Rozdział 17 „Popatrz uważnie, a zauważysz płaczącą księżniczkę"
(Sunggyu)
Wbrew oryginalnym planom szybszego pójścia spać, skończyłem siedząc do pierwszej nad ranem. Nie wiem, jakim cudem, ale zgubiłem gdzieś cały dzień; praktycznie w ogóle nie wychodziłem z pomieszczenia, a jeśli już to tylko za potrzebą.
Próbowałem przyswoić sobie zdobyte informacje, choć za bardzo wpływu na moje życie nie mają i nie będą miały - przynajmniej taką mam nadzieję. Przez to, że się tak bardzo zaangażowałem w pochłanianie wiadomości straciłem poczucie czasu. Już dawno nic podobnego mi się nie przydarzyło! Wprawdzie dowiedziałem się znacznie więcej o rodzinie Bang, jednak nie ma to żadnego znaczenia. Tyle tylko, że wiem – rychło w czas, ale lepiej późno niż wcale; przynajmniej wyjaśniła się kwestia, która wzbudzała mój niepokój i zainteresowanie jednocześnie. Zagadka tajemniczego „zdziwaczenia" Bangów rozwiązana. Na Ha Seon – nim straciła pracę w stacji telewizyjnej KBS, gdzie zajmowała się organizowaniem bankietów – pracowała w hospicjum dziecięcym w Daegu oraz w Daejeon*. Natomiast Bang Hong Min był managerem pierwszej k-indie damskiej grupy, kiedy Woollim dopiero rozpoczynało działalność na rynku muzycznym. Większych sukcesów grupa Caterpillar's Kiss nie odniosła: osiem singli i dwa mini-albumy w latach 2004-2006. Z tego, co mi wiadomo poza Lovelyz Woollim nie utworzyło nigdy więcej innej formacji dziewczęcej, bądź tak jak w przypadku grupy z innej wytwórni, Woollim nie wprowadziło grupy damsko-męskiej, ale z tego, co zobaczyłem na własne oczy, co wynikało z dokumentów, Caterpillar's Kiss istniało. Pytanie tylko, co z promowaniem, co z członkiniami, dlaczego Woollim nie podało do informacji publiki tych newsów sprzed lat oraz dlaczego Bang Hong Min nie funkcjonuje w archiwach Woollim. Żadnych, nawet najmniejszych informacji... Przynajmniej tych, które wytwórnia udostępniła na swojej oficjalnej stronie internetowej. Czy doszło do jakiegoś skandalu z najgorszej możliwej kategorii?
To dopiero jedna trzecia zawartości pudła, a już zabrało mi to większość dnia i pół nocy! Jednak nie żałuję, ciekawa historia z tą działalnością z marketem, będącym głównym źródłem napędzania gospodarki mojego kraju... Gdziebym pomyślał, że siostry Bang otrzymały pasję do muzyki po ojcu, który przed pracą jako manager w Woollim, sam był związany z branżą muzyczną, a po dyscyplinarnym zwolnieniu skończył prowadząc sieć straganów ulicznych i budkę ze smażonymi, prażonymi albo grillowanymi przekąskami. Pani Na Ha Seon została oskarżona o kradzieże, lekceważący stosunek wobec kadry KBS wyższej od niej rangą oraz za umyślne spowodowanie zatrucia pokarmowego jednego z ważniejszych dyrektorów tejże stacji. Jakby tego było mało, pan Bang po utracie funkcji managera dodatkowo został oskarżony o finansowanie jakiegoś czarnego rynku, co sprawiło, iż państwo Bang załamali się, a potem rzeczywiście stoczyli się na dno, kiedy odebrano im również i tę niewielką przyjemność, jedyne źródło ich i tak niewysokich dochodów, które posiadali. Od tamtej pory utrzymywali się ze szkolnych stypendium dziewczyn, a potem nagród pieniężnych Jin Ae - za sesje zdjęciowe Woollim albo jej solo występy lub z innych „instytucji", gdzie zgłosiła się Jinnie. Jej oraz staż Seo Hee zakończyły dopływ legalnych środków na konto rodziców, które dość długo wspomagały rodzinę przed eksmisją; wówczas Jinnie wpadła na pomysł, aby zdobyć pieniądze od Kwon Jiyonga. I tego właśnie nie rozumiem: nie wstydziła się do niego pójść i „poprosić" - jego, zupełnie obcą osobę, która tak po prostu wtargnęła do życia rodziny, zamiast mnie, kogoś, komu teoretycznie powinna ufać i się nie bać. Z perspektywy czasu widzę, jak wiele mnie i Jin Ae „łączyło". Czy to nagłe bankructwo, nieuzasadniona utrata stałej pracy ojca oraz nieczyste zagrywki ze strony Kwon Jiyonga to jedyny powód ich późniejszej „dysfunkcji"? Czy to ja doprowadziłem do tej sytuacji wielokrotnie odmawiając Jin Ae jej „lekarstwa"...?
Brakuje mi tutaj czegoś, jakiegoś łącznika, aby połączyć te porozrzucane fakty oraz moje domysły - wszystko razem i ładnie w całość.
Próbowałem zasnąć, było już naprawdę późno..., kiedy nagle rozległ się jakiś hałas. Dopiero za drugą próbą przerwania mi mojej prywatności uświadomiłem sobie, że to mój telefon. Wibracje znowu ucichły. Na mój numer przyszły dwie wiadomości w formacie mms... ze zdjęciami, na widok których poczułem okropny atak wstrętu i silnych torsji. Ktoś za ten żart słono zapłaci. Czy czeka mnie zmiana numeru telefonu? Myślałem, że coś z tej chińskiej lalki będzie, ale najwyraźniej zbyt szybko podjąłem decyzję o daniu jej szansy, aby się wykazała. Niestety, ale zauważam u niej jednak brak mózgu, skoro zachowuje się tak dziecinnie. Co ona chce przez to osiągnąć? Nie mam najmniejszej ochoty przypominać sobie, przez co przechodziłem z Jinnie! To nie jest ani smaczne, ani zabawne, a ja jakoś nie lubiłem i nadal nie lubię, kiedy dziewczyny podejmują „takie" kroki – nieważne, co je do tego skłania. Ja „takie coś" uznawałem za obrazę mojej osoby, na które nie ma usprawiedliwienia.
* * *
(Ye Bi)
Musiałyśmy opanować tą nagłą i niespodziewaną sytuację kryzysową, jednak była zbyt trudna. Nie wierzyłam, żeby Chinka, nasza liderka Wu Zhan Zhan, zrobiła to celowo. Nie wiem, jakie miała plany wobec Kim Sunggyu, ale na pewno nie takie na poziomie kogoś, kto nie używał mózgu we właściwy sposób. Gdyby informacja wyszła poza naszą szóstkę, manager od razu wprowadziłby swoje radykalne, wręcz reżimowe metody, a dla dobra nas wszystkich chciałam tego uniknąć. Nie miałam jeszcze żadnych dowodów, ale sądząc po tym, co Jenny ostatnio uczyniła względem Yeon Mi, Hwanjin oraz Yamari, mam podstawy do podejrzewania właśnie jej. Dziewczyny od razu wzięły się do roboty – szukały śladu włamania w dormie oraz w naszej sali do treningów w SM, ja zajęłam się kamerami; Zhan zamknęła się w łazience i nikomu nie pozwoliła wejść, nawet mi, a szkoda, bo chciałam ją zapytać o kilka istotnych spraw. Długo się wstrzymywałam, bo odpowiedź można było znaleźć na jej telefonie, jednak nie chciałam ryzykować, chciałam dojść do prawdy w inny, elegantszy sposób. W takich warunkach liderka nie będzie potrafiła wyjaśnić nieporozumienia liderowi Infinite, za bardzo spanikowała.
Najcięższe zadanie znowu na mojej głowie? W porządku, dopóki wiem, jak mogę to naprawić. To znaczy nie wiem jeszcze, ale się dowiem. Na chwilę obecną nie wyobrażałam sobie rozmowy z Kim Sunggyu – pewnie się wścieka i nie chciałby słuchać o potencjalnej pomyłce i o tym, że to wcale nie z inicjatywy Zhan Zhan otrzymał jej nieprzyzwoite zdjęcia, dlatego na razie nie będę rezerwować specjalnej „audiencji" na dywaniku u tego człowieka. Niech ochłonie. To mogło się skończyć bardzo źle, zwłaszcza iż CYS i tak nie mają dobrej opinii – ani u niego, ani nawet w naszej własnej wytwórni. A ja mam jeszcze na tyle oleju w głowie, by nie pchać się tam, gdzie nie muszę; nie jestem desperatką, nie lubię bólu jak masochiści, a nakrzyczeć i wściec się na mnie Sunggyu- sshi jeszcze zdąży i to nie raz, aż mu to zbrzydnie i przestanie zwracać uwagę na takie „niereformowalne jednorożce" jak ja. W jego mniemaniu od początku byłyśmy narażone na straconą pozycję i nie wróżył nam sławy na miarę gwiazd hallyu, a najnowsza wpadka była gwoździem do naszej trumny. Nie wtrącam się do relacji dziewczyn, ale raczej mało prawdopodobne, aby Zhan Zhan życzyła sobie rozgłosu i zyskania punktów u lidera Infinite w taki poniżający i lekceważący sposób nie tylko dla siebie, lecz również osoby, w którą wycelowany był ten atak. Nie wierzę, że Zhan zrobiła to osobiście, zwłaszcza że już z kimś jest. A jeśli Zhan taka jest, że preferuje monogamię i że bycie w związku z jednym, to za mało, będę nią mocno rozczarowana, tak jak poczynaniami swojej lękliwej oraz chorobliwie łaknącej przyjemności seksualnych Jin Ae unnie. Myślę, że to nie w stylu Zhan i na pewno nie posuwałaby się do tak chorej rzeczy, jaką było wysłanie osobistych zdjęć, między innymi w dwuznacznych pozycjach aż po pełny negliż. Yamari jest jaka jest: roztrzepana, rozpaczliwie kochliwa, desperacko potrzebująca zaspokojenia potrzeb natury biologicznej... trudno, z mojej strony mogę zaoferować jej jedynie wsparcie, co też uczyniłam. Nie wiedziałam, co działo się z Jin Ae unnie, ale skoro mogę pomóc komuś z tym samym problemem, to na pewno nie będę się wahać..., ale myślę, iż nawet ona ma na tyle przyzwoitości oraz moralności, by nie wprowadzać w życie sextingu. Tym bardziej Zhan. Przynajmniej taką mam nadzieję, iż to je obie różni od Jin Ae.
Noc miałam wyjętą z życiorysu, ale warto było ją poświęcić, bo oprócz zajmowania się problemem poszkodowanej liderki, miałam też własne sprawy do załatwienia.
Przeglądałam katalogi już któryś raz z kolei, które dostarczył mi przy swej ostatniej wizycie Ren. Przydzielił mi zadanie wybrania sobie nowej stylizacji, bo to, co zaproponowało SM, nie spodobało mu się. Mi w sumie też nie, ale nie chciałam narzekać, mimo to stylista zadbał o mój komfort... a raczej o swój. Czasami przerażają mnie możliwości stylistyczne Rena. Był odpowiedzialny za wyszykowanie mojej stylizacji, bym zareklamowała nową kawiarnię, której promocją miało zająć się SM. Innymi słowy marketing, a mnie sobie obrano za „obiekt eksperymentów", ale jakoś przetrwam...
W międzyczasie chciałam zająć się sprawą, która wciąż mi ciążyła, ale nie miałam żadnej mocy, aby jakoś temu zaradzić. Dotarły do mnie informacje o potencjalnej adopcji Seol Ah przez Da Ri; przeszkodę stanowiło to, że Ren nie chciał udzielić swojego przyzwolenia. Mimo że Seol wymagała intensywnej terapii, na co potrzeba było ogromu cierpliwości ze względu na dużą ilość czasu spędzonego w klinice Woohyuna, zdanie Rena wiele by pomogło. Ahn Seol Ah nie stanowiła zagrożenia, dlaczego on tego nie akceptuje?
Nie miałam pojęcia, jak to rozwiązać, ale odczuwałam silną chęć pomocy. To w końcu Ren – fakt, miałam taki okres w swoim życiu, kiedy byłam na niego bardzo zła, ale minęło tak dużo czasu, że mi przeszło. Zresztą on ma większy powód do bycia złym; wciąż nie wiem, jak zareaguje na to, że Kim Ye Bi to tak naprawdę jego przyjaciółka z dzieciństwa. No i jeszcze JYP studio musi otrzymać odpowiedź w związku z wytycznymi na trzeci lookbook, ale to może w przyszłym roku, kiedy dorosnę do pewnej decyzji. Na razie nie mam ochoty na żadną nową sesję, bo znając życie, SM zaraz dorzuci mi coś nowego, a zbliżające się wielkimi krokami dwudzieste drugie urodziny nie są znowu aż takie ważne.
Wstałam przed piątą i za dwadzieścia szósta znajdowałam się przed budynkiem studia fotograficznego Doyounga. Nie przybyłam tu ze względu na odczuwaną intensywnie silną chęć odwiedzenia dawnego przyjaciela. Nie podjęłam decyzji co do stroju i ewentualnego make-upu - to desperacja popchnęła mnie do zjawienia się w tym miejscu; adres był na wizytówce, którą otrzymałam od Doyounga w trakcie naszego spotkania w „Twinkle, Twinkle".
