Rozdział 24 „Dystopia w SM Town Family"
(Sunggyu)
Chyba jest coś ze mną nie tak, bo nie zrozumiałem powodów, dla których przez całe siedem dni męczyliśmy się w towarzystwie takich osób z tej samej branży, z którymi normalnie nie utrzymujemy kontaktu. Gdyby to od początku zostało wyjaśnione, pewnie inaczej bym zareagował. Czy te tajemnice naprawdę były potrzebne? Nie można było nam tego wyjaśnić jak inteligentnym ludziom? Ach, może wszystkie zaangażowane postacie uznały, że trochę „orientalności" nam nie zaszkodzi. Niby było fajnie, bo jakaś adrenalina się pojawiła... ale jakoś tak organizacja wszystkiego nie wypadła najlepiej. No i ten kot! Sam w sobie nie był zły. Wiadomo, że to humorzaste stworzenia, więc nie przywiązywałem do jego zachowania szczególnej uwagi. Nawet klusce się naraził, ale dopięła swego i odkryła, co się działo z tym dziwnym futrzakiem. Bardziej niż na kocie skupiłem się na jak najlepszym pogodzeniu się z wymogami narzuconymi przez twórców. Przecież w gruncie rzeczy nie zrobili nic złego: żaden z nich nie otruł tego zwierzaka. Oni go tylko znaleźli w chatce, zanim zdołali namówić Soyou, a potem po kolei zgarnęli „ulubieńców fanów". Kluska była jaka była, ale zmuszenie ją siłą do uległości wcale nie było dobre, chociaż doszło do skutku. Nie sądzę, aby Yonghwa czy Jackson chcieli używać wobec kluski brutalności. Przytrafiło się to każdemu z nas, ale był to wynik stracenia nad sobą panowania niż specjalnego popisywania się. Nikt nie znalazł sprawcy; wiadomo, że królika przyniosła Soyou, ale nie miała serca go oskórować. Ponieważ wpadła na Yonghwę, zapomniała się nim odpowiednio zająć, a Heechul bardzo „ambitnie" podszedł do sprawy oskarżając Ye Bi. Niby miało to być żartobliwe nawiązanie do jej dzikiego i nieokiełznanego temperamentu, ale mu nie wyszło. Ani przez moment nie pomyślałem, że kluska aż tak bardzo będzie myślami z kotem, który bezmyślnie rozszarpał królika! Najpierw sam myślałem, że ten kot żyje w lesie i wcale nikt go nie otruł... Niestety badania przeprowadzone przez weterynarza (o sprowadzenie którego postarała się K.Y.B.) potwierdziło najgorszy z możliwych scenariuszy. Dowiedzieliśmy się tego, gdy mieliśmy wyjeżdżać. W samym spożyciu uszastego nie było absolutnie nic złego, ale jak można było zapomnieć, że po willi krąży kot? Z drugiej strony każdy z nas mógł wtedy wejść do tamtej łazienki; akurat stało się tak, iż znalazła się tam Ye Bi. W ogólnym rozrachunku skoro królik i tak już ledwo dychał, to lepiej, że głodny kot się nim posilił, a Ye Bi tylko trochę się oberwało. Z drugiej strony kluska niepotrzebnie się wtrącała, no a kot nabrał ochoty na „sushi z królika" też w złym momencie. Wszystko tak się jakoś melodramatycznie rozegrało, że trzeba było tą sierotę jakoś ogarnąć. Doszło do delikatnej wymiany zdań między nami, przez co nasze stosunki znowu się zminimalizowały. Na szczęście nikt nie miał dużych problemów z wyjazdem, bo wraz z kierowcą CYS, zjawił się też nowy manager. Odczułem ogromną ulgę, gdy mężczyzna bez trudu zapanował nad kluską. Jak dla mnie te dodatkowe pięćdziesiąt minut czekana było przesadą, bo to nie była wina żadnego z nas, że Ye Bi tak przeżywała marny koniec uszatego zwierza. Przecież miliony zwierząt, których nie powinno się spożywać, każdego dnia jest poddawane rzezi, a ją obchodził los jednego ogoniastego! To jest takie uparte dziewczę... To specyfika nazywanie się Kim Ye Bi? Ale przecież sama mówiła, że to tylko zbieg okoliczności. Może to jakieś oznaki HSP*, które wcześniej były w tej osobie uśpione? Chociaż nie, nie każda wrażliwa osoba ma HSP. To w ogóle jej nie pasuje, jest zbyt wredna na taki rodzaj uczuć. Przede wszystkim trzyma sztamę z Byun Baekhyunem, więc HSP u niej na pewno nie ma. Nie twierdzę, że to niemożliwe, ale zaskoczyło mnie po prostu to, że klucha może kryć w sobie tyle emocji – od najbardziej skrajnych po najradośniejsze. Chciałem ją trochę powkurzać, żeby w końcu się ogarnęła, lecz ostatecznie przeszła w tryb osoby z atakami paniki przez kota i królika i niezidentyfikowanych lęków. Strach było podchodzić, nawet Hani nie wiedziała, jak sobie z nią poradzić. To bardzo dziwna oraz specyficzna osoba. Sytuację opanował manager CYS, który najwyraźniej był managerem z krwi i kości, a nie takim łasym na pieniądze ignorantem jak Im Jae Bum.
Pod koniec to chyba każdy ogarnął, że kluskę pochłonął głęboki szok; problem w tym, że nie każdy miał ochotę ją wspierać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Rzeczywiście przekonałem się do niej, jednak jej zachowanie podziałało na mnie bardzo negatywnie. Do tej pory nie miałem z tym żadnego problemu, jednak przez to, jak zareagowała na królika zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, iż jest w stanie ogarnąć Chinkę, a nawet Japonkę. Z Jenny nikt nie dawał sobie rady, więc co to za technika używana na liderce i raperce? To pewnie też przez to, że przebywaliśmy ze sobą dzień w dzień i każde z nas miało siebie nawzajem dość – podwójnie, a nawet może i potrójnie.
Po rozmowie z pozostałymi poszedłem do pokoju. Myungsoo poinformował mnie o sytuacji między Hyuną a Woohyunem. Jak już zaczęliśmy wychodzić z bagna, w które wepchała nas nasza wytwórnia, to problemy pojawiły się z innej strony. Nie znam się na takich sprawach, ja mogę jedynie mieć nadzieję, iż Namstar i Hyunana wyjaśnią sobie konflikt, a Woohyun jeśli coś schrzani, to wiele straci. Czasem zdarza mu się powiedzieć coś nie tak, a potem musi aferę odkręcać, dlatego dobrze, jeśli przemyśli choć trochę sprawę, nawet jeśli nie jest pilna.
Hoya i Sungyeol wyjechali, L i Dongwoo (nie licząc mnie i Woohyuna) grzecznie w dormie... ale co z Sungjongiem to nie mam pojęcia. Według chłopaków wychodzi przed siódmą i wraca między dwudziestą a dwudziestą trzecią.
Chciałem coś porobić, ale L kategorycznie mi zabronił Pozwoliłem im się wprowadzić i moje mieszkanie przestało należeć tylko do mnie, ale nie sądziłem, że doczekam chwili, gdy całkowicie stracę prawo do poprawienia, chociażby w kuchni, nieposegregowanych śmieci. Niby L wyjaśnił, że to tymczasowe, ale przez takie traktowanie czuję, jakbym był poddawany jakiejś kwarantannie. Najwyraźniej takie ssą skutki dzielenia mieszkania z kolegami z zespołu. Skoro zaczęło mi to przeszkadzać, to chyba oznacza, że wkrótce trzeba będzie zamieszkać osobno.
Powinienem się czymś zająć, tylko nie wiem, czym oraz czy w ogóle warto. Pojawienie się telefonu Seo Hee było kolejnym problemem, bo tu trzeba poświęcić pełną uwagę, a ja nie za bardzo mam ochotę na nostalgię. Aish, zwariuję z powodu tej bezczynności!
Wyszedłem z pokoju w celu uzupełnienia organizmu jakimś energetykiem, bo zupełnie nie wiedziałem, jak poradzić sobie z smsami od Zhan. Zamiast poczekać, aż odpoczniemy, to chciała usłyszeć ode mnie (i od Ye Bi), jak wyglądała nasza współpraca. Oprócz tego narzekała na Jenny, gdyż nowy manager CYS przyłapał Jenny w barze, jak w stanie nietrzeźwości przystawiała się do maknae z BTS. Chociaż minęło kilka tygodni, Zhan „powiedziała" dopiero teraz. Cóż, zawsze to jakaś poprawa, a nowy manager najpewniej działa, ale zbyt powoli. Nic jej nie odpisałem, gdyż nie byłem w humorze.
W salonie chłopaki urządzili sobie bitwę taneczną: Dongwoo przebrany za jabłko, a L za gąsienicę**. W kuchni paliło się światło.
- Hej. Co robisz na nogach tak późno? – przywitałem maknae.
- O, hyung.
- No ja. Co się z tobą dzieje? Pokłóciliście się, jak mnie nie było? – spytałem, gdyż podejrzanie wyglądał.
- Nie, wszystko w porządku.
- To co z tobą i Hyuną? Czemu znowu się ciebie...
- Ale co ma być?
- Sungjong... nie udawaj, że nic się nie stało. Hyuna znowu cię męczyła, tak?
- Nie, hyung...
- Jasne... - zmrużyłem oczy, gdyż rozpoznałem, iż to, co powiedział, to ewidentnie kłamstwo.
- To tymczasowe nieporozumienie, ale robię wszystko, aby zniknęło. Nie ma powodu, by się przejmować. Nie wiem, gdzie o tym usłyszałeś.
- No dobrze, ale chyba możesz powiedzieć czy to jakaś tajemnica?
- Hyung, mówiłem ci... Nie pomożesz mi w „jego" przypadku.
- Problemy z bratem? Coś znowu zrobił?
- Nie chcę o nim mówić. – wiedziałem, że to ciężki temat, więc było mi go szkoda.
- Sungjong-ah, nie możesz po prostu...
- Nie dzisiaj hyung, odpocznij.
- Coś się stało, tak? Coś więcej niż to, co ostatnim razem? – drążyłem temat dalej.
- Tak, ale to nie... to nie ma nic wspólnego z moim późnym powrotem.
- No, ja mam nadzieję, że nie „poprosił" cię znowu o pieniądze, żeby wydać je na biżuterię dla jakiejś lafiryndy albo żeby kupić jej samochód z salonu? – dopytywałem się.
- Oszukali mnie oboje. Przelałem pieniądze na konto mamy, bo poprosiła o wsparcie finansowe, jak mogłem odmówić rodzicom?...
- Jasne, rozumiem. Szkoda, że twój ojciec nie wiedział.
- Zawsze miałem dobre zdanie o mamie. Nie miałem pojęcia, że jest w stanie się mścić za coś tak bezsensownego. Naprawdę żałuję, że byłem taki nieświadomy.
- Ej, spokojnie. To nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć o konflikcie twojej matki z matką Seo Hee? Tylko... jakim prawem twój brat sprawia tyle problemów?
- Nie pojawiały się u nas kiepskie sytuacje z pieniędzmi, było stabilnie pod tym względem, dalej jest.
- No więc? Co mu nie pasowało?
- Nie wiem dokładnie... mama nagadała mu bzdur... w tajemnicy przede mną i tatą. Chyba też mści się za to, że nie mógł dostać się do szkoły w Shibuyi na modeling. Obecnie... dokonano włamania na konto bankowe Seo Hee. On to zrobił z zemsty, by zrewanżować się za krzywdy mamy, które wyrządzili jej podobno państwo Bang. To jest... w tą aferę jest zamieszanych sporo ludzi i ja...
- Jesteś tym przytłoczony na wszelkie możliwe sposoby, prawda?
- To głupie, nie uważasz hyung? Nie przyznałem się, bo nie chciałem nikomu się narzucać, w końcu to i tak nic w porównaniu z tym, co tobie zrobiono.
- Yah! Nikt cię nie odtrącał. Dlaczego nic nie mówiłeś o tym, co cię niepokoi, każdy ma do tego prawo.
Czekałem na kontynuację. Chociaż odrobinkę, gdyż zapowiadało się na skomplikowaną opowieść. Skoro i tak wyciągnąłem z Sungjonga informacje, to dobrze byłoby, gdyby opowiedział wszystko na raz. Im szybciej, tym lepiej. Skoro już zaczął, to oczekiwałem, aż skończy. Co prawda byłem zmęczony, ale nie do takiego stopnia, aby nie być w stanie wysłuchać trosk i zmartwień „infinickiej rodziny". Może trochę go zmuszałem, czego nie powinienem był robić.
- Przepraszam. Udaj, że tej rozmowy nie było, hyung-nim.
- Za późno. Skoro maknae czuje się źle, to lider powinien się do czegoś nadać. I nie przyjmuję odmowy.
- Skąd wiesz, że nie próbuję jakiś tanich sztuczek, aby znaleźć się w centrum uwagi?!
- Teraz to już przesadziłeś i gadasz od rzeczy. Gdyby rzeczywiście to nie było takie ważne, nie mówiłbyś, a w ogóle to coś podejrzanie się ostatnio zachowywałeś. Nawet jeśli czasem rzeczywiście zachowujesz się jak dziecko wymagające uwagi, to nigdy nie działałeś jak desperat, co teraz było zauważalne. Rozumiem, że nie chciałeś mieszać Infinite w dodatkowe kłopoty, ale to było niepotrzebne.
- „Niepotrzebne"?
- Branie odpowiedzialności za coś, czego się nie zrobiło, by starać się ochronić bliską osobę... mimo że wiemy, że zrobiła źle.
- Tak. Wiem, że nie jestem wyjątkiem i wielu ludziom się to przytrafia... Na początku było dobrze, ale to zaszło za daleko.
- Od tego jestem.
- Ale, hyung...
- Nieważne. Coś ty sobie myślał: że tak łatwo możemy cię samego zostawić, a ty byś się zamartwiał? Cóż, dobrze że w końcu zrozumiałeś, że lepiej będzie, jeśli powiesz... Nawet jeśli nie do końca w ten sposób chciałeś przekazać. Może to i lepiej, że w takich niespodziewanych okolicznościach; to naprawdę wiarygodny dowód na to, że źle się dzieje.
Już z kilka dobrych lat nie dochodziło do powstania takiej atmosfery przepełnionej obawami o brak akceptacji czy zwykłe, napięte stosunki. Choć maknae nauczył się kontrolowania pewnych odruchów, to zawsze przychodzi taki moment, że można łatwo stracić kontrolę nad emocjami. Stało się tak właśnie teraz. Zachowanie Sungjonga było niepokojące, jednak Infinite pomagało sobie – niezależnie od sytuacji. Nietrudno było mi postawić się na miejscu Sungjonga, ale nie twierdzę, że znam się na wszystkim najlepiej, a przeżywanie rozczarowań, robi wodę z mózgu, ale to, że Sungjong nie wahał się powiedzieć, było ogromnym plusem na tle całej sytuacji. W końcu każdy jest tylko człowiekiem i nikt nie ma nerwów ze stali.
- To powiesz, gdzie wychodziłeś? To znaczy... jeśli chcesz, nie zmuszam. – Sungjong popatrzył się na mnie i westchnął.
- Byłem z Da Wonem w „TT". Nie wiedziałem, jaką mu dać inną karę za to, do czego doprowadził... Chciałem, by zrozumiał, że ja też w gruncie rzeczy nie powinienem go tak często odwiedzać, ale jeśli chcę, to się nie powstrzymuję. Jednak wybieram sobie odpowiednie momenty.
- Okej... Ale jak to ma pomóc Seol Ah?
- Ach, Seol... No z nią akurat to nie ma nic wspólnego. Bardziej z Sungjoo... on od razu zrozumiał, a Da Won... to zamknięte w sobie dziecko. Trochę zajmie przywrócenie mu wiary w marzenia, które u niego zanikły. Sungjoo chciał być odpowiedzialny za Da Wona i Seol Ah, ale niezbyt mu wyszło.
- Może z twoim bratem jest podobnie? Też potrzebuje uwagi?
- I tak całkiem przypadkowo mści się na Seo Hee za błędy jej rodziny? – Sungjong spytał z głową ułożoną na stole i bezsensownie uderzał palcami o blat stołu.
- Chodź, opowiesz mi w pokoju, w kuchni jest chłodno.
- To może poczekać, naprawdę. Ważniejsze jest to, że jutro spotkanie promocyjne liderów Woollim i SM, tzn. między tobą a Wu Zhan Zhan-sshi... Powinieneś już spać, hyung.
- Aish, już gonisz mnie do pracy?
- To nie tak, hyung-nim.
- No to szkoda, bo liczyłem na jakąś rozrywkę z Infinite.
- Było dramatycznie?
- Powiem tak: nastąpił wielki i niespodziewany zwrot akcji w pewnej sprawie, ale skoro wyganiasz do roboty...
- Nie miałem tego na myśli. Po prostu zaskoczyłeś mnie. Nie myślałem, że będziesz chciał rozmawiać. – przyznał zaskoczony.
- O czym ty mówisz? Może nie nadążam ze wszystkimi zmianami, ale nadal zależy mi na Infinite. – sądziłem, że sytuacja w rodzinie Sungjonga choć trochę się poprawiła, jednak byłem w błędzie. Co jeszcze mogło się popsuć, że aż tak go zdołowało?
Może miał rację i rzeczywiście nie przypominał teraz siebie, a nie chciałem wyciągać z niego informacji na siłę, chociaż już to zrobiłem.
- Dobra, dzisiaj ci daruję, ale i tak chodź. Mam pewien problem, a do tej pory usłyszał o nim tylko L.
- A Dongwoo hyung czy Woohyun hyung?
- Mniej pytań, a więcej ruchu. Weź w łapki szklanki i do góry.
- Szklanki?
- Na napoje. Wyjmę kilka smaków.
- Problemy? Chcesz porozmawiać czy zapić? – nadął policzki.
- Ja bym tak tego nie nazwał, po prostu dawno razem nie spędzaliśmy czasu.
* * *
(Sungyeol)
To normalne dla ludzi, że noc spędzona w nowym miejscu kończy się dyskomfortem. Seol Ah nie była wyjątkiem, choć po jej wczorajszej, krótkiej interakcji ze zwierzakami, jej buntownicze nastawienie do świata nieco zmalało. Będąc doświadczony, nie odstąpiłem Seol Ah swojego pokoju. Nie dlatego, że mnie przerażała, ale musiałem odciąć ją od źródła energii; dziewczynce potrzebna była pomoc, a nie krzyki. Nie można było też zgadzać się na każdą jej zachciankę. Jednak zgadzanie się na wszystkie jej zachcianki nie uważałem za konieczność. Da Ri starała się, ale Seol Ah interpretowała jej wysiłek po swojemu i dlatego nikt do niej nie trafiał. Miałem nadzieję, że ją trochę namówię do innego hobby, bo to, co robi niezbyt przystoi. Jeżeli chciała edukować się w „tych sprawach" na własną rękę jak pewien niereformowalny ślimak, to może to robić, ale w taki sposób, aby nikogo nie krzywdziła. Choć Seol Ah robiła to nieświadomie, rozwojowo zatrzymała się między jedenastym a trzynastym rokiem życia. Niestety wszystko ją interesowało.
Od ósmej rano byłem na nogach i przygotowywałem śniadanie. Rodzice wyjątkowo spali dłużej, ponieważ żadne z nich nie musiało się dzisiaj nigdzie śpieszyć. Bez uprzedzenia wszedłem do pokoju, gdzie spała Seol Ah. Okazało się, że była lepiej nauczona niż myślałem. Musiała wykorzystać te parę minut, kiedy to przebywałem w kuchni. Nie zapomniałem zapukać, bo jednak nie potrafiłbym tak po prostu wparować, gdy spała. W tym przypadku Seol Ah posiadała właściwe poczucie czasu, więc naprawdę zasłużyła na pochwałę.
