Cz. 3.2 „Sungjong i jego sekret"

  (Narrator)

     Hyuna oraz Infinite spędzali miło czas w jednym z pokojów budynku karaoke. Zamówili przekąski i sporą ilość soju, a także inny rodzaj wódki w 5-ciu różnych smakach. Trudno byłoby wskazać trzeźwą osobę. Wszyscy mieli odrobinę wolnego czas, dlatego postanowili znów spotkać się, co znaczyło, że nie mogło zabraknąć alkoholu. Innym powodem było 'odstresowanie Woohyuna'. Rezultat niezbyt pochlebnych żartów L na temat Sunggyu był taki, że chłopaki oraz Hyuna przestali z nim prowadzić konwersację. Pozostawili L samego sobie, co skończyło się tym, że L wlał w siebie więcej alkoholu niż było wskazane. Nawet Sungjongowi, który zwykle starał się wytrwać, by pomóc swojemu hyungowi Myungsoo w trudnych chwilach, tym razem nieszczególnie spieszyło się mu, by przyjść na ratunek 'temu-hyungowi-który-był-niemiły-dla-zagubionej-Seo-Hee'.

    Impreza skończyła się przed 11 wieczorem, gdyż Infinite byli już na tyle mocno wstawieni, że nie mieli siły pić czy bawić się choć odrobinę dłużej. Jeszcze jako tako trzymała się Hyuna i odrobinę Sunggyu. Żadna z przejeżdżających taksówek nie chciała się zatrzymać, a Sunggyu zaczął się obawiać, że nie dotrą do apartamentu. Hyuna nie miała zamiaru taszczyć przez pół drogi od 54 , a kończąc na 62 kg żywej wagi.

Sunggyu i Hyuna mieli więcej szczęścia niż rozumu, gdyż przyjechał ich kierowca wraz z managerem.

Hyunę pierwszą odwieziono do jej dormu, a Infinite zostali odtransportowani do ich apartamentu.

~ ~ ~

(Sunggyu)

     W normalnych warunkach manager już dawno skierowałby do nas słowa zażalenia i rozczarowania. Tak, nawet jeżeli niektórzy z nas byli na tej „magicznej linii wieku" pomiędzy 25 a 30, to umowa wraz z kontraktem, którą otrzymaliśmy po zastaniu trainees oraz wtedy, gdy staliśmy się grupą wciąż obowiązywała. Od dnia, gdy dołączyliśmy do szeregów Woolim Entertainment nic się nie zmieniło w kwestii pozwoleń, zakazów i nakazów. Obecność Hyuna nie była przeszkodą dla managera w urządzeniu publicznego upomnienia jego podopiecznych, czyli Infinite. Zastanawiam się więc, co go powstrzymało.

Kierowca vana nie odzywał się do nas ani słowem, wykonywał jedynie „polecenia" przełożonego , tj. „Jaśnie-Szanownego-Pana-Managera".

Kiedy już dotarłem do mieszkania nie marząc o niczym innym, jak sen, a za mną szły „zwłoki" reszty Infinite, pojawił się również manager. Znalazł siew dormie nie wiem kiedy i zauważyłem, że położył na stole urządzenie do wykrywania alkoholu. Wiedziałem, że jest spokojny nie bez powodu, wreszcie wyszły na jaw jego prawdziwe zamiary.

-No co, Sunggyu? Obawiasz się czegoś? Przecież mnie nie trzeba się bać. – spytał pan manager. – Pośpiesz się, im szybciej, tym lepiej dla ciebie i reszty.

     No tak, lider ma zawsze najgorzej, a to nie był mój pomysł, by pójść do klubu, wolałbym zostać, ale przyjaciołom się nie odmawia. To nie upiłem się „w trzy dupy", ale mimo to zawsze jestem pierwszy „na celowniku" u managera...

