Część 12 „Friendship with you feels so good" (Epilog)

(Sunggyu)

    Nie pamiętałem, że zasnąłem, ale zegar wskazywał wpół do drugiej po południu. Od chłopaków nie było żadnych wieści, więc również nie dzwoniłem. SooKyung ostrzegła mnie, że będzie zajęta i od naszego ostatniego spotkania ani razu nie skontaktowała się ze mną. Mam nadzieję, że nie postanowiła tak nagle zakończyć tego, co między nami było.

Chyba nie miałem innych obowiązków i nie musiałem wstawać, mogłem się wylegiwać tak długo jak chciałem, ale też nie było sensu leżeć w łóżku tak o, bezczynnie, dlatego poszedłem do łazienki w celu zażycia popołudniowej kąpieli. Nie trwała ona dłużej niż 40 minut. Ledwo co zdążyłem założyć świeże ubrania, a rozległ się dzwonek do drzwi. Ktoś, kto nie był poinformowany wysłał coś do Bang Seo Hee na adres dormu Infinite, ale nie miałem powodu, by w dziwny sposób zareagować, to by było nienormalne, gdybym nagle urządził karczemną scenę. Zwłaszcza, że dostawca czy też listonosz był młody, więc miał prawo do pomyłki. Odebrałem więc pismo i złożyłem elektroniczny podpis. To była najzwyczajniejsza w świecie koperta, więc żaden przedmiot raczej by się tu nie zmieścił, no chyba że mikrokarta USB. Niestety nie miałem jak sprawdzić: jedynym rozwiązaniem wydawało mi się jak najszybsze dostarczenie tego dla właścicielki, ale najpierw wykonałem telefon do L. Chyba tak samo jak ja uciął sobie drzemkę, bo miał zaspany głos. Już po rozprawie i spędził czas w mieszkaniu Seo Hee?

-Hyung, znalazły się moje książki!- oznajmił szczęśliwy.

-Zaraz... to gdzie ty jesteś?- po jego wypowiedzi zwątpiłem. Skoro rozprawa się nie zakończyła, to...- Nie jesteś w mieszkaniu Seo Hee?- zdziwiłem się.

-Owszem, u niej... To podejrzane, skąd ona ma moje książki...

-Będę za 30 minut!- przerwałem mu, bo nie miałem ochoty wysłuchiwać jego histerii na temat niepokojących zachowań Seo Hee. To, że jest dewiantką to już wiedziałem dużo wcześniej. Tyle tylko, że nie wypróbowywała swoich sztuczek na żadnym z Infinite, ale to nie zmieniało faktu, że była „inna".

* * *

(Seo Hee)

    Chłopaki i noona pojechali na długie zakupy, Ren wziął Doyounga i Junhonga, i pojechali zobaczyć się z Da Ri. Też chciałam, ale „ktoś" musiał sprawdzić, czy L hyung spędził tu czas z Doyoungiem i czy on jeszcze żyje. A może polazł sobie gdzieś się szwendać po mieście? Tym „kimś", tj. osobą do sprawdzenia obecności L, okazałam się ja. Zauważyłam, że drzwi do piwnicy są lekko uchylone. Przecież zamykałam. L hyung nie mógł tam być, nikt nie mógł tam schodzić!

-No wreszcie jesteś. Jak było?- usłyszałam na powitanie.

Uśmiechnęłam się i przytuliłam do starszego chłopaka. Nigdzie nei było napisane, że nie mogę.

-Yah, yah, dlaczego się przytulasz? Zasłużyłaś?- zapytał hyung z taką miną, jakby niedawno najadł się cytryny.

-To dziwny sposób okazywania wdzięczności?- zdziwiłam się.

-Może normalny, ale nie jestem pewien, czy zasłużyłaś.- powtórzył. Zasłużyć? Ale na co?

Przed paroma godzinami jeszcze sam się tulił, a teraz co mu się stało? Chyba ustaliliśmy, że pewne gesty są dla przyjaciół normalne? Albo skoro tu jest, to coś odkrył. Zachowuje się tak jak Sunggyu-sshi.

-Umm, hyung? Co do rozprawy...

-Później, chodź tu ślimaku-krętaczu.- przerwał mi L i pociągnął w głąb pomieszczenia. Zauważyłam, że na sznurze rozwieszona była moja bielizna oraz sukienka z wczoraj. Nie mogłam sprawdzić, czy aby nie jest uszkodzona, bo raz, że nie była wyprana przeze mnie, co mnie zdziwiło i dwa, że zostałam uszczypana w udo, co poczułam przez cienki materiał ciemnych legginsów, w których byłam w sądzie.

-Hyung, dlaczego to zrobiłeś?- zadałam mu pytanie.

-Hmm, pomyślmy. Bo to ci sprawia przyjemność?- odparł z zadziwiającą pewnością.

-Możliwe, ale skąd ci to przyszło do głowy?- dopytywałam się coraz bardziej zniecierpliwiona tym, że coś wie, a gdy położyłam mu rękę na ramieniu, bo niby kontakt wzrokowy jest ważny w trakcie rozmów, to on klepnął mnie w „cztery litery". Kurczę, niedobrze... dlaczego to wcale nie zabolało, a raczej było pieszczotliwe? Skąd wiedział, że jak to zrobi, to mnie to ucieszy, a nie na odwrót?

-Widzę, że czytanie książek idzie ci nie gorzej niż sprzątanie czy gotowanie.

-No tak, lubię czytać.- kiwnęłam głową.

-Tak, wyobrażam sobie, jakie to musiało być fascynujące.- kontynuował i pacnął mnie dolną częścią dłoni w czoło.- Co to miało być, przepraszam bardzo? Czytasz poradniki erotyczne i bierzesz moje bez pytania?!

Co? Jak to L hyunga? O-O

-Dostałam od noony... nie wiedziałam, że są twoje, hyung!- no to świetnie, cudownie, jakiś cudem sam to odkrył. Przecież on już teraz wie, że jak mnie przytuli, czy coś, to nie zacznę się wyrywać, bo moje ciało dostanie sygnał, że jest bezpiecznie. Hyung... w zasadzie to już wcześniej przymierzałam się, aby go o coś zapytać, ale jakoś tak nie chciałam go zadręczać i martwić. Skoro i tak uznali, że nic innego ze mnie nie będzie, bo jestem „zepsuta przez dzikie geny"...., ale to akurat była ciekawość, więc nie musiał się przyczepić, nie wiem, jak inaczej miałam to nazwać. A poza tym nie wydawało mi się zbyt normalne, więc nie chciałam się wkopywać: jak na dziewczynę, to rzeczywiście byłam za mało subtelna. Ale Sungjong mi już wyjaśnił, że to normalne, więc w sumie to L hyung też nie powinien za bardzo się gniewać...

-Hyung-nim... to na pewno jest duży szok, ale nie chciałam przed tobą tego ukrywać. To normalne, tylko każdy człowiek dowiaduje się i przeżywa to na swój sposób. Przepraszam, że używałam twoich książek, na pewno nie w złych celach...

-Ale Seo Hee... to nie były książki unisex. Tylko i wyłącznie dla mężczyzn.

-A! To jakaś różnica?

L hyung chlasnął sobie z otwartej ręki w czoło i westchnął.

-Chyba w ogóle nie powinnaś się brać za ten rodzaj literatury.

Nadęłam policzki i pewnie przypominałam chomika.

-Tylko dlatego, że byłam ciekawa tego czy tamtego to nie znaczy, że jestem dewiantką. Ze wszystkich osób myślałam, że akurat ty zrozumiesz, hyung.

* * *

(Myungsoo)

    No i właśnie „jestem w kropce". Nie wiedziałem, jak mam z tej sytuacji wybrnąć- nie czułem obrzydzenia czy coś, po prostu... nie wiedziałem, jak zareagować, z drugiej strony myślenie o niej w TEN sposób nie było uczciwe. Po prostu Seo Hee była chodzącą kontrowersją i nie przyszło mi do głowy, że może chcieć się czegoś dowiedzieć i że jest to całkowicie normalne. Ale dyskryminowanie jej lub wmawianie jej, że coś robi źle, podczas gdy inni robili to bez przerwy i nie patrzyli na konsekwencje... to w takim razie względem Seo Hee było to naprawdę nieuczciwe. Może ja zabrzmiałem jakoś nie wiem, dziwnie? Jak nadopiekuńczy rodzic? Tylko, cholera, nawet na myśl mi nie przyszło, że Seo Hee będzie zaintrygowana „tymi" sprawami. To co, teraz muszę zadbać, by przypadkowo czegoś na opak nie zrozumiała? Mam nadzieję, że nie poczuła się niekomfortowo przez to, że ją dotknąłem tu czy tam?

-Zaraz. Czy ty powiedziałaś, że nie chciałaś przede mną ukrywać?

Powinienem czuć się wyróżniony, że to do mnie chciała przyjść z pomocą, tylko że z tak beznadziejnym przewodnikiem, jakim była Hyuna, Seo Hee z pewnością zrozumiałaby wszystko na opak i już nie zechce moich rad. A może Hyuna jednak pomogła? Tego się nie dowiem, bo nie mam zamiaru bawić się w „psychologa seksualnego". Tylko pytanie: dlaczego akurat mnie chciała zapytać?! Przecież jest z Sungjongiem. A może właśnie to było powodem? Tylko skąd jej przyszło do głowy, że ja znam potrzeby Sungjonga, gosh...

-Potwierdzam. Było tak, że parę razy przymierzałam się o zapytanie o „to" czy o „tamto", ale nie wiedziałam, czy wypada oraz jak. I wiem , co zaraz powiesz hyung: „że powinnam się zgłosić do psychologa", psychiatry lub kogoś jeszcze innego. Z chęcią, tylko że miałam wtedy inne problemy na głowie i nie dbałam o to jakoś szczególnie, nie zależało mi. Naprawdę to nie tak, że wszystko, co robiłam, to zamęczanie wszystkich na ten czy inny temat. Po prostu... no... nie wiedziałam jak.

Znowu ją pacnąłem ręką w czoło, bo ciut za dużo mówiła.

-Czyli... wiem tylko ja?- upewniłem się. Oczywiście domyśliłem się, że Sungjong prawdopodobnie też.

-Oczywiście , hyungnim. Dlatego nie mów reszcie, okej? Ja to jakoś ogarnę, także ty też się za bardzo nie przejmuj.

-Jedno pytanie: usatysfakcjonowana jesteś po zdobyciu wiedzy?

-Odpowiedź brzmi tak, aczkolwiek chyba nie do końca.

A! Czy to była sugestia tego, że któregoś dnia będę musiał jej coś omówić?!

-A co te rzeczy tu robią? Bo ja ich nie prałam...

-A na co ci to wygląda? Suszą się.

-Mianhae hyung! Nie miałam jak posprzątać, ale nie powinieneś był...

-Oj ślimaku, wyluzuj już. To było jednorazowe, też po prostu coś ustalmy- zaproponowałem.

-Jasne, hyung, cokolwiek sobie zażyczysz.

-Tak... żeby było jasne: co to za rodzaj przyjaźni między tobą a Doyoungiem?

-Nie rozumiem pytania.

-No właśnie też tego nie rozumiem, więc byś mi to może ładnie powoli i ze szczegółami wyjaśniła? A w ogóle, to nie miałabyś ochoty posprzątać mojego pokoju? Wiesz, tak by się odpłacić za to nietypowe sprzątanie?- zasugerowałem jej w delikatny sposób, na co dziewczyna wybałuszyła oczy.

-Nie ma sprawy, hyung.- a jednak przytaknęła. Czy ją już nic nie zawstydza?!- I tak miałam dług, więc mogę spłacić. I nie wiem, czemu, ale z pewnego względu Doyoung i Ren nie lubią ciebie i Sungjonga. Ale nie przejmuj się.

-Tss. Ciekawe, co jest powodem.- dopytywałem się.

-Nie wiem, hyungnim, przepraszam za nich. Jak Doyoung wróci, to cię na pewno przeprosi, gwarantuję.

-Spokojnie. Ale co jest między wami?

- Nic, tylko że najwyraźniej uważa się za nadopiekuńczego oppę... Ren również. Chyba myślą, że umiem dobierać sobie mężczyzn, którym tylko jedno w głowie.

-A może oni do ciebie crushują, a ty o tym nie wiesz? Bo jakoś nie zauważyłem, by ten cały Junhong też się tak zachowywał.- wypaliłem.

* * *

(Seo Hee)

     To, co mówił L hyung nie prezentowało się najlepiej. Nie wiedziałam, że będą aż takie problemy. Sądziłam, że przez ten czas L hyung i Doyoung porozmawiają sobie o Da Ri, w końcu dla obu to była ich crushgirl. Naprawdę nie mam bladego pojęcia, dlaczego Doyoung nie dogadywał się z hyungiem, przecież L hyung nie jest agresywny ani wulgarny i na pewno nie skrzywdziłby mnie jak to zrobił Seungri. Zresztą nawet gdyby, to nie jestem już naiwną nastolatką jak w gimnazjum, przez te parę lat naprawdę nauczyłam się samoobrony... To było super, że tak się troszczyli, ale muszą zrozumieć, że muszę nauczyć się podejmować decyzję bez ich zgody. Jaki był powód tego nielubienia? Czyżby jakaś ukryta uraza? Zawsze myślałam, że Doyoung taki jest, bo jego „brat" mnie skrzywdził, ale wyglądało na to, że musiał też być inny powód... Niby jaki, skoro wcześniej się nie znali? Co ten Doyoung kombinował? Ostro przesadził każąc zająć się L hyungowi moim bałaganem. W tym wszystkim szkoda mi hyunga, jak bardzo niedobrze musiał się czuć? On już wszystko wie, nawet nie musiałam mu mówić...

     Podniosłam się z ocieplanych desek podłogowych, ponieważ chciałam pójść na górę, ale nim mogłam się ruszyć dalej, ręka Myungsoo wylądowała na mojej dłoni.

-Zrobiłabyś herbatę?- poprosił L hyung.

-To wstań i pójdź do kuchni ze mną.

-Ślimaku, hyung nie ma już siły...

    Powstrzymałam się przed zaśmianiem. Skąd ten dramatyczny ton?

Powinnam się obrazić za bezpodstawne dotykanie mnie, ale wyszłabym na idiotkę: także tą kwestię poruszyła noona, więc bez obaw udałam się do kuchni, a po 15 minutach wróciłam z herbatą dla hyunga.

