Rozdział 20 (R+)

 „Cierpliwość najspokojniejszego człowieka również może zostać wystawiona na próbę"

Warning : chapter matured for the sake of the content, softly rated+

---

(Hyuna)

   Woohyun stwierdził, że znalazł mi zajęcie, dzięki któremu nie będę się nudziła. Nie narzekałam na brak zadań; tak jak Myungsoo chciałam rzucić sobie wyzwanie. On na własne życzenie dał się „wciągnąć" w odmęty „miejsca smaków, zapachów... i kalorii". Może ta „pasja" zawsze w nim tkwiła, tylko się nie uaktywniała? L dzielnie i długo znosił brak jakichkolwiek wieści o Seo Hee, a potem tak nagle dopadła go wszechobecna „mania na Kim Ye Bi". Nie umiał się przed tym bronić; gdybym wiedziała o pewnych sprawach wcześniej, inaczej bym reagowała. Chodziło o to, że owszem, polubiłam tą trainee, a potem główną wokalistkę Can You Smile. Dziewczyna była nieszablonowa, chociaż znaleźli się tacy, którzy próbowali udowodnić jej, że jest głupia. Ja dostrzegłam jej niezwykłość od razu, ale również Myungsoo. Ye Bi nie była może ideałem i nie rozbudzała męskich fantazji, ale kilkoma cechami nadrabiała pewne braki, przez co tak trudno było obok niej przejść z obojętnością. Gyu miał swoje powody, by „kręcić na nią nosem"; potrzebował stałego związku, ale nie z kimś, kto będzie go onieśmielał lub kto nie da sobą pokierować. Mój odwieczny przyjaciel lubił wyzwania, ale niezbyt przypadła mu do gustu myśl, by zaryzykować. Każdy ma własne preferencje, ale chyba oczekiwania Sunggyu znacznie się pogorszyły. Idąc starymi zwyczajami, gdyby Ye Bi mu wpadła w oko, byłby w stanie ją „ujarzmić". Po doświadczeniach z Jin Ae i Soo Kyung byłby w stanie tego dokonać, ale Kim Ye Bi to nie był odpowiedni materiał na obiekt westchnień. Nie dla Sunggyu. Swoją drogą byłam ciekawa, czy kogoś ma i kto z nią wytrzymuje. Jednak Ye Bi nie była dla niego żadną przyjemnością. Nie dlatego, że nie była atrakcyjna, bo była i to potrafił przyznać każdy w Infinite. Cwana, a do tego aż nadto pracowita. Sunggyu nawet o niej nie myślał jako o kandydatce na „jednorazową przygodę". Niemal od początku „przyczepił" się do niejakiej Wu Zhan Zhan. Tego „wyboru" nie rozumiał nawet Woohyun. Zhan była zupełnym przeciwieństwem „ideałów", których sztywno trzymał się Gyu. Właściwie nie można było powiedzieć, iż ona oraz panna Kim, jak się domyślam, są na tym samym poziomie, jednak mają wiele cech, które Sunggyu po prostu drażnią. Co takiego przyciągnęło Sunggyu oraz czy, tak jak sugerują plotki, Gyu zaczął odczuwać ochotę nagłej rywalizacji z Ye Bi? Problem w tym, iż Zhan nie śpieszy się do stałej relacji. Czy ona będzie traktować Sunggyu jako „odskocznię" od Junmyeona? Czemu ona mi tak bardzo przypomina Jinnie? Czy tylko tego szuka Gyu u dziewczyn? Przecież stać go na więcej; czemu tak nisko mierzy? To nic, że tutaj przynajmniej wie, że Zhan kogoś ma i że ma (w miarę) poukładane w głowie. Może nie na stałe, ale jednak jest w jakiejś tam relacji, która się ciągnie od dłuższego czasu.

   O Jin Ae nie byłam świadoma, a przy Soo Kyung nie wiedziałam, czy się wtrącać i czy wypadało, ale z Zhan to inna sprawa. Jeśli ona nie dba o siebie, to jej sprawa, ale niech nie kręci się przy Sunggyu! Aish, czemu to jest takie skomplikowane?!

- Hej, zapomniałaś, że jedziesz z Sungjongiem do TT? – zwrócił się do mnie Woohyun, gdy bezceremonialnie wszedł do mojego pokoju. – Och, refleksje cię dopadły? – spytał i pogłaskał mnie po głowie. Leżałam wtulona w pluszowego pingwinka- maskotka ta była prezentem otrzymanym od Seo na długo zanim nas opuściła.

TT? Jak? Ja oraz Sungjong? Próbowałam sobie przypomnieć, czemu to miało służyć; Casting na back dancerów Infinite do następnego comebacku dopiero w przyszłym roku. Chłopcy chcą pokazać wytwórni, że wciąż są w stanie wejść na scenę i rozbudzić publiczność tak jak robili to do tej pory. Dopiero co nastąpił ich comeback, obiecano im wyruszenie w trasę koncertową. Czemu Woollim ich blokuje, skoro cały czas nagrywają piosenki czy ćwiczą choreografię? Czy to rodzaj „kary" za to, że w ostatnim czasie pomagali Can You Smile „stanąć na nogi"?

- Ja i Sungjong? – powtórzyłam po nim głucho. – Dlaczego?

- Bo to ty wywalczyłaś dla nas szybszy powrót. Petycje przeszły i odbiły się głośnym echem – wyjaśnił Namstar. – Tylko teraz, wiesz że Sungjong wciąż musi do siebie dojść po tym, co się niedawno wydarzyło. On... mógłby powiedzieć coś nieprzemyślanie, więc dobrze by było, gdybyś mogła go skontrolować.

- Nie żebym miała coś przeciwko, ale co wy będziecie w tym czasie robić? – spojrzałam na niego wnikliwie.

- Muszę udać się do kliniki. Z kolegą będziemy pracować nad Seol. Dziś ma z nami kolejne terapeutyczne spotkanie. Wciąż jesteśmy potrzebni. Chłopaki spotykają się z dziewczynami z CYS, żeby je też czegoś nauczyć. No i przy okazji chcą się dowiedzieć, co z Ye Bi. Zawieszenie Jenny już minęło i ponoć nic więcej nie próbowała popsuć, ale z nią to nie wiadomo. A ta młodsza Kim to też część CYS, dlatego nadal wzbudza zainteresowanie.

- Powinniśmy ograniczyć kontakty z nimi, naprawdę – westchnęłam. – Widzicie, co ta Shim wyrabia, dlatego chyba pora się pożegnać.

- To tylko tymczasowo. Sunggyu hyung sam mówił, że to wyjątkowa sytuacja. – stwierdził Woohyun. – W niczym innym nam przecież nie zawadzają.

- Aish! Kto go zrozumie. – odstawiłam pluszaka, wyjęłam ubrania z szafy i poszłam przebrać się do łazienki. Trzeba jakoś wyglądać idąc do tak ważnego miejsca. No i przy okazji nie chciałabym też przynieść przypadkiem wstydu Sungjongowi.

* * *

(Sunggyu)

  Wszyscy mieliśmy prawidłowe relacje z Hyuną, ale czasami zachowywała się tak, jakbyśmy potrzebowali specjalnej troski. Z Sungjongiem było już lepiej, ale gdy Hyuna się odezwała, miałem ochotę zakleić jej usta taśmą izolacyjną. Wcisnęła mu w ręce swój elektroniczny album z zapytaniem, czy nie ma przypadkiem ochoty pogapić się na prywatne zdjęcia dziewczyn z CYS. Użyła wulgarniejszego określenia; nie chcę go sobie nawet przypominać. Ech, co w nią wstąpiło? L, który na dobre zaprzyjaźnił się z kuchnią, próbował wmówić Hyunie, że przygotował „coś, czego potrzebuje". Hyuna jednak była na bakier z czekoladą, przynajmniej ostatnio. Ponoć nabawiła się tej „choroby" przez Shim, a szkoda, bo L naprawdę przeszedł samego siebie. Hyunie chyba te informacje o CYS zrobiły wodę z mózgu...

- To jak, Sungjongie, gotów, by stawić czoła złemu światu? – wypaliła i uwiesiła się na niego jak koala. – Czego chcesz szukać? Bardziej wyglądu czy umiejętności? A... z Teddy ci się nie ułożyło. Czy ty masz fobię do osób bi? Co zrobisz, jeśli ktoś taki będzie wśród aplikujących?

Sungjong kulturalnie odsunął się od niej, ale nic nie powiedział.

Odciągnąłem ją od niego i zabrałem na rozmowę.

- O co tobie chodzi? Od jakiegoś czasu jesteś na mnie strasznie cięta, ale czym ci podpadł Sungjong, kobieto?

- Nie wiem. Może chcę go chronić przed Twoim złym wpływem?

- Co?

- Wiem, wiem. Chcesz jak najlepiej, ja też. Ale czemu tłamsić w sobie uczucia, kiedy ty robisz wszystko to, czego zabraniasz chłopakom? Nie wiesz, że to, co robisz po cichu zabija hormony?

- Do czego dążysz?

- Mówię, że Zhan ma na ciebie zły wpływ! Miej sobie te swoje „przygody", ale nie opłacałoby ci się bardziej otwarcie pogadać? Czy ja naprawdę muszę robić za byuntae i serwować im foldery z takimi zdjęciami CYS, że papier poszedłby w ruch od razu? Wszystko przez taką jedną, która działa na dwa fronty!

   Co tej Hyunie przyszło do głowy? Zakazuję kumplom tzw. „przyjemności", a sam korzystam? Skąd w ogóle pomysł, że szczególnie brakuje „tego" Sungjongowi? To nie były sprawy, na które mamy wzajemnie wpływ, więc... co z tą Hyuną? I skąd ta negatywna opinia o Zhan?

-Wybacz, że ci to powiem, ale za bardzo się już wtrącasz. Powiem ci tylko tyle, że twoje oskarżenia są niepotrzebne, a insynuacje odnośnie obecnych preferencji Sungjonga bardzo nie na miejscu. – zwróciłem jej uwagę.

- Bo... ta meduza się do ciebie przyssała! I... I po prostu nie chcę, żebyś sobie zdrowie zrujnował. Co to za jakieś dziwne zawody? Może trafienie do Księgi Rekordów Guinessa za największą ilość dziewczyn z problemami to twój cel, ale nie licz, że będę cię wspierać, jak się okaże, że zmarnowałeś swoje szanse. Każda „próba" z kimś innym powoduje obniżenie szansy na...

- Tak jak mówiłem, Hyuna-ah, za bardzo się wtrącasz. Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, co i z kim robię. Sungjong może nie do końca jest okej, ale mogę cię zapewnić, że ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebuje, to „rozwijające egzystencjonalne rozmowy". W przeciwieństwie do niektórych ma poukładane w głowie i nie myśli, czy mu „tego" nie potrzeba. Nie martw się o niego, małe maknae nie jest tak prymitywne, jak ci się wydaje.

- Chcę dla ciebie jak najlepiej, oppa i wierz lub nie, ale jak któraś z tych wrednych małp cię czymś zaraziła, to nie wiem, co zrobię.

- Hyuna. – przerwałem jej. – Skończmy już ten temat. To nie są sprawy, o które musisz się martwić.

- Ale...

- Nie „ale", tylko szykuj się do wyjścia. I byłoby dobrze, gdybyś przeprosiła Sungjonga, bo to, co mu proponowałaś, to są jakieś niedorzeczności.

* * *

   To, co przekazał mi Sungyeol potwierdziło moje najgorsze przypuszczenia: Shim Jenny nie miała najmniejszego zamiaru się poddać. A przynajmniej nie bez walki. Ona naprawdę nie wiedziała, że zadarła z niewłaściwymi osobami, była więc niezbyt mądra. Kiedy ostatnio rozmawiałem z kluską, naprawdę nie odniosłem negatywnego wrażenia. Gdyby rzeczywiście chciała mnie zdenerwować, nie posuwałaby się do czynów, obmyślonych przez Jenny, przez które miałem myśleć, że to głupota Ye Bi się odezwała. Nie było jeszcze żadnych artykułów sugerujących konflikt między mną a kluską. Przede wszystkim zrobiło mi się jej szkoda; nie wiedziałem wielu rzeczy, a kiedy o nich usłyszałem, to to powinno dać mi do myślenia. Nie miała powodu, by zachowywać się żałośnie. Powinienem wiedzieć, że Ye Bi nie miała zwyczaju dzwonienia do mnie, chyba że w nagłych wypadkach. Co więcej tak się jakoś dziwnie złożyło, iż to ja do niej ostatnio dzwoniłem. Nie widziałem w tym nic złego – każdy powód wiązał się z pracą i obowiązkami. Nie dzwoniłem „dla przyjemności".

Mimo to oznaczyłem jej numer jako „spam", ale coś mnie powstrzymywało przed przywróceniem tego numeru na „białą listę".

   Nawet ja nie wiedziałem, co się dokładnie wydarzyło, więc dlaczego Ye Bi miałaby się o to dopytywać. To manager Kyung Seong Il zadbał o maknae, ale sam gdzieś zniknął. Czy on wiedział, co się stało Sungjongowi?

- Reszta zostaje, wy trzy możecie wrócić do waszych zajęć – oznajmiłem. Sungyeol i L ze złośliwym uśmiechem rozdali liderce i visualce karty z błędami, które notorycznie popełniają oraz przygotowane kolejne minusowe „naklejki" do kolekcji, żeby miały świadomość, że są na straconej pozycji u Ininite. Yamari, Yeon Mi i Hwanjin otrzymały w nagrodę wyjazd z Hoyą na ćwiczenia na siłowni, ale niekoniecznie dzisiaj. Miały w to wliczony także obiad – wszystko na koszt Hoyi. Nie wiedziałem, czy dlatego się tak wyuczyły, w każdym razie udało im się mnie nie zdenerwować. Dongwoo i L zostali, byśmy wspólnie się naradzili, zaś Sungyeol udał się ku wyjściu – zapewne do swojej crush girl. Mnie czekały kolejne dwie godziny męczarni z Wu oraz Shim, jednak wszyscy skorzystali z przerwy.

    Visualka została wezwana do nowego managera, a chłopaki dołączyli z uwagi na to, by Shim przekazała prawdę. Zamieniłem z tym człowiekiem tylko jedno słowo (w ramach przywitania), ale nie wydaje się być takim gburem jak jego poprzednik.

   Wróciłem do pomieszczenia po piętnastu minutach, jednak coś mi nie pasowało. Dziewczyny tak pobrudziły salę? Ale przecież ćwiczyły tylko na kawałku tego pomieszczenia...

* * *

(Ye Bi)

   W kwestii „przywracania Zhan do życia" rzeczywiście umiałam to i owo. Niestety to, co przekazał mi teraz Sunggyu-sshi było dla mnie istnie czarną magią. Nie byłam alfą i omegą. Nie byłam z nią też na tyle blisko, by znać każdą jej chorobę, choć lider Infinite miał na ten temat własne zdanie. Nie wiedziałam wszystkiego i lider Infinite nie mógł winić mnie za „trzymanie przed nim w tajemnicy" informacji o tym, że Zhan „zrobiła sobie krzywdę", a przynajmniej tak mi to najpierw przedstawił, choć nic nie było potwierdzone. Po jakimś czasie znów zadzwonił, ale akurat nie bardzo mogłam teraz rozmawiać.