2,5 promila. Wiedziałem, że nie jest ze mną jeszcze aż tak źle. Chłopaki po kolei nachylali się do przyrządu, a manager zapisywał wyniki każdego z nas, zupełnie jakby liczył czas w sportowych wyzwaniach. Możliwe, iż czerpał z tego zabawę, tak się nad nami znęcając...

     Najgorzej wypadł Myungsoo- w jego krwi urządzenie wykryło ponad 5 promili alkoholu. Reszta podobnie jak ja czy wspomniana wcześniej Hyuna, zanim wróciła do swojego miejsca zamieszkania, nie wypadła tak źle. Myungsoo to była chodząca tragedia...

Finał udręki L przyszedł niespodziewanie szybko. Z jednej strony była to ulga, że łazienka w końcu go „zawołała", ale skutek tego okazał się katastrofalny – w połowie drogi L już nie dał rady powstrzymać mdłości.

Pomimo naszego stanu, mimo iż nie wypiliśmy tyle co L, ale nie można było powiedzieć, że jesteśmy trzeźwi, musieliśmy posprzątać, gdyż L kompletnie pochłonęły odmęty łazienki. Miałem świadomość, że to jeszcze nie koniec, więc tylko czekałem na kolejny „ruch" ze strony managera.

      Po długim wykładzie na temat, jak nieostrożni jesteśmy, że mogliśmy dać się przyłapać paparazzi i że prawdopodobieństwo tego wynosi 99%, przyszła pora na przedstawieniu propozycji remedium.

To znaczy po tym, jak manager kontynuował swą tyranię, okazał odrobinę życzliwości obiecując, że nie zostawi nas na pastwę losu „bezlitosnym reporterom z niższej półki". Mógłby nas także pozwać o to, że niszczymy mu dobrą reputację, ale tyle razem przeżyliśmy, wiec obu stronom i jemu, i nam byłoby trudno się rozstać nawet, jeżeli jest czasem aż nadto opiekuńczy. Oczywiście, że było jakieś „ale", jakiś haczyk, a jakże. Z niepokojem oczekiwałem, aż przedstawi swoje żądania.

-Macie tydzień na zebranie materiału i do końca tego miesiąca ma się pojawić pierwsza część filmu dokumentalnego z waszego życia prywatnego. Rozważcie też wydanie nowego albumu. – oznajmił manager.

       Nie, on chyba żartuje... Czy ten człowiek nie zdaje sobie sprawy, ile jest byuntae dookoła?

-Dlaczego zawsze, gdy Myungsoo coś odstawi, to właśnie my musimy za to płacić i to najwyższą cenę?! – odparł zdenerwowany Hoya.

- Chyba nie muszę wam przypominać o zasadach i o tym, że jesteście grupą?"

      Tak, tak. To takie stare jak świat: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", ble.

-A czy to ma jakieś znaczenie? Czy za każdym razem, jak trochę sobie popijemy, to manager musi się wtrącać?!- krzyknął do niego Hoya. Nigdy bym nie podejrzewał, że jest w stanie być taki w stosunku do managera. Może to wina tego, że był pijany...

-Chce pan być zawieszony, panie Ho Won? Szczerze wątpię, więc przymknę na to oko, ale radzę nie odzywać się do mnie w ten sposób. Nie zapominajcie o tym, co do was należy. A i najważniejsze : najpierw obowiązki, a później przyjemności. Do widzenia. – zwrócił się najpierw do niego, a później do nas wszystkich manager.

-Wszystko, byle nie materiał dokumentalny...- dodał Dongwoo, a manager zmierzył go surowym spojrzeniem.

-Dorośnijcie, to może wtedy porozmawiamy. Na razie posprzątajcie ten wasz syf. – podsumował na koniec manager, po czym wyszedł.

~ ~ ~

(Narrator)

      Ponieważ Hyuna mieszkała z Sunggyu po sąsiedzku, to wcale nie oznaczało, że często się widywali, jedyne co, to na wspólnych wypadach: Infinite plus ona bądź, jak miało to miejsce nie tak dawno- Infinite uczestniczyli na jej koncercie jako goście.

