Rozdział 7 „Rozmowa od serca"
(Sunggyu)
Minęło dwa i pół tygodnia, a dokładniej osiemnaście dni. Nadszedł ten nieszczęsny dziesiąty stycznia 2019, na który z wielką niecierpliwością czekali Woohyun, Dongwoo, Sungjong, Sungyeol, Hoya oraz Myungsoo. Obawiałem się tego cały czas, lecz uspokajałem się, że jakoś to będzie i koledzy zmienią zdanie. Niestety teraz na moich oczach spełniał się jeden z moich najgorszych koszmarów na jawie.
Napaleni fani mogli się cieszyć i oglądać powtórki, bo już wszystkie nowe gwiazdki SM miały swój teaser: Yeon Mi znana jako Domino 10 grudnia 2018, Zhan Zhan, liderka- 15 grudnia, 'Bae'- 17 grudnia, Yamari- 28 grudnia, Hwanjin- 2 stycznia 2019. Teaser Jenny wyszedł wczoraj- 9 stycznia. To nie tak, że specjalnie liczyłem na wolny dorm i denerwowały mnie wszelkie znajomości czy wypady z najbliższymi. To okropne uczucie dobijało. Było wstrętne, żałosne i takie zupełnie niepotrzebne, a ja dopiero skończyłem trzydzieści lat! Nie chciałem jeszcze kończyć swojego życia towarzyskiego. Tylko że niestety wszystko ku temu zmierzało, chociaż akurat sam jestem sobie winny. Doskonale wiedziałem, że chłopaki od dawna deklarowali się pójść na pierwszy występ girlbandu Can You Smile. Ja nie posiadałem takich planów i było mi z tym dobrze, mimo że próbowali mnie namówić. Nie dałem za wygraną.
Wybory bywają trudne i czasem, jak wszystkie opcje są kiczowate, to trzeba wybrać tę najmniej bolesną, ale teraz nie miałem takiego wyboru. Musiałem kombinować, jak załatwić sprawę na neutralnym gruncie i żeby nie popsuć relacji z zespołem jeszcze bardziej. Przez swoje zachowanie dużo zepsułem i znając życie, długo tego nie naprawię.
Nie byłem pewny swoich decyzji, nie byłem pewny już niczego. Ostatnio wszystko i wszyscy mnie drażnili. Miałem dość tego, co ostatnio działo się w moim oraz życiu Infinite i tylko niepotrzebnie działało mi na nerwy. Jednocześnie sprawiało, że czułem się rozrywany jak liść na wszystkie strony świata. Odzywało się we mnie miliard ludzkich, niekoniecznie grzecznych i miłych uczuć, które domagały się upustu, bo zbyt długo je w sobie tłumiłem. Udawałem, że jestem nieczuły na emocje niższego rzędu i że nie dam się złamać. Pracowałem nad imagem wyniosłego, dużo wymagającego od siebie, nieugiętego. Osoby, dla której złość, skrajna rozpacz, gniew czy nostalgia, nie istnieją. To wszystko powodowało, że tonąłem w brutalnych odmętach własnych myśli.
Nie udało mi się wyrwać z tego bagna, w które sam na własne życzenie wdepnąłem. Wybuchłem niczym, wydawać by się mogło, że dawno uśpiony wulkan, w dodatku ze zdwojoną siłą. To było za dużo nawet jak na mnie. Natłok masy i zlepku różnych uczuć przytłaczał mnie z ogromną siłą. Wygrzebanie się spod lawiny emocji było nieosiągalne, na dodatek grzęzłem w tym coraz bardziej.
Infnite zdawali się być przeze mnie podzieleni, a ja czułem się zmęczony tą ciągłą walką z wiatrakami. Niby życie dalej się toczy, bo to, że coś się kończy, a zaczyna coś nowego, to jest wiadome. To jeszcze nie definitywny ending. Mimo to czułem stąd i zewsząd wszechogarniającą pustkę. Nie potrafiłem dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Nie zgadzałem się, by tak po prostu zapomnieć o wszystkim, odpalić laptopa, śledzić newsy ze świata celebrytów czy znajdować sobie nowe postaci do crushowania jak oni. Nie o to chodziło.
Wcale nie kryłem się ze swoimi poglądami na temat mojej 'szóstki w pracy'. W ich mniemaniu to ja się obijałem, nie rozwijałem się, byłem niczym nudne zwierzę z gospodarstwa rolnego, którego głównym zajęciem jest przeżuwanie trawy. Może tylko Woohyun próbował mnie zrozumieć, ale nie chciałem zaprzątać mu głowy swoimi problemami, mimo iż teraz dotyczyło to nas wszystkich. Moje uzewnętrznienie się i tak niczego by nie zmieniło, oni jakby na nowo przeżywali 'drugą młodość Infinite'. Szli z duchem czasu i nic nie mogłem na to poradzić. Cieszyłem się, że oni nie byli zablokowani we wszystkich dziedzinach jak ja i że mogli ruszyć dalej, jednak bolało mnie, że korzystają z naszego urlopu dla poratowania zdrowia w tak prostacki sposób. Relaks? Poczucie stabilizacji emocjonalnej lub zawodowej? Proszę bardzo. Jestem za. Jednak towarzysze zamiast spożytkować czas w normalny sposób, woleli robić to, co nie bardzo mogliśmy wcześniej. Byłem temu przeciwny do tego stopnia, iż niespecjalnie kryłem się z okazywaniem niezadowolenia. Nie wspierałem nawet Hoyi, który zajął się prywatnym treningiem Kim Ye Bi. Niepokoiło mnie, że wkręcił się w to tak mocno, jak kiedyś Woohyun w pomaganie Seo. Różnica jednak w tym taka, iż Woohyun nie czerpał z tego korzyści jednostronnych. Martwiłem się teraz bardziej niż kiedykolwiek przedtem, ponieważ Hoya oddaje się zajęciu z pasją, a 'plastik' prawdopodobnie wykorzysta go. Nie wiedziałem, jak oraz kiedy ją poznał, ale musiało mieć to miejsce przed debiutem CYS. Złościło mnie, że zdominowała go na tyle, że Hoya najzwyczajniej w świecie dał się omamić w tak prosty sposób złu w ludzkiej postaci. Przyleciała do niego, gdy tylko nie układało się między nią a wyznaczonym przez SM trenerem. Hoya kupił bajeczkę o tym, że jest dla niej idealny i to właśnie on zapewni jej bezpieczeństwo, wygodę i poczucie komfortu. Poświęcał się dla niej niesamowicie, a mnie po prostu nosiło. Co ona wnosiła? Kompletnie nic! Nie obchodziło mnie, że Hoya robi coś dla innych, Kim Ye Bi miała w sobie coś, co kazało mi jej nie lubić. Ta fałszywość, która się z niej wylewała...
To nie była jej wina, że Woollim ma na nas totalnie wykichane, jednak nie potrafiłem inaczej myśleć. CYS doskonale wiedziały w jakiej jesteśmy sytuacji, a niepotrzebnie mieszały się w nasze sprawy. Szczególnie ta cała Ye Bi. CYS i Infinite nie powinni się zapoznawać. Nie teraz. Za szybko.
Hoya upierał się, że panna mieszkająca przez jakiś czas na południu Stanów jest w porządku. Z jednej strony nie powinienem się wtrącać, to jego decyzja. Za szybko się uprzedziłem? W porządku. Może nie byłem jedyny, może Hoya w ten sposób chciał się wyładować i nie rozmyślać, co poszło nie tak i dlaczego Seo nic nam nie powiedziała. Reszta Infinite tak samo. Ale z drugiej strony...dlaczego Hoya? Skoro ta inna Kim potrzebowała treningu, czy nie mogła zgłosić się do kogoś znanego? Hoya nie był bez ambicji, miał kompetencje i mógł udzielać takich sportowo-rekreacyjnych lekcji, owszem, ale zadawanie się z Ye Bi... było jak rzucenie się samodzielnie w paszczę krokodyla. Odczułem to tak, jakby szedł po najprostszej linii oporu. Ye Bi zdawała się być zwykła. To nie był poziom Hoyi. Dawny Hoya nie spotykałby się z byle jaką gwiazdką, tylko dlatego, że ona musi koniecznie mieć z nim treningi i już. Nie wiedziałem, jak było naprawdę, jednak jakakolwiek wiara w ludzi i ich dobre intencje uleciała ze mnie. Czułem się jak wrak, niczym bezuczuciowy, stary i wyleniały kot-myśliciel, który ma dość egzystowania na tym ponurym świecie. Tylko co Hoya chce pokazać? Że drogi mu się pozamykały przez jakiegoś wampa, który używa częściej eyelinera niż mózgu?
Może przy sprzyjających warunkach nie reagowałbym w taki sposób, ale teraz nie był dla Infinite dobry okres, a jako lider miałem prawo odczuwać zagrożenie ze strony nowego girlbandu oraz każdej z nich osobno.
Nie miałem wyjścia. Widząc, co dzieje się z Infinite chciałem nas ratować. Skoro chcieliśmy kontynuować naszą wspólną drogę jako nie tylko boyband, lecz dobrzy znajomi, to niech tego nie niszczą. Zadawanie się z każdym tylko pod publikę... za wcześnie. Nie żyjemy w Hollywood czy w Polsce, że każdy z każdym chodzi na ciastko czy kawę. Widzę jednak, że sprawa ma się coraz gorzej. Co się z nami dzieje? Gdzie podział się nasz charyzmatyczny duch? Nasza więź? A Seo? Kim my dla niej byliśmy? Mózg podpowiadał Bezczelna s*ka, zostawiła was. Nic dla niej nie znaczyliście. Chciałem tak myśleć, starałem się ją nienawidzić ze wszystkich sił, wkładałem w to multum energii, by bolało mniej, lecz efekt był odwrotny od zamierzonego. Nie potrafiłem, bo tak naprawdę nic nie zrobiła. Chciałem wierzyć, że nie zdradziła Infinite z zimną krwią, chciałem wierzyć, że Seo Hee nie była taka jak jej matka czy siostra. Serce mi nie pozwalało i oddałbym bym wszystko, byleby spotkać ją, chociaż na moment jeszcze raz i zapytać, „dlaczego?"
