Część 13 : „ Z problemami za pan brat" (Bonus I)

(Seo Hee)

    Odkąd wyjaśniłam sobie „coś" z Sunggyu minęło 5 dni. Oficjalnie nie mogłam zwracać się do niego inaczej, być może na początku parę razy zdarzyła się „luźniejsza" atmosfera, to i nazwałam go nieco mniej formalnie, ale i tak nie wypadało mi przesadzać. Określenie „hyung" było jak najbardziej adekwatne i nie zamierzałam tego zmieniać. Według mojego systemu hyung i oppa byli równi, aczkolwiek sama do końca nie znałam różnicy. Ale na pewno nie oznaczało to, że ktoś jest lepszy lub że „hyungowi" ufam mniej.

Przez ten miniony czas mogłam się wewnętrznie wyciszyć, pomyśleć oraz najważniejsze: nadrobić to, co straciłam z Sungjongiem. Oczywiście nie mogliśmy codziennie, ponieważ w ciągu tych 5 dni Infinite byli zajęci: wypadły im 4 występy oraz byli też gośćmi jakiejś audycji radiowej. Siłą rzeczy byli zmęczeni, gdy wracali do dormu po robocie. Ja zresztą też nie siedziałam w swoich czterech ścianach. No i tak w ogóle to jeszcze pozostawała kwestia konfliktu między Infinite a CEO Woollim. Czy też ludzie myślą tylko i wyłącznie o pieniądzach?! Zyski, zyski, kasa, a gdzie miejsce na grę fair play?

Szykowałam się do wyjścia, bo miałam pójść i zostawić dokumenty w sekretariacie pewnego budynku. Choć wiadomo, że już nie mam po co wracać do szkoły nikt nie powiedział, że nie mogę spróbować w jakiś inny sposób. Skoro Ren czy Zelo, a nawet Doyoung coś jednak pokończyli, to dlaczego mi się miało nie udać?

Nim wyszłam upewniłam się, że Kit-Kat siedzi wygodnie i bezpiecznie, po czym ze spokojem opuściłam mieszkanie, zamykając drzwi na dwa zamki: górny oraz dolny. Tego samego dnia musiałam się dostać do jeszcze innego budynku, więc Kit-Kat był skazany na samotność. Aby dostać się pod adres 41 Apgujeong-ro 79-gil, Gangnam-gu, Seoul musiałam mieć przynajmniej 2 godziny w zapasie, bo z moją orientacją w terenie nie jest dobrze. Do tej pory jest dla mnie absolutnie nie do ogarnięcia, jak trafiłam do dormu, a jednocześnie mieszkania Kim Sunggyu. A, nieważne. Najważniejsze, że dzięki temu poznałam Infinite.

Złożyłam swoje papiery i wyszłam, od razu kierując się w stronę metra, którym miałam dojechać do Gangnam. 15 lub 20 minut potem byłam na miejscu, musiałam tylko się odnaleźć, a to znowu mogło zabrać dłuższą chwilkę. Podeszłam do mapy danej części Gangnam, w której się znajdowałam. Musiałam iść pieszo jeszcze 20 minut. Nie zgubić się w drodze to jedno, ale pozostawał jeszcze budynek JYP- wiem, że jest ogromny! Swoją drogą, jak ja to zrobiłam, że nie pogubiłam się w wytwórni Woollim? Chyba intuicja.

-A pani to kto, przepraszam bardzo?- zapytał mężczyzna z ochrony, kiedy podeszłam do szklanych drzwi.

Skłoniłam się, odsunęłam płaszcz, a ochroniarz mógł zobaczyć plakietkę, którą otrzymują tylko ambasadorzy organizacji CD . Nie lubiłam obnosić się posiadanym tytułem, ale czasem trzeba było- inaczej by mnie nie wpuścili, aczkolwiek nie przydałoby mi się to przy samoobronie, to że byłam ambasadorkę CD nie czyniło ze mnie żadnej idolki. Wciąż mi przysługiwał tytuł fundacji CD, tylko szkoda, że ochroniarz patrzył się na mnie tak podejrzliwie. Pewnie uważał, że jestem jakąś oszustką albo sasaeng- fanem, ale to akurat rozumiem, choć z drugiej strony z tego co mówił L hyung, to sasaeng-fani nie są mili.

-No dobrze, proszę wejść.- oznajmił, po czym dodał-Takie są procedury, rozumie pani, panno...

-Bang Seo Hee i tak, rozumiem.- przytaknęłam. Przynajmniej zrozumiał, że był zbyt podejrzliwy co do mojej osoby. Sasaeng- fan (za którego wziął mnie na początku L hyung) i te sprawy... miałam to wszystko w głowie, tylko myślenie o tym, że jednak nie jestem równo z nim traktowana, nie należało do przyjemnych. Wciąż pozostawałam tą samą Bang Seo Hee...

Po tym jak bardzo miły recepcjonista poinstruował mnie, gdzie muszę się udać, aby dobrze trafić do gabinetu CEO JYP, poszłam do windy i zgodnie ze wskazówkami wcisnęłam odpowiedni przycisk. Droga zajęła 5 minut, bo w międzyczasie winda się zatrzymywała i ludzie albo wsiadali, albo wysiadali. Na 12. piętrze był koniec. Przeszłam długim korytarzem, zauważając różnicę. No i też gdy byłam w Woollim, to jakoś tak mniej się bałam, ale później trochę zaczęłam, a dziś? To pierwszy dzień w JYP! A mimo to się nie zgubiłam i w ogóle było jakoś tak inaczej. Nikt na mnie dziwnie nie patrzył, więc czułam się tu bardziej komfortowo. Może dlaczego też, że CEO mnie nie znał od strony skandalu tak jak to było w Woollim?

-Pani na 16:15?- spytała mnie recepcjonistka.- Bang Seo Hee?

-To ja.- przytaknęłam.

-Proszę wejść tymi drzwiami. Prezes Park na panią czeka.- oznajmiła, cały czas przyglądając się mojemu ubraniu.- Chce pani moje szpilki?

-Słucham?- odparłam zdziwiona, gdyż w pierwszej chwili nie dotarł do mnie jej przekaz.- Nie interesują mnie konekcje z CEO, jeżeli zechcę, to przyjdę nawet w gumowych kaloszach, a pani nic do tego!

No co za bezczelna baba! Czy w firmach i wytwórniach zawsze muszą być jakieś popaprane romanse?!

~ ~ ~

(Myungsoo)

    Przechodziłem chodnikiem, gdy wpadła na mnie jakaś (zamyślona pewnie) dziewczyna. Ech, dlaczego ona była taka nieostrożna? Zamrugałem z niedowierzania- wyglądała znajomo albo mi się tak tylko wydawało.

-S.D. sunbae ?- zapytałem, bo pytanie przecież nie boli.

Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona i jakby trochę przestraszona.- Ja... nie, przepraszam. Musiałem panią z kimś pomylić- być może nastąpiła pomyłka, więc na wszelki wypadek przeprosiłem ją.

-Oj, Da Ri uważaj.- do dziewczyny podszedł Ren. A jednak to była ona. Tylko czy ona przypadkiem nie została wysłana za kratki?- O! Co za zbieg okoliczności, Myungsoo-sshi.- przywitał mnie formalnie.- Przywitaj się, nie bądź taka, mówiłem ci, że to on pomógł Seo nie gniewać się na Doyounga.

* * *

(S.D.)

   To nie tak, że nie rozpoznałam Myungsoo. Pamiętałam go bardzo dobrze jeszcze z czasów, kiedy był trainee pod skrzydłami Woollim. Infinite znałam, bo i z Sunggyu, i Woohyunem utrzymywałam kontakt. Później się urwał, ale ponieważ Woohyun dostał na mnie namiary, więc również z nim się kontaktowałam. Woohyun oprócz tego, że został terapeutą, poznał Seo, a Sunggyu... pamiętałam, bo przez niego Yu Ra „robiła pod górkę" dla Jinnie, choć w sumie to Jinnie sama jest sobie winna. A czy jemu nie wstyd, że kochał się w Jinnie, a od niedawna- w Seo Hee?

