Rozdział 13 „Pod pantoflem u chińskiej lalki"

(Sunggyu)

   Przejazd miał zabrać równo szesnaście minut, ale odniosłem wrażenie, że czas się zatrzymał. Wydawało mi się, że nie zmarnuję go, przeznaczając cenne minuty na czysto techniczną obserwację kluski, z którą, o ironio, wciąż musiałem porozmawiać, bo nie wszystko zostało omówione tak, jakbym sobie tego życzył. Muszę się zastanowić, czym mi tym razem podpadła. Jej zachowanie, ubiór? Nie, to nie w tym problem. I chociaż nie ustaliłem żadnego limitu naprawiania czyjejś osobowości, to zmieniło się to, kiedy niemiło rozczarowałem się postawą liderki CYS. Nie oznaczało to, że skoro zabrałem się za oferowanie wsparcia Chince, to każdej sierotce będę tak pomagał. Zhan Zhan wymusiła na mnie spotkanie z główną wokalistką. Do tej pory nie zdarzyło się nigdy tak, by ktoś, kto nie był bezpośrednio z zarządu Woollim lub stacji telewizyjnych, wymuszał coś na mnie. Zgodziłem się, ale tym razem nie zamierzałem w żaden sposób ingerować. Nie będę tolerował przejawu wszelkiej ignorancji względem mojej osoby w nieskończoność, tak więc nieważne jak wielką zasługę wyświadczyła światu Kim Ye Bi przypadkiem ochraniając mnie przed marnym końcem na drodze. Wszystko zależy teraz właśnie od tej pokręconej kluski z SM i nie będę mógł jej pomóc ze swojej dobrej woli, jeśli sama wszystko zrujnuje.

   Obecna czynność wykonywana przez Ye Bi wyjątkowo nie odbiegała od normy, jednak niczego nie można być pewnym. Wystarczy chwila, a o Can You Smile już piszą. Musiałem pilnować jej każdego ruchu, by przypadkiem nie namieszał. W ostateczności mogłem zarobić skandal, ale nie życzyłem sobie nieprzyjemności akurat z nią! Uważałem, że to głupie w taki sposób zdobywać popularność, ale własnego rozumu nikomu się nie odda. Musiałem być ostrożny, bo Kim Ye Bi to taka cicha woda i nigdy do końca nie wiem, kiedy nastąpi atak, a jeśli to możliwe, to chciałbym być dwadzieścia kroków przed tą wygadaną cwaniarą. Kto wie, co jeszcze namiesza i co złego mnie przez nią spotka...

     Jak wiele osób, tak i Ye Bi gapiła się z wielką fascynacją w swój telefon, uśmiechając się przy tym jak głupia mysz na widok ukochanego kawałka sera, ale to już naprawdę nie robiło mi różnicy. Czym mogła się tak zachwycać?! To nie był najnowszy model iphone'a apple, aby można było bawić się aplikacją muzyczną animoji*. Ech, w sumie to znowu myślę o tym, o czym nie powinienem. Najważniejsze to chyba to, że moje komunikaty docierały do niej i nie musiałem się aż nadto wysilać. Przynajmniej wykazywała i nadal wykazuje zdolność do używania mózgu. Odpuściłem jej już nawet to, że tak koniecznie chciała późno widzieć się ze mną z tej prostej przyczyny, iż oboje mieliśmy takie samo niewdzięczne zadanie od liderki CYS. Myśl, aby intensywnie dokuczyć i znieważyć kluskę chodziła za mną długo. Nie zaprzeczę, lecz w którymś momencie przeszła mi. Jeszcze tego mi brakowało, aby zostać oskarżonym o hobby, jakim stałoby się dręczenie i uprzykrzanie życia Kim Ye Bi.

   Było dobrze po godzinie dwudziestej, nie chciałem już się denerwować, bo wskaźnik mojej agresji na ten miesiąc został przekroczony co najmniej o pięć razy za dużo. Poza tym robienie jej scen w publicznym środku transportu, że jest taka a nie inna, wcale nie jest fajne. Nie jestem sadystą, którego cieszy sprawianie przykrości innym ludziom. Nie zamierzałem się więcej wygłupić tak jak mi się zdarzyło do tej pory, nawet jeśli oznaczało to kopnięcie daleko w las mojego ego. Nadal miałem wątpliwości co do jej normalności oraz sposobu bycia, ale nie zamierzałem tego w żaden sposób kwestionować, przynajmniej na razie, chociaż było mi mało. Podświadomie oczekiwałem możliwości bliższego poznania jej, bądź co bądź w trakcie naszego spotkania w Daejeon, pokazała swoje inną stronę. Przyzwyczaiłem się do myśli, że w całym Can You Smile tylko Wu Zhan Zhan jest w miarę normalna, nie chciałem przyjąć do wiadomości, że ten tytuł powinien należeć do mocno nienormalnej kluski. Z pewnych względów Kim Ye Bi nadal mnie irytowała, jednak nie aż tak jak na samym początku.