    Dzisiaj nie było zbytnio pogody, a ja nie byłam w dobrym nastroju, więc nie było żadnego zwiedzania, tak jak sobie zaplanowałam..., ale niestety przyjechało nawiedzone małżeństwo z czwórką dzieci, które były bardzo smutne, bo okazało się, że rodzice nie powiedzieli im, że nie będzie placu zabaw. Pomimo zostania w „noclegowni", ani ja, ani Byun Baekhyun nie odpoczęliśmy.

   Podzieliliśmy się, że każde z nas weźmie po dwoje. Tak więc gdy lider Infinite wykonał telefoniczne połączenie po raz drugi, jadłam z dzieciakami obiad. Byłam tylko trochę głodna, jednak chciałam uniknąć omdlenia; niepotrzebne były mi dodatkowe problemy. Obiecałam, że skontaktuję się z nim później. Odpowiedział, że cierpliwie zaczeka. Uspokoiło mnie to, ale tylko trochę. Starał się ukryć, że jest mu obojętne czekanie, ale tak naprawdę martwił się o liderkę.

- Piękna unnie ma chłopaka? – spytał najstarszy z rodzeństwa, a młodsza siostra uszczypnęła go w udo pod stołem. Pozostała dwójka już spała, bo byli dużo młodsi. Nie wiem, kto miał łatwiejsze zadanie: ja czy Baekhyun-sshi.

- Jeść, a potem do łóżek. – zamknęłam im buźki jednym zdaniem.

- Wieczorynka. Prosimy~ - próbowała mnie wziąć na aegyo mała siedmioletnia cwaniara.

- Umówiłam się z waszymi rodzicami, że tylko do siedemnastej.

- Ale unnie jest fajna! – wypalił dziesięcioletni chłopiec.

- Mniej gadania, a więcej machania łyżką do buzi – zarządziłam. – Mieliście nadprogramową rozrywkę, więc jesteśmy kwita.

    Ostatecznie dzieciaki zgodziły się na dodatkowe pół godziny, a kiedy oddane zostały rodzicom, oddzwoniłam do Sunggyu-sshi, ponieważ tak obiecałam. Przekazał mi, że to nie to, co początkowo myślał, za co z góry przeprosił. Lepiej dla niego, bo nie zamierzałam edukować go w „kobiecych sprawach"; to, co przytrafiło się Zhan nie było również złym krążeniem krwi w organizmie ani infekcją bądź też powikłaniami po innych, nieprzyjemnych rzeczach związanych z funkcjonowaniem. Już obmyślałam, jak by tu poinformować Suho-sshi o tym, do czego doprowadził swoją nieodpowiedzialnością, jednak stan Zhan wcale nie był spowodowany żadną z „tych" rzeczy, a przynajmniej nie z inicjatywy Junmyeona-sshi i nie było w tym jego winy. Liderka przez swoją głupotę chciała walczyć ze stresem samodzielnie, używając do tego „pewnych nietypowych rzeczy", które nie są powszechnie stosowane w medycynie; jedynie mały procent ludzi sięga po „takie" metody. Nie wnikam w relację Zhan i Suho-sshi, jednak sytuację Zhan można było śmiało nazwać fetyszem wymieszanym z uzależnieniem.

    To była strasznie trudna rozmowa i niesamowicie niezręczna. Chociaż bez specjalnych szczegółów, to jednak sam fakt, czego rozmowa między mną a liderem Infinite dotyczyła, był wystarczająco odrzucający.

Może Sunggyu-sshi znał to i owo, bo jednak relacja z Jin Ae wiele go nauczyła. Ale że Zhan sięgnie akurat po „takie" rozwiązanie? Byłam na nią zła, że tak się zachowuje względem lidera Infinite. Czy to nie przypadkiem Junmyeon-sshi powinien ponieść konsekwencje jej kiepskiej kondycji psychicznej oraz fizycznej? Dlaczego zajmowały się tym osoby, których problem nie dotyczył, na przykład ja czy Kim Sunggyu?

Dla mnie to było ohydne tak samo jak narkotyki, papierosy bądź inne świństwa. Byłam chyba jakaś nienormalna, ale nie potrafiłam zaakceptować; nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. Rozmawiałam z Hyuną na różne tematy; nigdy nie wspominała, by musiała zadowalać się „zabawkami". Mnie również do tego nie ciągnęło. Wystarczyła chwila słabości, a Zhan wpadła w sidła własnego zwątpienia w swoją atrakcyjność, oraz stresu. Nie myślałam, że jednym z jej „nałogów" będzie fascynacja „tymi" rzeczami. A ponoć to Yamari była wulgarna i niewyżyta...

- Kiedy wrócę, to się rozliczymy – uznałam, że pora zakończyć ten dziwny temat.

- Nie, Ye Bi. Odpoczywaj. Ogarnę co i kogo będzie trzeba... tylko chociaż ty nie zrób głupoty.

- Wiesz... Kim sunbaenim, CYS to taki „drugi dom". Nawet spodobało mi się i co by się nie działo, to zostaję tu i ich pilnuję... Niestety nie mogę wziąć odpowiedzialności za Zhan. Nie powinnam się nawet wypowiadać, nie korzystałam z „tych" rzeczy. Nie ma żadnych wiarygodnych dowodów na skuteczność „tego" sposobu... - tłumaczyłam się Sunggyu-sshi.

- Ta Japonka się tym zajęła. Zadzwoniła po odpowiedniego specjalistę. Pomagam, ale bez przesady.

    Nie uważałam za konieczność dopytywanie się o powód jego troski o Zhan, jednak biorąc to na zwykłą i prostą, ludzką logikę: Sunggyu hyung był po prostu dobrym i obowiązkowym człowiekiem. Udzielenie wsparcia osobie w agonii lub w stanie zagrażającym życiu, było uzasadnione. I to bez względu na łączące więzi z drugą osobą. Po tym jak zatroszczył się o CYS, nie dziwiły mnie również jego działania co do Zhan.

- A więc... po co te telefony do mnie? – zadałam mu to pytanie jedynie z ciekawości. Problem już nie istniał. Skoro już po wszystkim i Yamari też się przyłączyła do pomocy Zhan, to do czego byłam ja jeszcze potrzebna?

- Pomyliłem się i chciałem... upewnić się, że odpoczywasz od zespołu i wytwórni.

- W jakiej sprawie doszło do pomyłki?

- To już nieważne i tak ciebie nie dotyczy...

   Typowe zachowanie Sunggyu-sshi: dzwoni, a później udaje, że sprawa nie jest ważna.

- Nie dotyczy? Więc nie jestem częścią Can You Smile i nie powinnam odpowiadać za to, co znowu zrobiła Shim? – dałam mu do zrozumienia, iż wiem o najnowszym „wyskoku" Jenny. Ale z jakiego innego powodu miałby dzwonić i zawracać mi głowę „nie moimi" problemami"?

- Wyjątkowo nie angażuj się teraz w nic, co związane jest z Shim. Miłego wypoczynku. Zadzwoniłem tylko, żeby się upewnić, że nic nie wiesz... w innej sprawie.

   Czy on chciał mnie kontrolować po tym, jak mu pomogłam z Zhan?! WTF!!

- W każdym razie... - dodałam od siebie – chciałabym tylko, żebyś wiedział, że jak sam zauważyłeś, nie dzwonię do ciebie bez potrzeby, a jak już to tylko z tego jednego numeru. Ty natomiast...

- W porządku, klusko. Każdy byłby zdenerwowany na twoim miejscu, jednak przepraszam. Chyba powinienem dać sobie spokój tak, jak prosiłaś.

- Ale... co jeśli chciałabym.. zapytać sunbae o tamtą wcześniejszą aferę w związku ze sfałszowanym postem, jaki wymyśliła Jenny, a który ponoć okazał się nieprawdą? Mogę się tego dowiedzieć, sunbae? – pomimo jego niezadowolenia i niekonsekwentnego dzwonienia do mnie, sama wykorzystałam okazję na zadanie ważnego pytania.

- Ach, negocjacji ci się zachciało? Dobrze, cwana lisica z ciebie. Też ci nic nie powiem. Teoretycznie... Może mógłbym ci powiedzieć, ale ja też cię o coś poproszę. Coś za coś, nic za darmo.

- Jak to znowu prosić? Chyba już wykorzystałeś limity przysługujących ci przysług, na co najmniej najbliższy miesiąc.

- Odpuściłem ci, przeprosiłem... ale teraz ty jesteś mi winna przysługę. Chcę dwóch rzeczy, ale będzie dobrze, jeśli dobijemy targu chociaż co do jednej, więc nic nie kręć ani się nie wymiguj. Już raz dałem ci się wywieść w pole. Powiedzmy, że daję ci szansę zrehabilitowania się, więc tym razem dobrze to wykorzystaj.

- No to słucham. – co on znowu wymyślił? Poza tym rozmawia mi się z nim coraz niezręczniej, czy on tego nie jest w stanie zrozumieć...?

- Pierwsze to czy jesteś w stanie dowiedzieć się czegoś na temat Bang Seo Hee, a po drugie, kto ci kazał nie jeść? Bo ja na pewno nie. To... nie lubię, gdy jestem o coś oskarżany. Uparłaś się, ale ostatecznie... zgodziłaś się na owoce. Wyjaśnij mi więc, dlaczego wszyscy myślą i mówią, że to przeze mnie się głodzisz i to jeszcze w taki drastyczny sposób?

- Sunbae, to... to nie jest za bardzo rozmowa na telefon. Właściwie to żadna z rozmów, które dziś przeprowadziliśmy niezbyt się nadaje do dyskusji... - zaczęłam ostrożnie. – Po prostu chciałam odpocząć, nawet jeśli jestem zawieszona.

- Słusznie. Najlepiej jechać na urlop z najbardziej szaloną osobą z tej samej wytwórni. – aish, on i te jego dogryzanie.

Aish! Czy Yamari mu „to" powiedziała...? I dlaczego przeszkadza mu informacja, że Kim Ye Bi pojechała z Baekhyunem?

- Dobrze, że chociaż pilnuje, żebyś jadła. A teraz czekam na odpowiedź. Najlepiej pozytywną. – postanowiłam tego nie komentować, bo każdy ma czasem gorsze dni i może być kapryśny bardziej niż by chciał, ale gdzieś w głębi bolało mnie, że Sunggyu-sshi bardzo pielęgnuje i dba o swoje złośliwe i wybredne ego. Zadawanie się Kim Ye Bi z Byunem traktuje jako atak na Infinite, cudownie...

- To, skoro musisz wiedzieć... coś w rodzinie wyniknęło. Nie potrafiłam się skupić. To nie miało nic wspólnego z tobą, sunbaenim. Po prostu informacje mnie przytłoczyły, musiałam skoncentrować się na comebacku zespołu, a nie na jedzeniu. Tak przy okazji... Też jestem zawiedziona, że ktoś cię oskarżył i uznał za powód mojej kiepskiej kondycji zdrowotnej. Ja... ja jestem wdzięczna za tamto wtedy i nawet nie umiem się odwdzięczyć... Umm i przepraszam, że musiałeś widzieć mnie w takim stanie... niezbyt przyjemnym – zamierzałam także powiedzieć parę słów na temat wtrącania się do życia kluski, bo w końcu co miał do tego, że przyjaźni się i rozmawia z Byun Baekhyunem, ale znów zrobił tak, jakbym to ja przyniosła ten niewygodny temat.

- Ech, dobra, nie rozklejaj się. Nie lubię rozmemłanych dziewczyn. To... już jesz regularnie? – co to w ogóle miało być...

- Staram się, ale to nie jest priorytet w moim życiu, nie na chwilę obecną. Umm... a co do pierwszego pytania... - zamyśliłam się.

- Jest jakaś szansa, że coś o niej wiesz, Ye Bi? – aha, teraz to mówi do mnie na „ty", bo zależy mu na informacjach o „ślimaku".

- Prosiłam cię, byś mnie o nią nie wypytywał. Myślisz, że by chciała się skontaktować skoro „widzi", że cały czas traktujesz ją jak dziecko? Gdyby chciała, już dawno by wróciła. Nic nie dzieje się bez przyczyny - poza „pewnymi wyjątkami" dodałam w myślach.

- Masz z nią kontakt! Wiedziałem, że jesteś zbyt dobrze poinformowana! Co knujesz, klusko? Czerpiesz satysfakcję z zatajania przede mną informacji o kimś ważnym?

- Aha, nie słuchasz mnie? Powiedziałam, że traktujesz ją jak dziecko. Nie przyszło ci do głowy, że to... rani jej uczucia?

- Słuchaj, Seo to młodsza siostra mojej pierwszej, nieżyjącej dziewczyny, rzeczywiście mam sentyment. Ale Seo jest częścią infinickiej rodziny, a że jest najmłodsza... to wciąż dziecko, które...

- Wiesz co, sunbae, muszę kończyć. Wracam do obowiązków. – powiedziałam, a następnie zakończyłam połączenie.

   Myślałam, że z hyungiem łączyła mnie przyjaźń, a nie sentyment, a tu się okazuje, że jest całkowicie odwrotnie. Ye Bi też; Była tylko dobra, kiedy wysłuchiwała o wyskokach Zhan. Nie mogłam mieć pretensji, bo rzeczywiście, dla niego byłam i nadal jestem tylko dzieckiem. Czuje się odpowiedzialny, ale są to uczucia, jakie każdy może mieć względem drugiego; coś bliżej tego, co czuje człowiek ciesząc się, że mieszka z nim jakiś futrzak.

Tęsknota? Owszem, ale z obowiązku. Była tam jakaś więź, ale nie było to coś, z czego stratą nie można byłoby się pogodzić. Przez własną głupotę i naiwność poczęstowałam go pewnymi „odczuciami", z którymi od dłuższego czasu zmagał się ślimak, a ten mi tutaj mówi, że „Seo Hee to wciąż dziecko". Tak jak Ren i Doyoung już dawno zaakceptowali to, że nie potrzebuję trzymać się ich za rączkę, tak Sunggyu hyung chyba głębiej tego nie odczuwał i nie zdawał sobie spawy, że to, co myślał o ślimaku i jak go traktował, mogło być ważne. A teraz doszła jeszcze nieopisana frustracja, bo takich wieści to się po nim nie spodziewałam!

Cóż, ma to też swoje dobre strony; przynajmniej wszystko się wyjaśniło i nie będę musiała przeżywać kolejnych dni ze świadomością nieopisanej tęsknoty za jednym z „hyungów", którzy byli dla mnie większą motywacją niż sądzili. Jeszcze się może okazać, że dla wszystkich byłam jedynie przykrym „obowiązkiem". Skoro tak go drażniłam, dlaczego się wypytuje?!

