Rozdział 16 „Nagroda dla wytrwałych" (część 1)
(Woohyun)
Nie mogłem zajmować się dwoma sprawami na raz, ale żeby poświęcić się czemuś całkowicie oznaczało to rezygnację z jednej lub drugiej kwestii. Miałem ciężki orzech do zgryzienia. Opiekowanie się Ahn Seol Ah zaczęło mi się nawet podobać, ponieważ ja również się przez to uczyłem, wciąż jednak ciążyła na mnie presja wywołana przez moją dziewczynę. Po spędzeniu kilkunastodniowego „urlopu" w dormie zdążyłem poobserwować trochę Sunnggyu. Przekonałem się, iż teraz na pewno jestem gotowy na rozmowę, którą zaproponowałem mu jakiś czas temu. Stresowałem się, ale jak to mówią „ Co się odwlecze, to nie uciecze", tak więc nie marnowałem czasu, ale wziąłem sobie do serca zadanie, jakim było wsparcie lidera w tak trudnym dla niego czasie.
Niekoniecznie musiało chodzić o Seo Hee, tak jak zarzucił mu to Myungsoo. Nawet jeśli nasz kyuzizi polubił małego i sprytnego ślimaka, to miał do tego pełne prawo, ale jak go znam uniósłby się honorem i zaprzeczył prędzej niż potwierdził, że żywi do Seo uczucia związane z przyjaźnią. Niby coś tam napomknął, ale uznaliśmy to za niezbyt wiarygodne oświadczenie; chociaż coś tam zacząłem sobie już wiązać, to głupio mi było go o nią pytać. Gyu stał się jeszcze bardziej drażliwy niż kiedykolwiek, na wspomnienie o którejkolwiek z sióstr Bang. Obie go opuściły, więc z jednej strony nie dziwię się, że aż tak go to dotknęło.
Zdecydowałem, że nie poświęcę czasu Myungsoo, chociaż długo rozważałem ten pomysł. Wyglądało na to, iż był zbytnio przywiązany do Seo jako dongsaeng.
Na horyzoncie pojawiła się nowa crushgirl i L nie umiał się dłużej bronić przed hormonami miłości. Crushował teraz do Kim Ye Bi, chociaż może nie tak od początku. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje złe przeczucia. Chciałem mu pomóc, ale skoro zachowuje się jak dziecko z dżungli, to ja nie będę tracił na niego swoich nerwów. Coś mi nie pasowało tak samo, jak kiedyś w przypadku Sungjonga z Seo. Przypadek L był o wiele bardziej poważniejszy; maknae przynajmniej nie zachowywał się jak spragniony uwagi stalker lub chory z obsesji fan, znany u nas w Korei jako sasaeng.
Chłopaki pojechali odpocząć do naszego dormu na obrzeżach; była to również wymówka, aby odciągnąć visuala od szlajania się po mieście albo włażenia obcym do domu. Wszystkiego można się już spodziewać po Myungsoo i stąd te środki ostrożności.
Byliśmy z Seo Hee jak rodzina w pewnym sensie, ale nawet ona przestrzegała zasad kultury. Właściwie znajdowaliśmy się na takim etapie więzi, że mogliśmy dorobić sobie klucze do naszych mieszkać, ale tak się nie stało. Co do mieszkania Seo, klucze wyrobił sobie Sungjong; byli parą; mieli ze sobą zamieszkać – zupełnie tak jak ja z Hyuną. Jednak z tego, co dowiedziałem się od maknae, ich znajomość nie sprowadzała się do negatywnych konsekwencji trzymania się we dwoje jak na parę zakochanych w sobie osób przystało, ale nadal trudno mi uwierzyć, że ich „bycie razem" nie opierało się jedynie na „konsumpcji siebie nawzajem w naturze".
Oględzin mieszkania rzeczywiście dokonano pod nieobecność Seo, lecz mimo wszystko nie wynikało to z dziwnych, wręcz maniakalnych uczuć. Zresztą po jednym lub dwóch razach bezowocnych poszukiwań nie było sensu wracać do pustego mieszkania, a poza tym byłoby to niekulturalne. Ponadto nowa lokatorka zmieniła chyba kod i prawdopodobnie wymieniła zamek w drzwiach, więc nawet gdyby któryś z nas by chciał, to byśmy się już nie dostali. Chyba, że dorobiłby sobie ktoś z nas jakimś cudem, nowy klucz, ale i na to potrzebna jest zgoda, a my nie jesteśmy aż tak zdesperowani. Tak mi się wydaje...
Miałem dość wolnego czasu, ale tymczasowe „zwolnienie" skończyło się, jednak rozmowa z Sunggyu musi dziś dojść do skutku. Za wszelką cenę.
Yang Yoong Seok został pozostawiony w sytuacji bez wyjścia: musiał pomęczyć się z Seol sam, mimo iż obowiązek terapii należał głównie do mnie. Podjąłem decyzję i na szczęście terapeuta na praktykach w ośrodku, gdzie pracowałem, okazał się mieć więcej oleju w głowie niż z początku uważałem. Chociaż jego pomysły nie mają zahamowania i długo z nim nie wytrzymam. To on powinien dostosować się do mnie. Chętnie uznałbym towarzystwo Hyuny, jednak stwierdziła, że tym razem muszę poradzić sobie sam, bo ona nie może mnie ciągle prowadzić za rękę jak matka swoje młode. Istniały jeszcze dwa inne powody odmowy Hyuny w uczestniczeniu przy mojej rozmowie z Gyu; Nie chciała go peszyć, bo mimo iż się przyjaźnią, to była związana z siostrami Bang – z każdą w mniejszym lub większym stopniu – i wycofała się w obawie przed byciem źle odebraną. Ostatni, a zarazem najdziwniejszy moim zdaniem powód, to towarzyszenie dziewczynie Choi Rena. Czasami Hyuna bywa zbyt uległa na prośby obcych ludzi. Mam nadzieję, że przez to Hyuna nie zarazi się parentingiem od Da Ri. Moje podejście do dzieci tkwi na marnym poziomie; tak więc nie, dziękuję bardzo za „niespodzianki". Wolałbym wstrzymać się z podejmowaniem takich daleko przyszłościowych decyzji. Na pewno chcę założyć rodzinę, ale zdecydowanie nie teraz. Da Ri miała duży wpływ na moją Hyunę, ale że byłem uległy na zachcianki mojej kobiety nigdy niczego jej nie broniłem.
