Rozdział 18 „Obrót o 360°"
Rozdział z dedykacją dla dwóch stałych i wiernych czytelniczek suomalainen92 oraz likierxd
(Yamari)
Zastanawiałam się, dlaczego w ostatnim czasie Ye Bi poprosiła o mój krem. Zawsze miałam zapas przynajmniej czterech z tego samego typu, więc nie żałowałam, tym bardziej dla niej. Chętnie pożyczyłam Ye Bi, bo ta „przysługa", którą w ostatnich miesiącach wyświadczała mi ona... ja się jej za to nie wypłacę! Jednak przeżyłam prawdziwy horror. Biedne, małe stopy Bae zawierały blizny. Kiedy ona się tak przeforsowała, że aż porobiły się jej pęcherze na piętach? (i to tuż przed naszą pierwszą serią koncertów w największych stolicach Azji); w Korei czekało nas jeszcze Hongdae, Gangnam, Myeondong oraz inne miasta czy dzielnice. Jak w takim razie Ye Bi miała poruszać się w stroju i obuwiu scenicznym, kiedy jej stopy wołają o pomstę do nieba?
-Już prawie zniknęło, jeszcze dwa tygodnie kuracji i...
-Akurat będziemy miały trasę! – weszłam jej w zdanie.
-Uwierz mi, że moje stopy nie stanowią największego problemu – owinęła bandaż na posmarowane wcześniej kremem swoje poranione stopy i zmieniła temat tak, jakby to było nic. Już ja dobrze wiedziałam, co ma na myśli.
-Chciałabym tylko wiedzieć, dlaczego mi pomagasz – wypaliłam.
-A czy ja komukolwiek nie pomogłam? Prócz Jenny, ale ona przecież jest samowystarczalna.
-Pracuję nad sobą, ale co ja poradzę, że od czasu do czasu „potrzebuję"? – nadęłam policzki. Cieszę się, że mam w niej jako-takie oparcie, nawet jeśli nie jest mnie w stanie tak całkiem zrozumieć, to przynajmniej nie odtrąca i próbuje mi pomóc na wszelkie możliwe i ogólnodostępne sposoby.
-No tak, rzeczywiście. I właśnie dlatego chciałaś wszystkich do siebie zniechęcić?
-Nie zniechęcić...
-W każdym razie... nie przejmuj się mną. Na pewno nie zepsuję żadnej z was występu.
-A... w ogóle to... dziękuję, że mi chcesz pomóc, nawet jeśli cię denerwuję, o czym doskonale zdaję sobie sprawę... Ale... Bo ty znowu zaczęłaś ze mną rozmawiać i...
-Owszem, ale jeśli ponownie przegniesz strunę, to zostaniesz sama. Co ci strzeliło do łba, że się tak rozgadałaś? Chciałaś się pochwalić osiągnięciami? Nie wystarczy ci, że masz w końcu kogoś, kto się tobą zajmuje?
-Czasem zachowujesz się, jakby role były odwrócone. Mogłabyś być liderką, wiesz?
-Aha, będziesz mi teraz słodzić? O co poszło tym razem? – spytała Bae, ale nie rozumiałam jej podejrzliwości.
-Okej, ostatnio oboje mieliście mnie dość, ty i Baekhyun, byłam niecierpliwa, nadwrażliwa, nadpobudliwa... ale mam pytania. Czy mogę liczyć na to, że mnie uratujesz także i tym razem? – poprosiłam młodszą i zrobiłam urocze aegyo.
-Zależy, co to takiego? – ostrzegła mnie.
-To tylko ciekawość, ale przez to... chcę się dowiedzieć, a jeśli to prawda, to kto wie, może spróbować.
-Czego znowu spróbować?
-Byłaś kiedyś w trójkącie?
* * *
(Ye Bi)
Chciałam pomóc Teddy Bear, ale nie kosztem własnych przeżyć czy fascynacji, a jeśli już, to tylko tego, co nie przekracza skali przeciętności, więc nie dzieliłam się z nią opowieściami albo tym, czym się po części inspirowałam, aby wykorzystać to w praktyce. Nie oznaczało to również, iż automatycznie zgodzę się spełnić każdą jej zachciankę, bo tak się niefortunnie złożyło, że Mizushima, nie dość, że była nimfomanką, to w dodatku bi. Nie przeszkadzała mi jej „odmienność", jednak wszystko ma swoje limity, a Yamari nie panowała nad tym, co mówi i do kogo. Trzeba było ją delikatnie wspomóc poprzez nauczenie jej, co dobre, a czego nie bardzo wypada robić.
-A co ja jestem, instytucja ds. erotomanii? Czy ja przypadkiem nie ostrzegałam, że nie będę się zagłębiać dalej? Ohyda!
-Ale... my często o tobie rozmawiamy – usprawiedliwiała się Yama.
-Tak myślę... gdzie podział się twój mózg? Urządził sobie miesięczne imprezowanie i przestał prawidłowo funkcjonować?! Słuchaj, Yamari. Wiedz, że cię lubię, jako koleżankę z zespołu, ale proszę, nie wmawiaj mi takich bzdur. Sunbae nie życzyłby sobie żadnych „zagrywek". Ty nie dajesz mu żadnej szansy na poznanie cię bardziej, a tobie zachciało się trójkątów? Ohyda do kwadratu, a nawet do sześcianu!
-To nie musi być od razu jakiś ekskluzywny – zaczęła szeptać, przerażona moim nagłym wybuchem.
-Gdyby nie istniały ograniczenia, zarobiłabyś za to ode mnie w twarz. Widzisz, że już zacisnęłam dłoń w pięść?
Nim zdążyłam cokolwiek jeszcze innego powiedzieć, Yamari unnie, z prędkością szopa pracza, przytuliła się do mnie niespodziewanie i nie puszczała. Tak po prostu i bez mojej zgody. Fajnie...
-Przepraszam. Wiem, że jestem nienormalna, ale nie do takiego stopnia, by proponować trójkąty czy inne rzeczy, na które można mieć fetysz. Po prostu... chciałam się tylko upewnić, że słowa Jenny nie były prawdziwe, chociaż do końca i tak nie wierzyłam, że możesz zechcieć się wepchać do mnie i Baekhyuna. Ale naprawdę często o tobie z Baekhyunem rozmawiamy. Jesteś bardzo ceniona.
-Co ona znowu o mnie nagadała? – westchnęłam i delikatnie odsunęłam ją od siebie. Miałam ochotę przywalić sobie z liścia.
-Tylko, że to nie tak, że ja sama tego chciałam – zastrzegła Teddy. – Potrzebowałam się tylko upewnić, że nic... się między nami nie zmieniło.
-Do rzeczy, nie mam całego dnia na wysłuchiwanie twoich szlochów oraz problemów księżniczki Shim – oznajmiłam tonem głosu domagającym się jednak natychmiastowych wyjaśnień. Nie mogę mieć pretensji do Teddy za jej nieokiełznaną „naturę ciekawskiej dziewczyny" ze skłonnościami do crushowania do koleżanki z zespołu.
* * *
(Zhan Zhan)
Zupełnie przez przypadek dowiedziałam się (od Yamari), dlaczego w ostatnich tygodniach Ye Bi tak strasznie zmizerniała. Sprawdziłam jej grafik, który udało mi się zdobyć i przeraziłam się ilością zadań, jakie wcisnął jej, jak się okazało, nie tylko nasz „dobroduszny i kochany" manager. Starałam się dawać z siebie tyle, ile sama dostaję od dziewczyn, lecz nadal daleko mi do tytułu: „Odpowiedzialnej Liderki", a który pasował do Ye Bi jak ulał.
Niedługo mamy ruszać w trasę, a tymczasem Bae zafundowała sobie dodatkową rehabilitację – efekt problemów związanych z jej kondycją fizyczną. Dodatkowo dbała także o moje i Yamari sprawy, przez co przestała o siebie dbać jak należy... Czy tej dziewczyny nikt nie jest w stanie ogarnąć? Przecież przy takim trybie znowu skończy na kroplówce (w najlepszym wypadku – w szpitalu), lub gorzej.
Z moich obserwacji wyniknęło, iż kłopoty się nie zmniejszają, a wręcz narastają. I tak narobiłam sobie nowego długu u kolejnej osoby. Najpierw Bae, a teraz Kim Sunggyu sunbaenim. Mimo iż oficjalnie zostały potwierdzone moje przypuszczenia, nie oznaczało to, iż relacje między mną a Sunggyu-sshi uległy bądź w najbliższym czasie ulegną zmianie; nawet jeśli były one jedynie czystko technicznie, lecz delikatnie ocieplone przez troskę naszej dwójki względem niesfornej głównej wokalistki. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas moje uczucia są w stanie „zamrożone".
Niestety zanim pomyślałam, rzuciłam klusce kolejne „ambitne" (a jakże!) zadanie, gdyż jedyne, co robię, to sprowadzam na mój zespół „gniew Najwyższego". Istniało ryzyko, że stracę zaufanie młodej Kim, ale wymyśliłam sobie, że jest moją ostatnią nadzieją na polepszenie „stosunków pracowniczych". Kompletnie straciłam głowę i te ostatnie tygodnie dały mi wiele do myślenia. To oczywiście nie oznacza, iż nie byłam wściekła na Jenny za to, co mi zrobiła. Nie chciałam przykuć uwagi Sunggyu-sshi w taki sposób lub zniechęcić do siebie Junmyeona, a przynajmniej nie w taki szma*iarski sposób.
* * *
(Ye Bi)
Po omówieniu problemu z zainteresowaną osobą, czyli japońską członkinią CYS, wyruszyłam na miasto. Niczego nie obiecałam Zhan Zhan ani Yamari, moim zadaniem było jedynie naprowadzić te dwie sierotki do stanu mentalnego otrzeźwienia. W swojej pozycji mogłam jedynie postarać się załagodzić sytuację między Teą a Sunggyu-sshi, w przypadku Yamari i Byuna natomiast... tymczasowo zabrakło mi pomysłów. Ale to przy okazji nad tym pomyślę. Musiałam pójść do różnych sklepów i zakupić rzeczy z listy, jakie powinniśmy wziąć ze sobą na wyjazd. Później mogłoby już być za późno na kupowanie „na ostatnią chwilę". Znając dziewczyny już tyle czasu doskonale wiem, że lubią odkładać takie sprawy jak ważne zakupy „na ostatni gwizdek". Potrzebowałam też trochę ochłonąć po kolejnych „rewelacjach" przekazanych mi przez Yamari, więc wolałam usunąć się dziewczynom z oczu na parę godzin. Na wszelki wypadek, ponieważ aktualnie narastała we mnie dziwna forma agresji – nie tylko słownej.