Na dobrą sprawę mogłabym olać sytuację, bo nie taką miałam umowę z SM, by zarządcy wciskali mnie do każdej reklamy i sesji zdjęciowej; to, że praca w modelingu była moim słabym punktem to była inna sprawa. Ale Ye Bi nie miała pojęcia ani parcia do pokazywania się na ściankach! Nie zgodziłabym się, gdyby chodziło o coś innego, gdyby projekt zagrażał mojemu życiu lub zdrowiu. To uczucie, kiedy SM już dawno przekroczyło limit wszelkich promocji, ale i tak chce popchnąć CYS w „takim" kierunku, bo przecież na kontrowersji się teraz zarabia...
Nie byłam zawodową modelką. To było po prostu hobby Bang Seo Hee, a w wykorzystaniu zdolności i „sławy" Ye Bi chodziło po prostu o odgrywanie roli i robienie tego, co do mnie należy. Tak poza tym to chyba przeszło na mnie od Jinnie. Nie chciałam w żaden sposób odbierać siostrze tego, co kochała, pod pretekstem wcielenia się w swoją ulubioną bohaterkę z książki; nie chciałam robić tego co unnie, zwłaszcza, że w modelingu nie zagrzała długo miejsca. Chciałam w jakiś sposób przekazać, nie odbierać, ale pokazać, że siostra i rodzice mogą być dumni, nawet jeśli już żadnego z nich nie ma.
-Otwarte. Witam – usłyszałam znajomy głos. Metalowe drzwi bramki delikatnie skrzypnęły i zamknęły się automatycznie z lekkim trzaskiem, kiedy osoba znalazła się na przejściu biegnącym przez zadbany trawnik, na którym znajdowała się kolekcja kwiatowa ułożona z najwyższej jakości kunsztem zmysłu artystycznego. – Co za niespodziewana wizyta, Ye Bi-sshi, a do tego tak wcześnie.
-Przepraszam, że bez zapowiedzi – zreflektowałam się i zaczęłam się tłumaczyć. – Nie planowałam przychodzić, wyszło spontanicznie, zapomniałam uprzedzić...
-Zaskoczył mnie ten dziwny rodzaj hałasu na zewnątrz. Wybacz ale obawiałem się powrotu sasaengów. Ostatnio koczują pod moim studiem...
-Cóż, nikogo podejrzanego na drodze – wyjaśniłam, w myślach przeklinając się za wybranie najwyższych koturnów, jakie miałam w swojej garderobie.
Doyoung otworzył drzwi i czekał, aż pierwsza wejdę do środka pomieszczenia. Ukucnęłam na korytarzu, aby odpiąć klamerkę przy kostce i zsunąć ze stóp masywne, wysokie koturny. Sądząc po swobodnym stroju oraz samym jego podejściu do sytuacji założyłam, że znajdujemy się w części mieszkalnej – nic bardziej mylnego.
-Mam tylko kuchnię tu na parterze. Śpię na górze. Przed otwarciem gabinetu... przepraszam, możesz zaczekać? Pójdę i się przebiorę. – odezwał się nieco zmieszany.
Nie widziałam powodu, dla którego miałby dostosowywać się do mnie. Miał na sobie dresy, nie śmierdział specyficznym odorem płci brzydkiej; to nie tak, że widok był gorszący jak uważał. To w końcu ja przyszłam o nieodpowiedniej godzinie, a w dodatku bez uprzedzenia..., ale miłe było jednak to, że się trochę ogarnął nim zszedł, aby mnie powitać.
-Mam projekt, dziś do dziewiątej maksymalnie muszę skończyć. Na dwunastą odbędzie się spotkanie i... mam kryzys twórczy. To chyba nie jest mój dzień – przedstawiłam mu skrótowo swój problem.
-Rozumiem, ale co to ma wspólnego... z tym studiem fotograficznym? – zawahał się przy stawianiu tego pytania. – Ja się zajmuję fotografią, przepraszam.
-Pomysły na zdjęcia nie biorą się znikąd, skądś musisz wiedzieć i czerpać pomysły na koncept, wiedzieć, co z czym połączyć, Doyoung-sshi. Wiem, że to nietypowe i dziwne, o co cię proszę..., ale czy mogłabym mimo wszystko prosić o pomoc od ciebie? W tej chwili jesteś jedyną osobą, o której pomyślałam.
-Nie wiem, skąd się biorą tacy ludzie jak ty, ale może na tym polega twój sukces między murami wytwórni SM. Może kiedyś się do ciebie przekonam, Ye Bi-sshi, ale jeszcze nie dziś i nie jutro – oświadczył młody fotograf. Rozumiałam jego obawy i niechęć, ale nie czułam się usatysfakcjonowana jego zarzutami. Czyżbym czymś mu zawiniła, że nabrał takiego dystansu? W „Twinkle, Twinkle" bardzo szybko zaczęliśmy się dogadywać i pomagać sobie nawzajem. – Nie mam powodu, by służyć ci pomocą..., ale ten jeden raz zrobię wyjątek. Nie powiem ci, co skłoniło mnie do podjęcia takiej decyzji, ale owszem, pomogę. Nim jednak zaczniemy „współpracę" powiedz mi proszę jedną rzecz.
-Dobrze, cokolwiek, byle nie było to coś osobistego. Wiesz..., bo na pytania typu: „Czy masz chłopaka?" raczej nie odpowiadam, więc zapomnij.
-Więc... W grudniu zeszłego roku widziałem ciebie i twojego kolegę po fachu z tej samej wytwórni. Tak się składa, że zauważyłem was na tej ulicy, gdzie mieścił się budynek, a w nim mieszkanie Bang Seo Hee.
Bez kontynuowania domyśliłam się, o co chce zapytać.
-Tak i nadal tam jest – potwierdziłam. - Ale... skąd ta ciekawość i jaki masz w tym cel?
-Po prostu... Nie pasowaliście mi do tamtej dzielnicy i... cóż więcej, mam swoje powody, by was nie lubić.
-W porządku. Cóż, to twój problem. Domy nie znajdują się w jakiejś ekskluzywnej dzielnicy, więc każdy może sobie tamtędy przechodzić. I co wy tak wszyscy macie obsesję na punkcie Bang Seo Hee? – zapytałam, nieco zaskoczona tą jego niesłabnącą dociekliwością.
-Masz z nią wspólną cechę – przyznał i udał się do kuchni, a mi odebrało mowę. Jak mam to rozumieć? Zauważyłam, iż Doyoung się zmienił, na lepsze. Wiem jedno: nie przestanie mnie zadziwiać tempo jego ewaluacji.
* * *
(Doyoung)
Nie tak zaplanowałem sobie poranek, ale nie szkodzi. Mimo iż nie jestem zagorzałym przeciwnikiem Kim Ye Bi, jakimś anty-fanem, miłośnikiem i wyznawcą bym się nie nazwał. Sasaengiem raczej też nie, ale nie należała do osób, wśród których koniecznie chciałbym przebywać. Choć fakt, wyczuwam od niej klimat Seo Hee, ale to jedynie sprawia, iż mam ochotę się przebadać. To niepokojące, a jednocześnie nie umiem się powstrzymać myśleć w ten sposób. Nie teraz, kiedy dowiedziałem się, iż nie jestem jedynym, któremu się to przydarzyło. Jednocześnie mam sprzeczne myśli i czuję się dziwnie posiadając takie nieuzasadnione spekulacje. Choć fakt, uważam ją za jedną z porządniejszych gwiazd nowej generacji k-popu, jakie wypromowało SM Entertainment, jednak wypada nijak w ogólnej ocenie, a ja aż taki zdesperowany nie jestem, by doszukiwać się Seo Hee w dziewczynie, tak bardzo różnej od niej, że to aż niemożliwe, by to była moja dawna przyjaciółka. Cały czas wmawiam sobie, że przecież to nie jej wina, że nosi to samo imię i nazwisko co bohaterka manhwy, książki, a nawet wersji webtoon, za którą Seo Hee, by przeczytać co nowsze tomy, gotowa była wybłagać u mnie czy Rena, byśmy towarzyszyli jej w bibliotece i pilnowali, by nikt jej nie nakrył. „Księżniczka" była bardzo sprytna pod tym względem: próbowała „wyrwać się z wieży", ale zawsze pamiętała o którymś z nas. Zawsze istniało ryzyko, ale przyjaźń z nią właśnie taka była. Po drodze mogła trafić się jakaś przygoda, a dla mnie wszystko było lepsze niż siedzenie w domu za zamkniętymi drzwiami, „bo Seungri hyung mnie przecież nie znosił". Ogólnie bardziej opłacało mi się znosić dziwne zachcianki i zachowania przyjaciółki, niż udawać, że wszystko w domu w porządku. Teraz zacząłem wychodzić na prostą; mimo iż uzyskałem spokój i możliwość samorealizacji, to straciłem całkowicie kontakt z rodzicami, ale z tym akurat dawno się pogodziłem, że dla nich ważniejszy zawsze był i nadal jest Seungri.
-Zwykle unikam współpracy z SM – przypomniałem Ye Bi – Ale wyjątkowo uczynię wyjątek. Jaki to ma być projekt? Od kiedy o nim wiesz i czemu akurat ja?
- A tak, dla zasady, bo lubię wszystkich ludzi wokół mnie denerwować – odparła. Postawiłem przed nią szklankę z oranżadą, bo nic innego nie miałem, a głupio mi było jednak nic gościowi nie zaproponować. – A tak na serio, Doyoung-sshi, to po spędzeniu razem czasu w „Twinkle, Twinkle" doszłam do wniosku, że nie jesteś sfiksowanym i obłąkanym fotografem, który lubi to, co mu nie przystoi.
-Cóż – odchrząknąłem. – Zacznijmy. Zanim zmienię zdanie, a ty zaczniesz żałować, że tu się zjawiłaś.
-No, no. Diva z ciebie, Kim Doyoung-sshi. Do twojej wiadomości też mam pazury. Nie przestraszę się takiego małego kociaka jak ty – odpowiedziała i sięgnęła po szklankę.
No dobra, czy ktoś może mi powiedzieć, co ta dziewczyna wyrabia? Drażni się ze mną? Czego ona tak właściwie chciała i nadal poszukuje? Pomóc? Komu, jej? Tej przebiegłej, małej sprytnej klusce? Obawiam się, że to się skończy na płaczu i to nie moim.
Nie zdziwiłem się, kiedy mi powiedziała, że projekt był zadaniem Rena, ale z pewnych powodów pozwolił zadecydować „jego" modelce, o ile można tak nazwać Kim Ye Bi. Czy ona ma w ogóle jakieś kwalifikacje... jak na przykład obie siostry Bang? Otwarcie kawiarni, czyli nowy plan budżetowy, aby SM zyskało dodatkowe przychody... po co to? Dlaczego wybrali do tego akurat Ye Bi? Tą tajemniczą zagadkę prawdopodobnie zna Ren, na pewno.
-Biorąc pod uwagę to, że bardziej gustujesz w czerni, chociaż widzę, że „ktoś" się wziął porządnie do roboty, więc... - zacząłem, ale przerwała mi niecierpliwie, powtarzając:
-„Więc"?
-Więc zastanowiłbym się nad czymś, co może się dobrze kojarzyć, także wszelkie fiolety i granatowy, ich mroczniejsze odcienie z ciemnym niebieskim nie nadają się, a czerwienie i zielenie to na inne wydarzenie. Wygląda mi to raczej na jakiś bajkowy koncept, a jeśli nie to delikatne, dziewczęce barwy.
-No chyba nie. Jesteś pewny, że czegoś nie pochrzaniłeś w tej swojej chorej interpretacji? - zwróciła mi uwagę.
-Ja przynajmniej się starałem wymyślić coś, mimo że nie jestem zaangażowany... - odparłem zrezygnowany jej logiką i myśleniem. To nie może być Seo Hee, nie ma mowy...
-Czytaj, co jest napisane a propos staffu? – stuknęła paznokciami w konkretny punkt na dokumencie, który ze sobą przyniosła.
Przysunąłem kartkę bliżej do siebie i uważnie prześledziłem wzrokiem nazwiska, jakie się pojawiły. Przewidywalna data otwarcia: dwunasty lipca 2019. Dlaczego ja? Przecież SM ma cały sztab profesjonalistów: kamerzystów, stylistów, fotografów... Na co im tam ja?
-Pojawiłem się na gali jakiś czas temu, ale nie było to związane z pracą na stałe z SM. Nie mnie z tą wytwórnią nie łączy. – powiedziałem; być może chciałem, by Kim Ye Bi zaprzeczyła tym informacjom.
-No, robi się ciekawie. Będziecie sobie skakać znowu do gardeł jak za starych, dobrych lat? Chyba powinniście wyrosnąć z tych dziecinnych kłótni.
W pomieszczeniu będącym moim studiem zjawiła się Soo Da Ri.
-Masz wyłączony telefon czy tak się skupiłeś na zaczepianiu koleżanki? Dzień dobry – przywitała mojego pierwszego gościa, a Ye Bi odpowiedziała w ten sam sposób. – Chwileczkę... Kim Ye Bi z CYS? Tutaj? – no brawo, szybka jest.
-Da Ri-sshi, daj spokój, nie rób afery. Sam nie bardzo wiem, czemu przyszła... auć! – wycedziłem przez zęby z bólu, kiedy całą swą siłą Ye Bi nastąpiła mi na stopę swoją stopą. Dlaczego, co ja jej zrobiłem?