Myungsoo nie był świadomy tego, co się dzieje przez około półtora tygodnia; chłopakom za nic nie udało się postawić L na nogi przez terminem, jaki mieli na przygotowanie materiału dokumentalnego. Próbowali pracować nad nagraniem płyty CD, ale ten pomysł również nie wypalił. Życzenie managera nie mogło zostać spełnione.

Kiedy L „wrócił do siebie" usprawiedliwiał się niespodziewanym pojawieniem się Seo Hee, ale oprócz niego nikt nie wspomniał o niej ani słowem. Wydawałoby się, że temat młodej pacjentki Woohyuna był już dawno zapomniany i zamknięty, ale L uparł się, że będzie go dalej drążyć. Wciąż nawijał o tym, że oni- Infinite – mają problemy właśnie przez nią itd.

Co do Seo Hee to Woohyun miał teraz wolne; data kolejnej terapii była nieznana. Od dwóch tygodni nie pojawiła się w klinice, a on również nie miał potrzeby zostawać na darmo. Fakt, poświęcał się ile mógł, ale terapia nie wywoływała u niego silnych emocji jak tęsknota czy pożądanie. Nie traktował Seo Hee inaczej niż poprzednich pacjentów; nie chciał zostawać w klinice dłużej, niż było to potrzebne także ze względu na Zelo. Narażenie się na spotkanie Choi Junhonga przekraczało skalę, a z drugiej strony mało kto za nim przepadał, bo był jeszcze bardziej psychiczny niż 19-letnia panna Bang.

        Pomysł, aby zamykać drzwi przyjął się, ale od feralnego dnia, w którym Infinite poznali Seo Hee, nic bardziej kompromitującego nie miało miejsca. Myungsoo stwierdził, że skoro zwrócił uwagę liderowi, od teraz będzie wszystko dobrze, czyli tak jak było, zanim Seo Hee wpieprzyła się do ich życia. Niestety biedny L nie wiedział, że sprawa z Seo nie została zakończona, bo nie miał nadnaturalnej mocy, aby czytać w myślach czy przewidywać bieg wydarzeń.

Powrót ze sklepu spożywczego, do którego L udał się wraz z Hoyą i Sungjongiem omal nie skończył się na podobnym wybuchu złości w wykonaniu Myungsoo. Doszło do nieszczególnie miłej „przyjemności" – spotkania Seo Hee. Tak naprawdę była kolej Sunggyu, aby udać się na zakupy, ale praktycznie jak zawsze „wymigał się" od obowiązku, a przynajmniej L tak uważał.

-Hej, hej, stop. A ty gdzie się wybierasz? – L zatrzymał najmłodszego z nich.

-No bo chciałem pójść i przywitać się z koleżanką Sunggyu... - wypalił niewinnym tonem głosu wspomniany najmłodszy członek w grupie, czyli „chodzący cukier" Sungjong.

-A kto tak powiedział? Nie przypominam sobie, by takie coś miało miejsce. Nawet Sunggyu nie jest na tyle naiwny, by zaprzyjaźniać się z sasaengiem...

- Ująłbym to w łagodniejszy sposób, ale zgodzę się z tobą. Dlaczego tak ci zależy, Sungjong? – dołączył do rozmowy Hoya.

-Nie wiem, tak jakoś...- mruknął cicho Sungjong tak, że nie można go było w ogóle usłyszeć.

-Nie masz pewności, że ci czegoś nie zrobi. – zauważył L.

-Jasne, hyung. Wracajmy do mieszkania, domu...jak zwał, tak zwał, ale wracajmy. –przytaknął maknae i ruszył pierwszy, a Hoya i Myungsoo podążyli za nim.

      Tyle o ile Myungsoo dzisiejszego popołudnia był szczęśliwy, tak też zmarkotniał na wieść o tym, że Woohyun miał mieć terapię dziś o 4.

