Rozdział 25 „Walka z amebami, to jak walka z wiatrakami"
(Min Ki)
Dziwiło mnie, dlaczego Da Ri doznała nagłego przypływu uczuć do Kim Ye Bi – jednej z tych przeciętnych dziewczyn, z którymi na co dzień musiałem mieć do czynienia. Poza byciem pracoholiczką naprawdę nie przypadła mi do gustu. Nie lubiłem tego typu gwiazdek, z którymi raz można się dogadać, a raz nie. Może Doyoungowi wszystko w niej pasowało, mi niekoniecznie. Nie przeszkadzała mi, ale przy niej czułem się niepewnie, zupełnie tak, jakby moje umiejętności były wystawiane na próbę. Gdyby nie to dziwne uczucie, nic bym do niej nie miał. Co mi przyszło do łba, by myśleć, że jest jakieś podobieństwo Ye Bi z Seo Hee; irytuję się przez nią zupełnie niepotrzebnie! I pomyśleć, że stawałem w jej obronie. Teraz Da Ri wymyśliła, że zostanie z nią na noc, pytanie tylko, w jakim celu? Przecież Ri niezbyt przepada za kluską, co się jej porobiło? A może to kluska ją zmusiła, a Da Ri nie potrafiła odmówić? Czy na pewno chodziło tylko o Seol Ah? Jakoś wątpię.
Ogólnie kluska jest w porządku, ale za wiele kosztuje mnie znoszenie jej widzimisię i w ogóle sama zbyt panikuje, a dziewczyny stawia do pionu. Nie mam zamiaru się tak dłużej męczyć! Pomyliłem się co do Ye Bi. Albo nauczy się mnie szanować, albo niech szuka sobie nowego stylisty, bo ja jej uczyć manier nie mam zamiaru. Mam nadzieję, że Da Ri nie będzie tam marnować swojego czasu i próbować ogarnąć tą dzikuskę, bo to byłoby naiwne z jej strony. Nie obchodziła mnie, a przynajmniej starałem się nie interesować. Już nie, gdyż straciłem do niej posiadane zaufanie. Za często byłem w życiu rozczarowany ludźmi. Dałem jej szansę, ale nie byłem masochistą, by znosić jej humorki „divy z miasta". Kim ona była, żeby się tak panoszyć, to jest jakiś absurd! Dałem jej kredyt zaufania tylko przez własną głupotę!
Taplanie się w wodzie zabrało Seol prawie dwie godziny. I jak tu zacząć oszczędzać na zużyciu prądu oraz ciepłej wody, skoro wszystko, co do niej mówię, odbija się jak od ściany. Czy ja używam innego języka?
Ogólnie Ye Bi nie była jeszcze najgorsza. Trochę popsuła mi plany nagłym zaproszeniem Ri do siebie, ale nie mogę jej winić niczym największej przestępczyni. Może powinienem się trochę wyciszyć, a jednak denerwuję się, gdyż przez nią wszyscy zapomnieli o Seo i jej kłopotach oraz nieprzyjemnościach. Czasem działała mi na nerwy, na szczęście miałem wyrobione krycie swoich emocji. Ye Bi nie musi wiedzieć, jak wiele wyrzeczeń podejmuję z jej powodu.
- Ren, gdzie tak odpłynąłeś? Gdzie Riri, przecież miała dziś nie iść do pracy. – jeszcze nie zeszła ze schodów, a już krzyczy. – Zabierz Chaia, bo nie mogę przejść! Znowu zasnął na środku schodów. – dodała Seol Ah. Ostatnia wizyta z Sungyeolem w jego rodzinnych stronach nauczyła ją szacunku i zrozumienia do Chaia, jednak pod względem zachowania, Seol nadal musiała nad sobą pracować.
Usunąłem zwierzę z drogi, aby Seol Ah nie robiła niepotrzebnych dram, po czym postawiłem go na ziemi. Chai oczywiście nie załapał aluzji, więc jak zwykle przypłaciłem to odciskami pazurków tej małej i szalonej pandy czerwonej. Cóż, nie do końca wiedziałem, na co się piszę, przygarniając dwa niezdyscyplinowane twory: kangurzycę znaną bardziej jako Ahn Seol Ah oraz pandę czerwoną, której groziło uśpienie, gdyż ogród zoologiczny został zamknięty.
Ponoć czegoś zabrakło, więc najpierw przyszła pora na Chaia, a potem na Seol. W pewnym sensie rozumiałem, dlaczego Da Ri niezbyt podoba się rola osoby, która musi nauczyć Seol, co wypada robić, a czego nie. Z drugiej strony sytuacja z jej rodzicami nie była żadnym argumentem; Riri po prostu nie chciała się zmuszać do przesadnej odpowiedzialności. Uznała, że Seol Ah powinna uczyć się poznawać świat robiąc błędy. Tylko jakim oraz czyim kosztem? Ri miała dobre intencje, w to nie śmiem wątpić, jednak współczuję Infinite, bo wcale nie musieli przechodzić przez wychowawczy boot camp.
- Gdzie się podziewa Riri? Czemu tak długo? Może trzeba pójść i jej poszukać? – dopytywała się „kangurzyca" i sięgnęła ręką po jabłko.
- Riri coś załatwia i nie wróci na noc. – odpowiedziałem małej psotnicy.
- O nie!
- „O nie!"? Ona robi to dla ciebie, więc okaż trochę szacunku.
- Och, niespodzianka?! A co to takiego, że Ri tak długo poza domem? – uparcie dopytywał się nowy członek mojej i Ri „małej" rodziny.
- Tak jak ty, Ri ma znajomych, do których musi czasem wyjść. Do obcych też, więc już nie udawaj zdziwionej.
- Ren, miałeś mi wszystko tłumaczyć, gdy nie zrozumiem, a ja naprawdę nie udaję. Ri ma innych znajomych niż Doyoung albo Hyunana?
- Tak, czy to takie dziwne?
- Aha! To ty dlatego cały czas jesteś w domu, bo poza Doyoungiem nikogo nie znasz? Dlaczego?
- Aish, kto powiedział, że nie mam znajomych? Po prostu pracuję, oni też, więc się nie widujemy. Proste?
- Niezbyt. Ren~! Posłuchaj, jest sprawa.
- Co znów wymyśliłaś, kangurzyco?
- Czy jak Seol Ah poprosi, to zadzwonisz do oppa z Infinite? – treść pytania była podejrzana.
- Sungyeola?
- Któregokolwiek. Seol Ah chce spędzić z nimi czas zamiast na terapii.
- Seol Ah, nie jestem w stanie wymusić na nich, by spędzali z tobą czas.
- Ale Riri potrafi z nimi porozmawiać, a Seol Ah jest miła i grzeczna.
- Tak, bardzo. Przypomnij sobie, proszę, komu grzebałaś po szafie?
- Ale L oppa sam zezwolił...
- Myungsoo jest nieodpowiedzialny, ale na pewno nie pozwoliłby ci wpychać łapek tam, gdzie nie powinnaś.
- Uczę się, to mogę.
- Jak, czego? Jeszcze nie poszłaś na zajęcia do żadnej szkoły.
- To nie było polecenia, aby przejść egzamin wstępny z wiedzy u Infinite? Ri wspominała, że powinnam się z nimi zapoznać, więc to uczyniłam.
- Co?
- No to było przed tym, jak Sungyeollie zabrał mnie do zwierzogrodu... Posłuchałam Riri i co? Jak zawsze masz do mnie pretensje! – miałem podejrzenia, iż coś namieszała, choć jej słowa były jeszcze większą bzdurą.
- Chwila, Seol Ah, bo się chyba pogubiłem. Czemu Ri miałaby mówić coś takiego, przecież...
- Hmm, może dlatego, że chce, by mi było miło i przytulnie? Chyba zacznę robić to, co Chai, gdy go denerwujesz, ale moje ząbki są ostrzejsze. Yeollie już się przekonał, więc proszę, Ren, nie prowokuj mnie.
Bezpodstawne pretensje Seol zmusiły mnie do przeanalizowania mojego dotychczasowego postępowania wobec niej. Niestety nie doszukałem się żadnej mojej winy; Seol działała samodzielnie, kierowana jak zwykle niekontrolowaną ciekawością. Ri rzeczywiście zbyt często odpuszczała Seol, przez co mała obrosła w olbrzymie skrzydła, w bardzo krótkim czasie. Na pewno członkowie Infinite w małym stopniu również przyczynili się do rozwoju nowej potrzeby u Seol na zasadzie, że „wszystko jej wolno", ale nie było tak, jak przekazała, a przynajmniej nie miałem żadnych dowodów na to, że mówi prawdę. Może Da Ri zbytnio ją rozpieszczała, ale nie uważam, by dała jej prawo do tak dużej swobody.
- Panna trochę musi przystopować, zrozumiano? – położyłem rękę na jej głowie i delikatnie pogładziłem włosy Seol, na co dziecko wydało koci pomruk niezadowolenia.
- Nie mów mi, co mam robić.
- Jasne. Dla Sunggyu-sshi też będziesz taka złośliwa? – odgryzłem się jej.
- Och? Co z nim? Czemu wspomniałeś o GyuGyu?
- Nie nauczysz się rozróżniać honoryfikacji, prawda? Ty to robisz specjalnie!
- Aish, odczep się. Komu potrzebny stopień wyróżnienia, skoro ma imię oraz cyferki przy dacie urodzenia? Co GyuGyu do mnie ma, że o nim mówisz?
Miałem nadzieję, że wyjazd z Sungyeolem przyniesie lepsze oraz trwalsze rezultaty, jednak Seol Ah uparcie trzymała się swoich zasad i po raz kolejny nie sprawdziłem się w roli mentora. Czy Da Ri to przewidziała i dlatego tak twardo ubiegała się o to, aby dwaj najbardziej konserwatywni chłopacy, którzy nie litowali się, „bo ktoś im zagrał na uczuciach", zajęli się Seol Ah? Myungsoo rzeczywiście dał się zbyt łatwo przekupić, co udowodnił w trakcie nauczania „ślimaka" w zakresie tych rzeczy. Woohyun w ogóle nie miał podejścia do dzieci, Sungyeol został pokonany, Dongwoo bał się spróbować, chociaż byłem skłonny uwierzyć, że sprawdziłby się lepiej niż Sunggyu, Howon nie chciał i nie miał ochoty; w sumie się nie dziwię, bo nie każdy musi umieć zajmować się młodszymi. Nie mogłem uwierzyć, że na „placu boju" pozostali jedynie Kim Sunggyu oraz Lee Sungjong. Nie było mi to zbytnio na rękę, ale ktoś musi w końcu znaleźć jakiegoś haka, żeby kangurzyca nie miała możliwości postawić na swoim. Nie bronię Seol cieszyć się życiem, jednak trochę podstaw też trzeba znać, a nie wykorzystywać ciągle pozycję zastraszanego, poniżanego i wykorzystywanego psychicznie i fizycznie, małego człowieka.
Seol Ah przeszła z kuchni do salonu i pokręciła się przy półce z książkami Ri, aż w końcu sięgnęła po księgę z baśniami i legendami z całego świata.
- Radzę ci zmienić nastawienie, ułatwisz sobie funkcjonowanie. – odezwałem się do niej po krótkiej przerwie.
- Ej, Ren. Yeollie mówił coś o gumiho, nie alpace. Znajdziesz mi? – mała spryciara zmieniła temat i wcisnęła mi do rąk dwustustronicową książkę.
- Przecież ty nie lubisz alpak – przypomniałem.
- Poprawka. Lubię, ale tylko Wendy. Tak samo ze ślimakami, ale Seo Hee to wyjątkowy okaz, plus za to, że to rodzina Ri, więc sam rozumiesz.
- Brzmi logicznie, młoda. – przytaknąłem.
- Ej! Nie dźgaj mnie w bok, nie lubię. – Seol Ah nadęła policzki, gdy delikatnie dotknąłem palcem jej prawego boku. Skubana szybko się uczy, ale nad pewnymi kwestiami wciąż musi popracować. Naśladowanie innych nic jej nie da.
* * *
(Ye Bi)
Nim zasnęłam, Da Ri wyciągnęła ze mnie informacje dotyczące moich relacji z liderką i raperką, bo zaczęła mieć wątpliwości, czy z hetero nie stałam się bi. Kuzynka zadziwiła mnie nie po raz pierwszy i zapewne, również nie ostatni raz. Rzeczywiście każdy, kto wiedział, że im pomagam „wrócić do siebie" mógł mieć wątpliwości, jednak dla mnie sprawa była zbyt oczywista: nie zmieniła mi się orientacja, nawet jeżeli dochodziło do sytuacji, które nie kwalifikowały się do czysto przyjacielskich. Nawet z Hyuną nie miałam takich momentów, gdzie tak po prostu pozwoliłaby sobie oceniać moją górę albo dół. Siłą rzeczy najwięcej spędzałam czasu z Yamari oraz Zhan Zhan, więc znałyśmy się trochę bardziej, bo też i od tej intymnej strony aczkolwiek nie w jakiś ordynarny sposób. Nadal nie występowały elementy świadczące o naruszeniu zasad kultury i etyki. Nie było nic, co kwalifikuje się do worka z dewiacjami i innymi rzeczami z tej samej kategorii. Teddy Bear rzeczywiście miała słabość do obu płci, a Zhan chyba tylko do mnie i to też nie zawsze. Mimo wszystko nie byłam aż tak zrelaksowana jak one, a „pogaduchy na dobranoc" niezbyt mnie ekscytowały. Najbardziej prawidłową relację miałam z Hwanjin, chociaż czasem jak walnie jakimś dziwnym tekstem, to potem nie wiem, co odpowiedzieć. Natomiast Yeon Mi była zdystansowana do każdego, ale w takim pozytywnym znaczeniu. Jenny miała swoje lepsze oraz gorsze dni. Z całej tej piątki, Tea oraz Teddy Bear doprowadzały do niekorzystnych dla siebie momentów, bo jednak co innego skinship w ramach fanservice'u, a co innego prywatnie.
Tolerowałam je, bo jednak nie zaczepiały mnie w wulgarny sposób i na szczęście nie próbowały ze mną flirtować. Pod tym względem było okej, lecz gdyby posunęły się zbyt daleko w swoich działaniach, musiałabym się z nimi rozmówić. Miałyśmy specyficzną relację; trochę się zmuszałam, by ich nie skrzywdzić. Kosztowało mnie to wiele nerwów oraz zdrowia psychicznego, ale widziałam w dziewczynach dobre osoby, tak samo jak w sunbae Byunie czy Lee Taeminie. Uczyłam się pokory oraz zrozumienia; nigdy nie twierdziłam, że nie mam wad i wszystko akceptuję w myśl zasady „świat jest piękny i cudowny; nie walczmy". Kłopotów i zmartwień nigdy nie brakowało, choć żyłoby mi się znacznie lepiej, gdyby w ogóle nie występowały, ale życie nie może być za proste.
Yamari jakoś się uspokoiła, związek z Baekhyunem przynosi do tej pory same pozytywne efekty, czego nie mogę powiedzieć o Zhan. Nie do końca rozumiem jej motywy i czy ona czerpie satysfakcję z relacji „friends with benefits" wymieszaną z pogonią za Kim Sunggyu? Nie ma szans, że kiedykolwiek zrozumiem ludzi, którzy utrzymują wiele relacji w tym samym czasie. Nie po tym, co zauważałam w moim rodzinnym domu. Może jej się to udaje i podoba, i dlatego odnosi sukces, ale nie oznacza to, iż ta technika sprawdza się u każdego. Cóż, nie życzę jej źle, ale nie mam powodu, by ją wspierać tylko dlatego, że reprezentuje Can You Smile. Byłoby miło, gdyby posłuchała mnie w tej kwestii, jednak nie będę się jej zbytnio narzucać, bo za często też nie ma sensu. To nie moja rola, aby prowadzić ją za rączkę; chociaż wspieram akcję „Chrome", to nie jestem na odpowiedniej pozycji, aby angażować się w takie problemy każdej osoby. Nie oznacza to, że przerzucę się na „pomoc" liderowi Infinite. Jedyne, co mogę, to przestać dawać mu rady dotyczące postępowania z panną Wu; dostał tyle przydatnych instrukcji, że sam da sobie świetnie radę z tym małym problemem. Nie chodziło o to, żeby namieszać temu człowiekowi w głowie. Musiał zrozumieć (tak samo jak L), że realna Kim Ye Bi nie zakochuje się, bo do niej crushuje wiele osób. Ta książkowa jest typową królową łez; jeśli chodzi o podbijanie rekordu na liście posiadanych uwiedzionych mężczyzn, to jej nikt nie przebije. Natomiast ja mam problem z moją jedną, małą relacją i jakoś mnie nie ciągnie do innych z wykorzystaniem ciągu liczb więcej niż jedna dwójka, która tworzy parę. Starałam się to jakoś uratować, ale ostatnio przestałam skupiać się na sobie, ponieważ wielu ludzi zarzuciło mi, że zupełnie niczym nie różnię się od kobiet, za których czyny muszę ponosić konsekwencje. Zaczęłam mieć wątpliwości, czy powinnam chcieć, bo być może nie powinnam się w to bawić. Włożyłam dumę do skrytki i zamknęłam na klucz, ale nie podoba mi się to, że odpuściłam, bo to wcale nie było potrzebne. Ze zrozumieniem tej kwestii Ri nie miała wątpliwości, tylko w przeciwieństwie do mnie nie miała żadnych zahamowani; nie byłoby w porządku, gdybym urządziła pani Lee rewolucję w jej własnym domu. Nie miałam wykształcenia ani odpowiedniego pochodzenia, jakie życzyłaby sobie od przyszłej dziewczyny syna, a z drugiej strony sama nie postąpiła fair, włączając do nękania mnie swojego młodszego syna. Mimo iż Infinicka rodzina nie raz otrzymała próbkę moich umiejętności do w*urwiania wszystkich wokół, nie potrafiłabym być niekulturalna wobec mamy chłopaka, dla którego byłam ważna w ten inny, wyjątkowy sposób. Może gdybym była roszczeniowa i przebojowa jak Jin Ae, ale pomieszkiwanie u Infinite przyniosło ze sobą wiele pozytywów. Walka z wiatrakami była bezsensowną procedurą, więc w takim przypadku najlepiej było ją zakończyć. Przy Zhan straciłam jednak cierpliwość. Ja nie po to rezygnowałam, żeby jakaś niezdecydowana, a do tego beznadziejna desperatka męczyła swoją osobą Infinite! Przesadziłam, ale mimo wszystko nie ryzykowałam wejścia na ścieżkę wojenną z rodziną Sungjonga. Chcieli go chronić, może wbrew jego woli, bo obawiali się, iż go odebrałam. Rzeczywiście nerwy mi już puściły, ale nie chciałam wykonywać żadnego ruchu, który nie zakończyłby się dobrze, a jedynie odbiłby się negatywnie na mojej i tak sporo podniszczonej psychice. Miałam już naprawdę dość, no bo ile można? Moja wytrzymałość oraz nerwy nie są ze stali.
Manager zjawił się o umówionej godzinie, a nim pojechał w odpowiednie miejsce, zgodził się odwieźć Da Ri pod dom, bo marudziła, że pojedzie autobusem, ale gdy w trakcie czekania z nią, na przystanku utworzyła się niemiła atmosfera, za którą odpowiedzialni byli jacyś licealiści, zdecydowałam że wrócimy pod mój adres. Najchętniej potraktowałabym ich tak jak kiedyś Seungri'ego, niestety skończyło się tylko na ostrzeżeniu. Opinii o tym, iż jestem agresywna, dorobiłam się sama, więc musiałam się hamować, aby uniknąć tłumaczenia na komisariacie policji. Powtórzyłam sobie niczym mantrę, żeby nie walczyć z wiatrakami, bo nie warto.
- Nie planowałaś sobie nic na później? – spytał mnie manager.
- Poprosił pan, więc się zastosowałam. Nadal są wątpliwości w tej kwestii?
- Zamierzasz tak pójść na spotkanie z Infinite? – zbył mnie innym pytaniem.
- Nie, mam przy sobie ubrania na przebranie, ale przy managerze nie muszę mieć na sobie szpilek od McQueen'a albo perfum od Giorgio Armani, prawda?
- Masz po prostu robić to, co do ciebie należy. I to także tyczy się mnie.
- Jjang! – wykonałam gest z serduszkiem z dłoni.
- Przez przygotowanie się nie miałem na myśli zakładania jedwabnej bluzki i czarnej mini z czarnymi czółenkami.
- Zbyt widać? – zamrugałam oczami przez niedowierzanie.
- Nie, bardzo dobrze do takiego miejsca. I nic nie prześwituje.
- Więc co panu nie pasuje?
- Absolutnie nic, wszystko w porządku. To odpowiedni zestaw, więc po prostu dziwi mnie twoja nadwrażliwość. Po prostu zapytałem.
- Ano jest subtelna różnica, managerze Young. To, że nie wyglądam przy panu jak chodzące milion dolarów, nie znaczy, że nie żywię szacunku. Jako ktoś, kim się pan zajmuje nie mogę przynieść rozczarowania zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. Nie oznacza to, iż przed Infinite będę paradować z kilkoma centymetrami mniej tu i ówdzie.
- Jesteś zawsze taka bezpośrednia?
- Tak. Czy to również problem? – odparłam bezwiednie.
- Odnajdujesz się w każdej sytuacji z takim zachowaniem wojowniczki? Wiesz, że to nie jest konieczne przy konwersacji ze mną? Nie jestem od tego, aby prowadzić z tobą wojny.
- Świetnie. A kto nagadał dziewczynom, że ja się pana boję? Wymyśliły sobie?
- Słuchaj, Ye Bi. Przydzielono mnie do wytwórni SM i od razu do was. Nie robiłem ci problemów, bo zostałem zapoznany z twoją sytuacją. Może trochę chciałem także i z tobą porozmawiać i omówić nowe koncepty, ale nie siłą. Zastanawiało mnie, dlaczego mało się odzywasz, ale jednak zaakceptowałaś nowego managera, więc wydaje mi się, że danie ci trochę czasu nie było błędem.
- No okej, nie musi się pan tak podlizywać. Nie dyskryminuję ludzi, a przełożonych traktuję z szacunkiem. Chyba, że odważy się pan zatruć mi albo dziewczynom życie, to wtedy pokażę pazurki, ale tak to spokojnie. Z mojej strony nic panu nie grozi, a jak ze strojem coś nie tak, to proszę mówić. Nigdy nie miałam zainteresowań i pasji związanych z modą, a dlaczego bierze się mnie do sesji, albumów i na gale? To chyba tylko zarząd SM zna odpowiedź. Wyjaśniliśmy sobie?
- Poniekąd.
- Pali pan?
- Skąd to pytanie? Coś nie tak z powietrzem?
- Teraz okej. Pytałam ogólnie, bo pan Im był miłośnikiem, szczególnie miętowych.
- Współlokator pali. Kolega po fachu, on pracuje w Mystic Entertainment. A ten zapach... prawdopodobnie zostawił tu swoją bluzę. Czasem bierze mój samochód.
- Skąd pana sprowadzili?
- Ogólnie jestem z Kensington w Londynie, ale mieszkałem też trochę w Australii...
- I czemu pan przybył do Korei?
- Ten kolega mnie namówił, znamy się z Minhyukiem kilka lat.
- Okej, więc dzieli się pan z nim mieszkaniem, a nie tylko samochodem?
- Nie, powiedziałbym raczej, że to on traktuje moje mieszkanie jak biwak. W sensie... on mieszka w apartamentowcu na osiemnastym piętrze, a ja na szóstym. To kwestia warunków i odpowiedniego klimatu.
- No, to darmowe wakacje i wjazd na chatę jak nic. Rzeczywiście spontanicznie jak na biwaku. A tak w ogóle, to gdzie pan jedzie?
- Cierpliwości, nie porywam cię. Jeszcze około dziesięć minut. – wytłumaczył pan Brian Young, uśmiechając się ciepło.
- Już panu lepiej, że ze mną porozmawiał? – dopytywałam, gdyż nie byłoby dobrze, gdyby ten człowiek miał powody, aby się mnie bać.
- Cieszę się ze współpracy z kompletnym girlbandem. Aniołkami to wy nie jesteście, ale nie z takimi miałem do czynienia.
Zupełnie nie poznawałam obcokrajowca. Do tej pory odnosiłam wrażenie, iż był do mnie uprzedzony; wykonywał swoje obowiązki, ale miał dystans, co było odczuwalne, ale na szczęście nie to kładło ograniczenia na nasze spotkania. Mężczyzna miał jednak głowę na właściwym miejscu i wcale nie musiałam odczuwać negatywnych emocji, bo Brian Young naprawdę zachowywał się jak porządny manager. Przede wszystkim traktował CYS tak samo, nie robił dziwnego podziału i nie miał niegrzecznych upodobań, aby nami rządzić. Nie spoufalał się z Jenny tak jak pan Im. No i nie podglądał CYS na monitoringu z kamer w dormie.