-Wiesz, że nie będę cię teraz męczył pytaniami: jak, skąd i dlaczego? Po prostu chciałem zrobić podchody.- objaśnił hyung.

-Nie męczysz hyung, bez obaw.- zapewniłam go. O, więc hyung wyraził chęci? W takim razie to tylko kwestia czasu, kiedy zechce zapytać o to, co, jak i dlaczego. – To... Niezbyt wyszło przebywanie z Doyoungiem, rozumiem, że...

-Tak, tak, o tym pogadamy potem.- potwierdził hyung.

-Ty się nie krępuj, jak coś tego, to mów śmiało.

-To może kiedy indziej, dobrze? To dość długi temat, Seo.

-Jak chcesz hyung. Ale jednak.... gdybyś był zmuszony znowu, to tego nie rób. Problem z Doyoungiem i Renem taki, że myślą, że znowu dam się skrzywdzić, komuś pokroju... wiadomo. Nic nie musisz udowadniać, bo ja wiem, że mogę na ciebie liczyć. No i... dziękuję za to, że się do mnie nie zraziłeś.

* * *

(Sunggyu)

    Po drodze spotkałem chłopaków- wracali ze sklepu, a każdy z nich obładowany był jakąś torbą. Ktoś robi zapasy? Wyjeżdża?

-Takie tam małe, kameralne spotkanie- wyjaśnił Dongwoo.

-A... to już po rozprawie?- zapytałem.

-No tak, przecież nie chodzilibyśmy sobie ot tak, olewając obowiązki.- odpowiedział Dongwoo ponownie.

-A, tak. Rzeczywiście.- przytaknąłem.

-Zachowujesz się dziwnie, hyung. Jeżeli tak się obawiasz, to pozwól, że rozwieję twoją wątpliwość: spotkanie nie będzie w dormie, tylko u Seo Hee.- objaśnił Hoya.

-Skończ odstawiać cyrki i lepiej chodź z nami, bo musisz nam coś wyjaśnić.- zasugerował Sungjong. Nie, to chyba niemożliwe, że nic nie osiągnęli? Tylko dlaczego chłopaki są tacy poważni? Przecież nawet, jeżeli teraz się nie udało, to można się chyba odwołać od decyzji?

-Jeszcze dwa sklepy zostały...- zauważył Dongwoo.

-Zrobimy tak, że z Sungjongiem obskoczymy jedno miejsce, a cała reszta to drugie- zarządziła Hyuna.- Oppa~ Zostawiliśmy Seo Hee z L, ale żadne nie dało żadnego znaku. Czy mógłbyś...

-Właśnie tam idę.- przerwałem jej.- Tak, z własnej, nieprzymuszonej woli.- dodałem widząc ich zdziwione miny.- I nie, nie będę już krzyczał ani upominał.- kontynuowałem, bo Woohyun otwierał usta z zamiarem powiedzenia czegoś.

-Tylko nie wspominaj już więcej o Jinnie, a przynajmniej dzisiaj.

-Dobrze, Hyuna. Dotarło do mnie.- to było urocze, że tak się troszczyła o Seo Hee. Może też przez to, to JĄ tak nieco „otrzeźwiło" po paru latach przerwy bez S.D.?

-Wow, magia. Sunggyu hyung zaakceptował Seo.- wypalił Sungjong.

-To kiedy będziecie z powrotem?- spytałem.

-Maksymalnie przyjedziemy za półtora godziny.- obiecała Hyuna.- Zrób sobie kawy albo herbaty, cokolwiek, tylko miej oko na L i Seo, ne?

-Hyuna, dobrze. Spokojnie, okej? Odpocznij sobie, pochodź po sklepach, ja na pewno jej nie będę stresował.- uświadomiłem ją i poczochrałem jej włosy, które i tak rozwiewał co chwilę wiatr.

    Droga do jej lokum zajęła mi 25 minut, choć przez to, że wolno szedłem oraz że zagadałem się z chłopakami i Hyuną wyszło jeszcze dłużej niż obiecane pół godziny, ale czy to ważne, że „spóźniłem" się prawie godzinę? Chyba to niemożliwe, żeby przez ten czas coś się stało? Zadzwoniłem do drzwi jeden raz oraz drugi, już miałem wyciągać telefon i dzwonić do L. Tak naprawdę to miałem nadzieję, że jednak ona nie otworzy, lecz drzwi zostały otworzone.

-Omo! Omo! Sunggyu-sshi!- co za reakcja, można by pomyśleć, że nie wypada już robić niektórych rzeczy po 20. roku życia, no ale o czym ja mówię, to wciąż tylko dzieciak.

-Oczywiście, że ja. Kogo się spodziewałaś, ducha?

-To już prędzej niż ciebie, Sunggyu-sshi, owszem.- co? To aż takie dziwne, że przyszedłem?

-Coś do ciebie przyszło na adres dormu i stwierdziłem, że ci to zaniosę. Proszę.- przekazałem jej niewielkich wymiarów kopertę.- Nie otwierałem, nie wiem, co to jest. Koperta jest nieopieczętowana. – wyjaśniłem, gdy niepewnie przyglądała się kopercie.

-Dziękuję.- usłyszałem w odpowiedzi.

-Jest Myungsoo?

-Hyungg jest w salonie, siedzi i pije herbatę.

-To proszę, poproś go na korytarz.

-To, że ostatnio sam się wprosiłeś nie znaczy, że nie możesz wejść. Zapraszam do środka.- otworzyła drzwi szerzej, a ja zrozumiałem, że rzeczywiście chce, bym wszedł. Tak też uczyniłem i od razy przystąpiłem do zdejmowania obuwia, bo to było jednak ważniejsze- kurtka nie pobrudziłaby podłogi.

-Mogę zapytać, skąd to przyszło?- zwróciła się do mnie.

-Przykro mi nie wiem. Na pewno bym ci powiedział, gdybym wiedział.

-To ja pójdę sprawdzić, a ty idź do L byunga. A, i przy okazji- w tym momencie złapała mnie za nadgarstek i poprowadziła do kuchni.- Kuchnia. Czuj się jak u siebie.-przypomniała, ale mnie bardziej zdziwiło, dlaczego moje nogi nie wrosły mi w ziemię. Najdziwniejsze, że wcale nie odczułem negatywnych skutków chwilowego kontaktu, kiedy jej skóra weszła tak jakby w kontakt z moją. Poczułem się raczej tak, jakby jakiś motyl albo biedronka pacnęły mnie w rękę, zdawało się to być raczej naturalne, mózg nie wysłał ciału komendy „broń się". Jej uścisk był delikatny, tak jakby nagle opadł na mnie delikatny i lekki oraz miękki materiał jak aksamit.

-Yah!- oprzytomniałem, gdy „ślimak" wdrapał się na blat.

-Herbaty są tu. Te dwie półki, na spółkę z kawą.- wyjaśniła i zamknęła szafkę.- O rany, człowieku. Wyluzuj, co z tą reakcją?- spytała, gdy zeskoczyła na dół.- Przecież nie spadłam.

-To dobrze, że nie, ale kto ci tak wysoko kazał wchodzić?

-Oj, Sunggyu-sshi. Czy coś nie tak? Po prostu półki są zamontowane wyżej niż moja ręka może dosięgnąć.

-To nie to.- zaprzeczyłem i westchnąłem. Czy ona naprawdę nie rozumie?- Po prostu jesteś ślimakiem, to powinno dać ci do zrozumienia wiele.- powiedziałem.

-Umm... Sunggyu-sshi? Po co mnie złapałeś za rękę? Nic się nie stało, naprawdę.

-Pabo – plasnąłem ją z otwartej ręki w czoło.

-Co znowu nie tak z tobą?- popatrzyła na mnie pretensjonalnie i nadęła policzki.- Co jest złego w byciu ślimakiem?

-Nic złego, po prostu chyba drugiego takiego nie ma.

* * *

(Seo Hee)

    Sunggyu hyung zachowywał się jeszcze bardziej podejrzanie niż zazwyczaj. Ale nieważne, może tak tylko mi się wydaje? Chyba jestem trochę zmęczona po tym, co działo się w sądzie. Ale lepiej sprawdzić, co to za dokument Sunggyu-sshi przyniósł.

Zostawiłam go w kuchni, bo moja obecność, wiem to nie od dziś, że działała na niego drażniąco. Czy SooKyung-sshi nie pozwoliła i nie pozwalała my w jakiś sposób „zapomnieć" o całym złu tego świata? Czy on wiecznie musiał być niezadowolony lub „mieć jakieś nieokreślone wąty" co do mojej osoby? Co go obchodzi to, jak mieszkam? To moje mieszkanie, a to, że nie mogę półek jakoś obniżyć, to dlatego, że nie uzyskałam zgody ze spółdzielni.

Gdy byłam już w swoim pokoju usiadłam na krześle i otworzyłam to, co otrzymałam. Tylko dlaczego to przyszło na adres Infinite?

Coś tu wymaga sprostowania: od kiedy Infinite są moimi prawnymi opiekunami? Mam nadzieję, że Hyuna mi to wyjaśni, bo to serio mega dziwne.

Schowałam kopertę do półki w szafie, z której z kolei wyjęłam bluzkę oraz spodnie dresowe, choć to bardziej przypominało piżamę. A może lepiej założyć na to kigurumi ?

* * *

(Sunggyu)

     Nieszczególnie zdziwiłem się, że L przychodzi z łatwością przebywanie w mieszkaniu Seo. Też tak bym chciał. Taa, marzenie. Ta swoboda była całkiem zrozumiała: między mną a Hyuną też tak było, ale później przez to, że jej znajomość z Woohyunem zmieniła się w głębsze relacje, przeszliśmy na nowo w tryb gość-właściciel. Czego o Myungsoo i Seo Hee nie mogę powiedzieć. Tylko czy on się aby nie czuje zbyt swawolnie?

-Sunggyu, wyluzuj. Przecież nie robię nic nielegalnego.- wytłumaczył się przede mną Myungsoo, kiedy otworzył drzwi balkonowe, żeby trochę się przewietrzyło, zagryzłem usta, gdy sięgnął ręką na górę półki lub szafy, cokolwiek to było zdjął niewielkich rozmiarów pudełko, w którym jak się okazało, Seo Hee trzymała wszystkie rzeczy związane z nami. Po jakimś czasie przymknął drzwi na balkon. On chyba nie myśli, żeby się tu wprowadzić?!

-Dlaczego tu patrzysz?- dopytywałem się, podchodząc jednak sceptycznie do sprawy zaglądania w każde pudło.

-Bo mogę? O co ci chodzi Sunggyu hyung?

Nie odpowiedziałem, bo nagle poczułem jak coś mnie „klepie" w ramię i do tego to coś „grzechocze". Odwróciłem głowę w tył i mój wzrok nakierowany został na olbrzymie opakowanie chipsów o smaku, który chciałem spróbować.

-Omo, ale urocze kigurumi – wypalił Myungsoo, ja natomiast otrzymałem prosty przekaz od Seo Hee, że daje mi paczkę chipsów. No okej, proste, nieskomplikowane. Ale Myungsoo coś za bardzo się rozczulił. I dlaczego ona ma na sobie kigurumi?! Tak ją energia rozpiera, będzie teraz paradować we wszystkich ubraniach, jakie ma?

Odłożyłem chipsy na stolik, z myślą że później zabiorę do mojego mieszkania, po czym wstałem i otrzepałem się z niewidzialnego kurzu. To zachwycanie się Seo Hee przez Myungsoo nie miało sensu. Wtedy zauważyłem, że L przygląda się moim nowym skarpetkom od SooKyung, które dostałem od niej jakiś czas temu.

-Nowe skarpetki, hyung? W końcu wyrzuciłeś te stare?

-Ty się nie interesuj tym, co ja noszę.- upomniałem go.

-Wiesz, nie wpadłbym, że polubisz takie prezenty. To już wiem, co ci kupić na najbliższe urodziny.

-No jak widać lubię. Znam ten uśmieszek, L. I lepiej nic nie kombinuj.- próbowałem nieco ostudzić jego jakże wielki entuzjazm.

-O, ale czy nie mówiłeś, że to komercyjne i sztuczne?

     Puściłem jego komentarz mimo uszu, nie biorąc sobie w ogóle do serca jego złośliwości i ukradkiem zajrzałem do środka pudełka. Rzeczywiście Seo była w posiadaniu rzeczy związanych z nami. Tylko na co jej te wszystkie śmieci?

Zamrugałem parę razy z niedowierzania, kiedy zauważyłem zdjęcie, na którym był Kit-Kat z Gyu. Pluszaki były identyczne, ale łatwo było poznać, który jest który. Kiedy to było zrobione?

-Skąd to masz?- zadałem jej pytanie.- Nie przypominam sobie, by Kit-Kat posiadał akurat krawat z napisem „Home is where your heart is".

L spojrzał zdziwiony na Seo Hee, ale dziewczyna nic nie powiedziała.

-Hyung? Zapomniałeś, że Infinite zaoferowało się pomóc? Zaprzyjaźnienie się z Seo to efekt uboczny- zaczął swoje filozofie na nowo.

Nie trzeba mi było tłumaczyć, doskonale wiedziałem. L zdaje się nie załapał.

-Dlaczego nikt nie wiedział o tym zdjęciu?- dopytywał się L.

-Mam relacjonować, jak się pozbywam śmieci? Może niektórzy lubią je zbierać, ja do takich nie należę.- oparłem.

-O, hyung. Świetnie, że zdjąłeś to stare pudełko, możesz sobie powspominać. Możecie zresztą wspólnie pooglądać, to może Sunggyu-sshi przekona się chociaż, że może czuć się tak samo swobodnie jak w waszym dormie.

-To mi się nie podoba.- przerwałem niezbyt zadowolony, że rozmowa zeszła na inny tor.- Jak ta rozprawa, Myungsoo?- zwróciłem się do tego nie ogara z kolejnym pytaniem zapomniawszy, że przecież nie był obecny.

-Nie wiem, nie było mnie tam.- że jak? Jak mogło go nie być?! Czy to nie Myungsoo był tym „tajemniczym asem w rękawie", o którym wspominał Woohyun?

-Yah, yah, co wy tacy obaj dziwni jacyś? Nie wiem, czy akurat ciebie to ucieszy, Sunggyu-sshi, ale te trzy osoby przegrały i otrzymały wyrok.

