Część 5.2 „Terapia grupowa" (Cz.2)
( Seo Hee)
Szczerze mówiąc miałam dość. Lubiłam doktora Nam Woohyuna, bo dał mi nadzieję na to, że mam szansę znów zacząć żyć tak jak przed wypadkiem. Niestety jego pomysły pozostawiały wiele do życzenia. Ktoś inny zapewne skakałby wysoko aż do nieba, aż do gwiazd, ale naprawdę nie nabrałam jeszcze przekonania do jego idei.
Zajadałam się rogalem z nadzieniem orzechowym, którego zostawił dla mnie Junhong.
-Dlaczego pan po prostu nie zrezygnuje? – zadałam terapeucie pytanie.
-Dlaczego miałbym zrezygnować? Lubię z tobą rozmawiać..
-Nie ma pan jakiegoś hobby, któremu mógłby się oddać? Może chociaż jakaś dziewczyna? Chodzi pan na randki?
-Moja dziewczyna wie, co to znaczy oddać się pracy. I tak, chodzimy na randki.
-No ale to niezbyt ciekawe życie pan wiedzie. Jesteś wokalistą, masz dziewczynę, robisz kurs na terapeutę, wymyślając 1001 sposobów na terapie. Mógłby pan nie poświęcać mu, to znaczy planowi i mi, tak dużo czasu?
-Słucham?
-Mówię, że według mnie skupia się pan najwięcej na tym, co nie jest takie ważne.
-Seo Hee...mówisz tak, bo Jiyong cię znowu skrzywdził, tak? Znowu mnie tu nie było...
-Oh. To takie błędne koło, Jiyong przyjdzie do Seo Hee i ją skrzywdzi, nikt się o niczym nie dowie. Nie da rady z tego wybrnąć. I pan tego nie zmieni.
-Da radę. Poprosiłem przyjaciół, pomogą nam.
-Taa, uhm. Już widzę ich entuzjazm. – mruknęłam sarkastycznie.
-To dla nich trudna sytuacja, ale obiecali, że mnie wesprą.
-Zmusiłeś ich?!- wstałam z materaca.
-Seo Hee, proszę cię po raz ostatni. Nie jesteśmy na " ty"
-Miałeś tego nie robić! – niezbyt przejęłam się tym, że zwrócił mi uwagę. Coś mi obiecał, ale widocznie lubi mnie drażnić. Oni wszyscy są tacy sami...
* * *
(Woohyun)
Podjąłem się niezwykle trudnego zadania, ale nie zrezygnuję, choćby nie wiem co.
-To okropne, że mnie tak nie lubisz. Oh, tak. Nie, ale to Seo Hee jest zła i to ona prowokuje, po co jej pomagać. Zasłużyła...
Boże, niee... Co ja narobiłem? Po raz pierwszy doprowadziłem ją do płaczu. Gdzie zrobiłem błąd?
-Seo Hee, shh~ - ukucnąłem i przytuliłem ją. –Nie wymyśliłem ci kary, a i to nieprawda, że cię nie lubię. Nie przychodziłbym, gdyby tak było. Zależy mi, by ci pomóc, słowo.- wyciągnąłem w jej stronę mały palec. Popatrzyła się na mnie niepewnie, a następnie na moją rękę i splotła nasze palce tworząc znak obietnicy.
-Umm, to na czym ostatnia terapia w klinice będzie polegać?- spytała.
-To... chciałem z tobą porozmawiać.- wyjaśniłem.
-Ciężko było, prawda? – stwierdziła i spuściła wzrok w dół. Co takiego niezwykłego jest w gumowym linoleum?
-Hej, hej. Nie smuć się tak. – pomachałem jej ręką przed oczami. – Pójdę i przyprowadzę Zelo, chciałbym, by uczestniczył.
- Zwariował pan?! – krzyknęła oburzona. Ugh, ta jej zmiana nastrojów. – Nie wyobraża pan sobie, co on sobie pomyśli, kiedy ja sama nie jestem w stanie zaakceptować tego, co wymyśliłeś, Woohyun.
No i znowu to samo, kiedy ona się nauczy? Ech, chyba najlepiej będzie znowu zignorować.
* * *
(Myungsoo)
Może Woohyun nie powinien puszczać w obieg informacji o tym, że Seo miałaby z nami zamieszkać. Czy on nie zdawał sobie sprawy, jak chłopaki mogą negatywnie zareagować? Starałem się być dla niej miły, ale hola. Proponowanie, aby każdy z nas spędził z nią trochę czasu... Przecież nasz lider totalnie się załamie i w życiu nie będzie chciał z nami więcej wyjść do baru. Spotkanie Seo Hee wciąż pozostawało dla niego największą jak do tej pory traumą. Czy tak zachowuje się ktoś „na granicy wieku"? No ładnie Woohyun namieszałeś jak nie wiem co.