Po upływie przewidzianych dziesięciu minut, zatrzymał pojazd w odpowiednim do tego miejscu. Punktualny i umie przewidzieć czas dotarcia do celu... To jakiś żart czy CYS naprawdę zostało docenione przez życie?! W końcu kolejna odpowiedzialna osoba po Renie czy Doyoungu, którą SM postanowiło zwerbować. Mam nadzieję, że takich osób SM nam nie odbierze, choć krążą po wytwórni jakieś plotki, iż Ren oraz Doyoung już się nie będą zajmować CYS. Trochę szkoda, bo obaj mieli do nas odpowiednie podejście.
- Och, to jest ten budynek zarezerwowany na spotkanie? – upewniłam się.
- Owszem. Ponoć już tu byłaś.
- „Byłam"?
- Tak. Byłaś czy podano mi nieprawdziwe informacje?
- Kto panu powiedział, że myślę o tym konkretnym lokalu?
- Ptaszki wyćwierkały.
- Yah, manager-nim~!
- Mam wymieniać? Najbardziej kontrowersyjną postać w historii SM?
- Kto, że niby Lee Taemin? – zdziwiłam się.
- On nie jest najbardziej kontrowersyjny, ale też się dołączył do akcji „S.N.S." Miałem na myśli Byun Baekhyuna. A, właśnie. W obliczu zintensyfikowanych plotek lepiej ogranicz spotkania z nim, bo to na pewno popsuje ci CV. Przynajmniej przez kilka dni, może nawet do końca miesiąca. Tak dla własnego bezpieczeństwa.
- Porozmawiam z nim o tym, dziękuję za troskę.
- To nie jest mój wymysł; ja jedynie przekazuję zalecenia z góry.
- A pan jakie ma zdanie? Szczerze poproszę.
- Utrzymywanie prawidłowych relacji jest ważne, bo zaniedbanie może prowadzić do poważnych konsekwencji.
- Ja tego przestrzegam!
- Wejdźmy do środka, tam jest cieplej. – zaproponował i przytrzymał mi drzwi.
* * *
(Sungjong)
Z samego rana Sunggyu hyung otrzymał telefon z wytwórni; kierowca zjawił się równo o szóstej, niektórzy z nas nadal by chętnie pospali, ale obowiązki były ważniejsze. Jazda oraz „audiencja" u szanownego CEO zajęły razem półtora godziny. Omawialiśmy terminarz, który niedawno został wysłany wraz z nowymi zajęciami, bo ciągle wchodziły jakieś zmiany. Po spotkaniu CEO nas wyprosił, a pozostał z liderem. Mogło chodzić dosłownie o wszystko.
Trwało to kolejne półtora godziny. Czekaliśmy na niego w vanie. Kierowca kupił nam latte oraz paczkę czekoladowych Marsów.
- Ej, gdzie wasza energia, chłopaki? Niedługo spotykacie się z Kim Ye Bi. Musicie wywrzeć dobre wrażenie.
- Ech, dlaczego chce pan nas znowu wykorzystać. Przy zdobyciu wpisu od tej Kim nie trzeba się wielce natrudzić. – westchnął Sungyeollie hyung.
- Dlaczego akurat główna wokalistka? – dołączył L hyung, który troszkę zbyt osobiście odbierał zaawansowany stopień zainteresowania różnych ludzi osobą Kim Ye Bi. Obsesyjni fani z naszego fandomu zaczęli tworzyć niewiarygodne rzeczy, a to nam także psuje opinię. Nie wtrącaliśmy się w promocje CYS, chociaż za to nasz CEO potrącił nam z pensji.
- Proszę sobie darować i wrócić do właściwych sensów. Popularność Kim Ye Bi to na pewno drobny procent jej zasług, ale co do reszty, to jest to podejrzane.
Drzwi do vana otworzył nasz lider. Drażnienie go w obecnym stanie nie byłoby zbyt mądre, więc kierowca natychmiast umilkł. Szkoda tylko, że fakcie się zreflektował.
- Do dormu? – zapytał kierowca, a Sunggyu hyung zmierzył go odpowiednim spojrzeniem. – Ej, może mi ktoś powie, czemu Sunggyu-sshi nawet nie raczy wypowiedzieć kilku prostych słów?
- L, CEO anulował twój lot ósmego października – Sunggyu hyung w końcu przemówił. Kierowca czekał na swą kolej.
- Ale czemu nie zadzwoniłeś? Przecież bym wrócił i porozmawiał. Wyjaśniłeś mu, że to ważny wyjazd?
- Próbowałem, ale CEO niczego się nie nauczył i dał nam ultimatum: albo nas rozwiąże i wtedy on już nie dba, kto i gdzie nas zepsuje, albo dostosujemy się grzecznie do kontraktu tak jak do tej pory.
- Przecież sam wyraził zgodę, bez sensu. – nachmurzył się L hyung. – Co mu znowu nie pasuje?
Osobiście uważałem, że już wystarczająco się natrudziliśmy, aby jakoś odzyskać swe dobre imię. Te całe zawieszenie było wyjątkowo niesłuszne, a tu się okazuje, że CEO ma dla nas coś jeszcze w zanadrzu. Wierzę, że lider hyung próbował, jednak nie był w stanie przekonać pana CEO.
- Dowiedział się o powrocie Seo Hee i uważa, że niebezpiecznie jest cię teraz spuścić z oczu. A, i zagroził, że jeśli dalej będziemy próbować jej szukać, to możemy się już więcej nie pokazywać w Woollim.
- Jemu odbiło. – stwierdził hyung, a ja byłem tą informacją przybity do całego.
Dlaczego ciągnie się nadal sprawa Seo Hee? Nie miała żadnego wpływu na naszą działalność, chociaż okropne plotki na ten temat zdawały się nie mieć końca.
- Zgodziłeś się na to wszystko? – odezwał się Sungyeollie z wyczuwalną pretensją w głosie.
- Na nic się nie zgodziłem, ale sami teraz nie wygramy. Chyba pora wykorzystać trochę dobroci Kluski.
- Tobie też odbiło. – oświadczył znowu L.
- A w czym miałaby nam pomóc? Z całym szacunkiem, ale nie znamy Ye Bi aż tak bardzo – dodał sceptycznie Dongwoo hyung.
- Ona wie całkiem sporo i jeśli się uda ją namówić, to dowiemy się, gdzie konkretnie przebywa ślimak.
- Innymi słowy chcesz, by CEO dostał dowód na to, że Seo Hee nie uciekła jak kot z podkulonymi łapkami? Jestem za, tylko powiedz, liderze, dlaczego uważasz, że Ye Bi zechce nam pomóc? – dopytywał Sungyeol.
- Po prostu mamy coś, co może ją zainteresować. Nie odważy się odmówić.
- Możesz to przełożyć na nasze, hyung? Brzmi ciekawie, ale nic z tego nie rozumiem. – poprosił L.
- Zaraz się dowiesz, cierpliwości – obiecał Sunggyu. – A, właśnie. Nie gwarantuję, że nie stracę nad sobą panowania, więc ją tam hamujcie.
- Hyung, nie martw się. Nie damy jej możliwości, by cię zdołowała czy doprowadziła w stan skrajnej nerwicy. Hoya z nią wytrzymał, więc i ty dasz radę. – pocieszał go Woohyun.
- Do niej trzeba mieć odpowiednie podejście, traktować jak człowieka, a nie jakąś femme fatale. Nie każda kobieta jest z natury paskudna i z charakteru jak Jin Ae, wymagająca i dominująca jak Hyuna czy psotliwa i bezpośrednia jak Seo Hee. – dodał L hyung.
- Ej, z Hyuną wszystko okej. W ogóle a propos dziwnych typów to jest jeszcze mnóstwo, których nie wymieniłeś. Żaden z was nie zwrócił nigdy uwagi na kuzynkę Seo, a to dopiero człowiek-niespodzianka. Taka tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć.
- O, masz coś do Da Ri-sshi? – spytałem zdziwiony postawą Namu hyunga.
- Tak, właśnie Woohyun-ah. Co ci się nie podoba? – wtrącił Hoya.
- Myślałem nad tym i jak dla mnie to „bycie kuzynką" jest nieco naciągane.
- To bardzo możliwe, choć statystycznie rzadko się zdarza, aby każda kobieta w rodzinie była dziwna... i po prostu taka jakby z mroczną aurą, że nie da rady wytrzymać. Rodziny się nie wybiera, co nie?
- Ta dyskusja jest bez sensu. Przecież już od dawna wiadomo, że Seo jest bliżej do Da Ri niż jej siostry czy mamy. Dlaczego w ogóle kwestionujesz normalność jej kuzynki? I ty też, Woohyun? Naprawdę tak nisko upadliście? Nie wierzę w was...
Nie dziwię się, że Sunggyu hyung był tą rozmową zażenowany. Da Ri rzeczywiście popełniła kilka błędów, ale kto ich nie popełnia? Była specyficzna, ale jeszcze nie najgorsza. Nie rozumiałem wątpliwości ani Myungsoo, ani Woohyuna. Soo wyraźnie przedstawiła swój brak wiedzy, gdyż wszystko było przed nią również zatajone, a gdy się dowiedziała, to stanęła w obronie Jin Ae. Choć Woollim i tak się za to odegrało potem na Seo Hee. Nie znałem jej zbyt dobrze, ale gdyby zaplanowała Seo Hee plan ucieczki, nie spotykałaby się z nami. Da Ri-sshi zżarłyby prędzej wyrzuty sumienia, dlatego nie wierzę, że nas okłamywała. Także co do jej pokrewieństwa nie mam wątpliwości. Nie wiem, jak między nimi było, ale nie sądzę, by Da Ri poleciłaby Seo Hee trzymanie się od nas z daleka. Może nie do końca akceptowała jej wybór, ale raczej nie starała się rozbić mojej relacji z Seo Hee. Trochę mi się od niej oberwało, ale potem się zreflektowała, bo przecież byłem w takiej samej sytuacji co ona – również nie miała pojęcia o szytych grubymi nićmi kłamstwach rodziny. Zrozumiała, że nie mogłem zapobiec nieprzyjemnym wydarzeniom. Choć nie spełniałem oczekiwań, jakie posiadała Da Ri-sshi względem kogoś ważnego dla Seo Hee (tym kimś okazałem się ja) zrozumiała, że Seo Hee była dla mnie szczególna. Seo nie lubiła, gdy ktoś się wtrącał w jej sprawy; niestety w sytuacji, jaka wynikła, znalazła się między młotem a kowadłem. Przeważył u niej silny honor oraz respekt względem Infinite. Oraz mnie. Najpierw rzeczywiście byłem wściekły, jakby mnie coś opętało; powoli zacząłem się uspokajać i dochodzić do siebie, ale nie udałoby się, gdyby nie Da Ri, Sunggyu hyung i pozostali.
- Nie ma co wymagać, że będzie idealnie. Fakt, że dzikuska, ale z manierami i to się liczy chyba najbardziej, prawda? – zabrałem głos w tej rozmowie.
- O to, to! To właściwe określenie, dlatego jeszcze nie złożyłem na nią skargi. Jest do odratowania, chociaż nie dawałem jej takich szans. – oznajmił lider.
- To co się stało, że tak nagle zmieniłeś zdanie? – ciągnął temat dalej L hyung. – Dla mnie?
- Ech, nie schlebiaj sobie. – westchnął Hoya. – Nawet gdyby chodziło o ciebie, lider nie wstrzymywałby się przed konfrontacją z tą dziewczyną.
- Co? Miałeś takie myśli?! – podniósł głos L hyung i mocno chwycił Sunggyu za ramię.
- Co z tobą, L? Opanuj się. Nikt nic nie mówił o używaniu przemocy. Fakt, denerwuje mnie, ale nie jest żadnym wyjątkiem. Nawet gdyby doprowadziła do skrajnie nieprzyjemnych wydarzeń, nic bym jej nie zrobił poza zignorowaniem. Zresztą nie bardzo mi to pasuje, bo musiałbym zastosować takie coś w stosunku do Wu Zhan Zhan.
- O buddo, to jest dopiero chodząca tragedia. To nic. W porównaniu do niej, Bibi jest czysta i niewinna niczym łza.
- Niewinna? Też ma swoje za uszami! – uparł się Namstar hyung.
- Dlaczego tak myślisz? – skierowałem swe słowa do Woohyuna.
- Nic nie robi, tylko kręci się przy najgorszym towarze i jeszcze ma pretensje, że o niej plotkują.
„Najgorszy towar"...? Dlaczego z ust Woohyuna padają takie określenia?
- A bo to ona jedna? Jest ładna, to nie dziw się, że ma wzięcie.
L hyung przybił żółwika z Dongwoo hyungiem.
- „Najgorszy towar"? Ja również? Uch, dzięki. – dodał fochnięty Myungsoo.
- Nie, ciebie nie miałem na myśli, L, ale będąc szczerym powiem ci, iż stać cię na więcej. Ta sama uwaga leci do ciebie, hyung.
- I po co go dodatkowo nakręcasz, każdy ma prawo popełnić błąd. – Sungyeol hyung próbował załagodzić sytuację, lecz nie było żadnych pozytywnych rezultatów.
- Może sobie daruj, co? Nie rozmawiałeś z Ye Bi od dawna, więc nie wiesz, dlaczego lubimy ją jako osobę, a nie tylko jako „gwiazdkę k-popu". – dodał Sunggyu hyung.
- „Lubimy"? „My", czyli kto? – L popatrzył na mnie podejrzanie. Tak, jakbym to ja „wymusił" na liderze polubienie kluski...
- Nie w „taki" sposób, o jakim myślisz, głupolu. Chodzi o to, że przy sprzyjających warunkach jest w miarę znośna. – wyjaśnił lider.
- Pytałem o Sungjonga, bo z tobą, to się domyślam, co cię trzyma przy opinii na jej temat. – odparł L i trącił Sunggyu hyunga w ramię... ciut za mocno, aby można to było uznać za zwykłą kumplowską zaczepkę.
- Ręce przy sobie, Myungsoo. Przymknę na to oko, ale jeszcze raz się zapomnisz, a nie ręczę za siebie. Biorę was ze sobą jako świadków, no i żeby nie było gadania, że wywieram na nią presję swoją osobą. Ona nie ma prawa was prowokować, a wy jej. Czy to zrozumiałe?
- A ty? Chyba niezbyt komfortowo ci z myślą, że zabierzemy twój czas antenowy, by skupić na sobie uwagę Bibi?
- Już wystarczy, L, naprawdę – ręka Dongwoo wylądowała na ustach Myungsoo.
- Ale wam zazdroszczę. – odezwał się kierowca, gdy stanął na wolnej przestrzeni niepłatnego parkingu.
- Nie ma czego, to żadna przyjemność tylko nudny obowiązek.
Woohyun hyung miał neutralny stosunek do Kim Ye Bi, chyba że to wszystko było na pokaz? Nie nadążam za nim. Wydawało mi się, że on dla Ye Bi był dobrym i mądrym sunbae, który jest w stanie docenić jej talent, ale teraz coś mu się odwidziało i był bardzo pasywnie nastawiony.
***
Bez stwarzania niepotrzebnych scen przywitała na, po czym wróciła do rozmowy ze swoim managerem; miejsce, które wybrała na fanmeeting nie było złe. Potrzebne było przemeblowanie, ale ogólnie wszystko było ładne i estetyczne. To, co zaproponował jej lider spotkało się z przychylną odpowiedzią ze strony Ye Bi, co świadczyło o tym, iż dziewczyna wykazała jednak dobrą wolę oraz szacunek względem nas. Pokręciliśmy się po zapleczu, by nie wzbudzać szału w klientach; Kim i jej manager również przebywali w bezpiecznej strefie.
- No, to ja was zostawię, bo muszę jeszcze coś załatwić. – oznajmił Brian-sshi, gdy weszliśmy do pomieszczenia, w którym do tej pory siedziała.
- Pewnie, bez obaw. Nie pogryziemy jej niczym wygłodniałe wilki – zapowiedział L hyung i z całej siły ją przytulił. Tak po prostu.
- Umm, radzę się odzwyczaić od tego typu posunięć, gdyż podchodzą one pod złamanie savoir-vivre'u wśród k-idoli. – zwrócił mu uwagę pan Young.
- Dobra, luz. Chciałem ją tylko trochę ogrzać. Bez urazy, ale to sama skóra i kości.
Chwilę potem Kim wbiła mu mocno łokieć w żebro, czego nie przewidział. Interwencja managera nie była potrzebna.
- „Skóra i kości" melduje, że ma zabójcze abs, które wgniecie ciebie i twoje ego w ziemię.
- Pokaż, a nie się tylko chwalisz. – droczył się z nią w dalszym ciągu.
- Myungsoo! Co ja mówiłem w vanie? – przypomniał Sunggyu hyung.
- Ej, no! Sama się prosi. Prowokuje mnie.
- Do twojej wiadomości, Myungsoo-ah, nie zdążyłam się jeszcze przebrać. – próbowała mu grzecznie wyjaśnić Ye Bi.
- No to jazda za drzwi, a nie go jeszcze namawiasz. – westchnął manager Young i wepchnął ją do damskiego wc, a potem wyszedł. Zostaliśmy sami.
- Serio to nie było konieczne – stwierdził Sunggyu.
- Spódniczka lepsza, ale szanuję za chęci zaimponowania nam.
Naprawdę nie wiem, co się stało z hyungiem i od kiedy jest taki wulgarny. Kiedy ona zachowywała się dziś prowokująco?
- Już skończyłeś czy będę musiała jednak poprosić pana Younga o powrót do sali? Przywiązujesz większą wagę do wyglądu, okej. Nie obchodzi mnie, że nie możesz sobie popatrzeć i podziwia, bo nie mam na ryju tony pudru i innej tandetnej tapety! – podniosła na niego głos.
- Przygotowałaś się. – pochwalił Howon hyung, a Dongwoo kiwnął z uznaniem głową, gdyż tak naprawdę słowa były zbędne w tym momencie.
- Tak, przygotowana. Wasz lider może potwierdzić, jeśli pamięta...
- Oj, dobrze. Już się tak nie dopominaj uwagi. To tylko formalności, które muszą być dopełnione.- Sunggyu hyung też na nią „naskoczył", chociaż przed chwilą zwrócił uwagę L hyungowi...
- Zgodziłam się, aby to było spotkanie „Infinite plus ja", ale czuję się dziwnie; gdybym coś wam zrobiła, to przecież bym się powstrzymała, a tymczasem to wy mnie atakujecie. Okej, następnym razem przyjdę z zakrytą twarzą.
- Oni są tylko do towarzystwa, ale w każdej chwili mają prawo, by zainterweniować. Nie złość się, Bibi.
- Jasne...
- Co ty, dalej w żałobie po jakimś króliku?
- Hyung, teraz to ty przesadziłeś. Oj, nieładnie. – zauważył Jang Dong-nim. Sunggyu hyung też się nie popisał, a szkoda.
* * *
(Ye Bi)
Po co on ich ze sobą przyprowadził, przecież uzgodniliśmy, że pora „zatopić topór wojenny", lecz Sunggyu-sshi chyba dążył do powstania nowej kłótni. Dlaczego on się tak sam poniżał na własne życzenie? Nie rozumiem, dlaczego musi mi wypominać kota i królika...
- Co konkretnie chce pan omówić? Ósmego dnia następnego miesiąca będziecie mieli własny fanmeeting. W czym tkwi problem?
- Muszę się upewnić, czy na pewno sobie poradzisz. Nie wnikaj, to polecenie odgórne. Pewne spotkania przewidziane na przyszły miesiąc wymagają dłuższych wyjaśnień, ale do tego dojdziemy.
- Mhm. I co miałabym robić? – świetnie. Nie ma to jak dodatkowe zajęcia!
- Po pierwsze obowiązuje wygląd bez makijażu, więc żadnego pudru, tuszu czy co ty tam używasz. – oznajmił lider Infinite.
- Okej, wersja sauté. Dam radę zrobić, żeby wam pasowało – przytaknęłam.
- Żadnego odpowiadania fanom za nas. Ty masz tylko dopilnować porządku w sali i ewentualnie odstawić dwa lub trzy występy na żywo, ale tylko, gdy cię poprosimy. – kontynuował.
- Ren mi mówił co innego, jak wczoraj wieczorem rozmawialiśmy...
- O, poinformował cię? – zdziwił się.
- Tak. Manager również.
- CEO wezwał nas dziś rano do siebie i przedstawił zmiany w grafiku na dzień eventu; przykro mi.
- O! Teraz ci przykro, ale musiałeś ją najpierw grzmotnąć ostrą krytyką, prawda? A mnie się czepiasz. Czy tylko ty masz do Bibi prawo?
Odsunęłam się od Myungsoo na bezpieczną odległość, bo gadał znów jakieś głupoty, a do tego próbował mnie brzydko obłapiać. Umiem przyjąć krytykę, ale wymyślanie zarzutów to absurd!
- Pomagam Wam, okej, ale nigdzie nie było mowy o tym, że można mnie traktować jak lalkę Barbie. Czy ja mam na czole napis: „Dotknij mnie"?! A, i załatwiajcie wasze konflikty między sobą. Najlepiej całkiem zrezygnujcie.
- Mocne słowa. Szkoda, że jesteś taką hipokrytką i dzielisz ludzi na lepszych i gorszych.
Nawet na niego nie spojrzałam. Mówił nieprawdę, a ja tego nie mogłam zaakceptować. Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć?
- Mam wam zrobić reklamę? – upewniłam się. – Dlaczego ja? Dziewczyn w CYS nie brakuje. – byłam trochę zawiedziona, ale w żaden sposób nie pokazałam im, jak bardzo.
- Owszem, brakuje.
- To jest pana opinia. – odparłam kolejny atak ze strony lidera. Gdyby naprawdę chciał mnie obrazić, wybrałby inną taktykę. Zwykłe, słowne zaczepki były jeszcze do zniesienia, więc mogłam sobie pozwolić na zwiększenie stopnia użytego przeze mnie nieformalnego tonu.
- Dobra, moja, ale to wytwórnia bardzo chciała, by się z tobą skontaktować.
- To dlaczego ty się skontaktowałeś i to jeszcze prywatnie?
- Może ja powiem, liderowi coś nie idzie – zasugerował Sungyeol. – Zaczęliśmy z tobą rozmawiać, a twoja i nasza wytwórnia stały się wylęgarnią plotek. Ogólny motyw jest taki, że SM tworzy CYS różne promocje i dodaje was najczęściej z EXO, a CEO Woollim wścieka się na nas dalej o Bang Seo Hee. Twierdzi, że powinniśmy mieć więcej kolaboracji, to szybciej się wybijemy. CEO wykorzystał fakt, iż współpraca z tobą jest najbardziej opłacalna i dlatego wymusił na liderze, aby zaprosił ciebie na nasz fanmeeting. Inną sprawą jest to, że L i Sunggyu-sshi prowadzą wojnę, bo jesteś Kim Ye Bi.
- Jak dzieci. – skomentowałam, po czym oboje się roześmialiśmy.
- Zgodzę się – przytaknął Woohyun. – Ale trochę w tym twojej winy.
- Ech, Namu-ah. Nie bądź taki. – Dongwoo-sshi próbował go powstrzymać. – Może już ty nic nie mów. W końcu nie wiesz więcej niż my...
- Niech powie. Jestem ciekawa, co mi jeszcze zarzucicie. – wtrąciłam się, ale dopiero po tym, gdy Dongwoo nie dokończył już swojej wypowiedzi.
- Nawet cię lubiłem i supportowałem, ale chyba się pomyliłem. Najpierw dobierasz się do L, potem szantażujesz Sunggyu hyunga, a ostatecznie szlajasz się z najgorszymi i patolą SM? Zastanów się nad sobą.
Zarzut Woohyuna hyunga opierał się na rzeczywistych wydarzeniach, lecz słuszność tego anty-kluskowego stwierdzenia nie spotkała się z moim uznaniem. Zbyt mało wiedział.
- Ktoś mógłby mi przetłumaczyć na koreański, bo nie zrozumiałam? – poprosiłam grzecznie pozostałą piątkę, bo Myungsoo nie brałam pod uwagę, a Wohhyun tymczasowo miał na mnie wykichane.
- Ja nie wiem, kogo miał na myśli, sorry młoda. Mnie plotki nie jarają. – pierwszy odezwał się Dongwoo.