Nie spodziewałem się, że zastanę Gyu w pokoju na górze. Jeszcze chwila i całkowicie odleci...
-Aż tak się przejąłeś? – rzuciłem na powitanie zamiast pospolitego „cześć" albo „dzień dobry".
-Co jest, Woohyun? – usłyszałem w odpowiedzi.
-Pamiętasz, gdy ostatnim razem powiedziałem, że musimy porozmawiać?
-Jeśli chodzi o usprawiedliwienie Myungsoo, to...
-Nie wiem, czy jego cokolwiek jest w stanie uświadomić o głupocie i usprawiedliwić. Nawet święty by nie dał rady – przerwałem liderowi. – Myślałem, że nie powinienem, ale Hyuna-ah przekonała mnie, że wato, gdyż problem jest poważny. Przepraszam cię hyung, ale wydawało mi się, że to jakiś żart, a w rzeczywistości popełniłem jeden wielki, kardynalny błąd. Powinienem był od początku zainteresować się tobą.
-Ze mną wszystko dobrze. Co ta Hyuna – westchnął.
-Mogę wiedzieć, co ten bałagan oznacza? Skąd się wziął ten karton i porozrzucane kartki dookoła ciebie, hyung?
-Też się nad tym zastanawiam, czy po prostu tego nie rozesłać do fanów.
Popatrzyłem na hyunga w niemym przerażeniu; obok niego siedział wiernie Kit-Kat, mimo iż Gyu miał na niego focha w ciągu ostatniego roku.
-O, dawno go nie widziałem – dałem Gyu znać, iż zauważyłem pluszaka.
-Coś ty taki podejrzliwy? O co ci konkretnie chodzi, Woohyun? To już nawet nie można posiedzieć wśród śmieci?
-Prawdę mówiąc mam pewne obawy, ale są tak niejasne jak instrukcja w obcym języku. Wolałbym tego uniknąć, jednak twoje zachowanie... wybacz hyung, ale musisz to usłyszeć.
-Do rzeczy, Woohyun-ah. Co z moim zachowaniem?
-Nie wiem, czy to właściwe pytać się ciebie o to, ale to mi spędza sen z powiek. Czy ty znowu... wróciłeś myślami do przeszłości? Myślałem, że epizod z Jinnie już dawno za tobą.
-Dokładnie, to już za mną.
-Więc nie rozumiem, skąd ten ponury nastrój.
-Mam swoje powody.
Widziałem, że Sunggyu niechętnie prowadzi ze mną rozmowę, ale mimo wszystko chciałem, by mu było lżej. Dlatego powoli i w ogóle się nie śpiesząc przeprowadziłem sobie z Gyu niezobowiązujący dialog, coś, żeby mu zbytnio nie ciążyło w głowie.
-A ja chętnie się o nich dowiem. Znamy się na tyle dobrze, że możemy dzielić się różnymi rzeczami, dobrymi i złymi, prawda?
-Najpierw Hyuna, a teraz ty. Co wam się porobiło?
-Dlaczego nie chcesz pomocy? Co się z tobą dzieje, Sunggyu?
-Zadałem pytanie.
-Ja również, hyung.- przypomniałem mu odważnie, znosząc jego niezadowolenie oraz cechę, z którą próbowałem walczyć. Upartość hyunga była nie do pokonania. – Być może wiem, co cię trapi oraz jak mógłbym pomóc – zasugerowałem po jakimś czasie, gdy zapadła cisza.
-Trapi mnie coś? – spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Niech pomyślę. Biorąc pod uwagę to jak dziwnie reagujesz, gdy ktoś wspomina naszego Nadwornego Ślimaka, jak i wiele innych sytuacji z twoim udziałem, nasuwa mi się na myśl tylko jeden wniosek, hyung. Spodoba ci się lub nie, ale...
-Nie wszystko, co mnie dotyczy, kręci się wokół Bang Seo Hee – znowu wciął mi się w zdanie, ale przymknąłem na to oko.
-Cóż... jak długo masz zamiar się wypierać? Jak można było zauważyć, każdy z nas na swój sposób znosi odejście Seo. To nie przewinienie najgorszego stopnia, więc...
-Ale co ja mam z tym wspólnego?! – posłał mi karcące spojrzenie.
-Myungsoo to jedno, ale odreagowywanie sobie na Kim Ye Bi mogłeś sobie darować. Oburzałeś się, kiedy zaznajamialiśmy się z CYS, ale sam lepszy nie jesteś.
-Czy ty właśnie zasugerowałeś, że rozładowywałem złość na jakiejś wschodzącej gwiazdce o podejrzanym życiorysie?
-A nie było tak? – odparłem nieco zdenerwowanym już tonem głosu. Czemu świadomie Sunggyu hyung nie ugnie się i nie zezna swoich wykroczeń? – No dobrze, to ja zacznę, żebyś miał łatwiejszy start – oznajmiłem. Wolałem ustąpić i dać dobry przykład niż przymuszać Gyu do wyjaśnień pod presją psychiczną, jak i fizyczną. Nie chciałem go wykończyć, ale nie zamierzałem nie przejmować się jego kiepskim nastrojem. Zbyt kiepskim na normalne funkcjonowanie.
– Może tego nie okazywałem i nadal nie okazuję, ale nie zapomniałem o Seo Hee. W przeciwieństwie do was, mi udało się skupić na rzeczach właściwych – przyznał bez mojej pomocy.
-„My"?
-Tak, wy. W sensie wasza piątka. Ty, Dongwoo, Hoya, Sungjong i L.
-A Sungyeol?