Ren i Doyoung wiele opowiadali i wywnioskowałam jedno: Myungsoo bardzo lubił Seo, tylko na początku miał do niej wątpliwości. Wielokrotnie spotykałam się z opinią, iż wyglądamy z Seo jak siostry, ale to było błędne myślenie. Szczególnie dlatego miałam wątpliwości, czy ta „przyjaźń" między nimi nie jest po prostu efektem ubocznym tego, że L wciąż ma mnie w pamięci.

Nie wiedziałam, dlaczego Ren poprosił mnie dziś o spotkanie, przecież pracował do 18. Wciąż miałam wątpliwości, czy pomysł poskutkuje, dowiedziałam się o tym tak nagle... ale nie mogłam odmówić. Ren miał nade mną władzę, umiał mną „potrząsnąć", na tyle dobrze, że nauczyłam się nie podejmować pochopnie decyzji. Wielokrotnie żałowałam rozwiązania, jakiego się podjęłam, ale niestety czasu nie można cofnąć. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę jeszcze miała okazję widzieć małego, nieporadnego L.

-Seo Hee wie, że już cię wypuszczono?- zapytał L.

-Wie, widziałyśmy się dziś rano, bo po wypuszczeniu Ren przywiózł mnie pod jej mieszkanie. Trochę się zagadałyśmy i przez to Ren spóźnił się do pracy.

-Och, to dobrze. To... miło było cię znów zobaczyć, S.D. sunbae.

     Kiedy Ren i Seo Hee opowiadali mi o L, odniosłam wrażenie, że chłopak żywi dużą ochotę na spotkanie. W rzeczywistości nasza rozmowa była jakaś taka nijaka. No i krótka. Po 20 minutach już się pożegnał.

* * *

(Seo Hee)

   Miałam lekki dylemat, bo nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy też bać. A może skoro mam cechy masochistki, to pasuje do mnie i jedno, i drugie?

Nie wiedziałam, jaki akurat dzisiaj chłopcy mieli plan, więc nie dzwoniłam. Rano dostałam tylko wiadomość od Sungjonga: napisał, że życzy mi miłego dnia. To i tak wystarczyło. Mój humor był pozytywny, a dzień udany. Jakieś dobre siły musiały czuwać, bo same dobre rzeczy mi się dziś przytrafiały.

    Po otworzeniu drzwi do mieszkania zdjęłam buty i poszłam do kuchni. Omo, jak tu ładnie~! Ściany przemalowane... Tylko że jeszcze dziś rano półki wisiały o wiele, wiele wyżej! Na stole w kuchni zauważyłam pismo ze spółdzielni: była to zgoda na obniżenie półek ze względów sanitarnych. W końcu do nich dotarło? Po około 6 miesiącach, odkąd tu mieszkam?

    Pomyślałam o Sungjongu, że może warto spróbować go „namierzyć", ale mój telefon w jakiś magiczny sposób „załapał aluzję", bo zaczął wibrować jak szalony.

-W porządku, Seo?- powitał mnie Sungjong, przez co na moje policzki wstąpiły rumieńce. Troszczył się o mnie i bardzo zależało mu na moim bezpieczeństwie. Nie mogę do tej pory uwierzyć, jakie miałam szczęście, że ktoś taki pojawił się w moim życiu.

-Właśnie o tobie myślałam, oppa.- przyznałam.

-Ja również, dlaczego nie dzwoniłaś?

-Nie chciałam przeszkadzać.

-To był taki nudny dzień...

-Mianhae, oppa...

-Czy to możliwe, żeby się spotkać? Jesteś już w mieszkaniu?

-Tak, i... oppa?

-Tak? Słucham cię Seo Hee?

-Dziękuję za półki i ściany.- podziękowałam, bo domyśliłam się prawdy.

-Przyjdę. Będę za godzinkę, dobrze? Nie mogę się teraz urwać.

-Nie śpiesz się, oppa, wiem, że pracujesz...

-Chyba to rzucę, naprawdę... To pa i do potem, Seo.

-Do potem, oppa.- pożegnaliśmy się ze sobą nawzajem i jako pierwsza zakończyłam połączenie.

    Ponieważ przebywałam w mieszkaniu, mogłam już zmienić ubranie- z wyjściowego na coś mniej oficjalnego. Wybrałam lekki t-shirt, do tego legginsy, a ponieważ wciąż było chłodno i zimno, to założyłam skarpetki. Tak, było mi teraz zdecydowanie lepiej.

Zaczęłam szykować warzywa. W chwili, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, na wszelki wypadek wyłączyłam palnik pod patelnią i poszłam otworzyć.

Uśmiechnęłam się i pozwoliłam wejść gościowi do środka, po czym zamknęłam za nim drzwi.

-Och, co za niespodzianka.- powiedziałam.

- Witam szanowną pannę Bang. Niespodzianka~

-I to jeszcze jaka.- przyznałam mu rację.

-Mylę się czy dobrze trafiłem? Masz dylemat?- o! Zauważył?

-Dużo się wydarzyło. Cieszę się, że masz dziś czas.- wyjaśniłam i stanęłam na koniuszkach palców, by sięgnąć ustami jego policzka.

-Tak, udało się. Też dziękuję, że czekałaś.- odparł oppa.

-Wiem, że już późno, ale zjadłbyś obiad?- zaproponowałam.

-Z chęcią, nie miałem dziś czasu nawet, aby zalać sobie zupkę instant.

-15-20 minut i będzie gotowe- obiecałam.- Coś do picia?

-Coś z miętą, jeżeli mogę. Taką ohydną kawę z automatu piłem, że wciąż czuję smak farfocli. – poskarżył się.

Biedny oppa, nie zasłużył... założę się, że brzuch dawał mu się we znaki.

* * *

-Oppa, chodź, coś ci pokażę.- chwyciłam go za obie ręce.

-Podoba się taka wysokość ?- odparł tak szybko, a ja poczułam, jak policzki mi „płoną" od czerwieni.

-Ojej, oppa...- zaczęłam, lecz nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.- Nie rozpieszczasz mnie zbytnio?- udałam, że się gniewam. Tak naprawdę to nie wiedziałam, jak mam zareagować. Jeszcze żebym to ja tak pomagała; ja nic nie robię, a dostaję, co tu się działo! – Oppa lubisz mnie wprawiać w zakłopotanie.- dodałam tonem obrażonego dziecka.

-Dorobiłem sobie zapasowe klucze.- oznajmił, a ja zamrugałam. Co to oznaczało? Cieszyłam się... chyba, tylko co to za tajemniczy nastrój? A może...

-Hmm, ale znałeś kod, więc po co klucze?- dopytywałam się udając, że o niczym nie pomyślałam. Nie lubiłam się rozczarowywać, więc póki co nie zamierzałam dzielić się przemyśleniami.

-Myślę, że się domyślasz, tylko czemu nic nie mówisz?- zdziwił się.

-Bo...

-Ja cię nie wyśmieję, śmiało, podziel się tymi swoimi myślami.- poprosił.

-Bo... więc... Oppa, czy ty... chciałbyś wspólnie mieszkać – nie było to stwierdzenie, ale zabrzmiało raczej jak pytanie.

-Pewnie, że tak. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

    Z radości nie umiałam się pohamować, dlatego zaczęłam piszczeć, podskakiwać i wykrzykiwać „Omo, omo", i tak w kółko. Tylko...

-Ale chyba nie bardzo się da?

-Jak to?- znów się zdziwił, ale zaraz rozpromienił.- Oj, Seo. Ja mam swoje sposoby, nie martw się.- odpowiedział, całkowicie bezstresowo i mrugnął okiem w uroczy, a zarazem „ zabójczy" sposób.

    Co do jakości potrawy, to wynik zjadliwości był pozytywny. Można się było najeść, aczkolwiek nie było to jakieś duże „wow!".

-Oppa, ale ty... dlaczego te półki...