-Przeszkodziłam, ale w słusznej sprawie, jednak to może zaczekać. Doyoung-sshi z pewnością potrzebuje odetchnąć świeżym tlenem, więc możesz się nim zająć – zwróciła się nieformalnie do Da Ri, a ja zacząłem się zastanawiać, jakim prawem.
-Nie, poczekam, proszę zostać – poprosiła ją Da Ri i usadowiła ją z powrotem na ławce znajdującej się przy stoliku, gdzie Ye Bi siedziała do tej pory.
-Świetnie, więc pomożesz mi ogarnąć tego cukrowego jednorożca, Riri noona – powiedziałem i wyczekiwałem jakiejkolwiek reakcji od dziewczyny, która długo była moją crushgirl.
-Ja właśnie... w tej sprawie, Doyoung-ah – wyjaśniła i uśmiechnęła się. Wow!
-Nie wiem, co to takiego – zaprzeczyłem.
-Chodzi o to, że SM specjalnie uparło się, aby skorzystać z waszych usług. To znaczy twojej i Rena. Właścicielką tej kawiarni jest Im Yu Ra...
-Czy chodzi o wypłoszenie Seo Hee z miejsca, gdzie się ukrywa? A tak w ogóle... co ona, znaczy Yu Ra, robi na wolności?
-Jesteś w Korei prawie równo rok i nie wiesz?
-Co miałbym wiedzieć? – zdziwiłem się.
-Wypuścili Yurę i Seungriego, ponoć za dobre sprawowanie, Jiyong też jest temu bliski.
-Chwila... Czy uważasz, że zrobią zamieszanie? Specjalnie dla nich Seo Hee się ujawni? I... jaki udział ma w tym wszystkim SM?
-Ktoś zagroził CEO, Lee Soo Manowi, że wyjawi, iż ukrywa w swojej wytwórni Bang Seo Hee.
-Dlatego ten pomysł z promocją i wsparciem okazanym Yurze? Dlaczego Kim Ye Bi?
-Dlatego, iż wszyscy zaczynają podejrzewać, że Kim Ye Bi to Bang Seo Hee.
-Co? To dlatego Ren tak się do niej przymila? Chroni ją w ten sposób, bo myśli, że Ye Bi to jest.... była nasza Seo?- poprawiłem się.
-O? Chcecie mnie wystylizować na Bang Seo Hee, bo jacyś psychopaci zaczęli węszyć? – odezwała się, od dłuższego czasu milcząca, Ye Bi-sshi, a Da Ri posłała jej przepraszające spojrzenie.
-Nie, nie... po prostu nabrali podejrzeń, że ludzie z otoczenia Seo Hee współpracują także z Kim Ye Bi i dlatego wydaje im się, że mogą znowu wkroczyć do akcji...- wyjaśniła jej Da Ri.
-Yhm, stałam się celem SM, a teraz wplątało także i was w to, by chronić tę dziwną Bang? Żeby ich zwabić czy żeby ich zmylić?
-Może nie zwabić, ale wytrącić z tropu – poprawiła ją S.D.
-Prędzej z równowagi – dodała ponuro oraz przyciszonym tonem głosu, który jednak byłem w stanie wychwycić.
-Nikt cię nie zmuszał... chyba. – dodałem niepewnie.
-No dobra, skoro chodzi wyłącznie o zrobienie im na złość, to SM chyba się coś pomyliło, jeszcze żeby was w to wciągać... Teraz już sama nie wiem, czy potrzebuję pomocy przy wyborze stroju...
-Nie, nie nikt ich nie będzie ich prowokować: ani my, ani wy czy pozostałe gwiazdy SM, już my o to zadbamy z Renem.
Ye Bi posłała mi zdziwione spojrzenie.
-Cóż, SM promuje Kim Ye Bi, a o ile pamięć mnie nie myli, Bang Seo Hee nie uchodziła za modowego eksperta, Kim Ye Bi wręcz odwrotnie. W związku z tym, iż zmienił ci się styl proponuję, byś potwierdziła, że twoja nazwa nie wzięła się z powietrza. – wtrąciła S.D.
-Mam wyglądać jak okrągła kluska? – zamyśliła się, a kiedy znalazła podłużne lustro, zaczęła się w nim przeglądać i robić fanserwis z minkami aegyo. Wyglądało to zabawnie, a jednocześnie irytowała mnie myśl, że ta Kim Ye Bi swoim zachowaniem coraz bardziej przypomina Seo.
-Postanowione... i strój też wybrany – oznajmiłem. – Niech Ren popracuje nad konceptem do ubrania – zwróciłem się do młodszej Kim, z trudem powstrzymując śmiech. Musiałem zachować powagę. Mój dobry humor był tak spontaniczny, że nawet Da Ri nie wiedziała, jak ma zareagować na to, że uśmiechałem się do siebie jak głupi, wkładając notatkę do folderu. Pochowałem dokumenty do torby kluski, włącznie z wielkim katalogiem, który ze sobą przytaszczyła. – Dać ci adres Rena?
-Nie trzeba, spotkamy się z panem Lee Soo Manem w jego gabinecie tak jak zawsze – pożegnała się, założyła buty i wyszła.
-Coś ty tam wymodził – pokręciła głową Da Ri.
- Spełnienie marzeń twojego chłopaka, Riri – odpowiedziałem, po chwili wybuchłem szaleńczo wesołym śmiechem, gdyż nie umiałem się już powstrzymać.- Dzięki Ri, że przyszłaś. Wpadłem na ten pomysł dzięki tobie.
* * *
(Ren)
Nie byłem pewny, czy projekt odniesie sukces, osobiście nie pochwalałem pomysłu i dołożenia mi więcej pracy przez SM przy Ye Bi, niż miałem do tej pory. Miałem na głowie inne zmartwienia, a skoro Kim Ye Bi tak się pcha przed obiektyw, to uznałem, iż sama może podjąć decyzję zmiany wizerunku na czas promocji.
Po rozmowie z CEO jednej z trzech ważniejszych wytwórni w Korei Południowej, wyszedłem z Kim Ye Bi z gabinetu i udałem się do sali, gdzie CYS miały coś w rodzaju make-up roomu.
-Ej... Ren-sshi? – poklepała mnie po ramieniu.
-Jeżeli myślisz, że to zabawne, to się mylisz. Naśmiewasz się ze mnie? – westchnąłem.
-Huh?
-Dlaczego sądzisz, że mam chęci i ochotę, aby robić z ciebie prawdziwą kluskę?
-Ale...
-Ty, ty.... cukrowy jednorożcu! – wycelowałem w nią eyelinerem, po który akurat sięgnąłem.
-No trochę pomalujesz na moim ryjku, doczepisz mi sztuczne włosy albo nałożysz perukę, ubierzesz w kolorowe szmatki... Już to robiłeś, Ren sunbae.
-To trochę... nie po mojej myśli zmieniać cię we wróżkę z bajki, aby cię przeobrażać z plastikowego kwiatu w prawdziwy – to uczucie, kiedy kluska z SM zapomina się i przedrzeźnia mnie udając Bang Seo Hee... Nie miałem zamiaru odpuszczać, trzeba było sprowadzić ją do parteru.
-No nie żartuj, a w czym może ci to przeszkadzać?
-Już ja z ciebie wyciągnę ten cukier na wierzch, aż ci się odechce żartować, jednorożcu. – zagroziłem jej. Nie brałem pod uwagę, że sama nie wiedziała, w co się wpakowała.
Ye Bi nadęła policzki i wykonała aegyo, o którym dowiedziała się..., nie wiem skąd tak właściwie, gdyż było ono specjalnością Seo Hee, a ona znała to kiedyś bardzo dobrze. Co ta kluska wyrabia?
-Niech cię tak energia nie rozpiera. Zobaczę, czy mogę coś tutaj znaleźć, by zrobić wstępne przymiarki – próbowałem sprowadzić ją z powrotem na ziemię z pudrowej chmurki.
-Może lepiej nie, nie mam ochoty ani nastroju...
-Za późno. Myślisz, że nie wiem, że do nie polazłaś? Po co? Ale dzięki tobie upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Czyli... co właściwie zrobiłam? – zapytała głupiutka i naiwna wokalistka CYS.
-Wszyscy dostaną to, czego chcą. Najważniejsze, żeby tamci się nie pojawili, bo wszystko zepsują. A po drugie można z tobą współpracować w normalnych warunkach, póki nie atakujesz kluskowatością. Ta Shim to tragedia, dlatego bądź miłą klusią i słuchaj się moich rad – nie widziałem sensu w dociekaniu prawdy, nie teraz i nie w tym miejscu. Chociaż to nieco utrudnia funkcjonowanie.
* * *
~ Dwunasty lipca 2019 ~
(Sunggyu)
Ze względu na ostatnie wydarzenia na Myungsoo został nałożony zakaz zbliżania się do Kim Ye Bi oraz „odwiedzanie" mieszkania ślimaka. Sungjong i Sungyeol wiedzieli, że potwornie narozrabiał, i Hyuna wiedziała! Początkowo miałem do nich pretensje oraz planowałem wymusić na nich wyjaśnienia, lecz po głębszych przemyśleniach odpuściłem, co wcale nie znaczy, że pochwalam to, co uczynili. Oczywiście miło było, że ukryli to tylko i wyłącznie ze względu na wzmożony napływ problemów, który znowu spadł na nas..., choć było tak dobrze przez dłuższy czas! Nawet przyzwyczailiśmy się już do nowego managera i jego burzliwego jak morze, życia prywatnego. Może to zbyt mocne słowo, w każdym razie konflikt z Woollim został wstrzymany, ale ja się jeszcze będę domagał zadośćuczynienia za ten ostatni atak na moją osobę, za ponowne wyciąganie sprawy, do której Woollim nie miało ani racji, ani prawa, aby coś takiego mi i reszcie Infinite robić. Tak naprawdę od początku chodziło o nieokrytego dobrą sławą Bang Hong Mina i zemstę na jego córkach.
Choć nadal są to tylko przypuszczenia, jednak mam przeczucie, iż tym razem są prawdziwe, a przynajmniej w większym stopniu wydają się być bardziej prawdopodobne od mojego niedawnego wymysłu. Teraz skoro wiadomo, dlaczego Woollim dokonuje aktu zemsty zastanawiam się, czy jest sens z tym walczyć. Może zasłużyliśmy?
Przez jakiś czas o CYS nie było żadnych newsów, ale oczywiście nie ma chyba jednego miesiąca, aby o nich nie pisano. Tak czy inaczej spokój skończył się wraz z dniem dzisiejszym. Od wczesnego poranka do późnego wieczora miało odbyć się otwarcie nowej kawiarni. Sponsorem zostało SM, więc ulice będą zakorkowane, jeśli już nie są. W dormie nie brakowało niczego, prócz internetu, pogoda natomiast była niczego sobie; dopisywała i to jeszcze jak! Nadawała się idealnie do wygrzewania w słońcu na leżakach. Trzy dni temu przyjechaliśmy na obrzeża Seoulu, żeby odpocząć. Nie opłaciłem wszystkich rachunków w terminie – to również skłoniło nas do zmiany miejsca tymczasowego pobytu. Niestety – informacje z miasta dotarły na koniec stolicy. Myungsoo od rana nosiło, zupełnie tak, jakby był opętany. Nie wiedziałem, o co tym razem mogło mu chodzić. Korzystając z darmowego hotspotu dostępnego w okolicy przekonałem się, co wprawiło Myungsoo w zawyżony stan zachwytu, euforii i podniecenia. Oprócz eventu związanego z otwarciem kawiarni, odbywał się również SM Town Family Fairy Fancam ~Summer 2019~ ; miał trwać jeszcze przez pięć dni. Dla mnie to gorzej, bo będę musiał znosić humorki i lamenty Myungsoo, bo „nie może pojechać i zobaczyć swojej kluski". Jak ja to zniosę?
Po południu poszedłem na spacer, w domku za miastem zrobiło się za głośno, a ja nie miałem ochoty uczestniczyć w „sesji" poświęconej fanboyowaniu Infinite do CYS. Wszystko dlatego, bo chłopaki wykombinowali, jak pooglądać event online, choć z ograniczonym łączem internetowym. Może trzeba było poprosić właściciela sklepiku z naprzeciwka, by zablokował dostęp do Wi-Fi? Aish, nie pomyślałem. Co się stało, to się nie odstanie. Nie uwolnimy się od technologii, ba! My nawet nie próbowaliśmy; może po prostu wróćmy tam i sami podajmy się jako apetizer wiecznie wygłodniałym i spragnionym sensacji paparazzim...?
Kiedy wróciłem ze spaceru (po kilku godzinach), zastałem całą piątkę obecną w salonie. Woohyun został w mieście ze względu na swe obowiązki terapeuty. Cóż, przynajmniej robi coś, co lubi. Na mnie spadło przygotowanie jedzenia dla „jaśnie królewiczów", nawet Hoya się rozleniwił. Czyżby skończyła się dobra passa na treningi z Kim Ye Bi? A wszystko przez tą durną relację na żywo z Fairy Fancamu organizowanego przez SM....
-Chyba jej się bajki pomyliły – zaśmiał się Dongwoo, za co dostał kuksańca w bok od L, który nadal hardo biasował Kim Ye Bi.
-A jak miała się ubrać, może w kostium motocyklowy?! – oznajmił urażony i z zapałem bronił cukrowego jednorożca.