-Aaa~ To ty dlatego jesteś taka miła dla Sunggyu. – zauważył L.

-Akurat to prawda, nie mam powodu, by się złościć, chyba że któremuś z was powinie się noga, to wtedy taka miła już nie będę.

-Dobrze wiedzieć, zapamiętam.- odparłem i lekko się uśmiechnąłem.

* * *

(Myungsoo)

    To musiał być dla Sunggyu szok, ale ja wiedziałem, że Seo Hee jest niewinna, z drugiej strony to go rozumiem, że jest taki spokojny względem niej. Tak jakoś przeczuwałem, że Sunggyu wie, że Seo nie jest niebezpieczna. Nawet dotarło do mnie, dlaczego Seo Hee ma tyle energii: nie było żadnej siły, która by nas odseparowała. Najwidoczniej udowodniła, że nie można jej lekceważyć. I tego się trzymajmy. Seo Hee pewnie chciała móc swobodnie czuć się w naszym towarzystwie, a wygrana rozprawa zapewniła jej to... a przynajmniej połowicznie. Miło było zauważyć, że stosunek Sunggyu względem Seo uległ automatycznej zmianie. Czyli jednak nie uważał, że jest szurnięta i że myśli prymitywnie.

Oboje z Seo Hee przyglądaliśmy się, jak Sunggyu ogląda pamiątki zgromadzone przez Seo. Chyba dotarło do niego, że Infinite są dla niej ważni. Cóż, lepiej późno niż wcale. Przynajmniej w końcu „otworzyły mu się klapki na oczach".

* * *

(Seo Hee)

    Popijałam buble tea, którą dopiero teraz zaczęłam, bo wcześniej, jak wróciłam to nie było czasu, kiedy nagle wydarzyło się coś niespodziewanego.

-To ja się zwijam, przypomniało mi się, że muszę coś pójść zobaczyć do sklepu, a za niedługo ten sklep zamykają. Zostawiam telefon, bo musi się dalej ładować. Jakbym nie wrócił za godzinę, to nie panikuj. Sunggyu hyung jest łagodny jak baranek, także nawet jak nie wiesz, jak masz się z nim obchodzić, to spokojnie.- oznajmił L i pomachał, po czym pobiegł na korytarz, wziął kurtkę i wyszedł, by założyć buty przed wejściem. Ciekawe, że teraz sobie przypomniał o tej ważnej sprawie. Czyżby kłopoty z pamięcią go już dopadały?

* * *

(Sunggyu)

    No dobra, Sunggyu, ty przecież już ustaliłeś, że Seo Hee nie powinna tak być traktowana. Masz okazję, aby z nią porozmawiać. Złożyło się idealnie, trudno o lepsze warunki. Teraz musisz się postarać, by tego nie zepsuć. Wewnętrzny monolog , ja vs. moje myśli, to chyba oznaka tego, że ze mną źle. Ja już wiem, co mnie tak bardzo rozpraszało w Seo Hee: te jej dość długie nogi. Nie żeby nadawała się na modelkę, bo tego bym o niej nie powiedział. Ale po prostu pierwszy raz miałam okazję zobaczyć, ale efekt? Powalający. I jeszcze to zabójcze abs! Ona sobie nie zdawała sprawy, że te cechy mogą kusić albo po prostu być zauważone czy może ona udawała taką niezorientowaną, by przypadkiem nie narazić się na obecność kolejnego, który liczy tylko na „jednorazową przygodę"?

     W sumie jej oddanie Infinite i to, że nas wszystkich tak szanuje robiło na mnie ogromne wrażenie, z tego co zaobserwowałem, to traktowała nas jak rodzinę, a przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. To było nienaturalne, że ktoś z zewnątrz próbował się zasymilować z nami, z ludźmi, którzy byli już zgrani. Nikt nie lubi intruzów. Z Seo Hee problem był taki, że po pierwsze była młodszą siostrą Jinnie. Tak właściwie to od początku tylko troszeczkę mnie irytowało. Już teraz to tak mocno mi nie przeszkadza, ale mimo to czułem się źle, że „odbiera" mi moich kumpli. Oczywiście wiem, pomyliłem się względem niej, bo w ogóle nie powinienem jej porównywać do Jinnie to po pierwsze, a po drugie tak jakby specjalnie wmówiłem sobie, że jest dziwna, żeby przypadkiem jej nie polubić. L jest od niej ewidentnie uzależniony. Dlatego chciałem przeprosić, począwszy od dnia, w którym się poznaliśmy: bo rozważałem opcję, aby zadzwonić po funkcjonariuszy i żeby ja wyrzucili z mojego mieszkania, ale później jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Tylko nie bardzo wiedziałem i nadal nie wiem, jak mam do tego podejść i jak się za to wszystko zabrać. To trudno. Na dodatek znowu powiedziałem coś nie tak i pewnie ma mnie za kompletnego gbura.

     Zdecydowałem, że mogę się w sumie za to zabrać. Gdy zorientowałem się, że dziewczyna gdzieś poszła, przywaliłem sobie mentalnie facepalma. Aish, te moje wolne reakcje. Prędzej osiwieję niż ogarnę młodszą Bang!

Zaraz, co ona powiedziała? Że mogę czuć się jak u siebie? A! Mam plan!

Uspokój się, idioto. Nie robisz nic niezwykłego i nic wbrew woli tej umysłowo niedołężnej sieroty. Masz się zachowywać normalnie. Przecież to tylko Nadworny Ślimak Infinite- upomniałem się.

I naprawdę starałem się, ale to chyba jednak zaszło dalej niż przypuszczałem. Co to jest, od kiedy mnie irytuje fakt, że L lub Woohyun są blisko Seo? To normalne..., ale jednak nie, bo Ja mam z tym nagle problem. Kręciłem się po korytarzu w tą i we w tę, ale tuż przed drzwiami do pokoju Seo Hee złapała mnie „zwiecha". Nie, co ja robię. Przecież nie mogę wejść do jej pokoju. Beznadzeja, nie mogę nic. Nawet zapukać.

    Cofnąłem się przestraszony w tył, gdy nagle drzwi otworzyły się.

-O? No ej, co się tak skradasz dziwnie. Wchodzisz czy będziesz się zastanawiał do wieczora?

No dobra, zaskoczyła mnie tą... ofertą?

-Często tak wpuszczasz osoby do pokoju?- zagadałem do niej.

- Nie, w ogóle. Tylko dziś, wyjątkowo. Czuj się więc zaszczycony na zacnym 3. miejscu.

-Uu~ Pochlebiasz mi. 3. miejsce?

-A jakże, trójka to bardzo szczęśliwa liczba.- stwierdziła i otworzyła wysuwaną półkę, tak zupełnie bez skrępowania; w środku miała dwa opakowania perfum oraz błyszczyk w sztyfcie. W małej fiolce, jaką ludzie przeznaczają czasem na ozdobę, gdzie trzyma się kolorowy piasek, Seo trzymała kryształowe fragmenty... domyśliłem się, że w tej oto półce znajdowały się rzeczy od Sungjonga.

-Co jest takiego ciekawego w obserwowaniu mnie?- Seo Hee jednak jest dość spostrzegawcza, szybko zauważyła, że się gapię, bo natychmiast zamknęła półkę.

-Trochę powodów by się znalazło.- udzieliłem jej odpowiedzi, co ją nie zaskoczyło.

-Złapałeś jakąś chorobę specjalnie dzisiaj? Czy to tak trudno powiedzieć to, co chcesz?

-Tak, dokładnie. Szukam inspiracji, by ułożyć dobrą wypowiedź.

-To może buziak na zachętę?

-O nie, to obrzydliwe.- ugh, co z nią?

-Nie znasz się na żartach?- moja reakcja wyraźnie ją zaskoczyła. Mamy inne poczucie humoru, bo według mnie to była żałosna próba. rozśmieszyć mnie? Na pewno jej się nie uda mówiąc dwuznaczne zdania.

-Normalnie to bym się obraził, ale masz dziś swój szczęśliwy dzień, więc ci się nic nie stanie. Nie wiem, pod jaką szczęśliwą gwiazda się urodziłaś, ale masz fara. Obrzydliwa fortuna się do ciebie uśmiechnęła.

-A... mógłbyś się streścić? Bo jednak, no... Chciałabym się móc przebrać.

-Co? Znowu?

-Tak, znowu. To moje mieszkanie i mogę chodzić ubrana, w co tylko zechcę, nie mogę spędzić całego dnia ubrana w kigurumi. Może nie widać, ale też jestem dziewczyną i mimo wszystko chciałabym się dobrze czuć. A nie jak jakiś „chodzący koszmar". Dlatego bardzo proszę, daj mi chwilę pomyśleć, bo dobieranie ubrań, to nie jest moja mocna strona.

-Ja tak wcale nie uważam.- zaprzeczyłem zbyt późno, by móc ugryźć się w język.

-Nieważne, pośpiesz się.

-Ty chyba coś źle zrozumiałaś. Jak słusznie wskazałaś, to twój dom i to ty decydujesz, w co chcesz się ubrać.

-No tak.- przytaknęła.

-To skąd w ogóle ten pomysł z kigurumi?

-A, to...- zastanowiła się chwilę, a potem spojrzała na mnie.- A to przez ciebie, Sunggyu-sshi.

Jak to przeze mnie?!

-Bo w poprzednim ubraniu byłam cały dzień od wpół do dziewiątej do prawie trzeciej. W sumie to się nie przebierałam, bo nie wiedziałam, kiedy oni wrócą z zakupów, ale później przyszedłeś ty, Sunggyu-sshi i jak pokazałam ci kuchnię, to zacząłeś się jakoś tak dziwnie patrzeć...

-To że jesteś ślimakiem nie znaczy, że nie masz cech, które sprawiają, że nie można od ciebie oderwać wzroku.

* * *

(Seo Hee)

     Myślenie nie było moją mocną stroną, ale to nie znaczy, że trzeba mnie traktować jak prawdziwego przygłupa, bo umiem używać mózgu we właściwy sposób. Sunggyu-sshi coś kręcił, ja to wiem... ale niech się przyzna sam, wtedy zobaczę, czy dobrze pomyślałam.

Wstałam z krzesła i zdjęłam z siebie kigurumi, pod spodem miałam bluzkę z długim rękawem i spodnie dresowe.

-O, to teraz znów nie blefowałaś?

O co mu tym razem chodziło?

-No to słucham teraz, Sunggyu-sshi. Co ci nie pasowało lub nadal nie pasuje?

Na to on pokręcił głową. A, to jeszcze coś innego?

-Próbujemy dalej- szukałam innego sposoby aby uzyskać odpowiedź. Prędzej czy później głos mu wróci, ale to po tym, jak mu minie szok. Nie spodziewałam się, że wszystko od razu wróci do normy. On był do mnie uprzedzony, ale dawał też jakieś nieprzyjaźnie sprzeczne sygnały, chciałam jednak, żeby sam wszystko wyjaśnił, ale postanowiłam jednak mu nieco pomóc, dając drobne wskazówki. Z Sunggyu-sshi trzeba było obchodzić się delikatniej niż z porcelaną i starałam się tego trzymać, nie popełnić żadnego błędu. Jeżeli istnieje możliwość naprawienia czegoś, to dlaczego miałabym nie spróbować?

* * *

(Sunggyu)

    Rozdziawiłem usta ze zdziwienia. Czy ona zdurniała do reszty? Dlaczego ona się teraz, może nie rozbiera, ale wszystko na to wygląda?!

-Czy to gdzieś tutaj?- spytała, podwijając sobie bluzkę tak, że przekonałem się, że rzeczywiście dobrze zauważyłem wtedy w kuchni. Pewnie, gdyby takie coś wydarzyło się wcześniej, potraktowałbym ją bardzo niemiło, ale z pewnych niewiadomych powodów nie czułem się pozytywnie z myślą, że mógłbym na nią krzyczeć. Powiedziałem Hyunie, że nie będę, tak więc zamierzam się tego trzymać. Niby powinienem, chociażby dla zasady, ale z drugiej strony nie widziałem logicznego wytłumaczenia, miałem już wystarczająco zszarganą opinię, a kłócenie się o każdy ruch, który wykona czy ubliżanie jej lub innym dziewczynom... nie. Ja zdecydowanie nie jestem aż taki zły. Poza tym, jaki normalny chłopak czy mężczyzna tak robi? Nawet jeżeli ten drugi ktoś nie jest możliwy do polubienia... nieważne, jak zła ta kobieta by była, to po prostu nie wypada tak drzeć się na nią. Zrobiłem wystarczająco wiele, aby zaniżyć już i tak niską samoocenę Seo Hee. Nie byłem sadystą. Może odrobinkę na początku, nawet lubiłem to jak się droczymy i specjalnie ją denerwowałem... ale to nie miało większego sensu.

-To abs znikąd się nie wzięło – poinformowałem ją o tym, co widzę, bo może nie była świadoma tego, co uczyniła. –Ale to nie wszystko.- dałem jej do zrozumienia, że owszem, to w tym problem, ale że gdzieś indziej również.

-A!- opuściła bluzkę, próbując wymyślić, co mi tam znów do głowy przyszło. Zrobiła to bez cienia zażenowania: podwinęła nogawki spodni dresowych od lewej i prawej strony. Czy ona nie ma wstydu?! Kurczę no, ona zawsze miała takie ładne łydki czy po prostu wyszła niedawno spod skalpela jakiegoś chirurga plastycznego?

-Ej,ej - złapała mnie za włosy, żeby utrzymać równowagę, kiedy z czystej ciekawości złapałem ją za kostkę u nogi i oparłem na swoim kolanie po to, żeby podwinąć jej nogawkę do końca, tak przynajmniej do kolana.- Yah! Chcesz, żeby ci oczy spuchły?

-To jak z tym, ślimaku? Próbujesz dostać się do showbiznesu przez skutki medycyny estetycznej?- nigdy nie można być niczego pewnym, szczególnie nie wiadomo, kiedy i jak TEMU ślimakowi woda sodowa może uderzyć do głowy.

-Raz: nie każda gwiazdka chce i skorzystała z takich usług, dwa: to efekt regularnych ćwiczeń i trzy: Infinite mają jakiś spaczony gust i to jak na mnie patrzycie. Traktujecie mnie jak jakiś „eksponat" z datą ważności, naprawdę tak nie można!

-Aish, to nie z nami jest coś nie tak. Ty się chyba nigdy w lustrze nie widziałaś, dziewczyno- zwróciłem jej subtelnie uwagę.