Na spokojnie przemyślę sobie parę spraw, które tego wymagają i obejdzie się bez niepotrzebnych awantur oraz zadrapań tu i ówdzie, a obawiałam się, iż niestety, ale w obecnym stanie byłam zdolna kogoś pobić.
Chociaż nie uważałam zachowania Myungsoo za coś obraźliwego, czułam się przez to, co odwalał niezręcznie; przekraczało to wszelkie wyobrażenia i było ewidentną karykaturą jego łagodnego usposobienia. Wcale nie przeszkadzało mi zajmowanie się relacjami dziewczyn, na takim poziomie, jakie obecnie są było w porządku, ale nie potrzebowałam dogadzać sobie oraz mojemu „wilczemu ego", wykorzystując bardzo sprzyjające okoliczności. Pomagałam im, wysłuchując ich rozterek, bezinteresownie. Chodziło o to, że nie czułam potrzeby, aby cokolwiek czynić w tym kierunku i jedynie na swoją korzyść, choć Teddy Bear upierała się, że potrzebuję rozrywki. Ja już się „wyszalałam" i nie odczuwałam dzikich pragnień będących efektem podjudzonych przez alkohol czy rozmowy o podtekście seksualnym, hormonów. Zaangażowanie L w fanboyowanie do mnie (a raczej do Kim Ye Bi) było miłe, ale nie miałam zamiaru budować fałszywego wizerunku jak niektóre idolki – czy to w SM, czy w innych wytwórniach. Nie wmawiałam sobie, że tworzy nawiązanie do więzi SeoxL, bo to się znacznie różniło od przyjacielskich zaczepek i skinshipu, jakie miałam z L hyungiem.
Nieważne, jak bardzo brakowało mi mojej „infinickiej rodziny", nie mogłam działać jak jakaś głupia desperatka – lafirynda. Należało zachować dystans, co też czyniłam, oraz pozory dla dobra całego przedsięwzięcia. L musi się dowiedzieć, że nic z tego nie będzie, jednak w jakichś łagodnych okolicznościach. Już i tak Infinite ma wystarczająco dużo powodów, aby nie słuchać moich wyjaśnień, kiedy wreszcie przyjdzie na nie czas i pora; jednak chcę im ten proces wyeliminować z nadprogramowego bólu i rozczarowania, dlatego robię wszystko, co w mojej mocy, żeby plan doprowadzić do końca.
Czekoladki, które dostałam od L (za pośrednictwem Kim Sungyu-sshi), przekazałam Renowi w prezencie za ostatni look. Minęło parę tygodni, od kiedy dowiedziałam się o „nowym zajęciu" Myungsoo i po prostu strasznie mi było go szkoda, że się tak męczy. Z jednej strony cieszyłam się, że czymś się zajął, a z drugiej – to była kolejna osoba, która polubiła mnie za bardzo, a ja nie mogłam odpowiedzieć tym samym i to nie ze względu na to, co nadal czułam do Sungjonga. Przez ten cały czas wydawało mi się, że jest wszystko dobrze. Nagłe załamanie Sunggyu hyunga sprawiło, że miałam ochotę rzucić JYP oraz SM w jasną cholerę, podobnie jak i zachowania pozostałych członków „rodziny". Może nie okazywałam uczuć, lecz wewnętrznie cierpiałam. Serce mi się krajało, a teraz jeszcze Myungsoo zachciało się czegoś więcej niż adorowania idolki! Nie przewidziałam, że plan może mieć niepożądane skutki uboczne...
Sprawy nie polepszał fakt, iż Sunggyu-sshi znajdował (co również było dziwne), zaskakująco satysfakcjonującą rozrywkę w zamęczaniu mnie. Zastanawiałam się, czy to nie była przypadkiem zemsta za imitowanie jego ulubionej postaci z manhwy. Czy to jakaś ukryta głęboko, mroczna, wręcz czysto sadystyczna strona lidera, nie przebudziła się przypadkiem w Sunggyu-sshi? Nabrałam podejrzeń tuż po odebraniu przez niego Hoyi zadania i jeszcze bardziej intensywniejszych „treningach" w wykonaniu lidera Infinite. Czy on nie testował cierpliwości Myungsoo?
Miałam mieć niedługo solo debiut – ja jako ja, Bang Seo Hee. Z pewnych jednak nieznanych mi przyczyn, został on odwołany. Szykowałam go głównie pod kątem moich bliskich. Planowałam również wtedy wyjawić „rodzinie" wszystko to, co ukrywałam i nadal ukrywam. Woollim szło w zaparte i jakimś cudem wymusiło na JYP odrzucenie wyznaczonego już solo – debiutu. Świetna robota, Woollim! Czy to ciąg dalszy zemsty za mojego tatę, siostrę oraz (w mniejszym stopniu) za kuzynkę, wraz ze mną? Wymyślenie tego planu było pracochłonne oraz bardzo kosztowne (przekonanie do swojego prawdziwego talentu CEO JYP, pomimo jego wielkoduszności, serdeczności i przyjaźni z wieloma idolami lub tekściarzami spod jego wytwórni, nie było kaszką z mlekiem, jak wiele osób uważa.) Mój trud szlag trafił, kiedy na scenę znów wkroczyło Woollim i popsuło to, o co walczyłam z, można powiedzieć, że wręcz z lwią odwagą. Zadomowiłam się w JYP jak jakiś głupi i bezbronny baranek, nawet jeśli jestem teraz bardziej częścią SM Town. Jak ja mam teraz spojrzeć w twarz członkom Infinite? Plany w rozsypce, świetnie; trochę minie nim wymyślę coś innego. I tym razem postaram się, by Woollim nie udało mi się zaszkodzić.
❀❀❀
Po zakupach oraz odebraniu zdjęć od Doyounga z pierwszej sesji Hwanjin, wróciłam prosto do dormu. Zamierzałam odpuścić „trening Najwyższego", gdyż doszłam do wniosku, że jeden dzień mogę sobie podarować, poza tym nie jestem masochistką i naprawdę nie czekałam, aż po raz kolejny będzie miał możliwość „dać mi w kość". Rozdzieliłam szybko i sprawnie zakupy do dormu, które były produktami dla dziewczyn i na wyjazd. Jenny nic nie mówiła, jedynie odznaczała rzeczy z listy zakupów. Okazało się, że przeoczyłam dwa punkty ze spisu Zhan oraz Jenny, ale kiedy „księżniczka CYS" straciła nad sobą panowanie i miała krzyczeć, akurat w tym momencie rozległ się dźwięk mojego telefonu.
-Tak? – spytałam rozmówcy, nie patrząc na to, czyj to był numer.
-Wyjdź i otwórz bramę. – usłyszałam, po czym połączenie zostało zakończone. No to pięknie, przewybornie!
-Kto to był? – odezwała się do mnie visual już nieco spokojniejszym tonem. Znalazła swoje „skarby" i to ją uspokoiło.
-Goście przybyli – odpowiedziałam grzecznie.
-A konkretnie? – dopytywała się i wepchała sobie do ust cukrowe paski, od których była najwyraźniej uzależniona.
-Idę im otworzyć, a ty grzecznie ogarnij ten syf z papierków leżących na sofie i pochowaj resztę zakupów na trasę. Proszę, Jenny-sshi – zwróciłam się do dziewczyny (z Kanady), z ego większym, niż widziałam kiedykolwiek u któregoś z Infinite, i zrobiłam do niej serduszko z dłoni. Nie czekając na jej odpowiedź (co zajęłoby wieki, ze względu na to, że wgapiała się we mnie z niedowierzaniem), wyszłam na podwórko.
~ ~ ~
W dormie miało się odbyć spotkanie z Infinite w związku z dzisiejszymi urodzinami liderki. Pojawili się z ciastem, które przygotował Myungsoo. Przez inne obowiązki zupełnie wyleciało mi z głowy, iż to dzisiaj. Jenny chciała pochwalić się przed gośćmi dobrymi manierami, więc jej nie zatrzymywałam. Zajęła ich "firmowym powitaniem CYS" wraz z Yamari. Yeon Mi oraz Hwanjin szykowały Zhan, dzięki czemu mogłam w spokoju przeczytać „plan dnia", o który poprosiłam wcześniej maknae, zanim przybyli goście zostali zajęci przez Jenny.
Zapowiadało się na głośną zabawę przy akompaniamencie soju oraz innych trunków. Dziewczyny wynajęły też na trzy i pół godziny pokój w barze karaoke – między dziewiętnastą a dwudziestą drugą trzydzieści. Infinite, obecne na dwudziestych ósmych urodzinach Wu Zhan Zhan, miało być jej prezentem, o który ponoć sama poprosiła. Z pomocą dziewczyn życzenie Zhan się spełniło. Przynajmniej jedno, gdyż podejrzewam, iż na tym nie poprzestanie znając ją i jej możliwości, by wzbudzać litość.
-Ej, a ty gdzie się wybierasz? – zatrzymała mnie Jenny, tuż po tym, jak zaprowadziła Infinite do salonu. Grzeczna i miła Shim to rzadkość.
-Muszę jeszcze coś załatwić i trochę mi zajmie, więc bądź tak uprzejma i wróć do gości – poprosiłam najuprzejmiej jak potrafiłam. Wszystko po to, by nie wzbudzać w niej zbytnich powodów do podejrzeń.
-Zostawiasz mnie samą?! Boję się!
Jenny znowu zaczęła odwalać jakieś cyrki, a ja nie wiedziałam, o co jej chodzi. Po raz pierwszy, od kiedy poznałam tą wymagającą uwagi dziewczynę, zauważyłam w jej oczach prawdziwy strach. Aż trudno mi w to uwierzyć. Czyżby Sunggyu-sshi miał w tym swój udział?
-Pójdziesz sobie, jak będą nas odwozić na karaoke, ale teraz masz zostać i pilnować, by Sunggyu oppa nie czepiał się mnie znowu bez powodu! – zażądała. – I trzymaj też to dzikie maknae z dala ode mnie! Chyba nie chcesz, by mnie skrzywdził?
-Po prostu trzymaj język za zębami i nie waż się odwalić takiej akcji jak ostatnio. Wiem, że potrafisz, Jenny-ah – odparowałam oskarżenia Jenny i zwróciłam się do niej obrzydliwie przeuroczym tonem; strategia na Jenny (na której trop wpadłam przypadkiem dzięki Sunggyu sunbae), czyli „bardzo miło do owieczki i tak jak powinnam, po koleżeńsku i jak najsłodziej" , zadziała. Te słowa podziałały na Jenny w sposób magiczny. Na jakiś czas miałam ją z głowy.
