Część 1 „Choroba"

( Narrator )

   Infinite zakończyło koncert jedną z ostatnich nowych piosenek. Tak dla odmiany zaczęli od najstarszych utworów, by skończyć na najnowszych. Po zejściu ze sceny weszli do garderoby, gdzie czekała na nich coordi-noona. Odebrała od nich stroje i wyszła, pozwalając przebrać im się w ich własne ubrania. Sungjong szybko się uwinął, podobnie reszta z wyjątkiem Nam Woohyuna, który okazało się, że ukrył się gdzieś w szatni, prowadząc pewną aktywność poprzez telefon*.

- Przypominam, że mamy jeszcze spotkanie. – oznajmił Sungyeol.

- Wiem, trochę mi zeszło... - przyznał Woohyun.

- Nie wiedziałem, że Hyuna noona jest taka wymagająca. – wypalił Sungjong, zaś Woohyun trzepnął go w łeb. – No ale co ja takiego powiedziałem? - zaprotestował.

- Ale ja nie pójdę. – oznajmił nagle Woohyun mając na myśli wspomniane przez Sungyeola spotkanie. – I tak jestem już spóźniony.

- Masz wizytę o ósmej wieczorem? - zdziwili się chłopaki.

- Mhm, tak. Dlatego wybaczcie, ale nie dołączę do was, Hyuna już wie, więc tylko powiedzieliśmy sobie dobranoc. – wyjaśnił Woohyun.

- No dobrze, masz u nas dług. I musisz go spłacić. - powiedział Hoya, na co Woohyun tylko przytaknął kiwnięciem głowy.

- To nie fair. Znowu uciekasz. – zatrzymał go L**.

- Nie uciekam, Myungsoo. Pacjenci czekają.

- Przecież nie musisz...

- Myungsoo, dosyć. Woohyun, zmykaj. Spotkamy się później. – odezwał się Sunggyu.

- Dzięki liderze. – odparł wokalista, po czym pierwszy opuścił pomieszczenie.

- Uch, dlaczego on się w to tak angażuje... - narzekał L.

- Kto? – spytał Sunggyu.

- Woohyun.

- No wiesz, bycie w związku to nie róże i jednorożce.

- Nie o to mi chodziło. Mam gdzieś to, jak Hyuna potrafi mu „zrobić dobrze". – nadął policzki jak dziecko L.

- To w czym problem L ? – spytał delikatnie Sunggyu.

- Woohyun... to nie to, co kiedyś. Olewa nas, odkąd podjął pracę w przychodni psychologicznej.

- Wiesz, hyung jesteś niesprawiedliwy. – zauważył Sungjong.

- Sungjong, ty tego nie rozumiesz.

- Jasne, że nie. Ja być maknae. Ja być głupi. – udał obrażonego Sungjong.

- Nie potrzebujesz go, z nami też możesz pić. – zaproponował Dongwoo.

- Pewnie, że tak. – naburmuszył się L i do końca podróży vanem nie odezwał się ani słowem do chłopaków.

~ ~ ~

( Woohyun)

   W przeciwieństwie do reszty nie planowałem śpiewać aż do późnej starości. Jeżeli chciałem mieć zapewnioną pewną emeryturę, musiałem o niej myśleć już teraz. Studiowanie psychologii na coś się jednak przydało, miałem farta, że przyjęto mnie na czas próbny, czyli staż. Wolałem tego nie zawalić, zwłaszcza badań, nad którymi pracuję od kilku tygodni. Badań, które pomogą mi w zdaniu testu decydującego o tym, czy mam odpowiednie kwalifikacje, czy nie. Gdyby nie telefon, zapomniałbym o Hyunie. Jak to „przypadkiem" wyrwało się Sungjongowi „była wymagająca" . Nie zawsze. Po prostu inna niż wszystkie dziewczyny dookoła. Nieważne, jak bardzo byłem zmęczony, zawsze umiała mnie pocieszyć. Nie liczył się wtedy czas i miejsce.

