Część 5.10 „ D.I.Y. & Workout day"

( Narrator)

   Dongwoo i Seo Hee ustalili, iż nie ma co niepokoić Woohyuna. Aby nie kusić losu, Dongwoo pozbył się nagrania. Żałował tylko jednego: nie znał i w dalszym ciągu nie poznał imienia tajemniczego osobnika z klubu, a panna Bang odmówiła mu udzielenia odpowiedzi na niepokojące go pytanie.

Wszyscy wokół mieli podłe nastroje, a ich markotne miny odpędzały potencjalnych rozmówców. Jedynie Woohyuna trzymał się dobry humor.

-High-five~ - wyciągnęła do niego rękę Seo, kiedy tylko wróciła do dormu. Terapeuta od razu zgodził się, nie zadając przy tym dziewczynce ani jednego pytania, co spotkało się z ogólnym zdziwieniem reszty 'domowników'.

-Co z nią nie tak?- zabrał głos pierwszy w tej sprawie Kim Sunggyu.

-Ty naprawdę napaliłeś się na Seo Hee, Dongwoo hyung. Dlaczego? Co jej zrobiłeś?- naburmuszył się Sungjong.

-No co? Spodobało jej się. Przetańczyliśmy całą noc.- odpowiedział Dongwoo, dla którego wyjście do klubu to chleb powszedni. L odchrząknął. Dostał niezbity dowód na ukryty talent Seo Hee, więc był w stanie uwierzyć w historyjkę z tańcem. Jeżeli chodzi o pozostałych członków Infinite, każdy miał swoje własne zdanie na ten temat.

-Jasne, poszła do klubu z własnej woli.- nie dowierzał maknae.

-Nie musisz mi wierzyć.- przytaknął Dongwoo, gdyż zdawał sobie sprawę, iż nie każdy z członków Infinite kupi tę nieprawdziwą historyjkę.

-Mi się podobało, a Dongwoo hyung wcale nie jest taki groźny.- stwierdziła Seo Hee.

-Co masz na myśli? Co ci zrobił?!- dopytywał się Sungjong.

Seo Hee przechyliła głowę w bok i zaczęła pocierać palcami podbródek.

-Tańczyliśmy i piliśmy sok z marchwi.- odpowiedziała grzecznie.

-Czy ty... byłaś może...- zapytał ją dyskretnie L, gdy reszta poszła na górę.

-Nie wiem, co masz na myśli L hyung, bo nie umiem czytać w myślach.- zaprzeczyła Seo Hee. - Odpowiem ci na każde twoje pytanie, ale to dopiero, jak sama będę coś wiedziała. Może tak być?- dodała, ponieważ domyśliła się, iż ma to pytanie związek z jej przeszłością.

-Mnie to tam tyle obchodzi, co zeszłoroczny śnieg. –przyznał szczerze L.

-Fajnie, to wiele wyjaśnia.- podsumowała i poszła zaszyć się gdzieś w cieniu, w ogrodzie. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż chłopaki zaczynają mieć jej już dość i stąd te dziwne pytania 'dla zmylenia', i wcale nie miała pretensji do L. Przynajmniej był szczery i otwarcie mówił to, co myślał.

* * *

(Woohyun)

    Zszedłem na dół po coś do picia i przypadkiem usłyszałem, że L znowu usiłuje sprowadzić Seo Hee do pionu. Dlaczego on i Sunggyu tak bardzo lubią ją drażnić? Czy trwają jakieś prymitywne zawody w irytowaniu tej 19-latki?

W kuchni zastałem Myungsoo, który raczył się kawą z mleczkiem kokosowym.

-Nie za dużo kofeiny?- zapytałem go uprzejmie.

-To moja pierwsza~ - wysyczał agresywnie.

-O jedną za dużo. Wywołuje u ciebie negatywne emocje.

-Słuchaj Woohyun, jak chcesz mi coś powiedzieć, to zrób to, a nie zaczynasz pieprzyć o d*pie Maryni. Co was ugryzło? Ty i Sunggyu urządzacie sobie jakieś chore zawody, a stawką jest ta dziewczyna... Chore.