Zhan pokroiła ciasto na trzynaście kawałków, ale przez ostry wstręt do jedzenia nie ruszyłam swojej części, gdyż w mojej diecie nie miałam miejsca na żadne sentymenty na zbędne kalorie. Oddałam więc swój kawałek Woohyunowi, bo siedziałam najbliżej niego, a poza tym na widok takiej ilości jedzenia żołądek podchodził mi do gardła. Ciasto odebrał mu siłą największy łasuch w grupie, czyli Jenny. Ja pie*dolę, jakie to niekulturalne z jej strony... Pilnowałam się ostatkami sił, by nie wybuchnąć, dlatego kulturalnie wstałam od stołu, tłumacząc się sprawdzeniem stanu napojów.
W kuchni okazało się jednak, iż nazbierało się dość sporo brudnych naczyń i trzeba było się nimi zająć. Słyszałam z salonu śmiechy i okrzyki ekscytacji, to oznaczało jedno: CYS zaczęły rozkładać matę do „Twistera"; kolejna urodzinowa fanaberia Zhan. Dowiedziałam się, że Infinite skądś załatwili tę grę i przyszli, bo CYS obiecały, że nie upiją się tak bardzo jak ostatnio. Oby im się powiodło, chociaż za bardzo bym na to nie liczyła, zważywszy na to, iż każda miała wspólną słabość, którą na pewno nie byli chłopcy czy jedzenie.
Kiedy skończyłam myć i wycierać naczynia, schowałam je na odpowiednie miejsca w półkach i szafkach; w salonie wciąż trwała zabawa. Yamari, Sungyeol oraz Yeon Mi odpadli. Woohyun-sshi zakręcał wskazówką kolorowej tarczy z sześcioma nieoryginalnymi kolorami: różowym, czarnym, fioletowym, ciemnożółtym, szarym oraz czerwonym. Z CYS na macie zostały: liderka, Hwanjin i Jenny. Z Infinite: Sunggyu-sshi, Sungjong, Myungsoo, Hoya oraz Dongwoo. Dziewczyny rzeczywiście piły mniej. Infinite natomiast (oprócz niskoprocentowego wina i wódki w skromnych ilościach), nic innego nie ruszyli. Potem wszyscy poszli się zdrzemnąć, bo niebezpiecznie było prowadzić w stanie nietrzeźwości.
Po odespaniu równo stu dwudziestu minut, Hoya-sshi odwiózł dziewczyny pod bar karaoke i wrócił po kumpli; przed tym chciał pomóc w sprzątaniu, jednak wszystko już było zrobione (przeze mnie) z wyjątkiem „odlatujących w Morfeuszowe krainy" członków Infinite. Dobudzenia chłopaków nawet się nie podjęłam, bo to byłaby strata czasu. Coś za bardzo kleiły się tym biedakom oczka, a pamiętając ich zwyczaje, nie miałam zamiaru im przeszkadzać. Jak się okazało, zostali, bo „ktoś musiał odebrać potem CYS", ale prawda była inna. Sungyeolowi w magiczny i niewytłumaczalny sposób padł telefon, a oglądał V live na ig, który nagrywała Hwannie, więc żeby nie było płaczu, oddałam mu swój telefon. Cieszył się jak dziecko, choć ten model iphone'a Apple nie był najnowszy. Dla niego nie miało to znaczenia.
Mimo wszystko zastanawiało mnie, dlaczego, od razu po powrocie ich nie odwieziono. Nawet jeśli Hoya był zmęczony rolą kierowcy, to przecież ja to mogłam zrobić, jednak nie byłoby uprzejme z mojej strony przeszkadzać im w trakcie snu lub innych czynnościach, zwłaszcza, iż przenieśli się potem do swojego vana i zostali tam do północy.
Przewidywany czas dawno minął. Dziewczyn nadal nie było, a cała ich siódemka (dziwnie spanikowana) wtargnęła do dormu od strony garażu (przerobionego na „pokój do relaksu"; nasz kierowca i tak nie miał do nas zaufania i kiedy wciąż pracował, przyjeżdżał samochodem, który dla bezpieczeństwa, znajdował się na terenie jego posesji). Nie usłyszałam, jak wchodzili, bo sama na trochę się zdrzemnęłam. Zachowywali się podejrzanie...
-Jak się tu dostaliście? – spytałam zdziwiona. – Nie przypominam sobie, abym zostawiała otwarte którekolwiek z drzwi.
-Yamari-sshi zostawiła kody do drzwi. Napisane na kartce, przyczepione magnesem do lodówki – wyjaśnił Dongwoo, strasznie się szczerząc, a ja mentalnie przybiłam sobie liścia. Yamari, oczywiście! Któż by inny wpadł na pomysł dzielenia się tajemnicami z Infinite?
-Ty zostałaś, żeby zająć się nimi, kiedy już wrócą, prawda? – oznajmił L, oskarżycielsko celując we mnie palcem.
-No i co w tym takiego dziwnego? Każdy ma jakieś obowiązki w zespole – odpowiedziałam niezbyt zadowolonym tonem. Dlaczego mu to tak przeszkadzało?
-Nam też się to nie podoba, że musieliśmy zostać i tracić czas na niezrównoważoną psychicznie osobę.
Nie odpowiedziałam na to bezpodstawne oskarżenie rzucone przez „obrażonego na cały świat" lidera. Nikt mu nie kazał zostawać, a już na pewno nie po to, by „tracić na mnie czas"...
By uniknąć dalszego marudzenia, przeniosłam się do swojego pokoju (dzielonego z Yamari i Zhan). Wybrałam numer do Hwan. Odebrała po pierwszym sygnale. Przynajmniej ona i Yeon Mi są pod tym względem okej.
-Hej, umm... Hwanjin-ah, kiedy zamierzacie wrócić? – spytałam. – Infinite się już za wami stęskniło – dodałam na zachętę.
-A! Nie martw się, Bae. Manager po nas przyjechał. Przyjedziemy za dwadzieścia minut, bo zatrzymaliśmy się na stacji. Pali jak smok, a zwłaszcza wtedy, kiedy jest zdenerwowany. A chłopakom daj robić, co chcą. Są duzi, nie musisz się nimi opiekować. Niczego nie zniszczą, a okradać nas nie mają z czego.
Chciałam zapytać o coś jeszcze, ale zakończyła połączenie. Cudownie! I co to w ogóle miało znaczyć?!
-Dziewczyny wracają, a wy tu jeszcze jesteście?
-Mamy sobie iść? A kto je doprowadzi do środka? – zapytał grzecznie Sungyeol i zrobił smutne aegyo.
-Ja za to odpowiadam – odpowiedziałam, a chłopaki wymienili spojrzenia między sobą. O co im chodzi?
-Masz coś do oczu? – zagadał Dongwoo. Zachowywał się tak, jakby miał z czegoś radochę. Pytanie tylko, z czego. I co to za pytanie, tak nagle ni z gruchy, ni pietruchy?
-Kremy do twarzy, kosmetyki i hydrożelową maskę relaksacyjną... - zaczęłam wymieniać, a chłopaki zgodnie kiwali głowami.
-Przyjdź tu z tym całym zestawem – poprosił Jang Dongwoo nie przestając się uśmiechać. Dlaczego mam wrażenie, że coś knuje?!
* * *
Z pewnością minęło więcej niż dwadzieścia minut. Oni coś kombinowali, ale nie wiedziałam dokładnie, co takiego. Robili przegląd mojego „kosmetycznego arsenału", włącznie z liderem. Przez pierwsze pięć minut siedziałam cicho i bez jakiegokolwiek ruchu. Później (aż do teraz, o zgrozo!) zastanawiałam się naprawdę intensywnie, w którym momencie się zgodziłam na ich chore „zlecenie" i jak bardzo Kim Sunggyu przekroczy skalę czegoś więcej niż zwykłej wściekłości. Czekał na resztę? Ale sam miał pretensje, że „Jenn" wydarła się na mnie przy wszystkich. Niby co to miało znaczyć, sam potraktował mnie chwilę temu podobnie? To, przepraszam bardzo, kto kogo ma pilnować? To oni są gośćmi, nie ja.
Hoya, Dongwoo, L, Woohyun, Sungyeol i Sungjong wyszli gdzieś razem, śmiejąc się i obijając jeden o drugiego jak banda klaunów, i to dało mi (po raz kolejny) powód do złości. Że niby ja tęskniłam za tymi wariatami?!
Chciałam sprawdzić, czy dziewczyny już przyjechały, ale nie mogłam przez „pewną osobę", której (chyba) najwyraźniej odbiło oraz bardzo się nudziło. Chwilę potem na korytarzu zrobiło się zamieszanie. Do salonu weszła Zhan Zhan – Yeon Mi oraz L podtrzymywali „pannę śmieszkę", a pozostałe imprezowiczki spały. Chłopcy poszli zanieść „śpiące królewny" do pokojów. Każdy z nich którąś trzymał: Sungyeol podtrzymywał Hwanjin, Dongwoo i Woohyun nieśli Jenny. Hoyi i Sungjongowi pozostała Yamari. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że jak piją, to bez umiaru, ale dla Infinite to musiał być słony cios w serce, bo każdy z nich miał tutaj damską bias.
-O! Kotek! Hamster ma kocie kreski!
Tak upitej Chinki jak teraz, to jeszcze nigdy nie widziałam. Mówiła strasznie zaniżonym, wręcz piskliwym głosem, a do tego zachowywała się dziecinnie, pokazując palcem na lidera sławnego boybandu z Woollim Entertainment. W napięciu oraz pod presją obserwowałam tą dziwną sytuację, rozgrywającą się przed moimi oczami, jednocześnie czekałam (jak na zbawienie)na moment, kiedy Kim Sunggyu straci już całkowicie nad sobą panowanie. To było wprost nie do uwierzenia.
Kim Sunggyu zachował spokój i nie wypowiedział ani jednego negatywnego, bardzo obraźliwego słowa lub całego zdania. Zupełnie, jakby nic nie słyszał lub tylko udawał. Co się mu porobiło? Czyżby coś planował i to tylko „cisza przed burzą"?
Dlaczego Yeon Mi oraz L nie zaniosą Zhan do pokoju?! Zrobiłabym to sama, jednak moja lewa ręka (w której trzymałam malutkie pudełko z czymś, czym maluje się usta), była unieruchomiona i przytrzymywana przy samej podłodze, i praktycznie bezwładna, a raczej mocno ściskana wokół nadgarstka. Komfort sto procent normalnie! W prawej dłoni trzymałam mały pędzelek do makijażu, ale siedziałam jak sparaliżowana; nakładka tkwiła nałożona na palce, żebym nie rozmazała tuszu, bądź też cieni czy fluidu, dopiero co położonego na twarz „celu" Chinki, ale teraz była całkowicie zbędna i brudziłam nią tylko dywan.
