Rozdział 26: "Hard times do not last forever"

(Zhan Zhan)

   Manager nie chciał zmienić grafiku pozostałej szóstce. Stwierdził, że sama muszę załatwić tę sprawę z panem Im Jaebumem. Już tyle razy prosiłam, a potem zniknął! Nagle wrócił i myśli, że nadal CYS należą do niego? To jakaś chora niedorzeczność! Miałam dwa wyjścia: albo wrócić do silnych antydepresantów, albo trzymać się Junmyeona, tak jak kiedyś ustaliliśmy. Wbrew pozorom Suho nigdy nie zrobił czegoś przeciw mojej woli - Ye Bi niepotrzebnie się wtrącała. Z drugiej strony było to miłe. Rzeczywiście Sunggyu-sshi również stał się ważny, ale przynajmniej sam się interesował, a nie dlatego, „bo Ye Bi się martwiła". Chociaż... Może sam by nie zauważył, a ona go niepotrzebnie wplątała? Poznałam go i wiem, że Sunggyu-sshi znał umiar we wtrącaniu się. Niby słyszałam, że Bibi „kiedyś z kimś była" ale równie dobrze to mogły być niepotwierdzone informacje. Innym powodem, dla którego tolerowałam nadwrażliwą Bibi by fakt, iż swoje jednak przeszła. Choć wiem jedynie tyle, że Baekhyun i ona mają jakąś tajemnicę, o której nie wie nawet Yamari. Mimo wstępnych domysłów, nie znałabym prawdziwych powodów, dla których Ye Bi trzyma się solidarnie z Byunem i to już od czasów dołączenia przez nią do SM. Sama nic nigdy o sobie nie mówiła, a wspólne wypady wyglądały tak, jakby nas niańczyła. Gdybym nie spytała kilku osób, do tej pory nie wiedziałabym o wielu sprawach. Ye Bi była także blisko z Infinite... Może powinnam w końcu zapytać któregoś? Chociaż jeżeli znowu padnie na lidera, to zacznie coś podejrzewać. Mieliśmy intensywną rozmowę późnym wieczorem z dziewiątego na dziesiątego października – to właśnie wtedy dużo się dowiedziałam. Za radą Junmyeona dostarczyłam sobie przyjemności i wypełniłam obowiązek, jakim było zainteresowanie się Ye Bi. Początkowo żywiłam do niej respekt, bo „była silnikiem napędowym" naszego zespołu. Potrafiła każdą z nas wybawić z opresji, ale kiedy sama „tonęła", żadna z nas nie mogła jej pomóc. Zdałam sobie sprawę, że najwyższa pora coś z tym zrobić – szczególnie dały mi do myślenia jej ostatnie słowa, choć nadal nie uważałam i nie uważam, aby Suho mnie krzywdził. Cały problem polega na tym, że relacja F.W.B.* kojarzy się ludziom z kwestią seksu; poniekąd to prawda: zarówno ja oraz Junmyeon mamy taki rodzaj relacji, lecz poza tym jest on dla mnie sunbae, którego szanuję. Znaliśmy się jeszcze zanim zostałam trainee Pledis Entertainment. Rzeczywiście na początku nasza znajomość przedstawiała się w słownikowy sposób, lecz wraz z upływem lat przestaliśmy dbać tylko o to, aby „jedno zaspokoiło drugie". Nasza relacja ewaluowała, choć nadal nie do takiego stopnia, abyśmy referowali o sobie jako „mój czy moja". Pomimo iż wprowadzaliśmy urozmaicenia, nie przeszkodziło to nam w dbaniu o swój wzajemny komfort. Potrafiliśmy spędzić czas w wyrafinowany i wręcz marginalny sposób, który nie przystoi ludziom rozumnym, a jednocześnie więcej niż sześć tygodni bez dni, w które dochodziło do uprawiania miłosnych aktów nie stanowiło dla nas żadnego. Byłam świadoma swoich nałogów; to nie tak, że uważałam się za lepszą od Yamari, która nie znała umiaru. Dopóki nie poznała Byun Baekhyuna, przed okresem bycia trainee wpakowywała się pod kołdrę każdemu poznanemu mężczyźnie w klubach, do których chodziła w Japonii. Yamari dużo mi się zwierzała i właściwie to z nią najwięcej spędzałam czasu, przez co znałam jej każdą dolegliwość. Nie przeszkadzała mi, a jednak to Ye Bi do niej trafiła i to w krótkim czasie. Może sama tego nie czyniłam, ale sam fakt, że czasem dążyłam świadomie do prowokowania Junmyeona do agresji seksualnej o czymś świadczy. Od niedawna zaczęłam to także „odczuwać" względem sunbae- lidera Infinite. Wtedy Junmyeon i Ye Bi nieświadomie „stymulowali" mnie i wcale nie w „ten" sposób. Dopadała mnie frustracja, w momencie gdy okazywało się, że nie jestem w stanie ich do siebie przekonać. Miałam wrażenie, że mną gardzą – szczególnie Ye Bi. Ostatnia rozmowa z sunbae wykazała, jak bardzo się myliłam, zaś jeśli chodziło o Suho to po raz kolejny okazał się niezawodny. Pomimo aktu agresji słownej, jaki zaprezentowała nam Ye Bi, Junmyeon wcale nie miał do mnie pretensji. Zachowanie Bibi czasem przypominało mi to, w jaki sposób reagował Byun, choć stwierdzenie, że stała się taka przez niego jest w ogóle nie na miejscu. Kiedyś postawiła się Jenny i to tak konkretnie. Mnie przy tym nie było, wiem jedynie z opowieści Suho i Jongina, jednak byłam skłonna im wierzyć. Zaimponowała mi tak, jak to robił Sunggyu sunbae. Widziałam ją potem w akcji, gdy Chanyeol używał względem niej słownych zaczepek. Słyszałam, że ma specyficzną sytuację z Kim Sunggyu, ale co konkretnie wyczynia, to nie wiem. Próbowałam konsultacji z uczestnikami tego dziwnego nowego pseudo-programu, w którym (Gyu oraz Bibi) brali udział, jednak nawet Yonghwa nie chciał nic powiedzieć.

    Wtedy już Suho stwierdził, że to było nie na miejscu; czasem go nie rozumiem. Faktem jest, iż szanował Bibi i to bez względu na plotki, jakie o niej krążą nie tylko w SM Town. Zdobyłam się także na skontaktowanie z Byun Baekhyunem, jednak pomimo iż użyłam do tego kakao, Baekhyun stwierdził, że „nie jest to w jego mocy, aby udzielić mi odpowiedzi". Jae z Day6 jakoś nie miał oporów, by opowiedzieć mi o Bang Seo Hee, a ponoć też „była ważna". Chyba, że ten cały szum medialny był tylko po to, by ją promować jako tekściarkę? Nie rozumiem....

   Wczoraj jak na złość Jenny dostała wścieklizny. Ogarnianie jej pochłonęło moją całą pozytywną energię i musiałam się uspokoić przy Suho. Dziś byłam jak zombie i miałam małą przyswajalność wszelkich informacji. Hwanjin wyjątkowo nie wściekła się za to, że była zmuszona oglądać Junmyeona z rana. Mimo iż istniało zagrożenie bycia przyłapanym przez pana Im Jaebuma, żadne z nas nie przejmowało się tym, a, Shim może mieć pretensje, lecz kiedy sprowadza sobie Kaia, to my to musimy tolerować!

    Po całym dniu ciężkiej batalii (najpierw z panem kierowcą, a potem Im Jaebumem, a na koniec jeszcze naraziła mi się Irene), dopiero pod koniec dnia dostałyśmy wolne. Prawie pokłóciłam się z nowym personelem, bo SM zrezygnowało ze współpracy z Choi Renem i Doyoungiem! Oni przynajmniej profesjonalnie traktowali zespół – nawet Jenny. Gdy jednak któraś z CYS przegięła, elokwentnie zwracali nam uwagę. Choć osobiście nie lubiłam, gdy trzeba było zająć się jego (Rena) adoptowanym dzieckiem. Nowy skład zdaje się, że liczył na to, aż same ich naprowadzimy. Później Jenny miała pretensje do Yamari i musiałam się dowiadywać od „osób trzecich", co miało miejsce poza moim zasięgiem czasu i słuchu. W przypadku takich spraw musiałam powiadomić pana Briana, jednak znowu by mnie winił. Nie miałam głowy do takich sytuacji. Dobrze, że Ye Bi miała inne zajęcia, gdyż zapewne Jenny zebrałaby solidną wiązankę właśnie od Kluski. Dziewczyna prawdopodobnie sama nie zaznała takich uczuć albo „edukowała" nas przez ogromne pokłady zazdrości, jakie w sobie nosiła. Faktem jest, iż nikt nikomu nie zrobił krzywdy.

   Yeon Mi poszła na spacer z Chenem, Yamari pojechała na siłownię, Hwanjin już parę godzin temu wyjechała do rodzinnej wsi, a Jenny migdaliła się w dormie z Kaiem. I ona ma czelność się mnie czepiać...

   W drodze z dormu weszłam komuś pod rower, ale nic nikomu się nie stało. Szłam ścieżką zaproponowaną przez aplikację, na którą Kim Sunggyu reagował, jakby nie była mu obca, a przecież z tego, co wiem, to on oprócz SNS typu ig czy kakao, innych aplikacji nie używa. Większość ludzi na świecie używa endomondo, a ja polubiłam inną. Czy to był powód do gniewania się na mnie? Bo czasem odnosiłam wrażenie, jakby Sunggyu-sshi był pewnymi moimi przyzwyczajeniami poirytowany. To, że „jakaś Seo Hee" też używała tej aplikacji, to jeszcze nie znaczy, iż trzeba się każdego czepiać, tylko cieszyć, że nie tylko endomondo ma miliony zwolenników na całym świecie! Mimo wszystko jakoś tak wyszło, że Sunggyu-sshi stał się dla mnie ważny. Początkowo była to jedynie „admiracja starszego sunbae", ale potem kiedy odkryłam, że przy nim także mogę być sobą niespecjalnie kryłam się ze swoimi uzależnieniami. Wciąż jednak nie był aż tak ważny jak Suho, którego znałam od kilkunastu dobrych lat.

Gdyby nie to, że EXO było dziś zajęte (poza Kaiem, który tak samo jak Jenny nauczył się „mydlenia wszystkim oczu"), poprosiłabym Junmyeona o spotkanie: niekoniecznie musiałoby dojść do tego, co wczoraj. Właściwie, to chyba rzeczywiście trzeba zacząć znów się pilnować. Po ostatniej wizycie u zaufanej specjalistki trochę jakby oprzytomniałam i rzeczywiście wróciłam do stosowania odpowiednich środków, choć jak ta kobieta stwierdziła: „wiele razy olewałam temat" i właściwie to niewiele mi trzeba, bo bez większych starań mogłabym niechcący zaciążyć właśnie teraz.

   Tyle, o ile nie brałam sobie jej słów na poważnie, tak za szóstym razem, który niedawno minął, to jednak coś mnie tknęło. Podstawowy problem, to wciąż nadmierna wrażliwość Ye Bi. Przecież nic nas nie łączy, oprócz tworzenia składu Can You Smile. Hwanjin również za bardzo bierze to do siebie, jednak nie jest na tym punkcie aż tak przewrażliwiona jak Ye Bi. Czy ona oby nie traktuje mnie jak starszego rodzeństwa? Baekhyun nie chciał mi powiedzieć, bo to cham i prostak, a z kolei z Sunggyu-ssshi muszę „delikatnie" - szczególnie przez to, co zrobiła Jenny. Ye Bi mimo wszystko szanowałam – nieważne jak bardzo sprawiała wrażenie, iż jest „księżniczką, która udaje, że nie ma pojęcia o wielu sprawach". Nie umiałam odnaleźć przyczyny takiego jej zachowania i inni również mieli z tym niemały problem. Ye Bi chyba tęskniła za własną rodziną, tylko nie powinna zapominać, że jesteśmy obce. To nie tak, że jej nie uznawałam. Moim jedynym rodzeństwem byli starsi bracia, a jako że byłam najmłodsza, to mnie nie wspierali. Pomimo deklaracji ze strony lidera Infinite, że on jej nie zamierza polubić, to jednak plany się troszkę pozmieniały. Ja nie mam nic przeciwko, jeżeli tak to wynikło, że Bibi działa na Sunggyu jak balsam, to niech im się dobrze wiedzie. Jeżeli im taki układ odpowiada... szkoda tylko, że ważnych informacji dowiaduję się od obcych osób, jak na przykład sunbae z innych wytwórni, a nawet swego czasu Rena czy Doyounga! Skoro była taka opiekuńcza i szalenie restrykcyjna, to czemu nie chciała rozmawiać?! Przecież to nie tak, że jej potrzeby się nie liczyły, tylko zawsze zaprzątała sobie głowę niepotrzebnymi informacjami czy „czyniła honory" i solidarnie doprowadzała mnie czy Yamari do porządku! Zarówno metaforycznie, jak i dosłownie. Inną sprawą był fakt, że czasem potrafię się zapomnieć. Yamari się nie kryła, a ja jednak nie byłam taka jak ona. Jej się zdarzało patrzeć na dziewczyny tak samo jak na chłopaków. Mnie natomiast dopadało coś takiego tylko przy Ye Bi. Może nieuzasadniona złość na wszystkich mężczyzn z otoczenia Ye Bi to efekt zazdrości? Średnio kilka razy na kilka miesięcy potrafiłam mieć „takie dni", kiedy byłam bardzo zaborcza i wręcz robiłam wszystko, by zwróciła na mnie uwagę. Zdiagnozowano u mnie silne zaburzenia różnych uczuć. Nie było na to lekarstwa, dlatego próbowałam rozmawiać. Tylko Ye Bi czy Yamari potrafiły mnie „ogarnąć". Czasem mam częste i intensywne huśtawki nastrojów. Z jednej strony czuję, że o mnie dbają, a z drugiej strony żałuję, że nie jestem w stanie odwdzięczyć się w ten sam sposób. Większość osób nie udzielało mi odpowiedzi, a niektórzy tak jak Baekhyun, po prostu ignorowali. Hyuna oraz Da Ri wyraźnie mną gardziły. Rozumiem, że chciały mnie zdemotywować przed znajomością z Kim Sunggyu, miały do tego prawo, owszem. Ale ja nie chciałam „wywierać na niego złego wpływu"! Nigdy go do niczego nie zmuszałam. To, że mi pomagał także w niekomfortowych sytuacjach, to naprawdę nie efekt mojej dominacji nad nim. To zbieg okoliczności, iż sytuacja przypomina „trójkąt" oraz podwójny friendzone. Taki rodzaj sytuacji, po której człowiek uświadamia sobie, że życie ciągle wystawia go/ją na próbę.

Wcale mnie to nie satysfakcjonowało; miałam ambicje, aby zmienić te dziwne relacje na bardziej normalne. Może ktoś myśli, że mi odpowiadają niejasne koncepty życiowe, ale prawda jest taka, że chciałabym osiągnąć jakąś stabilizację. Ciągłe zmiany i niepewność wyniszczają mnie fizycznie i psychicznie.

   Rozmyślania oraz spacer przerwał mi brutalny widok, jaki zastałam. Jakiś dzieciak używał przemocy, chyba wobec osoby w wieku uczelnianym. Zakapturzony napastnik uciekł z miejsca zbrodni, gdy tylko zobaczył niespodziewanego świadka. Próbowałam udzielić pomocy poszkodowanemu człowiekowi, lecz zanim zdążyłam zadzwonić po karetkę, pobity (i to dość poważnie) chłopak, chwycił mnie za rękę i z całej siły popchnął na drzewo.

- Powiedz tej idiotce Bang, że ma dobę, aby się pokazać. Następnym razem nie skończy się tylko na zhakowaniu dostępu do jej konta bankowego i udostępnianiu prywatnych zdjęć jej i mojego starszego brata. Co, laleczko? Myślisz, że jesteś sprytna, a nie wiesz, kogo ukrywasz w swoim zespole?

    Jeszcze tego brakowało, żeby jakieś młodsze dziecko mnie szantażowało! I... że niby Bang Seo Hee ukrywa się w CYS? Co za idiotyczne domysły!

* * *

   Czyżby było ze mną aż tak źle, że włamałam się komuś do mieszkania? W głowie jakoś dziwnie szumiało... Gdzie ja znowu polazłam?! Czyżby znowu prywatne mieszkanie Suho?

Rozejrzałam się po przestrzeni pomieszczenia... Nie zastałam nikogo (ani niczego), oprócz wielkiego, białego kota. Może nie był gigantyczny, ale ilość puchatego futerka sprawiała wrażenie, iż zajmował dużo przestrzeni. Jak to mówią „kochanego ciałka nigdy za wiele". Chyba trochę jestem do zwierzaka podobna, ale nie wiem nic o futerku. Po bliższym przyjrzeniu się, zwierzak nie wydał mi się aż tak monstrualnie olbrzymi jak na początku myślałam. Zerwałam się z materaca, na którym się znajdowałam, gdy w moją stronę przytruchtała szynszyla**. Najlogiczniejszym wyjaśnieniem na ten moment było to, iż trafiłam do jakiegoś sierocińca dla zwierząt, znanego pod bardziej brutalną nazwą – schronisko. Dziwiła mnie tylko obecność ogoniasto-myszowatego stworzonka, no ale głupota ludzka nie zna granic.

Wyminęłam małego maltańczyka i kanarka i w końcu znalazłam się w pokoju, gdzie nie było żadnych zwierząt.

- Ej, co to za miejsce? – spytałam pierwszą lepszą osobę, która mi się napatoczyła. Odezwałam się nieprzemyślanie, więc czekało mnie kolejne zdziwienie, gdyż myślałam, że trafiłam na jakiegoś praktykanta lub stałego pracownika. Gorzej już chyba być nie mogło; tak jakoś wyszło, że w postaci bez trudu rozpoznałam maknae z Infinite. Dziwne osoby lubią dziwne miejsca – mam dowód przed sobą.

   Gust Yamari był dla mnie nie do pojęcia; kiedyś próbowała przypodobać się Sungjongowi czy jak go tam nazywają. Nie rozumiałam każdego, kto miał słabość do tego „do-niczego-niepodobnego" dziwnego reprezentanta rasy ludzkiej. Nie mam absolutnie nic do androgenicznych ludzi, jednak Lee Sungjong w ogóle do mnie nie przemawiał. Jakoś też specjalnie go nie respektowałam, choć gdyby nie dobre maniery, to otwarcie hejtowałabym go w podobny sposób jak Jenny ubliżała Ye Bi.

- Ach, Zhan-Zhan-sshi... Już z tobą lepiej? – odezwał się do mnie.

- Chcę tylko wiedzieć, gdzie jestem i jak tutaj trafiłam. – nie zamierzałam z nim rozmawiać na niepotrzebne tematy. – Z tego, co pamiętam to wyszłam z dormu na miasto, a nie na jakieś odludzie.

- Leżała pani nieprzytomna w parku, liderko Can You Smile. Ktoś panią znalazł i przyprowadził, bo było łatwiej. Podobno, ale tak naprawdę ta osoba ma uraz do szpitali.

- Bez sensu. – skomentowałam. Domyśliłam się, że znowu wciskał jakiś kit; w końcu to potrafił najlepiej. Inną kwestią pozostawała jego obecność w tak odpowiedzialnym miejscu. Co za szaleniec zezwolił mu tu przebywać?!

- Woli pani, by poinformować managera czy Ye Bi-sshi?

- Właśnie! Przestań mieszać w głowach moim dziewczynom! To nie twoja liga, więc po prostu nie wypowiadaj się o nich, jasne? A, i jeszcze jedno: nic nie wiem o żadnej Seo Hee, więc bądź łaskaw nie nasyłać na obcych ludzi jakichś dzieciaków i im jeszcze płacić za szantażowanie!