-Nie bardzo wiem, o co ci chodzi? – zaprzeczyłem zdziwiony jego nagłym atakiem.

-Mam dość, rozumiesz? Nie lubię atmosfery, jaka zapanowała. Mój mózg nie nadaje się do gromadzenia tylu zbędnych informacji i tajemnic, których jest od groma.

-Naprawdę staram się, ale rozwiązanie nie przyjdzie z dnia na dzień. Życie to nie bajka, L.- odpowiedziałem mu.

-Wiem. Dlatego pośpiesz się, bo moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. I według mnie, to Dongwoo i Seo Hee ściemniali. Takie mam przeczucie, ale możesz mi nie wierzyć.

-Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem?- spytałem lekko zaintrygowany.

-Nie, wydaje ci się. Mm~ pyszna kawa.- oznajmił L z uśmiechem na ustach. Czy on sobie ze mną pogrywa? Yah, jakim prawem!

-Pomóż mi przygotować śniadanie.- poprosiłem go grzecznie.

-Ja?

-L~

-No już dobrze, dobrze.- zgodził się na nowo odzyskując dobry humor.

W trakcie kucharzenia mojego oraz Myungsoo, mój telefon zadzwonił. Zauważyłem, że numer, który dzwonił to TEN ważny, dlatego bez chwili wahania odebrałem, dając Myungsoo znać, aby kontynuował. Ja natomiast wyszedłem na zewnątrz. Nie to że nie ufałem L, lecz tu chodziło o to, że to była prywatna rozmowa, której treść powinna zostać pomiędzy mną a moim rozmówcą.

* * *

(Seo Hee)

   Na dworze było cicho i spokojnie, lecz zawiało parę razy i już nie podobało mi się tak jak na początku. Niespodziewanie przyszedł L hyung, a przy okazji potknął się o stare próchno, które leżało w trawie. Pozwolił sobie pomóc pomimo wcześniejszej wymiany zdań.

-Hoya cię szuka. A poza tym przyjdź na śniadanie, bo wszystko zjem, a dla ciebie nic nie

zostanie. – poinformował mnie w miarę przyzwoicie.

Czego Hoya mógł ode mnie chcieć? W trakcie naszej znajomości zamieniliśmy raptem 2 lub 3 zdania. Czy to w ogóle można uznać za dialog?

-Hyung?- zawołałam do Myungsoo.

-Co?

-High-five~?- zaproponowałam. Niepewnie, ale przyjął 'wyzwanie'; wróciliśmy do dormu wspólnie. Oficjalnie jestem skłócona z Kim Sunggyu, a nie z L hyungiem.

-O, państwo ślimaki. Idą za rączkę, jak uroczo – rozczulił się Dongwoo.

-Błee~- wystawiłam język, gdyż ten tekst niezbyt przypadł mi do gustu.– L hyung się przewrócił.- poinformowałam.

-Daj już spokój.- wymruczał niezadowolony i poszedł do kuchni przemyć ręce.

-Jejku, zawstydziłaś Myungsoo?- zdziwił się Woohyun, gdy wszedł do pomieszczenia.

-Jak jeszcze nie zauważyłeś, to ona zawstydza wszystkich.- oznajmił Sunggyu, a ja zacisnęłam dłonie w pięści i odliczyłam do trzech, by nie wybuchnąć.

-Hoya hyung, chciałeś coś ode mnie?- zapytałam.

-A tak, dzięki za przypomnienie. Dzisiaj zdaje się ostatni dzień tej tak zwanej terapii grupowej, tak?

-No chyba. I co w związku z tym?- dopytywałam się.

-Tylko to, że dziś chciałem pójść poćwiczyć na siłownię.

Chłopaki zawyli, co zabrzmiało dwuznacznie.

-Ty chyba nie mówisz poważnie? Serio, Hoya? Ech, ty i te twoje pomysły.- burknął niezadowolony lider Infinite.