    Chwilę leżałam sobie na materacu, dopóki telefon nie dał znać krótkim sygnałem o nadchodzącym powiadomieniu z kakaotalk. Było ono od Baekhyuna – pytał, czy mam ochotę na przejażdżkę jego samochodem. Wow, jaka propozycja. I to w taką pogodę...

Było już trochę późno, ale prawie cały dzień (niespodziewanie) z głośnymi dzieciakami... Dlaczego nie miałabym skorzystać? W końcu sam Kim sunbae udzielił swojego przyzwolenia, abym odpoczęła od pracy, zespołu i wytwórni...

   Na korytarzu rozpoznałam kilka fanek. Były z fandomu Jenny. Baekhyun i ja omówiliśmy wszelkie „za" i „przeciw" i zdecydowaliśmy wyjechać szybciej- tak dla bezpieczeństwa wszystkich gości i pracowników tego miejsca, gdzie obecnie przebywaliśmy. Wysprzątaliśmy pokoje, sprawdziliśmy, czy wszystko mamy i opuściliśmy kwatery około dwudziestej.

- Przepraszam. Słyszałam, że była tu Kim Ye Bi – zaczepiła mnie jedna z fanek, gdy czekałam w holu, w kolejce do recepcjonistki.

   Bardzo łatwo „wpuściłam ją w maliny" podpisując się przy niej w księdze gości w portierni, bo akurat była pora na wymeldowanie się. Nie ryzykowałam, iż mnie rozpozna, więc wpisałam swe prawdziwe imię, ale po japońsku i angielsku. Baekhyun-sshi również „użył" swojego imienia, lecz sądząc po minie fanki Jenny, mogliśmy oboje być bardziej niż spokojni, iż osiągnęliśmy swój cel, a przy tym nie musieliśmy kłamać bardzo dużo, jedynie odrobinkę.

- Gdzie tym razem panią zawieźć? – odezwał się sunbae, gdy już zamknęliśmy bagażnik, a Baekhyun otworzył drzwi do swojego samochodu.

- Przed siebie. Przemyślę dalszą trasę w trakcie drogi, dobrze? – odparłam i pomogłam sierotce Byunowi z pasami bezpieczeństwa.

- Nie jesteś zmęczona? – sunbae dotknął mojego czoła.

- Nie... właśnie sunbae! Dasz radę prowadzić? Pewnie jesteś po sporych wrażeniach. Wiesz te „Fairies" były bardzo wszędobylskie.

- Ye Bi-sshi, nie wymagam szczególnego traktowania. Jestem zwykłym człowiekiem, czy to tak trudno zauważyć? Dzięki za troskę, ale naprawdę dam sobie radę. – odparł beztrosko. – Wiem, że walka z fandomem Shim może być trudna... ale jeśli nie będą stosować się do ustalonych reguł, to spróbuję temu zaradzić w bardziej drastyczny sposób.

- Widzę... Po jakiemu te gryzmoły twoje były? – zapytałam i poprawiłam sobie opaskę na włosach.

- „Gryzmoły"? Ćwiczyłem te „szlaczki" kilka miesięcy, bo musiałem ogarnąć, co i jak.

- Czy to w ogóle był język? – wybuchnęłam gromkim śmiechem.

- Suahili i kameruński. Albo kambodżański. Dwa z tych trzech w każdym razie. Nie jestem teraz pewny.

- Wow, Byun Baekhyun level up – zażartowałam, na co sunbae zmrużył jedno oko i wystawił język. – Sunbae, myślisz, że mogę coś słodkiego?

- Ty? Lubisz słodycze? – jego niedowierzaniu nie było końca. Reakcje sunbae były nawet zabawne, ale nie w tym momencie. Fajnie, że już zapomniał, jak na „niespodziewanym" spotkaniu jedliśmy desery. A może uznał tamto wydarzenie za mało atrakcyjne, by utkwiło mu w pamięci?

- To, że ich nigdy przy mnie nie widziałeś, nie znaczy, że w ogóle ich nie jem. Nazwałabym to raczej „słodką przyjemnością" raz na jakiś czas. – no trudno. Nie pamięta, więc nie będę wyprowadzać go z błędu.

- Potrzebujesz słodkie w tym momencie? Nie masz humoru?

- Nie, raczej za późno. To było tylko pytanie. Po prostu chciałam wiedzieć. Wiesz... opinia od sunbae, nic zobowiązującego.

- Mhm, rozumiem, że tęsknisz za czymś słodkim, ale... może najpierw spróbuj od regularnych posiłków? Myślę, że... ale to tylko moja osobista opinia, więc nie musisz się przejmować. W każdym razie chodzi mi o to, że dla własnego zdrowia powinnaś odstawić soczki i te inne dziwne pseudo-jedzenie, a zająć się prawdziwym posiłkiem, dla normalnej dorosłej osoby. Może chcesz zaprzeczyć i powiedzieć, że lubisz, kiedy robi ci się słabo albo gdy nie masz na nic energii? – wow, nie spodziewałam się takiej reakcji.

- Aish, co wyście się tak uczepili – zaśmiałam się.

- Ach, wiem już, skąd to „wy" ci się wzięło. Nie pamiętasz? Już trzy osoby były świadkami, jak mdlejesz. Ja mam być czwarty?

- Jak to? – nadęłam policzki próbując zrobić aegyo.

- Aigoo. Myślisz, że mnie przekupisz jakimś aegyo? Taeyeon sunbae ma czasem wyobraźnię tak wybujałą, że nawet Sehun jej nie dorównuje, ale... ale Jonghyun* sunbaenim albo Sunggyu sunbae to chyba sobie nie wymyślili? – co? Skąd... czy on ma aż tak dużą obsesję na punkcie kluski? Zauważył?

- Ach, cóż... nie będę się wykręcać. – odpowiedziałam mu krótko, ale nic poza tym. – Zajedź na stację, licznik ci miga. Samochód potrzebuje tankowania... a ja chyba też wysiądę. – odezwałam się po trzech kilometrach drogi.

- Obraziłaś się, dongsaeng? – odezwał się, gdy już zaparkował.

- Aish, nie. Ale potrzebuję wysiąść i skorzystać. – wyjaśniłam i wykonałam wymowny gest oznaczający „te dni".

* * *

- Nie pytałem do tej pory, ale... czy to nie jest czasem męska bluza? – zapytał sunbae, gdy znowu jechaliśmy.

- A tak, rzeczywiście. Kiedyś bawiłam się z kumplami, że jak się od nich wyprowadzę, to pozwolą mi wziąć swoją bluzę albo coś innego i nie będą prosili o zwrot.

- Co? Kumple?

- Mężczyźni, tak. Świetne czasy.

- Jak dziewczyna może mieszkać z samymi mężczyznami?! Chyba że... byłaś tomboy girl?

- Sunbae... to moja rodzina. Zaopiekowali się mną... moi biologiczni rodzice nie żyją. Nie ukrywałam swojego wizerunku, by z nimi mieszkać. Wiedzieli, że jestem dziewczyną.

- A...nie wiem, co powiedzieć – no trudno. Bywa.

- W porządku, nie wiedziałeś. Chcesz dokończyć naszą zabawę w „dwadzieścia pytań"? – zaproponowałam, by rozluźnić atmosferę.

- Nie pogardzę. – stwierdził Byun.

- Dobrze sunbae, mogę się zdrzemnąć?

- Pewnie, tylko nie mam poduszek...

- Ta bluza ma miękki kaptur, bez obaw.

- Nie będzie ci w tym zimno? Powinienem włączyć ogrzewanie?

- Nie, Baekhyun, jest w porządku. Dziękuję ci bardzo. – uspokoiłam go, po czym zasnęłam.

* * *

(Sungjong)

   L hyung zaczął krzyczeć, więc to było normalne, iż wszyscy się martwili. Nic mu się nie stało, tylko tyle, że był blady niczym kreda. Co go tak... wystraszyło? Jakiś sasaeng włamał się do jego pokoju?

- A ja się zastanawiałem, gdzie się podziała moja bluza – odparł z radością L i umieścił ubranie w odpowiednim miejscu w szafie. W wielkim kartonie, który zagracał pół pomieszczenia, „przyleciały" nasze rzeczy, które dawno uznaliśmy za zagubione. To podobno była przesyłka z zagranicy. Brakowało mi mojej bluzy, a w przypadku hyungów: swetra Woohyuna i śmiesznych skarpet Sungyeola oraz dresów Dongwoo. A przynajmniej nikt inny nic nie zgłosił.

- O, znalazł się twój misiek – zauważył Sungyeol hyung.

- Niemożliwe. Sunggyu hyung przecież sam przyznał mi się, że go „niechcący" uszkodził. To nie może być ten sam miś – poprawiłem go.

- No, a ten tu to co? Halucynacje? – wtrącił się Hoya hyung i trącił tego obcego miśka w brzydki, spiczasty nos.

- Misiek był w jasnych barwach, ten jest w kolorze lodów waniliowych i ciemniejszy – wyjaśnił mu Sunggyu hyung. Właściwie to kolor był podobny, też wanilia, tylko nie tak bardzo ciemna. No i mój miś nie miał tylu łat ani szwów niczym lalka voodoo.

- No dobra, czego chcesz? – nachylił się do miśka Myungsoo hyung. – On ma kokardę z kolorowej tasiemki wokół łba! Tam jest coś napisane! – dodał po dopatrzeniu się tych trudno zauważalnych detali.

   Po odseparowaniu tasiemki od miśka, głowa pluszaka makabrycznie odchyliła się do tyłu, co było nieco drastyczne. W tasiemkę był wszyty napis „Dla infinickiej rodziny". Nikt nie miał wątpliwości, iż to była przesyłka od Seo Hee. We „wnętrzu" zabawki znajdowało się trochę waty, pluszowy album na płyty CD, z dołączonym notesem z tekstem i zapisem piosenek na gitarę; w środku był także mały pendrive oraz mała kosmetyczka.

- A cóż to może być? – zamyślił się L hyung i próbował otworzyć album, jednak był on zabezpieczony kodem.

- Tutaj jest ciąg cyfr. – Sungyeol podał nam kartkę, gdzie prawdopodobnie znajdował się „klucz". Skąd on ją wyciągnął?!

- Hej, działa! To rzeczywiście kod! – ucieszył się Dongwoo hyung, który od razu zabrał się za ustawienie cyfr w odpowiedniej kolejności. Dziewięć, jeden oraz zero.

- Brzmi znajomo. Ktoś z was wie lub pamięta, co te liczby oznaczały? – spytał Sungyeol hyung. Nie może być! Jak Sungyeol hyung mógł zapomnieć o urodzinach Seo Hee...

- To wskazówki. Jeżeli są prawdziwe... to nasza Seo Hee podszywa się pod którąś z dziewczyn w CYS – stwierdził Sungyeol hyung.

   To nie był pierwszy raz, gdy słyszałem tę teorię, jednak trudno było mi w to uwierzyć. Nawet jeśli każdy z nas miał już swoje własne przypuszczenia, to nikt nie powiedział, że będzie to można łatwo udowodnić. A już zupełnie zwątpiłem, gdy zaczęto wyprzedzać fakty i „oskarżać" Kim Ye Bi- tak bez żadnych dowodów. Czy to oznaczało, że coś rzeczywiście było z tego prawdą? Nie twierdziłem, że to nonsens, ale jednak wolałem wstrzymać się z osądem. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciałem dodawać ani Infinite, ani CYS plotek. Życie osobiste mogło zaczekać... chociaż podziwiam hyunga; był odważny w swoich „śledztwach" dotyczących poszukiwania ślimaka... ja bym tak nie potrafił powiedzieć komuś prosto w twarz, że wygląda znajomo. Zwłaszcza Kim Ye Bi, z którą już jedną wpadkę zaliczyłem i jakoś tak... nie chciałem się jej wpychać w życie, usprawiedliwiając się jedynie drobnymi podobieństwami. Wolałem nie tworzyć zamieszania, nawet jeśli Ye Bi-sshi nie dała mi odczuć ani razu, że jest wrogo nastawiona, czy że żywi pretensje, bo kupiłem coś, co nie powinno znaleźć się w sprzedaży. Możliwe, że każdemu mogło się coś takiego przydarzyć... ale nie miałem na tyle odwagi, by ją pytać. Po pierwsze Sunggyu hyung wystarczająco często ją tą kwestią „męczył", a po drugie, nie wiedziałem, co miałbym zrobić, jak spojrzeć Seo Hee w twarz po tym, jak moja mama i brat ją skrzywdzili.

- A to na pewno jej pismo? – wyraził swoje obawy lider Sunggyu.

- Nawet jeśli Shim zrobiła takie świństwo tobie, to z Seo Hee by nie potrafiła, bo nigdzie publicznie nie udostępniała swych odręcznych zapisków – uspokoił naszego lidera L hyung i szybko przejrzał album. – Mhm, no to wszystko jasne. Ślimak nam zabłądził gdzieś w Kanadzie.

- A to czemu tak daleko? – spytał Dongwoo i spojrzał na mnie. Nie on jeden. Pozostali hyungowie również oczekiwali odpowiedzi. Czułem się nieco... przytłoczony, ale i trochę rozczarowany ich postawą.

- To też zapomnieliście? Chciała się uczyć, dokończyć to, co przymusowo przerwała, więc pewnie dlatego wyjechała – odparłem. – Jej kuzynka ma wytwórnię w Kanadzie, chyba jej przyjaciel Junhong przejął posadę CEO. No i chyba udało jej się zrealizować muzycznie – dodałem, wyjaśniając tym obecność płyty.

- I mówisz nam o tym dopiero teraz? – westchnął L.

- Ej, uważaj na słowa. To nie ja wszystko zapomniałem, hyung. Seo Hee nie mówiła, kiedy, ale wspominała, i to nie raz, że wyjedzie. Może niektórzy z was, hyungowie, nie brali jej planów na poważnie.

Myungsoo hyung nie wyglądał na przekonanego. Reszta po prostu zagłębiła się w przeglądaniu „prezentów".

- Nikt nie wiedział, że wyjechała, oprócz Choi Junhonga. Kiedy ostatnim razem coś nam przesłał, dołączył krótką notatkę. Seo Hee pewnie poprosiła go, by przysłał nam nowe wskazówki. Tak mi się wydaje – stwierdził Hoya hyung, a ja byłem wdzięczny, że chociaż on się wysilił i zapamiętał.

- Ten album to zbiór piosenek, które pisała. Kilka z nich zostało wykupionych przez poważne wytwórnie muzyczne – zauważył Sungyeol hyung. informacja ta szczególnie zaintrygowała lidera.

- Mhm... mi to wygląda na jakąś szkołę muzyczną. Okej, no to już wiemy, że sobie karierę zaczęła w Stanach. Ech, aż z tego wszystkiego zatęskniłem, jak grała. Pamiętacie jej występ przed jurorami z różnych agencji? Tam była też jej kuzynka – przypomniał Dongwoo hyung.