- Nie obchodzą mnie Twoi fani, ale „pewna grupa idiotów" to chorzy zazdrośnicy, którzy nie potrafią zaakceptować, że Twoi, to Twój wybór. Jesteś młoda, atrakcyjna, budzisz zaufanie, to i ludzie nie boją się do ciebie zagadać. Niektórzy może są inni niż się wydawało, na pierwszy rzut oka.
Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na Sungyeola tak jakby był kosmitą.
- Jakbyście się choć trochę naprawdę interesowali – mówiąc to spojrzał na L, Woohyuna oraz Sunggyu-sshi. – to wiedzielibyście, że Kang Minhyuk z CN Blue nie jest z nią aż tak blisko. Hyunwoo-sshi to tylko model, z którym nie miała problemów. Co do Baekhyuna, to lubi starsze, a to, że Ye Bi-sshi wiele dla niego znaczy, to powinniście wiedzieć, że nic ich nie łączy. W Kim Ye Bi w ogóle nie widzi dziewczyny, tylko raczej młodszą dongsaeng. Dlaczego robicie sobie problem? Podobnie miałem ze ślimakiem, więc się nie mylę. To po prostu zwykła znajomość. Zresztą L, byłeś w podobnej relacji z Seo Hee, powinieneś umieć odróżnić przyjacielskie relacje od zauroczenia i temu podobnych.
Uwaga Yeola była jak najbardziej zgodna z prawdą, ale jednocześnie nie chciałam, aby w Infinite dochodziło do kłótni oraz głupich sporów z tytułu „Kto mniej lub bardziej mnie biasuje" albo „Z kim jestem shippowana".
- Wystarczy, Yeollie, dziękuję. – podziękowałam mu i zaczęłam się przechadzać po pomieszczeniu. – A ten pan czemu milczy? – wskazałam na Sungjonga.
- Zostaw go. On ma własne problemy i nie musi angażować się w to co my. – wypowiedział się Sunggyu.
- Sungjong-sshi? Chciałabym usłyszeć, jak się wypowiadasz na ten temat. Możesz to dla mnie zrobić?
Mimo wszystko byłam ciekawa, co o tym myśli Sungjong. Jak wszyscy, to wszyscy. Bez wyjątków.
***
(Sungjong)
- To twoja sprawa, nie mnie oceniać. – odpowiedziałem. – To hyungowie mają problem, bo tak, to się nie wypowiadali, a nagle Kim Ye Bi się zjawiła w Seoulu i każdy do każdego pretensje, że się z tobą próbuje dogadać. Byunowi się to, a innych trzymasz na dystans, więc stąd te pretensje.
- A ty w ogóle wiesz coś więcej, że nas tak znieważasz? – zaoponował L.
- Jakoś nigdy nie widziałem ani nie słyszałem, żeby używał określeń typu „moja". Albo nie zachowywał się obsesyjnie, bo inny mężczyzna z nią rozmawiał. Nie brzmi logicznie? – stanąłem w obronie Gyu hyunga.
- Bardzo dobrze. High five? – wystawiła w moją stronę dłoń, więc uścisnąłem. Nie był to pierwszy raz, kiedy doszło do tego rodzaju skinshipu. Za każdym razem lepiej rozumiem, dlaczego Gyu hyung tak bardzo uparł się na Ye Bi za pierwszym razem. Jednak nie chciałem się rozczarować, choć przebywając z kluską doświadczałem znajomego uczucia.
- Jak zwykle pretensje do mnie, ale nie zapominaj, że to lider dał nam zły przykład. – oburzył się L. – Nie wiadomo, po to całe zawracanie nam w głowach...
- Ale Sunggyu hyung nie wiedział, więc miał prawo się pomylić, natomiast my wiedzieliśmy, że to zwykły przypadek. – dodał Sungyeollie.
- Mm, jeżeli mogę się jeszcze wtrącić – przerwała mu Ye Bi.
- Śmiało. – zachęcił ją Sungyeol hyung.
- Skąd wy bierzecie pomysły na takie brednie? Bo jak nazywam się Kim Ye Bi, to od razu rozkochuję w sobie i porzucam? Zdaje się, że waszego ślimaka też tak próbowano wrobić, a teraz sami mnie oskarżacie i oceniacie tylko dlatego, że trzymam z Byun Baekhyunem? Czy tylko L-sshi oraz Kim Sunggyu sunbae mają prawo być w moim fandomie? Szczerze... Woohyun-sshi, nie sądziłam, że możesz być tak ślepy. Nie uważacie, że to egoistyczne, co robicie? Wolę nie wiedzieć, jak zareagowaliście na znajomość Bang oraz Jae z Day6.
- Nie odwracaj kota ogonem. Mówimy o tobie i o twoich oszustwach i krętactwach. – to były bardzo mocne słowa, tylko dlaczego Woohyunowi nagle się odwidziało?
- Nie no, bez przesady. Nie zapędzaj się tak, Namu-ah. Nie możemy jej tak traktować. – tym razem powiedział Dongwoo hyung.
- Teraz stajesz w jej obronie, a potem znowu ci nawet nie podziękuje, tylko wykorzysta. – zaoponował Woohyun, na co Sunggyu hyung posłał mu chłodne spojrzenie. Natomiast Bibi ponownie skorzystała z uprzejmości Dinowoo.
- Chwila, przecież to uzgadnialiśmy. Miałeś się określić, jak mogę się odwdzięczyć? Nie tak było, panie starszy? – zwróciła się do Dongwoo. – Tak samo się dogadałam jak z szanownym liderem, a może nie?
- Nie słuchaj się go, teraz to ewidentnie on przesadza. – uspokoił ją Dongwoo hyung.
- Mhm. Gdyby ktoś z was miał wątpliwości, to z liderem też się dogaduję, a to, że nie spodobało mu się, że „jego" Kim Ye Bi nie poświęca mu wystarczająco uwagi, to już raczej nie moja wina. Nie będę traktować inaczej tylko dlatego, że „jest po przejściach". Baekhyun mnie polubił i ta kwestia nie powinna podlegać dalszej dyskusji. Różnica jest tylko taka, że wy zachowujecie się tak, jakby Ye Bi należała tylko do was. A Sungjong-sshi odnajdywał problem w „dzieleniu się" ślimakiem z kimś, oprócz infinickiej rodziny? Pytam z ciekawości.
Ye Bi wiedziała, jak zagrać na naszych uczuciach, co działało na niekorzyść zespołu, ale w przeciwieństwie do hyungów wcale tego tak nie odbierałem. Było to wścibskie, ale i odważne. Nic niepokojącego; nie dla mnie.
- Zacznij robić jakiś research przed rozmową z nami, unikniesz kompromitacji. Seo Hee nie była niczyją własnością, a już na pewno nie Sungjonga, więc nie wiem, z jakiej racji miałby decydować za nas wszystkich.
Lider-hyung próbował go powstrzymać przed dalszą paplaniną, lecz Woohyun hyung w ogóle nie reagował. Nawet wtedy, gdy lider stuknął go łokciem.
- I to mnie dziwi, Woohyun-sshi. Wy tak na niego narzekaliście, tzn. na pana Kim, że się mnie uczepił, a z waszym ślimakiem zrobił dokładnie to samo. Fakt, że ze względu na Bang Jin Ae, ale jednak. Dlaczego Seo Hee nie miałaby prawa uważać się za własność tego o to tutaj Lee Sungjonga?
- Przestańcie się kłócić! – przerwał im Sungyeol. – To do niczego nie prowadzi. Sungjong, odpowiedz Ye Bi tak, żeby Namstar też zrozumiał, bo najwyraźniej tylko on nie ogarnął sensu twojej wypowiedzi. Chyba teraz nawet L załapał i zrobiło mu się głupio.
- Niech ktoś zaklei Namu usta taśmą – zażartował Hoya.
- Ja naprawdę nic do ciebie nie mam, tylko przyczepię się, że niepotrzebnie wdajesz się w dyskusje. Rozumiem, że to odruch obronny, ale reagując w ten sposób stawiasz nas w złym świetle. W gruncie rzeczy nie jesteśmy źli i to się tyczy również naszej niechęci do wymienionego wokalisty EXO.
- Ale EXO nie wybija się na Can You Smile. Moje osobiste stosunki z Byunem nie mają nic wspólnego z planami, jakie ma wobec nas SM.
- Chcemy, żebyś przyszła i pokazała, że jesteś odpowiedzialna – wtrącił się Gyu hyung.
- Sunbae~! Ale CYS...
- Słyszałem, że zgłosiłaś się robić za przynętę, by wypłoszyć ślimaka z kryjówki – kontynuował Sunggyu hyung i wystawił jej język.
- Widzę, że z twoją kondycją coraz gorzej i wiedz, że nie zgodzę się na bezpodstawne oskarżanie! Ye Bi jest dla wszystkich, a to, że nie do końca zaakceptowałeś „brutalną prawdę"... nie mogę pojąć, w czym widzisz problem, sunbae. Chcesz rozmawiać, to rozmawiaj. I przypomnij sobie momenty, kiedy męczyłeś moje włosy. Normalnie Myungsoo-sshi nie byłby skrzyczany, ale bezmyślnie zarzucił mi, że nie wiadomo co robię z Baekhyunem. Może warto pomyśleć, nim się coś zrobi i powie.
- No bo taka prawda. Z nim się tulasz, a nami nie! Co to ma być?!
Czy L hyung zwariował? Dlaczego odwrócił się przeciwko ulubionej idolce z CYS?
- Howon-sshi podarował mi użyteczną zabawkę. Właśnie na takie okazje. Jak ci się wydaje, Myungsoo-sshi, czy Byun jest na tyle niemądry, by mimo wszystko próbować? – Ye Bi kontynuowała, ale ze spokojem.
- Szantażujesz go? – zdziwiłem się.
- Objaśniłam. To taka subtelna różnica. – poprawiła mnie. – Powinnam użyć teraz na Myungsoo, ale wyjątkowo nie biorę na spotkania z wami. Dlaczego? Bo nie chcę, żebyście myśleli, że jestem jakimś terminatorem.
- Mówiłaś, że nie robisz wyjątków... - dodał swoje trzy grosze Namu hyung.
- Bo nie robię. Mogę was sprowadzić do pionu w inny sposób. Po prostu paralizator to przydatna opcja.
- Abs? – zasugerował Hoya i parsknął niekontrolowanym śmiechem.
- Możliwe, mam wiele kart do odkrycia. Zależy, jak bardzo zaleziecie mi za skórę. Walka z infinicką rodziną tej Bang to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
- Gadane to ty masz. Ciężko coś na ciebie znaleźć.
Im dłużej tu przebywałem, tym bardziej odnosiłem wrażenie, iż Woohyun hyung robi jej na złość specjalnie. L hyung... niemożliwe, by miał złe intencje, jednak nieodpowiednio zabrał się do rozmowy oraz skinshipu. Najwyraźniej skoro liderowi pozwoliła, to nie było to wymuszone. Zresztą nie wiem, to sprawa Gyu hyunga, w jakich relacjach tkwi z Ye Bi. Wygląda na to, że utkwił w friendzonie, czym przypadkowo naraził się L hyungowi.
- Mam nadzieję, że to was oduczy wtrącania się w czyjś biznes. Też nie podoba mi się wiele rzeczy, ale w przeciwieństwie do was nie rozpowiadam tego po ludziach albo w postach pod zdjęciami.
- Co ty mówisz? – zdziwił się Sunggyu. – Nic za twoimi plecami nie...
- Nie wiem. Któryś z was przysłał mi anonimową wiadomość na skrzynkę na naverze, a propos mojego selfie, które wstawiłam jakiś czas temu.
- Masz platformę naver? To tego jeszcze ktoś używa? – dziwił się Sunggyu.
- Możesz podać nazwę? Wyszukam – zaoferowałem.
- Umówmy się, że wy nie będziecie wtrącać się do mojego życia, a ja do waszego. Niezbyt odpowiada mi, że krytykujecie akurat kogoś, kto wiele mi pomógł. Trochę...dystansu. Nie musicie mnie kontrolować, okej? Ludzie żyją z ludźmi, to nie jest planeta, gdzie każdy działa solo. Chyba, że ktoś jest samotnikiem z wyboru, ale według praw natury i definicji słownikowej człowiek to istota żyjąca i potrafiąca przetrwać w społeczeństwie.
- No... to czemu ON może, a Sunggyu hyung nie? – męczył ją dalej Woohyun.
- Woohyun-sshi, nigdy nie powiedziałam, by lider-nim trzymał się ode mnie z daleka. Robił jakieś dziwne podchody, ale nie otrzymał żadnego zakazu. Tak samo L-sshi. Przebywanie ze mną to zwykła rzecz. Już trochę rozjaśniłam? Przebywanie z kimś bardzo często sprawia, że osoba a zżywa się z osobą b, co jest logiczne i naturalne. Przytoczyć wam inny przykład?
- Jesteś zaślepiona i nie widzisz, że on cię wykorzystuje? Sam niczego nie potrafi...
- L, dość już. Ucisz się! – podniósł na niego głos lider.
- Myślisz logicznie, pewnie chciałaś dać znowu przykład Seo Hee? – zgadywał Howon hyung, na co Ye Bi kiwnęła potakująco głową. – W sumie niegłupie. Naprawdę wiesz, jak nami potrząsnąć.
- No, dziewczyna mówi do rzeczy i ma mocne argumenty. – przyznał Dongwoo.
- Trochę pyskata i zbyt zadziera nosek, ale uczciwa jest i dotrzymuje słowa. Ja nie mam żadnych zażaleń oraz skarg, poza tym tak jak mówiłem; trzeba mieć odpowiednie podejście. – przypomniał Howon hyung.
- No, Hoya hyung nie mylił się od samego początku. Ja w sumie też, ale się nie wtrącałem.
- I bardzo dobrze, Sungyeollie. Dziękuję, że nie dałeś się wciągnąć w ten szał. Jjang~! – Ye Bi wykonała gest przy pomocy dłoni, układając je w zgrabne serduszko, na co Sungyeol hyung trochę się zaśmiał. To samo serduszko było dla Dongwoo hyunga.
- A ten nieformalny ton to z jakiej racji? Pozwolił ci ktoś?
- L, proszę. Daj jej już spokój. Chciałem, byście pomogli, gdyby się zapominała, ale nie, byście na wejściu ją prowokowali. Później znów nie będzie można z nią normalnie pogadać, bo się w sobie zamknie. Proszę, przystopujcie chłopaki. – poprosił nasz lider.
- Czekaj. Może ona cierpi na schizofrenię i nadmierną wrażliwość?
- A! Rozumiem, że mam się nie zjawiać, świetnie. Tylko szkoda, że tyle czasu się zmarnowało. No nic, mówi się trudno.
- Jeszcze nic nie omówiliśmy. – zaprotestowałem.
- Właśnie, Bibi. To spotkanie to mój pomysł, bo CEO z marszu chciał, byś się zjawiła, a tak to masz wybór.
- Łaskawie. Szkoda tylko, że zamiast od początku przejść do głównego wątku, toczyliście ze mną wojnę na słowa odnośnie tego, co jest między mną i sunbae Byunem. Dlaczego mam się zgodzić, aby wysłuchać część o fanmeetingu? To bez sensu.
- Co jest znowu bez sensu? – westchnął Woohyun hyung.
- Nie wiem, muszę być dyspozycyjna przed ósmą rano? Według grafiku CYS powinny rozpocząć nagrywanie nowego klipu...
- Do której piosenki? – spytał zaciekawiony Dongwoo hyung.
- „Bounty", ale miały być aż cztery mv, więc może...
- A co z „H.W.D.P."? – wtrącił Sungyeol.
- „Homewrecker Date's Plan" – rozwinęła ten skrót Kim. – Piosenka i mv typu fan demanded version. Solo Hwan Jin.
- Och, w ten sposób – zdziwił się też nieco L. – No więc? Kiedy to będzie?
- Oczywiście, że tak, ale nie chcę wiedzieć, o czym TY pomyślałeś, bo pewnie o niczym normalnym. A kiedy się pojawi, to nie wiem.
Po jej zachowaniu wywnioskowałem, że wykazuje się sporym zasobem kultury osobistej, skoro nadal z nami rozmawiała, a wybryki L hyunga traktowała jak powietrze. Widać było jednakże, że jest na skraju.
- No to... może zaspoilerujesz coś? – poprosił L, starając się chyba jak najbardziej ją zdenerwować poprzez podjęcie kolejnej próby uwieszenia się na jej szyi.
- Ktoś inny? – Ye Bi specjalnie zignorowała L; podniósł się „las rąk": Dongwoo, Hoya i Sunggyu.
* * *
- To co dla ciebie? – spytała, gdy pokazała nam, czego trzeba się spodziewać po ich nowym albumie.
- „D.I.L.Y."? – wybrałem pierwszy lepszy akronim, jaki zapamiętałem.
- O! Też w sumie jestem ciekaw konceptu do „Damn, I love you". – dołączył Howon hyung. Wyjątkowo był dziś po mojej stronie.
- Na-ah. Nie będę oszukiwać. Będzie teaser niedługo do którejś z nich. Nie wiem, która piosenka pierwsza. Jeszcze „Message book" i „Maneater", ale te was już chyba nie interesują? – spytała. Myungsoo hyung już otwierał usta, ale się powstrzymał.
- To już wstęp zaliczony i przechodzę do rzeczy właściwych. – obiecał jej Sunggyu hyung, już zrelaksowanym i spokojnym tonem głosu.
- Nie można było tak od razu? Teraz mogę nie mieć humoru.
Zobaczywszy na własne oczy sposoby używane przez hyungów, kaprysy Ye Bi już mnie nie dziwiły.
- Następnym razem będzie, a tymczasem grzecznie sobie wysłuchasz. Czy ci się to podoba, czy nie. I nie przyjmuję odmowy, Klusko. – powiedział i „dziabnął" ją palcem w bok. Tym razem nie zareagowała, chociaż Sunggyu hyung również nie powinien tak się zachowywać.
- Chcecie coś do picia? Ja jednak jestem spragniona, więc pójdę po coś. – oznajmiła.
- To ja dołączę. Mogę? – spytał Sungyeol.
- Możesz, tylko się pośpieszcie – zawołał do nich Sunggyu hyung.
***
Wyjrzeliśmy za drzwi, bo było dość głośno. Okazało się, że jakiś nieostrożny chłopak oblał Ye Bi; zawartość plastikowego kubka z colą miętową znalazła się nie tylko na jej ubraniu, ale i włosach. Gdzie się podział Yeol?
- No i nici z pójścia do sklepu, musisz dokończyć misję sam. – odezwała się do hyunga i odgarnęła włosy z twarzy.
- Jasne, załatwię. – zasalutował niczym żołnierz i pomachał jej, a sprawcę omijając tak, jakby nie istniał.
Przepuściliśmy Ye Bi w drzwiach, żeby mogła jak najszybciej doprowadzić się do porządku.
- Ech, no i na co się patrzycie? Laska wcale fajna nie była. – odparł niczym nieprzejęty dzieciak. – Przysporzyłem jej trochę rozrywki, okej?
Osobiście uważam to za niezaprzeczalne chamstwo i brak szacunku. Nie uznaję tego za elementy potrzebne do bycia „cool". Niestety po ziemi chodzą takie pustaki, którym wydaje się, że dzięki byciu wulgarnym coś osiągną.
- Brzydka, ładna. Co za różnica. Zrobiłeś to specjalnie! Może znasz słowo „przepraszam"? – podszedł do niego L.
- Masz jakiś dowód? Serio, umiecie tylko straszyć, ale jesteście tylko mocni w mowie.
- Słuchaj, hyung, on jest zbyt głupi, by zrozumieć. Zabierz go na komisariat, może wieczór za kratami go czegoś nauczy. – zasugerował dla lidera L.
Propozycja Myungsoo była szczera, jednak przesadzona.
- Oj, no luz. Jestem z fandomu Shim Jenny. Dostałem cynk, że się tu zjawi, ale jej jeszcze nie widziałem. Za to widzę was i to paskudztwo. Że wy się za takim kimś uganiacie, to po prostu absurd.
- No i dlatego prześladujesz Kim? No, brawo. Twoi rodzice na pewno są dumni, że mają syna-sasaenga. A publiczne obrażanie jest karalne.
- Myungsoo, opanuj się. Będzie miała event. Skoro chce, to wtedy wszystko się wyjaśni. Puść go w ch*lerę. Łatając małe dziurki, nie uleczysz jego zrujnowanego mózgu.
- Tak! Puszczę go i smark będzie myślał, że jest bezkarny. Ja przynajmniej staję w jej obronie, Sunggyu hyung...
- Aish, że też musiałem wpaść na Infinite. – westchnął niezadowolony.
- Kto jest za ukaraniem tego g*wniarza? – dołączył Dongwoo. – Głosujemy?
- Myślę, że ta decyzja należy do Kluski. Ona przeszła obok niego jak powietrze, to chyba oznacza, że nie chce marnować czasu. – zasugerował nasz niezastąpiony lider.
- Jjang! Jacy Infinite wspaniałomyślni. No, no, Dongwoo-sshi i L-sshi. Wy uważniej obserwujcie waszego lidera oraz maknae, co?
W tym momencie wróciła Ye Bi. Przebrana, choć nadal biła od niej woń wcześniejszego napoju, którym została oblana
Chłopak jakby nie dowierzając, zamrugał, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Odpuścił. Tak po prostu.
- Ech, co to za stare łachy? – rzucił L i pomachał sobie ręką przed nosem.
- Mówiłam, że przyjdę przygotowana. Miałam już jedno ubranie, a dwa wzięłam na wszelki wypadek. – pomimo wyraźnej arogancji ze strony Myungsoo, Ye Bi pozostała opanowana.
- No okej, nie wnikam. – uniósł ręce do góry L.
- Trener nauczył wielu przydatnych trików. – kontynuowała niezrażona dalej, wskazując przy tym na Hoyę hyunga. Dobrze, że jej pomagał i starał się wesprzeć odnośnie jej wagi, ale nie tylko.
- Ten sweter wygląda dziwnie znajomo. – zauważył Sunggyu hyung.
- Co szanowny lider ma na myśli? – zapytałem go z ciekawości. Osobiście nic nie poznawałem...
- Nie wiem, może mi się znowu coś wydaje?! – odwarknął zezłoszczony i spojrzał podejrzliwie na Ye Bi. Dlaczego tak się rozzłościł, przecież to nie był żaden zarzut.
- Nie, przykro mi. Może kojarzą panowie z jakiejś reklamy, ale raczej nie sądzę. To nie jest żadna znana marka.
- Hyuna kiedyś była na zakupach z Seo Hee i jej coś takiego wybrała. – oświadczył Woohyun hyung. – Może jej ukradłaś, co?
Myślałem, że Woohyun hyung osiągnął limit w skali „Jak bardzo może być złośliwy dla Kim Ye Bi". Najwyraźniej znów się pomyliłem.
- Chłopaki, nie widzicie, w jakim ona jest stanie? Praktycznie na wyczerpaniu nerwowym. – przypomniał im Sunggyu, który mimo iż sam ją „uaktywnił", nie pozwolił na to reszcie zespołu. Właściwie, to nawet na miejscu ta uwaga.
- Mhm, powiedziała ci, że masz do niej prawo, więc stałeś się nieco śmielszy?
Osobiście było mi za niego wstyd. L hyung osiągnął limit bycia złośliwym.
Dziewczyna przeszła obojętnie obok L hyunga, a następnie wyjrzała zza drzwi na zewnątrz. Ch*lera! Dlaczego L hyung jest dziś tak wredny dla nich obojga?
- Idzie Sungyeollie, więc... może usiądziecie? – zmieniła temat mała Kluska.
- Moment. Tu osiem osób się nie zmieści – uświadomił ją Dongwoo. Jedna, dwuosobowa sofa i dwa szerokie fotelo-krzesła to rzeczywiście mógł być problem, lecz Ye Bi go nie dostrzegała.
Gdy Sungyeol wszedł do małego pomieszczenia i postawił na stoliku opakowania z sokiem z owoców leśnych, Ye Bi jak gdyby nigdy nic zasiadła na wolnej przestrzeni obok Hoyi hyunga. Między nim a Dongwoo hyungiem.
- Tylko już mnie nie ochlapcie, bo więcej ciuchów nie mam. No, to słucham. Co to za tajemniczy fanmeeting znienacka i dlaczego tak się staracie wypełnić „zalecenie odgórne"? – zacytowała określenie, jakiego użył nasz Gyu hyung.
- Nic takiego, promocja, bo wydaliśmy nowy mini-album. – odpowiedział Hoya.
- „Best Memories"? – dopytywała.