    Z drugiej strony uważam, iż spotkanie zakończyło się w dobrym momencie. Pomimo obecności sasaenga, kulturalnie rozstałem się z nią i wyszedłem z kawiarni. Ona zachowała się na tyle dojrzale, aby nie panikować. Nie sądziłem jednak, że będzie na tyle leniwa, by wsiąść do tego samego metra, a teraz muszę się za nią wstydzić! W metrze mogłem odetchnąć, ale też tak nie do końca skoro ta tęczowa kluska znajdowała się tutaj wraz ze mną. Robi z siebie pośmiewisko na własne życzenie i naprawdę nie oczekuję od niej, że kiedykolwiek zmieni się, ponieważ Can You Smile to zlepek różnych tęczowych dziwadeł, dla których z tego, co zaobserwowałem, takie pojęcie jak 'problemy' nie istnieje.

* * *

(Ye Bi)

    Praktycznie zapomniałam, że nie jadę metrem sama, tylko tak się złożyło, że wybrałam to samo co Sunggyu-sshi. Okazuje się, że nie tylko ja zachowałam swoje stare zwyczaje. Kim Sunggyu nie byłby sobą, gdyby nie mógł przywołać do porządku kogoś obcego, z kim siłą rzeczy musi spędzać wolne popołudnia lub wieczory, zamiast siedzieć sobie w ciepłym mieszkaniu pod ciekłym kocykiem, relaksując się kubkiem kawy czy herbaty. To był przypadek, że po raz kolejny trafiło na mnie. Nie trzeba być specjalistą, aby wiedzieć, iż nie byłam i nie jestem odpowiednim towarzystwem.

Mimo zaistniałych okoliczności nie zamierzałam czerpać żadnych korzyści ani jako Seo Hee, ani jako moje sceniczne 'ja'. Naprawdę nie bez powodu działam incognito. Chciałam coś osiągnąć, więc nie mam ochoty psuć własnej, ciężkiej pracy tylko z powodu niezaspokojonego, a przede wszystkim nieistniejącego ego. Nie miałam z tym problemu do tej pory, chociaż bez infinickiej rodziny ostatnie 2 lata były ciężkie, ale nie zamierzam się poddawać. Raczej nie powinnam wszystkiego odkręcać, tylko dlatego, że Infinite za każdym razem pokazuje, że tęskni za swoim ślimakiem. Gdybym teraz wszystko ujawniła, podejrzewam iż wszystkim bliskim byłoby o wiele ciężej zrozumiem powód. Nie zrobiłam tego, aby zapewnić wygodę sobie, ale przede wszystkim Infinite. Nie chodziło tylko o związek, a przynajmniej nie był to priorytet tak jak myślała wytwórnia Woollim. Powinnam się ogarnąć i oni również, chociaż martwi mnie ich zachowanie; może tylko Hoya i Dongwoo hyung nie dali się ponieść zbędnym emocjom. Nie wiem, jak z Sungyeolem. Najgorzej było z L hyungiem, o którego praktycznie w ogóle się nie martwiłam, a tu taka niespodzianka – niestety negatywna. Widywałam Infinite co jakiś czas. Zdawałam sobie sprawę już wcześniej, że tak mogłoby być, dlatego również nie uznałam za złe, że Sunggyu hyung tak bardzo się złości i denerwuje. Czasami całkiem niepotrzebnie, bo niby co takiego złego zrobiły mu członkinie CYS? Nie spodziewałam się jednak, że moje nagłe zniknięcie odbije się na jego zdrowiu psychicznym.

Odbierałam jego uwagi z przymrużeniem oka – to był tylko dowód na to, że nie wyszedł tak zupełnie z wprawy jak twierdził. W pewnym sensie odczułam ulgę, bo to motywowało mnie do tego, że jednak mimo wszystko warto realizować swój plan. Nie mogłam przewidzieć wszystkiego, tak więc byłam wdzięczna, że postanowił poinformować mnie o obecności sasaenga. Nie działo się to po raz pierwszy i nie straciłam czujności, myślę że Sunggyu hyung zrobił to dla własnego bezpieczeństwa, co było całkowicie zrozumiałe. Jeśli wyszedłby jakiś skandal z Kim Sunggyu i Kim Ye Bi, hejterzy i złośliwi paparazzi mieliby znowu pożywkę, a żadne z nas tego nie chciało.

Gdyby którykolwiek członek infinickiej rodziny wiedział o tym, czego się podjęłam, żaden nie pozwoliłby mi na takie działania, nawet Sunggyu hyung, ale żeby wygrać z Woollim musiałam dokonać naprawdę ciężkiej decyzji. Moim priorytetem było i nadal jest zapewnienie spokoju Infinite oraz wszystkim zaliczającym się do kręgu rodziny oraz moich dobrych znajomych. Potrafiłam postawić na szali nawet własne szczęście, byleby tylko Infinite i reszta byli bezpieczni.