- Aish, przestań w końcu zachowywać się tak, jakby wszyscy byli winni twojej sytuacji rodzinnej! Zostaw ślimaka i Sungjonga w spokoju, a jak nie wiesz, co dokładnie się stało, to nie wiń jego, bo tak jest ci najprościej. Mam kontynuować?

    No to świetnie! To nie jest mój najlepszy dzień... Co ja takiego zrobiłam, że Kim Hyuna non-stop mnie atakuje?

- Trzymaj, naprawiłam ci telefon. Poskładałam części, bo były porozrzucane. Chyba zginęło ci parę rzeczy, ale nie wnikam.

   Próbowałam ułożyć sobie wydarzenia w całość. Z niektórymi nie miałam problemu, ale pewne informacje nadal pozostawały czarną magią. Przy okazji dowiedziałam się, że Kim Hyuna przyszła w zwykłe odwiedziny do tego całego Sungjonga. Wytwórnia Woollim zawiesiła go stosując tą samą strategię co SM w przypadku Ye Bi. Różnica polegała na tym, że jemu nie gwarantowano nowego grafiku nawet tymczasowo, bo jego brat wszedł w jakiś układ z Jenny, o czym wiedziała tylko Hyuna. I jako że była blisko z Infinite, to zatrzymała ten sekret dla siebie. Powinnam tą sprawę zgłosić, ale z drugiej strony manager Young pewnie wie, bo on zawsze wszystko ogarnia. Inna sprawa to to, że działania z przedrostkiem „–anty" wiązały się z naruszeniem zasad kultury, etyki oraz obyczajowości. Z drugiej strony nie miałam mocnych argumentów, aby wbijać sunbae z Infinite nóż w plecy. Jeśli zajmowałabym się jeszcze jakąś podrzędną patologią, to chyba bym była sobą rozczarowana. Inną sprawą jest niesłabnące zainteresowanie ślimakiem. Z jednej strony podziwiam, a z drugiej choć chciałabym, to nie mogę oceniać, bo wciąż zdecydowanie przewagę miał u mnie szacunek do Kim Sunggyu. To, z kim się zadawał oraz jego dziwne fobie wcale nie czyniły go kimś innym lub gorszym. Każdy ma jakieś zainteresowania, o które społeczność by go (lub jej) nie podejrzewała.

- Chodź, sieroto. Odwiozę cię do dormu, żebyś znowu nie wpakowała się w tarapaty. A, i byłoby dobrze, gdybyś nie paplała na lewo i prawo, że widziałaś Sungjonga w ośrodku opieki dla zwierząt. Skoro nikomu nie powiedział, czym się zajmuje i to już od kilku dobrych miesięcy, najwidoczniej miał i nadal ma dobry powód. – nawet słowem się nie odezwałam i znowu groźby.

- Noona, dlaczego taka jesteś oschła w stosunku do Zhan Zhan-sshi? Nic nie...

- Właśnie, nic nie robi, tylko męczy Gyu. On ci nie powie, bo to klasa sama w sobie, nawet jak wstrętne i kłamliwe ośmiornice się do niego lepią, to ich nie odprawia z krzyżykiem na drogę. Jeśli mogę ci dać radę, to upewnij się, że odpowiednio dużo o nim wiesz, nim przystąpisz do procesu narzucania mu się. Od razu cię ostrzegę, że dołożę wszelkich starań, by mój wieloletni przyjaciel nie wdał się po raz trzeci w toksyczny i wyniszczający związek z jakąś niezaspokojoną fizycznie lafiryndą z nowobogackiej rodziny. Dotarło czy mam przetłumaczyć na chiński?!

      ~      ~         ~

(Hyuna)

   Powstrzymywałam się, bo chciałam dać Chince szansę. Nie potrafiłam już dłużej. Sungjong czasem potrafi się narazić, ale raczej nie zasłużył, by traktować go jak śmiecia. A Zhan właśnie go obraziła. Ye Bi non-stop ją wspierała, nawet Gyu, więc pomyślałam, że w Zhan Zhan tkwi jakiś sekretny potencjał. Jakże się jednak rozczarowałam, gdy dowiedziałam się, co robi. Niby przymila się do Sunggyu, a z drugiej strony niszczy dobrą opinię każdego członka infinickiej rodziny. Jeszcze, żeby miała powód, a ona robiła to ze zwykłej desperacji i zazdrości. I oczywiście udaje, że nic złego się nie dzieje przez takie jej czyny...! Nie chcę kogoś takiego w pobliżu Sunggyu, Przeżył Jinnie, wytrzymał z Soo Kyung, ale na żadną Wu Zhan Zhan nie wyrażam zgody! Rozumiem, że ma do takich dziewczyn słabość, ale to niekoniecznie musi oznaczać, że Sunggyu koniecznie musi wdawać się w takie relacje.

- No dobra, to ja wracam do obowiązków, a ty po robocie wróć prosto do dormu. I żadnego łażenia do TT. Masz na głowie Da Wona, a Sunggyu Seol Ah. Żadnego przygarniania, bo się od ciebie uzależnią tak jak ten wielkolud z ogonem. – poinformowałam Sungjonga.

- Masz na myśli psa rasy Husky, tego o imieniu Miroh***. – poprawił mnie Sungjong.

- Tak, on! Oducz go oczekiwania, że go zaadoptuję. Sprzedałam to mieszkanie niedaleko waszego dormu. Mam tylko to, które dzielę z Namu. Nie chcę, by się męczył na niecałych czterdziestu trzech metrach kwadratowych. Zmienimy mieszkanie, ale jeszcze nie teraz. I gdzie ja bym trzymała jego zabawki? I tak większości rzeczy się pozbyłam, a mam jeszcze dwa pokoje: ten w dormie w mieście i ten za miastem. Problem w tym, że to jednak wasze.

- Tylko, że tak jakby to nie ode mnie zależy, a poza tym, to sama odpowiadasz za to, co do ciebie poczuł. On nie reaguje na nikogo poza tobą.

- Skąd miałam wiedzieć, że dorabiasz w takim miejscu?!

- Noona... już o tym gadaliśmy...

- Tak, tak. Jasne, ale nadal nie rozumiem, dlaczego nie powiesz Ye Bi? Pomogła Myungsoo, pomogła Sunggyu... nie wspominając o tych sierotach z jej zespołu. Jak myślisz, komu zawdzięczamy fakt, że nasz Gyu zachowuje się jak jakieś zombie w stosunku do tej tutaj pani? – wskazałam na Chinkę, a Sungjong wywrócił oczami.

- Chyba jesteś trochę zbyt surowa i nadopiekuńcza. – skomentowała „chińska lalka", po czym zamiast wyjść, to polazła do Miroh. Pognałam za nią, bo nie wiadomo, czy nie będzie chciała go skrzywdzić.

- Mogę go wziąć do dormu na weekend? – poprosiła.

- Ach. Nie masz wstydu? – podeszłam do niej i zdzieliłam ją w czoło z otwartej ręki. – Nie ma mowy! Miroh potrzebuje kogoś odpowiedzialnego, a ty taka nie jesteś. Zostanie pod opieką Sungjonga.

- Hyuna-sshi, czy możesz... - zaczął Sungjong, ale mu przerwałam.

- Nie, nie mogę! – odezwałam się do niego, a potem do Zhan. – Najpierw zmień swoje zachowanie, rozpustnico. To że Sunggyu przymyka oko na to, jak traktujesz Bibi, to jego najgorszy grzech, ale ja ci nie odpuszczę! Udowodnij, że stać cię na coś lepszego, bo wiesz, żeby wepchać się komuś pod kołdrę nie trzeba specjalnego wykształcenia.

    W normalnych sytuacjach nie traciłam nad sobą panowania, jednakże Wu Zhan Zhan wybudzała ze mnie uśpionego, wewnętrznego demona grozy i postrachu. Wielka szkoda, że zaliczyłam takie rozczarowanie, bo byłam gotowa ją zaakceptować, jednak na to było znacznie zbyt wcześnie.

    Podrażniłam jeszcze przez chwilę małe maknae Infinite, a potem wyprowadziłam Chinkę na zewnątrz. Mogłam zaryzykować i poinformować ślimaka o pewnych wydarzeniach, ale z Infinite łączyła mnie o wiele bardziej złożona znajomość. A o ile dobrze pamiętam, Seo Hee w jakiś sposób dowiaduje się o bieżących wydarzeniach. Sprawa decyzji Sungjonga powinna rozstrzygnąć się więc tylko między nimi. O ile Seo Hee w końcu się do niego odezwie. Z drugiej strony może się boi powiedzieć, a to przecież nie tak, że on by jej nie poparł. Muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył, choć w takich sprawach zawsze prowadził Myungsoo. „Kaczuszka" wyjechała do Polski i mam nadzieję, że L nie będzie kontynuował lamentowania w obcym kraju. Pierwsze tygodnie rzeczywiście były trudne i nie dziwiły mnie sporadyczne akty agresji widzialne u Sungjonga. Później jednak nastąpił progres i wcale nie potrzebował żadnego naprowadzania. U Myungsoo natomiast działo się nie za dobrze, a takim punktem zwrotnym okazała się odrobina czasu spędzonego z Ye Bi. Może dobrze się stało, że „wyrzucił z siebie żółć" – przynajmniej przekonał się, że przy zaawansowanym „upadku na dno", Bibi wyciągnęła ku niemu pomocną dłoń. Zachowała się naprawdę jak „księżniczka Bang"; wielu ludzi się nią zachwycało i to był znak, że Seo Hee naprawdę różni się od swojej siostry. Czyżby Bibi inspirowała się ślimakiem? Omo, to by było niesamowite! Spotkałam Jinnie na początku kariery bycia trainee pod skrzydłami Woollim – wtedy wydawała mi się utalentowaną osobą, a jednak okazała się fałszywa niczym banknot pięciodolarowy. Seo pomimo swej wulgarności w mowie i zachowaniu okazała się dopelgangerem, bez którego Infinite się pogubiło. Ja poniekąd również. Pomimo starań, ani ja, ani Da Ri nie potrafiłyśmy ich wspomóc. Infinite brakowało twardej ręki ślimaka i to było widać. Kim Ye Bi zaczęła ich na nowo ratować, ale chyba największą rolę odegrały informacje od ślimaka. Krok po kroku. Był to proces powolny, lecz można zauważyć efekty...

    Dlaczego ludzie nie dadzą jej spokoju? A ta trójka degeneratów powinna zgnić za kratami! Bez żadnego wyjątku. Wiedziałam, że Yu Ra czy Jiyong są zepsuci, a do Seungriego straciłam szacunek już dużo wcześniej zanim jeszcze usłyszałam o Seo Hee, jednak wciąż był to dla mnie wówczas szok.

      ~          ~      ~

    Tak jak jej oznajmiłam, to odwiozłam Chinkę pod dorm. Brama była otwarta, a podjazd zajmował okropny Ford Fiesta, rocznik 2019, w kolorze zgniłej zieleni.**** 

Taki samochód miała tylko jedna osoba, więc nie czekając na zachętę od Chinki, weszłam do dormu CYS. W salonie były obecne wszystkie członkinie, włącznie z Bibi.

Nie spodobał mi się widok jaki zastałam. Im Jae Bum skonfiskował dziewczynom telefony i je przeglądał. Yu Ra natomiast zajmowała się inwigilacją ich prywatnych rzeczy.

- No nie. Ty tutaj? Sprawiasz, że dostaję mdłości na sam dźwięk twojego imienia. A pan Im Jaebum to już chyba tutaj wstępu nie ma? – dałam tej zgrai znać o swojej obecności.

- Mam nakaz przeszukania dormu od policji, więc niech panienka Kim nie podnosi tonu.

- Nie wydaje mi się, by zaszczuwanie tych dziewczyn było koniecznością. A współpraca z kryminalistką nie pokryje pana CV platyną.

- Bardzo śmieszne, Hyuna, ale przestań udawać, bo wszyscy wiedzą, że pomagasz ukryć się młodszej Bang. – odezwała się Yu Ra.

- Ty się musisz zacząć leczyć na głowę, słońce, bo widzę, że odsiadka niczego cię nie nauczyła.

     ~      ~      ~

    To był mój drugi raz na posterunku policji. Wcześniej za to, że rzuciłam się na Yu Rę, a teraz dlatego, że zapobiegłam niezgodnemu z prawem naruszeniu prywatności i nie tylko. Dobrze chociaż, że dziewczyny ruszyły głowami; nie to, co ta sparaliżowana strachem przed Yu Rą Chinka. Jeszcze kretynka zgłosiła, że się nad nią znęcam, a Jenny zarobiła ode mnie z liścia. Ona już dobrze wie, za co. Nie mogę z niej; przecież jej tłumaczyłam, że ma lepiej pilnować swoich koleżanek! Jest dla niej okej, jak Shim poszła szantażować Sunggyu, ale nie potrafi podziękować Ye Bi, że namówiła Gyu na to, aby dał jej szansę? Czy ona naprawdę uważa, że Gyu tak sam z siebie ją polubił?! Jak można być tak próżnym i wolno reagującym dziewczątkiem?! Chłopaki mieli skrajne uczucia, bo przez to, że wplątałam się w „nie swój interes" znów zostałam zgarnięta na rozmowę. Uratowałam CYS, prawda? Chyba powinni być mi wdzięczni, że nie doszło do gorszego przestępstwa jak złamanie praw człowieka dotyczącego nietykalności cielesnej. Jednak nie, lepiej się na mnie gniewać. Dongwoo i Hoya nie byli poinformowani, Sungyeol poza miastem, „misiak Seo Hee" ze zwierzakami, tylko Woohyun oczywiście zachowuje się podle. Jeszcze ani razu nie pogratulował mi, tylko zawsze upominanie. To moja wina, że „ich kochane Cyśki" są żenująco uległe i nie umieją się obronić? „Infinicka rodzina" jakoś nie ograniczała ślimaka, Da Ri-sshi też należała do tych odważniejszych. A czy ja jestem wyjątkiem? Tylko z wyglądu przypominam jakiegoś wampa? Potrafię zachować się jednak jak młody, uroczy kotek, ale nie jestem pozbawiona „ostrego charakterku"!

- Jak dla mnie, to Namu się mnie wstydzi. Dlaczego ty się mnie nie czepiasz? – spytałam Sunggyu i przyjęłam kubek z gorącą czekolada i piankami marshmallow.

- Chyba podstawowym problemem jest to, że poszłaś, gdzie nie trzeba.

- Raczej odwiozłam tą twoją nową... nazwijmy ją „fanką"... Tak więc odwiozłam ją, bo sierotka zabłądziła. Warto dodać, że używa tej samej aplikacji co Seo Hee, ale skoro polazła jak typowa ofiara, to nie powinna mnie winić. Spotkała mnie „i kogoś jeszcze" tylko przez własną głupotę.

- A ty gdzie się szlajałaś? Nie miałaś być z Woohyunem?

- Byłam, ale musiał wrócić do ośrodka. Pracuje z tym drugim chłopakiem nie tylko nad Seol.

- A to nie ten Da Won, którym zajmował się Sungjong?

- Nie sądzę, ale też dziecko z „Twinkle Twinkle". Chyba trochę młodszy... No nieważne. Co jemu przeszkadza w tym, że broniłam CYS?!

- Naprawdę nie mam pojęcia, po co. Przecież Kluska dostała od Hoyi i od ciebie paralizatory.

- Oni jej wszystko zabrali.

- „Oni"?

- Yu Ra i były manager CYS, a na komisariacie tak zeznawali, że zrobili z Bibi kryminalistkę! Nie będę siedzieć w domu, nie puszczę Bibi samej do sądu. – zaczęłam mu pokrótce relacjonować.

- Jaki sąd?

- Ojej. Chinka nie dzwoniła i się nie poskarżyła, że znowu nie miała szansy się wykazać?

- Hyuna! Nie ingeruj. I odpowiedz na moje pytanie!

- Jak chcesz znowu wyjść na zero, to proszę bardzo.

- Przecież ja się w nic nie angażuję...

- Szanuję cię, ale czasem mam tak, że bym cię przeklęła jakimiś czarami ze sfery taboo. Wiesz, taka alternatywa na kubeł lodowatej wody. Należy ci się i dobrze o tym wiesz.

- Hyuna, o czym ty teraz do mnie mówisz?

- Ojej. Ty nadal nie rozumiesz, że częściowo ponosisz odpowiedzialność za to, że ślimak uciekł i że porównuje się ją ciągle do Jin Ae?! Co z tobą? Aż tak się boisz opinii publicznej? Wszyscy tak cykorzycie, aż mi wstyd za was. – przyznałam.

- Co niby znowu zrobiłem? – ech, co z Sunggyu. Niech mi ktoś powie, że udaje.

- A jaki jest sens zadawania się z kimś, kto nie zna się na liderowaniu? Po co marnujesz swój czas i energię? Zorganizowałeś Zhan bootcamp – tylko ty i ona. Nie pomogło. Pomogłeś znaleźć klinikę na wiadome przypadłości – nie podziękowała. I jeszcze na siłę cię zaczepia w podobny sposób jak kiedyś próbowała ta Japonka z Dinowoo. Próbowałeś „wycyganić" od Bibi inny sposób – zastosowałeś i dopiąłeś swego. Jakim prawem miałeś czelność opowiadać Zhan o Seo Hee, skoro gdy Kluskę spotkało kolejne upokorzenie, to ona zamiast stanąć po jej stronie, to naopowiadała policji kłamstw jak kiedyś Yu Ra?! Moim zdaniem hejtowanie Byun Baekhyuna jest bardziej niż nieuzasadnione. Nie jestem shipperką, ale w ramach kary, jaką odbędziesz, zacznę stanować przyjacielską parę ludzi. „BaeBae", tak chyba ich zshipowali fani, ci z Korei i zza oceanu. A ty po prostu zniszczyłeś moje fangirlowskie uczucia do GyuBi. – dopiłam czekoladę do połowy, bo była zbyt pyszna, bym jej sobie odmówiła. – Jak się zrehabilitujesz? Bo wiesz, bez względu na wszystko Hyuna będzie cię wspierać. Tylko nie licz, że cię postawię na nogi po Zhan Zhan, nawet nie kiwnę palcem. Tylko dlatego, że zmusiłeś Ye Bi! To nie tak, że zacznę cię hejtować, ale naprawdę... twoja słabość do takich bad b*tches strasznie mi podnosi ciśnienie.

- Zrehabilitować się?

- Aha. Na dobry początek żądam seansu całonocnego. Najlepiej animacje familijne... O, czekaj! „Sekretne życie zwierzaków domowych" pierwsza i druga część obowiązkowo. Potem możesz ty coś wybrać.

- Nie odpuścisz, co? Nie możesz zrozumieć, że twoje zachowanie nie jest ani trochę zabawne? Ani też nie na miejscu?

- Raczej mi zależy, byś raz na zawsze a porządnie wyleczył się po Jin Ae i po Soo Kyung! To, że nie popieram twojej nowej znajomości nie znaczy, że chcę, byś miał w życiu śmietnik. Raczej dążę do tego, by ci pomagać, tylko że ty musisz przestać się opierać. Zaufaj Hyunie, okej? I nie, raczej nie wymądrzam się, bo był termin zaręczyn.

- Wiem, o co ci chodzi, Hyuna, ale uwierz, że to wcale nie tak jak myślisz. Nie mogę odpowiadać za stosunki Zhan do Bibi, a z drugiej strony: nie wykorzystałem wiedzy od Kluski w celu uwiedzenia Chinki! Nie sądzisz, że to już twoja inwencja twórcza? Ja jej tylko chciałem pomóc stanąć na nogi. To wcale nie tak, jak ci się wydaje. To wcale nie takie proste żyć przez dwadzieścia osiem lat w cieniu starszych braci. A co do Jin Ae... nie wiem, jakie tak naprawdę miała relacje z Seo Hee, ale na pewno lepsze niż Zhan ze swoim rodzeństwem, więc jeśli mogę cię prosić, to nie oceniaj. Jeżeli Kluska nie ma do niej pretensji, to ty Zhan i jej relacji z Bibi nie potępiaj. Kończ tą czekoladę i idź spać.