Namstar chciał pomóc, doceniam, ale dlaczego naszym kosztem? Może robił to nieświadomie, ale mimo wszystko – przed zrealizowaniem planu mógłby choć raz spytać nas o zdanie. To w końcu był apartament lidera...
-Poinformowałeś ich? – zadał mi pytanie Woohyun.
-Ohh~ Ale wiedz, że wykopałeś sobie własny grób - poinformowałem go.
-Wiem. Jakoś wam to wynagrodzę. – obiecał debiutujący terapeuta.
-Ja i chłopaki damy radę, ale lepiej zastanów się, jak poradzisz sobie z Sunggyu. Papa lider jest naprawdę niebezpieczny, gdy włączy mu się tryb obronny. No i nie zapominaj o Seo Hee. Przemyśl to sobie, czy ty tylko jej nie krzywdzisz tą 'terapią'.
-Naprawdę go nie rozumiem. Raz jest na tak, raz na nie. – zamyślił się WooHyun.
-Takie życie, hyung. Przyzwyczaj się do naszego lidera i jego humorków. – wzruszyłem ramionami. – A co zamierzasz uczynić w związku z tym, że byłem świadkiem? – podpowiedziałem mu na wypadek, gdyby zapomniał. To w końcu mi zawdzięcza to, że poniekąd uratowałem jego podopieczną.
-Jestem rozczarowany jego zachowaniem. – podsumował, mając na myśli GD.
-Tylko tyle?- uniosłem brwi w górę.
-Myungsoo, nawet gdyby sprawa trafiła do sądu , to nie wygram. Ze swojej strony mogę robić wszystko, by ten drań nie dobrał się już więcej ani razu do Seo Hee. Już dość wycierpiała przez niego...
-Rozumiem. – przytaknąłem kiwnięciem głowy. –Nie sądzisz jednak, że to samolubne?
- Ciekawy jestem twoich pomysłów, panie ekspercie. – obrzucił mnie chłodnym i oskarżycielskim spojrzeniem, pełnym pogardy, po czym bez słowa, gdzie idzie wyminął mnie i wyszedł z pomieszczenia.
Byłem wredny dla Seo Hee, to fakt, przyznaję. Ale to nie ja próbuję udawać superbohatera-terapeutę, który myśli, że wymyślnymi terapiami uda mu się podbić serce pacjentki i dzięki niemu uda jej się opuścić szpital psychiatryczny. Marzenia Namstara. Podziwiam, że tak często rzuca się na szeroką wodę, ale kiedy trzeba odpuścić i przyznać się, że spartaczyło się robotę, to Woohyun choćby nie wiem co, nigdy się nie przyzna.
Wkrótce zauważyłem, że korytarzem przemykał niezauważenie ten chłopaczek, o którym Seo gadała non-stop. Zelo, czy jak mu tam, ale jak tylko nasze spojrzenia zetknęły się, Junhong czmychnął tak szybko jak się pojawił.
***
(Sungjong)
Wraz z Hoyą hyungiem udaliśmy się na drobne zakupy do pobliskiego marketu. Chęć odwiedzenia mieszkania mojej Seo Hee była bardziej niż kusząca i zdawałoby się, że Hoya mnie rozumie. Drań nie wykazywał jednak żadnych symptomów świadczących o chęci pomocy. A może nie chciał się ujawniać? Może to właśnie on mnie wesprze, kiedy najmniej się tego spodziewam?
-Co tak się zamyśliłeś, Sungjong? – zagadał do mnie hyung. – Wszystko w porządku?
-Tak, tak. W jak najlepszym. – pośpieszyłem szybko z odpowiedzią i zająłem się pakowaniem do koszyka produktów z półek sklepowych, tych, które miałem na liście, którą sporządził tego samego dnia Sunggyu hyung. Temu to dobrze, żadnych zmartwień, nawet fanki coś ostatnio uspokoiły się. Namierzyłem swoją ulubioną przekąskę; sięgnąłem po paczkę paluszków krabowych, które były mega smakowite. W ostatnim czasie (czytaj paru dniach), stały się one częścią mojego menu. Produkt znajdował miejsce na liście ulubionych rzeczy. Nie było to coś wykwintnego. Można byłoby się spodziewać, że idole i gwiazdy to stołują się tylko w drogich restauracjach albo gotują dla nich gosposie. Nic z tych rzeczy. A przynajmniej Infinite nie było i nie jest bandą głupich, zadufanych w sobie chłopaków, co to niczego nie potrafią zrobić. Gdyby fani to wiedzieli... My jesteśmy takimi samymi normalnymi ludźmi jak oni, też nam odbija, robimy różne i dziwne rzeczy, częstokroć wychodzące poza wszelkie normy w skali normalności.
