Rozdział 19 „El Dorado"
(L)
Z niemałym zdziwieniem przyjąłem informację o tym, że Woollim nie zezwoliło nam na żaden występ tylko dlatego, że (ponoć) kontrowersje budziło moje zachowanie. Niby nic takiego, a jednak boli. Visual CYS zachowywała się bardziej skandalicznie, ale ją dopuszczono do wszystkich możliwych aktywności! Co ja takiego zrobiłem, że cały zespół musiał ponosić konsekwencje?
Byłem przekonany o swojej niewinności, bo nawet Gyu hyunga dziwiły te niesłuszne kary. Obiecał, że nim nastąpi wyjazd postara się wyjaśnić tą zakręconą sytuację. Zalecił mi, abym póki co wstrzymał się przed podejmowaniem jakichkolwiek działań. Niestety sprawa nie była prosta i nie można było jej zakończyć przed planowaną trasą. Pocieszający fakt to to, że lider naprawdę wziął tym razem moją stronę.
Przez kilka dni nic się ciekawego nie działo, prócz tego, że Hyunie przeszedł ten dziwny nastrój. Przynajmniej tak przekazał mi i chłopakom Woohyun, a ile z tego było lub jest prawdą, to tylko on i Hyuna wiedzą.
Pojechaliśmy za miasto, żeby ogarnąć tamten drugi dorm. Na taki pomysł wpadł Woohyun, więc podejrzewam, iż ten wyjazd to bardziej pod Hyunę. Tak naprawdę chodziło o oderwanie się od zgiełku stolicy rozrywki oraz przytłaczającej rzeczywistości – w tym także i skandali. No i dać Sunggyu hyungowi „pole do popisu", tak stwierdził Sungyeol, który ostatnimi czasy coś zbyt często siedzi z nosem i oczami przylepionymi do telefonu. Co zrobiłem, że Woollim wykluczyło całe Infinite z wyjazdu? Od tych głupich plotek K-netizens i niektórych zza granicy im się chyba w głowach poprzewracało i piszą do nas różne bzdury. Czy za to Woollim nas skazało?
Rzeczywiście trzymamy się CYS, ale tylko dlatego, że są nowe, młode i bardzo niedoświadczone. Poza tym wydawały się godne zaufania.. może prócz antypatycznej Shim Jenny. Spotykając się prywatnie każdy z nas był zgodny co do jednego: trzeba dać CYS szansę. Zresztą Woollim dało nam w tej kwestii „wolną rękę", a teraz się od nas odseparowuje, przez co wychodzimy na tych gorszych. My się staraliśmy, Woollim niestety tego nie widziało, ale to nie wina Infinite, że CYS nie wyciągnęły mądrych wniosków. Uważam jednak, iż osąd netizens jest bardzo płytki. Co oni wiedzą. Czy zaszkodziliśmy sobie nawzajem? Czemu CYS się do tego nie odniosą? A co w takim razie z EXO?! Nie wierzę, że tylko nam się oberwało i to za jedną, naprawdę malutką drobnostkę...
-Ej, Myungsoo-ah. Skończ bujać w obłokach. Pomógłbyś w trzepaniu dywanu? – zawołała Hyuna. Chciała mieć nas na oku, dlatego przyjechała. Ale musiał istnieć także inny powód.
-Jasne, już idę – odpowiedziałem i oderwałem się od internetu. Już i tak byłem wystarczająco zdołowany.
* * *
(Sunggyu)
Jak zawsze manager Im Jae Bum wywinął się od swych obowiązków z mistrzowską perfekcją, w związku z czym sam musiałem zadbać o reputację Infinite oraz tych nieszczęsnych sierotek. W miarę możliwości chciałem to załatwić na neutralnym gruncie, bo Woollim i SM jakoś nie palą się do pomocy. Dla bezpieczeństwa wolałem tym razem odsunąć chłopaków od sprawy. Jeśli rozmowy pójdą źle, Woollim nie przyczepi się do całego Infinite, tak jak już to zrobiło.
Trochę mi zajęło znalezienie odpowiedniego miejsca i w ogóle zaaranżowanie tego wszystkiego, a biorąc pod uwagę moją niechęć do spotykania się ze sprawczyniami całego zamieszania, pomysł ten był wyjątkowo trudny do zrealizowania. Jednak przez wagę zagrożenia, jakim bez wątpienia był ten beznadziejny manager, postanowiłem się przemóc i załatwić to osobiście. Sporo ryzykowałem, ale najważniejsze było Infinite, a nie zdanie jednej czy drugiej wytwórni. Tłumaczyłem to sobie tym, że CYS wciąż są nowe i wymagają porządnego „tuningu". Ze względu na to, iż pochodziły z różnych środowisk, każda z nich inaczej rozumiała, co znaczy „dostosować się" i „wykonać polecenie przełożonego". Ich manager też przyczynił się do tego, czym się teraz stały. Wciąż się zastanawiam, jakim sposobem ten człowiek zdobył pracę i dlaczego pełni tak ważną funkcję. Czy on był w ogóle normalny? Na początku myślałem, że to one go prowokowały, jednak niedawno moja opinia uległa znacznej zmianie po tym, czego sam byłem świadkiem. Można powiedzieć, iż obudziły się we mnie „ludzie uczucia", bo jednak to nie do końca była ich wina. Tylko czułem się wykorzystywany przez CYS; nadużywały mojej dobroci oraz całego Infinite, zbyt łatwo zapominały, kogo muszą słuchać. Potrzebowałem się z nimi rozmówić. Muszą się nauczyć samodzielności. I to jak najprędzej.
Nie wtrąciłem się, bo darzyłem je szczególną sympatią – tu chodziło o odratowanie zniszczonego honoru i zdeptanej doszczętnie dumy. „Trochę poboli i przestanie"? No to ja już nie mam siły upadać i się podnosić, a tym bardziej ciągnąć za sobą resztę. CYS albo coś w końcu zrozumieją, albo zrobię im tak pod górę, że choć są z SM, to się nie pozbierają. Muszę jakoś uskubać piór Shim, bo pozwala sobie na zbyt wiele, a tego nie miałem ochoty tolerować. Zhan Zhan najwyraźniej coś blokuje i nie jest w stanie zapanować sama nad rozpuszczoną visual.
Doyoung wyszedł załatwić jakieś swoje sprawy, więc miałem stuprocentową pewność, iż nic oraz nikt nie przeszkodzi w spotkaniu odbywającym się w jego miejscu pracy. Może prócz Shim; za to nie będzie dzikich tłumów nastoletnich fanek przed bramą wejściową.
-Studio Kim Doyounga? Daebak! Co potem? Rundka do KFC czy Subway'a? – rzuciła żenującym tekstem visual CYS, podczas gdy pozostałe przywitały się w kulturalny sposób.
-A ty co, chodzić nie umiesz? – odpowiedziałem na jej uwagę. Shim Jenny szła wczepiona w ramię głównej wokalistki. Coś mi mówiło, iż Kim nie była zadowolona.
-O czym zapomniałam, sunbae ? – spytała Jenny udając niewiniątko.
-Idźcie przodem – wskazałem im drogę na zaplecze. – Ty zostajesz – zatrzymałem kluskę. – Z tobą pomówię na osobności.
Kiedy visual usłyszała te słowa, zawróciła w połowie drogi, rozpychając się między Kyung Hwanjin i Mizushimą Yamari niczym dzik w lesie, który na hasło „żołędzie" został owładnięty silnym uczuciem euforii. Próbowała dostać się do Kim, nieporadnie chwiejąc się na nieodpowiednich dla niej długich butach na cienkiej szpilce.
-Gdzie się pchasz? – spytałem zdziwiony i stanąłem przed Shim w geście obronnym, utrudniając jej dostęp do kluski.
-Do Ye Bi. Nie widać? - zaprotestowała i tupnęła niezadowolona; próbowała mnie przesunąć, ale nie udało jej się.
-Ale ja nie wyraziłem zgody. – przypomniałem „pannie najważniejszej" i odsunąłem ją od siebie.
-Bibi-ah! – zaczęła piszczącym głosem, od którego zadźwięczało mi niemiło w uszach. – Powiedz mu coś... Auć! – powstrzymałem się, by nie wybuchnąć śmiechem, gdyż Shim potknęła się na prostej drodze.
-Przestań się mazać. Już, w tył zwrot i dołącz do koleżanek – poinstruowałem tą niereformowalną osobę.
-Sunbaenim! Nie próbuj mnie straszyć ani szantażować! – odparła odważnie Shim, po czym podeszła do Kim (nie omieszkała, mnie trącić w ramię z całej siły, co jednak zabolało) i zaczęła tarmosić jej włosy (chociaż Ye Bi nic jej nie zrobiła), a następnie zerwała pasek od torebki z ramienia kluski, a właścicielka chyba nie do końca ogarniała, co się dzieje. Przechyliła torebkę dołem do góry, ale nim cokolwiek zdołało wylecieć, odebrałem jej cudzą rzecz.
-To na dowód, że nic się między nami nie zmieniło. Tylko udawałam, żebyś dał mi spokój – powiedziała bezczelnie. – A z nią i tak nie porozmawiasz, bo przeziębiła sobie struny głosowe, więc nie widzę sensu, by ją wyłączać z rozmowy i obrad dotyczących CYS oraz Infinite. Nie ma jak się bronić, a na pewno nie ty o tym decydujesz.
-Dziękuję za radę, ale poradzę sobie bez twojej „nieocenionej pomocy". Przekaż reszcie, że zaraz przyjdę, tylko odprawię tą tutaj.
Ye Bi wciąż mnie drażniła i irytowała jak mało kto, jednak nie zgadzałem się na takie traktowanie, jakie fundowali jej manager Im czy ta idiotka Shim. Jeśli miało jej się „obrywać po uszach", to chciałem, by coś z tego wyniosła i wiedziała za co. Stosunki managera z Ye Bi oraz Shim były najzwyczajniejszym znęcaniem się i upodlaniem w najgorszy sposób, a ja tego nie akceptowałem.
Shim zamrugała z niedowierzania, lecz udała się tam, gdzie jej powiedziałem, wyklinając na Ye Bi.
Przez krótką chwilę nie wiedziałem, co robić; myślałem nad tym, jak załatwić sprawę z kluską, dopóki młoda nie próbowała odzyskać swojej torebki z moich rąk. Wyprowadziłem ją na zewnątrz i odblokowałem drzwi samochodowe.
-Właź tu i nie wychodź, dopóki nie wrócę. Mamy do pogadania, nie wywiniesz się. – poinformowałem ją.
Kim popatrzyła na mnie jak na wariata i szybko napisała w edytorze tekstu:
„Nie podoba mi się to".
-Posłuchaj się starszego sunbae. Problem z wami taki, że jesteście młode, uparte i narwane. – westchnąłem. – W tej okolicy pełno fanek, dlatego schował nienawiść za skarpetkę i pozostań we wskazanym obiekcie, w tym wypadku moim samochodzie. Wiem, że to głupie, o co cię proszę, ale na twoim miejscu nie ryzykowałbym bycia przyłapanym przez reporterów. Jesteś winna wyjaśnienia i zrekompensowanie szkód wyrządzonych Infinite w tym tego, co przez ciebie spotkało Myungsoo.
Czułem się, jakbym mówił do ściany. Czy ona także ogłuchła? Na szczęście oszczędziła sobie kolejnej reprymendy, posłusznie wchodząc do pojazdu. Z bagażnika wyjąłem koc i nim poszedłem, okryłem ją nim, zwracając jej również torebkę.
-No w końcu. Czekałyśmy wieki, sunbae – Shim jednym chłodnym spojrzeniem i wypowiedzianym zdaniem przekazała, jak bardzo jest na mnie zła. Nie przejąłem się jej dziecinnymi humorkami, nie było takiej potrzeby, aby nagle zacząć się bać obrażonej małolaty.
-Jesteście bardziej przebiegłe niż myślałem. Robicie wokół siebie szum, ale daleko wam jeszcze do tytułu gwiazd Hallyu. Skoro sobie tak świetnie radzicie, to czemu SM nie puści was same na wyjazdy? Czy wasze braterskie zespoły z wytwórni oraz spoza są wam aż tak potrzebne?
Wszystkie milczały... prócz jednej:
-Jesteśmy w suporcie EXO, Shinee oraz Red Velvet, bo SM nas tak promuje – odezwała się Jenny. – Ye Bi nam szkodzi. – dodała.
-Aha, to dlaczego Infinite wyciągają was z kłopotów?
-To już nie nasze zmartwienie – zauważyłem, iż liderka posłała visualce niemą prośbę, a właściwie błaganie, o zaprzestanie mówienia czegokolwiek więcej. Powinna bardziej panować nad koleżankami!
-Słuchać uważnie, bo to już naprawdę wasza ostatnia szansa – uciszyłem te nierozgarnięte dziewczyny. – Skoro jedziecie z taką obstawą, nie zróbcie im obciachu, bo, przypominam, czeka was nowy dług do spłacenia.
-Mamy obstawę? Pan Im nic nie wspominał. Ale super!
-Jenny unnie, może jednak przestaniesz przerywać? Lider Infinite ma tysiące ciekawszych spraw do robienia. Uszanuj to, że dobrowolnie przyszedł, by omówić z nami pewne niewygodne kwestie. Sam to zorganizował.
Przekonałem się, iż maknae, choć była najmłodsza, wyróżniała się tym, że (tak jak kluska) miała dojrzałe podejście do znalezienia normalnego wyjścia z tej trudnej sytuacji. Jak każdy najmłodszy członek w rodzinie, a w tym wypadku zespole, Oh Yeon Mi emanowała optymizmem i rozczulała na każdym kroku swoim urokiem. W przeciwieństwie do swoich unnies, Oh Yeon Mi cechowała się dużą zaradnością, nie paplała na lewo i prawo, nie wdawała się w konflikty, ale przede wszystkim, co pozytywnie mnie zaskoczyło, nie podważała autorytetu przełożonych bądź sunbae. A przynajmniej ja nic nie wiem na ten temat. Miała jakieś wątpliwości do Sungjonga, jednak nie okazywała mu braku szacunku. A na pewno nie w taki prymitywny sposób jak ta Shim.
-Aha! Nawet nie umiał przyjść i powiedzieć, co go „boli". Jak taki ktoś może być w ogóle w grupie? Chyba pomylił przeznaczenie z kimś innym. – słowa te niewątpliwie dotyczyły osoby L.
-Shim Ariana Maria-Elizabeth Jenny! Czekałam, aż sama się opamiętasz, ale jak widać moje nadzieje były nic niewarte. Mówię to przy świadkach, więc nie patrz się z miną dzieciaka, który nic nigdy nie zawinił. Twój limit, kiedy mogłyśmy tolerować twoje koszmarne zachowania, minął i nawet nie licz na wsparcie Jongina. Nawet on nie jest taki naiwny i zepsuty, by tolerować twoje upokarzające wybryki. Dzisiaj oficjalnie kończy się taryfa ulgowa dla ciebie... Nie zasługujesz na więcej, więc nawet nie próbuj wzbudzać we mnie litości. Jestem zła podwójnie, bo to nie Bae rozburza zespół, tylko ty i te twoje chore zagrywki! Jeżeli coś się nie podoba, to nie odgrywaj się na nikim. L ci niczym nie zawinił, więc...
Wow! Nie spodziewałem się tego po Zhan.
-Dlaczego mnie oskarżasz? Tym razem to naprawdę nie ja posłałam w obieg informacje! Sam jest sobie winien – Shim znowu przerwała.
No to już wiadomo, kto odpowiada za utrudnianie funkcjonowania Infinite.
Bezczelność i arogancja tej dziewczyny wykraczały ponad skalę tego, co mój mózg mógł rozpracować i rozłożyć na czynniki pierwsze. Liderka CYS za bardzo je rozpuściła, a najbardziej Shim, która na każdym kroku podkreślała i nadal to robi, iż „jest w SM najważniejsza".
Cóż, jak to mówią: „Są ludzie i wiatraki". Z managerem czy bez Shim nie będzie ustawiała CYS po kątach. A tym bardziej żadnego z członków Infinite.
-Robimy tak, że albo nauczysz się nie robić zamieszania, albo Woollim dowie się o twoich przekrętach. A uwierz, iż dysponuję nagraniem z waszej kamery, na którym ewidentnie udokumentowano, że to ty zachowywałaś się wulgarnie wobec Kim Myungsoo, a nie na odwrót. – ostrzegłem Jenny. Nie miałem zamiaru dać jej wygrać a tym bardziej przenosić sprawy na salę sądową, jednak Jenny wystawia moją i całego Infinite dobroć na próbę.
-Mówisz tak, jakbym była przestępczynią, sunbae! – Shim próbowała udawać płacz, jednak na nikogo to nie zadziałało. Teraz już byłem pewny, że to znowu ona namieszała.
-Uch, przestań już! Mam dość tego, że wszystko ci uchodzi płazem. Zrób coś jeszcze, nam albo Infinite, a nie ręczę za siebie, Shim! – podniosła na nią głos dancerka, następnie wstała i siłą zrzuciła ją z krzesła, po czym sama wróciła na swoje miejsce. – Skoro już jesteś na podłodze, możesz prosić o wybaczenie, ale zapomnij o Zhan unnie. Myślę, że powinnaś zacząć od Kim Sunggyu sunbae.
Chwilę potem nastąpiła scena rodem z brazylijskiej telenoweli bądź polskich paradokumentów: Shim rzuciła się na Kyung z tipsami ostro zakończonymi. Oprócz tego, że dziewczyny zainterweniowały, któraś z nich oblała Jenny włosy, używając do tego szklanki z wodą, którą piłem... Wściekłość visual przypominała mi tą, którą charakteryzują się gady lub dzikie zwierzęta- lądowe bądź głębinowe.