Miałem swego rodzaju zastrzeżenia i cholernie uprzedziłem się do dziewczyn z CYS. Czy można mnie było winić? Okej, może w połowie to mój błąd i zbytnio pośpieszyłem się z ich oceną. Może wszystkie moje działania były niepotrzebne i stąd ten chaos w grupie, ale na ten moment jest mi obojętne. Moi tzw. 'wspaniali kumple' nie kupowali tego. Czy myślą, że ja lubię się na nich drzeć i sprowadzać do parteru? Ja tylko pragnę spokoju i harmonii. Gdyby nie stres związany z naszym konfliktem z Woollim możliwe, że sprawy potoczyłyby się inaczej. Nie widziałem powodu, dla którego mielibyśmy wdawać się w głębsze relacje z plastikami. Zabierały czas, skupiały na sobie całą uwagę. SM stworzył im taki odpychający image, że aż mi teraz ich żal. Tak, bo to taka radość stać na scenie, a nie cicho siedzieć w pudełku...
Lalki czy nie, zespół mi się rozpadał! Miałem co do tych pań złe przeczucia. SNSD, f(x), Red Velvet...Każda z grup, z wcześniejszej ery k-popu mogła być zaakceptowana. Niestety przez obecną sytuację nie jestem w stanie trzeźwo myśleć. Wywlekanie sprawy Jinnie na wierzch niczemu pozytywnemu nie sprzyja, także ze strony Woollim to by było tyle a'propos ich 'dobrych intencji'. To tylko dodatkowo pogłębiło moje obawy względem nowego girlbandu, a chłopaki wcale nie pomagają nawiązując indywidualne znajomości z członkiniami tego podejrzanego zespołu!
Działo się ze mną źle, zauważyłem to sam, to nie było dobre i normalne. Nie tak powinno być! Nie mogę tak funkcjonować, to mnie wykończy... Tylko jakoś nikt nie starał się spojrzeć z mojego punktu widzenia. Liczyły się „młodsze, ładne i z wielkim parciem na szkło" jak to określił Dongwoo. Okej, potencjał. Może to racja, trzeba wesprzeć i wprowadzić w świat showbiznesu, ale... czy my jesteśmy jedynymi, przepraszam bardzo? Can You Smile mają swoich sunbae w wytwórni, mogą zgłosić się do nich. Czy przypadkiem jedna z nich otwarcie nie pokazuje się publicznie z Jonginem? Która to była...
Przyjaciele tak chętnie angażują się w pomoc młodym dziewczynom, a ja tak zupełnie przestałem się już liczyć? Czy to oznacza koniec Infinite? To fakt: nie moja sprawa, w jakim typie gustuje Dinowoo; był i jest freelancerem, i też się z tym nie kryje, ale całe Infinite to już lekka przesada. Nawet Myungsoo uległ zwodniczemu uczuciu fanboyingu, a kiedyś gorąco zarzekał się, że Soo Da Ri będzie jego ostatnią crushgirl. Teraz hardo biasował Ye Bi, przez co dostawałem mdłości. Z nich wszystkich...dlaczego ta, która najbardziej wygląda jak z wystawy sklepu erotycznego? Czy Myungsoo jak Hoya, też aż tak nisko mierzy? Can You Smile poprzewracały im w głowach... oczywiście z wyjątkiem Woohyuna, bo on i Hyuna wytrzymali ze sobą kolejny rok. Ich prawie pięcioletni związek był naprawdę czymś niezwykłym. Co się stało z naszą solidarnością? Kiedy się popsuło?
Seo Hee spieprzyła po całości, to oczywiste. W sumie nie dziwiło mnie, że się zawiodłem, przeczuwałem, że prędzej czy później odezwie się w niej ta niedobra i negatywna cecha kobiet z rodziny Bang. Wmawiałem sobie, że skoro już się przekonałem, to pora rozważyć przyjaźń z młodszą z sióstr. Walczyłem z sobą. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że młodszej Bang przyjdzie do głowy nas wykończyć, jednego po drugim. Seo Hee udowodniła, że można jej ufać, a przynajmniej tak to wyglądało, ale znów dałem się nabrać. Miało być inaczej. Czułem ochotę ją przeklinać i życzyć najgorszego, co tylko może spotkać człowieka. Popadłem z jednej skrajności w drugą...Jednak coś mnie przed tym powstrzymywało. Zostawiła nas, oszukała, ślad po niej zaginął, nawet Sungjong nic nie wiedział. Powinienem się cieszyć, że wreszcie wie, jak to jest być porzuconym przez kogoś, kogo się kochało, ale nie potrafiłem. To nie ja. Co się ze mną porobiło...
Czy tylko ja to tak odczuwałem? Chłopaki dość szybko się pozbierali. Tylko czy można to nazwać „powrotem do normalności" zachwycając się plastikową lalką? To już lepiej chyba byłoby uśmiechnąć się do jakiejś nieogarniętej życiowo pani spod latarni i taką się zająć, a nie pustą lalą, udającą żywą istotę, odbitą z metalowej formy, która pewnie wyszła z drukarki 3D, z zakładu jakiegoś psychopaty-erotomana.
Nieźle SM, tylko pogratulować. Róbcie tak dalej a, będziecie mieli taką konkurencję, że nic was nie doścignie.
Koledzy wspominali o swym, jakże inteligentnym pomyśle, w trakcie wychodzenia osobnych teaserów z dziewczynami, a także w przerwach między kolejnymi. Po pierwszym spotkaniu miałem jeszcze neutralne podejście, ale zmęczony i rozczarowany mózg podpowiadał inaczej. Później natknąłem się na główną wokalistkę osobiście. Na tą, którą każdy się zachwyca, jakby była ósmym cudem świata. Nie poruszyła mnie. Czy było ze mną coś nie tak? Moja intuicja do kobiet popsuła się? Nawet SNSD razem wzięte nie miały tylu skandali, co Ye Bi. Mówią, że to mężczyźni są zwierzętami, ale płeć przeciwna nie raz udowodniła, że również może być godna tego miana. Takie CYS na przykład. Nawet jako narzędzia mające przynosić ukojenie i rozładowanie napięcia panom czy też może nawet i paniom, bez sponsoringu na pewno by się nie dostały do SM. Co w nich takiego niezwykłego, skoro nie umieją pokazać swojej 'lepszej strony'?
Gdzieś w głębi liczyłem na powrót 'ślimaka'- przynajmniej Infinite nie podtrzymywaliby stwierdzenia, że mężczyźni są pozbawieni mózgu, że są prostaccy i myślą tylko o jednym. Niestety reprezentowali nas w bardzo złym świetle, pokazując, że zdz*ry przegrywają już nawet z nadmuchanymi kukłami. Nie chciałem, by widziano nas razem jako Infinite czy osobno, jako bandę bezmózgich, mięsożernych prymitywów z wielkimi potrzebami o podłożu naturalnym. Jeżeli SM chciało nas wyeliminować, to gratuluję, bo to zrobili.
Jeszcze do niedawna wszyscy zajmowaliśmy się dawaniem wsparcia psychicznego Seo Hee. Nie po to weszliśmy na ścieżkę wojenną z Woollim, żeby robić to, co inni. Chyba chodziło o to, by chronić naszą i Seo prywatność. Nie podobało mi się, że Woollim idzie śladami SM. Roszczenie sobie praw do upublicznienia oficjalnych oświadczeń związanych z Jinnie bez mojej zgody było ciosem, którego nikt się nie spodziewał. To miało nas zmusić..., do czego właściwie?! Nie nadążam, chyba się starzeję, bo w pewnym momencie sam nie wiedziałem, co myśleć. Seo Hee wyjechała nie wiadomo gdzie i nikt nie wie, nawet jej kuzynka Da Ri czy Min Ki. Każdemu odbija z tęsknoty. Ocenianie zachowania chłopaków jest objawem głębokiej hipokryzji z mojej strony, bo oni na pewno gorzej przeżywają rozłąkę ze 'ślimakiem', a jednak wyładowuję na nich swoją frustrację, bo nie potrafię inaczej. Chciałem być tym dobrym hyungiem i pokazać, że nie warto się załamywać, że powinniśmy jakoś przetrwać, razem czy bez Seo, niekoniecznie nawiązując niegrzeczne stosunki z gwiazdami młodszego pokolenia, lecz nie słuchali. Istniało wiele sposobów na radzenie sobie ze stresem czy tęsknotą, ale odrywanie się od rzeczywistości także nie było dobrym rozwiązaniem, a moje metody wynikały bardziej z rozgoryczenia i z desperacji. Nie poznaję siebie...
Denerwowały mnie zachwyty kumpli. Z mojej perspektywy wyglądali jak prymitywy: zobaczą kawałek odsłoniętej części ciała, niegrzeczne ubranie i już im odbija. Rozumiem, że takie teraz są trendy i aby się wybić, trzeba się sprzedać mediom. Żywe istoty jeszcze by uszły, ale nie sądziłem, że można upaść tak nisko i crushować do czegoś, co tak naprawdę nie myśli.
Ponadto...Wszystko w umiarze. To, co robiło SM wykraczało poza wszelkie normy udanego marketingu i planowania strategii. Pod jaką publiczność był promowany ten zespół? Skoro pozostałym odbiło na punkcie tych wytapetowanych lalek, to oczywiste, że jako lider musiałem zareagować. Nie podobało mi się, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Najpierw przez Woohyuna i jego pacjentkę, a gdy już mieliśmy ustabilizowane relacje z Seo Hee, nagle spada na nas jak grom z jasnego nieba kolejny cios- wyrok od naszej wytwórni, zawieszenie. Nie mieliśmy wyjścia, nie chcieliśmy opuszczać Woollim, nawet jeśli mieliśmy iść w innym kierunku niż dotychczas. O wiele bardziej opłacało nam się pójść na ugodę, przynajmniej wciąż istniała szansa, że podadzą nam rozkład zadań, cokolwiek. Osobiście ucieszyłby mnie nawet mały koncert, jednak w trakcie tej kary nie mogliśmy nic. Nawet nagrywać solowych utworów. I tak mój wielki notes z tekstami kolejny rok leżał na dnie szafy, bo nie miałem serca zaglądać do środka. Wraz z notesem wiązały się wspomnienia- głównie z 'Nadwornym Ślimakiem Infinite'. Jakkolwiek by tego nie nazwać, brakowało mi tego radosnego dziecka. Czy z odejściem Seo wszystko się skończyło? Byliśmy skazani ślepo podążać za nowymi hot-trendami, wyznaczanymi na licencji, przez SM?