-Puść.

-No ja nie wiem, czy puszczę, trafił się bardzo wyjątkowy okaz ślimaka, a to raczej rzadkie.- zignorowałem jej prośbę.

-Tak, wiem, wiem. Brzydki, a do tego tępy szkodnik, takie się tępi. Puść.

-Ślimaku, tobie rzeczywiście potrzebne jest lustro. Hmm, tylko jakie by ci tu pasowało: prostokątne? Długie czy może wolisz okrągłe?

-Gadasz od rzeczy, takie bullshits, niepokoi mnie to.- przyznała, przez cały czas próbując się uwolnić.

-Przestań wierzgać tak tą nogą, nic ci nie robię.- chwyciłem ją nieco mocniej za łydkę. Nieważne, nie musi wiedzieć, skąd ta zmiana w moim zachowaniu. Niech trochę się zacznie domyślać, że z mojej strony nie będzie już złośliwości.

-Ale... ja tą reakcję znam i nie podoba mi się. „Nie spodziewałem się, że Nadworny Ślimak Infinite okaże się wysportowany" tak myślisz, racja? No i w sumie nie pomyliłeś się, a w ogóle to powtórzyłeś już dzisiaj drugi raz, że cytuję twoje słowa Sunggyu-sshi „jestem wyjątkowym okazem".

-No dokładnie.- kiwnąłem twierdząco głową. Przynajmniej raz się zgadzamy.

* * *

(Seo Hee)

    To było mega, mega dziwne! Od dnia, kiedy tak fajnie się zachował, gdy wpieprzyłam mu się do jego dormu, a on chciał mi dać jeszcze swoje skarpetki, między mną a nim występowały ( w większości) zgrzyty. Na palcach jednej ręki mogłam policzyć, ile razy Sunggyu był względem mnie kulturalny. Najczęściej też działo się tak, przy niezręcznych sytuacjach wynikających z mojego „niecenzuralnego zachowania", jak to uprościł mi niedawno L hyung. Tylko że teraz, niby skąd pojawiły się warunki. Znaczy... wtedy to przynajmniej była jakaś minimalna gwarancja na to, że sytuacja będzie sprzyjająca, natomiast teraz do powstania tej „niezdrowej atmosfery"? Nic na to nie zapowiadało! I jeszcze sposób, w jaki obchodził się z moją łydką... skąd mu przyszedł do głowy ten pomysł?! Jakby było mało problemów w moim tak skomplikowanym życiu. Tak, czasem czułam się tak jak CEO Woollim mnie określił „s*ka Infinite", ale paradoksalnie dla mnie nie było to określenie w stopniu negatywnym jak sugerował to CEO Woollim Entertainment. Byłam „s*ką Infinite", ale taką ekskluzywną wersją: nieważne, co się działo, to i Infinite, i ja nie szkodziliśmy sobie. Takie dziwne porównanie, na które pomysł podsunęło mi w sumie moje egzystowanie w trakcie tymczasowego rezydowania wśród Infinite. Czyżby teraz na koniec dołączył sam lider? To było... miłe, aczkolwiek to taki duży szok, że nie, teraz to chyba jednak za dużo sobie wyobrażam.

-Mm, szaleje pan, panie liderze. Ślimaki nie wymagają specjalnego traktowania.- przypomniałam udając, że wcale nie krępuje mnie ta chora scena. Tylko, kurczę... to było trudne, bo to samo uczucie pojawiło się, gdy L hyung uszczypnął mnie w udo albo podczas dnia z Hoyą hyungiem na siłowni! Zwariuję tu z nimi!- No już, już. Starczy- poprosiłam takim tonem głosu, żeby na trochę go zatkało, by w końcu udało mi się wyswobodzić nogę.- Nie słuchasz, gdy o coś proszę, Sunggyu-sshi, zupełnie jak pan Nam, ale nie szkodzi. Czy ślimak może zaproponować ci karę?

-Jak to? Mówiłaś, że mogę czuć się jak u siebie- nadął policzki, przez co o mało co się nie  roześmiałam, żeby go nie urazić.

* * *

(Sunggyu)

    Aish, znowu wpadka! Znając ją, to pewnie pomyśli, że albo ona zrobiła coś nie tak, albo chciałem się na niej wyżyć.

Szybko straciła zainteresowanie martwieniem się o to, czy mnie przypadkiem nie obraziła, więc ja również się tym już nie martwiłem. Wpadka czy nie, lecz rozmowa brzmiała tak naturalnie. Wystarczyło tylko zmienić nastawienie.

-Umm... Sunggyu-sshi? Pomożesz mi w wykonaniu challenge'u?

-Jaki challenge?

-Request z apki „Your Daily. Sporty & Lovely Life"

-Czekaj... Ufasz aplikacji?

-B-Bo to też ma wskaźnik bycia socjalnym, jestem blisko zdobycia specjalnego szczególnego wyniku.

     Telefon to dobra rzecz, aplikacje też, ale skoro L już jej go kupił, to powinien być bardziej odpowiedzialny i jak na opiekuńczego przyjaciela przystało, trzeba było poinstruować Seo Hee. Ona wszystko łyka jak młoda gęś! Czy „przygoda życia" z Kwonem i Lee nic jej nei nauczyła? Jeszcze tego brakuje, dziewczyna wpadnie w nowe kompleksy, a była niesamowicie na to podatna, szczególnie przez to, że non-stop była krytykowana. I co my wtedy zrobimy, jak nam się Seo Hee znów popsuje, dopiero co wyszła „na prostą".

Przekalkulowałem sobie w głowie, ile mnie to nerwów kosztowało, ale wskaźnik wykroczył poza swój limit.

* * *

(Seo Hee)

    Podczas gdy Sunggyu-sshi rozkładał dla nas koc, cały czas bacznie mu się przyglądałam, próbowałam go jakoś „złamać", może by się wydarł i zmusił do nie wykorzystywania go? Nic takiego się jednak nie stało. Zgadzał się na wszystko, przytakiwał, ogólnie zachowywał się zbyt normalnie... może poza tym nagłym „uświadamianiem mnie o mojej ślimaczej wyjątkowości".

Dźgnęłam go palcem w bok, gdy nagle zdjął bluzę, ale spojrzał przerażony. Omo! Jaki piękny pisk~!

* * *

(Sunggyu)

    Trochę się jednak zgrzałem i postanowiłem zdjąć bluzę. Przypadkiem t-shirt z dłuższym rękawem też się podciągnął i próbowałem go poprawić, bo nie zamierzałem w jakiś sposób eksponować niepotrzebnie swojego abs. Nagle poczułem, że ten mały, wredny, podstępny i nieogarnięty w świecie ślimak dźgnął mnie w bok. Spanikowałem, przez co z moich ust wydobył się nieartykułowany, niemęski dźwięk, brzmiał jak pisk. O bosh, taki wstyd...

    Położyłem się na plecach na tym kocu, próbując przy okazji zignorować drobne oznaki wstydu, jaki nagle sparaliżował moje ciało. Przez to nieświadomie zamknąłem oczy i otworzyłem je ponownie, gdy poczułem, jak na moich stopach „lądują" stopy Seo Hee. Dlaczego ja się zgodziłem? A tak, rzeczywiście. Już sobie przypomniałem: miałem być względem niej bardziej otwarty. Swoją drogą dziwna ta aplikacja, skoro wywiera na Seo aż taki wpływ. Dlaczego Seo Hee aż tak bardzo się w to wkręciła?

-Przegrywa ten, któremu nogi odmówią posłuszeństwa lub tak jakby dotkną twarzy drugiej osoby – przeczytała z telefonu Seo. Czyli...okej, dobrze, to jednak tylko kretyńskie ćwiczenia, zabawa „na fleksyjnośc", a nie żadne wariacje typu „joga dla par". Na szczęście znałem tą zabawę chociażby z telewizyjnych programów jak Running Man, choć to nie zmienia faktu, że było to krępujące. No dobrze, to chyba ja podsunąłem jej niechcący ten pomysł któregoś dnia, zapewne nie tylko ją tym zakłopotałem, ale też i przestraszyłem. Tylko jednak... po prostu nie umiem tego określić, to naprawdę było naturalne, nie myślałem, żeby czegoś nie mówić. Nie potrzebowałem. Taka niespodzianka, nie spodziewałem się.

-Uhm... co robi przegrany?- to już może na siłę, ale wydobywałem z niej odpowiedzi, bo mimo wszystko sama wciąż się nie kwapiła. Jej wypowiedzi były wyjątkowo ograniczone.

-A nie wiem, zobaczy się potem. Ostrzegam tylko, żebyś specjalnie się nie podkładał, nie dam ci wygrać, Sunggyu-sshi.

-Haha, dajesz.

     W ten sposób rozpoczęła się nasza rywalizacja. Z początku myślałem, że pójdzie mi łatwo, że nie będę musiał się specjalnie wysilać, szybko jednak zrozumiałem, że tak nie będzie. Jeżeli już mam przegrać, to z honorem, a duma może pójść i się schować. Nie dbam, że to dziwne, ale podoba mi się. Nie wiedziałem, że przy Seo Hee można się tak fajnie zrelaksować.

      No i nie dowiem się, czy ja wygrałem, czy ona, bo rozległ się dzwonek do drzwi. Wybiegła z pokoju, więc to się nie liczyło. Zauważyłem, że z zadziwiającą prędkością, aż dziwne, że nie przewróciła się o śliski dywan. Wziąłem bluzę w rękę i również wyszedłem, jakoś nie widziałem sensu w przebywaniu w JEJ pokoju pod jej nieobecność.

* * *

(Hyuna)

    Tuż po tym jak zaparkowałam, upewniłam się, że samochód stoi bezpiecznie na parkingu, bo to nie była prywatna dzielnica i na pewno ktoś by się pokusił, aby nowe BMW X5 trafiło w jego lepkie jak margaryna łapki. Najwyżej przejadę się raz jeszcze, by je odstawić na podjazd pod jego apartamentem, ale nie wiem co chłopacy wymyślą, bo nakupowali skrzynkę soju! A L lepiej, by tego nie ruszał, bo ostatnio słyszałam, że miał aż 5 promili . To aż cud, że wtedy nie widział światełka .

-Ej, gdzieś ty polazł, co? Zostawiłeś ich samych?- do budynku mieszkalnego wchodził L, więc go zatrzymałam.- Chwila, chwila uciekinierze. Pomóż nam z zakupami.- zwróciłam się do niego z prośbą.

-Tylko nie „uciekinierze", musiałem coś załatwić, to było ważne, naprawdę.

-Co załatwić?- dołączył do naszej rozmowy Woohyun.

-Takie tam... Ile żeście tego nakupowali?! Kto to wszystko dzisiaj zje?!

-To nie tylko do jedzenia, głodomorze. Trzymaj.- ukróciłam narzekania L podając mu trzy niewielkich rozmiarów torby: jedną do jednej ręki, a dwie kolejne do drugiej. Tym sposobem każdy coś miał: 12 reklamówek było rozdzielone na 7 osób, średnio wyszło tak, że było po 2 torby na osobę. Dla mnie i Woohyuna zostały dwie malutkie papierowe torby i jedna duża, ale tamta była w sumie do niesienia dla Sungjonga.

* * *

(Ren)

   Tłumaczyłem Doyongowi, że Seo Hee może być nie w humorze, ale takiej reakcji się nie spodziewałem. Niemalże od razu po ściągnięciu butów, wzięła go za rękę i pociągnęła na dół do suszarni. Drzwi odbiły się echem. Wściekła jest, tylko o co? Może ten egoistyczny lider znów jej „umilał" życie?

Za chwilę rozległ się dzwonek do drzwi.

-Źle trafiliśmy?- zdziwił się Hoya.

-Nie, miała coś do załatwienia, zaraz pewnie wróci, wchodźcie.- odpowiedziałem.

-Gyu, kluczyki~- Hyuna podeszła do lidera i oddała mu kluczyki.

-Cały czy w kawałku?- spytał.

-Wiesz, to ja prowadziłam, a nie on- tu wskazała na Woohyuna- nie ma więc takiej opcji, aby nie był w całości.

-Świetnie, dzięki.- odparł i przedostał się na korytarz.

-To ty nie zostajesz?- zadał mu pytanie Sungyeol czy jak mu tam było.

-Raczej nie. Bawcie się, jak skończycie, to niech ktoś zadzwoni, to po was przyjadę.

    Nie widziałem problemu, on i tak był tu całkiem niepotrzebnie i jak się domyślam, chamsko się wprosił. I on jest liderem tak? To wcale nie jest zachowanie dorosłego mężczyzny. Co on sobą reprezentuje?!

* * *

(Seo Hee)

-Widzieliście S.D.?- zagadałam.

-Mhm. Gratulacje. Ren mówił, że dałaś sobie radę.

-No tak, „spojrzałam wilkowi prosto w oczy". Jakoś poszło.- przytaknęłam. Tak, sprytna taktyka, zmiana tematu.- Doyoungie~ Wiesz, że jesteś dla mnie ważny tak? Min Ki i Zelo również. Nie mogę się trzymać wiecznie waszych rąk. Dziękuję, że mnie wspieraliście i w ogóle... ale Infinite to taka „ zastępcza rodzina" tak jak wy i czuję się źle, że moja rodzina się kłóci. Czuję się źle, że nic nie powiedziałeś o problemach z L hyungiem. Dlaczego to za moimi plecami? Mógłbyś wyjaśnić? Wiesz coś na jego temat, czego ja nie wiem?

-A to, że wprasza się sam do mieszkania i grzebie ci w szufladach?

-Oppa... Infinite częściowo pomogli mi się tu urządzić, zrobili bardzo wiele. Tam, gdzie pozwolę, to owszem, zaglądają. Nie robię przecież różnic, traktuję ich tak samo jak Rena, ciebie i Zelo. I naprawdę dziękuję za troskę, ale jestem w związku z oppą Sungjongiem i nie jestem za monogamią, może Da Ri jest, nie wiem. Poza tym, mój drogi Doyoungie~ „ktoś", kto nie wie, w jakich relacjach jesteśmy uznał, że ty i Ren do mnie crushujecie. Wyjaśnij mi, dlaczego Junhong nigdy nie wtrącał się, kiedy wielokrotnie się tuliliśmy albo kupowaliśmy razem ubrania. Ktoś mógłby uznać twoje zachowanie za niestosowne.