-Akurat tak się składa, iż Yeol zachowuje się normalnie, nie jak ktoś, komu lis wypłoszył z ogródka królika.
-Do czego zmierzają twoje oskarżenia? I skąd te dziwne porównania? – zaprotestowałem. Słowa lidera naprawdę wzbudzały niepokój. – Hyung...! Nie pamiętasz już, że jakiś czas temu sam się przyznałeś, że zaakceptowałeś Seo Hee? Dlaczego znowu wszystkiemu przeczysz? Masz ku temu dobry powód? – przerwałem jego mętną wypowiedź, którą tylko denerwował.
-Staram się sam sobie pomóc, ale jest coraz gorzej i teraz to już nie mam żadnego wyjścia tylko poprosić o poradę. Ja... nie daję sobie już z tym rady. – przyznał wypranym z wszelkich emocji głosem. Czekałem cierpliwie na kontynuację. – Odnoszę wrażenie, jakby moje nudne życie pogrywało sobie ze mnie.
-To znaczy? Co konkretnie, hyung?
-Istnieje możliwość, iż znacznie wcześniej, niż mi się wydawało do tej pory, poznałem Seo Hee.
Po jego „wyznaniu" zapanowała cisza.
-Co? To niemożliwe, hyung. Sam byłeś zaskoczony, kiedy wyszło na jaw, że Jinnie miała młodszą siostrę.
-No właśnie. Powiedz i oceń, kto jest na tej fotografii.
Nie musiałem przyglądać się nie wiadomo jak długo, gdyż od razu i bez żadnego trudu rozpoznałem postać. Pytanie tylko, jakim cudem.
-To przecież ślimak. Zdjęcie z czasów gimnazjum. I co miałoby niby sprawić, że jesteś nerwowy lub zamyślony?
-Chodzi o to, że nie wiedziałem, że Seo Hee to ta sama dziewczynka, której pomogłem również kilka lat temu. Miała jakoś... trzynaście albo czternaście lat. Tak mniej więcej. – dodał niepewny swych słów i przekazywanych informacji.
-Specjalnie zapomniałeś? – dopytywałem się, wciąż w zbyt wielkim szoku na te rewelacje.
-Skąd mam wiedzieć, skoro to było tak dawno temu? Nawet nie przedstawiłem się jej, ani ona mi.
-Mhm, dręczy cię to, że Seo mogła cię kojarzyć i dlatego weszła do mieszkania?
-Dlaczego wciąż pytasz o to mnie, a nie jej. Była na to pora, nim znikła.
Zaczyna robić się z tego coś podejrzanego. Kto to jest i co zrobił z charyzmatycznym Kim Sunggyu?
-No dobrze, Sunggyu... Ale ty się chyba nie obwiniasz za jej częste znikanie? Jak tak się zastanowić, to nawet fajnie się nią zajmowałeś i w ogóle... Nie mam ci za złe, że uknułeś z Seo plan zemsty na mnie. W życiu bym nie pomyślał, że możecie być tacy zgodni, zgrani, jednak czy ty...
-Tak, zgodni! Czy ty w ogóle wiesz, co mówisz? – westchnął, co mnie dotknęło. Przecież słusznie zauważyłem, że poziom ich komunikacji uległ poprawie, jak on mógł twierdzić odwrotnie? Staram się dojść po wszelkich śladach do źródła podłego nastroju lidera, a ten mi zarzuca, że nie wiem, co mówię? Powstrzymałem się, bo to, co on odwalił w stosunku do Kim Ye Bi, to był jego najbardziej żenujący fail w życiu.
-Cóż, jeżeli cię w jakikolwiek sposób uraziłem, hyung... - zacząłem nową wypowiedź z zamiarem udobruchania jego ego, lecz sęk w tym, iż nie mam zielonego pojęcia, od której strony zacząć analizę problemu. – Dzięki, że powiedziałeś, ale dlaczego to taka... przeszkoda? Dlaczego podchodzisz do tego z takim dystansem?
Naprawdę nie okłamywałem Gyu, lecz to on wszystko plątał.
-I to jest chyba to, Woohyun-ah. Nie wiem, skąd wzięły się takie reakcje. Zupełnie jak... obrona przed wirusem, z tym, że organizm jest tak zainfekowany, że ochrona szwankuje.
-Kwestia tego, czy rzeczywiście jest tak jak mówisz i obyś się nie mylił. Jak dla mnie to jednak twoje kiepskie samopoczucie i trudności w funkcjonowaniu wzięły się stąd, iż najzwyczajniej w świecie zacząłeś wspominać to, czego nie powinieneś.
-Bez twojego stwierdzenia do tego doszedłem – odparł i pogrążył się w jakiejś dziwnej melancholii. – Chciałbym, żebyśmy mogli wrócić. To czekanie mnie dobija i męczy. – pożalił się.
-Czy poprawiłeś swoje stosunki z Ye Bi? – zapytałem go, doskonale wiedząc, iż była to jedynie wymówka szefostwa, aby zablokować współpracę Infinite z CYS. Wspominanie o Kim Ye Bi nie było zbyt mądre, ale ta kwestia również wymagała przyjrzenia się jej z bliska.
-Myślę, że tak.
-„Myślisz"?!
-Tak. Dzięki, że wierzysz w swojego lidera – powiedział takim tonem głosu, jakbym go o coś oskarżał lub winił, a przecież tak nie było.
-Skąd masz te wszystkie rzeczy? – zmieniłem temat, lecz zaraz mnie oświeciło. – Byłeś w Gyeonggi-do?! Po co? Chciałeś się całkiem wykończyć?
-Ej, Woohyun! – upomniał mnie.
-Nie wierzę... nie wierzę, słyszysz hyung?! Nie miałeś powodu, by znowu grzebać w przeszłości...
-Zrobiłem to, co powinienem był już dawno, ale nie rozumiem, czemu tylu ludziom przeszkadzasz.
-O czym do mnie mówisz?
-Soo Da Ri. Choi Ren. Bang Seo Hee. Zdajesz sobie sprawę, że utrudniłeś im i tak skomplikowane relacje?