Zhan wpatrywała się w lidera Infinite jak zaklęta, lecz wybuchnęła nagłym śmiechem..., by za chwilę siedzieć znowu cicho lub robić słodkie i urocze minki aegyo typu „bbuing-bbuing" czy „gwiyomi" i piszczeć jak mały chomik. Horror jakiś...! Myungsoo zatkało, a Yeon Mi zamiast wziąć się w garść, to stała jak oniemiała. Rozumiałam ją, bo sama cholernie bałam się reakcji Sunggyu-sshi, lecz L-sshi nic nie próbował zatrzymać. Cała nasza trójka była kompletnie bezradna. Nagle Zhan wstała z podłogi, przeszła chwiejnie parę kroków... i utraciła czucie w nogach. Zachowała równowagę poprzez uchwycenie najstarszego za ramię. On natomiast przechylił głowę i wypowiedział bezgłośnie słowa lub zdanie, które Zhan w swoim obecnym stanie jakoś zrozumiała. Z drugiej strony komunikat: „Chcesz zginąć, nie ma sprawy" był zbyt oczywisty.
Nim L oraz Yeon Mi zdążyli zareagować, Zhan ostatkami „pijańskich sił" uczepiła się jak koala na plecy Kim Sunggyu i zaczęła mu pocierać nosem włosy. Dzięki temu... dzięki tej Chince z miłością do alkoholu, CYS czekała gwarantowana śmierć. Nie trudno się domyślić, iż lider zacznie od najmniej ulubionej postaci w Can You Smile, czyli mnie.
* * *
Zazwyczaj, kiedy dziewczyny znajdowały się w takich sytuacjach jak dzisiaj, zajmowałam się nimi. I chociaż wyklinałam ich słabą siłę woli, to nie odmawiałam niesienia im pomocy. Z niewiadomych przyczyn nie mogłam im pomóc po najnowszym „zaprzyjaźnianiu się z kieliszkiem". Odniosłam wrażenie, iż zmówiły się z Infinite, ponieważ (tymczasowo) nie było żadnych konsekwencji po ryzykownej akcji Zhan. Jeżeli na tym polegał ich wspólny plan, to jestem rozczarowana. Najbardziej chyba zraziłam się do lidera i to tak na dobre.
Kiedy zjawił się po nich rano ich manager (przyjechał taksówką), nie powiedziałam mu, co za „cuda" wyczyniało Infinite, chociaż mina Kim Sunggyu mówiła sama za siebie, bym lepiej nie ośmieliła się nic powiedzieć, bo pożałuję. No tak, typowe. Sam mnie zmusił do zrobienia mu makijażu, ale do winy się nie przyzna – zrzucił ją na mnie, bo tak mu było wygodniej!
Dziewczyny doszły do siebie zaskakująco szybko, więc zajęły się treningiem przed wyjazdem. Nie rozmawiałam z nimi jeszcze na temat wczorajszego „święta" oraz „prezentu" od Infinite.
Przyszykowałam sobie wodę oraz drobne przekąski i wyszłam do Doyounga, gdyż chciał ze mną o czymś pilnie pomówić. Nie wyjaśnił powodu nawet w skrócie, więc nie byłam pewna, czego się spodziewać. Mimo to poszłam, gdyż w dormie panowała napięta atmosfera z powodu Jenny – dowiedziała się o tym, co zrobiła Zhan i okazywała zazdrość.
Do studia Doyounga dostałam się bez problemu, ale niezbędne były przebieranki, więc użyłam stroju, który dostałam w prezencie od Hyuny po ostatnim po-fanmeetingowym spotkaniu z członkami mojego fanclubu Besties. Tak, jak bardzo tęskniłam także za Hyunaną, nie mogłam się poddać w tej chwili – to oznaczałoby koniec nie tylko dla niej czy dla mnie, ale głównie dla Infinite. Jednak na wszelki wypadek musiałam uzyskać dodatkowe wsparcie, ale to może nie tak od razu. Zobaczę, jak jeszcze dalej posunie się Woollim. Pomyślę o tym bardziej, gdy wydarzy się sytuacja, nieszczególnie sprzyjająca mojemu planowi wyjawienia prawdy Infinite. Na razie nikt nie musiał wiedzieć, kim jest Ye Bi.
-Kim Doyoung-sshi, otwórz proszę – złapałam za mój puchaty kaptur od kurtko-płaszcza i zsunęłam go z głowy, a następnie zastukałam w drzwi. – Przeszłam przez bramę, bo była otwarta... - zaczęłam mu tłumaczyć, lecz w tym momencie otworzył drzwi. Jego włosy były naelektryzowane i układały się w różnych kierunkach.
-Ye Bi-sshi? – spytał, znowu zdziwiony moim (nowym) wyglądem, i odruchowo spojrzał na swoją koszulę. Tym razem był to odpowiedni strój. Wszystkie guziki miał zapięte. Co za wyczucie, obyło się bez niezręcznych momentów.
-Stylizacja nowa. Ponoć tęcza na łbie jest modna – usłyszał ode mnie w odpowiedzi na zaspokojenie swojego „szoku".
-Nie, to znaczy tak, to znaczy... uch! Dobrze cię widzieć i to cieszy, że twoje poczucie humoru ma się świetnie, proszę, wejdź.
Doyoung dziwnie plątał się w słowach, ale może to tylko chwilowe? Nie chciałabym stać się przyczyną jego dziwnych zachowań. Już wystarczy, że Myungsoo odbiło na punkcie Kim Ye Bi.
Ren rzeczywiście miał talent, a do tego olbrzymią fantazję. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć, ale wolałabym nie stać się przyczyną zawrotów głowy kolejnego chłopaka z „rodziny".
-Zrób sobie herbatę czy coś, poczekam, musisz się uspokoić, Doyoung. – zasugerowałam i gestem wskazałam, by poszedł do kuchni.
-Piłem już dwie. A... może ty coś chcesz? – zaproponował jak na dobrego gospodarza z manierami przystało.
-Do trzech razy sztuka. I nie, dziękuję – odmówiłam grzecznie.
-Nie w tym problem. Po prostu... mógłbym cię o coś prosić?
-Proś, byle w granicach dobrego smaku i gustu.
-To ja proszę o szczerą odpowiedź na pytanie, które ci teraz zadam, Ye Bi-sshi.
-Zależy od pytania – powtórzyłam, a Doyoung podał mi swój telefon z otworzoną już aplikacją mobilną ig. To był profil Baekhyuna-sshi, ale co Doyoung... I co on niby chciał wiedzieć? Baekhyun jak to on, musiał pokazać, że nadal dba o fanów i czasem się z nimi kontaktuje na swoich mediach społecznościowych. Baek (mniej lub bardziej) regularnie update'ował najgorsze lub najlepsze wydarzenia dotyczące działalności EXO. Przynajmniej byłam o tym przekonana, bo wiecznie słychać było w necie o jego postach. Nigdy nie wchodziłam na jego profil, więc nie wiedziałam o wielu, jak się okazało, rzeczach, jak na przykład to, że zajmuje się promocją Can You Smile na własną rękę czy też robił reklamę mi (skądś CEO musiał mieć pomysł na zaangażowanie mnie w modeling). Jednak wcale nie zależało mi na nim tak jak sugerują niepotwierdzone artykuły z amino, dispatch'a lub innego plotkarskiego portalu czy rozpowszechnianych po SM niestworzonych historiach o tym, że m.in. próbuję odbić Irene jej crusha – Oh Sehuna. To, że Baekhyun miał w życiu jeden wielki śmietnik, w dodatku na skalę globalną, nie oznaczało, iż muszę przy nim być i sprzątać. Na swój własny sposób lubiłam go, owszem, ale nie aż do takiego stopnia, żeby odwiedzać i śledzić jego wszystkie SNS, jakie tylko mógł sobie pozakładać (a miał ich całkiem sporo, jak się okazało zarówno te europejskie i amerykańskie, jak i azjatyckie). Próżność Baekhyuna nie była mi obca.
-Możesz mi powiedzieć, o jakiej rocznicy mowa i dlaczego ciągle dodaje tagi z twoimi inicjałami 'K.Y.B.'? – usłyszałam w pytaniu pretensję. Nie spodobała mi się ta głęboka „żałość" głosu. Co się mu porobiło? Obsesja Myungsoo, jaką żywi do Kim Ye Bi, na nie niego przeszła? Doyoungie taki nie był...
-I to jest tak ważne i pilne, że potrzebowałeś się teraz spotkać? – odpowiedziałam mu wymijająco. Doszło do tego, że przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Niesamowite, czy to naprawdę możliwe, by Doyounga też dopadł ten syfo-plago-szał?
-Poniekąd tak. Więc? Co cię... łączy z Byun Baekhyunem?
-Coś, na co z pewnością nie masz wpływu? A tak naprawdę... on ma specyficzną taktykę zwracania na siebie uwagi. Nie usprawiedliwiam go, bo to już jest choroba. Może to od kogoś skopiował? Wiesz, te tagowanie postów ze zdjęciami bądź samych informacji? Od kogokolwiek – dodałam, choć sama miałam pewne domysły.
-To nie mógł być „ktokolwiek" – poprawił mnie Doyoung i nadal czekał na wyjaśnienia.
-No dobrze, Kim Doyoung-sshi. To powiedz mi, od kogo twoim zdaniem „skopiował" ten straszny styl najnowszego postu? – posłałam mu wyzywające spojrzenie.
-Nie, żeby to było coś wartego rozpoczynania wojny, nie zrozum mnie źle, Ye Bi-ah, ale skoro znasz go... to na pewno słyszałaś o tym, że był fanem Bang Seo Hee.
-Coś mi rzeczywiście wspominał – przytaknęłam grzecznie. – W czym widzisz problem, jeśli mogę wiedzieć? – mój ton złagodniał, nie był już taki ostry.
-Za bardzo się nią inspiruje. Jeśli ma jakąś sprawę, to czy nie jest w stanie znaleźć własnego „sposobu"? Dlaczego ją plagiatuje?
Na początku nie wiedziałam, do czego „pije", ale uświadomiłam sobie, że Doyoung także miał moje ig i z pewnością widział ostatnią aktywność „Księżniczki Seo" na profilu „kyuzizi". To pewnie miał na myśli nazywając styl Baekhyuna „plagiatem" i musiałam przyznać przed samą sobą, że Young był spostrzegawczy, ale i nadopiekuńczy.