-Nie, nie crushowałem i nie crushuję. Myślałem, że to wiesz.

-To proszę o umiar i nie zachowywanie się jak zazdrosny kochanek, bo od tego mam Sungjonga. Świata nie naprawisz, a mnie nie ominie. Każdy musi sobie jakoś radzić, naprawdę. I nie, „księżniczka" nie wyrosła z „wieży", ale „księżniczka" chciałaby stawić czoła światu o własnych siłach. To jak, Doyoungie? Czy jesteś w stanie zaakceptować, że Infinite byli w stanie mi pomóc tak samo jak ty czy Ren?

- Mianhae, nie chciałem, byś przez nas czuła się jak na uwięzi.

-Rozumiem, ale następnym razem, gdy będziesz miał wątpliwości, to zapytaj. To nie tak że każdy mężczyzna czeka, by wyjść zza rogu i mnie skrzywdzić.

-Ja to wiem, tylko...

-„Martwiłem się o Seo Hee, bo Seo Hee jest małą mrówką w wielkim świecie". Ta „mała mrówka" zmiażdżyła pana Kwona i Lee w sądzie, i zrobi karierę, także żaden mężczyzna nawet się nie odważy na to, co ci dwaj. Ja już zaczynam „podbijać serca". Serio, Doyoung, lepiej, żebyście teraz z Renem tą lekcję przyjęli do serca, „księżniczka" nie żartuje.- mhm, tak. Nie ma to jak odrobina powagi i miażdżącej ego charyzmy, bo tylko to działa na Rena i Doyounga.

-Nie lubię się tobą dzielić...

-Cóż, nie masz wyboru, Doyoungie. Wałkowaliśmy ten temat kilka miesięcy temu. Jakiego chcesz dowodu na to, że Infinite naprawdę nic złego mi nie robią?

-Tsk, jaka rozgadana. Do oppy takim tonem?

-Haha, też cię kocham oppa – powiedziałam przyjacielskim tonem.- A teraz potrzebuję się namyślić, jaką by ci karę dać.

* * *

(Doyoung)

-Nie musisz.- zaprzeczyłem.

-Ależ owszem, oppa. Tak ustaliliśmy ostatnim razem.

     Było fair, jasne, ale wolałbym uniknąć tej „kary", pomysły Seo często wykraczały poza normę tak, aby były adekwatne do czynów.

Aish, wszystko przez to, że jestem względem niej nadopiekuńczy, a z drugiej strony rodzice w ogóle się nią nie interesowali. Może właśnie dlatego, że mimo wszystko ja oraz Ren doświadczyliśmy miłości rodzicielskiej, to tak trudno było nam przestać (przesadnie) dbać o Seo Hee?

Mam tylko nadzieję, że to nic, przez co moja przyjaźń z Seo ucierpi.

     Poszliśmy na górę, gdzie byli goście Seo.

-Strasznie było?- wziął mnie od razu na przesłuchanie Ren.

-Nie, nie tak źle.- odpowiedziałem wymijająco.

* * *

(Myungsoo)

     Dostałem od Seo Hee znajomo wyglądającą teczkę, a następnie posłuchałem jej i poszedłem za nią do jej pokoju. To samo uczynił Doyoung.

-No dobrze, panowie. Skoro wy sobie tak skaczecie do gardeł, to musicie sobie coś wyjaśnić.

-Nie, Seo, nie. Powiedz, że to żart- Doyoung zaczął skomleć jak pies, haha, jakie to było zabawne.

-Oppa, to nie zaboli, obiecuję. W każdym razie posiedźcie tu sobie trochę razem. A, i Doyoungie, przeprosisz ładnie hyunga. I żeby mi to było ostatni raz.- uhu, komuś najwyraźniej się oberwało.-Jak już emocje opadną, to przyjdźcie do salonu. Na razie jeden i drugi niech się nie wazy hałasować. Jeden i drugi niech nie otwiera żadnych półek w moim pokoju, bo jak któregoś nakryję, to twarz podrapię. Zrozumieli?

A, fakt. Dopiero teraz zauważyłem, że ma paznokcie z ostro wyglądającymi końcówkami. Ładnie. Doyoung nie odważył się nic powiedzieć, więc ja również milczałem. Najwidoczniej wiedział coś i oczywiście nie poinformował, ale poradzę sobie. Jestem nieźle wprawiony w „poskromnienie złośnicy". Czułem na sobie jej spojrzenie, ale nie wzbudzało sprzecznych uczuć. Widząc jak Doyoung nerwowo zagryza dolną wargę odczułem satysfakcję. To ONI krytykowali Sungjonga, tak? To chyba Ren i ten cały Doyoung byli razem i osobno o wiele bardziej dziecinni. Takie „ciepłe kluski". Jako iż jestem kulturalny nie będę ich wyśmiewał, aczkolwiek odczuwam wielką satysfakcję. W życiu różnie bywa, ale ci dwaj chyba „nie noszą garnituru" w swoich związkach.

Dongyoung spojrzał się na Seo Hee z mina zbitego psiaka i zrobił aegyo.

-Aigoo, Doyoung. To najłagodniejsza kara, dobrze o tym wiesz.- o? Kara? Zamieniam się w słuch!

-Nie przejmuj się, jakby a bardzo marudził, to masz moje pozwolenie, żeby mu rozburzyć włosy, bo zdecydowanie za dużo czasu spędza układając sobie fryzurę. A jakby nie chciał ci opowiedzieć o Da Ri, to mi to zgłoś. Poradzisz sobie, hyung?- spytała Seo. Co to miało być? Przytuliła mnie na zachętę? Ale ja taki nie jestem~! Nie trzeba było powtarzać mi dwa razy.

Wątpię, by jakiekolwiek słowa przeszły Doyoungowi przez gardło. No trudno, trzeba było mną nie poniewierać nie znając konsekwencji. Dała mi „wolną rękę", no kto by przypuszczał, że się z ta dziewczyną zaprzyjaźnię.

-Idź, idź. Poradzę sobie. Zostaw mi trochę sałatki, bo jak Sungjong się dorwie, to nic nie zostanie.

-Nie ma sprawy hyung. Przyjęłam i zrozumiałam, i dopilnuję, by zostało dla ciebie.- przytaknęła , potarmosiła mi włosy i wyszła.

-Uu, ostro cię potraktowała.- zaczepiłem go, ale on się nie odezwał. Nie no, łaski bez. Nie chce gadać, to nie będę zmuszał.

* * *

(Doyoung)

   Dlaczego mam dziwne przeczucie, że Myungsoo crushował do Seo? Przecież on w ogóle nie poradziłby sobie z najprostszymi obowiązkami. Naprawdę nie zdawała sobie sprawy, jak wielu chłopaków w gimnazjum chciało do niej startować, ale Seungri skutecznie odstraszył potencjalnych kandydatów, więc żadnemu nie przyszło do głowy, że mógłby przerwać toksyczny związek. Miałem swoje powody, by nie ufać Kim Myungsoo, a Seo Hee nie musi wszystkiego rozumieć. Ja natomiast dostałem nauczkę i pewnie teraz Myungsoo ma uciechę z tego, że miałem wiele upadków, jeżeli chodzi o moje życie uczuciowe. Na co mu ta wiedza? Czy nie wystarcza mu, że mógł się nacieszyć Seo bardziej niż powinien? Czy Seo nie mogła wymyślić czegoś innego? Wygląda jednak na to, że specjalnie wybrała, by „uderzyć w mój słaby punkt"- cierpliwość Seo Hee sięgnęła zenitu i rzeczywiście niezbyt dobrze to się przedstawiało. A Myungsoo zawsze mógł odmówić! Aish, nie wytrzymam, ile jeszcze będę musiał znosić te tortury?

-Dobrze się czujesz?- oho, zaczęło się! Nie był w stanie powstrzymać się przed mówienie, czyli tak jak myślałem.- Słuchaj, miejmy to za sobą, nie opłaca mi się siedzieć tu samemu, zwłaszcza w twoim towarzystwie.

- I nawzajem.- mruknąłem nieprzyjaźnie, gdyż naprawdę nie chciałem prowadzić z nim dyskusji. Starałem się odwlec to najdłużej jak tylko się dało.

-Nie ogarniam cię, człowieku. Masz chyba jakieś dziury na umyśle. Chyba nie myślałeś trzeźwo, kiedy tak arogancko się do mnie zwróciłeś. A, i tak dla jasności: nie zrobiłem tego, bo mi kazałeś, ugh, fuj, nie lubię tak tego nazywać. To było dla Seo Hee. Jesteś mi winny wyjaśnienia, dzieciaku. Ciesz się, że załatwiamy to na najbardziej neutralnym gruncie, bo gdyby nie było ograniczenia, złożyłbym na ciebie skargę, a naprawdę nie chciałbym ciągać cię po sądach. Więc jak? Dalej będziesz się tak zapierał?

-A gdzie haczyk?

- Póki co nie ma, ale zawsze może się jakiś znaleźć, więc nic nie próbuj.

Czy to nie był szantaż?!

-Nie zrozumiesz, ale nie mam wyjścia. Spróbuj tylko skomentować...

-Skończyłeś? I nie mam w zwyczaju oceniania czyichś działań, więc zacznij wreszcie, bo w takim tempie do jutra nie skończymy.

-Znam Seo Hee od gimnazjum i od tamtej pory opiekuję się nią. Z Renem i Junhongiem...

-Co to znaczy „opiekuję się"?- przerwał mi już we wstępie.

-Na przykład to, że jak się głodziła i nie miała siły iść na zajęcia, to wymyślaliśmy z Renem i Zelo naprawdę wiarygodne wyjaśnienia. Kryliśmy ją. To ja i Ren podawaliśmy jej notatki przez drzwi, bo dalej nie mogliśmy wchodzić. Junhong mieszkał dalej, więc widywali się w inny sposób. Na drugi dzień zjawiała się...

-Bosh... to dlaczego tak?

-Bo jak dwa czy trzy razy zgłosiliśmy, to stwierdzono, że tylko kombinujemy, by nie przychodzić do szkoły. Nawet jak ją w drugiej czy trzeciej klasie przyuważył jakiś reprezentant z Woollim, to szkoła nie uznała jej zasługi. Dlatego staraliśmy się mimo wszystko jakoś dać jej do zrozumienia, że skoro na innych nie może liczyć, to przynajmniej na nas.

* * *

(Myungso)

    Nie wiem, na ile to prawda, ale brzmiało to nie najlepiej. Te dzieciaki przechodziły koszmar w szkole i nawet we własnym domu, Aa, to by wyjaśniało próbę okaleczenia się przez nią: 250% że przez dawne „nawyki".

-A no to rzeczywiście blisko.- skomentowałem.- Wypadałoby teraz trochę zająć się sobą, Seo Hee sobie poradzi. Nie musisz się aż tak bardzo martwić.

-Nie było mnie przy niej przez 4 lata, plus te 2 ostatnie lata terapii... Nie mogłem się z nią skontaktować, nic!

-No dobra, ale dużo zrobiłeś i tak czy siak...

-Nie rozumiesz i właśnie dlatego nie chciałem, żeby ktokolwiek się dowiedział!

-Sprawa jest bardzo prosta, ale ani ty, ani Wasi inni koledzy, nie możecie jej już traktować jak małej, nieporadnej dziewczynki. Jestem pewny, że jest ci źle, że nie mogłeś nic zrobić... wbrew pozorom dużo zrobiliście, przez co Woohyunowi udało się jej pomóc. Nie każdy ma tyle szczęścia. Ale tak jak powiedziałem, Seo nie ma już 14 lat, tylko 20 i ta „pomoc" jest już niepotrzebna. Gdyby uznała, że jej zawadzacie, to na pewno by powiedziała, no ale no... na pewno chce teraz pokazać, że jest wdzięczna. Nie ograniczajcie jej. I dalej nie widzę powodu, dla którego ty oraz Ren twierdzicie, że Infinite to zagrożenie dla Seo Hee. Ty jak masz jakiś problem, to mój kolega Woohyun na pewno ci coś mądrego doradzi.

Rozumiałem, że tu też chodziło o lata traktowania go jak powietrze przez starszego brata i być może ojca, a może i ojca, ale nie chcąc dolewać oliwy do ognia, nie wspomniałem o tym. Może przyjaciele z dzieciństwa Seo mają się za lepszych od nas, może rzeczywiście tak było, przecież nikt im Seo nie odbierze, ale ja nie czułem, abym musiał zniżać się do ich poziomu. Ich zagrania były naprawdę aktem desperacji. Mógłbym owszem, ale nie byłem chorym sadystą jak Seungri czy GD. Nie żywiłem urazy nawet, jeżeli bądź co bądź, zostałem obrażony. Na początku sam nie byłem fair wobec Seo, więc chyba mogę uznać, że jesteśmy kwita.

-Ale to nie efekt odrzucenia przez S.D.?

-Nie znałem jej aż tak dobrze, ona bardziej przyjaźniła się z Seo. Zresztą... gdybym był zazdrosny, to pewnie Ren i Da Ri już by razem nie byli. Ja nie jestem jak Seungri czy Jiyong.

-Słuchaj, nikt ci jej nie odbierze, ale nie zachowuj się tak jak dotychczas. Trochę wiesz... wyluzuj. Nie oceniam cię źle, ale też i nie akceptuję, bo mogliście to sobie inaczej załatwić, ale ja się nie będę między was wtrącał. Temat zamknięty.- postanowiłem. Swoją drogą, to dla mnie ich znajomość jest dziwna, no ale nie będę tego analizował. Ja się chcę dowiedzieć w końcu, co on właściwie czuł do S.D. Jak dla mnie to on chyba bardziej jednak crushował do Seo Hee, ale niech mnie przekona, że było inaczej. Na razie to on był ewidentnie zagubiony i sam się pogubił w swoich uczuciach. Niech mi pokaże, że moje spostrzeżenia są błędne, naprawdę tego chcę. Nie jestem przekonany co do niego, wciąż nie; Seo Hee była względem niego zbyt uprzejma. Przyjaciołom się kary nie zaniża, prawda? Chociaż skoro spoliczkowała Rena... Już nic nie wiem. To jest intrygujące; jak ta miniaturowa osóbka może być aż tak charyzmatyczna. ONI ją chyba traktowali jak jakąś księżniczkę, nic innego nie wymyślę, z tym że ta ich „księżniczka" przerosła ich pod względem zachowania. Może nie umieli się z tym pogodzić, nie wiem. Tak, jakoś taki obraz tego wszystkiego mi się ułożył.