Ton, jakim wypowiedział te słowa Sunggyu sprawił, iż poczułem się strasznie nieswojo. Z dotychczasowych wypowiedzi hyunga wynikało, iż czynię samo zło i zajmuję się wyrządzaniem krzywdy zawodowo.
-Słuchaj, hyung... Nie musiałeś tego mówić. Wiem, że dałem się we znaki Sungjongowi i Seo Hee...
-Świetnie, że to wiesz.
-Staram się pomagać ludziom, hyung, a nie im wchodzić w paradę. Obaj spieprzyliśmy im związek... ale czy to choć odrobinę przyczyniło się do jej odejścia? Wątpię. Gdybyśmy zrobili coś nie tak, to by nam o tym jasno powiedziała. Znałem ją na tyle, by być tego pewnym.
Nie zamierzałem nic ukrywać; nawet jeśli miałoby dojść do burzliwej wymiany zdań to chciałem, aby hyung widział we mnie nie kogoś nastawionego w sposób „-anty", lecz Nam Woohyuna – przyjaciela, z którym łączyło go więcej niż tylko zespół.
-Ale jeśli okazałoby się, że nie?
-Hyung... po prostu przyznaj, że też się o nią martwisz – poleciłem i ostrożnie poklepałem po plecach, chcąc w ten sposób dodać liderowi otuchy. Nawet, jeśli sam się tego obawiałem.
-Oczywiście, że tak. Ten dzieciak jest zbyt... chętny do szukania przygód i pakowania się w różne dziwne sytuacje. Jak mam się nie martwić o to dziecko?
-Może rzeczywiście Seo jest... była specyficzną osobą, za którą trudno było nadążyć, ale dzieckiem to ona już chyba od dawna nie jest. Ile ona miałaby teraz lat? – zamyśliłem się, chcąc przypomnieć sobie taki detal, jak data urodzin młodszej Bang, lecz miałem pustkę w głowie, na co Gyu zmarszczył czoło oraz brwi. – To co liderze, mogę się dowiedzieć, co sprawiło, że powstała ta nieciekawa atmosfera?
-Tak wyszło, wciągnął mnie ten szalony wir i się zagubiłem – wymamrotał obrażonym głosem.
-Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś bardziej skomplikowanego – przyznałem, jednak miałem nieodpartą chęć dopytania się go bardziej. Czegoś mi tutaj brakowało. I to dużo.
-Po prostu chyba za dużo o tym myślę.
-No?
-Chcesz wiedzieć, dlaczego uwziąłem się na główną wokalistkę nowego girlbandu SM – bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nie tłumaczyłeś już?
-Widzisz, jak ona mnie denerwuje? Zupełnie jak ta młodsza Bang...
Spojrzałem na hyunga, nie kryjąc swych emocji, które zaczęły lgnąć do światła dziennego niczym jakieś robactwo. „Chciałeś szczerości Woohyun, no to masz."
Czy ja się nie przesłyszałem? Czy moje uszy wciąż są sprawne?
-Chyba... nie rozumiem – zacząłem ostrożnie. Miałem podejrzenia jasne jak słońce, lecz to z Sunggyu trzeba było wydrzeć prawdę, nie ze mnie, niezależnie od tego, jak drastycznie by nie brzmiała.
-Przez cały ten czas było coś zbyt znajomego w tej osobie. Widziałem się z nią ostatnio kilka razy prywatnie, aby się upewnić. Wydawało mi się to szaleństwem, ale zaryzykowałem.
-Obaj z Myungsoo jesteście obłąkani, chociaż nie wiem dokładnie, który z was wypadł gorzej. Skąd wam przyszło do głowy, tobie i L'owi, żeby „męczyć Kim Ye Bi, bo myśleliście, że to Seo Hee"?!
Gdyby Hyuna była obecna przy tej rozmowie, prawdopodobnie zebrałoby mi się, za podniesienie głosu na Sunggyu, za bycie niemiłym, lecz jak w tym momencie miałem zachować spokój wiedząc, iż nie tylko ośmieszył się Myungsoo, lecz także lider? Sunggyu hyunga naprawdę mi było szkoda, ale mógł pomyśleć. Niestety desperacja dopada nawet najbardziej opanowanego człowieka, lider hyung nie mógł być wyjątkiem. Jego silna wola okazała się być u krańcu swych dni, a my to chyba przypadkiem zaszkodziliśmy hyungowi... poprawka. Wszyscy poza mną; ja się naprawdę zająłem Seol Ah, a przed nią miałem innych pacjentów.
-No dobrze, hyung, stało się i już nie da rady cofnąć czasu. Już tak o tym nie myśl, a jeśli Kim Ye Bi jest choć w połowie tak wyrozumiała i odpowiedzialna jak głoszą różne doniesienia stąd i zewsząd, to na pewno nie zrobi afery jak jakaś niszowa celebrytka.
Marne to było pocieszenie, ale pragnąłem to ciągnąć aż do samego końca, co by lider nie pomyślał, że jestem niesłowny.
Jak tak się zastanowić, to można temu było zapobiec, ale jak to mówią „Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem". Przejdzie hyungowi z czasem. Nie ma takiej przeciwności losu, z którą hyung by sobie nie poradził.
-Zastanawia mnie tylko, skąd ci przyszło do głowy, by myśleć, że Ye Bi może być Seo Hee. Seo nie była taka... nieporadna i przewidywalna. No i przede wszystkim o tej Kim nic nie wiadomo, oprócz tego, że najwyraźniej ma inne źródło dochodów niż bycie częścią niewyróżniającego się niczym zespołu.
-Taa... wiem. Tymczasowa zaćma w umyśle. Może dlatego, że Woollim nie odpuściło i nadal chce nas przywrócić, ale musi to być kolaboracja koniecznie z członkiniami Can You Smile.
-To... już będzie z tobą lepiej? Ulżyło ci, że cię wysłuchałem?
-Co masz na myśli? – odparł zdziwiony.