- Nie, to jeszcze nie było oznajmione oficjalnie. Skąd się o tym dowiedziałaś?! – naskoczył na nią Woohyun hyung.
- Akurat to miała prawo wiedzieć, jeśli śledzi nasz zespołowy instagram. Albo inne social media. – wtrąciłem, a Sunggyu hyung popatrzył na mnie w dziwny sposób. Czy robię coś nie tak? Ja tylko nie chcę więcej kłótni między nią a hyungami...
- Właściwie to była czysto techniczna procedura i nie możesz być zły na mnie. To nie ja nie dałam wam wyboru, tylko moja i wasza wytwórnia. – zauważyła sprytnie.
- Ach nie? A kto dał wytyczne co do miejsca spotkania?
- Kim Sunggyu sunbae-nim – zaczęła. – Jak sam zauważyłeś, ostatnio krąży wiele plotek. Im mniej, tym lepiej. Chyba się zgodzisz?
- Zgodziłem się, ale nie myśl, że uda się to za każdym razem. To miejsce aż roi się od sasaengów, jak widzieliśmy. – odpowiedział jej.
- Lepszy jeden członek fandomu Jenny niż możliwość spotkania, przez przypadek rzec jasna, któregoś z dyrektorów głównych, na przykład CEO Woollim. Wystarczy mi, że się na niego napatrzę na wspólnych projektach i mam takie ciary, że nie mogę się pozbyć przez wiele miesięcy.
- Uhuu, pokazujesz rogi, co? Ty naprawdę nie znasz słowa „dziękuję" – skomentował po swojemu Gyu hyung.
- Aish, hyung? Dlaczego zwiększasz skalę jej złości? – westchnąłem.
- Interesowałem się, było źle. Staram się zrozumieć... Niemożliwe, że ma taką sieczkę zamiast mózgu, a wy mi mówicie, że to też źle? Przed chwilą prawie każdy z was miał wąty, bo trzyma z Byunem. To wy k*źwa chcecie, żebym co, zrezygnował? Już Woohyun i Sunggyu dali sobie z Bibi spokój. Staram się być szczery i nauczyć się, bo nie rozumiem, czemu woli Byuna bardziej niż nas, a wy na mnie naskakujecie, jakbym jej krzywdę robił! Przepraszam bardzo, ale co wy, k*rna, odczyniacie?!
Już dawno nie widziałem tak mocno sfrustrowanego Myungsoo. Co mu się dzisiaj stało, że tak atakuje bez przerwy swoją nową bias girl?
***
(Ye Bi)
Pomimo nieprzyjemnych określeń, jakie się pojawiły, zachowałam spokój. Nie było to łatwe. Już kiedyś L taki był w stosunku do mnie, lecz teraz nie wiedział, że Kim Ye Bi, to Bang Seo Hee. Mimo wszystko mógł się postarać bardziej, ale zazdrość całkowicie opanowała i zeżarła jego mózg. Nie zachował się choćby milimetr chęci do wysłuchania czy zrozumienia mnie tak jak się deklarował. On od razu mnie ocenił, nie mogąc znieść, że przyszło mu „dzielić się" mną z innymi obcymi poza Renem, Junhongiem i Doyoungiem.
- Co ty sobie myślisz, że jesteś bezkarna? Nie, błąd! Jeśli byś nas szanowała, tak jak się deklarowałaś, nie dochodziłoby do tych „opowieści". Ich pojawienie to tylko i wyłącznie twoja wina! – kontynuował dalej, a ja cierpliwie znosiłam jego „wybuch".
- Ja o coś prosiłem, Myungsoo... - przypomniał mu Sunggyu-sshi.
- Ja też! Nie po to starałem się pomóc tobie w zbliżeniu się do niej, aby takie numery wyczyniła! Miała „to coś", byłem skłonny ci ją odstąpić, naprawdę. Ja akurat bym się dzielił, ale sam widzisz, że nie mogę. Jest zbyt nadwrażliwa i za głupia, nie nasz poziom. To widać jasno jak białe na czarnym! – słowa Myungsoo zabolały. Cała ta awantura dlatego, że nie może zrozumieć, że odważyłam się zadawać z „tymi gorszymi" z k-pop industry.
- Myungsoo-sshi nie życzy sobie mojego towarzystwa, więc nie będę tego negować. Któryś z was chciałby coś jeszcze dodać? – spytałam o zdanie pozostałą szóstkę.
- Nie no, teraz to ja nie rozumiem? Jakim prawem zabrania ci czegoś, co zostało wyznaczone do zrobienia przez nasze szefostwo? – odezwał się Dongwoo-sshi.
- Normalnie! Jak ona nas nie szanuje, to ja jej też nie będę i wy także nie musicie.
- Aish, Myungsoo! I po co zrobiłeś zamieszanie? Teraz nic się nie dowiemy... - dołączył do pseudo-dialogu Howon.
- To wy... po co innego tu jeszcze przyszliście? Sunggyu-sshi wyraźnie zaznaczył, że to będą tylko sprawy biznesowe. Czy ja się mylę? – skierowałam pytanie do lidera.
- Mogą, ale nie muszą. Jeśli masz czas oraz chęci, to wyjaśnij mi, dlaczego u siebie w torbie znalazłem telefon Seo Hee.
Mogłabym porozmawiać, jednak miałam mieszane uczucia, od kiedy dowiedziałam się, że mój terapeuta i „sensei"* od „spraw dla dorosłych" zdecydowali się zostać hejterami Kim Ye Bi.
- O, cieszę się z twojego odkrycia, sunbae-nim. Mam nadzieję, że już się przekonałeś, że ja dotrzymuję słowa?
- Łaski nam nie zrobiłaś. To był twój obowiązek od samego początku. – to, że Sunggyu-sshi będzie niezadowolony było do przewidzenia.
- To jak, dotarliście do wszystkich informacji i plików, do których chcieliście? – zignorowałam kolejną uwagę Sunggyu-sshi.
- Ej, ty mnie nie ignoruj, tylko odpowiadaj, gdy ktoś cię pyta! – upomniał mnie znowu Myungsoo.
- Ale... w którym momencie wypowiedziałeś jakieś pytanie? Kiedy oraz co przegapiłam? Wydaje mi się, że to Kim Sunggyu-sshi „o coś pilnego" zapytał.
W tym momencie rozległ się dźwięk mojego telefonu.
- Przepraszam, odbiorę. To może być ważne. – poinformowałam moich rozmówców i podeszłam do krzesła, gdzie była zawieszona moja mała torebka. Wyjęłam telefon i tak jak przypuszczałam – połączenie było ważne.
- Tak, panie managerze? Co się stało? – przyjęłam rozmowę i oczekiwałam na odpowiedź ze strony pana Younga.
- Skończyłaś spotkanie? Musisz wrócić pilnie do dziewczyn.
- Teraz?
- Tak. To jak?
- Nie do końca. Mieliśmy dopiero wstęp i tak jakby rozmowa dopiero się rozpoczęła.
- Przełóż rozmowę z Infinite. Wiem, że masz rozwalony grafik, ale musisz jakoś sobie radzić. Nie możesz robić wyjątków, tylko i wyłącznie, że to twój Uband.
- Wiem, dziękuję. Już im mówię.
- Ja już dojeżdżam pod budynek, więc spotkamy się na zewnątrz. – oznajmił, po czym się rozłączył.
- Niestety mam złą albo dobrą, wiadomość, zależy dla kogo. Muszę być teraz gdzie indziej, więc musicie pomyśleć o nowym terminie, jeśli nadal wam zależy, aby omówić szczegóły waszego fanmeetingu.
- Kolejna wymówka? Myślisz, że dysponujemy wolnym czasem i nie mamy przerw do wykorzystania? Dostosowaliśmy się do ciebie, a ty teraz... - zaczął Woohyun.
- Jak już będziesz miała koniec, to zadzwoń. Najpóźniej do dwudziestej pierwszej, a najlepiej to najpierw przemyśl. Żeby była jasność: to całkowicie niezależne od nas, nie mamy wpływu na to, co wymyśli CEO, ale prywatnie nie potrzebujemy „żywej maskotki". Raczej byłoby dobrze, gdybyś nie zachowywała się jak eksponat na wystawie. Nie wiem, jak to inaczej przedstawić.
- Hyung próbuje powiedzieć, że nie chcemy Ciebie w roli żywej maskotki i reklamy, tylko też, żebyś się nauczyła, że nie traktujemy CYS przedmiotowo – wytłumaczył mi Dino Jjang-woo w zastępstwie za Sunggyu-sshi.
Posłałam mu delikatny uśmiech, mający na celu wyrazić moją wdzięczność.
Chwyciłam za torebkę. Torbę sportową zarzuciłam przez ramię, wzięłam płaszcz i wyszłam. Na zewnątrz na parkingu czekał już manager Young. Położyłam torbę na tylne siedzenie, a następnie wsiadłam do pojazdu i zapięłam pasy, tuż po zamknięciu drzwi.
- Długo pan czeka? – zagadałam.
- Nie, dopiero przyjechałem. Widzę, że jednak zmieniłaś strój.
- Musiałam. Pierwszy raz dlatego, że ich za bardzo kusiło, a drugi raz to ktoś mnie oblał colą miętową.
- „Ktoś"? Któryś z nich?
- Nie, nie. Małe nieporozumienie między mną a fanem z fandomu Jenny, ale poradziłam sobie. Czyli jednak zmiana planów. Dlaczego mnie to nie dziwi...
- Powiedzieć ci czy już wiesz?
- Wiem jedynie, że nie podoba mi się ta nagła... roszada.
- Mhm, podziękuj poprzedniemu managerowi. Wrócił z urlopu i już zaczął mieszać.
- Świetnie! Przecież nie minął jeszcze najkrótszy okres przewidziany dla praktykantów na miejscach managerów?
- Spokojnie, wyjaśni się. Nie musisz się dodatkowo stresować, Ye Bi-sshi. Wiem, że stres w ogóle tobie nie pomaga. W ogóle nie powinienem był ci mówić, ale wolę cię ostrzec.
- Niby ma pan rację, ale nie mogę tego uniknąć. Już się przyzwyczaiłam, więc to nie stanowi dla mnie szoku.
- A z nimi wszystko załatwiłaś?
- Ech, żeby to było takie proste. Trzeba się sporo nagimnastykować, żeby im dogodzić.
- Co ty mówisz? Wykorzystują cię?!
- Yah, manager-nim. Proszę się skupić na drodze, a rozmową zajmie się pan ewentualnie później. Deal?
Jeśli chodzi o honoryfikowanie potrafiłam wytrwać w stylu formalnym, jeśli postać była stopniem wyżej. Jednak jeśli taki człowiek miał ze mną dobry kontakt potrafiłam się zapomnieć i dalszą część rozmowy przeprowadzić w stylu nieformalnym. Pana Young Briana nie znałam jeszcze zbyt dokładnie, a już zaliczyłam parę gaf z savoir- vivre'u przy rozmowach. Tak samo z Sunggyu-sshi czy chociażby z życiowo zagubioną Wu Zhan Zhan. Średnia różnica wieku między mną a nimi to jakieś sześć do siedmiu lat; niby nie dużo, ale zbyt często byłam mało kulturalna. Ogólnie szanowałam ich, po prostu zapominałam się i zamiast odpowiednich zwrotów, używałam tych nieoficjalnych oraz mało formalnego tonu, stawiając i kierując się swobodą.
Jak mówią „co za dużo, to niezdrowo". Ich cierpliwość względem mnie zmniejszała się za każdym razem, gdy użyłam nie tego tonu, który powinnam. Choć Zhan nie wyraziła swego sprzeciwu, była to oczywista rzecz, niepodlegająca wątpliwościom: miała mi za złe moje zbyt prymitywne podejście i nieadekwatny stosunek do niektórych osób. To było zrozumiałe, że nie miała do mnie siły tak samo jak do Shim; wcale nie byłam od niej lepsza...
- Nie odpływaj tak intensywnie, bo myślę, że cię nudzę albo że zrobiłem coś źle. – na ziemię przywołał mnie pan Young.
- Czy pan uważa, że nie mam wyczucia odnośnie używanego tonu? – spytałam go.
- Czasami, ale nie jesteś na straconej pozycji.
- Ech...
- Popracuję nad twoim podejściem i będzie wszystko w porządku. Zauważyłem, że masz ten sam problem co... jak on się nazywał?
- Kto?
- No na przykład główny wokalista Infinite?
- Nam Woohyun-sshi? Ogólnie ma odpowiednie wyczucie, jeśli chodzi o mowę.
- No tak, ale słyszałem, że zdarza mu się być nietaktownym?
- Jak każdemu, ale nie tak często i niespodziewanie jak mi.
- W każdym razie teraz za ciebie odpowiadam i zalecam ci ćwiczenia, jak radzić sobie z presją przy komunikacji z różnymi ludźmi. Możliwe, że wskazany byłby bootcamp. Taki rozwojowo-fizyczny.
- A co nie tak z moją kondycją?!
- Przez te wszystkie zmiany grafiku twoja dieta jest nieodpowiednia.
- Wszystko w porządku. Przecież jem!
- Na palcach jednej dłoni mogę policzyć, ile jesz posiłków w miesiącu.
- Niech manager mnie nie załamuje. Na pewno nie jest tak źle...
- Prosiłem, żebyś odstawiła dietę organiczną i tą... słoiczkową! O, właśnie. Zapamiętałem, bo te metody są po prostu głupie. Zresztą, nie dla ciebie, Ye Bi-sshi.
- Przepraszam... że co? Grzebie mi pan w śmieciach, że wie, co jem?
- Mam swoje sposoby.
- Ciekawe, może mi pan o nich opowie?!
- Ye Bi-sshi, proszę się nie denerwować, to dla twojego dobra. Pora też, żebyś zgłosiła się do twojego trenera.
- Nie chcę absa...
- Nie dla absa, ale dla zdrowia. A może sam powinienem zapytać Howona, czy nie znalazłby znowu dla ciebie czasu? Chyba, że wolisz, by SM znów znalazło ci jakiegoś podejrzanego typa?
- Ale... Young manager-nim! – zaprotestowałam.
- Czekaj, dopiero się rozkręcam, sierotko. W przeciwieństwie do pana Im, ja o ciebie zadbam. A może z Sunggyu? On chyba uprawia nordic walking?
- Boję się...
- Nie no, bez obaw. Nie jestem twoim wrogiem.
- Więc co panu we mnie przeszkadza? Skąd te wszystkie dziwne propozycje? A Sunggyu-sshi zrobił bootcamp liderce. Wystarczyła jedna ofiara jego dyktatury.
- Doszły mnie słuchy, że ze wszystkich dziewczyn w SM, ty mdlejesz najczęściej. Wielu idoli było świadkami. Poza tym, jak już jestem managerem, to powinienem dbać o swoich podopiecznych oby płci. Tak więc mam podstawy do...
- Nie no, bez przesady. Wszystkim się to zdarza. – obroniłam się.
- Ale nie wszyscy są tak nieostrożni i dają się przyłapać na korytarzu lub w sali ćwiczeniowej. Ty się z tym nawet nie kryjesz.
- Nie rozumiem. Mam w ogóle nie jeść?
- Jedz, ale normalne jedzenie. A jak już musisz to, od którego się uzależniłaś, to rób tak, by inni cię nie widzieli. Nawet nie wiesz, ile razy musiałem przyjmować Tiffany albo Taemina na rozmowy... Taeyeon również.
- Zaraz, chwila. Przecież ja z nimi w ogóle nie przebywam. Skąd w ogóle...
- Ye Bi, włącz myślenie. Ludzie mają oczy, a plotki po SM bardzo szybko się rozchodzą. A propos! Krążą słuchy, że CYS lubią kilkuosobowe związki, a ty... ale to już wiesz, bo ci mówiłem. Co to za dwuznaczna relacja z Byun Baekhyunem? I dlaczego Internet płonie od twoich zdjęć, wraz z Myungsoo? Grasz na dwa fronty czy jak?
Doszło do tego, że nawet manager-sshi stracił resztki nadziei i cierpliwości do plotek na mój temat...
Infinicka rodzina nie była jedyną, której się to nie podobało; może poza pewnymi wyjątkami. Swoją drogą dziwi mnie, dlaczego nie pojawiły się plotki o moich powiązaniach z sunbae z Shinee. Co prawda nie byłam jakoś szczególnie związana, ale jak już doszło do spotkań, to „krótka wymiana dzień dobry" zamieniła się pewnego razu w ponad trzygodzinną, codzienną rozmowę. Może dlatego, iż zdarzyło się to dawno w przeszłości i wtedy, gdy byłam trainee?
- Jesteśmy na miejscu. Postaraj się panować nad słowami. Zainterweniuję, gdyby dziewczyny nie zachowywały się i odnosiły do ciebie w lekceważący sposób.
- Spokojnie, managerze. Będę grzeczna i miła dla każdego włącznie z panem Im, gdyby się pojawił. Nikomu włos z głowy nie spadnie.
- Ye Bi-sshi, nie to miałem na myśli, przestań sobie dopowiadać.
- Chcę zobaczyć, że pan się mnie nie boi tak jak wszyscy dookoła. Powodzenia.
Nim zdołał zebrać się w sobie, wysiadłam z jego samochodu i udałam się do sali ćwiczeń.
***
(Myungsoo)
Po tym jakże „edukacyjnym spotkaniu" z Kluską, wróciliśmy do dormu. Wszyscy, oprócz Sungjonga, który sprzedał nam bajeczkę o tym, że musi znowu pójść do „Twinkle Twinkle". Niezbyt chce mi się wierzyć, ale nie chcę dzwonić do S.D. sunbae, aby uzyskać od niej potwierdzenie. W ostatnim czasie nie była zbyt pomocna, a bardziej wymagająca. Rozumiem, że stała się bliższa Infinite, ale nie pochwalam jej sposobu wywierania presji na naszym liderze. To, że nie może znaleźć odpowiedniej metody wychowawczej na Seol Ah, wcale nie zobowiązuje żadnego z nas do pomocy, a już zwłaszcza nie Sunggyu hyunga. Nie podoba mi się, że od kiedy wróciliśmy, nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Miałby prawo do złości, gdybym rzeczywiście podwalał się do jego ulubionej bohaterki z manhwy, ale niestety zapominał, że ta Ye Bi nie jest tą fikcyjną; nie ożyła i nie wyszła z kartek tej specyficznej historii (z dużą zawartością treści w kategoriach „chicklit" oraz tzw. dwadzieścia plus). Zwykła zbieżność nazwisk, a Gyu hyung po prostu stracił zmysły; chyba jednak lubi być wykorzystywany oraz pod kontrolą. Skoro tak bardzo idealizował wymyśloną, damską bohaterkę, to wcale mnie nie dziwi, że wpadł „w szpony" starszej siostry Seo Hee. Szczerze myślałem, że Soo Kyung okaże się inna, a jednak okazała się chyba jeszcze gorsza od Jin Ae. Mimo wszystko ta fikcyjna Ye Bi była chyba najgorsza.
«««
Minął wrzesień, zbliżała się data fanmeetingu oraz mojego wyjazdu, jednak w przypadku lidera nie nastąpiła żadna poprawa. Wciąż traktował mnie jak powietrze. Czemu nikt mi nie przyzna racji? Przecież powiedziałem same, prawdziwe fakty, a zostałem upomniany i „przywołany do pionu" nawet nie przez Sunggyu tylko przez Howona. Uwzięli się na mnie, bo osoba, którą biasowałem trochę mnie zawiodła? Miałem do tego prawo, jak i do zgłoszenia moich zażaleń bezpośrednio osobie, których one dotyczyły. Mimo to odczuwałem wielką niesprawiedliwość, ale dla świętego spokoju nie byłem już roszczeniowy.
Pomimo zmiany zdania pragnąłem doprowadzić swoją podróż do skutku; ostatnio CEO zbyt często zmieniał zdanie, co było niepokojące, jednak skupiłem się teraz bardziej na sobie i niewiele przejmowałem się jego opinią. Posiadałem poparcie wielu osób. Nawet Kim Ye Bi była za tym, abym odwiedził ten egzotyczny i ciekawy kraj. Słyszałem na temat Polski wiele pozytywnych opinii, więc raczej czułem się zmotywowany, aby osiągnąć swój cel.
Po rutynowym dniu spędzonym w studio nagraniowym, doszło do spotkania – tym razem z CEO. Koniecznie domagał się obecności Ye Bi; nie miałem nic do gadania. Nie twierdziłem, iż popsuje nasz ważny event przygotowany z myślą o fanach przez naszą „niezawodną" wytwórnię. Niestety gdzieś się zagubiła moja perfekcja visuala; zostałem przygnieciony gorzką opinią nie tylko na temat infinickiego ślimaka, ale również pod adresem Bibi. Bolały mnie słowa Namu, ale nie mogłem całkiem poprzeć Kluski; nie potrafiłem opowiedzieć się za jedną ze stron. Słyszałem, że kiedyś naraziła się również maknae, ale co dokładnie się wydarzyło, to się niestety nie dowiedziałem.
Chłód i nieprzyjemna atmosfera, jakie zapanowały w grupie udzieliły mi się; nie potrafiłem temu przeciwdziałać. To nie ma sensu! Jestem pozostawiony bez żadnego wyboru, a jeśli nawet, to Namu jest teraz na etapie nie akceptowania „winnej" zamieszania dziewczyny. Hoya w ogóle się nie wtrącał, Sungyeol i Dongwoo pozostali neutralni, a Sunggyu hyung starał się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Nie wiem tylko, czemu Sungjong się wtrąca, przecież on ani jej nie followuje na social mediach, ani nie miał z nią dłuższych interakcji jak Hoya lub Sunggyu. Mam nadzieję, że nie próbuje ukraść Ye Bi tak jak Baekhyun. O ile mogę postarać się zrozumieć, co kryje się za posunięciami lidera, tak motywy Sungjonga są po prostu nieuzasadnione. On chyba naprawdę nie ma co robić, a zamiast szukać przygód, spokojnie mógłby pomagać zespołowi, ale nie! Robi to co nasz lider; to zaczyna przynosić mało pozytywne rezultaty. Jest też irytujący, bo „skacze z kwiatka na kwiatek", niczym się nie przejmując. To już przestało być akceptowalne!
- To co z nią? Kto ją poinformuje, że nie mamy wpływu na decyzje CEO? – spytał Dongwoo hyung, gdy już było po spotkaniu, na którym zapadła decyzja dotycząca tego, że Ye Bi nie musi być obecna na naszym evencie.
- Mi to obojętne, skoro i tak nie możemy niczego zmienić, to najlepiej zrobię pokładając ostatnią nadzieję w liderze. – stwierdził Woohyun.
- Uu~ A co ci się nagle odwidziało? Czy ty przypadkiem nie...
- Od początku starałem się jedynie dla Hyuny, a to, że wcześniej nie byłem negatywnie nastawiony, to dlatego, iż nie było o niej tak głośno. Nie wiem, ale chyba trochę się popsuła, w sensie... sprzedała swoją duszę, podpisując cyrograf w progach SM. Przechytrzenie ludzi, managerów, dyrektorów głównych i innych, to jednak wymaga doświadczenia oraz lat praktyki. Na mnie urok Kluski przestał być uroczy. Raczej przynosi nam niestety pecha. Także czuję, że to coś głębszego, jeśli wiesz, co mam na myśli.
- Ej, słuchasz nas w ogóle? Będziesz umiał załatwić ten problem, hyung? – poprosiłem lidera, ale ten nie zareagował. Dopiero chwilę potem spostrzegłem, że ma w uszach słuchawki. – Cudownie! Nawet ty przeciwko nam? Dzięki za stuprocentowo zepsuty tydzień!
Gdy wróciliśmy do dormu czekała nas niemiła niespodzianka. Było to w dormie za miastem, ale i tak nie zrobiło to wielkiej różnicy. Przed bramą wjazdową siedziała Shim Jenny. Była dziwna, ale nie sądziłem, że aż do takiego stopnia. Słyszałem, że zrobiła koleżankom reklamę, ale nie myślałem, że porwie się jeszcze kiedykolwiek z „motyką na Księżyc", jak to mówią w pewnym kraju.
- Gdzie zgubiłaś resztę? – zapytał z uprzejmości Woohyun. Kto jak kto, ale podejścia do sasaengów nie można mu odmówić.
- Oczywiście ten człowiek nie potrafi nic załatwić, więc o wszystko muszę zadbać sama.
Domyśliłem się, że miała na myśli nowego managera, Young Briana.