  Gdy przyjechałem pod budynek gabinetu, parking był pusty; W przychodni zostałem tylko ja i pacjenci, a przynajmniej tak mi się wydawało. Pacjenci z różnymi przypadłościami. Cudownie...

Pewnie się dziwicie, dlaczego wybrałem tak, aniżeli spędzić czas z przyjaciółmi lub dziewczyną. Nie żebym uwielbiał przebywać z wariatami, ale od tego zależało moje zaliczenie, więc chcąc nie chcąc musiałem mieć z nimi kontakt. Choćby po to, by postawić odpowiednią diagnozę. Oczywiście mógłbym to wszystko olać, a wyniki sfałszować, ale nie chciałem nikogo okłamywać, zwłaszcza siebie. Nie chciałem popełniać tego samego błędu co moi rodzice. Choć nie „bawili" się tak jak ja, ale ich zawód był zbliżony do moich praktyk. Było nie było, ale mój wybór został dokonany między innymi przez ludzi, którzy mnie wychowali. Moje oddanie klinice nie było niczym, co można byłoby uznać za nadzwyczajne bądź paranormalne. Mimo wszystko kierowałem się rozsądkiem.

   Wszedłem do swojego pustego gabinetu. Na biurku był utrzymany porządek... no, powiedzmy. Z kieszeni wyjąłem pęk kluczy, jeden z nich pasował do zamka w szafce. Szybko doszedłem do tego, który klucz jest właściwy. Tym sposobem udało mi się wyjąć teczkę, w której były papiery dotyczące osoby, nad którą miałem „pracować". Spokojnie Woohyun, poradzisz sobie – wmawiałem sobie, ale z pewnych względów bałem się. Do tej pory dostawałem łatwe choroby. Co teraz będzie?

Serce biło mi jak młot, nie słyszałem własnych myśli.

W teczce znajdowała się koperta, którą przeciąłem wzdłuż używając nożyka w scyzoryku.

Z koperty wyciągnąłem plik kartek zabezpieczony foliową koszulką. Ostrożnie wyjąłem dokument w celu przeczytania go. Pierwsza strona zawierała dane personalne.

  Dowiedziałem się, że przydzielono mi dziewiętnastoletnią dziewczynę o nazwisku Bang i imieniu Seo Hee. Liczyła sobie zaledwie jeden metr i sto pięćdziesiąt dwa cm wzrostu. Notka zawierała również informacje o tym, jaki typ szkół skończyła począwszy od przedszkola, a skończywszy na pierwszej klasie liceum, której dana osoba nie skończyła.

Publiczne przedszkole w prowincji Gyeonggi-do. Publiczna szkoła podstawowa –również w Gyeonggi-do. Gimnazjum i szkoła średnia w Daejeon...

   Przewróciłem kartkę. Na kolejnej stronie widniały informacje o chorobie wyżej wymienionej, czyli Seo Hee. Nie... to chyba jakaś pomyłka. Przecież tu nic nie ma. A może właśnie o to chodzi? Że to ja mam „znaleźć" ukryte zaburzenie w danej osobie; tyle tylko, że nawet nie wiem, czy już została tu umieszczona. Przeszukałem kopertę i teczkę, lecz nie znalazłem tego, czego oczekiwałem, a mianowicie zdjęcia pacjentki.

   Nagle do drzwi ktoś zapukał, a mnie wyrwało to z tymczasowego zamyślenia. Podszedłem, by otworzyć.

- Nam? A ty co tu robisz? – spytał mój sunbae, Kwon Jiyong.

- Tak, przyszedłem. Musiałem.

- Jak ci idzie twoja praca?

- Właśnie przejrzałem kartę nowego pacjenta. – przyznałem.

- Och? Myślisz, że sobie poradzisz?

- Chyba tak, nie jestem pewien.

- Mogę zerknąć?

    Nie widziałem w tym nic złego, więc podałem Jiyong'owi teczkę. Być może to złe oświetlenie albo dopadało mnie zmęczenie, gdyż dostrzegłem, że na twarzy GD zakwitł wredny uśmieszek.

Nie, Woohyun, nie myśl o tym. Sunbae jest tak samo jak ty zdziwiony. - skarciłem się w duchu.