    Do rzeczywistości sprowadziły mnie kolejne wibracje mojego telefonu. Weszłam w wiadomości i odczytałam nową.

Dlaczego zaproponowałaś jazdę metrem?"

Rozumiem, że Sunggyu-sshi mógł odczuwać niezadowolenie, tylko czemu ta wiadomość jest przepełniona różnymi podejrzeniami? Liczyłam na to, że Sunggyu-sshi ogarnie się z myślami i dotrze do niego, że Kim Ye Bi nie chce z nim rywalizować, jednak nadal tak uważał. Jaki on jest uparty...

Z tego samego względu, co każda inna, normalnie myśląca osoba, pragnąca wrócić do dormu w jednym kawałku, a nie być wycieńczoną psychicznie przez stado sasaengów"

Nie wiem, jaki on widział w tym wszystkim problem, bo dla mnie wszystko było jasne i przejrzyste.

„Dlaczego sama zdecydowałaś o Hongdae i Mint Heim?"

Zdaje się, że Kim Sunggyu wymyślił jakieś własne, dziwne zasady, ale nie zamierzałam się ich trzymać czy zastanawiać się, co oznaczają. Jak nie próbuje na siłę sprowadzić do parteru, to zadaje dużo pytań i węszy spisek przeciwko swojej osobie.

„To było pierwsze miejsce, w którym spotkałam przyszłe koleżanki z zespołu, a Hongdae, bo o tej porze jest bezpieczniejsze na wszelkiego rodzaju spotkania"

Po tej odpowiedzi automatycznie otrzymałam nowego smsa.

JAKIEGO RODZAJU SPOTKANIA?!"

   Na tę wiadomość już nie odpisałam, po pierwsze dlatego, że zakończyła się podróż, a po drugie za dużo krzyku. I w rzeczywistym świecie, i w urządzeniach elektronicznych. Jak mam traktować kogoś na poważnie, skoro na moje spokojne wypowiedzi, odwdzięcza się krzykiem?

Musiałam zachować energię, bo od mieszkania dzieliło mnie czterdzieści minut marszu piechotą, a zanim zatrzymałaby się taksówka mogła się na mnie 'przypadkiem' napatoczyć grupa cateringowa z SM. Naprawdę nie wiem, jak oni to robili, nie zawsze, ale ostatnio często. Zaczęło się jakoś po tej gali, na której przyznano Renowi nagrodę, a ja wciąż nie mogłam dowiedzieć się, jak im się to udawało. Cóż, przynajmniej nie byli tacy odważni poza murami SM, na 'swoim' terenie miałam nad nimi więcej przewagi.

* * *

(Sunggyu)

   Dopiero po dotarciu do dormu czułem się pewniej. Trudno mi samemu uwierzyć w to, ile nerwów kosztuje mnie znoszenie tej infantylnej dziewczyny! Na szczęście jutro nie będę musiał świecić oczami przed stukniętą liderką CYS, bo dowody na to, że omówiłem sprawę z Ye Bi są, a jak Zhan Zhan ponownie nie uwierzy, to pokażę prywatne smsy. Znajdują się na moim telefonie, więc nie dopadłby mnie stres, że Zhan znowu coś nie będzie się podobać.

    W pomieszczeniu zastała mnie cisza, jakiej życzyłbym sobie na inny dzień, lecz może niekoniecznie teraz. Chciałem jeszcze omówić kilka ważnych kwestii z pozostałymi członkami mojego zespołu, lecz w tej chwili nie dostrzegłem żadnego śladu świadczącego o tym, że znajdują się gdzieś w pobliżu. Może pochowali się w pokojach i spali, ale nie chciałem robić im jakiejś inwigilacji i wchodzić tam, gdzie raczej nie powinienem. Na dodatek czułem się dziwnie, wszystko było zupełnie nie tak jak planowałem. Nie przewidywałem chociażby jednego spotkania z tą dziwną i pokręconą dziewczyną, a teraz spokojnie na palcach u jednej dłoni mogłem policzyć ich ilość. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom nie wprawiło mnie to w złość, a przynajmniej nie aż tak wielką, abym nie umiał kulturalnie odezwać się do kogoś w danym momencie. Kluska z SM nie podpadła mi dzisiaj, więc przymknąłem oko na jej szampański nastrój, w jakim zastałem ją w kawiarni. Towarzyszył jej również w metrze i tego już nie mogłem znieść. Pozwoliła sobie odrobinę na zbyt wiele, ale dziwni ludzie już tak mają. Wziąłem dodatkowo poprawkę na to, iż jest jeszcze dzieckiem i pewnie nie osiągnęła nawet wieku, który w Europie jest uznawany za wejście w pełnoletność.