Po śniadaniu poszliśmy na spacer, a przynajmniej Seol Ah tak myślała. Gdy dotarliśmy w miejsce, które zamieszkiwała alpaka o imieniu Wendy, Seol Ah znowu wyszła z pozycji obronnej i odmówiła podania jej wiaderka z wodą. To i tak lepiej niż wczoraj, bo w ogóle odmówiła interakcji z tym zwierzakiem. Zamiast tego obraziła się na zwierzaka, chociaż tłumaczyłem jej, że Wendy nie może jeść słodyczy tak jak panda czerwona.
- Czemu ty się jej tak boisz, co? – spytałem małą buntowniczkę.
- A to Sungyeollie oppa nie wie? Nie znasz opowieści o alpace, która je ludzi?
- Nie pomyliło ci się z opowieścią o gumiho***?
- Gumiho? Co to takiego?
- Nie znasz tej opowieści, co?
- Znam o krwiożerczej alpace. – nadęła policzki i kopnęła mały kamyk przed siebie.
- Lubisz słuchać bajek? – zadałem jej nowe pytanie.
- Jak straszne, to nie.
- Gdzie usłyszałaś, że alpak trzeba się bać? – kontynuowałem.
- Mmm... w poprzednim ośrodku. No i w CYS jest jedna straszna pani alpaka. – zaczęła wyliczać.
- Seol Ah... nie możesz walczyć ze wszystkimi, których nie lubisz.
- Mm... ale to prawda, że alpaki gryzą? – zapytała.
- Każdy cię ugryzie, jeśli za bardzo będziesz go drażnić.
- Aa. Rozumiem. – przytaknęła i podała w końcu wodę Wendy, która zaczęła siorbać tak, jakby nie była pojona przez wiele dni.
Seol Ah pisnęła i schowała się za mną, gdy Wendy utworzyła fontannę.
- Aa. Tak to działa? – powiedziała do siebie w zamyśleniu. – To musiał mieć na myśli Sungjoo oppa...
- Myślę, że wszyscy próbowali ci „to" przekazać. Znaczy odpowiednie wartości.
- Aish, nie. Nie „zasada bumerangu". „Zasada bycia swagiem oraz królem destrukcji". – poprawiła mnie Seol.
- No tak się domyślałem. Tylko kto cię tego nauczył, dziecko? Jenny?
- Przed Infinite, Bibi oraz Baekhyunem „Twinkle Twinkle" odwiedzili „Królowie k-popu". Trudno byłoby nie wiedzieć.
- Co? Kto?
- Oszukali nas wszystkich! Nie lubię o tym mówić. Tylko Renowi powiedziałam.
- Och, więc czemu powiedziałaś również mi? Czy z tobą nie było tak, że nie pamiętałaś ludzi?
- Tak, ale teraz mieszkam z Riri i Renem. O! Chai też się liczy? A, właśnie. Sungyeol-sshi?
- Co takiego, maleństwo?
- Aish, jakie maleństwo? – Seol Ah nadęła policzki. – W każdym razie Yeollie, Seol Ah ci opowie, jednak musisz obiecać, że nikomu się nie wygadasz. Seol Ah nie chce, by znowu się do niej negatywnie zwracano. Seol Ah próbowała, ale nie potrafiła się otworzyć, a panna świnka ma na pieńku ze mną i tak, a panią alpakę wystarczy zrozumieć, ale nie mam do niej cierpliwości.
- Nadałaś eonnies z CYS nowe nazwy? – zaśmiałem się.
- Panna świnka to ta visual. – wyjaśniła Seol. – A pani alpaka to Teddy Bear.
- A, to tą pierwszą nie trzeba się przejmować. A druga jest niegroźna.
- Wiem! Ech, Baekhyunie oppa był jednak lepszy. Biedny pan miś z EXO, Jenny go zdradza.
- Pan miś?!
- Kim Jongin-sshi to pan miś.
- To długa historia, prawda?
- No, dosyć – przytaknęła Seol. – Sungyeollie straszy mnie nadal alpaką, więc może nie dokończę opowiadać? – zamyśliła się głośno.
- Jestem pewien, że pomyliłaś legendę o gumiho. Alpaka jest po prostu zwierzęciem i żadnych przekazów historycznych nie ma. Przynajmniej nie w Korei.
- A czy alpaka nie potrafi przybrać postaci i gdy jest zła, to nie żywi się krwią?
- Nie, naprawdę nie ma się czego bać. Pomyliło ci się z gumiho, to jest wiadome na sto procent.
- Yehet!
- Uch, kto cię tego nauczył?
- Mam takie powiedzenie, znam je od Sehuna-sshi z EXO. Mam nie używać? Ren pozwala...
- Nie, nie. Używaj sobie, ile tylko chcesz. Dasz szansę Wendy?
- Może... dlaczego nazwałeś ją „Wendy", Sungyeollie? Czy to z jakiegoś konkretnego powodu?
- Były cztery imiona do wyboru, ale tej pasowało akurat to imię, więc je otrzymała. Podoba ci się?
- Jest śliczna, ale czemu nie nosi ubrań?! Aish... My dbamy o Chaia.
Reakcja Seol rozśmieszyła mnie, ale nie dziwił mnie sposób oraz forma, jaką zastosowała. Starałem się jej spokojnie wyjaśnić, dlaczego istnieje różnica między Chaiem a Wendy, jednak Seol Ah nie była gotowa przyjąć takich informacji do głowy.
Potrafiła przypomnieć sobie zespoły, które odwiedzały „TT", ale sprawa z alpaką była trudniejsza. Jej mózg funkcjonował w dziwny sposób; niby nieszkodliwy, ale lepiej wyeliminować pozostałe problemy, nim zaczną jej przeszkadzać w późniejszym życiu.
Alpaka dała Seol szansę, tak samo jak Seo Hee, jednak Seol nadal była względem niej nieufna, więc Wendy zajęła się sobą, a ja zabrałem dziewczynkę z powrotem do domu, gdyż zaczęło kropić.
* * *
(Myungsoo)
Dziwiłem się obecnością listonosza, który wcześnie rano przyniósł list i choć minęło kilka godzin, nie potrafiłem porzucić rozmyślań. Zwykle takie pisma otrzymywaliśmy w inny sposób. Dongwoo hyung wciąż spał, a pozostali nie wiem. Zszedłem na dół, aby przygotować sobie kawę, a potem dołączył maknae oraz lider.
- A wy co, rolami się zamieniliście? – stwierdziłem, gdyż wykryłem w ich zachowaniach dziwne elementy świadczące o tym, że coś było na rzeczy: Sunggyu hyung uwiesił się rękami na szyi Sungjonga, przez co maknae szedł z pewnymi trudnościami. – Hyung, przysłano tu coś z naszej wytwórni. – poinformowałem go, na co w końcu się ożywił, ale jedynie na krótką chwilę.
- Dobra, nie chcesz iść na to spotkanie z liderką CYS, tak? – spytał go Sungjong, gdy usadził lidera na krześle.
- Co? Jakie spotkanie? – zabrzmiało to intrygująco i dlatego przykuło mą uwagę.
- Zhan Zhan ma jakąś osobistą sprawę i chce się spotkać po tym oficjalnym. – wyjaśnił Sunggyu.
- O, no to może być ciekawie. – stwierdziłem i znacząco się wyszczerzyłem.
- Musiałem wyciszyć całkowicie telefon, a rano miałem aż szesnaście nieodczytanych wiadomości!
- Hmm, skomplikowana sprawa. – przyznałem i udałem się do blatu kuchennego, gdzie stał czajnik elektryczny. – Kawa postawi cię na nogi i naładuje pozytywną energią.
- Żadnej kawy. – odparł szanowny lider i sięgnął po tajemniczy list.
- Nie chcę cię dołować, ale sam namieszałeś. – rzuciłem „na pocieszenie". Lider nic mi już nie odpowiedział, tylko westchnął.
Sungjong wyciągnął z szafki płatki „Jaśki" z nadzieniem cytrynowym. Nasz były manager próbował wrócić do łask zamawiając produkty żywnościowe z pewnego odległego kraju znajdującego się w Europie. Dostawa pewnych rzeczy była ograniczona poprzez obowiązujące przepisy, więc niektórych „dóbr polskiej ziemi" nie mogliśmy spróbować. Sprowadzenie słodkości było taktyką, którą europejscy rodzice stosowali, aby przekupić jakoś swoje dzieci, co wykorzystał również nasz były manager. Widzę, że nie tylko ja czytałem internety.
Pytanie tylko, czy jemu rzeczywiście zależy. Jak na razie skończyło się na prezentach, a gdy chcieliśmy poprosić o radę, to nagle znów gdzieś zniknął i tyle go widzieliśmy. Jego telefon milczy.
Część jedzenia oddaliśmy do „Twinkle Twinkle", bo inaczej byśmy nie przejedli. Zapomniałem o tym zupełnie, jednak maknae niefortunnie odnalazł wielkie opakowanie „Jaśków". Skoro wrócił do posiłków na etapie trainee, to nie oznacza nic dobrego.
- Wydaje mi się, czy ty nie schudłeś? – zaczepiłem najmłodszego.
- Też tak myślę. Jakaś nowa dieta czy stres? – dodał Sunggyu hyung.
- Nic się nie dzieje, wszystko po staremu i na swoim miejscu, hyungowie.
Gdy tylko zasiadł, starszy hyung przechwycił jego skąpe śniadanie i zaczął konsumować. Sunggyu jedzący płatki - brzmi niepokojąco.
- Naprawdę cię nie rozumiem. Zachowujesz się, jakbyś znowu miał piętnaście lat. – zagadałem lidera i postawiłem przed nim herbatę. Sungjong tylko położył rękę na ramieniu lidera wykazując zerowe zainteresowanie tym, że mimo wszystko martwimy się o niego.
- Dobra, hyung. Zapisałeś na siebie wyrok udania się do miejsc, w które chodziłem. Może wtedy ci się poprawi.
- Ej, gdzie będziesz ciągał Gyu po jakichś melinach? Zdaje się, że miał szykować się na spotkanie, a nie włóczyć się z tobą po mieście.
- Właśnie to normalne miejsca, muszę się odstresować po tym, co się ostatnio wydarzyło. A płatki mi starczą, nie chcę się napychać z rana. Widzisz, Soo-ah, zrobiłeś konkurencję i już manager nie przyjeżdża, by nam gotować.
- Hyuna nam gotowała, hyung. Ten inny manager był przy nas, gdy Woollim za bardzo naciskało, ale on nam nigdy nie pomagał kulinarnie – poprawiłem go.
- Po prostu się nie czepiaj, Myungsoo. – upomniał mnie i w końcu umieścił w pustej miseczce łyżeczkę.
- A wy dokąd? – pognałem za nimi, gdy poszli na hol.
- Wychodzimy, nie widać? – odparł Sunggyu.
- Hyung, czy to przez liderkę CYS? Sasaeng w innym zespole... to możliwe? – słyszałem różne plotki o liderce CYS, ale nie przyszło mi do głowy, iż mogły okazać się prawdziwe. Zwykle narażała nam się Shim Jenny, okazjonalnie Ye Bi lub Yamari. Nie myślałem, że do tego grona dołączy liderka. – Chwila. Co to takiego, mógłbyś spojrzeć? – zatrzymałem hyunga i podałem mu dziwne pismo. Sunggyu hyung bez słowa otworzył kopertę i wyjął zwinięte cztery strony papieru kancelaryjnego.
- Rozkład zajęć. Trzeba przejrzeć i maksymalnie za cztery dni podjąć decyzję, czy nam odpowiada, a jeśli nie, to możemy wprowadzić zmiany. – wyjaśnił, po czym przekazał mi pismo z powrotem.
- O, a to z jakiej okazji otrzymaliśmy taki przywilej? – zdziwiłem się.
- Z takiej, że po ostatnich wspólnych eventach, nie było dobrego rezultatu. W końcu „ktoś" z góry zdecydował, że pora wziąć do serca nasze starania przez te kilka lat. Wciskano nas ostatnio we wszystkie możliwe projekty. Jeszcze zanim wybrano uczestników do pierwszej edycji C.Y.D.R.-u byłem na rozmowie u CEO. To oznacza, że nie będziemy mieli promocji z CYS.
- To się długo dyrektorzy namyślali. Zawsze tak samo. – westchnąłem. – Kiedy wrócicie?
- Dam znać albo on. To tylko rozkład zajęć. Nic, czego powinieneś się bać, więc z łaski swojej zmień nastawienie i nie myśl o tym za wiele.
Już wcześniej lider hyung wykazywał symptomy niewłaściwego zachowania, ale po tygodniu nieobecności zaczęło się z nim dziać jeszcze gorzej. Uczepił się Sungjonga już wczoraj i myślał, że nikt nie zauważy? Co on kombinował, przecież doskonale wie o niestabilności emocjonalnej maknae. Nawet jeśli oczekiwał pomocy w związku ze zdobyciem jakichkolwiek wieści o ślimaku, to musiał liczyć się z tym, że nie jest jedyną osobą, która chciałaby koniecznie usłyszeć, co dzieje się z naszą małą modelką Seo Hee. Rzeczywiście każdemu z Infinite zależało, jednak to zawsze lider panował nad chaosem, a ostatnio sam dał się „wchłonąć" niedosytowi powstałemu przez brak wiadomości o wiadomo kim. Nie mogłem uwierzyć, że jedyną osobą, która nie pozwoliła sobie na chwilę słabości był Sungyeol. Jak na kogoś, kto był blisko ze ślimakiem zbyt łatwo pozwolił, by obowiązki stały się ważniejsze. Uważał się za lepszego, bo „zapomnieliśmy", jakie życie mieliśmy przed pojawieniem się ślimaka? Po tym wszystkim trudno było tak po prostu udawać, że te półtora roku z Seo Hee w ogóle nie miało miejsca w naszej rzeczywistości.
* * *
(Sunggyu)
Ważniejsze od zaspokojenia kaprysów dwudziestoośmioletniej liderki CYS było poprawienie stosunków z Hyuną. Nie mogło być tak, że my zajmowaliśmy się naszymi sprawami, a Hyuna by nam to potem wypominała. Woohyun niby nie prowadził terapii Seol Ah sam, bo pomagał mu inny współpracownik, jednak cierpliwość i łagodność Hyuny definitywnie i ostatecznie osiągnęły swój limit. I tak zamiast pomóc Sungjongowi, młody poprosił mnie, abym udał się z nim na zakupy. Niby chciał znaleźć coś dla Hyuny. Pomimo własnych problemów chciał spróbować zająć się Hyuną, bo według niego wymagała większej opieki. Infinite już dawno nie było zmuszone interweniować w stan zdrowia Kim Hyuny, ale okazało się, że odtrącanie jej nie było najlepszym rozwiązaniem. Nie byliśmy ekspertami, więc nie mogliśmy na czas zapobiec chorobie, która dopadła Hyunę. Oczywiście największą winę ponosił Woohyun; my jedynie od strony czysto koleżeńskiej. Może dlatego, że w społeczeństwie pojawił się nowy problem i dla niektórych ludzi wiązał się on z przykrymi doświadczeniami? Nawet jeśli któryś z nas zauważył niepokojące zachowanie Hyuny, to wolał uwagi zachować w tajemnicy. Cóż, teraz to i tak bez znaczenia, bo akcja „Chrome" stała się tak znana jak „metoo" czy „debttoo" . Może Hyuna w tą destabilizację się nie zaliczała, jednak wcale nie oznaczało to, iż jest już z nią w porządku na tyle, że jej „to" nie grozi. Z drugiej strony po doświadczeniach z Jin Ae zdobyłem trochę przydatnej wiedzy, a jeżeli Hyuna znalazła się na dobrej drodze do tej choroby, to zasłużyła na wsparcie. Skoro była zdolna do wypominania Woohyunowi ich prywatnych spraw przy Infinite, to wcale nie zapowiadało się na lepszą sytuację. Przy innych osobach z pewnością też tak było; ludzie myślą, że coś ich nie dotyczy, a potem dowiadują się w najmniej odpowiednim momencie i długo nie mogą dojść do siebie.
Sungjong pociągnął mnie w stronę jakichś promocji na artykuły papiernicze. Tym sposobem w koszyku wylądowały dwa opakowania kolorowych flamastrów oraz zapachowe wkłady do długopisów. Nie traciłem czasu na zbędne zastanawianie się, po co mu to potrzebne. Kupowanie dziwnych rzeczy było typowe dla Sungjonga, jednak gdy do koszyka trafiły trzy bloki kolorowych kartek do notatek, zatrzymałem go przed dodaniem kolejnego „śmiecia" w postaci notesu w kształcie misia Rillakuma.
- Co ty robisz, przepraszam bardzo? Nie miałeś zająć się planem pomocy Hyunie?
- Nie kupuję dla siebie, żeby było na fanmeeting. I to też akurat nie dla niej.
- No, ja myślę. Więc komu robisz taki drogi prezent?
- A, bo ty nie wiesz. Kangurzyca ma możliwość chodzenia do szkoły, ale czy będzie chciała pójść, to się okaże. Jednak mimo wszystko są to przydatne rzeczy także dla Sungjoo i Da Wona.
- Czekaj... kto?
- Seol Ah. Tak na nią mówią: „kangurzyca".
- A ty skąd to wiesz? Przecież nie jesteś z nią w dobrych relacjach.
- Min Ki i Da Ri mi powiedzieli. Chcą, by skończyła jakąś szkołę.
- Zaraz, od kiedy jesteś z nimi na „ty"?
- Doszliśmy do porozumienia, a to chyba najważniejsze?
- Jasne. Ślimak by się pewnie ucieszył. – no proszę. Ile się wydarzyło, gdy nie było mnie w pobliżu.
- Hyung, ty też dasz radę, ale nie pozwól, by problem z liderką CYS wprawił cię w stany demotywacji.
- Ignorowanie na nią nie podziała, ale jakoś nie miałem ochoty się z nią spotkać. Zniechęciła mnie tym ciągłym smsowaniem. Była zbyt zachłanna.
- Tymczasowo musisz ją ignorować, bo już dość dużo dla niej zrobiłeś.
- A ty ile zrobiłeś dla tych dzieciaków?! Przecież to samo...
- To nie to samo, hyung. Jak mogłeś o czymś takim w ogóle pomyśleć?
* * *
Argument Sungjonga do mnie nie przemawiał. Niestety, ale nie w tym przypadku. Zapłacił i przeszliśmy do sklepu obok. O tej porze kręciło się wiele dzieciarni – zapewne małolaty pouciekały ze szkół w nadziei na wyśledzenie ulubionego k-idola. Dobre chociaż było to, że tłum dzikich nastolatek w większości stanowiły niegroźne członkinie fandomu ARMY, a nie EXO-l.
Przy dziale z kosmetykami do pielęgnacji powstało zamieszanie, więc spokojnie przeszliśmy na dział z akcesoriami do cosplayu albo kamuflażu. W długich, metalowych pojemnikach znajdowały się opakowania z kolorowymi perukami albo opaskami z doczepianymi kwiatkami lub uszami różnych zwierząt. Na wieszakach wisiały puchate bluzy albo sukienki, spódnice lub spodenki. Tuż obok znajdował się dział z tymi rzeczami, których przeciętne osoby raczej unikają. Byłem w szoku, gdy ktoś nagle pociągnął mnie w stronę ciemnokolorowej ściany, która od lewej strony zawalona była wielkimi pluszowymi akcesoriami, jakie kiedykolwiek widziałem. Wkrótce znalazł się obok mnie Sungjong. Z pewnego względu miało to swoje dobre strony. Nie musieliśmy długo czekać, aż hałasy ucichły. Jakaś rozhisteryzowana grupa EXO-l (płci żeńskiej) podążała za nami, bo napotkane ARMYS powiedziały im, że jak to uczynią, to spotkają też CYS. A właściciele gdzie się podziali?! I co to za nowa, głupia wojna fandomów? To, że Infinite dobrze kieruje CYS, to znaczy, że trzeba obrać za cel Inspirits oraz Smileys?