Starałem się interweniować i ratować to, co się dało, byłem gotów przyznać się do błędu i unikałem komentowania sytuacji. Jednak one same się prosiły o kłopoty, szczególnie wtedy, kiedy Kim Ye Bi wywaliła się przed naszym stolikiem moja cierpliwość skończyła się. Nie miałem zamiaru dłużej na to pozwalać. Wypowiadałem się niecenzuralnie i niemiło na temat CYS, uprzykrzałem kumplom dni w dormie, ale długo tak nie pociągnę. Nie uśmiechało mi się tłumaczenie im, że to złe i niedobre znajdowanie wsparcia u zaprogramowanego tworu. Nie byłem jakimś potworem, a przynajmniej jeszcze nie, pozbawionym tak totalnie wszystkich uczuć. Ostatecznie posunąłem się nawet do konkretnego znieważania i nierespektowania dziewczyn. Nie chciałem psuć dobrego nastroju w grupie, ale nie czułem powodu do radości. Wrzało we mnie, gdy widziałem, jak Myungsoo ślini się jak pies na widok zdjęć Ye Bi. Aż w końcu doprowadziłem do jednego z zakończeń rodem z listy czarnych scenariuszy- skłóciłem nas wszystkich ze sobą. Nawet Hyuna zaczęła mieć mnie dość. Po ostatnim moim telefonie, kiedy do niej dzwoniłem, nie odbierała. Gdyby tylko Myungsoo zechciał współpracować nie musiałbym posuwać się do takich żenujących zagrań, ale nerwy mi w końcu puściły!
Hyuna właśnie wpadła do naszego dormu, by sprawdzić stan techniczny swojego chłopaka, a kiedy stwierdziła, że Woohyun jest gotowy, zajęła się resztą, a do mnie nawet nie zajrzała. Oczywiście, że nie. Na co ja liczyłem, że wpadnie rozpromieniona do mojego pokoju z kubkiem gorącej kawy i ciastkami, i pocieszy?
-Hyung...wychodzimy- usłyszałem głos Sungjonga przez drzwi. – Na pewno nie chcesz pójść z nami?
-Nie, nie chcę się zarazić jakimś świństwem od lalek z SM- odpowiedziałem mu.
-Może uda się zdobyć podpisy. Masz jakieś specjalne życzenia?- uparcie kontynuował dalej.
-Tak, przestańcie mi truć o tych popieprzonych tworach! Wolałbym pocałować żabę niż zaglądać między piersi dmuchanej lalce- wyjaśniłem mu, a w odpowiedzi usłyszałem tylko westchnięcie.
-Jakbyś chciał jednak dołączyć, to adres jest przyczepiony magnesem do lodówki. To... trzymaj się, hyung.
Wyciągnąłem się w fotelu i odchyliłem w tył.
Westchnąłem. Co ja robię ze swoim życiem? Trzeba iść dalej, a nie tworzyć teorie spiskowe. Do czego to doszło, żebym musiał mieć na głowie i użerać się z jakimiś panienkami, które pewnie nie umieją utrzymać mikrofonu w ręce.
Nagle nawiedziła mnie myśl. „A może by tak sięgnąć po klucz na dnie półki w szafie i pójść do starego pokoju Seo?"
Na co ja właściwie liczę, na jakąś wskazówkę? Szukaliśmy i nic nie znaleźliśmy. Jejku, dlaczego akurat teraz musiało mi dojść kolejne zmartwienie.
„Nie, Sunggyu. Musisz się wziąć w garść. Widzenie świata w szarych barwach niczego nie zmieni, jeżeli ty nic nie zaczniesz robić" w mojej głowie odezwał się głos mojego wewnętrznego „ja". I chyba to było to. Tego mi brakowało. Zajęcia. Nie było to coś priorytetowego czy twórczego, ale pomyślałem, że dlaczego by nie spróbować, nic nie zaszkodzi. Chociażby dla zasady i dla lepszego samopoczucia. Technicznie rzecz biorąc powinienem przeprosić chłopaków, przeprosić Hyunę, pójść z nimi i przeprosić również 'dziewczyny', ale nie miałem takiego zamiaru. Zawsze to robiłem i nic z tego nie miałem. Teraz pora, żeby oni się trochę wysilili, nieważne, jak długo im to zajmie.
No dobrze, gdzie ja położyłem ten klucz, do której szafy. Zanim przypomnę sobie, miną wieki...
Okej, jest. Schowałem go pod notesem z tekstem piosenek na album, który mieliśmy nagrywać, a z pewnych przyczyn projekt został odrzucony. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyruszyć na spotkanie z przygodą na stary strych.
Śmieszne, chcę powrotu 'ślimaka', ale nawet nie wiem, co jej powiem, kiedy ją znowu zobaczę. Będę zły? Szczęśliwy z powodu jej międzynarodowej kariery w modelingu? Podejmę się zemsty, na którą nie stać Sungjonga, bo on nawet o tym nie pomyśli, bo żyje w wiecznej utopii, gdzie są same róże, miód i cukierki? Tylko że za Jinnie też się nie mściłem, dlaczego z Seo Hee miałoby być inaczej?
Nie, dość. Wyjdź z mojego umysłu, głupie przemyślenie. Wprowadzasz mi zamęt do głowy.
* * *
(Hyuna)
Z jednej strony miałam dość zachowania Sunggyu, a z drugiej chciałam mu jakoś pomóc, jednak załamywał mnie jego obecny stan i tok myślenia. To nie był mój Gyu sunbae! Ten typ to jakiś antypatyczny gbur, który wszędzie doszukuje się skandali. Jest zgorzkniały i jedyne, co potrafi, to krytykować ciężko pracujące trainee, które niedawno uformowano w girlband. Sugerowany przez niego sposób, by zmusić L do rezygnacji z okazywania zainteresowania CYS, był jawnym objawem tego, jak bardzo mu się pogorszyło. Chciało mi się przez to płakać. Kto by pomyślał, że sunbae tak mocno odczuje brak Seo Hee w pobliżu, chociaż na początku drażniła go i nie wróżył jej dobrze. Nawet jeśli troszeczkę zbliżyli się do siebie, to jemu i tak nie pasowało wiele jej cech, i podjął próbę podpasowania jej pod siebie. Znając ją, Sunggyu i reszta powinni się przyzwyczaić, że Seo radzi sobie i jest samodzielna. Nie liczy na to, że oni będą ją prowadzić za rączkę. Ten etap Seo miała już za sobą, ale Infinite mieli problem z zaakceptowaniem tego, że nagle zniknęła. Dopiero niedawno zaczęli dochodzić do siebie, ale sunbae dalej coś nie pasowało. Nie mogłam określić, co to w końcu jest: czy wchodzenie w tak zwany 'średni wiek', zwykła złośliwość, a może rzeczywiście Gyu tęskni za 'ślimakiem Infinite' i w ten sposób pokazuje swoją gorycz i rozczarowanie, traktując wszystkich wkoło niczym niemyślące ameby.
Rozejrzałam się po parkingu i dostrzegłam wiele miejsc, lecz zajętych przez drogie samochody należące do ważnych osób z SM takich jak: manager Can You Smile, dyrektor główny czy sztab specjalistów od wizerunku. Wśród pojazdów zauważyłam błyszczące sportowe BMW Lee Taemina. Co on tu robił? Czy był na liście zaproszonych gości? Czy to oznacza, iż mogę spodziewać się również EXO, Suju lub f(x)? Oby nie, bo to przecież nie była impreza zamknięta, tylko występ na M! Countdown!
-Cóż za spotkanie. Hej, noona- zawołał do mnie jak gdyby nigdy nic, nie kto inny tylko Taemin.
Jego ubiór niezbyt zaliczał się do adekwatnego na tego typu event, bo jak inaczej nazwać sceniczną garderobę z ery solówki Tae Sayonara Hitori ?
Ale kto go tam wie, co on planował.
- Co słychać, noona? Och? Czy to pierścionek zaręczynowy?
-Nie twój interes, okay?- odwarknęłam mu nieprzyjemnie, jakby popełnił jakieś przestępstwo.
-Nie jestem tu, by się kłócić, więc proszę cię, nie prowokuj mnie dziś- odpowiedział z firmowym uśmiechem 'typowego grzybka Tae'.
-Mam cię na oku- ostrzegłam go na wszelki wypadek, gdyż nigdy nie wiadomo, co takiemu przyjdzie do głowy. Zdjęcia z ostatniej imprezy, na której byli obecni również Infinite, nie były edytowane w żadnym photoshopie. Nie przedostały się do sieci i Taem nie miał problemów tylko dzięki mojej dobrej woli.
-Panie przodem- otworzył mi uprzejmie drzwi, ale wiedziałam, że robił to na pokaz. Coś przeskrobał i raczej nie chciał przyznać mi racji, więc odgrywał grzecznego i ułożonego, bym przypadkiem nic nikomu ciekawego na jego temat nie opowiedziała. Miałam powody, by już mu nie ufać. Po tym, co odwalił uzgodniłam z Infinite, że nie będziemy go pogrążać, ale daliśmy mu ultimatum i najwyraźniej cenił swoją reputację, więc nie próbował już nic podejrzanego czynić.
Przedostałam się na salę i odnalazłam w tłumie Woohyuna.
-Wszystko w porządku?- spytał Namstar i zdjął mi liść z włosów. Nawet nie zauważyłam, że coś mi spadło na głowę.
-W porządku. Parkowałam tylko w dozwolonym miejscu. Dobrze, że wzięliśmy waszego vana, bo w siódemkę nie byłoby szans, żebyśmy dojechali moim autem.
-Dzwoniłaś do Gyu?
-Tak, ale nie odpisał mi nawet na smsa.
-Przejdzie mu.
-No ja myślę. Nie wyobrażam sobie, że specjalista mu nie pomoże- popatrzyłam na niego spojrzeniem typu: „wiesz, że masz to zrobić i nawet nie dyskutuj". Woohyun za długo i zbyt dobrze mnie znał, by nie był w stanie odkryć ukrytego przekazu.- Ominęło mnie coś?
-Tylko rehearsal, ale zaraz będzie część oficjalna- poinformował mnie.
-Świetnie, bo nie mogę się doczekać- posłałam mu uśmiech i dyskretnie chwyciłam go za dłoń.
* * *
(Zhan Zhan)
Przyjechałyśmy z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Nieumalowane i nieuczesane, bo to miałyśmy mieć zapewnione na miejscu. Zdobyłyśmy dodatkowe 172 minuty. Nawet jeśli staff od wizerunku uwinąłby się na czas, o czym zresztą zapewniał nas nawet nasz manager, obudziłam dziewczyny dużo wcześniej, aby ogarnęły się bez możliwości wystąpienia opóźnienia. Zgodnie z poradą od sunbae Kima z Infinite udało się, a dziewczyny praktycznie w ogóle nie narzekały, gdy szykowałyśmy się do wyjazdu przed ustaloną pierwotnie godziną. Prawie nie narzekały. Kiedy przeprowadzałyśmy poranną toaletę, Jenny jak zwykle wywyższała się nad Ye Bi, nie szczędząc jej uwag na temat jej wyglądu. Najwidoczniej prosiłam o zbyt wiele. Poproszenie naszej visual o odpuszczenie chociaż w dniu pierwszego występu było nierealne. Ta dziewczyna myślała, że wygląd jest najważniejszy i chyba nic już tego nie zmieni, nieważne ile razy się na nią wydrę. Dziwiło mnie również, dlaczego Ye Bi nic jej tym razem nie odpyskowała, a wręcz przeciwnie- podziękowała jej i cały czas uśmiechała się. Czyżby jakaś nowa strategia przeciwko Jenny?