- Nope! Bajkę. – zrobiłam minę w stylu aegyo i jeszcze sobie wysmarowałam ryjek czekoladą, imitując w ten sposób królika.

- Przestań zachowywać się jak... Idź do łazienki i potem nie wracaj, tylko prosto do spania. – powtórzył uparcie Sunggyu.

- Ale ja chcę bajkę, już powiedziałam. Seans!

- Nie znaczy nie, ile razy mam ci powtarzać?

- Proszę~

- No nie!

- Uch, czy zgodzisz się, jeśli powiem ci, co się stało z tym twoim śmieciem? Na jej miejscu opyliłabym ci go na czarnym rynku, takie sentymentalne błyskotki są warte tyle co części, jeśli znajdzie się konkretny maniak. Ale skoro mnie wyganiasz, to ci nie powiem. – chwyciłam do rąk kubek i opatulona kocykiem podeszłam do drzwi.

- Możesz jaśniej? Nazywaj rzeczy i osoby po nazwie i imieniu, a nie mówisz tak, że nie można cię zrozumieć.

- Ale mnie nie musi obchodzić twoje przywiązanie do tej rzeczy.

- Po prostu mi powiedz, a nie drocz się ze mną. Jesteś dzisiaj wyjątkowo uparta.

- No ciekawe, od kogo się zaraziłam.

- Mówię całkiem poważnie. Nie mam ochoty na kłótnie i gry słowne.

- Ach, to ja zgłaszam sprzeciw i informuję, że zgłoszę twoje niewłaściwe traktowanie Kluski do odpowiedniej instytucji.

- Miałaś być poważna.

- Ojej i co się takiego stało? Wyjdziesz i postarasz się jej „to" odebrać?

- Powinnaś się serio przespać, bo zaczynasz gadać głupoty.

- A, dobra. Skoro mnie wyganiasz, to sobie poszukam szczęścia w dawnym mieszkaniu Seo Hee. Może Bibi mi otworzy, pod warunkiem, że już ją wypuścili z przesłuchania.

- Jest już po dwudziestej drugiej.

- No, to tym bardziej powinna być już po...Omo! – przerwałam, gdyż właśnie przyszło mi powiadomienie z ig. Ye Bi przesłała selfie z jakimiś trzema futrzakami. – No, to nigdzie nie pójdę. Bibi zabawia zwierzaki w S.K.R.I.T.-cie.*****

    To by oznaczało, że przypadkiem dowiedziała się o miejscu pracy Sungjonga, choć może już był w drodze do dormu? Z drugiej strony... właściwie chciałabym usłyszeć o kolejnej interakcji. Jeszcze z Hoyą, Dongwoo i Sungyeolem – wtedy Bibi zaliczyłabym „obchodzenie się z Infinite z królewskimi manierami". No ale to nie wyimaginowana historia z kart ulubionej manhwy Sunggyu. Aish, przez niego zaczęłam wymyślać Bibi różne scenariusze...

- Wyjdę umyć ryjek, ale nie zamykaj się, Gyu, bo Hyuna chce seans. Poza tym, chyba seans bardziej ci się opłaca, bo musisz się zrehabilitować, a pamiętaj, że mogę wymyślić coś trudniejszego. To pa, będę za chwilę – pomachałam mu ręką, po czym udałam się do łazienki.

* * *

(Ye Bi)

   Nie dość, że musiałam tłumaczyć się policjantom, to jeszcze liderka zapowiedziała własne „przesłuchanie", tyle tylko, że nie w dormie i nie przy dziewczynach. W połowie drogi zaciągnęła mnie do studia Doyounga, któremu przy okazji wypomniała, że ją zawiódł. Doyoung zawiódł Zhan... aha, ciekawe, że ja jakoś nie odczułam braku informacji od niego w ostatnich dniach. Zabranie mnie tutaj wcale nie było przypadkowe. Na miejscu dowiedziałam się, że nie chodziło jej o mnie, tylko chciała wypomnieć Doyoungowi brak odpowiedzialności i brak lojalności. Wszystko dlatego, iż szanowna liderka myślała, że przez bliższe stosunki z Taeyeon sunbae „Doyoung olał CYS". Byłam zaskoczona, bo przecież to nie tak, że gdy pan Brian Young nie był w pobliżu, to Ren czy Doyoung mieli pilnować CYS. A co do jego relacji z Taeyeon, to liderkę powinno najmniej obchodzić, z kim i co robi Doyoungie. Nawet Da Ri nie wpieprzała się w jego życie singla, a ja nie miałam raczej nic do gadania; Doyoung czy Junhong zawsze ryzykowali w swym życiu. Co niekoniecznie znaczy, że mnie zlewali. Po prostu nie byli tacy jak Ren. Może Doyoung i Ren początkowo również nie popierali moich wyborów, ja jednak postanowiłam nie wtrącać się, jeśli kiedykolwiek sobie kogoś znajdą. Nie mściłam się, nie kusiło mnie, by wziąć odwet... jako ich „księżniczka" powinnam czuć się zdradzona, a jednak nie podejmowałam działań mogących im zaszkodzić.

    Doyoung próbował wyjaśnić Zhan, że przekroczyła dopuszczalne granice, jeśli chodzi o korzystanie z jego studia jako „miejsca do dyskusji i przesłuchiwań". Liderka nie dała sobie nic przetłumaczyć. Co w nią dzisiaj wstąpiło...

- O co chodzi, Zhan Zhan-sshi? Czy to przez powrót waszego byłego managera? Dlatego jesteś taka poddenerwowana... albo raczej wściekła? Przecież wiedziałaś, że nie będę z wami cały czas. – Doyoung wciąż był dla niej wyrozumiały. Nawet dał jej wielkiego królika, którego oryginalnie trzymał na osiemnaste urodziny Seol Ah. Zhan już zdążyła wygnieść mu uszy i wybrudzić go ciemnym kolorem nowej szminki. Przez godzinę milczała. „Chomik hyung" znowu mi spamował, aż w końcu nie wytrzymałam i wyłączyłam telefon. Dobrze, że nie byłam agresywna, w sytuacjach stresowych jak ta, radziłam sobie wręcz wzorowo. Można powiedzieć, iż „trening", jaki nieświadomie fundował mi „ten hyung", sprawdzał się lepiej, niż można byłoby pomyśleć.

- Czekaj, a ty dokąd się wybierasz? – zatrzymał mnie Doyoung, gdy poszłam do holu, aby założyć buty.

- Poradzisz sobie. Niedługo wrócę.

- Dokąd? – powtórzył.

- Czy to nie oczywiste?

- Niezbyt.

- Porób z nią coś, żeby się nie nudziła. Ona zrobiła scenę dlatego, że już nie wytrzymała. Tylko ostrożnie tu z nią; nie chcę słyszeć, że jej dokuczałeś, jasne?

- Nie rozumiem... Daj mi chociaż małą wskazówkę, proszę.

- Ktoś tu crushuje do lidera Infinite, ale nie wie, jak ma się zachować i stąd wrażenie, że trzeba się nią zająć jak gimnazjalistką z ostrym crushem. Jaśniej, Youngii? – spytałam i uszczypnęłam go po przyjacielsku w policzek.

- Współczuję, będziesz potrzebować szczęścia. Słyszałem, że u Infinite nocuje dziś Hyuna...

- No to będzie ciężko, rzeczywiście, ale coś wymyślę.

- Nie powinnaś jej tak rozpieszczać, jeżeli też przyczynia się do niszczenia dobrej opinii o CYS. Naprawdę nie musisz pomagać każdemu, kto cierpi na to samo co Jinnie...

- Wow, długo nad tym myślałeś? Wyobraź sobie, że cały mój świat nie kręci się wobec Jinnie! Nie żyję jej życiem i nie zamierzam, dlatego nie wymyślaj powodów mojej lojalności czy okazywania wsparcia. Rzeczywiście przejmuję się losem takich osób, ale zrozum Doyoung, że nie robię tego, bo wymyśliłam sobie, że mam jakiś dług do spłacenia. Nie muszę ci się tłumaczyć z każdej decyzji, prawda?

- Po prostu uważam, że czasem przesadzasz i bierzesz na siebie za dużo.

- Ty tak uważasz.

- Jak chcesz, tylko się czasem nie zrań jeszcze dotkliwiej niż do tej pory.

- Nie jestem masochistką jak Jin Ae, w żadnej sferze życia.

- Jesteś pewna?

- O co ci teraz chodzi?

- Och, subtelnie ci przypominam, że wciąż masz do pogadania z Renem.

- Nie teraz, dobra?

- Kiedy zaczniesz myśleć także o sobie? Dlaczego inni są ważniejsi?

- Później, Youngie. Poproszę Sunggyu-sshi, by zajął się dziś Zhan i obiecuję, że zostanę i pogadamy aż do rana. Wyłączyłam telefon, ale w razie wątpliwości dzwoń do Kim Sunggyu.

- Nie wypłacisz mu się.

- Jasne. Pa, tylko zachowuj się i pamiętaj, by nie krzyczeć na moją liderkę.

- Aish, nie będę. Załatw to szybko i bezpiecznie.

- Jak zawsze, Youngie. Kluska potrafi czynić cuda. – zasalutowałam, a Doyoung poprawił mi grzywkę, którą ściągnął mi z czoła poprzez nałożenie mi wielkiej, pluszowej opaski. Pomiział mi nosek i policzki, choć wiedział, że dużo ryzykuje czyniąc w ten sposób.

- Sukces gwarantowany. – powiedział z trudnością, bo zaczął się śmiać.

- Śmiej się, śmiej, póki jeszcze możesz. Grzeczny Doyoungie, tak. Pa pa, Kluska mówi do widzenia – pomachałam mu, po czym wyszłam. Aish, nigdy nie narzekałam, bo miałam z nimi wszystkimi dobrze, jednak powinien wziąć sobie do serca, że „Księżniczka Bang" nie jest już małą dziewczynką. Niby się stęsknił przez te trzy lata, a jednak zapominał o fakcie, że miałam „swoją małą relację". Rozumiem, że się stęsknił (zresztą nie tylko on), jednak nie może traktować mnie, jakbym zgubiła ulubionego pluszaka. Sytuacja zmusiła, aby nastąpiła przerwa między mną a Sungjongiem, ale nikt mnie nie zmusi, abym się odkochała „na czyjeś żądanie". Może się tak zdarzyć jedynie naturalnie, ale niech nikt mnie nie traktuje jak niedołężnej singielki. Nikt się nie zapytał, czy mi nie jest ciężko. Żeby przetrwać, zamknęłam wszystkie uczucia na klucz, a kiedy postanowiłam, że pora je uwolnić, to zaczął się drama. Nie panowałam już nad tym. Da Ri i Doyoung zamiast mnie wesprzeć, to zachowywali się tak, jakbym „znowu była do wzięcia". Stąd te ich wszystkie zaczepki. Jeśli Ri i Youngie tak się zachowywali, to obawiam się reakcji noony. Po Hyunie można się spodziewać dosłownie wszystkiego. Pomagałam dziewczynom, gdyż nie chciałam, żeby również się pogubiły. Doyoung częściowo miał rację, ale nie dawało mu to prawa do tego, aby mi mówił, co mam robić. Pomaganie Zhan to była moja całkowicie świadoma decyzja; angażowanie Kim Sunggyu nie równało się moim ukrytym ambicjom, aby wziąć odwet za to, że zostawił Jin Ae z jej problemami samą sobie. W tej kwestii nigdy go nie obwiniałam, bo to właśnie on starał się jak mógł, a eonnie zwyczajnie gardziła jego gestami. Zhan Zhan ma o wiele więcej komfortu. To nie tak, że uparłam się na bycie anty-fanką Junmyeona. Jedyne o co miałam do niego pretensje, to to, że nie brał całkowitej odpowiedzialności za pogłębiające się pożądanie Zhan. Skoro bycie F.W.B. mu nie starcza i jest względem niej zaborczy, to niech się w końcu określi. Z tego, co wiem, traktuje Zhan nie jak zabawkę, a więc znacznie różni się jego podejście od podejścia Kwon Jiyonga. Jemu na Jin Ae zależało tylko, jak sam chciał dzikiego seksu. Udawał takiego miłego i w ogóle, ale jak rodzice Jin Ae (i moi) popadli w bankructwo i nałogi, to liczyło się tylko to, żeby nie stracił procentów oraz żeby zabawić się nie tylko Jin Ae. Nieważne, czy miałabym do kogokolwiek jakieś pretensje, czy nie. Starałam się takim osobom pomóc (jeśli to możliwe), nawet kosztem własnego szczęścia. Jakbym na to nie patrzyła, to nie potrafiłam zrezygnować. Zdecydowanie nie byłam jak mama czy Jin Ae, a moje działania motywowane były przez dwie postacie, które odegrały dość ważną rolę w moim dzieciństwie. Nadal nie znałam logicznego powodu, przez który nie pamiętałam, że już dużo wcześniej napatoczyłam się liderowi Infinite. To, że on mnie nie pamiętał, to jestem w stanie wyobrazić sobie; też bym miała traumę i naprawdę nie żywię pretensji za oficjalne, pierwsze spotkanie, bo... poprawka. Jakoś nigdy nie miałam powodu, by się tamtego dnia gniewać. Raczej mam podejrzenia, że już wtedy się domyślał, jednak zachował się naprawdę rewelacyjnie i nie mam prawa mu niczego ujmować. Pod wieloma względami „ten hyung" dlatego jest wyjątkowy, bo zawsze (bez wyjątku) czymś mi imponował. Z drugiej strony nie miałam żadnego kobiecego wzoru ani autorytetu. Po wielu latach zdążyłam do tego przywyknąć, a jednak po dłuższej nieobecności matki czy siostry w moim zdominowanym absolutnie przez mężczyzn życiu, taką ważną rolę zaczęła bezwarunkowo pełnić Hyuna, a potem Da Ri. Nie każdy ma ten luksus, gdzie może się szczycić wsparciem i matki, i ojca; ja tak nie miałam, a do tego straciłam też respekt do oraz i siostry. Jakoś tak jednak przetrwałam i wbrew komentarzom typu, „że nic nie znaczę", to dowartościowywałam się tym, że przynajmniej ojciec starał się dawać dobry przykład, gdy matka i siostra „nawaliły". Różnie z nim bywało; nie był idealny; miałam z nim okropnie napięte stosunki, gdy GD całkowicie zrobił im pranie mózgu. Może gdyby nie „drobne akty wsparcia małej Seo Hee", w ogóle bym go nie wspominała. Sam zapewne miał dość tego, jak żyliśmy, ale to on się poświęcił. Niby jak mogłabym wypominać ojcu to, że za ostanie oszczędności kupił Jinnie gitarę? Właśnie przez to jego poświęcenie zapamiętałam go dobrze. Właśnie przez to, że nie traktował mnie jak rozkapryszonej, nie stałam się rozmiękłą życiowo kluską, jakimś zlepkiem „to mi się należy, tylko ja się liczę". Ta nietypowa „twarda szkoła wychowawcza" była jedną z kilku „inspiracji". Nie miękłam, bo bolało; nie dusiłam emocji i nie przemielałam ich na dżem; stosowałam „znieczulicę dawkowaną. Nauczyłam się od ojca oraz Kim Sunggyu – raczej bez ich wiedzy – ale jeśli tak dalej pójdzie, to nie wiem, jak się zachowam! Nie stosuję i nie zastosuję rewanżu na Yurze, panu In Jae Bumie oraz innych. Kiedyś karma ich dopadnie... Właśnie, karma. Trzeba konkretnie zająć się Zhan, bo jak czegoś się nie zrobi, to sama się wykończy... tak jak Jin Ae. Skoro do Junmyeona-sshi nie dociera powaga sytuacji, to może chociaż Kim Sunggyu zechce być znów uczynny? Najpierw był dystans, a jak „dałam rękę, to skorzystał z innych luksusów******". Czy ja mu na to wszystko sama pozwoliłam, czy może zastosował jakiś podstęp mentalno-emocjonalny? Nie, żeby tylko on. Każdy w Infinickiej rodzinie sprawia, że moje serduszko bije jak oszalałe. Przecież to nie tak, że nie ma żadnych ograniczeń, bo są! Może ostatnio rzeczywiście miał mnóstwo okazji i mógł „czytać ze mnie jak z otwartej księgi", no ale bez przesady!

* * *

(Sunggyu)

   Hyuna doczekała się swojego seansu. W końcu to nie tak, że byłem na nią poważnie obrażony. Przyjaźniliśmy się wiele lat, a mimo to zawsze mnie czymś zaskoczy. Moim zdaniem mogła zwyczajnie powiedzieć, że tęskni za naszymi przyjacielskimi „szczerymi wieczorami". Zaczęła wyjątkowo brutalnie, więc nie do końca wiedziałem, jak zareagować.                                  Dodatkowo teraz chronił ją przywilej całkowitej nietykalności. Po około siedmiu latach chodzenia, Woohyun w końcu zaręczył się z nią. Kiedyś tak sobie ustaliliśmy, że w dniu, jak któreś z nas zmieni swój stan cywilny (czy to ślub, czy zwykłe zaręczyny), to nieważne co, nie będziemy się na siebie obrażać. Spryciara miała nade mną przewagę i umiała sprawić, by odebrało mi mowę. Nie mogę powiedzieć, że to lubiłem, z tolerowaniem także różnie bywało. Uznawałem ten jawny akt buntu przeciwko mojej osobie tylko dwóm „paniom": Hyunie za oddanie i z obowiązku przyjaźni, a Klusce za odwagę i charyzmę. Co by o niej nie powiedzieć, dla mnie to tylko przypadkowa dziewczyna, którą pomimo usilnych starań, przypadkowo utożsamiam za każdym razem z „tą" Ye Bi z powieści.                                                                                         

    Po dwóch częściach „Sekretnego życia zwierzaków domowych", zaczęliśmy trzecią pozycję filmową, którą był „Zwierzogród". Myślałem, że Hyuna grzecznie oglądała i zajadała się piankami z galaretką w czekoladzie, ale wszystko się wydało, gdy dostałem powiadomienie z kakaotalk o treści wielce wymownej: pozieleniała emotka z krótkim zdaniem: „Przestań się nudzić i mi spamować T_T". Zanim odpisałem, odczytałem kolejną wiadomość: „Wyjdź na zewnątrz. Masz coś do załatwienia".

- Ej, czemu mi zabierasz moją brzoskwinkę z torebki? – Hyuna nie straciła czujności i zauważyła, że sięgnąłem po jej antystresową maskotkę.

- Potrzebuję. Komuś się włączył „tryb sowy i całonocny tryb gaduły".

- Aha i myślisz, że moja antystresowa przywieszka coś pomoże?

- Nie mam czasu na szukanie gwiazdek Milky Way. – westchnąłem.

- Nie noszę gwiazdek. Weź to opakowanie po prawej.

- Co?

- Omo, nie wzięłam? – zerwała się spod kocyka i zaczęła przeszukiwać torebkę, po czym szybko wcisnęła mi do kieszeni bluzy jakieś dwa małe pudełeczka, zastrzegając, bym nie zgubił. Chwilę potem znalazłem się przed mieszkaniem.

    Co ta kluska? Dziś jakaś pełnia i nie funkcjonowała prawidłowo? Zawsze w butach na co najmniej dziesięciocentymetrowym obcasie, a teraz aż spłynął na mnie szok jak grom z jasnego nieba! Niby ubrana okej, jednak z pewnym „ale". W jakim celu przyszła tu „wystrojona" w jedną z tych dziecinnych opasek, które idole, zdarza się, że obu płci, zakładają na koncertach czy fanmeetingach? 