Gdy zagrożenie sobie poszło, dwie postaci w przebraniach powróciły. Wyszliśmy akurat, gdy podejrzana dwójka zdejmowała łby miśków ze swych głów. Gorzej już chyba nie mogliśmy trafić. Okazało się, że w pomieszczeniu znajdowały się dwie członkinie Can You Smile: K.Y.B. oraz M.Y. Najlogiczniejszym wytłumaczeniem na ich obecność był jakiś mini – koncert lub mini – fanmeeting zorganizowany przez SM. Dużo się nie pomyliłem: SM wysłało je na promocję kafeterii wytwórni, a przy okazji miały reklamować nowe produkty, które pojawiły się i są w sprzedaży od tygodnia. Najwidoczniej reklamowanie na żywo jakichś badziewi było lepsze, niż promocja własnych piosenek bądź photoalbumów. „Każdemu według jego zasług" jak to mówią na Zachodzie.
Mimo iż sprawa CYS została zakończona, to nadal mnie nie przekonują. A ponoć to Lovelyz lub GFriend są najwyżej w rankingu damskich grup z bajkowym i słodkim konceptem. W SM ten tytuł na początku należał do Girls' Generation. CYS istnieje prawie dwa lata, ale nie widzę, aby zespół ewaluował w dobrym kierunku.
- A tęczowy jednorożec skąd się wziął? – zapytałem, gdy K.Y.B. zniknęła z pola widzenia. – Znowu wepchnięto ją gdzieś na siłę?
Moja reakcja spowodowana była tym, że nie czułem się dobrze w ich obecności.
- Nie, po prostu w taki sposób odbywają się promocję. Na zmianę. – wyjaśniła Yamari. – Jesteśmy tutaj z Taeminem sunbae oraz Irene.
- Jakiś event SM?
- Kawiarnia i produkty użytku codziennego, które stosujemy – kontynuowała Japonka.
- A... tak przy okazji: która to „panna świnka"? – wtrącił się Sungjong.
- Usłyszeliście to określenie od Seol Ah, tak? Możliwe, że chodzi o Jenny, bo ja mam inną nazwę. Ye Bi też. Praktycznie każda ma dodatkową nazwę, bo tak wymyśliła Seol Ah. – dodała Yamari. – A sunbae mają dziś wolne? Czy przyszliście na inwigilację?
- Tak, wolne i trochę nam czasu zabrałyście. Jesteśmy na zakupach.
- Jak już wychodzicie w teren, panowie, to lepiej upewnijcie się, że w miejsce, do którego się udajecie, nie wybierają się potencjalne sasaengi. Ostatnio obrośli w skrzydełka przez „pewnego pana" oraz „pewną panią" i koczują dniami i nocami. A ARMYS i EXo-l's połączyły siły, więc lepiej się nie narażać. A jeśli już tu jesteście, to postarajcie się nie przynosić nam wstydu, bo tak jakby przeszkadzacie w promocji. Wszyscy doskonale wiemy, że wspólne promocje nie są łatwe dla żadnego z zespołów, więc nic już nie utrudniajcie. No, chyba że nie przeszkadza wam tłum dzikich fandomów, w takim razie powodzenia w łowach.
No i właśnie w tym momencie wiadomo „kto", zjawił się ponownie. To ja starałem się przekonać, a jestem cały czas atakowany, przez co moja relacja z młodszą dongsaeng jest w opłakanym stanie! Nie jest to wielka tragedia, jednak takie bezpodstawne zrzucanie winy nie jest przyjemne. Nie wiem, co jej się porobiło, jednak zauważyłem, że obecna nerwowość różniła się od tego, co zwykle można było zaobserwować u kluski. Gdyby to była zwykła „misja zbawienna" sasaengów, ani K.Y.B., ani M.Y. nie ryzykowałyby, aby pomóc nam się ukryć. W ostatnich dniach nie czytałem żadnych informacji, a gdyby coś było, to reszta Infinite poinformowałaby mnie.
- Czyli szantażujecie, żebyśmy nic nie wzięli do kasy? – odezwał się po chwili Sungjong.
- My z tym problemu nie mamy, chodzi o to, że sasaengi mogą zrobić zamieszanie. Bo wszyscy, których wymieniłam promują w kilku rejonach, tak dla bezpieczeństwa. – odezwała się Yamari. – No i są tu ARMY, ponieważ BTS też ma tu jakiś fanmeeting. A EXO-l to wiadomo. Od czasu, gdy k-netizens odkryli, gdzie BaeBae razem byli, uważniej nas pilnują. Mimo, że EXO ma zapowiedziane spotkanie w innym terminie, to EXO-l myślą, że przyjdą nam pomagać. Dlatego w teamie do południa jestem z Bibi, Irene i Taeminem. Miała być jeszcze Jenny, ale nastąpiły komplikacje, no i z CYS jesteśmy tylko my. A ten tutaj tęczowy jednorożec miał dziś starcie ze zwolenniczką shipu KaiJen. Została oskarżona o bycie niemiłą i ponoć dlatego Jenny szukała pocieszenia u maknae z BTS. Zrozumcie, że nie miała nic złego na myśli zjawiając się publicznie.
To było dziwne, gdy na naszych oczach Yamari objęła troskliwie Ye Bi niczym olbrzymi, pluszowy miś! Ech, niektórzy mają w sobie zbyt wiele siły. Kolejny raz moje i Sungjonga intencje zostały źle zrozumiane.
- Aish, nie można było tak od razu, tylko traktować nas jak nieproszonych gości? Ogarniasz jakoś Zhan Zhan, a ty co? O siebie to już nie zadbasz, bo po co. – zwróciłem uwagę klusce.
- Nie boję się Inspirits i gdyby się czepiał ten fandom, to bym sobie poradziła! – odparła kluska i wyswobodziła się z uścisku Yamari. – Po prostu mam... teraz trochę na głowie i nie zawsze muszę być do dyspozycji każdego i do wszystkich się uśmiechać.
- Tak, jakbyśmy coś od ciebie chcieli. Dlaczego SM nic z nimi nie zrobiło?
- Hyung... to nie jest normalne, by Ye Bi tak się zachowywała. – zauważył Sungjong, jednak zignorowałem to, że stanął w jej obronie.
- To jak: robicie w tył zwrot czy kontynuujecie wizytę w tej galerii handlowej? – zapytała nas „niby uprzejmie" K.Y.B.
- Chyba nie mamy wyjścia, prawda? Dacie nam jakieś przebranie czy co? – dopytywałem się.
- Zawsze jest jakieś wyjście, tylko nie zawsze istnieje opcja z podpowiedziami. Przeszkodziłyśmy wam, więc macie prawo do skorzystania z naszej pomocy... byle w mądry sposób. Na wasze szczęście trafił się wam dodatkowo spory wybór.
Yamari zaprowadziła nas na zaplecze, po czym wróciła na swoje stanowisko, natomiast Ye Bi miała nam pokazać, jak „pozbyć się problemu". Mieliśmy do wyboru: albo poczekać na nie i wyjść z nimi, czyli za czterdzieści pięć minut, albo wykorzystać rzeczy, które promowały, jako formę przebrania.
~ ~ ~
(Ye Bi)
Sunggyu-sshi oraz Sungjong zgodnie zdecydowali, że sobie poczekają, więc gdy im pokrótce objaśniłam, co mogą wziąć, (gdyby chcieli) dołączyłam do Yamari, po drodze wsuwając we włosy opaskę z czułkami biedronki. Przychodzili do nas jacyś zagubieni Shawols, więc instruowałyśmy, jak trafić do rejonu Taemina, ewentualnie do piętra z mnóstwem Taemints. Zdarzyło się, że przyszło kilka osób z prośbą o wymianę koloru produktu, który już zakupiono. Czemu nie sprawdzili przed zakupem? SM miało umieścić listę z oficjalną gamą kolorów przy danych artykułach oraz ich ilość, lecz najwidoczniej tego nie zrobiło. Żeby uspokoić towarzystwo, poszłam sprawdzić, czy zostały jeszcze te rzeczy na magazynie. Rozłożyłam drabinę, ale gdy tylko weszłam, zaczęła się chwiać. Zdjęłam z półki niewypakowany towar i ostrożnie zeszłam. Sięgnęłam po wysuwany nóż i zabrałam się do rozcinania wielkiego pudła. Nie wiedziałam, że tych badziewi będzie tak dużo!
- Zabrakło wam towaru? – usłyszałam czyjś głos. W pomieszczeniu było jasno, a mimo to i tak przez nieuwagę ukułam się ostrzem w skórę, więc zapiekło. Wszystko przez to, że dałam się nakryć w trakcie eksploracji pudła. Cóż, co się zobaczyło, to się już nie odzobaczy. Dobrze, że rana nie była głęboka, ale i tak miałam trudności z używaniem tylko jednej ręki, nawet jeśli chłopak dostarczył drobnej medycznej pomocy. Przeszukałam całe pudło, lecz nie znalazłam turkusowego zestawu, były tylko zielone albo żółto-różowe kawałki materiału.
- Chwilkę, szukam czegoś, presja czasu. – odpowiedziałam, bo jednak nie byłam pozbawiona kultury na tyle, by się nie odezwać. W końcu zrobił także coś, czego nie powinien.
- Ręcznik? – zdziwił się Sungjong, próbując zajrzeć do pudła.
- Nie do końca. – westchnęłam i jeszcze raz przeszukałam opakowania. W końcu dałam sobie spokój i wstałam z podłogi, żeby wrócić do „zawiedzionych fanek" i przekazać, że „zestawu dekoracyjnego" są tylko dwa warianty i że w przyszłości muszą lepiej dokonywać zakupu. Ale czego się spodziewać po fandomie Jenny.
Po chwili znowu wróciłam, żeby znaleźć opakowanie z zestawem – niespodzianką, najlepiej, żeby był z casem na telefon. Niektórzy to mają życzenia...! Już chyba lepsza byłaby promocja „strojów" tak jak w poprzednim dziale, gdzie sunbae z Infinite zostali prawie „zjedzeni" wzrokiem przez ekstremalnych fanów EXO. Z drugiej strony ekspedientki były winne całemu zajściu i same wtopiły się w tłum niezaspokojonych EXO-l. Chwilę potem zjawiła się Teddy Bear i dorwała się do pudła, w którym była kolekcja z bluzkami SM; ktoś sobie zażyczył kolor oliwkowo – złoty z logo Can You Smile, a „przez pomyłkę" kupił różowo – czarny z logo BTS.
W końcu „nieogarniętymi dziećmi" zajmowała się tylko Yamari, a ja wróciłam do niespodziewanych gości. Ze wszystkich atrakcyjnych wybrali notesy oraz koc w barwach CYS. Moja cierpliwość spadła do zera, gdy pewien fan poprosił o „Love Shot set".
- Z kim wy macie umowy podpisane, że tyle rzeczy jest? – zapytał lider Infinite. Niekończące się narzekania i pretensje!
- Marketing. Pewnie SM udzieliło zgody, więc wszystko na licencji. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Na ile lat macie nakaz brania udziału we wszystkich promocjach? – czy jemu nigdy nie wyczerpują się pytania?
- Najpierw miałyśmy na dwa i pół roku, ale kilka miesięcy temu weszły zmiany i musiałyśmy podpisać inną umowę. SM dopiero zaczęło się budzić, jak Jenny zaserwowała tematy do plotek do Dispatch'a.
- Ach, to dlatego wy się zatrzymałyście w rozwoju.
- Można tak powiedzieć, dlatego działamy też trochę na własną rękę.
- Skandali ratujecie sobie reputację, którą niszczycie uczestnicząc w czymś takim, ubrane w stroje cosplayowe? Bardzo mądrze. – wtrącił się Sungjong. Chyba trochę za bardzo to wszystko Infinite biorą do siebie.
- Gdyby SM chciało, to by zainwestowało w was lepiej. Mimo zmian w kontrakcie, CYS nadal pozostały w jednym, martwym punkcie. W ten sposób wcale was nie promują, tylko sprowadzają na dno.
- Dokładnie. – potwierdziłam słowa Sungjonga. – Dla was to chyba lepiej, co?
- Tylko, że wy nie macie złych piosenek, więc po co was tak traktują. To głupie. – to urocze, ale inne zespoły powinny zostać bezstronne.
- Przepraszam, ale nie musisz się tak przejmować. Zespoły powstają i rozpadają się, to całkowicie normalne. Ale to miłe, że się interesujesz. – podsumowałam jego dotychczasową ingerencję.
Gdy wróciła Yamari, poszłyśmy do łazienki się przebrać.
- Co ty dziś się tak przytulasz, zimno ci? – spytałam, gdy Japonka znów się do mnie przykleiła.
- Po prostu cieszę się, że wróciłaś. No i twoja interakcja z...
- Okej, ale jak już jesteś przebrana, to wyjdźmy, bo trzeba zabrać rzeczy i pomóc sierotom z Infinite. Zadzwonisz po managera? Nie mam ochoty wracać autobusem – przerwałam jej.
- Telefon mi się rozładował przed chwilą.
- Dobra, weź moją torbę i zadzwoń z mojego telefonu.
- Bibi, a pozwolisz mi zadzwonić do Baekhyuna? Chciałam coś pilnego załatwić.
- Tylko nie gadaj z nim półtora godziny tak jak wczoraj, a skoro masz problemy z telefonem, to zastanów się nad kupieniem nowego. Znasz blokadę?
- Wiem, wiem. Dziękuję, Ye Bi. – Yamari uśmiechnęła się, po czym zgarnęła w swoje ręce torbę i wyszła, a ja jeszcze chwilę zostałam, żeby rozczesać sobie skołtunione włosy. Ren znów się będzie czepiał, ale trudno.
* * *
(Sunggyu)
SM objęło jeszcze inną taktykę niż się nam początkowo wydawało, niestety wcale nie zmieniało to stanu rzeczy. Rozpady zespołów (przynajmniej tych koreańskich) wiązały się z tym, że członkowie lub członkinie nie kontynuowali swojej muzycznej przygody razem, a fani winili wytwórnie za pozbawienie ich możliwości słuchania ulubionego zespołu. Członkowie obu płci nie przedłużali kontraktów z różnych przyczyn. CYS jednak miały spore grono fanów i całkiem szybko zdobyły rozgłos – a przynajmniej w Azji. Może na początku szło im nieporadnie, ale jakoś dawały radę. Mimo wszystko cel ich istnienia był niezaprzeczalnie śmieszny oraz bezsensowny; poświęcano im więcej czasu, a GG czy f(x) poszły w odstawkę. Chociaż CYS także się obrywało, to jednak w ich przypadku rozpad wyszedłby na dobre, bo to, czym SM każe im się zajmować, to są jakieś kpiny. Nawet jak na rookies to wytwórnia przesadzała. Inwestowanie w CYS nie miało sensu, jeśli potem traktuje się je jak „zło konieczne". Reklamy produktów używanych przy fanserwisie w trakcie fanmeetingów, to była totalna bzdura!
- Jak to jest z tymi „miejscami promocyjnymi"? – zapytałem, żeby się czegoś dowiedzieć.
- Każda grupa otrzymuje „misję" polegającą na zareklamowaniu SM oraz nowych produktów. Promocje odbywają się w punktach polegającą na zareklamowaniu SM oraz nowych produktów. Promocje odbywają się w punktach sieci sklepów partnerskich. W tej galerii handlowej promuje dziewięć zespołów. Od artykułów papierniczo-artystycznych, po ubrania, biżuterię czy produkty spożywcze.
- A to obok takie dziwne, to co było?
- Dział z wszystkim i z niczym, taki w sumie kącik ekstremalnych fanatyków EXO, kolejny projekt SM. Wie sunbae... fetysze i te sprawy.
- „To" jest legalne? – dodał Sungjong, a ja posłałem mu pobłażliwy uśmiech.
- Nie „taki" – poprawiła się. – Coś w rodzaju „kącika urodowego" jak olejki eteryczne albo zestaw do ćwiczeń, tylko trochę inny niż ogólnie znany. No i rzeczy typu chokery lub paski...
- I inne zespoły też promują w „taki" sposób jak wy? – dopytywałem się, a zdziwienie nieprzerwanie malowało się na mojej twarzy.
- Noszą na koncertach, ale nie słyszałam, żeby promowali takie rzeczy.
- Czemu takie rzeczy są tak blisko?!
- Umm... to jest jeden sklep, ale różne działy z podziałem na CYS i EXO. Na górze jest Shinee i Red Velvet, a w innej części galerii BTS, Monsta X... Znaczy... EXO oczywiście nie promują, a przynajmniej nie „takich" rzeczy. To typowa k-popowa galeria. Niby powstała po to, by fandomy nie walczyły, ale to się nie sprawdza.
- Ale co z tymi teamami? Po co to?
- No żeby uniknąć dram. CYS i EXO też już nie występują razem. Chyba, że z Red Velvet, ale to zależy od tego, komu pasuje i nie koliduje z zajęciami... Teoretycznie, bo praktycznie, to SM nie pozostawiło nam wyboru.
- Bez sensu. Dużo jeszcze takich „promocji"?
- Manager chciał to zmienić, bo on by chciał, byśmy poszły w inne klimaty k-popu, ale tu też dochodzą kwestie jego pochodzenia, no i SM zależy też na tym, by „koło fortuny dalej się kręciło"... Więc wciąż promują KaiJen. Dogadali się i specjalnie nie przejęli się, tj. ludzie z wytwórni, gdy pojawiły się nagrania z klubu z Jenny i maknae BTS. BigHit się jeszcze nie odniosło.
- Wow. – z tego wszystkiego nie wiedziałem, co powiedzieć.
- „Wow"? No, może dla ciebie, sunbae. Mimo wszystko miałam nadzieję, że twoje słowa okażą się nieprawdziwe. Cóż, życzenie się spełniło: pech łapie nas na każdym kroku, więc już niedługo zapewne CYS przestanie istnieć. Ale, lepiej się nie martwić na zapas. Zawsze mogło być gorzej.
Gdy kluska wyczerpująco wyjaśniła sytuację, w pomieszczeniu zjawiła się Mizushima Yamari.
- Oddaję i jeszcze raz dziękuję – wyjęła z kieszeni telefon i przekazała urządzenie klusce. – Manager prosił, by ci przekazać, że jest już w drodze, a kierowca odebrał Jenny, Zhan, Yeon Mi oraz Hwanjin spod studia nowego stylisty. A, i od przyszłego miesiąca będzie znowu kto inny nas przygotowywał, bo SM zrezygnowało ze współpracy z Choi Renem.
- A fotograf? Choreograf?
- SM chce, by Kim Doyoung zajął się sesją Kaia i Jenny do zimowego lookbooka. No, a Hwannie być może zadebiutuje też w sesjach zdjęciowych, ale to dopiero projekt na przyszłe miesiące. Mm... Yeon Mi i Jongdae mają być pierwszą parą we wznowionym We Got Married, ale premiera dopiero w lutym przyszłego roku. Do tego czasu wszystko może zostać odwołane. A! I manager może też wziąć sunbae. – Yamari na koniec zwróciła się do mnie oraz Sungjonga. – A choreograf ten sam – dokończyła myśl.
- Kto tutaj przychodzi po was? – spytałem.
- Dziś już nikt. Jutro Yeon Mi oraz Zhan, ale na czternastą i do siedemnastej. – wyjaśniła blondynka.
Telefon Ye Bi wydał z siebie krótki dźwięk zwiastujący „przyjście" smsa; Od razu przekazała urządzenie Yamari, przez co ta wpadła w euforię.
* * *
(Ye Bi)
Manager rzeczywiście przybył i nie kazał na siebie długo czekać. Yamari miał odebrać Baekhyun, bo ponoć „miał chwilę wolnego", więc zostawiła mnie samą. Chociaż istniało wysokie prawdopodobieństwo, iż nawiedzeni EXO-l przyłapią ich, para nie wykazywała symptomów zmartwienia. Do tej pory udawało się im nie ujawnić, więc przynajmniej pod tym względem nie było problemów z SM, a nawet jeżeli, to wszyscy „ważniejsi" szefowie byli zbyt zajęci innymi sprawami. Cóż, przynajmniej raz do roku zdarzy się, że w SM ci nad piosenkarzami wykażą się odrobiną taktu. Co nie znaczy, że jest tak jak być powinno.