- Czwarte piętro, pokój sześćdziesiąt cztery.

- Eh?

- Ona tam jest. Twoja pacjentka, Nam. Bang Seo Hee. Czwarte piętro, pokój sześćdziesiąt cztery. – powtórzył Jiyong.

- Dlaczego mi o tym mówisz, sunbae?

- Twój przełożony nie poinstruował cię odpowiednio dobrze. – stwierdził Kwon i mlasnął językiem.

   Nie byłem przekonany co do prawdomówności hyunga, ale pracował tu, był moim sunbae, nie miałem za bardzo podstaw, aby go oskarżać. Skorzystać z jego rady i pójść czy wręcz odwrotnie ?

    Po chwili namyślania się podjąłem decyzję. Być może dobrą albo złą, okaże się na miejscu. Nie zapomniałem wziąć koperty z dokumentami oraz tabletu, na którym robiłbym notatki.

Wszedłem do windy i wybrałem numer cztery. Szybko znalazłem się na docelowym piętrze. Wciąż mogłem się wycofać, wystarczyło tylko nie wysiadać z windy i wrócić na pierwsze piętro.

Nie, Woohyun. Ty już podjąłeś decyzję, nie ma się nad czym dłużej rozwodzić. Idziesz – mój wewnętrzny głos znów doszedł do władzy.

Okej, więc zdecydowane, idę.

   Pokój sześćdziesiąt siedem, sześćdziesiąt sześć, sześćdziesiąt pięć...Jest! Pokój sześćdziesiąt cztery. Metalowe, obskurne drzwi. Już chciałem sięgnąć po klucze, lecz drzwi otworzyły się same. Szukałem wzrokiem okna, lecz w pokoju go nie było, a na korytarzu było zamknięte. Coś tu było albo raczej jest, nie tak.

Idziesz do środka, bez dyskusji – upomniało mnie moje alter ego.

Zachowując wszelką ostrożność wszedłem do nieciekawego pomieszczenia. Odnalazłem włącznik światła i wnet zrobiło się jaśniej. Za drzwiami „czatował" Choi Junhong, znany szerokiej publiczności pod artystycznym nickiem - Zelo.

- Witam, Woohyun – przywitał mnie i pozbawił drzwi klamki.

- Dla ciebie jestem doktorem Nam. Nie zapominaj się – zwróciłem mu uwagę, choć zdawałem sobie sprawę, że to jest i tak bez sensu.

Zelo był ciężkim „przypadkiem", nie był bezpośrednio pod moją „opieką", ale pomagałem przy terapiach.

- Przywieźli ją, doktorze. Radzę uważać – oznajmił Zelo.

Puściłem tę uwagę mimo uszu i „odstawiłem" Choi Junhonga do jego pokoju o numerze sześćdziesiąt. Dałem mu środek nasenny, by mógł odpocząć. Przywiązałem mu ręce do łóżka i zamknąłem drzwi na klucz, gdy wyszedłem.

   Powróciłem do tajemniczego pomieszczenia z numerem sześćdziesiąt cztery. Uważnie rozejrzałem się i zauważyłem postać. Siedziała skulona na podłodze i przyglądała się sześciu równo ustawionym butelkom soju. Dzięki mojemu dobremu słuchowi udało mi się wychwycić fragment dialogu, a raczej monologu, jaki prowadziła ze sobą. Wypowiadała się w taki sposób, jakby w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba oprócz niej. Wyglądała dosyć zwyczajnie. Aż trudno uwierzyć, że taka niepozorna osóbka wylądowała w klinice, bo, nie oszukujmy się, ale przypominała miniaturkę. Co do jej wyglądu zewnętrznego nie budził zastrzeżeń, jedyne co to rozczochrana grzywka opadająca na czoło. Włosy w jakimś ciemnobrązowym kolorze. Długie rzęsy, duże, a nawet bardzo duże ciemnobrązowe oczy. Dziewczyna charakteryzowała się drobną budową ciała, miała na sobie dżinsową bluzę w kolorze liściastym oraz czarną sukienkę - kończącą się tak pięć cm pod kolanami; do tego buty typu converse z wysoką cholewką.