- A kto ci powiedział, że chcemy mieć z tobą do czynienia? Niezły żart, ale to nie pierwszy kwietnia. – podjąłem próbę zniechęcenia jej, ale ta mała z*zira, która śmiała wiele razy dać nam się we znaki, wystawiła w moim kierunku środkowy palec, po czym wstała z prowizorycznej ławki, za którą robiła jej torba. Następnie, nim którykolwiek z nas zdążył zareagować, Shim Jenny uklęknęła na oba kolana.
- Pozwólcie mi przyjść na wasz fanmeeting. Obiecuję, że niczego nie zepsuję.
- Po pierwsze wstań, a po drugie jesteś na naszym terenie bez uprzedniego informowania. Po trzecie... - zacząłem ją pouczać.
- Bo manager i wytwórnia nie poświęcają mi czasu! – rozdarła się jak wredna, bogata paniusia z jakiejś dramy o biednych i chaebolach.
- Niech ktoś temu pustakowi powie coś dosadnie, bo ja zaraz nie wytrzymam! – poprosiłem kumpli.
- A to z wami trzeba się specjalnie umawiać? Mydlcie oczy innym, bo ja mam dowody na to, że zeszliście ze strefy sunbae i młodszy zespół! Co? Zatkało?! Myślicie, że nie wiem, jak wyróżniacie Zhan, to znaczy liderkę? Ale najbardziej to Kim Ye Bi!!!
- Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Masz pięć minut, aby stąd odejść.
- Bo ja bym chciała, żeby pan lider posłuchał tego, co mam do powiedzenia. Co do pozostałej szóstki nie sądzę, byście mieli mi cokolwiek do zaoferowania, ale upraszam się o audiencję!
- To samo można powiedzieć o tobie. – odparłem.
Jeśli chodzi o mnie, to ja byłem gotów odeskortować ją na przystanek, ale moi kumple wykazali względem Shim o wiele większą cierpliwość. No i wspólny wyjazd szlag trafił, bo zjawiła się największa Diva w Can You Smile!
- Dobrze więc. Wejdź, tylko nie rób zdjęć, bo za taki numer, obiecuję ci, że do miasta będziesz wracała na piechotę. – poinformował ją Sunggyu hyung, a ja chcąc nie chcąc, musiałem to zaakceptować tak jak i pozostali.
***
(Jenny)
Poproszenie Infinite było moją ostatnią deską ratunku. Nie chodziło o to, że ta malowana, głupia „Kim-nie-wiadomo-skąd", nagle zaczęła dostawać tyle ofert. Narobiła zespołowi problemów, zawróciła w głowach wielu chłopakom, którzy długo utrzymywali się na mojej bias-liście. Odkąd pojawiła się w SM, ponad pięćdziesiąt procent panów, których uznawałam za idoli, kiedy byłam nastolatką, przestało się dla mnie liczyć. A wystarczyła do tego jedna Kim Ye Bi. Nie wierzę, że nigdy nie miała sponsorów.
- Chciałaś coś powiedzieć, więc mów. Każda zmarnowana sekunda działa na twoją niekorzyść. – ostrzegł mnie lider Infinite. Byłam świadoma, że nasza Chinka ma do niego słabość, ale nie rozumiem, co ona w nim widzi. Junmyeon przynajmniej miał klasę, a ten „pan" był mniej niż przeciętny. Musiałam jednak pokazać, że nie może sobie ze mną pogrywać, ponieważ tym razem dysponowałam czymś, co można było nazwać słabością Kim Sunggyu.
- Wiesz jak mówią? „Przyzwyczajenie to największy grzech**".
- Nie wiem, co masz przez to na myśli.
Wyciągnęłam z torby teczkę z informacjami o niejakiej Bang Jinnie.
- W jakim celu chwalisz się wiedzą na ten temat? Co chcesz osiągnąć? To umysłowy szantaż?
- Nie wiem, co masz na myśli. Obawiam się, iż to określenie jest mi obce. W każdym razie, Sunggyu... sunbae – dodałam nieco słodszym tonem, gdyż nazywanie go per „oppa" nie było na miejscu. Podałam mu również dokumenty o tym dziewczęciu, którym interesował się Baekhyun. – To oznacza, że jesteś schematowy i nudny. Naprawdę nie rozumiem, jak mogłeś być tak złośliwy wobec Jiyonga. Zły zwyczaj nadal jest praktykowany. Pomijając fakt, że w Infinite naprawdę z lupą szukać kogoś normalnego... ach! Ale o gustach się nie dyskutuje, prawda? Chociaż uważam, że powinniście zostać ukarani, za to, co zrobiliście GD oppie!
- Jasne, nie śpiesz się. Mam cały dzień na słuchanie twoich roszczeń!
- Ogólnie to się zawiodłam. Bo najpierw ty, potem Byun... Kiepski gust w kobietach, naprawdę. No ale skoro jesteś zainteresowany takim nieco gorszym gatunkiem, to nie powielaj tego, co zrobiłeś w przeszłości. Jeśli naprawdę ci zależy na Zhan Zhan, to nie uganiaj się za Kim. Miej ty trochę szacunku do siebie, człowieku. Jiyong wpadł przez ciebie w poważne problemy i wiedz, że nie ujdzie ci to płazem. Nie zamierzam ci odpuścić.
- To wszystko? Skończyłaś?
- Właściwie, to nie...
- No to twoja strata. Twoje pięć minut minęło, więc żegnam.
- Ej, nie! Chwila moment! Mogę się dowiedzieć, co z moim występem?
- Powiedziałem ci, że jeśli coś ci się nie podoba, to złóż skargę. Po jakiemu mam mówić, abyś zrozumiała?
- Mówię serio! Poproszę rozkład waszego fanmeetingu, bo muszę sobie umówić wizyty w wielu miejscach...
- A czy ja się zgodziłem?!
- Będąc politycznie poprawnym, to nie masz wyjścia. Tak się składa, że wiem co nieco o tym samozwańczym „ślimaku". To drogocenne informacje. Nie zaprzeczam i nie przyznaję się do niezaprzeczalności posiadanych informacji na temat tego, do czego doszło między tobą, Bang Jinnie i Jiyongiem.
- Ja cię ostrzegałem, Shim!
- Ja też, dlaczego jesteś taki uparty?! Twoje ego kiedyś cię zje. Ji oppa przynajmniej umie przyznać się do błędu, nawet jeśli manipulowałeś i uwiodłeś jego dziewczynę. Dlaczego nie stać cię na przyznanie się do twojej winy? Zrobiłeś tej Jinnie taką wodę w mózgu, jak po kwaszonych ogórkach że Ji oppa odpowiadał za twoje przewinienia w sądzie. Teraz mieszasz w głowie Zhan...
- Mam ciebie naprawdę dosyć i tylko dlatego, że chroni cię kontrakt w SM, to nie wniosłem i nie wniosę na ciebie oskarżenia.
- Ojej, jakie wzruszające. Natomiast ja nie będę miała żadnych zahamowani pozywając Kim. Btw. Chodzą słuchy, że odbiło ci do tego stopnia, że kłóciłeś się o nią z Myungsoo-sshi? Masz mocno namieszane w głowie. Ji oppa może być trochę niemiły w stosunku do młodszej siostry Jinnie, ale przynajmniej ma klasę i nie zajmuje się kimś, kto jest zajęty. Także jeśli wciąż nie załapałeś, to jestem rozczarowana.
***
(Myungso)
Siedziałem na podłodze na korytarzu i nagrywałem całą rozmowę na profesjonalny dyktafon. Urządzenie warte zakupu, jeśli ma się do czynienia z totalnymi amebami umysłowymi. Na nasze nieszczęście Shim taką była, a do tego sprytna i przebiegła jak lis. Musieliśmy długo i dużo szukać, aby znaleźć na nią sposób. Prawie się udało, ale żmija była zawsze o krok przed nami.
Sądziłem, że Sunggyu hyung pokaże jej „małpi gaj" lub „pośle ją tam, gdzie raki zimują". Niestety poczułem, że świat wokół mnie zaczął niebezpiecznie wirować po tym, jak Sunggyu hyung ostatecznie zgodził się, aby Shim była obecna na naszym fanmeetingu... Mam nadzieję, że jeszcze zmieni zdanie! Wolę sobie nie wyobrażać, jak nasi fani zareagują. Ye Bi tolerują, ale Shim jest zdolna do wszystkiego, co złe! Pewnie jest jakaś psychiczna, lecz nic nie wiadomo na ten temat, przynajmniej nie istnieje żadne medyczne potwierdzenie, ale wystarczające powinno być to, iż nie raz mieliśmy przez nią problemy! Pozostałe członkinie CYS również. Nie chciałem podglądać, ale domyślam się, co Shim uczyniła, ponieważ wychodziła stąd z wielkim uśmiechem. Zbyt podejrzanym jak na mój gust. To nie tak miało wyglądać. Co się stało, że lider jej odpuścił? Czy jego „słabym punktem" nadal pozostawała niemądra siostra Seo Hee? Przecież to zakończyło się dla hyunga wiele lat temu!
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że dałeś jej fory, bo jest dziewczyną? Szantażowała cię przecież, słyszałem. Była bardzo ordynarna; nie mów, że jej to ujdzie płazem? – wypytywałem go, gdy sobie poszła.
Hyung nadal miał na mnie focha, co podchodziło już pod hipokryzję, bo sam wiele razy zwracał nam uwagę, „jaka to Kim nie jest, a być powinna", bo to jego ulubiona postać. Różnica była jednak taka, że nie utożsamiałem Ye Bi z jakąś d*podajną laską, która nie może nacieszyć się jednym mężczyzną. Próbowałem czytać to zarówno w wersji webtoon manhwy i papierowej, jednak nawet jak na mnie treść zbytnio raziła. Gniewanie się na mnie z tak trywialnego powodu pokazuje, w jak głębokim stopniu zagubienia emocjonalnego i depresji wieku średniego znajduje się Sunggyu hyung.
Nie lubiłem, gdy dochodziło do takich sytuacji, lecz ostatnio robił się coraz mniej znośny z tą swoją fascynacją. Na początku było okej, bo jak się przyznał i jakoś to zaakceptowaliśmy, ale jak usłyszeliśmy o jego osobistych przeżyciach, a przynajmniej ja, to teraz nie potrafię zrozumieć jego wyborów. Gdy zaoferowałem swoją pomoc i okazało się, że radzi sobie z Soo Kyung, to wszystko się posypało. Ona namieszała, ale to nie było tak, że on został przez nią wykorzystany, bo również przyczynił się do zrujnowania tej relacji! Z tego, co słyszałem, Soo Kyung „wyszła na prostą" i już nie jest tak obsceniczna ani dominująca, natomiast z hyungiem zaczęło dziać się naprawdę źle i to jeszcze bardziej po dłuższym przebywaniu w towarzystwie Ye Bi. Możliwe, że znajomość z Seo też go dobiła po swojemu. Może niepotrzebnie go namawialiśmy, aby nieco wyluzował? Po ostatnim spotkaniu mam wrażenie, jakbym był po długotrwałym praniu mózgu. Chyba mój „radar" na fajne dziewczyny też się popsuł. Już dawno nie czułem się tak oszukany...
***
Na szczęście fanmeeting nie trwał długo, „tylko" pięć godzin. Dla większości z nas przyszła pora na odpoczynek. Niestety nie dla lidera, bo naiwnie zgodził się zająć upartą „kangurzycą". Było po nim widać, że ma już dość dzisiejszego dnia, lecz nie wiedzieć czemu, na własne życzenie postanowił się jeszcze wplątać w najgorszą robotę i to jeszcze nieodpłatną. Z jednej strony nie pojmuję, jakimi motywami się kieruje przy podejmowaniu tak szokujących decyzji, a z innej podziwiam go za niezaprzeczalnie nieskończone pokłady cierpliwości i chęci niesienia pomocy, nawet dziwnym osobom. A taką była Ahn Seol Ah – dziwna i specyficzna, a zarazem urocza, lecz sprytna. I niebezpieczna! Pozwól jej na coś, a będzie myślała, że ograniczenia jej nie dotyczą. Nie wiem, może Da Ri ma zbyt duży wpływ na hyunga, chociaż niewiele pamiętam z okresu, gdy występowała jako S.D. Nie wydawała się wybitnie dominująca z charakteru czy natury, ale może ta cecha stała się bardziej widoczna po latach; może nie zawsze taka była? I tak samo stało się ze ślimakiem? Gdy próbowałem coś mu zaproponować, to nigdy mu nie pasowało. Teraz też pretensje nie wiadomo o co, a przecież to nie była moja wina, że musi pilnować Seol! Po prostu Choi Ren nie odnalazł do mnie zaufania, a Da Ri uparła się, że „zachcianka Seol Ah musi zostać spełniona". Nie będę się angażował przez jakiś czas, trudno. Dlaczego akurat dzisiaj Seol Ah musiała postawić na swoim? Okej, potrzebuje mnóstwa uwagi niczym dziecko pięcio-lub-sześcioletnie, ale... po co ją tak rozpieszczać? Czy to źle, że nie zgadzam się z postawą byłej crush girl? Nie wiem, może jestem jakiś niedouczony, ale wydaje mi się, że Ri niepotrzebnie postawiła całe Infinite do pionu.
Sprawdziłem listę i po upewnieniu się, że nie pominąłem żadnej rzeczy, zacząłem się pakować na moją krótką podróż do tak zwanej „Polandii". Skoro każdy zajął się swoimi sprawami, to oznacza, że nie ma co odkładać planów wycieczki i ją w końcu zrealizować. Plany i tak uległy kolejnym zmianom, bo zarówno nasz event i mój wyjazd miały się odbyć wczoraj, a ja jadę dopiero jutro!
***
(Ye Bi)
Od dziewiątej do dwunastej CYS były w studio Weekly Idol. Nowy album oraz premiera dwóch mv nadeszły o wiele szybciej niż myślałam. Trochę nie ogarniałam (odespałam parę zaległych godzin, gdy była u mnie kuzynka, lecz potem znowu pochłonęły mnie obowiązki); spałam dwie lub cztery godziny. Czasami w ogóle, więc gdy nadszedł dziewiąty października, długo nie dochodziła do mnie „powaga daty". Parę osób tak jak wcześniej „robiło z igły widły" i pomimo moich próśb, niektórzy wytrwale dążyli do tego, aby przez subtelne wskazówki przekazać mi, że pamiętają, jaki dziś dzień.
Jenny dostała to, co chciała, więc od kilku tygodni zapewniła sobie rozgłos. Pomimo iż doszło do takiej sytuacji, nie miała ona żadnego wpływu na to, jak CEO oraz inni ważni dyrektorzy i wyżsi rangą od piosenkarzy ludzie, traktowali Can You Smile. Osobiście nie rozumiałam postępowania Shim, bo jeśli brakowało jej rozgłosu, to istniało wiele innych i o wiele skuteczniejszych sposobów na polepszenie swojej sytuacji medialnej. I to mnie nazywają „divą z miasta", a ja wcale nie proszę o atencję! Dokładną relację z przebiegu fanmeetingu Infinite zdały mi Da Ri oraz Hyuna. W pewnym stopniu również Howon i Sungyeol. Podejrzewam, że Hyunana w przypływie pozytywnych i zaniedbanych uczuć. To, czy mnie biasuje, czy nie to tylko jej dobra, wolna wola. Ja jej przecież do niczego nie zmuszałam. To nie tak, że nie próbowałam zrozumieć, dlaczego Namstar hyung zaczął mieć dość Kim Ye Bi. Nie przewidziałam wielu spraw, ale nie było aż tak źle. Skoro Ri eonnie obiecała, że spróbuje dojść na spokojnie, w jaki sposób wpadłam na „genialny plan zniknięcia z ich życia", to znaczy, że jest szansa, aby sprostować pewne sprawy. Nie ma żadnej gwarancji na to, że Hyuna noona zechce okazać tę samą taktykę co Da Ri, ale skoro „tymczasowy foch na Bibi" jej minął, to uważam to za sukces.
Sunggyu-sshi nadal nie upomniał się o swoją własność, więc albo się zorientował, że kostka do gitary mu zniknęła, ale nic z tym nie robi, albo nadal jej nieświadomy, że ją posiadam. Przez jakiś czas miałam wrażenie, że specjalnie podejmuje pewne decyzje. Pożyczanie własności tego hyunga nie miało nic wspólnego z tym, że cierpię na jakąś kleptomanię. Nie miałam zamiaru wtrącać się do tego, co łączyło Kim Sunggyu z Bang Jin Ae; chodziło o to, żeby upewnić się, że plotki, jakie krążą rzeczywiście są prawdziwe, a nie jakąś kolejną fantazją infinickiego lidera.
Terapia Woohyuna bardzo mi pomogła, ale pewne wydarzenia zostały jakby wymazane z mojej pamięci; nie wiem, czym to było spowodowane. Może jakaś inna trauma lub choroba, o której nie wiem? Całkiem możliwe, że Myungsoo hyung słusznie się domyślał, tyle tylko, że jemu oczywiście chodziło o Kim Ye Bi. To też nie jest dobre. Namstar hyung przynajmniej otwarcie stwierdził, co mu się nie podoba, może posłużył się odrobinkę za mocnymi słowami, ale przynajmniej nie bawił się w jakieś idealizowanie. Rozumiem postępowanie rodziny, ale z drugiej strony nie sądziłam, że mogą być aż tak niemili.
***
Zebrało się dość sporo sasaengów, a potem jeszcze więcej, głównie dlatego, że wbrew oczekiwaniom, niektórzy potrzebowali podwójnej, a nawet potrójnej „dawki" atencji. Moim zadaniem było ich zniechęcić, ale jak się okazało, nie było to takie proste. Chyba chcieli mnie wymęczyć, ale większość z nich przeceniła swoje możliwości. Manager Young interweniował, bo znalazły się cztery takie „natręty", które próbowały zabrać mi czas. Odpowiednio cztery i sześć razy wracając do kolejki. Wtedy Brian-sshi wyprowadził te osoby informując, że mogą przyjść na drugą taką sesję, gdy zostanie zorganizowana. Znalazły się też takie głodne sensacji „fanki", które przyjechały aż z Busan tylko dla spotkania się z Byun Baekhyunem. Nie wiem, skąd im się to wzięło, bo co prawda sunbae wyraził chęć uczestniczenia, ale pisaliśmy o tym na kakaotalk i jeszcze rozmawialiśmy twarzą w twarz; czasem reagował zbyt entuzjastycznie, lecz naprawdę pilnował się przed złamaniem jakiegoś słowa. Także jego publiczne posty na ig stały się takie bardziej w dawnym stylu: pozbawione jakiejkolwiek informacji sugerującej na naszą „bliską" znajomość. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasować. Po to między innymi taki „sasaengowy fanmeeting" – żeby otworzyły się co niektórym klapki na oczach lub żeby na żywo powiedzieli idolowi to, co o nim myślą. Okazało się też, że przybyły także fanki z innych fandomów. W sumie to gdyby mi nie powiedziały, to podejrzewam, że długo bym jeszcze nie wiedziała. Podały mi wiele informacji związanych z pracą młodszej Bang.
Gdyby wiedziały, że do niej mówią...
Ech, a myślałam, że najgłupsze plotki to te, że coś mnie łączy z Howonem. Okazuje się, że jest nowe miejsce pierwsze. Problem w tym, że nigdy nie uczestniczyłam w Paryskim Pokazie Mody i nie znam osobiście Krisa Wu. „Fani" byli bardzo podekscytowani i wyrażali swe rady. Nie rozumieli, gdy mówiłam, ze nie znam. Niestety nic więcej nie pomogę, jeśli ktoś uparcie twierdzi, że zabrałam komuś wakat i jak stwierdzono „Jenny miała rację". Szanowała mnie jeszcze na tyle, że nie urządzała publicznie ataków czy nie namawiała fanów do hejtowania mojej osoby. Natomiast parę takich eksternistycznych sasaengów naprawdę istniało i dobrze, że się dowiedziałam sama, a nie znowu od Byuna czy innego lub innej sunbae.
***
Spotkanie trwało w najlepsze. Jakiś obsesyjny chłopak z liceum, który przeczekał w kolejce „tylko" trzy razy, nie chciał ustąpić i oddać „czasu antenowego" osobie płci przeciwnej. Pomimo ostrzeżeń, próbował sztuczek ze skinshipem, ale jakoś się ogarnął, gdy manager go upomniał.
- Nie przyjmuję prezentów – powtórzyłam cierpliwie, gdyż po raz kolejny przyniósł ze sobą torbę.
- Ale ja nie pytałem, ty masz to po prostu założyć i używać, okej? – chłopak złapał mnie za kołnierz od bluzki i przysunął do siebie, szybko nakładając mi na łeb ogromną, pluszową opaskę z uszami Myszki Minnie i kokardę Kaczki Daisy. Manager ogarniał rozwrzeszczany tłum. Została ich jeszcze dwudziestka lub czterdziestka...
- O, jaki jesteś kochany, że dbasz o Bibi, ale idź już do domu, bo pewnie mama woła cię na obiad. A jak już musisz, to kup jej coś w jej ulubionym kolorze. Te limonkowe ombre to nie w tym zestawie, także doucz się. Ciao, adios.
Co tu się właśnie zadziało?! Nigdy bym się nie spodziewała, że ten wyjątkowo uparty okaz zostanie spławiony przez Seol...
Po tym dziwnym wyczynie publika stała się bardziej hałaśliwa, szczególnie że nie znali powodu, dla którego nie oszczędzałam „klienta", a teraz daję się „ślinić" nowej.
- Dobra, starczy. Nie gryź już – odstawiłam ją od siebie, gdy zaprzestała cmoków, a przeszła w ślinienie i gryzienie. Seol Ah postawiła na stole swój plecaczek w kształcie śmiesznego zwierzaka i zaczęła wyjmować zawartość. Da Ri musi wprowadzić jakieś budżetowe ograniczenia...
- Chciałam wziąć jeszcze kokardkę na nadgarstek, ale mi nie pozwolił wziąć.
- I słusznie. Dobrze, że Min Ki cię pilnuje.
- Nie. Ren akurat zezwolił i jest zaznajomiony, i prosił, by przekazać, ze nadrobi zaległości później. Ja już mu zgłosiłam.
- To o kim ty mówiłaś? – spytałam lekko skonsternowana.
- Gyu Gyu! Jeszcze na koniec Lotte World! Chciał od razu, ale była umowa, że nie mogę przegapić twojego spotkania. Super, bo ledwo zdążyłam. Byliśmy wcześniej w parku i karmiliśmy kaczki. No i byliśmy w galerii za Seoulem...
- Co? Chwila... Że kto?
- No Chomik oppa.
- Umm... Nie puścili cię samej?
- Aiya~! – pisnęła przywłaszczając sobie dawne powiedzenie Rena. Następnie wykonała facepalm.- Bibi taka zapracowana jesteś, a Seol Ah pamiętała i przygotowywała niespodziankę urodzinową od kilku miesięcy!
- Ty masz urodziny w grudniu. – przypomniałam jej i ściągnęłam jej ręce z moich policzków, bo mi je zaczęła ściskać, przez co zrobił mi się „dzióbek" z ust. Sasaengi tak się tym ekscytowali, że musiałam tam do nich podejść i osobiście oznajmić, że mają ostatnią szansę, aby się uspokoić i przede wszystkim nie zachowywać się jak dzikusy. Dodatkowo oberwało im się też za wyzwiska pod kierunkiem pana Younga. Poszli do stolików za drzwiami, a manager pilnował, by nie wychodzili. Zamówiłam im skrzynkę pączków, więc był spokój.
Ekscytacja emanowała również z Seol, nie wiedzieć czemu. Czemu ją tak cieszy, że zagrała wszystkim na nerwach swoją niecierpliwością?
- Ponoć zażyczyłaś sobie dostać na prezent „zobaczyć BaeBae". Czy się może mylę? – upewniłam się, bo może coś mi się pomieszało. Zdjęłam opaskę z włosów i wsadziłam ją do plecaka Seol.
- Głuptasie, twoje urodziny! To nie trudne do zapamiętania.
- A to niby czemu?
- Bo ślimak Rena ma też dziś urodziny i Riri o tym łaskawie dużo wcześniej poinformowała.
- Sprytne, ale jak widzisz nie czuję się przekonana.
- A, no bo jest tak, że Seol Ah to przemyślała i rozmawiała dużo z Ri, i też chodziło o to, żeby Chomik nie czuł się wyobcowany. To doceń, że Seol Ah się postarała. Osobiście przytargałam go ze sobą i wyćwiczyłam, żeby mógł z tobą porozmawiać.
- Co zrobiłaś?!
- No...
- Seol, nie przedłużaj, tylko odpowiedz.
- No bo Seol zrobiła to dlatego, że nie myśli o sobie, a Bibi nie może spędzić dwudziestych czwartych urodzin dwadzieścia cztery godziny w pracy!