- Ej, hyung. Czemu nic nie mówisz? Coś się stało? – spytałem lidera, bo praktycznie w ogóle nic nie mówił, a jeśli już, to były to krótkie, nieistotne zdania. Czyżby znowu go dopadła złość na Seo Hee? Przecież ten czas był już dawno za nim. Czyżby „ktoś" znowu skrzywdził hyunga, a on to wszystko „zamienił" na wątpliwości i brak zaakceptowania młodszej Bang?

Wszystkich zdziwiło nagłe wyjście Sunggyu hyunga. To przeze mnie nie chciał się odzywać?

- Ale co się stało, nie rozumiem. – dziwił się L.

   Nie mogąc znaleźć lepszego rozwiązania, udałem się w ślad za Gyu hyungiem- zniknął za drzwiami swojego pokoju, a ja chciałem się dowiedzieć, co było przyczyną tego nietypowego zachowania Sunggyu hyunga. Tak daleko jak mogę sięgnąć pamięcią, nie przypominam sobie jakichkolwiek konfliktów.

Zapukałem- mimo wszystko wciąż miałem maniery. Hyung otworzył.

- Hyung... przepraszam, ale powiedz, co się stało. Czy ja coś...

Lidernim otworzył drzwi na tyle szeroko, abym dał radę wejść do środka pomieszczenia.

- Coś takiego już się wydarzyło w przeszłości. Pamiętasz... że rozmawialiśmy o „Nadwornym Ślimaku" i rozważaliśmy sytuację, co by było, gdyby SeoJong było w separacji? – a on znowu „o tym"...?

- Hyung, pamiętam, co ci obiecałem i nadal jestem zdania, że to nie twoja wina, że Seo zniknęła. W naszej infinickiej rodzinie każdy kochał Seo Hee na swój własny sposób, więc nie sądzę, by była potrzeba, żebyś znowu obwiniał! Nie uważam też, by miała powód... dystansować się od ważnego hyunga... Myślę, że „ślimak" był mocno do ciebie przywiązany, tak wiesz... na swój sposób, czyli dość specyficznie mocno. Tak, jakby... chciała ci zaimponować w trochę inny sposób niż reszcie? - przypomniałem starszemu. – Wszyscy to przechodzili, a Seo po prostu chciała ci się pokazać z lepszej strony, bo... bo ty ją cały czas sprawdzałeś. Ale mogę cię zapewnić, hyung, że..., bo ty wiesz, że Seo Hee bardzo cię ceniła? Aish, chodzi mi o to, hyung, że rozumiem, że jest ci bez niej źle, ale... ale musisz w końcu zrozumieć, że Seo by się ciebie nie wyparła. Po prostu obojgu z was było ciężko ze względu na Jin Ae-sshi... Uch, w każdym razie chcę powiedzieć, że nie musisz się bać przyznać, że żywisz do Seo Hee uczucia wyższego stopnia. To całkowicie zrozumiałe, ale te wahania nastrojów...

- Nie. – zaprzeczył temu, co mu powiedziałem wcześniej oraz teraz. – Po prostu... Zastanawiałem się, dlaczego Seo Hee miałaby chcieć, bym nie traktował jej jak dziecka. Wszyscy ją tak traktowali. A jednak to mi się oberwało, bo... - odezwał się Sunggyu hyung, a ja posłałem mu zachęcające spojrzenie, aby skończył poprzednią myśl. Zainteresował mnie tą „teorią".

- Cóż... nie zadręczaj się tym już. Po mnie byłeś u Seo na liście hmm... no wiesz, co mam na myśli. I... nie mam nic przeciwko. Mhm, ty wiesz, o czym mówię, hyung. „Ślimak" wybrałby ciebie, gdyby ze mną i nią się nie ułożyło, więc nie masz powodu do zmartwień.

   Jak hyunga dopadła „mania na Seo", to objawiała się dość intensywnie, ale negatywnie.

- Ale... tylko to? Nostalgia cię dopadła? – spytałem ostrożnie.

- Nie nostalgia. Po prostu... głupie przeczucie. Od pewnego czasu myślałem, że któraś z CYS... że to może Seo Hee. A ta najnowsza notatka, co przyszła, tylko to potwierdziła.

- Kiedy dokładnie i którą podejrzewasz? – spytałem.

- Właściwie to dwie... i nie żeby coś, ale przez różne... „wpadki" nie tak perfekcyjnej, jak wszystkim próbuje udowodnić... jednak mam podejrzenia co do Zhan Zhan i...

- Hoya hyung i ty myślicie o Kim Ye Bi, prawda? Dlaczego?

- Na początku tak było, ale ostatnio to myślę, że to albo ta Wu,... albo Hwanjin. Innej opcji nie ma. Chyba, że za dużo z nimi ostatnio przebywaliśmy i stąd te mylne wrażenia.

    Dziwne pomysły ma ten hyung, ha ha... ale czemu tak łatwo zrezygnował? Przecież ostatnio mi samemu łatwiej wierzyć jego teorię co do Ye Bi.

- Niestety, ale co do tej Hwanjin... To trudne, hyung. Nie umiałbym wskazać na jedną. Ale Kim Ye Bi... Dlaczego w ogóle ją podejrzewałeś, przecież za bardzo jej nie znasz. Na jakiej podstawie ją podejrzewałeś?

- Tak, i właśnie dlatego przeraża mnie moje własne myślenie!

    Hyung martwił się o wiele za dużo, niż mu wypadało i to mnie najbardziej denerwowało; chciałem i nadal bym chciał, pomóc, ale nie wiem, jak! Nie miałbym nic przeciwko tym jego domysłom... gdyby nie wyobrażał sobie za dużo. Przecież nikt go nie osądzał, od kiedy Woohyun hyung z nim tą kwestię omówił.

   Wszystko już mi się odpowiednio ułożyło już jakiś czas temu. Teraz tylko trzeba było oswoić z tą myślą Gyu hyunga.

- Wiem, hyung. Chciałeś powiedzieć „ślimakowi", ile dla ciebie znaczył i ja to szanuję, ale nie byłeś gotowy, a jak już się ogarnąłeś, to teraz ona nagle gdzieś zniknęła... Oboje strasznie sobie dogryzaliście, ale może tak było wam łatwiej się dogadać. Tylko, że Seo myślała i może nadal myśli, że ją oszukiwałeś. Mam nadzieję, że znasz ją na tyle, by wiedzieć, iż nie działałaby na twoją szkodę. Załóżmy, że rzeczywiście się zmieniła i dlatego tak trudno o niej zapomnieć... ale z pewnością to, że ci jej brakuje jest normalne. Bo ja... wiem, że mogła i się zmieniła, ale to była konieczność, a nie nieprzyjazne motywy. Jestem pewny, iż nie ukrywa się, aby zrobić komukolwiek na złość, a już zwłaszcza nie tobie, hyung. – próba przekonania hyunga jest trudna, ale dołożę wszelkich starań, aby go w końcu przekonać.

- Znowu mam wątpliwości, ale wiem, że nie mam racji – przyznał hyung. No i znowu zaczął jakąś myśl i jej nie skończył, ech. No i ten jego brak wiary w siebie jest niepokojący.

- Hyung, dlaczego tak dziwnie zareagowałeś? – powtórzyłem, nie wiadomo, który już raz. Przysunąłem mu jego maskotkę, ale hyung pozostawał niepokojąco statyczny.

- Nie wiem, jak to możliwe, ale mam przeczucie, iż ona wie o naszych kłótniach z wytwórnią i problemach dotyczących CYS. I o tym, co ci się stało też. – dlaczego hyung nie rozumie, że ja go nie winię?

- Hyung... to nie chodziło o ciebie. Wbij to sobie raz i na zawsze do głowy. O nikogo z Infinite też nie. Ja... ja nie wiem, co się z nim porobiło. Najpierw w dwutysięcznym siedemnastym zepsuł mi wyjazd, w latach dwa tysiące osiemnaście i dwa tysiące dziewiętnaście dokuczał trainee Kim Ye Bi, a niedawno dowiedziałem się, że to on dostarczył ten fałszywy „zestaw zdjęciowy", a podrobieniem oryginalnego loga zajął się manager CYS, Im Jae Bum. To także on stoi za tymi fałszywymi informacjami, o tym, co o mnie tak naprawdę myślisz.

- Twój młodszy brat... to wszystko zaaranżował? Ale dlaczego?

   Choć z początku chciałem to zachować w sekrecie, z tych wszystkich emocji wygadałem się Sunggyu hyungowi, chociaż było mi niesamowicie wstyd za brata.

- A... co, jeśli Seo Hee dowiedziała się tego szybciej? – zasugerował.

   Całkiem prawdopodobne, iż lider Gyu się nie mylił. Wtedy moje obawy okazałyby się prawdziwe.

- Załatwię to, dobrze? Ale proszę cię, hyung, nie angażuj się w to więcej. – poprosiłem. – Już i tak dużo zrobiłeś. To mógł być jeden z wielu powodów, dla których Seo zerwała z nami kontakt, ale jestem pewien, że nie wrzucałaby cię do tego samego worka. Gdybym wiedział, że tak to się wszystko potoczy... okazuje się, że zamieszanych w „tą" sprawę było więcej osób, niż myśleliśmy. Aish, konflikty rodziców... Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego tak się dystansujesz. Czy ty... myślałeś, że przez te plotki przestanę cię szanować, hyung? – dopytywałem się, bo nie chciałem, by Sunggyu hyung popadł w jakieś kompleksy spowodowane tym, że „ślimak" miał z nim problemy lub na odwrót. Czy ja się nie wyraziłem jasno? Mój szacunek do Sunggyu hyunga nigdy nie był i nie będzie udawany.

- Dlaczego to małe i wredne się nie posłuchało? Przecież byśmy pomogli. A teraz to nie wiadomo, czy jej czymś nie zraziliśmy.

- Hyung... nieważne, która to z nich, mam nadzieję, że sobie radzi... w przeciwieństwie do ciebie. Nie wierzysz w nią i to w tym jest problem. Myślisz, że chciałaby się dowiedzieć, że wpadłeś w jakieś dziwne stany, które utrudniają ci funkcjonowanie? Gdyby w ogóle jej nie zależało, to nie sądzę, by wysyłała nam jeszcze swoje rzeczy. A gdyby miała do ciebie pretensje, to chyba raczej nie przesyłałaby nowych. Do ciebie nie dociera, że dla niej też byłeś ważny?

   Obawiałem się, że Sunggyu hyung może mieć takie paranoje związane z „odtrąceniem" go przez Seo Hee. Jednak coś było niestety dowodem na to, że hyung czuł się stłamszony przez Seo i niestety tak naprawdę nie znał dziewczyny tak jak deklarował. Hyung nie zasłużył...

* * *

(Ye Bi)

   Przespałam niemalże całą drogę, a gdy przyjechaliśmy w kolejne miejsce, sunbae musiał pozałatwiać jakieś swoje sprawy, bo EXO do niego zadzwoniło. Jako iż byłam zmęczona, zakopałam się pod kocem, ale nie mogłam zasnąć. Przeleżałam pod kocem kilkadziesiąt minut, a gdy sprawdziłam godzinę na telefonie, okazało się, że minęły już (albo dopiero) dwie godziny. W tym czasie sunbae Byun próbował się dodzwonić do mnie... aż dwa razy? Czyżby wystąpiły jakieś komplikacje, o których nie mógł poinformować twarzą w twarz?

   Z racji tego, iż było już późno nie oddzwaniałam do Byuna, również dlatego, iż zajęłam się planem, który przesłała mi Zhan Zhan. Według przekazanych wieści został opracowany przez managera, którego SM przydzieliło CYS na okres próbny.

Zawieszenie nadal mnie obowiązywało, jednak nic nie stało na przeszkodzie, aby udzielić mi informacji dotyczących grupy. Rozkład wydawał się być jak najbardziej w porządku. Widać, że osoba się przyłożyła, a nie tak jak pan Im... Ech, szkoda słów. Swoją drogą ciekawe, gdzie on się podziewa, że nawet wytwórnia nie może go namierzyć. A tak poza tym to miłe ze strony Chinki, że o mnie myśli.

Wypadałoby również zająć się tym, co namieszał brat Sungjonga, ale wciąż nie otrzymałam odpowiedzi od Junhonga. Niby Yu Ra, Seungri i GD zostali zwolnieni z odsiedzenia kary (już jakiś czas temu), jaka została na nich nałożona, ale chyba nie spodziewają się, że będę wierzyć w to, że dali mi już spokój?

    To byłby już szczyt, gdyby okazało się, że Jenny i młodszy braciszek Sungjonga wykonywali polecenia GD lub Seungri'ego. Ewentualnie Yu Ry. Rozumiem, że „Niewinni Muszkieterowie" mieli do mnie żale, ale czym takim zawiniłam młodszemu Lee? Przecież jego mama postarała się, byśmy (ja i Sungjong) ze sobą skończyli.

Jeszcze żeby infinicka rodzina nie kłóciła się między sobą, ale oni już nie dają rady!

   Kolejne dokumenty powinny zostać już im doręczone. Mam nadzieję, że choć na trochę uspokoją się przed kolejnymi, ale już publicznymi informacjami o „Nadwornym Ślimaku". Wówczas to będzie już całkowita pełnia szczęścia z mojej strony. Co do najstarszego hyunga: tym razem musi poczekać. Miał swoją szansę, a to, że ją tak bezmyślnie zmarnował, to już nie moje zmartwienie. Może wbrew pozorom nie chciał i nadal nie chce się angażować, ale z drugiej strony: dlaczego każda wzmianka o „ślimaku" powoduje w nim takie zmiany? Takie wielkie wahania nastrojów? Bycie kojarzonym z jakąkolwiek Bang nie było szczytem marzeń Sunggyu-sshi, dlatego tym bardziej dziwią mnie jego reakcje... coraz bardziej niezrozumiałe i odbiegające od norm ogólnie przyjętych w koreańskiej społeczności. W jaki inny, legalny sposób mogłabym spróbować zakończyć u niego tą głupią „mentalność"? Czy „zniknięcie" małego, niepozornego „Nadwornego Ślimaka Infinite" pozostawiło po sobie aż tak okropną i rozległą w negatywne skutki traumę?

* * *

   Chociaż nie mieliśmy specjalnego planu co do godziny, dziwiła mnie zaistniała sytuacja. Można się było zbyt zagadać z chłopakami z zespołu, natomiast zabawianie rozpieszczonego kota mojej sąsiadki to już była lekka przesada. Swoją drogą, co z nimi wszystkimi jest nie tak? Zarówno właścicielka, jak i jej kot... śledzili mnie i sunbae Byuna? Nie, chyba jestem zbyt przewrażliwiona.