Po występie miałyśmy mieć również pierwszy fanmeeting. Jenny nigdy nie odważyła się okazywać jej negatywnych uczuć, gdy pokazywałyśmy się publicznie przed managerem lub innymi ludźmi, zajmującymi się naszą garderobą czy makijażem. Tak było również tym razem, chociaż jak zwykle nasza coordi-noona przeżywała załamanie nerwowe, gdyż Hwanjin za żadne skarby nie chciała dać sobie pomalować rzęs tuszem z efektem powiększającym. Wstrzymywała się przed założeniem seksownych butów 'na słupku' z ponad jedenastocentymetrowym obcasem do kostiumu. Nie dziwiło mnie to, w końcu była ze wsi, a do tego jej styl ubierania się nie należał do udanych. Z drugiej strony... Czy to nie lekka przesada? Była chyba pora na to wszystko już dawno przyzwyczaić się? Natomiast Yamari nie chciała założyć pierwszego z trzech kostiumów na scenę, bo jej zdaniem za bardzo uwydatniał jej kształty. Drama ciągnęła się w najlepsze, a charakteryzatorka traciła cierpliwość także przy mnie. Chociaż nie byłam już taka 'misiowata' jak na początku, lecz w jej mniemaniu wciąż miałam 'za dużo tu i za mało tam'. To chyba nie była jej rola, by wypominać mi brak kobiecego absa?
Przeglądałam swoje ostatnie selfie z siłowni, na którą chodziła również Ye Bi. Wyglądałam „w porządku i zgodnie z zaleceniami" jak to określiła Jenny. Dlaczego nie mogła przyczepić się też do mnie? Czyli to nie o miejsce chodziło, tylko o osobę...?
-Nie potrafiłaś schudnąć, więc nie marudź- narzekała kobieta od kostiumów i wepchnęła mnie za parawan, a następnie zaczęła zdejmować ze mnie wszystko z góry na dół. Na ciasno związany staniko-gorset założyła mi bluzkę, którą miałam na teledysku. Jak ja będę w tym oddychać?!
W tym wszystkim dziwiło mnie jeszcze jedno: dlaczego kazano przejść na specjalne diety wszystkim, prócz Jenny? Bardzo by się jej przydało przybrać trochę na wadze, bo wygląda jak łatwo łamliwa i krucha łodyga jakiegoś kwiatu, lecz nie. Jenny i jej wygląd nie wzbudzał zastrzeżeń.
Super, pierwszy występ za moment, a nie umieją sobie z nami poradzić. Zaczynam myśleć, iż ludzie, którzy pracują nad nami i z nami znaleźli się w wytwórni z przypadku, bo w kwestii załatwienia czegokolwiek, nie sprawdzają się jak profesjonaliści.
* * *
(Dongwoo)
Gdy przyszła pora, aby na scenie pojawił się MC, przeżyłem lekki szok. Nie wiem jak inni, ale dla mnie widok Lee Taemina z Shinee w roli MC, był niemałym zaskoczeniem i niekoniecznie wiedziałem, czy to dobrze, czy też źle, widzieć go w takiej roli. Niesympatyczny posmak po skandalu, którego narobił nie zniknął całkowicie, ale jak widać niektórzy mają na wszystko wychuchane. Mimo wszystko coś mi się nie zgadzało. Przyszło sporo ludzi, ale o wiele za dużo niż na występ przeciętnego, dopiero co debiutującego zespołu. Czyżby ukrywali się tu, niczym ninja, wierni Taemints*?
Pomimo moich niepokojących myśli, maknae Shinee poprowadził kolejne wydanie M! Countdown bez żadnych wpadek, jednak... czy tylko mi się tak wydawało, czy puścił oczko Jenny?
*ᵜ**ᵜ*ᵜ*
(Woohyun)
Dziewczynom pozwolono aż na trzy występy. W ich trakcie publika szalała, a mi brzęczało w uszach od pisków i wrzasków nastoletnich fanów i fanek. Ogólnie oceniam ich pierwsze wystąpienie jako udane, aczkolwiek widać było, że dziewczyny były zestresowane. Jedna z nich, chyba ta, która wrzucała co chwilę jakieś fotki na swój profil na ig, visual... Shim Jenny w którymś momencie pomyliła kroki do Do it again, a potem potknęła się. Albo śliska podłoga, albo to była jej własna wina, bo nieuważnie chodziła, a podobno taka idealna i w ogóle. Jednak błąd został ładnie zamaskowany przez dwie, z pozoru niepozorne członkinie, a jednak potrafiące zadziałać samodzielnie: Hwanjin oraz Yeon Mi. Obstawiam, że wszystkie przejęły się małą komplikacją w układzie, ale nie przeszkodziło to w dokończeniu występu. Najważniejsze, że poradziły sobie i że nikt nie musiał wpadać i podnosić 'lalek' oraz ich naprawiać. To było wiadome od początku, że są prawdziwe, ale anty-fanom lub hejterom jest pewnie teraz sucho i nie mogą się pozbierać po przegranej już na samym starcie z CYS.
Po CYS na scenie swój czas antenowy miało Monsta X oraz Yoona i Taeyeon z ich nowymi solo-comebackami. Fani oczywiście ruszyli w pogoń za CYS, ale ochrona nie pozwoliła im wejść za scenę czy do garderoby. Gdybyśmy nie byli incognito, to rzuciliby się też i na nas w celu wyżebrania autografu czy zdjęcia, ale dobry kamuflaż jednak działa cuda. Poszedłem z zresztą na tyły. Czy mi się przywidziało, czy zauważyłem Kim Jongina znikającego za drzwiami do schowka ekipy odpowiedzialnej za czystość i higienę studia?
-W porządku?- spytała Hyuna i pomachała mi ręką przed oczami.
-Tak, tak...- przytaknąłem, a jednak nic nie mogłem poradzić na swoją ciekawość. Jeżeli Kai rzeczywiście tu przebywał, to co próbował zrobić?
* * *
(Yeon Mi)
Nie chciałam nic wypominać starszej Jenny unnie, bo to mogło przytrafić się każdemu. Sama o mało co nie wywinęłam kozła. Z nas wszystkich chyba tylko Bae unnie nie miała żadnych przygód ze sceną. Po jej idealnym poruszaniu się w szpilkach można by rzecz, iż to ona, a nie Jenny zasługiwała na tytuł visual, bo czyż visual nie wygląda i nie robi wszystkiego perfekcyjnie? Ale oczywiście nawet liderom zdarzają się barierki trudne do przeskoczenia, więc to samo dotyczy visuali. Tak jak na przykład teraz. Bae, Hwanjin oraz Teddy Bear poszły do naszego vana, a ja musiałam zostać z Zhan Zhan unnie oraz Jenny unnie, żeby doprowadzić niesforną visual do porządku. Wpadła w stan histerii, więc Zhan prosiła dziewczyny, by zaczekały w vanie. Zeszło nam pół godziny na uspokajaniu Shim. Nasz kierowca odjechał, a potem straciłyśmy kolejne trzydzieści minut, bo Zhan unnie poczuła się źle i dlatego spędziła kilka minut dłużej w łazience. Miałyśmy spore opóźnienie, ale trochę uratował nas sunbae z Shinee, ten, który robił za MC dzisiejszego wieczoru.
Kiedy przybyłam na miejsce z panią liderką oraz visual, przed budynkiem przebywało już sporo zgromadzonego ludu. Dobrze, że weszłyśmy tylnym wejściem, bo inaczej skończyłoby się źle i nawet ochrona nie dałaby sobie rady.
Było już po dwudziestej. Stoły i krzesła zostały ustawione, a miejsca za barierkami dla fanów wyraźnie zaznaczone, więc żaden sfiksowany sasaeng nie powinien do nas ot tak podejść i zaczepiać. Dostrzegłam również czterech ochroniarzy stojących po dwóch przy drzwiach. Przygotowano nawet specjalny kącik na prezenty od fanów, jeżeli takie by się pojawiły.
-Dziewczyny, jesteście niemożliwe!- wrzasnął na nas pan Im.- Co to za spóźnienia? Fanmeeting powinien trwać już od czterdziestu minut!
-Jakiś problem, panie Im? Nie powinien zająć się pan cateringiem?
Zupełnie nie rozumiałam, co Byun Baekhyun-sshi robił w hali. Czy EXO mieli się pojawić na naszym evencie i zgarnąć serca przyczajonych EXOL's? O co chodziło? I... co? Catering? Niby miałyśmy przewidzianą przerwę, ale nie było mowy o bankiecie po występie. Czy ja o czymś nie wiem? Czemu Byun sunbae wtrąca się do roli naszego managera?
-Idę zapalić. Jak wrócę, to macie przyjmować fanów. I ma nie być żadnych obsów, bo równo o dwudziestej trzeciej kończycie- wycedził ze złością pan Im i wyszedł nie czekając na odpowiedź. No to pięknie, nie możemy nawet zmienić ubrań?
-Ej, dziewczyny. Chodźcie się przebrać, pan Im wróci z przerwy za piętnaście minut, a musimy jeszcze skończyć przebieranie się- zawołała do nas Yamari, więc od razu poszłyśmy za nią.
Weszłyśmy do pomieszczenia, gdzie nasza coordi-noona pracowała nad make-upem dziewczyn, bo ubrania już miały na sobie. Jenny nas spowalniała, bo nie dała wyprowadzić się bez swojej łapki- przywieszki, którą dostała od GD na jego ostatnim koncercie, a której teraz długo szukała. Również nie mogłam znaleźć swojego specjalnego markera i czułam, że robi mi się gorąco jak w piecu. Kiedy zeszłyśmy ponownie do hali, Baekhyuna sunbae już nie było. Poczułam za to dziwny rodzaj ulgi, kiedy na stole czekały już nasze długopisy, a także mój specjalny marker z moją autorską emotką. Zostawiłam go tutaj?
Jenny zaświeciły się oczy jak diamenty na widok jej ulubionego, proteinowego shake'a, który piła każdego dnia przed północą- podobno, żeby zachować gładką i młodą cerę. Na każdą z nas czekała również butelka wody mineralnej niskosodowej, wiklinowa miseczka z cukierkami dla fanów oraz zestaw metalicznych kolorowych eyelinerów do pisania. Na szczęście kaligrafię eyelinerami miałam opanowaną, choć do dziś uważałam, iż jest to forma odprężającej zabawy. Nie przykładałam się do tej 'sztuki', nawet jeśli zajęcia z kaligrafii eyelinerem prowadził mój oryginalny bias. Nie sądziłam, że kiedykolwiek opanuję pisanie czymś innym niż kredą szkolną, długopisem czy piórem.