Nie widziałem powodu, by nawet z czystej złośliwości niszczyć jej szczęśliwe momenty. Teraz po prostu nie miałem wyjścia i siłą rzeczy pozostaje mi naturalnie przekonać się do Ye Bi. Przynajmniej spróbuję, ale to wszystko zależy od jej postępowania. Chociaż nadal trudno mi uwierzyć, że tak bardzo się pomyliłem, bo zazwyczaj nie mylę się co do ludzi. Na pewno coś wkrótce odwali i to będzie tak mocne, że nawet Myungsoo czy Hyuna nie odważą się stanąć w jej obronie. To oczywiste, że nie było nic nadzwyczajnego w poproszeniu o udanie się do Mint Heim w Hongdae. Podała mi podstawowe informację, którym metrem mogę dojechać, ile czasu zajmie dojazd oraz lokalizację miejsca, w którym znajdowała się. Poinformowała mnie tylko i wyłącznie z dwóch powodów - oba były ściśle powiązane z naszą pracą. Jednak coś mi w tym wszystkim nie pasowało. To nadal za mało, abym całkowicie zmienił swoje nastawienie do Ye Bi. Tolerowaliśmy się tylko ze względu na Wu Zhan Zhan, jestem całkowicie pewny, że prywatnie Ye Bi nie potrafiłaby dobrze się zachowywać, co już wielokrotnie udowodniła. Nie wierzę, że te niedelikatne metody, które stosowała były wynikiem stresu, jak się wytłumaczyła ostatnim razem. Gdyby w pewnym sensie nie zależało mi na współpracy Infinite z CYS, nie starałbym się podpasować pod Chinkę, a co więcej nie zmuszałbym się do czegoś, co pochłania tyle energii. Posiadałem wysoko rozwiniętą zdolność - akceptowanie odmiennych postaci, a już zwłaszcza tych, których poziom między nami jest skrajnie wysoki. Takie siostry Bang na przykład, a teraz do tego grona dołączyła nowa postać. Miałem taką sytuację z Kim Ye Bi i nadal nie wiedziałem, jak się do niej przekonać i czy w ogóle warto. Chcąc nie chcąc nie zraziłem się do Zhan Zhan, ale nikt nie powiedział, że dla Ye Bi także mogę zrobić wyjątek. Chyba popadam z jednej skrajności w kolejną...

Byłem dla niej wredny, więc mogła spokojnie otworzyć drzwi i wyskoczyć z samochodu, pozwalając rozbić mi się o nadjeżdżającą ciężarówkę. Ye Bi zdecydowała inaczej, chociaż wcale nie twierdzę, że konieczne musiała robić to ze względu na mnie. Gdyby zareagowała za późno albo gdyby zaciął się jej pas bezpieczeństwa, mogłaby skończyć tragicznie wraz ze mną. Jej rodzina mogłaby mieć wtedy pretensje już tylko i wyłącznie do mnie, nie mówiąc o Zhan Zhan. Ale tak na dobrą sprawę w działaniu Ye Bi nie odnalazłem niczego, co świadczyłoby o tym, że jednak nie myśli samodzielnie. Może ta postać już po prostu tak ma, że posiada własne zdanie, lecz potrafi również ślepo wykonywać polecenia innych.

Nie myślałem, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale z każdym dniem brakuje mi ślimaka coraz bardziej i nie wiem, co robić. Podejrzewam, że już cały zespół wie i dlatego znowu dogadujemy się. Tylko podstawowe pytanie: „gdzie ich wcięło?" To nie to, że specjalnie przysłuchuję się odgłosom zza ściany, ale usłyszałbym chrapanie Dongwoo albo mruczenie imienia Hyuny do poduszki przez Woohyuna. Teraz nie słyszałem zupełnie niczego.

* * *

(Sungyeol)

     Zdecydowaliśmy, że dopóki Sunggyu hyung nie wróci, będziemy oglądać filmy. Chcieliśmy solidarnie czekać na niego i w razie potrzeby pocieszyć, gdyby okazało się, że ktoś go znowu zdenerwował. Ostatnio coraz częściej Sunggyu hyung popada w dziwny rodzaj melancholii i niezbyt dobrze kontaktuje. Trzeba było mieć na niego oko. To nie tak, że nie zauważyłem; zniknięcie moich dwóch opakowań silnie działających tabletek na ból głowy to naprawdę spory kłopot. Nie wiedziałem, jak mam poinformować hyunga bądź zapytać, ale tak, aby w żaden sposób nie urazić go. Darowałem sobie ten pomysł, gdy tylko usłyszałem niepokojące wieści od Sungjonga. Hyung, który zniszczył cennego dla siebie pluszaka oraz wyżył się również na zabawce należącej do Sungjonga, to po prostu przykre wydarzenia. Zaczął się etap niszczenia rzeczy materialnych, także tych trochę mniej ważnych. Chciałbym pomóc, ale boję się czegokolwiek zepsuć, może Hoya mógłby coś zaradzić.