-Tak? A ciebie, Doyoung-sshi, co takiego łączy z Bang Seo Hee, że zawsze mi o niej mówisz i narzekasz na to, że Baekhyun się nią „inspiruje"? – „zaatakowałam" go jego własną bronią.
-W ostatnim czasie przed jej zniknięciem nie mieliśmy dobrych relacji, ale ogólnie to była dobrą przyjaciółką. Nie mówiłem ci? I ja... w pewnym sensie opiekowałem się nią...
-Coś wspominałeś, Doyoung-sshi. Ale muszę cię przeprosić, bo nie mam czasu, aby przychodzić i za każdym razem wysłuchiwać, jak bardzo za nią tęsknisz. Ja z Baekhyunem też się nie widuję i nie truję mu "czterech liter" o tym, że powinien ponownie zejść się z Taeyeon, choć widać że nadal mają się ku sobie. Poza tym, on znajduje sporo pretekstów, by nie spotykać się tak często. Nie wiem, co kombinuje, nie wtrącam się do jego spraw ani „życia online". To tak nie działa.
-To nie był główny powód, dla którego poprosiłem o spotkanie. Przepraszam za wywołanie mylnych i negatywnych odczuć, które wyniknęły z troski i nie do końca przemyślanego pytania – rozumiałam jego uczucia, ale teraz nie mogę nic dla niego zrobić. Nie brakowało dużo, abym się rozkleiła, bo właśnie do takiego stanu doprowadził mnie Doyoung.
-Zrehabilituj się i przekaż te pozytywne – posłałam mu delikatny uśmiech „na zachętę". Chyba muszę coś wkrótce zrobić, żeby się tak nie stresował przy Kim Ye Bi. Nie przewidziałam, że Doyoungie bardzo mocno przeżył „rozdzielenie". Ciekawi mnie, czy tylko reaguje tak na Kim Ye Bi czy może na Da Ri również. Może do końca mu nie przeszła? Jakkolwiek by na to nie patrzeć, to był pozytywny znak. Chciałabym mu powiedzieć, że „księżniczka Bang Seo Hee" już się nie gniewa, ale z drugiej strony nie mogłam zatrzymać tego, co zaczęłam.
-Właśnie... Dzięki za podanie adresu, ale przekaż Byun Baekhyunowi, że odbiór zdjęć jest osobisty. To ostatni raz, kiedy mu coś przesłałem. CYS także się to tyczy, nie przychodź za nie, tylko jak któraś chce, a ma sesję, to niech sama się tutaj doczłapie.
-Dobra, przekażę. Coś jeszcze?
-Tak, przygotowałem pismo, ale czy... mogłabyś przejrzeć?
-Ja? A twoi przyjaciele? Albo manager? Ktokolwiek?
-Proszę ciebie. Odmawiasz, ale nie wiesz, o co chodzi? Może za bardzo ci nie ufam, ale twojej wiedzy i zdania jestem pewny.
-No... dobrze, Doyoung-sshi. Może będę umiała pomóc.
Zrobił z „czegoś" tak wielką tajemnicę, że aż zaczęłam się obawiać i nie umiałam ukrywać, nawet przed sobą swojej narastającej ciekawości.
Przejrzałam pismo, które od niego otrzymałam. Nie wiedziałam, jak zareagować. Fotograf CYS lub osobisty którejś z nas? Czy on zwariował?
-Ye Bi-sshi? Hej, zbudź się, okej? – pomachał mi ręką przed oczami.
-Dlaczego mi o tym powiedziałeś? Nie ze mną powinieneś o tym rozmawiać – zniechęcenie go nie było łatwym zadaniem.
-Od początku nie zależało mi na współpracy z SM, ale potrzebuję legalnej przygrywki, by coś sprawdzić. Nic mnie tu nie trzyma, poza jedną sprawą. Tak, jakby ktokolwiek z tej wytwórni mógł zmienić moje zdanie... poza pewną osobą. Ale osobisty fotograf do projektów spoza SM to całkiem inna sprawa.
-Więc... po co właściwie potrzebna ci moja opinia? Chcesz się zaprzyjaźnić?
-Po prostu... myślisz, że jak zareagowałaby Seo Hee?
Okej, to nie pozostawiało mi więcej wątpliwości. Robiło się niebezpiecznie, Doyoung się nakręcił na to, że spotka Bang w SM i dlatego zmienił zdanie.
-Zapytaj Seo Hee następnym razem twarzą w twarz. Nie lubię, kiedy ludzie mają do niej jakąś sprawę i wysługują się mną! Pod tym względem jesteś taki sam jak reszta, w tym i Byun Baekhyun. Jeżeli to już wszystko, to pozwól, że wrócę do swoich obowiązków. Do następnego razu. – pożegnałam się, wstałam i wyszłam ze studia Doyounga. Zebrało się we mnie za dużo sprzecznych uczuć.
* * *
(Hyuna)
Cieszyły mnie wieści o rozwijającej się karierze Seo. Może nie był to przemysł muzyczny, ale modeling też nie jest zły. Tym razem miał to być jej pierwszy (oficjalny!) muzyczny comeback, więc szykowałam się na to wielkie wydarzenie od dawna. Mówiono o nim od jakiegoś czasu, aż w końcu pogłoski stały się prawdą. Chłopaki mieli okazję jej wysłuchać wcześniej, ja niestety nie, a jak nadarzyła się ku temu okazja, to JYP się wycofuje, bo „Woollim się to nie podoba". Co takiego jest między obiema wytwórniami, że Woollim ma prawo decydować o tym, kiedy Seo może zadebiutować na scenie w JYP? Dlaczego JYP się wycofuje? Infinite nadal nie wiedziało, bo ostatnio chłopcy zajęli się CYS. Nie mieli umiaru, dlatego Seo zeszła trochę na dalszy plan. Mimo wszystko postanowiłam być ostrożna, gdyż z nimi nigdy nic nie wiadomo.
CYS szykowały się (w końcu!) na małą trasę, więc „siedmiu wspaniałych" nie umiało sobie znaleźć miejsca. Dałam Woohyunowi trudne, lecz ważne zadanie, ale jest taki pomocny i kochany, i pomysłowy, że z pewnością poradzi sobie ze wszystkim: miał pojechać w trasę CYS, ale incognito, i donosić mi, czy są dobrze traktowane przez managera.
-Hyuna-ah... Proszę cię!... Złapałaś tę dziwną fobię na Ye Bi... w porządku! Też ją lubię, ale nie możesz przychodzić do L i prosić go o to, by, po pierwsze dokarmiał Ye Bi, a po drugie, by zabrał cię na wycieczkę do dormu CYS. A teraz trasa? Wybrałaś już sobie: urlop w Jeonju z Sunggyu hyungiem, więc nie zmieniaj nagle planów ze względu na CYS! Są dorosłe. Ich manager jest ch*jowy, ale to ich sprawa, nie możemy i nie powinniśmy się wtrącać – próbował mnie kontrolować i odseparować od CYS Woohyun, ale znając życie, nie uda mu się mnie przekonać. Dopóki CYS grozi niebezpieczeństwo, chcę się nimi zająć i mieć na oku, szczególnie Bae. – Nie pojedziesz z nim ani Renem do Gyeonggi za takie zachowanie!
L nastawił uszu, odrywając się na chwilę od mycia naczyń.
-CYS będą przeżywały swoje pierwsze wyjazdy i będą zestresowane. Nie potrzebują dodatkowego powodu do bycia zdenerwowanymi – kontynuował cierpliwie Woohyun. – W większości i tak będą to miasta u nas w Korei Południowej. Zabierzemy cię na każdy występ, skoro chcesz i jeśli nadal będziesz sobie tego życzyła... ale nie prowokuj nam Myungsoo ani Sunggyu. Proszę cię! I nie wplątuj w to Choi Rena, Soo Da Ri czy Doyounga.
-To dlatego, że CYS będą też robiły za wolontariuszki w japońskim ośrodku dla dzieci i będą miały występ w japońskim show! – nadęłam policzki podekscytowana nowymi atrakcjami i sytuacjami, w których będę mogła oglądać Ye Bi. – Chcę, byś zapewnił im opiekę – wyjaśniłam mu do końca.
-EXO! One tam pełnić mają rolę suportu, by ocieplić swój wizerunek. Poza tym w Japonii nie tylko EXO mają mnóstwo fanów, „Cyśki" też – wtrącił L, niezbyt zadowolony z tego faktu, iż nie będzie mógł zobaczyć ich na żywo. – Hyuna noona, poza tym... Dlaczego prosisz niewłaściwe osoby? Zresztą, mało ci ich? Mało ci Ye Bi? Ja nie jadę do Ye Bi, więc ty tym bardziej.
-Chodzi o to, słodziaku, że ja mogę, a ty nie – odparłam i pokazałam w jego stronę język, doskonale wiedząc, że to zezłości Myungsoo jeszcze bardziej, ale nie tylko jego. Bardzo dobrze mi się powodziło.
-No ja jestem ciekaw, co powiedzą na to chłopaki, gdy wrócą – Woohyun wpakował łyżeczkę do miski z lodami i postawił tą średnią porcję przede mną na stole, a tą trochę większą zostawił sobie, żebym miała od kogo podjeść. Myungsoo przygotowywał smakowite desery, od których byłam już na dobre i złe uzależniona. Chwała mu za to, że posiadał wyczucie i akurat wtedy, kiedy dzisiaj dopadły mnie „te dni", L miał ukrytego asa w rękawie.
-A, no to wszystko już wiadomo – stwierdził L z podejrzanym uśmieszkiem na buzi. – Dobrze, że mam składniki na więcej.
-Milcz, nim dosięgnie cię „ręka sprawiedliwości" – uciszył go skutecznie Woohyun-ah, a ja w tym czasie zajęłam się jedzeniem. Było miło, tak dla odmiany, zobaczyć i usłyszeć Namu, który stanął w mojej obronie. Potrafił pokazać, że mu zależy, tylko czemu (przynajmniej w ostatnim czasie) zachowywał się tak, jakby chciał, a nie mógł? Czyżby jakaś mentalna blokada go dopadła? Czy musiało stać się jakieś straszne nieszczęście?
Drzwi wejściowe otworzyły się. Nie zważając na próbę zatrzymania mnie przez Woohyuna oraz L, wyszłam z kuchni i zaszłam Sunggyu od tyłu, wieszając się mu na plecach jak miś koala. GyuGyu pachniał brzoskwiniową pomadką ochronną. Uu, będzie się ostro tłumaczył.