Pan manager odwiózł mnie pod dorm CYS, a gdy tylko otworzyłam drzwi wejściowe, zauważyłam „brązową kulkę szczęścia", radośnie biegającą po całej szerokości niewielkiego korytarza. Pozostawię to bez komentarza, gdyż i tak nie mam ochoty wracać i męczyć się pod jednym dachem z Shim. Przybyłam tu tylko, bo trzeba było omówić kilka kwestii. Mam serdecznie dość „jej" wybryków, przez które zespół ponosi gorzkie konsekwencje!
W salonie znajdował się rozłożony kocyk wraz z zabawkami. Na nim znajdował się inny zwierz... a raczej dwa! Jeden mały i biały, pokryty śnieżnobiałym, kręconym futerkiem, drugi „zwierzak" był nieco większy. Co tu, kurczę, się porobiło? Dorm CYS stał się przedszkolem dla psów?!
- O! Co ty tu robisz, Sehun? – zwróciłam się do niego bez żadnych honoryfikacji.
- Czekam, aż Kai się ogarnie.
- Kai? A czego on tu szuka?
- Są razem z Jenny i „omawiają" epizod, jaki miała z Jungkookiem.
- Powód?
- Dzisiaj przyjeżdża Seol Ah i chcieliśmy się z nią spotkać, a wami zajmuje się jeszcze dotychczasowy stylista. Co ty taka niedoinformowana?
- No to fajnie, że poinformowałeś. – nie byłam sarkastyczna, ale Oh chyba nie zrozumiał.
- Skąd miałem wiedzieć, że ty też się tu dziś pojawisz? Wszyscy wiedzą, że CYS już wspólnie nie mieszkają, ale myślałem, że jesteś na bieżąco.
- Że Kai się zjawił to mnie nie dziwi... Ale ty?!
- Ach, mówiłem ci. Ale... to ty nic nie wiesz o twojej liderce?
- A co z nią ma być?
- Junmyeon hyung ma z nią dwudniową randkę. Z przerwami.
- Że niby... w dormie?!
- Mhm, właśnie tak. I tak mamy wolne, więc przynajmniej w taki sposób mogę się przydać. – Sehun wyciągnął ręce do góry.
- A te dwa włochate odmieńce, co tu robią?
- Ten brązowy to pies Kaia, a ten biały to Vivi i należy do mnie. Wzięliśmy je na wakacje z naszych domów.
- A nasz manager wyraził zgodę? – spojrzałam na Oh z powątpiewaniem.
- No tak. Inaczej by mnie tu nie było i piesków również.
- No to ja sobie poczekam na liderkę w bezpiecznym miejscu.
- Właściwie to CYS powinny przećwiczyć układ do nowej piosenki. Hwanjin i Yeon Mi są w sali do tańczenia.
- Ale czemu dowiaduję się od ciebie? Jesteś gościem!
- Bo ponoć nie można się z tobą porozumieć, klusko. Co się stało między tobą a Zhan?
- Nic, tylko miałyśmy umowę, by nie dzwoniła z błahostkami. A jeśli chodzi o moją nieobecność, to nie miałam takich informacji od dziewczyn. Tylko dalej nie wiem, po jaki **uj tu przyszedłeś, do tego z psami!
- Żeby zadbać o to, by lider Suho oraz Kai hyung nie przesadzili. Zdaje się, że Baekhyun hyung też pojechał do kogoś w pewnym celu. Nie każ mi się powtarzać.
- To się nazywa włączyć myślenie. – poprawiłam maknae EXO. Przy okazji trzeba będzie zadzwonić i podziękować pewnemu panu.
- Słuchaj, nikomu nie jest na rękę zawiły związek lidera, ale to nie tak, że powstaje przez niego szum medialny. Nie tak, jak w przypadku Kaia i Jenny. Wasz nowy manager o to dba. – próbował mnie wkręcić do dyskusji Oh.
- Ja się nie wypowiem. – wzruszyłam obojętnie ramionami, po czym usiadłam w fotelu i połączyłam się z Wi-Fi. Od razu rozległ się dźwięk powiadomienia z kakotalk. Jenny musiała się pochwalić, że jest wierna Jonginowi, a epizod z maknae BTS był spowodowany upojeniem alkoholowym. Visual wysłała selfie z Kaiem: mieli akurat na sobie bluzy oraz inne rzeczy dla par.
Cóż, ja jej źle nie życzę, po prostu jest denerwująca i nie zna granic swojego irytującego zachowania. Zhan Zhan przynajmniej stara się naprawiać błędy, choć wciąż o wiele za wolno, a Jenny to przykład jedynaczki z nowobogackiej rodziny. I ponoć dopóki ja się nie pojawiłam, rodzice i Jin Ae również tak żyli, ale tych dwóch nie ma co porównywać.
- Zostawiam cię i idę do dziewczyn. Tylko żebyś live'a tutaj nie robił, bo ręce powykręcam. – ostrzegłam maknae EXO.
- Spoko. Dzięki za ostrzeżenie, jednak ja nic nie chcę mieszać. I gdybyś chciała wiedzieć, to popieram Baekhyuna, że wam pomaga.
- Wow, to ci się zebrało na wyznania.
- Mówię serio. Mi też się nie podoba to, że SM wykorzystało wasz debiut do brudnych interesów i podważa wasze kompetencje do teraz.
- Mhm.
- Sehun, nie zaczepiaj. – do naszego dialogu doszedł nowy głowy. – Cześć, Bibi.
- No hej, liderko. Już po randce czy może znowu zrobiliście sobie jednodniową przerwę?
- Znajdź sobie kogoś, to też zobaczysz, jak to jest być ciągle na celowniku – wtrącił się Junmyeon i założył podkoszulek. Jak już do kogoś przychodzisz, to po sobie sprzątaj, bo żadna dziewczyna w tym dormie nie jest twoją sprzątaczką – odgryzłam się, mając na myśli „pamiątkę", jaką zostawił w naszej pralni będąc tu ostatnim razem.
- Och, jaka wyszczekana. Co się stało, wypłata nie wpłynęła?
- Znoszę cię tylko dlatego, że coś cię łączy z liderką, ale gdyby łączyła nas tylko koleżeńskość po fachu, to już dawno zbierałbyś pokruszone zęby z podłogi, bo bym ci je wszystkie wytłukła. – obroniłam się.
- Co z tobą nie tak? Masz z sobą jakiś problem? Jesteś taka sama jak Baekhyun... - stwierdził Junmyeon.
- Musicie tak się kłócić?! – przerwała nam Zhan, mierząc nas lodowatymi spojrzeniami.
- Nie, my się nie kłócimy. Jeszcze nie. – poprawiłam ją. – Ja tylko uczę go manier. Jako „FWB" powinien je znać. – wytłumaczyłam, po czym zaczęłam nowy temat. – Ponoć trzeba przećwiczyć układ, więc pożegnaj już swojego gościa.
- Bez Yamari? – wtrącił zdziwiony Oh.
- Zaraz wróci. Właśnie dostałam nową wiadomość.
- A nie możemy zostać i popatrzeć? – dodał Junmyeon.
- Jasne, przepisz się do girlbandu i zmień imię. Rzeczywiście, nadajesz się jak cholera!
* * *
- Nie masz dziś humoru, Bibi? – spytała Zhan, gdy schodziłyśmy do innego pomieszczenia; Sehun i Suho zostali w salonie.
- Spałam tylko trzydzieści minut i praktycznie w ostatniej chwili zostałam zwerbowana do durnej promocji! Gorzej nas traktują niż gdy byłyśmy rookies. Dodatkowo nie wiem, jak wybrnąć tym razem z nieciekawej sytuacji z Kim Sunggyu-sshi, a ty tutaj w najlepsze spędzasz czas z Junmyeonem? Serio masz zamiar długo ciągnąć „na dwa fronty"? Jeśli nie umiesz pogadać o uczuciach wprost, to nie traktuj mnie jak przechowalni. Ja cię swatać z liderem Infinite nie mam zamiaru. Zdaj sobie sprawę, że nie wszyscy lubią trójkąty.
- Nie chciałam doprowadzić do takiej sytuacji. Jest aż tak źle? Jakie trójkąty? – dziwiła się liderka.
- Nie pamiętasz, co robisz czy się teraz zgrywasz, by wzbudzić we mnie litość? Ech, liderko... potrzebujesz przerwy, okej? Szanuję cię, ale czasami zachowujesz się gorzej niż Jenny.
- Ale...
- Nie porzucam cię, tylko sugeruję lepsze rozwiązanie. Nie zmarnuj szansy tak jak Jenny. Wiem i rozumiem, że się starasz, ale tak nie można. Nie zawalaj mi skrzynki wiadomościami, proszę... Nie jestem ani zazdrosna, ani upośledzona, ani natarczywa. Nie jestem encyklopedią. Mogę z tobą pójść w miejsce, gdzie chodzi Yamari albo gdzieś indziej, tylko już nie spędzaj tyle czasu z Suho-sshi, a skup się na zespole. Ani Suho, ani ten inny pan nie uciekną. Będzie tylko gorzej, jeśli kontynuujesz swe poczynania. Względem tego drugiego to naprawdę nie fair.
Starałam się być delikatna, jednak wątpiłam, czy Zhan coś załapie. Przy okazji powiedziałam o parę słów za dużo. Niby zbliżała się do trzydziestki, ale mentalnie chyba nadal miała dwanaście lub trzynaście lat i dlatego każda atencja otrzymywana od poniektórych mężczyzn działała na nią jak jakiś odurzający narkotyk. To już chyba Yamari nie byłaby w stanie popełnić takich błędów... albo i nie.
- Że ty masz jeszcze cierpliwość. Baekhyun hyung już dawno stracił nad sobą panowanie do naszego lidera. – skomentował Sehun, człapiąc za mną i Zhan. Gdzieś z tyłu wlókł się Junmyeon z dwoma pupilami; lider EXO był nadąsany jak środa na piątek, ale czy miał powód?
- No samych ich przecież nie zostawię – usprawiedliwiał się Suho, ale żadna z osób nie odpowiedziała mu, znosząc szczekania Viviego i Monggu.
Zaczęłyśmy ćwiczyć układ do nowej piosenki, a ponieważ Jenny była nieobecna, nie musiałyśmy znosić jej narzekań. Pomimo tego nie było żadnych udogodnień: obecność Junmyeona rozpraszała Zhan Zhan i brakowało jej odpowiedniego skupienia. Psy również nie siedziały grzecznie na łapach, tylko biegały jakby były doładowane zbytnią energią, a Sehun nawet nie próbował ich uspokoić. Chyba jednak to Suho powinien, bo to on je tu wziął. Ja już się nie odzywałam, bo całą złość przelałam na lidera EXO, a on i tak nie ogarnął. W końcu Hwannie zabrała głos w tej sprawie. Chociaż jej się udaje wytrzymać tę dziwną sytuację. Ja już nie mam pomysłów, jak można pomóc Zhan Zhan.
* * *
Kai, Suho oraz Sehun czekali w salonie jak na bycie ukoronowanym cierniem. Pieski bawiły się na podwórku.
Do powrotu Yamari zrobiłyśmy sobie przerwę.
- Hej, nie musiałaś być taka w stosunku do Suho. – odezwała się do mnie Zhan.
- Nie wchodzę w wasze układy, ale jestem jednak rozczarowana. Niech w końcu nauczy się brać odpowiedzialność za własne czyny. Dlaczego obcy ludzie muszą robić to za niego?
- To nie są obcy ludzie...
- Cokolwiek. Nie wiem jak, ale coś z tym zrób, bo mam dość tego, że Sunggyu-sshi chce ci pomóc, a nie wie, jak doprowadzić cię do stanu używalności i ciągle sięga po najmniej odpowiednie metody. Szacunek do zabawki też trzeba posiadać, a nie wiedzieć tylko, jak, gdzie oraz kiedy jej użyć.
- Ale ja nie narzekam... Tylko ty i Hwan Jin widzicie problem.
- Ja już ci powiedziałam i więcej nie powtórzę. Skoro ci odpowiada, to po co bawić się w trójkąty? Określ się.
- Hej, bo nie powiedziałaś jeszcze, czemu odseparowujesz mnie od Sunggyu. – próbowała wymigać się od odpowiedzi.
- Przydałoby się odrobić pracę domową przed wyruszaniem na łowy. Więcej ci nic nie powiem, bo nie szanujesz mojej pomocy.
- Czemu taka jesteś? – nadęła policzki niczym urocza nastolatka z dramy.
- Jaka?
- Tajemnicza. Uczę się od ciebie, więc dlaczego ciągle mi się obrywa?
- Ode mnie?
- Ojej, głuptasku. Twoja liderka odrabia zaległości w tempie huraganu. Naprawdę myślałaś, że „osoba bez doświadczenia" będzie w stanie mi pomóc?
- Yah...
Zhan wystawiła mi język i przysunęła się bliżej.
- Mm, mała Bibi też doświadczyła miłości, tylko nie wiadomo, w kim.
- Nie licz na to, że się tak prędko dowiesz.
- Dowiem się w swoim czasie i ty też zmienisz zdanie.
- To wciąż nie zwalnia cię z obowiązkowości i trzymania rąk przy sobie. Ale najwyraźniej nie dbasz o „czyjeś" uczucia.
- Mówiłam, że dziwna. Czepia się każdego, kto jest w związku – wtrąciła się Jenny, gdy w końcu raczyła się zjawić.
- Jak już musisz wiedzieć, to te wszystkie „romantyczne" relacje z udziałem więcej niż dwójki osób nie wychodzą na dobre. Czemu jestem przeciwna takiemu postępowaniu? Jest internet, możesz sobie sprawdzić.
- Jesteś po prostu przewrażliwiona – stwierdziła zuchwale Jenny.
- Jestem człowiekiem z doświadczeniem oraz wolną wolą i nie musi mi się wszystko podobać, co dzieje się wokół, choć jak w przypadku naszej „kochanej" wytwórni, pewne rzeczy są nagłaśniane, a pewne sprzątane pod dywan. Może się mylę, ale staram się dobrze reprezentować wytwórnię, także na poziomie koleżeńskości – niekoniecznie siłą perswazji lub innymi drogami.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- Dziewczyny, dość! – przerwała nam Zhan. – Dostałyśmy nauczkę, odebrano nam Ye Bi i staff, więc zróbmy wszystko, by nas znowu nie zawieszono! Powinnyśmy były się już dawno ogarnąć. Ye Bi ma rację.
- Oczywiście, zawsze stajesz po jej stronie. Nawet po tym, jak do ciebie pyskuje. Czy to ma sens?! – oburzyła się Jenny. – Po czymś takim powinna zostać wyrzucona.
- Ach, spójrz na siebie. Uważasz się za lepszą od każdej, nawet od Zhan? No, to powodzenia. BigHit wcale nie broniło Jungkooka, ale ty się zachowujesz jak tchórz. I tak do twojej informacji: w SM był chaos, ale nasz manager był na rozmowie. Nie wyleciałaś na bruk nie przez to, że dyrektorzy, szefowie i CEO byli zajęci, tylko dlatego, że manager wziął na siebie pełną odpowiedzialność za twoje wybryki.
Twarz Jenny pokryła się najbardziej czerwonym odcieniem koloru pomidora po słowach Yamari, która właśnie weszła do pomieszczenia.
- Co? Myślałaś, że się nie dowiemy? – wtrąciła Hwanjin, a Jenny posłała jej wulgarny gest.
- Weź się ogarnij. Wszyscy zaczynają zmieniać podejrzenia i dochodzi do ludzi, że to ty jesteś agresorką w grupie, nie ja, Ye Bi czy Hwanjin. – kontynuowała Teddy Bear.
- Wystarczy, Mari. Przećwiczmy choreografię. – przerwała także jej liderka.
- Ta, która się teraz pomyli zabiera Bibi na zakupy. – powiedziała Jenny i wysunęła swą dłoń. Co to za nagła ekstrawagancja?
- Mi pasuje – stwierdziła Yeon Mi i położyła swoją dłoń. Później Zhan, Yamari oraz Hwanjin. Rozumiem, że się stęskniły, ale czy zawsze musimy chodzić na zakupy? Czy wciąż można nazwać to zbiegiem okoliczności?
* * *
Manager powrócił na naszą obserwację i rozstrzygnął spór. Jenny obiecała, że zmieni swoje nastawienie, ale po kryjomu wcisnęła mi listę wraz z zapasowym portfelem. To była jej nowa taktyka na wykorzystywanie mojej pomocy? Skoro jednak uznała mnie jako swoją eonnie, dlaczego zachowywała się gorzej niż dwulatek?! Tak bardzo lubi rządzić innymi?
* * *
Nim wyszłyśmy, na podwórko podążyła za mną Hwanjin.
- Jenny się zgrywa. Ona się nie przyzna sama z siebie, próbuje owinąć nowego managera wokół palca. – wyjaśniła.
- Zobaczę, co będę w stanie zrobić, ale staram się nie tworzyć różnic.
- To nie fair! Jenny ma z tobą za dobrze, Zhan też.
- Po prostu jestem niewyspana, inaczej bym jej kłaki poodrywała. A do Zhan inaczej się nie da, choć nie popieram jej postępowania. Nie traktuję jej ulgowo tylko dlatego, że ma za sobą nieciekawe doświadczenia po Pledis. Nie masz jej czego zazdrościć.
- Może wyjście z Teą i Teddy Bear cię doładuje. Chociaż managerowi ten wypad znów popsuje szyki.
- Jeśli chce, to mogę znaleźć czas dla niego jutro.
- Dobra, przekażę, że go nie unikasz.
- No przecież, że nie. A co on myślał?
- Że się go boisz i dlatego do tej pory nie gadaliście co do twojego zawieszenia.
- Po prostu nie było okazji. A do dormu nie wrócę. Nie tak prędko.
- Wierzę. Uważaj na siebie.
- Dzięki, że mi ufasz.
- Mówię serio. Gdy byłyśmy poza dormem, to gadałam chwilę z maknae Infinite...
- No okej. I co?
- Przekazał, że tak niezręcznie jak dzisiaj, to się jeszcze nie czuł. No cóż, Sungyeol-sshi wyjechał, więc dobrze, że Sungjong zdał mi relację.
- Że niby co?!
- Oj, no mam z nim mały układ. Myungsoo zbyt zaciekle zaprzecza, a wszyscy wiedzą, że do ciebie crushuje. Muszę mieć swoich ludzi, którzy mi przekażą informacje, gdy ty nie będziesz chciała.
- Aish, wykorzystujesz Infinite, by być na bieżąco z moją sytuacją zdrowotną i uczuciową?
- Bingo.
- I niby do czego ta wiedza. Zresztą od nich się tego nie dowiesz.
- Ech, bo jesteśmy zespołem i wypadałoby mieć wiedzę na wypadek, gdyby trzeba było tobie pomóc? Ty tak czynisz z każdą z nas i myślisz, że to w porządku nie dbać o ciebie? A kto wiecznie ratuje naszej liderce „ryjek i ogonek"? Ja jej nie rozumiem, a ty ją ewidentnie uczysz i wychowujesz, chociaż zbliża się do trzydziestki. Chciałabym nią tak potrząsnąć jak ty.
- Oj, nie chcesz, uwierz mi. Zhan wie, jak zarządzać zespołem, jest tylko nieśmiała.
- Mam nadzieję, że dzisiejszą reprymendę zapamięta na dłużej.
- Miałam gorszy dzień, przeproszę ją.
- Ech?
- Tak, Hwanjin-ah. Przesadziłam. Zhan Zhan miała trudne dzieciństwo, trauma po Pledis też nie zniknęła. Jeśli tobie cały czas by wmawiano, że jesteś do niczego, też być się pogubiła. Nasza liderka jest mądra, tylko kiepsko radzi sobie z liderowaniem, a Im Jae Bum-sshi oraz poprzedni staff jeszcze bardziej ją zniszczyli.
- Ach, to. Wiem, Ye Bi, ale jestem wybuchowa i niecierpliwa. Nie potrafię pomóc tak jak ty czy Choi Ren.