-To teraz dobierasz się do moich paluszków? - rzuciłem oskarżycielsko w stronę Rena, który bezczelnie chwycił w swe łapska paczkę moich smakołyków. Ugh, dlaczego musiałem go spotkać?
-Chyba ci się coś pomyliło. –odparł i z wrednym bezczelnym uśmieszkiem wsunął paczkę do swojego koszyka. Ostatnie opakowanie paluszków krabowych i ma znaleźć się u niego na talerzu?! Doprawdy, ten stalker ma tupet...
-Hej, co robisz? – zadałem mu pytanie, a moje poliki przybrały barwę purpury.
- O co ci chodzi? – odparł w taki sposób, aż ta jego wredność wypełzała na wierzch.
-Oj,oj. Chłopaki, nie chcecie chyba... - zaczął Hoya, ale nie wytrzymałem i przełożyłem paluszki do swojego obładowanego już koszyka i poszedłem do kasy. Tak! 1:0 dla mnie, a stalker niech się nauczy, że z Lee SungJongiem to się nie zadziera.
***
(Ren)
A podobno wyjście do spożywczaka relaksuje, ale to mit. No nie, na co on sobie niby pozwala? Najpierw mnie śledzi, później wyważa mi drzwi, kopie w kolano, oskarża bezpodstawnie o bycie stalkerem, a teraz jeszcze KRADNIE?! Co ten dzieciak sobie myśli?
Udałem się do innego sklepu, lecz nie było tu tego, czego szukałem. Po odwiedzeniu trzech kolejnych marketów, mój humor diametralnie popsuł się. W żadnym z tych miejsc nie mogłem kupić paluszków krabowych. Co to, wycofują je, ze ich nie ma?
Po powrocie do domu poszedłem do pokoju, gdzie było małe atelier. Usiadłem przed stelażem, a na stoliku obok postawiłem szklankę z mrożoną kawą frappé. Dobrze, musisz się wziąć w garść Ren. Dobrze byłoby coś w końcu namalować i sprzedać, pisanie tekstów nie jest zbyt zdrowe, bo i tak dostaję za to marne pieniądze.
***
(Sunggyu)
Szklanka, którą trzymałem w dłoniach, niebezpiecznie zadrżała, gdy usłyszałem, na jaki temat rozmawiają Hoya i Sungjong, dlatego postanowiłem odłożyć ją na blat stołu.
-Czy tobie całkowicie odbiło? Kłócić się o jedzenie, serio Sungjong? I to z kim, z sąsiadem Seo Hee. – usłyszałem od progu Ho Wona.
-Hyung, ty nic nie rozumiesz. – odpowiedział Sungjong.
-Co się stało? – zapytał Sungyeol zjawiając się tam przede mną i odebrawszy od Hoyi siatki z zakupami.
-Zwariował ten nasz maknae z miłości. – stwierdził Hoya, na co Sungjong z impetem postawił torby na podłodze.
-Ej! Uważaj dobra, bo słoik z dżemem się stłucze. – zwrócił się do niego Hoya.
-Aha. Martwisz się o słoik? Ale mnie, co mnie on obchodzi?! Stoi ich na pęczki w sklepie, a Seo Hee jest tylko jedna!
- Sungjong, o co ci chodzi?- zapytałem, zdziwiony nagłą agresywnością spokojnego maknae.
-Pamiętacie tego chłopaka, który mieszka po sąsiedzku naprzeciw Seo Hee? Spotkaliśmy go w sklepie, no i się zaczęła. Phh, walka o paluszki krabowe. – wyjaśnił Hoya i prychnął.
-Acha, fajnie że byłeś skory do pomocy! – rzucił oskarżycielsko Sungjong. – Widzę, że nie będę mieć w was wsparcia, więc może lepiej nie odzywajcie się do mnie w ogóle!
Co to się porobiło, że Sungjong tak się zachowuje? I o co mu chodziło... zaraz, a może o kogo? Czy my kiedykolwiek odepchnęliśmy Sungjonga? Co on sobie znowu ubzdurał?!
-Słuchaj, Sungjong. Nie chcę słyszeć, że stawiasz wszystkich do pionu. Ta twoja chora obsesja względem Bang Seo Hee ma się skończyć i to przed naszym następnym comebackiem. – zakomunikowałem mu, a jednocześnie zakończyłem tę bzdurną dyskusję, która stała się naprawdę niefajna skoro Sungjongowi włączył się tryb samoobrony. – Niech tylko Woohyun przyjdzie, to ja już sobie z nim porozmawiam. Nie zgadzam się na żadną terapię grupową, choćby się waliło i paliło.
-Ty tak serio? – wypalił Sungyeol.
-Tak, zupełnie serio. Nie podoba się coś? – odparłem, na co Sungjong posłał mi pełne zawodu spojrzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top