Hwanjin pewnie się stresuje. Po pierwsze tym, że gdy wczoraj sprawdzała swoje długopisy czy eyelinery, to akurat jej zaschły, a po drugie dlatego, że została uratowana przez anonimowego dobroczyńcę. Nie mogła pójść do sklepu i kupić nowych, a dzisiaj była zbyt zajęta przygotowaniami, poza tym tylko ja o tym wiedziałam i kryłam ją przed naszą współlokatorką- princess Jenny. Czyżby pan Im w końcu okazał trochę serca i wsparcia dla nas? Nie, to na pewno nie on nam to wszystko przygotował.
♡*♡*♡*♡*♡
Fanmeeting przebiegał pomyślnie. Fani odchodzili tak samo uśmiechnięci, jak w momencie przybycia. Miałam wrażenie, iż łańcuszek, składający się z publiczności, nie zmniejszał się, a wręcz powiększył. Wielu ludzi nadal czekało na 'obsługę', jednak wszystko szło sprawnie i powoli zbliżała się godzina, kiedy mogłyśmy skończyć.
Jenny, pomimo otrzymania wielu radosnych uśmiechów od fanów i fanek, a także prezentów można powiedzieć, iż odczuwała ogromny niedosyt. Chyba nie spodziewała się, że zwolennicy CYS przyszli tu i czekali w długich kolejkach tylko dla niej? Nie kryła oburzenia, kiedy zjawili się członkowie Infinite, oczywiście z trudem rozpoznawalni dla tłumu. Nie poświęcili jej całej uwagi, więc zaczęła grymasić jak to miała w zwyczaju. Wypiła dwa razy po pięćset mililitrów wody mineralnej i zakrztusiła się z tego wszystkiego. Dla zachowania pozorów uspokoiła wszystkich kłamstwem mówiąc, iż po prostu zaschło jej w gardle od śpiewania. Rozumiem, że była zachłanna i nie umiała przyjąć godnie porażki, ale samolubstwo nie było fair.
Mnie samą coś ogarnęło, kiedy Hoya sunbae poprosił o podpis, ale to mieściło się w skali przyjętego za normę, fangirlingu. Nie piszczałam ani nic tylko najzwyczajniej w świecie wpisałam mu się do notesu oraz użyłam mojego autorskiego markeru.
* * *
(Ye Bi)
-Hej- przywitała mnie drobna dziewczyna z miłym i przyjaznym uśmiechem.
Zza kaptura wystawały jej bajkowe, niebiesko-fioletowe pasma skołtunionych włosów.
Twarz do połowy miała zakrytą kominiarką oraz maseczką ochronną przeciw smogowi. W oczach miała kolorowe szkła kontaktowe, przez które spoglądała zza nerdowskich okularów z żółtymi i czerwonymi kokardkami po obu stronach opraw na szkła, z serii Hello Kitty. Do białego podkoszulka z napisem 'Queen is only one' widocznego zza eleganckiej bluzy z siatki firmy adidas, miała przyczepioną po lewej stronie plakietkę, na której była kolorowa sygnatura 'Kim Nana'**. Położyła przede mną mały pakunek, zawinięty w papier prezentowy we wzór w misie. Poczekałam, aż wyjmie jakiś przedmiot, który mam jej podpisać. Po chwili podała mi plakat, a także notatnik z pluszowym obiciem ze wstawionym wydrukowanym zdjęciem na luminowanej kartce. Notes pochodził z edycji limitowanej produktów zespołu, w którym byłam wokalistka. Nim przystąpiłam do tej całej 'ceremonii' podpisywania i stawiania kleksów czy chmurek, 'Nana' dyskretnie dała mi znać o swojej prawdziwej tożsamości. Jejku, stoi przede mną sama Kim Hyun Ah!
-Żuraw przyniósł szczęście widzę- zagadała przyjaźnie.
-Dziękuję w imieniu swoim i koleżanek- podziękowałam jej uprzejmie i chwyciłam do ręki cienki flamaster do szkicu, a następnie poprawiłam podpis na kolorowo swoim ulubionym kolorem. Nie chciałam jej zasmucać i opowiadać, że parę tygodni po otrzymaniu prezentu, doszło do włamania do naszego dormu, a sprawcy do tej pory nie znaleziono.
-Mogę poprosić tym jabłkowo-miętowym?- zasugerowała i zrobiła aegyo.
-Jasne- odpowiedziałam z uśmiechem i sięgnęłam po eyeliner w takim kolorze, który zażyczyła sobie starsza unnie. Naniesione poprawki sprawiały wrażenie, iż sygnatura zdawała się być pełniejsza i bardziej okazała. Nie sądziłam, że kiedykolwiek przyjdzie mi podpisywać sygnaturę dla Kim Hyuny i że jeżeli do tego dojdzie, to będzie taka urocza. Kiedy skończyłam, podałam jej ukończone 'dzieło' i wymieniłyśmy uprzejme pożegnania.
Dzisiaj trafiłyśmy na istną 'inwazję gwiazd', bo oprócz Hyuny, podeszli do nas sunbae z Infinite. Brakowało ich lidera, ale to może nawet lepiej? Żal mi było tego człowieka, bo wywleczono na wierzch jakąś bolesną dla niego sprawę sprzed kilku lat.
Panowie poprosili o podpisy, a na dodatek każdy chciał gdzie indziej. Czułam na sobie świdrujące spojrzenie Jenny, ale co ja poradzę, że pomyliła się przy pisaniu autografu Hyuny aż trzy razy, aż w końcu wypisała marker, a drugiego w takim samym kolorze nie posiadała. Przy stoliku Yamari panowała kwitnąca atmosfera, również przy stoliku Zhan, Domi czy Hwanjin. Sięgnęłam po butelkę z wodą, a kolejna osoba cierpliwie czekała, aż skończę swoją mini-przerwę. Kolejny, który musiał użyć kamuflażu, aby się tu dostać, by nie być rozpoznanym, Myeon Kisoo, a w rzeczywistości Kim 'L' Myungsoo. Podobnie jak Hyuna poprosił o kolorek na życzenie. Przez przypadek trącił moją dłoń swoją, ale gdy zapytałam, czy mogę mu w czymś pomóc, z zaczerwienionymi policzkami ze wstydu mruknął coś niewyraźnie, więc uznałam, że najzwyczajniej w świecie jest zestresowany. Troszkę niekomfortowa była ta sytuacja, bo wpatrywał się w moje oczy. Podałam mu czystą szklankę z wodą oraz opakowanie ciastek, które dostałam od jakiejś fanki, ale strasznie się speszył. Sądziłam, iżto mu trochę pomoże w rozluźnieniu się, ale gdy to nie pomogło poczęstowałam go skitranymi przez Hwanjin po cichaczu żelkowymi, rozpuszczalnymi ołówkami. Nie chciał przyjąć żadnego z prezentów, jego zmieszanie był strasznie trudne do wyeliminowania. Nie wiedziałam, co ja takiego zrobiłam, że doprowadziłam go do takiego stanu. Poprosiłam kogoś z obsługi, by włączył wentylację powietrza, żeby ten biedak mi tu jeszcze nie zasłabł. Po chwili w pomieszczeniu zrobił się miły i przyjemny chłodek i wyglądało na to, że dobrze mu to zrobiło.
Najpierw podpisałam Myungsoo kartę ze swoim zdjęciem do breloczka na klucze, a następnie album CD wraz z lookbookiem ze zdjęciami wszystkich dziewczyn, dołączanym do specjalnej edycji płyty. Po odebraniu podpisanych przedmiotów podziękował uśmiechem i również położył mi na stoliku coś od siebie.
Do Jenny podszedł jakiś jej wierny fan, więc zajęła się robieniem sobie z nim selfie, na które zgodziła się, a ja kończyłam zajmowanie się Infinite podpisując się 'Seong Jinowi', czyli Sungjongowi z Infinite, którego poznałam osobiście po raz pierwszy w trakcie mojej wizyty w ośrodku „Twinkle Twinkle". Wybrał sobie kartę Infinite z limitowanej serii 'Infinitum' z pierwszego kwartału 2016 roku. Obok mojej ręki znalazło się również zdjęcie- karta, która wcale miała nie wyjść, ale maknae gdzieś ją jednak znalazł. Miałam wątpliwości, co do legalnego sposobu zdobycia jej przez niego.
- Wszystko w porządku, Kim Ye Bi-sshi?- zadał mi pytanie.
-Przepraszam, ale nie mogę ci tego podpisać- zaprzeczyłam i oddałam mu kartę.
-Czy... masz problem?- kontynuował.
-Właściwie to tak- przyznałam i westchnęłam.
-Chodzi o tą kartę? Czy nie jesteś tu wraz z Yamari?- zdziwił się.
-Tak owszem, ale nie mogę podpisać ci czegoś... z prywatnej kolekcji.
-Prywatnej kolekcji?
-Tak, myślę że nastąpiła pomyłka. Mogę zapytać, w jaki sposób ją zdobyłeś?
-Hmm... dziwne, kupowałem zestaw fanmeetingowy w zaufanym sklepie z akcesoriami. Opakowanie miało nawet błyszczący hologram, taki znaczek wytwórni SM... Nie mogę tego zatrzymać?
-Tu nie chodzi o to, czy to podróbka, czy nie. Obawiam się, że naprawdę przypadkiem kupiłeś coś, co nie powinno znaleźć się w sprzedaży.
Sungjong nie był marudny, zaoferował nawet pomoc w wytropieniu osoby, która zajęła się nielegalnym szmuglowaniem moich i dziewczyn zdjęć i dołączaniem ich bez naszej wiedzy, do produktów na sprzedaż. Miałam pewne podejrzenia, kto mógł tego dokonać, ale nie chciałam niepokoić dziewczyn czy samego zainteresowanego.