-Chcesz się przemęczać, gdy możesz mieć lżej? Weszłabyś na krzesło któregoś razu i przewróciła...

-Nic by się nie stało, jestem ostrożna, ale dziękuję.

-Ale przez przypadek.- upierał się i nadął policzki.- Próbowałem już wcześniej coś z tym poradzić, ale jak widać dopiero teraz...

-Jak to mówią „Lepiej późno, niż wcale".

-Racja, więc zająłem się tym ponownie, próbowałem aż do skutku.

-Ale... ale sam poprawiłeś mi kuchnię?

-Tak, potrafię takie rzeczy, mam nadzieję, że ułożyłem wszystko tak, jak było, bo musiałem wyjąć, żeby się nie obtłukło.

-Oppa~ Moje zadłużenie rośnie, nie ułatwiasz mi zadania.- zrobiłam nieszczęśliwą minkę i wtuliłam się w jego ramiona.

-Jaki dług, dziewczyno? He-ej~ - chwycił mnie za podbródek tak, że moja głowa uniosła się lekko ku górze.- Saranghae.

-Nado- odpowiedziałam.- Oppa, ale...to... poprzestańmy na tym, mm? To wszystko dużo cię wyniosło..., na pewno tak być musiało, ale przystopuj. Tak? Proszę~ Ja... ja nie mam żadnego wykształcenia i... i dlatego ja...

-Ale ja się nie staram ci ubliżyć...

-Wiem, oppa... tylko, że ja od ciebie ciągle coś otrzymuję. Proszę, ja... źle mi z tym, że nie mogę oddać przysługi za przysługę choć raz. Poczekaj, aż znajdę lepszą pracę, proszę. I... może jakaś szkoła policalna... Naprawdę, moje IQ w tym momencie jest ślimacze.

* * *

(Sungjong)

    Teoretycznie był ten problem przeszkodą, ale w praktyce żywiłem szczere nadzieje na to, że da się to jakoś pokonać.

-A...Seo?-zwróciłem się do niej.

-Tak?

-To opowiedz o swojej edukacji. Jaki typ szkoły i w ogóle...

-Naprawdę cię to interesuje?- dopytywała się, a ja przytaknąłem, na co westchnęła.- Tylko ostrzegam, że to nudne.

-Tylko, Seo... nie chcę na tobie nic wymuszać. Nie musisz mi teraz o tym opowiadać.- poprawiłem się.

-Dziękuję, Sungjongie. Innym razem. Chciałabym jednak, byś coś zobaczył.- poinformowała mnie dość poważnym tonem głosu.

-Oo~ Zamieniam się w słuch.

-Bo...zachowaj to, co usłyszysz dla siebie, oppa.

-Ye~- zasalutowałem. Seo podała mi odpieczętowaną kopertę.- Mam tam zajrzeć?- upewniłem się.

-Jestem pewna, że o to cię proszę.- przytaknęła, no i miałem potwierdzenie na to, że mi ufała, ale lepiej jednak upewnić się. Nie miałem pojęcia, co ona wykombinowała, ale to chyba dobrze, że się tak otworzyła. Pamiętam, że wcześniej to ją tak onieśmielałem mocno, a teraz? Nasza relacja jest na tak stabilnym poziomie, że nawet nie sądziłem, że aż tak bardzo jej na mnie zależy. Tylko dlaczego ona zawsze robi wszystko pode mnie, ja wcale nie chcę, żeby funkcjonowanie naszego związku tworzyły seksualne doznania!

Czy to może rodzaj jakiegoś testu? Nie mam nic przeciwko, dam jej tak dużo pozytywnych dowodów, aż będzie w pełni uspokojona i zrozumie to, co Infinite razem i z osobna od początku próbują jej przekazać.

-Zgodziłaś się tam pójść, tak? Mam nadzieję, że tak.

-Oczywiście, miałam opory, ale tam poszłam.

-I... już po wszystkim?

-Jakiś czas temu... z miesiąc już... przyszło drugie pismo. Tylko jakieś takie dziwne. Spójrz sam. – przekazała mi kolejną kopertę. W środku była kartka z napisanym elektronicznie tekstem. Nie przypominam sobie, byśmy komukolwiek oznajmiali, że jesteśmy za Seo Hee odpowiedzialni. To znaczy w pewnym sensie owszem...

-Oppa, mianhae...

-Czemu „mianhae"? To Hyuna namieszała, powinna to jakoś odkręcić... Przecież to nie są sprawy, o których całe Infinite muszą wiedzieć.

- To też... ale... ale nie wplątuj w to reszty, proszę. Chciałam, żebyś tylko ty wiedział, oppa.

-Nie zamierzam nic im mówić.- uspokoiłem ją.- To chociaż mi powiedz, dlaczego od razu nie zwróciłaś się z tym do mnie. Nie stworzyłbym takiego problemu.

-O nie, oppa. To nie fair, żebyś angażował się we wszystkie niedogodności z mojej strony. Nie mogłeś ze mną pójść, dobrze wiesz, dlaczego. Powiedziałam ci dopiero teraz, bo dopiero teraz czuję się na tyle komfortowo. To nie było łatwe, oppa, uwierz. A Hyunie też nic nie mówiłam, być może, gdyby nie jej ingerowanie, to sama nic bym nie wiedziała, więc w sumie jestem jej wdzięczna. Tylko, że to dalej nie tłumaczy, dlaczego potrzebuję zgody od was wszystkich...

-Nieistotne. Najważniejsze, że mi zaufałaś, bo rzeczywiście, to dość delikatny temat. Ale z tego, co tu pisze, to masz czas na podjęcie decyzji do 15 kwietnia, wiesz, żeby oddać papier z podpisami od „opiekunów".

-Ty nic nie kombinuj, oppa, dość masz zmartwień. Jeszcze tego mi brakuje, by Infinite angażowali się w naturalne problemy ich ślimaka. Nie, nie zgadzam się.- zaprzeczyła.- Lepiej dokończmy to sprzed 5 dni. Nie widzieliśmy się, bo później mieliście spotkanie z waszym CEO~

-Rzeczywiście mieliśmy i o wiele bardziej wolałbym być z tobą. Dlaczego ty tak dobrze całujesz?

-Wiem oppa, mówiłeś, że potem kiepsko się czułeś. Za mało śpisz.

-Nie, to nie tak.- zaprzeczyłem i westchnąłem.- Naprawdę chciałem z tobą spędzić popołudnie. Po prostu... to z nerwów i to chyba pora, żeby to rzucić, bo któregoś dnia zemdleję i już nie wstanę. A pocałunek od księżniczki może nie pomóc...

-Nie myśl tak oppa, to na pewno nie praca. – Seo śmiesznie nadęła policzki. – A i... jeszcze coś, Sungjong.

-Mhm?

Zaraz do rąk otrzymałem sporych rozmiarów notatnik. Wiem, że Seo Hee takie zbierała, ale nigdy nie usłyszałem celu, w jakim to robi.

-To... jakimś cudem mam swoje stare, też z podstawówki.- wyjaśniła.- S.D. je wszystkie przechowywała.

-Oo~- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do niej.- Co to?

-Nie zdradzę, sam musisz zobaczyć.

-W takim razie dwa razy więcej zabawy~

-Być może, nie mogę dać ci gwarancji na to, że ci się spodoba.

-A ty gdzie?- zatrzymałem ją.

-Spokojnie, oglądaj sobie, zaraz wrócę. Tylko toaleta woła.

-Aa~ Jasne. Mianhae.

    Otworzyłem organizer. Było tu 185 stron, ale wszystko było zajęte przez około 40 tekstów piosenek włącznie z zapisem, jak trzeba zagrać na gitarze. Oprócz tego były tu także informacje, z jakiego powodu powstał dany tekst. Wow!