Myungsoo nie rozumiał, dlaczego Seo Hee wróciła do kliniki, bądź dlaczego została sprowadzona, a jeżeli tak, to przez kogo. Jedno było pewne- nie cierpiał tej osoby, a myśl, że dziewczyna specjalnie „odbiera" im Woohyuna jeszcze bardziej go drażniła. Sam terapeuta, o którym mowa nie odbierał zajmowania się Seo Hee negatywnie. Wręcz przeciwnie – po ostatniej wizycie GD Woohyun zrozumiał, że z pewnych względów Seo Hee nie życzy sobie go widzieć. Doktor Nam postanowił dowiedzieć się, co jest lub było przyczyną niechęci, jaką Seo Hee okazywała w stosunku do Kwon Jiyonga.

~ ~ ~

(Woohyun)

      Myungsoo mógł sobie mówić i myśleć, co chciał, a ja wiedziałem swoje. Chociaż z początku wydawało mi się to mniej skomplikowane. To znaczy fakt, iż teraz całe Infinite, a nie tylko ja, wiedziało o istnieniu Seo Hee, nie był pocieszający. Choćby ze względu na drobne niepochlebne komentarze Myungsoo. Odnalazłem jednak pozytywną stronę poznania Seo Hee przez resztę. Może pomyłka Seo Hee to szczęśliwy zbieg okoliczności? Może to jest właśnie to, czego potrzebowało Infinite?

-Hej Seo Hee – przywitałem ją.

Seo Hee spojrzała na mnie spode łba, po czym wróciła do wykonywania czynności, jaką było picie soku z kartonika.

-Seo Hee? Spójrz na mnie, proszę.

Dziewczyna skończyła pić, po czym odłożyła pusty kartonik na moje ręce. Co to niby miało oznaczać...?

-Nie przejmuj się Myungsoo, on ma po prostu bardzo wyczulony system reagowania i często wydaje mu się, że napadł go potencjalny sasaeng. – wyjaśniłem.

-Nie wiem, co to są ci sasaeng, ale ja chyba do nich się nie zaliczam.

- Szczerze wątpię. – zaprzeczyłem, po czym wyrzuciłem pusty kartonik do kosza na śmieci.

-Co pana tu dziś sprowadza? – spytała. – Myślałam, że już po wszystkim.

-Chcę ci pomóc, Seo Hee, to chyba nic złego?

-Nie obawia się pan utraty cennego czasu?

-Seo Hee, nie odbieraj tego w ten sposób. Chciałbym, aby ta terapia była przyjemna dla nas obojga i jak najmniej naruszała twoją prywatność.

-Nie żebym się wypierała, bo zdaję sobie sprawę, iż to ja spowodowałam to zamieszania wśród pana kolegów... ale to nie tak, że się wprosiłam. Ma pan bardzo szalonego lidera w grupie, panie doktorze Nam!

-Mhm, prawda. Sunggyu potrafi mieć zwariowane pomysły. – przytaknąłem.

-Pan też. Kto panu pozwolił na takie spoufalanie się?

-Nie spoufalam się.

-No dobrze, niech będzie. Dam panu szansę. Proszę się posiadać i udowodnić, że poradzisz sobie nawet z takim kimś jak ja, panie Nam.

-Pomogę. – powtórzyłem.

-Dobrze. Powodzenia, przed panem badało mnie 4 terapeutów, co jeden to gorszy.

4 terapeutów...Biedna dziewczyna.

-Przebierz się, wychodzimy za chwilę z budynku. - uświadomiłem ją.

-Czy pan dobrze się czuje?

-Jak najbardziej. Nie zamierzasz wyjść w piżamie. I nie patrz tak na mnie. Być może nie jestem taki jak moi poprzednicy, ale gwarantuję ci, że ja się nie poddam. Wyzdrowiejesz.