-Cii~ Hyung, tobie coś wiecznie nie pasuje.- uciszył „Pana Marudę" Pan Maskotka, a pan terapeuta zbladł jak kreda, dlatego podeszłam do Hoyi bliżej, żeby dać wszystkim zgormadzonym do zrozumienia, żeby dali się Howonowi wysłowić jak należy.

-Ten, który coś powie, dostanie ciastkiem francuskim w twarz.- ostrzegłam, upatrzywszy wspomniany słodycz.

-To zwyczajna kremówka cytrynowo-brzoskwiniowa.- poprawił mnie Sunggyu. Zdawałam sobie sprawę, iż na stole są i kremówka i ciasto francuskie więc tym bardziej uwaga Pana Marudy mnie zirytowała. Westchnęłam i chwyciłam za słodki wypiek z ciasta francuskiego z budyniem malinowym.

-Ona nie żartuje, łał! – wypalił Dongwoo, a Sunggyu posłał mu mordercze spojrzenie.

-...Chyba, że chcesz zostać z tymi głupolami, to nie zatrzymuję, ale jakbyś jednak miała chęci i ochotę, to musisz się nastawić na fizyczna aktywność.- dokończył Hoya.

-Na twoim miejscu nie szedłbym, narobisz Hoyi przypału.

    Tego było już za wiele! Co jest nie tak z tym całym Sunggyu? Ot, Wielki-Jaśnie-Pan się znalazł. Do tej pory nie miałam jak pogadać z Hoyą, a gdy wreszcie do tego doszło, Sunggyu ciągle wcinał się mu w zdanie! Zamachnęłam się i z całej siły rzuciłam słodką przekąską... niestety nie tam, gdzie zamierzałam.

-Kup temu swojemu ślimakowi okulary, Woohyun, bo jest ślepy jak kret – zaśmiał się Sunggyu, a ja zaczęłam rozglądać się, aby sprawdzić, kto oberwał zamiast celu. Terapeuta na szczęście nie dostał. Oppa oraz Pan Maskotka również nie, podobnie Hoya oraz Dongwoo. Cholera, nie! Nie, nie, nie! Dlaczego L hyung?... To jakiś koszmar...!

-Hmm, tak... przynajmniej nie do końca zmarnowane ciastko – stwierdziła „ofiara", po czym udał się do pokoju.

-Nabroiłaś, młoda.- dodał Dongwoo, po czym położył mi rękę na ramieniu, a następnie wyszedł.

-Ja... ja przepraszam L hyung. To nie miałeś być ty.- przeprosiłam go, gdy wrócił; spotkałam się

z mordem w jego oczach, był wściekły i nie dziwię mu się.

-Oj tam, ładnemu we wszystkim ładnie.- podsumował Sungjong.

-Yah!- Wrzasnął mocno wkurzony L hyung i dorwał bezę, lecz znów się poślizgnął, a ciastko poleciało na Sungyeola, który nie zdążył się schylić.

-Wojna!- oświadczył i użył swojej amunicji 'przypadkiem' trafiając w Woohyuna.

-Atak na ślimaka!~ - krzyknął Hoya, który zapewne oberwał jako ostatni. Tym oto sposobem każdy był utytłany w kremowym wyrobie cukierniczym.

-Ej, aiya~ Niee~ L hyung, hahaha... nie~!- zapierałam się rękami i nogami, bo dorwał się do butelki z bitą śmietaną o smaku poziomkowo- jeżynowym o próbował mi spryskać tym dziadostwem twarz. Biedny hyung- przewrócił się po raz kolejny, a dokładnie trzeci.

* * *

(Sunggyu)

Hałas dobiegający z kuchni był nie do zniesienia. Nie, nie wytrzymam, musze tam do nich pójść i ich uspokoić. Czy oni nie rozumieją, że te 'wakacje' to tak naprawdę przykrywka? Mamy obowiązki, które moi szanowni koledzy wykorzystują, a przy tym marnują na maksa!