-No... nie musisz tak się tym przejmować, chociaż to pewnie ogromny szok, że Kim Ye Bi to jednak nie Seo. Jak bardzo byłeś pewny, że jest tak, jak ci się wydawało?
-Głos podobny, niewysoki wzrost, no i skubana ma takie teksty, które brzmią tak, jakby skradzione ślimakowi.
Po tym, co właśnie usłyszałem zrozumiałem, iż problem wcale nie jest taki błahy, lecz skomplikowany – zupełnie tak, jak mówiła Hyuna. Sungjong również coś napomknął, lecz słów i niepokoju świadczonego przez Sungjonga nie wziąłem praktycznie w ogóle pod uwagę, gdyż maknae miał tendencję do wyolbrzymiania rzeczy takich jak słowa mówione. Poza tym jego „związek" z Seo Hee od początku mi nie podchodził; Hyuna stwierdziła, iż brak mi romantyzmu i mógłbym się sporo nauczyć, jednak w ogóle nie podzielałem entuzjazmu wszystkich zwolenników połączenia SeoJong. Dla mnie było to przedszkole i nie widziałem w tym ani odrobiny uczucia i żaru, ani pasji i oddania. Dziwiłem się, jak Hyuna, będąc tak doświadczoną, może się nadal upierać, że między maknae i ślimakiem rzeczywiście „coś" było i możliwe, że nadal jest, ale że ja tego nie dostrzegam, więc to na moją szkodę. Co więcej krzywdziłem Seo, ale nawet nie wiem, jak oraz kiedy.
* * *
(Sunggyu)
Nie ujmowałem Woohyunowi wiedzy, ale miałem swoje powody, aby nie korzystać z jego porad. Mimo iż na własnej skórze odczułem efekt skutecznej terapii, jaką zastosował na Bang Seo Hee i w pewnym momencie chciałem spróbować mu o tym powiedzieć, ale po tym, co teraz usłyszałem utwierdziło mnie to w przekonaniu, iż lepiej było siedzieć cicho tak jak do tej pory. Woohyun nie był i nie będzie odpowiednią osobą, która udzieli odpowiedniej odpowiedzi na dręczący i uciążliwy problem. To, że przeczucie zmyliło mnie po raz kolejny to jedno, ale z drugiej strony chodziło o Nadwornego Ślimaka Infinite. Nieważne, jak bardzo byłoby mi obojętne to, co się działo, Seo Hee wciąż nie pozostawała rzeczą, która by mnie przestała interesować. Chociażby odrobinę. Woohyun oczywiście musiał wytknąć mi moje błędy i to w taki sposób, że nawet nie starał się zrozumieć moich motywów choć w minimalnym stopniu. Dla niego byłem już na straconej pozycji, zachowując się tak samo desperacko jak L. Czy martwienie się o kogoś, kto był dużo młodszy oznacza desperację? Skoro mi do tego doszło pomyślenie, że nie dość, że Ye Bi to ta książkowa postać, a do tego ma cechy, jakimi charakteryzował się ślimak Bang, to czy w takim razie mam poważne psychiczne defekty?
-Cóż, przynajmniej raz moja rozmowa dotycząca Seo Hee odniosła pozytywny skutek. Ale nie ma skutków bez przyczyny. Co cię nagle wzięło?
-„Nagle"?
-Bądźmy szczerzy ze sobą, ale nie pałaliście do siebie super- przyjaźnią i chociaż ten ostatni numer był mocny, jednak nadal nie zmienił waszych relacji. To, że jej pomogłeś wcale nie zaważyło na przejściu na kolejny etap znajomości.
-Mimo wszystko to dziecko jak magnes przyciągało nieprzyjemne w skutkach nieudogodnienia i ograniczenia. Seo Hee mimo wszystko trzeba było mieć pod kontrolą, bo była strasznie... impulsywna w swych działaniach.
-Zacznijmy od tego, że ty potrafisz traktować jak dziecko Hyunę czy Yeola, więc nie ściemniaj, że ta nagła, niepohamowana obsesja wokół Seo Hee to wynik twojego liderowania i nadopiekuńczości.
Nie spodziewałem się usłyszeć pochwały czy pojedynczych słów wyrażających dumy czy zachwytu, ale na taką otwartą krytykę nie byłem w ogóle gotowy. Biorąc pod uwagę fakt, iż nikomu się ostatnio nie naraziłem, a wręcz odwrotnie, odebrałem postawę Woohyuna jako atak. Czułem się gorzej niż idiota, szczególnie, że Woohyun był jedną z tych osób, dzięki którym otworzyłem się na młodą Bang, a teraz kiedy pozwoliłem sobie otwarcie wyrazić swój niepokój dotyczący Seo, to jestem nadwrażliwy i tylko ja zauważam oznaki do niepokoju.
-Nie ma co wariować, hyung, a jeśli chodzi o Seo Hee, to cieszę się, że w końcu zrozumiałeś, że nie jest chodzącym nieszczęściem, jednak staraj się unikać podobnych wpadek, bo ludzie zaczną myśleć, że zidiociałeś, a to przecież jest nieprawda. I może lepiej schowaj te pamiątki z domu Seo i Jinnie, bo jak L się dowie, to urządzi taką awanturę, że nie będę w stanie nikogo wybronić. Pogadaj z Hyuną, nie sądzę, aby Sungjong zdziałał coś mądrego.
-Jemu też nie odpuścisz, co? – spytałem i odebrałem z rąk Woohyuna notes ze zdjęciami Jin Ae, Seo Hee, Rena, Zelo i Doyounga.
-O Sungjonga obawiam się najbardziej z waszej trójki, więc go bardziej nie nakręcaj.
-A co ja niby robię, że doprowadzam tym Sungjonga do szału? – zainteresował mnie kolejny zarzut Woohyuna, toteż zapytałem go o to wprost.