~ ~ ~

(Seo Hee)

      Najpierw jestem siłą zaciągana do kliniki, a teraz terapeuta stwierdza, że jakieś „my" mamy wyjść. Nie jestem pewna, czy z nim na pewno dobrze tak, jak zapewnia.

Minęła ponad godzina nim jako tako ogarnęłam się, żeby później móc wyjść z terapeutą – jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało.

Szliśmy w milczeniu, chociaż on cały czas rozmawiał przez telefon z jakąś Hyuną, wymieniając z nią drobne słodkie słówka. Wciąż nie domyślałam się, na czym plan nowego cyklu terapii prowadzonej przez doktora Nam Woohyuna miałby polegać. Nawet wtedy, gdy weszliśmy przez drzwi główne na klatkę schodową, a mnie nawiedziło niemiłe uczucie przypominające o tym, że już tu byłam. Mowa oczywiście o mieszkaniu Sunggyu, które niekiedy robiło za wspólny dorm Infinite. Weszliśmy na piętro, gdzie się mieścił. Ze środka słychać było hałas spowodowany ustawieniem dźwięku chyba do maksimum.

      Drzwi otworzyły się, a ja mentalnie przeklęłam chwilę, w której zgodziłam się zrobić to, o co poprosił terapeuta. Czym ja jestem personalną maskotką, która wymaga opieki?!

-Woohyun, czy ty aby trochę nie przesadzasz? Co ONA tu robi?

Raz jeszcze zgodzę się z Myungsoo, do którego ów głos należał. Co JA tu robię? :' )

-Dowiedz się, że istnieje wiele metod terapii. – odpowiedział Woohyun niezwykle opanowanym tonem głosu. To znaczy, terapeuta jest zawsz spokojny, a przynajmniej do tej pory nie wykazał żadnych symptomów świadczących o tym, by było inaczej. Czy mógłby przypadkiem okazać gniew?

-Rozumiem to, ale denerwuje mnie, że tak usilnie starasz się doprowadzić mnie do furii.

-Myungsoo, przesuń się proszę. – poprosiłem go.

-A co się stanie, jeżeli tego nie zrobię?

      Na „pole bitwy", jakim był próg mieszkania i korytarz na piętrze, wtargnął maknae grupy- Sungjong, o ile dobrze pamiętam. Nie żeby mnie interesował ubiór noszony przez chłopaków z Infinite, bo pod tym względem nie różnili się nic a nic od każdego innego chłopaka. Po prostu przebywając razem, zapewne nie wstydzili się i wychodzili z założenia, że paradowanie w luźnej koszulce i bokserkach nie jest niczym karygodnym.

~ ~ ~

(Myungsoo)

     Osobiście nie żywiłem do wiadomej osoby urazy na tyle ogromnej, by zacząć ją ciągać po sądach. Moja niechęć wynikała z faktu, iż nie jestem przyzwyczajony do tego, aby pod mój dach przyprowadzano osobę ledwo co poznaną. A już tym bardziej na pewno nie taką, która jest z lekka nienormalna. Nie byłem zbyt ufny; kto wie, czy gdzieś w pobliżu nie ukrywa się więcej jakichś sasaeng-fanów takich jak ona. Pomimo iż zaprzeczyła, osobiście miałem wątpliwości nawet wtedy, gdy Sungjong czy Woohyun jej tak zażarcie przede mną bronili. Tak, wiem. Mam lekką, a nawet olbrzymią paranoję. Reszta uważa, że to ja potrzebuję terapii; próbowali mi wybić z głowy te bzdury, w które wierzyłem, lecz niestety – pojawiał się brak efektu zadowalającego. Wciąż pozostawałem chłodny i aż mnie skręcało na widok Seo Hee. Tak już mam, może później mi przejdzie, ale póki co nie mogę jej znieść.

-Cześć Seo Hee. Co za niespodzianka~ - oznajmił entuzjastycznie Sungjong.

-Dobrze, już wystarczy Sungjong Przywitałeś się, to wracaj do środka. – zagoniłem go niczym niedobra ciocia.