Doyoung wziął ode mnie teczkę i podał mały notes. W środku wyglądał jak album na zdjęcia. Każdą rubrykę zapełniała koperta oraz karteczka z datą, dniem oraz wydarzeniem. Przeczytanie wszystkiego zajęło mi grubo ponad godzinę. No dobrze, jednak się pomyliłem, w sercu i głowie Doyoung miał zakodowane imię Da Ri; zaczęło się od podstawówki w piątej klasie, zwykłe „fanboyowanie" i admirowanie, później ewolucja, bo uczucie stawało się inne. Ale od gimnazjum aż do pierwszej klasy liceum, to przeszło na całkowicie wyższy poziom. Ale Da Ri jednak przez te wszystkie lata nie wiedziała ani o dziecinnej ani o nastoletniej admiracji Doyounga, a Seungri wściekł się na Doyounga i zwymyślał, że „ brat" chce mu wszystko odebrać. Ostatecznie i tak S.D. spotykała się z Min Kim- co wynikło raczej z przypadku, bo Ren wcześniej nie był w niej zakochany. Zdarza się. A czy tak nie dzieje się w życiu wielu par, że „zakochują się z przypadku"?

Dostałem również do przeczytania parę listów z paru lat, więc te z podstawówki brzmiały, jakby fan pisał do swojej idolki. Późniejsze były ciekawsze. Ciekawe, że nigdy jej ich nie dał. No i jak on z nią teraz rozmawiał, skoro parę lat temu nie miał śmiałości? Zwłaszcza, że jego przyjaciel mu ją tak jakby „odebrał".

-Najzwyczajniej w świecie z nią rozmawiałem i nie, nie mam pretensji do Rena.- czyta mi w myślach czy jak?

„Wy jeszcze nie skończyliście? Chłopaki, co z wami XD"

     Uśmiechnąłem się na widok sms-a od Seo Hee. Kurczę, chyba zacznę się jej bać, dziewczyna ma świetne wyczucie czasu!

„Zgłodniałem~" hmm, zobaczmy, jak teraz zareaguje.

-Yah, hyung. Nie wierzę, że jesteś taki.- „przywitała" mnie, gdy przyszła.

-Specjalnie przedłużał, by mnie dobić.- poskarżył się Doyoung.

-Jeszcze trochę i ja cię dobiję, a wtedy tak lekko nie będzie.

-Dobra Seo, już mu odpuść, zrozumiał.- poprosiłem, po czym wstałem. Doyoung również, ale Seo wybiegła.

-Ej, yah, zwolnijcie już łazienkę. Pokój jest pusty, przenieście się tam.- usłyszałby nawet głuchy to, jak Seo wali w drzwi z otwartej ręki. W salonie brakowało Woohyuna i Hyuny. Ah, wszystko jasne~!

[Godzina 23:50]

(Sunggyu)

    Właśnie szukałem jakiegoś filmu w odpowiednich folderach, gdy rozległy się wibracje. Wiadomość przyszła z numeru L.

-Co to za uśmiech na końcu wiadomości? Dlaczego znowu zrobiłeś się taki infantylny? Dlaczego prosisz mnie, bym kupił zgrzewkę soju?!

-Bo Seo Hee już poszła, kupiła nową skrzynkę, powiedziała, że już nie pójdzie. Bo wychodziła 2 razy.

-Znowu piłeś?!

-Ani łyka!

-To niech ktoś inny pójdzie, jejku.

-Wygoniła ich na balkon.

-Bardzo dobrze zrobiła.- przyznałem zaskoczony, że w kryzysowych chwilach wykazuje oznaki zdrowego rozsądku.

-Ale wyszła trzeci raz! Tym razem z Sungjongiem.

-Co?!

-„Trzeci i ostatni raz. Czwarty raz nie nastąpi." Tak powiedziała i do tej pory nie ma, a minęło 30 minut.- wyjaśnił L.

-Nie rozumiem, po co dzwonisz do mnie.

-Żebyś zabrał Dongwoo, Woohyuna i Hyunę, bo ją namówili by poszła. Sungyeol i ja zostaniemy, by ogarnąć ten syf.

-A Hoya i Sungjong?

-Hoya póki co w łazience i zaprzyjaźnia z podłogą. Sungjong z Seo.

-A TAMCI?

-A, oni poszli wcześniej. Coś o nocnej zmianie mówili. To przyjedź, czekam hyung.

Aish! Kiedy mówiłem, że przyjadę, to nie było na poważnie. Teraz było głupio odmówić. Że niby Kit-Kat ma zostać teraz sam?!

~ ~ ~

(Godzinę później)

     Gdy byłem na miejscu wysłałem Myungsoo krótki sygnał, by zszedł; nie odpisał. Czekałem aż dwie minuty, lecz nie widziałem, by schodził. No nie, co on durnia ze mnie robi?!

-Hyung?- nagle podszedł do samochodu Sungjong.- Co ty tu robisz?

-Myungsoo dzwonił, że już po imprezie.

-Oczywiście, kupiliśmy tylko mały zapas do dormu, żeby tam świętować, żałuj że cię nie było. Haha, śmiesznie było. Pewnie się nudziłeś bez nas?

-Przyjemnie było, naprawdę.- nudziłem się, ale Sungjong nie musi wszystkiego wiedzieć. Nie byłem ta do końca sam, bo był Kit-Kat...

-Kit-Kat, annyeong~

Co ONA odwala? Wita się z moim pluszowym ślimakiem! Czy ja na pewno podejmuję słuszną decyzję: że niby on, mój mały Kit-Kat, ma zostać z tą niebezpieczną osobą co ślini się do każdego, kto jest uroczy?

-Masz i się nim zaopiekuj, bo ja muszę tych idiotów odwieźć.- poinstruowałem ją i podałem jej mojego cennego pluszaka przez odsuniętą szybę auta.- Tu są jego kocyki i piżama.- dodałem i dałem jej miniaturową papierową torebkę na prezenty. Szybko pobiegła z tym do budynku.

-Sunggyu hyung, dziękuję- zwrócił się do mnie Sungjong.

-Dobra, dobra. Idź po L, bo nie odbiera.- poprosiłem młodego, a on niechętnie, lecz ruszył.

* * *

(Seo Hee)

   Ustawiłam Kit-Kata na poduszce, która należała do Gyu i poszłam do salonu, by obudzić L hyung, który najwidoczniej usnął.

-Hyung? Sunggyu-sshi czeka. Pomóż znieść Dongwoo, dobrze? I nie zasypiaj mi tu.- wybudziłam go, gdy delikatnie uszczypnęłam w policzek. Stare metody z okresu szkolnego jednak wciąż działają~

-Głośno było...- był nadąsany, ale wstał i przeciągnął się, a potem poszedł założyć buty i przeciągnął Dongwoo przez balkon i jakoś doniósł do samochodu pana lidera. Sungjong zajął się nooną, a potem L wrócił po Woohyuna. W międzyczasie próbowałam ocucić Hoyę, ale moje działania nie przyniosły efektu. Z pomocą L hyunga pomogłam wstać dla oppy Sungyeola, ale nie był w stanie utrzymać się na nogach nawet, gdy go podtrzymywaliśmy, więc położyłam go na materacu.

L hyung pojechał z Sunggyu-sshi, żeby mu pomóc ich wnieść do dormu, a ja miałam do ogarnięcia syf, bo naśmieciliśmy. To nie tylko oni. Widziałam, że oppa Sungjong ledwo słania się na nogach i oczy mu się zamykały, tak dużo zrobił: pozmywał i pochował naczynia, co było WIELKĄ pomocą, lecz wiedziałam, że jest zmęczony.

-Oppa, połóż się, już późno.- poleciłam mu, gdy już właściwie było posprzątane.

-A ty, Seo?

-Poczekam, aż oppa Sungyeol dojdzie do siebie, no i też Hoya hyung nadal w łazience... chyba ta polska wódka, o której zakup poprosił L hyung, była dla nich za mocna.

-L hyung się nimi zajmie u Sunggyu hyunga. A łazienką się nie przejmuj, posprzątam...

-Ale jak komuś się zachce...?

-To już wtedy łazienka będzie wolna~ - zawołał wesoło Hoya hyung, po czym wtulił się w puchaty dywanik. Słychać było tylko wyjątkowo głośne chrapanie.

     Miałam wrażenie, że spałam tylko godzinę. Gdy spojrzałam na zegar w telefonie była dopiero 3:30, więc zamknęłam śpiące oczy ponownie. Równo o czwartej rano zadzwonił mój telefon, martwiłam się tylko, żeby biedny oppa się nie obudził, bo naprawdę był zmęczony; przykryłam go swoją częścią koca, po czym sięgnęłam ręką po telefon, który leżał na szafce nocnej.

-Tak?- zapytałam rozmówcę śpiącym głosem, nieświadomie głaszcząc pieszczotliwie mega miękkie włosy oppy Sungjonga. Wah, jak on to robił, że miał takie mięciutkie?

* * *

(Sunggyu)

-Wyjdź i otwórz mi drzwi.- poprosiłem, ale zamiast tego usłyszałem ciąg cyfr, po czym rozłączyła się. Do niczego mi to nie jest potrzebne! Za chwilę jednak drzwi otworzyły się od wewnątrz.

-Aigoo, hyung. Obudziłeś Seo Hee- nadął policzki maknae i ziewnął.

-Jakoś to przeboleję. Doszli do siebie?

-Mhm, znacznie lepiej, właśnie wyczyściłem łazienkę.

-Też piłeś?

- Troszeczkę~ Dwa małe kieliszki.

-Pomóż z Sungyeolem i Hoyą.

    Powoli nam się udało. Zmęczenie dopadało nawet mnie... jak ja ich dowiozę?! Kit-Kat z Seo Hee, a ja z resztą pijaków.. Naprawdę, co za niesprawiedliwość mnie spotkała.

W połowie drogi Sungjong usnął, lecz nie budziłem go. W sumie to może było wredne, że go wziąłem, ale on chyba nie zamierzał się u NIEJ przekimać?! Był pijany, choć nie aż tak jak reszta.

* * *

(Seo Hee)

     Obudziłam się przed siódmą, bez Sungjonga koło mnie; ponieważ zostało jeszcze dużo sprzątania, nie zamierzałam wylegiwać się w łóżku, lecz zastałam idealny porządek. Niestety nie zauważyłam nigdzie Sungjonga. Moje klucze od mieszkania również zniknęły. Dziwne...

Wciąż byłam w szlafroku, a tu nagle dzwonek do drzwi. Aigoo, co robić?

* * *

(Sunggyu)

     W końcu otworzyła, już prawie wrastałem w podłogę.

Hmm, ten niebieski szlafroczek z kaczką, który na sobie miała... chyba nikt mi nie powie, że to dla dorosłej osoby!

-Ja tylko po Kit-Kata- wyjaśniłem.- Klucze. Sungjong wziął, by upewnić się, że śpisz za zamkniętymi drzwiami.- podałem jej klucze z małą zawieszką.

-O-o~ To dobrze, że pomyślał.- przyznała. Czy to jednak nie żenujące, że w tym wieku zapomina zamykać drzwi? Nic nie dotarło do tej lalki z witryny sklepu?! Hyuna stała się bardziej roztrzepana, od kiedy ma wspólne mieszkanie z Woohyunem, może Sungjong powinien się jednak wprowadzić do Seo Hee, bo ta sierota sobie w ogóle nie radzi, a jak już, to tylko od święta!

    Jakimś dziwnym cudem idąc po Kit-Kata trafiłem we drzwi. Na dodatek dostałem dreszczy, bo coś mnie dźgnęło w bok.

-Umm... jesteś pewny, że spałeś, Sunggyu-sshi?

-Nie strasz mnie tak.- ofuknąłem ją za ten nieoczekiwany „atak".- Nie, nie spałem, ale nic mi nie jest. Tak to jest, że ktoś musi dbać o tych, co są pijani.

-No nic, ciekawi mnie, w jaki sposób tu bezpiecznie dojechałeś. Założyłeś dwa różne buty i... hahaha... te spodnie w minionki~... Daebak~!

-No „hahaha". Śpieszyłem się, okej?

-Oczywiście, nie zaprzeczam~^^

      Dziwną siłą nie mogłem tak tego zostawić. Znaczy Kit-Kat był cały, ale istniało ryzyko, że się rozbiję w drodze powrotnej. Czyli, że będę musiał jechać albo bardzo powoli... a może będę musiał jednak zostać tak długo, dopóki energia mi nie wróci, tylko że nie bardzo lubiłem się wpraszać...

-Wiesz co, a może zostaniesz tu z Kit-Katem.

-Chyba nie.

-Posłuchaj mnie choć raz, Sunggyu-sshi. Rozumiem, że martwisz się o samochód, ale to akurat będzie twoje ostatnie zmartwienie, bo gorzej to będzie, jeżeli teraz pojedziesz. Mimo że to drogi samochód, to na 200% nikt ci go nie zwinie, to raczej spokojna i bezpieczna dzielnica. Ktoś tu ma nawet Audi albo Jaguara F-Type.

-Wyjątkowo posłucham i zostanę.

-Cieszę się. To dobranoc. Tu w drzwiach jest klucz, więc możesz sobie zamknąć pokój, żebyście z Kit-Katem czuli się komfortowo.

~ ~ ~

    Obudziły mnie promienie słońca, które przebiły się przez jasne zasłony kryjące okno. Przez chwilę zmartwiło mnie, że nie jestem u siebie, ale szybko sobie przypomniałem, że zrobiłem to dla Kit-Kata. Wyszedłem na balkon, zza odsuniętego okna widać było parking i wiele samochodów, w tym moje BMW X5. Rzeczywiście wyglądało na nietknięte.

    Położyłem na stole plik banknotów w wysokości średniej ceny za nocleg, po czym wziąłem kluczyki od samochodu, ubrałem na siebie kurtkę, a następnie buty i opuściłem mieszkanie Seo Hee.