   Przez to, że Chinka wysyłała mi przez całą noc wiadomości, tak samo jak Baekhyun sunbae, byłam niewyspana! Zhan Zhan nie traktowała mnie tak jak czyniła to Jenny i mimo iż nie byłam zbyt entuzjastycznie nastawiona do jej „prób podboju serca Kim Sunggyu", to nie potrafiłam kazać jej się odczepić. Liderka nie była świadoma, że Sunggyu-sshi może nie lubi sposobu, na jaki zdecydowała się, aby przykuć uwagę jego serca. Nie miałam żadnych praw upoważniających mnie do zwrócenia jej na tą kwestię uwagi. Natomiast podejmowanie się rozmowy z „tym hyungiem" na „takie tematy" nie miało w ogóle racji, aby dojść do skutku. Najzwyczajniej w świecie ten problem musi czekać na inne rozwiązanie. Ja nie miałam ani mocy prawnej, ani takiej potrzeby, by interesować się życiem prywatnym Sunggyu-sshi.

   Mimo to w przeciwieństwie do Byuna, nie straciłam całkowicie energii, a ponieważ sunbae zdawał sobie sprawę, że nie jest na tyle wypoczęty, aby prowadzić, bez słowa sprzeciwu przystanął na moją sugestię wyświadczenia mu małej przysługi. Nie minęło nawet trzydzieści minut, a ten już zaczął wydawać polecenia w związku z „zaspokojeniem głodu trzeciego stopnia". Początkowo myślałam, że coś mu się odwidziało i poprosił, bym towarzyszyła mu na zakupach, gdyż obawiał się o los swojego auta, ale to nie było to, czym się martwiłam – jak się okazało, całkiem zresztą niepotrzebnie.

   Kiedy przyciągnął mnie do lad z pączkami, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Pewnie założył się o coś z kumplami, co było dla niego typowe... ale z drugiej strony, po co ja mu byłam potrzebna?! Chyba to żadna filozofia wybrać jakiś drożdżowy wypiek, by zaliczyć „wyzwanie" pozytywnie?

- Patrz, ile tu tego jest, a niestety mamy ograniczone fundusze i czas. – oznajmił sunbae takim tonem głosu, który nie bardzo mi się spodobał. Co znowu kombinował?

- Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli – nie wzruszyłam się w żaden sposób. Bo czym tu się zachwycać? Wybór ptysiów, eklerków czy pączków nie powinien być czymś arcytrudnym.

- A co w tym skomplikowanego? To odpowiedni moment na rozpoczęcie pierwszego dnia degustacji. Na początek... po pięć? Dasz radę?

- Powodzenia w spalaniu tylu kilokalorii. – do tego pomysłu podchodziłam równie sceptycznie co do innych wydziwień tego rodzaju.

- Dlaczego nie, to tylko tydzień, a my musimy mieć jeszcze szanse na inne jedzenie.

- Wow! Chwila, sunbae. Zaplanowałeś już każdy dzień wyjazdu bez konsultowania ze mną? I dlaczego akurat pączki?

- Ech, klusko. Masz za dużo na głowie, SM ostatnio dało nam obojgu popalić, dlatego na czas wyjazdu postaraj się nie szukać „pułapek". Dlaczego? Myślisz, że ten sposób, który sunbae wymyślił, jest zły? Pozwól sobie pomóc, też potrafię się tobą zająć.

* * *

    Nie przekonały mnie: ani słynne „smutne aegyo", ani również ton głosu, gdzie wyraźnie było można usłyszeć zawód. Skąd on się dowiedział, że miałam na to wszystko ochotę?! Byłam już przyzwyczajona do jego dziwnych pomysłów, więc chciałam spróbować pokazać mu moją inną stronę, której bałby się nieco mniej, a przynajmniej taki miałam zamiar. Człowiek ten jednak zadziałał z zaskoczenia, nie dając mi zbyt dużego „pola do popisu". Baekhyun założył, że na próbowanie różnych pączków przeznaczyć trzeba wiele dni. Ten wyjazd to jedna wielka niespodzianka, a wciąż pojawiają się inne: mniejsze lub większe. Mam się cieszyć czy bać?


- Ye Bi-ah, odwieś się. Aż tak bardzo cię to zszokowało? – usłyszałam, jak Baekhyun zadał mi pytanie zmartwionym głosem.

- A, weź – mruknęłam do siebie, ale wewnętrznie ze sobą walczyłam. Co ten człowiek robił z moimi feelsami, to się w głowie w ogóle nie mieści...

   Wybrałam sobie małego, okrągłego pączka w kolorze śliwki liczi i w obecności sunbae. Kolejne cztery kupiłam bez jego wiedzy ani obecności w pobliżu. Skoro mnie przyprowadził do cukierni, to chyba oznacza, że będzie umiał wziąć odpowiedzialność na znalezienie sposobu na zgubienie zbędnych kilokalorii?

- A skąd w ogóle pomysł na pączki? – pytał sunbae do momentu, aż (w końcu!) udzieliłam mu satysfakcjonującej odpowiedzi.

- Ja ogólnie miałam ochotę na coś słodkiego, a przeglądałam trochę internet i natrafiłam na vlogi z mukbang lub zwykłych turystycznych wycieczek... i cóż, takie są kulisy naszego 'doughnut day'. Ale chyba nie spodziewasz się, że calutki dzień poświęcę na...

- Przemyślałem to – przytaknął Baekhyun. – Nie martw się, klusko. Zadbam o twoją dietę. Też jestem w stanie dopilnować, żebyś zjadła coś pożywnego. Nie jestem tylko kimś, kto wnosi śmiech i wiecznie żartuje.

   Spojrzałam na niego trochę zbita z tropu tym nagłym stwierdzeniem.

- A właściwie klusko, ilu sunbae już cię dokarmiało? Nie sądzę, bym był pierwszy.

Po słowach Baekhyuna odebrało mi mowę i skłamałabym, gdybym nie dała mu znać, iż nie zrobił wrażenia swoją trafną uwagą. Tylko że przez to pomoczyłam sobie trochę rękaw sweterka, bo niechcący umoczyłam go w kubku z herbatą.

- Coś za dużo o mnie słyszałeś, sunbae. Nie żal ci było marnować tyle energii na dowiadywanie się tych wszystkich rzeczy?

- Wbrew pozorom nie zajmuję się tym. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jesteś ważna. Naprawdę jesteś, lecz nie śledzę każdej informacji z obsesją stalkera. Niektóre fakty o tobie same do mnie trafiają... ze źródeł innych niż trasa czy media społecznościowe. A tak poza tym... jak ci się jechało? W sensie... jak wrażenia z prowadzenia samochodu twojego Byuna sunbae? – czy to było dla niego aż tak ważne?

- Pierwszy raz ze mną za kółkiem w twoim aucie chyba wyzwolił u ciebie jakieś ukryte cechy, bo znacznie się rozgadałeś, sunbae.

- Mówię za dużo? – Baekhyun od razu zaatakował mnie swoim aegyo.

- Nie za dużo, tylko znacznie więcej niż przewidywałam.

- Na to już wpływu nie mam ja, tylko taka jedna mała, wredna kluska. – zażartował i mrugnął okiem.

- Yah... - szturchnęłam go pięścią w bok, ale nie za mocno.

- Nie przyjmuję odmowy, zwracam z powrotem – przysłonił moją pięść swoją jedną dłonią, po czym przesunął moją własną rękę w kierunku powrotnym.

- Ech, co ty próbujesz zrobić? Zawstydzić mnie jak jakiegoś niepełnosprytnego dzieciaka...? – wysunęłam palec wskazujący lewej dłoni przed siebie tak, jakbym oskarżycielsko mierzyła nim w Baekhyuna.

Rzeczywiście żartowaliśmy z siebie oboje coraz odważniej, ale to nie oznaczało, że miał mnie zmienić w pomidora albo buraka.

- Nie, klusko. Nawet tak nie pomyślałem. A właściwie to... - sunbae wysiadł z samochodu. – Gdzie nas zawiozłaś? Przecież tu nie ma żywej duszy. Tylko ty, ja... i nie daj jeszcze jakieś leśne zwierzęta!

- Hmm... chyba widziałam jakiś budynek za zakrętem. Idę się rozejrzeć, a ty możesz zaczekać, jeśli boisz się, że przeze mnie zabłądziliśmy.

* * *

(Myungsoo)

   Około piątej nad ranem usłyszałem dźwięk otwieranej bramy, a następnie koło dziesiątej niesamowity swąd. Nie wychylałem nosa z pokoju, gdyż byłem zbyt leniwy, ale ten odór ranił moje zmysły wzroku i węchu. W mieszkaniu coś się paliło, a pod drzwi zaczęły przedostawać się kłęby dymu!

   Jak się okazało, przybył nasz poprzedni manager, a że zasnął w trakcie przygotowywania śniadania, to toster się przegrzał. Do tego nastąpiło zwarcie prądu, bo zostało włączonych za dużo urządzeń elektrycznych... Dobrze, że to nie był dorm w mieście, bo Sunggyu hyung wpadłby w szał!

Wyśmienity rodzaj pobudki; fantastycznie po prostu...!

   Szybko posprzątaliśmy i zajęliśmy się ugaszeniem małego pożaru nim przemienił się w coś gorszego.

- Pozbyliście się problemu. – odezwał się jak gdyby nigdy nic. Patrzyłem na niego i nie dowierzałem. Co temu człowiekowi się porobiło?

- Wytwórnia nic nie mówiła o pana powrocie. – odpowiedział mu Sunggyu i postawił przed nim talerz z chrupiącymi, rumianymi tostami z patelni; stan wyglądu naszego starego managera pozostawiał wiele do życzenia i gdyby nie miał przy sobie dokumentów potwierdzających tożsamości, miałbym trudności w rozpoznaniu mężczyzny. Sunggyu hyung i jego sposoby radzenia sobie z włamywaczami były doprawdy niezrozumiałe. To nic, że to nasz były manager, ale nie miał już żadnego prawa przebywać w tym miejscu... a teraz otrzymał iście smaczne jedzenie! Po tym jak nas potraktował, teraz urządzono mu iście „królewski posiłek"... Niby czym sobie na to wszystko zasłużył? Nie odmawiam mu zasług, był dobrym managerem. Zaczęło się psuć dopiero, kiedy pojawił się konflikt między Woollim a Seo Hee.

- Nie ma pan prawa wypowiadać się na temat Seo Hee i radziłbym się pośpieszyć, bo Infinite ma już zaplanowane zajęcia – poinformował go Hoya. Ja nie miałem ochoty z nim rozmawiać, więc byłem pełen uznania względem lidera oraz jednego z członków podgrupy zespołu – Infinite H – za to, że tolerowali zachowanie byłego managera.

- Czyli nie zmieniliście zdania – zauważył.

- To nie Seo Hee zawiniła, tylko jej rodzina. Dlaczego ma brać odpowiedzialność za ich czyny? – wtrącił się Dongwoo.

- Was to nie dotyczy.

- Wszystko, co dotyczy „Nadwornego Ślimaka Infinite" jest w centrum naszej uwagi, więc pańska płytka i powierzchowna opinia na jej temat nadal nas nie przekonuje. – zakończył ten temat Hoya. Sam bym tego lepiej nie określił.

- Nie mielibyście ochoty wesprzeć waszego managera przez wzgląd na dawne lata? Czyż ja się wami nie zajmowałem?

- Niech nam pan powie przynajmniej jeden powód. Coś, co spowodowało w panu sianie zawiści względem Bang Seo Hee. Niech to brzmi logicznie. – Hoya nadal liczył, iż ten człowiek zaprezentuje Infinite cokolwiek, co będzie usprawiedliwiało jego wyjątkową niechęć do Seo Hee. Ja w niego zwątpiłem.

- Wszyscy mieliście do czynienia z obiema siostrami Bang. Obie były tak samo głupie i nienormalne. Zresztą Na Ha Seon i Bang Hong Min-ich rodzice- też nie należeli do ludzi dobrze ułożonych. Jaki macie dowód na niewinność tego waszego „ślimaka"? Seo Hee nie kontaktowała się z wami oraz nie chwaliła się, jak znalazła sobie posadę w modelingu. Wiecie, co to oznacza?

- Na pewno nie zasłużyła sobie na porównywanie jej do nierozważnej mamy czy siostry! A pana to powinno najmniej obchodzić. – odburknął do niego nieprzyjemnie Dongwoo.

* * *

(Ye Bi)

    Liderce znowu najwyraźniej się nudziło, bo co chwila spamowała mi skrzynkę odbiorczą mmsami ze zdjęciami konwersacji, jakie odbywała z Sunggyu-sshi. To że oszalała na jego punkcie, to mało powiedziane. Ona do niego zaczęła poważnie crushować!

Konsumowałam ostatni kęs tzw. jedzenia na wynos, a konkretniej wielkie, chrupiące sajgonki oraz makaron z kaczką po wietnamsku...

 niestety posiłek wyszedł tą samą drogą, którą wszedł. Odporność mojego układu pokarmowego przegrywała z takimi informacjami. Nie chciałam być niemiła, no ale nie musiała mnie informować także o swoim ostatnim spotkaniu z „partnerem od korzyści biologicznych". Przez to opinia, jaką wydał na samym początku istnienia Can You Smile Kim Sunggyu, stawała się jednak bardziej realna i jak najbardziej trafna.

   Domek okazał się być hostelem „ostatniego ratunku", bo zazwyczaj turyści na tej trasie błądzili. Oczywiście kiepskie wyczucie kierunku musiało się odezwać w najmniej spodziewanym momencie. Na szczęście zachowałam zdrowy rozsądek.

- Ej, klusko. Nie martw się, dobra? Każdy ma czasem gorszy dzień na jazdę. – sunbae próbował mnie pocieszyć. – Co ten twój telefon, popularny się stał z dnia na dzień? – zaśmiał się, gdy rozległ się kolejny dźwięk świadczący o przyjściu nowej wiadomości. Do tej pory otrzymałam więcej niż dwanaście smsów... koszmar! – Dlaczego nie możesz wyciszyć albo dać w 'tryb' niedostępności? – zasugerował sunbae. – Jeśli jeszcze raz usłyszę tą melodię, to zwariuję! Nabrałem awersji do „Lion Heart"**.

- A czyj to był pomysł, żeby dzielić pokój? – przypomniałam, trochę zirytowana jego wielkomieszczaństwem.

- Nie, źle mnie zrozumiałaś. No weź, Klucha, nie przeszkadzasz mi, tylko to, że twój telefon dostał chyba jakiejś wścieklizny. Wyłącz to denerwujące urządzenie, dobrze ci radzę. Chodź, prześpisz się, to dobrze zrobi twojemu mózgowi i organizmowi; odblokujesz się. – dodał, aby rozmowę zakończyć pozytywnie, a nie zapowiadającym się konfliktem.

   Po pierwsze dochodziła dopiero godzina siedemnasta, a po drugie nie byłam śpiąca. Wręcz odwrotnie. Jak na złość uśpiona natura „Nadwornego Ślimaka Infinite" przebudziła się we mnie. Całkowicie nie byłam na to mentalnie przygotowana; chyba za dużo się ostatnio przejmowałam dziejami hyungów, a już w szczególności sytuacją z liderem tejże grupy. Nie mogłam tak po prostu nie martwić się o Sunggyu hyunga...