-Ostrzegałam cię i prosiłam, ale atakowanie Myungsoo sunbae mogłaś sobie darować. Czy do ciebie nie dociera, że to tak poważne naruszenie nietykalności, że wpakowałaś nas w prawdziwe bagno? Lider Infinite chciał pokojowo rozwiązać ten spór, ale ty, jak jakaś wariatka, mu to cały czas utrudniasz! Chciałabym, żebyś w tej chwili zamilkła i wysłuchała wszystkiego do końca. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym cię pozwała tak, jak radził sunbae. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że nie miałam ochoty doświadczać rozłamu grupy tak jak w Pledis, ale źle zrobiłam, że go nie posłuchałam. Po tym jak mnie upokorzyłaś, ja dalej ci darowałam, a ty odstawiasz jeszcze gorsze numery... Jestem już zmęczona dawaniem ci nowych szans i naprawdę nie zamierzam interweniować i wyciągać cię z tarapatów przed całym Woollim oraz CEO tej wytwórni.
Po Zhan nie spodziewałem się za wiele, jednak zostałem dzisiaj pozytywnie zaskoczony. Może coś z niej będzie, ale czy ona... musi reagować z takim dużym opóźnieniem? Potrafi na nie huknąć, ale to nie jest zbyt skuteczne. Z drugiej strony, lepiej późno, niż wcale.. Fajnie, że (w końcu!) „coś" zaczęła robić, ale wciąż ma spore braki w zarządzaniu. W takim tempie Can You Smile rzeczywiście się rozpadną i niepotrzebne są moje „czarnowróżenia" – na pewno ludzie z ich otoczenia też to widzą i wkrótce fani także zauważą. Do czego ta Shim chce doprowadzić? Jakaś nienormalna jest, a nawet bardzo.
~ ~ ~
Rozmowa z CYS była długa i męcząca. Doyoung wrócił akurat wtedy, gdy „sieroty" zbierały się do wyjścia, więc Jenny skorzystała z okazji i zaczęła wypytywać się o koncept na sesję do japońskiego magazynu o k-popie.
-No dobra, sunbae. Zrobiłeś nam pranie mózgu, ale obiecałeś, że rozprawisz się z Bae. Potraktowałeś nas niedelikatnie, więc spodziewam się, że nie będziesz robił różnic. Nawet Tea, nasza kochana liderka, straciła przez ciebie motywację. Więc lepiej uchyl przede mną kulisy twojej dyskusji z kluską – jak można się było tego spodziewać, Jenny nie odpuściła. Czy po tym wszystkim, co się wydarzyło, nadal uważa, iż nie zawiniła?
-Aigoo, unnie nie wiesz, kiedy odpuścić? – przyszła po nią maknae, by ją ode mnie odciągnąć.
-Co ty znowu insynuujesz? – westchnęła raperka i próbowała „zmiękczyć" humorek pyskatej visual.
-Po prostu z mojej perspektywy Kim Sunggyu sunbae ciągle czepia się Zhan i traktuje ją jak owada.
-Weź mi już zniknij z oczu. Nie chcę i nie będę słuchał głupich uwag pod swoim adresem.
-Słyszałaś, Jenny. Znacząco już wyczerpałaś limit tolerowania cię przez sunbae – wtrąciła się ich liderka. – Trzeba dostać się na przystanek, najmniej w dwie minuty, więc chodź już. Kierowca nie zatrzyma się dlatego, że jesteś idolką k-popowej muzyki.
Jenny posłała mi oburzone spojrzenie, ale poszła za koleżankami, a Doyoung na szczęście zaszył się w swoim studio, kiedy spławił Jenny i o nic nie pytał.
Było już po wszystkim, więc mogłem spokojnie wrócić do dormu. Coś mi jednak nie pasowało; kiedy miałem ruszać i udać się w drogę powrotną, rozległ się dźwięk telefonu. Ja miałem inny, więc to na pewno nie próbowano dodzwonić się do mnie. Zanim ruszyłem, wysiadłem z pojazdu. Pod tylnym siedzeniem samochodu znalazłem iphone'a apple z owiniętymi wokół słuchawkami, ale nie podłączonymi. Na wyświetlaczu w górnym, lewym rogu widniała informacja o trzech nieodebranych połączeniach. Wszystkie z numeru podpisanego „Manager Im". Chwilę trwało nim przypomniałem sobie, co urządzenie tej osoby tu robiło. Czy ona była aż taka głupia, by odstawiać dziecinne sztuczki i uciekać? Przecież powiedziałem jej, by czekała. Co było w tym skomplikowanego...
-Aish, Kim Ye Bi, naprawdę... - westchnąłem, kiedy spod koca rozległo się ciche kichnięcie, jednak nie takie zwykłe od kurzu czy gorąca. – Ech, pobudka klusko. Twoje koleżanki już poszły. Droga wolna. – otworzyłem drzwi na maksymalną szerokość, ale nawet chłód z zewnątrz nie pomógł; mała i wredna istota nadal leżała, zagrzebana pod kocem. Tego było już za wiele. – Ej, nie śpij tu. Musisz wyjść. – powiedziałem głośno i wyraźnie.
Dopiero po chwili coś do niej dotarło. CYS są zgrane pod jednym względem: wszystkie wolno reagują.
-O, proszę. Leniwiec dał radę wybudzić się ze snu zimowego – pstryknąłem ją palcami w czoło, ignorując jej czerwony nos, jednak efekt był zupełnie odwrotny od zamierzonego. – Ty sobie żartujesz, prawda? Choruj sobie, ale z dala ode mnie.
Dziewczyna zamrugała oczami, wielkimi dzięki kontaktom powiększającym. Natychmiast wyciągnęła ręce, aby odebrać swą własność. Po chwili zmieniłem zdanie.
-Hmm, nie oddam ci tego teraz. Myślę, że nie powinnaś w ogóle ruszać się dziś nigdzie z dormu. Nie wiem, co twój manager chciał, ale cokolwiek by to nie było, poradzi sobie, a ty teraz jesteś ze mną, więc tak jakby musi przeboleć fakt, iż jesteś zajęta. Ciebie mogę podwieźć do szpitala, no ale to już nie moja decyzja, chociaż managerowi pewnie nie zależy, ale ja nie mam ochoty mieć jakiegokolwiek człowieka na sumieniu.
Oddałem jej telefon, bo to był jedyny sposób, aby się z nią teraz komunikować. Droczenie się z nią w jej obecnym stanie nie miało sensu.
„Czekałam półtora godziny, by to usłyszeć? Wow, jestem pod wrażeniem".
Ta wokalistka była niemożliwa. Nawet to, że ma prawdopodobnie gorączkę nie zaszkodziło jej poczuciu obowiązkowości...?
-Masz dwa wyjścia, Kim Ye Bi: albo przyjmiesz pomoc, albo twój manager dowie się, że w CYS są dwie bezużyteczne członkinie.
„Manager o tym wie i nie potrzebuje słyszeć tego także od ciebie, Sunggyu sunbae. Też nie licz na to, że dam się zastraszyć. Obejdzie się bez wizyty w miejscu, o którym wspomniałeś, nie musisz być taki agresywny, już sobie idę."
-I myślisz, że ci się upiekło z powodu przeziębienia? – przypomniałem.
„Cóż, jeśli chcesz ryzykować załapanie choroby, to powodzenia, ale ja bym ci tego oszczędziła."
-Aish, twoja logika... Twoim zdaniem lepiej zarazić całą wytwórnię? Serio?
„To ty to powiedziałeś, ale jeśli musisz wiedzieć, chciałam zostać parę dni w mieszkaniu, żeby reszta CYS nie..."
-Ostatecznie to najmniej szkodliwe rozwiązanie – odebrałem jej znowu iphone'a i zamknąłem drzwi.
Nie zależało mi, by doprowadzić do tragedii.
* * *
(Ye Bi)
Gdybym posiadała taką siłę perswazji jak Zhan Zhan, już dawno byłabym w trakcie (lub po) treningu choreografii do nowych piosenek oraz innych zajęciach z grafiku. Nie mogłam się zdradzić; gdyby nie to, że Sunggyu hyung nie wie, że ma do czynienia z Bang Seo Hee, pewnie udałoby mi się coś osiągnąć, a tak to byłam skazana na jego łaskę i niełaskę. Ye Bi nie była uległą osobą, ale niestety musiałam się dostosować do otoczenia. Żyłam w przekonaniu, że załatwimy to w miarę szybko, jednak jeden konflikt, przeszedł w kolejny i (jak na złość) odezwało się jego ego oraz duma. Zazwyczaj denerwowały mnie te cechy hyunga, ale ostatnio musiałam się do nich przyzwyczaić. Gdybym zaczęła się wykłócać (tak jak wyszło przy mojej ostatniej rozmowie z nim czy Doyoungiem) znowu nabrałby głupich podejrzeń, a to mi było niepotrzebne. Jak to mówią: „Żeby coś osiągnąć, trzeba czasem przegrać". Tylko że co z tego. Najwyraźniej nie przyjmuje do wiadomości odmowy – to się u hyunga nie zmieniło. Naprawdę nie musiał niczego udowadniać, jednak to właśnie robił i tym mnie tak strasznie denerwował! Wytwórnie mu raczej nie podziękują, a ten uparcie próbuje zdobyć teraz zaufanie Ye Bi, żeby nie wyszedł na „Człowieka Lodu". Dla świętego spokoju nauczyłam się akceptować tę cechę i pozwoliłam mu, w pewnym sensie, wykazać się wsparciem, jednak bez zbytniej przesady, by mu się nie poprzewracało w głowie tak jak Myungsoo... lecz nie podobało mi się jego postępowanie. Moja własna natura, dziecinna i nieokiełznana, miała problemy z zaakceptowaniem zachowania hyunga. Nie, żebym lubiła się znęcać i wykańczać tego człowieka, ale mieliśmy ustalony rodzaj komunikacji, który dla obojga był zabawą oraz pewnego rodzaju wyzwaniem. Byłam wymagająca i czasem aż za bardzo, dominująca, co pewnie drażniło moją „infinicką rodzinę", tak więc „bawienie się" w Ye Bi, było dla mnie mentalnym szokiem. Od kiedy jestem częścią SM zrobiłam się strasznie uległa, a po wykreowanym wizerunku nie ma praktycznie śladu. Dlaczego? Bo jedna głupia Shim nie miała za dużo rozrywki, a że byłam nowa, praktycznie bez prawa głosu w SM, to postanowiła mnie sobie wypróbować, tak jak Minho czy inni pracownicy. Jakoś bym przez to przeszła, ale Sunggyu-sshi... Ile razy będę zmuszona do poddania się jego próbom? Nie dość, że traktuje mnie z wyższością, to na dodatek jak chorą umysłowo. Nie wiem, czy nawet Ye Bi jest w stanie zaakceptować ten rodzaj traktowania.
-Powiem ci, że cudowną porę na chorowanie sobie wybrałaś. Tuż przed trasą? Brawo, jesteś „genialna".
Byłoby dobrze, gdyby darował sobie bycie sarkastycznym, bo w tej chwili wychodzi na hipokrytę. Choć jeden raz nie chciałam się denerwować mając styczność z bliskimi osobami, ale w obecnych warunkach to chyba niemożliwe. Czy choć raz nie można traktować Ye Bi jako równej sobie? Może rzeczywiście należała mi się nauczka, ale skąd mogłam wiedzieć, że Sunggyu-sshi, po pierwsze tak bardzo będzie chciał się wykazać swoim „instynktem męskości" i jaki to on jest opiekuńczy, a po drugie, jak bardzo jest związany z fikcyjną postacią Kim Ye Bi, na której naprawdę tylko trochę się wzorowałam? Jeżeli nadarzy się taka okazja (w najbliższej przyszłości), że Infinite w końcu się dowie, to on mi nie odpuści, że „parodiowałam" Kim Ye Bi.
-Nawet nie wiem, od czego zacząć, szanse powinny być wyrównane, nie sądzisz? A nie są. – o? A to cóż za sentymenty się go przyczepiły?
„Miejmy to już za sobą. Zawieź mnie, gdzie chcesz, pogadamy i będzie po konflikcie."
-Uzgodniliśmy, że najpierw doprowadzisz się do porządku, a potem pomyślę, co dalej. I..., taka mała rada na przyszłość: zacznij się leczyć od razu, nie czekaj do ostatniej chwili. – no dobrze. Tym mnie całkowicie zaskoczył.
* * *
Załatwienie „tego, co musiałam" zajęło godzinę i dwadzieścia dwie minuty. Nie było tak poważnie, jak wszyscy myśleli, ale panika i stres, że „główna wokalistka ma problemy ze strunami" zrobiła swoje. Nie był to pierwszy raz, byłam tylko w szoku, że tuż przed wyjazdem... tyle tylko, iż nie wyniknęło to teraz z mojej winy. Mszczenie się było złe. Choć bardzo kuszące, to nie chciałam się zniżać do poziomu Shim.
Do wyjazdu niecały tydzień; gardło jakoś wyleczę, ale trudniejsza sprawa z układem pokarmowym. Nie byłoby problemów, gdybym nie „rozwaliła" sobie jednak gardła...
Skierowałam się w stronę przystanku autobusowego, ale przypomniałam sobie, że jestem bez telefonu. Aby go odzyskać musiałam odnaleźć gdzieś samochód Kim Sunggyu, a szansa na to, że czekał była mała.
-Ej no, jak chodzisz – ktoś zwrócił mi uwagę; pewnie wpadłam na tę osobę, cudnie. – Och, cześć – przyjrzałam się postaci i nagle mnie oświeciło: to był Kang Minhyuk. Wykonałam niezgrabny gest na powitanie, ale że siły mnie opuściły, nie mogłam unieść ręki wystarczająco wysoko, więc przypominało to bardziej wymachiwanie tłuczkiem do mięsa. Przeszukałam szybko torebkę w celu znalezienia czegoś do przegryzienia. Wyciągnęłam prawą dłoń w jego stronę z opakowaniem cukierków pudowych, gdyż nic innego nie miałam.
-Jeju, dziękuję unnie! – klasnął w ręce imitując reakcję dziecka na wieści o prezencie od Mikołaja. Nazywanie mnie unnie było nielogiczne, bo byłam od niego dużo młodsza. Jednak nie było sensu zwracać mu na to uwagi, to naprawdę drobnostka. Minhyuk-sshi po prostu wczuł się w rolę, która była teraz częścią jego kamuflażu, jakiego używał przeciwko sasaengom.
W tej chwili podeszła do nas inna osoba, której nie trzeba było przedstawiać. To było jednak dziwne. Dlaczego Sunggyu-sshi tu przyszedł?
Minhyuk pożegnał się i pobiegł w stronę zaparkowanego nieopodal vana, natomiast mnie prowadził lider Infinite. Wystawiłam rękę po telefon, ale zamiast tego otrzymałam tekturową teczkę z taką zawartością, od której ugięły się pode mną nogi i kolana. Byłam w szoku po raz nie wiem już który w dniu obecnym.
-To rzeczywiście sporo wyjaśnia. Biorą cię do sesji zdjęciowych? Uważasz się za „Aniołka SM"? – posłał mi spojrzenie typu: „Zrobisz wszystko za pieniądze, co?" – Możesz mi powiedzieć, czemu Yong Hwa chciał się z tobą skontaktować... OSOBIŚCIE?!
Zamknęłam oczy i głośno wchłonęłam powietrze; zmarszczyłam swój nosek, po czym kichnęłam, bo jednak choroba nie wybiera czasu ani miejsca. Czy ten krzyk i pretensje były potrzebne? Jaki Yonghwa? Jaka sesja?
Przede wszystkim swąd sarkazmu wydobywającego się z ust lidera Infinite czuć już pewnie w całej Korei. Poza tym, co on sobie myśli, że kim był, by rzucać takie oskarżenia? Zdecydowałam się zignorować po raz kolejny wybuch złości. Zwracał mi na to teraz uwagę tylko dlatego, że CYS miały sporo skandali. Rozumiałam, że Inifnite jest ważne, ale CN. Blue chyba też nie było mu obojętne, skoro tak się złościł na znajomość po fachu na bardzo neutralnym gruncie. Nadal próbowałam odzyskać telefon, jednak szanse na to były marne.
-Aigoo, spójrz na siebie sieroto. Jesteś chora, a zatrzymujesz się, by rozmawiać z nieznajomymi na ulicy – przysunął mnie za włosy do lustra bocznego przy swoim samochodzie. Moim skromnym zdaniem wyglądałam dobrze, jak na kogoś, kogo dopadło nagłe, późnozimowe przeziębienie. Nie rozumiałam jego reakcji. I co on miał do mojego szacunku okazywanego Minhyukowi? Przecież to nie tak, że byłam jakoś obłożnie chora, a zza krzaków za chwilę wyskoczyliby paparazzi. Po ostatnich plotkach o mnie i Baekhyunie nikt się więcej nie odważył za mną łazić, a ja jakoś wiedziałam, że to robota Doyounga. Nie miałam jeszcze okazji mu podziękować.
* * *
Pomimo próśb i błagań Jenny, przeszłam proces rekonwalescencji, a po chorobie nie było śladu. Może gdybym była bardziej uparta i myślała tylko o tym, że czeka na mnie mnóstwo obowiązków, proces leczenia zatrzymałby się na pewnym etapie. Postanowiłam pomyśleć trochę o sobie na wypadek późniejszych wystąpień i dzięki temu już dwa dni przed planowanym lotem do stolicy Japonii odzyskałam zdrowie. Do zastosowania się do wskazówek Sunggyu-sshi podchodziłam z dużym dystansem, ale postanowiłam się zastosować. Może nieszczególnie za mną przepadał, jednak ze względu na szacunek wobec drugiej osoby, pomógł mi niejednokrotnie. Tym samym dzięki niemu czerpałam motywację.