-A my co? Mamy tak stać i czekać na zaproszenie? – zniecierpliwił się Woohyun. Czy ja kiedykolwiek zabroniłem mu pojawiać siew dormie?

~ ~ ~

(Sunggyu)

      To trzeba przyznać Woohyunowi, że wyobraźnię ma naprawdę ogromną. Nawet ja nie rozumiałem celu, jakim było przyprowadzenie Seo Hee do mieszkania. Zaczynam podejrzewać, że Woohyun robi to, aby zdenerwować Myungsoo, ale idea od początku miała słabe podłoże. Na pewno nie o to chodziło Woohyunowi.

Okazało się, że Woohyun wpadł na pomysł-póki co próbny, przeprowadzenia zajęć terapeutycznych w miejscu, gdzie on i jego pacjentka będą czuli się dobrze, czego kliniczny pokój nie zapewniał. Nieźle to wszystko sobie przemyślał , jedynymi osobami, które mogły usłyszeć cokolwiek, byliśmy my- Infinite. Z jednej strony fajnie to brzmiało, lecz patrząc na to z innego punktu Woohyun nieco zapominał się. Apartament wciąż pozostawał moją własnością, choć administracja apartamentu wiedziała, że moje mieszkanie robi za 'kwaterę główną Infinite'. Świadomy tego, że Myungsoo będzie mu wypominał bądź czynił różnego typu uwagi okazując wszem i wobec niezadowolenie, zaś ja czułem się jakoś dziwnie niezręcznie, Woohyun mimo wszystko urzeczywistnił swój plan. Jeżeli miał on polegać na podziale Infinite poprzez kłótnie właściwie o błahe rzeczy, no to brawo- udało mu się.

       Po krótkiej przerwie, jaką zarządziłem, a która niekoniecznie była sympatyczna przynajmniej dla niektórych, a to wszystko przez niespodziewany ruch Woohyuna, wróciliśmy z sali treningowej. Mieliśmy czas, więc pracowaliśmy tam nad choreografią, poza tym musieliśmy zapewnić Woohyunowi wolną przestrzeń. Choreografia nowej piosenki, do której nie mieliśmy jeszcze melodii, miała być doprowadzona do perfekcji. Pomimo iż minęła ½ wyznaczonego terminu, wciąż nie mogliśmy znaleźć odpowiednio dobrego konceptu na ten film dokumentalny z naszego życia codziennego, dlatego wspólnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie, gdy popracujemy nad piosenką. Ale i z tym jak widać nie radziliśmy sobie.

      Gdy tak to sobie przemyślałem, mogę stwierdzić, iż jednak nic nie dojdzie do skutku. Ani film, ani prace nad albumem.

-„Choreografia to tylko kwestia czasu" – zacytował moje nie tak dawne słowa Myungsoo.

-Hyung, każdy moje się pomylić. Nie zrzucaj całej winy na hyunga GyuGyu – stanął w mojej obronie Sungjong.

-Piosenka czy film dokumentalny. Co za różnica. Nie uda się z żadnym! – skomentował Myungsoo i posłał mi „mordercze spojrzenie". – Manager to też człowiek. Nie rozumiem, po co tak spanikowałeś i zgodziłeś się na jego warunki. Trzeba było negocjować.

-Zostaw go hyung. Sunggyu hyung-nim doświadczył ciężkiej traumy, a ty go jeszcze dobijasz. To u ciebie wykryto ponad 6 promili alkoholu, a nie u niego.

-Po pierwsze, Sungjong, to było 5 promili, nie ponad 6. A po drugie co, może powinienem pójść na terapię. Woohyun na pewno się ucieszy. – odparł Myungsoo.

-Chłopaki, nie kłóćcie się. To wyjątkowo dziwna sytuacja, ale musimy ją jakoś przetrwać. – przerwałem im.

-Świetnie, znów jakieś „genialne pomysły" typu „oddam-jej-swoje-skarpetki"?