W zamian za kartę Sungjong nie chciał innego podpisu, ale na pocieszenie podałam mu kolorowy, delikatny materiałowy woreczek z pudrowymi cukierkami dla Infinite oraz zestaw zawierający opakowanie z pięcioma kolorami moich oryginalnych markerów-stempli wraz z mini- karteczkami do notatek oraz mały budzik z dzwoneczkiem. Produkty te były na licencji japońskiej firmy Ban Dai, z którą z CYS ja oraz Yamari miałyśmy podpisaną umowę. Maknae Lee podziękował i z chęcią przyjął. Przeprosił za powstały problem, ale dzięki tej małej wpadce dowiedziałam się, że ktoś chce nam robić pod górkę, kiedy my nawet nie staramy się o żadne skandale, to nieznany osobnik chce znieważyć dobre imię CYS. Cóż, Sungjong przynajmniej nie robił awantur jak pewien chłopak, który przyszedł tylko po to, by sprawdzić, czy mamy przygotowane jakieś 'smaczki'. Chyba mu się eventy pomyliły, bo to nie zlot fanów magazynu GQ czy PlayBoy.
Hwanjin oraz Yeon Mi zajęły się uroczym fanserwisem robiąc sobie serduszka nad głową, inne dziewczyny też sobie radziły, więc myślę, że w ogólnym rozrachunku nie wypadłyśmy źle, chociaż manager Im znów się pewnie przyczepi. Czuje się silny i pewny, bo nie zgłosiłam parę miesięcy temu jego ordynarnego zachowania. Nie miałam żadnych dowodów na niszczenie mienia oraz kradzież, ale jak to mówią „dowody zawsze się znajdą, nawet na zepsutego do szpiku kości dupka", jakim pan Im bez wątpienia był.
✶✶✶- - -✶✶✶
(2 tygodnie później)
Głównym celem Infinite wcale nie było patrzenie się na nas jak na lalki czy w wulgarny sposób sprawdzić naszą autentyczność. Przekonałam się o tym przez to, w jaki sposób mówili do nas oraz co każda z nas otrzymała. Mniej lub bardziej praktyczne gadżety, ale z głową i od serca. Nie prezenty były najważniejsze, ale sam gest, że zaryzykowali i przyszli na fanmeeting był miły. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Odniosłam wrażenie, iż każdy z Infinite razem i z osobna do każdej z nas coś miał. I dobrze, nie powinno być tak, że tylko ja zbieram cała glorię i chwałę, ale nie sądziłam, że Dongwoo, Myungsoo czy Sungjong będą mieli ochotę podejść i na luzie przywitać się ze mną, porozmawiać... Jakim cudem zrobiłam na nich aż takie wrażenie?!
Z gazem pieprzowym, który wyglądał jak mała, designerska perfumetka
oraz paralizatorem, ukrytym w elegancko wyglądającej szmince
nie rozstawałam się od dnia, kiedy je otrzymałam. Szczególnie wtedy, kiedy musiałam zostawać w wytwórni po pierwszej albo po drugiej w nocy. Przedmioty były przydatne i zachodziłam w głowę, w jaki sposób Hoya sunbae czy Hyuna unnie pomyśleli o takich prezentach, które z pewnością do tanich nie należały. Czy w ich oczach wyglądałam na bezbronną, bo byłam niska i niezbyt znałam się na technice martial arts? Cieszyłam się, jasne że tak, tylko niepotrzebnie wydawali pieniądze. Radziłam sobie w wytwórni, nie zjedli mnie. Infinite intencje mieli szczerozłote, a Jenny nie mogła się nadziwić, że do mojej torebki dołączyli najważniejsi 'przyjaciele' każdej kobiety. Chociaż ostatnio pan manager uspokoił się, ale nigdy nic nie wiadomo, a wolę nie dać się mu znowu zaskoczyć. Jestem w SM już półtora roku, kto by pomyślał, że tak daleko zajdę?
Poszłam na czwarte piętro mieszczące się w lewym skrzydle budynku. Moim celem było pomieszczenie, które od wielu lat wymagało remontu, ale nikt się za to nie zabrał ani nawet nie interesował się. Byłam głodna, chciałam zjeść coś normalniejszego, ponieważ już któryś tydzień jechałam na tym samym zestawie pozbawionym tłuszczy oraz węglowodanów. Ja i mój organizm domagaliśmy się czegoś pożywniejszego niż tylko ogórek z mlekiem rano i wieczorem, wafel typu suchar śniadaniowy czy pół małego pomidora na śniadanie i kolację. Nie mogłam sobie pozwolić wyjść poza granicę pięćdziesięciu kilogramów, więc musiałam pilnować diety. Raz przyłapano mnie na zjedzeniu pojedynczego liścia kimchi i już wielka awantura. Musiałam tu przyjść, bo nie wytrzymywałam, a poza tym to było moje miejsce na różne przemyślenia, które od czasu do czasu odwiedzałam.
Gdy weszłam, dla bezpieczeństwa zamknęłam drzwi od wewnątrz i oświetliłam sobie ten mizerny pokoik latarką z telefonu. Nikogo ani niczego niepożądanego nie zauważyłam, prócz jakiegoś grata okrytego kocem w kratkę, więc od razu rozścieliłam sobie dżinsową kurtkę na brudnej podłodze i usiadłam sobie na niej.
Z torebki wyjęłam metalowe etui na łyżeczkę oraz opakowanie deserku HiPP. Odpakowałam papierek z pojemniczka, pokruszyłam pół herbatnika i wymieszałam wraz kaszką manną o smaku waniliowo-jogurtowym.
Zaczynałam dopiero drugi słoiczek organicznego, ryżowego deserku HiPP, kiedy coś poruszyło się. Przełknęłam ślinę, ale kontynuowałam czynność, gdyż byłam po prostu zbyt głodna, by myśleć o potencjalnym zagrożeniu. Coś głośno czknęło, a następnie kichnęło. Dobrze się złożyło, gdyż właśnie zakończyłam konsumpcję. Pora sprawdzić, z czym mam do czynienia. Ponownie włączyłam latarkę w telefonie i na wszelki wypadek sięgnęłam dłonią do torebki i chwyciłam niepozornie wyglądający flakonik z 'mini- perfumetką'. Po kolei oświetlałam miejsce, centymetr po centymetrze. Coś kaszlnęło ochryple i ponownie czknęło. Przeszła mnie gęsia skórka, a po chwili coś innego brzdęknęło i zaczęło hałasować. Metalowa pokrywka od puzderka na cukierki leżała na podłodze.
Nagle coś mnie chwyciło za kolana. Mimo wszystko chciałam to załatwić bez używania agresji, dlatego udało mi się oswobodzić z tego niekomfortowego uścisku. Oświetliłam latarką miejsce z kocem. Zza kolorowego materiału wystawały... brr, ludzie ręce! Ktoś tu... przebywa? Trup?
Czym prędzej oswobodziłam się i cofnęłam, cały czas trzymając swoją 'broń' na wierzchu. Usłyszałam, że coś opadło z plaskiem na podłogę. Oświetliłam ponownie podejrzany kąt. Coś zaczęło szeleścić w powietrzu, bo zrobił się wiaterek. Kurczę, co to? Jakiś nawiedzony pokój?
W końcu światło wykryło sprawcę, a ja prawie pisnęłam. Przy ścianie, obok jakiegoś małego, plastikowego stolika ogrodowego dla dzieci, siedział Byun Baekhyun... z dziwnym zacieszem na twarzy.
-Dongsaeng, też się zgubiłaś?- zapytał chrapliwym, dziwnym dziecięcym głosem. Ze zdziwienia nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Bardziej niż szczęśliwy i uchachany od ucha do ucha sunbae, machający łapką jak jakiś dzieciak z ADHD, interesowało mnie to, co znajdowało się na stoliku. Czy on nażarł się jakichś prochów, że zachowywał się, kolokwialnie mówiąc, jak poj*b? Oświetlony stolik odkrył przede mną swe tajemnice: plastikowy kubek, a w środku była wlana niebieska oranżada o podejrzanym zapachu, pudełko z czymś, co 'ćpali' chłopacy z EXO na teledysku do 'Ko Ko Bop'. Na dokładkę znajdowała się tu cała 'armia' dziwnych i podejrzanych akcesoriów: photobook z Bang Seo Hee- modelką JYP, stary telefon Baekhyuna sprzed półtora roku, zeszyt typu 'Death Note', ogromna tarcza ze zdjęciem pana Im z wbitymi strzałkami w sam środek jego badassowej twarzy oraz puste plastikowe opakowanie po kotlecie w skorupce z płatków śniadaniowych, frytkach, sosie do sajgonek oraz kebabie z kurczakiem i sałatą.
Przyglądałam się temu z przerażeniem, natomiast Baekhyun cały czas mi machał ręką, jak jakaś postać, której IQ jest niższe niż przewiduje konstytucja.
Nie wiem, co on tu wyczyniał, ale nie podobał mi się stan, w jakim go zastałam.
-Sunbae, dobrze się czujesz?- zapytałam, na co on zaczął chichotać jak jakiś chochlik-śmieszek. Co niby jego tak bawi?
Próbowałam odszukać w torebce wodę mineralną, niestety miałam tylko sok jeżynowy w przezroczystym opakowaniu z miejscem na słomkę, 4 herbatniki, 2 opakowania wafelków Gerber oraz opakowanie tabletek przeciwbólowych na różne schorzenia.
No dobra, pora zadziałać, bo jeszcze oskarżą mnie o znęcanie się nad Byun Baekhyunem, a ja tak strasznie 'cierpię', bo nie mam skandali na swoim koncie...
Ułożyłam mu pod głowę dwie bluzy, swoją i jego, by miał miękko i zmusiłam go, żeby się ułożył na płasko.
-Świecisz się na niebiesko. O! Ye Bi-ah, jesteś Smerfetką-zawołał i ukrył zarumienioną twarz w dłoniach, próbując stłumić denerwujący chichot.
-Czego ty się nawciągałeś, sunbae? Poza tym Smerfetka była blondynką, ja jestem ciemna- westchnęłam i poświeciłam mu po oczach, ale szybko je zmrużył. Nie byłam specjalistką w dziedzinie kryminologii, ale podstawy udzielania pierwszej pomocy z tego zakresu znałam. Na wypadek, gdybym musiała go obezwładnić, nie miałabym żadnych przeciwskazań.
-Ye Bi-ah, porozmawiajmy- zawołał chrapliwie i zrobił bbuing-bbuing.
-Leż płasko i się nie odzywaj- nakazałam i przykryłam go kocem. Nie zwracałam uwagi na jego łkania i zawodzenia. Zaczął się gramolić i wierzgać, niczym niesforny przedszkolak, który nie chce spać w trakcie leżakowania.
-Cii- uciszyłam go i wolną ręką przygwoździłam do podłoża jego kolano, żeby się nie ruszał, drugą kończyną górną przeszukiwałam swą torebkę. Naruszyłam jego intymność, wiem to, ale ten wariat nie przestawał się ruszać.