Yamari oraz Zhan nie zwaliły mi na głowę swoich nowych problemów, choć po ich zachowaniu wiedziałam, iż takie posiadają: Zhan nieporadnie chciała zwrócić na siebie uwagę lidera Infinite, a Yamari Baekhyuna.
W dniu odlotu dowiedziałam się, co SM oraz Woollim wymyśliło i niezbyt przekonywała mnie obecność lidera, rapera oraz głównego wokalisty. Mogłam mieć tylko nadzieję, że im to też nie odpowiada. Dlaczego nie całe Infinite, skoro w Japonii mieli się pojawić chłopcy z EXO w dziewięcioosobowym składzie? Przecież Infinite też zasłużyło na comeback, to nie fair!
W trakcie lotu Jenny aż trzy razy wprowadziła napiętą atmosferę, więc dla świętego spokoju Sunggyu-sshi i Woohyun-sshi zamienili się miejscami ze mną oraz Zhan. Hoya-sshi natomiast był cichym obserwatorem, ale do czasu, a Jenny w końcu się zamknęła.
* * *
Z dziewczynami zajęłyśmy się znalezieniem drogi do miejsca, w którym SM miało nam zabukować pokój. Okazało się, że pan Im zapomniał i nie zgłosił CEO, że „wyjeżdża, by odpocząć, do rodziny". Gdyby Hwannie nie dostała wiadomości od Minhyuka, nie wiedziałybyśmy. Zacznijmy od tego, iż gdyby CN Blue nie miało mieć mini koncertu w rodzinnych stronach Anne J., sama też nie mogłaby nam przedstawić informacji. Kolejny zespół nam pomaga. Czy to już pora czuć się „zespołem-kaleką"?
Zamówienia pokoju w hotelach bez uprzednich uzgodnień wiązały się z brakiem miejsc. Na szczęście Yamari okazała się świetną negocjatorką i udało nam się znaleźć nie za drogie miejsce, ale z którego k-popowi idole także korzystali. Istniało mnóstwo pozytywów, dla których dobrze się jednak stało, iż pan Im leciał sobie ostatnio z nami równo w kulki. Jednocześnie dziewczyny coraz częściej zastanawiały się nad petycją dotyczącą zmiany staffu, a przynajmniej managera.
Ze względu na ograniczoną liczbę wolnych pokoi, przypadł nam jeden duży, ośmioosobowy. „Magiczny czar" prysł i Jenny chciała osobnego pomieszczenia tylko dla siebie. Nie podobało jej się, że będzie musiała znosić nimfomankę i fitmaniaczkę.
-Rób, jak chcesz, ale my się nie dołożymy. Pamiętaj – ostrzegła ją Zhan. Jenny była niepocieszona i wyszła na obchód korytarza.
Dwanaście minut potem wróciła i szybko zabarykadowała za sobą drzwi. Byłyśmy w trakcie omawiania lokalizacji, w której miałyśmy jutro dać koncert, a nasz zespołowy „Diabeł Tasmański" powrócił. W jeszcze podlejszym nastroju niż do tej pory.
-Ech, nie mogłyśmy wybrać hotelu, gdzie zatrzymuje się EXO albo Shinee, gdy przylatuje do Tokio? – westchnęła z rezygnacją Jenn. – Chyba mamy ogon. – dodała i oparła się o drzwi ze skrzyżowanymi rękami.
-Pewnie jak zwykle przesadzasz – Hwannie w ogóle nie okazywała żadnego współczucia.
-Infinite też tu są. Błe! – oburzyła się nasza visual z ego divy.
Nie umknęło mojej uwadze, iż Zhan i Yamari z trudem powstrzymały się od uśmiechu. Sztuka ta nie należała do prostych, a nam nie był potrzebny skandal do portfolio. Lepiej, żeby Jenny się nie wściekła.
-No i w czym ty masz problem? Po prostu udawaj, że ich nie ma. Nie sadzę, by byli zainteresowani śledzeniem którejkolwiek z nas – zauważyłam spokojnie.
Jenny zawarczała do Zhan (która milczała), niczym rozeźlony pies czy wilk.
-A nie możesz ich przepłoszyć, Bibi? – zwróciła się do mnie, po czym podeszła i nachyliła się. zjechała dłońmi po moim biuście i ułożyła ręce na moich kolanach; stukając ostrymi „pazurami" o moje kolana próbowała wymusić na mnie, bym zadziałała.
-Aish, Jenny! – syknęłam niezadowolona z faktu, iż traktuje mnie jak osobistego pluszaka, a do tego nadweręża kontaktów dotykowych. Chwyciłam swoją torebkę, wybrałam potrzebne rzeczy, a te mniej ważne spakowałam do walizki, następnie bez słowa wyszłam, uprzednio odblokowując drzwi. Co ona sobie myśli?! Że może mnie dotykać i ujdzie jej to na sucho?!
Chciałam pozwiedzać okolicę, ale za bardzo się nie oddalałam, gdyż na zewnątrz światło dostarczały latarnie oraz neonowe szyldy różnych budynków.
Odpoczywałam sobie na powietrzu, kiedy ktoś podszedł i przysłonił mi ręką oczy, a następnie „przejechał" ręką po moim lewym policzku, delikatnie go ściskając. Przestałam rozmyślać i wzięłam się za wyswobodzenie z zasięgu rąk tej „tajemniczej" osoby,... która w rzeczywistości okazała się Kyung Hwanjin. Pięknie, a tą co skłoniło do takich czułości? Nie mam nic przeciw dotykowi, dopóki nie jest on przejawem agresji czy zbytnim przejawem hormonów.
-Nie bój się, to tylko ja – przeprosiła mnie Hwan; pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, kiedy pogłaskała mnie za uchem. – Dziewczyny są głodne, pomożesz mi znaleźć miejsce, gdzie będzie spokój? Wiesz, żebyśmy trzymały się jednak z dala od popiskujących fanów na nasz widok? Zhan ogarnia Jenny... To było niefajne, co ci zrobiła.
-A tutaj nie możecie zjeść? – spytałam zdziwiona.
-Nie, bo Zhan będzie cię rozpraszała. Yeon Mi i Yamari też. Nie wspominając już o Shim, której bez Jongina odbija jeszcze bardziej.
Popatrzyłam na Hwanjin nie kryjąc, wielkiego niczym lodowiec, zdziwienia. Czekałam, aż rozwinie swą wypowiedź, jednak po głuchych pięciu minutach przekonałam się, iż Hwan nic nie powie.
-Chwila, ale co to ma wspólnego ze mną?
W odpowiedzi Hwannie tylko westchnęła. Czy coś mnie ominęło?
-Dlaczego prosisz mnie? Nie mam pojęcia, gdzie można pójść o tej porze. Dzieciaki pewnie włóczą się po ulicach albo opychają się niezdrowym jedzeniem w KFC. W hotelu też powinni mieć smaczne potrawy.
-Aigoo... Ta choroba pochłonęła całą twoją energię, za to liderce uaktywniły się miłosne hormony i teraz poluje. Nie wiemy tylko, na kogo bardziej: na Junmyeona sunbae, Sunggyu-sshi czy Byuna. Osobiście mnie to hamuje. A ty kogo typujesz, Bae? – spytała mnie i przygotowała sobie szybko kartkę i długopis. Baekhyun jest celem wielu celebrytek, jednak, że Zhan za nim też szaleje? To zupełna nowość. Ja ją jakoś zawsze typowałam z L i Sunggyu-sshi.
-Nie bawię się w zakłady – odparłam, ale Hwannie nie poddawała się. Na wszelkie możliwe sposoby próbowała mnie „wkręcić" do tego „miłosnego kalejdoskopu".
-Nie zakłady. Robię ankietę z myślą o fanach... nie tylko ja! – aha, no to wszystko jasne. Byun sunbae na pewno się ucieszy.
To było nawet... urocze. Bez ingerencji wytwórni same potrafiłyśmy sporo załatwić, ale także zepsuć. Niestety nie podzielałam entuzjazmu Hwan dotyczącego tej „ankiety". SM czekało na nasze potknięcie. Chyba z całkowitą satysfakcją przyjęło newsy o tym, jak Kim Myungsoo został przyłapany na kamerach CCTV, kiedy przybył z resztą Infinite na teren „posiadłości" CYS i to nie jeden raz. Byłam pewna, że je wyłączyłam. Odbyłam z tą „wredną małpą Shim" rozmowę odnośnie donoszenia na nas CEO oraz członkom EXO (ostatnio postanowiłam zastosować technikę Sunggyu-sshi), jednak jak mogłam się przekonać, Jenny czuła się zupełnie bezkarna. Cieszę się, że ktoś próbuje utrzeć nosa Jenny, a z drugiej strony bardzo mi przykro, gdyż na tą „sprytną żyrafę"" nie ma skutecznej metody. Między innymi dlatego Zhan aż tak często nie zwraca jej uwagi. Sunggyu-sshi się za to na nią gniewa, ale sam się przekonał, że to bezskuteczne. Może obecność lidera Infinite była potrzebna (tak samo jak Woohyuna-sshi i Hoyi), ale nie chciałabym, aby on lub dwaj obecni członkowie myśleli, iż wykorzystuje się ich jako obronę przeciw Jenny.
Hwannie wyczekiwała mojej finałowej odpowiedzi, a ja naprawdę nie wiedziałam, jak uniknąć konfliktu myśli.
-Zakładaj, Bibi, bo znowu się przeziębisz.
W moją stronę zmierzała liderka- ubrana w bardzo dopasowane ubrania, a gdy już dotarła, położyła mi na ramiona mój własny, nie od SM kurtko-płaszcz w odcieniu żółci słonecznikowej.
W oddali za Zhan zauważyłam pozostałe członkinie CYS: Yamari, Domi i Jenny. Visual jak zwykle robiła sobie selfie.
-Hwanjin-ah, zapomniałaś, że Ye Bi była niedawno chora? Dlaczego nie wróciłaś z nią do pokoju? – liderka zwróciła się do dancerki, a ta z kolei... zarumieniła się? – Aish, co ja z wami mam. – westchnęła. – Wychodzimy coś zjeść. Razem. – podkreśliła ostatnie słowo mocno je akcentując, a mnie aż ścisnęło w żołądku.
-Muszę schudnąć, zapomniałaś? – przypomniałam liderce.
-Nie możesz cały czas się głodzić, bo nic z ciebie nie zostanie.
-Nieważne, nie jestem głodna – odparłam.
-Pójdziesz z nami. Później dołączą Infinite, tak?
-Z całym szacunkiem liderko, ale tym razem muszę odmówić. Nie potrzebuję „takiej" zachęty do czegokolwiek. – odpowiedziałam.
-A Baekhyun? – na te słowa wstałam z ławki i zmierzyłam ją przeszywającym spojrzeniem.
-Pa, pozdrów ode mnie rybki z akwarium w restauracji sushi – wyściskałam ją i Hwan, po czym pożegnałam się z pozostałymi i udałam z powrotem do hotelu. Gdy znalazłam się przed drzwiami pokoju, zrozumiałam, iż nie dostanę się, gdyż pomieszczenie było zamknięte. Ciszę postanowił przerwać mój telefon.
Początkowo obawiałam się i myślałam, że to jakiś żart. Sunggyu-sshi był jak najbardziej poważny, a akurat z nim nie miałam ochoty się kłócić. Miałam już tego dość.
* * *
(Baekhyun)
Odniosłem niemiłe wrażenie, iż Ye Bi ostatnio zaczęła mnie ignorować. Ogólnie całe EXO otrzymało długą listę nowych nakazów i zakazów, po tym, co stało się między CYS a Infinite. Nawet Kai się bardziej pilnował, czego nie można było rzec o co niektórych „idolkach" z CYS. Całe SM opowiadało sobie, co odwaliła Shim Jenny; czy ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, iż stała się pośmiewiskiem w oczach setek, a nawet tysięcy, osób z SM?
To już nawet Yamari zaczęła ogarniać świat wokół niej, jednak nie spodziewałem się, że Ye Bi też narobi wokół siebie szumu.
Ludzie się zmieniają, owszem, ale w przypadku Kim Ye Bi nie można na nią zrzucić winy za coś, czego się nie dopuściła. Ze względu na ilość comebacków, występów... ogólnie aktywności zespołu, nie mogłem sobie pozwolić, by nawet na chwilę wejść na kakao i napisać – nie tylko do niej, ale także do każdej innej osoby. Po intensywnych występach na sali ćwiczeniowej lub na scenie, bywało tak, iż dopadało mnie tak wielkie zmęczenie, iż nie wiedziałem, jak się nazywam.
Nie wiedzieć czemu SM prosiło nas, abyśmy dołączyli do grona artystów, którzy nie mają pojęcia o sprawie, a muszą się na jej temat wypowiedzieć. Nikt z EXO nie odniósł się do teorii „Soo x Bi". Coś w niej musiało być, skoro wielu idoli obu płci do niej „ciągnie"...
Występ za niecałe dziewięć godzin, a my dopiero jedziemy z lotniska! Nawet odpocząć nie będzie kiedy, bo zaczną nas poganiać, że to trzeba się szykować i dotrzeć na miejsce i zrobić rehearsal... Dawaliśmy zawsze radę to i teraz damy. Szkoda, że nie obejrzymy występu CYS, ale trudno.
~ ~ ~
Kiedy dotarliśmy, nasz zespół supportujący właśnie kończył. Przed budynkiem kłębiło się mnóstwo anty-fanów i ochraniarze musieli czuwać, by nikt nie stworzył zamieszania. Część japońskich EXO-l była wyjątkowo negatywnie nastawiona i kiedy zobaczyli nas w pobliżu, wyrażali niepochlebne opinie na temat nowego girlbandu.
EXO-l to bardzo specyficzny fandom i mimo naszych próśb, które wiele razy do nich kierowaliśmy, oni byli głusi na nasze odwieczne apele. EXO-l próbowały przeprowadzić „zamach" – niektóre rzuciły się na „Dominos" (fandom Yeon Mi) albo „Furbies" (fandom Hwanjin). Na atak ze strony EXO-l i „Fairies" (fandom Jenny) były narażone także „Besties". Porządkiem zajmowały się odpowiednie służby bezpieczeństwa. No i nie wiedzieć czemu „Taemints" połączyły się z „Besties" w geście pojednania i wsparcia. Niektóre IUnis opowiedziały się również za fandomem Ye Bi.
W drzwiach wejścia tylnego natknęliśmy się na młodsze koleżanki po fachu – eskortowało je dwóch japońskich ochroniarzy i jeden koreański. Nie dziwiłem się zaniedbaniem przez managera Im obowiązków w Korei, jednak on również nie popisał się w Japonii. Całe EXO zgadzało się, że trzeba je wspomóc, tylko że nie byliśmy jedynymi (i nie tak odważni), którzy tak uważali.
-Och, ale nam grzybki urosły. Jakiś deszczyk kropił? – rzucił jakże „inteligentnym" tekstem Chanyeol. Już sięgał w kierunku włosów „swojej ofiary", w którą szczególnie celował uwagę, jednak został przyłapany przez osobę z przydzielonego japońskiego składu staffu CYS. Rozpoznałem tę osobę, bo miał sesję z Seo Hee. Postać użyła bardzo mocnych słów, tak więc Chan nie umiał zripostować, nawet jeśli znał japoński. Tylko czy ja go z kimś nie pomyliłem? Ale to chyba ten słynny japoński aktor Miura Haruma?
-Następnym razem stracisz coś więcej niż zasób słownictwa, więc radzę trzymaj rączki przy sobie, Park – ostrzegła go Ye Bi. Wszyscy spojrzeli z szokiem na kluskę, tylko ja się jakoś szczególnie nie dziwiłem, gdyż znałem „mały sekret Ye Bi". Dziwiło mnie tylko, dlaczego nie miała oporów „ukarać" mnie, ale Chanyeola lub tej trzepniętej Jenny nie mogła ruszyć. Byli nietykalni? SM ich faworyzowało?
Mam tak dużo pytań, a nie ma jak porozmawiać; wszystko, czego się ostatnio dowiaduję (słyszę) w SM, ale od osób trzecich, a nie tych, z którymi jest informacja związana! Nie mam innego wyjścia – trzeba czekać, choć staje się to powoli męczące i uciążliwe. Ye Bi musi mieć swoje powody, dlaczego się tak ode mnie dystansuje...
-Już ja nauczę tego dzieciaka pokory. Uch! Ech, chłopaki. Wy się nie obawiacie kluski? – spytał nas Chanyeol, gdy szliśmy korytarzem do make-up room'u.
-Nikt poza tobą i Sehunem się jej nie naraża, więc nie. – odparł Suho i cierpliwie znosił praktyki na jego twarzy w wykonaniu coordi-noony; jego jako jedynego trzeba było poprawić. To nie wina dziewczyny, która wykonała makijaż. Nasz lider najpierw grymasił, że za późno się zjawiła, a potem nie pasowało mu ogólnie to, że makijażystka krzywo machnęła mu kreski, bo przez nerwy się wiercił na krześle.
-Junmyeon-ah, co się z tobą ostatnio dzieje? – spytał go Xiumin. Suho hyung rzeczywiście zachowywał się podejrzanie i zbyt nerwowo.
-Psst. Gumowe uszy. –odparł Chen. Chłopaki zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałem, czy to o makijażystce, czy o mnie. Ostatnio w EXO tyle tajemnic i niekoniecznie jestem za tym, co obecnie się dzieje. Nie jestem jednak pewien, czy chciałbym się dowiedzieć. Mogę jedynie podejrzewać, iż chodzi o Wu Zhan Zhan.