- Zmieść się w trzydziestu sekundach: po co przyszłaś, co chcesz...a! I po co tak się wystroiłaś? Kiepska forma kamuflażu i to bardzo.

- Mam mały problem z Zhan Zhan, a to nie sobie wymyśliłam, bo tą opaskę założył mi Doyoung, a jakim celu to nie powiem.

- O, świetnie. Wprowadzili na rynek odblaskowe opaski?

- O! Czyli świecę jak latarnia? Daebak!

- Dziesięć sekund. – odjąłem jej trochę czasu za piski.

- Powiedziałam już: mam mały problem z Zhan Zhan.

- Nie, dziś nie dam rady. Poza tym nie mam ochoty.

- Proszę? Na pewno się zgodzisz, jak kluska zaśpiewa, tak? – złączyła dłonie z głośnym plaskiem. Najpierw Hyuna, teraz Bibi... Co w nie dzisiaj wstąpiło, że zachowują się jak przedszkolaki...

- Nie, żadnego „proszę", ale jak już przyszłaś, to masz. Hyuna wymusiła, bym ci przekazał. – wsunąłem jej do kieszonki w płaszczu te dwa pudełka.

- Nie przyjmuję już żadnych prezentów.

- Ojej, jaka mądra Kluska. A co powiesz na łapówkę? Ja ci to dam i zapomnimy o całej sprawie, jak myślisz? – pomimo iż miała na głowie opaskę, udało mi się rozburzyć jej fryzurę.

- Żartujesz sobie? No to żeś popłynął z wyobraźnią. – nadęła policzki.

- Słuchaj, Kluska, jest już grubo po dwudziestej drugiej. Fakt, że ostatnio ci na to nie zwracałem uwagi, ale nie powinnaś zapominać. Ja nie jestem do dyspozycji całej doby, też mam życie prywatne.- mogę się powtarzać, a ona i tak nie zapamięta.

- Bardzo! Jak tobie to się udaje, proszę, zdradź mi, na czym ten fenomen polega. Jak to jest, że jesteś w stanie nawysyłać mi mnóstwo wiadomości w ciągu jednego dnia? – obrona szła jej kiepsko, a przecież moje argumenty nie należały do tych z najniższej półki. Dlaczego nie wysili się bardziej?

- A to teraz to nie ja, tylko Hyuna.- wyjaśniłem.

- Proszę, sunbae. To ostatni raz dzisiaj. Poprzednio podziałało. – ech, co ja robię. Czy ja naprawdę potrzebuję się z nią droczyć?

- Naprawdę nie umiem. – odparłem.

- To ostatnia rzecz, o jaką proszę. Więcej już nie będzie.

- Przecież manager jest od ogarniania was! – pstryknąłem ją palcem w czoło, a Ye Bi podjęła się tej „zabawy".

- Tak, ale pan Young nie chce wchodzić na ścieżkę wojenną z Zhan, poza tym w gronie CYS pana „działania" skutkują i trwają dłużej. – powiedziała tak, jak mówią bohaterki anime.

- Oczywiście! To było zbyt piękne. Nowy manager CYS też nic nie robi...

- Proszę tak nie mówić. Pan Young robi o wiele więcej niż pan Im. Na panienkę Wu nie ma wpływu nikt, poza szanownym sunbae, liderze Infinite.

- Super, ale mogłaś przez telefon zamiast iść z jednego końca miasta na drugi?

- Nocny jogging jest dobry dla zdrowia, nie słyszał pan? – klasnęła w dłonie i zatrzepotała rzęsami. Obecne zachowanie Bibi to na pewno przez jakieś zmiany kosmiczne. Można się nabawić cukrzycy, a trzeba się jednak kontrolować.

- Próbuj dalej. Albo nie. Przyjdź kiedy indziej. Radzę, by argumenty były odrobinę mocniejsze. Przystanek autobusowy jest za rogiem i kursuje linia nocna, gdybyś nie wiedziała. – aish, tak nie będzie. Co w nią wstąpiło?

- Aa! I myślisz, że to tak w porządku wykorzystywać moje człowieczeństwo w dzień i w nocy, ale jak Kluska potrzebuje, to Chomik mówi nie?

- Ej...!

- Jasne, nie przejmuj się. Da się to załatwić, luz. Tylko to się wiąże z wygaśnięciem naszej umowy.- nie dość, że mi przerwała, to jeszcze jest wredna.

- Kluska, tak nie można, no. To szantaż.

- Czemu nie? Przecież był warunek.

- Ale... nie było mowy o tym, że mam być odpowiedzialny za każdą z was!

- Luz, już nic od ciebie nie będę chciała, tak? To działa w obie strony, także gdybyś zapomniał, to nie zajmuję się szukaniem informacji o tym takim śmiesznym „infinickim zwierzątku"?

- A teraz to przegięłaś. – chwyciłem ją za policzki, by choć na trochę mieć spokój.

- Ojej, czyżby? – powiedziała niewyraźnie.

- No tak, przecież wiesz, że Infinite nie ma takich możliwości co ty, odnośnie dowiadywania się o Seo Hee. – czy jej trzeba wszystko tłumaczyć?

- Omo, a czy powinnam się tym zajmować?

- Nie wiem, co dziś w ciebie wstąpiło, Klusko, ale nie podoba mi się.

- No wiesz, no... ślimaki tak jak misie polarne, całą jesień i zimę hibernują, więc raczej i tak nowe wiadomości byłyby dopiero wiosną.

- To już chamskie zagranie, naprawdę!

- Oj, nie przejmuj się już. – przecież pójdę drogą powrotną, bez obaw.

* * *

- Nie miałeś gdzieś wyjść? – gdy tylko wróciłem, zastałem Hyunę obracającą sobie dla zabawy brelok wokół palca - z kluczem od mojego samochodu.

- Nie, skąd taki pomysł.

- A czy przypadkiem Kluska tutaj nie przyszła? – dopytywała się dalej.

- Jak już skończyłaś oglądać, to może już pójdziesz spać, co? Jak na tak intensywną pełnię, to musisz przyznać, że się sprawowałem dobrze? – spytałem, a Hyuna roześmiała się.

- Jaką pełnię? O czym ty mówisz?

- No tak, to musi być jakaś złowróżbna pełnia, skoro podziałała też na ciebie, bo kluska to akurat jest bardzo uległa.

- Omo, co mnie ominęło? Czemu mówisz słowami-kluczami? Chcę wiedzieć, co jej dokładnie powiedziałeś. Omo! – Hyuna wpadła w aegyo-trans.

- Nic takiego. Po prostu chciała wymusić ode mnie coś, na co się nie godzę. Jest wobec mnie niezbyt fair. Jakoś ja musiałem się dostosować... Nie latam po obcych ludziach i nie proszę, by „zajmowali się Kluską, bo jest taki, a nie inny problem". Jak sobie z liderką nie radzą, to niech manager ją przeszkoli. Jakoś oporów przed ściągnięciem ich na ziemię nie miał.

- Hmm... rzeczywiście dziwne. I co dalej, GyuGyu?

- Wow, w końcu w czymś się ze mną zgadzasz.

- Ech, nie rozumiem. Jak mogłeś nas pozbawić jedynego źródła, od którego na bieżąco dowiadujemy się o Seo? Przecież śledzenie informacji nie ma od dłuższego czasu sensu, bo nie dodaje selfie. A! I jej konto zostało zhakowane. Chyba poważnie się załamała psychicznie. Ech, obawiam się, że przestało jej zależeć. Chyba powinniśmy zrobić jej spam, tak jak wtedy Klusi po jej „wakacjach" z Byun Baekhyunem. Jak myślisz?

- A raz do roku nie starczy? A Kluska to nie Seo Hee. Nie jest taką...

- Aigoo. Olbrzymi turn off wyczuwam. Naucz się w końcu dogadywać z Bibi. Pracuję z Da Ri nad tym, by się otwierała na innych, a ty niszczysz naszą pracę. Nie lubię, jak tak robisz! – Hyuna rzuciła we mnie poduszką.

- Hyuna... Sama chciałaś, żeby dziś urządzić noc filmową.

- Hmm... powiedzmy, że jestem w stanie zrobić wyjątek dla Bibi. Ale... ojej! Nie wiedziałam, że można tak traktować kogoś, kto wyszedł z książki specjalnie dla ciebie. Potrzeba odwagi, no... jestem pod wrażeniem. Zdominować Kim Ye Bi... niewielu to potrafi; technicznie nikt poza moim kochanym, lojalnym przyjacielem Chomikiem. Tylko.. biedna Bibi! Niedobry Chomik Gyu! Musiałeś ją porządnie wystraszyć, ech. A miałam nadzieję, że jak już ją ogarnąłeś, to ją zaprosisz. No... nie moja sprawa. Najwyraźniej lubisz, jak ci się szalone dominantki wbijają do mieszkania, a Bibi już niekoniecznie.

- Myślę, że powinnaś skończyć sobie dopowiadać. Przecież na Soo Kyung się skończyło.

Hyuna posłała mi pełne politowania spojrzenie. Zaczynała mnie takim swoim zachowaniem drażnić.

- Co dalej chcesz oglądać? – zapytałem, żeby dała mi już spokój.

Nie odpowiedziała i zrobiła niezadowoloną minę. Uch, nie wierzę...

    Wziąłem z jej ręki klucze, chwyciłem z krzesła kurtkę, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Dlaczego Hyuna musi mieć zawsze rację?

* * *

(Ye Bi)

    Nie jest dla mnie niespodzianką, iż nie udało mi się poprosić go kolejny raz o pomoc. Zrobiłam to tylko na próbę i wyszło na moje. Tak jak podejrzewałam hyung był zmęczony, nawet sam się przyznał, choć może niedosłownie. Bez względu na jego decyzję, ja słowa dotrzymam. Odblokowałam telefon, choć wiedziałam, że to błąd. Tyle, o ile Doyoung nic mi nie wysłał, tak miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od Zhan i jakiś słodkawy spam od noony; co ją tak te humorki dopadają? Czyżby Namstar znowu coś nabroił? I co ona chce osiągnąć łapówkami? Czy ja jej coś zrobiłam? Sunggyu-sshi tak szybko odszedł, że nie miałam możliwości oddać mu tych pudełek od Hyuny... Po ostatnim razie stwierdziłam, że mam rozstrój emocjonalny, co wcale nie jest dobre. Jeszcze ostatnio analizowałam sobie dzieciństwo... to już w ogóle apogeum w kwestii bezczelności z mojej strony...

- Kluska, co z tobą? Zwierzątka i roślinki kochaj sobie rano, ale słupom dałabyś spokój, co? Zdejmij też kaptur ze łba. Lepiej będzie, jeśli choć raz wrócisz do dormu cała, a nie ze stłuczeniami. – usłyszałam głos „hyunga".

- Omo! Martwiłeś się o Kluskę, sunbae? Ale wszystko w porządku. Nie musiałeś mnie śledzić. – zaniemówiłam, kiedy chwycił mnie za rękę.

- Do samochodu. Drugi raz się nie powtórzę. I od razu mówię, że nie istnieje taka odpowiedź jak „to niedaleko". Przy pełni lepiej nie ryzykować.

- Ej, ja robię wszystko, by uniknąć takich sytuacji. Nie namawiaj do złego. O co chodzi z tą pełnią?

- Odpłacisz mi się, ale wiedz, ze olałem sprawę przyjacielskiego spotkania filmowego tylko dlatego, że nie mogłem znaleźć argumentów na „nie". Z łaski swojej wsiadaj już i nie pogarszaj swojej sytuacji.

- Ale... jesteś pewien?

- Czego nie zrozumiałaś?! – odparł zniecierpliwiony. – A, i nie powiedziałaś. Gdzie jest Zhan?

- Nadal u Doyounga. Chyba trochę go wini za to, że on i Ren już nie są częścią staffu, który zajmował się CYS. Obecnie nadeszła trzecia generacja, ale nic z nami jeszcze nie robili.

- Kiedy macie jakiś występ?

- Przepraszam, nie myślę teraz. Mogę wiedzieć, w jaki sposób mam się odpłacić?

- A, to. To całkiem normalne pytanie. Widzisz, Kluska? Jak chcesz, to potrafisz być grzeczna.

- Tak, tak.

- Mogę szczerze?

- Mam się bać?

- Myślę, że nie musisz.

- Okej, sunbae. Po prostu powiedz, co chcesz, a ja to jakoś postaram się zrozumieć.

- Tak się zastanawiałem, czy ciebie nie da się pożyczyć, chociaż na kilka godzin.

- W sensie?

- No... nie chcesz może kolejnych wakacji? Te z Byunem okazały się nieodpowiednie. Znaczy, mam na myśli: CYS muszą nauczyć się samodzielności. Nie możesz też zawsze spełniać ich zachcianek tylko dlatego, że „są po przejściach".

- Nie można myśleć tylko o sobie. Poza tym, co ty ciągle tylko „Byun i Byun"?

- Ty się martwisz o Zhan, a mi o ciebie nie wolno, tak? Bo co? Chyba nie powiesz mi, że to prawda? – odsunęłam się, gdyż nie było dobrze. Czemu on taki jest?

- Wiesz co, Chomik? Ja cię muszę chyba przeszkolić jak Myungsoo i Baekhyuna, to może wtedy zaczniesz myśleć. Fine! Możemy tak zrobić, ale nie obiecuję, że się pozbierasz. Deal?

- Co? Jak to „przeszkolić"?

- Nie każ mi się powtarzać. Aish, tak! Dobrze usłyszałeś. Taką jesień średniowiecza ci przygotuję, aż się nauczysz, że jak Kluska coś mówi, to mówi serio. Cholerny masochista, ale skoro lubisz, to proszę bardzo!

- Ej! Tylko nie z takimi określeniami.

- Owszem, zauważyłam. Jesteś masochistą, ale spokojnie. Z Kluską „twój sekret" jest bezpieczny.

- Ty się chyba nudzisz, mimo wszystko musisz też na siebie uważać.

- Tobie się to szkolenie naprawdę przyda. Jak Infinite będzie miało wolne terminy, to biorę cię na warsztat. I nie ma, że boli. Sam chciałeś uwagi, to Kluska się postara spełnić każde z oczekiwań. – zapowiedziałam, po czym wpakowałam się na tylne siedzenie, bo nie zamierzałam go już dzisiaj więcej „wspierać technicznie".

- Wiesz, że nie pojadę do Zhan, jak mi nie powiesz, w czym masz problem, prawda?

- To nie jest teraz ważne.

- Owszem, jest.

- Czy ty potrafisz bez kłótni? Co mam jeszcze powiedzieć? Ustaliliśmy, że już jest dobrze ale nie traktuj mnie jak Ye Bi, którą lubisz, dobrze?

- Właśnie! A propos... Z kim ty w końcu jesteś, co? Określiłaś się już czy dalej kolekcjonujesz dla zabawy?

- A żebyś się udławił tą zazdrością. Czy ja ci wypominam, z kim się wdawałeś w relacje?

- No co? Mi nie powiesz? A... o co chodzi... co to za sesja zimowa za granicą.

- Co znowu?!

- Nie wiem właśnie, to ciebie się pytam.

- Cokolwiek to jest, to ja nie wiem. Przesunęła mi się sesja z Lee Hyun Woo.

- Mm, ciekawe, że nie wiesz nic o wiosennym photobooku z Haneulem i Minhyukiem.

- Jakim Haneulem? – zdziwiłam się.

- Zhan mówiła, że CYS będą miały więcej solo aktywności, a jakieś dwie miały grać w musicalu na wiosnę. To nie o tobie?

- Nic nie wiem. Hwan Jin ma mieć sesję do Ellé w Paryżu i jeszcze gdzieś... Photobook zdjęciowy i musical? Że niby ja?

- Nie no, ale Zhan była pewna, że ty będziesz z chłopakami.

- Dwa razy byłam typowana, owszem, ale więcej projektów nie ma. Raczej to jakiś fanowski request dla wytwórni, niż prawdziwy news. Aa~ Widzę zaniedbanie. Po jakich plotkarskich portalach się błąka szanowny lider: koreaboo czy może allkpop? Albo jeszcze jakaś inna strona?

- Kluska, przeginasz!

- Jak tak, to tobie również trzeba przypomnieć, że ty też, ale to nic nowego. – odparłam bardziej beztrosko niż powinnam. Kiedy pozwalam hyungowi na docinki, to pozwalam również sobie, ale jak widzę, gdy przegina, to oczywiste jest, że w odpowiedni sposób daję mu o tym znać. Dlaczego miałabym mu pobłażać? Inspiracja z czasów dzieciństwa, a głupie teksty to dwie różne rzeczy.

- Jak tylko będą wolne dni, to cię oduczę takiego zachowania. – ostrzegł imitując groźny ton, ale na mnie to w ogóle nie działało.

- Proszę bardzo. – odparłam obojętnie, a gdy zaparkował w odpowiednim miejscu, od razu wysiadłam. Przycisnęłam dzwonek przy bramce. Doyoung jednak nie otworzył.

     Wysłałam mu wiadomość, że misja się udała, ale do tej pory nie odpisał, choć minęło piętnaście minut. Otworzyłam sobie bramkę sama, bo przypomniał mi się kod. Potem weszłam do środka, a główne drzwi zostały otwarte przez Doyounga.

- Hej, przepraszam, że nie odpisałem. Nie miałem jak, bo mi zabrała telefon.

- Aiya...

- Ej, ucierpiałem, okej? Zaczęła mnie drapać jak jaki kot.

- Ponoć dziś pełnia. Sunggyu-sshi wspominał coś, że Hyuna też się zbuntowała.

- Ech, masz. Oddaję. Znowu plotki. – chwilę potem przyszła Zhan i podała Doyoungowi telefon. – A niech tylko jeszcze raz usłyszę, że porzuciłeś CYS dla Taeyeon, to inaczej pogadamy.

- Zhan Zhan... przecież ci tłumaczyłam, że to nie było na zawsze. – przypomniałam liderce.

- Uch, żebyś ty wiedziała, Ye Bi, jakie to stresujące.

- Ojejku, czy to możliwe, że kapitulujesz? – spytałam.

- Jeszcze nie, ale tak single się nie zachowują. Jego trzeba uważnie obserwować, mówię ci. – stwierdziła i wtuliła się w swój nowy nabytek.

- Co to za jeden? – spytałam, a Zhan nadęła policzki. – Co jest, przecież ci nie zabiorę.

- A! Dostałam od Doyounga w nagrodę za bycie dzielną.

- Super. Pożegnaj się z panem fotografem, bo wracasz do dormu.

- Aigoo, też chcę dużo wolnego jak ty, Bibi! Ja mam tylko czas na podstawowy odpoczynek.

Ja nie skomentowałam, lecz Doyoungie zaśmiał się jak szalony. Oboje wiedzieliśmy, co Zhan miała na myśli, ale żadne z nas nie odważyło się wypowiedzieć swych myśli na głos.

- Bibi... Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Po prostu byłam zła, że nigdy nic nie mówisz. – wyjaśniła Zhan.

- Spoko.

- Ech, a jak to jest, że mi pomagasz, ale nie powiedziałaś, kiedy masz urodziny? Świętujesz tylko z rodziną? To aż tak prywatne? – uwiesiła mi się na szyi, pomimo iż była znacznie wyższa.

- Ej! – oburzył się Doyoung, ale Zhan zignorowała jego protest i mocno mnie objęła, w ogóle nie rozumiejąc, że mi też to nie pasuje.

- Będę już w ogóle szczęśliwa, jak mi powiesz, co ciebie łączy z Myungsoo. Widziałam wasze zdjęcia z lotniska. Myślałam, że ty tylko z nami i Byunem się tulasz.