    W końcu postanowiłam zastosować się do sugestii sunbae i zablokowałam iphone'a, który od wielu godzin nie przynosił pozytywnych, ale same irytujące wieści ze świata.

    Przeszłam nad materacem towarzyszącego mi kolegi i zakryłam się cała kołdrą, która była najcieńszą, z jaką spotkałam się w całym moim dotychczasowym życiu. Czyżby Byun sunbae i tym razem się nie pomylił?

* * *

    Rzeczywiście zasnęłam, ale obudził mnie stłumiony wrzask. Okazało się, że zleciałam z tego arcy-niewygodnego łóżka całym swoim ciężarem na śpiącą postać- sunbae Byuna. Może czterdzieści kilogramów jako waga dorosłej osoby to niewiele, jednak kiedy tyle kilogramów zwali się na drugiego człowieka, to wtedy staje się to problemem.

Najszybciej jak zdołałam, podniosłam się (co wcale nie było łatwe, bo nogi zaplątały mi się w kołdrę sunbae!) i wróciłam na swoje liche posłanie. Spróbowałam znów zasnąć, jednak znowu znalazłam się nie tam, gdzie potrzeba...

Z rozdziawioną buzią wpatrywałam się w sunbae; bezceremonialnie wpakował się w wolną przestrzeń tam, gdzie leżałam.

- W ten sposób chyba nie wypadniesz, co? – spytał i opatulił się własnym kocem, tak więc gdyby ktoś miał okazję nas zobaczyć, nie mógłby powiedzieć, że utworzyła się między nami dwuznaczna sytuacja. Tylko obok siebie leżeliśmy, a poza tym w czasach, kiedy CYS dopiero debiutowało zdarzyło się tyle niepoprawnych wypadków, że to, co miało teraz miejsce, przy tamtym to naprawdę nic takiego. To, że zleciałam, to był wypadek.

    O szóstej nad ranem byłam już na dobre rozbudzona. Łóżko było naprawdę niewygodne, ale pomógł mi poranny jogging. Może nie tryskałam energią, jak mi się to zdarzało, ale w porównaniu do kilku ostatnich dób, czułam się znacznie lepiej.

Szykując śniadanie przywróciłam telefon z trybu zablokowania. Wszystkich wiadomości (o zgrozo!) łącznie było trzydzieści, ale niezbyt ważne oraz pilne. A przynajmniej nie zapowiadały się na takie. Członkinie Can You Smile narzekały na Jenny, a Jenny napisała, bo znów wpakowała się w konflikt. Tym razem z Doyoungiem i Kim Sunggyu! Ech, on jest nienormalna i niemożliwa.

    Dwa nieodebrane połączenia od partnera z sesji zdjęciowych, jedno połączenie od Rena, a reszta od innych osób – też spoza SM. Przeskrolowałam z góry w dół listę, analizując numery, które próbowały się do mnie „dobić", ale jedyny (prócz numeru Rena), który kojarzyłam, należał do fotografa, którym SM tak bardzo było zainteresowane, że przez pewien czas chłopak pracował w staffie. Z przychodzącymi, ale nieodebranymi połączeniami było tak, że kompletnie nie wiedziałam, które były, czy też nadal są, ważne i aktualne. Wybrałam losowy numer i okazało się, że oddzwaniałam do Kang Minhyuka z CN Blue! Zdobył mój numer od Lee Hyungwoo tylko po to, by zapytać się, czy to prawda, że wystąpię w nowym teledysku z CYS i CN Blue. Oprócz tego przekazał mi jeszcze dwie inne informacje, które słyszałam pierwszy raz na uszy. Po pierwsze (ponoć) miałam mieć sesję nie tylko z Hyunwoo-sshi, ale także głównym wokalistą CN Blue. A po drugie Minhyuk-sshi chciał się dowiedzieć, czy to prawda, że CYS splagiatowało jeden z hip-hopowych koreańskich boybandów, który ostatnio wybił się i dotarł na tablice chartu amerykańskiego Billboard***. Hmm, z tego, co mi wiadomo, CYS nie utrzymywały żadnych stosunków z BTS i nie miały też raczej żadnego powodu, by ich kopiować. Może SM namieszało? Skąd wzięły się te plotki?

    Pomimo iż nie były to dobre wiadomości, Minhyuk-sshi miał dobre intencje, co oczywiście doceniałam, ale nie lubiłam tego uczucia zbytniego przyciągania uwagi. Nie starałam się specjalnie, jednak w jakiś sposób moja osoba była częstym tematem zainteresowania całkiem sporej liczby ludności zamieszkującej Seoul, jego dystrykty oraz inne miasta w Korei Południowej.

    Mając na uwadze to, że Byun sunbae potrzebuje (jak każdy) przestrzeni osobistej, obdzwoniłam te osoby, których numery nie były mi obce. Doyoung chciał mi dać po prostu znać, że jeśli bym mogła, to żebym nie ukrywała ważnych informacji przed Infinite, bo przeze mnie Sunggyu-sshi myśli, że on albo Ren wiedzą, co robi i gdzie jest „ślimak Infinite". I on ma już tego dość, że lider Infinite traktuje go jak chodzące źródło wiedzy. Ren miał taki sam problem, ale z Hyuną. Poza problemem pod nazwą „Gdzie jest Bang Seo Hee?", obaj wyrazili niezadowolenie z powodu traktowania mnie i Jenny w tak rozbieżny sposób. Obaj również wiedzieli, że wybrałam się na małe „wakacje" z Byun Baekhyunem (nie wiem skąd, bo przecież nikogo nie informowałam), więc po koleżeńsku spytali, czy nie wystąpiły komplikacje w związku z napotkaniem fanek EXO czy fandomu Baekhyuna lub członków innych fandomów. EXO rzeczywiście miało trudne relacje z innymi grupami przez czyny swojego fandomu, ale te uwagi dotyczące Baekhyuna-sshi zaczęły mnie drażnić. Swego czasu Bang Seo Hee musiała się mierzyć z niepochlebnymi opiniami na temat infinickiej rodziny, a teraz Kim Ye Bi musi wysłuchiwać, że powinna uważać na Baekhyuna, bla, bla, bla... Zawsze coś komuś będzie nie pasować! Liczyłam się z konsekwencjami, kiedy podpisywałam kontrakt z obecną wytwórnią, jednak nie zmieniało to faktu, iż stałam się kimś, kto akceptuje wszystkie plotki.

* * *

    Po konkretnym, pożywnym śniadaniu, bawiliśmy się w smakoszy i próbowaliśmy pączki, które z ciekawości wybraliśmy. Żeby ocena była równa, każdy próbował pół swojego i pół osoby przeciwnej. Pączki mieliśmy w kategoriach: kolor oraz wielkość. Ponieważ oboje czuliśmy niedosyt, tym razem pojechaliśmy do miejsca o nazwie Ferry Roasters mieszczącego się w Kyung Ri Dan Gil w Itaewon. 

Byliśmy niedaleko Seoulu- około trzy kilometry dystansu. Wybór był ogromny, Ferry Roasters było tylko jednym z miejsc w Kyung Ri Dan, do którego zaszliśmy, ale ze względu na ograniczenia spróbowaliśmy tylko pączków – tych typowo koreańskich. Sunbae oznajmił zmianę planów, bo jednak trzeba być realistą i się nie oszukiwać.

    Na urlopie wypoczęłam, ale choć sunbae również czerpał same korzyści, to uświadomił mi, że jednak minął ten jeden tydzień i niemożliwe jest, by spróbować jedynie pączków, wszystkich dań i deserów, na które mieliśmy ochotę w ciągu kilku dni, nie mówiąc już o reszcie świata. Nie zapomniałam świadomie; na wszystkie „próby i testy smaków świata" zabrakłoby życia, nawet gdybyśmy stali się profesjonalnymi podróżnikami i testerami. Nabrałam chęci i ochoty także przez odczuwaną frustrację i wydziwiania żołądka. Także wiedziałam, że mam ogromne szczęście. Byun Baekhyun-sshi okazał swoje wsparcie, choć nikt mu nie kazał. Może i jemu ta wycieczka wyjdzie na dobre. Jeśli chodzi o mnie, to mi to wiele dało do myślenia.

    Przeze mnie załapał bakcyla na słodkie albo kwaśne bądź gorzkie czy słone.

Także z inicjatywy Byuna zostałam skazana na gofry, watę cukrową... oraz lody.

Ostatni dzień wspólnych, prawie dwutygodniowych wakacji, był przeznaczony na powrót bez żadnych większych atrakcji po drodze. Baekhyun-sshi nie chciał nawet słyszeć żadnych protestów z mojej strony i odwiózł mnie pod sam budynek, gdzie mieściło się moje mieszkanie. To fakt, doszły mu nowe zobowiązania poprzez zawarcie więzów przyjaźni, lecz mimo wszystko wydawało mi się to być zwykłą nadopiekuńczością. Nie dość tego, pomógł mi wnieść moją torbę, choć wcale nie była ciężka...! Ogólnie „wprosił" się na kawę albo herbatę, ale kiedy wrócił z łazienki nie wyglądał na zadowolonego.

- Co jest, sunbae? – spytałam zdziwiona. – Źle się czujesz?

- No nie, tylko manager się wścieknie, jak się niegramotny zrobię.

- Ty? Niegramotny? – nadal nie rozumiałam, co go tak zasmuciło.

- Tak, jak foka! Obrosłem w tłuszcz jak niedźwiedź.

- Och, stanąłeś na wadze – kiwnęłam głową i poszłam po urządzenie; postawiłam wagę na dywanie w głównym pokoju i sama na nią stanęłam. Strzałka zatrzymała się pomiędzy czterdzieści trzy a czterdzieści pięć. Moja waga raczej nie była dla mnie zaskoczeniem. Najwięcej dobiłam kiedyś do pięćdziesięciu i pół kilograma, tak więc pomimo tylu kilogramów, moja waga wciąż nie przekraczała dopuszczalnej liczby, chociaż przy moim wzroście to i tak było o wiele za dużo. Nie miałam pomysłu, a przynajmniej tymczasowo, jakby tu można byłoby pomóc Byunowi sunbae, ale problem sam się rozwiązał... nieco po dwóch godzinach.

- To... jesteś już uspokojony, sunbae-nim? Z tej przyjaźni nie ma już odwrotu, gdybyś miał wątpliwości – poinformowałam go i niewinnie mierzyłam w niego pluszową poduszką. Pozostałe zostały porozrywane w wyniku zabawy „wojna na poduszki". Wokół Byuna sunbae leżało pełno piórek- wokół mnie również, ale to nie stracone poduszki były najważniejsze; w tym momencie liczyło się tylko to, by przywrócić Byun Baekhyunowi pozytywne samopoczucie. Kluska miała w tej chwili największe szanse aby „czynić honory". Sunbae oblał się taką czerwienią na ryjku, że nic więcej nie było mi trzeba- ekspresja starszego mówiła sama za siebie. Misja kluski wypełniona pełnoprawnym sukcesem!

    Skoro już oboje czuliśmy się na tyle pewni swoich przyjacielskich stosunków, to czemu miałabym zmarnować szansę i nie wskrzesić dobrego samopoczucia, które na moment wyparowało z Byuna? Jego reakcja była niezbitym dowodem na to, że był taką osobą, która liczyła sobie spożyte kilokalorie, a gdy tylko waga delikatnie się podniosła, panikował.

Pilnowanie diety, nawet tej restrykcyjnej, na swój sposób było pozytywne. Nie chciałam być świadkiem jego załamania przez odejście od diety, dlatego postarałam się skutecznie zająć czymś jego myśli.

- Dobra, dobra już. Poddaję się! – zawołał sunbae mając dość bycia „atakowanym". Heh, kto by pomyślał, że kiedykolwiek przejmę nawyki „hyunga" Namstara?

- Wiesz, co musisz teraz zrobić, sunbae? – dopytywałam się.

    Sunbae przejechał kciukiem po swojej dolnej wardze, a następnie z całej siły mnie do siebie przyciągnął i profesjonalnie przytulił. Zrozumiał komunikat i o to mi chodziło.

* * *

- Ale to nadal nie oznacza, że SM może sobie tworzyć dziwne promocje – przypomniałam, kiedy już odprawiałam Byuna do samochodu. – I także... ja nie odpowiadam za twoje czyny ani ty za moje. – uspokajałam go.

- To samo ode mnie.

- Tak więc, jakbyś musiał, to nie wypowiadaj się o moich relacjach publicznie.

- Ej, no. Nie jestem zainteresowany czyimiś intymnymi lub nie, relacjami.

- Ale zjada cię ciekawość, wiem to – przyznałam; położyłam mu na ręce opakowanie, które przyniosłam. – To dla ciebie, sunbae. Mam nadzieję, że pączków z nugatem, migdałami, czekoladą i posypką z marshmallow jeszcze nie próbowałeś.

- Ye Bi-sshi... - odezwał się zbyt formalnie, za co pstryknęłam go w czoło.

- Zawieziesz mnie pod studio Kim Doyounga? Proszę. – poprosiłam go.

- A w zamian co dostanę? – spytał i intensywnie przypatrywał mi się.

- Hmm... - przeszukałam swój portfel i wyjęłam pewną kartę. – Na tej stacji z tym rabatem dają dobrą kawę i ciastka. Powinieneś skorzystać, póki trwa promocja.

- Klusko, następne spotkanie. Musimy dokończyć te dwadzieścia pytań. – heh, ten to ma wyczucie.

- A-ye! Jak masz ochotę, to możemy teraz. – zaproponowałam. – Nie widzę problemu, sir. – zasalutowałam, wykazując zaangażowanie oraz pełną gotowość.

- Hmm, nie wiem, czy to dobry pomysł, po ostatniej sesji. – zmienił szybko zdanie.

- Przecież odpowiedziałam, mimo że było nieco... niecenzuralnie. Skoro już zapytałeś o „takie sprawy", to gorszych tematów już nie doświadczysz. Powiedziałam ci o „tej sprawie", sunbae, żeby nie było niedomówień, bo żywię do twojej osoby zaufanie. Pokazałeś mi, że można na tobie polegać, więc automatycznie znika bariera tematów taboo, ale tylko niektórych. Aczkolwiek nie będę ukrywać, ale zaskoczyłeś mnie „tym" pytaniem! Coś ty sobie myślał, by pytać mnie, czy już miałam, czy nie, sytuację, w wyniku której doszło do inicjacji seksualnej?

- Po prostu ciekawość. Byłem ciekawy, czy już z kimś byłaś, czy może to było jednorazowe. Wiem, że krótko się znamy, ale...

- Mhm, i do czego ci ta wiedza potrzebna? – zmrużyłam oczy do rozmiarów kocich szparek.

- Do niczego, po prostu chciałem poznać to, jak funkcjonujesz, osoba, z którą chcę się przyjaźnić. Po prostu troska albo jak ty to nazywasz, obsesja.

- Zgoda, punkt dla ciebie. Nie wiem, co się dzieje, ale w pewnym stopniu działasz na mnie jak blokada zwalniająca, więc ta znajomość chyba obojgu nam służy.