-Za dziesięć minut, chłopaki – przyszedł do nas manager. Pora się zbierać z tego pokoju, w którym śmierdziało kosmetykami oraz lakierem do włosów – jeszcze po poprzednio obsługiwanym zespole. Na zewnątrz czekał nasz manager oraz japońska ochrona. Każdy z nas oddał telefony managerowi, choć szczerze wątpiłem w jego uczciwość. Odkąd wiem, że jest w dobrych układach z managerem CYS, moje obawy nie przestawały rosnąć. Pocieszające jest to, że nasz kierowca ma własny rozum. Cóż, dobrze, że nauczyłem się ustawiać blokady w telefonie.
-EXO, do dzieła. Dajmy z siebie wszystko – Junmyeon zwrócił się do nas jak na prawdziwego lidera przystało. Po jego nerwach nie było śladu. Złączyliśmy siły, a kiedy MC nas zapowiedział, weszliśmy na scenę (kiedy puszczono melodię do naszej nowej piosenki „Moon & Sun"*), gdzie mieliśmy spędzić czterdzieści dziewięć minut. Bez encore'u, bo to nie był nasz główny koncert.
* * *
(Hoya)
Podczas gdy ja oraz Woohyun spełnialiśmy swoje obowiązki wobec CYS oraz całej naszej grupy, Sunggyu hyung ograniczał się do totalnego minimum. Zapomniał o spotkaniu z CYS po koncercie, więc we dwóch załatwiliśmy sprawy z naszym kierowcą, który był nam w Japonii niezbędny. Może to tylko głupi zbieg okoliczności, jednak odniosłem wrażenie, iż lider unika towarzystwa Ye Bi. Czy on nagle zaczął ją winić? Do czego między nimi doszło?
Już w trakcie lotu wyniknęła nerwowa atmosfera, a potem Sunggyu hyung niepotrzebnie „dolał oliwy do ognia", kiedy w przysługującej Ye Bi porze obiadu bądź kolacji on to „wykorzystał", by, jak sądzę, upomnieć ją za niepowodzenie Myungsoo oraz ostatnie niewesołe wieści o Infinite. Nie rozumiałem dlaczego Sunggyu tak bardzo nie lubi Ye Bi. Okej, to było normalne, ale nie powinien winić jej za wpadkę, o której nawet ona sama nie miała pojęcia.
Dzisiaj Ye Bi nie wypadła zbyt dobrze; według managera EXO nie było tragedii, jednak Ye Bi zachowywała się dziwnie. Jej występ wypadł przeciętnie; bezbłędnie, choć zabrakło profesjonalizmu, którym zwykle emanowała. Bez tego była taka „mdła". Nie było mnie przy tym, więc nie wiem, jednak wszystko możliwe.
Na Doyounga i Rena nie można było liczyć – tak samo jak my nie oglądali występu. Oni w ogóle nie zostali dopuszczeni na wyjazd do Tokio. Ponoć SM w ostatniej chwili zmieniło zdanie.
* * *
Nazajutrz po wczesnym i szybkim występie w okolicznej wsi dla starszyzny, CYS udały się do hotelu. Nie mogłem złapać z nimi kontaktu (choć chciałem). Woohyun również. Musieliśmy szykować się na własny lot do Pekinu, a zarazem nasze ostatnie wspólne godziny z CYS.
Myślałem, że Sunggyu hyung już opanował huśtawki nastrojów, jakie miewał w niedawnej przeszłości, ale co on sobie wyobraża? Jak on tak mógł? Możliwe, że Ye Bi była zamieszana i przyczyniła się do powstałego problemu... ale to nie rola naszego lidera, by gnębić ją za drobną pomyłkę czy niedopatrzenie. Z drugiej strony... czyżby to była zazdrość? Przecież to nie miało sensu, a jednak u Gyu hyunga występowały te zbyt dobrze mi znane symptomy. Nie wygląda to dobrze, coś się znowu musiało stać. Sunggyu hyung nie wpada w tak dziwny „stan" bez powodu. Jeszcze tylko dwanaście godzin i będziemy mogli wrócić do Korei.
* * *
(Sungyeol)
Oglądaliśmy powtórkę transmisji na żywo, gdyż kiedy występ się odbywał, my zajmowaliśmy się Myungsoo. Mimo iż to była jego sprawa (a odkąd Woollim znowu ma nas gdzieś, to także i nas ten problem dotyczy), postanowiliśmy jakoś zdobyć informacje na temat domniemanego „incydentu". Dowiedzieliśmy się, że Kim ye Bi nie jest za to odpowiedzialna.
Kiedy Myungsoo poprawił się humor, wszyscy zgodnie zarządziliśmy, iż musimy pooglądać powtórkę także porannego japońskiego variety show, w którym wystąpiły gościnnie CYS – wraz z naszymi kolegami na widowni. Przy okazji odbyło się lokowanie produktu: edycja nowych kart kolekcjonerskich w trzech wariantach: dziewczyny w seifuku**, wersja casual oraz wersja regularna o nazwie Tokyo con ~Can You Smile~
Według informacji przekazanych przez naszego lidera Dongwoo, „ruszyła się" sprawa naszego zespołowego „celu", jednak według relacji Howona, Sunggyu hyung dużo przemilczał. Ponoć spędzał sobie czas z liderką CYS... Opowiadając Dinowoo, jak się ma sytuacja z Ye Bi, nie opowiedział, że on - Gyu hyung - użył słownej agresji względem niej, jednak Soo nie uwierzył w wersję Hoyi. Woohyun natomiast niezbyt chciał poruszać ten temat i ograniczył się jedynie do stwierdzenia, iż: „Jest zabawnie". Już nie wiem, komu wierzyć. Nie chcę pytać Hwan, żeby jej nie narażać na koszty, a z kolei męczenie Kim Ye Bi i spamowanie jej tysiącem pytań byłoby nie na miejscu. Poza tym tylko Sunggyu hyung i Hoya mają jej numer kontaktowy. Chyba najlepiej będzie po prostu czekać. A, nie. Jeszcze Sungjong, ale nie jestem pewien, czy go prosić.
-To wygląda obrzydliwie, błe. – z salonu słychać było komentarz Myungsoo. Kiedy wróciłem z kuchni ze szklankami, okazało się, że Hyuna próbowała wykonać w domowych warunkach antystresowy slime – czyli najnowszy hit internetu. Ktoś coś mówił, że Hyuna wróciła do normalności?
-„Błe"? Wyszedł bardzo puszysty i pachnący – broniła się Hyuna, bawiąc się ugniataniem kolorowego, ciągnącego się (niczym guma i ślimaczy szlam) glutu.
-Ech, a gdzie maknae? – spytałem. – Nie chciał oglądać z nami?
-Wyszedł jakiś czas temu. Da Won przyjechał do niego w odwiedziny – zaśmiał się Dongwoo.
-To dziecko z „Twinkle, Twinkle"? - przypomniałem sobie.
-No, tak to jakoś leciało – potwierdził Dongwoo. – Ktoś chce go zaadoptować, mimo że za rok lub dwa lata byłby pełnoletni, przynajmniej według europejskiego. U nas brakuje mu jeszcze minimum trzech lat.
-Heh, nie współczuję mu. – zaśmiał się pod nosem L.
-Czemu taki jesteś, akurat zajmowanie się Da Wonem mu wychodziło. – poprawiła Myungsoo Hyuna, nie odrywając się choćby na moment od swego zajęcia.
* * *
(Sunggyu)
To nie działo się pierwszy raz, kiedy kumple (z brakiem dowodów) próbowali dowodzić mi, iż się mylę. Także tym razem nie obyło się bez ich podchwytliwych pytań. Czy oni nie potrafili mi już zaufać? Czy wszystko musiało dotyczyć Kim Ye Bi i moich „średniowiecznych metod"? Chociaż Woohyun nie angażował się w to tak jak Hoya, wiedziałem, że jego również ciekawi to, co „ukrywam". W żadnym stopniu nie złamałem postanowienia, ale za kiepską kondycję Kim winiło się mnie.
-Przypominam, że nie pojechaliśmy na wycieczkę krajoznawczą – zwróciłem się do towarzyszy. – Nie jesteśmy od doglądania i podnoszenia „owiec" z powrotem, gdy „spadną ze zbocza".
-Hyung, my nie... - zaczął Woohyun, jednak Hoya miał na ten temat inne zdanie:
-Potwierdzasz więc? Te plotki o klusce, że traktujesz ją jak śmiecia? I to ma niby pomóc w obronie Myungsoo?! – naskoczył na mnie.
-Co robię? – odparłem zdziwiony jego dziwną wypowiedzią.
-Howon-ah, co ty mówisz? – zwrócił się do niego Woohyun.
-Czekaj, Woohyun. Niech powie – poprosiłem.
-Skoro musisz, to ją pozwij, ale nie znęcaj się. Nie sądzisz, że to poniżej twojej godności, hyung? Pamiętaj, że Ye Bi to jednak nie Seo Hee i te zaczepki mogą się dla ciebie źle skończyć. Mimo wszystko, hyung, mam szczerą nadzieję, iż wiesz, co czynisz. Tylko... może jednak ją przeproś, nim to się wymknie spod kontroli.
-A teraz sobie tak po prostu wychodzisz? – zatrzymał go Woohyun.
-Tak, właśnie. Wychodzę się przejść.
-Aish, co ten Hoya sobie wymyślił?! – westchnął Woohyun. – Hyung? Co z tobą? Odezwij się czy coś. Aigoo, jak Hoya mógł w ogóle o czymś takim pomyśleć. Hyung? Yah, hyung?! Twój telefon... dzwoni.
Woohyun przyglądał mi się z zakłopotaniem i niepokojem. Postanowiłem przyjąć połączenie.
-Yah, Kim Sunggyu! Nudzisz się?! Musisz dawać dodatkowe zajęcia Ye Bi, a potem udawać, że jej zasługi to nic takiego? Yaah, słuchaj! Właśnie ją przyłapałam, jak wychodziła. Zgodnie z obietnicą dostarczy ci dowody, ale to dopiero w Seoulu, więc jeśli możesz, to proszę nie wprowadzaj swoich metod i nie rób z Bae osobistej przynęty na anty-fanów! A i jeszcze jedno. Byłoby miło, gdybyś przyszedł zobaczyć, jak wygląda Bae po zejściu ze sceny. Twoje Inspirits nieźle ją urządziły!
Miałem spore trudności ze zrozumieniem tego, co mówi Zhan, bo (jak na złość) mówiła po chińsku. Ogólny przekaz został w końcu przeze mnie „odnaleziony". To, że jakieś wariatki się pojawiły nie znaczy, że wszystkie Inspirits takie są...
Insynuacje Zhan nie brzmiały jednak zbyt poważnie. Niedługo potem wrócił Hoya i poinformował, iż CEO grozi ponownym zawieszeniem. Wszystko dlatego, że po koncercie w Japonii dziewczyny zostały przyłapane z naszym kierowcą, a niektórzy anty-fani z Chin postanowili „umilić" im występ. To było wprost nie do uwierzenia, że dokonano sabotażu. Skrajnie agresywne chińskie Inspirits oraz EXO-l połączyły siły w celu ukarania CYS, a szczególnie Ye Bi... Czy to rzeczywiście moja wina?
No i jeszcze to, co ponoć powiedziałem Ye Bi... Przecież to stek kłamstw!
* * *
(Hyuna)
Czekałam, aż wrócą ze swojej podróży. W internecie i telewizji aż huczało od napaści „fanek" na Bae. Historia była dziwna, lecz prawdopodobnie prawdziwa, a nie sfałszowana. Takie rzeczy mogły dziać się w Polsce, ale nie tutaj. Co robiła w tym czasie ochrona? Przyglądała się bezczynnie? A Sunggyu, Woohyun i Hoya co, spali wtedy? Ja rozumiem, że nie każdego da się lubić, ale czy Sunggyu naprawdę musiał prowokować wydarzenia? Przecież etap upokarzania Ye Bi miał już za sobą. Dlaczego jej teraz nagle znowu ubliża?
Dzwonienie do któregokolwiek wprowadziłoby nerwową atmosferę. Powinni szykować się do odprawy na lotnisku w Pekinie... no chyba, że odważyli się zostać dłużej. Dzięki chłopakom CYS przynajmniej dotarły na czas. Jeśli SM zażąda od Woollim „zadośćuczynienia", to jak nic Infinite skończy gorzej. Skoro Inspirits odbija przez to, co wyprawia jedna z CYS, no to jestem niestety rozczarowana. Taki cios od fandomu... nie, chłopaki nie zasłużyli!
Dobrze, że zostawili mnie samą, bo właśnie przeczytałam coś strasznego. Wyszli do sklepu, bo „znowu jedzenia zabrakło". Akurat. No ale tak to jest, jak się codziennie kimbap je albo ryż. Nie ma im kto gotować? Co tak oszczędnie? Może jeszcze frytki do tego? Okazjonalnie jakiś grillowany boczek albo warzywa z woka... Chociaż z drugiej strony kalorie spalają w zastraszającym tempie... Ale serio! Coś długo nie wracają! Co oni odwalają, gdzie ich tak długo wcięło?!
Do drzwi rozległ się dzwonek. Kto to mógł być, prócz chłopaków?
-Unnie~! – usłyszałam na powitanie.
-Ojej, a ty co tu robisz? – spytałam i przytuliłam Seol.
-Też chcielibyśmy wiedzieć. – odezwał się Jjangwoo, ciągnąc za sobą małą walizkę, najpewniej należącą do Seol Ah.
-Mhm – odparłam niepewnie i spojrzałam na chłopaków. - Gdzie Sungjong? – spytałam. – I Sungyeol? Co z nimi? – dodałam, gdy zauważyłam brak dwóch Lee.
-Da Won uparł się, żeby Sungjong był obecny przy ludziach, którzy go zabierają. To dzisiaj. – wyjaśniła Seol. – Ci mili oppa mnie eskortowali, Da Ri i Ren mieli jakieś ważne, bardzo ważne spotkanie.
-Aish, wzięliście samochód Sunggyu? Kto prowadził? Zarysowana maska?
-Wow. Dzięki. Po tym, czego się dowiedzieliśmy, ty przejawiasz również antynastawienie? Wow... - powiedział L.
Zagryzłam policzki od środka... Głupio wyszło! Wcale tak nie myślę.
-Unnie, Myungsoo oppa naprawdę nie zrobił ani jednej kreski, jeździ o wiele spokojniej niż ten wariat, z którym mieszkam.
-Ech... Nie mów tak, okej? Min Ki może nie jest idealny, ale umie o siebie zadbać. O bliskich też, więc okaż trochę szacunku.
Seol Ah wlepiła swe wielkie oczy w Myungsoo.
-Aigoo, ale Chai znów mógł zostać w domu sam – nadęła swe policzki.
No to ja już wiem, czemu Woohyun czasem wracał taki nerwowy. Dużo pracy przed nim, chociaż... czy tam nie było kogoś drugiego? Chyba pomocnik, o ile czegoś nie pomieszałam.
-Chodź do łazienki, skrzacie. Wykąpię cię, a dobrzy oppa przyszykują jedzenie.
-Hmm... Unnie Riri powiedziała, że kąpiel pięć razy dziennie to za dużo. A! Sungyeollie... Miał się spotkać z panem patyczakiem.
-Co?! – nie mogłam się już dłużej wstrzymywać. Słowa Seol były zbyt śmieszne.
-Pan Kyung, nasz manager... prawda? – dopytywał się Dongwoo.
-Patyczakiem bym go nie nazwał... jest po prostu średniego wzrostu... Tak, jakoś będzie miał metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu. – przytaknął L.
Seol Ah zaklaskała i zaczęła się „brechtać" niczym sześcioletnia dziewczynka, po podłodze.
L zniknął w kuchni, a Dongwoo poszedł zanieść rzeczy gościa do pokoju gościnnego. Ja natomiast zamierzałam dotrzymać słowa i zająć się Seol. Mam nadzieję, że z Da Ri wszystko w porządku. Jak dotąd o „drobnych" powikłaniach zdrowotnych Ri wiedziały dwie osoby: Ren i ja (nie licząc samej Da Ri). Nie dziwiło mnie, że przy ciekawskiej nastolatce jest sporo roboty, a Seol raczej nie zrozumiałaby powagi sytuacji, skoro Ri nie mogła liczyć na wsparcie własnej mamy. Z tego, co mi mówiła, nie było u niej aż tak skrajnie, dopóki mama Ri nie dowiedziała się, ż Riri była w stanie oczekiwania po wieloletniej terapii. Jednak mama Ri nie mogła cieszyć się szczęściem córki. Tylko dlatego, że nie uznawała Rena...
Wszystko dlatego, że Ri zaczęła spotykać się z Renem wbrew woli rodziców, a nie z kimś bardziej oczytanym. Tak jak do tej pory Ri nie była skłócona z rodzicami, tak już prawie od pół roku nie utrzymywali z nią kontaktu. Da Ri chyba wszystko dłużej i bardziej przezywała, ponieważ jej własna mama doprowadziła do tragedii. Za każdym razem, kiedy myślałam o Ri, zbierało mi się na płacz. Tak było także tym razem, ale musiałam jednak wziąć się w garść. Mimo wszystko było to trudne. Choć dopiero niedawno się dowiedziałam, to świadomość tego, że Ri po długiej i trudnej terapii udało się zajść w ciążę, ale będąc zaledwie w trzecim miesiącu straciła nie tylko dziecko, ale również rodziców... było to wszystko dla mnie tak wielkim szokiem, że tak długo jak mogę, odkładam podjęcie decyzji związanej z zaręczynami. Dobrze, że moi rodzice są tolerancyjni i nie powiedzieli o Woohyunie ani jednego złego słowa, chociaż zanim się z nim związałam, rodzice (którzy zawsze byli nadopiekuńczy), wypytywali, czy ja i mój dobry kumpel Sunggyu przypadkiem ze sobą nie sypiamy. Ich „pytania" były wynikiem czystej opiekuńczości, a nie niechęci względem partnera. Nic poza tym, chociaż bywali na mnie źli, jednak nigdy nie mieliśmy tak jak w rodzinie Bang czy Soo. U Woohyuna chyba też tak nie było i nie ma. Oby już tak zostało. A Ren chyba nie jest jeszcze takim złym człowiekiem, bo mimo wszystko jest przy Da Ri i zawsze ją wspiera.