- Z całym szacunkiem, liderko, ale nie dzisiaj. Jeszcze nie jesteś do końca ogarnięta. – odsunęłam się od niej, gdy podjęła próbę miziania mojego noska. Infinicka rodzina może, ona nie.

- A ty wiesz, że miałaś rację? Nawet Junmyeon stwierdził, że musi nad sobą pracować. No i Su...

- No właśnie, liderko. Sunggyu-sshi na ciebie czeka, więc sobie spokojnie pogadajcie. Mnie nie trzeba przepraszać. Jak mogę, to pomagam.

- Czekaj, nie rozumiem?

- Yamari i Baekhyun ci wyjaśnią. Mi skończyły się już pomysły na rozmawianie z tobą na „te tematy". Czy nie wystarczy ci, że akceptuję i nie pozwę cię za mówienie mi różnych rzeczy? Jednak musisz trochę pewne odruchy ograniczyć. Pogadaj o tym z Sunggyu-sshi; na pewno wykaże podobną tolerancję co Suho.

- Oczywiście, że to wiem. Ci panowie to klasa i chodząca perfekcja.

- No widzisz, to trzeba dać im szansę i odrobinę czasu na przetworzenie wiadomości. Czasem męskie ego wymaga dopieszczenia, a nie bezskutecznego podejmowania prób, aby sprawdzić wytrzymałość.

- Uwielbiam cię za twój pozytywizm; jesteś wręcz zbyt dobra do tego świata. – stwierdziła liderka i wyprzytulała „za wszystkie czasy".

     ~       ~       ~

(Doyoung)

    W ostatnim czasie spotkania z Seo były ograniczone – SM zrobiło czystki w staffie odpowiedzialnym za CYS. Ren zrezygnował sam, choć dziewczyny myślały, że to robota SM. Mi zostały jeszcze dwa miesiące, jednak ze względu na plotki o DoTae, które negatywnie wpłynęły na moją rolę w wytwórni, nastąpiła zmiana. Miałem styczność z Girls' Generation na sesji do nowego photobooka z okazji piętnasto-lub-szesnastolecia zespołu i tylko dlatego, że Sunny poprosiła na moim kakao (bo jakoś znalazła te dane). Jak się dowiedziałem, te informacje zostały przekazane przez managera EXO managerowi GG, a ten z kolei podał Sunny sunbae. Ogólnie sytuacja miała się tak, że Irene była zazdrosna o Ye Bi. Nikt nie kiwnął palcem, aby mi pomóc, bo wszyscy uwierzyli w plotki, a Taeyeon jeszcze na tym skorzystała. To nie tak, że tylko Seo jest przeze mnie uznawana, jednak nie akceptuję takiej formy „znajomości". Nie chcę wdawać się z nikim w relację. Nie mam zamiaru męczyć się i martwić; życie singla wcale nie jest pozbawione zetknięć z płcią przeciwną. A Sunny, Taeyeon i Irene jestem rozczarowany. Myślałem także nad problemem Seo Hee, ale jak dla mnie, to sama skomplikowała sobie prostą sprawę, a ja nie jestem specjalistą. Możliwe, że dzięki temu osiągnie lepszy efekt. Tylko czemu taką okrężną drogą, pełną rozczarowań?

     Z jednej strony to, że opracowała sobie taki plan działania sam w sobie zasługiwał na pochwałę, a z drugiej irytowało mnie, że „oni" tak wolno się domyślają. Czy to rzeczywiście dlatego, że „pewna trójka" dalej kombinuje, jak zatruć Seo życie? Z mojej strony mogłem tylko okazać wsparcie, choć widok Seo w wyniszczającym stadium był bardzo raniący. Trzeba pomagać, ale z umiarem, a Seo chyba na dobre straciła kontakt z rzeczywistością i świadomie odizolowała się od wszystkich, ludzkich uczuć. Dopiero co Woohyun pomógł jej w ciężkiej walce, a tu sprawy pokomplikowała rodzina jej „sympatii". Po tym wszystkim dalej daje tej znajomości szansę. Jak się tak zastanowić, to z tego, co opowiadał Min Ki, Seo Hee bardzo przypomina swojego ojca. Sama nic nie pamiętała, aż dziwne, że jej pamięć jest częściowo „wymazana". Choć trzeba wziąć pod uwagę, że takich rzeczy, jakich ona doświadczyła, przeobraziły się w traumę na całe życie. Najważniejsze, że poddała się GTI*******, tylko że to ona cierpi i się męczy, a mogła sobie inaczej ułożyć uczucia. Jak to określił Ren: „wykapany tatuś". Ren co prawda początkowo się buntował, ale ze względu na prośbę Seo odpuścił. Ja nie chciałem się wtrącać. Da Ri i Hyuna wycofały się jako ostatnie z „pola walki" z tym, że one w końcu stanęły po stronie Seo Hee. Nawet jeśli się przyjaźnimy, to ja zdania nie zmienię, ale żeby od razu stać się takim uległym, to też nie jest w porządku. Podejrzewam, że gdyby nie ogromny wpływ Da Ri, to Min Ki nadal by okazywał swoje niezadowolenie. Prawda jednak taka, że Seo Hee nie odpuści i jakoś tylko Hoya, Dongwoo oraz Sungyeol wykazywali wyrozumiałość, reszta poległa; nie licząc samego „obiektu zamieszania". Tylko ciekawa ta nagła zmiana zdania, przecież Ri również nie lubiła Sungjonga.

- Żyjesz? – spytała mnie Seo, gdy odprowadziła już swą liderkę do kolejnego „punktu".

- Póki co owszem, ale nie wiem, ile mi zostało.

- Nie chcę ci przypominać, ale to był twój pomysł, żeby sprowadzić...

- Shh! – uciszyła mnie i przysunęła mi rękę do ust. – Poniosę konsekwencje, wiem, ale tak długo jak się da, Bibi będzie pomagać. Bardziej mnie martwi brak wiadomości ze strony Myungsoo...

- Do Polski trochę się leci, a poza tym inna strefa czasowa, prawda?

- Niby tak...

- Na pewno się odezwie, ale daj mu odetchnąć. Swoją drogą nieźle namieszałaś z tą uroczością.

- Przesadziłam?

- Owszem. Ostrzegałem cię, że to się może skończyć źle. Dlaczego musisz być taka uparta? Daj sobie pomóc, dziewczyno!

- Youngi-ie, nie zaczynaj. To nie jest odpowiednia pora dnia, żeby mi robić rozliczenie. Tłumaczyłam ci, dlaczego tak postępuję.

- I już wystarczy! Czekasz, aż cię bardziej wykończą bezsensowne „walki"?

- Nie, Youngii. Wytrzymaj jeszcze trochę. Przetrwam jakoś ten imponująco długi rozkład zajęć SM i poogarniam sprawy z dziewczynami...

- Nie. Ty się już gubisz. Musisz komuś znowu powiedzieć, bo rozmowa z Ri Ri niewiele pomogła.

- Wszystko mi było potrzebne, ale postaw się w mojej sytuacji. Właśnie przez takie chore plotki nie mogę normalnie funkcjonować tak, jakbym chciała. Czy ty naprawdę uważasz, że mi to sprawia radość?

- Słuchaj, jeśli chodzi o twoje „wahania nastrojów"... - zacząłem ostrożnie, zaś Seo Hee westchnęła.

- Beznadziejni jesteście. Zero wsparcia, naprawdę? Naprawdę myślisz, że ja się Infinite bawię? Super, rzeczywiście, jak się mnie czepiły zazdrośnice. Może ja się źle wyraziłam?

- Raczej chodzi o to, że... - starałem się jej wytłumaczyć, ale była uparta...

- Myślisz, że sprzedałam swą duszę SM? Sprzedałam, ale nie SM ani też żadnej innej wytwórni. Nie podzieliłam się na części i nie ukryłam siedmiu cząstek w horkruksach jak pewien zły czarodziej w „Harrym Potterze".

- Oczywiście, że nie. Ty po prostu udajesz dzielną i wulgarną, wojowniczą Kim Ye Bi, która lubi pakować się w tarapaty! Chyba zbyt wczułaś się w rolę.

- Doyoung, mam cię wziąć ponownie „na warsztat"?

- Obejdzie się. Po prostu... Nie wiem, jak ci pomóc. Nie mogę cię wspierać we wszystkim.

- Przyjęłam, ale zauważ, że wcale nie jęczę i nie czekam na wybawienie z opresji. Ze wsparciem czy bez, poradzę sobie. A sprawą z Sungjongiem się nie przejmuj. Załatwię, tylko...

- Właśnie, Seo Hee. Chyba nie widzisz tego, co Da Ri i ja próbujemy ci wyjaśnić. Już się nie kontrolujesz, a to oznacza, że najwyższa pora odpuścić. Dość zrobiłaś, możesz sobie odpocząć. A plotki tak czy siak będą się pojawiać, bez względu na to, z kim się zadajesz.

- Doskonale wiesz, dlaczego nie mogę się zmienić. – odpowiedziała i popatrzyła na mnie z pretensjami. Znałem powód, jasne, ale mimo wszystko widziałem, że cierpi. Dlaczego jest taka uparta?

- Jak zapewne zauważyłaś, twój plan spalił na panewce. Może trochę pozytywnych rzeczy wniósł do twojego życia, ale więcej przyniósł strat niż zysków.

- Wiesz, dzięki. Nie spostrzegłam moich wpadek przez te trzy i pół roku. Mówisz o tym z takim spokojem, aż...

- „Wystarczy, że ciebie emocje zjadły. Ktoś musi zachować zimną krew, czy nie tak?"

- Hej, ukradłeś mi tekst! – od razu zareagowała, gdyż zacytowałem jej własne słowa, których użyła, gdy zaczęliśmy pierwszą klasę liceum. – Ale masz całkowitą rację. – dodała, a następnie stanęła na palcach tak bardzo, jak tylko mogła. – Jestem z ciebie naprawdę dumna, Youngii. Ty naprawdę sobie radzisz. Dorosłeś i...

- Oczywiście, Seo, a czemu miałoby być inaczej. Jednak wystarczy już o mnie, porozmawiajmy o tobie. Jak widzisz: nadal tkwię lojalnie przy tobie, więc... może pora, abyś powiedziała Min Kiemu?

- Wścieknie się. Chcesz, żebym skończyła gorzej niż marmolada z naleśnika?

- Ej, ej. Nie dopowiadaj sobie. Nawet ja dałem radę, choć było ciężko.

- To prawda.

- W każdym razie, Seo, czas najwyższy zdecydować. Nawet jeśli sama nie powiesz, to sam się dowie. Choć nie jestem pewny, czy Da Ri mu nie podpowie. Wolisz zacząć od Hyuny?

- Jakoś wątpię, aby przyznanie się Renowi coś przyniosło. Hyuna noona... to dla niej zbyt wcześnie. Youngii... - popatrzyła na mnie w taki sposób, że od razu się domyśliłem. Czyli jednak uległa i przyznała, choć nie tak, jak myślałem.

- Wszystko po kolei, rozrabiaro. Jak zasłużysz, to będzie zgoda na Sungjonga, choć osobiście uważam, że czas dla niego już dawno się skończył.

- Ach, nagle potrzebuję twojej zgody na bycie w związku? – od razu posmutniała.

- Jeszcze nie zrozumiałaś, że nigdy nie było, nie ma i nie będzie? Tylko ci się wydawało, bo... sama dobrze wiesz, kto cię skrzywdził.

- Ojej, dlaczego tak agresywnie? Co ja takiego zrobiłam? Udało mi się kogoś porządnego mieć u swego boku, a wszyscy wokół narzekają.

- Hmm, poprawka. To ci się narzucił.

- Mm, to dobranoc. Idę, by zdążyć na nocny jogging, może ukończę przed północą.

- Żadnego wychodzenia! Już dość się nachodziłaś. – próbowałem odwieść ją od tego pomysłu, lecz z marnym rezultatem. Ech, i jak tu jej coś wyjaśnić, jeśli Seo jest tak zawzięta i naiwna? Chyba już dostała nauczkę i pomyśli dwa razy, nim za „tym kimś" zatęskni.

- Co proponujesz? Nie mam ochoty na przesłuchanie – ostrzegła.

- Właściwie, to myślałem... że moglibyśmy urządzić sobie nocny maraton. Co ty na to? Może wtedy by ci się udało mnie przekonać?

- No nie wiem; chyba niechcący zmiażdżyłeś mi uczucia... Dziwnie się jakoś czuję... Czy to było konieczne?

- Jeszcze trochę i być nie wytrzymała. To chyba dobrze, że podjęłaś próbę przy mnie?

- I co z tego; wytrzymałam pełne trzy lata, phi! Dam radę nawet więcej!

* * *

(Dongwoo)

    Najpierw Hyuna obraziła się na wszystkich, a ledwo tydzień temu lider Gyu wrócił do jej łask. Liczyłem na to, iż w końcu nasza ósemka jakoś dojdzie do porozumienia, ale okazało się, że na „czarnej liście Hyuny" znajdował się tylko Sunggyu hyung i Namu, bo z Myungsoo już załatwiła konflikt. Od siedmiu dni bywała u nas regularnie, jednak zauważyłem brak interakcji między W x H. Z drugiej strony Hyuna zrobiła się zaczepna względem Howona i co najbardziej mnie dziwiło – Sungjonga. Wiedzieliśmy, że częściej udzielał się w TT; może właśnie tym zapunktował u Hyuny? Choć to dla mnie trochę za mało – z całym szacunkiem do jego osoby. Faktem jest, iż nagła „solidaryzacja" pojawiła się jakby z nieba.

    Była dopiero szesnasta, a Hyuna zaczęła robić jakieś dziwne podchody względem lidera. Czy to dlatego, że Myungsoo był setki tysięcy kilometrów poza Koreą? Niby wylądował bezpiecznie, ale nic więcej nie wiedzieliśmy. Jeżeli to był największy problem, Woohyun powinien porozmawiać o tym z Hyuną. Sądzę jednak, że poszło o coś więcej, bo normalnie Hyuna i Woohyun nie kłócą się o bzdury. Byli jedną z porządniejszych par, którą osobiście znam.

- Zbieraj się, Dongwoo. Wychodzimy na krótki spacer. Hyunę nosi z nadmiaru energii – oznajmił lider hyung. Potrzebowałem paru dodatkowych chwil na zrozumienie tego, co właśnie nastąpiło. Nie rozumiałem jak, ale wiem jedno – Hyuna tyle razy na nas trenowała, że jej siła perswazji jest nie do pobicia. Całkiem możliwe, że to sprawka Hyuny, a mianowicie te spontaniczne podejmowane przez „ślimaka" decyzje. I bez znajomości z Hyuną Seo Hee miała taką zdolność. Ja nic nie chcę mówić, ale tak sobie myślę, że ta teoria ma w sobie choć małe ziarenko prawdy. Inną sprawą jest to, że hyung wziął sobie do serca spekulacje L dotyczące drastycznej zmiany Seo Hee. Osobiście nie wierzę, że Seo Hee pod wpływem presji wywołanej czysto-przyjacielską troską Sunggyu zmieniła się w niszczycielskiego pasożyta. Już niejednokrotnie udowodniła, że różni się od swojej mamy czy też siostry. Tyle tylko, że mam wątpliwej jakości przeczucia co do „nowej znajomości" lidera. Bo co, jeśli to Seo Hee? Tyle, że to byłby prawdziwy cios dla biednego Dongwoo.

- Dongwoo? Słyszałeś, co powiedziałem? – powtórzył hyung.

- Można pójść. I tak nie mamy nic do roboty przez trzy kolejne dni. – w końcu mu odpowiedziałem.

- No, i ja taką odpowiedź rozumiem. Za piętnaście minut spotykamy się w salonie. – Hyuna podeszła do nas, obu objęła, po czym udała się do łazienki w odpowiednim celu.

- A Hoya i Sungyeol? – spytałem lidera.

- Nie mam pojęcia, gdzieś przepadli i nie oddzwonili. – odparł hyung. Po chwili poszedł na górę.

    ~         ~       ~

    Hyuna już dawno nie była taka szczęśliwa. Czy to dlatego, że Sunggyu hyung znów poświęcał jej więcej czasu nim Woohyun hyung wkręcił się w tą całą terapię? Czy może ona się z niego po prostu naśmiewała, bo musiał zająć się nieco nieporadną Chinką?

    Cokolwiek to było, przywróciło w Infinite dobrą i pozytywna atmosferę.

Byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy byli bardziej psychicznie odporni na każde zdarzenie związane z Seo Hee. Tymczasem byle plotka potrafiła wprowadzić chaos absolutny. To działało jak mechanizm w jakimś ładunku: jedno przekroczenie limitu pociągało za sobą uruchomienie kolejnego odliczania. I tak w kółko. Interesujące było w tym wszystkim to, że cała uwaga skupiała się na Kim Ye Bi. Nie reagowaliśmy, gdy inne dziewczyny zaliczały gafę. Może nieświadomie utożsamialiśmy Ye Bi z Seo Hee, stąd te nasze inwestygacje w jej znajomości? Ech, z drugiej strony to nie nasza sprawa, a jednak zauważyłem „to coś", co przykuło uwagę najpierw Myungsoo, a potem lidera. Paradoksalnie tym razem to L wymiękł, natomiast Sunggyu brnął w bałagan emocjonalny głębiej. Nie musiał mówić; sam zauważyłem, że ma problem i blokuje się do Ye Bi. To samo było przy Seo Hee,... ech, kto zrozumie tego hyunga?

     A Hyuna to jeszcze większa agentka niż Da Ri ostatnimi czasy! Ledwo przekroczyliśmy progi ośrodka, a Hyuna upatrzyła „ofiarę". Dzieciakom się spodobało, choć nie można tego powiedzieć o ich instruktorce. Najwyraźniej przyszliśmy nie w porę...

- No ładnie, ty to musisz mieć zawsze wejście smoka, co? – skrytykował ją Sunggyu, na co Hyuna wzruszyła obojętnie ramionami.

- Chodź, Sungjongie. Zapoznasz Gyu Gyu i DdoDddo z panią tancerką. – Hyuna dopadła młodego, gdy próbował uspokoić dzieci odnośnie nagłego przerwania im zajęć praktycznych.

- Przestań mnie ślinić, to po pierwsze. Po drugie, nikt nie poinformował, że przyjdziecie. A po trzecie Jiyeon-sshi nie lubi, gdy jej się przerywa w zajęciach. – wytłumaczył Hyunie bardzo cierpliwie Sungjong.

- No... jak zawołasz, to na pewno przyjdzie. Tylko, Misiaku, czemu robisz za wspomaganie? Nie mówiłeś, że jest samodzielna?

- Idź do niej z Dongwoo, ja ogranę Hyunę. – oznajmił Sunggyu hyung.

- Sorki, że przeszkodziliśmy. Będziesz miał u niej kłopoty? – zagadałem do maknae, gdy poszliśmy szukać pani tancerki. – Spodobało ci się tutaj czy to z nudy?

- Wiem, że ostatnio nie działo się dobrze, ale robię wszystko dla dobra zespołu i każdego z nas z osobna. Nie mam złych intencji, więc z całym szacunkiem hyung, pozwolisz, że nie będzie więcej poruszany temat tego, co ja robię.

- Sungjong... tylko że... ty tak serio się zaangażowałeś, czy to z powodu tych wszystkich plotek o Seo Hee?

- A czy wszystko, czego się chwycę to po to, by nie myśleć i nie tęsknić? Może miałem taki kaprys? Nie wolno mi zrobić czegoś dla obcych, bo rodzina się zbuntowała, jak im przedstawiłem Seo Hee?

- Choć raz się posłuchaj starszego hyunga, a nie będziesz pozwalał Hyunie nie zaczepki. Coś cię gryzie, tak? – spytałem go.