* * *

(Seo Hee)

   Sama nie pamiętałam, że tak dużo napisałam. Aż wierzyć mi się nie chciało, ale S.D. miała inny charakter pisma. Oddała mi wszystkie 6 notesów, w każdym z nich były piosenki. Dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć z okresu, kiedy pisałam? I skąd S.D. je miała? Czyżby wiedziała, że rodzice wyrzucili mnie z domu? Czy to wszystko zasługa Rena?

-Umiesz...grać na gitarze?- zapytał zdziwiony oppa.

-Chyba, trochę...

-Wow, chciałbym usłyszeć, jak śpiewasz i grasz.

- Bardzo kiepsko, naprawdę. Nie do porównania z S.D. czy L hyungiem- zapewniłam go, ale wydawał się nie być do tego przekonanym.- A śpiewać nie umie, w ogóle :')

-Jest problem: nie wierzę w to. Możesz nie mieć skończonej edukacji, ale te teksty są bardziej niż dobre.

-To twoja opinia, oppa. Mówisz tak, bo coś nas łączy.

-Udowodnię ci, że tak nie jest. Musisz tylko kiedyś zagrać. Dlaczego odmawiasz sobie talentu, który posiadasz?

-Oj, oppa... To nie talent. Jinnie miała talent, ja nie. To takie... nic. W każdym razie, um... mógłbyś coś zobaczyć oppa?- zmieniłam temat.

-Oczywiście.

-Tylko... muszę zdjąć ubrania, bo będzie ci niewygodnie- ostrzegłam.

-Co ty znowu wymyśliłaś- zaśmiał się i objął.

-Tylko... pomasować mi plecy? Dałoby radę?- powiedziałam.- Czy może wolisz otrzymać masaż pierwszy? Mam nowy krem, jakbyś chciał. Działa kojący i jest naprawdę przyjemny.- dodałam i pogładziłam jego rękę.- Poza tym, chyba druga opcja jednak, bo jesteś zmęczony, prawda?

-Pierwsza~- zawołał entuzjastycznie.

-100%?

-Jeżeli mówię, że tak, to tak myślę i nie trzeba kwestionować moich decyzji.

-Mianhae... po prostu pomyślałam, że... bo sam mówiłeś, że było dziś kiepsko.

-Napiłem się herbaty i zjadłem dobry posiłek, i naprawdę czuję się lepiej- powtórzył.- A jeśli będę zmęczony, to po prostu usnę, nie musisz się mną aż tak przejmować.

    Obróciłam głowę nieco w tył, aby pocałować go w policzek, bo gdybym pocałowała usta, to pewnie skończyłoby się tak jak ostatnio. Nie byłam niewyżyta, mogłam się obejść bez czułości, potrzebowałam ich tylko od czasu do czasu.

-Seo Hee? Odpowiesz mi na jeszcze jedno pytanie?

-Jasne, cokolwiek.

-Całowałaś się już z kimś?

* * *

(Sungjong)

Hmm, jakby to ująć? Ciekawość.

-Lee Sungjong.- wypowiedziała moje imię.- Uczę się dopiero, przepraszam, że tak beznadziejnie. Jesteś pierwszym chłopakiem, który okazuje zainteresowanie w tym, co robię, a nie tym, że mam sławną siostrę czy przyjaciółkę. Jak również jesteś pierwszym i jedynym, póki co, który wie te niekomfortowe sprawy, wiesz, te wszystkie sprawy intymne i w ogóle...

-Wcale nie beznadziejna. Właśnie, że.. to sprawia takie wrażenie, że chce się więcej. Co to za technika?

-Chyba po prostu tak wychodzi.- odpowiedziała i oparła się na rękach na poduszce w pozycji leżącej.- Ale ty tak na serio?

-Serio. Widzisz? Ty się nawet nie starasz, a mimo to wprawiasz człowieka w stan euforii.

-Dobrze, dobrze oppa, już mi tak nie cukruj, bo wpadnę w samozachwyt, a wtedy jestem nie do zniesienia. Jest mi wystarczająco dobrze przy tobie i nie chcę tego psuć...

-Jeżeli by mi to przeszkadzało, to bym cię o tym od razu powiadomił.

-Ara~

-Nie wygląda na to. Ewidentnie widzę, że się wstrzymujesz. I informuję cię, że nie musisz się doprowadzać do takiego stanu. Nie było mowy o celibacie na całowanie. Jak chcesz, to całujesz, tyle, ile chcesz.

-A czy na cokolwiek został ustalony celibat?

-A nie?- zdziwiłem się.

-Nie, oppa, ale do pewnych spraw jeszcze nie dorosłam. A przynajmniej nie teraz.

-Wiem, że nie teraz, nie wracajmy już do tego, proszę. Martwi mnie, że ty ciągle próbujesz mi wmówić o tym, czego potencjalnie chcę lub się domagam, a ja naprawdę nie chcę niczego przyśpieszać. Rozumiem, że... że ta trauma tak długo trwa, ale liczyłem na to, że choć trochę przestaniesz się bać. Gdyby mi nie zależało... pozwól, że nazwę rzeczy po imieniu: leżałabyś całkiem naga, długo pieszczona i zapewne doprowadzona do „dojścia" , tak z 4 lub 5 razy. Jestem cierpliwy, kochana Seo Hee, ale nie podoba mi się, że uparcie próbujesz mnie sprowokować. Jeżeli już do „tego" dojdzie, to na pewno cię poinformuję.

    To jej marudzenie zaczynało jej się wymykać spod kontroli, a ja nie chciałem, by się denerwowała. To przecież nie jej wina, ale myślenie, że wszyscy mężczyźni są tacy sami nie było dobre, zamierzałem ją z tego błędu wyprowadzić. Mogła mnie sprawdzać tak długo jak chciała, ale ryzykowanie stwierdzeniem, że ja sobie czegoś odmawiam, jest głupie. Zależy mi na nie niej i niczego nie ukrywam.

    Rozmasowałem jej kręgi szyjne, ramiona, obojczyki oraz plecy- od góry w dół. Następnie przyszłą kolej na talię oraz brzuch. To kuszące abs, mmm. W zupełnie wystarczyło, bym się pocieszył.

-Oppa?

-Tak?

-Dziękuję, ale powtórzę się...

-To się nie powtarzaj, tylko relaksuj. A jak coś nie tego, to mów.- celowo jej przerwałem i odwiązałem materiał na jej szyi, a następnie zdjąłem, odrzucając gdzieś na podłogę. To był drugi raz, gdy to zrobiłem. Pierwszy raz w Myeong Deong.

* * *

(Seo Hee)

   Ktoś mi kiedyś powiedział, że można czytać ze mnie jak z otwartej książki. Była to moja kolejna negatywna cecha, która została i wcale mi to nie ułatwiało egzystowania. Przez to czułam się jakoś tak dziwnie, ale nie umiałam się tego pozbyć. Ponownie zwątpiłam w swoją normalność. Możliwe, że jakaś cząstka mnie była „prezentem", jaki otrzymałam w genach od siostry albo mamy; to moje dziwne zachowanie... sprawia, że dlatego innym wydaje się, że albo wykorzystuję, albo sama daję się wykorzystywać... Ugh, mam mętlik w głowie. Chyba potrzebuję spotkania z moim terapeutą. Nie, wróć. On nie może się dowiedzieć o „tych" problemach, chodzi po prostu o to, by upewnić się, czy to zdrowe, czy nie. Chociaż L hyung czy Sungjong oppa brzmią bardzo wiarygodnie, ale... sama już nie wiem. Nie miałam dobrego przykładu i nie wiem, czy zachowuję się poprawnie. Za dużo o tym myślę, dlatego dobrze, że oppa jednak zna sposoby, abym zbytnio przestała się martwić.

-Oppa... tłumaczyłeś mi, że to normalne, tak?

-Tak. Co znowu sobie pomyślałaś? Że nie zasłużyłaś na odrobinę przyjemności?

-Nie oppa, tylko.. tylko, że ty robisz wszystko dobrze i... i w ogóle czuję tak, że to jest naprawdę dobre, tylko że chyba jednak to za wiele.

-To działa w obie strony, nie robiłbym nic takiego, gdybym czuł się zmuszony.- wyjaśnił cierpliwie.