-Tobie już może starczy tego oglądania, co? – zasugerował Sungjong i przystawił mu schłodzoną puszkę do policzka.
-Nie, bo będzie śpiewać solo! – wycedził przez zęby, niezwykle obrażony nawet jak na niego.
-Ale nie sama, z resztą – poprawił go Dongwoo.
-Nie mam z tym problemu, daj mi oglądać w spokoju! To nie ja się zabawiam pod kocykiem i gapię na Japonkę!
-Ej, nie! To nie ja zużyłem cały ręcznik kuchenny i dwie rolki papieru robiąc jakiś dziecinny bukiet – zaprzeczył Dongwoo.
Co on się tak uparł na ten papier albo ręcznik papierowy do kuchni? Czy Kim to naprawdę aż taka biaska Myungsoo, nawet większa niż swego czasu S.D.?
-Myungsoo znowu zaczyna? – westchnąłem i usiadłem na wolnym miejscu obok Sungyeola.
-Muszę czymś zająć ręce, bo wszystkie przekąski wyżarli Dongwoo i maknae – oznajmił marudnie L, kontynuując swą czynność.
-Ale dlaczego pod kocem? – dopytywał się Dongwoo.
-Żebyś przestał mi wypominać jak lider czy nasz kolega terapeuta!
-Ale GyuGyu hyung, zauważ L hyung, że nie zajmuje się bzdurami tak jak ty – próbował go uspokoić Sungjong. Bezskutecznie. Na Myungsoo chyba już nic nie zadziała. Powtarzałem chłopakom, aby tak mnie nie nazywali, ale ja tam sobie mogę gadać, a oni i tak mają to w poważaniu.
-Nie podoba mi się to niszczenie papieru toaletowego... Ja już obejrzałem, dziękuję bardzo – oświadczył Sungjong. Wstał i poszedł na górę.
-Co z nim? – spytałem ostrożnie.
-Nie wiemy, zapytaj tego, co się wiecznie na wszystkich obraża – odpowiedział L i powrócił do oglądania. Czy można to nazwać postępem? Nikt nikogo nie oskarżał, ale nieoficjalna wojna zapanowała między L a maknae.
* * *
(Ye Bi)
Zostałam z Zhan Zhan, aby posprzątać. Dziewczyny pojechały do domu, a na Yamari tymczasowo jestem zła. Już nie dawała rady, więc wbrew instrukcjom od lekarki, do której ją zabrałam, która wspominała, że Yamari powinna się wstrzymać, ona tak po prostu osiągnęła limit cierpliwości. Nie wiem, jak Dongwoo-sshi, ale Sungjong kompletnie nie wiedział, co zrobić, kiedy Teddy Bear zaczęła go regularnie nękać na jego kakaotalk i prosić, by jej „pomógł". Chociaż na dobrą sprawę nie wiem, czy miałam jeszcze jakieś prawo, by traktować Sungjonga jako chłopaka, ale na pewno nie chciałam, by został skrzywdzony przez niewyżytą Yamari. Nie wiedziałam, że będzie miał z nią aż takie problemy; napisał i przeprosił, ale musi wycofać się z naszej „umowy" odnośnie spełnienia zachcianek Japonki, na rzecz tego, co zrobił L, bo on nie ma dobrej opinii o dziewczynach, które robią z chłopaków swój osobisty „worek treningowy". Najwyraźniej Yamari potrzebowała większej ilości czułości niż przewidziałam; uprzejme rady i dobrowolne wsparcie kogoś, kto sam nie jest pewny, czy nadal jest osobą, z którą łączy go coś z Bang Seo Hee, okazały się niewystarczające, by pomóc Japonce.
-Hej, Bae, wszystko okej? – spytała Zhan i delikatnie pogłaskała mnie po głowie, przejeżdżając troskliwie ręką po moich puszystych włosach. Po ostatnim załamaniu nerwowym doszła jakoś do siebie, lecz nadal nie załatwiła swoich spraw z Kim Sunggyu.
-Szczerze to nie bardzo. Co to był za dzieciak, którego wpuścił ochroniarz? Dlaczego nikt nie pilnował występu jak należy?
-Biedna Yeon Mi... To było okropne, że on tak po prostu przebiegł przez barierki i zanim ochroniarz go dorwał, to cmoknął ją w szyję. Brr, jak wampir. A ludzie myśleli, że to część Fairy Fancamu i dawali owacje... Tylko czemu nie podszedł do Jenny?
-Co do Jenny... Może nie powinnam tego mówić i zabrzmi to niehonorowo i nielojalnie wobec grupy, ale wzbudza we mnie niepokój. I dobrze, że skończyło się tylko na jednej – przyznałam.
-Jenny ma z tym coś wspólnego, to chcesz powiedzieć? Mam ochotę ją rozszarpać jak kurczaka. Na managera nie ma co liczyć, on chroni tylko Jenny, chociaż ostatnio mu się naraziła..., ale widziałaś, co zrobił Hwanjin?
W zasięgu mojego wzroku znalazł się pojemnik na śmieci, nie miałam żadnego wpływu na niespodziewany atak torsji. No tak, dwa i pół tygodnia na diecie bezwęglowodanowej, bezglutenowej, beztłuszczowej i bezbiałkowej w końcu objawiły rezultaty – niestety w niezbyt przyjemnej formie. Mimowolnie poczułam, jak szklą mi się oczy, nie chciałam znowu trafić do sali, w miejsce, którego od zawsze nie lubiłam; ostatnim razem do szpitala trafiłam pod koniec czerwca, a kiedy „wróciłam do formy" szybciej niż na Jenny zadziałał trening jej trenera z SM, dostałam wtedy od niej pierwszy raz w twarz solidny policzek – za to, że (jej zdaniem) „jestem szersza niż szafa dwudrzwiowa", a ważę dwadzieścia osiem i pół kilograma. Jej waga wskoczyła z czterdziestu jeden na pięćdziesiąt i pół. Jak się dowiedziała...? Ale w tej chwili nie to jest ważne. Im dłużej należę do CYS, tym bardziej upewniam się, że nigdy nie dojdzie do tego, bym zaczęła rozumieć, jak funkcjonuje Koreanka z Kanady.
~ ~ ~
[Pięć dni później]
Przyszłam na siłownię mieszczącą się w przerobionym garażu pod naszym dormem z myślą o tym, żeby spokojnie potrenować. Położyłam się na macie, kiedy nade mną stanęła czyjaś postać. Później rozpoznałam visual.
-Będziesz mi pomagać, manager Im tak sobie ustalił. Mam wrócić do dawnej sylwetki, bo wyglądam tak jak po dwójce dzieci – nim zdążyłam zaprotestować, Jenny wspięła się całym swym ciężarem na moje kolana i oparła się z całej siły swoim kościstym, lecz twardym brzuchem. Była ciężka, jak ja miałam ją utrzymać...
~ ~ ~
*(Trzydziesty pierwszy październik)*
Znałam styl Rena na tyle, by przewidzieć, iż przyszykował mi taką stylizację, po której nikt się nie pozbiera – dosłownie i metaforycznie. Nie byłam zbytnio zadowolona, iż muszę uczestniczyć w czymś tak kompletnie nudnym i bezsensownym. Z drugiej strony – to była tradycja SM – organizowanie kilku takich imprez w roku, aby „zrzeszać" gwiazdy. Teddy Bear postanowiła zabłysnąć po raz kolejny – nie tylko przed Byun Baekhyunem, lecz również resztą gości. Zdecydowanie popsuło się między nami. Może kiedyś się polepszy. Dzisiejsza impreza była również pierwszą od wielu miesięcy, na której mogłam porozmawiać z sunbae Byunem. Nie, żebym specjalnie za nim tęskniła, ale łączył nas pewien „biznes", a na odległość nie przedyskutowalibyśmy tego, jak go zakończyć. To nie było coś, o czym można napisać w smsie lub pogadać dzięki SNS lub zwyczajnie, przez telefon.
Wiedziałam, że spotyka się z Teddy, bo chce, a nie, bo tak każe mu SM. Nie do końca popierałam jego „dobry pomysł", w końcu istniało ryzyko, że SM się dowie, a Yamari coś odwali, tak jak kiedyś, kiedy „chlapnęła" coś do Xiumina-sshi i przez nią CYS wyszły na stado damskich byuntae. Ale może Byun sunbae będzie umiał ją kontrolować – nie wnikam, ale skoro tak mu było dobrze, to się cieszę.
-To na szczęście – poinformowałam go i wręczyłam okrągłe, owinięte pudełko, lecz widać było, iż jest w kształcie hexagonu. - Wypełnione aż po brzegi. Bierz i śmiało używaj. Tylko... no, mimo wszystko używaj mądrze – powiedziałam do niego jak gdyby nigdy nic, przekazując „prezent". Byun nie od razu skojarzył, ale zaraz się cały na twarzy zarumienił. Tyle a propos mojej „interwencji" do związków dziewczyn z grupy i tych, z kim tam one sobie chodziły. Skoro już i tak mnie w to wplątały, to trzeba było wykazać się inteligencją. Z drugiej strony może teraz ludziom otworzą się klapki na oczach – szczególnie tym baranom z EXO, którzy na siłę próbowali „wyswatać" mnie razem z ich głównym wokalem. Miałam nadzieję, iż w końcu się to skończy. Przy okazji liczyłam na to, iż para dojrzale podejdzie do sprawy i nie narobią grupom nawzajem problemów.
Nie chciałam się podlizywać nikomu z SM, nawet „komuś", kto tak bardzo polubił przebywać w obecności „kogoś", przez „kogo" przypadkiem wpakował się w kłopoty. Skoro już jednak tak się stało, że to akurat Byun sunbae „uratował mi skórę", chciałam się mu za to jakoś odwdzięczyć.
-Czekaj – zatrzymał mnie zanim zdążyłam opuścić pomieszczenie. – Nic nie kombinujesz, prawda? W sensie... nie chcesz mnie niczym przekupić i nie odstawiłaś się tak, żeby „kogoś" zmusić do przyznania się?
-Tak, jakbym chciała tu być, bo tak bardzo tęsknię za atakiem jakiegoś głupka – westchnęłam, bo chyba jednak Baekhyun-sshi nie zrozumiał mojego gestu.
-Nie miałem tego na myśli, Ye Bi, ale nie mam żadnego wpływu na to, co wymyśla wasz manager – zrobił smutną minę.
-Dlatego dobrze zrobisz, jeśli będzie tak jak do tej pory.
-I tobie to odpowiada? – wyrażając oburzenie zmarszczył czoło.
-Mówię ci, że to długi proces, a mnie zalewa jak nie wiem, na te wszystkie plotki. Nie mam nerwów ze stali jak niektórzy! – zdenerwowałam się i wybuchłam niepotrzebnie.
-Też mi to nie odpowiada i odmówiłem wiele razy, kiedy nasza „kochana" wytwórnia chciała nas wykorzystać.
-Cieszę się.
-Ale to nie znaczy, że nasza znajomość ma pójść w odstawkę.
-Cały czas mi o tym przypominasz, Baekhyun sunbae, wiem co robię, proszę... to aż tak trudno poczekać? Może ci umknęło, ale ja...
-Nic mi nie umknęło, klusko. Wiem, komu mogę i komu chcę ufać, a kto jest mi zupełnie obojętny i... tylko to, że my jeszcze nie... to znaczy do chłopaków nie dociera, że my jak coś, to tylko się przyjaźnimy.
-Właściwie, to jeszcze nie, ale spokojnie. Zapewniam cię i już teraz informuję, że zarezerwowałeś sobie i więcej nie trzeba, pewne i specjalne miejsce na liście cennych znajomych Kim Ye Bi – wyjaśniłam mu.
-Och.
-Tak. To... wyjaśnione? – upewniłam się, bo nigdy nie wiadomo, co sunbae sobie ubzdura.
-Czyli...to nie jest tak, że tylko ja... że to jednostronna przyjaźń? - dlaczego on się tak boi?
-Chcesz zginąć? – zsunęłam okulary na czubek nosa i znacząco na niego spojrzałam.
– A kto tyle pomógł klusce? Słuchaj, sunbae. Mam swoje powody, które mnie powstrzymują, ale wszystko jak najbardziej aktualne i jest prawdą, i prędzej czy później przejdziemy na poziom, gdzie będziemy oficjalnie przyjaciółmi. Póki co staraj się utrzymywać nasze dobre stosunki na tym poziomie. Tak więc... udanej zabawy na dzisiejszym spotkaniu gwiazd i zaprzyjaźnionych wytwórni z SM – dodałam.
-Wiesz, co robić, dongsaeng, na wypadek, gdyby...
-Tak, jak na promocji. Nic nie odwalę, ale obawiam się o...
-ShimKim? – wszedł mi w słowo.
-Tak, ale nie tylko.
-Suho hyung, prawda? – dopytywał się z nieukrywaną obawą.
-No nie tylko... - przyznałam.
-Ja?! – wypalił prawie piskliwie, a ja przywaliłam sobie mentalnego liścia.
-Tak szczerze, to Taemin i jeszcze parę innych osób.
-Taemin? – odparł zdziwiony i zamrugał.
-Tak, on... chyba pomagał managerowi Im i tej s*ce Jenny... - zaczęłam, ale nim dokończyłam przypomniałam sobie, że sunbae nic nie wie na temat moich domysłów, więc zamilkłam.
-Ale przyłapać go na dzisiejszej imprezie... będzie trudno.