Wyjęłam z wewnętrznego schowka w torebce, zapakowaną hermetycznie saszetkę z herbatką ułatwiającą zaśnięcie. Kiedy Baekhyun sunbae uspokoił się, ale wciąż patrzył na mnie rozbawionym i jakby zamglonym spojrzeniem, przedostałam się do jego torby sportowej. Odsunęłam zamek i odnalazłam mini czajnik wraz z kubkiem. W czeluściach jego drogiego ekwipunku, znalazłam również butelkę wody mineralnej oraz pojedynczą saszetkę Vibovit Adults oraz jakieś inne rzeczy, w których nie miałam zamiaru grzebać. Podłączyłam czajnik do kontaktu, wlałam odpowiednią ilość wody i włączyłam. Włożyłam torebkę z herbata do kubka i czekałam, aż woda zawrze. Baekhyun sięgnął ręką i poklepał mnie po ramieniu.
-O co ci chodzi?- westchnęłam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
-Kluska boi się Baekhyuna. Baekhyun nie wie, co zrobił nie tak i Baekhyun jest smutny- odpowiedział takim łamiącym się z głosem i z miną kota, nad którym ciągle znęcają się dzieci, co było jak wbijanie noża w serce. Kto byłby w stanie przejść obojętnie obok tego obrazu nędzy i rozpaczy?
Nawet jeżeli sunbae zachowywał się jak nie on, to nie potrafiłam go zostawić na pastwę losu. Pomogłam mu wypić herbatę, bo nie był w stanie utrzymać kubka samodzielnie, a gdy zasnął w mgnieniu oka, przykryłam go kocem i upewniłam się, że nie ma gorącego czoła. Na szczęście temperaturę miał normalną. Ogarnęłam syf, jaki narobił i popakowałam śmieci do worka foliowego. W pomieszczeniu śmierdziało starocią i kurzem, lecz również alkoholem. Mimo iż od czasu do czasu przychodziłam tu i czyściłam, co się dało, to za każdym razem ten pokoiczek przyprawiał o mdłości. Z drugiej strony było tu bezpiecznie, więc coś za coś.
* * *
(Baekyun)
Obudziłem się z wielkim bólem głowy, jakiego już dawno nie doświadczyłem. Próbowałem przypomnieć sobie, co się właściwie wydarzyło. Nie. Niemożliwe. Dlaczego nie pamiętam nic do momentu skonsumowania pożywnego posiłku? Pomieszczenie oświetlała latarka z telefonu. Dziwne, w moim telefonie padła mi znowu bateria.
-Ye Bi?!- z moich ust wydobył się mało męski krzyk. Co kluska tu robi? Kiedy przyszła? Co się wydarzyło?
-Już ci lepiej, sunbae?- odparła nie odrywając się od swojego zajęcia, jakim było przeglądanie jakiejś szminki. O? Od kiedy kluska używa tak od siebie kosmetyków?
-Czy było ze mną źle?- spytałem.
-Można tak powiedzieć. Co to miało znaczyć te idiotyczne zachowanie?
-„Idiotyczne"?
-Ty nic... nie pamiętasz? To te cukierki z 'Ko Ko Bop' to rzeczywiście dragi?
-Co?! Nie, nie ćpam ani nic...Ech, nie oszczędzaj mnie, powiedz proszę, co ja takiego wyczyniałem.
Kluska popatrzyła na mnie z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy, ale w końcu postanowiła uświadomić mnie, co ja odwalałem przed dwoma godzinami temu. Otwierałem usta szeroko ze zdziwienia, ale nie umiałem się wysłowić, bo tak bardzo odbierało mi mowę. Nie ogarniałem, jakim cudem mogłem się tak zbłaźnić przed nią. Do tej pory nie miała o mnie najlepszego zdania, a przynajmniej ja tak to odczuwałem. Wszystko przez tego nawiedzonego pana Im...A teraz to pewnie podbiłem skalę głupoty i Ye Bi sądzi, iż jestem zwyczajnym kretynem.
-Ye Bi, bo... skoro już tu jesteś to ja... chciałem cię przeprosić- wypaliłem jak z automatu.- Nie powinienem się wtrącać.
-Nie, w porządku sunbae. Zachowałeś się ładnie. Od dawna tu siedzisz?
-Co? Och, nie... która godzina?
-Wpół do drugiej nad ranem.
-No to tak gdzieś od dziewiątej wieczorem tu siedzę. Co robisz tu tak późno?
-Musiałam skończyć różne zajęcia, sunbae.
-Czy on...Nie, to znaczy, przepraszam, ja nie...
-W porządku, sunbae. Chyba w końcu jestem gotowa, by porozmawiać z tobą o tym, co się wydarzyło... w jakich okolicznościach się poznaliśmy.
-Też jakoś późno. Kończyłem sprzątać salę EXO po próbach oraz inne pomieszczenia za karę. – przypomniałem.- Przypadkiem przechodziłem obok pokoju, który wydawało mi się, że jest już pusty, ale wtedy... usłyszałem dźwięk, jaki powstaje, gdy czyjaś dłoń ląduje na czyjejś twarzy, a potem hałas, powstały przez potłuczenie wazy z kwiatami.
-Odruch samoobronny, nie chciałam dać się obmacywać ani jednemu, ani drugiemu.
-Jak się tam w ogóle znalazłaś?- zapytałem Ye Bi, bo tego akurat nigdy mi nie powiedziała.
-To było niedługo po tym, jak przyjęto mnie do SM. Też byłam po treningu. Inne dziewczyny poszły do dormu, a ja zostałam, by posprzątać, bo była moja kolej. Wtedy przyszedł...Minho i powiedział, że mój manager kazał mu mnie przyprowadzić do niego. Rzeczywiście dziwiłam się, czemu, ale Minho odpowiedział mi wtedy, że nie wie. Kiedy weszłam to od razu coś mi się nie spodobało, ale nie miałam jak wyjść, bo zamknął drzwi. Obezwładnił mnie i straciłam przytomność, więc nie miałam się jak bronić. Gdy odzyskałam zmysły, miałam skrępowane i poobijane ręce i przewiązane usta, bym nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Manager zaczął mnie rozbierać, a Minho pomagał mu zakładać na mnie stroje. Minho miał robić zdjęcia, a potem mieli się zamienić. To trwało prawie 240 minut. Jak... wbiegłeś, to akurat nic na sobie nie miałam i..., i dlatego nie chciałam z tobą o tym kiedykolwiek rozmawiać. To zbyt traumatyczne i krępujące. Nawet jeśli nie skrzywdzili mnie fizycznie, chociaż pan Im miał taki zamiar.
-Ta... akurat to pamiętam. Ten widok, gdzie on znajdował się między twoimi nogami i zaspokajał się na twoich oczach...
-Sunbae, proszę nie przypominaj...- zacisnęła rękę wokół mojego ramienia, nieświadomie wbijając ostro zakończone paznokcie w skórę na moim przedramieniu i spojrzała w dół.
-Przepraszam, chciałem tylko porozmawiać, ale jak widać zabrałem się do tego niezdarnie...
-Niezdarnie to za mało powiedziane- stwierdziła z lekkim, słabym uśmiechem.- Dlaczego tak bardzo ci zależało, żebym z tobą o tym pogadała?
-Po prostu... nie chciałem, żebyś czuła się źle w wytwórni. Wydawało mi się, że będę w stanie sprawić, żebyś mnie polubiła czy coś... Chciałem, żebyś była bezpieczna wśród starszych sunbae i dlatego...
-Bezpieczna? Wykorzystywałeś mnie i kazałeś załatwiać mi coś, co nie należało do moich obowiązków. Byłam na każde twoje oraz reszty EXO skinienie- wybuchnęła śmiechem. Taa, chyba rozumiem, co ją rozbawiło. Z perspektywy czasu moja zagrywka mnie samemu wydaje się tandetna i żałosna.
-Wiem, to było nieludzkie z mojej strony, ale jeśli chodzi o mnie, to nie miałem złych intencji... Sehun i Chanyeol chyba też nie, nie wiem jak reszta...
-W porządku sunbae, nie ma się czym przejmować.
-Nie, jest. Nie można się ze wszystkimi przyjaźnić, nie chciałem cię zmuszać do polubienia EXO ani zmuszać cię do przebywania w naszym towarzystwie. Gdyby to się powtórzyło, to uczyniłbym wszystko, by ci pomóc, bylebyś nie musiała przebywać z tym... tym...
-Aż tak się mną przejąłeś? Dlaczego?
-Wolałabyś, bym udał, że nic nie słyszałem i dopiero po kilku latach przyznał się do tego, czego byłem świadkiem? Osoba z mózgiem nie ucieka z miejsca zdarzenia, nawet jeśli jest pod wielkim mentalnym szokiem.
-Byun sunbae ... przez to... przeze mnie z twoją kondycją nie jest dobrze...
-Właśnie, że jest. Uświadomiłem sobie przez to wszystko, że jednak nie jestem beztalenciem, nawet jeśli nie dokonuję czegoś wielkiego na miarę gwiazdy hallyu..., ale przynajmniej nie spieprzyłem jak tchórz i nie zachowałem się jak wygłodniała hiena.
-No.. jeżeli patrzeć na to z tej perspektywy to... cieszę się, że na coś się przydałam. Co ty wtedy właściwie zrobiłeś? Nie pamiętam za dobrze.
-Mam to wszystko nagrane, pamiętaj że w każdej chwili możemy wspólnie... postarać się o karę dla Minho. Zastanawia mnie, dlaczego do tej pory nie chcesz...
-Minho mówił, że zniszczyłeś mu telefon. Poza tym... poza tym Shinee wiedzą... sunbae Lee oraz sunbae Kim, dwaj najstarsi, w razie czego mam ich wsparcie.
-Owszem, ale zachowałem kartę pamięci. Nie mogłem jej tak po prostu wyrzucić.
-Mogłabym... obejrzeć?
-Jesteś pewna?
-Tak, sunbae. Proszę.
Nie do końca zgadzałem się z jej prośbą, ale że nie miałem siły, by się z nią kłócić podałem jej swój stary telefon, gdzie aktualnie przechowywałem kartę z telefonu Minho. Wystarczyło tylko odblokować telefon...