-Aa~ Oczywiście... Mhm, ale oppa? Czy ty mnie właśnie ugryzłeś w kark?

-Rzeczywiście tak się stało, ale jeżeli znów zaczniesz się zastanawiać, to znów ugryzę, tylko mocniej. Już skończyłem, mam nadzieję, że nie za mocno.

-Jesteś zbyt perfekcyjny, czasem sobie myślę, czy ty naprawdę istniejesz, czy jesteś tylko wytworem mojej głowy, idealną fantazją.- przyznałam od razu, nie znałam innego sposobu, aby w jakiś sposób wyrazić mu wdzięczność za to, że jest.

Sungjong uśmiechnął się i przykrył mnie kołdrą, a potem wstał.

-Oppa...- zatrzymałam go.

-Tak, Seo Hee?-

-Możesz zostać dłużej?

-Nie martw się, nie wychodzę z twojego mieszkania, tylko pójdę do salonu. Muszę gdzieś zadzwonić.

-Praca?

-Tak jakby, ale nie przejmuj się. Odpocznij sobie, spokojnie. I nie myśl za dużo o tym, co się stało. Nawet oppa ma czasami dziwne zachcianki, ale nie ma w tym żadnej twojej winy. Tak po prostu się dzieje, Seo.

* * *

    Obudziłam się dopiero następnego dnia. Już dawno tak wcześnie nie poszłam spać!

W salonie na kanapie leżał „zwinięty w kulkę" oppa. Po przykryciu go kocem, przeszłam parę kroków do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Usłyszałam dzwonek, więc wyszłam na korytarz.

* * *

(Woohyun)

-Cześć, Seo.- przywitałem dziewczynę.

-Woohyun hyung? Oo~ Jaka niespodzianka.

-Ja tylko na chwilę. Jest u ciebie Sungjong?

-Tak, hyung. Śpi.

Ugh, jaki on się zrobił nieodpowiedzialny. Całymi dniami zamyślony lub śnięty jak ryba.

-Oo, z „pana Nama" awansowałem na hyunga?- nie mogłem się powstrzymać i zaśmiałem się.

-To dobrze?- spytała nieśmiało Seo.

-Nawet bardziej niż samo dobrze.

   Jak na siebie, to czyniła postępy, aczkolwiek wskaźnik wahałby się, bo nie jest to „płynny" proces. Za to jej znajomość z Sungjongiem nabierała zawrotnego tempa, co było niepokojące.

-Mm, coś się stało?

-Zaraz mamy pojechać na rozmowę z naszym managerem.

-Ach~ I Sungjong jest do tego potrzebny? Wczoraj niezbyt dobrze wyglądał, może wasz manager...

-Nie odpuści. Wie, kiedy Sungjong symuluje. A już na pewno nie uczyni tego, nie po tym, gdy CEO się dowiedział o waszej relacji.- przerwałem jej.

Zaproponowała mi coś do picia, ale musiałem odmówić. 15 minut czekania, a ten leń nie wstaje! Co gorsza Seo gdzieś zniknęła.

-Ej, ja nie mam czasu, gdzie poszłaś, Seo Hee?!- zawołałem troszeczkę zniecierpliwiony.

-Woohyun, nie krzycz tak...

-No wreszcie wstałeś!- zwróciłem się do Sungjonga.

-Aish~ Nie tym tonem, proszę hyung...

-Już tak nie udawaj, że się przeziębiłeś. Zakładaj buty, wychodzimy.

-Hyung... Ale mówiłem wczoraj, że mnie nie będzie... Dlaczego nikt ci nie powiedział?

-Sungjong, w tej chwili Seo Hee nie jest twoim priorytetem. Uszanuj to, że cię kryliśmy przez cały czas, ale nie możesz zwiewać przy byle okazji. To jeszcze nie ten czas, że możesz chodzić do dziewczyny, kiedy ci się żywnie podoba.

Powiedziałem mu coś, o czym wiedział, ale nie zaszkodziło przypomnieć. Niestety tak to już jest, że początki są najtrudniejsze.

-Mogłeś przynajmniej być milszy.- skierował wyrzuty do mnie, po czym poszedł do łazienki.- HYUNG!- zawołał bardzo głośno, przez co prawie ogłuchłem. Rozmyślałem nad czymś, co bym mógł mu jeszcze powiedzieć, ale to nie było ważne. Widok, jaki zastałem w łazience „odebrał" mi głos!

* * *

(Sunggyu)

    To się zdarzało rzadko, aby Woohyun czy Sungjong nie byli obecni. Mogli chociaż zadzwonić! Gdy już było pewne, że się nie pojawią, przestałem wykonywać połączenia. Dlaczego akurat dzisiaj urządzili sobie „dzień buntu"? Rozumiem, że Sungjong ma wszystko gdzieś, ale po Woohyunie bym się nie spodziewał.

W sumie nic ważnego nie stracili. Teraz, kiedy CEO oficjalnie wymusił na nas zawieszenie, co niektórzy pewnie się ucieszą, bo po trzech latach zapomni się o nas. Nic tylko się cieszyć! Te ich pieprzone związki musiały być ważniejsze, a jakże!

-Ja się wybieram wieczorem do klubu, jacyś chętni?- oznajmił Dongwoo, gdy wróciliśmy do mojego mieszkania.

-A nie lepiej pojechać za miasto i się zaszyć w naszym dormie?- zaproponował Sungyeol.

-Dobry plan, a kto nam będzie robił pranie i sprzątał? Hyuna ma zajęty cały miesiąc.- odparł L.

-Zawsze możemy poprosić naszego ślimaka.- wypalił Hoya bez jakiegokolwiek zastanowienia.

-Nie! Żadnej Seo Hee w pobliżu! Znowu chcecie, żeby pojawiły się jakieś dziwne plotki? Może my sobie poradzimy, ale ślimak? Szczerze wątpię, skoro kłopoty tak bardzo się jej trzymają.

-O, shh- uciszył nas nagle Dongwoo i odebrał telefon.- Tak, w pewnym sensie jesteśmy opiekunami Seo Hee... Mhm, dobrze, dziękuję, przekażę.

-Słuchajcie, wiecie kto właśnie do mnie dzwonił?- spytał nas Dongwoo.

-Masz poważny wyraz twarzy, DinoWoo~ -zasugerował L.

-To z tego samego miejsca, do którego trafiła po dniu w siłowni z Hoyą.

Choć nie powiedział imienia domyśliłem się, że chodzi o Seo Hee.

-Coś z Seo Hee?- zadał mu pytanie Sungyeol.

-Trafiła do szpitala.- bingo! Wiedziałem, że to znowu o nią chodziło...

-Znowu?- westchnąłem.

-Nie zwracajcie na niego uwagi, jest nie w humorze, bo SooKyung się nie odzywa- usłyszałem, jak L mówi szeptem do reszty.

-Są z Seo: Woohyun i Sungjong, dlatego nie odbierali.- kontynuował Dongwoo.

-Musimy pojechać?- tym razem to Hoya zapytał.

-Jeżeli znasz nawyki żywieniowe Seo, to możesz obgadać to z doktorem. Seo Hee ma anoreksję, wiedział któryś z was?

* * *

(Myungsoo)

   Anoreksja? Ale jak, przecież wyglądała normalnie... znaczy nie było żadnych symptomów. No i jeszcze abs... To niemożliwe! Chociaż może coś mi się obiło o uszy i nie pamiętam?

-Na razie to zadzwonię do Woohyuna i dowiem się od niego.

-A nie lepiej porozmawiać z nim w żywe oczy?- nadąłem policzki.

-No nie wiem, pewnie stado dzikich, dziennikarskich hien już koczuje pod szpitalem. Samochód Woohyuna rzuca się w oczy i...

    Spojrzałem na Sunggyu hyunga z urazą. Jak on tak mógł myśleć? Odniosłem wrażenie, że już wyjaśnił z Seo Hee pewien problem, więc dlaczego na nowo zachowuje się tak ordynarnie?