    Wtargnąłem do kuchni, która wyglądała jak stajnia augiaszowa. Co ci ludzie odwalają?! Sungyeol, Sungjong, Hoya, Myungsoo... nawet Woohyun. Tsk! I oni śmią mi zwracać uwagę?!

-Myungsoo, złaź z niej! Nie rób z siebie błazna! – zdzieliłem go gazetą po głowie. To było chore. Nie zważając na moją przestrogę, kontynuował przyozdabianie jej możliwie jak najobrzydliwiej kolorowe Oreo świata, rysując wokół jej ust kremową kredką.

-Nie śliń mi palców, ślimaku ty~!- zbeształ ją Myungsoo i zaśmiał się ze swojego 'dzieła'.

-Yah! Skończcie ten zbiorowy oral i ogarnijcie się trochę. Dziećmi jesteście?!- podniosłem głos, na co w końcu zareagowali. Seo Hee podniosła z ziemi kawałek nierozwalonej bezy i gdy już zmierzałem ku drzwiom, poczułem lepką maź, która rozpłaszczyła się o moje plecy.

* * *

(Hoya)

    Przyznam, że trochę nas poniosło, a mina Sunggyu hyunga była bezcenna. Przyjemność ta kosztowała nas zgarnięcia długiej, męczącej paplaniny – monologu, bo żaden z chłopaków nie wchodził mu w zdanie. Nawet Seo Hee nie próbowała, choć gdyby spojrzenie mogło zabić, z Sunggyu hyunga zostałaby kupka kopcącego się prochu.

    Po doprowadzeniu się do porządku, spakowałem strój na zmianę, 3 butelki wody, 1 napój energetyzujący, klapki, ręcznik oraz żel pod prysznic.

* * *

(Seo Hee)

Szkoda mi było zostawiać chłopaków z 'Panem Władczym', ale L hyung okazał się niezwykle wyrozumiały. Miał powód i to nie jeden, aby się na mnie wściekać, lecz tego nie zrobił. A teraz gorąco zachęcał, abym skorzystała z propozycji Hoyi. Nie wiem, jaki miałby mieć z tego pożytek oprócz tego, że odpocznie od mojej osoby.

-Połamania~ - zaśpiewał L hyung, za co otrzymał kuksańca w bok.

-Połam się sam, bo gadasz od rzeczy. Papa, hyung. Bądź grzeczny i te sprawy.- odparłam beztrosko i poczochrałam mu dopiero co umyte włosy.

-Czekaj na moją zemstę, gdy wrócisz z treningu.- odpowiedział L hyung i dał mi pstryczka w czoło.

-Aye, aye kapitanie hyung~ - zasalutowałam.

* * *

(Woohyun)

   Zachowanie L względem Seo Hee uległo znacznej poprawie, rzekłbym nawet, iż zachowuje się tak jak wśród nas. Chciałbym, by tak było, lecz mam przeczucie, iż L coś ukrywa i jego zachowanie jest na pokaz. Nie mam prawa go osądzać, ale co ja biedny miś poradzę? Jeszcze 2 tygodnie temu skala L i jego tolerancja do Seo Hee nie przekraczały magicznego zera, a teraz rzucają się do siebie w ramiona jak dobrzy znajomi. Czy mnie coś ominęło?

-Wychodzisz z nami?- zadał mi pytanie Hoya.

-Tak, ale idziemy w innym kierunku.- przytaknąłem i zerknąłem ukradkiem na Seo Hee.

-Stało się coś, panie Nam?- zapytała zdziwiona.

-Nie, wszystko w jak najlepszym porządku.- starałem się zabrzmieć jak najzwyczajniej, nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

-To my idziemy. Do później.- pożegnał się Hoya, a Seo poszła za nim.

-Nie będzie cię tu?- dociekał ciekawy Sunggyu.

-No tak.- przyznałem, bo co tu kryć.

-Jak długo?- z jego ust padło kolejne pytanie.

-Nie wiem, trochę mi zejdzie.