- Nie wiem, czy tobie, ale mi na pewno.

- Dobra, ale już się upewniłeś na wszelkie możliwe sposoby, tak? Przyjaźnisz się z kluską; tego chciałeś, prawda? Więcej już chyba dowodów nie potrzebujesz, hm? Tylko oczywiście pilnuj się i bądź grzeczniejszy.

- No już tak się nie naśmiewaj, dongsaeng. Nic ci się nie stanie przez znajomość ze mną. Nie musisz mnie przestrzegać. Po prostu znajomość z tobą wybudziła we mnie instynkty, o których nie miałem pojęcia. – usprawiedliwiał swoją potrzebę powiększenia wiedzy na mój temat. – Obsesja czy opiekuńczość, ale panuję nad tym. Nie mam wobec ciebie negatywnych zamiarów.

- Wiem, to bardzo dobrze, sunbae. Też się cieszę, że cię mam.

- Oj, naprawdę tak myślisz? – czy po tym wszystkim sunbae nadal miał wątpliwości? Jakiego dowodu potrzebuje?! Poza tym znowu mnie zaskoczył. Chyba to było silniejsze niż myślał, skoro tak odważnie przyznawał się do uczuć, które powstały z zadawania się ze mną.

* * *

(Doyoung)

    Wizyta Ye Bi była niespodziewana. Tolerowałem ją... ale czemu czuje się tu tak swobodnie? Czy ja ją przypadkiem nie ostrzegałem, aby nie traktowała mojego studia jak resortu wakacyjnego? Ma szczęście, że wstawałem wystarczająco wcześnie i nigdy nie zastała mnie w nieodpowiedniej części ubioru. Po tym względem Kim Ye Bi wykazywała śladowe ilości podobieństwa do Seo; „księżniczka Bang" również miała niekontrolowane momenty spowodowania niezręcznej sytuacji. Albo coś Ye Bi teraz rozpraszało.

- Oby to był ostatni raz. Kiedy się nauczysz informować o tym, że zamierzasz złożyć wizytę? – zwróciłem tej dziwnej dziewczynie uwagę.

- Myślałam nad tym, co powiedziałeś, dlatego tu teraz. Nie byłam pewna do ostatniej chwili... Nie jestem w stanie zaufać ci w „tej" sprawie, dlatego albo spełnisz moje warunki, albo zapomnisz, że złożyłam ci wizytę dotyczącą „ślimaka".

- A nie zapominasz się trochę? – próbowałem nieco przygasić jej zbytnią swobodę, ale kluski chyba nie da się ujarzmić.

- Nie chcę żadnych konfliktów. Skoro do tej pory nie zgłosiłam, że się zbyt wtrącasz, to uznałam, że z twojej strony mogę liczyć na to samo.

   Nie miałem na to żadnych kontrargumentów, bo wiedziałem, że też nie jestem bez winy.

- Jaką sprawę masz na myśli? – dopytywałem się, gdyż nie zrozumiałem jej zbytnio. Kiedy i czym jej podpadłem? Jakie „to"?

- To po lewej jest dla Da Ri, to po środku dla całego Infinite, a to po prawej dla Choi Rena. – objaśniła, po kolei wskazując na koperty.

- Mam im to dać, tak? – upewniłem się.

- Zadzwonię, żeby do ciebie przyszli, jak ja będę. Kim Ye Bi nie odmówią. Mm... ale mam do ciebie sprawę, a to trochę potrwa, więc najpierw zajmę na trochę łazienkę, okej?

- Nie rozumiem... Że co? To nie jest przebieralnia, Ye Bi-sshi.

- To nie jest trudne, ale czasochłonne, więc... czy byłbyś tak uprzejmy i ich poinformował, a ja się... przygotuję?

- Ale... czemu ja? I czy ty się kiedyś w końcu określisz?! Powiedziałaś, że mi nie ufasz...

- A, tak. Dlatego dostałeś zajęcie, żeby się mentalnie przygotować.

- Właśnie tego w tobie nie lubię! – chwyciłem ją za ramię i zaprowadziłem do łazienki, zupełnie nie wiedząc, co planuje.

    Rena i Da Ri odpuściłem sobie, gdyż pamiętałem, że o tej porze oboje siedzieli w pracy, a Min Ki nie lubił „głupich telefonów".

    To oczywiście nie to, że mam słabość do Ye Bi i dlatego pozwalam jej się tak rządzić i szarogęsić w moim miejscu pracy. Po prostu nie mam na jej zachowanie wpływu, bo zawsze wyskoczy z jakimś sprytnym tekstem. Nie umiem jej ani ogarnąć, ani zniechęcić do kontynuowania wprowadzania zamieszania i chaosu w moje życie.

* * *

(Ren)

   Wszystko byłoby w porządku, lecz mały nicpoń miał „gorszy dzień". O posyłaniu jej gdzieś do szkoły było stanowczo za wcześnie, dlatego właśnie liczyłem na pomoc ze strony Nam Woohyuna. Mały szkodnik (znany też jako Seol Ah) wykorzystał moment, kiedy została bez opieki i jak gdyby nigdy nic przybiegła do mojego atelier. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego przybiega zawsze do mnie, a nie do Da Ri.

- Ren! Kto to „ślimak"? – zawołała Seol Ah. Domyśliłem się, że nie zgubiłem telefonu, tylko mały szkodnik go sobie przywłaszczył. – Czekaj... Seo Hee unnie! To ona! – bez czekania na moją odpowiedź, Seol Ah rozpoznała przyjaciółkę z dzieciństwa mojego oraz Doyounga. – A to o niej Junhong- oppa ci pisał?!

    Ech, wiele razy próbowałem ją oduczyć grzebania w moim telefonie, ale bez najmniejszego skutku.

    Seol wpadła w typowy dla siebie zachwyt, a ja nie miałem pomysłów, aby ją uspokoić, więc zabrałem ją ze sobą do dormu CYS. Miałem dzisiaj z nimi „zamówione" cztery godziny na omówienie konceptu na lookbook ich całej szóstki oraz ogólne przymiarki. Miałem też je „obejrzeć" pod kierunkiem stylistyczno-wizualnym, coś co dotyczyło przestrzegania przez nie mojej diety.

- Zajmie się nią któraś, jak będę sprawdzał wam stroje? – poprosiłem, nie ośmielając się komentować syfu, jakim się otaczały. Czy tutaj naprawdę o porządek dbała tylko Kim Ye Bi?

   Do tej pory brakowało Kyung Hwanjin oraz Wu Zhan Zhan.

Najmłodsza wzięła ze sobą Seol i poszły razem do sali treningowej. Mam nadzieję, że Seol nie wystraszy Yeon Mi. Nie miałem za dużego wyboru, a ponieważ Shim grymasiła, padło na Japonkę. Do salonu weszła akurat Hwan wraz z liderką. Nie trzeba było być specjalistą, aby zauważyć ewidentny brak zajęć.

Czemu CYS nie umiały sobie zagospodarować czasu jak Ye Bi?

* * *

- Czemu nikt nie poinformował Ye Bi? – spytałem, kiedy rozdawałem im odpowiednie stroje, aby się w nie ubrały.

- Próbowałyśmy, ale przez ostatnie trzy tygodnie nie miałyśmy możliwości – wyjaśniła Hwan i spojrzała wymownie na liderkę, która szybko „odłożyła" strój, nie patrząc nawet, że rzuca go na zawalony puszkami po piwie stolik, po czym wyszła dość szybko z pomieszczenia. No nie, co to za kaprysy pokazuje? Czy ta Chinka ma jakieś rozdwojenie jaźni?!

* * *

(Doyoung)

     Przygotowałem gościowi kubek słodkiej czekolady. Po pierwsze, bo tak trzeba, a po drugie miałem nadzieję, że słodkie pomoże jej nieco ochłonąć. Poinformowałem również Infinite o korespondencji od Seo Hee, jednak nie mogli się dziś zjawić.

Miałem zwidy albo chyba zrozumiałem, co miała na myśli, kiedy mówiła mi, że będę potrzebował czasu. Czy ja naprawdę mam omamy wzrokowe? Bo niby jakim cudem widzę Seo Hee?!

- Postaraj się zbytnio nie panikować, Doyoung-ah, proszę. – poprosiła.

- Aish, nie panikuję, tylko zastanawiam się, jak to możliwe. Czy nie powinni o tym także usłyszeć Infinite, nie wspominając o Da Ri i Renie?

- Tak, Doyoung. Masz rację. To nie tak miało wyglądać.

- Jeżeli możesz, to wyjaśnij.

- Zrobię to, tylko daj mi jeszcze załatwić jedną sprawę. Obiecuję, że wszystko ci powiem, tylko... najpierw obowiązki.

* * *

(Sunggyu)

   Postanowiłem dać szansę nie tylko Ye Bi, ale pozostałym również. Kim wyjaśniła mi ważne kwestie, co mnie uspokoiło, jednak na krótko. Tylko dlatego, że wiedziałem, iż to i tak bezcelowe; nie zrobiłem awantury głupiej blondynce przez wzgląd na kluskę, ale tylko ten jeden raz się zdarzyło. Prosiłem, by o powstałych problemach z Zhan informować mnie, a Ye Bi dać wolne, ale Yamari nie posłuchała. W mojej propozycji nie było żadnych ukrytych motywów. Kluska zmieniła moją opinię o CYS, ale tylko częściowo. Wydawało mi się, że słuszną decyzją będzie odjęcie klusce obowiązków.

Kiedy kluska zadzwoniła, spędzałem akurat dzień w towarzystwie chłopaków, więc niezbyt było mi na ręką wysłuchiwać o tarapatach, w jakie na własne życzenie wpakowała się Zhan. Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego teoretycznie bardzo bliska osoba, z którą Chinka jest w związku, nigdy nic nie robi ani nie angażuje się w zażegnanie kryzysu. Jednak komunikat kluski sprawił, że nie musiałem się długo zastanawiać. Ta chińska lalka tak wiele jej zawdzięczała; nie mówię już o sobie, bo tutaj dług jest po prostu nie do spłacenia.

* * *

   Ktoś otworzył bramę na parking za dormem, więc wjechałem na ich teren.

- Stój, mały kangurze. – usłyszałem czyjś irytujący głos. Ledwo wysiadłem z samochodu, a gorzko tego pożałowałem. W moją stronę biegła Ahn Seol Ah- dziecko z ośrodka „Twinkle Twinkle", które od roku albo półtora jest pod opieką Rena oraz Da Ri. Nie zdążyła wyhamować i wpadła na mnie.

- Ojej, Domi unnie miała rację! Naprawdę ratujesz CYS, gdy tego potrzebują! Ty z misją ratunkową do tej unnie? – Seol Ah była słodka w swej dziecięcej nieświadomości, ale z drugiej strony powinni ją nauczyć taktu. Japonka kulturalnie skinęła mi głową i próbowała przywołać Seol do siebie; mały szkodnik natomiast nie miał zamiaru jej słuchać. Gdybym przybył z „misją ratunkową" do osoby, o której myślała Seol Ah, Japonka na pewno by nie wytrzymała.

- Seol Ah... bądź grzeczna. – zwróciłem jej uwagę.

- Teddy obiecała, że się ze mną pobawi, ale jest taka nudna!

- A w ogóle co ty tutaj robisz? – spytałem i przejąłem klucz do dormu, przekazany mi przez Mizushimę.

- Ren je miał przygotować tutaj, ale nastąpiła mała awaria. Ren zabiera dziewczyny do swojego atelier ubraniowego. Bez liderki i głównej wokalistki. Umm... a lider Infinite? Co tu robisz? Szukasz Bae?

- Nie, ale też mam tutaj robotę. Lepiej będzie, jak wrócisz. Yamari nic ci nie zrobi, prawda? – przekonanie tego małego dzieciaka nie było łatwym zadaniem.

   Blondynka wystawiła swój długi i niewyparzony język, ale Seol Ah już się przed nią nie ukrywała, tylko grzecznie dała się zaprowadzić do reszty. Chyba dotarło do Seol, dlaczego Yamari za nią nie biegła: miała już na sobie nowy strój, zapewne przyszykowany przez osobistego stylistę Ye Bi. Raczej trudno byłoby jej biegać ze świadomością, bardzo delikatnego materiału na sobie.

Nie poświęciłem prywatnego czasu, bo jakaś tam kluska mnie o to poprosiła. To był dobry pretekst, żeby porozmawiać z Zhan, dlatego w sumie dobrze się stało, że trzeba było jej znowu „pomóc się ogarnąć". To oznacza także kolejny punkt dla Kim Ye Bi... Ech, ja to mam niesamowitego pecha. Dlaczego jak już polubię jakąś dziewczynę, to okazuje się, że ma jakieś psychiczne problemy.

    Początkowo nie miałem najmniejszej ochoty, aby słuchać (znowu!) instrukcji od kluski, ale...! Ktoś tu chyba naprawdę umie zająć się nie do końca sprawną umysłowo liderką. Byłem przerażony, a jednocześnie uspokojony, że instrukcja obchodzenia się z Zhan nie była skomplikowana, tylko pochłaniała wiele nerwów, nie mówiąc już o straconym czasie.... To SM, a wcześniej Pledis, tak zniszczyło Zhan czy bycie liderką ją przerosło? A może chodzi o coś zupełnie innego?

* * *

(Doyoung)

   Zdążyłem się nauczyć, że jak Seo Hee coś sobie wymyśli, to trzeba dać jej skończyć samej. Wtrącanie się było olbrzymim błędem, chociaż z trudem powstrzymałem się przed wybuchnięciem. To, co teraz obmyśliła, to była jakaś chora pomyłka. Moim zdaniem zbyt wiele ryzykowała i to całkiem niepotrzebnie! Nie byłem na nią jakoś szczególnie zły... tylko jej podejście do załatwienia tej jakże ważnej sprawy wzbudzało we mnie jedynie żal.

- No... dobrze. Ktoś zablokował twój comeback w JYP Entertainment, a potem zabrakło ci pomysłów? – dopytywałem się.

- Dokładnie. – przyznała tak spokojnie, jakby to była zwykła sprawa.

- A teraz co cię naszło? Czy to znaczy, że rezygnujesz ze swojego planu?

- Może to snobistyczne, ale doprowadzę to, czego się podjęłam, do końca. Tylko... potrzebuję czasu, by zająć się Infinite. Mógłbyś... pomóc? Nie wiem, jak mogłabym się do nich zbliżyć. Plan miał być perfekcyjny, a... - zaczęła i nadęła smutno policzki. – Mam dylemat. Nie mogę wybierać między Infinite a Renem, Da Ri czy nawet tobą. Posłuchałam rady Junhonga, by kogoś wybrać i...

- ...Gdybyś od początku się posłuchała, nie męczyłabyś się tak teraz! – dokończyłem za nią. – Zawsze robisz wszystko po swojemu. Jak Da Ri. I później jest jeszcze większy problem.