-Idę stąd, nie mam ochoty narażać się, by mieć zepsuty dzień.- oznajmiłem.

-Pójdę sam, ogarnijcie mieszkanie, Sunggyu pewnie potrzebuje czegoś tak dla zabicia czasu.

Nie spodziewałem się tego po Dongwoo. Czy jest coś, co być może on wie, a my niekoniecznie? Sprzątać? Ale ja nie chcę! Tym bardziej, że Sunggyu nie zasłużył!

    Poszedłem do pokoju, który dzieliłem z Sungyeolem w tym tygodniu. Sungyeol zdecydował pomóc Hoyi w kuchni, więc (na szczęście) mogłem pobyć trochę sam i pomyśleć. Chwilę później jednak otrzymałem wiadomość od Dongwoo, która znacznie mnie uspokoiła:

Od: DinoWoo

Ten doktor powiedział, że nie możemy na razie wszyscy się tam pchać. Odnajdę Woohyuna i Sungjonga. Mam nadzieję, że coś wiedzą. Seo nie zamierzam męczyć. A Sunggyu pewnie się martwi, znasz go."

Drugi sms uspokoił mnie całkowicie:

To prawda, jednak nie możemy ot tak odwiedzać Seo Hee w szpitalu za każdym razem, Sunggyu nie myli się w tym wypadku. Nie chodzi o nas, ale o nią. Już i tak sporo za dużo się jej czepiają, a to jest niedobre."

Chciałem, żeby Seo była bezpieczna, na odległość jej nie przytulę, ale przypadkiem narażałem ją na pośmiewisko w oczach wielu innych, obcych ludzi, zresztą nie tylko ja... tym razem trzeba było odpuścić... to znaczy Infinite starało się jak mogło, aby postać Seo Hee nie była z nami kojarzona, ale mimo wszystko była... Nie chciałem, by miała przez nas więcej problemów.

* * *

(Woohyun)

    Mam nadzieję, że oni wszyscy nie zjawią się. W normalnych warunkach cieszyłbym się, jednak od kiedy CEO nie wycofał swoich nędznych oskarżeń lepiej jednak nie stwarzać dodatkowych powodów, bo dziewczyna z tego nie wyjdzie.

Czekałem cierpliwie na swoją kolej, parę razy otrzymałem smsy od DongWoo. Wolałbym, aby on również nie przychodził, ale on coś ewidentnie wie, nie mogłem pozwolić na to, aby taka szansa przeszła mi koło nosa. Dongwoo miał jakieś układy z doktorem; zamierzałem dowiedzieć się, o co tu chodzi. Mam tylko nadzieję, że Dongwoo nie pomyślał, aby zaszkodzić Seo Hee.

-Aigoo, jaki dzielny ślimak. Aish, naprawdę robisz wszystko, by tu wrócić, szpital cię lubi.- przywitałem ją.

-Przecież wyjdę, raz-dwa i będę wypisana...- odparła.

-Ależ tak, owszem. I tak będziesz cały czas? Nie będziesz przyjmowała lekarstw, których potrzebujesz?

Zrobiła niezadowoloną minę i uniosła rękę w powietrze, dłoń zacisnęła w pięść, ale wiedziałem, że mnie nie uderzy. Wyglądało to przezabawnie.

-Aigoo, omo, jak słodko. Haha, ślimakowi doskonale wychodzi udawanie. Aw, jaki dzielny ślimak~ - rozczuliłem się nad nią i wystawiłem jej język.

-Dziękuję, że się o mnie martwiłeś, Woohyun hyung.

     Gdy Seo to powiedziała, poczułem, że mówi to szczerz, choć musiało ją to wyznanie sporo kosztować. Ale dobrze, niech się stara. Z czasem opory miną. Zauważyłem, że Sunggyu już się tak nie złości na Seo Hee ani ona na niego. Czary? A może jakieś siły wyższe zadziałały?

* * *

(Seo Hee)

    Dlaczego zawsze kiedy coś mi się dzieje, to ląduję w szpitalu? Dlaczego oni urządzają ze zwykłego zasłabnięcia stan alarmowy , nie wiem, dramat w stylu Bollywood?

-Yah, yah, spójrz Seo~ - zawołał Woohyun, a ja siłą rzeczy spojrzałam na niego. Nadął policzki tak, jak to się robi, aby „zrobić" balon z gumy do żucia. Zamiast tego zrobił serduszko z dłoni, a jego policzki pozostały zabawnie spuchnięte.

-Niezła sztuczka, hyung. Naprawdę ładnie ci wyszło.- pochwaliłam go.

-Więc... czy w takim razie Woohyun hyung znajdzie miejsce na białej liście u ślimaka?

-Umm... Woohyun-sshi.... Nie. Znaczy... Nie ma takiej potrzeby. Od początku masz swoje miejsce... Naprawdę, nie żartuję. I... umm... dziękuję, że próbowałeś mnie rozweselić.

-Słyszałem od Sungjonga, że Hyuna coś narozrabiała. Hyung nie miał pojęcia, że to się znowu stało i przeprasza.

-Po prostu stąd wyjdźmy.- poprosiłam.

-Doktor powiedział, że musi z tobą porozmawiać, Seo Hee.

-Ah, arasseo~

-Daj mi swój telefon, nie będzie cię rozpraszał.

-Hyung, myślisz że nabrałam wszystkich złych nawyków od Myungsoo hyunga? Aish, dlaczego nie wiesz takich rzeczy, jesteś moim terapeutą.

-Nie, ja... przepraszam naprawdę, po prostu... spędzacie dużo czasu i...

-Woohyun hyung?- zwróciłam się do niego.

-O-ohh?

-Zrób mi przysługę i czekaj na zewnątrz. Porozmawiamy, gdy doktor skończy, tak? Miłego czekania~

* * *

(Dongwoo)

    Kupiłem lekarstwa z listy, którą otrzymałem smsem od Woohyuna, jednak byłem rozczarowany. Ekspedientka na pewno nie miała tytułu magistra farmakologii, więc w ramach promocji doliczyła mi pudełko z europejskimi żelkami na podrażnione gardło dla dzieci o nazwie „Marsjanki ".

Najchętniej bym ją zrównał z ziemią, miała coś nie tak z mózgiem, by takie coś proponować, ale że byłem cywilizowanym człowiekiem zachowałem się nadzwyczaj elegancko i nie rzuciłem jej tym opakowaniem w twarz, ale chyba już nigdy więcej nie pójdę do tej apteki.

Swoją drogą, po co miałem kupić 2 opakowania wapnia, tabletki dla alergików na błonnik i białko oraz jakieś serum w buteleczce z fioletowymi kapsułkami?

-Hej, czemu doktor chce cię widzieć? Znasz go?- dopytywał się Woohyun.- Dlaczego powiedział, że tylko ty wiesz coś, co jego interesuje?

-Nie wiem, może mnie po prostu lubi- powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. Woohyun zmrużył oczy.- Oj, to ja idę. Nie zamęcz się tym myśleniem.- poradziłem mu i wszedłem do gabinetu doktora.

~ ~ ~

    Pół godziny później Seo Hee mogła opuścić salę oraz szpital. Pamiętałem, że nie lubiła tam trafiać, ale co ja mogłem poradzić, ... choć troszkę niepotrzebnie unosiła się honorem. Jeżeli o mnie chodziło, to nie był to problem. Być może rzadko korzystała z usług lekarskich, ale skoro jej nie było na to stać, to od tego byliśmy. W końcu i tak w szpitalu znają prawdę, ale na szczęście mam swoje sposoby i doktor przymknął oko na to, że Infinite dbają o Bang Seo Hee. Na całe szczęście doktor był człowiekiem, który nie wyciągał łap po pieniądze w sposób nieadekwatny. Nie widziałem nic złego w pomaganiu Seo Hee, zresztą co mnie obchodzą inni. To moje pieniądze i sam o nich decyduję. Za swoją marną pensję dziewczyna na nic więcej nie mogła sobie pozwolić. Musi sobie znaleźć inną pracę. To nie tak, że nie jestem zadowolony... tylko, że nie mogę jej wiecznie pomagać. Ale tak długo jak to teraz możliwe, to pomogę.