Po „wyznaniu" odebrało mi mowę. Czy Seol także myśli, że jestem żywcem wyjęta z manhwy i stąd ten pomysł, że sprowadzi do mnie lidera Infinite? Na to akurat Da Ri mogła ją nie namawiać. Doskonale wiedziała, że moja relacja z „tym hyungiem" jest niezdrowo zawiła – nie tylko dzięki Jin Ae. Ale że Min Ki się zgodził? Fajnie, że inni decydują za mnie... Trudniejsze będzie odebranie Seol tej radości; nawet jeśli zrobiłabym to delikatnie, to miałabym wyrzuty sumienia. Ta fikcyjna Ye Bi była materialistką, egoistką i nie liczyła się z uczuciem osób, z którymi wchodziła w głębszą niż zwykła znajomość, relację.
- No dobra. Gdzie się tego nauczyłaś? Od któregoś oppa z Infinite? – spytałam.
- Moja inwencja, nawet Ri wymiękła, gdy jej przedstawiłam pomysł za pierwszym razem.
- No ale...! Kim Sunggyu-sshi się zgodził? Tak... na własne życzenie?
- Szczerze nie lubię Ciebie za pracoholizm jak Rena, ale poza tą drobną wpadką, o wszystko jest okej. To nie było trudne namówić Gyu Gyu, gdy już wcześniej był do polubienia.
- Co masz na myśli?
- Infinite oppa dobrze mnie traktują, ale są trochę za mało aktywni w rozmowie, a z Chomikiem mi dobrze i Seol Ah się bardzo ucieszyła, jak przez przypadek podsłuchałam Doyounga i Da Ri, jak o nim rozmawiali. Także taki prezent ode mnie: żebyś się czegoś nauczyła, Bibi.
- No i co ja mam z tobą zrobić, żebyś się nie nudziła? Nie jestem jakoś specjalnie rozrywkowa.
- Seol Ah słyszała, że Bibi się uspokaja jak zajączek, jak w pobliżu są oppa, którzy narazili się Renowi.
- Co ty mi bajki wciskasz...
- Aiya! Nie bajki, Seol Ah wie! Ren potwierdził, ale Seol Ah musiała sprawić, by Bibi było dobrze na dwudzieste czwarte urodziny.
- To jak? Zadowolona jesteś?
- Jeszcze nie, ale ja może pójdę po Gyu, bo jego trzeba jednak pilnować. No, a to nie moja wina, że nagle telefon stał się ważniejszy.
- Nie mieliście iść do Lotte World?
- On sam ze mną nie, bo Da Ri mu nie zezwoliła.
- No to... nie rozumiem?
- Awe! To Seol Ah pójdzie i przyprowadzi Gyu. Może jak on wytłumaczy, to Bibi eonnie zrozumie.
Nim ją zatrzymałam, zdążyła wybiec z pomieszczenia.
***
Fanmeeting dobiegł końca. Czterdzieści ostatnich minut zleciało szybciej, bo oszalałe z euforii sasaengi były zbyt ożywione moją interakcją z Seol. Mimo iż ci ludzie nie mogli usłyszeć treści rozmowy, to samo zachowanie Seol dało im błędne skojarzenie jej z jedną z nich. Kiedy na chwilę sobie usiadłam (po tym jak już posprzątałam po swoich „gościach", a manager poszedł uregulować opłatę za wynajem miejsca u właścicielki), Seol Ah zjawiła się zgodnie z zapowiedzią. Tym razem nie była sama.
- Gee, widzisz? Mówiłam, że trzeba go pilnować. Wpada w tarapaty przez własne lenistwo! Nie chciało mu się nawet przejść na drugą stronę, bo ważniejszy telefon i Zhan!
- No okej, ale oddaj mi telefon. Pobawiłaś się i już wystarczy.
- Aigoo, ale ja się nie bawię.
- Nie wiem, co zrobił, ale nie powinnaś brać czyichkolwiek rzeczy bez pytania.
- Właśnie. To samo próbowałem powiedzieć.
Seol Ah udała, że nie zrozumiała i wręczyła mi odblokowany telefon lidera Infinite. Nie rozumiałam, w czym tkwi problem. Dlaczego Seol tak zareagowała?
- No i w czym problem, że ma otwartą jakąś aplikację?
- Ale to nieuczciwe, że wykorzystuje dodatkowe osoby, by nabić sobie więcej punktów u Zhan Zhan eonnie i ta aplikacja go o tym informuje. No spójrz, Bibi!
Po tym „wyjaśnieniu" wreszcie dowiedziałam się, co sobie wymyśliła dziewczynka. Pomijając to, że była aktywną antyfanką Zhan (jak Da Ri), nie dawało jej to prawa, by kontrolować Kim Sunggyu i grzebać po jego telefonie. Inna sprawa, gdyby rzeczywiście działał z wmawianą mu obsesją na punkcie Zhan Zhan, ale w tym przypadku akurat jestem pewna, że nie o to chodziło.
- Już właściwie skończyłam, więc jak wróci manager, to wychodzę. Tak więc myślę, ze na ciebie również pora. Jeśli chcesz zaliczyć dziś Lotte World i wcześnie wrócić do domu, to idź na autobus, bo jakoś nie wierzę, by twój... opiekun dysponował wolną dobą.
- Ale ja nie mam limitu do północy jak Cinderella, dlatego fajnie, że to tak wszystko ładnie się zgrało...
- Skoro chodziło ci tylko o spędzenie czasu, dlaczego nie...
- Odmawiam udzielenia odpowiedzi, bo i tak sporo pomogłam, a Chomik nie korzysta! Nie mam pomysłów, co na niego podziała. Ostateczna zachęta również się nie sprawdziła.
- Prawdopodobnie pora na powrót. – zasugerowałam, na co Seol fuknęła niezadowolona i uczepiła się mnie niczym koala. Lubiłam ją, ale czasem zachowywała się naprawdę irracjonalnie; nawet jak na swoje „standardy", obecne wybryki były trudną próbą na wytrzymałość. Seol ewidentnie domagała się mojej interakcji z liderem Infinite, ale on nie miał takiego zapotrzebowania więc niepotrzebne narażanie się nie było rekomendowane. Coś jednak trzeba było zrobić, żeby nie urazić żadnej ze stron.
~***~
Tym razem manager totalnie się nie sprawdził i wziął stronę Seol. Nie wiem dokładnie, jak go zbajerowała, faktem jest, iż oberwałam nie tylko od niego za to, że mu nie powiedziałam, kiedy mam urodziny. Również od samego Sunggyu-sshi. Seol natychmiast cieszyła się, że dopięła swego. Zastanawia mnie tylko, w jaki sposób Ri wpłynęła na Sunggyu-sshi, bo nie sądzę, by tak po prostu bez niczego się zgodził. To ja się „produkowałam" i pilnowałam, by Seol używała odpowiedniego słownictwa, a Sunggyu-sshi zupełnie nie reagował. Namówiłam Seol na to, by poszła do „Domku Baby-Jagi", co było również nowym miejscem w Lotte World. Tak się ucieszyła, że zdecydowała się pójść... Tyle tylko, że myślałam, że Sunggyu-sshi zechce łaskawie mieć ją na oku, ale okazało się, że oni od początku ze sobą współpracowali, a na wypadek, gdyby coś było nie tak, to Seol otrzymała jego telefon!
- A, tak to sobie wymyśliłeś, sunbae. Tylko że akurat tak się składa, że pójdę do sklepu i jak twoi będą coś od ciebie chcieli, to raczej się z tobą nie skontaktują.
- Niespecjalnie wzięłaś sobie moją radę do serca, więc ja nie zamierzam słuchać twoich i raczej sama nigdzie nie pójdziesz.
- Huh?
- Mówiłem, żebyś nie prowokowała Myungsoo. Sama wiesz, jak na tego gamonia działasz. Nie wie, jak ma się przy tobie zachowywać, a ty go nadal drażnisz i doprowadzasz do efektów ubocznych jego biasowania ciebie.
- Ach, mam klęknąć i na kolanach błagać o przebaczenie?
- Skoro tak cię zadowala dążenie do chorej i obsesyjnej perfekcji, to traktuj wszystkich w jednakowy sposób. Jeśli wszyscy twoi „fani" znają swoje miejsce, a L domaga się coraz większej uwagi, to kto za to ponosi odpowiedzialność? Nie bronię go, ale ciebie też nie.
- Przetłumacz mi na koreański, proszę, bo chyba jestem głupia i nie rozumiem tego mądrego wywodu.
- Jeśli rzeczywiście jesteś profesjonalistką tak jak próbujesz mi to od początku wmówić, to udowodnij to czynami. Na co liczysz, że będę udawał, że nie widzę, jak się ośmieszasz?
- No dzięki. Ktoś tu chyba jest nie w humorze.
- Nie. Po prostu zawsze wjeżdżasz na moje ambicje, więc teraz tak dla odmiany ja wjadę na twoje. Może się czegoś w końcu nauczysz.
- Naprawdę brak ci własnego życia osobistego? Poważna sprawa, ale czego ty oczekujesz? Że mam cię zeswatać z Zhan? Pomyliłeś osoby oraz światy, więc powtórzę, bo pewnie zapomniałeś. A zresztą. Nie mam ochoty. I niespecjalnie interesują mnie problemy sercowe obcych osób, tak więc radzę poszukać doradztwa gdzieś indziej. Mam głęboko gdzieś to, że sam nic nie robisz, by zmienić swoją sytuację i że przelewasz złość na mnie. Już to gdzieś kiedyś przerabiałam, więc nie licz na to, że mnie czymś zaskoczysz, bo na mnie to po prostu nie działa. Nie obchodzi mnie też, co uroiło się w głowie Myungsoo!
- Z tobą jest gorzej niż ze mną i to rzeczywiście prawda. – stwierdził.
Hyung znowu to zrobił: stwierdził, nie wiadomo na jakiej podstawie, że mi źle i że potrzebuję zachęty od niego. Dlaczego znowu za mnie decydował i wmawiał mi, że podjęłam złą decyzję? Gdybym nie wiedziała, że ma problem z wyrażaniem emocji, to prawdopodobnie dogłębnie bym się obraziła. Niestety byłoby to nie fair wobec niego i reszty „infinickiej rodziny". Zresztą już raz mnie rozczarował.
- Na twoje szczęście nie jestem mściwa z powodu tak błahych spraw. Rzeczywiście schowanie dumy do kieszeni się opłaciło, ale w przypadku szanownego Kim Sunggyu ten sposób, o którym sam mi wspomniałeś, nie działa na ciebie, sunbae. Myślę, że jak w końcu zrozumiesz, że ja nie robiłam żadnych różnic, to będzie ci łatwiej. Nigdy nie powiedziałam, żebyś trzymał się ode mnie z daleka, a to, że ja mam własny tryb życia, to myślę, że jednak nie daje ci prawa do tego, by wpychać mi w usta słowa, których nigdy nie wypowiedziałam pod twoim adresem. Co innego, że wyniknęło wtedy to nieporozumienie, a ty to odebrałeś jako zakaz, który dotyczy tylko ciebie. Także moim skromnym zdaniem...Jakieś wymyślanie sobie... że nie wiem, ciebie nie szanuję, a innych faworyzuję możesz sobie spokojnie odpuścić. To jak teraz, panie Kim? Jakieś inne wątpliwości czy już wszystko jasne?
- Ty tak na poważnie czy znowu się ze mnie naśmiewasz...
- Tak, bardzo ekscytujące zajęcie. Jeszcze mnie o coś oskarż, a poprzeczka wskoczy na szczyt. Radzę przemyśleć dwa, a nawet trzy razy, czy rzeczywiście się opłaca mnie złościć. Podpowiem, że przymusowo obniżyłam wymagania, ale wszystko przed tobą, jeśli tak bardzo rośnie ci poziom adrenaliny przy sprawdzaniu wytrzymałości kluski. Powiem jedno: chill. I to tak porządnie chill. A jeśli chodzi o Shim, to ostrzegałam, że ja za nią nie odpowiadam.
Przez dłuższą chwilę panowały względne cisza oraz spokój. Dałam biedakowi mój telefon, żeby się nie nudził, a sama poszłam do sklepu. Miałam się za czymś rozejrzeć dla Yeon Mi i Zhan.
Musiałam trochę pomyśleć, zanim odnalazłam w pamięci poprawną nazwę tego produktu kosmetycznego. Miałam problem, bo nie do końca interesowałam się make-upem, więc jako iż nie chciałam męczyć już Doyounga, to skonsultowałam się wcześniej z Renem. Nie obyło się bez pytań, związanych z „uszczęśliwianiem" Byun Baekhyuna. Czy znajomość z nim to jakieś ogólnoświatowe przestępstwo?
- Czy ty naprawdę masz dzisiaj urodziny? – zapytał mnie, gdy po jakimś czasie wyszłam ze sklepu; doszłam do wniosku, że jednak nie mam do takich zakupów dziś głowy.
- Skąd te nagłe zainteresowanie? – wystawiłam rękę w oczekiwaniu na zwrot mojego telefonu.
- No jak mi nie odpowiesz, to istnieje wiele innych sposobów, żeby się dowiedzieć.
- Możliwe, że tak, nie wiem. Jestem do tyłu z robotą i na następny dzień znowu będę nie do życia.
- Podejrzewam, że tak będzie, gdyż cię zespół zaniedbał.
- Skąd ty bierzesz wenę na takie teorie...
- Efekt uboczny posiadania ekstremalnych fanów Kim Ye Bi w zespole.
- Ach. No, chyba że tak. To rzeczywiście się zgadza. Co tak tam tyle patrzysz? Ktoś cię szukał?
- Bez przesady. Wiedzą, że jestem z Seol Ah.
- No więc?
- L pomylił się w jednej sprawie.
- Chcesz do tego wracać, to proszę bardzo. Załatw sobie tę sprawę z nim, bo ja nie mam zamiaru znowu się bronić. Jeśli nadal będę tak atakowana, to po prostu lepiej w ogóle nie rozmawiać. Proste.
- Z tym się zgodzę.
- No to deal.
- No co ty, kluska. Naprawdę myślałaś, że zostawię sprawę bez zakończenia? Przecież nie jestem ślepy. Zresztą Woohyun i L...
- Zgoda, ale może nie w miejscu publicznym i nie teraz? Poczekam tylko, aż Seol wróci i znikam, bo naprawdę mam inne obowiązki. – przerwałam mu, bo nie chciałam, żeby hyung gniewał się na swych kumpli. Jakoś zniosłam ich atak i żyję.
~ ~ ~
(Sungyeol)
Da Ri-sshi miała znowu do nas jakąś sprawę, więc przyszła, a raczej przyjechała autobusem. Woohyun zdecydował się na przerwę w obowiązkach, więc tuż po wczorajszym fanmeetingu, udał się do Hyuny. Dziś wieczorem L miał mieć samolot, i choć oryginalnie mieliśmy w planach co innego, to jednak narobił nieco zamieszania, a teraz „uciekał od odpowiedzialności". Osobiście uważam, że nie powinien mówić Ye Bi tego, co niestety uczynił. Ona sama nie podjęła żadnych kroków w tej sprawie, a przecież obrona Dongwoo hyunga nie była nielimitowana. Nawet jeśli miała jakieś niezdiagnozowane choroby, to przecież nie jej wina, że skądś się takie coś u niej pojawiło. Gdyby nie to, że jej postawa skojarzyła mi się z solidnym i bezpośrednim „ślimakiem", zareagowałbym. Nikt jednak nie wtrącił się do konfliktu Ye Bi vs. Myungsoo i Woohyun. Sunggyu hyung nie do końca się wykazał, trochę mnie jednak rozczarował. Cóż, wrócił dopiero o czwartej nad ranem i do tej pory odsypia stracone godziny. Hoya i Dongwoo hyungowie gdzieś się kręcili po mieście, natomiast Sungjong kończył zajmowanie się pracami gospodarczymi. Chyba na siłę próbował skupić się na czymś, co pozwoli mu choć przez chwilę nie myśleć o wydarzeniach sprzed paru dni. Jeśli to prawda, że brat Sungjonga zajmował się rozprzestrzenianiem prywatnych wiadomości SeoJong oraz ich wspólnych zdjęć, to zrozumiem, dlaczego nie udał się do rodziny, by spędzić z nimi wolne chwile. Sungjong, jak się o tym przekonałem, gdzieś zniknął.
Jak się okazało, Da Ri-sshi chciała podziękować nam za wspieranie Seol Ah; również za to, że Sunggyu hyung nie grymasił i nie próbował się wymigać. Kobieta uparła się przy swoim i na nic zdały się moje tłumaczenia, że hyung na pewno nie czuł się zmieszany przez śmieszne i głupie wypowiedzi Seol. Może trochę, ale na pewno nie żądałby odszkodowania. W końcu Sunggyu hyung nie raz wykazał się zrozumieniem dla osób myślących inaczej. Gdyby był materialistą, jego stosunek do różnych spraw znacznie różniłby się od obecnego.
Omówiła ze mną także kwestię zabrania Seol do moich rodziców. Do tej pory jakoś nie rozmawialiśmy na ten temat. Da Ri-sshi poinformowała, że ten wyjazd był dla Seol potrzebny, więc ucieszyła mnie ta informacja. Było okej, dopóki nie próbowała rozwiązać kwestii „spłacenia" długu. Na szczęście do dormu wrócił Hoya, więc zabrał Da Ri na mały „spacer" do Sali na dole, gdzie znajdowało się m.in. pomieszczenie, gdzie ćwiczyliśmy choreografię.
- Wychodzisz już? – spytałem Myungsoo, gdy przytaszczył ze sobą po schodach walizkę.
- No tak. Zaraz mam autobus do miasta, a potem przesiadka do tego, co jedzie na lotnisko.
- A hyung nie mówił przypadkiem, że cię zawiezie?
- Nie ma o czym mówić, poradzę sobie sam.
- Ech, nie możesz go po prostu przeprosić?
- Tylko za co? To on się wtrącił, zupełnie niepotrzebnie na dodatek!
- Obaj z Woohyunem przesadziliście.
- Dobra już, Yeol. Wystarczy. Nie chcę o tym rozmawiać przed odlotem. Będę z powrotem za dwa tygodnie, może szybciej.
- Jasne, takie wakacje to dobry pomysł. Może tam odpoczniesz.
- Właśnie. Też tak uważam.
- To czekaj chwilę jeszcze; zadzwonię po Dongwoo i Sungjonga.
- Nie trzeba, już jesteśmy. – usłyszeliśmy z korytarza.
- O, jesteś. Gdzie się podziewałeś? – L odezwał się do Sungjonga, nie kryjąc się ze swymi pretensjami. Zaraz jednak coś zaczął węszyć. – Chwila, czemu od was czuć damskie perfumy? Poszliście do klubu?!
- Hej, trochę ciszej. Hyung wrócił zmęczony i próbuje choć chwilę odpocząć. – przypomniałem „panu zapominalskiemu".
- To gdzie on się znowu szlajał? – wypytywał Dongwoo hyunga L i podejrzliwie przyglądał się naszemu maknae. Osobiście nawet w żartach nie ośmieliłbym posuwać się tak daleko we wnioskach. Poza krótkim epizodem crushowania do Yamari, Sungjong był bardzo wierny Seo Hee. Dojrzał na tyle, by nie obwieszczać tych wiadomości każdej dziewczynie, z którą rozmawiał.
- Nigdzie. Obaj byliśmy na ważnej misji. Uspokój się, Sherlocku i trochę więcej wiary w swych kumpli. – odparł Dongwoo z szelmowskim uśmiechem. – Czyje to damskie buty w korytarzu? – spytał.
- Da Ri-sshi tu jest. Chyba zależało jej na rozmowie z liderem i spłaceniu długu. Hoya poszedł z nią, by wyperswadować jej ten pomysł z głowy. Są w Sali na doli.
- Ale on wrócił o czwartej rano! Czy ona nie zna umiaru w proszeniu o przysługi? – skomentował Sungjong.
- Nie wiem, czemu to robi. Może ma jakieś ukryte żale i przez opiekę nad Seol, próbuje nam przekazać, że w ten sposób możemy się zrehabilitować? – zasugerował Dongwoo. – Nie ma gwarancji, że do czwartej zajmował się Seol Ah.
- Ach, czyli myślimy podobnie – przyznałem.
- Właściwie... to najlogiczniejsza opcja, jaką miałem okazję usłyszeć w ciągu ostatnich tygodni. Chyba mnie przekonały wasze pomysły. – przyznał Sungjong.
- To jak będzie? Powiesz w końcu, gdzie... - dopominał się odpowiedzi L.
- Po pierwsze: to załatwiliśmy zlecenie od Sunggyu hyunga. Udało się pozytywnie. Po drugie: odbyliśmy rozmowę z managerem CYS, w związku ze skandalicznym zachowaniem Shim, bo lider o to poprosił. Po trzecie: to zrobiliśmy małą rundkę do sklepu. Byłoby dobrze, gdybyś pomógł poprzynosić z korytarza.
- To gdzie jest odpowiedź na moje poprzednie pytanie? Skąd ten zapach? – Myungsoo naprawdę dostał obsesji i paranoi.
- A, bo jak się nie słucha ze zrozumieniem, to się później nie wie. Powiedziałem, że załatwialiśmy zlecenie. – powtórzył Sungjong.
- Dobra, ja mu powiem. Ty idź do lidera i go poinformuj, że wykonaliśmy te dwa zadania. – Dongwoo hyung zwrócił się do Sungjonga; ku niezadowoleniu L, maknae „uniknął" konsekwencji z ignorowania go. Zanim dotarł do schodów, w przejściu minął się z kuzynką Seo. Zauważyłem, że pierwszy się jej ukłonił, a Soo Da Ri natomiast wykonała kolejny nieprzewidziany gest, który każdego z nas zaskoczył. Kobieta jak gdyby nigdy nic objęła Sungjonga i pocałowała go w skroń, a potem w oba policzki. Następnie splotła jego obie dłonie, które również potraktowała swoimi ustami. Nie wiem, co jej znowu przyszło do szalonej głowy, ale to była najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek wykonała na naszych oczach. Z drugiej strony, gdyby Woohyun to zobaczył, to może wbiłby sobie do tej pustej łepetyny, iż Da Ri to naprawdę kuzynka Seo Hee. To, że obie miały tendencję do dziwnych zwyczajów, to chyba o czymś świadczy? Może Seo Hee niekoniecznie pozwalała sobie na takie „wybryki" do Sungjonga na oczach nas wszystkich; pod uwagę należy wziąć chociażby pierwszy dzień małego ślimaczka w dormie. Wtedy, gdy pomyliła mieszkania i kiedy L był dla niej niemiły, to pierwszą osobą, przed którą „trochę" narozrabiała, okazał się Sunggyu hyung. Potem Sungjong. Też wykonała bezmyślnie jakiś gest – tak jak teraz Da Ri-sshi. Tyle, że w przypadku Seo Hee łatwo można było się domyślić, dlaczego uczyniła to, co uczyniła. Da Ri-sshi natomiast nie pozostawiła żadnej, nawet najmniejszej wskazówki.
- Co to ma znaczyć? Przychodzisz do nas, kiedy chcesz, robisz to, co chcesz... Ja wiem, że jesteś kuzynką Seo, sunbae, ale tak nie można. – L chwycił ją za ramię i odciągnął na bok. Poczynania Da Ri-sshi rzeczywiście nie miały sensu, ale może wszystko nam wyjaśni?
- Omo, tobie rzeczywiście coś się stało! Biedactwo, ale wytrzymaj jeszcze trochę. Seo Hee-chi*** trochę popracuje i wróci do was, okej? – użycie japońskiego honoryfikatu z suffixem zmiękczającym imię wykazało, iż moje obawy o stan Da Ri zostały rozwiane, a jednocześnie pozwoliło mi to na kolejne spekulacje. Tylko... co niby miało oznaczać „dobieranie się do Sungjonga"? Tego nie rozumiałem, gdyż kuzynka Seo Hee nigdy szczególnie nie emanowała sympatią do Sungjonga, traktowała go raczej z wyrafinowanym dystansem. Skąd u niej taka nagła, a zarazem drastyczna zmiana? L natomiast czymś jej podpadł...
- Dlaczego nas tak traktujesz? Nie jesteśmy twoimi służącymi czy niewolnikami. – L oczywiście musiał objawić światu, iż jest niezadowolony. Nawet zaszkliły mu się oczy.
- Myungsoo-ah, nie poznaję cię. Skąd w tobie tyle agresji? I dlaczego myślisz, że jestem tu intruzką? Zaniedbaliście się, a ponieważ Hyuna ma ostatnio trochę problemów ze sobą, to ktoś musi o was zadbać. Czy to ma aż taki wpływ, kto się o was troszczy? Seo Hee by nie chciała widzieć was w takim stanie.
