, iż dziwnie to zabrzmi, ale odczuwam powód do dumy. Przy okazji dowiedziałem się, że ma rękę do zwierząt i umie zaradzić wszelkim problemom.
Po 3 dniach spędzonych na wsi, dnia czwartego nastąpił nasz powrót.
-No, Sungyeol. To żeś zabalował. – wypalił ' na powitanie' jakimś durnym tekstem Dongwoo.
-Jasne, że tak. Oppa też ma prawo do zabawy, życie popychadła jest rozczarowujące. - nim zdołałem mu odpowiedzieć, Seo Hee wyprzedziła mnie.
-Sungyeol? Co to ma znaczyć? – dołączył do dyskusji lider.
-Oppa zasługuje na godne traktowanie. Dzięki Sungyeolowi z Seo Hee jest lepiej, więc Seo Hee nie życzy sobie dyskryminowania Sungyeola~
-Ale...
Seo Hee ostro się zawzięła, a ja naprawdę nie wiedziałem, w czym JA jej pomogłem.
- - -
Word wyliczył sobie 4 872 słów 11 stron
* nazwa wymyślona
** aktor i model i piosenkarz, 3 w jednym
Na zdjęciach trio najważniejszych zwierząt z powyższego rozdziału
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top