-Czym się tak zajmujesz, że tak często cię nie ma?

-Pracuję, Sunggyu hyung.

-Jednak nie nad tym, by Infinite miało szybki comeback.

-Pa, będę później.- powiedziałem, po czym opuściłem nasz dorm.

    Miałem trochę do przejścia, by dostać się na peron. O godzinie 18:00 przybył pociąg. Czekała mnie dłuższa wycieczka do Gyeonggi-do. No dobrze, może niecała godzina, ale wolałem użyć takiego środku komunikacji miejskiej, gdzie nie będę tak bardzo rzucał się w oczy. Zgodnie z oczekiwaniami przybyłem, a po 15 minut drogi z peronu przyszedłem do miejsca, gdzie mój informator miał się ze mną spotkać. Chłopaka poznałem po plakietce, którą przypiął na środku koszuli z lumpekslandu.

-Nam Woohyun?- upewnił się. Głos mu drżał, czyżby spodziewał się, że nagle rzucę się na niego z jakąś bronią?

-Tak, a ty jak mniemam to D.I.Y.?

Chłopak pokiwał głową. Pewnie miał powód, by ukrywać swą tożsamość.

-Ruszajmy, bo nie mam zbyt wiele czasu.

Łaski mi nie robi, i tak prędzej czy później dowiedziałbym się, także niech nie odgrywa pokrzywdzonego. A jak mu się tak śpieszy na samolot, to mógł do mnie w ogóle nie dzwonić.

* * *

(Hoya)

    To że przybyłem w towarzystwie Seo Hee wzbudziło niemało uwagi ze strony recepcjonisty. Musiałem chamsko go zignorować i przejść przez szklane drzwi, za którymi mieściła się siłownia. Seo od razu pobiegła na bieżnię i ustawiła sobie średniozaawansowany poziom biegów. Intuicja, że sobie poradzi czy ma doświadczenie?

Ponieważ nie miała odpowiedniego stroju do ćwiczeń, musiała zadowolić się koszulką któregoś z nas. Ze spodniami i butami nie było problemu. Nawet jeżeli ta część garderoby należała do Sungjonga, tj. ta obrzydliwie cukierkowa koszulka, to i tak rzucało się w oczy, iż jest o wiele za duża na Seo Hee. Z drugiej strony nie przyciągała zbytniej uwagi, nie eksponowała tego, co niedozwolone. Ślimak jak znalazł, doprawdy.

-Hej, nie wiem, że dzieci poniżej 15 lat nie wpuszczamy?- zagadał do niej jakiś czepialski instruktor.

-Ona jest ze mną.- uświadomiłem go. Jak dla mnie całkiem niepotrzebnie się pojawił.

-Zapłać 50000₩* i możesz tu zostać.

Co? Czy on raczy żartować?

-Przejdziemy do prywatnej sali i proszę nam nie przeszkadzać.- odezwała się Seo, a mężczyzna był w dużym szoku, ale z pewnych względów pozwolił nam na skorzystanie z sali dla V.I.P-ów.

Uznałem, że mogę jej pozwolić na swawolne zachowanie. Nie miałem żadnych podstaw, aby ją niepotrzebnie ograniczać. Lepiej i efektywniej pracowało mi się przy słuchaniu muzyki, toteż włączyłem sobie ulubioną playlistę. Zapomniałem o słuchawkach! Oops, mam nadzieję, że nie będzie jej to przeszkadzało w ćwiczeniach.

* * *

(Woohyun)

    Nie miałem żadnej pewności i gwarancji na to, że D.I.Y. nie okłamał mnie, wydawało mi się, iż w swojej opowieści jest szczery. Ktoś tu jednak kłamie, a ja nie wiem, kto.

-Znałeś Bang Jinnie?- zadałem mu nurtujące mnie pytanie.

-Ta, s^ka jakich mało.- hm, ciekawie to ujął.

-To znaczy?

-Długo by opowiadać, a ja nie mam czasu. Mogę podać imię i nazwisko, które ci się przyda.