- Owszem, ma. Przede wszystkim sunbae, jakoś wcześniej nie przyszło ci do głowy, by się z nami widywać, a zaczęło ci zależeć dopiero, jak nie mogliście sobie z Renem poradzić z tym nadpobudliwym dzieckiem.
- Za dużo filmów kryminalno-przygodowych. To, że wcześniej się nie widywaliśmy zbyt często, to działa w obie strony. U mnie to było tak, że skupiłam się na moim życiu prywatnym. To zawodowe przeszło małe zmiany. U was zresztą podobnie.
- O, to było piękne. Cudownie go zniszczyłaś. – pogratulowałem jej. W odpowiedzi posłała serdeczny uśmiech, na co Myungsoo zmarszczył czoło. Da Ri go przytuliła.
- To ja idę do kuchni. Ktoś coś chce do picia? – zaproponował Dongwoo. – Da Ri-sshi?
- Mogę prosić o herbatę, zwykłą i bez cukru?
- Dobra, dla Da Ri hebata, a dla was? Coś, ktoś?
- Ja nic, dzięki. – odpowiedziałem.
- Ja nic, dzięki. – odpowiedziałem.
- A ty, Myungsoo?
- Przez te zagadki, sekrety i tajemnice się zrujnuję, ale dlaczego nie. Dowiem się, choćbyś spędziła tu dobę lub dwie. – zignorował Dongwoo hyunga i... czy on właśnie zagroził pannie Soo?
- Myślę, że groźby nie są konieczne, L. I zmień swoje nastawienie, bo moja ręka kiedyś znajdzie się na twojej twarzy. Uwierz mi, że nie praktykuję ekscytowania się kozaczeniem i lansowaniem się na bad boya. A jeśli chcesz, to wystarczy zapytać i grzecznie poprosić o radę czy mój sposób na radzenie sobie z zaakceptowaniem decyzji... Ye Bi. Powiem ci, że wyżywanie się na liderze za „błędy czy niedociągnięcia" tej tak zwanej „Kluski" możesz sobie darować. A na Woohyuna nie ma też co się złościć, później się godzić, a następnie znowu złościć. To bezcelowe.
- O co ci teraz chodzi? – przerwał jej zszokowany L. – I kiedy niby wyżywałem się na Sunggyu hyungu?
- Technicznie rzecz biorąc od dnia, gdy odkryliście jego dawne hobby. A praktycznie: odkąd wasz ślimak gdzieś się zagubił w wielkim świecie. Wybacz, że dowiadujesz się tego ode mnie, ale chyba lepiej, że powiedziałam ci to ja, a nie moja kangurzyca czy Ren. Potrafi być bardzo bezpośrednia, czego sam już doświadczyłeś, jeśli nie zapomniałeś. Ta „akcja-eksploracja" twej szafy stała się legendą.
Muszę przyznać, iż choć Da Ri-sshi odważyła się na bezczelny ton, to było to skuteczne posunięcie. No to wszystko jasne, skąd u Seo Hee te odważne teksty i brak zahamowania – nierzadko również względem naszego „grandpy Hamstera". Wytłumaczenia Da Ri były jak najbardziej sensowne, choć rozumiem, dlaczego L zajął stanowisko pasywne. Jego punkt widzenia nie był całkowicie niewłaściwy, bo Da Ri rzeczywiście nie zadała sobie trudu, aby nas odwiedzić tak „na spontanie", jak czyniła to kiedyś Hyuna. Ale tak się chyba dzieje, że jak człowiek skupia się na życiu prywatnym i rodzinnym, to przyjaźń niestety schodzi na najniższy plan.
- Powiem ci jeszcze tak: nieważne, co byś robił, to ona i tak cię nie posłucha. Najlepiej więc będzie, dla dobra nas wszystkich, jeśli ty, Woohyun, Sunggyu i reszta włącznie ze mną, przestaniemy się wtrącać do działań panny Kim. To, że powstają niedomówienia przez jej znajomość z „wiadomo kim", nie jest wcale nikomu potrzebne, a jedynie męczące i raniące.
- Skąd wiesz, że chodzi „o tego"? – ściszył głos Myungsoo, jakby wypowiedział ocenzurowane słowo tabu.
- To zbyt oczywiste. Tak się składa, że również mi się to nie spodobało. No wiesz, ta „pseudo-znajomość" z niejakim panem B.B.H.
Dłoń Myungsoo znalazła się na ustach naszego niezapowiedzianego, ale miłego gościa.
- Sunggyu hyung też ma obiekcje, ale nie zachowuje się jak bezmózgi idiota.- wypowiedział się Dongwoo.
- No dzięki! – westchnął zirytowany już całkiem L.
- Uch, L... To naprawdę nie twoja sprawa. Tak samo nie powinniśmy byli kwestionować relacji Seo Hee i Sungjonga. To sprawy, na które ty i ja akurat nie mamy wpływu.
Howon stał z boku i przypatrywał się, jak radzimy sobie w „starciu" z Soo Da Ri. Ja oraz Dongwoo od początku wiedzieliśmy, że ma rację, ale L był typowym niedowiarkiem. Cóż, teraz dostał taką lekcję, którą zapamięta na dłużej. „Wystąpienie" Da Ri przypomniało mi wydarzenie z przeszłości – gdy L naraził się Ye Bi, a ona użyła tej samej techniki, którą teraz zaprezentowała nam kuzynka Seo Hee. Z delikatnymi różnicami, lecz było w tym coś intrygująco znajomego, ale wolę póki co nie robić sobie nadziei. Mam jednak dziwne przeczucie, iż nasz mały, odważny ślimak mógł sobie wybrać właśnie taką „rolę". Prawdopodobieństwo, że odgadnę szybciej niż inni wynosi tyle, co moja szansa na wygraną w Lotto. Może Hoyi się uda? Z Myungsoo działo się jednak całkowicie źle, skoro nie był w stanie wykryć zapachu perfum, jakie stosuje „Kluska". To by oznaczało, że Sunggyu wysłał ich na misję właśnie do niej. Trudno powiedzieć, czy misja sprawiła Dongwoo i Sungjongowi radość.
***
(Sunggyu)
Niespecjalnie ucieszyły mnie wieści, jakiedotarły z parteru aż do mojego pokoju. Spanie czy zwykłe leżenie i odpoczywanie niemiało żadnego sensu, bo słyszałem wszystkie słowa, jakie do tej porywypowiedział L. Przedstawione informacje przez maknae wyjątkowo nie wpłynęły napoprawę czy pogorszenie mojego nastroju. Nie było opcji, by się nie sprawdzili.Atmosfera wcale nie uległa zmianie, gdy do dormu „wprosiła się" Soo Da Ri. Niezrobiła tego tak całkowicie samowolnie i bez mojej wiedzy. To, że zaskoczyłachłopaków swą obecnością wynikło z mojej winy – nie przekazałem im informacji,jaką była prośba od Da Ri. Atmosfera podwyższała mi ciśnienie, a jako że niefunkcjonowałem prawidłowo, o czym wszyscy już wiedzieli, to bez zastanowieniasię nad późniejszymi konsekwencjami, chwyciłem telefon i przez kilka godzinzdążyłem „zaśmiecić" klusce chatroom na kakao – piętnaście wiadomości,wszystkie tak samo długie i niekończące się... jak mój obecny „konflikt" zMyungsoo. Nawet nie zauważyłem, gdy Sungjong wyszedł, ale nim to uczynił, przyniósł mi schłodzoną wodę mineralną. Nie spodziewałem się odpowiedzi, choć podziwiam progres, jaki u niej nastąpił w dość krótkim czasie. Była jednak pomocna i jakby nie patrzeć, bardzo przypominała Ye Bi, która była po prostu fikcyjną bohaterką romanso-powieści – także w formie manhwy – w wersji papierowej czy elektronicznej – webtoon. Do tej pory rzeczywiście traktowałem ją z dystansem, a jednocześnie, „jak coś, co jest moją własnością". Jakimś cudem osoba ta, po tym wszystkim wciąż mnie tolerowała oraz nie straciła cierpliwości. Było to podejrzane, bo wiele razy potraktowałem ją bardziej niż „trochę niekulturalnie". Dziwnym zbiegiem okoliczności udało mi się osiągnąć, o co trudno byłoby mnie posądzić, że jestem zdolny. A jednak! Możliwe, że to ja się przyczyniałem do tych wszystkich nieporozumień – całkiem prawdopodobne. Gdybym nie posiadał wątpliwości, to nie zwracałbym jej uwagi.
Nie chodziło o to, że uparłem się na swojej wersji, którą dementowała już wielokrotnie. Hyuna twierdziła, że to tylko tymczasowe „zaburzenia" przez kolejny „nagły wyciek informacji dotyczących mojego życia przed Infinite", jak to ona ładnie określiła. Wszyscy twierdzili, że powinienem zająć się czymś, co nie będzie mnie bardzo rozpraszać. Dokładnie taką samą radę otrzymałem od Kluski. To było tak, jakby dokładnie wiedziała, co odpowiedniego do mnie powiedzieć. W pewnym sensie sprawiało mi to moc radości i napełniało pozytywną energią. Rzeczywiście zacząłem robić coś w tym kierunku, ale tak to już jest, że nikomu nieszkodzący Kim Sunggyu „robi zamieszanie wokół swojej osoby". Żeby znowu przypadkiem nie zostać oskarżonym, zaangażowałem w pomoc dla Can You Smile chłopaków. Takiego zamieszania jednak to już dawno nie widziałem! Tyle, o ile niektórzy zachowywali się tak jak zazwyczaj, tak inni odstawiali takie sceny, że było mi potem głupio. To się tyczyło także Seol Ah, ponieważ nawet jeśli Da Ri pozwalała jej na wiele, tak ja chciałem nauczyć ją odrobiny umiaru. Co innego, gdy sam skompromituję się przed Kluską, a co innego, gdy Seol Ah namiesza...
Gdyby Ye Bi nie rozpraszała mnie, to nie zachowywałbym się jak „jakaś nieogarnięta życiowo sierota". Niestety dziwnym trafem to zawsze przy Ye Bi zapominam manier, a przecież tak nie powinno się dziać! Ja się ledwo pozbierałem po ślimaku, a tu kolejny „człowiek szukający wyzwań"! W moim życiu było dobrze i nie potrzebowałem dodatkowych przygód jak L, choć przez ostatnie dwa lata dochodziło do tak skomplikowanych sytuacji, że nadają się do jakiegoś paradokumentu.
Po niepełnej godzinie od wysłania kolejnych dwóch wiadomości, Kluska w końcu raczyła odpisać.
„Nie wszyscy są sowami jak niektórzy, a KTOŚ musiał rano zjawić się w pracy. Litości, jest przed dziesiątą rano TT_TT"
Przed dziesiątą? Przecież dochodziła czternasta!
„Mhm. Czternasta jest." - poprawiłem ją, a po chwili znów napisała:
„DZIESIĄTA! Wyświetliło mi się, kiedy wysłałeś tonę tekstu od wpół do siódmej aż do teraz T_T Czy CEO bardzo się zezłościł? Ponoć mieliście dziś znowu być na rozmowie?"
„Daj żyć ^^. Średnio trzy razy w miesiącu wzywa nas teraz do gabinetu."
„Nie zazdroszczę, ale po co właściwie aż tyle wiadomości?" – pod wiadomością załączyła dwadzieścia pięć różnych emotek – tych zwykłych i tych na licencji kakao corp.
Dosłownie minutę po tym otrzymałem kolejną wiadomość – również od Kluski.
„Za godzinę kończymy zajęcia, a potem mam przerwę do piętnastej, więc jeśli sunbae sobie życzy, to może sunbae zaopiekować się liderką. Może ta wzmożona energia to przez brak spotkań, nie wiem. Propozycja Hwanjin XD
„Zaraz ci nie będzie do śmiechu!"
„Nie śmieję się T_T W każdym razie szanowny sunbae, przyda ci się sen, naprawdę. I ogranicz te wiadomości. Naprawdę, sunbae, piętnaście? TT_TT Zafundowałeś mojemu telefonowi wcześniejszy atak. Więcej się nie dało?"
Nim odpisałem, podesłała nagranie, a zaraz potem dopisała:
„W tej chwili odkładasz telefon i... idziesz spać! Nagranie z treningu, odgrzebał dla mnie Jae. Masz ślimaka i się ciesz."
Zanim dotarł do mnie sens słów z wiadomości, uszczypnąłem się, by sprawdzić, czy już przypadkiem nie śnię, jednak zabolało. To była rzeczywistość. Co ona robi, że tyle wie o Seo Hee?
***
Otrzymałem potwierdzenie od liderki (zgodnie ze słowami Ye Bi) – rzeczywiście dopiero co skończyły obecne wspólne zajęcie z grafiku. Minęła godzina tak jak informowała mnie kluska. Tylko że ta informacja nic nie wniosła w moje życie... To nie to, że potrzebowałem dodatkowych dowodów, aby sprawdzić wiarygodność prezentowanych rewelacji. Fakt, że Ye Bi ani razu nie zapomniała o regularnym przesyłaniu wiadomości. Najnowsze ociągnięcia „ślimaka" bardzo mnie cieszyły – mogę spokojnie uznać, że nie odbiło jej przez nową znajomość. Tylko z drugiej strony: czy porozumienie się z Jae z Day6 naprawdę było konieczne? Czy nie lepiej było spytać Jacksona – chociażby dla zasady? No ale lepsze to, niż nic. Nikt nigdy nie powiedział, że piosenkarze z tej samej wytwórni muszą się lubić.
Po zejściu na dół zauważyłem brak większości członków grupy; zastałem jedynie Myungsoo i Sungjonga.
- Oni poszli z Da Ri-sshi, żeby nie czekała sama na przystanku. – wyjaśnił Sungjong.
- To aż tak daleko dla Rena? Bez sensu.
- Właściwie to nie wiem czemu, ale Ye Bi-sshi poprosiła, że jak skończy wizytę, to czy nie zadbalibyśmy o jej komfort.
- Czy ona musi taka być, że się do spraw każdego wtrąca...?
- Co ci znowu nie pasuje?! Zawsze źle, nigdy dobrze! – odburknął niezadowolony Myungsoo. – Zrozum, że nie każdy lubi być pod kontrolą! Niech korzysta i robi, co chce, jeśli to jej sprawia radość. Ale oczywiście lider będzie miał pretensje o jednego, głupiego królika. Wiesz, dlaczego wtedy mnie poniosło? Bo to, że wypominasz Ye Bi królika bardzo przypomina mi to, jak kiedyś rozliczałeś Seo za podobną drobnostkę! Zamiast ją rozliczać, lepiej byś się zajął ważniejszymi sprawami, a pomaganie innym to nie choroba!
- Ej, hyung, dość już... - przerwał mu Sungjong.
Rzeczywiście mogło dojść do pomyłki. Nie byłem nieomylny; tyle, o ile nie traktowałem ślimaka zbyt dobrze, tak w przypadku Kim Ye Bi Myungsoo nie znał specyfiki „relacji", jaka mnie z tą dziewczyną łączyła. To było nieoficjalne, umowne, więc jak ja i ona dogryzaliśmy sobie, to nie po to, by się na siebie obrażać jak jakieś niedojrzałe emocjonalnie dzieci. Czasem wynikały nieporozumienia, które jednak były zatajane. Nawet jeśli żadne nie planowało sprawić drugiej osobie zawodu. Dlaczego to L, a nie na przykład Sungjong, okazuje swe pretensje? Wiedziałem o paru niedomówieniach, ale nie wydały mi się one jakoś szczególnie ważne. A zresztą! Co on się tak uparł; czy tylko ja się nie sprawdziłem w roli „dobrego i wyrozumiałego hyunga"? Dlaczego dowiaduję się tego od Myungsoo, a nie od osób, które teoretycznie powinny wiedzieć, co stanowi problem dla Seo Hee? Da Ri czy Sungjong mieli wiele okazji, a jednak nigdy nie usłyszałem od nich pretensji. To znaczy... czasami w przeszłości miałem wrażenie, że Soo Da Ri mnie wini. Wydaje mi się, że nigdy nie wtrącałem się do relacji, jaką zawarli między sobą Sungjong i Seo Hee. Czyżbym jednak za bardzo ich kontrolował? Jeżeli Myungsoo urządza jakieś dramy tylko dlatego, że crushuje do Ye Bi, to nikt go przecież nie powstrzymuje, jednak nie daje mu to prawa stawiania wszystkich po kątach, bo odważyliśmy się zagadać do „jego" Ye Bi! Co mnie ona obchodzi? To nie tak, że mi odbiło i uczepiłem się jej przez sentyment. Bardziej niepokoiła mnie postawa Wu Zhan Zhan, bo to ona okazała się być zaborcza względem mnie. Nie wiem, dlaczego Junmyeon nic nie robi... Nie wierzę, że nie posiada wiedzy! Za bardzo zaczyna to przypominać sytuację z Jin Ae... Zależy mi i staram się tylko dlatego, że okazało się, iż Ye Bi posiada odpowiednią wiedzę. Mogę ją nazwać osobą kompetentną, bo umie mi zawsze dać odpowiednią radę. Nie, żebym nie prosił Woohyuna, ale według niego to „problem nie istnieje i sam go sztucznie stworzyłem". Te słowa to żadna nowość.
***
Sungjong przekazał, że poinformowali z Dongwoo Ye Bi i że się zgodziła, ale nie poinformowała mnie o tym bezpośrednio. Przez jakiś czas miałem wątpliwości, dopóki o wpół do szesnastej nie otrzymałem wiadomości, o którą mi chodziło. Wymknąłem się z salonu, zabierając przy okazji torbę Myungsoo, którą następnie wrzuciłem do bagażnika samochodu.
- Lubisz się mną wyręczać, co? – odezwała się Ye Bi. – Zdajesz sobie sprawę, że...
Przerwałem jej poprzez poczochranie jej starannie ułożonych włosów.
- Tak, tak. Jak zrobisz sobie wycieczkę po Seoulu, to nic ci się nie stanie.
- Ech... Jak zwykle czynisz po swojemu. A czy przynajmniej będziesz w stanie wyjaśnić dziewczynom, czemu odwołałeś mój popołudniowy grafik?
- Nie zadawaj tyle pytań. Obiecałem, że się wszystkim zajmę i tak też uczyniłem. Ciebie jedynie proszę o transport Myungsoo, bo ja nie dam rady. Tak jak ci wspomniałem, to że się trochę na niego gniewam, nie wpłynęło na moją zmianę zdania.
- Wiem, że Seol pana wymęczyła, jestem w stanie to zrozumieć, dlatego próbowałam przekazać sunbae, ze powinien wrócić i spać. Jak się domyślam, sunbae tego nie uczynił.
- Spałem dwie godziny, ale potem przed siódmą posłałem Dongwoo i Sungjonga do ciebie.
- No i byli. Bardzo „miło", że ich wysłałeś, mhm, ale wystarczyło zadzwonić, skoro później i tak uznałeś, że możesz mnie zalać smsami.
Ledwo co poprawiła sobie fryzurę, a ja znowu jej ją rozburzyłem. Nie potrafiłem się powstrzymać.
- To było spontanicznie, musiałem jakoś zorganizować Myungsoo transport. Mimo, że tak cię potraktował... to mimo wszystko wydaje mi się, że jesteś w stanie mu odpuścić? Jeśli nie od razu, to za jakiś czas w niedalekiej przyszłości.
- No... jasne. Rozumiem! Kluska jest jak gąbka: „wchłania i zapomina".
- To nie tak. To spotkanie było jednym, wielkim niewypałem. Naprawdę nie odpuszczaj nam, bo jesteśmy „infinicką rodziną" Bang Seo Hee.
- Skoro chcesz, to porozmawiamy jeszcze na ten temat, ale nie teraz. Pójdź po tą zagubioną kaczuszkę, tylko się nie zwyzywajcie po drodze jak jakieś przedszkolaki.
- Nie musiałaś się zgadzać...
- Nie czuję się zmuszona, jeśli o to ci chodzi. Tak szczerze, to to nawet miłe, że poprosiłeś o przysługę... Nie! Nie, zostaw już moje włosy, proszę sunbae. – przerwała swą wypowiedź, ale całkiem niepotrzebnie.
- Znaczy, ja się jakoś odwdzięczę. – wyjaśniłem.
- Dobra, to ja poczekam w środku. Mogę dostać klucze?
- Oczywiście. Nie chcesz wejść do dormu? Jak wyjedziesz za godzinę, to też zostanie dużo czasu na odprawę.
- Chodzi o to, że Zhan Zhan ma dziś kiepski dzień. Czy nie myślałeś o mojej propozycji? Ani przez moment? – miałem dość! Ja zwariuję przez Bibi...
- Nie wiem, czy chcę się wtrącać.
- Proszę, ona potrzebuje odpoczynku? Przez cały tydzień nie mogła normalnie funkcjonować. Hwanjin nie ma dla niej litości, Yeon Mi jest zajęta, Jenny wiadomo...
- A ty i ta Japonka?
- Gdyby to ode mnie zależało... Nie mogę zgłosić nadmiernej przemocy seksualnej, gdyż żadna ze stron nie wyraża zgody!... Ja już jej doradzałam, więc tak jakby, tylko ty, sunbae, możesz coś zadziałać. Mi to nawet za bardzo nie wypada, a i tak zrobiłam dość, aby się narazić. Także Tea ma mnie dość od jakiegoś czasu.
- No nie wiem. To się chyba nie uda... - w końcu dałem sobie spokój z jej włosami. Zapomniałem się tak jak L, a Ye Bi i tak wykazywała względem mnie cierpliwość.
- Ja pasuję! To tak jak tłumaczyć palaczom, że nikotyna to zwykłe śmieci, a on czy ona ci powie, że cytuję: „Na coś trzeba umrzeć". A oni się chyba kierują przykładem, i mówię to z szacunkiem... Liderem Queen. Znaczy... Niech „to" robią, tylko z umiarem. Średnio siedem razy w miesiącu Zhan funduje sobie taki stan, że nie może potem normalnie funkcjonować.
Jak się tak nagle otworzyła, to bez trudu zrozumiałem jej punkt widzenia. Wykazywała uczucia względem tych niewdzięcznic; zupełnie niemożliwe...
Ona nie była chora tak jak myślał L. Tak jak przypuszczałem mogła mieć HSP, ale możliwe, że nie została pod tym kątem przebadana. To całkiem normalne, że nie wszyscy chcą się dzielić obscenicznie swoim życiem publicznie. Wrzucanie selfie co jakiś czas nie musi świadczyć, iż to „gorsza odmiana HSP". Troska o liderkę nie była czymś szczególnym – nawet jeśli chodziło o uświadomienie Chinki i poproszenie o „abstynencję seksualną".
Nadal nie miałem pomysły na to, jak wyjaśnić jej podejrzaną znajomość z Byun Baekhyunem i zaczynałem wątpi, czy w ogóle istnieje jakieś logiczne wyjaśnienie. Chyba nie. Nieważne, jak bardzo nie lubiła mojej teorii; dla mnie była jak ta z książki.
- Dzięki, że się zgodziłaś. – powtórzyłem.
- Luz.
- Tylko jak coś, to nie przejmuj się zaczepkami L...
- Wiem, sunbae. Dzięki. Daj mi już te klucze, dobrze? I chcę dodatkowe parę minut, żeby poprawić to, co mi zrobiłeś na głowie.
***
(Myungsoo)
Nie wiem, co się stało, ale torba nagle mi gdzieś zniknęła. Nie mam zbyt wiele czasu na poszukiwania...!
- Przepraszam, hyung – zatrzymałem Sunggyu w holu. – Przepraszam, ale czy ty przypadkiem nie widziałeś mojej torby? Jestem pewny, że ją znosiłem, a teraz jej nie ma. Nie mogła zniknąć...
- Czeka już na ciebie w bagażniku samochodu. Coś mi wypadło i cię nie odwiozę, ale masz już zapewniony dowóz. Po prostu ktoś inny cię zawiezie. – Nie wierzę! Hyungnim się w końcu do mnie odezwał!
Próbowałem to sobie jakoś ogarnąć, lecz byłem zbyt otumaniony, aby jakkolwiek zareagować. Sunggyu hyung znowu ze mną rozmawiał...
- W jakim samochodzie, gdzie? – nie myślałem trzeźwo. Byłem zestresowany.
- W moim.
Spojrzałem na Sunggyu hyunga ze zdziwieniem. Nic już nie rozumiałem.
- Żartujesz.