* * *

[4,5 tygodnia później, 20 marca 2017]

(Narracja Sungyeola)

    Próbowałem zrozumieć, co znowu się wydarzyło, że Seo Hee nie kontaktowała się z nami, ale jedyne, co przychodziło mi na myśl to to, że przeraził ja bałagan. Nie piłem dużo, tym razem to Hoya schlał się tak, że przez 2 tygodnie odchorowywał pod kocem, lecząc kaca. Musiało być coś mocniejszego niż soju. Sunggyu hyung natomiast był niezwykle spokojny. Jeżeli to jego sprawka, że Seo Hee się na nas wypięła, to chyba będę zmuszony urządzić mu piekło. Słyszałem plotkę od Hyuny, że „pozbył" się Kit-Kata i koniec relacji z SooKyung tak ucieszył Gyu, ale niezbyt w to wierzyłem. Coś mi się tu nie zgadzało.

    Przechodziłem korytarzem wewnątrz stadionu i niechcący wszedłem komuś do szatni. Czy ta osoba nie słyszała, jak skrzypnęły drzwi?! Może nie, miała słuchawki w uszach. Dziewczyna stała na środku pomieszczenia, gdzie było najwięcej miejsca...ubrana tylko i wyłącznie w bluzę dresową! A nie, jednak miała krótkie szorty pod spodem Na nogach miała buty. Aha, dziwny sposób na rozgrzewkę rozgrzewając się będąc na wpół ubraną, fajnie nie ma co! Ale kurczę, te długie nogi... O F*ck!

-Hyung? Ducha zobaczyłeś?- zapytał Sungjong, gdy usiadłem obok niego na loży. Przełknąłem ślinę, bo widoki to ja miałem, poza tym poczułem się jak zwykły, rasowy podglądacz. A to był przypadek, że tak zastałem Seo!

-Ta-tak.- odpowiedziałem i wypiłem parę sporych łyków wody z butelki, którą mi podał.

-Dzikie tłumy.- stwierdził Woohyun i odpakował pralinę czekoladową o nazwie Ferrero Rocher z pozłacanego papierka.

-Dobrze, że już po wszystkim. – oznajmiła Hyuna, która „zdarła sobie gardło", bo z ust wydobył się jej „piszczący" sopran.

    Przez 40 minut trwały biegi... ale już po 15 minutach pierwszych na 5 rund w biegu na 60 i 200 metrów sprintem MBC's podali nazwisko Bang Seo Hee.

Spojrzałem na pozostałych, lecz w skupieniu oglądali inne rozgrywki. To dlatego nic nie mówiła? Bo się przygotowywała? Tyko czy ISAC nie jest przypadkiem dla idoli?! A może to ja jakiś niedoinformowany, to może wcale nie nasza Seo Hee? Ugh, ale chyba jednak widziałem ją w szatni i nie muszę mieć więcej niepotrzebnie wątpliwości. No i do tego postawiła innym wysoko poprzeczkę, niesamowite. To musiała być Seo Hee!

Jako goście podeszliśmy do niej po ogłoszeniu wyników, aby jej pogratulować. Pewnie Sungjong miał ochotę wycałować ją przy wszystkich za wszystkie czasy, nie przejmując się, że my piosenkarze z Azji nie możemy upubliczniać związku, na szczęście ograniczył się do pocałowania wierzchu jej dłoni. Do tego raczej nikt się nie przyczepi, a przy tym widownia zawyła na ten prawdziwie dżentelmeński gest. Fanserwis? Można.

Seo przeszła naokoło do środka i później zaczęliśmy i my się oddalać.

-My tą panią odprowadzamy, proszę nie wchodzić pod nogi.- czy ja dobrze widziałem? Sungjong podstawił nogę fance sasaeng, bo nas śledziła?

-Co tu się dzieje? – podszedł do nas ktoś z ochrony.

-Ten fan nadużywa naszej dobroci- aa. Nieźle opracowana scenka. Sasaeng ośmieszona, bo zanim upadła na podłogę, to poleciała na Dongwoo.

- Ktoś tu zapłaci odszkodowanie.- dodał L, który całe zdarzenie nagrał. Wszystko było zaaranżowane po to, by Sungjong mógł w spokoju pójść i pogratulować Seo Hee. Ręka sasaenga niefortunnie na pasku od spodni Dongwoo to oczywiście efekt niezaplanowany. Heh, jaki on musi być wściekły teraz, choć to i tak lepiej, ze nie wpadła na Sunggyu. Nawet jeśli to przypadek, to nie współczuję, zasłużyła.

* * *

(Seo Hee)

    Wyjątkowo miałam ochotę rzucić się w ramiona mojemu najlepszemu chłopakowi, jaki dotychczas mi się przytrafił, ale w porę przypomniałam sobie, że istnieją te nieszczęsne pewne ograniczenia. Tylko dlatego, że wzięłam udział w ISAC, nie oznaczało to, że jestem jakąś celebrytką. Może byłoby inaczej, gdybyśmy oboje byli gwiazdami?

Pamiętając o tym, że nie mogę dopuścić do kolejnego skandalu, cierpliwie poczekałam, aż wyszliśmy za stadion i doszliśmy do samochodu Woohyuna.

-Już?- spytałam niecierpliwie, gdy odłożyłam torbę sportową przy kołach.

-Haha, bad girl~ - nachylił się, by szepnąć mi na ucho, a ja to wykorzystałam i założyłam mu ręce na szyję oraz przełożyłam jedną nogę, a potem drugą na jego biodra. Pewnie mnie chwycił, a potem w końcu doczekałam się. Całowałabym bez końca, jego usta, mm... 5 minut musiało nam jednak wystarczyć, a szkoda; usłyszeliśmy hałas. No trudno, i tak długo odciągali paparazzi, żeby nie węszyli i nie poleźli za nami.

-Lepiej chodźmy- powiedział Sungjongie, wziął moją torbę i poszliśmy nieco dalej.

-Łoo~ To przecież samochód Sunggyu-sshi, co ty... Ni możemy tutaj...

-Poczekamy tutaj tylko, a hyung ma do ciebie sprawę.

-Ale ja nie chcę, boję się...

-Co? Z nas wszystkich on jest... nie, nie wierzę!

-Nie, nie boję się w TAKIM znaczeniu, tylko po prostu to nagłe i nie wiem, co chce, bo nie powiedział mi nikt...

-Ajj, nie będzie źle, rozmawiałem z hyungiem, nie bój się, nie ma powodu.

-Mówisz?- zamyśliłam się.- To muszę się przebrać.

-Nie, nie musisz. Nie przeszkadza mi, że moi kumple widzą cię w innych ubraniach. W innych okolicznościach nie pozwalałbym ci chodzić tak ubranej.

-Ojej, mój błąd.- zaśmiałam się nerwowo i zakryłam rękoma twarz.

-Oo, idzie hyung. Daj torbę, zabiorę.

-Aa... ale nie możesz tak po prostu...

-Uzależniłaś się?- dał mi pstryczka w nos, a potem nachylił się, by mnie pocałować. Oparłam się rękami o bagażnik i przygryzłam jego dolną wargę.

-Nie gryź, proszę. Dokończymy, jak hyung ci powie to, co ma do opowiedzenia.- obiecał, ale również nie zamierzał się odseparować.

-Your place or mine?- wypróbowałam coś , co się nazywa „uwodzicielski ton", ale niestety nastąpił fail.

-Oo, co się chowacie?- zawołał Sunggyu. No ja pie***..., ten to ma wyczucie czasu. A próbowałam być subtelna! Jemu nie można przeszkadzać, ale on to może?

-Chwila, bo nam przeszkodziłeś.- poprosiłam i cmoknęłam Sungjonga w policzek. Wyjęłam z torby małą torebkę, aby to zrobić musiałam się schylić. Właśnie teraz, serio Bang Seo Hee? Szybko sprawdziłam, czy nic nie wypadło, choć tak szczerze to miałam przed sobą o wiele bardziej interesujący widok .

-Myślisz o niebieskich migdałach, a nie mamy czasu na twoje mrzonki, dlatego skończ się ślinić i wsiadaj.

To nie tak, że nie wiedziałam, że to złe, no ale kurczę, chyba mam prawo do odrobiny prywatności? Infinite nic nie mówili tylko jak zawsze Sunggyu-sshi coś nie pasowało. Co on ma do moich fantazji?!

-Dobra, misiek idę, bo ten tu zaraz się zapowietrzy. Ugh, wszystko przez te głupie ograniczenia, naprawdę przepraszam, że nie mamy dla siebie dużo czasu.

-Coś pomyślę, bądź grzeczna, to powiem ci coś więcej o niespodziance.

-No już tak nie kracz, bo zaraz popsujesz. Shh...- położyłam palec na ustach, a następnie wtuliłam w oppę. Dlaczego tak trudno było mi przerwać?

-Idź, idź. Po południu będę dostępny tylko i wyłącznie dla ciebie.- pogładził mnie po policzku i pocałował delikatnie kącik ust. No i powinno być dalej coś jeszcze, oboje daliśmy sobie przedsmak tego, na co każde z nas czekało . Po prawie 15 miesiącach bez żadnych czułości, było mi źle, nie mogłam dobrze spać.

Sungjong otworzył dla mnie drzwi, przypiął pasami, ale go do siebie przyciągnęłam na moment, a co tam.

-No już, spryciaro, bo nie będzie ci się chciało później. Bezpiecznej drogi.

Można powiedzieć, że „czułam się zaspokojona", nie można mieć wszystkiego.

* * *

(Sunggyu)

   Ja nic nie wypominam, ale ile można się całować? Odniosłem wrażenie, że ona pochłaniała go wzrokiem. Tyle się całowali i jeszcze jej było mało?! A może jednak (definitywnie i ostatecznie) ona jest dewiantką? Niby zachowuje się normalnie, ale nie mieszkam z nią, więc nie wiem, jak zachowuje się, przebywając sama ze sobą.

Jak dla mnie to było chłodno, więc ustawiłem AC, żeby zrobiło się cieplej. Zamrugałem, kiedy tn dzieciak przesunął gałkę w poprzednie miejsce, ale sięgnąłem ręką do schowka, na co Seo Hee przesunęła się bliżej drzwi.

O rany, co ona znów odwala - _ -

Niestety światło szybko zmieniło się z czerwonego na zielone, więc nie udało mi się wyjąc puszki pepsi. Chyba, że...

-Ej, Seo- położyłem rękę na jej (lewym) kolanie.- Dosięgnęłabyś ręką po puszkę? Jest w tym schowku, widzisz?

Natychmiast sięgnęła, ale przywarła do drzwi dzięki temu zrozumiałem, że nadal trzymałem rękę na jej kolanie.

-Hamuj swoje fetysze, bo jak mnie jeszcze raz dotkniesz, to gwarantuję ci, że pożałujesz.

-Za dużo sobie wyobrażasz.- odparłem, ale położyłem dłoń na kierownicy.

-To mówisz o sobie, tak?

-Co ty dzisiaj taka cięta? „Te dni"?

-Jeżeli musisz wiedzieć, to skończyły się 8 dni temu. Mam nieregularnie, ale bez przesady.

Prawie straciłem panowanie nad pojazdem. Nie wiem czy to przypadek, czy ona to robi specjalnie, żeby mnie zdenerwować.- Mam mówić do ciebie prostszym językiem?

-Nie trzeba.

-Nie zaczepia się kobiet w związku.

-O co ci znów chodzi, co? Zresztą nie mów nic teraz do mnie, prowadzę.

* * *

(Seo Hee)

   Gdy zaparkował w podziemnym parkingu, przez chwilę było mi zimno. Ale nie trwało to długo; powlokłam się za nim dwa pietra w górę, przeszliśmy drzwiami na jakiś korytarz. Przyłożył kartę i drzwi się otworzyły.

Poszłam za nim do pokoju do ćwiczeń: na podłodze były wciąż te same deski co półtora roku temu. Mniej więcej na środku ustawił dwa krzesła. On chyba nie chciał wypróbowywać na mnie metod biczowania z książek rodem Greya?! To byłoby obrzydliwe! W sumie powinnam się cieszyć, że tak dbał o zaaranżowanie sprzyjających warunków do tego, co miał mi do powiedzenia; na stoliku oprócz jakiś rzeczy przykrytych papierową serwetką, nie było nic, co wzbudzałoby lęk lub grozę, och naprawdę dziwne miałam obawy.

-Przede wszystkim to gratuluję wygranej w sądzie.- powiedział. Skłoniłam niepewnie głową w geście okazania wsparcia. Bądź co bądź to było miłe, że tak uważał.- Kurczę, ale skąd ślimak ma taką siłę?

-Jest motywacja, to i jest siła.- odpowiedziałam.- A co?? Tak normalni ludzie nie robią?

-A czy ja czemuś zaprzeczyłem? Ogarnij się, ile ty masz wątpliwości, ale nie szkodzi. Rozwieję je wszystkie. Nie każdy chce cię krzywdzić, na pewno nie Hyuna czy Infinite, a już na pewno nie ja i mam nadzieję, że raz i na zawsze to zapamiętasz.- Bosh, Seo Hee nie patrz tam. Na pewno ci się wydawało... Ale czy on właśnie nie rozkraczył nóg?!

-Ja to wiem.- odparłam krótko i udałam, że nie widziałam, że się znacznie przysunął.

-Skąd wiedziałaś, że pomoże kocyk dla Se Ri?

-Gdzieś mi się chyba obiło o uszy, że maltańczyki są głodne uwagi i że lubią miękkie posłanie. A... pan Nam nic nie mówił, że SooKyung przyjdzie.

-Oczywiście nic nie powiedział, bo nic nie wiedział.

-Mhm, tylko skąd ona wszystko...

-Ojciec SooKyung jest prywatnym śledczym, a matka prawniczką.

-Oo~ Rozumiem, czyli Park Nami-sshi to jej mama. Ale czemu jesteś taki um, poważny, Sunggyu-sshi?

-Co masz na myśli?

-Znaczy... to zależy, bo ostatnio jednak dziwnie się zachowywałeś, tak jakoś... no nie wiem, raz, jakby cię energia rozpierała.

-A to ja nie mogę być szczęśliwy? Po prostu cieszę się, że już po wszystkim, wreszcie nie ma chaosu.

-No nie wiem, mi to jest bardzo nie na rękę, że CEO Woollim nie wycofał swojej deklaracji. Przez to moja opinia jest jeszcze bardziej zszargana i nie mogę się widywać z Sungjongiem.

-Ja nie widuję się z SooKyung cały czas mimo że jest ona kimś ważnym, myślisz, że to takie proste? Że Woohyun i Hyuna mają lekko? Że ten problem dotyczy tylko ciebie?