~ ~ ~
(Sunggyu)
Mieliśmy wracać, jednak sumienie by mnie męczyło, dlatego zamiast martwić się o drogę powrotną, miałem myśli zajęte tym, co czeka na nas w Tajlandii.
Jak się okazało, „Cyśki" miały spędzić w stolicy (Bangkoku) aż dwa dni. Woohyun niepokoił się brakiem wieści od Hyuny, a Howon nadrabiał drzemkę w pokoju hotelowym, w którym się zatrzymaliśmy, bo w samolocie znowu było głośno. Co mnie skłoniło do nadprogramowych dni wolnych?
-Ech, co z nimi. Hyung... Hyung, próbowałem skontaktować się z każdym i nic. Nikt nie odbiera. Jak ty zadzwonisz na pewno ktoś zauważy. – Woohyun wpadł w jakąś dziwną panikę. Świetnie...
Podałem mu swój telefon, żeby mógł sprawdzić, co się dzieje.
Pomimo zmiany urządzenia, Woohyun nadal nie otrzymał odpowiedzi. Może wszystko dobrze i niepotrzebnie się martwi?
* * *
Do Korei wróciliśmy następnego dnia i ku niezadowoleniu Hyuny, nie przywieźliśmy dobrych wieści. Przynajmniej z mojej strony na to wyglądało. Okazało się, że Woohyun i Hoya trzymali coś przede mną w tajemnicy. Tradycyjnie nie byłem poinformowany tak jak Hyuna czy reszta.... I to „coś" okazało się być znacznie lepsze niż autografy do kolekcji dla Hyuny i Dongwoo, a mianowicie zdjęcia CYS. Tylko skąd je wzięli? Oglądali ich występy na widowni?
-Ej, co to znaczy „Z uwagi na utratę zaufania do K.S.G., upoważniam N.W.H. oraz L.H.Y. do dalszego rozporządzania dokumentami"? – Hyuna przeprowadzała jakiś wywiad czy co? Pijąc gorącą czekoladę prawie się zakrztusiłem. – Wiesz... wiedziałam, że cię zaniedbaliśmy, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie reagowałam za bardzo, ale nie uważasz, że ciut przegiąłeś? Aigoo, ty i ten twój niewyparzony język. Musiałeś się także narazić Wu Zhan Zhan?
Nie wiedziałem, o co chodzi; dobrze, że L, Dongwoo, Sungyeol i Sungjong wciąż byli poza miastem. Przy dokumentacji zauważyłem urządzenie do nagrywania dźwięku, więc natychmiast po nie sięgnąłem.
* * *
Hyuna nie mogła znać prawdy o tym, co obiecała mi Kim Ye Bi. Podmienione dowody przeciw Jenny (które „zmieniły się" na mocny atak na kluskę), Hyuna wzięła za moją sprawkę. Czy Zhan wrobiła Ye Bi i wspólnie z Shim knuła plan poniżenia jej? Mógłbym również posądzić Ye Bi, jednak odgrywanie ofiary było przestarzałym sposobem, ponadto świadczyło o olbrzymiej desperacji, dlatego byłem skłonny myśleć, że wymyśliła to Zhan lub Shim. Nie chciałem Ye Bi męczyć zbyt przesadnie; to ona zaproponowała, że nic jej nie ogranicza, więc jeśli chcę, to CYS mogą poświadczyć o winie Jenny, a nie Myungsoo. Był też jeden mały „kruczek": dołączone zdjęcia i pismo aż do bólu przesiąkały eufemizmami. Zdarzyło mi się krzyknąć na kluskę, jednak nawet kiedy moja niechęć dosięgała barometru pomiaru złośliwości, nie wykraczała ona poza przyjęta skalę. Poza tym Ye Bi nie używała takiego słownictwa, choćbym nie wiem, jak bardzo byłaby na mnie wściekła.
Ze skrajności w skrajność. Nawet w najwyższym stadium ludzkiej wściekłości nie zwróciłbym się tymi słowami do nikogo. Shim wkładając mi w usta słowa, których nigdy nie wypowiedziałem, wykopała sobie własny dół. Czy na tą pustą lalkę nie ma sposobu?! Czyżby to była pora na przeniesienie konfliktu na drogę sądową?
Telefon zaczął głośno dzwonić. Sięgnąłem ręką na szafkę. Po chwili zwlekania odebrałem połączenie. Miałem nadzieję usłyszeć głos Zhan.
-„Jutro o dziesiątej wieczorem kończę trening. Cały dzień będę też niedostępna, więc raczej się nie spotkamy".
-Nie pomyliłaś się? – spytałem zdziwiony, siląc się na grzeczny ton.
-To numer Kim Sunggyu sunbae, prawda?
-Za to ty na pewno nie jesteś właścicielką telefonu.
-Zhan Zhan jest obok, ale nie jest w stanie podejść osobiście.
-Czy to wszystko? – przerwałem jej tłumaczenia, których sobie nie życzyłem.
-Chciałabym wiedzieć, ale to tak przy okazji, czy z Myungsoo-sshi wszystko...
-Zadzwoń do niego i zapytaj o to sama. A najlepiej, to się nie kontaktuj z nikim z nas tak bezmyślnie jak to robisz.
Nim pomyślałem, słowa same opuściły moje usta.
-Chyba zgubiłam telefon, a liderka Zhan zezwoliła na...
-Przekaż jej, by sobie nic nie planowała na jutro, CEO Woollim pewnie z chęcią by...
-Tak, sunbaenim. Zostałam poinformowana i nie ma potrzeby, byś ty także przypominał.
Nim powiedziałem coś jeszcze, zdusiłem w sobie wredną potrzebę ulżenia sobie wyżywając się na jakiejś wokalistce. To nic, że ja nie miałem ochoty słyszeć jej głosu, ona wykonywała tylko prośbę liderki.
-Zjawię się punktualnie za nią, bo unnie naprawdę nie może, za co przeprasza.
Miałem coś powiedzieć, tym razem miłego, ale rozległy się szmery.
-Właściwie, to nie musisz, poradzimy sobie bez ciebie. Ty przecież i tak masz wszystkich gdzieś! – do rozmowy wtrąciła się Shim. W telefonie rozległ się dźwięk towarzyszący policzkowaniu. Co się tam stało? – CEO na pewno się wścieknie, ty głupia klusko, kiedy jutro zobaczy nagrane rozmowy. Może to nie ty namówiłaś Sunggyu-sshi, żeby się nade mną znęcał?! Na pewno mnie wydasz, akurat jemu, co? Lepiej, żebyś jutro milczała, a o ponownym pójściu na skargę do Infinite nawet nie myśl, jasne?
Z pewnością nie powinienem, ale na wszelki wypadek ustawiłem nagrywanie tej rozmowy. Niech CEO naszych wytwórni sami usłyszą, że osądzali niewłaściwą osobę.
* * *
To byłoby zbyt proste, gdyby ta Shim nie sprawiała problemów, a po próbach pokojowego zażegnania konfliktów, zamiast coś zrozumieć, to nie robiła więcej zamieszania. Z drugiej strony to był nieprzemyślany ruch z jej strony. Nie wiem, czy kluska specjalnie dała się przyłapać i spoliczkować, ale faktem było, iż nie miałem dłużej wątpliwości, kto odpowiada za powstanie chaosu. Musiałem omówić z kumplami strategię na jutro, ale najpierw wypadało poprosić managera o drobną przysługę, mimo że było bardzo późno.
Naprawdę nie miałem ochoty na kolejne tłumaczenia, ale wszystko zmierzało w niezbyt dobrym kierunku. Czym Zhan musi być zajęta, że posyła Ye Bi – prosto w „paszczę lwa"? Oprócz problemów z własną wytwórnią, przewijały się inne, niekoniecznie miłe i sympatyczne sytuacje. My naprawdę nie potrzebowaliśmy walczyć z rookie zespołem. Żeby to jeszcze mądre było, ale tam „głupota chodzi piechotą". Dosłownie. Może nie wszystkie należało skazywać, ale jedna wystarczyła, by popsuć opinię całości.
* * *
Wcześnie rano wróciła reszta ekipy, bo wciąż byli za miastem, jednak nie wyglądali na wypoczętych. Hyuna wróciła wcześniej, bo tęskniła za Woohyunem
-Ech, akurat jak dzwoniłeś, to szukałem Seol. Skubana wymyśliła sobie, że się schowa i właściwie, to wszyscy się w to zaangażowaliśmy, hyung – wyjaśnił L, podając mi kubek z kawą. – Zauważyła o czwartej rano brak Hyuny i przez półtora godziny musieliśmy dbać, by nic sobie przypadkiem nie zrobiła. Później odebrał ją Min Ki, to też było trochę dramy z tym, bo podsłuchała naszą rozmowę. Min Ki... powiedział nam o tym, co zrobiły CYS.
-A niby co takiego ona robiła w tamtym dormie? I do tego sama? – dołączył do rozmowy Hoya.
-No jak by ci... Da Ri i Ren musieli coś załatwić, a Seol Ah nie może jeszcze zostawać sama... - zaczął się tłumaczyć Sungyeol.
-Więc po nią pojechaliśmy pod pretekstem udania się na zakupy – dokończył Myungsoo. – To Woohyun zasugerował, a Da Ri jest blisko z Hyuną. Tylko nie wiedzieliśmy, ż Seol spędzi z nami aż pięć dni!
-Hyung, nie widziałeś Sungjonga? – zmienił temat Dongwoo.
-Nie powinien być z wami? – spytałem.
-Niby był, ale potem, to znaczy w dniu, kiedy przywieźliśmy Seol, potrzebowali go w „Twinkle, Twinkle". Tego dzieciaka, którym się opiekował też ktoś chciał adoptować; Da Won poprosił, by Sungjongie był w tym czasie obecny. – wyjaśnił Sungyeol.
-Okej. No i? – przytaknąłem. – Nie wrócił? Przecież minęło pięć dni, a nawet więcej, tak?
-No właśnie. Myśleliśmy, że wrócił tutaj. – przytaknął Dongwoo.
-Dzwoniliście?
-Ma wyłączony telefon, dlatego pytałem – wyjaśnił Dongwoo.
-Nie wiem, może Howon albo Woohyun spotkali go gdzieś...
-Już pytaliśmy – stwierdził Sungyeol i spojrzał na Namstara.
-Niestety – odparł krótko Hoya.
-Hyung... ale to tak na poważnie? CYS wypowiedziały nam wojnę? Dlaczego? Bo próbowaliśmy im powiedzieć, że „picie jest nie dla dam"***? Czy obraziły się, bo nie jesteśmy nimi zainteresowane tak, jakby sobie tego życzyły? – teraz Myungsoo przeszedł w inną sprawę.
-To od początku nie chodziło o ciebie, tylko taka jedna ameba zazdrości innym popularności – uspokoiłem go.
-Hyung, bo właściwie... jest jeszcze jedna sprawa – zaczął ostrożnie L, a Hyuna, która była obecna, posłała mi przerażone spojrzenie. – Muszę wiedzieć, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem.
-O co chodzi?
-Woohyun zaprosił Ye Bi, żeby zjadła z wami w Tajlandii?
-Zgadza się.
-Czy ty ją publicznie obraziłeś? – dopytywał się Myungsoo.
-Nie było czegoś takiego, a przynajmniej nie ode mnie.
-Dlaczego Inspirits zaatakowały Ye Bi w Japonii? Bo Shim Jenny narobiła zamieszania. To ona rozesłała te fałszywe wieści na oficjalnej stronie CYS na naver. Zmieniła hasło, zablokowała dostęp, więc dziewczyny nie mogły wejść, by usunąć wpis.
Spojrzeliśmy w stronę Sungyeola. On mógł to wiedzieć tylko od jednej osoby.
-To prawda, że w trakcie pory na posiłek w Japonii, zabroniłeś Ye Bi jeść obiadu? – zadał mi pytanie Dongwoo. – Dlaczego migałeś się od pomocy, kiedy Namu i Hoya je wspierali?
Hyuna, Hoya i Woohyun milczeli, ale w przeciwieństwie do innych, obrali stanowisko osądzających moje czyny, nie będąc nawet świadkami.
-CYS poszły zjeść na mieście. To było około dziewiętnastej albo dwudziestej którejś tam. Kim Ye Bi nie poszła z nimi. Kiedy do niej zadzwoniłem, znajdowała się przed drzwiami do pokoju. Woohyun i Hoya byli przy tym, kiedy wykonałem połączenie, jednak minęli się z Ye Bi w wejściu do pokoju hotelowego, w którym się znajdowaliśmy.
-Zapomniałeś dodać, lider-nim, że użyłeś tonu głosu takiego, jakby Kim Ye Bi była twoim niewolnikiem. A to zdanie: „Przyjdź tu natychmiast"? – zwrócił mi uwagę Hoya.
-Zaraz do tego dojdę – westchnąłem. To było rozczarowujące, że tylko na podstawie mojego spontanicznego zachowania i tylko częściowo usłyszanej rozmowy, Hoya postanowił wymyślić własny scenariusz tego, co rozegrało się między mną a Ye Bi.
-No to my czekamy – ponaglał mnie Hoya, ale puściłem tę uwagę mimo uszu.
-Użyłem takiego tonu specjalnie, gdyż wiedziałem, że ta nawiedzona Shim przysłuchiwała się rozmowie.
-Niby jak, skoro już jej nie było? – upierał się Hoya.
-Shim to jest właśnie prawdziwy problem. Śledzi nas, podsłuchuje rozmowy, dlatego potrzebowałem omówić ten problem z Ye Bi. W międzyczasie parokrotnie próbowałem zaproponować, byśmy coś zjedli... i niezbyt dobrze się to skończyło.
-Co? Zrobiła ci coś? – oburzył się L.
-Nie, mi się na szczęście nic nie stało. Główna wokalistka CYS jest anorektyczką, więc cóż... była trochę poddenerwowana, że chciałem w nią „wcisnąć" jedzenie... i nie tylko to. Z wielkim trudem, ale dała się namówić na owoce. Dlatego, kiedy Woohyun i Hoya wrócili i próbowali zasnąć, to nie mogli. Nie dało się całkiem wywietrzyć zapachu cytryn, jabłek i arbuza, ale przede wszystkim zapachu jedzenia z zewnątrz. Bo to przecież był hotel z restauracją, a ta Kim... skończyła kiepsko przez swój zupełnie rozstrojony organizm.
-No dobra, ale co jej w końcu powiedziałeś? To przez ciebie tak się pogubiła na scenie w trakcie występu? – Hoya nadal upierał się przy swojej wersji.
-Nic, co znajdowałoby się na liście zdań, które chciałbym wypowiedzieć z premedytacją albo też przez przypadek.
-Rozumiem, że nam nie powiesz, oppa? – odezwała się Hyuna.
-Nie, bo nie muszę. To od was zależy, czy mi ufacie, czy nie.
-Ja wierzę. Hyung starał się jak mógł, by bronić Infinite. Ogólnie to jestem ciekaw, jak wyście znieśli Jenny czy jak jej tam – stwierdził empatycznie L.
-A, to... Po prostu starałem się ją ignorować. A nie unikałem CYS z powodu Ye Bi. Tylko tyle, ile musiałem, to tyle spędzaliśmy czasu. Nie przebywałem z nimi, ponieważ nie chciałem ich prowokować do agresji względem siebie nawzajem Ja już dosyć widziałem. „Niektóre" z nich przez własną głupotę próbowały obwiniać „którąś" z koleżanek, bo wcześniej odważyłem się zwrócić uwagę w samolocie. Uznałem, że Woohyun i Hoya znajdą lepszy sposób i będą mieli więcej cierpliwości. Poza tym ja im dałem szansę. Dwa tygodnie przed wyjazdem omawiałem to z nimi.
-Niech zgadnę: cały czas mówisz o Shim? Visual? – dopytywał się L tak, jakby nie wierzył w moje słowa. – Innymi słowy, chcesz nam wmówić, że winą za kiepski występ Ye Bi powinniśmy obarczyć tą Shim? Za wojnę fanek z różnych fandomów, w tym nasze Inspirits... to też wina Shim? – kontynuował L, na co kiwnąłem potakująco głową. – Dlaczego mam ochotę ją za*ebać jak indyka?
-L, to nie chodzi tylko o Ye Bi. – przypomniała Hyuna. Punkt dla niej.
-Tak, właśnie... Macie jakieś propozycje co do dzisiejszego spotkania z CEO Woollim oraz SM? – zadałem im pytanie.
-Wszyscy? – upewnił się Dongwoo.
-Manager miał zadzwonić i poinformować mnie o komplikacjach. Jest parę minut po dziewiątej, jeszcze trzy godziny do dwunastej. – wyjaśniłem.
-O, twój telefon, oppa – powiedziała Hyuna i podała mi urządzenie, które znajdowało się tuż obok mnie, ale pewnie chciała pokazać, jak bardzo jest uczynna. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że to był bardzo miły gest z jej strony. Pomimo wszelkich nadziei, nie dzwonił manager Kyung Seong Il, tylko Zhan.