-Trick or treat. Zobaczymy, kto zrobi komu psikusa.
-Ale... a co ja mam robić? – zaatakował mnie swym aegyo.
-Jak to „co"? – zdziwiłam się.
-Nie przyszedłem tu, by tylko siedzieć, jeść przekąski, śmiać się i bawić – wyjaśnił.
-No wiadomo – odparłam z uśmiechem.
-Nie „to"! Chciałem przyjrzeć się Im Jaebumowi osobiście i nakryć go na tym, czego się wypiera, a o czym ty i ja wiemy..., a przy okazji przeprosić Suho hyunga...., o ile to naprawdę wina Waszego managera, a nie tylko lidera. – przez chwilę poczułam, jak oblewa mnie zimny pot. Byun wie o moich podejrzeniach co do afery zdjęciowej Zhan? Niemożliwe...
-Miło, że próbujesz – czy sunbae nadal nie rozumie? Ja go próbuję odciągnąć od niebezpieczeństw, a on sam się w to wciąga coraz bardziej.
-No widzisz, mówiłem ci! A...! Tak w ogóle to... jakie ty masz wielkie oczy! Ten look to w ogóle ci pasuje – pochwalił.
-Robota mojego stylisty.
-Ech, klusko... ale nie gryź – co on ma z tym aegyo?!
-A to... era „Monster"? – spytałam uprzejmie referując do jego stroju, jednocześnie ignorując jego „miauczenie".
-Dokładnie, ale teraz nie wiem, czy to był dobry pomysł...
-Bo mogą zacząć się spekulacje? Bo oboje mamy stroje w „mrocznych" klimatach? Ale po to tak wyglądam, żeby mnie nie rozpoznano. Zresztą nie martw się, nie ma szans, by im się udało.
-Cóż, Byun Baekhyunowi się udało~ - oznajmił i mrugnął. Przewróciłam oczami na jego dziecinny wygłup.
-Po czym poznałeś? – zapytałam, gdyż sama byłam ciekawa.
-Może to głupie, ale chyba jako jedyny wiem, że masz słabość do pomarańczy i lukrecji. Jak Bang Seo Hee. Zazwyczaj używasz tylko dwóch marek: Michael Kors i Zara. Oprócz tego jeszcze jakieś kwiatowe i owocowo-roślinne, tak?
-Kiedy... ty...- wystawiłam palec wskazujący do przodu, a głos mi nieco zadrżał.
-Nie ma za dużo o tobie, ale lata, kiedy byłaś trainee całkiem mi wystarczyły, aby dowiedzieć się tego czy owego.
-Dobra, idź już na salę. Poprawię sobie szkła i też się tam pokażę, tylko mnie nie wydaj.
-A! To stąd ten efekt, jakbyś wyszła z anime? – rozbawił mnie tym stwierdzeniem.
-Owszem, ale to nie jest takie wygodne, jednak trzeba jakoś wyglądać.
* * *
(Sunggyu)
Kiedy wreszcie zacząłem mieć nadzieję, że sprawy w Woollim wracają do normy, a przynajmniej te czysto techniczne, „coś" musiało pójść nie tak. Jak Myungsoo nie namiesza, to manager.
Tymczasowo nie mieliśmy kierowcy, gdyż jego urlop przedłużył się o kolejny tydzień. Po prostu cudownie! Wiedziałem, że SM organizowało spotkanie, ale co ten idiota tam robił? Skoro chciał towarzystwa, to mógł nam zaproponować: „Chłopaki, spędźmy czas razem". Kyung Seong Il aka. nasz nowy manager był tylko trzy lub cztery lata starszy ode mnie, ale zachowuje się jak zbyt podekscytowany piętnastolatek. Przeżywa „drugą młodość"? W większości spraw niestety nie można na niego liczyć. Ma prawo do prywatności, nie mam co do tego zastrzeżeń... ale tak na każdym kroku, na każdej imprezie upijać się do nieprzytomności wraz z managerami CYS i EXO to po prostu wstyd! Nie wspominając już o innych formach „rozrywki", niekoniecznie popularnych i akceptowanych wśród zwykłych ludzi.
Podobno wdał się w konflikt, ale od wyrzucenia go z klubu uratowała go Kim Ye Bi. Skończyło się na tym, że otrzymał zakaz pojawiania się na imprezach SM, gdzie nie brakuje alkoholu oraz ślicznych adoratorek, co najwyraźniej jest słabą stroną nie tylko managera Infinite. Wina spadła na chłopaków z cateringu SM: podobno dolali za dużo mocnego alkoholu robiąc drinki dla managera Im i nie przewidzieli bądź z premedytacją wykonali zamówienie, które managera Kyunga „zwaliło z nóg". To nie my mieliśmy go kryć, tylko on nas! Niestety osobą, która zdecydowała się go obronić nie był żaden członek Infinite, bo nawet nie wiedzieliśmy, gdzie naszego managera „wcięło", a z zupełnie obca osoba zajęła się nim! Nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo, ale to był któryś raz z rzędu! Chwała Hyunie za to, że ma wtyki i od razu poinformowała mnie o wydarzeniu z późnej nocy. Tylko jakie korzyści czerpie z tego Kim Ye Bi? Co jej przychodzi z pomagania naszemu nieostrożnemu managerowi? Chce komuś zaimponować?
Przez te wieści nie mogłem się skupić. Przeglądałem resztę dokumentów, które znalazłem w pudle i przy okazji robiłem sobie notatki, coś á la kopia robocza planu postępowania względem Woollim. Chciałem dowiedzieć się możliwie jak najwięcej, lecz bez dobrej strategii na nic się to zda. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zacząłem się czymś poważnie interesować i wolałbym nie porzucać obecnego zajęcia. Co do Ye Bi to mama na jej temat nową opinię, ale nie będę o tym mówił reszcie. Wciąż „wyskoki" managera Kyunga to wyjątkowo niesympatyczna sprawa. Wygląda na to, że zmiana staffu przydałaby się nie tylko Can You Smile, ale i nam. Było dobrze, dopóki Woollim nie zaczęło podejmować dziwnych decyzji w obawie przed odkryciem przez na, do jakich świństw posunął się CEO na przestrzeni lat funkcjonowania wytwórni. Przynajmniej do czasów, gdy S.D. tam była, a my zaczynaliśmy jako trainees. Chciałbym się mylić, ale wszystko zaczynało układać się już w logiczną całość: pozbawiano się niewygodnych osób, gdy za dużo wiedziały, szantażowano bliskich tych, którzy czegoś wcześniej domyślali się... Woolim nie miało także oporów w wykończeniu wcześniej także Soo Da Ri, a teraz mnie oraz moich kolegów. I tu nie chodziło tylko o szantaż ze strony GD, tak jak wszyscy myśleliśmy. Teraz skoro sam do tego doszedłem... czy Seo Hee dowiedziała się wcześniej? Dlatego zostawiła nas na pastwę losu Woollim? Żebyśmy męczyli się i wzięli odpowiedzialność za czyny jej ojca i siostry? Czy my w ogóle coś dla niej znaczyliśmy, czy te wszystkie chwile i zapewnienia o więzi infinickiej rodziny... to wszystko było nieprawdziwe?
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nikt nie otworzył do tej pory. No tak, chłopaki poszli na zakupy, a Woohyun oczywiście ma swoje zajęcia w klinice. Dzwonek rozbrzmiał ponownie. Zszedłem prędko ze „strychu" i odblokowałem zabezpieczenie przy drzwiach. Bardzo się zdziwiłem widokiem Choi Rena. Nie zapraszałem go, więc nie wiem, co on tu robi.
-Hyuna-sshi prosiła, żebym przyszedł – wyjaśnił.
-Nie sądzę, żebyśmy... - zacząłem, gdyż nie miałem ochoty na rozmowę akurat w tej chwili.
-Też nie chciałem, ale Kim Hyunie się nie odmawia. A poza tym chyba wiem coś, co może cię zainteresować, Sunggyu-sshi.
Zaryzykowałem, ale tylko dlatego, że Choi Ren był jedną z niewielu osób, które tak jak Hyuna próbowały niczego nie zatajać. Podobnie ten cały Doyoung, ale on miał lepsze stosunki z Woohyunem. No a teraz także z Hyuną.
-O co chodzi? – zapytałem niespodziewanego gościa.
-Woollim. Wiesz, że to „zawieszenie" to rodzaj szantażu? Gdybyście nie byli tacy cenni, wytwórnia już dawno odprawiłaby was bez mrugnięcia okiem.
-Tak, zdążyłem się dowiedzieć o problemach z rodziną Bang. – poinformowałem go.
-Pytanie tylko, jak dużo wiesz, Sunggyu-sshi.
-Po prostu powiedz to, co chcesz, a jak czegoś nie będę w stanie zrozumieć, to mi wyjaśnisz – i to jest właśnie problem z Minkim: uważa, że wszystko wie najlepiej.
-Choć sam za wami niezbyt przepadam, to zrozumiałem, że dla Seo Hee byliście i nadal jesteście ważni. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, nie zostawiła was.
Popatrzyłem na niego jak na idiotę. Skąd on to wie?!
-Chodzi o to że... zresztą powinieneś to wiedzieć! Pisałeś do mnie w tej sprawie – nagle Ren zirytował się i wyjął coś z torby, a ja po okładce rozpoznałem tom manhwy. – To obłęd. Przez tyle lat mnie tym musi prześladować, ale masz, zobacz sam.
-Chyba nie rozumiem – zaprzeczyłem.
-Ten wasz ślimak was chroni, okej? Seo Hee nie jest taka, że porzuciłaby swoich ludzi. Nie słyszałeś o „metodach księżniczki Bang"?
-Co?!
Choi Ren albo zapomniał, czym kończy się drażnienie Infinite... albo zupełnie padło mu na głowę! On też wymyślił sobie, że Ye Bi to Seo?! I co ma na myśli wysuwając termin „metody księżniczki Bang" na światło dzienne? Czy on już kompletnie zwariował?
-Ten pomysł z zawieszeniem to tylko pretekst, bo chciała mieć na was oko. Ale to głównie po to, by zatrzymać Woollim przed sądzeniem się z wami.
-Nadal nie rozumiem – zaprzeczyłem. Dlaczego Seo Hee miałaby podsuwać Woollim taki pomysł? To nie miało sensu.
-Nie chciała i nie chce się z wami żegnać. Wie, że Woollim jest ważne dla jej „hyungów" i zrobi wszystko, by tym „hyungom" było lepiej.
-Cóż, zawsze są inne wytwórnie.
-Można dalej, czy będziesz mi cały czas przerywać? – teraz sam przerwał moje „uwagi". – Seo Hee rzeczywiście była za granicą, w Kanadzie..., bo wiesz, musiała upewnić się, że nasz wspólny kumpel Junhong nie zaprzepaścił tego, co Da Ri mu oddała. I z tego, co widać, to sobie radzi. Ba, to on stał się doradcą Seo.
-I Da Ri-sshi nic nie wiedziała? – zdziwiłem się.
-Dopiero teraz się wyjaśniło. To też dowodzi mojego odwiecznego przekonania, że w Seo nie było i nie ma nic z kobiet ze strony Bang, wiesz, jej mamy czy siostry, bliżej jej do Da Ri.
-Dlaczego Da Ri też nie nazywa się Bang, skoro jej ojciec i ojciec Seo Hee...
-Owszem, byli braćmi, ale Da Ri nie wiedziała, że Jinnie i Seo Hee to jej kuzynki. Została przy nazwisku matki.
-Byli skłóceni?
-Nie, po prostu chcieli chronić Da Ri przed tym, co przydarzyło się Bang Hong Minowi.
-Jasne, ale co z okresem, kiedy Seo Hee była w Woollim, ponoć wygrała jakiś konkurs w gimnazjum...
-Woollim wiedziało tyko o tym, że Jin Ae-sshi była córką Hong Mina-sshi, a o Da Ri dowiedzieli się dopiero po konkursie.
-Woollim dowiedziało się od Kwon Jiyonga i Im Yu Ry - dodałem.
-Tak właśnie było. A teraz Seo Hee odnosi sukcesy pod JYP i Woollim poczuło się zagrożone. Także ze strony SM.
-Ja to wszystko wiem – przytaknąłem, aby dać Renowi do zrozumienia, że zadał sobie trochę trudu, aby wyjaśnić mi sprawy i że to doceniam mimo wszystko.
Ren skrzywił się na ten fakt.
-No właśnie wygląda na to, że nie. Ktoś ci daje wskazówki, a ty to z taką łatwością lekceważysz. Następnej szansy może nie być – westchnął i posłał mi obrażone spojrzenie.
-Możesz nauczyć się mówić jak normalny człowiek, a nie zagadkami? – zwróciłem mu uwagę. Styl Rena był jedną z tych rzeczy, których nie lubiłem.
-Na sto procent wiadomo, że Seo Hee jest z dziewczynami z CYS.
-Co do tego, to się nie zgodzę – zaprzeczyłem. Jak on może wmawiać mi takie brednie?!
-Naprawdę się zniechęciłeś, bo jacyś twoi kumple nie popierają twoich domysłów? Serio, Kim Sunggyu się poddaje? W każdym razie, panie liderze... Hyuna-sshi wspominała, że ma pan teraz ciężki czas, ale mnie to nie obchodzi. Wy tu wszyscy odchodzicie od zmysłów, a tymczasem Seo Hee jest w Seoulu, cała i zdrowa. Ja to wiem i ty również, ale czemu nie chcesz dopuścić do siebie tej myśli?