-Dobrze. Słucham.

Tu liczyła się każda informacja, nawet najdrobniejszy szczegół był na wagę złota.

* * *

(Hoya)

     Zająłem się sobą i tak mnie to pochłonęło, że nie zauważyłem, jak dorwała się do sztang. Nie wypadało mi mieć takich myśli, opierałem się jak mogłem swojej męskiej naturze, lecz przegrałem. Koszulka podwinęła jej się nieco w górę, a spodnie zsunęły się poniżej talii. Jakim cudem to chuchro ma takie mięśnie?! Chyba moje biedne oczy wymagają operacji chirurgicznej, bo dopatrzyłem się zadbanego kaloryferka; to tak cholernie głupie i irytujące uczucie, no! Chyba muszę sprawić sobie nowe oczy.

    Następnie weszła na matę i zahaczyła się ręką o barierkę. Podniosła nogę w górę i przełożyła przez jeden z uchwytów, po czym odseparowała rękę od uchwytu, aby zakończyć przygodę ze sprzętem zaczepiając się o metalową rurę. W wielkim skupieniu obserwowałem, jak sobie radzi. A wyszło jej ponad przeciętnie.

-Ej, ej. Przerwa.- zarządziłem, na co nastolatka przystała niechętnie. Zaprowadziłem ją do pobliskiego baru samoobsługowego i wybrałem świeżą porcje ramyun razy dwa. Dziewczyna popatrzyła na potrawę z wielkim zdziwieniem. Jakie rzeczy tu się dzieją! Zwykłe proste są dla niej powodem do zadumy, a te bardziej skomplikowane... wygląda na to, że dla Seo to normalka.

-Umm... hyung? Możesz mnie uczyć? Chcę sobie mięśnie wyrobić.- odezwała się, a łyk energetyka wytrysnął z moich ust jak z fontanny...! A niech to! Oplułem też i jej porcję, szlag by to!

-Przepraszam, pójdę po nowe.- zaoferowałem.

-Powiedziałam coś obraźliwego?

-Nie, to nie tak.

-Wiem, jestem strasznie ślamazarna i dlatego nie jesteś w stanie ze mną wytrzymać.

-Okej, dość Seo Hee. Dam ci lekcję, której długo nie zapomnisz.- postanowiłem przerwać jej użalanie się nad sobą. W jednym z Sunggyu hyungiem się zgodzę: ten ślimakotwór jest naprawdę ślepy. „Seo Hee, czy ty nie widzisz, że jesteś utalentowana?" pomyślałem.

-Yes~!- zasalutowała i dokończyła swoje ramyun w tempie najnowszej generacji odkurzacza. Wow, jak szybko. Czy to na pewno ta sama Seo Hee? Ta sama, która wygłupiała się z Sungyeolem? Ta sama, kłócąca się z naszym charyzmatycznym liderem Sunggyu?

-Kto ostatni na bieżni, ten nieświeży chips~

Natychmiast wstała i pobiegła w stronę bieżni.

-70 razy na sekundę- postanowiłem dać jej 'challenge', dotarłszy do swojej maszyny.

-Się robi. 100 karnych brzuszków.- nie zdążyła nic więcej powiedzieć i rozpoczęła bieg. Maszyna policzyła nieco więcej, bo aż 93. Piękny wynik, czyżbym stracił kondycję?