* * *
(Kyung Seong Il)
Było mnóstwo załatwiania różnych spraw, także kiedy podopieczni poprosili mnie, bym udzielił zgody na „pożyczenie" kierowcy CYS oraz bym miał na nie oko, zgodziłem się. Będę się tłumaczył przed CEO, ale trudno. Zadania jak do tej pory były wykonalne, jednak kiedy niejaka Shim Jenny zaczęła wrabiać swoje koleżanki, nie mogłem przymykać oczu na jej wybryki. Chociaż obowiązywał mnie kodeks pracy, byłem Infinite znacznie więcej niż poranną kawę czy od czasu do czasu, bułki drożdżowe z budyniem. Żałowałem, że całe Infinite nie pojechało w trasę, niestety nie udało mi się przekonać CEO. Za to udało mi się zdobyć coś, co przyda się chłopakom na dzisiejszych rozmowach.
-Managerze, jakim sposobem dostałeś się do tych danych? – zapytał mnie Dongwoo, marszcząc czoło i brwi, gdy przeglądał screeny z konwersacji między Shim Jenny z Im Yurą... oraz managerem CYS na dokładkę. – I Ye Bi-ah to wszystko wiedziała? „L.G."? Co to za inicjały?
-Nie znam odpowiedzi na te pytania. Ja jedynie pomogłem znaleźć dowody.
* * *
-Gotowi? – spytałem, gdy wchodziliśmy do windy w SM. Chłopcy zdecydowali, że wybierze się ich tylko czwórka: lider Sunggyu, Woohyun, Sungyeol oraz Dongwoo. W rozmowie nie mogły brać udział osoby postronne, więc musiałem się rozdzielić z podopiecznymi przed drzwiami gabinetu CEO SM. Na wypadek, gdyby to było konieczne, miałem być obecny w budynku. Byłem managerem, taka była moja praca. Im Jae Bum najwyraźniej uznał, że SM dając mu rookies, „zrobiło" wielki żart, więc nie brał ich na poważnie. Ale żeby tak zaniedbać obowiązki i nie wiedzieć o pierwszej trasie zespołu... trochę powinno mu być wstyd, że inne grupy naginają zasady. EXO lub Infinite proszą ludzi ze swojego staffu, by zajęli się CYS. Jak tak dalej pójdzie, to CYS rozwiążą.
* * *
Chociaż byłem dobrej nadziei, to zakończenia konfliktu nie można było nazwać w pełni sprawiedliwym. Kiedy odwoziłem chłopaków do dormu, atmosfera nie była najlepsza, chociaż zachowywali się zwyczajnie, a Dong i Yeol nawet byli w nastroju do żartowania. Tylko Sunggyu milczał.
-Ech, świetnie. Hyunie się chyba nudzi. Seong Il sunbaenim, możesz nas tu wysadzić? – poprosił Woohyun.
-Coś się stało? – spytałem, bo to niecodzienna prośba. Minęliśmy sklep spożywczy. Woohyun przeprosił za słowa, ale niepotrzebnie. To świadczyło tylko o jego ich wszystkich, prawdziwej dorosłości, a nie wiecznym udawaniu „idealnych idoli".
* * *
Łącznie wykonałem dziś pięć kursów. Do wygaśnięcia umowy pozostawało jeszcze sześć miesięcy, jednakże niekoniecznie zgadzałem się, by szpiegować podopiecznych tak jak czynili to managerowie EXO i CYS. Woollim wrobiło poprzedniego managera, co poskutkowało tym, iż na nowo wyciągnięto sprawy sprzed kilkunastu lat. Ja niekoniecznie miałem ochotę robić zamieszanie. Jednak aby mieć oko na chłopaków i nie opuścić ich w potrzebie, zezwoliłem im na spotkania organizowane przez wytwórnie, poczęstowałem ich wybujałymi historiami na temat posiadania kochanek. Miałem swoje życie uczuciowe, ale wszystko we właściwych proporcjach. Każdy, by przetrwać w showbiznesie potrzebuje image'u – nie byłem wyjątkiem. Przez to wychodziłem na niekompetentnego, ale tak naprawdę wykonywałem pewne zadanie. Byłem świadomy łamania swoich zobowiązań, ale od początku wybrałem zajęcie się Infinite niż szacunek CEO Woollim. W ostatnim czasie zajmowałem się nie tylko pomaganiem Infinite z CYS; pojawił się również inny problem, który spędzał mi sen z powiek. Sam J.Y. Park spotkał się ze mną prywatnie, chociaż równie dobrze mógł to obwieścić mediom. Nie miałem serca niepokoić chłopaków informacjami o przyczynie cofnięcia comebacku niejakiej Bang Seo Hee. Ponieważ skontaktowanie się z modelką było niemożliwe, a J.Y.P. wybrał najlepsze istniejące rozwiązanie, razem doszliśmy do wniosku, iż nie będzie żadnego pozywania, aby uniknąć problemów, ani też płacenia „odszkodowania". Mimo iż parokrotne próby tzw. phone phishingu**** powinny zostać sprowadzone na drogę sądową, nieważne czy to był żart, czy nie, nikt nie chciał się dodatkowo stresować. J.Y. Park musiał przekonać swoją „gwiazdkę" do powrotu, a ja musiałem w końcu omówić plan z maknae. To było cudowne zrządzenie losu, że przez sześć ostatnich dni był zajęty! Na pewno będzie załamany, kiedy mu o wszystkim powiem, ale najważniejsze, to to, aby jednak nie zrobił jakiegoś głupstwa. Inna sprawa, to czy ta mała Bang wie, że brak comebacku i wymuszenie na JYP przyjęcie Shim Jenny, to sprawka młodszego brata Lee Sungjonga?
Zawieszenie go było dla wszystkich nielogiczne, ale kiedy Sunggyu przedstawił „ofertę" CEO Woollim, cieszyłem się, że jednak skorzystał z mojej strategii.
Próbował się dowiedzieć, dlaczego namawiam go do wystawienia zaufania Infinite, odsuwając się od jednego z nich. Nie chciałem, by widzieli we mnie wroga czy pajaca, ale sztuka bycia dobrym managerem polegała na tym, by szukać jak najmniej stratnych rozwiązań. Było mi zupełnie obojętne, że SM tak nierozważnie – wg chłopaków – w zawieszenie „dało" także Kim Ye Bi. Nie można mieć wszystkiego, a chyba chodziło o oczyszczenie L i Sunggyu z zarzutów i udowodnienie winy Shim.
* * *
(Jenny)
Zostałam zawieszona na dwadzieścia dni i otrzymałam zakaz na sesję do nowej sportowej kolekcji z EXO, chociaż CEO SM w końcu chciał dać mi szansę! A teraz nagle zmienił zdanie?! Na szczęście nie wybrano też kluski, chociaż obawiam się, że Yamari to też nie był najlepszy wybór. Pocieszający był fakt, że przez kolejne sześć miesięcy nie będę narażona na widywanie się z Kim. Tylko z jakiej racji nie przydzielono nam naszego managera? SM zatrudniło jakiegoś praktykanta, a do tego nie jest on Azjatą! Błe, jak ja nie znoszę dzielenia pokoi. Nowy manager ułożył mi grafik z Yamari! Czy on nie wie, jak obchodzić się ze „słoniem w składzie porcelany"? Z Yamari nie będę mogła już ćwiczyć, tak jak do tej pory na klusce, bo nowy manager zabronił jej się przemęczać, innym też. No i skonfiskował mi wszystkie papierosy. Niby jak ja teraz schudnę?!
O tym, że palę, wiedziała tylko Yamari. Nie powiedziała żadnej, chociaż ją o to podejrzewałam. Jednak okazało się, że niepotrzebnie się na nią uwzięłam. Cóż... jestem pewna, że w trybie błyskawicznym poprawiła już swoją poprawną politycznie znajomość z panem Byunem. Nie mogłam jednak poradzić sobie z tym, że stanęła w obronie kluski i podpisała się pod czymś, czego nie była świadkiem. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak okazała się być głupią konfidentką w innej sprawie! To właśnie ona nagadała Ye Bi, że to ja podrobiłam pismo Kim Sunggyu i umieściłam fałszywe oświadczenie dotyczące Lee Sungjonga i dowody na jego „odstawanie od społeczeństwa". Choć byłam niezwykle wściekła na Yamari, ze względu na brak warunków na razie jej odpuściłam. A Ye Bi zniszczę, choćby mi to zajęło sto lat! Nie wybaczę jej, że przez nią straciłam część moich fanów, a Kai przestał się do mnie odzywać!
* * *
(Baekhyun)
Był taki czas, że Ye Bi wysyłała mi wiadomości zupełnie randomowo, ale ja nie miałem jak odpisać. A teraz wyniknęła ta głupia sytuacja z CYS i także nie mogłem. Nawet Yamari nic mi nie pisała, zaś Kai zrobił się agresywny i każda głupia gadka o CYS, która padła z ust Sehuna lub Suho go drażniła. Chanyeol natomiast od niedawnej zaczepki znacznie ograniczył wypowiadanie się o którejkolwiek z Can You Smile, w szczególności o Kim Ye Bi. W trakcie naszej krótkiej, wspólnej rasy z CYS znalazł telefon Ye Bi, ale wahał się z oddaniem aż do końca naszej trasy. Przekazał go Wu Zhan Zhan dzisiaj i zastrzegał, że nic nie ruszał. Chyba tylko ja wiedziałem, że Ye Bi posiada dwa telefony: służbowy i prywatny, jednak dobrze, że Chan się nie odważył zaglądać, nawet jeśli „zgubiła" tylko ten roboczy.
Dni mijały jak szalone. Po naszej prawie czteromiesięcznej trasie SM zezwoliło nam na długoterminowy urlop – tylko dlatego, by wytwórnia mogła pozbierać stracone siły pod naszą nieobecność. Dlatego ogłaszanie, że Shim x Kim ze sobą chodzą było nieco naciągane – głównie dlatego, że Kai i Jenny mało ze sobą ostatnio rozmawiali, ale ja za nimi nie nadążam i nawet nie chcę.
W wyniku głosowania wypadło na wyjazd do lasu i spanie w namiotach w losowo wybranym kraju. Wygrała (znowu!) propozycja Sehuna. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby na wyjazd nie wprosiła się Shim, po tym, jak usłyszała, że Junmyeon zaprosił Zhan Zhan, a Jongdae małą Yeon Mi. Z tego, co opowiadał Chan, Zhan i Yeon Mi zrezygnowały.
* * *
Jako iż sam nie pojechałem, ominęły mnie (ponoć) „bajeczne krajobrazy w japońskiej bambusowej dżungli", ale jakoś nie żałowałem. Minęły kolejne tygodnie, co oznaczało, iż nie rozmawiałem z Ye Bi równie pięćdziesiąt dni. Nie miałem jednak ochoty jej niepokoić. Z Yamari w końcu się skontaktowałem dwa dni temu, w noc przesilenia letniego. Musiała już do siebie dojść i mimo iż trochę za nią tęskniłem, zapewniła mnie, że poradzi sobie sama. Ale kiedy dzisiaj przyjechałem do „naszego" apartamentu w Myeong Dong i zastałem ją nieprzytomną w łazience, wiedziałem, że najpierw musiałem zająć się dziewczyną, z którą, w przeciwieństwie do kluski, łączyło mnie coś więcej. Żebym jakoś szczególnie faworyzował kluskę, to bym musiał zmienić swoje dotychczasowe preferencje. Poza tym pewna cząstka mnie owszem, martwiła się o nią, jednak znałem ją na tyle, że, w pewnym sensie wiedziałem, że sobie poradzi. Inaczej sprawa miała się z Yamari, która jednak nie była aż tak zaradna i w porównaniu do Ye Bi, wszystkie ostatnie wydarzenia odbiły się na psychice Teddy Bear. Nie robiłem żadnych różnic, przynajmniej pod tym względem nie mogłem sobie nic zarzucić. Pomagałem Ye Bi, ale też i nie odmówiłem wsparcia Yamari.
* * *
Jak niektórzy anty-fani mogli się przekonać, byłem w stanie wytrzymać bez Ye Bi. Jednak była zbyt ważna, bym mógł zrezygnować tak całkowicie. Za bardzo poświęcała się dla zespołu, ale to tylko świadczyło o jej naturalnej dobroci serca, którą nie tylko ja widziałem, ale członkinie CYS także. A przynajmniej zauważyłem support Yamari. Jej dziwna natura osoby, która była w stanie lubić obie płcie, miała również ukryte, pozytywne strony. Przynajmniej był ktoś, kto mnie rozumiał i nie wyśmiewał „głupiego" poczucia opiekuńczości, jakie posiadałem względem młodej Kim.
Z okazji zbliżających się obchodów drugiej rocznicy istnienia Can You Smile, Ye Bi opublikowała na oficjalnej stronie zespołu prawie dwugodzinny film dokumentalny; jak się okazało, to była tylko pierwsza z dwóch części. Ponoć sama to wszystko przygotowała. Nie wiem, czy na jej miejscu byłbym w stanie zrobić coś takiego wiedząc, że wytwórnia i koleżanki nie dbały o nią tak jak Ye Bi, a ona zachowywała się tak, jakby odnalazła El Dorado.
* * *
Yamari coś za bardzo się rozczuliła nawet jak na nią i tak dla odmiany zamiast w euforię, wpadła w prawdziwą histerię. Po skończonym seansie erotycznej serii, do której jakoś się przekonałem, zamknęła się w łazience. Myślałem, że to przez moje zachowanie; może powinienem był się jej zapytać, a nie wpychać rękę pod jej bluzkę? Okazało się, że z zupełnie innego powodu zaczęła płakać. Natychmiast sprawdziłem, czy znowu się nie cięła, ale na szczęście nie.
-Wiesz, to... dość dziwna reakcja – powiedziałem i przyłożyłem jej zimny okład na zapuchnięte oczy.
-W porządku? Wystraszyłam cię? – spytała i odstawiła okład od swych oczu i złożyła ręce jak do modlitwy. – Mianhae... bo... bo to było z zaskoczenia. To było bardzo miłe i w ogóle..., ale muszę cię o czymś jednak poinformować.
-Stało się coś? – zdziwiłem się.
* * *
(Yamari)
Mogłabym zaakceptować niespodziankę, ale mi ciążyło coś na sumieniu. Nie chciałam wyjść na dwulicową jędzę, więc uznałam, że oppa, skoro bardzo się dla mnie stara, to nie powinnam trzymać przed nim „tego czegoś" w tajemnicy. Nawet jeśli skończyłoby się krzywdą, jakimś bestialskim mordem z mojej strony dla idealnego momentu na seks, którego w tym momencie oboje z Baekhyunem chcieliśmy.
-Yamari, niepokoisz mnie. Może inaczej: nie obiecuję, że zrozumiem, ale na pewno nie skończę używając na tobie agresji. Nie zrobię tego. – zapewnił mnie Bae, chwycił za rękę, delikatnie usadził na swoich kolanach i okrył moje nogi kocem.
-Zrobisz, co będziesz chciał i nie będę cię winić, jeśli rzucisz we mnie krzesłem albo coś... W każdym razie chodzi o Ye Bi. To było wtedy, gdy poraniła sobie tak strasznie stopy, bo dużo załatwiała dla zespołu i Jenny ją wykorzystywała. Nasz manager anulował opłatę za wodę, ale my się złożyłyśmy i... tam był taki dzień, że tuż po powrocie z treningu Ye Bi była bardzo zmęczona i... - zaczęłam opowiadać, ale urwałam, a oppa podjął kolejną próbę „dostarczenia mi pieszczot". – Mimo że wiedziałam, iż Ye Bi nie lubi, gdy jej się pomaga, zapytałam czy możemy się razem umyć, żeby oszczędzić wodę. No i byłyśmy w dormie akurat same.
Ze strony Baekhyuna panowała cisza, jeżeli nie liczyć, że z głośnym świszczeniem dróg oddechowych, wciągnął powietrze nosem.
-Ech, dobra. Zatrzymaj się z tłumaczeniami w tym miejscu. Aigoo, te twoje odruchy.
-Obawiam się, że to było właśnie lżejsze w porównaniu do tego, co powiedziałam Bibi parę dni przed tym w łazience. – moja ręka wylądowała na jego umięśnionym brzuchu.
Baekhyun wytargał mnie za nieobkolczykowane ucho i pacnął mnie w czoło z wolnej, otwartej (mojej własnej) ręki.
* * *
-Yamari! Wiedziałem, że masz niewyparzony język, ale że aż tak... - zwrócił mi uwagę po mych obfitych w detale wyjaśnieniach. – Skoro musisz, to miej fantazje także do kobiet. Tak jak mówiłem, nie użyję agresji, tylko ustalmy jedno: zgadzam się na to, że z czasem można wprowadzić urozmaicenia, ale żadnych trójkątów, żadnej Ye Bi... proszę. Skąd ci w ogóle przyszło do głowy...?
-Nie że pokusa czy coś, raczej chwila zwątpienia... Jenny gadała jakieś głupoty...
-Ja ci dam trójkąty!
-Mianhae... To... ja pójdę się spakować. – mruknęłam cicho.
Chwilę potem nie wierzyłam w to, co uczynił. Miałam ręce spętane bandaną, ale tylko tymczasowo. Udało mu się znaleźć rzecz, której szukał, więc teraz leżałam z rękami przykutymi kajdankami do ram łózka.
* * *
(Ye Bi)
Podejrzliwy kot sąsiadki nie drażnił mnie tak jak zazwyczaj, chociaż zaczęłam się zastanawiać, czy się czegoś nie nażarł, bo że dziwny był, to już było wiadome od kilku lat. Zaczął zachowywać się jak żaba, skacząc sobie z kałuży w kałużę. Lipiec i połowa sierpnia były dość upalne, ale teraz jak częściej padało, kot zaczął dokazywać i robić z siebie większego idiotę, niż w rzeczywistości był. Z drugiej strony dawny wróg, jako jedyny zapewniał mi teraz rozrywkę. Może to głupie, ale był jednym z powodów, dla których jeszcze nie straciłam nad sobą panowania. Od dnia rozstrzygnięcia sporu, nie odważyłam się skontaktować z nikim, kto chociaż w najmniejszym stopniu został upokorzony przez Shim. Każdy atak na „rodzinę" bolał tak samo mocno.