    Czy hyunga przeraził comeback Seo Hee i informacja o tym, że za parę miesięcy wraca do Seoulu? Wszystko możliwe aczkolwiek to bardzo nie w stylu Sunggyu hyunga. Gdzie on się nauczył takiego zachowania? Dla nas to dobrze, wszyscy tęskniliśmy za małą, pocieszną Seo, ale pamiętałem, że lider-hyung niezbyt przepadał za naszym sprytnym ślimakiem, nawet jeśli pogodzili się. Może tego obawiał się Sunggyu? Że Seo wróci i wypomni mu te wszystkie przykre słowa, które kierował pod jej adresem?

    Nic nie wskazywało na to, że sprawy mogą się jeszcze bardziej skomplikować. Skończyły się przekąski oraz napoje, więc L sam z siebie zaoferował, że pójdzie do marketu. Nikt go o nic nie podejrzewał, więc wszyscy uznaliśmy, że może iść. Po godzinnej nieobecności nie tylko ja zacząłem niepokoić się brakiem jakiegokolwiek odzewu ze strony L.

    Telefon Sungjonga zadzwonił o wpół do dwudziestej pierwszej. Siedziałem blisko maknae, więc dostrzegłem wyświetlony na ekranie, dzwoniący numer. Należał do Myungsoo. Po wypowiedzeniu kwestii: „Hyung, gdzie się podziewasz", zaobserwowałem, że wyraz twarzy Sungjonga natychmiast się zmienił. Okazało się, że visual zawędrował parę dzielnic dalej. Rozegraliśmy grę „papier, kamień, nożyce", aby wyłonić dwie osoby, które pójdą odebrać L, pozostała trójka miała zostać i w razie czego kryć resztę na wypadek wcześniejszego powrotu naszego lidera. Akcja miała przebiec szybko, przyjemnie, łatwo i sprawnie, a przede wszystkim Sunggyu hyung nie mógł się o niczym dowiedzieć. Zwłaszcza, że L polazł do dawnego mieszkania Seo Hee!

Przy pierwszej próbie wypadło na Ho Wona oraz Woohyuna, lecz obaj odmówili. Woohyun stwierdził, że ma złe doświadczenia i nie chce się już nigdy mieszać w sprawy potencjalnych par. To było zrozumiałe, skoro niegdyś żywił widoczną niechęć do pary SeoJong. Natomiast Hoya hyung zadeklarował, że po ostatniej próbie w dormie CYS nie będzie więcej nastawiał karku na zagubionego i być może zakochanego L. Przy kolejnym losowaniu padło na Dongwoo oraz na mnie. Nie miałem nic przeciwko, jednak Dongwoo stwierdził, że nie chciałby znowu dawać się Ye Bi we znaki, więc ostatecznie poszedłem z Sungjongiem. Znaleźliśmy się pod dobrze nam znanym adresem. Najwyraźniej bez naszej wiedzy Seo wynajmowała swoje mieszkanie, ponieważ w tym samym budynku i pod tym samym numerem drzwi zastaliśmy Kim Ye Bi – główną wokalistkę Can You Smile. Przybyła tu ledwo przed nami, przynajmniej tak wyjaśniła. Obawiałem się, że z Myungsoo jest naprawdę źle już od dłuższego czasu. Tak po prostu postanowił przyjść tutaj, wpisać kod do drzwi... Dziwnie się czułem, że mój kumpel włamał się komuś do mieszkania i urządził tu sobie swój warsztat artystyczny. Współczułem mu, że musi się tak męczyć, lecz ogarniało mnie ogromne rozczarowanie. Skoro miał słabość do Ye Bi, to czy nie mógł jej o tym powiedzieć wprost bądź napisać na jakichś mediach społecznościowych? Strasznie się zdziwiłem, kiedy parę sekund później nadal nie słyszeliśmy policyjnych syren. Ye Bi w ogóle nie wykonała odpowiedniej profilaktyki, tylko wybrała pierwszy lepszy numer z telefonu L i w ten sposób trafiła na maknae.

    Siedzimy tu od dwudziestu minut jak nie więcej, ponieważ musieliśmy omówić z Ye Bi kwestię włamania L. Przy okazji poczęstowała nas ciastkami oraz herbatą. Nie miałem ochoty na nic, chociaż dobrze wiedzieć, że to grzeczna i kulturalna osoba, która wie, jak przyjąć nieproszonych gości. Wraz z Sungjongiem proponowaliśmy Ye Bi najlepsze rozwiązanie, ale próbowała nas odwieść od tego pomysłu. Przypomniała to, przed czym ostrzegła Myungsoo, mnie oraz Dongwoo ostatnim razem, ale na to również nie mogliśmy się zgodzić, szczególnie Sungjong.

-Myungsoo, skończ już zabawę. To nie jest zabawne – zwróciłem się do samozwańczego artysty, ale chyba miał miód w uszach i gwiazdki zamiast sprawnej pary oczu, bo nie oderwał się od czynności choć na moment.

-Przepraszam, chcę być sprawiedliwa tak jak zapowiedziałam – zwróciła się do mnie Ye Bi.

-Nie trzeba przepraszać, to nie twoja wina – poprawiłem dziewczynę.