- - -
Nigdy nie sądziłem, że znajdę się w trudnej emocjonalnie sytuacji takiej jak obecnie. Ye Bi zawsze chodziła z głową wysoko uniesioną do góry, na nic się nie uskarżała z wyjątkiem szokującego projektu SM, który na szczęście i jej, i mi udało się zakończyć, nim na dobre się rozpoczął. Nasza oschła relacja była naszą osobistą sprawą, a nie czymś wymuszonym przez wytwórnię, a to, że nie okazywaliśmy sobie serdecznych, słodkich gestów i nie wymienialiśmy się publicznie uśmiechami, nie świadczyło, że nam nie zależy. Przynajmniej ja to tak odczuwałem. Najważniejsze, że potrafiliśmy się wesprzeć, co z tego, ze nie szerzyliśmy typowych wśród gwiazd naszego pokroju znajomości czy fanserwisu. Łączyły nas stosunki czysto-techniczne, ale nie byliśmy względem siebie fałszywi czy obojętni. Rozumieliśmy się i nie musieliśmy sobie nic udowadniać. Po prostu ze względu na to, iż nasze pierwsze spotkanie nie należało do szczęśliwych, nasza znajomość również była w pewnym stopniu krępująca. Ye Bi winiła się za to, co zobaczyłem, tylko że zupełnie niepotrzebnie. Oczywiście niesmak pozostał, bo to nie było tak, że byłem nienasycony widoków nagiego lub pół nagiego ciała płci przeciwnej. Nie potrzebowałem tego do szczęścia, ale stanowczo się z nią zgadzałem- gdybym był na jej miejscu, to również nie chciałbym, by pierwsze spotkanie z człowiekiem, którego widzi się pierwszy raz rozpoczęło się od nieprzyzwoitych sytuacji z negliżem w roli głównej. Ja również bałbym się przebywać razem po takich wydarzeniach.
Ye Bi dość długo była silna, ale moment, w którym także i ją dopadła olbrzymia gorycz i rozżalenie, musiał kiedyś nadejść. Może byłem niesprawiedliwy w jej dotychczasowej ocenie, ale zachowywała się bezuczuciowo. Liczyła się dla niej jedynie praca, ona sama niekoniecznie i może to mnie właśnie w niej drażniło, ale po tym, jak nagle rozpłakała się, poczułem dziwną ulgę. To był znak, że Ye Bi jest najzwyklejszą w świecie dziewczyną, człowiekiem z krwi i kości, istotą posiadającą uczucia i tak samo jak inni ma prawo do szczęścia, aby być pocieszaną, ma prawo nawet do smutku i wylewania łez, tak jak w tej chwili.
-Czujesz ulgę?- spytałem ostrożnie i poczochrałem jej włosy
-Odrobinę... dziękuję, sunbae. Przepraszam, że się rozkleiłam... jestem żałosna.
-Kto wie, jak długo byś w sobie to jeszcze dusiła.
-Szczerze to... bo...nie wiem, od czego zacząć. Pamiętasz, jak pytałeś, czy on już się mnie nie czepia i że ja ci odpowiedziałam, że dał mi spokój?
-Tak, pytam co jakiś czas, przepraszam.
-Nie, wiesz... Po dniu dzisiejszym... chyba mogę powiedzieć, że się stoczyłam, bo mam ochotę z nim skończyć i wypatroszyć jak indyka. Znaczy... Minho nawet do mnie nie podchodzi po tym, jak stanąłeś w mojej obronie, a manager...
-Zdajesz sobie sprawę, że zaczynasz się uzewnętrzniać?- powstrzymałem ją.
-Mówię ci o tym, nie dlatego, żebyś załatwiał moje sprawy za mnie. Nie kłamałam, kiedy mówiłam, że nie chcę budować swojej kariery na tobie, ale też nie chciałabym, by ten nikczemny człowiek myślał, że zawdzięczam mu swój sukces. Przez to, że... że wymuszał na mnie te dziwne pozycje i stroje czuję wstręt do samej siebie, nie tylko do niego. W niczym mi nie pomógł, a wręcz zaszkodził... robił to także po tym, gdy było wiadomo, że powstanie Can You Smile.
-Co? I ty mi dopiero teraz o tym mówisz?! Co on ci znowu zrobił?
-On nie, ale... ale to on przydzielił mi tego trenera... dlatego przestałam do niego przychodzić. Ten trener on... potrzebował po prostu ofiary i żeby mógł... no wiadomo, że robienie sobie dobrze nie zaspokoi w pełni.
-Mów dalej – poprosiłem. Pewne brakujące puzzle tej nieeleganckiej układanki zaczęły mi się rozjaśniać w głowie i powoli układać w całość.
- Pan Im...załatwił mu, że będzie mógł robić ze mną, co tylko chce. Pewnie myślał, ze jestem jakąś głupia smarkulą, która da się wkręcić w sponsoring i nic nie piśnie, bo nie ma kamer czy świadków. Kilka razy... byłam narażona na obłapianie, ale nie skończyło się to dla niego dobrze, bo w końcu znalazłam na niego sposób.
-Ye Bi...
-Przepraszam, nie chciałam wyjść na jakąś księżniczkę w opałach. Moja wdzięczność się nie zmieni, ale musisz zrozumieć, sunbae, że nie jestem materiałem, który przyjdzie do ciebie i o wszystkim ci powie, gdy poprosisz.
-Ale żeby tak bez żadnego... jak to nazwać... zabezpieczenia? Co byś zrobiła, gdyby mnie tu nie było? Znowu nie miałabyś możliwości obrony. Mówiłem ci, żebyś sama nie chodziła...
-Doceniam, naprawdę... ale musisz przestać bać się mnie, a jednocześnie martwić się o mnie. Poza tym, nie taka znowu bezbronna. Jestem w posiadaniu broni, której spokojnie mogłabym użyć na tobie i nie zawahałabym się, nawet jeśli to ty.
-Co... broń? Wiesz, że nie można mieć żadnej...- co ta Ye Bi? Chce się popisać czy co?
-Wspierasz mnie?- zadała mi pytanie ni z gruszki, ni z pietruszki.
-Tak, ale co to ma do rzeczy?- nie widziałem żadnego powiązania. Dziewczyna podała mi do ręki szminkę w kolorowym metalu z sygnaturą 'Kim B.'
-Zechciej otworzyć- zasugerowała i wpatrywała się we mnie z ciekawością, oczekując moich dalszych działań. Nie ruszałem nawet kosmetyków Taeyeon, a mam w dłoniach szminkę Ye Bi. Czy to ma jakikolwiek sens? Zrobiłem jednak tak, jak 'prosiła' i otworzyłem usta ze zdziwienia. Po chwili wyrwało mi się jakieś przekleństwo, a Ye Bi cicho zaśmiała się.
-Zaskoczony?- spytała z miną ciekawego świata dzieciaka.
-Jak...? Paralizator?!- nie potrafiłem wypowiedzieć choćby jednego logicznego zdania, bo taki byłem zszokowany.
-Tak. Wiesz, że z trudem odepchnęłam twoje rączki, jak objąłeś mnie nimi za kolana? Wyobrażasz sobie być potraktowany tyloma woltami?
-Co zrobiłem?!- prawie pisnąłem, a Ye Bi znowu się zaśmiała.
-To jak było w końcu, ćpałeś te cukierki czy jak?
-Ech, mówiłem ci, że to nie to, co myślisz. Zaraz... gdzie są śmieci?
-Spokojnie, sunbae. Nie będę cię rozliczać czy coś. Nie widziałam tych puszek po piwie Hite, 2 butelek soju i jakichś innych. Swoją drogą nie wiedziałam, że taki smakosz z ciebie i lubisz eksperymentować. Rum z whisky i piwo Desperados z tequillą?
No to już wiem, czemu zachowywałem się jak dziwak, a do tego zwykły pospolity byuntae. Zapomniałem, że wypiłem tyle alkoholu, także tego zza granicy, po którym zawsze robi mi się zbyt wesoło. To, że Ye Bi była o krok od użycia na mnie paralizatora świadczyło o tym, że parę godzin wstecz naprawdę było ze mną tragicznie.
-Sunbae? Czy... Żywisz urazę do Bang Seo Hee? Widziałam magazyn z jej zdjęciami u ciebie na stoliku i tak się zastanawiałam czy nie mógłbyś teraz ty otworzyć się i porozmawiać... tak od serca.
-Tak od serca, to Seo Hee jest jedną z modelek, którą biasowałem. Choć jako prywatna osoba jest beznadziejna, jak wspomniałem.
-Czy... zrobiła coś złego? – dopytywała się.- Jest złą osobą?
- Jeżeli bycie złym oznacza być wszechstronnie uzdolnionym i się w tym kierunku marnować, to tak- wyjaśniłem.- Grała na gitarze, pisała teksty, śpiewała, sprawdzała się też w tańcu i wiele wytwórni chciało ją na audycję, ale ostatecznie została modelką JYP i to tak trochę namieszało jej w głowie.
-To znaczy?
-Modeling, serio? Miała niesamowity głos.
-Och, a co złego w modelingu?
-Zawalony grafik, brak eventów typu fanmeeting... Gdzieś czytałem artykuł, że porzuciła śpiewanie ze względu na starszą siostrę...Po co się tak poświęcała? Mogłaby spokojnie śpiewać i nie musiałaby zawieszać kariery. Dlatego uważam, że jako prywatna osoba była trochę snobistyczna. Dlatego... wtedy był ten pomysł z zaproszeniem jej.
-Chcesz ją spotkać, tak? Żeby jej to wszystko wygarnąć?
-Nie, Ye Bi. Wiem, to głupie, zwłaszcza że nie mam żadnych kwalifikacji..., ale chciałbym zrozumieć, dlaczego porzuciła także modeling. Podobno wiele osób tak samo jak ja, czekało na comeback Bang Seo Hee, a tu nagle puff i nie ma. Co o tym myślisz?
-Interesujące i jako fan na pewno jesteś hmm, lojalny, ale wiesz.. to trochę....naiwne.
-Tak, dzięki. A...Ye Bi?
-Słucham?
-Ten Sungjong... to był chłopak Seo Hee?
-Nie wiem, mówiłam ci, że nie interesowałam się kpopem aż tak, by śledzić losy gwiazdy.
-Bo wiesz, czytałem gdzieś jakieś plotki na ten temat i że podobno rozeszli się, bo on nie akceptował jej decyzji... ale chyba nie zrobiłby tego... Poznaliśmy go i ... no nie wiem, ale cokolwiek zmusiło Seo Hee do wyjazdu, to na pewno nie jego wina.
-O nie, co to za dziwna atmosfera? Co ty kombinujesz?
-Nic, po prostu rozmawiam, bo mnie naszło. Ale tak sobie myślałem, że jak już ją kiedyś spotkam, to pogadam sobie z nią na ten temat. Znaczy... tak z perspektywy czasu trochę mnie zainspirowała i pewne rzeczy naprawiłbym, ale zwyczajnie nie mogę. Mówię o mnie i o Taeyeon.
-Ambitnie.- zaśmiała się, przez co atmosfera nieco rozluźniła się i nie była już taka smętna.
- - -
*Taemints- oficjalny fandom Taemina
** kamuflaż Hyuny
Dziewczyna z kolorowymi włosami to Lime z Hello Venus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top