   Nie bardzo wiedziałem, od czego zacząć rozmowę.

- Cześć. Nazywam się Nam Woohyun. Czy to ty jesteś Bang Seo Hee? Więc możesz do mnie mówić „doktorze Nam" - usiadłem przed nią i delikatnie się uśmiechnąłem. Niestety ze strony Seo Hee nie było żadnej reakcji. - Co lubisz robić w wolnym czasie? Masz jakieś hobby? - kontynuowałem, ignorując fakt, że ona cały czas mówi do siebie.

- Czy dostanę coś do picia? - odezwała się po jakimś czasie. W końcu! Moje starania jednak nie poszły na marne. Nie tego się jednak spodziewałem, ale nie widziałem powodu, dla którego miałbym jej odmówić. – Zobacz, Po Ri, Woohyun da nam pić.

   Z mieszanymi uczuciami wyjąłem kartonik soczku z kieszeni - miał mi on służyć, bym to ja mógł ugasić pragnienie, ale z jakiegoś powodu zrobiło mi się tej dziewczynki żal. Wydawałoby się, że nie piła od bardzo dawna. Na tym jednak nie było końca. Dziewczyna przelała zawartość do butelki, która stała najbliżej niej. Do tego dorzuciła dwie pastylki mentosów . Z butelki wydobyła się piana, a ja zrozumiałem, że doszło do jakiejś reakcji, mam tylko nadzieję, że nie groźnej. – Po Ri, przestraszyłaś Woo Hyuna.

- Nie pij. – pomimo nagłego obrzydzenia tym, że dziewczyna mówi do siebie, powstrzymałem ją. Nie chciałem, by coś jej się stało, nie na mojej zmianie. Seo Hee przechyliła głowę w bok w geście zdziwienia.

Czuję, że to będzie długa terapia. Nie ma to jak dostać pod opiekę osobę z syndromami schizofrenii.

~      ~     ~    ~     ~   ~

Pierwszy rozdział nowego opowiadania, które wymyśliłam. Mowa oczywiście o kpopowym zespole Infinite, tak, tak :3 Mam nadzieję, że komuś się spodoba :)

Na górze zdjęcie Seo Hee :)

Mały słowniczek :

sunbae - używane zarówno przez chłopaka ,jak i dziewczynę w Korei (np. W szkole , pracy); stopień  określający, że ktoś jest starszy (tzw. "senior"  albo jeszcze ktoś starszy)

hyung - dosł. "starszy brat"; tym tytułem młodszy chłopak/ mężczyzna zwraca się do starszego mężczyzny ; używane też między przyjaciółmi, kolegami z pracy (nie muszą być koniecznie więzy krwi) 

noona- dosł. "starsza siostra" ; tym tytułem posługuje się młodsza męska płeć w stosunku do starszej kobiety przed 35. rokiem życia ; termin używany przez młodszego brata do starszej siostry

coordi-noona - makijażystka, stylistka do damskich i męskich zespołów, w 99,9% starsza od osób będących w zespole, jak sama nazwa wskazuje 

Choi 'Zelo' Junhong - maknae, raper w zespole k-popowym B.A.P.

Hyuna - członkini w damskim zespole kpopowym 4minute 

* chodziło o intymną rozmowę przez telefon

** L - pseudonim Myungsoo

*** Gyeonggi-do – to najbardziej popularna prowincja w Korei Południowej

**** Daejeon – 5 największa metropolia, znajduje się w centrum Korei Południowej

***** Kwon Jiyong – pełne imię i nazwisko G-Dragona

******soju jest koreańskim rodzajem wódki

******* Po Ri – imię wymyślonej postaci, z którą rozmawiała Seo Hee, kiedy Woohyun ją zobaczył

Póki co myślę, że długość rozdziału odpowiednia (oryginalnie był dłuższy, ale doszłam do wniosku, że nie ma co przedłużać, 5 stron w Wordzie, 1611 słów, więc XD) . Dajcie znać, jakby co. 

Wesołych,

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top