Myungsoo był wyjątkowo chamski nawet jak na niego. Miałem ochotę go uderzyć, przydałoby mu się, ale nie był wart zachodu. Nie chciałem tracić na niego czasu ani siły.

-Jesteś beznadziejny Myungsoo hyung. – westchnął Sungjong i skierował się ku drzwiom.

-Sungjong, gdzie idziesz? – zapytał naszego maknae L.

-Zamilknij hyung. Nic do mnie nie mów.

      L stał jak wryty. Sungyeol i Dongwoo wymienili się dyskretnie banknotami, a właściwie to Dongwoo oddał Sungyeolowi. Zapewne o coś się założyli.

-Co z nim się porobiło? – zadał pytanie L, ale nie było skierowane do nikogo konkretnego, na co Sungyeol , Dongwoo i Hoya zaśmiali się.

-Powiedzieć ci?- odezwał się Dongwoo.

     Zająłem się sprawdzaniem telefonu, tak z nudów. Zachowywali się tak, jakby ich lidera tu z nimi nie było...

-Co wy znowu kombinujecie? Mam nadzieję, że nie prowadzicie nielegalnego handlu sprzedając prywatne rzeczy Infinite~ - zapytał ich L.

      Uśmiechnąłem się głupio do telefonu, bo już nie mogłem wytrzymać. L potrafi mieć czasami naprawdę olbrzymią wyobraźnię.

-Nie, w życiu. Nie uwierzysz. - oznajmił Hoya.

-Co to takiego? – dopytywał się L.

Dongwoo i Hoya wykonali gest ręką, więc L zbliżył się do nich. Sungyeol przeliczał pieniądze.

-Chodź hyung. Jestem pewny, że też cię interesują sekrety niektórych z nas~ - wyrwał mnie z zamyślenia Dongwoo.

Szczerze to nigdy nie ingerowałem w to, co reszta robi albo czym się zajmują prywatnie. Na chwilę obecną nie było mi to obojętne.

* * *

„-Omo! Serduszko, czemu tak pikasz? Chcesz przestraszyć biedne stworzonko maknae? Niedobre serduszko" *Chwila ciszy* - „Serduszko, znowu ? Co się dzieje? Serce, ostrzegam cię... Ja nie... okej lubię Seo Hee *dum-dum duuum, dum-dum duuum, w tle bicie serce, głośne* - „Ach, serduszko... Tak , dobrze, serce! Kocham Seo Hee!-"

      Nagranie było ciche, ale i tak dobrze słyszalne. Wow...Kto by się spodziewał?

-No nie, nie wierzę. Kiedy to nagraliście? – L wyglądał, jakby stracił sens do życia.

-Przypadkiem przechodziłem i usłyszałem. –przyznał Hoya.

-Tsk, nic nie powiedziałeś. Byłem ciekaw, skąd ten drań Sungyeol zna sekret Sungjonga. – udał obrażonego Dongwoo, po czym roześmiał się.

-No cóż, Gyu hyung-nim wygląda na to, że masz konkurencję.

       Posłałem L „mordercze spojrzenie". Niby kto dał mu prawo do wyciągania pochopnych wniosków?! Sungjong jest zakochany w Seo Hee i cóż z tego? To, że nie pokazałem, jaki potrafię być niemiły nie dawało Myungsoo żadnych podstaw do takich insynuacji. Sungjong był kochliwy, ale nie ja.

-Możliwe, iż potrzebujesz pomocy Woohyuna jeszcze bardziej od tej jego pacjentki. Alkohol już całkowicie zżarł ci resztki rozumu, które posiadałeś. – powiedziałem dobitnie, dając mu do zrozumienia, że zaczął nieodwracalną wojnę miedzy nami.

 ^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^

Rozdział miał być wczoraj, ale jest dopiero dzisiaj i z większym poślizgiem, za co przepraszam. Mam nadzieję, że niektórzy z was będą miło zaskoczeni ~

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top