-Nie wiem, co mu zrobiłeś, ale masz z tym skończyć hyung. Mam dość tego, że nie mogę wrócić do dormu i w spokoju wypić kawy czy pooglądać filmów, bo zaraz jeden z drugim się drze do siebie jak dwa obce koty. Idę po energetyka, bo zaraz padnę, a tobie z całego serca radzę: przestań grzebać się w tym błocie jak jakaś żaba. Ludzie są, byli i będą do siebie podobni. Naprawdę nie rozumiem, gdzie zauważyłeś podobieństwo, ale jak dla mnie Kim Ye Bi jest zbyt... przekoloryzowana i sam już nie wiem, czemu Hyuna ją biasuje. Jest w porządku, ale trochę nie zasłużyła, aby porównywać ją do Seo.
-Junhong dał jasno do zrozumienia, że Seo Hee... - zacząłem.
-Obstawiam zatem Yamari albo Zhan Zhan, Jenny za bardzo obsceniczna.
Chwilę po tym jak Woohyun udał się na parter, rozległ się dźwięk mojego telefonu.
* * *
(Da Ri)
Ren miał jakieś pilne wezwanie, więc do późnych godzin nocnych nadal go nie było. Chai zaczął się chować i nietrudno było domyślić się, iż w ten sposób buntuje się przed powrotem do zoo. Naprawdę nie chciałam się go pozbywać, ale nie mogliśmy trzymać tego zwierzęcia w nieskończoność. Nawet jeśli mieszkaliśmy na obrzeżach Seoulu, to i tak niczego ten fakt nie zmieniał.
Ren wrócił po dwudziestej drugiej.
-Nie wiem, czy się ucieszysz Da Ri, ale Chai zostaje. Nie będzie musiał zostać oddany z powrotem. – powiedział na wstępie.
-Żartujesz – Ren miał w zwyczaju specyficznie żartować, więc czasem miałam problemy ze zidentyfikowaniem, kiedy opowiada coś śmiesznego, a kiedy jest to sarkazm.
-Nie, mówię serio. Całkowicie przy okazji dowiedziałem się, że dyrekcja przyłapała dwoje pracowników na głodzeniu zwierząt. Chaia wcześniej też tak traktowali, bo „był gorszego gatunku". Wszystko już załatwiłem, ale jak chcesz, możesz jutro tam pójść i potwierdzić.
Mimo iż przyniósł dobre wieści, wyczułam w jego tonie ostrzeżeni, a jednocześnie zawód. Ren nadal uważał, że opiekę traktuję jak zabawę i tu nawet nie chodziło o Chaia, tylko o dom w Gyeonggi-do. To przecież nie była moja wina, że nie mogłam nic zrobić, nawet po tym, jak dom państwa Bang wszedł w moje posiadanie, ale jedynie do momentu, aż odnajdzie się Seo; ten idiota Kwon Jiyong postarał się, by związać także mi ręce. Dlatego kiedy w temat zagłębił się Doyoung uznałam, iż warto poprosić Kim Sunggyu. Nie chciałam zwalać swoich problemów na niego, ale w tej chwili był jedyną osobą, która mogłaby coś wymyślić, chociaż praktycznie nie musiał mnie wysłuchiwać. Miałam więc wobec niego kolejny dług, gdyż nie dość, że mnie wysłuchał, to na dodatek podziękował za informację, którą mu dostarczyłam na temat dziecięcego domu Jin Ae oraz Seo Hee; chociaż oberwało mi się od Rena za wplątywanie do osobistych spraw „osoby z zewnątrz" i bynajmniej nie tyczyło się to Sunggyu, tylko właśnie Doyounga, a przecież on również miał takie samo prawo do bycia związanym ze sprawami dotyczącymi Seo Hee. Jednak Ren od dłuższego czasu ignorował go. Cóż, on też mi o wszystkim nie mówi, więc wcale nie muszę się mu tłumaczyć z podjętych decyzji. Zwłaszcza tych związanymi z osobą, z którą była Jinnie, a która również okazała wsparcie i zrozumienie dla Seo.
-Hej, RiRi. Słuchasz mnie? - dźgnął mnie w bok palcem wskazującym, co od razu wyczułam.
-Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego znajdujesz czas dla obcych, a własnych przyjaciół porzucasz ot tak.
-Czy musisz ciągle drążyć ten temat? Ile razy mam ci powtarzać, że to, co było między mną a Doyoungiem jako przyjaciółmi, to już dawno się skończyło?
-Jasne, najlepiej ich ignorować po tym, co dla ciebie zrobili...jak cię wszyscy kryli.
-Ri, odpuść. W tym miesiącu mam dużo pracy i naprawdę nie mam czasu wysłuchiwać, „o czym szumią wierzby". Nie mam z tymi ludźmi do czynienia od bardzo dawna. Chcesz, to się z nimi spotykaj, droga wolna. To nie są normalni ludzie, ale nie będę cię powstrzymywał.
-Nadal jesteś zły, że był tu L? Zachowywał się w porządku.
-Bo doskonale wiedział, gdzie przebywa. Nie słyszałaś, co on teraz robi? Zachowuje się gorzej niż najpospolitszy włamywacz. Gorzej, niż ten ich nawiedzony maknae.
-Od kiedy stałeś się taki podatny na plotki, Min Ki-ah? Może lepiej przemyśl, czy opłaca ci się męczyć w SM – poradziłam mu. Ren był dobrym, oddanym pracy i kochanym człowiekiem, ale jego jedyną, a zarazem największą wadą była upartość. Trudno go było nakłonić do zmienienia zdania, gdyż uważał, że to jego przekonania są słuszne i prawdziwe.
-Widziałaś futrzastego? – spytał, kiedy przenieśliśmy się z salonu do kuchni.
-Pewnie już śpi. Wymęczył się ukrywaniem. On też ma ograniczone zasoby energii – wyjaśniłam chłopakowi, w tym samym czasie szykując mu późną kolację. – Jutro mam dzień wolny – dodałam.
-O, super. I co, już coś sobie zaplanowałaś?
-Nie wiem. Hyuna jakiś czas temu wspominała, że byłoby dobrze, gdybym jeszcze raz z nimi porozmawiała... wiesz, na temat Seo...