- Jakoś się ułoży. Nowy manager jest pomocny, więc na pewno nie potraktuje nas jak pustych lalek. To znaczy mam taką nadzieję; znalazł nową taktykę na Jenny i chyba troszkę nabrała ogłady?
- Nie widzę jeszcze żadnej poprawy, więc nie wiem, w jaki sposób tobie się udało.
- Racja. Może jestem zbyt naiwna, bo myślę, że każdemu przysługuje prawo zrozumienia, dlaczego stoczył się na złą drogę.
- Aww, Bibi to słodkie! – pisnęła i uczepiła się mojego ramienia.
- Dobra, ale nie korzystaj z okazji i nie wypytuj każdego idola, jak mu się ze mną współpracuje.
- No ale Sungjong sam mi dziś napisał. Poza tym mi pomógł... To nie do końca „szpiegowanie"; nie zrobiłam i nie zrobię nic przeciwko tobie. To miłe, że mnie poinformował, przynajmniej wykazuje ludzkie uczucia, nie to co niektórzy...
- Hwanjin... Czy ty jesteś zazdrosna o to, że Sungyeol zajmuje się dzieckiem z „TT", które dopiero niedawno zaczęło do siebie dochodzić? Ona ci go nie odbierze. Po prostu niektórzy idole nie zauważają, że ktoś blisko nich może się nimi interesować.
- Mówisz? Skąd taka pewność?
- Bo to Infinite. Oni nie zawodzą, a przynajmniej nie z premedytacją.
- Dobra, przekonałaś mnie.
- No to się cieszę.
- Będziemy kontynuować tę rozmowę, więc bądź czujna, Ye Bi.
- Ha, ha. Będę. Dziękuję za twoje słowa, zapamiętam je.
- I dzwoń! Przecież jesteśmy zespołem!
* * *
Nie wiedziałam, do czego byłam im potrzebna, bo nie chciały, bym wchodziła z nimi do sklepu odzieżowego, gdzie również można było kupić bieliznę czy dodatki do stroju. Poszłam prosto i skręciłam w lewą stronę do sklepu z akcesoriami do telefonu, jednak szybko z niego wyszłam, ponieważ nie chciałam być zauważona przez Taeyonga i Da Wona. Poza tym kręciło się kilka członków damskiej części fandomu Jenny. Na korytarzu przy ścianie znajdowała się plastikowa ławka w kształcie banana, kawałek dalej mieściło się KFC oraz pasaż handlowy Baskin Robbins. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Po połączeniu się z hotspotem galerii handlowej, pojawiło się kilka powiadomień na kakaotalk oraz zwykłe smsy. Wiadomości z kakao były od Baekhyuna. Praktycznie zapomniałam, że zbliżały się moje urodziny. Nie byłam zainteresowana świętowaniem. Przez krótki czas myślałam, co przyszykować na tę okazję, lecz ostatecznie zrezygnowałam. Zaoferował, że mnie zabierze, gdzie będę chciała i sobie coś wybiorę. Problem w tym, że ten dzień był zazwyczaj zawalony różnymi zajęciami z grafiku i tegoroczny plan również wyglądał na przepełniony, a wcześniej też ich jakoś szczególnie nie obchodziłam. Najgorsze pytanie dotyczyło tego, czy nie chcę, by zamówił ciasto na dziewiątego października, bo akurat jest w cukierni i robi zapas słodyczy dla siebie i Yamari. Przejrzałam szybko kalendarz... pozostawały nadal dwa tygodnie z kawałkiem, prawie trzy. W międzyczasie sesja do Elle oraz lookbook z nową kolekcją ubrań na sezon zimowo-wiosenny, spotkania, fanmeeting oraz specjalna rezerwacja dla sasaengów... Trochę tego było; zdaje się też, iż Baekhyun sunbae znów się zapomina – chyba po tym wyjeździe się tak popsuło. Urodziny to tylko zbędna, komercyjna formalność; niech Byun lepiej skupi się na własnych sprawach i ochronie wizerunku. W takim kierunku, w którym on eksponuje naszą bogatą w doświadczenia znajomość, czeka go jedynie hejt ze strony EXO-l's czy członków jego fandomu. Już wystarczy, że „mądra" Jenny jest aktywna w swej relacji z Jonginem. Jej fani zaakceptowali tę nowinę, jednak na jak długo, tego nie wie nikt. Niedługo wyjdzie na jak, jak to „piękna i idealna" visual prowadzi czworokąt, jeśli liczyć także Taemina...
Smsy przyszły z Seoulu; numer zarejestrowany był na nazwisko lidera Infinite, chyba że mój wzrok mnie zwodzi. Pierwszy sms dotyczył pytania w związku z wyrażeniem przeze mnie pozwolenia na udostępnienie mojego numeru dla sunbae Junga z CN Blue. Kolejne pytanie dotyczyło wyjaśnień związanych z telefonem Bang Seo Hee. Trzecie dotyczyło po prostu potwierdzenia lub zaprzeczenia jego domysłom co do tego, czy już mi przeszło, czy nadal „rozpaczam z powodu króliczka", a czwarty sms (i zarazem ostatni) tyczył się wyrażenia chęci na uczestniczenie w spotkaniu fanowskim z Infinite, które będzie miało miejsce dnia ósmego października. Ponoć potem L wyjeżdża na trzy dni do „Polandii". Nie byłam z nim w koleżeńskich relacjach, Sunggyu-sshi chyba się nieco zapomniał przez swoją nieciekawą sytuację z Zhan. Ewentualnie Myungsoo go przekonał, jednak to mi się wydaje mało prawdopodobne. Wyraziłam zgodę na przekazanie sunbae z CN Blue tego, co chciał; co do widoku, jaki zastałam w tamtym budynku to również odpisałam i wyszła długa wiadomość, taka na cztery smsy. Natomiast sprawy telefonu nie poruszałam. Obiecałam, że go jakoś „pocieszę", więc to czyniłam, jednak wszystko we właściwych proporcjach, a jeśli chodzi o przyjęcie „zaproszenia", to dał mi zgodę na przemyślenie decyzji, ale mam nie namyślać się dłużej niż do jutra, do dziewiątej rano. Rzeczywiście bardzo „uczciwie" postąpił w zamian za dzisiejszą pomoc! Dlaczego wychodzi z tak prymitywnego założenia, że wszystko mu się należy? Przecież w gruncie rzeczy nie musiał wiedzieć; Doyoung bardzo się pomylił zarzucając mi brak empatii względem „tego hyunga". Gdzie on się tego nauczył, bo na pewno nie ode mnie.
Po dwóch godzinach spędzonych na zakupach wróciłyśmy do dormu. Yamari oraz Zhan Zhan zachowywały się co najmniej dziwnie. Przypomniało im się o czymś jeszcze, więc następnie wybrałyśmy się do sklepu z kosmetykami, który opuściłam, kiedy otrzymałam telefon od Doyounga. Poinformował mnie, że ma jutro wolne i że jak już się ogarnęłam, to mogę do niego wpaść. Sunggyu-sshi może poczekać; Da Ri zasłużyła na wyjaśnienia.
Do dziewczyn przyjechał Ren, ale bez tzw. „kangurzycy"; przekazał im, że już mają stroje gotowe do nowego mv, ale że plany się pozmieniały i już dziś nie będzie żadnych przymiarek, bo za późno i znowu nie jesteśmy całą szóstką. Manager również miał do mnie sprawę, ale musiał wrócić do budynku SM. Praktycznie całą drogę powrotną telefon mi wariował.
Sześćdziesiąt wiadomości na kakaotalk... Zapowiada się kolejna nieprzespana noc...
* * *
Rano już przed szóstą byłam na nogach. Nim zaczęłam się szykować na wyjście do Doyounga, manager przysłał mi informację, że muszę zjawić się w gabinecie CEO. On nie wie, o co chodzi, ale miał mnie tak sprowadzić. Jest w drodze, więc mam być gotowa i na niego czekać na zewnątrz.
Zamknęłam dokumenty w półce, przekręciłam klucz (który schowałam w innym miejscu), po czym sprawdziłam zawartość torebki. Przyszykowałam ją sobie wcześniej, z czego mogłam się cieszyć.
Ubrałam się w płaszcz i buty na płaskiej platformie i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam czekać na zewnątrz.
Przez całą drogę manager milczał, a gdy utknął w korku, prawie nie wyszedł z siebie, gdyż był tak bardzo zdenerwowany. Nie zawracałam sobie nim głowy, gdyż przed takim jego zachowaniem ostrzegała mnie Yamari. Zamiast spróbować go pocieszyć, cierpliwie analizowałam wiadomości na kakao; bardzo chciałam uniknąć ponownej konfrontacji z bratem Sungjonga, ale teraz już chyba nie mogę mu odpuścić!
Po pół godziny samochód ponownie włączył się do ruchu. Rzadko korzystałam z windy, lecz w tej chwili było to konieczne, gdyż i tak spóźniłam się o pełną godzinę. Mimo to zapukałam do drzwi, licząc się z tym, iż CEO mógł gdzieś sobie pójść.
- W jakiej sprawie zostałam wezwana, szanowny panie CEO? – spytałam. Pana Lee nie było; vice-dyrektor gestem kazał mi podejść bliżej. Na jego biurku znajdowały się różne fotografie. Po postaciach widocznych na zdjęciach nietrudno było się domyślić, iż CYS znowu coś przeskrobały.
- Jaka była umowa? Do kiedy miałaś odbyć zawieszenie?
- Kiedy szanowny pan zauważy poprawę.
- Właśnie. I tobie wydaje się, że znowu wszystko możesz zepsuć? Że za każdym razem będę stawał po twojej stronie?
- Zepsułam coś? – zdziwiłam się. Youngmin-sshi złączał palce, po czym je rozłączał i przesunął całkiem w moją stronę kopertę, której do tej pory nie zauważyłam. Miała na sobie ślady otwierania, co oznaczało, iż CEO wielokrotnie widział jej zawartość. Wewnątrz koperty, znajdowały się różnej wielkości karteczki w mini – kopertach. W niektórych były bardzo obraźliwe słowa, a niektóre zawierały pogróżki oraz ostrzeżenia. W paru mini – kopertach dołączone były zdjęcia Zhan z pewnymi panami.
- Czy już wiesz, co to jest? – CEO przypomniał o swojej obecności. – A może ty tylko udajesz, co?
- Próby zniesławienia Can You Smile. Towarzyszyły mi oraz dziewczynom od czasów, gdy wciąż byłyśmy trainees.
- Tak też na początku sam myślałem, ale to jednak nie ta rzecz, o której powiedziałaś.
- Jeśli wie pan coś, o czym ja nie, to ja panu nie pomogę, bo niby jak?
- Prosiłem, aby nie dochodziło do skandali. Dlaczego panna Shim była widziana przed wejściem do tego miejsca?! – pan Youngmin podniósł głos i postukał palcem w fotografię, na której wyraźnie było widać Jenny. – Ostrzegałem, że...
- Ostrzegał mnie pan, abym trzymała się od niej z daleka, ponieważ mam na nią zły wpływ. Myśli pan, że nie próbowałyśmy? Że specjalnie ją prowokujemy? I, przypominam, iż nie jestem liderką.
- Kim Ye Bi!
- Chce mnie pan znowu zawiesić? Droga wolna.
- A skoro mowa o tobie... - zamyślił się ten przebiegły człowiek. – Im Jae Bum ostrzegał, że możesz chcieć się mścić, jak cię odseparuję, więc wracasz do grupy na stałe, ale...
- „Ale"? Jaki jest warunek?
- SM i Woollim zorganizuje spotkanie dla ważnych partnerów, więc odwołasz inne spotkania. A z tym niekompetentnym managerem już rozmawiałem wczoraj. Jeżeli taka sytuacja się powtórzy, przywrócę poprzedni staff. Nie zezwoliłem na żadne zawiązywanie fanklubów w celu zyskania rozgłosu! Żadnych odstępów od tego, co zawierała umowa.
Przez chwilę zapomniałam o możliwości wysławiania się. Czy on mnie oskarżył o dodatkowe źródło wzbogacania się?
- Nie do końca zrozumiałam. – odpowiedziałam. – Czy byłby pan łaskaw powtórzyć?
- Zajmujemy się problemami technicznymi oraz sasaengami. Gdybym chciał, już dawno zainterweniowałbym w twoje poczynania. Chciałem się przekonać, że na pewno będziesz posłuszna, ale najwyraźniej muszę wrócić do dawnych metod. Pan Im Jae Bum zwrócił mi uwagę, mimo iż jego zachowanie nie jest wzorowe, abym zajrzał do dokumentów, które przesłał. Niezmiernie rozczarowała mnie twoja postawa. Myślałaś, że się nie dowiem o organizacji o nazwie „ S.N.S"?!
- „Save, not stress" to nie organizacja, tylko nazwa eventu, projektu partnerskiego non-profit, a pana Im Jae Buma nie powinien szanowny CEO w ogóle słuchać. Pewnie coś usłyszał i sobie resztę dopowiedział. Jedyna prawdziwa informacja, to to, iż rzeczywiście pomysł wypłynął z wytwórni SM. Nie ja jednak byłam twórczynią. Ach i jeśli mogę dać radę na przyszłość: jeśli szuka pan pretekstu do zwolnienia mnie, to niech pan to zrobi na czysto, bez komplikowania prostych rzeczy. Chce pan CEO sensacji? Mogę panu siebie podać na złotym półmisku... tylko że nie chcę. To by oznaczało, iż się poddałam. Nie pozwolę, by CYS czy innych wciągnięto w jakieś głupie układy, bo „jakaś osoba z zewnątrz" coś panu podesłała. Jeżeli chce pan CEO ukarać mnie za respektowanie grafiku, to proszę mnie od razu zwolnić. Siebie przy okazji podać do dymisji. Te osoby, które pracują w SM również, ale wie pan, nie wyjdzie pan na tym najlepiej. Chciałabym również przypomnieć, iż niepotrzebnie się szanowny pan denerwuje, gdyż event „S.N.S." został przez pana zatwierdzony po ostatnim rozdaniu nagród, w tym również na konferencji prasowej dotyczącej nowego comeback Shinee oraz f(x).
- Uważaj na słowa.
- Oczywiście. Jeśli CEO nadal twierdzi, że Im Jae Bum miał na nas lepszy wpływ niż Brian Young.****
- O, proszę. Masz coś jeszcze do powiedzenia? W twojej sytuacji?
- Tak. Jak się zakłada rodzinę, to trzeba o nią dbać, a jeśli coś wymyka się spod kontroli, to się na tą osobę nie nasyła stada paparazzi. W pana przypadku pomyłką było i nadal jest ufanie panu Im. Bardzo „pomocny", jeśli przez niego CYS tracą na wartości. Nie wiem też, co chce pan osiągnąć wrabiając członków BTS.
- CYS zawiodły oczekiwania wytwórni. Pana Lee Soo Mana także.
- Aha, więc pan Im wrócił do łask, bo nawciskał panu różnych bajeczek „jakiś człowiek" z chorymi ambicjami?!
- Ja tylko poinformowałem, ale mówisz, co chcesz, jakbyś byłą na swoim podwórku. SM cię nie zaakceptowało i tylko z mojej dobrej woli nie straciłaś pracy.
- Świetnie. Niech pan przejdzie do sedna.
- Wiesz, że SM wiele razy stawało w obronie swoich artystów...
- Czyjej? Faceta, który został zatrudniony, bo jego wujek obiecał ogromne wsparcie finansowe, ale CYS musiało powstać? Bo Woollim ostrzegało przed Bang Seo Hee? Bo Im Jae Bum za swoje oszustwa został przyłapany, ale „ktoś" nie chciał, by o nim pisano jak o Pledis czy TS Entertainment?...
- Czy chcesz, abym wezwał ochronę? – zagroził mi.
- Niech mi pan da powód, a nie ręczę za siebie.
- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Jednak działania CYS przynoszą wytwórni szkodę.
- Umowy gasną nam za dziewięć miesięcy. Warto tak ryzykować?
- I właśnie dlatego dostaniesz propozycję.
- Jeszcze jedną?!
- Zrehabilitowania się i naprawienia sytuacji Can You Smile, którą podobno zepsuł Im Jae Bum.
* * *
(Zhan Zhan)
Przeglądałam różne strony, nawet fora, jednak większość z nich była już pozamykana, niektóre artykuły z trzech ostatnich lat zostały usunięte. Nie miałam pojęcia, dlaczego Woollim zawiesiło Infinite oraz co było powodem do zwiększonej aktywności sasaengów pod ich profilami na ig. Nie pisali nic, co świadczyłoby, iż mają problemy z Woollim. Z kolei konto instagramowe niejakiej Bang Seo Hee było od kilku tygodni zablokowane.
Choi Ren przełożył spotkanie z powodu Jenny. Odstawiła taki cyrk, jakiego jeszcze nigdy do tej pory nikt nie widział. Miała tylko przymierzyć kilka ubrań. Pech chciał, że manager przy tym był. Mam nadzieję, że nie znęcał się nad Ye Bi.
Manager wrócił sam i od razu zorganizował „pilne spotkanie podsumowujące". Była to swego rodzaju kontrola, ale coś trzeba było zrobić z tą chorą sytuacją stworzoną przez Jenny. Visual próbowała zmienić temat, ale pan Brian nie dał się jej zwieść. Rozgryzł jej taktykę, dzięki czemu nie miała dużego pola do popisu. Na światło dzienne wyszły dwie sprawy, za które odpowiedzialna była Shim. Wiedziałam, że jest niereformowalna, ale teraz przesadziła.
- I gdzie ona niby teraz jest? – westchnęła Shim.
- Dzięki tobie znowu otrzymała nowy plan wypełniony niepotrzebnymi aktywnościami. – odpowiedział manager. – Dziewczyny, idźcie do sali. Muszę jeszcze porozmawiać z liderką.
- Jeżeli CEO dał jej kolejne ostrzeżenie, to najwyraźniej sobie zasłużyła. – odparła niewzruszenie Jenny.
- To my pójdziemy – potwierdziła posłusznie Hwanjin, a następnie wyszła z salonu. Zostałam sama z managerem.
- Ye Bi prosiła, abym ci to przekazał.- oznajmił Brian-sshi i przekazał mi plastikowe, małe pudełko. Otworzyłam je z pewnymi obawami, ale na szczęście w środku nie było nic niebezpiecznego, oprócz opakowania jakiegoś lekarstwa. Cytrynian trójmagnezowy? Co to jest?! Na dołączonej karteczce znajdowała się sygnatura Bang Seo Hee. Pytanie tylko, co to oznacza, bo jestem w tej kwestii naprawdę niedouczona.
* * *
(Doyoung)
Dopiero wychodziłem od Da Ri i Rena. Seol Ah strasznie nie chciała, by Ri gdzieś szła, więc Ren i Riri poprosili, bym ją trochę ułagodził. Ponoć dziewczynka była ostatnio pod opieką jednego ze znajomych Seo z Infinite, jednak jej przywiązanie do Da Ri było zbyt duże. Minie jeszcze dużo czasu, nim Seol Ah będzie już emocjonalnie stabilna. Da Ri nadal nie wiedziała, kto chce się z nią spotkać, ale zgodziła się, tak samo, jak „pewien ślimak".
Seo Hee zgłosiła się na dzisiejszy termin, jednak nadal nie odpisała, czy sobie to na pewno przemyślała. Przed szóstą rano nie była w humorze, ale to dlatego, że dowiedziała się, czemu z jej konta znikały ostatnio pieniądze i pożaliła się, że mentalnie już sobie nie radzi – i to nie przez SM, i „pseudo – promocje", ale przez to, że młodszy brat Lee Sungjonga robi jej przykrości. Przecież to nie tak, że ona się prosiła o takich rodziców oraz siostrę!
- O, nie zamykałeś drzwi? – spytała Da Ri, gdy weszliśmy do środka.
- Nie było takiej potrzeby, ktoś mi dziś pilnował studia.