-Ej, ty. Mało ci wrażeń? – zawołałam do kota, który ubłoconymi pazurkami zabrudził mój dywan z salonu, trzepany przeze mnie na dworze. Kot syknął, ale na widok eleganckiego samochodu z przyciemnianymi szybami, doznał czegoś w rodzaju euforii. Kot ten lubił samochody, zarówno te większe, jak i zabawkowe.
Przytachałam dywanik z powrotem do mieszkania i rozłożyłam go. Popsikałam odplamiaczem w sprayu, a kiedy płyn wsiąkł, zrobiłam dywanikowi ponowne szorowanie. Nie było już żadnych plam. Ponieważ zajmowałam się generalnymi porządkami, połowa zawartości szafy znajdowała się rozłożona na łóżku – głównie bielizna, bo resztę już ogarnęłam.
Kiedy do drzwi rozległo się pukanie, nie podeszłam od razu, ponieważ miałam na sobie krótki podkoszulek i koronkowe spodenki przypominające majtki. Szybko nałożyłam na siebie brakujące części garderoby i odpowiednie ubranie. Kiedy pukanie rozległo się ponownie, zapinałam ostatni guzik przy spodniach z wysokim stanem. Zdecydowałam podejść do drzwi choć wątpiłam, by ktoś tam jeszcze czekał, ale się pomyliłam.
-Dobrze trafiłem? – spytał sunbae; przez chwilę trochę droczył się z lokalnym, wścibskim kotem. Ostatecznie spławił go paroma żelkowymi myszkami. Mój mózg doznał traumy i się zlagował. Skąd Baekhyun-sshi wiedział, że ten kot lubi europejskie słodycze?! – Ye Bi-sshi, to naprawdę ja. – pomachał ręką przed moimi oczami.
-Nie miałeś jechać w trasę? – zapytałam go, lekko zachrypniętym głosem z emocji.
-EXO sukcesem zakończyło trasę. Wróciliśmy na początku lipca. Nie pamiętasz, że to Chanyeol oddał ci telefon przez Zhan?
-Aa. Rzeczywiście. – przytaknęłam. – A, nie... Bo wy... byliście na wakacjach, racja.
-Nie chciałem uwierzyć, że cię zawieszono, przepraszam, że nie odpowiedziałem na telefony...
-Chcesz się ochlapać? – zaproponowałam mu.
-Ye Bi!
-Idź, idź. Nie wiem, czemu się tak śpieszyłeś, ale...
-Nie widziałaś plamy po sosie czosnkowym? – westchnął i poszedł do łazienki.
-Czyste ręczniki są w tej małej szafce na dole po prawej stronie – poinformowałam go, nim zamknął całkiem drzwi.
Poszłam do kuchni przygotować jakąś herbatę dla niespodziewanego gościa.
* * *
(Baekhyun)
-Ekhem, klusko... Głodnemu chleb na myśli, co? – zwróciłem się do niej specjalnie tymi słowami.
-Nie wnikam.
-Ale to naprawdę był sos, nie zauważyłem tej plamy wcześniej, a nie miałem gdzie się wcześniej przebrać. – zrobiłem smutną minę.
-Możesz pić herbatę z ekstraktem cytrynowo-różanym?
-Skąd wiedziałaś, że jestem spragniony? Aww – chwyciłem kluskę za policzki i ścisnąłem.
-Ej, nie rób tak. – zaprotestowała, ale potem się roześmiała. O to mi chodziło! – Sunbaenim? A dlaczego przyjechałeś? – zapytała i wcisnęła mi do ust kawałek herbatnika z kremem i galaretką.
-Yah! A to za co? – dźgnąłem ją w bok, gdy skończyłem konsumpcję.
-Powiedziałeś, że jesteś spragniony...
-Jejku, a od kiedy ty masz takie myślenie? – pstryknąłem ją w czoło. – Ej, nie. Zgrywasz się, ale to moje przybycie... bo ja mam propozycję.
-A jaką?
-Pakuj się, bo jedziemy na wakacje.
Ye Bi popatrzyła na mnie jak na wariata.
-Co... Ty nie żartujesz?
-A dlaczego miałbym żartować z mojej kluski? Powiem ci coś jeszcze: ten pomysł pojawił się już w lutym, ale plany zeszły na dalszy plan w imię lojalności wytwórni. Mogę jedynie przeprosić, że nie odważyłem się na to wcześniej, a ty z takim spokojem znosiłaś Shim, Mizushimę... – zacząłem wymieniać. Ye Bi wpatrywała się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. – To... nadal za szybko? – spytałem.
-Nie... po prostu nie wiem, co jest ze mną nie tak! Znaczy... mam na myśli... wiesz... dlaczego nie próbowałeś nawiązać przyjaźni z kimś normalniejszym?
-Na pewno jest „coś", co sprawia, że ludzie do ciebie lgną jak pszczoły do miodu, przez co masz adoratorów... i adoratorki. No i także osoby, które tak samo jak ja czują się dobrze w twoim towarzystwie. A, właśnie. Właściwie to miałem zrezygnować, ale to byłoby niesprawiedliwe, więc... Yamari zrobiła nam plan wycieczki, ale...
-Co ty mówisz?! – Ye Bi przysłoniła częściowo swoją twarz i usta.
-Yamari... nie rozmawiasz z nią? – zdziwiłem się.
-Sunbae... dlaczego Yamari miałaby cię namawiać na prywatne wyjazdy ze mną? Ona mnie przecież zna umm... w każdym razie, wie, że nie jestem...
-Każde z nas ma własne zasady, ale odrobina relaksu jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Nie chcę żadnych „przygód" nawet takich, jakie fundują sobie Wu Zhan Zhan oraz Kim Junmyeon.
Na te słowa Ye Bi rozszerzyła oczy.
-Sunbae... obecnie nikogo nie próbuję...
-Ye Bi, weź głęboki oddech i się uspokój, tak? Nic takiego ani nie powiedziałem, ani nie sugerowałem..., ale skoro już wiesz, że ja wiem, to chcę, żebyś wiedziała, że cię podziwiam. Masz bardzo spore doświadczenie i... i nie panikujesz, gdy usłyszysz dziwne propozycje...
-Szczerze, to nie wiedziałam, jak zareagować; nawet jeśli staram się traktować je wszystkie odpowiednio, to zawsze któraś czymś zaskoczy. No ale jednak nie życzyłabym sobie więcej „adoratorek". To... mam nadzieję, że sunbae... bo ja nie jestem rookie w „tych" sprawach, tylko na razie... nikogo nie chcę. Yamari nie miała złych intencji... za co jednak ją upomniałam, bo...
-Bardzo jestem wdzięczny, że dbasz o tego gamonia. Jej rodzina ci się nie odpłaci. Aish, widzisz, co zrobiłaś? Jesteś za dobra i cholernie uzależniająca.
-Co? Byun Baekhyun-sshi, bluźnisz! – upomniała mnie, ale na jej twarzy dostrzegłem soczyste rumieńce. Aigoo, jaka słodka kluska.
-Już ci powiedziałem: zazwyczaj unikam młodszych, preferuję starsze koleżanki, ale masz na mnie wpływ. Początkowo nie brałem tego uczucia na poważnie. Przebywanie z tobą sprawia mi radość i... choć to brzmi jak zaprzeczenie, to jestem...
-...W gronie osób, które są dla kluski ważne. – to był głos Ye Bi, ale nie byłem pewny, czy rzeczywiście wypowiedziała te słowa, czy to moja chora wyobraźnia. – Tylko jednak proszę, zachowaj nasz wyjazd w kompletnej dyskrecji – poprosiła.
-Tym się nie martw. Jeżeli czegoś się nauczyłem z zadawania się z Kim Taeyeon, to była to właśnie ostrożność.
-A tego triku z kotem, to... gdzie się nauczyłeś? – dopytywała się Ye Bi.
-Nie, nie zdradzam swoich magicznych zwyczajów. – pstryknąłem ją w nos.
-Okej, to.. Idę spakować rzeczy na wyjazd. Trochę mi zajmie, więc...
-Masz jeszcze trochę tego słodkiego czegoś?
-Nie, dałam ci ostatni kawałek.
-Kurczę, a takie dobre było.
-Dostałam od Da Ri.
-Hmm. Chyba nie znam...?
-Pamiętasz Ahn Seol Ah?
-No jasne.
-No to Da Ri to ta osoba, która ją adoptowała.
-Aha... A to w ramach czego to ciasto? To znaczy... jeśli możesz powiedzieć, to ja chętnie bym się dowiedział.
-Jej chłopak był przez jakiś czas zatrudniony na okres próbny jako stylista.
-Ach, więc Da Ri-sshi i Min Ki są parą i...wzięli pod swój dach Seol, rozumiem.
-No... bo umm... jakby to ci delikatnie powiedzieć... Mały drapieżnik świętował niedawno swój pierwszy miesiąc „truskawkowania" i stąd to ciasto.
* * *
Zanim wyszliśmy, Ye Bi doprowadziła moją bluzkę do stanu czystości. Tam, gdzie nie zdążyła doschnąć, Ye Bi dosuszyła ją suszarką.
-Ye Bi, twój telefon – poinformowałem ją, gdy szykowała się w łazience. Ten roboczy kończył się ładować, a z prywatnym praktycznie się nie rozstawała.
-Kto dzwoni?
-Twoja pani lider, uu. Będzie bić? – zażartowałem.
-Odbierz, daj na głośnomówiący i połóż na podłodze przy drzwiach, proszę. – nie widziałem powodu, aby odmawiać, więc zrobiłem wedle życzenia kluski. W międzyczasie wszedłem do kuchni, aby przygotować klusce jedzenie, ale i tak słyszałem, kto dzwoni.
* * *
(Ye Bi)
Bekhyun nie skomentował, kiedy zamiast Zhan, usłyszeliśmy Kim Sunggyu. Nie wypowiedział się również na temat drobnej reprymendy z jego strony co do kondycji Zhan (bo znowu „trochę" przesadziła z trunkami). Co jest z nią nie tak, że upija się przed południem. Okazało się, że to tylko kac, jednak sprzed dwóch dni...! Dziewczyny były telefonicznie nieosiągalne, w tym do dwóch z nich Sunggyu-sshi miał obawy z dzwonieniem: Jenny wiadomo – podpadła mu i to bardzo, a poza tym nie umiałaby udzielić Zhan pierwszej pomocy, a co do Yamari, to tak jakoś miał opory. Byun sunbae wziął moją torbę i poszedł czekać w swoim samochodzie, a ja szybko „przeszkoliłam" Sunggyu-sshi z odpowiedniego obchodzenia się z Zhan. Nie miał specjalnego wyboru; z listy kontaktów tzw. „Emergency call" Zhan miała ponoć zapisany mój numer jako pierwszy.
Nie do końca wierzył w moje metody, ale zadziałały od razu. Nawet jeśli chciał, to nie mógł się przyczepić. W zajmowaniu się CYS nie było nic, co podchodziłoby pod anomalię. Yeon Mi też się kwalifikowała na obeznaną sanitariuszkę, ale chodziło o szybkie udzielenie pomocy. Członkowie zespołów mieli o siebie dbać i to samo tyczyło się damskich zespołów. Może byłyśmy jakimiś dziwadłami, jednak musiałyśmy mieć jakiś plan, żeby przetrwać – nawet jeśli nasze (w większości moje) sposoby znacznie odbiegały od normy. Sunggyu-sshi najwyraźniej był zmęczony zwracaniem mi uwagi, dlatego odpuścił sobie pouczanie mnie. Wiedział, że jestem dziwna, więc to, że znałam i wykorzystywałam takie cudaczne „pomoce medyczne" traktował jako fakt, z którym trzeba się pogodzić. Tą małą podpowiedzią zagwarantowałam sobie anulowanie długu – na razie nieoficjalnie, ale to i tak dużo znaczyło.
* * *
Tak zupełnie w ciemno zgodziłam się pojechać gdzieś z Byun Baekhyunem, ale jakoś nie żałowałam. Sunbae udowodnił, że szczerze podchodzi do przyjaźni między nami, którą zresztą sam zapoczątkował. Mieliśmy za sobą, myślę że taką ilość niezręcznych momentów, a mimo to nic się nie zmieniło, że chyba spokojnie mogę się „rozluźnić"... ale wolę go póki co nie stresować. W żadnym wypadku nie powinnam zapominać, że Byun sunbae ma niższą zdolność tolerowania „zbyt wielkiego entuzjazmu".
Zatrzymaliśmy się kawałek od studia Rena; kiedy Baekhyun-sshi starał się poprawić humor Seol Ah, Min Ki w tym czasie wykonywał mi makijaż.
W trakcie przerwy przyszła Da Ri; w pilnowanie Seol zaangażował się Baekhyun, a ona skończyła pracę, więc mogła przejąć swoje obowiązki od tymczasowego „opiekuna".
-Nie wiem, z jakiej okazji, ale obie dostałyście prezent – usłyszałam, jak Ren mówi do Da Ri i Seol. – Od Kim Ye Bi. – dodał, zaś Da Ri spojrzała na mnie zdziwiona.
-Da Ri-sshi, jeśli to nie problem... mogłabyś przymierzyć? – poprosiłam.
-Ubrania?! – oboje popatrzyli na mnie zdziwieni.
-Właściwie, Ren-sshi... Nie słuchałeś, gdy mówiłam, że to od Bang Seo Hee? – poprawiłam go.
-Masz z nią kontakt i mówisz dopiero teraz?! – dźgnął mnie palcem w czoło, a Da Ri poszła do jego pokoju-biura na przymiarki. Seol została ze mną.
-Urywany. Zostawiła rzeczy i czmychnęła gdzieś znowu – odpowiedziałam.
-Ej, uważaj, bo będę zazdrosny – zażartował i chwycił Seol Ah za rękę. – Za dziesięć minut będę, zaczekaj tu na mnie. – poprosił, a ja zostałam wedle zaleceń.
Miałam nadzieję, że zarówno Da Ri i Seol Ah spodobają się zestawy, które im wybrałam. No i że dobrze trafiłam z rozmiarami.
* * *
-Co... czemu? Nie mówiłeś, że Yamari zrobiła plan podróży?! – nadęłam policzki, bo sunbae nie chciał zgodzić się na to, by udostępnić mi papierową trasę do wglądu.
-Ye Bi-sshi, po prostu nie... nie sądziłem, że...
-Że co?
-Że naprawdę się zgodziłaś na ten wyjazd.
-Aigoo... - westchnęłam. – Nie chciałam, żebyś tak odebrał tę trudną znajomość. Byłam głupią trainee, a SM dawało CYS i EXO wiele wspólnych treningów...
-Tak, ja... miałem na myśli to, że długo ze mną wytrzymałaś i...
-I vice versa – odpowiedziałam na jego stwierdzenie. – Tak jak ci mówiłam, dotrzymuję słowa, Byun sunbae. Możesz być spokojny i więcej się nie martwić.
-No właśnie. Ja taki wylewny wcześniej nie byłem... tylko to też dla mnie było spore wyzwanie. Cieszię się, że jednak się nie zraziłaś do mnie.
-W porządku, ale... wyjechaliśmy już z Seoulu. Dokąd jedziemy? Na pewno nie chcesz dać mi zobaczyć listy Teddy Bear?
-Naprawdę chcesz? – biedny sunbae naprawdę nie wierzył.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz zignorować fakt, iż Yamari doskonale wiedząc o twojej... fobii co do naszej przyjaźni... tak, masz fobię, ale wyjaśnię ci potem, jak gdzieś szczęśliwie i bezpiecznie zajedziemy. W każdym razie, czy nie rozumiesz, że Teddy z pewnością miała trudność w podjęciu tej decyzji? A ty mówisz to z taką łatwością!
-Nie bardzo. Ye Bi-ah, Yamari szczerze i prawdziwie się do ciebie przywiązała i cię szanuje, i wcale się nie zmuszała, by zgodzić się na to, żebym gdzieś z tobą pojechał! A, właśnie. EXO i niektóre inne zespoły robiły sobie wzajemnie rankingi, co kto myśli o CYS. W rekomendowanych postaciach, z którymi idol A lub B poleciłby na wspólne spędzenie czasu, bezkonkurencyjnie wygrałaś. I nie było żadnego faworyzowania.
* * *
(Sunggyu)
Przyzwyczaiłem się do dziwnego myślenia głównej wokalistki, ale kto to myślał, by wysyłać wiadomości, kiedy człowiek już dawno nie jest dostępny dla ogółu, lecz prywatnie? Owszem, pomogła mi przy Chince, ale to nic nie zmienia. Nadal nie czuję chęci, aby pogłębić znajomości, zresztą... mało ma adoratorów? Anulowałem jej „dług", ponieważ uznałem, iż zasłużyła na to. Czy ona nie widzi, że nie chcę się z nią kolegować bardziej? Nic do tego pustostanu nie dociera; wysłała mi tak bardzo prywatną wiadomość, że od razu usunąłem, przy okazji blokując numer, ale nie ten, co zawsze. Inny oznaczyłem jako „spam". Co mnie obchodzi, że szuka porady w sprawie „łagodnego zakończenia konfliktu"? Musiała wybrać akurat taki dzień i porę, gdy nie mam humoru, aby myśleć nad jej problemami? Dlaczego ja nie zachowuję się jak sierota i nie zwracam się do zupełnie obcych ludzi z prośbą o pomoc z maknae?! Tak zwany „chodzący cukier" dopiero niedawno uspokoił się, a teraz dopadły go kolejne problemy. Najwidoczniej bardzo jej się nudzi i dlatego interesuje się nie swoimi sprawami. Co ja mam zrobić, żeby przestała mi się narzucać!