-Tylko po co? Przecież nic nie wiesz, co się dzieje z Seo Hee...
-Nie, ona... Infinite zostali poinformowani, że Seo Hee wróciła do Seoulu, ale żaden nie chciał nam przeszkadzać. Dlatego nie pytali.
-No tak. Woohyuna dziewczyna to ma jednak mózg we właściwym miejscu. I chcesz... pójść?
-Nic jej nie obiecałam, zresztą są zajęci adorowaniem CYS, więc to pewnie nieaktualne.
-Widzisz sama, że nie warto
-Ale co? – odparłam i zamrugałam zdziwiona; popatrzyłam na Rena w oczekiwaniu na jego „szokującą odpowiedź".
-Wszyscy są tak zafascynowani tymi młodymi, że wątpię, iż pamiętają o Seo Hee. Ich problemy to raczej nie nasz biznes. Wolałbym uniknąć ponownej konfrontacji z nimi. Naprawdę, RiRi.
-Ale mi też może nie podoba się to, że angażujesz się w coś dla kogoś, kto tego nie doceni.
-Ri... Chodzi o to, że nie mieszam uczuć z pracy z życiem prywatnym. A ty mogłabyś się mnie od czasu do czasu posłuchać, a nie tylko ciągle „Hyuna to, Hyuna tamto". Albo Sunggyu-sshi... co masz z nimi nadal wspólnego, no powiedz.
Ren nie był w stanie zrozumieć, że ja utrzymuję z Hyuną kontakt nie ze względu na Seo Hee, ale dlatego, że kiedy potrzebowałam rady, to specjalista potraktował mnie jak ułomną, zaś Kim Hyuna okazała mi wówczas wiele wsparcia. Poza tym znałyśmy się jeszcze z czasów, kiedy Hyuna była trainee Woollim, a do tego taką, którą ja jako jej sunbae, miło wspominałam. Z Kim Sunggyu była inna historia, to był chłopak Jin Ae, ale nieważne o kogo chodziło, bo byli z otoczenia Seo. Nie zgadzałam się z opinią Rena czy Nam Woohyuna, ale też i nie narzucałam się któremukolwiek z Infinite. Jednak na rozmowę z byłym adoratorem Jin Ae długo się zbierałam, ale jakoś nie odważyłam się. Na jego miejscu też nie chciałabym tłumaczyć się komuś z dalszej rodziny, zwłaszcza, że tak naprawdę żadna ze stron nie wiedziała o swoim pokrewieństwie.
Po zjedzonym posiłku Min Ki poszedł wziąć prysznic, a sądząc po cichych piskach na korytarzu, domyśliłam się, że Chai wyczuł obecność Rena, co automatycznie wyrwało go z drzemki.
* * *
(Woohyun)
Yang Yoong Seok najwidoczniej nie lubił mieć długoterminowych dłużników, dlatego pomimo moich obietnic co do powrotu na nocną zmianę, postanowił przypomnieć mi o obowiązku zajmowania się Seol Ah. Nawet jeśli dowiedziałem się czegoś, co nie do końca mnie usatysfakcjonowało, Sunggyu wciąż pozostawał przyjacielem, którego nie miałem serca się wypierać... pomimo jego wielkiego faux-paux, jakie popełnił. Może będzie na tyle stabilny emocjonalnie za kilka godzin, że Hyuna da radę go odwiedzić?
-Nie jest tak źle, sunbae-nim. Ahn Seol Ah nie ma większych ułomności, więc jeśli chodzi o mnie to jestem skłonny dać przyzwolenie tej Soo na adopcję.
-Tak po niepełnych trzech lub czterech miesiącach sam stwierdzasz coś, co nie jest skonsultowane na sto procent? – zmrużyłem oczy, gdyż nie brzmiał zbyt przekonywująco, a jego infantylne podejście do sprawy zaczynało mnie drażnić.
-Z całym szacunkiem Nam Woohyun sunbae, ale rozmawiasz z w pełni wykwalifikowanym terapeutą ds. dzieci i młodzieży, a nie z pierwszym lepszym stażystą bez wiedzy – przypomniał. – Może nie jest z nią za dobrze pod względem fizycznym, ale to nie przekreśla szans na normalne funkcjonowanie. Uraz będzie nawet po wielu latach terapii, ale najważniejsze, że nie wykryto innych... problemów.
-Rozmawiałeś już z kimś o twojej „super hipotezie"?
-Tak, konsultowałem te pozostałe... przeszkody z adekwatnymi osobistościami ze świata medycyny i terapii dziecięcej. Tutaj jest mój raport z dotychczasowych obserwacji, który zamierzam złożyć doktorowi Lee, po zakończeniu opieki nad pacjentką.
No to świetnie. Nie dość, że trafił się „taki, co wszystko wie najlepiej", to jeszcze odważył się tak po prostu zmiażdżyć w kilka tygodni moją ciężką pracę i godziny poświęcone na zgłębienie problematyki terapii dziecięcej, z jaką przyszło mi się w tym roku spotkać. On chyba żarty sobie robi, jeśli uważa, że w tym miejscu terapia Seol może zostać zakończona. Tsk, specjalista od dzieci i młodzieży. Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę efektów na własne oczy. Jego bijąca na kilometry pewność siebie wyrażała więcej niż tysiąc odpowiednich na tę okazję słów.
* * *
(Zhan Zhan)
Jenny udało się sprowadzić do pionu, jednak kosztem naszego zdrowia psychicznego. Zaangażowano naszą visual do webdramy – czwartego wydania projektu branży Lotte Duty Free, lecz nawet jej ulubiona unnie od wizerunku za nic nie mogła uwierzyć, że Jenny utyła. Problemu nie byłoby, bo ubrania można było szybko i prosto przerobić, lecz nasza stylistka upierała się, że mamy wyglądać schludnie i estetycznie i to nasz problem, nie jej, że ubrania na nas nie pasują.