Domyśliłem się, że Seo jednak przyszła, bo nikt poza nią nie znał kodu.
- Mm, stażysta, znajomy? – dopytywała się Ri. – Ufasz tej osobie?
- Można tak powiedzieć, chociaż doprowadza mnie ostatnio do szału. Zrobić ci kawę czy herbatę?
- Nic. Poczekam w pokoju, tam gdzie ostatnio, jak wypożyczyłeś pomieszczenie na spotkanie z Infinite.
- Jasne, wchodź. – otworzyłem drzwi i wszedłem tuż za nią. Młodsza dziewczyna siedziała na krześle; głowę miała opartą na rękach, które z kolei trzymała na małym stoliku.
- Och, Ye Bi. Tylko czemu ona tu śpi? Były jakieś informacje, że CYS zmieniają dorm? – zaatakowała mnie na nowo pytaniami Riri.
- Nie było mowy, że możesz spać. Pobudka, klusko – podszedłem do niej i delikatnie pogłaskałem po głowie niczym kotka.
- Umm... jesteś pewny, że na pewno wie o tej wizycie?
- Tak, tylko to małe, nieogarnięte jak zwykle próbuje zwrócić na siebie uwagę. – uspokoiłem Da Ri i chwyciłem za dwa przeciwne końce koca, pod którym leżał ślimak. Seo nie była ciężka, więc rozkołysałem ją bez trudu i dopiero jak zorientowała się, że jest nad ziemią, zaczęła się wiercić, więc opuściłem ślimaka na dywan.
- Oj, Doyoung. Co ty właśnie zrobiłeś... - westchnęła Da Ri.
- Tak więc, Da Ri-ah, śpioch już się obudził, raczej będzie kontaktować, ale gdyby stawiała opór, to wołaj. Jestem za ścianą, usłyszę. – poinstruowałem ją, a następnie zostawiłem z drugim gościem.
* * *
(Da Ri)
Obecność Ye Bi wytłumaczyłam sobie tak, że Doyoung zaoferował się pomóc mi w realizacji marzenia Seol Ah... dopóki nie usłyszałam dziwnych słów. Byłam w szoku i nie dowierzałam słowom wypowiedzianym przez sen, przez Kim Ye Bi. Temat akurat dotyczył Infinite.
- Chwila. Czy ty o Sunggyu powiedziałaś „hyung"? – zwróciłam jej uwagę na honoryfikacji. – Możliwe, że coś źle usłyszałam, przepraszam.
- Ano powiedziałam, chociaż już nie powinnam. – przyznała.
- Słuchaj, Ye Bi. Nie wiem, co usłyszałaś od Doyounga, ale doceniam, że przyszłaś. Tylko, że jeśli miałaś sporo zajęć, to mogłaś odmówić. Możemy tę rozmowę przełożyć, nie ma pośpiechu.
- Odbyłam ciężką rozmowę, ale przyjemności nie mogłam sobie odpuścić.
- Och, miło.
- Tak, tylko... zawsze przesiadujemy u Doyounga, gdy się spotykamy. Miałabyś coś przeciwko, gdybyśmy przeniosły się do mieszkania?
- Nie mieszkasz w dormie?
- Cofnięto mi zawieszenie, ale wolę zostać w mieszkaniu. Doyoung nie musi interweniować; miał mieć inne zajęcia, to w sumie przeze mnie ostatnio jest do tyłu z robotą.
- Aż taki zły jest?
- Nie chcę korzystać z jego gościnności dłużej, niż to potrzebne. Myślę, że wbił mi do głowy wiedzę, której potrzebowałam. Po prostu... nie chcę nadużywać jego cierpliwości, bo i tak zrobił o wiele więcej.
- Tak się zastanawiam... wasza relacja nie była taka od początku, prawda? Ale... ty chyba crushujesz do kogoś innego? A Doyoung to raczej nie jest typ romantyka.
- Doyoung? Taka mieszanka bym powiedziała... Coś pomiędzy... Sungyeolem a Myungsoo.
Słowa Ye Bi brzmiały znajomo, jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie oraz od kogo je słyszałam. Nie interesowałam się biografią rozmówczyni na tyle, by wiedzieć, że opowiada o Infinite tak, jakby bardzo dobrze ich znała. Możliwe, iż ominęła mnie interakcja Ye Bi z Sungyeolem, bo że Myungsoo starał się na siebie zwrócić jej uwagę, to niejednokrotnie sama widziałam. Doyoung potrafi być przekonywujący, gdy chce.
- Dać ci kluczyki? – zatrzymał ją Doyoung, gdy wyszłyśmy z pokoju.
- Nie trzeba... - odsunęłam go od niej, bo jednak się zapominał.
Ye Bi nie była niebezpieczna, a on zachowywał się tak, jakbym wpadła w jakąś pułapkę.
- Mm, myślę, że gdybym chciała odstawić Da Ri do domu, to nie byłabym w stanie.
- Chcesz pić?!
- Na razie nie mam takiej potrzeby, ale coś innego też może mnie powstrzymać przed jazda samochodem.
- Dobra, tylko bez szaleństw.
- Staram się ograniczać.
- Ja mówiłem, żebyś Da Ri nie zamęczyła, bo to nie ty będziesz musiała odpowiadać przed Renem. – ostrzegł ją, a ja już nie wytrzymałam.
- Oboje przestańcie! Traktujecie mnie jak jakąś niepełnosprawną, a jeszcze mózg pracuje mi prawidłowo. Umiem się obronić, dziękuję – stanęłam na palcach w moich butach na obcasie i cmoknęłam Doyounga mocno w policzek, zostawiając delikatny ślad przednich zębów.
- O nie. Czemu mnie ślinisz i gryziesz?!
- Żebyś się pytał! A tak serio, Doyoung, to doskonale pamiętasz. Przestań się zgrywać przed Ye Bi. Nic mi nie jest, żyję. Masz nauczkę, że się nie zapomina, tylko jak Ri mówi, że jest okej, to się jej słucha, a nie jakieś cyrki odstawia. Dotarło już?
- Mm, to dzięki i się sprawuj grzecznie tak jak do tej pory – pożegnała go Ye Bi, po czym obie wyszłyśmy z jego studia.
Droga zabrała ponad pół godziny, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłyśmy wziąć jakiś środek komunikacji miejskiej, ale zanim zdążyłam o to zapytać, Ye Bi poprowadziła mnie inną drogą, a poza tym chyba nie byłoby w porządku narażać ją na spotkanie fanów lub antyfanów. Po drodze Ye Bi weszła do sklepu i wróciła z parą nowych butów. Nie miałam problemu z chodzeniem w szpilkach, ale Ye Bi z pewnych powodów postawiła na swoim, więc nie miałam nic do gadania.
- Czekaj. Dlaczego przyprowadziłaś mnie do mieszkania Seo Hee?
- Po prostu wejdź, a pytaniami zaraz się zajmę.
Tak jak prosiła, nie zadawałam pytań, lecz moja ciekawość jedynie wzrosła, gdy wyciągnęła z szafki z książkami, laptop, który kiedyś kupiłam dla Seo Hee. Do picia przyniosła schłodzoną wodę mineralną oraz szklanki.
- Tak jak wspominałam u Doyounga: nie trzeba mnie traktować jak niedołężnej i chorej, więc najlepiej będzie, jeśli oszczędzisz „rozgrzewki" i od razu wyjaśnisz, co kombinujesz. Coś mi się zdaje, iż to, co chcesz powiedzieć, jest ważne, tak?
- Dobrze ci się zdaje.
- Świetnie, więc? Co to takiego?
- Nie do końca jestem zadowolona, ale trudno. Jak ryzykować, to do samego końca.
- Okej, dziecko, a umiesz coś jeszcze, oprócz bycia tajemniczą?
- Zrobiłam się nie do wytrzymania i przesadzam z zagadkami, wiem. Chyba za bardzo wczułam się w rolę. Nie chciałam cię przestraszyć.
- A mogłabyś choć raz powiedzieć coś sensownego? Nie wiem, czy zostałaś poinformowana, ale z tego, co widzę oraz słyszę, to nie. Ostatni raz powtarzam: mów do rzeczy.
Porozumienie się z Kim Ye Bi było nie lada wyczynem. Chyba w końcu wiem, skąd te nieporozumienia między nią a Sunggyu.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale to ja, Bang Seo Hee.
Przypatrywałam się uważnie dziewczynie, która była w centrum zainteresowania, m.in. Seol Ah. Nie wiedziałam, co bym zrobiła, gdyby, ponownie spotkała Seo, dlatego nie od razu jej uwierzyłam.
- Ej, czemuś się rozryczała? – spytałam, gdy Kim nagle się rozpłakała, tak bez powodu. Tak myślałam, dopóki nie podała mi laptopa z otwartym folderem ze zdjęciami. – Pokaż mi swoją kosmetyczkę. – poprosiłam, gdyż była tylko jedna słuszna metoda, która potwierdziłaby to, że Ye Bi to w rzeczywistości Seo. Pomimo tego, że pokazała mi do wglądu folder ze Stanów, nie poznałam jej ani po zmienionym zachowaniu, głosie czy wyglądzie. Dopiero zawartość kosmetyczki „ślimaka Infinite" przekonała mnie. – Możesz wyjaśnić, co się z tobą działo? – poprosiłam i upiłam łyk wody ze szklanki; nie zapomniałam o podaniu jej chusteczek, bo wyglądała dość zabawnie z czerwonymi od łez oczami.
- Powikłania po nieprzestrzeganiu zaleceń lekarza odnośnie uszkodzenia strun głosowych.
- Aish, jak mogłaś być tak nieostrożna?!
- To dlatego, że miałam długą przerwę w śpiewaniu. – wyjaśniła, ale jak dla mnie było to dość marne wyjaśnienie. – No dobra, trochę nie mogłam przystopować i dlatego mi się tak stało, ale to nie na zawsze. Zresztą ostatnio też miałam taki głos, więc za wielkiej różnicy nie ma.
- Wiem, głupiutki ślimaku. Też przez to przechodziłam. Gardło i krtań za to o wiele częściej szwankują. Dlaczego sobie to zrobiłaś?! Też część „kamuflażu"?
- Akurat problemów ze strunami głosowymi nie planowałam. Mogłam zapobiec tym problemom, ale w tamtym czasie zajęłam się czymś innym.
- Miałaś kontakt z Junhongiem. Dlaczego nie pilnował ciebie lepiej?
- Pilnował, ale dał mi wolną rękę, gdy stracił cierpliwość.
- Nie rozumiem.
- Mogę wyjaśnić, tylko nie wysnuwaj pochopnych wniosków tak jak Doyoung, okej?
- Doyoung też wiedział? Cały czas?!
- Nie wiedział, też dopiero niedawno mu się ujawniłam.
- Jak długo ukrywał, że cię rozpoznał?
- Jakoś tydzień temu z kawałkiem. I sam tego nie dokonał.
- Aish! Musisz mi wszystko wyjaśnić. Nie ma mowy, że przekażę Infinite informację, że cały czas mieli cię pod nosem. Tylko w jaki sposób Doyoung dowiedział się o twoim cosplayu?
- To nie do końca cosplay, ale rzeczywiście inspirowałam się pewną postacią.
- No. Wyszła ci stuprocentowa Kim Ye Bi z tych książek. Nie pomyślałabym, że mała Seo Hee będzie w stanie uczynić takie rzeczy. To jakiś rodzaj kary? Wskoczyliście z Sunggyu na taki poziom znajomości, że pozwala ci świadomie go drażnić?
- Wyjaśniłam to Doyoungowi, więc wytłumaczę tę tobie, eonnie. Do „tego hyunga" mam specjalistyczne, personalne podejście. Nie zrobiłabym nic, co byłoby jawnym aktem nie respektowania jego osoby. Rzeczywiście nasza relacja była tak jak Toma i Jerry'ego albo Sylwestra i myszy Gonzalesa... Jakikolwiek by to nie był przykład, ta znajomość to jak burza z piorunami, po której przychodzi tęcza na niebie.
- Więc? Czemu postanowiłaś się nad nim znęcać?
- Po pierwsze to nie było tak, że Woohyun hyung wziął mnie do ich dormu i każdy o mnie wszystko wiedział. Ja o nich też nie, dlatego gdybym była poinformowana, to nie wymyśliłabym sobie tego planu. Nie miałam pojęcia; dowiedziałam się dopiero po fakcie. Zresztą nie było potrzeby poruszać pewnych tematów. Byłam dość nieogarnięta, przez co łatwo można było stracić nad sobą panowanie. No i jako młodsza siostra Jin Ae i tak nie miałam dobrej opinii. Nie chodzi o to; żyliśmy w zgodzie bez niedomówień i tyle wystarczyło.
- Twoja pokręcona logika chyba jako jedyna rzecz nie uległa zmianie. Albo została delikatnie podrasowana, ale to już zależy od gustu. Jako Ye Bi naprawdę się sprawdziłaś, przynajmniej w sensie wizualnym, bo z charakteru to chyba cię poniosła wyobraźnia. Nie wspominając o zamieszaniu, jakie spowodowałaś w życiu Infinite. Dlaczego tak bezuczuciowo?
- To jeden z efektów ubocznych. Niestety już mi nie wychodzi.
- Tak się kończy udawanie kogoś, kim się nie jest.
- Było kilka wpadek po drodze; udawanie i trzymanie się z daleka stało się zbyt trudne. Miałam powód, żeby w ogóle coś takiego zrobić.
- Coś wspomniałaś w listach, że ci kretyni nie dają ci spokoju. Czy to naprawdę był jedyny powód? Przecież Infinite by ci pomogli.
- Wiem, ale potrzebowałam oddać im trochę przestrzeni osobistej, którą pożyczyłam.
- Co? Czy ty siebie słyszysz?
- Nie czułam się dobrze z tym, że każdy chciał mi pomagać, nie do końca wiedząc, czy się opłaca.
- Oczywiście, że tak. Skąd ci się wzięło, że może być inaczej?
- Może trzeba było mi od razu powiedzieć o sytuacji, a nie ukrywać działania matki.
- Czekaj. Czy ty twierdzisz, że ci wszystkiego nie powiedziałam? Nie okłamywałam cię, sama nie miałam pojęcia, że te rzeczy wydarzyły się naprawdę. Dopiero po twoim wyjeździe zaczęły się te plotki. Możesz mi nie wierzyć, ale szukałam potwierdzenia u wiarygodnego źródła, bo zbyt dużo plotek jak na zwykłe brednie. Zabrałabym cię do moich rodziców, ale obecnie sama mam z nimi konflikt i nie jestem jeszcze gotowa, aby się pogodzić z tym, co mi zrobili.
- Może to nie to samo, ale to naprawdę nie była łatwa decyzja, aby zdecydować się przyznać. Nie potrafiłam się ogarnąć, działałam impulsywnie, ale nie przygotowywałam się na rozmowę z żadnym z was. To miało wyglądać inaczej; nie sądziłam, że możemy mieć aż tyle problemów przez rodziców.
- Powiedziałabym ci od razu, Seo Hee, ale i z mojej strony były tajemnice. Jak się dowiedziałam, co takiego zrobiła Jinnie, to wiele razy zastanawiałam się, jak po tym wszystkim będę w stanie dalej rozmawiać z tobą czy Sunggyu.
- No, to miedzy innymi dlatego miałam trudności. Jakby o wyglądało, gdybym wróciła i tak po prostu powiedziała: „Hej, słuchajcie, wyjechałam, bo wstydzę się za rodzinę"? Kto normalny tak robi? Rodziców się nie wybiera.
- Nie wiem, ile słyszałaś o mnie, ale...
- Przepraszam, że nie było mnie na miejscu, ale nie przewidziałam, że krótki wyjazd nabierze charakteru fabuły horroru.
- Wystarczyła jedna wzmianka... nie martwilibyśmy się.
- Problemy natury egzystencjalnej, potrzeba dowartościowania się. Ogólnie byłam przytłoczona, musiałam dać bliskim odpocząć, a przy okazji miałam czas na przemyślenia. Czy nie zrobiłam tak jak ty? Też nie utrzymywałaś kontaktu.
- Aish, ale naśladowanie mnie nie jest najmądrzejsze.
- Właśnie, że jest. Odpuściłam, tak jak ty wyjechałam i wiele się nauczyłam. Warto było, dziękuję za to, że mogłam się dokształcić. Wszystko dlatego, że byłaś dla mnie dobrym wzorem do naśladowania.
- Może zamiast prawić mi komplementy opowiesz, w jaki sposób zamierzasz wyjaśnić to Infinite? Co z Sunggyu; jeżeli nie bawisz się jego uczuciami, to dlaczego, mówiąc delikatnie, specjalnie dajesz mu fałszywą nadzieję?! Nie zdajesz sobie sprawy, co z tym człowiekiem się dzieje? Szczególnie teraz? Czy to aby specjalnie próbujesz go zmusić, aby skupił się na tej Chince? On nie jest głupi...
- Wiem, ale to, że ciągnie ich do siebie, to nie moja sprawa. Nie moja wina, że ma słabość do dziewczyn pokroju mojej siostry.
- Seo Hee... Wystarczy powiedzieć, że ty to ty. Czego się boisz?
- Do tego zmierzam. Daję mu wskazówki, ale z drugiej strony... oryginalnie to w ogóle miało być inaczej. Próbowałam to jakoś odkręcić, ale to wcale nie takie proste. Dołowanie go kolejnymi informacjami nie polepszy sytuacji. Skoro już jestem drapieżnikiem, to lepiej, żeby tak zostało.
- A na jakiej podstawie doszłaś do tych wniosków?
- Tak jak mówiłam, potrzebowali dystansu i ja im to zapewniłam. Pominę fakt, że przez głupie przywiązanie sama się podałam na tacy, ale jakoś umknęło to ich uwadze. I to jakoś zabolało. Przez chwilę nie wiedziałam, co robić, ale potem doszłam do wniosku, że może warto. Oczywiście coś po drodze musiało się zepsuć, a na ten moment zależy mi tylko, żebyś mnie wysłuchała i może zrozumiała, chociaż i tak jestem wdzięczna, że stąd jeszcze nie wyszłaś.
Przez kilka minut milczałam. Motywy, którymi kierowała się Seo Hee były niejasne. Chyba, że to jeszcze nie całość. Nie wierzę, że po usłyszeniu różnych informacji zdecydowała się na usunięcie z życia Infinite. To nie było w jej stylu. Coś musiało się stać większego, że posunęła się do takich rzeczy. Przez Jin Ae Sunggyu rzeczywiście traktował Seo Hee z dystansem, ale co takiego jeszcze się stało, że Seo Hee schowała się z powrotem do swojej ślimaczej skorupki?
- Zadowolony to nikt nie jest. Nawet mi się to nie podoba – przyznałam. – Przepraszam, jeśli liczyłaś na coś innego. A co do twojego postępowania, to nie popieram sposobu, jaki postanowiłaś zastosować.
- To była ostateczność, chociaż w którymś momencie zaczęłam się gubić, co zresztą Doyoung bez trudu zauważył.
- Naprawdę? – zdziwiłam się. – Tylko Doyoung?
- Niespodzianka, prawda?
- Za bardzo powiało chłodem. Nie wiedziałam, że tak potrafisz...
- Potrafię, ale nie chciałam, aby wyszło aż tak tragicznie.
- Tak, jak się pokomplikowało, to szukasz miejsca do osuszenia oczu, co? Dlatego trzymasz się Baekhyuna?
- Ty też tak uważasz jak Doyoung...
- Popraw mnie, ale na co innego ci to wygląda? Pomyśl sama, Seo Hee.
- Jest źle, ale nie dlatego zaczęłam się wam tłumaczyć.
- Nie żeby coś, ale czemu zaczęłaś od Doyounga?
- Siłą rzeczy zaczęłam tęsknić. Szczególnie dlatego, że nie miałam okazji przeprosić, że się na niego gniewałam. Ale najważniejsze, to dlatego, iż mogliście na niego liczyć, gdy inni zawiedli. No i... zaczął podejrzewać, że ja to ja. Gdyby nie to, od razu powiedziałabym szybciej tobie.