-Świetnie, a możesz powiedzieć oś bardziej szczegółowego, a nie odkrywać tylko tajemnice?
-Najważniejsze, że jest tu i o was dba, więc spokojnie, panie starszy – odparł w bezczelny sposób.
-Ty wiesz, prawda? – odparłem i zmrużyłem oczy.
-Chciałbym, ale niestety Doyoung mnie uprzedził. Wydaje mi się, że Hyuna-sshi również. Moim zadaniem zleconym przez Seo, jest tylko wspomóc was i rzucić wam trop. I... szczerze, to dziwię się, że ty dopiero teraz dowiedziałeś się o sprawie Bang Hong Mina i jego żony oraz aferze z Caterpillar's Kiss. W każdym razie to tyle.
-„To tyle"? To po co przychodziłeś?!
-Tak, co tu więcej do tłumaczenia? Tę część zostawiam wam. Seo Hee jest zajęta ratowaniem was z opresji i robi wszystko, co w jej mocy, by jak najszybciej się z nami zobaczyć. Moim zadaniem było jedynie, choć mówię to z obrzydzeniem, ale skontrolowanie informacji, które już posiadacie z tymi, które sam odkryłem, które wiesz tylko ty, a które są prawdziwe.
-A nie można tego Doyounga jakoś zmusić? – spytałem przypominając sobie, co powiedział Ren. Czyli coś ukrywał, pomimo iż ostatnio razem odszukaliśmy rzeczy z domu państwa Bang.
-Mówią, że jak coś się chce zrobić w pośpiechu, to można zapomnieć o czymś ważnym. Nie wiem, czemu Junhong i Doyoung są pierwsi i coś przed nami zataili, ale taka jest Seo Hee; nie oczekiwałbym, że wyjaśni wszystko od razu. Sami musicie do tego dojść. Dla niej wystarczy, że wspomniała... czasem robi tak, że mówi o czymś „między wierszami".
-Wy i te wasze zagadki...! Ale na pewno jest tu w Seoulu? – upewniłem się.
-Lata praktyki, Infinite też się przyzwyczają nadążać za Bang Seo Hee. Jeżeli ktoś w SM przypadkiem wie, to nie są to przypadkowe osoby, tylko takie, które są w stanie podążać za Bang Seo Hee. Niekoniecznie wybrane przez nią.
„Wybrane"? Co on ma przez to na myśli?
-A! I jeszcze taka rada. Jeżeli Kim Myungsoo nie umie wytrzymać, to przekaż mu, proszę, iż może w końcu odetchnąć z ulgą, bo Seo Hee oficjalnie podpisuje kontrakt z JYP i na wiosnę 2020 wyjdzie jej pierwszy album. Tylko nie idźcie do JYP i nie pytajcie czy można się z nią zobaczyć „przedpremierowo".
Chyba „coś" ze mną jest nie tak, skoro nie rozumiem. Nigdy nie twierdziłem, że znam Seo Hee na tyle, by ogarniać ją i jej świat. Postąpiłem mało mądrze sądząc, iż wszystko jakoś samo się rozwiąże – Seo Hee to chyba za wysoka poprzeczka, z której zrozumieniem nie trzeba było jednak rezygnować.
-Jakim cudem jest w dwóch wytwórniach?
-W SM jest incognito. Wiedziałbyś to wszystko już dawno, ale ja tu widzę okropne zaniedbanie w obowiązkach, więc ślimaka trud na marne. Nieładnie, Sunggyu-sshi...
-Dobrze, to... co mogę zrobić, żeby „trud ślimaka nie poszedł na marne"? – możliwe, iż tym pytaniem naraziłem mu się, lecz nie obchodziło mnie to; Choi zawsze wszystkich drażnił i nic sobie z tego nie robił, a teraz dla odmiany sam może odczuć na własnej skórze, jak to jest być przez kogoś drażnionym.
-Ja oczekuję od Infinite profesjonalizmu i opanowania, a jakoś tego nie widać. To, co sobą teraz reprezentujecie, to nie jest chyba zachowanie godne „infinickiej rodziny". Mówiąc językiem prostym i nie zagadkowym przekazuję ci, Kim Sunggyu-sshi, iż nie trzeba robić nic ponad to, czego oczekuje od i po was Seo Hee. Radziłbym od przypomnienia sobie, co takiego wam mówiła. Seo Hee ma zwyczaj przekazywania informacji w specyficzny sposób i nic na to nie poradzę, ale nie zostawia ludzi bez wskazówek. Sęk w tym, że trzeba użyć czegoś innego, a nie tylko oczu.
-No to tym razem jej się nie udało – zaprzeczyłem.
-Nie udało się czy może sam nie chcesz docenić zdolności młodszej Bang, bo boisz się... tak jak Jin Ae.
-Jinnie bała się Seo Hee? – o? A to nowość... chyba. O ile to nie plan, który Ren wymyślił, aby odegrać się na Infinite.
-Tsk, i mówi to ten, który uważał Seo za amebę, ale jakoś nie zawahał się pomóc tej „amebie". Naprawdę trudno mi uwierzyć, że Seo Hee sama nie wpadła na pomysł „ukarania" terapeuty.
-Przestań już, dobrze? Mam swoje powody, by nie ufać ślimakowi.
-Dobrze zrobisz, jeśli jeszcze raz to sobie przemyślisz. Bo wiesz, liderze, Seo Hee stara się chronić waszą dobrą reputację, chociaż tak się stoczyliście..., ale nikt nie dba o jej. Nie przypomina ci to czegoś? Chyba sam widzisz, że coś tu jest nie tak.
-Co on tu robi, hyung? – do salonu wszedł, wściekły jak osa, Myungsoo.
-Tęż tęskniłem. Nie za dobrze ci? Najpierw niepokoisz moją Ri, a teraz Ye Bi? Czy jak wróci Seo Hee, to myślisz, że się ucieszy, że jej L hyung został zawodowym stalkerem?
L może nie myślał rozsądnie, ale Ren nie musiał go drażnić.
-Mam nadzieję, że to coś ważnego – zwrócił się do Rena L, jeszcze bardziej zły niż był do tej pory.
-Chyba już mi starczy i więcej nie trzeba. Dzięki, że się podzieliłeś informacjami, ale lepiej, żebyśmy więcej się nie widzieli. Prowokujesz mojego visuala, a ja mam tego dość. Żegnam – odprawiłem Choi Rena tak szybko jak było to możliwe.
~~~
(Yeon Mi)
Nie było sprzyjającej atmosfery, aby się jakoś specjalnie cieszyć – w końcu z powodu Shim Jenny zapewniony występ z nowym comebackiem został zbanowany przez dwie ważne stacje – KBS oraz MBC. Nie mieściłyśmy się w kategorii zespołów, które mogą być dopuszczone na scenę. W nowej piosence ani choreografii nie było nic, co wzbudzałoby kontrowersje. Czego nie można powiedzieć o visualce. Chodziło o to, że spadła na nas fala krytyki po tym, co ostatnio zrobiła Jenny oraz Kai i SM nie miało takiej władzy, by KBS pozwoliło nam na występ. To przykre. Byłyśmy traktowane bez szacunku... bardziej niż na początku kariery. Czy Jenny nie widzi, że przez jej głupotę ponosimy nieprzyjemne konsekwencje?! Po tym, co Ye Bi unnie uczyniła, by pomóc jej wrócić do formy, Jenny tak się nam odwdzięcza? Wcześniej także odstawiała chamskie numery, ale wtedy w naszej obronie stanął Choi Ren. Teraz musiałyśmy radzić sobie same tak jak na samym początku.
Chwilę temu wyszedł od nas manager Im. Nie przyniósł dobrych wieści, to znaczy tylko Jenny one nie ucieszyły. Przynajmniej nie na początku. Manager stwierdził, że któraś z nas na niego „nakablowała" i musiał tłumaczyć się CEO ze swojego „imprezowego stylu życia". Podejrzewał Hwanjin. Pan Im dał nam tydzień czasu i przekazał informacje dotyczące nowego układu! Nastąpiły poprawki, musiałyśmy zacząć od początku, a stacja KBS nadal podtrzymywała zakaz na pokazywanie i promowanie nas... Cudownie!
Szósty grudnia okazał się być jednym z lepszych dni roku, w którym zadebiutowałyśmy. Do specjalnej świątecznej kolaboracji wybrano mnie oraz Jongdae sunbae. Oprócz zdjęć do katalogu
, wzięliśmy również udział w tym samym evencie, w tym samym miejscu, gdzie w zeszłym roku byli Ye Bi unnie oraz Byun sunbae. Całości dopełniał również fakt, iż o mój wizerunek zadbał stylista Choi; dzięki niemu poczułam się maknae godnie reprezentującą girlband CYS, który w ostatnich miesiącach osiągnął miano stylowego, z „odświeżającym lookiem". Zasługi Choi Rena dla naszego zespołu były naprawdę ogromne, a mimo to odczuwałam wielką niesprawiedliwość. Niezbyt mogłam się skupić na docenieniu mojego własnego szczęścia; unnie z Kanady tkwiła na mej drodze jak przeszkoda, której nie da się żadnym sposobem wyeliminować. Czekałam na tę chwilę z niecierpliwością, ale przez Jenny nie potrafiłam cieszyć się ze wspólnego projektu – sesji oraz czasu spędzanego w „Twinkle, Twinkle" z Chenem. Kiedy już straciłam nadzieję, że sytuacja polepszy się, niespodziewanie los postanowił się do mnie uśmiechnąć! Nie wiedziałam, że chłopak pracujący w kawiarni miał od dawna na pieńku z Jenny. To było jak sen, ale okazało się, że to prawda. Koszmar z Jenny trwał zbyt długo i nigdy bym nie przypuszczała, że zakończy go Lee Taeyong.
Poszłam do Da Wona, żeby z nim posiedzieć i pomóc z zadaniami, Jongdae sunbae zajmował się dwunastolatkiem, który w zeszłym roku zapoznał się (przypadkiem) z Baekhyunem-sshi. Nieznane mu wcześniej osoby nazywał „ahjusshi" bądź „ahjumma" – system ten wyjaśnił mi Taeyong oppa. Nie miał nic przeciwko, kiedy go tak nazywałam. Natomiast Kim Jongdae-sshi nie miałam odwagi nazywać inaczej niż „sunbae".
Po właściwym rozpoznaniu własnych uczuć i zakończeniu pewnego etapu – biasowania hardo Byun Baekhyuna oraz Howona na poziomie crushów, mimo wszystko nie mogłam tak po prostu wyznać Jongdae swych uczuć. Howon-sshi był, jest i pozostanie dla mnie ważnym sunbae. Byun natomiast... cóż, zaczęłam go shippować z Ye Bi.
-Ten Taeyong, co gotuje – zagadał Da Won i podał mi herbatę. – Leci na ciebie, Yeon Mi noona.
-Oglądasz dramy? – spytałam, a jednocześnie nie chciałam dać się sprowokować.
-Nie, noona. Ale znalazłem fajną książkę. Szczerze mówiąc zainspirowałem się i po tym zacząłem się zastanawiać...
-Nad czym?
-Czy nie próbować odnaleźć powołania tak jak nasza księżniczka. Moja i Seol Ah.
-To znaczy?
-Sungjoo hyung ufa Kim Ye Bi Seol Ah też, więc pora na mnie. Pomóc ci, noona? – zaproponował. – Jaka to była książka...
-Ale z czym? – odparłam z delikatnym uśmiechem.
-Taeyong hyung i jego koledzy z twojej wytwórni... nie pamiętam imion, ale gotują lepiej od pani kucharki z tego ośrodka – nadął policzki. Dla niego może było to oczywiste, lecz nie dla mnie.
-Porozmawiaj z nim, może zostanie tu specjalnie dla ciebie.
To aż niemożliwe, by w ciągu niecałych trzech lat nastąpiła w nim tak wielka zmiana! Słyszałam wiele negatywnych opinii na temat Taeyonga, Taeila i dwójki innych chłopaków, więc wiem, że nie zawsze byli spokojni. Taeyong oppa swego czasu śledził Ye Bi unnie i był dla niej niemiły jeszcze długo po tym, jak stała się trainee, jednak minął dokładnie rok, od kiedy jego zachowanie uległo znacznej poprawie. Może odnalazł swoje powołanie?
O jego słynnych bułkach ryżowych dowiedzieli się inni wokaliści czy zespoły z równoległych (zaprzyjaźnionych) wytwórni. Furorę zrobiły również desery oraz pierwsze, jedyne w swoim rodzaju słodycze wytwórni**. SM długo czekało na swój oficjalny produkt. Wybrało sobie specjalne ciasteczka – makaroniki, sygnowane logo wytwórni.
Reputacja Lee Taeyonga z roku na rok drastycznie się zmieniła. Cieszę się, bo kafeteria JYP będzie miała godną siebie konkurencję, jeśli już się nie zaczęła, a Taeyong oppa wychodzi na prostą.
-Dobra, młody. Nie wiem, jakie tabletki łykasz, że się ciebie tak energia trzyma, ale chyba pora, byś je zażył. No chyba, że zawsze taki gadatliwy jesteś i tylko migasz się od wykonania zadań.