-Nie wygoniłam go tylko dlatego, że poprosił o dodatkowy czas, ale z drugiej strony ostrzegałam, że jeśli jeszcze raz spróbuje coś sprawdzać...

-W porządku, jaką podjęłaś decyzję Ye Bi-sshi? – spytał ją Sungjong.

-Na razie zadzwonię do waszego lidera i go o tym poinformuję.

Wymieniłem zaniepokojone spojrzenia z Sungjongiem.

-Nie, to bardzo zły pomysł – zaprzeczył Sungjong. – Odradzam – dodał.

-Już wykorzystaliście limit taryf ulgowych, przykro mi, ale nie mogę temu inaczej zaradzić.

-A jakbyś nam powiedziała, co musimy zrobić, a my byśmy to zrobili? – zaproponowałem.

-No nie wiem, chyba wybrałam lepszą opcję.

-Z chęcią wysłucham – dołączył Sungjong, który za wszelką cenę opóźniał Ye Bi przed poinformowaniem lidera.

-Na pewno? To może wam się nie spodobać jeszcze bardziej.

-Kontynuuj – uśmiechnąłem się do niej po przyjacielsku, by dać jej znać, że nie ma innego wyboru.

* * *

(Sungjong)

    Na miejscu Kim Ye Bi już dawno wyprosiłbym Myungsoo lub zadzwonił po odpowiednie służby bezpieczeństwa, ale z pewnych względów główna wokalistka CYS szła nam zawsze na rękę. Nie miała ku temu żadnego powodu, a jednak dzięki jej taktyce zaoszczędziła nam oraz jej grupie wielu dodatkowych i niepotrzebnych kłopotów. Nie zaczęliśmy na dobrą sprawę współpracować, a członkinie i członkowie obu zespołów już sobie narobili problemów. Bardzo nie pochwalałem pomysłu Ye Bi, ale ten, który przedstawiła teraz, był jeszcze gorszy: Sungyeolowi zaoferowała przez miesiąc fundować Hwanjin oraz Jenny posiłki w dobrych barach żywieniowych! Miał je także uczyć sztuki odpowiedniego dobierania ubrań i nakładania makijażu tak jak według niego dziewczyna nosić powinna, natomiast ja do końca miesiąca miałem zaliczyć aż trzy wyjścia randkopodobne z Japonką. Yamari czy jak ona się nazywała, oraz zapewnić jej minimum dwa vouchery na wyjście do spa raz na tydzień do końca marca i kontynuować takie zabiegi aż do osiągnięcia efektu zadowalającego. Wspieram i pomagam, ale tych, co naprawdę wymagają opieki. Z określeniem, że czegoś brakowało Yamari nie mogę się zgodzić, nie wyglądała na taką, której brakuje różnych dogodności w życiu, ale w tym momencie zasłużyła na ten tytuł Ye Bi. Czy ona jest cool wtedy, kiedy w pobliżu znajduje się dodatkowa, problematyczna publika, bo wydaje mi się, że jak panuje miła i spokojna atmosfera, to już takich dobrych pomysłów nie posiada, tylko mówi to, co akurat przyniesie jej ślina na język.

-A tak w ogóle, to wiadomo coś nowego na temat tego incydentu? – zagadałem do niej, aby odwrócić jej uwagę od wzięcia do rąk telefonu i wykonania nieszczęsnego telefonu do Sunggyu hyunga. Może jej zdaniem nie było powodów do zmartwień, jednak sprawa była delikatniejsza niż mogłoby się to komuś wydawać.

-Pracuję nad tym, Sungjong-sshi – odpowiedziała beztrosko. – Popilnujecie Myungsoo-sshi? Muszę zadzwonić – zwróciła się do mnie i Sungyeola.

-To Sungyeol z nim zostanie, a ja będę nadzorował. Dlaczego to tak długo zajmuje? Nie można zidentyfikować postaci? – dopytywałem się.

-Przepraszam, ale czy mógłbyś powtórzyć?

-Dopilnuję, żebyś ograniczyła się do minimum, nie ma mowy, żeby Sunggyu hyung dowiedział się, że L włamał się do starego mieszkania ślimaka Infinite...- powtórzyłem.

-Właśnie, wyjaśniłbyś mi, o co chodzi z tym ślimakiem, ale potem, dobra? Chciałabym jednak poinformować waszego lidera o pomyłce visuala Kim Myungsoo. Dlaczego mnie rozpraszasz?

No nie wierzę. Brak mi dobrych argumentów albo to ona gra nie fair.

* * *

(Sunggyu)

    Kiedy odpoczywałem sobie przy ulubionej lekturze, ledwo co odczuwając przyjemne ciepło miękkiego koca, 'słodkie chwile' przerwał dzwonek irytującego urządzenia elektronicznego. Spojrzałem na ID dzwoniącego i aż się we mnie zagotowało ze złości. Czego ona jeszcze chciała?!