- Chętnie bym się z nią spotkała... tyle pomagałam Yamari czy Zhan, więc to wstyd nie umieć pomóc kuzynce.

- Myślisz, że Da Ri potrzebuje kolejnej traumy? Ty jej chcesz pomóc?

- Young-ah... To moja kuzynka! Nie chcę jej skrzywdzić, tylko porozmawiać. Nie chcę dawać jej powodu do załamania nerwowego. Tylko nie umiem się do tego zabrać, więc byłabym wdzięczna, gdybyś zechciał coś podpowiedzieć.

- Próbuję zrozumieć to, co się wydarzył, a ty od razu przechodzisz w kolejną, trudną sprawę. Czy nie zasłużyłem na odrobinę zaufania?

- Young-ah... spanikowałam i byłam zła. Nie chodziło o to, że zacząłeś zadawać się z Taeyongiem. Myliłam się. Słyszałam, że nie wiedziałeś o jego zamiarach... i w związku z tym chciałabym prosić cię o wybaczenie.

- Aha. A co ci się nagle odwidziało?

- Nic. Nigdy nie chciałam mieć w tobie wroga i to się nie zmieniło. Nie zapomniałam o nikim i woda sodowa nie uderzyła mi do głowy po dołączeniu do JYP czy SM.

- Aha, do mnie były pretensje, że zadaję się z Taeyongiem, a ty co masz na swoją obronę?

- Geez – westchnęła. – Ren był zazdrosny o Sungjonga, a ty o Myungsoo, a teraz jeszcze o Baekhyuna? Serio, Doyoung?

- Sungjonga i L jakoś zaakceptowałem... ale Byun Baekhyun? Serio... Seo Hee? Cofasz się w rozwoju czy co?

- Rany! Przestań panikować, proszę. Panuję nad sytuacją... Wiedziałam, że nie będziecie tego popierać... ale to moja decyzja i akurat tak się składa, że on jest jedną z niewielu osób w SM, z którą nie muszę udawać niczego. Nie przyjaźnię się z nikim na pokaz, powinieneś to wiedzieć, Doyoung.

- Ale skąd miałem wiedzieć, że podszywasz się pod bohaterkę z książki czy komiksu?

- I tak, i nie. – przyznała, a ja powstrzymywałem się przed kolejnym wybuchem.

- Nigdy się nie zmienisz, co? Zawsze robisz po swojemu i nie konsultujesz niczego z nikim. Teraz jeszcze zadajesz się z Baekhyunem...

- Junhong mi we wszystkim pomagał, czy to ci nie wystarczy? Każde z nas zajęło się własnymi karierami. To był czas, żebyśmy sobie poukładali choć trochę to, co zrujnowali wcześniej Yu Ra, Jiyong i Seungri.

- Tak, Seo. Wszystko się zgadza, tylko czemu nikt nie wiedział, że planujesz rewolucję w przemyśle k-popu? Myślałaś, że ci się uda coś wywalczyć? Nie byłaś pierwsza.

- Nie chodziło o mój własny związek! – powtórzyła. – Nie chciałam, aby wytwórnia Woollim robiła problemy, że Infinite zadaje się z Bang Seo Hee. Nikt nie miał prawa wypominać im, że znali moją siostrę ani oskarżać o dziwne i nieprawdziwe czyny!

- A „infinicka rodzina" to tylko nazwa, żeby sobie tak o była?

- Nie! – zaprzeczyła i uderzyła pięścią w stół. – Właśnie dlatego, że to „rodzina" nic nie powiedziałam. Nie chciałam ich niepo-

- Oni się o ciebie naprawdę martwili, szczególnie po tym, jak dowiedzieli się, czym zajmowali się twoi rodzice. Nawet nie wiesz, jak bardzo ich to zdenerwowało, gdyż musieli odpierać wyssane z palca zarzuty czy plotki dotyczące ciebie, twojej siostry i waszych rodziców! Ach, no i jeszcze bezpodstawne oczerniano Da Ri... Oni nawet... im naprawdę zależało... i nadal zależy na „ślimaku". Wyobrażasz sobie, jak się poczują, gdy twoja tożsamość wyjdzie na jaw? Już moja reakcja nie była zbyt miła... Ja do Byun Baekhyuna nic nie mam, ale... nigdy nie można być pewnym. Obietnice zawsze można złamać, bo to nie jest coś permanentnego.

- Rozumiem i zdaję sobie sprawę. Wiem, że nic nie jest wieczne... ale zawierając ten rodzaj znajomości wiedziałam, na co się piszę. Tak samo było z Infinite, tobą, Renem i Zelo.

- Mhm, mieszanka humorków w ludzkiej postaci ci się trafiła.

- Ma pecha, że ta „łatka człowieka, nad którym wisi fatum" dotyczy jego... ale jeśli chodzi o mnie, to nie mam z nim problemów. I nie chodzi tu o kwestie „bliskości fizycznej". Nic nieprzyzwoitego mnie i Byuna nie łączy... i Infinite nie poszli w odstawkę. Jeszcze jakbyś miał wątpliwości, to nie pobiegłam do niego rozkładać nóg jak Jin Ae przed Jiyongiem. A poza tym ślimak nie crushuje do pierwszego lepszego mężczyzny tylko dlatego, bo jest popularny. A przynajmniej ma nauczkę i nauczył się z lekcji po tym, co zrobił Seungri.

- Ej, wiem że nie masz tej przypadłości co Jin Ae! – przypomniałem jej.

- Moje potrzeby, to moja sprawa, ale nie jestem jak te obsesyjne fanki, które widząc swojego idola, rzucają się do niego z wyznaniami. No i nie zadaję się z nikim dla korzyści ani pieniężnych, ani seksualnych. Albo jakichkolwiek innych. Przecież Min Ki swego czasu też się obawiał, że chcesz się przyjaźnić pod pretekstem, a przez te wszystkie lata nic się nie wydarzyło. Poza podwójnym incydentem w łazience, ale to nie dlatego, że coś... Z Byunem jest tak samo, przecież nic mu nawet nie ułatwiałam. Jeju... skąd się wzięło tyle głupich stereotypów o SM i gwiazdach z tej wytwórni?...

- Jak tam chcesz. Ja ci problemów z tego powodu robić nie będę.

- Chociaż jeden myślący poprawnie – skomentowała.

- Mniejsza o mnie albo o Rena. Możliwe też, że Riri jakoś zaakceptuje twój lekkomyślny plan... Ale, z całym szacunkiem do ciebie, Seo, to... nie wróżę pozytywnego przyjęcia tej wiadomości przez Infinite. Mam tu głównie na myśli Sunggyu-sshi.

- Też tak uważam, Doyoung. Lepiej więc będzie pozwolić mu żyć w nieświadomości... Zresztą słusznie się domyślał.

- Uu, nieładnie ślimaku. Odczuwasz satysfakcję z bawienia się uczuciami Sunggyu-sshi?

- Nie, po prostu... Nie ma potrzeby niepokoić go informacjami o ślimaku. Zresztą,... trwa nagonka na mnie, że ośmieliłam się zaprzyjaźnić z najbardziej skandalistycznym piosenkarzem w SM... niech tam on się też nacieszy. Dlaczego „ten hyung" miałby nie zasłużyć na dobre chwile, skoro ostatnio tak go niszczono plotkami?

- A od kiedy bawisz się w swatanie „hyungów"? Co z tobą nie tak, Seo?

- Nikogo nie swatam.

- A z Sungjongiem i Yamari to co było? Nie zależy ci już na nim?

   Możliwe, że zareagowałem zbyt impulsywnie, ale Seo Hee nic nie wyjaśniła. Jej plan wydał mi się niedopracowany i chaotyczny. A przede wszystkim krzywdzący – nie tylko ze względu na Infinite. Wychodziło na to, że świadomie robiła idiotę i to z tego hyunga, który dzięki pojawieniu się jej wśród Infinite, mógł w końcu zapomnieć o Jinnie.

* * *

(Zhan Zhan)

   Nie wiem, co wstąpiło w Hwanjin, ale od pewnego czasu przestała ze mną rozmawiać. Pytałam Yamari i Domi, ale żadna z nich nie potrafiła udzielić mi sensownej odpowiedzi.

   Niezbyt dobrze się czułam, nie miałam ochoty na spotkanie ze stylistą, ale nie chciałam wymigać się od obowiązków. Niestety nie byłabym w stanie uczestniczyć w jakichkolwiek przymiarkach. Po ostatnim razie obiecałam sobie, że zrobię sobie dłuższą przerwę. W zeszłym tygodniu z Junmyeonem było bardzo intensywnie, ale jemu akurat zachciało się jeszcze więcej. Ledwo co do siebie doszłam, a wczoraj znów uległam i dałam się mu namówić na jeszcze bardziej nieprzyzwoity seks. To już był trzeci raz bez jakiegokolwiek zabezpieczenia.

- O, Śpiąca Królewna raczyła się obudzić – usłyszałam zgryźliwą uwagę, gdy przekroczyłam progi kuchni. Ja pie*dolę, co za po*e*any koszmar! Nie wiem, ile mi teraz zajmie dojście do siebie, ale sądząc po problemach ze zmysłami wzroku i słuchu na pewno szybko mi się nie uda ogarnąć. Mój mózg chyba w ogóle przestał pracować, oczy chyba także, skoro widzę postać Sunggyu-sshi w dormie CYS.

Możliwe, że nie byłam do końca rozbudzona, więc wróciłam do pokoju i ułożyłam się na łóżku, i przykryłam ciepłym kocem, by spać dalej.

- Ej, zamierzasz spać przez cały dzień? A co z twoimi obowiązkami? – usłyszałam męczące zrzędzenie. Powtarzanie sobie, że to tylko sen zrobiło się bezsensowne, kiedy moje nozdrza ewidentnie wyczuły jego perfumy!

   Nie mogłam się wybudzić czy co? W salonie nadal znajdował się lider Infinite, a ja zagryzałam policzki od środka na widok tego mężczyzny. Chyba osiągnęłam szczyty lenistwa i mózg zaczął mi wysyłać sygnały, że najwyższa pora wziąć się za siebie, gdyż wyobraźnia działała i to nawet aż za bardzo.

   Odkluczyłam drzwi od sali ćwiczeń, ustawiłam nową piosenkę i próbowałam tańczyć według ułożonej choreografii. Kolejne omamy wzrokowe nie były w stanie mnie przestraszyć, bo postanowiłam w ogóle nie przejmować się tym, że mój mózg robił mi na złość.

- Weź lepiej zrób sobie przerwę, bo co chwilę mylisz kroki. Chociaż uważam, że i tak za dużo wolnego ci wypadło.

   Nie panowałam nad emocjami ani reakcjami. Spanikowałam i byłam rozproszona. Bałam się, że jest ze mną bardziej niż źle. Zaczęłam piszczeć i wrzeszczeć tak, jakbym zauważyła co najmniej armię jakichś szczurów bądź karaluchów. Lub w najlepszym przypadku ducha.

- No, ja tu widzę problemy z koncentrację. Nic się nie nauczyłaś po ostatnim bootcampie! – usłyszałam głos Kim Sunggyu bardzo wyraźnie. – Co ty robisz? – czy on chciał ze mnie zrobić idiotkę? Mózgu, co ty mi robisz? skarciłam się i próbowałam przejść, ale uderzyłam się w jakąś twardą powierzchnię, jaką okazała się być ściana.

   Miałam już tego dość, więc postanowiłam sprawdzić, czemu wytwór mojej wyobraźni jest taki realny.

- Ej, ale ręce to przy sobie – zostałam gwałtownie odsunięta. – Weź się w końcu w garść. Gdybyś nie była skupiona na sobie, to wiedziałabyś, że siedzę tu od godziny, a ty zupełnie nic! Powinienem zgłosić, że naruszyłaś moją cielesność?

    Oparłam się o ścianę i stanęłam w lekkim rozkroku. 

Brawo, Wu Zhan Zhan. Nie dość, że jesteś niezbyt inteligentna, to jeszcze wyprowadziłaś Kim Sunggyu-sshi z równowagi... Wcale nie chciałam go krzywdzić, a wyszło na to, że (prawie) go mo*estowałam...

- Kto ci dał klucze, sunbae? Dlaczego tu jesteś i... gdzie się podział stylista i dziewczyny? – spytałam, próbując trochę się opanować.

- A ja ci się wydaje? Nie przyszedłem na herbatkę i ploteczki.

- Przepraszam, okej? Nie zamierzałam naruszać twojej strefy osobistej, ale wezmę pełną odpowiedzialność za swoje czyny, jeśli mnie zgłosisz, sunbae.

- Nigdzie nie będę cię zgłaszał, bo nie mam ochoty ani czasu bawić się w bieganie po sądach. Wiesz, źle z tobą. Musimy coś z tym zrobić.

- „Musimy"?

- No, skoro sama nie dajesz sobie rady, to chyba potrzebujesz wsparcia. Chyba wszyscy osiągnęli limit cierpliwości względem twoich wybryków.

- Dziewczyny mi pomagają, a najskuteczniej i najczęściej... - zaczęłam, ale sunbae niecierpliwie syknął.

- A zostaw ty tą kluskę w spokoju. Tobie nie jest wstyd, że dużo młodsza dongsaeng ci pomaga? Słuchaj, została zawieszona, więc nie jest zobowiązana, by być na każde twoje zawołanie. I tak będąc całkowicie szczerym, to ci powiem, że tak jak do tej pory, to nie ingerowałem w czyjeś problemy. Ale dzwonienie do kluski i nękanie jej swoimi dolegliwościami to lekka przesada.

- Ale... ja nie... Ye Bi była na wakacjach i ja... tylko...

- Przypadkowej dziewczynie zdajesz relację ze swoich spotkań partnerskich ze szczegółami. Mhm. Typowy przejaw desperacji.

- Co... Dlaczego negujesz moją relację z Ye Bi?!

- Może się przyjaźnicie, nie wiem, niczego nie neguję ani nie obchodzą mnie wasze relacje... ale mówię ci to otwarcie: od tej chwili koniec z dręczeniem wokalistki. Ta osoba też ma prawo do zawierania własnych związków czy przyjaźni. Nie dodawaj jej obowiązków w sprawach, które jej nie dotyczą. Nie można mieć wszystkiego, a jeśli już jesteś zdeterminowana, aby zajmować mój osobisty czas, to korzystaj do woli, kumpelko.

   Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. O czym on mówił?!

 - - - 

* Ku Świętej Pamięci

** piosenka girlbandu Girls' Generation

*** ostatnie wydarzenia związane z osiągnięciami BTS w Stanach Zjednoczonych

W przypadku, gdyby ktoś miał wątpliwości co do relacji między Sunggyu a Sungjongiem - to  pierwszy rozdział wyjaśniający, jak jeden od drugiego jest w pewien sposób "uzależniony" oraz jak mocno są do siebie przywiązani.

Co do Seo Hee... ktoś jest zaskoczony, że Doyoung dowiedział się pierwszy?

=1:45 a.m= 

SongJiji


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top