-Wiedziałem, że się dogadamy, noona - odpowiedział radośnie i przylepił się do mnie jak ośmiornica. Po chwili drzwi się otworzyły, ale Da Won się nie odkleił, a mi również nie było śpieszno, by to uczynić. Da Won przypominał mojego młodszego brata – też lubił się do mnie przytulać i bawić moimi włosami. Nie, wcale nie wykorzystywałam tego Da Wona, bo tęskniłam za moim bratem.
-Tsch, już o mnie zapomniałeś? – zwrócił się do niego chłopak, za którym średnio przepadałam.
-O nie, Sungjong hyung! Ale cieszę się chwilami z Yeon Mi nooną – odpowiedział mu Da Won. Pomimo tego, iż był ode mnie młodszy, to wyższy co najmniej o pół głowy, więc dziwnie musiało to wyglądać, a na dodatek czułam się jak krasnal.
-Yeon Mi-sshi, tak? – wyciągnął w moją stronę dłoń, maknae Infinite, a ja miałam obawy przed przyjęciem gestu pozytywnie.
-Noona, hyung! Będziemy mieli zajęcia z tańca – pochwalił się Da Won. – Dalszych wieści ciąg dalszy – kontynuował Da Won i przyciągnął Sungjonga bliżej. – Seol Ah zamieszkała z naszą nową opiekunką – oznajmił niezwykle podekscytowany.
-Kto to Seol Ah? Masz dziewczynę? – spytałam i zrobiłam aegyo, co najwyraźniej nie było dobrym pomysłem, bo zawstydziło Da Wona.
- „Sparkling Times" było ośrodkiem, skąd przybyli Sungjoo i Seol Ah. Wiem tyle, że Bang Seo Hee-sshi, a potem Kim Ye Bi, udzielały się tam. Seol Ah dostała teraz dom. Będzie smutno tu bez niej, ale mam nadzieję, że będzie jej lepiej. Jak myślisz, Sungjong hyung?
-Oczywiście, Seol Ah zasłużyła. – przytaknął maknae Infinite. – Ty też...
-Ja stąd też kiedyś odejdę – zapowiedział Da Won i wręczył mi znalezioną książkę „Alicja w Krainie Czarów".
-Cieszę się. – wyraził swe zdanie Sungjong. Przynajmniej tyle dobrego potrafi zrobić względem biednego dziecka: powiedział miłe słowo, a to dużo jak na kogoś takiego jak on.
-Ale hyung! Noona Yeon Mi jest urocza i wysłuchała mnie, więc pora na ciebie.
Sungjong spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie wiedziałam, że nie można z nim rozmawiać – oznajmiłam urażona.
-Przecież nikt ci nie zabrania. Chyba chodzi o to, by otworzyć opiekunom i w ogóle wszystkim, oczy i pokazać, że te dzieci też mają uczucia. Można z nimi spędzać czas i normalnie rozmawiać, tylko trzeba chcieć. A Da Won jest wyjątkowo rozmowny, więc trzeba sobie radzić z gadulstwem... Mam nadzieję, że nie zrobił nic, co by cię zawstydziło, Yeon Mi-sshi?
Da Won nadął policzki i pociągnął groźnie Sungjonga za rękę.
-Hyung, bądź miły. Yeon Mi daje sobie ze mną radę nie gorzej niż ty. – stanął w mojej obronie Da Won. Aww! Jaki kochany!
-Nie neguję, Da Won-ah, cieszę się, że poznajesz i otwierasz się na nowe osoby. Ale powinieneś być miły dla Yeon Mi-sshi – upomniał go spokojnym głosem. Hmm, to Sungjong potrafi być miły? Wow, nowość!
-Tak, ale Yeon Mi noona nie musi mi kazać robić zadań, czekałem, aż ty to zrobisz, hyung – to stwierdzenie odebrało mi mowę.
-To trzeba mieć specjalne przywileje?! – udałam obrażoną. Nie wiem, co ten maknae zrobił temu biednemu dziecku, że ma tak dziwny styl traktowania osób, które się nim opiekują. Co jest między nimi? Powinnam się bać?
-Nie, Yeon Mi-sshi. Da Won, pomimo że ma już szesnaście lat, to straszna z niego przyczepa i wiesz... on cierpi, tak jak każde dziecko w „Twinkle, Twinkle". Często bywa emocjonalny i zachowuje się... no dziecinnie, co mu już nie przystoi. Trzeba się do niego dostosować, nic złego nie robię, jeśli to masz na myśli. – wyjaśnił Sungjong. – Dzięki, że się nim zajmowałaś – dodał.
-To nic trudnego, mam młodszego brata, więc posiadam wprawę. – odpowiedziałam nieco grzeczniej.
-Hyung, będziesz widział się z Woohyunem-sshi? – odezwał się do Sungjonga Da Won.
-Tak.
-A mógłbyś poprosić, by przekazał Seol Ah coś ode mnie i Sungjoo hyunga? – poprosił go Da Won.
-Postaram się.
-Czy Yeon Mi noona da radę przyjść znowu? – zwrócił się Da Won, tym razem do mnie i zrobił aegyo.
-No, skoro tak ładnie prosisz... - zamyśliłam się.
-Yes! – wykrzyknął szczęśliwy szesnastolatek i przybił żółwika najpierw maknae Infinite –Lee Sungjongowi, a potem to samo wykonał ze mną. Maknae Infinite uśmiechnął się do mnie uprzejmie, ale nie zmienia to faktu, iż należę do grona jego anty-fanów. Zdecydowanie wolę Lee 'Hoyę' Howona sunbae od Sungjonga. Trochę mi głupio, ale wierzę w to, co kiedyś o nim pisano: jest niepoczytalny do tego stopnia, że to jego trzeba byłoby trzymać za drzwiami zakładu psychiatrycznego, oraz jest strasznie mściwy.
* * *
(Ren)
Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie miałem ochoty wyrządzić Doyoungowi krzywdy i nie żywiłem urazy, kiedy przybył do mojego i Da Ri mieszkania po raz pierwszy – dwa dni od adopcji Seol Ah, a zarazem dnia, w którym obchodziła (piętnaste) urodziny. Zwodzenie Da Ri, aż do ostatniego momentu nie było zbyt miłe, ale potrzebowałem czasu na zaakceptowanie pewnych spraw. Nie spodziewałem się po Doyoungu takiego zagrania; przez jego decyzję zostałem narażony na negatywną opinię ze strony ciap z Infinite. Chociaż nigdy jakoś specjalnie nie zależało mi na tym, aby zaczęli mnie rozumieć lub akceptować, tak po ostatnim spotkaniu miałem cichą nadzieję, iż zaczną nadążać za mną i moim stylem- nic bardziej mylnego. Nie można mi zarzucić, iż nie próbowałem. Co do Da Ri i Doyounga to również się pomyliłem. Rzeczywiście nie podzieliłem się z Ri swoimi przypuszczeniami, ponieważ myślałem, iż sama coś ukrywa, tylko nie wiadomo, na co czeka. Wyszło na to, iż pomyliłem się; Doyoung zaskoczył mnie swoją decyzją o ukryciu pewnych znaczących i istotnych dla sprawy „pamiątek" i to tuż pod nosem Kim Sunggyu! „Mroczna" twórczość Seo oraz nasz wspólny album, który tworzyliśmy w czwórkę: ja, Zelo, Doyoung i nasza „księżniczka" Seo Hee. Przez to, że ich (Da Ri i Doyounga) potraktowałem tak, dręczyły mnie wyrzuty sumienia; postanowiłem zakończyć etap gniewania się na Da Ri. Adopcja Seol Ah stała się błyskawicznie sprawą honorową i priorytetową. Nie mogę powiedzieć tego o zakopaniu topora wojennego między mną a Doyoungiem, ale spróbowałem od początku zbudować zaufanie do tego chłopaka. Wypadałoby jeszcze jakoś skontaktować się z Zelo, ale i na to przyjdzie czas. Nadal nie wiem, jak to jest możliwe, że on wie i pomagał Seo, ale nie poinformował Da Ri, chociaż ona tyle dla niego zrobiła...
Wyjaśniłem sobie już pewne sprawy z Riri, jednak nadal pozostawały kwestie, które można byłoby omawiać tygodniami. No ale pomału wszystko się jakoś rozjaśnia; to oznacza, iż jest i będzie tylko coraz lepiej. Przynajmniej taką mam nadzieję.
-Wiesz, jakie jest prawdopodobieństwo, że Kim Ye Bi może być Seo Hee? – spytałem Doyounga.
-Dlaczego to musi być Ye Bi? Czemu nie dacie spokoju tej dziewczynie? – do salonu weszła Ri i postawiła na stoliku tacę z trzema talerzykami z kawałkiem ciasta i małymi widelcami. Doyoung prawie zakrztusił się herbatę, którą mu podałem. Powinien popracować nad manierami. To w końcu nie moja wina, że żywi się kawą czy herbatą gorszego gatunku.
-Znasz Seo Hee, to w końcu twoja bliska kuzynka. – przypomniałem. – Chodzi o to, kochana, że twoja kuzyneczka ma z tobą wiele wspólnego. Nieco inna logika, ale przebiegłość, spryt i pomysłowość to jak najbardziej ma po tobie. I ta słabość do zagadek. – wyjaśniłem mojej dziewczynie.
-Chłopaki, otrząśnijcie się, naprawdę.
-Nie wykluczam takiej opcji, ale też nie potwierdzam. Junhong nic ci na pewno nie mówił? – zapytałem dziewczyny.
-Powiedział, żebyśmy za bardzo się nie martwili i że Seo nie okłamuje nas, by się na nas odegrać i żebyśmy spróbowali zrozumieć to, dlaczego się ukrywa – wyjaśniła Ri.
-Będzie ciężko, bo z żadnym z nas się nie kontaktowała. Junhong również niczego nie ułatwia – westchnąłem.
-Nie czytałeś od niej listu? – zapytała mnie Riri.
-Czytałem. Inaczej nie rozważyłbym słów Hyuny-sshi i nie poszedł porozmawiać z przedstawicielem Infinite – potwierdziłem.
-Spotkałeś się z Sunggyu-sshi? – Da Ri prawie pisnęła, a za chwilę przysłoniła sobie usta dłonią. – Jak przeżyłeś? Słyszałam, że nie można z nim teraz normalnie rozmawiać. – dodała nieco ciszej. Wsunęła się na kanapę między mnie a Doyounga, w dłoniach trzymała swój talerzyk z ciastem, które sam dla niej upiekłem. Skończyła niedawno ze swoją głupią „dietą", którą tylko denerwowała, więc chciałem dać jej nagrodę za to, że się tak poświęcała.
-Dałem radę... tak samo jak wcześniej Doyoung, a pojechał aż do Gyeonggi-do, by się zobaczyć z Sunggyu...
-On to wszystko przeżywa bardziej niż mu się samemu wydaje – wtrącił się do rozmowy Doyoung. – Może nawet trochę aż za bardzo, ale w końcu przeżył spory szok i ja się nie dziwię jego reakcjom.
-Ej, chłopaki – upomniała nas Da Ri i obu klepnęła w kolana. – Mieliśmy sobie nawzajem pomagać, tak?
-Wciąż nie mogę zrozumieć jednego: skąd Seo Hee wie, że nie darzę go respektem. – jęknąłem sfrustrowany, przypominając sobie treść listu.
-Ren! – fuknęła oburzona Riri.
-Ale dobrze wiedziała, jaką mam opinię o Infinite – nadąłem policzki.
-Ren... Infinite i Bang Jin Ae to rozdział zamknięty.
-Tak, wiem... po prostu... chodzi o to, że nie szanowali i nadal nie szanują Seo Hee, a ja, ty, Junhong, Doyoung...
-„Księżniczka" już dawno wyszła z wieży i zabrała was ze sobą, ale krety z was i przegapiliście ten etap. Może dlatego Junhonga zaangażowała w swój plan powrotu – powiedziała Da Ri, co brzmiało rozsądnie, choć sama nie wierzyła w skuteczność tego pomysłu. – Teraz przez to przechodzą Infinite.
-Da Ri-sshi ma rację, Ren. Nie do końca rozumiem motywy Seo Hee, ale wierzę, że wie, co robi. Tak samo było z Da Ri-sshi, kiedy wyjechała z Seoulu.
-Właśnie, Doyoung. Kanada! – niespodziewana oznaka inteligencji objawiła się w Doyoungu. – Junhong... możesz się z nim skontaktować! Ach! Przecież wy się widzieliście!
-Ren... byłem w Stanach, to fakt, ale... - zaczął Doyoung.
-Oni się nie widzieli, Ren. Nie wiadomo, w jaki sposób Seo i Zelo utrzymywali kontakt..., a z Doyoungiem w tamtym czasie miała przecież kiepskie relacje. Właśnie – Da Ri przerwała i zwróciła się nagle do Doyounga. – Seo się z nami skontaktowała. Z tobą ciągle nie?
-Skontaktowała – odpowiedział, czym mnie zaskoczył.
-No to my chętnie wysłuchamy, opowiadaj – poprosiłem. W tej chwili przemawiała przeze mnie ciekawość.
-Tylko, że to było już dawno, po tym, jak wyszedł jej drugi lookbook. Miałem nie kłócić się z tym jej L hyungiem i nie utrudniać Infinite zadania, gdy najdą ich chęci, by dowiedzieć się czegoś o ich ślimaku. No i że nie jest już małą „księżniczką Seo Hee", ale dla nas będzie nią zawsze, o ile nie rozczarujemy jej. A! Również to, że cieszy ją moja pasja do fotografowania i że już się nie zadaję z chłopakami z klubu.