Zamiast odebrać, poczekałem aż telefon przestanie zawodzić niczym syrena strażacka, dopiero po trzech nieodebranych połączeniach od wiadomej osoby, zapanowały cisza i spokój. Myślałem, że to już koniec denerwowania się na dzisiaj, jednak półtora godziny później przyszło czwarte z kolei połączenie od tej samej postaci, więc musiałem zastanowić się, jak kulturalnie dać jej do zrozumienia, że przeszkadza i że jest wkurzająca.

Już się niecierpliwisz na kolejne spotkanie? Ono będzie niezapowiedziane klusko, więc radzę nie zapomnieć, że kiedy JA upomnę się i zadzwonię, TY nie będziesz znała miejsca, daty ani godziny."

Do końca wieczoru miałem spokój. Usłyszałem harmider z dołu i głosy chłopaków, ale pochłonęło mnie lenistwo i nie chciałem wstawać, by potem ponownie zagrzewać się pod kocem. Nie chciałem odrywać się od obecnie czytanego tomu, gdyż zostało mi jedynie kilka stron do ukończenia powieści i sięgnięcia po kontynuację.

    Zasnąłem z otwartą stroną kolejnego tomu wciągającej, przygodowej książki, ale obudziłem się na czas. Przygotowałem się do wyjścia bez pośpiechu i nawet zostało mi parę dodatkowych minut w zapasie, aby sprawdzić, czy wszystkie dowody, które przydadzą mi się w dzisiejszej konfrontacji z Wu Zhan Zhan, znajdują się na urządzeniu oraz w torbie sportowej, którą miałem przy sobie wczoraj. Nie myślałem o tych produktach inaczej niż jak o sposobie na zamknięcie mi ust, ale teraz chciałem te wszystkie śmieci wciśnięte mi przez Ye Bi, wykorzystać w celu samoobrony. Zdążyłem się przekonać, że Wu Zhan Zhan kiedy chce, to potrafi być obyta w przydatne słowa czy pełne wyrażenia i dyskusje z nią mogą być ciekawe, lecz żmudne. Nie była jakąś tępą chińską lalką, za jaką z początku ją wziąłem, dlatego porządnie przygotowałem się na dzisiejsze starcie, bardzo zależało mi na tym, by w końcu odpuściła. Podświadomie liczyłem na to, że bez problemu zauważy moje szczere intencje i znaczną poprawę wysławiania się względem jej głównej wokalistki, za którą staje murem dzielnie niczym lwica, co w sumie było godne pochwały. Przynajmniej pokazała, że jako liderka naprawdę potrafi zadbać o każdą koleżankę z zespołu, nawet jeśli w pobliżu brakuje kamer. Musiała lubić Ye Bi, bo inaczej nie robiłaby takiej dramy.

~ ~ ~

    Rozmowa z Zhan okazała się być niezwykle stresująca. Miałem nadzieję na szczęśliwe zakończenie, ale uderzyła we mnie brutalna rzeczywistość; takie zakończenia możliwe są jedynie na filmach oraz bajkach dla dzieci. Konwersacja trwała mniej niż się spodziewałem, ale to wcale nie oznaczało powodu do radości. W pewnym momencie wyłączyłem się i obawiałem się, że coś źle zrozumiałem.

-Możesz powtórzyć, Zhan Zhan? – poprosiłem, bo nie chciałem wierzyć w wydany przez nią werdykt. Odczuwałem wielką niesprawiedliwość, rozczarowanie i niedowierzanie.

-Mówię, że jesteście oboje niepoważni. Nie kazałam wam robić nic pode mnie, poza tym Ye Bi potraktowała cię zbyt dosadnymi argumentami... Natomiast ty nie zrobiłeś kompletnie nic, aby przyswoić sobie te informacje chociaż w minimalnym stopniu! To za dużo dla sławnego Kim Sunggyu? Nie mogłeś pokusić się o odrobinę więcej? Myślałeś, że same dowody załatwią sprawę?

    W tym momencie to ona pozwalała sobie na zbyt wiele, jednak zachowałem się na tyle rozsądnie, że nie zwracałem jej uwagi, mimo iż powinienem. Nie bez powodu byłem negatywnie nastawiony do liderki, co też podpowiadał mi rozum, jednak moje, zdecydowanie zbyt dobre serce oraz nieuzasadnione pokłady cierpliwości względem Wu Zhan Zhan, nakazywały mi dać jej dodatkowy oraz większy kredyt zaufania, którego nawet gdyby Kim Ye Bi zasłużyła, to nie otrzymałaby ode mnie. Chociaż z trudem dusiłem w sobie chęć zrobienia Wu awantury i to takiej, po której złożyłaby rezygnację sama z siebie. Czym zawiniłem, że zmiażdżyła mnie z taką łatwością?