~ ~ ~
Z niewytłumaczalnego powodu Infinite przypadło przygotowanie CYS do występu; ich choreograf wraz z managerem zostali wysłani na płatne wakacje, chociaż jak dla mnie to oni zasługiwali tylko na to, by ich zwolnić. Prośba wypłynęła od ich najmłodszej członkini, której, mimo wszystko, dziwnie byłoby odmówić. Zgodziłem się nie ze względu na liderkę, ale dlatego, żeby Woollim przestało z nas robić organizację charytatywną. Poza tym musiałem jakoś odreagować po zepsutym popołudniu. Chyba jednak dopadły mnie wątpliwości; wiadomość nie mogła być autorstwa Ye Bi. Ona by się tak nie zachowała. Czyżby to znowu ta menda Shim...?
-Nie musiałeś się zgadzać, sunbae. Rzeczywiście osiągnęłyśmy wysoki wynik kilku naszych mv, ale szczerze mówiąc, sama nie ośmieliłabym się prosić o wsparcie ze względu na ostatnie wydarzenia – Zhan podjęła się tłumaczenia, co było całkowicie zbędne.
-Macie nauczkę. Jak coś znowu odstawicie, to bez względu na to, jak bardzo SM będzie was bronić, to to się skończy naprawdę w sądzie.
-Zadbam o to, by Jenny nic już nie popsuła.
-A czy ja mówiłem cokolwiek o tym, że pozostałe są zwolnione z dobrego sprawowania?
-Sunbaenim, Ye Bi i Jenny zostały zawieszone jak wiesz – Zhan próbowała te dwie bronić.
-I co? To nie znaczy, że te dwie groźne członkinie będą sobie tak po prostu grzecznie czekały i słuchały, co się do nich mówi – w ostatniej chwili ugryzłem się w język. Byłem o krok od opowiedzenia Zhan, co ta mała cwaniara Kim uczyniła.
-Stało się coś, sunbae?
-Na razie nie.
-W imieniu swoim i koleżanek chciałabym złożyć wyrazy współczucia. Mam nadzieję, że maknae Lee oraz ty, sunbae... że nic się między wami nie popsuło.
-Nie chcę już do tego wracać. Postaraj się z zespołem trochę więcej wkładać energii w to, co robicie, a mniej poświęcać czasu na wywoływanie sensacji i robienie z nas i was samych przy okazji, obiektów do kpin.
Po zakończeniu obecnej konwersacji zaczęliśmy omawiać to, po co tak naprawdę się spotkaliśmy, czyli opracowane choreografii do nowego comebacku. Tym razem miały być suportem na naszym koncercie, więc trzeba było pokazać im, jak mają robić, by nie przynieść sobie samym wstydu.
* * *
(Ye Bi)
Sunbae w końcu dał się namówić na wskazanie miejsca, gdzie ukrył rozpiskę Yamari. Kartka kryła się w schowku przy siedzeniu pasażera obok kierowcy.
-Podasz? – poprosił sunbae, referując do puszki z napojem. Zjechał na jakąś ścieżkę leśną, więc nie było ryzyka, że w trakcie prowadzenia pojazdu obleje siebie albo kierownicę. Przede wszystkim tak było o wiele bezpieczniej. - Chciałabyś pojechać w miejsca zaproponowane przez Yamari? – spytał sunbae, gdy oddałam mu kartkę.
-Wbij adres do GPS-u i ruszamy. Nie tylko ty i Yamari macie plany wobec mnie – odpowiedziałam, a za chwilę złapałam go za włosy. – Słuchaj, Baekhyun. Chciałeś, to dostaniesz, ale nie licz, że obowiązuje cię jakaś ulga tylko dlatego, że się przyjaźnimy. Dlatego żadnego marudzenia, że nie ostrzegałam. Mówię poważnie. To... dla twojego własnego bezpieczeństwa, żeby przekonać się, że na pewno jesteś gotowy. Chciałabym, żebyśmy... spędzili noc na pogaduchach i... jestem tolerancyjna i otwarta, więc ten... no więc próbuję powiedzieć...
-To znaczy, że będę mógł w końcu mieć z tobą większą dawkę skinshipu? – wypalił z takim wielkim rumieńcem na polikach, jakiego nigdy u niego nie widziałam.
-Otóż to. Chyba, że ci przeszkadza taka bezpośredniość?
-Niby nie, ale... chcesz, żebym spłonął?
-Pabo! – zażartowałam i poczochrałam mu trochę włoski, ale i on pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa, o którym wcześniej słyszał tylko w telewizyjnych filmach dla młodzieży. Wymieniliśmy przyjacielski uścisk i poprawiliśmy sobie nawzajem fryzury. Następnie Baekhyun ponownie włączył się do ruchu na drodze. Byłam szczęściarą, bo w kwestii bezpieczeństwa, także tego w trakcie jazdy samochodem, nie spotkałam nikogo, kto naraziłby swoje i moje zdrowie i życie na niebezpieczeństwo. Czyżby wychodziło na to, iż w tej dziedzinie również można było mnie określić mianem wariatki? Proces zaufania komukolwiek był długi, a ja nawet nie ośmieliłam się myśleć o tym, że kiedykolwiek dorobię się przyjaźni z tym specyficznym chłopakiem.
* * *
(Baekhyun)
Nie miałem ochoty spotkać sasaengów – dystans się nie liczył. To była nieplanowana i spontaniczna wyprawa. Ze wszystkich możliwych, długodystansowych opcji Ye Bi poprosiła, abyśmy pojechali do Ulsan. Chyba zapowiada się na to, że będzie naprawdę ciekawie, pod warunkiem, że czegoś nie zepsuję. W Seoulu i jego okolicach też dałoby radę coś zorganizować, ale miałem przeczucie, że lepiej będzie zabrać ją dalej. Chciałem jej poprawić humor, w jak najlepszy sposób. Koniecznie muszę tego dokonać, bo Ye Bi w obecnym stanie wygląda naprawdę źle, a to sprawia, że jest mi nieswojo. Do jej propozycji podchodziłem z dystansem. Nie znam jej zwyczajów ani nocnych „upodobań". Często wstaję w nocy, by pójść do kuchni i napić się schłodzonej wody, lubię aranżować konwersację z fanami oraz własnym fandomem, najczęściej poprzez V-live bądź ig. Nie chciałbym jednak w jakikolwiek sposób przeszkadzać jej lub jeszcze bardziej pogorszyć jej nastrój i humor.
Po drodze ustaliliśmy kilka istotnych szczegółów. Chodziło nam obojgu o własny komfort, więc nie zawracałem sobie głowy hotelem i to jednym z tych droższych. Na sto procent (i więcej) pewne wieści o tym, że dwoje wokalistów z SM przebywa w hotelu Lotte rozniosłyby się po sieci w tempie ekspresowym. Musiałem zrobić postój, żeby wbić jej do głowy, że nie potrzebuję najlepszych luksusów na świecie i że nie mam zamiaru tłumaczyć się, że widziano nas razem, chociaż nic nas nie łączy. Zbyt ciężko pracowałem na obecną relację z Ye Bi, która w zupełności mi wystarcza i nie mam zamiaru zmieniać preferencji tylko ze względu na „odstępstwo od reguły".
Po jeździe trwającej (w przybliżeniu) cztery godziny i dwadzieścia trzy minuty, za pomocą map przeszukałem inne możliwe opcje z miejscami. Po jakimś czasie bezpiecznie zajechaliśmy na parking Ulsan Guesthouse Ramnant. Jeżeli wierzyć opiniom gości na stronie reklamującej, to miejsce również miało wiele do zaoferowania. Problem wyniknął przy zakwaterowaniu; w ofercie były jedynie dwuosobowe, czteroosobowe dla kobiet i mężczyzn oraz ośmioosobowe. Okazało się, iż tym razem to ja się niepotrzebnie martwiłem, ale dla zachowania prawidłowej równowagi, wolałem zapłacić te kilka wonów więcej.
W pokojach i tak nikogo więcej nie było, ale nigdy nic nie wiadomo, a tak, jakby przypadkiem pojawił się tu jakiś fan, to raczej nie będzie miał okazji, by wypuścić plotkę. W normalnym fandomowym świecie pairing „Bae x Bae" funkcjonował tak jak staraliśmy się to przedstawić. To było akceptowalne, ale niektórzy wyrażali swe dziwne sugestie w zbyt odważny sposób. Skąd im przychodziły na myśl pomysły, że ja i Ye Bi jesteśmy w prawdziwym związku, ale że się ukrywamy?
Był późny wieczór, godzina dwudziesta czterdzieści pięć. Jednak czułem potrzebę posilenia się czymś. Skorzystałem z kuchni i pożyczyłem kilka talerzy: jedne na prowiant bezglutenowy, który spakowałem wcześniej, inny przeznaczyłem na owoce, a ostatni na suszone chipsy warzywne.
Ostrożnie się z tym zabrałem i na szczęście nie musiałem szukać kluski, bo znajdowała się na korytarzu.
-Mogę wejść? – spytałem.
-Pewnie... ale nie wolisz najpierw zjeść? – odpowiadając, jednocześnie otworzyła drzwi do pokoju. Kiedy wszedłem, położyłem tacę na jedynym stole; pomieszczenie imitowało trochę studencki uniwersytecki akademik.
-Nie chcę jeść sam – wyjaśniłem jej.
-Ojej, mam cię karmić? – wybuchnęła śmiechem, a ja ścisnąłem ją za oba policzki, co poskutkowało tym, iż zrobiła z ust „dzióbek'.
-Zjesz ze mną, dopilnuję tego. Może to nie moja sprawa i za bardzo się wtrącam, ale nie myśl, że będę się bezczynnie przyglądał, jak rujnujesz sobie zdrowie. A, radzę ci się ze mną nie spierać. Doszły mnie słuchy, że podpadłaś znowu liderowi Infinite... Myślę, że ktoś powinien oduczyć cię brzydkich zwyczajów.
-Czekaj... Baekhyun-sshi? Pewnie przeczytałeś o tym, co się działo przed i co wyszło po spotkaniu z CEO obu wytwórni, tak?
-Oj, klusko. Ty... nie wiem, jak zrobiłaś, ale... odważnie. Cóż, widzę, że nie tylko ja gustuję w starszych. – jednak Ye Bi nie wyglądała na szczęśliwą. Czyżby nie pamiętała, co uczyniła?
* * *
(Yamari)
Zhan nic by nie zdziałała. Gorzej, ona w ogóle nie wiedziała, co ta głupia Jenny znowu wymyśliła. Nie wiedziałabym, gdybym nie została w dormie sama i nie usłyszała, jak „żali" się Jonginowi. Chociaż był późny wieczór, chciałam jak najszybciej rozwiać fałszywe wieści na temat Ye Bi. Poprzez kakao skontaktowałam się z jedyną osobą, przed którą nie miałam jeszcze okazji skompromitować się. „Nękałam" Sungyeola, ale w słusznej sprawie. Hwanjin powinna zrozumieć, że nie próbuję go ukraść bądź przykuć uwagę. Z Dongwoo-sshi i Sungjongiem miałam zepsute stosunki, z Hoyą-sshi przez przypadek także. Po trzech godzinach Sungyeol-sshi odpisał, że przekazał informację, ale że jego lider jest poza zasięgiem. Wspierałam liderkę, ale to, że „leciała na dwa fronty" nie było dobre... Sunggyu-sshi, jeśli kogoś szukał, to próbując wiązać się z Zhan niestety, ale będzie tego żałował. Zhan nie była stała w uczuciach... chyba że do Suho-sshi; znali się jeszcze zanim unnie dołączyła do Pledis. Nie wiedziałam o Zhan unnie. Dopiero podczas naszej trasy w Tajlandii zupełnie przypadkiem trafiłam na Zhan i Junmyeona. To, co zauważyłam to, pomimo znajomości „friends with benefits" nie łączyło ich zupełnie nic. Chyba, że ich skłonności do różnych fetyszy w tym noszenie przez Zhan obcisłej i za małej o dwa rozmiary bielizny. U Junmyeona natomiast był to, jak spostrzegłam, fetysz dotykowy. Widziałam dość, aby upewnić się, że problem, który mam, nie dotyczy mnie w zespole jako jedynej. Nie było to równoznaczne z tym, iż problemy z Jenny i to, że gnębi Sunggyu-sshi podszywając się pod Ye Bi, miały zostać zamiecione pod dywan.
* * *
(Ye Bi)
Po tym, jak zjedliśmy, (bo Baekhyun sunbae przekonał mnie jakoś do konsumpcji) udałam się z nim do kuchni i pomogłam zmyć naczynia. Wróciliśmy do mojego pokoju.
-Symbolicznie napijmy się cydru. To akurat jest bezalkoholowy trunek – postawiłam przed nim butelkę z sokiem.
-Lepiej dla ciebie. Mam słabą głowę.
-Bezalkoholowe to bezalkoholowe, a ja niczego nie mieszałam i tego robić nie będę – zasalutowałam, a kiedy byliśmy po „pierwszej rundzie", zaczęliśmy zabawę w dwadzieścia pytań.
-Zaczynasz pierwszy, sunbae. Starsi mają pierwszeństwo – poinformowałam go, popijając powoli drugą szklankę cydru.
-Jaka jest twoja data urodzin? I będąc szczerym, to zauważyłem, iż nie tylko ja chciałbym się tego dowiedzieć.
-Hmm, powiedzmy, że ci powiem. Co ci to da?
-Nie możesz powiedzieć, to nie, ale nie przedłużaj.
-Dziewiąty październik.
-O ty! Rogate i wredne zwierzę jesteś – Baekhyun pokazał na mnie palcem. – Naprawdę... możesz mówić w akcencie z Wirginii?
-Nie sądzę, nigdy tam nie byłam.
-Jak się dostałaś do SM?
-Byłam w Kanadzie, kończyłam ważne kursy. Wtedy trwał nabór na trainees. Nie chciałam pójść, jednak kiedy dawałam występ w pubie z muzyką indie, to później manager Shinee próbował mnie zwerbować.
-Ach, to gdzie to było w takim razie?
-Kanada, Vancouver.
-Mieszkałaś tam? Zawsze?
-Nie, nie. W Korei. Do Kanady wyjechałam się uczyć.
-Studia?
-Coś jak szkoła uzupełniająca. Powiedzmy, że z powodu pewnych okoliczności nie skończyłam liceum.
-W jaki sposób... poznałaś Bang Seo Hee?
Jego pytanie nie było dla mnie zaskoczeniem, ale nie spodziewałam się, że sunbae będzie chciał jeszcze kiedykolwiek wrócić do tego tematu.
-Ja potrzebowałam wynająć mieszkanie, a ta osoba... szukała kogoś odpowiedniego do powierzenia jej „czterech kątów" na czas nieobecności.
-Ach, wszystko już jasne. – przytaknął sunbae.- Masz z nią kontakt?
-I tak, i nie.
-Dobra, Ye Bi. Myślę, że tyle mi wystarczy. Przynajmniej na razie. Twoja kolej – oddał mi „kolejkę". – Zachowam sobie pozostałe dwanaście pytań na inną okazję.
-Skąd taki „kreatywny pomysł" na chęć zaprzyjaźnienia się ze mną?
-O, właśnie. Dobrze, że pytasz. To wyszło z czasem. Najpierw mnie drażniłaś tą zbytnią uprzejmością. Niezbyt się cieszyłem, kiedy SM kazało nam, czyli mi i chłopakom „niańczyć" nowe trainees. Nie miałyście porządnego sztabu ekipy od tańca i tak dalej, więc ktoś musiał kontrolować wasze dziecinne tańce. Skończyło się na tym, że zauważyłem, że się wyróżniasz i mimo iż późno i krótko byłaś trainee, nie dawałaś sobą kierować dla „lokalnych". Resztę znasz, bo ci mówiłem. Dlaczego przyjaźń akurat z tobą? Bo jednak nie zachowywałaś się jak rozpieszczona gwiazdka z wielkim ego, nie szukałaś sposobu, by się promować na starszych zespołach, chociaż myślałem, że tak właśnie jest. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że nie traktowałaś mnie jak zła koniecznego. Zaczęło to do mnie docierać, jak pojawiła się propozycja „wysłania" mnie i ciebie, na misję do tego ośrodka dla dzieci. Ujmę to tak, zanim cię poznałem, nie byłem odpowiednim przykładem dobrych cech. Wszyscy w SM, których denerwowałem swoją infantylnością zaczęli mieć o mnie lepsze zdanie.
-Aż... tak? – zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Wiedziałam, ze mieliśmy trudne początki, ale że aż tak go „zainspiruję" do zainwestowania w zmianę osobowości i charakteru... to brzmiało jak jeden, wielki absurd. Nie rozumiałam, co ja takiego zrobiłam, a czego nie mogły uczynić osoby z jego otoczenia, chociaż znały go dłużej.
Wstałam z dywanu i podeszłam do Byuna sunbae. Bez zastanawiania się, czy robię dobrze, czy nie, objęłam go rękami i przytuliłam się do niego.
- - -
*fikcyjna piosenka EXO
**seifuku - japoński dziewczęcy zestaw do szkoły najczęściej składający się z mundurka/żakietu, bluzki , spódniczki oraz butów
***cytat z piosenki polskiej "od a do z"
****phone phishing - jest jedną z nielegalnych i wysoko karalnych metod używanych przez oszustów w celu (najczęściej) wyłudzeń pieniędzy, prób zastraszania; np. oszuści podszywając się pod inną osobę, używają sztuki modyfikacji głosu.
Dane dotyczące wymienionych lokalizacji oraz miejsca, gdzie udali się Baekhyun i Ye Bi oraz dystans, są prawdziwe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top