-Hyung, do dzieła. 100 brzuszków.- przypomniała i zwinnie zeszła z bieżni. Liczyłem na to, że dopadną ją zawroty głowy, lecz nic takiego się nie zdarzyło. Zmyliły mnie pozory, dałem się zwieść, bo nie miałem serca specjalnie jej nic utrudniać. Wyszedłem na ostatniego idiotę, bo postanowiłem zachować się jak na faceta z klasą przystało. Widać nie mam szczęścia do kobiet. Nie, nie obrałem sobie Seo Hee za cel moich niespełnionych fantazji. Nie byłem Dongwoo. Nie odmówię, gdy dziewczyna przykuwa uwagę, choć nie ukrywam, że przed relacją, to ją testuję. Z Seo Hee nie zamierzałem nic zaczynać, ale menda jedna już mnie zdenerwowała. Nie oczekiwałem, że sprawy przyjmą taki obrót; Seo Hee jest niebezpiecznie atrakcyjna i gdyby nie to, że jest niepełnoletnia, zapewne uległbym pokusie. Mam jednak swoje zasady, a mój umysł nie jest złakniony zbytniej i zbędnej relacji z Seo, choć kusi strasznie. Może nie dacie wiary, ale to wcale nie ja czy Dongwoo jesteśmy 'chodzącym flirtem'. Ten tytuł jest zarezerwowany przez Sungjonga. Wcale nie tak trudno domyślić się, dlaczego.

-Umm... Hyung? Miałeś robić brzuszki.- przypomniała, przez co nieco oprzytomniałem, przerywając tym samym nędzne myśli.

* * *

(Seo Hee)

     Pozwoliłam sobie na swawolne żarty względem Hoyi hyunga, ale chłopak wziął moje słowa na poważnie. No co? Po prostu z racji tego, iż wszyscy się świetnie bawili w bitwie pod kremówkowym ciastkiem nieco zapomniałam, jak to jest siedzieć cicho w kącie i nie odzywać się.

-Hoya hyung, wystarczy?- ukucnęłam centralnie przed nim, ale on niestrudzenie kontynuował. Choć przekroczył wyznaczoną liczbę brzuszków, nie było po nim widać śladów zmęczenia. Chłopak był ze stali czy jak?

Z tego wszystkiego mi samej zachciało się wykonać to rozgrzewające ćwiczenie, toteż dołączyłam. Po 120 stwierdziłam, iż mi starczy.

-Nie chcesz się napić?- spytał Hoya hyung i zaoferował mi nową butelkę wody mineralnej.- co? Nic tu nie dosypałem, spokojnie.- odpowiedział, bez problemu odczytując to, o czym pomyślałam. Niby już się przekonałam do każdego z Infinite i wiem, że nie znęcaliby się nade mną, ale... właśnie! Zawsze pozostawało to cholerne 'ale'.

-Dzięki, Hoya hyung.- podziękowałam mu i przejęłam od niego butelkę.

-Woah! Ciągniesz jak smok.- powiedział, po czym zaczął się śmiać. Wtedy dotarło do mnie, że wypiłam 1,75 l za jednym razem! Hoya zrobił szerokie oczy ze zdziwienia, a następnie poszedł potrenować na worku treningowym.

* * *

(Hoya)

    Ha! Wciąż jest coś takiego, co jest w stanie zagwarantować moją wyjątkowość. Nie chcę nic złego myśleć, ale poczułem się podwójnie źle. Do tej pory jedyne co wychodziło Seo Hee, to pakowanie się w kłopoty. To mi przypomniało o czasach, kiedy Infinite było trainees pod skrzydłami Woolim. Pamiętam to jak dziś, gdy Sunggyu i Woohyun nie za bardzo za sobą przepadali. Oj, działo się wtedy. To było tak, jakby na morzu rozpętał się sztorm, a z nieba zleciała burza z błyskawicami. Mam wrażenie, że historia się powtarza: Gyu jest nadal Gyu, a Seo Hee to taka wyidealizowana, wręcz hybrydowa wersja Woohyuna.

Nie dziw mnie, że nie dochodzi między nimi do zgrzytów, są jak dwie krople wody, jeżeli chodzi o charakter ma się rozumieć.

Nie chciałem się wychylać, obserwowałem jej codzienne zachowanie i tak, nie mam wątpliwości.

Śmiało mogę w końcu przyznać, że Seo Hee to damska wersja Woohyuna, tylko że z pazurem.

Dongwoo, biedaku, w co ty się wpakowałeś.

-Ten dzieciak to od ciebie?'