-Hyuna,... możesz mi powiedzieć, co ty robisz? – zawołał zrezygnowany Namu i mnie zdjął wbrew mej woli. Tak dobrze mi było... uch, foch!
-Ja rozumiem, że ciebie energia rozpiera, ale proszę spożytkuj ją w lepszy sposób. – dołożył swoje „trzy grosze" Gyu.
-A co to takiego? – zapytałam i z ciekawością w oczach wskazałam na rzecz wystającą z torby, którą trzymał w lewej ręce.
-Przestań już z tymi podejrzeniami, Hyuna-ah. To zwykła torba, taka sportowa. Wiesz, służy ludziom nie tylko wtedy, gdy idą na trening – odpowiedział wymijająco Sunggyu, starając się upchać (bezskutecznie) wystający przedmiot.
-A może panu przydałaby się kwarantanna? Coś zbyt podejrzanie wyglądasz. Nie sądzisz, Woohyun-ah? – próbowałam znaleźć oparcie w swoim chłopaku.
Wykorzystałam tymczasowe oszołomienie ich obu (nie licząc tego, że Myungsoo, wieśniak jeden, w ogóle nie wiedział, jak się ma zachować) i przejęłam torbę Gyu, po czym pobiegłam do łazienki. Przesunęłam klucz, blokując drzwi od wewnątrz. Tak jest!
No dobrze. Zobaczmy, co my tu mamy. Gyu się już nie wywinie z tłumaczeń, niech nawet nie próbuje, bo mu nie wyjdzie.
~ ~ ~
(Woohyun)
Strasznie nie lubiłem takich sytuacji. Nawet, jeśli istniało logiczne wyjaśnienie na „obcy zapach", który czuć było od lidera na kilometr albo nawet i dwa, to i tak nie czułem się zbyt dobrze będąc rozdartym między Hyuną a Sunggyu.
-To... przepraszam za nią, hyung. Ma trudny okres... - czułem potrzebę usprawiedliwienia jej, ale Sunggyu położył mi rękę na ramieniu, a następnie udał się do kuchni. Poszedłem za nim. Jakiś czas później zeszli się pozostali „zwabieni" informacją od Gyu, że Myungsoo przygotował diabelnie smakowite, słodkie przekąski. Rzeczywiście nowo odkryty talent L przydawał się. L wkręcił się w gotowanie, więc skupiał się (w większym stopniu) na tym, aby spełnić oczekiwania naszych kubków smakowych.
Jego paranoiczna obsesja względem głównej wokalistki CYS nie zniknęła, jednak L nie zachowywał się już aż tak psychodelicznie jak do niedawna. Niestety „skażenie" przywędrowało teraz od niego na Hyunę. Moja dziewczyna wykazywała uczucia, jakie posiadać może jedynie fanka, i to aż na wyrost! Żeby to się nie zmieniło w stalking, choć wszystko ku temu zmierza; wtedy to nawet Sunggyu nie da sobie z nią rady, a Myungsoo dopadnie „gang mundurowych" za sprowadzenie Hyuny na złą ścieżkę.
Z uzasadnionym niepokojem obserwowałem Hyunę, która weszła do kuchni i jak gdyby nigdy nic objęła Sunggyu za szyję. Skąd w niej taka chęć do tulenia?! To nie mogły być tylko „te dni".
-Hej, „ktoś" tu jest w nastroju do tulenia – zauważył Dongwoo.
-A owszem – przytaknęła radośnie Hyuna, po czym kontynuowała swoje „przyjazne praktyki" na liderze, uniemożliwiając mu posilenie się zasłużonym deserem.
-Mogę się dowiedzieć, o co ci tak w ogóle chodzi? – zadał jej pytanie nasz lider hyung, wyraźnie zmieszany nagłymi czułościami ze strony Hyuny.
-Po pierwsze powstrzymałeś Bae przed przepracowaniem, a dokonałeś tego poświęcając się naprawdę no... w oryginalny sposób i niewielu by przeżyło po czymś, co zrobiła ci Bibi. Po drugie pogodziłeś się z Zhan, ich liderką, a po trzecie... - zaczęła wymieniać, przy czym „smyrała" go nosem po policzku jak kot.
-Kto to „Bibi"? – spytał L, dziwnie reagując i czerwieniejąc na twarzy niczym dojrzała truskawka.
-Ye Bi, głuptasie. Tak trudno się przyznać? Sam ją tak nazwałeś – upomniała go Hyuna.
-Co?! – no to pięknie. Chyba nie możemy dłużej ignorować Myungsoo i tego, jak silne jest jego crushowanie do Kim z Can You Smile. Nie po tym, kiedy zaczął jej wymyślać urocze nazwy. A myślałem, że już mu trochę przeszło, ale jednak nie. O Buddo, Myungsoo naprawdę rozpoczął walkę o zwrócenie na siebie uwagi, przez najnowszy „obiekt westchnień". Tego się wszyscy obawiali...!
-Zauważyłem, że poważnie się zaangażowałeś, biedaku – wtrącił Hoya z cwaniackim uśmieszkiem.
-Sarkazm alert, ewakuujmy się – zasugerował Dongwoo, a L coraz bardziej purpurowiał na twarzy. Oho! Zaczęła się walka. Pytanie tylko, jakie korzyści czerpie z tego Sunggyu; przecież sam do niedawna deklarował, iż nie ma zamiaru wdawać się w „głupie przyjaźnie", a to był jego pomysł, żeby Bae go umalowała. Jak to on nazwał znajomość Infinite „na wysoką skalę" – najbardziej z tzw. „kluską" – bądź po prostu Kim Ye Bi. Sam również wplątał się do tej sprawy, a to nam dawał przeróżne zakazy i nakazy...
-Skupcie się, a nie. Wy potraficie jeszcze myśleć?! – zwrócił nam wszystkim uwagę lider, przekonując w jakiś magiczny sposób Hyunę, aby usiadła i nie zachowywała się jak dotknięta ADHD panda. – Więc tak ekipo, Woollim znowu zmieniło grafik.
Nikt się nie odezwał, Gyu mógł kontynuować:
-Zacznę może od Hyuny.
-Co z Hyuną? – przystąpiłem od razu do obmyślonej na szybko taktyki obronnej. Mimo wszystko Hyuna też miała prawo na gorsze dni.
-Nie możemy pojechać do Jeonju. I Sungjonga też nie proś. – uprzedził, bo już otwierała usta, by zaprotestować.
-I ty się na to zgodziłeś?! – oburzył się L.
-Czekaj. Co będziesz robił zamiast tego? – uciszyła go moja dziewczyna, próbując dzielnie przeboleć tę smutną nowinę.
-Jakiś suport w kwestii bezpieczeństwa. Nie sam. Woohyun i Hoya również. A, no i obawiam się, że nie załapiesz się też na wyprawę do Gyeonggi, bo Doyoung i Ren jako część staffu także wybierają się w trasę z dziewczynami – no to Woollim nam dowaliło...
-Cóż, zostanę – wzruszyła obojętnie ramionami Hyuna.
-A my to co, gorszy towar? – naburmuszył się L niczym środa na piątek. – Kiedy wyruszamy w trasę z okazji comebacku po trzyletnim zawieszeniu?
-Z tobą jest skomplikowana sprawa, Myungsoo – powiedział i westchnął z wielkim zatroskaniem Gyu. – Na razie Woollim nie zezwoliło na trasę całą siódemką.
-Chyba L hyunga nie wystawiła i nie poszła do sądu z pozwem? – wypalił Sungjong. Ten to od razu z grubej rury, nie ma co. A podobno poszedł z Ye Bi najszybciej na ugodę.
-Nie wystawiła i tego nie zrobi, jednak wciąż nie mogę uwierzyć, że było to trzymane przede mną w tajemnicy – odpowiedział Gyu.
-Ta „ona" ma imię – ciągnął L, dalej nadąsany jak osioł na oset. Już dawno L się tak nie gniewał, zwłaszcza na Sungjonga.
-Masz bana na wypowiadanie się na tej „tej osoby", aż do odwołania! – zarządził Sunggyu. – Zero informacji o K.Y.B., jasne?
-Ładna ta twoja kara, hehe – zaśmiała się Hyuna.
-Ale... tak dosłownie, bo tak naprawdę nikt nic o Bibi nie wie. To niesprawiedliwe. Jak tak można?! – zaprotestował L. – Dlaczego, przecież to był twój pomysł, by pozwolić jej zrobić z twojej twarzy płótno do malowania – po słowach L Hyuna dostała „zaćmy umysłu" i przez parę długich minut musieliśmy jakoś znieść jej fangirlowe piszczenie, dopóki się nie zapowietrzyła.
-W każdym razie, dzieciaki, Gyu chce wam przez to powiedzieć, że nawet jeśli na was krzyczy, to robi to z miłości – wytłumaczyła nam Hyuna (gdy już do siebie doszła), ale w nieco dziecinny sposób. – Nie złość się tak, maluchu – ścisnęła L nos oraz usta, więc przypominał rybkę wyciągniętą z wody. – Zamiast tego powinieneś się cieszyć, że Bibi żadnego z was nie zgłosiła i tego nie zrobi, nawet gdyby bardzo tego pragnęła. A przynajmniej ja na to nie pozwolę.
-Że to niby... do mnie? – wskazał na siebie palcem L i rozmasowywał obolałe części twarzy, a Hyuna posłała mu jedynie serduszko drogą powietrzną.
-Cóż, to nawet słodkie, że zachowujesz się jak Mały Muminek, dajesz tym dobry przykład temu tutaj – przytaknęła Hyuna i wymownie spojrzała na biednego Sunggyu. Następnie dała mu prztyczka w jego nos.
Chłopakom odebrało mowę, kiedy na uwieńczenie swojej przemowy oraz „znęcania się" nad liderem, cmoknęła Gyu w policzek, po czym wróciła na swoje miejsce, ale usiadła nie na swoim krześle i zasnęła na siedząco, na moich kolanach.
* * *
(Dongwoo)
Komunikat lidera był jasny, choć może nie do końca się z tym wszystkim zgadzałem. W Woollim działo się źle i nie trzeba posiadać tytułu eksperta, by o tym wiedzieć. Podejrzewam, iż Sunggyu hyung również nie miał wyboru i został postawiony przed faktem dokonanym, a skoro on nie mógł niczego zdziałać, to tym bardziej i Woohyun, i Hoya nie mieli na co liczyć. Hyuna wydawała się być w dobrym humorze pomimo pewnych kobiecych dolegliwości, ale nie wiadomo, kiedy te chwile spokoju miną.