-Posłuchaj, sunbae-nim, to nie tak, że chcę cię gnębić – wyjaśniła i upiła z eleganckiej, kawiarnianej filiżanki parzoną herbatę. – Chcę ci pomóc. Problem w tym, że ty notorycznie odpierasz moją pomoc, nie dość tego, to na dodatek posuwasz się o wiele za daleko, bo nadal atakujesz Ye Bi. Nie mogę usprawiedliwiać twojego zachowania. To, jak traktujesz Ye Bi... tego nie da się opisać. Czy tak trudno było docenić to, że przyniosła ci nasze prywatne rzeczy do wglądu i oceny?

-Nigdy nie było mowy o żadnym zaznajamianiu się z informacjami o was. Chodziło jedynie o to, żeby zacząć ją tolerować tak jak TY tego chcesz – przypomniałem.

-Tolerować, zgadza się, ale też nauczyć się szanować.

-A to ja może nie szanowałem?! – podniosłem głos, bo puściły mi już nerwy. – Zresztą, to tylko nieodpowiedzialne dziecko...

-Sunbae-nim, dzielę dorm z Ye Bi od dwóch lat i zauważyłam, że jest bardzo odpowiedzialna, więc nie mów mi, że jest inaczej. Poza tym nazywanie jej dzieckiem to duży błąd i nietakt traktować młodszą dongsaeng w ten sposób.

-Mówisz o niej czy o sobie? – zainsynuowałem w miarę grzeczną uwagę przeciw osobie Zhan Zhan.

-Sunbae-nim, to może być trudne, ale proszę cię, daj szansę Ye Bi, naprawdę. Nic się nie ruszy do przodu i nie dadzą nam szansy na comeback, dopóki będzie zauważalne, że nasze zespoły żywią do siebie jakieś urazy. Cieszę się, że udało się wam dogadać, ale... to sztuczne. Spróbuj się do niej przekonać i nie atakować na każdym kroku. Przede wszystkim nie odzywaj się do niej tak jak na tym nagraniu waszej rozmowy, które mi udostępniłeś. Szczerze? To porażka, że nie zasygnalizowałeś jej, że nie zakończyłeś dialogu, a ona chciała wyjść. No i nie powinieneś mieć pretensji tylko do niej, nie musiała ci nic wspominać o kamuflażu, to że ten sasaeng was rozpoznał, to była tylko i wyłącznie twoja wina. Robienie jej zdjęć bez jej zgody, to również niekulturalne zachowanie. Chociaż z tego, co mi pokazałeś, to Ye Bi spełniła wszelkie warunki kamuflażu, a ty nie dość, że odstawiłeś się jak na jakieś spotkanie, które jest dalekie od kameralnych, przyjacielskich, to jeszcze zapomniałeś o standardowych zagrożeniach.

-To nie ja chciałem się spotykać w kawiarni w Hongdae, więc to nie ja złamałem jakieś głupie zasady! Kto umawia się w kawiarni po dziewiętnastej, aby omówić służbowe sprawy?!

-Miejsce dobre jak każde inne – usprawiedliwiała ją w dalszym ciągu Zhan Zhan. – Sunbae-nim, to po prostu nie ma sensu, kiedy ty się nie starasz.

-Nie starałem się?!

-Dokładnie tak. Słuchaj, sunabe-nim, wiem że zrobiłeś to tylko po to, żeby utrzeć mi nosa, ale nie chodziło mi o to, żeby wywrzeć na tobie presję. Spróbuj podejść do tego na luzie tak jak Ye Bi. Zapewniam cię, że nie chciała nie okazywać ci respektu. Ye Bi nie gryzie, chyba że ją skrzywdzisz, ale to już wtedy licz się z tym, że ci tego nie podaruję. Na razie, sunbae... Darujmy sobie kolejne spotkanie, bo to nie ma sensu, skoro będziesz się denerwował, wymyślał na Ye Bi różne określenia i myślał jedynie o tym, jak możesz łatwo i skutecznie pozbyć się mnie. Udowodnij mi, że się mylę, ale przyznam ci się, że czuję się zawiedziona twoją postawą. Następnym razem to ty postaraj się o sprzyjające warunki dla ciebie i Ye Bi, żeby było wam wygodnie. Zobaczysz wtedy sam, jak to jest. Kiedy już osiągniesz pozytywny efekt, to wtedy się do mnie zgłoś, na razie daję ci wolną rękę, więc rób, co chcesz. I się już tak nie stresuj, sunbae-nim. Dziękuję, że przyszedłeś, miło było cię zobaczyć całego i zdrowego.

-Co? Możesz... powtórzyć? To wszystko na nic? –spytałem szczerze zdziwiony. W odpowiedzi Zhanposłała mi przerażone spojrzenie i powiedziała cicho po chińsku „przepraszam",po czym podniosła się z miejsca, położyła na stoliku wyliczone pieniądze zadwie filiżanki herbaty, które oboje wzięliśmy, a następnie wyszła w pośpiechu z budynku.    

 - - - 

*animoji - funkcja dostępna jedynie w smartfonie iphone X firmy apple; specjalna aplikacja animoji, czyli animowane emoji umożliwia to, że emojis mogą mówić /śpiewać głosem  właściciela telefonu i nie tylko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top