Hwanjin nadal siedziała na wsi, a nowy stylista niezbyt kwapił się, aby przyjąć ofertę SM; współpraca szła nam jak po grudzie, a Choi Ren nie lubił komplikacji, choć pokazał, iż znajduje rozwiązanie w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Czułam jednak, iż będzie nam ciężko z Choi Renem.
Przez to zawieszenie zauważyłam, że mam straszne zaległości. Nie miałam jak ćwiczyć swojego koreańskiego, który wciąż nie był zadowalający; Yamari zajęła się jakimś swoim zajęciem, Yeon Mi swoim kursem japońskiego, więc zostałam sama. Nie byłam wybitnie nieporadna, towarzystwo Teddy Bear i tak było nadprogramowe, choć dzięki obecności Japonki czułam się pewniej sam na sam z korepetytorem.
Po zajęciach niespodziewanie otrzymałam wiadomość od lidera EXO. Prosił o spotkanie w miejscu, gdzie zazwyczaj chodziliśmy, aby porozmawiać i nie tylko. To, że skontaktował się tak nagle, mogło oznaczać tylko jedno; zbyt długo znałam Kim Junmyeona, by myśleć o innych opcjach. Niestety wybrał zły moment, bo ani nie byłam w nastroju na nasze niewinne zabawy, ani też w odpowiedniej kondycji.
Nie jestem pewna, czy pisanie wyjaśnienia w wiadomości ma jakikolwiek sens; postanowiłam czekać na niego w innej miejscówce, lecz również bezpiecznej, chociaż myślałam, że po mojej odmowie Suho nie zjawi się. Pomimo tego, że niezbyt się z nim zgrałam, Junmyeon pojawił się w wyznaczonym miejscu i to nawet szybciej ode mnie. Nie musiał nic mówić, zrozumiałam, że jest „na skraju wytrzymania fizycznego", ale mimo jego cierpienia nie złamałam się. Przynajmniej tak było przez całe dwadzieścia pierwszych minut naszego prywatnego spotkania. Junmyeon sprawił, iż mu uległam nie pierwszy raz; niech będzie przeklęty za swój profesjonalizm i spryt!
* * *
(Woohyun)
Po bliższym zapoznaniu się z dokumentem stwierdzam, iż nie spodziewałem się, że praca z kimś z „ innego świata" odbije się pozytywnie na mojej psychice. Dzieciak znał się na swojej robocie, to był tylko blef czy szpan skierowany w moją osobę jako próba udowodnienia mi, że jest lepszy. Jestem świadomy, iż zbyt pochopnie oceniłem Yang Yoong Seoka, lecz z natury byłem nieufny, a przynajmniej od niedawna mój „czujnik fałszywości" uległ ewolucji; po czystkach, jakich po kryjomu i nielegalnie dokonał w oddziale terapii dziecięcej Kwon Jiyong, nie chcę mieć na sumieniu chociaż jednej niewinnej duszy. Może Yang ma rzeczywiście bardziej odpowiednie podejście do Ahn Seol Ah tak jak ja miałem z Bang Seo Hee?
Właśnie! „Dziękuję mózgu, w końcu zacząłeś pracować" w myślach pochwaliłem swój najważniejszy (tuż po sercu) narząd. Seo Hee... to jest to! Spytam Yoong Seoka, czy wie, co też w głowie tamtego dziecka, o które zaczął się tak intensywnie i poważnie martwić Gyu hyung, mogło się dziać, że doprowadziło to aż do takich drastycznych działań w jej wykonaniu. Chyba nie można nazwać mojego pomysłu nadwyrężaniem jego koleżeństwa? Sam proponował, że mogę zgłosić się do niego wtedy, gdy uznam za stosowne.
Długo nie wracał; z pewnością musiał zostać przy Seol. Za dwie godziny ma nastąpić zmiana, nie będę mu teraz przeszkadzał.
Skorzystałem z chwili wolnego i z ciekawości wszedłem na instagram. Nie byłem aktywny od półtora roku, miałem wiele postów do nadrobienia i to, co zobaczyłem serio wbiło mnie w fotel oraz wprowadziło mnie w niemałe zdziwienie. Seo Hee powróciła na ig dobre dwa miesiące temu, a ja o tym nie wiedziałem?!
Wygląda na to, że wszyscy byli poinformowani, wszyscy widzieli zaserduszkowany post ze zdjęciem Seo Hee, o ile to rzeczywiście była ona, a nie jakiś jej tajemniczy sobowtór.
Po akcjach, jakie odwalili moi kumple spodziewałbym się tego prędzej od nich, ale wyświetlało się „tylko" polubienie od setek tysięcy fanów i także od Sunggyu. Ale po tym jednym zaserduszkowaniu i komentarzu ani właściciel profilu, ani biedny komentujący nie mieli zarejestrowanej żadnej nowej aktywności.
Prawdziwym zaskoczeniem okazała sięwiadomość prywatna czekająca na mnie w inboxie, miałem szczęście, że system czyadministracja ig jej nie usunęli, choć z drugiej strony bałem się, co tamznajdę; Nie były to dobre wieści. Dziewczyna albo miała wtyki, albo podglądanas sekretnie, bo niby skąd inaczej mogłaby wiedzieć, że zaniedbałem jejprośbę.
- - -
RiRi - pieszczotliwie zdrobnienie imienia Da Ri
włącznie z rozdziałem 15 narracja Rena wystąpiła trzy razy w sequelu
Rozdział 16 jest pierwszym rozdziałem w sequelu, gdzie wystąpiła narracja Soo Da Ri
Sunggyu, Woohyun oraz Ren nie wiedzą, że L włamał się do mieszkania, gdzie rezyduje obecnie Ye Bi; wspominając o naruszeniu prywatności przez L nawiązują tu do sytuacji, kiedy L zbyt uporczywie chciał się komunikować z Kim Ye Bi
Wniosek z rozdziału dla czytelników: Kim Sunggyu jest pierwszym członkiem z Infinite, który dopatrzył się u Kim Ye Bi cech występujacych u Seo Hee, co świadczy o tym, iż nie jest jednak taką sierotą, jak wszyscy oraz on sam, uważają ;>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top