- Dobra, hyung. Jiyeon-sshi powinna być w swoim pokoju do ćwiczeń, więc już dalej sobie poradzisz.

- Nie odpowiedziałeś. Przecież...

- Zobaczymy się później, okej? Muszę pójść jeszcze gdzie indziej po TT.

- Co ty znowu ukrywasz, dzieciaku? Nie powiesz hyungowi?

- Nic nie ukrywam, nie mam żadnych tajemnic, więc nie masz powodów, by mnie o cokolwiek posądzać.

- Naprawdę nic? A liczyłem na jakąś nowinę. O? Zapomniałeś, co oznacza zwrot „bawić się"?

- Nie, Dongwoo hyung. Po prostu zająłem się obowiązkami, odpuszczając drobne przyjemności. To, że rzadko bywam w dormie to nie z powodu tych niekorzystnych informacji na różne tematy.

- Jak chcesz, ale jak głośno i wyraźnie powiesz, że jest ci bez niej źle, to nikt nie odważy się ciebie oceniać. Przynajmniej na pewno nie ja. – zagwarantowałem mu wysłuchanie pouczającej gadki, jednak stan, w jakim znajdował się maknae, to nie były żadne przelewki. Nie wiem, dlaczego takie zjawiska występują; przecież one automatycznie rujnują podstawowe wartości!

- Dziękuję, hyung, doceniam, ale nie przejmuj się. Wszystko w jak najlepszym porządku. Do później. – chwilę ciszy przerwał Sungjong, ale zrobiło się jeszcze dziwniej po jego „odpowiedzi". Wolałbym, gdyby nie zgadzał się na częste „dostawanie w twarz" od życia; to że Seo Hee czy nawet Sunggyu tak robili nie oznaczało i nie oznacza, że to prawidłowe przeciwdziałanie. Otóż nie, nie było i nie jest. Znowu zaczął się izolować, co wcale nie miało skutecznego rezultatu. Niby zostaliśmy jakoś wplątani w nieciekawe zdarzenia, ale tyle, o ile Sunggyu hyung pozwolił nam go wspierać, tak pozostali, których spotkały podobne nieprzyjemności, woleli niesłusznie ponosić konsekwencje. Niby nasze typowe zachowanie „infinickiej rodziny", ale jednak ostatnio za często jesteśmy oskarżani o coś, czego nie uczyniliśmy. I tak zamiast wspierać nas w trudnych sytuacjach, nie mniej jak dwadzieścia procent ludzi z fandomu opuściło szeregi Inspirits. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby któraś z sióstr wycięła mi taki numer jak brat Sungjonga. Krótka znajomość ze ślimakiem nauczyła mnie dystansu oraz cierpliwości co do rozwoju sytuacji. Tylko, że widywanie małego maknae w takim stanie jest nieprzewidzianie stresujące. Przecież mieliśmy się nawzajem wspierać; Seo Hee-chi nas nie pozna, gdy wróci.

    Przez chwilę zwlekałem, bo przeszkodzenie komuś nie było żadną sztuką. Nie do końca wiedziałem, co chciałem powiedzieć dziewczynie, która z pasją oddała się TT i wprowadziła dzieciom naukę tańca. Przynajmniej tyle zdążyłem zaobserwować, bo nikt jakoś nie raczył mi opisać szczegółowo tego, co dzieje się w TT. Nic straconego, mam szansę się dowiedzieć, a przynajmniej liczę na to, iż nie jest za późno.

* * *

(Zhan Zhan)

    Ku moim wcześniejszym obawom, manager Young poczynił znaczące kroki ku temu, aby SM wstrzymało nasz grafik, w który ingerował pan Im. Zgodnie z ustaleniami, udałyśmy się do sierocińca dla zwierząt. Z listy czynności do wyboru, którą każdy otrzymał, CYS zostały przydzielone do oddziału zwierząt, które mogły być trzymane w każdych warunkach mieszkalnych. Jenny przyszykowała się na kolejny photobook do snobistycznego kalendarza, ale dzięki panu Brianowi otrzymałyśmy normalne zajęcie. To, co kazał nam zrobić pan Im niekoniecznie należało do naszych powinności. I choć nie wszystko udało się wstrzymać, to pan Young zdołał większą część anulować. „ON" to robił po to, aby nas skompromitować i upokorzyć. Pan Young natomiast wiedział, jak nami pokierować i przede wszystkim działał zgodnie z zaleceniami i nie sprawiał takich problemów jak poprzednik. Do tej pory pan Im był nietykalny, jednak wytwórnia podjęła kroki, aby zbadać po swojemu sprawę domniemanego złamania konwencji o ochronie praw i nietykalności człowieka. Wszystko dlatego, że weszły nowe regulacje prawne w sprawie naruszania przestrzeni fizycznej, nie tylko zwykłych ludzi, ale też gwiazd scenicznych ze świata k-popu i temu podobnych. Jenny jako jedyna poparła takie działanie, jakie pokazywał pan Im, jednak nie podobało jej się wysłanie do S.K.R.I.T.-u.

   Robiono wszystko, aby pokazać nas jak w najlepszym świetle. Tylko, że pan Young sam nie naprawi naszego wizerunku ani reputacji. My możemy go wspierać, wykazując wzorowe posłuszeństwo. Przynajmniej wiadomo, że to człowiek rozumny, a nie „rekin biznesu". Choć stałyśmy się „maszynką do pieniędzy", pan Young starał się nam przekazać najważniejsze wartości, abyśmy były uznawane za przykład cnót i manier jak nasi sunbae z innej wytwórni, np. Infinite. Mistrzowie profesjonalizmu! To było niesamowite, że aż tak nas postrzegano. Nie byłyśmy jakoś super wyjątkowe, a jednak pan Young zdziałał cuda czyniąc to, co niemożliwe możliwym. Tylko... czy rzeczywiście to zasługa całej szóstki? Osobiście śmiem w to wątpić.

- Gdzie Bibi? – zaczepiła mnie Jenny, siłując się z wielkim psem- owczarkiem kaukaskim o wdzięcznym imieniu Chimmy.

- Jenny, mówiłem ci, żebyś go nie drażniła. Idź się przebierz. Chimmy nie lubi koralików i frędzli. Robi się nerwowy i agresywny – zwrócił jej uwagę Lee Taemin, który jako nasz opiekun z SM, miał nam pomagać. – Nie chodzi mi o twoje dobro, ale nie chciałbym być w twojej skórze. Słyszałem, że pan Young bywa ostry niczym brzytwa. – Taemin zjawił się niczym wróżek - z powietrza.

- Ech, nie wierzę, że Taeminnie prawi mi durne uwagi. – westchnęła Jenny. Poszłam z nią, by przypilnować, aby się w końcu przebrała.

    Rzeczywiście od jakiegoś czasu Taemin zaniechał dokuczania Klusce czy ogólnie całemu naszemu zespołowi. Po przelotnej przygodzie z Jenny mówiło się o zerwaniu przyjaźni między Kaiem a Taeminem, jednak jak było naprawdę, to niezbyt mnie interesuje. Najważniejsze, że najważniejszy z zarządców w SM przestał wzywać całą szóstkę z powodu głupich zaczepek. Nie wiem w sumie, co gorsze, a co lepsze. SM borykało się obecnie z nowym problemem i najwyraźniej uznano wewnętrzne konflikty za mało istotne w porównaniu do plotek o CYS z „zewnętrznego świata". Sprawa tego, czy Lee Taemin służył SM jako nasz sojusznik czy uzurpator była w tej chwili najmniej istotna.

    Co się zaś tyczy Bibi- niestety słyszałam, że została przydzielona do wspólnej opieki nad małym szczeniakiem. Tak się złożyło, że trafiłyśmy na Dni Aegyo.******** Było to coś na zasadzie spędzania aktywnie czasu ze zwierzętami. Dni Aegyo były zwierzęcym odpowiednikiem „Białych Dni" w TT. Nie wiem, kto na to wpadł, ale intencje tej osoby były nieludzkie urocze i godne rozprzestrzeniania na światową skalę.

- Taemin, przydaj się na coś i pójdź dowiedzieć się, gdzie Bibi. – gdy tylko Jenny nałożyła odpowiedni strój, uczepiła się Taemina, który wciąż zajmował się małą szynszylą o imieniu Annabelle.

- Chyba nauczyć cię trzeba korzystania z książki telefonicznej, a najlepiej, to zacznij od podstaw, dziewczyno. Kłujesz bardziej niż kwiat-pasożyt.

- Hej! Nie obrażaj kaktusów, one przynajmniej na coś się przydają. – na „plac boju" wkroczyła Hwannie, targając wielgaśnego psa, który nawet nie wiem, jakiej był rasy. – Widziałam Bibi na tarasie, bawi się grzecznie z Łaciatkiem i tam ma zostać! Żeby żadne z was mi teraz do niej nie lazło, bo ją spłoszycie.

- „Łaciatek"? A to co za nowy odmieniec? – nadęła policzki Jenny, zaś Taemin nieco zbladł. Położył szynszylę do klatki z trocinkami i gdzieś poszedł. Co za pozbawione manier buraki! Jenny za to, że jest głupia, a Taemin za to, że daje się łatwo omotać wokół jej „wilczych pazurków". Hwanjin to kochany głuptasek o dobrym serduszku.

    Na wszelki wypadek poszłam za nim. Stał jak słup i blokował przejście, więc obiłam sobie czoło, wpadając na jego tułów.

- Aish, przesuń się. – chwyciłam tego chuderlaka za boki i przesunęłam. Chyba wiem, co sprawiło, że Taemin, niczym zaczarowany „zakorzenił się w ziemi", jednak nie usprawiedliwia to jego chamstwa i prostactwa! Bibi tak zbajerowała uroczego psiaka, że bez żadnych protestów znosił medyczną sesję, którą każdy zwierzak musiał przejść w celu zweryfikowania jego zdrowotności. Tylko czy to było mądre posunięcie, zezwolić amatorowi na odwszawianie czy odkleszczanie? Znowu Sungjong...

- Brawo, „ekspercie". Jak się wytłumaczysz naszemu managerowi, że zostawiłeś Bibi na pastwę losu bezdusznej bestii?! – przywołałam Taemina do porządku, gdy zaprowadziłam go do pustego pomieszczenia.

- Co? Jak możesz... To tylko szczeniak; przy dobrej opiece nie sprawi kłopotu. – usprawiedliwiał się w beznadziejny sposób.

- Nie o szczeniaku była mowa, tylko o tej bezmyślnej bestii.

- A, to już nieco niesympatyczne, ale na moje oko, to nic się nie wydarzyło. To prędzej Kluska zareagowałaby agresywnie; oczywiście nie sama z siebie. Mogę poświadczyć, że to najspokojniejsza dongsaeng, z jaką Shinee miało do czynienia. Żeby nie było, że są faworyci: nie ma. Bibi i Taeyeon są na równi. Jak wiesz, Taeyeon to dla hyungów z Shinee dongsaeng.... No, może tylko dla Jin Ki hyunga, choć...

- Dobra, skończ paplać i daj mi pomyśleć, z kim zostawić Bibi, żeby jej nie zaatakowano.

- Hipokrytka. – burknął pod nosem i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.

- Yah! Jesteś bezczelny! – dopadłam go i przytrzymałam przy ścianie.

- Co się stało? Prawda zabolała? Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że pani liderka będzie taka niegrzeczna. Może wypadałoby pomóc Klusce? Jak chce, to niech się zadaje z całym Infinite. Najważniejsze, że Shinee nie ma już przez was problemów. I wiesz co? Bycie zazdrosnym wcale nie przynosi korzyści, lepiej być szczerym. Jak nie z Kluską załatwię ci Rozmowę Edukacyjną albo z Baekhyunem hyungiem, albo z tym Kimem, za którym się ugania pół SM.

- Lee Taemin! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i podwinęłam rękaw bluzki.

- Ech, ale jesteście głośno. Taemin, sprawdź, czy nie ma cię gdzieś indziej, co? – na korytarzu pojawił się manager Young. – Zhan Zhan-sshi, pozwól na rozmowę.

    No i świetnie! Dzięki temu zjaranemu frajerowi z wiecznym uśmiechem na fałszywym ryju, manager Young urządzi mi ochrzan!

* * *

(Dongwoo)

    Cierpliwie czekałem, aż dziewczyna wyjdzie z pokoju. Potrzebowała trzydziestu minut. Rzeczywiście okazaliśmy nietakt, ale czy to nasza obecność tak ją wyprowadziła z równowagi? Czy można jej to jakoś wynagrodzić?

- Hej, przepraszam, czekasz na kogoś? – z zamyślenia wyrwał mnie niezaprzeczalnie dziewczęcy głos. Nie miałem kiedy przyjrzeć się jej bliżej. Lee Jiyeon... A! Czyli to ta Jiyeon, o której mówiła Hyuna.

- Właściwie teraz, to już tak. – przytaknąłem. – Pracujesz w „Twinkle Twinkle"?

- Zależy... a kto pyta? – odparła nieufnie.

- Jang Dongwoo z Infinite.

- Zaraz... czyli dobrze was skojarzyłam!

- Do usług. – zasalutowałem.

- Och, to ja przepraszam. Nie przygotowałam się na przyjście...

   Dziewczyna zaczęła bić pokłony jak w jakiejś szkolnej dramie lub anime, a ja nie do końca wiedziałem, dlaczego zaczęła tak robić. Przecież nic takiego się nie działo...? Ja ją tak zestresowałem?

- To, hmm... istnieje szansa, że wrócisz do dzieci? Kontynuujesz z nimi zajęcia czy...

- Nie wiem, czy mogę. Nie będę przeszkadzać, Dongwoo-sshi?

- Oczywiście, że nie. A mógłbym zostać i popatrzeć? Reszta może sobie pójść, dobrze myślę? Yy... Jiyeon-sshi? Halo? – pomachałem jej ręką przed oczami, gdyż odpłynęła w nieznane. Wymruczała coś o nie zajmowaniu się kwiatkami i piękną jesienną pogodą, a potem niczym leśne zwierzątko pobiegła do swoich młodych uczniów.

- I co, zgodziła się? – zagadała mnie Hyuna, sącząc napój o smaku multiwitaminy z foliowej saszetki ze słomką.

- Tak, chyba tak, nie jestem pewien.

- Z tym nadpobudliwcem? Zapomnij. – westchnął GGyu hyung, na co Hyuna wystawiła mu język.

- Pooglądamy Jiyeonie? Ja i Sungjong już się napatrzyliśmy i jest niczego sobie. – Hyuna zrobiła aegyo i minę porzuconego kotka. Czy torturowanie Sunggyu, w ten sposób naprawdę było konieczne?

- Telefon przyczepił się do rączek? – uskuteczniała swoje zaczepki Hyuna, a Sunggyu hyung westchnął i poszedł w jakiś kąt.

- Hyuna... ale co się dzieje, że ty go tak pilnujesz jak owczarek swojego stada owiec? – zapytałem ją.

- Nic takiego. Po prostu dowiedział się, że Bibi jest w S.K.R.I.T.-cie. Dokładnie tam udał się Sungjong.

- Za dużo informacji naraz. Wyjaśnisz potem. Najpierw posiedźmy w TT. Wydawało mi się, że widziałem Da Wona...

- No! Był. Przychodzi na zajęcia do Jiyeon indywidualnie.

- Jak ty wszystko ładnie wiesz, choć nie jesteś w kilku miejscach naraz! – ofuknął ją Sunggyu hyung i rozburzył jej włoski zaczesane w francuskiego warkocza. Nie czekając na zaproszenie, wślizgnął się po cichu do sali, gdzie dziewczyna, znana mi teraz z imienia, podjęła kolejną próbę nauczenia tych dzieci choreografii do piosenki innego zespołu niż z wytwórni Woollim; chyba BTS, bo oni teraz modni i na topie, ale nie jestem pewny na sto procent. Choreografia nie wyglądała mi na tą typową dla SM czy JYP, pozostało więc jedynie Big Hit.

   Tak się jej zacząłem przyglądać i doszedłem do wniosku, że dziewczyna zna się na rzeczy. Upilnowanie każdego malucha było jednak zadaniem niemożliwym do wykonania dla jednej osoby. Nie żebym ujmował wiedzy czy się wywyższał, co to to nie. Po prostu logiczne stało się, że siedemnastoosobowa grupa dzieci, w większości przypadków z nieskoordynowanymi ruchami tudzież innymi dysfunkcjami, to zdecydowanie za dużo do ogarnięcia.

    Po kryjomu wtargnąłem do szeregu, ale specjalnie wybrałem miejsce między dwoma „krasnalami", które rozpychały się na boki i wierciły, i popychały sąsiadów tak, jakby dostały choroby wywołanej jakimś niezidentyfikowanymi symptomami. Dzieci wytrzymały jeszcze dziesięć minut, a potem niczym jakieś przedszkolaki dzieciaki (w tym i Da Won) rozpierzchły się po sali. Nie rozumiałem tego ich zachowania; przecież Jiyeon okazała się naprawdę cierpliwą i wyrozumiałą osobą. W nomenklaturze dziecięcej Jiyeon zyskałaby określenie „wróżka" lub „urocza czarodziejka".

Jiyeon każdego próbowała złapać i przekonać, aby wrócił do rządku, ale w dzieciaki coś wstąpiło i zaczęły hałasować – pomijając Da Wona, który etap robienia wszystkim wokół na złość, miał za sobą. Chyba dostał już nauczkę za dokuczanie Seol z Sungjoo.

- No, to ja sobie przećwiczę choreografię do nowej piosenki – poinformowałem Hyunę i Sunggyu. Hyuna poparła i chciała wygonić też do tańczenia Sunggyu hyunga, lecz lider nie dał się zmusić. Choreografia do nowego comebacku „Luminous life" nie była jeszcze wspólnie ćwiczona, więc nie spodziewałem się, że dziś pójdzie mi lepiej. Niby coś tam sam ćwiczyłem, ale jednak to działo się bez widowni. Nie to, co teraz.

    Dzieci umilkły, ale zaraz zaczął się typowy dla tej kategorii wiekowej „pisk szczęśliwości". Znowu nie wiedziałem, czym był spowodowany, jednakże szybko odkryłem powód. Czułem natłok różnych emocji: te średnio-pozytywne mieszały się z tymi najbardziej pozytywnymi. Śmiać się czy płakać? Cieszyć się czy zaprzestać tańczenie i pójść gdzieś się fochać? Nie, to nie byłoby adekwatne do sytuacji; nawet jeśli trochę się ośmieszyłem przez moje braki, to niespodziewanie otrzymałem wsparcie. Inną kwestią był fakt, że dziewczyna spontanicznie kopiowała moje uchy, choć widziała mnie tańczącego pierwszy raz.

      *      *      *

   Okej, musiałem zmienić zdanie, gdy płynnie zatańczyła do refrenu, choć mi szło nieco ślamazarnie. Skąd ona znała kroki? Najważniejsze, że dzieci były oczarowane, bo ledwo utwór dobiegł końca, a maluchy same ustawiły się w kolejce, a właściwie w równym rządku, tak jak wcześniej. Teraz wydawały się być bardziej zdeterminowane, jakby zapomniały, że jeszcze nie tak dawno naszły ich chęci na psoty. Natomiast „pewna czarująca tancerka" sama wyglądała na taką, która nie wie, co się stało. Magia jakaś!

- I co ja mam teraz z wami zrobić? Za dwie minuty mamy koniec dzisiejszego spotkania.

   Jiyeon przekazała im ten rodzaj wiadomości, który potrafił jedynie martwić.

- Ja się będę zwijał. Dziękuję, że pozwalasz mi przychodzić, trenerko Lee. – powiedział kulturalnie Da Won, po czym wykazał się manierami, o jakie bym go nie posądzał. Ukłonił się przed Lee Jiyeon, a następnie przede mną, Hyuną oraz liderem.