-Naprawdę nie musiałeś...- zaczęła.

-Ale anoreksja, Seo Hee... Korzystaj, póki możesz, bo Infinite nie mogą z tobą zawsze być. A jak tak bardzo ci zależy, żeby mi oddać, to mam prośbę: zmień pracę. Jak to będzie coś porządnego, to postawisz mi obiad w dobrej restauracji. Wtedy będziesz na czysto. Czy to uczciwe?

Z nią nigdy nic nie wiadomo, więc musiałem do niej trafić w inny sposób.

-Dongwoo hyung?

-No?

-Nie mam anoreksji, ale może to przez to, że symptomy są podobne. To po prostu hipocalcemia.

-Serio?

-Tak, ale byłeś blisko. Rzeczywiście popadłam w anoreksję w wieku 14 lat, ale przyjaciel z dzieciństwa wziął mnie na trening... Polubiłam to i... umm, między innymi tak z tego wyszłam. Czasami po prostu zapominam wziąć lekarstwa.

-Mhm...Ile ważysz?- wypaliłem bez namysłu.

-A nie wiem, doktor dał jakąś kopertę Woohyunowi...

-To ja do niego pójdę i przyniosę ci też herbatę. Połóż się i odpoczywaj.- poprosiłem.

-Czemu są tak długo w kuchni? Mieli się szybko uwinąć.

-W godzinę można zrobić tyle, ile normalnie w 3 lub 4, więc to naprawdę szybko, zwłaszcza w wykonaniu Woohyuna. Nie zapominaj, że dopiero przyjechaliśmy 10 minut temu ze szpitala.

    Miałem wychodzić z jej pokoju, kiedy otrzymałem wiadomość od WooHyuna.

-O, no proszę. Już gotowe. Chodźmy do kuchni.

Okryłem ją kocem, pomogłem włożyć kapcie na stopy i zaprowadziłem do stołu w kuchni.

-Ej, Sungjong. Gdzie poszedł Woohyun?- spytałem maknae.

-No wiesz, łazienka.

Kiwnąłem ze zrozumieniem głową; akurat zauważyłem na krześle kopertę, którą otrzymał Woohyun od doktora, ale w tym momencie wszedł, więc nie miałem jak się dowiedzieć.

-Umm... Który z was kroił marchewkę?- zadała pytanie Seo do Woohyuna i Sungjonga.

-Coś nie tak? Twarda?- odpowiedział pytaniem na jej pytanie Woohyun.

-Nie, tylko...

-Seo Hee, 'ahh'~ - Sungjong nabrał na głęboką łyżkę zupy i kawałek marchewki.

Spojrzałem w miskę przede mną: ja miałem normalnej wielkości kawałki tego warzywa. Och~, jakie to było słodkie. Teraz to naprawdę prawdziwie rodzinna scena.

* * *

(Seo Hee)

    Nie miałam pojęcia, co im się porobiło. Przecież ślimaki są samowystarczalne, a oni o mnie tak niesamowicie dbają. Tylko czy aby troszkę nie przesadzają? Bo te wielkie okrągłe kawałki marchwi i drobne kawałki mięsa z piersi kurczaka... Może groszek jeszcze do tego?!

Ugh, ja wiedziałam, że tak będzie. Głupia, głupia, głupia! Oni byli nieobliczalni, dlaczego akurat dziś musiałam zapomnieć wziąć te lekarstwa?

-Woohyun hyung, Dongwoo hyung prosił cię na moment.- próbowałam ich jakoś spławić, bo nieco przesadzali, a to z pewnością nie było potrzebne.

Zjadłam ładnie zupę i drugie danie oraz wypiłam do końca herbatę, którą przyszykował Dongwoo.

-Ja i tak muszę już iść, więc pa, przyjdę jutro, bo musimy o czymś porozmawiać, a Dongwoo podrzucę, więc pójdziemy już obaj.

-No, Sungjong z tobą będzie, więc nie powinno być źle- dodał Dinowoo. Chwilę potem wyszli.

~ ~ ~

    Było mi głupio, że musieli się mną zajmować jak dzieckiem... znowu! Który to raz w tym miesiącu? Gdybym tylko pamiętała wziąć te głupie, niedobre lekarstwa... ale ja ich nie kupowałam regularnie! Inaczej nie starczyłoby mi, by opłacać rachunki. Dongwoo hyung miał rację: musiałam znaleźć nową pracę w tempie natychmiastowym, bo tych długów nie spłacę nawet pośmiertnie!

* * *

(Sungyeol)

    Następnego dnia przyszliśmy do Seo He, cała nasza siódemka plus Hyuna. Dziwiło mnie, do czego Sungjong potrzebował naszych podpisów, ale nie chciał powiedzieć. Znowu jakaś tajemnica?

-Ty... Chyba nie wziąłeś kredytu na nasze nazwiska?- usłyszałem, jak Sunggyu hyung okazał urazę względem Sungjonga.

-Nie, bez obaw.- zapewnił go Sungjong, wziął jej, czyli Seo Hee, rękę i zszedł z nią do suszarni porozmawiać, a tymczasem Woohyun i Hyuna nakrywali do stołu... Natomiast Sunggyu hyung gdzieś poszedł, mam tylko nadzieję, że nie udał się na zwiedzanie mieszkania Seo.

* * *

(Seo Hee)

-Nie otwieraj do 15 kwietnia, dobrze?- poprosił Sungjong.

-Ale czemu 15... Yah. Mówiłam, że nic nie trzeba.

-Seo Hee, proszę. Zrób to dla mnie, tak? Oppa bardzo ładnie prosi, oh? Poza tym nie kojarz 15 kwietnia tylko z jednym~

-Oppa... co do wczoraj...

-Tak?

-Mówiłeś poważnie... o zamieszkaniu... razem?

-Tak, właśnie o tym mówiłem, panno Bang.

-Po schodach i na górę, musze się przebrać.

-Coś się stało?

-Po prostu muszę zmienić ubranie, źle mi będzie smakować w tej sukience.

-Naprawdę?

-Tak oppa, przepraszam, to taki nawyk, którego nie mogę się pozbyć.

-Dobrze, będę czekał na górze.

-No i pilnuj, by Dongwoo hyung się za bardzo nie upił.

* * *

(Sunggyu)

   Zająłem się swoją sałatką kimchi, kiedy do salonu wszedł nieogarnięty ślimak.

-Omo, ślimaku ile ty masz tych kigurumi?- L znowu odwalał scenki, a ona nie miała 4 lat, by ją traktować jak dziecko w wieku przedszkolnym!

-Dziękuję, hyung. To jest ta~kie ciepłe.

Kiedy już skończyła się mizdrzyć do Myungsoo, usiadła między Sungjongiem a Sungyeolem. Zaczęli się nawzajem karmić, co to było?! Jakaś „Ukryta Kamera"?!

-Przecież obiecaliśmy dbać o naszego ślimaka. Nie mamy innego.- kiepska wymówka, Sungyeol. Dla mnie to wygląda dziwnie.

-Jedzcie sobie, Sungyeolie i ja musimy o czymś porozmawiać.

Spojrzałem na talerz z samgyepsal (wyglądał tak apetycznie!) i nałożyłem sobie dość sporo. Jak inni nie chcą, to przynajmniej się nie zmarnuje.

* * *

(Sungyeol)

   Już dawno chciałem to wyjaśnić, lecz nie było czasu. Może Seo Hee o tym wie, ale nie chciałbym, aby uznała mnie za tego, za kogo się nie podaję. To nie tak, że patrzę tam, gdzie nie trzeba. Po prostu tam w szatni to był najzwyklejszy przypadek. Wolałem tego tak nie zostawiać, więc skorzystałem z okazji i namówiłem ją na rozmowę. Nie było z tym problemu, miałem szczęście, że zgodziła się porozmawiać. Martwiłbym się, gdyby mi odmówiła.