Do rzeczywistości przywołała mnie czyjaś ręka ostukująca moje ramię. Popatrzyłem na tę osobę i zmarszczyłem brwi, gdyż był to ten wredny trener.

-Ta, a o co chodzi?- spytałem niepewnie.

-Przyjdź i zobacz sam.

Pewnie nie ma nic do roboty i szuka guza. Głupek.

Udałem się na salę otwartą, tzn. tam, gdzie byłem z Seo Hee wcześniej i rozdziawiłem szeroko usta: koszulka Seo była rozerwana i leżała gdzieś na ziemi. Na ziemi tłukły się dwie postaci: Seo Hee oraz Seungri. Jakieś spłoszone nastolatki kibicowały szatynowi, a jacyś napaleni gimnazjaliści z przerostem mięśni nad mózgiem- dopingowali Seo Hee. Już miałem pójść tam do niej i ich rozdzielić, ale uznałem, że lepiej będzie pozwolić jej załatwić swoje sprawy własnoręcznie. Teoretycznie przyszedłem tu z nią i powinienem się za nią wstawić, ale praktycznie miałem przeczucie, że powinna zakończyć swój biznes tylko i wyłącznie ona sama. Nie chciałem czegoś schrzanić, wolałem więc nie wtrącać się.

-Chrzań się, Seungri!- usłyszałem, a następnie rozległo się głośne 'łup!' Seungri zakaszlnął się, a wraz z krwią z ust wyleciały mu trzy zęby.

Co tu się działo? Dlaczego Seo była tak agresywna względem niego. Nastolatkowie uwiecznili zdarzenie telefonami komórkowymi. No to świetnie. Pewnie wkrótce na stronach plotkarskich znajdzie się artykuł o tym, jak Seungri został pobity...Czy na pewno dobrze zrobiłem, że nic nie starałem się przeciwdziałać? Może powinienem był powstrzymać Seo?

~ ~ ~

    W szatni damskiej było pusto. Na ławce jednak leżał plecak Seo. Nasłuchiwałem odgłosu prysznica, lecz nic takiego nie dobiegło mych uszu... Oprócz dziwnego kołatania klamki drzwi do łazienki.

-Kto tam?- spytałem ostrożnie, bo nie chciałem działać zbyt pochopnie.- Bang Seo Hee?- zawołałem.

Kołatanie ustało. Zrobiło się dziwnie cicho.

* * * [2 godziny później]

    Dałem znać dla Woohyuna, by przybył do szpitala możliwie jak najprędzej. Ech, a miało być tak fajnie, ale to człowiek nie przewidzi wszystkiego. Bez zastanowienia poinformowałem go o sytuacji z Seo, nie obchodziło mnie, że mógł być zajęty. Czekałem na niego bitą godzinę, ale zjawił się jakiś nieznajomy, który na dzień dobry dał mi z pięści, a ja w odwecie popchnąłem go na ścianę.

-Co wy jej robicie, psychopaci?! Jesteście jak tamci!

-Słuchaj, opanuj się młody.- starałem się być grzeczny i rozmasowałem sobie policzek, który piekł jak cholera. I gdzie jest Woohyun?!

-O, tutaj jest.- usłyszałem głos Myungsoo. Co...

-Co wy tutaj robicie?- zapytałem L, Dongwoo oraz Sungjonga. A po Woohyunie ani słychu, ani widu.

-Ty?!- wskazali na siebie Dongwoo i ten obcy.

-Znasz tego typa?- zadał mu pytanie L, filtrując tego gościa wzrokiem pełnym pogardy.

-Z klubu.- przytaknął Dongwoo.- Uderzał do Seo Hee.

-Debile.- młody posłał w naszą stronę niepochlebny epitet i przywalił pięścią w ścianę. Może jemu przydałyby się jakieś leki na uspokojenie? Zbyt podejrzanie się zachowuje.

-D.I.Y.? – a oto odezwał się nowy głos, ale znany. Sungjong zacisnął dłonie w pięści, gdy pojawił się 'podglądacz'.

- - -

*około 177 zł z groszami

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top