- Wyjdź i sam zobacz. – wepchnął mi w dłonie kurtkę; buty już na szczęście zdążyłem założyć. Nałożyłem w drodze kurtkę; trochę wiało. Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać, gdy znajdę się w samolocie.
Tuż za mną wyszli pozostali. Przy samochodzie rzeczywiście ktoś się kręcił...
- O, przyszliście pożegnać waszą malutką, burkliwą kaczuszkę? Jakie z was słodziaki. Omo! – Kluska rzadko ekscytowała się publicznie, lecz gdy już to robiła, to w taki sposób, iż trudno było znieść tę „obrzydliwie słodką" porcję uroczych określeń; to potrafiło rozczulić nawet kogoś, kto na co dzień nie jest w stanie znieść tandetnego aegyo.
- O, tak. Ta „mała kaczuszka" już od dawna nie mogła się doczekać dnia wylotu. – odezwał się Sunggyu i pociągnął suwak od mojego okrycia, dzięki czemu kołnierz kurtki chronił mą szyję.
- A, to by tłumaczyło, dlaczego zrobił się taki nieporadny. – przytaknęła mu Bibi i zawiązała swoje włosy w kucyka.
- Czekaj. Co ty tu robisz? – spytałem, czując się jakoś dziwnie przez ten skinship od lidera. – Chwila! Czy to ją miałeś na myśli, hyung? – zwróciłem się do Sunggyu, na co on wzruszył tylko ramionami. – Chłopaki?
- Tak, Soo, my też ją widzimy, ale nie martw się. – odparł Dongwoo hyung.
- Co? Boisz się Kluski, bo usłyszałeś, że Howon hyung wyposażył ją w paralizator? To czemu nie boisz się Hoyi i Hyuny? – dodał Sungjong.
- Nie o to chodzi...
- To jak? Gotowy? – odezwała się do mnie Ye Bi.
- No nie wiem. Ktoś się miał ze mną zabrać. – spojrzałem na Sungjonga.
- Tylko że to było wcześniej... - zaczął młody.
- Żaden problem. Jak jesteś gotowy, to wsiadaj. Samochód jest pojemny. To znaczy... No wiesz, pogadaj z twoim liderem. Ja się dostosuję. – oznajmiła Bibi.
- Dogadujcie się z Ye Bi, byle bez atakowania jej jak poprzednim razem. – odpowiedział lider.
- Ty nie jedziesz, co nie? – spytałem go ponownie.
- Coś mi wypadło i gdyby nie ta rzecz, to bym cię odwiózł. Jak tylko wylądujesz, to zadzwoń, okej? Zrób chociaż tyle, żebym się nie martwił.
Po tym jak to powiedział, oparłem głowę na ramieniu lidera; poczułem, jak delikatnie klepie mnie po plecach. Najchętniej to bym powiedział, że po tym wszystkim czuję się jednak głupio, bo Gyu hyung jednak nie zapomniał i zrobił wszystko, aby sprawić mi przyjemność.
Po delikatnym uścisku, powrócił do dormu, bo jednak wyszedł w dresach.
-Trzymaj się, co nie i nie wpadnij w kłopoty nowe od razu. – poradził mi Dongwoo hyung i również wymienił ze mną szybki uścisk.
- Słuchaj się Ye Bi w trakcie jazdy, a jak będziesz w Polsce, to nie zapomnij przywieźć pamiątek. – oświadczył Yeol, po czym uścisnęliśmy sobie dłonie.
- No, ja się dołączę. Nie zrób jakiejś głupoty od razu. Może tam się odstresujesz. – powiedział Hoya, po czym wrócił z chłopakami do dormu. Liczyłem także na to, że Woohyun i Hyuna mnie odprawią, ale nie można mieć wszystkiego. Dobrze chociaż, że Sunggyu hyung się odezwał, a nawet zrobił tak, żeby Bibi mogła mnie zawieźć... to szalone!
- Nie wrośnij czasem w glebę, tylko wpakowuj się do auta, bo jeszcze zajadę na stację paliw, nieporadna kaczuszko. – skrzywiłem się na tą nazwę.
- Hmm? – odparłem niezbyt przytomnie. – Że niby po co? – przez chwilę poważnie się wystraszyłem, bo przecież na „CPN-ach" są też wyroby z tytoniu...
- Hyung, Ye Bi-sshi już drugi raz powtórzyła, abyś wsiadł. To chyba oczywiste, że potrzebuje uzupełnić bak? – usłyszałem głos Sungjonga.
- Bak w samochodzie, no jasne!
- Ech, jesteś niemożliwy. – westchnęła Bibi i podeszła do mnie bardzo blisko. – Wygląda na to, że mała kaczuszka nic nie zrozumiała. Nie palę, nie paliłam i palić nie będę. Po prostu zanim tu dotarłam w autobusie siedziało kilka żuli, od których waliło tytoniem i najgorszą wódką. Najwidoczniej idąc tu z przystanku nie przewiało mnie odpowiednio...
- Nie musisz się tłumaczyć. L hyung normalnie nie traktuje ludzi w sposób, jaki ci przedstawił – wypowiedział się za mnie Sungjong.
- Zrozumiałam od razu tego samego dnia, ale to miłe, że tak o niego dbasz. Cieszy mnie to. – Bibi przybiła mu solidną „piątkę".
***
Dzień był bardzo sympatyczny i Bibi zrobiła się rozmowna... No tak, nie będzie mnie w stolicy, więc ma prawo się cieszyć!
Gdy dotarliśmy, nadal miałem dwie godziny do odprawy. Sungjong i Bibi zostali, aby dotrzymać mi towarzystwa, choć mówiłem, że mogą wrócić.
Szczególnie Bibi; nie rozumiałem, dlaczego marnowała swój cenny czas. Jak się tak zastanowić, to naprawdę często dochodziło do interakcji między Infinite a nią. Można by pomyśleć, iż stara się załatać puste miejsce po ślimaku. Całkiem możliwe, iż Namu hyung wpadł na ten pomysł wcześniej i stąd to nagłe zamieszanie? Sunggyu hyung to wiadomo, że cztery razy bardziej go to dotknęło, a więc zachowanie Woohyuna podziałało z większą siłą. Nawet ja w pewnym momencie przystopowałem. Nie miałem żadnego interesu w „nakręcaniu" hyungów. A Sungjong z natury taki był – dopóki jakaś dziewczyna lub kobieta nie naraziła mu się, sam Sungjong również nie wszczynał bezsensownych kłótni. Słowa Ye Bi zawierały dużo prawdy; to niesamowite, że zdobyła względy Infinite – razem i każdego z osobna.
- Trochę się spóźniłem, ale przepraszam. Nie chcę opuszczać Korei wiedząc, że przeze mnie cierpi niewinna osoba. – odciągnąłem Kluskę na bok, gdy wróciła z damskiego wc. – Nie wiem, co hyungowie myślą, ale ja już wyciągnąłem lekcję. Ja... No wiesz, presja.
- Zrozumiałam. – przytaknęła.
- I przepraszam za skinship!
- Hmm... czyżby? – skrzyżowała ręce i zmrużyła oczy.
- No nie, bo... tak szczerze, to miałem nadzieję, że nie będziesz zbytnio zła. Lubisz swoich fanów... prawda?
- Rozumiem. Chcesz się przytulić, zanim pójdziesz na odprawę?
- Nie... Żartujesz?!
- Ależ nie. Całkiem serio. Dlaczego Bibi miałaby żartować z mojej... ze swojej lojalnej kaczuszki?
Chyba się zająknęła, ale to nie szkodzi.
Poczułem, że mimowolnie moja twarz zmienia kolor na taki, gdy się jest zawstydzonym lub zakłopotanym. Mało miałem biasów wśród piosenkarzy i piosenkarek, lecz Bibi akurat była ważna i jako fan cieszyłem się, że poświęca mi uwagę. Może za bardzo się ekscytowałem, ale przy Klusce czułem się bardzo swobodnie. Nienawidziłem tego uczucia – to tak, jakbym zdradzał ślimaka zastępując go „divą z miasta"... Dlaczego jednak nie mógłbym mieć respektu dla kolejnej dziewczyny? W końcu to nie żadne przestępstwo... prawda?
- O ja! Ona mu wybaczyła, Woohyunie! Czy ty słyszałeś?! Bibi nazwała Myungsoo „swoją kaczuszką"!
Spojrzałem w kierunku, skąd „przypłynął" głos Hyuny... Przybyła wraz z Namu!
- Ech, dlaczego jesteś taki smutny? – spytała Hyuna, gdy przygarnęła mnie w swoje ramiona. – Baw się dobrze w Polandii. Nie choruj, nie zaczepiaj obcych na ulicy, nie wdawaj się w bójki... O czym jeszcze zapomniałam?
- Tak, mamo. Nie zapomnę~ - zasalutowałem.
- Nie tęsknij za bardzo. Masz wrócić – cały i zdrowy – kontynuowała jak najęta. – A, i nie martw się. Zajmę się Bibi, nic jej się nie stanie, gdy będziesz poza Koreą.
- Ej, dobra, bo się zaburaczy na amen i tyle będzie z jego wyjazdu. – odezwał się Woohyun, a Hyuna posłusznie kiwnęła głową. Nim mnie puściła, przyssała się do mojej skroni – wszystkich zszokowało! Najpierw S.D. robi dziwne gesty do Sungjonga, a teraz Hyuna dla mnie...
- To widzimy się za dwa tygodnie? Ech, będzie dziwnie bez ciebie – odezwał się Woohyun.
- Wrócę. – odpowiedziałem, wciąż będąc w szoku.
- Ja myślę.
- To prawda. Wrócę.
- Wypocznij tyle, ile możesz i wróć. Mam dość zrzędliwego kaczątka.
- Ej~!
- Jak złapiesz WiFi, to od razu napisz na kakao.
- Mhm.
- I bezpiecznie tam. Nie wpadnij w jakieś kłopoty już na początku.
- Nie zamierzam. Dzięki... że jednak przyszliście. – podziękowałem im.
- Drobiazg. – odparł Woohyun, po czym wymieniliśmy typowy, infinicki uścisk. Miałem nadzieję zamienić jeszcze ostatnie słowo z Ye Bi, ale już jej nie było. Nawet nie wiem, kiedy sobie poszła.
***
(Ye Bi)
Gdy tylko odstawiłam sunbae jego samochód, podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Nikt nie otwierał; sprawdziłam telefon, lecz nie dostałam żadnej nowej wiadomości. Aish, ja naprawdę nie umiem się już pilnować! Nie mam jednak zamiaru wplątywać rodziny – nie gdy przybyło im więcej problemów i kłopotów. Wystarczyło mi, że przyrodni brat Doyounga zamiast się czegoś nauczyć, to namówił kilka niewinnych osób do współpracy. Niewykluczone, że także Yu Ra i GD dalej z nim utrzymują kontakt, a to, że jest o nich cicho to tylko podstęp.
Niby powinnam zgłosić sprawę na policję, ale z drugiej strony dalej nie mam stuprocentowej pewności, iż to rzeczywiście tak, jak się domyślam. Nieważne, jak mnie traktowali, to mam wątpliwości, czy ostatnie podejmowane przez nich akcje, to ich własna inwencja twórcza czy może zostali wciągnięci przypadkiem. Nie istnieje żaden dowód na to, iż teraz młodszy brat Sungjonga także został namówiony. To było naprawdę trudnie ustalić coś bez choćby jednego potwierdzonego motywu.
- Kluska~! Dlaczego nie poczekałaś, wrócilibyśmy razem.
Hyuna zarzuciła mi wokół szyi ręce i wtuliła się we mnie niczym czarnobiała panda.
- Ech, co ty robisz? – spytał ją Woohyun hyung.
- Przytulam, bo tęskniłam. Aiya? Ale co ty tu robisz?
- Miałam oddać klucze i samochód. – wyjaśniłam, na co Hyuna pisnęła.
- Jeju, kobieto. Opanuj się. – zwrócił jej uwagę Woohyun i wystawił rękę. – Przekażę hyungowi, możesz mi spokojnie oddać. – odezwał się do mnie. – Chyba, że chcesz prywatnie, to nie będę ingerował.
- Nie no, nie ma takiego powodu. Proszę, oto klucze. – podałam Woohyunowi to, o co poprosił, lecz Hyuna z pewnych powodów nadęła policzki. – A... i jeszcze... Dzięki, że odwiozłaś L.
- Drobiazg.
- Problem w tym, że... próbujesz mieszać się do naszego życia. Włóczysz się w ślimaczym tempie i... strasznie mnie tym irytujesz i drażnisz.
- Co ty mi próbujesz powiedzieć? – zdziwiłam się.
- Nie wiem. Tak cię bawi zastąpienie nam naszego ślimaka?
- Czekaj... jeszcze raz? – poprosiłam.
- Awe... Woohyunie po prostu przyznał, dlaczego był dla ciebie niemiły, Bibi.
- Ach...
- Jeśli dołączysz się do poszukiwań, to jestem skłonny udzielić ci przeprosin. Zrób jednak coś na swoją niekorzyść, a obiecuję, że...
- Hmm, czyli niewystarczająco pomogłam dostarczając wieści o Seo Hee, zajmując się też moim życiem prywatnym?
- Tak! Dokładnie tak. – przyznał Namstar hyung. – Jak chcesz nam pomóc, to się w pełni skup, a nie takie odwalanie roboty „na pół gwizdka".
- W czym przeszkadza wam moja znajomość z Byunem? Uważasz, że mnie rozprasza?
- Nawet więcej. Nie widzisz, że on cię wykorzystuje, bo jest zbyt leniwy, by się zatroszczyć o własne sprawy?
- Woohyun-sshi... Czy mogę tego nie komentować? – poprosiłam ponownie. – Sądzę, że jeśli to wszystko, to już najwyższa pora, żebym poszła. Także...
- Jesteś w dobrych stosunkach z Soo Da Ri, prawda? Możesz jej przekazać, żeby nie zachowywała się tak, że nam nie zależy? Zrozum, robię, co w mojej mocy, by pomóc Seol, ale to niekoniecznie musi oznaczać, że chcę, żeby...
- Ja myślę jednak, że nie musisz kończyć, prawda? – Hyuna zwróciła się do Woohyuna i uszczypnęła go w lewy nadgarstek. – Skoro nie umiesz powiedzieć Bibi tego, co mi, to ja jej przekażę w najprostszy sposób.
- Ale już to zrobiłem... - tłumaczył się Woohyun.
- Bibi, bo... Woohyunie~ - zaczęła Hyuna i chwyciła moje dłonie w swoje. – Bo Woohyunie jest zawiedziony tym, że tak bardzo przypominasz naszego ślimaka i że ponoć utrzymujesz z Seo kontakt, ale nic więcej nie mówisz. Woohyunie irytuje się, że robisz to, by nas drażnić, bo taka twoja natura. Oryginalnie to tak myślał Gyu oppa, a Woohyunie próbował go sprowadzić na ziemię..., ale po Dongwoo i Sungjongu sam się zaraził tą myślą. A co do Byuna... Wiesz, bo nasz Gyu myślał, że ty byłaś tą Ye Bi, trochę taką... no wiesz. I wszyscy, którzy wspierali Gyu, byli na ciebie źli, bo to nie tak miało się skończyć.
Mina Woohyuna rozbawiła mnie do tego stopnia, iż nie powstrzymywałam się dłużej od śmiechu.
- Trochę istnieje niezgodności, bo w końcu jak: przypominam Seo Hee, ale „wyszłam z powieści" o tej niedobrej, fikcyjnej Ye Bi?
- Tak mu wyszło po analizie twojego zachowania, Bibi.
Popatrzyłam na Namstara; ale nie z nienawiścią czy innymi negatywnymi uczuciami. Raczej z respektem i szacunkiem. Typowy Woohyun: nic nigdy nie powie wprost, tylko jego „język" tłumaczyć mi musi Hyuna. No i pozostałym nic nie zdradzi, ale jak hyung-dowódca coś sobie pomyślał, to na niego najazd gorszy jest niż Wikingowie zrobili na Brytanię.
- Ciekawa teoria, Woohyun-sshi, ale wystarczyło powiedzieć. Przecież nie gryzę. No i uniknęlibyśmy nieprzyjemnego. Ech, ale powodzenia w twoim własnym śledztwie. Tylko to nadal nie tłumaczy hejtu na Byuna...
- Była pora się przyzwyczaić, że „infinicka rodzina" taka jest. Skoro chcesz być blisko nas, to my się postaramy, by nie kręciły się przy tobie podejrzane typy.
Hyung uparty tak jak zawsze – nic się nie zmienił. Tak jak kiedyś miał podejrzenia do mojej paczki z dzieciństwa, tak teraz do Baekhyuna.
- Powiem tylko tyle, że każdy ma jakiś powód, czasem gorszy, czasem lepszy, by z kimś zawrzeć znajomość. Jeśli myślisz, że wszystko wiesz, to cóż... chyba cię to nie zdziwi, iż jako twoja idolka czuję się rozczarowana?
- Też. Nawet tego nie przemyślałaś.
- Och, przepraszam bardzo. Następnym razem, gdy ktoś mnie wyciągnie z opresji, ostrzegę go i powiem: „Sorry, muszę zapytać infinicką rodzinę Bang Seo Hee, czy wyrażają zgodę. Bez tego nie możemy ze sobą rozmawiać".
Woohyun nie posiadał na tę chwilę żadnych argumentów. Mogłam sobie pogratulować. Nie chodziło o to, aby zniszczyć jego reputację. Jako mój terapeuta powinien być zawsze i wszędzie gotowy; chyba nieco się rozleniwił przez moją nieobecność.
Pozjadał rozum jak Myungsoo; wydawało im się, że skoro Sunggyu-sshi popełniał błąd za błędem, to oni wiedzą już wszystko na tyle dobrze i im się to nie przytrafi. Nic bardziej mylnego. Hyuna noona natomiast wyglądała na bezradną i było mi jej żal...
- Cóż, trochę go musisz jeszcze wyćwiczyć i będzie chodził jak w zegarku. Ach, kto by pomyślał, że zniknięcie jakiegoś ślimaka może rozburzyć Infinite życie oraz tak negatywnie odbić się na ich psychice.
- Prawda? Jak Seo się zjawi, to ją chyba tak wyćwiczę, że się już nie odważy nigdzie sama plątać po świecie w czasie niebezpieczeństw. – zapowiedziała Hyuna. – Gadałam z chłopakami, kto jej zrobi największe kazanie. – przyznała się. – Wszystko jak zawsze na mojej głowie~ Jak coś, to jej przekaż, że zagwarantowała sobie bootcamp z nooną.
- O! Na pewno będzie zachwycona. – parsknął śmiechem Woohyun i wystawił do mnie wolną rękę.
- Hmm? Oj, będzie. – przytaknęłam i uścisnęłam jego rękę. Widok pierścionka oświadczynowego poprawił mi humor, ale prawdę powiedziawszy miałam nadzieję, że trochę szybciej zreflektuje się, co do potrzeb nie tylko Hyuny, ale ich obojga. Najwidoczniej zbyt martwił się sprawą „ulubionej piosenkarki z CYS" i jej znajomością z „tym złym".
- Wiesz~ W ramach przeprosin, nie mówię że żądam czy coś ale jakbyś kiedyś ewentualnie nadal miał wątpliwości, przysyła ciebie do mnie Hyuna i omawiamy konflikt ustnie. Nie przez pośredników, zgoda?
- Ja jestem za. Chętnie go do ciebie wyślę. Na Gyu podziałało, to i może Woohyuna ogarniesz tak jak Chomika?
Woohyun skrzywił się nieco na te słowa. Tak jakby się trochę zapomniał, bo nagle zaczął przyglądać się moim palcom i je ściskać jak jakiemuś pluszowemu lub prawdziwemu zwierzątku.
- Ej, ej. Ale co ty sobie myślisz, przepraszam cię bardzo? – pacnęłam go z otwartej ręki w czoło, gdy zaczął mi ściskać poliki i gładzić nosek. – Przygrzało jesienny słoneczko?
- Nie, tylko... nie masz papierowej struktury...
- No oczywiście, że nie. Tłumaczę wam od początku, że Ye Bi to prawdziwy człowiek. – wtrąciła Hyuna i wcisnęła mi do rąk swój telefon z otwartą książką telefoniczną. – Śmiało, dzwoń do tej pani prawnik. Nie mogę już patrzeć, jak oni się kompromitują i łamią zasady skinshipu.
Serce podeszło mi do gardła; na samo wspomnienie o Soo Kyung i jej mamie robiło mi się słabo. Chociaż pomogły, to wspomnienie związane ze słowami od Soo Kyung nadal mnie prześladowały. Jako ślimak miałam prawo do skinshipu z Sunggyu-sshi – pod tym względem nic sobie nie mogę zarzucić. Słyszałam, że się zmieniła, a jednak nie próbowała dać sobie i Sunggyu-sshi kolejnej szansy.
W tej samej chwili drzwi od dormu otworzyły się i na zewnątrz wyszedł Kim Sunggyu. Był cały czas w środku... i nie zadał sobie trudu, by otworzyć nawet za czwartym razem...?
- Witamy w świecie żywych. Miś już w pełni sił po długim śnie czy nadal nie? – zawołała do niego Hyuna, używając swojego słodkiego tonu głosu. Szykowała się, aby do niego podbiec, ale Woohyun pochwycił ją w swoje ramiona. Aish, jak ja tęskniłam za tym widokiem!
- Dałam klucze Woohyunowi, bo nikt nie otwierał. – wyjaśniłam.
- Kluska, pozwól. – przywołał mnie do siebie gestem, zupełnie ignorując moje słowa.
- I niby kto tak powiedział? – westchnęłam.
- Ech, idź do hyunga. I nie docinajcie sobie. Musi się odzwyczaić. – poradził mi Namstar i przesunął mnie w jego stronę. Odmeldowałam się przed nim i przed królową swagu, po czym podeszłam do „niezdecydowanej sierotki".
- Słabe to było, ale mu to zaliczę – stwierdził. Sto procent, że referował do techniki przeprosin, jaką zastosował Woohyun.
- Mi to lotto, chociaż nikt poza tobą, sunbae, nie był taki niezręczny przy mnie.
- Co?
- A tak! Nic nie przebije twojego tekstu. No, skoro wyszłam z papierowej książki... - zaczęłam i mrugnęłam zaczepnie, w takim znaczeniu, aby potraktował to jako sygnał, że Bibi i Infinite doszli do porozumienia po wielu burzliwych momentach.
- Ciebie czeka dziś jeszcze wiele zadań, więc lepiej nie trać czasu.
- Wow! W końcu zrozumiałeś problematykę mojego indywidualnego, lecz zapełnionego planu zajęć? Jestem pod wrażeniem, sunbae, robisz postępy.
- Chyba nie zrozumiałaś, a ja nie mam czasu, żeby ci tłumaczyć, więc z łaski swojej wykonaj jeszcze jedno zadanie.
- Ale dostarczyłam kaczuszkę. I tą drugą też... W sensie, że Myungsoo-sshi i Sungjongowi-sshi nic się nie stało podczas jazdy ze mną.
- Jestem wdzięczny.
- To bardzo czarujące, szanowny sunbae, tylko że nie taka była umowa... Mam przypomnieć?
- Ale ja cię nie zamierzam przepraszać w taki sposób, jaki sobie obmyśliłaś.
- Co?
- To, co słyszysz, spryciaro.
- Huh?
- Po prostu przestań zadawać pytania i zgódź się na coś w ciemno. Skoro mnie w to wpakowałaś, to sama też się poświęć.
- Ee... Przepraszam?
- Najlepszy dzień ever. – skomentowała głośno Hyuna i wystawiła kciuk do góry. Dziwnie mi, bo nawet nie znam powodu radości noony. Wyskoczyła jak „Filip z konopii"... Dotarło do mnie, że polubiła mój sposób traktowania Infinite... ale co ja teraz takiego powiedziałam do sunbae? Jeszcze jedna próba?
Zanim zdążyłam zaprotestować, pociągnął mnie na ścieżkę – prosto na przystanek autobusowy, jednak gdy przyjechał autobus do miasta, sunbae nie wsiadł.
- Hm... sunbae?
- Woohyun powiedział wszystko. Nie wiem, co mogę dodać... - to mnie zdecydowanie przekonało, więc nie wahałam się i go przytuliłam.
- - -
* z jap. sensei - nauczyciel
** powiedzenie, jakieś biblijne
*** -chi , japoński suffix dodawany do nazwisk lub imion, najczęściej damskich lub dziewczęcych, w celu zmiękczenia ich brzmienia
1.zdjęcia pochodzą z pinteresta i mają na celu jedynie wspomóc wyobrażenie sobie ubrań bohaterki.
2. Wydarzenia z "CYS" nie mają nic wspólnego z tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top