-Sungyeolie oppa... ja wiem, że zachowałam się dziecinnie nie kontaktując się z nikim ani razu, ale nie bądź zły. Nie chciałam, by tak wyszło, że mi nie zależy, to... to miała być niespodzianka, wiesz?

-Oppa nie jest zły.- zaprzeczyłem.

-Wiem, że byłeś i naprawdę przepraszam za to wcześniej.

-A to ostatnio?

-Nie wiedziałam, czy jest potrzeba, nie chciałam się chwalić.

-Na pewno?

-Tak, oppa. Ja już tak mam. No i to wzbudziłoby duże zainteresowanie. Nadal jestem na czarnej liście.

-To ja przepraszam, bo... zanim pobiegłaś, to ja...

-Aigoo, oppa... nie gniewam się, tak? Czy nie ustaliliśmy tego?

- Chyba mnie coś ominęło.

-Oppa... Źle się czuję, dobrze? Jesteście dla mnie jak rodzina i nie potrzebuję słyszeć waszych usprawiedliwień. Wiem, że inaczej na mnie patrzycie, ale... jeju, nie moja wina, że już tak jest. Nie wiem, oppa, ale wydaje mi się, że ten temat nie wymaga kontynuacji. Nie spodziewałam się tego po tobie, oppa, ale jeżeli już musisz, to wyobrażaj sobie Kim Yu Nę , wtedy ani ty nie będziesz czuł się zawstydzony, ani ja nie będę. To jak, może tak być?

    Czy to możliwe, że znów coś opacznie zrozumiała? I skąd jej przyszła do głowy Kim Yuna? Ja sobie nic nie wyobrażałem i nie wyobrażam, nie jestem jak L czy Dongwoo. Wiedziałem, że ma długie, piękne nogi, za które można by zabić. Sungjong miał szczęście- znalazł dziewczynę taką, jaką chciał, ale dla mnie to i tak „Nadworny Ślimak Infinite". Nie miałem z nią żadnego problemu na podłożu seksualnym! Dlaczego ona pomyślała inaczej? Przecież wszyscy widzieli jej abs i wysportowane nogi, ale dlaczego tylko mi się oberwało? Czy tylko ja zauważyłem, że Seo jest ładna? Przecież to nie tak, że nie mogę normalnie funkcjonować, gdy jakaś wyjątkowo urocza i miła dziewczyna pojawi się koło mnie. Tylko... po prostu bałem się, że Seo źle pomyśli. Za dużo się nie pomyliłem.

-Oppa, mian... Zaopiekuj się nim, dobrze? To Mameshiba, wybrałam go specjalnie dla ciebie, gdy byłam w Myeong Don.

Zrozumiała źle, bo nigdy nie usłyszała miłego słowa od rodziców czy siostry- uznałem, że postaram się ją przekonać, że infinicka rodzina jest inna, ale jak widać, uparta Bang Seo Hee nie przyjmuje komplementów. Chyba, że od obcych.

-Arasseo~ - kiwnąłem głową, przyjmując mały, pluszowy groszek. Nie mam dla niego miejsca w dormie, więc przy okazji zabiorę go dla Gooka. Monroe jest zbyt rozkapryszony, by dostawać prezenty.

* * *

(Hyuna)

   Po godzinie chłopaki poszli, a ja zostałam, ponieważ chciałam zapytać Seo Hee, czy przemyślała pójście na terapię do gabinetu od „tych" spraw. Byłoby niedobrze rozmawiać o tym przy Infinite. Nawet jeżeli są przyjacielscy, to wciąż są mężczyznami. Nie było żadnej gwarancji na to, że będą mili dla Seo, takich wiadomości lepiej nie dzielić.

-Noona... dlaczego się wtrącasz do moich intymnych spraw?- zapytała mnie Seo Hee, gdy byłyśmy same.- Jestem ci wdzięczna, bo gdyby nie ty, to pewnie bym się nie dowiedziała..., ale jeżeli wiedziałaś, że potrzebna jest zgoda od prawnych opiekunów, dlaczego dałaś klinice znać, że takich posiadam? Dlaczego nie mogłaś tego podpisać sama?

-Namieszałam...?- zdziwiłam się.- To było jedyne rozwiązanie.

-Och, czyżby? Równie dobrze sama mogłabym poprosić...

-Dongsaeng~, posłuchaj... Nie mogę ci oficjalnie pomagać, bo Infinite są zarejestrowani jako twoi opiekunowie.

-Noona, naprawdę doceniam, ale to było przegięcie...

-Też czasem potrzebuję podpisu Woohyuna.

-Ale noona, to nie to samo!.. Nie jestem z nimi aż tak blisko jak ty i mi nie wypada... prosić Sungjonga czy któregokolwiek z nich o pomoc w „Tej" sprawie.

-Oj, Dongsaeng~ Do 15 masz jeszcze czas, na pewno zmienisz zdanie.- próbowałam ją przekonać, ale to wcale nie było takie proste.- Pojedź z nami do ich dormu na obrzeżach i trochę odpocznij. Pogadaj z nimi, napij się...Oni są ludźmi, Seo Hee, wiesz o tym?

-Ale noona... a...aish.- westchnęła i wzięła głęboki oddech.- S-słyszałam, że SooKyung-sshi miała przyjechać.

-SooKyung jest na Filipinach, więc nie mam jak. Weź się trochę ogarnij, Infinite to naprawdę porządni faceci. Nie zjedliby cię, musisz nauczyć się owijać ich sobie wokół palca i...

-Noona... Ale nie chcę się ze wszystkimi dzielić moimi problemami, a już na pewno nie tymi intymnymi. I z całym szacunkiem, ale nie z nimi.

-Popełniłam błąd?- spytałam.

-Aigoo, noona. Czasem jesteś niemożliwa.- westchnęła ponownie.- Przy okazji... wiesz, jak i gdzie wypić dobry alkohol?- zmieniła temat, zrozumiałam, że nie chciała się już na mnie złościć.

-O to najlepiej zapytać Dongwoo. Ale dlaczego?

-Pomaga na stres?

-O~

-Ale w ten drugi sposób też?

Spojrzałam na nią zdziwiona, przez chwilę nie wiedziałam, o co może jej chodzić, zaraz jednak ogarnął mnie błogi stan euforii. To było to! Wreszcie... tak! Czekałam na ten moment. Nie wiem, jak, ale Seo Hee albo udawała, albo w końcu się otworzyła, choć to było dosyć dziwne... to, o czym mówiła było z wyższego poziomu... skąd mogła się o tym dowiedzieć? A! Chyba, że od Myungsoo...

-Aish, ślimaku. Noona jest dumna. Nie strasz mnie tak więcej. Wiem, że masz trochę zerowe pojęcie o „tych" sprawach, ale o tych „z wyższej półki"... nawet ja nie wiem. Woah~ Noona is happy for you~!

-Co?- odparła i zarumieniła się.

Uśmiechnęłam się i zrobiłam serduszko z dłoni sposobem, którego nauczył mnie Woohyun.

----

Serduszko od Woohyuna:

Wyjaśnienia:

  Wspomniany adres to adres wytwórni JYP

CD to skrót od „Carpe Diem"

S.D. jest starsza od Myungsoo, dlatego sunbae

Tutaj* mam nadzieję, że wiadomo, o co chodzi

"marsjanki"-nigdy nie próbowałam, lecz znam z reklam; nigdy nie sprawdzałam, ale na potrzeby opowiadania znalazłam informacje, iż producentem jest czeska firma Walmark™, aczkolwiek nie mam pojęcia, czy w Korei są dostępne lekarstwa z Europy.

Lekarstwa, które kupił Dongwoo- Suplement diety Seo Hee, który powinna regularnie zażywać

hipocalcemia- Niedobór wapnia

Idolka wielu męskich członków koreańskich boybandów, uchodząca za ideał piękna oraz słynna łyżwiarka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top