Ostatnio nie może sobie znaleźć zajęcia na stałe. Nie mam nic do Hyuny, ale nie bardzo mam ochotę znosić jej humorki podczas nieobecności Woohyuna, Hoyi i lidera. Muszę szybko coś wymyślić, nim ona narzuci mi swój „rozkład zajęć" tak, jak czyni ostatnio z Sunggyu hyungiem. Słodkie i niewinne, ale na dłuższą metę niebezpieczne i przywodzi wspomnienia o „ślimaku".
Zawsze pozostaje jeszcze nadzieja w Sungyeolu, L i Sungjongu, chociaż biorąc pod uwagę „chorobę", która dotknęła Myungsoo, obawiam się, iż L nie będzie w stanie zapewnić Hyunie rozrywki, a wręcz nakręci ją jeszcze bardziej. Z kolei we dwójkę Sungyeol i Sungjong (nie licząc mnie) nie dadzą rady ogarnąć „fanów" Ye Bi.
-Jedziemy tylko na dwa, góra trzy dni, więc nie panikujcie za bardzo – dodał Gyu.
-A! To trzeba było tak od razu – Hyunie od razu wrócił na twarz uśmiech. – Popilnuję ich, żeby się nie zatłukli, nie martw się, Gyu. Jedź sobie i spokojnie załatw sprawy z panną Teą – zasalutowała i śmiesznie mrugnęła, lecz Woohyuna zbyt wcześnie ogarnęła panika. To ona nie zasnęła?!
Widziałem już nie raz, do czego zdolna jest Hyuna, ale pomimo iż również jej zachowanie wzbudzało mój niepokój, starałem się jednak myśleć pozytywnie i nie dać się zwariować panice.
-Kolejna wiadomość jest taka, że, być może się ucieszycie, jutro będzie specjalny odcinek programu muzycznego After School Club... - zaczął Gyu, a Hyuna (ponownie!) wpadła w dziką histerię, wydając z siebie najróżniejsze dźwięki zwiastujące wielogodzinnemu fangirlowaniu. Co w nią wstąpiło?
-Może ktoś ją ogarnąć? – westchnął Woohyun, zażenowany postawą Hyuny. Nawet dla niego to było zdecydowanie za dużo. Chciałbym pomóc, ale kompletnie się na tym nie znałem.
-Can You Smile wystąpią u Erica w jego programie. To wszystko – dokończył nasz lider i podał Hyunie opakowanie chusteczek, bo zaczęła płakać z radości.
-Na żywo? – dopytywała się Hyuna. – Eric wrócił do ASC*?!
-Tak! Woohyun zrobi sobie jutro wolne od obowiązków i pójdzie z tobą zwiedzać studio; kto wie, może uda ci się zdobyć zdjęcia czy ich sygnatury.
-Nie mówisz poważnie... - Woohyun, jak i my wszyscy spojrzeliśmy na naszego przywódcę grupy niezbyt przekonani o prawdziwości jego słów. Bo niby skąd on posiadał te dane?
Z zewnętrznej kieszeni kurtki, Sunggyu wyjął dwie przepustki. On mówił prawdę!
Ponieważ w Hyunie uaktywniły się nieposkromnione pokłady energii typowej fanki k-popu, Woohyun postanowił zawieźć ją do ich mieszkania, aby Hyuna nie narobiła większych szkód niż do tej pory, zarówno nam, jak i sobie. Teraz twarz lidera była „wytapetowana" szminką Hyuny.
-Jeszcze jakieś rewelacje? – spytał L i postawił przed Sunggyu swoje najnowsze dzieło kulinarne: deser tiramisu z delikatną domieszką alkoholu.
-Dzięki, ale nie mam ochoty na słodkie... - starał się grzecznie odmówić lider, próbują zetrzeć z twarzy dzieło, przed którym sam Picasso musiałby ukryć się ze wstydu w piachu.
-Aha, więc już jesteś po deserze? Wow, jestem pod wrażeniem, hyung.
Od Sunggyu rzeczywiście czuć było smak dziewczęcej pomadki, ale nikt mu się do życia nie będzie wtrącał. To jego sprawa, co robi, gdzie oraz z kim.
-Myungsoo, o co ci chodzi?! Zaczynasz mnie już drażnić tym swoim wulgarnym zachowaniem! – podniósł na niego głos Sunggyu.
Nie chciałem uczestniczyć w kolejnej i bezsensownej kłótni. Poza tym wypada sprawdzić moje konta SNS.
* * *
(Ren)
Zostałem poinformowany o konieczności pojawienia się rano w dormie „kolorowych sierotek", aby je umalować i uczesać. Jak zawsze na ostatnią chwilę, dlatego współpraca z SM na dłużej w ogóle do mnie nie przemawia. SM nadal nie załatwiło sprawy z oryginalnym staffem CYS, więc to ja musiałem wyszykować dziewczyny. Byłem w trakcie sprawdzania garderoby, kiedy do gabinetu wpadła Seol Ah. W rękach trzymała wielkiego, kolorowego, podłużnego lizaka, (miał chyba z kilkadziesiąt centymetrów wysokości!) do połowy już zlizanego.
-Jeszcze nie skończyłeś? – spytała.
-Dlaczego tu przyszłaś? – westchnąłem. – I... skąd masz lizaka?
-Da Ri unnie mi kupiła. – oświadczyła radośnie.
-Okej, ale co ja ci mówiłem, żebyś nie wchodziła z jedzeniem? – przypomnienie Seol, że czegoś nie może było i nadal pozostaje bezowocnym zadaniem.
-Ren... co to? – przydreptała bliżej i wychyliła się do przodu, stając przy okazji na moich stopach.
-Ubrania. Sprawdzam, czy są całe. – wyjaśniłem ciekawskiemu człowiekowi poniżej osiemnastego roku życia. – Dlaczego nie zostałaś w gabinecie i nie rysowałaś?
-Przyszłam cię poszukać i zapytać, kiedy wrócimy do domu? Jest późno.
-Przypominam, że nie mogłaś zostać w domu bez nikogo. Da Ri miała wrócić dzisiaj później ze swojego wyjazdu.
-A Chai może zostawać! – nadęła policzki wyrażając niezadowolenie.
-Po pierwsze Chai jest zwierzęciem i w przeciwieństwie do ciebie ma już wprawę w przebywaniu samemu.
-Ren! – pisnęła histerycznie i spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. – Musimy wrócić wcześniej, bo Ri znów ominie jedzenie.
-Jak to „znowu"? – zdziwiłem się i okryłem stroje folią ochronną w celu ochrony przed kurzem czy przypadkowym poplamieniem bądź innym uszkodzeniem mechanicznym.
-Chodź już, Ren! Obiecałeś być miły i uważniej opiekować się Ri Ri – Seol chwyciła mnie za rękaw bluzki i zaczęła ciągnąć ku drzwiom wyjściowym.
-Daj mi jeszcze chwilę, okej? Jeśli coś jest zepsute, to mi się za to zbierze.
-To ja dzwonię po unnie od pana Nama – mała zaczęła mnie szantażować. Nie było to szkodliwe, jednak męczące. Nadal nie znalazłem z nią wspólnego języka, choć się starałem. Nie załatwiłem spraw formalnych związanych z edukacją tego energetycznego dziecka, więc od rana do wieczora Seol przebywała pod stałą, wspólną (moją i Da Ri) opieką.
-Ale jesteś niecierpliwa – westchnąłem.
Po dwudziestu minutach zakończyłem oględziny. Po upewnieniu się, że nikt tu nie wejdzie i nie zepsuje „przypadkiem" ubrań, ze spokojem zamknąłem drzwi garderoby, a następnie opuściłem budynek i odwiozłem Seol do domu. Da Ri zajmowała się już przygotowywaniem późnego obiado-kolacji, a Chai leżał w wejściu, co było dla nas codziennością. Te nawyki naszego nietypowego „zwierzątka domowego" nie stanowiły dla nikogo zagrożenia. Chai zazwyczaj sam zmieniał swoją lokalizację i nie trzeba było go upominać. Seol Ah jednak nie potrafiła zrozumieć pewnych spraw, więc tak jak zawsze zajęła się przepłaszaniem nikomu nieszkodzącego, futrzaka z rodziny pandowatych.
-Zostaw go w spokoju. Przeszkadza ci? – chwyciłem Chaia na ręce i zaniosłem na kanapę. Seol z całej siły plasnęła mnie ręką po kolanie, więc choć była małą osobą, posiadała wielką moc.
-Głupi Ren! Nie umie zająć się Chaiem!
-No i dobrze. Za to ty jesteś ekspertem – odparłem.
-Ej, wy dwoje. Nie kłócić mi się! – zawołała z kuchni Ri. – Ren? Przyjdziesz na chwilę, dobrze?
Seol Ah wystawiła mi język, zapewne licząc na to, iż oberwie mi się za upominanie jej. Po wejściu do kuchni okazało się, że byłem potrzebny Ri jedynie do zdjęcia talerzy i misek, znajdujących się wyżej i Ri, żeby po nie sięgnąć, musiałaby wejść na stołek. Ewentualnie mogłaby stanąć na palcach, ale wtedy istniało ryzyko, że coś znowu wyślizgnie się z rąk. Dla bezpieczeństwa każdego w tym domu, razem i z osobna, ustaliliśmy wspólnie, że powinna mnie wołać, bym zdjął talerze bądź miski, gdy będą potrzebne.
-Co ten mały drapieżnik zrobił tym razem? – zagadnęła Ri, gdy Seol pobiegła do łazienki.
-Właściwie to nic, o czym być nie wiedziała. Chyba, że wy obie coś przede mną ukrywacie. Seol Ah wspominała coś o tym, że cię głodzę... - odpowiedziałem i uważnie na nią spojrzałem.
-A co to miałoby być? Według ciebie notorycznie cię oszukuję? – Ri spojrzała na mnie krytycznie.
-Nie, Ri, to nie tak – zaprzeczyłem. – Ufam ci bezgranicznie. Po prostu... Seol Ah chyba chce mi udowodnić, że cię zaniedbuję. W ogóle mnie też nie słucha...
-Powinieneś postarać się bardziej w takim razie, a nie. Ty ciągle ją za coś upominasz.
-Bo lata za Chaiem po całym domu, i nie tylko.
-Zauważ, że Seol Ah to wciąż dziecko...
-Ale nie takie, które nie rozumie, że zwierzęta też mają uczucia.
-Ren, spokojnie. Ona nikomu krzywdy nie zrobi, a jak trochę za nią pobiegasz, to ci nie zaszkodzi.