-No ale jednak, widujesz się z nią Sunggyu-sshi, ona nie ma łatki „łatwej zdz^y".

-To do mnie masz pretensje? Ja ciebie o nic nie oskarżam, to twoja sprawa, ale rzeczywiście, to określenie mocno przesadzone.

-Nie wiem, pan nie miał i nie ma zahamowani wypominając mi, że mam „dzikie geny" i że każda moja nieco odważniejsza „rozmowa" to efekt „dzikich genów".

-No i to powód, by mnie winić? Moim hobby nie jest uprzykrzanie życia i rujnowanie znajomym związków, które najwidoczniej preferował Lee. Posłuchaj, Seo Hee- przerwał tą rozmowę, która zamieniła się w nieprzyjemną wymianę zdań. Kłócenie się z Sunggyu- sshi było niefajne.- Długo nad tym myślałem i zastanawiałem, jak i czy w ogóle ci powiedzieć.

-Najlepiej teraz zmienić temat.- kiwnęłam głową.

-Nie, po prostu chcę powiedzieć coś ważniejszego, bo nie zależy mi na kłótniach z tobą, osobo o ślimaczej inteligencji!

* * *

(Sunggyu)

    Miałem dość, naprawdę. Przecież nawet ten wariat Dongwoo umiał ją rozbawić, o L to nie ma co wspominać: znalazł swoje „powołanie" i pewnie nie trudno mu rozmawiać i przebywać w towarzystwie Seo najlepiej 24 lub 48 godzin na dobę. Czy tylko ja muszę mieć takie problemy? Czy Woohyun też się tak męczy, gdy jest z nią dłużej niż wypada? Co ja jej zrobiłem, że zachowuje się jak nienormalna? Ja chcę z nią pogadać tak od serca, całkowicie na poważnie.

Naprawdę cieszyłem się ze swojego innowacyjnego i twórczego pomysłu, że jak przedstawię się jej z innej perspektywy, to dotrze do niej; myślałem, że wreszcie jestem blisko. Że jak zmienię nastawienie, to zacznie mnie inaczej postrzegać. Z perspektywy obserwatora mogę powiedzieć, iż komunikacja między Infinite oraz Seo znajdowała się na bardzo dobrej wysokiej pozycji. Miałem nadzieję, że wyjaśnienie jej czegokolwiek nie będzie już trudne. A jednak nie! Bariera między nami wcale nie znikła: ona była w trakcie rozrostu! To było jak koszmar, zupełnie niepotrzebny chwast w ogrodzie, którego trzeba było się pozbyć. Niestety, gdy wydawało mi się, że zupełnie został usunięty, zwiększył swą siłę dwukrotnie. Co jest ze mną nie tak? Nie umiem już dogadać się ze zwykłą dziewczyną?

-Tak jak mówiłem, nie zależy mi na kłótniach z tobą i będę się starał, by było ich jak najmniej, ale zrób coś ze swojej strony: przestań przede mną uciekać. Nie skrzywdzę cię, nie mam takich zamiarów. Nie wiem, jak to nazwać, ale chyba po prostu podziękuję ci za to, że wtedy pomyliłaś mieszkania. Nie wiem, jak do tego doszło, ale to żenujące, a zarazem cudowne zrządzenie losu pozwoliło mi uzyskać wgląd do mojego dotychczasowego życia. Dziękuję.

-Czuję się nieodpowiednio, kiedy taki jesteś, Sunggyu- sshi. Weź zrób tak, żebym nie czuła się nie wiem... jak osoba specjalnej troski?

-„Taki", czyli jaki?- mogłem pozbyć się tego problemu, niech tylko powie mi, jak.

-Nie jestem pewna, jak to przedstawić, bo nie chciałabym obrazić czy coś. Wiem, że się starasz.

-Jakkolwiek, próbuj. Z zainteresowaniem wysłucham powodu, dla którego czujesz się przy mnie źle.

-No... to zacznę od tego, że nie rozumiem tego. To trochę mimo wszystko przerażające. W sensie... że nie złe, bo miłe... ale, że ty chyba masz jeszcze większą dysfunkcję dwubiegunową niż ja.

-Z tego, co mi wiadomo to nie mam.

-Też tak myślałam, ale utwierdzam się w przekonaniu, że jest jednak inaczej.

-No słucham. Czemu moje zachowanie wzbudza u ciebie niepokój?

-Jesteś pewny?

-Skończ już się pytać i mów, bo to podsyca moją ciekawość.

-To od początku, bo jest ładniej, gdy zachowa się chronologię.

    Przysunąłem się bliżej, by usłyszeć, bo zdaje się, że już mi słuch szwankuje. Dopiero później skapnąłem się, że jest cicho, bo ona nic nie mówi.

-Poczekaj tu chwilę.

Pomyślałem, że jest dziwnie i nieswojo, więc podszedłem do stolika i podałem jej plastikowy kubek z nową, zapakowaną słomką. Może jej się „rozwiąże język", jak spróbuje czegoś słodkiego, w końcu wszystkie dzieci lubią słodycze.

-Co planujesz?

-Co masz na myśli?

-Po co mi to dałeś? Chcesz mnie otruć?

-Chciałbym bardzo, kochana Seo Hee, być przestała szukać dziury w całym. Dla innych taka nie jesteś.

-No nie. Bo inni nie dotykają moich kolan bez powodu.

- To w czym problem? – zignorowałem to, co powiedziała, ale w głębi się cieszyłem, że zauważyła.- Proszę, powiedz. Mów do mnie, nie gryzę.

-No... to zaczęło się od skarpetek. Zauważyłam, że masz brzydki zwyczaj stwarzania dwuznacznych sytuacji, byleby tylko móc się ze mną dogadać, bo jak jest jakaś zwykła atmosfera, to tak się zachowujesz, jakbyś miał „te dni".

-Może to jakiś specjalny kod między nami? Wiesz, z każdym z Infinite porozumiewasz się indywidualnie.

-Przestań, wiem że też jesteś tym zdziwiony.

-Tak szczerze? Teraz już nie.

-Oczywiście, że już nie, bo się pogrążyłeś ostatnio jeszcze bardziej.

-Oj tam, od razu pogrążyłem.

-To tak wygląda z mojej perspektywy. Nawet mi pasowało do mojej teorii: „Jestem miły dla Seo Hee, jak się zbłaźni, to takie dla niej typowe i łatwo ją wkręcić". Było okej, naprawdę! Fajna ta strategia. A teraz to jeden wielki śmietnik.

-Jaki „śmietnik"?!

-Bo mieszasz. Przez ostatnie kilka tygodni próbowałam rozwiązać tę tajemniczą zagadkę. Co to, nowa metoda, żeby mnie zmylić? Tylko co ty chcesz tym udowodnić?

-Uhuu, czego ja się dowiaduję. To ty jednak jesteś masochistką?

-Jeżeli to byłeś ty, to tak. Sposób, w jaki mnie wcześniej traktowałeś...

-Ale to nie jest tak, że ja specjalnie chciałem cię upokorzyć. Nie bawi mnie to, tylko ktoś psychiczny czerpie z tego radość.

-No to ja taka jestem..., bo przynajmniej istniał konkretny powód.

-Tak, wmawiaj sobie dalej, pusty ślimaku! Nie zaprzeczaj moim słowom! Ja może nie wyraziłem się wystarczająco, ale zawsze i wszędzie mogę to naprawić.

-Ale co naprawić?

-Słuchaj, Seo Hee, nigdy nie miałem zamiaru i nadal nie mam, aby się na tobie mścić. Nie robiłem tego świadomie, a już na pewno nie po to, żeby cię zrujnować psychicznie do reszty, żeby ci nie dawać żyć jak ci dwaj psychopaci. Dlaczego jestem miły? Zawsze taki jestem, ale po prostu miałem małe załamanie nerwowe i przykro mi, że padło akurat na ciebie, dopiero niedawno mi przeszło. Nie ma żadnej reguły, kiedy będę bardziej otwarty, rozumiesz czy nie?

-Tak trochę...

-Dlaczego tylko trochę?

-No jakby to... to niecodzienne.

-A, bo wiesz, ja też mogę być zabawny i szokować w miły, pozytywny sposób.- powiedziałem i wystawiłem jej język. Tak, zaskoczenie musiało być ogromne.

* * *

(Seo Hee)

   Właśnie to jest to, kiedy znowu ośmieszyłam się przez jego zachowanie. Zbliżyłam słomkę do ust i skosztowałam odrobinę tego naprawdę-czegoś-słodkiego, ale przez to, że mnie rozpraszał, gadając jakieś głupoty, zakrztusiłam się tak, że pociekło mi przez nos. Wyjęłam szybko z torebki chusteczki Kleenex i wytarłam biedny nos, odczuwając przy tym boleśnie skutki tej „słodkawej eksplozji" nawet w przegrodach nosowych. Kim Sunggyu, naprawdę, co on mi robił? Przez niego czułam się tak jakoś inaczej. Przy innych z Infinite się tak nie czułam. Co to było?

-Już lepiej?- spytał, a ja zamrugałam. No nie. Czy on chce mnie zniszczyć? Mój nos eksploduje. Kiedy on zdążył się znów przysunąć, bo był bliżej niż być powinien? Jego kolano stykało się bez problemu z moim...

Kiwnęłam głową i wgapiłam się w podłogę, nerwowo splatając dłonie w okolicy załamania materiału sukienki. Być może nie zdziwiłoby mnie to tak mocno, gdyby to zrobił ktokolwiek inny, także to w jego samochodzie... To też trzeba wyjaśnić. Może chciał dobrze, ale łączyły go pewne więzi z Jinnie unnie, więc nie byłam pewna, czy on to robi, bo lubi się ze mną drażnić, czy dlatego, że przypominam mu Jinnie. Czemu on się tak zachowywał, no? Nie chciałam też, by myślał, że jestem na niego o wszystko zła i obrażona, już mi przeszło... ale jemu akurat nie wypadało. To znaczy mogę wybaczyć, bo rzeczywiście chyba nie miał złych zamiarów, ale przez to tak niekomfortowo było...Może chciał pokazać, że jest gotów się ze mną zaprzyjaźnić... możliwości jest wiele, ale nie wiem, jak ma się zamiar ze mną tak obchodzić, to ja wolę, by traktował mnie jak gorszą. To tak zupełnie do niego nie pasuje, tak, jakby się do tego zmuszał, bo innym przychodzi to naturalnie...

-O czym pomyślałaś?- zagadał i położył rękę na moim kolanie. No nie, znowu? Co on...?

-Ale wiesz, że ślimak jest cenny, nie można go sobie ot tak dotykać.

-Tak, tak wiem, bez obaw. – powtórzył. Aha, to dobrze, że wie, jakie czekają go konsekwencje.- Mam nadzieję, że nie pomyślałaś sobie, że ja cię do którejkolwiek z moich dziewczyn kiedykolwiek porównywałem i porównuję? Bo to nieprawda.

-Hmm, ciekawe spostrzeżenia- odpowiedziałam uprzejmie.-Nie ma o co być, to tylko skóra.- dodałam, decydując jednak na najmniej zagrażającą zdrowiu alternatywę: Sunggyu po prostu nie miała szczęścia do bycia zaspokojonym, a tu nagle taki ślimak-prowokator. Ale chyba nie kłamał i właśnie dlatego mogłam pozwolić mu na to samo, co parę minut temu... zresztą pewnie znowu coś sobie wymyśliłam. Tak ciężko go zaszufladkować! To oczywiste, że jak w rodzinie pojawi się maskotka, to trzeba o nią dbać, nie zawsze jest tak, że wszyscy są zachwyceni. Zazwyczaj początki bywają trudne.- Ale te nogi są cenne dla ślimaka i lepiej uważać.- no dobra, dosyć tego dobrego, pora mu przerwać.- Serio, nie obrażam się, ale SooKyung-sshi ma pewnie dłuższe i ładniejsze nogi.- dodałam, bo zaczynał robić to, co wcześniej, czyli masować łydkę, a potem kolano, prawie aż do uda.- Stop, okej?- wstałam i poprawiłam sobie sukienkę, która nie sięgała mi dalej niż parę centymetrów przed kolano.

-Oj, Seo, wiesz że musiałem...

Wyjątkowo mu dziś odpuszczę, te „dziecinne wyjaśnienia", że niby „nie byłam autentycznym ślimakiem" według niego? Musiał sprawdzić organoleptycznie. Sprawdził, to już wie, że ręce i nogi mam prawdziwe, a nie sztuczne.

-Możesz uznać, że wpadł ci w ręce najprawdziwszy ślimak.- zasugerowałam żartobliwie, gdy już skończył. Miał zimne dłonie, przez co przeszły mnie ciarki.

-Oczywiście, jestem szczęśliwym posiadaczem ślimaka, który do tego jest prawdziwy i ładny, a do tego utalentowany- wypowiedź uwieńczył przyciskając mnie do siebie, przez co wyszło jeszcze bardziej tragicznie i niezręcznie.

/End/

- - -  - - --  - - -

Tak, to koniec. Ale będą jeszcze 2 specjalne rozdziały, więc wyczekujcie :)

Słownik:

  Kigurumi- Ubranie lub piżama jednoczęściowa, najczęściej imitująca jakieś zwierzę, warzywo, owoc lub postać z kreskówki, filmu lub japońskiego anime

Zabawa Gyu x Seo- polegająca na „odpychaniu" się stopami; znane potocznie jako „ gra w stopy'

BMW X5- W opowiadaniu jest to samochód „zastępczy" należący do Sunggyu

Książkowo według słowiańskich standardów, 5 promili jest już dawką śmiertelną, ale w Polsce padały rekordy posiadania 14,8 promila we krwi. Nie znam standardó1) koreańskich oraz zwyczajów Infinite, ale powiedzmy, że L ma mocną głowę.

Takie powiedzenie jest, że jak się widzi światełko to to oznacza, że osoba jest bliska swojego odejścia ze świata.

Pomysł „wielkiego picia" zawdzięczają państwo użytkowniczce: suomalainen92

Audi i to drugie- Najczęściej kradzione modele i marki aut w Polsce w latach 2015-2016

Pomysł  z Sungyeolem jest częścią  ostatniego rozdziału z cyklu „rozdziały karne" dla użytkowniczki likierxd

Seo popatrzyła się na spodnie, ale „tam, gdzie nie trzeba", wiadomo, o co chodzi :)

To chyba nie wymaga tłumaczenia ? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top