-Wybaczyła ci czy nie? – dopytywałem się, niecierpliwie oczekując ważnej odpowiedzi.
-Tak jak tobie, kiedy nieumyślnie wpakowałeś mnie w stan śpiączki.
-Dobra, Doyoung. To było dawno, już cię za to przepraszałem... - po jego wytłumaczeniu zrobiło mi się tak jakoś głupio.
-No okej, wiem. Seo zapomniała nam obu nasze ciężkie winy i grzechy, zresztą ja też. Nie ma do czego wracać. Podobnie sprawa wygląda z Infinite.
No ja nie wiem, w co on gra. Przecież sam się przyznał, że nie pokazał wszystkiego Sunggyu, a teraz mówi o tym, że możliwe są przyjacielskie stosunki z Infinite?
-To... co byś zrobił, Ren? Jak... byś zareagował na wieści, gdyby Ye Bi-sshi rzeczywiście okazała się naszą Seo? – zadała mi niepewnie pytanie Ri, kiedy Doyoung wyszedł. Riri była realistką i nie mogłem jej za to winić, ja do pewnego czasu również, ale „coś" się zmieniło.
-Cóż... zawsze się wyróżniała. Nie wiem, co ją do tego zmusiło, ale się dowiem. To „twoja szkoła", więc kiedy się już pokaże... na pewno nie będę jej urządzał awantur. – zadeklarowałem po namyśle. – Ale skoro nie byliśmy w stanie jej tego oduczyć ani ja, ani Doyoung, a tym bardziej Zelo, to może Infinite się to uda.
* * *
(Sunggyu)
Ósmego stycznia 2020 roku zostaliśmy oficjalnie „zwolnieni"; zawieszenie przestało nas obowiązywać i od pół godziny byliśmy znowu „wolnymi ludźmi". To nie mogło się tak zwyczajnie zakończyć, więc całym składem wyprosiliśmy u managera spotkanie. Zgodził się bez wciskania nam kitu. Liczyłem na to, że zechce nam wyjaśnić pewne sprawy, skoro i tak wiemy, że od początku tylko „odgrywał rolę". To znaczy ja wiem, ale chcę się upewnić, że Choi Ren nie opowiedział mi znowu jakiejś „bajeczki". Nikogo oczywiście nie interesowało to, co lubi robić oraz czym zajmuje się poza managerowaniem; potrzebowaliśmy jedynie dowiedzieć się, jakie własne sprawy miał do „rozegrania" w Woollim.
-No bystrzaku. Tak usychałeś z braku tajemnic, a teraz patrz, ile się tego namnożyło. Z każdej strony coś – zaczepiła L Hyuna, która również musiała uczestniczyć w spotkaniu. To znaczy... nie musiała, ale chciała na własne uszy usłyszeć wersję managera Kyung Seong Ila.
-O tak. Hyung rozpływa się z zachwytu na powrót zagadek. Nie mógł wytrzymać bez nich ani dnia – dodał Sungjong. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że tak sobie tylko żartują, ale ostatnimi czasy Myungsoo był bardzo wyczulony, bo odbierał każdy żart jako obrazę. Może coś do niego dotarło, bo od dnia, kiedy Hyuna przyniosła listy od Bang Seo Hee, Myungsoo jakby uspokoił się. Powróciło mu w lipcu, ale się ogarnął. Mam nadzieję, że tym razem na dłużej.
-Wszystkich nas poniosło, nie tylko mnie. Muszę ci przypomnieć, że to nie ja zdemolowałem krzesło i stolik w kuchni Seo, tylko ty, ale wyobraź sobie, że to mi się za to oberwało – odparł obrażonym tonem L.
-Seo Hee wie, że to nie ty, hyung – zwrócił się do L Sungjong. No proszę, jakich ja się rzeczy dowiaduję.
-No to czemu obarczyła mnie winą? - obruszył się L.
-Może dlatego, że obaj jesteście nieogarnięci, a L z racji swojej honorowej pozycji powinien być w stanie powstrzymać Sungjonga – powiedział Sungyeol.
-Dzięki, Yeol. To wcale nie było pocieszające ani pomocne – westchnął L.
To zawsze był szok wysłuchiwać, że Sungjong z grzecznego chłopca zmienia się w „diabelskie stworzenie", ale akurat mnie to nie dziwiło. Owszem, byłem zdumiony, bo chodziło przecież o SeoJong, których akurat tak się składa, że shippowałem, ale biorąc pod uwagę presję otoczenia nie znajduję w tym, co usłyszałem nic, od czego powinienem się odcinać. Również przez takie coś przechodziłem, więc zdaję sobie sprawę, iż Sungjong działał pod wpływem emocji i pewnie sam był oszołomiony tym, co uczynił.
-Idzie manager – oznajmił Dongwoo, który sam dopiero co wszedł do dormu. Udał się do kuchni, aby nalać soku, jaki kupił.
* * *
(Woohyun)
Wciąż nie dochodziło do mnie, że Woollim cofnęło nasze zawieszenie. To się działo tak nagle, wprost nie do uwierzenia, a jednak to prawda! Cieszyłem się, ponieważ w końcu zaczęło się układać, pewne sprawy ulegały sprostowaniu. Sunggyu jakby się trochę ogarnął, ale nadal niepokoi mnie jego obecny stan. Będę musiał sprawdzić, co mu się porobiło.
-Dużo wam nie powiem, bo sam niewiele wiem – powitał nas manager, kiedy tylko wpuściłem go do środka.
-Bang Seo Hee...słyszałeś o niej manager hyung, na pewno... tak? – dopytywał z nadzieją w głosie L.
-Nic poza tym, że miała konflikt z Woollim.
-Widziałeś ją? To na jej życzenie nas zawieszono? – dopytywał się w następnej kolejności Dongwoo.
-Nie.
-Więc?
-Nie spotkałem jej osobiście, ale dostałem instrukcje, bym na was uważał w trakcie zawieszenia.
-Bardzo się spisałeś, managerze! – warknął do niego L.
-Hej, ktoś się postarał, by informacje o tym, że imprezujecie z CYS nie dostały się do mediów – odparł jego atak pan Kyung Seong Il. – „Ktoś" musiał się również postarać, by ta wasza Seo Hee odzyskała dokumenty dotyczące jej ojca i siostry, by ona mogła zacząć „działać".
-Że... co? Co to ma znaczyć? – spytałem.
-Och, wy nie wiecie? Ojciec waszej... koleżanki, Bang Hong Min, był managerem w Woollim... jednym z pierwszych managerów – wyjaśnił.
-A ty manager hyung to...? – spytał niepewnie Sungjong, bo pewnie się już pogubił.
-Słyszeliście o Caterpillar's Kiss? – zmienił temat manager.
W salonie zapadła cisza.
-A co to ma wspólnego z tobą, manager-nim? – dopytywał się uparcie Sungjong. – Miałeś ponoć jakiś „niedokończony biznes" z Woollim?
-Tylko tyle, że Woollim nie wie, że ja wiem, dlaczego pozbyli się Bang Hong Mina-sshi.
-No dalej, powiedz nam – dopraszał się niecierpliwie L.
-Kojarzycie jednego z prezesów? Mówi wam coś nazwisko i imię Lee Ha Dong***?
-No tak, każdy go zna - potwierdził L.
-Jego córka i bratanica były członkiniami Caterpillar's Kiss.
-No? I co to ma...
-CYS nie muszę przedstawiać. Czy możecie sobie wyobrazić większe skandalistki? O Caterpillar's Kiss krążyły dobre wiadomości, nikt nie wiedział, co się działo naprawdę za kulisami... dopóki córka prezesa Lee nie zaczęła po kryjomu ćpać. Któregoś dnia przed występem zaszły zmiany i manager Bang przyjechał, by poinformować dziewczyny... wtedy się dowiedział, już po fakcie, bo znalazł bratanicę prezesa już nieżywą. Woollim uznało jego winę i zwolniło go natychmiast.
-Czy on... to znaczy pan Bang myślał, że kuzynka ją zabiła? – spytałem wstrząśnięty tym, co nam manager Kyung przekazał. – Znaczy bratanicę prezesa Lee.
-Dokładnie. Manager Bang próbował dowiedzieć się, co popchnęło... również córkę prezesa do popełnienia tych strasznych czynów.
-I... jaki to ma związek z nami i z panem, managerze? – zadał mu pytanie Sungyeol.
-Tylko to, że miałem obiecać Bang Seo Hee, że nie pozwolę Woollim więcej was skrzywdzić i dlatego... no nie do końca chciałem być managerem, nie z powołania jak pan Bang, ale wiecie, nie można być wybrednym. A z Bang dopiero niedawno się dogadałem, więc nie spekulujcie zbyt wiele. Nie pomagałem jej od początku.
-Ale... Kapowałeś na nas Woollim?! – rzucił się na niego z pięściami L, ale Hoya i Sungyeol go powstrzymali.
-Nie. Chciałem tylko odkryć, dlaczego sunbae Bang tak potraktowano.
-Dlatego Woollim nie ma girlbandów, tylko jedyne Lovelyz? Bo kiedyś jakieś ćpunki i niezrównoważone umysłowo dziewczyny zrujnowały Woollim dobry start****? Auć! – zawyłem, kiedy Hyuna przejechała mi paznokciami ostrymi jak brzytwa, po całej długości prawej ręki. Pozostały ślady tak, jakby mnie kot podrapał.
-Jako terapeuta powinieneś wstydzić się tak myśleć, a co dopiero mówić o tym na głos! – oznajmiła.
-Nie rozumiem – odparł Dongwoo i nerwowo podrapał się w kark.
-Wasz poprzedni manager trochę narozrabiał i Woollim się to nie spodobało. – powiedział manager Kyung. – Przy okazji Dongwoo- ah, pilnuj swoich rzeczy. Trzymaj – manager Kyung podał Dongwoo kopertę, którą Dinowoo od razu rozerwał; na kolana spadł klucz.
-Myślałem, że go zgubiłem w tym klubie. Wiecie, wtedy gdy Ye Bi wpadła na nasz stolik – wyjaśnił. – Managerze, dzię-
-Zwracam ci twą własność Dongwoo, ale mi nie ma co dziękować. I jeżeli was to ucieszy, to wasz manager wróci, kiedy tylko zakończę swą robotę.
-I to naprawdę wszystko? – dziwił się L, gdy Kyung Seong Il-nim wyszedł.
-Tylko... czemu on pomaga Seo? – zamyślił się Sungjong.
-Może..., ale tylko może – zaczęła Hyuna i wszyscy automatycznie się na nią spojrzeli. – Nie chce, żeby CEO źle odebrał jego nastawienie do obowiązków. No i Bang Hong Min-sshi wiedział coś, czego CEO ani prezes nie potrafili zrozumieć, a mianowicie tego, co działo się z córką i bratanicą Lee Ha Dong-sshi. Co, jeśli Bang chciał dziewczynom pomóc bez wiedzy staffu i wytwórni, ale nim to się stało, został zwolniony?
-Bardzo ładna teoria, noona – mrugnął do niej L. – Ale nadal nie rozumiem, czym my mu zawiniliśmy.
-Bo CEO chce zemsty, Bang coś wiedział, ale już się nie dowie, bo przecież zabrał do grobu swój sekret. Jin Ae-sshi... raczej nie wiedziała, chociaż kto wie, CEO pewnie myślał inaczej, ale Da Ri... bo Da Ri-sshi była trainee pod Woollim, kiedy Caterpillar's Kiss było aktywne, a kiedy Bang pełnił funkcję managera CK. – oznajmił Sunggyu.
-I ty myślisz, że S.D. sunbae wie, co się stało z dwiema pozostałymi członkiniami? – zmrużył oczy L.
-To jest cholernie zakręcone – podrapał się w tył głowy Dinowoo.
-To tłumaczyłoby, dlaczego Woollim tak zaciekle z nami walczyło i wywlekało sprawę Jinnie i Seo Hee – zamyślił sięSungjong.
-No Seo Hee na pewno wie, skoro udzieliła specjalnych instrukcji takiemu dziwnemu...- zaczął L, ale to nie Hyuna go uspokajała, lecz Howon:
-Czy tylko ja zrozumiałem z tej historii, że nasz obecny manager również musiał znać Bang Hong Mina osobiście i członkinie „Caterpillar's..."?
-Zastanawiam się... czemu im nikt nie pomógł? Skoro ci ludzie męczyli się z jakimiś chorobami... - zacząłem i zagryzłem dolną wargę, kiedy spostrzegłem podobny gest u Sunggyu hyunga.
-Ty nic nie rozumiesz, prawda? – westchnął Hoya, a ja poczułem, że pilnie potrzebuję skontaktować się z Yangiem.
- - -
* dystans z Daegu do Gyeonggi-do: 197 km ; dystans z Daejeon do Gyeonggi-do: 119 km
** produkty istnieją i można je kupić naprawdę
* * * postać fikcyjna
* * * * historia wzorowana na autentycznym dramacie z życia; z podobną historią borykało się BigHit debiutując swój pierwszy i ostatni girlband
W rozdziale wykorzystano życzenia na specjalną prośbę czytelniczek:
Motywy z Yeon Mi dla likierxd
Motywy z Sunggyu, Da Ri, Renem i Doyoungiem oraz Ye Bi x Baekhyunem dla suomalainen92
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top