- Oj tam, bez przesady. Drzwi nie były zamknięte, można było wejść.
- Nie chciałam dokładać ci problemów. Co do Baekhyuna...
- „Problemów"? Problemy to ja miałam z tymi wariatami, którzy na siłę wyolbrzymiali niektóre sprawy! Muszę cię zmartwić, ale chyba przez przypadek zarazili tym Hyunę. Z nią może ci być ciężko, ale skoro już sobie wyjaśniłyśmy, to myślę, że tym razem nie odmówisz i skorzystasz z pomocy... Ej! Co ty robisz na podłodze? – zwróciłam jej uwagę, gdy zauważyłam, że uklękła na kolanach. – Wstawaj i nie urządzaj scen.
- Ale...
- Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa. Ale te Stany ci trochę zaszkodziły jednak, coś będziesz musiała z tym zrobić. To znaczy razem, ty i ja, bo spuszczenie cię z oczu to nie był dobry pomysł... Jeśli chcesz, oczywiście.
- Ja... Nie myślałam, że będziesz chciała.
- A kim ja jestem, żeby prawić ci kazania. Chciałaś się nauczyć, więc to zrobiłaś, masz nauczkę na przyszłość. Woollim nie zmieniło taktyki wobec Infinite. Z drugiej strony naprawdę się cieszę, że nie wdałaś się w swoją mamę czy siostrę. Szanuję twoje podejście do niecodziennych metod robienia na złość światu oraz ludziom, ale nie kuś więcej losu. To było niebezpieczne i nieprzemyślane. Tylko ty coś za często podejmujesz ryzyko.
- Karma wróciła.
- Nie żadna karma, tylko trzeba było nie wychylać głowy z dziupli.
- Da Ri...
- Nie zrozum mnie źle, ale to było szalone. To w ogóle nie są moje klimaty, przebiłaś mnie pod tym względem do takiego stopnia, że mogę ci tylko pogratulować. Powiedz mi, kochana, co cię powstrzymywało przed skontaktowaniem się nawet tuż po powrocie? Jak widzisz ja i Doyoung jesteśmy trochę rozczarowani, ale to nie tak, że wykreśliliśmy cię z naszego życia, bo nas zawiodłaś. Problemy z ego?
- To też, ale głównie chodzi o to, że gdy opuszczałam kraj, myślałam, że problemy znikną, a okazało się, że zawiść jest nieodłącznym zjawiskiem, które pojawia się bez względu na to, po czyjej stronie leży wina. A co do tej nawiedzonej trójki, to rzeczywiście nie miałam sprzyjających okoliczności, aby się ukazać.
Dalsze wyjaśnienia Seo Hee zawierały już nieco więcej sensu, jednak wciąż wielu rzeczy nie wiedziałam.
Cierpliwie czekałam na kontynuację.
- Specjalnie trzymałam się obcych. Żeby się trochę do was zbliżyć. Pracowałam, żeby przywrócić swojej rodzinie dobre imię. Nie usamodzielniłabym się, prosząc każdego wokół o pomoc. Starałam się działać z ukrycia, nie dać się zaskoczyć, co w efekcie okazało się być niewykonalne. Spanikowałam przy ludziach, jak byliśmy w „nawiedzonej willi".
- Coś słyszałam, że przez to naraziłaś się Sunggyu.
- Mhm...
- Seo Hee, ludzie i zwierzęta mają uczucia. Masz w głowie dobrze poukładane, tylko...
- Wiesz, że ten kot należał do Yu Ry? Seungri próbował ją wrobić w upolowanie tamtego królika w ramach zemsty.
- O! A wiesz to z...?
- Yu Ra skądś zdobyła mój numer telefonu. Zaproponowała, że może przyznać się, że zrobiła parę świństw, ale w zamian mam publicznie przyznać się, że mam problemy psychiczne i że GD i Seungri'ego może uda się namówić, by przestali mnie dręczyć.
- Co za s*ka! Niby kiedy... Gdzie masz ten telefon?
- Tak jakby jest „na wakacjach". Dałam go dla hyunga, ale tylko dlatego, żeby się czymś zajął i zrozumiał, że nie jestem ani paranoiczką, ani że nie miałam ich dosyć.
- Innymi słowy dałaś mu przyzwolenie na zajęcie się sprawą.
- Tak. Jakoś nie chcę skończyć jak koci szaszłyk. Yu Ra wini mnie też za to, że któryś z nich otruł jej kota. Dlatego, że go męczyli, zachowywał się jakby miał ADHD. Także to nie, żeby dodać zmartwień, po prostu... to w nawiązaniu do Baekhyuna. Żeby hyung nie myślał, że ja wszystkiego nie przemyślałam, jak on sądził „szukałam przygód".
- GD nie był notowany, od kiedy wyszedł, a o Seungrim już dawno nie słyszałam. Hmm... Ale nadal nie pojmuję, dlaczego zostawiłaś wszystko niedokończone. Infinite... oni...
- Byli bardzo uprzejmi pozwalając mi namieszać w ich życiu. Myślałam, że dobrze będzie przerobić z nimi to samo co z Renem i Doyoungiem.
- Ale co było złego w zajmowaniu się księżniczką Bang?
- Naprawdę dużo dla mnie zrobili i... po prostu to było nie fair.
- Nie fair to było pobłażanie we wszystkim Jin Ae i rozpieszczanie jej. Ty przynajmniej nie masz takiej waty cukrowej w głowie.
- Nieważne. Chciałam, żeby byli dumni, dlatego się nie kontaktowałam.
- Och, ale oni wiedzieli, że jest z tobą lepiej niż z Jin Ae...
- Cóż, nie tylko oni. – dodała.
- A kto jeszcze? – spytałam.
- Da Ri eonnie, Junhong, Ren i Doyoung.
- No, to już osiągnęłaścel, a nawet nieco więcej. – pomogłam jej powstać z klęczek, a następnie objęłam ją ramionami.
Rzeczywiście namieszała, ale nie można winić Seo za to, że chciała żyć bez problemów dookoła oraz niekończącego się porównywania jej do siostry. Jin Ae myślała jedynie o swoich potrzebach... natomiast Seo Hee zwykłą bezinteresowność traktowała jako niechciany, wymuszony obowiązek. Myślę jednak, że zobaczyła dość, aby przekonać się, że nikt z infinickiej rodziny nigdy nie zażądał (i nie zażąda) od niej nic w zamian. A jeśli tak, to nie będzie to coś wygórowanego. Dalej czekałam na rozwinięcie wątku z Byunem.
- Co cię skłoniło, aby dać Sunggyu swój telefon? Nie obawiasz się, że mogłaś go tym jeszcze bardziej zaniepokoić?
- Nie myślałam o tym w takich kategoriach. To nie było spontanicznie, najwidoczniej telefon chciał znaleźć się w takiej sytuacji.
- Czy to coś oznacza?
- Tylko to, że bycie dominującą ani uległą nie leży w mojej naturze, ale nie potrafię być obojętna jak lód.
- Aww, w końcu się przyznałaś, że musisz przystopować.
- Ej, sama powiedziałaś, że nie mam waty cukrowej zamiast mózgu.
- Niby tak, tylko co w końcu z tym Byunem?
- Najzwyczajniej w świecie stał się sunbae. Parę osób w SM trzymało mnie przy siłach, bo tak, to już dawno bym odpuściła. Właściwie to przestało mi zależeć; dążyłam ostatnio tylko i wyłącznie do porozumienia się z infinicką rodziną.
- Skoro tak łatwo odpuszczasz, trzeba było w ogóle nic nie szykować.
Mimo dobrych chęci, nie potrafiłam nie być zła na Seo Hee. Po doświadczeniu tylu dobroci od Infinite ona pozwoliła, by koszmary z przeszłości zrujnowały jej to, na co ciężko pracowała. Dlaczego Junhong do tego dopuścił? To, że on odniósł sukces nie oznaczało, że Seo można było porzucić. Z drugiej strony chciała zrobić coś mądrego sama, pomimo wielu przeszkód. Przyznanie się do porażki nie było łatwe. Sama miałam z tym problemy... Dopiero relacja z Min Kim nauczyła mnie zwolnienia tempa i nie walczenia samotnie ze światem. Mimo wszystko Seo miała inne podejście, może rzeczywiście lepiej było jej działać solo. Bała się, że jak ulegnie, to dojdzie do powtórki z jej dzieciństwa.
- Istnieje szansa, że Infinite zrozumieją... Nie wiem, czemu, ale uważam, że jak im powiesz, to też nie będą krzywo patrzeć. Niestety ja potrzebuję czasu i chyba tak samo jak Doyoung nie mogę całkowicie zaakceptować tego, co uczyniłaś oraz tego, co wynikło przez pomyłkę. Mogłabym jeszcze o coś zapytać? – poprosiłam, bo nie chciałam jej zbyt pochopnie oceniać.
- O co chcesz.
- Dobrze, to opowiesz mi wszystko, co chciałabym wiedzieć?
- Oczywiście, jeśli eonnie sobie tego życzy?
- Wszystko? – upewniłam się.
- Tak, eonnie. Wszystko ci powiem, jeśli chcesz wysłuchać.
- Czy ja chcę? Seo! Ledwo się poznałyśmy, a to teraz ty zniknęłaś na prawie trzy lata! Jesteś moją kuzynką, oczywiście, że mnie interesuje, co się z tobą działo, z kim, gdzie, co i jak.
- Wyjaśnię ci jedną rzecz od razu, byś nie miała wątpliwości: nie zaczęłam nowej relacji, a starej nie ukończyłam. Między innymi dlatego o mnie nie słyszeliście, żadnych informacji dotyczących mojego życia prywatnego, bo mam je zaczęte. Przeszło w stan niewiadomej, ale mam nadzieję, że dam radę porozmawiać.
- A, tak. Mówisz o maknae Infinite, prawie zapomniałam przez to, że ostatnio często trzymałaś się innych.
- Starałam się nie dać zwariować. Ja z Junhongim nie widziałam się twarzą w twarz także od dawna. Mieliśmy kontakt jedynie telefonicznie, od czasu do czasu były rozmowy wideo, ale rzadko. Nie było ze mną nikogo, kto mógłby mną pokierować.
- Mały ślimak jednak próbował, wiesz? Wytrzymałaś sama, a nie wiele osób byłoby do tego zdolnych. Każdemu ma prawo przydarzyć się pomyłka. Nie mam racji cię oceniać, nie znam całej historii.
- Obiecuję, że ci całą resztę dopowiem, tylko nie chcę ci już...
- Nie zabierasz mi czasu. I tak miałam dziś tylko sprzątać, ale porządki nie są aż tak ważne.
- A Seol Ah? Nie będzie marudzić?
- Cóż, została z Renem. Jeśli coś przeskrobie, to Ren sobie z nią poradzi. Ma wprawę z kangurzycą?
- Czemu „kangurzyca"?
- Bo wszędzie jej pełno i wpycha nosek i pyszczek nie tam, gdzie trzeba. Naiwnie liczę na to, że ktoś, oprócz Sung Yeola, podejmie się wyzwania.
- Chłopcy są oporni?
- Nie. Po prostu Seol Ah ostatnio przegięła i chyba nie chcą już słyszeć, że potrzebne mi wsparcie. Hyunę z kolei dopadły „hormony".
- Och, omo! – obecna, entuzjastyczna reakcja Seo świadczyła o powrocie słodkiego, niebezpiecznie sprytnego ślimaka.
- Zwariowałaby, gdyby została u niej Seol, a Woohyun by mi tego nie odpuścił.
- Fajnie, że noona i hyung mają takie plany.
- Na razie tylko Hyuna jest niestabilna emocjonalnie i pod względem fizycznym. Pewnie też za tobą tęskni, ale daj jej czas.
- Mm, tak eonnie. Dziękuję za radę, ale to akurat wiedziałam. Nie mam zamiaru nikogo atakować... Byłaś w trudnej sytuacji, nie chciałam dodawać ci bólu. Miałaś się dowiedzieć pierwsza. Już rok z kawałkiem. Jak ci wiadomo, plany się rozwiały.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna. Mogłabyś czymś poratować?
- Jasne, czuj się jak u siebie. Lodówka i szafki są do twojej dyspozycji. Byłam wczoraj na zakupach, więc wszystko jest świeże.
- Seo Hee, co do...
Nie dokończyłam, gdyż przeszkodził mi w tym telefon. Odebrałam po trzech sygnałach.
- Nie ograniczam cię, ale gdzie się tak długo podziewasz? – usłyszałam zdziwienie w pytaniu Rena.
- Ja... chyba nie wrócę na noc.
- Gdzie jesteś? Przyjechać po ciebie?
- Jestem bezpieczna, nic mi nie jest. Po prostu spotkałam kogoś znajomego i muszę spędzić trochę czasu.
- Nie powiesz mi, kto to? – dopytywał się.
- Poczekaj chwilę – przełączyłam zwykłą rozmowę na rozmowę – wideo.
- To mieszkanie Seo Hee. – zauważył Ren.
- Zgadza się.
- Ponoć Ye Bi w nim pomieszkuje.
- Też prawda.
- Aish, dlaczego poszłaś bez Seol?
- Poszłam coś załatwić. Jakby była ze mną, nie miałaby niespodzianki.
- Co tak długo?
- Bo negocjacje nie są z nią łatwe, no ale czego się nie robi dla Seol.
- I chcesz, bym nic jej nie mówił.
- Tak. Proszę? Mogę ci dać Bibi, jak chcesz.
- O, super. Czytasz mi w myślach. Tylko pośpieszcie się, bo nie wiem, kiedy mała zejdzie na dół. Na razie miała robić jakieś zadania.
* * *
(Ye Bi)
Sprawdzałam zawartość szafek w kuchni, gdy do pomieszczenia weszła Da Ri ze swoim telefonem.
- O, to naprawdę ty, Ye Bi. Aish, ten drań nie chciał mi powiedzieć, gdzie zabiera Ri.
- Doyoung? Może ma kiepski dzień.
- Nieważne. Jeżeli masz jakieś sprawy z Riri do załatwienia, to je ukończ, ale zadbaj też o siebie! Dlaczego wkurzasz też nowego managera? Umiesz pojechać po czyjejś dumie, ale dlaczego nie możesz zatrzymać tych chorych projektów? Dlaczego manager Young musi obrywać za ciebie?
- Min Ki-sshi...
- Skonsultowałem się z nim w pewnej sprawie. Skoro jego nie słuchasz, to może podziała na ciebie audiencja na dywaniku u lidera Infinite!
- Dlaczego Brian-sshi miałby być zły, bez sensu... - pomyślałam na głos.
- To, że jest z Europy nie znaczy, że będzie przymykał oczy na twoje występki.
- A mogę wiedzieć, dlaczego cię to tak oburzyło?
- Nie jestem zainteresowany dramami. Dbam o wizerunek całego girlbandu, w którym, odnoszę wrażenie, że pełnisz ważną rolę, jednak jeśli nadal będziesz mówić jedno, a robić drugie, to zakończymy współpracę.
- Nie rozumiem.
- To proste: przestań robić pracę za tę leniwa dziewczynę. Nie chcę, żeby interwencja mojej kangurzycy poszła na marne, a ty znowu dałaś się wykorzystać Shim Jenny! Wpakowałaś się w kłopoty na własne życzenie.
- Co?
- Cóż, miłej zabawy. Słyszałem, że mam cię uszykować do nowej promocji!
- Umm, chwila. Która to?
- Kalendarz sezonowy promujący wytwórnię SM! Coś jak „przewodnik fanowski" na sezon jesień/zima. SM wybrało ciebie i Taeyeon. Oprócz tego będzie nowe SM Station. Ty i Lee Taemin. A! I między listopadem a grudniem będziesz jurorką w nowym programie survivalowym.
- Nie mogę wystąpić w wersji sauté.
- Sauté to ty będziesz na festiwalu dla seniorów, bo SM było tak łaskawe i cię zgłosiło!
- Min Ki-sshi, czy to naprawdę oficjalne wydarzenia, czy mnie po prostu straszysz?
- Chciałbym, ale to prawda. Niestety.
- Brian-sshi nic nie wspominał.
- Z pewnością dowiedziałaś się od CEO, więc wiesz, że jutro tak czy siak masz oficjalną wizytę z liderem Infinite. Brian pewnie przeżył szok kulturowy i dlatego ci się upiekło. On jest z natury łagodny, ale potrafi powiedzieć coś dobitnie. Innymi słowy nie ma jeszcze na ciebie haka.
- Cóż za szczęście, że nie blokuje się na Jenny.
- Cholera, Ye Bi! To wszystko po to, żeby się ciebie łatwiej pozbyć. SM jedynie stworzyło sobie PR na tym, jak Shim robi z siebie pokrzywdzoną. Ponoć wszystkie w CYS są ważne, a promują tylko ciebie.
- Rozumiem, ale nie musisz się tak unosić. Zrozumiałam, że SM wykorzystuje CYS.
- Właśnie. Nie musisz się na wszystko zgadzać, bo SM nie zawaha się wykorzystać twojej chwili słabości. Okaż zrozumienie ludziom, którzy się zajmują całym CYS. I nie unikaj Briana. On naprawdę chce, byście mogły czuć się w SM dobrze.
- Jasne, przyjęłam.
- No, ja myślę.
* * *
Da Ri rozmawiała jeszcze chwilę z Renem, a ja poszłam do pokoju. Min Ki nie powiedział mi nic nowego, wszystko wiedziałam. Z tą różnicą, że ten fałszywy człowiek Kim Youngmin mnie okłamał. Już wcześniej poinformował managera o nowym grafiku, a mi powiedział tylko o dwóch wydarzeniach. Wszystko z powodu zawiści Im Jae Buma oraz tego, że Lee Soo Man po raz kolejny otrzymał „instrukcje od Woollim". Wszystko to było jakieś chore i nienormalne. Wylecieć z zespołu, gdyż za bardzo się wywyższam? Miałam przeczucie, że te głupie posunięcia czemuś służą, ale nie sądziłam, że SM tak mnie potraktuje. Nie dość, że jest jakaś głupia hierarchia, to jeszcze liczy się opinia osób trzecich. Ciekawe, czy eventy dziewczyn wypłynęły naturalnie, czy to również część planu „Wypromować Jenny robiąc z niej szarą myszkę". Byłoby dobrze porozmawiać z managerem, ale nie chcę mu dokładać roboty...
Tym razem zadzwonił mój telefon.
- Tak, panie managerze?
- Pozwoliłem sobie przejrzeć twój plan i zauważyłem, że zaczynasz jutro dzień spotkaniem z Infinite. To o dziesiątej. Chciałbym z tobą odbyć rozmowę. Nic rano nie masz.
- Rano? Chyba nie.
- Może być szósta czterdzieści?
- Tak wcześnie?
- Obawiam się, że później będę niedostępny. No i jeszcze ten event, na który się uparłaś.
- Och, znalazł pan lokalizację?
- Tak. Czy ty wiesz, ile to jest załatwiania w tak krótkim czasie?
- Dziękuję.
- To jak, wygospodarujesz trochę czasu?
- Oczywiście. Gdzie chce się pan spotkać?
- W bezpiecznym miejscu. Odbiorę cię spod mieszkania o szóstej czterdzieści, więc nie zaśpij.
~ ~ ~
(Da Ri)
Gdybym dowiedziała się każdej informacji już dzisiaj, to chyba byłoby mi trudniej od nadmiaru wiedzy. Namówiłam Seo Hee na tosty, sałatkę oraz wino. To ostatnie udało mi się znaleźć w jej mini – spiżarni. Gdy chłopcy byli tu ostatnim razem, ich inwentaryzacja nie wykazała pozytywnych wyników. Z tego, co pamiętam, Seo Hee nie należała do miłośników alkoholu. Wyjaśniła, że kupiła je wczoraj, jak to ona ujęła „na wszelki wypadek". Zastanawiałam się, czy da radę tak wcześnie wstać, mimo iż nie zamierzałam jej upijać w jej własnym mieszkaniu. Stwierdziła, że skoro ja jej zaproponowałam, to powinnam być obecna, aby oglądać skutki jej „zaprzyjaźniania się z alkoholem". W gruncie rzeczy nie wypiłyśmy dużo, bo mniej niż pół butelki, więc nie można było nazwać tego tym, czego obawiał się Doyoung. Obie potrzebowałyśmy delikatnego „relaksu", czegoś, co pomogłoby lepiej się nawzajem zrozumieć. Uparcie dopytywałam o Byun Baekhyuna, a Seo Hee niczego nie ukrywając, odpowiadała na moje niekończące się pytania. Mimo iż brzmiało to nierealnie, to zaakceptowałam fakt, iż to właśnie Byun Baekhyun wspierał i pomagał mojej Seo Hee, choć nadal żyje w niewiedzy odnośnie tego, iż Kim Ye Bi, to Bang Seo Hee.