    *      *     *

- Czegoś nie rozumiem. To był Da Won, tak? Ta przylepa, która uparła się na nasze małe maknae? – spytał Sunggyu, gdy czekaliśmy na Hyunę.

- No on, chyba tak. – przytaknąłem.

- Czy on tak jak Seol Ah nie trafił do rodziny zastępczej? To znaczy... chodzi mi o to, że teraz chyba jego sytuacja materialna uległa znacznej poprawie.

- Możliwe, że przychodzi tu z innego powodu. Jak się nie spędza czasu z Sungjongiem, bo „jakaś Chińska tandeta" ważniejsza, to się nie wie o wielu ważnych wydarzeniach.

- Co ty taka cięta na Gyu hyunga? – spytałem Hyunę, bo jeszcze trochę, a rzuciłaby się na Gyu jak rozjuszona kotka z naostrzonymi o kant stołu, pazurkami.

- Och, nie chwalił się jeszcze? – prychnęła oburzona.

- Hyuna, przeginasz! Chcesz iść do S.K.R.I.T.-u, to idź, ja nie potrzebuję. Chciałem tylko przyjść do TT i na własne oczy przekonać się, kim jest ten nowy fenomen, o którym wspominałaś wraz z Soo Da Ri. A jeśli chodzi o Sungjonga, to rozmawiamy. Gdybym polegał tylko na twoich czy tej kuzynki Seo Hee informacjach, to bym zwariował. Wam tylko jedno w głowach: śmiechy- chichy i drażnienie mnie czy Sungjonga! Nie potrzebuję go śledzić, bo wiem, że sobie radzi.

- Ech, nie mów tak. To RiRi odkryła Jiyeonie, ja ją tylko wdrożyłam, a Sungjonga przestrzegłam, że ma nie podskakiwać.

- Podsumowując: oboje sobie radzą, a ty i Da Ri powinnyście wyświadczyć im przysługę, tworząc lub dając troszkę więcej przestrzeni osobistej. Powtórzę raz jeszcze: nie martwi mnie Sungjong, ale o ciebie zaczynam się niepokoić. Poważnie, Hyunana, ale uważam, że pora temu zacząć przeciwdziałać. – uświadomił ją Sunggyu hyung. Wow, sam bym tego lepiej nie ubrał w słowa. – E-ej! – zaprotestował, gdy nasza „mama" zaczęła nagle szlochać. Czyżby jednak zabrakło nuty subtelności? Przecież Gyu hyung nie pokazał swojego wrednego alter ego, jakim co jakiś czas raczył Ye Bi, co swoją drogą było dziwne. - O co ci znowu chodzi? – westchnął hyung, gdy Hyuna niespodziewanie popatrzyła się na niego tak, jakby była misiem Cocolino.

- Omo, Gyu, jak dobrze, że wróciłeś! – wypaliła, choć to było trochę wyrwane z kontekstu. Następnie uczepiła się na niego jak miś koala swojego drzewka eukaliptusowego.

- Bez sensu, przecież nigdzie nie odszedłem. – odpowiedział jej hyung i próbował ją postawić z powrotem na ziemię. – Hyuna, złaź! Nie myśl sobie, że będę cię nosił na barana!

- No nie, pewnie, że nie! Bo ty teraz to najchętniej dogadzasz Chince, która nie umie przejść na dietę!

- Nikomu nie dogadzam, a jak masz konflikt z Woohyunem, to proszę cię po raz ostatni, żebyś nie skupiała na sobie całej uwagi. Przyjaźnimy się, ale kończę z rozpieszczaniem ciebie, bo ty nic z tego nie wyciągasz. Co ty za wojnę uskuteczniasz?

- No, jak ty tak postępujesz ze mną czy Bibi, to się nie dziw. Jakoś z Seo Hee się wygłupiałeś i w ogóle.

- Znowu zaczynasz? Jesteś zazdrosna? Bo zajmowałem się niewinnym dzieckiem, które świat w wyjątkowo brutalny sposób skrzywdził? Tak samo z liderką CYS.

- To było wredne! Skąd mam wiedzieć, czy mnie też nie postrzegasz tylko „jako obowiązku"? I jak możesz być aż tak okrutny?

    Nie miałem ochoty uczestniczyć w głupich i niepotrzebnych sprzeczkach. Nie stawałem po niczyjej stronie, bo oboje przegięli. Niby Hyuna zyskała nowe przywileje, ale pomimo iż Woohyun sam ich nie przestrzegał, to pozostali starali się być wytrwali w tym trudnym przedsięwzięciu. Zauwazyłem, że Jiyeon dopiero teraz wyszła z TT. Następnym razem przyjdę sam, bez dwójki pajaców, którzy mi teraz towarzyszyli. Z drugiej strony niepokoi mnie ta ich niestabilność.

    *   *   *

(Sungjong)

   Gdyby była taka możliwość, to bym się zamienił, nawet jeśli niezbyt zgadzam się z takimi czynami. Jednak jeśli w jakiś sposób mogłoby to pomóc w zniwelowaniu niekorzystnych plotek, to czemu nie. Manager CYS od razu wyperswadował mi ten pomysł z głowy. To nie tak, że chciałem zaszkodzić nowemu girlbandowi, bo takie pomysły nawet nie przychodziły mi do głowy w normalnych warunkach, a z doświadczenia swojego oraz innych, cennych dla mnie osób wiedziałem, że poświęcenie się nie zawsze przynosi pozytywne efekty. Może to objawy jakiegoś snobizmu, ale w gruncie rzeczy informacja o „kolejnej współpracy" z Kim Ye Bi jakoś sprawiła, że czułem się spokojniejszy. Pracownicy ze S.K.R.I.T.-u zrzucili na mnie oraz Ye Bi ważne zadanie, gdyż najwidoczniej uznali, iż narobimy szkód. Tymczasem współpraca z potocznie nazywaną „Kluską" wychodziła mi nie gorzej niż wcześniej. Może ja działałem w antagonistyczny sposób wobec niej, tylko problem w tym, że zarzuty Wu Zhan Zhan nie miały żadnych logicznych podstaw, a z kolei Kim Ye Bi nie zgłosiła mojego zachowania jako przykład naruszenia którejkolwiek z reguł czy zasad społeczeństwa w rodzimej Korei. No chyba, że zamiatała takie wybryki pod dywan, jak uczyniła w przypadku Sunggyu hyunga czy L hyunga. Póki co nie miałem żadnych powodów do obaw.

    Zanim nadeszła przerwa, poszedłem zająć się kotem, który nie bez powodu został nazwany Viceroy. Miał nieco wypłowiałe futro, co było efektem okrutnego zaniedbania obowiązków przez jego poprzednich właścicieli. Pomijano go przez zniszczone łapy, popalone uszka, na których zostały rany po tytoniu oraz przez brzydkie nawyki; kot był tak gnębiony i nauczony, że zapach alkoholu działał na niego jak afrodyzjak. Kot wymagał stałej opieki i długiej terapii, i choć pojawiły się oferty adopcji, to gdy ludzie dowiadywali się, że kot jest w pewnym stopniu niczym dewiant do używek, szybko rezygnowali. Z jednej strony był uciążliwy, ale z drugiej strony nie zasłużył na wprowadzenie w stan uśpienia, a potem przeznaczenie do jakiejś nielegalnie działającej ubojni zwierząt. Nie wiedziałbym, gdyby nie kuzynka Seo Hee, która pełniła w S.K.R.I.T.-cie funkcję rezydenta, podobnie jak w TT.

     Gdy wszedłem, od razu przypomniałem sobie, że przecież nie zostawiłem mu otwartej furtki. Ogrodzenie było na tyle wysokie, że sam nie zdołałby się wdrapać. Viceroy należał do tych kotów, które kwalifikowały się do kategorii „Kocie XXL". Pomimo dodatkowych kilogramów był kochany.

Charakterystyczny miauk Viceroya dotarł do mych uszu i wiedziałem, że się bawi. Pytanie tylko z kim, bo do tej pory nie zajmował się nim nikt, prócz mnie czy właśnie Da Ri-sshi. Gdy wszedłem w głąb czegoś w rodzaju pokoju, usłyszałem nowy dźwięk, który również pochodził od Viceroya. Kot wylegiwał się blisko „Kluski", od czasu do czasu wesoło miaucząc. Sama „Kluska" zajmowała się „mruczeniem" czegoś do siebie; nie trzeba być wielkim ekspertem, aby domyślić się, że śpiewa. Kot najwyraźniej zażądał kołysanki.

- No, Vi. Pomizialiśmy się, a teraz bądź grzeczny i daj Bibi ułożyć piosenkę, okej? – zwróciła się do niego uroczym tonem. Kot jak kot oczywiście nie posłuchał. – Aish, dobra. Posłuchasz wersji demo, a potem do spania. Wymęczyli cię dziś na zajęciach, a sen też jest ważny.

    Ja nie chciałem przeszkadzać, ale Viceroy, jak tylko zobaczył, że wszedłem, zaczął wariować i szalenie biegać po pomieszczeniu. Ostatecznie wskoczył mi na ręce z impetem.

- O, przepraszam za bałagan. Wpadłam, by zobaczyć, jak sobie radzi. – dziewczyna już wstawała, ale kot naładowany energią nie wiadomo skąd, wprosił się na jej kolana i zaczął się łasić jak piesek. Położyłem go na puchatym dywanie, ale nie po to, by poszedł znów zaczepiać główną wokalistkę Can You Smile. – Ciekawy typ, lubi piosenki. – poinformowała mnie dziewczyna. Chciałem nieco odsunąć zwierzaka, ale przylgnął do niej bardziej. – Usiądź i się przysuń też jak chcesz. A tak przy okazji powiedziałbyś, czemu ty, no wiesz.. czy ja jestem zaraźliwa? Manager mi przekazał, że od razu poszedłeś głosić zmianę.

- I tak masz dużo problemów. Nie chciałem dać powodu sasaengom czy plotkarskiej prasie do kontynuowania znęcania się nad tobą.

- Dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale ja nie robię wyjątków. To, czym się zajmuję i z kim spędzam czas, to naprawdę dalekie od głównej przyczyny powstawania plotek.

- Tak, racja. Po prostu... po prostu nie chciałem ci się narzucać.

- Mhm, no to mamy różne definicje tego słowa.

- Nie, w sensie... nie mówię o Sunggyu-sshi czy którymkolwiek z hyungów z Infinite czy tych z innych zespołów. Aish, jak ci wyjaśnić... Czy kojarzysz sytuację, do jakiej doszło, gdy ty i Yamari-sshi kryłyście mnie i Gyu hyunga?

- Ojej, jakie masz dobre serduszko! Wystraszyłam cię i myślałeś, że jesteś na straconej pozycji? Powiem raz, więc posłuchaj uważnie: wyrządź mi werbalnie lub niewerbalnie krzywdę, a gwarantuję, że znajdziesz się na liście straconych. Byłam za ostra, fakt, ale akurat Infinite nie ma się czego obawiać. A jeśli chodzi o twoich hyungów, to powiem ci tak: trochę poboli i przestanie. I to nie tak, że im odpuściłam.

- Niesamowite. Zacytowałaś ją... to znaczy Seo Hee, ona...

- A, właśnie Sungjong-ah. Bo Infinite chcieli być informowani, tak? No, to za dwa tygodnie odbędzie się sesja i wyjdzie lookbook tematyczny, i jeśli zechcecie, to mam bilety V.I.P.-owskie na fanmeeting Seo Hee, to potem ci przekażę, zgoda?

- Dziękuję za poinformowanie. – podziękowałem jej.

- A, właśnie. Wracając do Infinite... jakby któryś z was chciał, to... mogę któremuś pomóc zajmować się Seol Ah. Ale nie na takiej zasadzie, że ja odwalam robotę za was.

- Masz na myśli to, co zaprezentowałaś przy liderze Gyu... i chyba też przy Baekhyunie?

- O, widzę że misiak Seo wie, o co chodzi.

- Dobra, pokaż to demo, bo ten kot zaraz padnie z ekscytacji.

- Lubisz go? - spytała.

- Trochę dziwny, ale dla mnie okej. A czemu pytasz?

- Mhm, mów dalej.

- Tylko co mówić? Kot jak kot, z tym wyjątkiem, że to wielka przylepa i lubi się tulać, i...

- Trudno się dziwić po tym, co przeszedł. Sam mi mówiłeś.

- Ye Bi, o co ci chodzi? Chcesz go adoptować? Nie ma sprawy.

- Nie wiem... Może ktoś inny by chciał? Ale dobra, masz rację. Włączam i czekam na twój werdykt.

* * *

    Działam w S.K.R.I.T.-cie dopiero od kilku tygodni, ale Viceroy na nowo pokazał mi, że mało o nim wiem. Sądziłem, że zajmowanie się zwierzętami nie będzie tym rodzajem „robót", które Ye Bi zechce wykonywać.

    Jednak byłem pozytywnie zaskoczony, gdyż to tylko sprawiało, iż niektóre spekulacje „infinickiej rodziny" okazywały się trafne. Coraz więcej podobieństw do Seo Hee...

    CYS zwinęły się przed dwudziestą pierwszą. Poszedłem do „pokoju socjalnego". Ponieważ światło było włączone, zauważyłem, że „pewna ambitna pracoholiczka" wciąż nie miała dość. Czy Kim Ye Bi cierpiała na „brak obowiązków"? Przecież CYS co chwilę „coś" wypadało. Co ta Ye Bi, chciała się zamęczyć?

    Po cichu przeszedłem do stolika, przy którym siedziała.

- Poproszę twój telefon. – zwróciłem się do niej.

- Już kończę! To tylko raport dla wytwórni Woollim.

- Słuchaj, chyba się nie zrozumieliśmy...

- Och, wezwanie „na dywanik"? Czyli całe Infinite i ja? Tylko po ostatnim spotkaniu nie wiem, czy chcę.

- Czeka nas długa Rozmowa Edukacyjna, więc kulturalnie powtórzę, zmieniając tylko treść, ale sens będzie ten sam. Czy potrzebujesz zachęty, czy po dobroci pójdziesz i odpoczniesz?

- Mhm, słuchaj Sungjong-ah...

- Boisz się powrotu managera Im Jae Buma?

- Nie o to chodzi.

- Nie wezmę cię na żaden „dywanik", cokolwiek to znaczy.

- Myślę, że by się przydał dla mnie taki kubeł zimnej wody od Infinite właśnie.

    Mamrotała jakieś dziwne słowa, co uznałem za odpowiedni moment na delikatne przekazanie jej, że powinna wrócić do dormu. Z tego, co widzę subtelnie to mi się raczej nie uda, chociaż może jeszcze nie wszystko stracone.

    Po zebraniu wszystkich rzeczy wyszedłem z budynku, a Ye Bi wraz ze mną, ponieważ los jej telefonu zależał teraz wyłącznie ode mnie. Użycie jakiejkolwiek komunikacji miejskiej było ryzykownym posunięciem, więc mając do wyboru zakłócenie jazdy poprzez wzbudzenie sensacji, a możliwość wystąpienia bólu i zakwasów, wybrałem drugą opcję. Droga taka sama, tyle że trzeba będzie iść dwa razy dłużej; przynajmniej mam satysfakcję, że unikniemy dodatkowych plotek.

- Mogę już telefon? – spytała Ye Bi i uwiesiła się mojego ramienia, gdy przechodziliśmy obok jakiegoś sklepu całodobowego.

- Jeszcze kawałek. – odpowiedziałem i skręciłem w prawo na kolejnym rozwidleniu dróg.

- Ej, ej, chwila. – zaszła mi drogę, więc przystanąłem. – Nie musiałeś mi zabierać telefonu, jeśli chciałeś, bym odprowadziła cię pod dorm.

- A, widzisz. I tu popełniłaś błąd.

- Nie rozumiem...

     Chyba przez to przepracowanie wolniej dziś myślała, a wieczorem to wyjątkowo słabo, więc odprowadziłem ją jak jakiegoś przedszkolaka, za rękę, aż pod same drzwi mieszkania.

- Ech, serio? – westchnęła, gdy z piętra wyżej zszedł majestatycznie wredny zwierz, który kiedyś mi i Seo Hee nie raz dał się we znaki. Po przeszukaniu kieszeni płaszcza, wyjęła z niego średnie opakowanie, a z kolei po otworzeniu go okazało się, że skrywało kulkę-puchatą przywieszkę w kształcie kolorowego króliczka. 

Położyła kotu zabawkę, a ten od razu podbiegł i czmychnął, zapominając o swej odwiecznej misji śledzenia piętra Seo Hee. – W porządku? – spytała, gdy kota już nie było w pobliżu.

- Tak, tylko zastanawia mnie, czemu on tu nadal jest?

- „Nadal"?

- No tak, kojarzę go. Często naprzykrzał się ludziom, w tym Seo Hee, szczególnie w porach późno-wieczornych.

- Aa! Już rozumiem. Sprytne zagranie, Sungjong.

- „Zagranie"? Ogarnij się i idź spać, bo jutro nie wstaniesz. Twój manager zrobiłby inwigilację, dlaczego sama się włóczyłaś w takim stanie. W twojej sytuacji lepiej unikać nieprzewidzianych „przygód z sasaengami", czy nie tak?

- Umm... Sungjong, nie musiałeś... A co z tobą?

- Jeszcze tu stoję, więc wejdź do środka.

- Ale...

- Idź już odpoczywać.

- Właśnie! Oddaj mi grzecznie raport i telefon. W zamian załatwię Infinite darmowy dostęp do preorderowania nowego albumu. Premiera w grudniu tego roku.

- Przysłużysz się bardziej, jeśli zmienisz swe postępowanie. Pospiesz się już, bo naprawdę będziesz miała powody, by mieć Infinite na sumieniu.

- Momencik. – odparła, po czym weszła do mieszkania i wróciła z jakimś zapakowanym przedmiotem. – No i... dziękuję. Mimo wszystko czas zleciał szybciej w miłym towarzystwie.

***

(Dongwoo)

    Po wizycie w TT wróciłem prosto do dormu, zaś Gyu hyung, jak się dowiedziałem, poszedł po Sungyeola i Hoyę, którzy doznali „małej awarii". Wracali z zakupów, ale niestety mieli pecha i dosłownie napadły ich sasaengi. Gdy dotarłem, wszyscy „domownicy" już wrócili. Włącznie z Hyuną i Sungjongiem z tą różnicą, że Hyuna nie męczyła nikogo. Wyjątkowo była zbyt spokojna.

Na stole w salonie znajdowały się małe przekąski i kilka butelek soju. Ogólnie było głośno i radośnie. Słyszałem też głos Myungsoo – chyba była sesja v-live albo kakao-live. Kiedy Sunggyu stwierdził, że za dużo czasu siedzi w Polandii, L wyjaśnił, że musiał sporo załatwić i tak mu zleciały dni poza krajem, skąd pochodził. Wszystkim zrobiło się raźniej po rozmowie z Myungsoo, a Hoya poprosił, żeby go następnym razem zabrać. Niespodziewanie musieliśmy zakończyć wideo rozmowę, gdyż zjawił się nasz manager.

- Chłopaki, Woollim zadecydowało, że za dwa miesiące ruszacie w trasę. Część z waszych back dancerów odmówiła wyjazdu, więc musicie zorganizować casting, ale możecie przyjąć maksymalnie trzy nowe osoby. Zacznijcie już szukać, bo tu idą święta, potem są obchody Roku Lunarnego, macie sesje do albumu i fancamy. Czasu może wam nie starczyć, a musicie jeszcze przećwiczyć z waszymi back dancer trainees. A jeśli chodzi o wymogi dotyczące wyboru pod względem płci, to wytwórnia jest otwarta na waszą inwencję. Potraktujcie to jako prezent od Woollim za to, że w końcu zastosowaliście się do kontraktu.

- Sungjong znalazł fajne miejsce, gdzie jest dużo osób do wyboru... - zaczął Sunggyu hyung, na co manager westchnął.