-Ja to rozumiem, Ri, wszystko. Tylko czemu ona nie szanuje zasad panujących w tym domu?
-Powiem ci, że za bardzo panikujesz. Według mnie Seol bardzo szybko się zaadoptowała. Do tego stopnia, że zapuszcza się sama dalej. Aha, nie martw się, że wiem o jej eskapadzie do Infinite – zaśmiała się i zadziornie pstryknęła mnie palcami w nos.
-Tak, to na plus, ale... co? Ty wiesz o...
-Żadnego „ale", proszę. Daj jej czas, zmieni się. I... jeśli mam być szczera, to nie zauważyłam, by Chai odczuwał dyskomfort.
-Ri, ale czy ty... naprawdę nie widziałaś, jak go ciąga za uszy albo szarpie mu futro?
-Możliwe, ale Chai nie wyciągał do niej pazurów, za to dostrzegam nowe rany na twoim kolanie... Co ty robisz, że Chai cię znienawidził?
-To nie ślady pazurków Chaia, tylko naszego nowego nabytku - wyjaśniłem dziewczynie. – Ri Ri, bo... jest pewna sprawa, ale nie wiem, czy Seol sobie tego nie wymyśliła.
Da Ri popatrzyła na mnie na wpół zainteresowana.
-Miałam rację, unnie. Nie dojadasz. Widziałam – do kuchni wparowała bez żadnej zapowiedzi Seol Ah, w samym ręczniku i wielkiej opasce na głowie, oddzielające włosy od czoła oraz oczu. Pod pachą trzymała wagę łazienkową.
-No i znowu łazi na boso – dodałem, mając nadzieję, że Da Ri zareaguje. – Panna robi w tył zwrot, dokładnie się opłucze z piany i założy kapcie.
-Aish! – Seol Ah fuknęła i zawarczała jak kot, i ustawiła wagę tuż przed Ri, następnie wciągnęła ją na urządzenie. –Może nie jestem geniuszem oraz sprawna jak inni, ale oczy mnie nie kłamią, uszy i cyfry również – odparła nafoszona niczym rozjuszona kotka. – Jakiego innego dowodu potrzebujesz, panie artysto? Dlaczego unnie waży tylko trzydzieści siedem i pół kilogramów?
Miałem szczęście, iż byłem o takich sprawach na bieżąco informowany. Sam też mogłem potwierdzić wahający się stan zdrowia Ri, jednak nie było to coś, o czym nie zdawałbym sobie sprawy. Nie było to coś, o czym Ri chciałaby, aby Seol się dowiedziała, więc przyjmowałem na siebie „ataki" dziecka, które za dużo zła przeżyło. Oboje z Ri milczeliśmy, lecz ten mały drań zwędził z półki z lekarstwami pudełko z tabletkami Ri, jakie zostały jej przepisane, żeby nie popadła w stany lękowe. Pieprzony mały Sherlock musi się wszędzie wpychać!
-Oddaj to Renowi i idź się ubrać. Zmarzniesz – zwróciła jej uwagę Ri, wciąż jednak w łagodny sposób. – I odnieś wagę do łazienki – dodała, bo Seol zamierzała się zbuntować. Oczekiwałem, że posłucha, ale jednak nie, chociaż Da Ri miała z nią lepszy kontakt, a na dodatek Seol świdrowała mnie wzrokiem jak najpodlejszego przestępcę. Istniały sprawy, o których i ja, i Da Ri doskonale wiedzieliśmy, iż należy je utrzymać poza zasięgiem wzroku czy słuchu naszej „małej pani detektyw".
-Mam się zacząć bać? Robisz Ri unnie to samo, co opiekunki dla mnie w poprzednim sierocińcu? – odezwała się do mnie miedzianowłosa.
-Nikt nikogo tu nie głodzi i nie będzie tego robił, spokojnie, maleńka – Da Ri do niej ukucnęła i próbowała przytulić. – Radzę ci zmienić swoje nastawienie, bo jutro zostaniesz w domu zamiast pojechać z Renem na przymiarki strojów dla CYS.
Oczy małej powiększyły się do rozmiarów polskich pięciozłotówek.
-Yehet~! – krzyknęła radośnie nie do końca zdając sobie sprawę ze znaczenia użytego przez nią słowa. Dopiero po tej próbie Seol zniknęła.
-Przez tego nicponia się zrujnujemy. Może nie finansowo, ale psychicznie i fizycznie – westchnąłem i położyłem pudełko do najwyższej szafy, by nie kusiło małej poszukiwaczki.
-Przynajmniej wiemy, że mała jest gotowa do obrony i musisz przyznać, że to urocze – zażartowała Da Ri i się zaśmiała.
-Coś od początku czułem, że będę z nią skazany na ciężkie boje, ale nie w takim szybkim tempie...
„Mała poczwarka" powróciła po trzydziestu minutach. Przyzwyczailiśmy się, by nie zakłócać Seol Ah jej czasu pielęgnacyjno-upiększającego, więc nie panikowaliśmy, gdy się nie zjawiała na czas.
Da Ri wybuchnęła gromkim śmiechem, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć oraz jak się zachować. Sytuację uratował Chai, któremu zachciało się jeść.
-Zrobiłam bukiet. I nawet pachnie – oznajmiła niczego nieświadoma nastolatka, a mnie aż zaschło w gardle, gdy wcisnęła mi do ręki swoje „dzieło". Szczerzyła się do nas bardzo z siebie zadowolona. Spojrzałem na Da Ri, niemo dopraszając się od niej podpowiedzi na to, co powinienem zrobić. Trzydziestokilkulatka miała niezły ubaw, Seol także posiadała powód do radości – w końcu uśmiech na twarzy panny Soo i jej zniewalający śmiech, plus niemożność wypowiedzenia jakichkolwiek słów przeze mnie, to najlepsza nagroda dla Seol, na egzystowanie obok niej. Byłbym brutalem bez serca, gdybym przerwał dziewczynom radosny nastrój. Niech się Seol upiecze ten jeden ostatni raz.
* * *
(Woohyun)
Obietnica to obietnica, a jako porządny chłopak powinienem „świecić dobrym przykładem" o każdej porze dnia i nocy. Jednak pomimo moich zasług oraz opieki, jaką otaczałem dobrą przyjaciółkę lidera, która tak się składało, była moją dziewczyną już (prawie) piąty rok, Sunggyu nie podzielał entuzjazmu Hyuny. Ponieważ Hyuna-ah nie była jedyną fanką Kim Ye Bi, a Sunggyu odczuwał (paranoicznie) niepokój o L, tym oto sposobem we trójkę znaleźliśmy się w budynku studia, gdzie kręcono odcinki After School Club. Myungsoo zachowywał się przyzwoicie, nawet bardziej od Hyuny, ale to, co zrobiła Ahn Seol Ah, którą spotkaliśmy, przejdzie chyba do historii wtop i kompromitujących momentów k-popowych idoli. Czy było coś ze mną nie tak? K.Y.B. oraz Hyunana śmiały się z gestu Seol Ah. Czy ktoś mi powie, co jest zabawnego w otrzymaniu kwiatków z balonów, które w rzeczywistości są (a raczej były już nieprzydatnymi) tzw. 'gumkami'?! Obawiałem się, że Ahn Seol Ah zechce pójść za dziewczynami, na szczęście miała na tyle oleju w głowie, by grzecznie wyjść z nami ze studia (po odbyciu krótkiego spotkania z CYS) i nie przeszkadzać (podobnie jak Hyuna czy L), gdy stylista Choi poszuka im ciuchy na zmianę, przed druga częścią programu. Okazało się, że L skutecznie się nią zajął i więcej żenujących sytuacji z udziałem Seol nie było. Czyżby odkrył kolejne, nowe powołanie?
* * *
(Dongwoo)
Nasi „muszkieterowie" przybyli z zabawną opowieścią. Choć odcinek AFC, gdzie Eric hyung gościł CYS był podwójnie szczególny i zaliczał się do udanych (pod nieuwagę Sunggyu hyunga wykonaliśmy live'a, gdzie poprzez kakao mogliśmy zadzwonić i usłyszeć „piosenkę na życzenie" na żywo – w dosłownym tego słowa znaczeniu), to jednak przygoda Myungsoo, Hyuny i Woohyuna stała się tematem numer jeden. Każdy z nas zasypywał go najróżniejszymi pytaniami, chociaż sam L uznał, iż jego czyny to „nic takiego". Wraz z Hyuną śmiałem się z dobrych intencji Seol Ah, natomiast Woohyun wyglądał tak, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Wiem, że się przejmował, w końcu jest odpowiedzialny za prawidłowy przebieg terapii, ale przecież dziewczynka nikomu krzywdy nie zrobiła. Było to nawet urocze, że odważyła się na taki podarunek. CYS przecież też okazały klasę, bo nie wyzywały Seol Ah ani nic, więc nie było się o co pieklić, jak Woohyun czy L. Uwaga Myungsoo była totalnie „na innej planecie". Chyba nie powinien wiedzieć, co go ominęło, kiedy on grzecznie i kulturalnie opiekował się Seol – to, że jego ulubienica z CYS uchyliła jeden ze swoich sekretów, a mianowicie to, że doskonale odtworzyła układ do piosenki „TGIF" – mojego solo. Heh, nie wiedziałem, że lubi piosenki Infinite; na każdej imprezie czy spotkaniu w ich czy naszym dormie unikała nas jak ognia. Miłą niespodzianką okazały się być także pozostałe członkinie, kiedy ( po raz pierwszy nie zrobiły czegoś dwuznacznego na wizji!) wykonały akustyczną wersję jednej z naszych starszych piosenek, która nadal cieszyła się sporym uznaniem, również w Europie. „Bad" zawsze w modzie. Miła odmiana po ciągłych plotkach o tym, że CYS robią promocję EXO i nic nie potrafią poza piciem i lansowaniem się „na ściankach".
Nie byliśmy zaskoczeni, a Sunggyu niech żałuje, że nie oglądał z nami – liderka wykonała w ładny sposób jego stary utwór „60 seconds". Czy po tym występie nadal będzie uważał „Cyśki" za „niemoralne istoty"?
- - -
W przypadku literówek, bądź innych błędów: jeśli takowe ktoś zauważy, proszę o poinformowanie mnie o nich w kulturalny sposób :)
* Eric Nam był prowadzącym programu After School Club w latach 2013-2016
tęczowe włoski Ye Bi:
akcja z Sunggyu i Ye Bi inspirowana screenem:
https://pl.pinterest.com/pin/664421751251420490/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top