- Wydaje mi się, że po tym, co dla ciebie zrobił, powinnaś mu powiedzieć. No chyba, że to tylko taki biznes... Powinnam to nazwać tak samo jak tą relację, którą prowadzi Wu Zhan Zhan z liderem EXO?
- To, że jest osobą, którą szczerze cenię nie znaczy, że mamy „ten" rodzaj relacji. To niezobowiązująca przyjaźń, nic mniej ani nic więcej.
- To jak do niego mówisz: „hyung" czy „oppa"?
- Byun sunbae, to po prostu sunbae. Nie jest rodziną jak Doyoung czy Ren. To po prostu dobry znajomy spoza domu rodzinnego, ale myślę, że on też nie powinien myśleć, że Ye Bi go okłamała i chciała wykorzystać. Zostawiłam go sobie na koniec, tak jak Rena czy Hyunę.
- Nie możesz wiedzieć, jak zareaguje Infinite. Co masz zamiar zrobić z Myungsoo?
- Nic szczególnego, samo przejdzie. Potraktuję tą wpadkę jako kolejne niepowodzenie.
- „Kolejne"?
- Tak, crushowanie to nic poważnego. Wiele osób miało tak, że zaczynało od nierealnych postaci. Taki „powrót do dzieciństwa". Wiesz, jak nastolatki mogą piszczeć do aktorów, to tak samo fani do ulubionych postaci. Nawet jeśli „idol" nie jest do końca prawdziwy, a samemu ma się trochę lat.
- To chyba nie to samo. – poprawiłam ją.
- A znasz inną Kim Ye Bi? Przecież nie ukradłam nikomu jego prawdziwej tożsamości. Nie będę nikogo dyskryminować, tylko dlatego, że crushnął do nieprawdziwej osoby.
- Aish!
- Da Ri eonnie, posłuchaj. Nie chcę nikomu grać na uczuciach, dlatego też staram się wymyślić, jak sensownie to pozakańczać, by ludzie nie myśleli, że ich wykorzystałam.
- I jaki masz plan?
- Żadnego, bo znów nie wyjdzie. Odpuściłam dla Infinite oraz Sunggyu-sshi, tak jak wcześniej radził Junhong, a potem Doyoung. Z Myungsoo muszę to załatwić inaczej jednak, żeby nie było zbyt dużego szoku tak z „tym hyungiem".
- Szoknęło cię? Kiedy?
- Wtedy jak się przyznał, że też należy do grona osób, które zaczynały crushować do fikcyjnych postaci.
- Masz na myśli...
- Bo hyung crushował do tej postaci i myśląc, że wyszłam ze stron manhwy, powiedział wszystko to, co myślał. To było bardzo niezręczne.
- Och, nie za dobrze. I co zrobiłaś?
- To, co uznałam za słuszne. To, że miał takie fantazje z wczesnej młodości, nie oznacza, że trzeba było go tak traktować. Wyjaśniłam parę spraw i jest dobry dystans...
- Dobry dystans? Dziewczyno, co ty mówisz?
- Próbuję oswoić „tego hyunga" tak jak on mnie. Taki mały rewanż. Zresztą... on też jest bardzo uważny i sprytnie wykorzystywał momenty. Prędzej czy później dowie się tego, co wszyscy. Póki co daję mu czas na ogarnięcie się, ale chyba przesadza. Nie było mowy o żadnym „nadużywaniu" dobroci z mojej strony.
- Myślisz, że odpowiednio zajmujesz się „hyungiem"?
- A mam inny wybór?
- Wpychając go w sidła kogoś pokroju Jin Ae?
- Nie, eonnie. Ja tu nie mam nic do gadania. Mogę jedynie pomóc nieco „przystopować", ale moje ślimacze zobowiązanie wobec infinickiej rodziny jest po to, aby go przestrzegać. I tak to wszystko miało być taktyką ochronną, a nie im zaszkodzić. Dałam im mnóstwo znaków i podpowiedzi. Miało pomóc...
- Chyba zaczynam rozumieć, co próbujesz mi przekazać, jednak nadal nie mogę zaakceptować twoich metod. Skąd ty to wszystko bierzesz, to ja pojęcia nie mam. Ale chwila. Jak to „przystopować"?
- No Chomik hyung, żeby nie rozczarował się Zhan tak jak miał w przypadku Jinnie.
- Och, dlatego uaktywnił ci się tryb ślimaka? Nie chcesz, by się otrząsnął?
- Chcę. Nie zamierzałam się ujawniać... Po prostu nieco zmieniłam taktykę oraz postępowanie wobec jego postaci. Trochę też nie wyszło, ale już nic nie będę naprawiać.
- Nie wyglądasz dobrze. Musisz tkwić w SM?
- Jeszcze tylko niecały rok. Dam radę nawet dłużej.
- Rok? Czy ty wiesz, ile to czasu?
- Eonnie, tu nie chodzi o mnie, tylko o to, by Woollim odpuściło Infinite. No i żeby wytwórnie nie wchodziły w jakieś chore układy. Nie ma znaczenia, gdzie, ważne, że ja nie akceptuję rzeczy typu zastraszanie.
- Nie obraź się, ale coś za bardzo SM cię promuje. Czym jest to spowodowane? W JYP też tak miałaś?
- Nie. W JYP było mi dobrze, jednakże Woollim ma niezałatwione porachunki. Stąd moje „zawieszenie".
- Opowiesz mi potem, moja głowa zaraz eksploduje.
- Chcesz się położyć spać?
- Nie, musisz coś załatwić.
- Co takiego?
- Zadzwonisz do Sunggyu i poprosisz o przyjście na twoje pierwsze wystąpienie w S.N.S.
- Co? Nie ma takiej opcji...
- Samej cię nie puszczę.
- Będzie Brian Young, to znaczy, manager CYS. Kilkoro sunbae, oczywiście incognito.
- I oczywiście obstawa w postaci Byuna, co?
- Ej, nie, wcale go nie za...
- Załatwię wtedy problem z tym, że Seol Ah upomina się o twoje odwiedziny. Proszę?
- A nie można z tym poczekać do jej urodzin? I dlaczego trzeba włączać do opieki nad Seol Kim Sunggyu? Przecież wystarczy, jak się ją podrzuci...
- Cóż, chcesz udowodnić swoją unikatowość, więc masz okazję.
- Eonnie...!
- Dobrze zrozumiałam? Chcesz pokazać wszystkim, jak bardzo różnisz się od Jin Ae i że chcesz coś znaczyć w infinickiej rodzinie?
- Tak było.
- A teraz co ci się odwidziało? Fanserwis dla sasaengów już nie w planach, bo przyszedłby Sunggyu?
- Da Ri-sshi, hyung ma lepsze rzeczy do roboty. Poza tym... nic nie wspominałam o żadnym...
- Mówiłaś coś? – przerwałam jej i otworzyłam notatnik na interesującej mnie stronie. Sięgnęłam po telefon i weszłam w opcję aparatu.
- Eonnie...
- Masz dwa wyjścia, słońce i musisz na coś się zdecydować.
- Aish. Przecież nie ukrywałabym. Byłyby zdjęcia.
- Niewykluczone, ale co ci szkodzi, by zobaczył Ye Bi w akcji, w starciu przeciwko sasaengom? No i Seol Ah też będzie miała dowód na to, że nie masz tak elastycznego grafiku jak maknae Infinite. Co ci szkodzi?
* * *
(Sunggyu)
Nie przyszło mi do głowy, że liderka CYS może mieć podobne problemy, co dawno temu Jin Ae. Nie spodziewałem się, że w CYS będą jakieś prawdziwe znajomości. Nie wyglądały na takie. Najwyraźniej jest to kwestia spędzenia z sobą kilku lat oraz podejścia. Wyjątek stanowi Shim Jenny, jednak poza nią, grupa aktywnie korzystała z dobrotliwości kluski.
Chyba też powinienem zgłosić się do niej oficjalnie, bo jeśli tak dalej pójdzie, to przestanę zadawać sobie trud zadbania o Chinkę. Nawet nie wiem, co w niej lubię. Jest z nią coraz gorzej niż kiedykolwiek i coraz mniejszą mam ochotę na okazanie wsparcia. Na początku po prostu nie dowierzałem, że ta „rozlazła żaba" naprawdę została liderką. Następnie dałem jej szansę, zaś później Kim Ye Bi pokazała się od innej strony, przez co tylko pogarszała swoją i tak nie za dobrą opinię. Ostatecznie była użyteczna: podzieliła się wiedzą na temat Zhan. Nawet byłem wdzięczny, ale od niedawna zacząłem po prostu czuć się głupio. Chinka chyba poczuła się zbyt rozpieszczona, przez co stawała się coraz bardziej zadziorna i coraz mniej znośna. Odpisywanie jej nie pomagało, zaś ignorowanie niczego jej nie nauczyło. W jakie bagno ja się znowu wpakowałem?
Na czas wyjazdu w miejsce, gdzie odbyła się sesja do nowego albumu Infinite, zostawiłem telefon w vanie – był podłączony do Powerbanka. Po powrocie czekało mnie zderzenie z brutalną rzeczywistością. Trzy powiadomienia z kakao! Wszystkie od Wu Zhan Zhan!... Czy jej się nudzi i nie wie, na co wydawać pieniądze?! Dlaczego kluska zrobiła jej tyle prezentów! Przecież ją ogarniała? Co jej tym razem wypadło?
* *
Telefon zadzwonił przed dwudziestą pierwszą. „Tej" z kolei brakuje wyczucia, a o ile mnie pamięć nie myli ostrzegałem ją, by nauczyła się nie dzwonić, gdy jej się zachce.
- Biznes nie może czekać, dlatego dzwonię teraz. – wyjaśniła na wstępie.
- Masz trzydzieści sekund, jeśli to coś ważnego, a jeśli nie, to już teraz możesz się rozłączyć. Spóźniłaś się.
- Zależy... W skali od zera do stu: jak bardzo podoba ci się perspektywa zaopiekowania się Seol Ah?
- Niezbyt przekonująco. Po co ci ta wiedza?
- A jak bardzo chciałbyś uczestniczyć w spotkaniu dla sasaengów?
- A co to za nowość? Legalne to chyba nie jest?
- Jest to event non-profit, gdzie idole cierpliwe wysłuchają anty-fanów lub fanów ekstremalnie obsesyjnych. Wcześniej czegoś takiego nie było, a przynajmniej nie w SM.
- Aha. I mówisz mi o tym, bo...?
- To nie jest wymóg, lecz prośba.
- Ty najpierw odpowiedz, czy będziesz jutro, czy nie.
- Raczej umm... tak jakby muszę. Okazało się, że dodali mi to do grafiku.
- Nie żartuj. Przecież nie mówiłem poważnie...
- Też mi się nie uśmiecha jutro z wami spotykać, ale nie mam wyjścia. Niestety to prawda.
- A prywatnie?
- Również nie za bardzo, wolałabym załatwić drobny problem.
- Jasne, zawsze znajdziesz wymówkę.
- Sunbae, to trochę bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
- Znowu coś mieszasz. Doprowadziłaś się do porządku na mniej niż minimalny przewidziany okres. Jesteś nieodpowiedzialna, niepoważna i nieobowiązkowa!
- To niesprawiedliwe. Nie znasz mojego planu i oceniasz. SM kontroluje mój każdy ruch. Nie mogę sobie ot tak wyjść i odwiedzić... Seol dla przykładu. Nawet z wizyt do Doyounga byłam rozliczana...
- Właśnie! Dlaczego musisz być czarną owcą w SM Family Town? Jak wytwórnia chce dawać kary, to czemu tylko ciebie gnębią?
- Byłoby gorzej, gdyby przyłapano Zhan lub Yamari... Poza tym przepraszam bardzo, ale co jest złego w pomaganiu grupie?
- A one? Czy kiedykolwiek ci pomogły...
- Sunggyu-sshi, dlaczego zachowujesz się tak, jakby stało się coś złego? Chodzi o liderkę, tak? Wymyśliłam coś, ale potrzebuję czasu na realizację...
- Jesteś pracoholiczką. Nigdy nie odpuszczasz, co?
- Cóż, życie jest brutalne.
- Przyzwyczaiłem się.
- Ja również.
- Cóż, zostało jeszcze trochę czasu, więc zawsze istnieje szansa, iż zmienisz zdanie.
- Najlepiej będzie, jeśli prześlę dla sunbae swój grafik. A tak na następny raz radzę śledzić koreaboo albo inny portal.
- Kim Ye Bi! Mieliśmy umowę.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. A! Jeśli chcesz wiedzieć: Zhan odpuściła sobie dziś promocję. Może jutro znajdzie dla ciebie czas.
- Przyjdzie. Namówię Ye Bi. – w głośniku telefonu usłyszałem głos Soo Da Ri. Jeżeli spędzała z nią czas, to nawet to nie sprawi, iż jej odpuszczę. Chyba nie była zazdrosna o to, że starałem się mieć „ją" na oku? Miałem co do kluski pewne oczekiwania...
- No to do jutra. – pożegnałem się, po czym zakończyłem połączenie. Jaki to biznes może mieć do Soo Da Ri, że zmusiła ją do spędzania wspólnie czasu; miała przyjść dzisiaj. I dlaczego na siłę starała się mnie poinformować o tym, co się dzieje z Zhan? Akurat w tej chwili nie chciałem nic wiedzieć. Nie muszę być na bieżąco. Co innego później, bo mam jednak nadzieję, na poprawę w zachowaniu panny Wu. Jeśli kuzynka Seo Hee miała jakąś sprawę, powinna zadzwonić osobiście. Niby rozważałem opcję konfrontacji z „Małą Mi", jednak nic konkretnego nie wymyśliłem. Wyjazd z Sungyeolem uspokoił ją, ale tylko na trochę. Możliwe także, że przejdzie jej ochota na głupie zabawy. Rezultat wyjazdu był taki, iż dziewczynka przejęła się losem „biednych" zwierząt. Ludzie pomyśleli także o futerkowych przyjaciołach, ale to, co Seol Ah odstawiła, było po prostu urocze, tylko już nieadekwatne do jej wieku. Skoro Sungyeol nie potrafił jej nauczyć, to tym bardziej ja nic nie zdziałam. Seol Ah potrzebuje choć trochę przeżyć dzieciństwo od nowa. I jak tutaj sprowadzić ją na dobrą drogę, gdy ona robi światu i ludziom na przekór? Czy konieczne jest rozpieszczanie jej na aż tak szeroką skalę? Czy przez to nie będzie jej trudniej zrozumieć, tzw. „szarej rzeczywistości"?
W salonie zebrali się wszyscy. Woohyun powrócił po kolejnej przerwie w obowiązkach pracownika kliniki, a Howon ze swojej długiej podróży szlakiem ślimaka. Nie mieliśmy jak pogadać, gdyż wrócił dopiero wczoraj wieczorem po dziewiętnastej. Podobno dowiedział się nowych, interesujących rzeczy o „Nadwornym...", ale obiecał, że powie dopiero po tym, jak załatwimy dzisiaj nasze sprawy.
- Czy jest coś, czego jeszcze nie wiemy, a powinniśmy? – spytał Myungsoo i sięgnął po popcorn w karmelu.
- Bardzo dużo. Nie wiem, od czego zacząć. Równie dobrze możemy czekać w nieskończoność, ale ślimak Bang raczej się nie przyczłapie.
- W takim razie może nie powinniśmy poruszać tego tematu? Gdyby chciała, to by nam powiedziała – dołączył do rozmowy Dongwoo.
- Może po prostu nie spędziliśmy z nią tyle czasu, by wszystkiego się od niej dowiedzieć? Nie pamiętacie, w jakiej sytuacji była. Na jej miejscu również nic bym nie mówił. Czy trzeba drążyć ten temat? – stwierdził Woohyun.
- Nie po to rozmawiałem z managerem Seo Hee, żebyście nagle stwierdzali, że was to nie interesuje.
- Mi ta wiedza nie jest potrzebna. Istnieją takie rodzaje traum, o których się nie zapomina albo które wydarzyły się tak dawno, że się o nich nie chce mówić. Jedna z dwóch opcji – odezwał się, tym razem Yeol. – Dla mnie nie ma to znaczenia. Ślimak to ślimak, a wydarzenia z przeszłości nie powinny mieć wpływu na to, że ją zaakceptowaliśmy praktycznie nic o sobie nawzajem nie wiedząc.
- Tobie się nie dziwię, ciebie w ogóle przestała obchodzić.
Chyba nikt nie spodziewał się takiej bezczelności ze strony Myungsoo. To, że nie okazywaliśmy oznak myślenia o Bang Seo Hee nie oznaczało od razu, że przestało nam zależeć. Wszyscy wiedzieli, że Sungyeola i Seo Hee łączyła więź, jaka istnieje między rodzeństwem, ale rozpaczanie, że jej z nami nie ma nie bardzo było na miejscu. Nawet jeśli nie okazywaliśmy symptomów zwyczajnego uczucia tęsknoty, to na pewno każdemu było bez niej dziwnie.
- Co się z tobą dzieje, hyung? Wściekasz się, bo dziewczyna, do której crushowałeś nie dała ci odpowiedzi, dlatego musisz każdemu zarzucać, że zajmujemy się nie tym, czym powinniśmy? – wtrącił maknae.
- Tego nie powiedziałem.
- Może jest tak, że ślimak odczuł presję z pewnego powodu i dlatego my to tak odebraliśmy? Coś jak danie jej swobody. – tłumaczył cierpliwie Sungyeol. Przy okazji dowiedziałem się, iż nie tylko ja obrałem nową metodę. To by wyjaśniało zerowe zainteresowanie ze strony Dongwoo czy Howona, a przecież oni też mieli dobre relacje z młodszą Bang. Nie mówiąc już o Woohyunie.
- Nie pomyślałeś, że nam też może jej brakować? – spytał go w końcu Hoya. – Mieliśmy się poukrywać po kątach i robić takie dziwne rzeczy jak ty?
- Co ty...
- Może to nie my okazaliśmy się tchórzami, tylko właśnie ty?
- Teraz to już przesadziłeś!
- Ej, chłopaki, nie kłóćcie się. Tak naprawdę nikt nie wie, o czym właściwie każdy z nas myślał, gdy zniknęła. Było minęło, sama poinformowała, że jest blisko. Musimy mieć oczy szeroko otwarte, a nie tracić energię na zbędną dyskusję. – nadzieja na wprowadzenie pokoju oraz spokoju została uratowana przez Dongwoo.
- - -
* HSP - Higly sensitive people (Ludzie wyjątkowo wrażliwi)
** to samo przebranie gąsienicy, które L miał na sobie podczas wygranej Encore stage M Countdown ep. 554 (Styczeń 2018) na ostatnim comebacku całego zespołu z piosenką "Tell me"
*** gumiho - w koreańskiej i japońskiej legendzie jest to postać lisa z dziewięcioma ogonami (w ludzkiej postaci najczęściej przybiera on płeć żeńską )
**** imię (przypadkowe) nowego managera CYS
Akcja S.N.S. oraz akcja Chrome - zostały wymyślone na potrzeby opowiadania, lecz były inspirowane istniejącymi akcjami.
Jak bardzo przestaliście nadążać za tokiem rozumowania Seo Hee (jeśli ktoś nadal czyta)? :'')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top