- Powinienem bardziej sprecyzować informację: trasa jest dla waszej piątki, z Myungsoo to będzie wasz sześciu.

- Co? No ale jak, jest nas siedmiu w Infinite. – zaprotestowałem.

- Jakieś plotki się rozniosły, że jego brat jest zamieszany w poważne naruszenia prawa.

- A może porozmawiałby pan z nami, co? Po co pan w ogóle wrócił, by nas zniszczyć? Bo co, Woollim sypnęło kasą za zatajenie ważnych incydentów? – oburzył się (niespodziewanie) Hoya. – I co z tego, przecież to nie nasz maknae...

- Nie zaproponuje pan alternatywy? – wtrącił Sungyeol. – Ponoć chciał pan, abyśmy wyświadczyli panu przysługę i „uratowali" dając drugą szansę. A pan się tak odwdzięcza pisząc petycję o zawieszenie maknae?

- Wy mi? A to co za nocne włóczenie się bez grupy? – naskoczył na Sungjonga. – Mieliście trenować do comebacku!

- Zrobiliśmy sobie wszyscy małą przerwę – wtrącił się Gyu hyung.

- Zdjęto wam ban na randkowanie przez Woohyuna, ale macie Alzheimera w tak młodym wieku? Wow, bardzo to inteligentne.

- Dlaczego manager-nim się tak wścieka? Niby co takiego tym razem zrobiliśmy? Chętnie się dowiem. – Hoya znowu się odezwał.

    Manager westchnął ostentacyjnie i sięgnął po swoją teczkę, gdy nagle do drzwi rozległo się łomotanie. Kogo czort znów przywiał pod nasze progi?

Hoya wstał i udał się do drzwi, tymczasem manager położył na stoliku zdjęcia, które ktoś porobił z ukrycia i które mogły być dowodem na niekompetencję Infinite.

- Chwila, a od kiedy wbijanie nam noża w plecy to pana interes? Myśleliśmy, że odwrócił się pan od nas przez małą znajomość z Bang Seo Hee? – dociekał uparcie prawdy Yeol.

- To źle myśleliście. Od kiedy uganianie się za jakimiś lafiryndami to wasza pełnoetatowa praca? – tutaj popatrzył na lidera.

Bez żadnego pozwolenia do mieszkania wkroczyło dwóch funkcjonariuszy policji- wszyscy natychmiast wstali.

- A panowie w jakiej sprawie? – spytał zdziwiony manager.

- Cała szóstka uda się grzecznie na przesłuchanie czy trzeba będzie użyć siły? – zapytał jeden z funkcjonariuszy. Przesłuchanie skojarzyło mi się z pewną trójką, z którą Seo Hee oraz my musieliśmy się użerać. Co oni znowu od nas chcieli i dlaczego nie otrzymaliśmy oficjalnego wezwania, tylko policja tak po prostu sobie przyszła do dormu?

***

    Odkąd siłą zostaliśmy zmuszeni spędzić kilka godzin na komisariacie, co miało miejsce zaledwie dwa dni temu, zajęliśmy się planem. Tak nam minęło prawie trzydzieści osiem godzin. Byliśmy zbyt zajęci, by ogarnąć bałagan, jaki się narobił przez ostatnie trzy tygodnie. Hyuna nie zjawiła się od owego incydentu, ale tylko dlatego, że ją o to każdy poprosił. Gdy L wrócił, w domie panował chaos i definitywnie nieciekawa atmosfera. Osobiście było mi trochę dziwnie- nikt nie miał ani czasu przywitać się z L, jak również nikt nie zadał sobie odrobiny trudu, by rozmawiać z nim odnośnie jego „przygody w Polce".

   Po kilku dniach poszedłem z Hoyą spotkać managera CYS, który dowiedział się, że zorganizujemy casting na back dancerów. W związku z tym skusiła nas oferta, jaką nam przedstawił. Dopóki nie przyszliśmy, nie wiedzieliśmy, że chce nam „wcisnąć kota w worku". Ponoć poprosił, żebyśmy popilnowali Kluski, bo on musi wyjaśnić pewną sprawę. W zamian pomógłby nam w organizacji i przesunięciu zajęć, bo „przypadkiem" usłyszał, jak nasz własny manager wrobił Infinite.

- Wie pan, panie Young, to nie najlepszy moment. – Hoya odmówił. – Zespół nie chce podejmować współpracy ze skandalistkami. – dodał.

- Zanim sprawa trafi do prokuratury, liczę na wasze wsparcie, a do tego nie chcę przysparzać kłopotów.

- Ale co ma wspólnego jedno z drugim?!

- Ja zajmę się resztą, a was tylko proszę o wsparcie psychiczne dla Kim Ye Bi. Nie mam ty na myśli, żeby Infinite zajmowali jej czas.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. – powtórzył Hoya, lecz nieco dobitniej. – Nie będziemy współpracować, gdy jedna z CYS ciągle sprawia, że powstają przez nią problemy.

- Ruszacie niedługo w trasę, a Kim jest zaszczuwana do tego stopnia, że nie pojawiła się na niedawnej gali. To także ma wpływ na wasze prywatne relacje, tj. pozasceniczne między Infinite a CYS. Chodzi o to, żebyście przekonali ją, że to nie ona jest problemem, lecz Jenny.

- Jasne, fajnie, że SM nasyła na nas policjantów w środku nocy, bo jednej gwiazdce nie spodobało się, gdy jej Infinite odmówiło. Co do Kim Ye Bi, to proszę jej nie stawiać w roli tego asa, co panu zagwarantuje dodatkowy czas. Było pilnować rozwydrzonych małolat. – oznajmił Howon. – A jeśli zadanie przerosło pana możliwości, to proszę zrezygnować. SM na pewno szybko załata puste miejsce.

    Howon był niezwykle agresywny, lecz tym razem musiałem przyznać mu rację. Krycie i wspieranie małej Kim nie stanowiło problemu, jednak nie było w tym większego sensu. A skoro padła ofiarą zastraszania, bo w końcu jej bariera ochronna została brutalnie złamana, to nie do nas powinna przyjść. A Shim Jenny powinna wylecieć z SM na zbity pysk. No bo tak na zdrowy, chłopski rozum: kto normalny prosiłby o azyl u osób, które wcześniej ją sprowokowały? Pan Young nie chciał odpuścić; po naradzie z Hoyą podjęliśmy wspólną decyzję o odrzuceniu jego „zlecenia", jednak zdecydowaliśmy, żeby zwerbować Hyunę lub Da Ri. W gruncie rzeczy zrozumieliśmy, że mężczyzna stara się być sprawiedliwym managerem, lecz nie zawsze się na tym najlepiej wychodzi. Mimo wszystko znowu zostaliśmy w coś wmieszani, Gyu hyung raczej nam za to nie podziękuje...

***

   Wdrożyliśmy się w trenowanie przed trasą i raczej średnio wyglądał u nas czas wolny. Parę informacji trafiło do nas po terminie, a gdy były świeże, ludzie z wytwórni olali sprawę twierdząc, że to nie ich wina. Powinniśmy sami odpowiednio wcześniej być przygotowani na ewentualne „ukryte poprawki planu". Czy coraz częstsze projekty z CYS związane były z jakąś podejrzaną współpracą Woollim z SM? Pojawiła się również nieciekawa teoria, że SM szczególnie postarało się o odsunięcie Kim Ye Bi od zespołowych aktywności; w ten sposób pokazywano sposób postępowania z grupą, która wkrótce może przestać istnieć. Gdy dotarliśmy do informacji dzięki panu Brianowi, całą siódemką nie mogliśmy uwierzyć ani się zgodzić z postępowaniem SM! A te dziewczyny też jakieś głupie. Zero solidarności, myślą tylko o sobie. Dlaczego tylko Kluska tak bardzo się poświęca albo to my jesteśmy proszeni o wsparcie techniczne? Była pora do tego przywyknąć, a jednak jakoś to na nas również miało wpływ, głównie przez Hyunę, która dociekliwie próbowała odnaleźć haczyk analizując minione miesiące. Tak się zaangażowała, że zaczęła wątpić, czy Ye Bi rzeczywiście miała indywidualny plan i czy to nie był po prostu, tzw. fake news, żeby SM nie straciło w oczach konsumentów muzycznych.

    Pod tym względem okazało się, że te jej inne projekty odbyły się, ale nie były szczególnie nagłaśniane jak bywało to poprzednio. Jakoś tak się stało, że SM blokowało dostęp do tego typu wydarzeń większej części fanów. Zupełnie tak, jakby wszystkie te „projekty" służyły tylko jako chwyt marketingowy. Pytanie tylko, na co taka umiejętność manipulowania. Przecież to nie tylko Ye Bi, ale też i inni zostali wplątani w jakąś sztuczną komercję!

- Ziemia do Dongwoo. Halo? – czyjaś ręka zaczęła być wymachiwana tuż przed moją twarzą. Robiliśmy coś ważnego i zbyt „odpłynąłem"? – Aish, Dongwoo, ocknij się, no.

- Nie śpię, nie śpię – odpowiedziałem nie do końca przytomnie. Obawiałem się, że to Hyuna, jednak to był tylko Myungsoo. Hm, ciekawe, co on ode mnie mógł chcieć. – To coś ważnego?

- Przerwa minęła. Powinniśmy wrócić na salę i przedstawić liderce CYS naszą petycję.

- Okej, coś mnie ominęło, a ja nie wiem, co to takiego. – przyznałem mu się.

- Opracowaliśmy sposób, aby zakończyć nieścisłości i mieliśmy chwilę na coś w rodzaju „burzy mózgów", jednak ty się w ogóle nie udzielałeś. Hyung zarządził, że wyśle Woohyuna do naszego managera, w międzyczasie reszta wraz z liderem, pojechała na spotkanie do wytwórni. My zostaliśmy oddelegowani do przedstawienia planu petycji, którą powierzył nam Sunggyu hyung, gdyby nie wrócił do piętnastej.

    Teraz jak Myungsoo opowiedział, co się stało, to wszystko ładnie ułożyło się w całą historię. Wyszło na to, że Infinite postanowiło dać CYS ostateczną szansę, choć liderka nadal czekała na naszą decyzję.

- Już wrócili i czekaliśmy na ciebie. – dodał Myungsoo. – Jak nie chcesz, to nie mów, ale lepiej będzie, jeśli dołączymy. Poza tym każdy musi się wypowiedzieć, to ważne, a uściślając to przeszedłeś w stan umysłowej hibernacji, gdy tylko zorganizowaliśmy przerwę, czyli od jakichś dwóch godzin gdzieś „odpłynąłeś". – wyjaśnił już całkowicie.

- Och, rzeczywiście. Trochę się spraw zebrało i trzeba było w końcu o niektórych z nich pomyśleć, ale jak mus to mus. Coś tak wymyślę po drodze.

    L z czegoś się roześmiał sam do siebie, co było nieco dziwne. Na sali rzeczywiście wszyscy już się znajdowali. Chinka przeglądała jakieś papiery. Obok nich na stole znajdowały się dwie przezroczyste tzw. folie bąbelkowe. W każdą z nich był owinięty jakiś przedmiot.

Myungsoo położył też petycję, o której ponoć zadecydowało Infinite.

- Nadal mało dowodów? Co się musi wydarzyć, żebyś zaczęła interesować się zespołem za każdym razem, a nie tylko od święta? – zadał jej pytanie Myungsoo, na co Chinka spojrzała na niego w złowrogi sposób.

- Ty się nie wypowiadaj – odezwał się do Myungsoo nasz lider. – A panna Wu ma ostatnią szansę na wyciągnięcie wniosków. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a jeśli nudzi cię liderowanie, zawsze możesz zrezygnować. Nie trzeba być jakoś specjalnie uzdolnionym, żeby trochę więcej czasu poświęcać grupie, a nie myśleć tylko o „należących ci się przyjemnościach". Manager wszystkiego nie załatwi, szczególnie jeśli wasz były manager uzyskał zgodę na zmianę waszego grafiku.

- To pan Young miał z SM to załatwić. Kwestia Jenny zaważyła i...

- No tak, łatwiej ci było bogatej smarkuli ustąpić, ale sunbae to się ma za nic, bo „przymknie oko, skoro Woollim i SM i tak współpracują". Trochę źle to sobie przemyślałaś. – wtrącił się zupełnie niespodziewanie Woohyun. – A jeśli chodzi o twoje osobiste zarzuty pod adresem Kim Ye Bi, to to było bardzo niekulturalne zarówno względem pana Briana i niej samej. Rozumiem, że twój stosunek względem nas wypada miernie, ale jeśli masz jakieś problemy, to nie trzeba było się obrażać i solidaryzować z Shim. To, że teraz tracimy na ciebie czas, to tylko dlatego, że nasz lider ma bardzo dobre zdanie o tobie, ale jeżeli chodzi o mnie, to w ogóle nie wierzę, że dasz radę naprawić to, co zepsułaś. Widzisz, do czego doprowadziłaś? Wiele zespołów otrzymało tymczasową kwarantannę, bo odważyli się współpracować z Kim Ye Bi. Daj temu hyungowi kolejny powód do zmartwień, a gwarantuję ci, że nie zawaham się zeznawać przeciw tobie i Jenny w sądzie. – poinformował ją Namstar.

- Ile razy mam powtarzać, że nie współpracuję z Shim! Sama jestem w szoku, że to ona za to wszystko odpowiada!...

Woohyun wzruszył bezwiednie ramionami.

- Dobra, chłopaki. Ja już będę się zbierał do roboty. Wychodzę na autobus, bo Hyuna wzięła klucze od samochodu, więc jak coś, to dziś nie podwiozę nikogo. Sorki, ale nie.

***

    Tak jak wcześniej zostało ustalone Sungyeol i Myungsoo odeskortowali Chinkę bezpiecznie pod dorm CYS, a Hoya wraz ze mną i liderem udał się do miejsca, w którym miały odbyć się eliminacje do zostania back dancerem na trasę. W przygotowaniach pomagała Hyuna, która wywalczyła sobie przywilej wystąpienia w roli kobiecej jurorki w ramach kontrastu, żeby były cztery osoby, a nie trzy, tj. ja, Hoya oraz Sunggyu hyung. Sungjong dostał irracjonalne zadanie od Zhan: miał zjawić się tam, gdzie Kluska, tj. na jej dzisiejszej sesji zdjęciowej oraz późnowieczornej terapii dla osób agresywnych. Zlecenie zostało zaaprobowane przez lidera Gyu, bo chciał się przekonać bazując na czyjejś rzetelnej obserwacji, a nie raporcie pana Im, który z pewnością przeinaczyłby prawdę. Według grafiku o tej godzinie trwała już sesja z Kang Haneulem – ponoć przekładano ją od roku, przynajmniej tak przekazała Hyuna. Jakimś cudem miała w swym posiadaniu cały rozkład zajęć Kim Ye Bi, włącznie z jej oryginalnymi zapiskami. Ja byłem do tego pomysłu neutralnie nastawiony, a Hoya i Hyuna stali się jedynymi „fanami" dyskutowania i wymieniania teorii czy opinii dotyczących Kluski. Nawet Sunggyu hyung nie był tym zainteresowany.

- Teraz jedno z drugim cisza – ostrzegł ich, nim weszliśmy do sali, gdzie przebywała Lee Jiyeon oraz grupa innych, nieznanych osób.

    Nie chciałem kłócić się z Gyu, ale wejście bez uprzedzenia, kiedy ktoś był w trakcie treningu nie było zbyt pozytywne. Jak się okazało, wszystko było zorganizowane, więc lider nie złamał zasad kultury i dobrego wychowania itp. Okazało się, że pierwszym z elementów rekrutacji do castingu było uczestnictwo na treningach i obserwowanie warunków, w jakich tancerze się uczą. Z jednej strony było to jak ingerowanie w ich prywatność, a z drugiej strony uznano tę metodę za konieczność, więc dlatego się zjawiliśmy. Ktoś tu był fanem Jiyeon-sshi, a może mi się tak tylko wydawało? Niemniej jednak jest to jakieś cenne, życiowe doświadczenie, które będzie można wykorzystać przy okazji selekcjonowania zgłoszonych osób. Pytanie tylko, czy to jakiś prywatny trening, czy specjalny, przygotowawczy właśnie pod kątem konkursu? Osobiście wygląda mi to raczej na to pierwsze.

    Było tak, dopóki nie zauważyłem, że Hoya, Hyuna, a nawet Sunggyu nad czymś wspólnie się naradzali. Hyuna skrupulatnie coś pisała w swoim notesie, a ostatecznie przekazała go liderowi. Zauważyłem, że ja też padłem ofiarą jej pomysłów.

- Dongwoo-ya, otrzymasz zadanie, dobrze? Hoya zostanie, bo ja i Gyu musimy sprawdzić, czy Sungjong sobie daje radę. – po treści odzewu wiedziałem, że Hyuna wpadła na kolejny, szalony pomysł.

- Hyuna, nie tak uzgadnialiśmy! Zwolnij trochę. – lider ponownie ostrzegł Hyunę.

- Nope. Hoya zobaczy się z Bibi, jak zajdzie taka potrzeba. To jak, Dongwoo-ya? Możesz spróbować namówić Jiyeon, uda ci się?

* * *

- Wiesz, o co chodziło Hyunie? – spytałem Howona, gdy czekaliśmy na zewnątrz. Jiyeon-sshi wyszła, aby skorzystać z przerwy, podobnie jak inni „początkujący" tancerze.

- Mi to wygląda na głęboki fangirl do Kim Ye Bi. Wiesz, te wszystkie urocze wypowiedzi, akcje wspierające i kupowanie upominków co jakiś czas. Ewentualnie Hyunie dolega to, co do niedawna Myungsoo i Sunggyu. Teraz dla odmiany fangirluje do Lee Jiyeon.

- Że niby cierpi na lenistwo pospolite? No, w sumie trochę w tym zachowaniu Hyuny jest to odczuwalne.

- Mhm, i dlatego teraz ładnie pójdziesz do Jiyeon czy jak ona ma na imię i przeprowadzisz z nią mini rozmowę w kwestii wzięcia udziału w konkursie. Ale tak sam z siebie, nie, żeby usatysfakcjonować Hyunę czy naszego lidera.

- Teraz? Sam? Ty też przeciwko mnie?

- Tak, dokładnie. Teraz jest najlepsza pora, zanim zwerbuje ją ktoś inny. Nie tylko nam potrzebni są back dancerzy.

- Mówisz tasz, jakby to było od dawna przesądzone, a tak naprawdę nie ma pewności, że się zgodzi.

- Odrobina pewności jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Poza tym jest okazja, żeby wstępnie ocenić jej umiejętności.

Słowa i rady Hoyi brzmiały dziwnie i podejrzanie, a jednak mnie przekonał, więc musiałem szybko wymyślić, jak zagadać do Jiyeon-sshi.

- - - 

* F.w.b. – friends with benefits, czyli popularne 'przyjaciele z korzyściami'

** zwierzątko z rodziny szynszylowatych

*** imię wybrane losowo

****samochód Yu Ry

***** nazwa ośrodka dla porzuconych zwierząt

****** nawiązanie do próśb o wsparcie i metody postępowania z Zhan, jakie kierował Sunggyu do Ye Bi

******* G.T.I. – Grupowa Terapia Infinite (Can You Smile, prequel)

******** Dni Aegyo – święto wymyślone na potrzeby opowiadania

Luminous life – tytuł fikcyjny

Wspomniana sala to sala ćwiczebna w dormie Infinite w mieście

 Zdjęcie z Woohyunem, a potem to inne z, za pewne jakimś ulzzangiem, służy wyobrazeniu sobie opaski, jaka otrzymała Ye Bi od Doyounga oraz jej stroju

Wszystkie zdjęcia należą do ich prawnych właścicieli. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top