Rozdział 10: „Przyczajony niedźwiedź, ukryty wąż"
(Jenny)
Jeszcze niedawno próbowałam przyzwyczaić się do myśli, że sporo osiągnęłam z moją grupą, ale nim projekt współpracy z sunbae z Infinite zaczął się na dobre, został odwołany i przesunięty na następny rok. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Przecież dopiero minął styczeń 2019 roku – jeden głupi miesiąc od naszego debiutu! Dlaczego ktoś podjął tak szybko decyzję o przesunięciu kolaboracji? Spisek? Czym my jesteśmy? Zabawkami w edycji limitowanej, które zostały stworzone na określony czas, po to, by sprawić przyjemność tylko przez chwilę?!
Odpowiedź mogła być tylko jedna. Oczywiście przez kogo są cały czas jakieś dramy i problemy? Przez tą ciemnotę umysłową, Kim Ye Bi! Myślałam o tym, w jaki sposób wyeliminować ją, bo od początku wszystko psuła i sprawiała, że mój zespół nie jest traktowany na poważnie, ale Zhan Zhan unnie trzymała jej stronę i zagroziła, że jeżeli nie uspokoję się tym razem, to ona dłużej nie będzie taka grzeczna. Przyznała, że toleruje mnie tylko dlatego, iż z nich wszystkich jestem najdłużej pod skrzydłami SM, bo od 2007 roku. Czułam, że Zhan niesprawiedliwie mnie upomniała, bo niby co ja takiego robiłam? Byłam jednym z lepszych damskich visuali, a w Can You Smile to dzięki mnie było radośnie i panowała utopijna atmosfera – to ja dbałam o ład i porządek. Słyszałam, że unnies z Red Velvet, f(x) czy SNSD zdołały przekonać CEO, że jesteśmy godne zastąpić je, gdy przyjdzie pora, tylko dzięki mnie i moim próbom ratowania naszej marnej sytuacji. Inaczej w ogóle byśmy nawet nie zostały nazwane girlbandem. Pomimo tylu negatywnych opinii, które narobiły nam Yamari i Ye Bi, które zawsze są tymi skrzywdzonymi... Niestety reszta to taki ciemnogród, są tak niereformowalne, że ręce opadają, a moje biedne serduszko już nie daje rady. Nie wystarczy ciężka praca stylistów i reszty. Daję z siebie trzysta dziewięćdziesiąt procent przy poprawianiu tych dz*ek z ulicy, a one jak mi dziękują? „Jenny zła, Jenny niedobra i się wiecznie czepia biednej 'Teddy Bear' i 'Bae'!" Rzygać mi się chce, gdy słyszę takie opinie o sobie! Ja niczego nie psuję!
Chociaż koreański liderki poprawił się, to wciąż trudno mi ją brać na poważnie. Poza Ye Bi najbardziej denerwuje mnie Zhan, Hwanjin jest zaskakująco znośna i daje się z nią dogadać – dopóki nie wyskoczy z jakimś wieśniackim tekstem. Wtedy dobra wola Buddhy nie pomaga mi się uspokoić. Naprawdę nie wiem, w jaki sposób SM zrekrutowało te nic niepotrafiące dziewczyny. Było chyba tak, jak o nas mówiono – załatwiono sponsoring i ktoś komuś dał dobrze w łapę, bo za darmo pewnie by się nie odważyły. Możliwe, że tylko Yeon Mi tak ja, została przyjęta na normalnych warunkach. Może tak jak ja ma prawdziwy talent, a reszta niekoniecznie.
Jednak mimo to sądzę, iż beznadziejna sytuacja jest też z naszą maknae, ale jest młoda, więc winę należy zrzucić na błędy młodości – myślę, że każdy przez to przechodził.
Co prawda ostatnio nabrałam również wątpliwości względem Ye Bi, ale i tak jest moim głównym wrogiem. A Yeon Mi jest naprawdę naiwna, skoro powierzyła ważne zadanie Ye Bi! Też bym jej pomogła, znam wiele pomocnych technik przydatnych przy zdobywaniu zainteresowania ze strony crusha, ale to niezdecydowane i zagubione w crushowaniu lub biasowaniu dziecko wolało poprosić jakąś pierwszą lepszą panienkę, która nawet nie potrafi pójść do klubu i nie narobić obciachu.
Kim Ye Bi. Kiedy o niej myślę przechodzą mnie ciarki i dostaję gęsiej skórki. Tak, jakby ona się znała! Założę się, że ani razu nie robiła żadnemu chłopakowi lub dorosłemu mężczyźnie dobrze, a jeżeli nawet, to nie odleciał na dziewiątą planetę! Jest beznadziejna, kto by ją chciał uwieść?! Jakim cudem dostała się do SM, chyba tylko przez czyjąś naiwność.
A Yeon Mi? Łaski bez, tylko niech do mnie nie przylatuje, kiedy okaże się, że ta tępa laska Kim wcale nie zajmowała się tym, co Yeon Mi chciała, aby wykonała dla niej. Byłoby dobrze ostrzec Baekhyuna oppę, ale dam mu jeszcze kilka dni. Jeżeli do końca tygodnia nie skapnie się, że Ye Bi jest zupełnie bezużyteczna, próżna i skacze wokół niego jak małpka domagając się uwagi, oficjalnie wykreślę go ze swojej Golden Listy. Jest u mnie na liście oppa, których toleruję, ale nie zawaham się go wykreślić i zastąpić Junmyeonem czy oppą Heechulem. Swoją drogą Suho też ma coś nie tak pod czaszką, skoro leci do Zhan. Co ich łączy?! Cóż, przynajmniej wiem, że w EXO nie ma szanujących się chłopaków.
Obserwowałam chłopców z EXO nim jeszcze dołączyłam do SM. Jako młoda nastolatka zostałam zrekrutowana do wspaniałego i kochanego SM. Cieszyłam się, ponieważ to oznaczało również zwiększenie częstotliwości spotkania któregoś z ulubionych idoli. A teraz? Dochodzę do wniosku, że się popsuli; odkąd do SM dołączyły te dziwne trainees, a potem zadebiutowałyśmy razemw tym samym zespole, sunbae z EXO stali się żenujący. Co z nimi wszystkimi? Czy tylko Kim Jongin jest tam teraz normalny?
Z przyjemnością pomogłabym Yeon Mi, w końcu jest moją słodką i uroczą dongsaeng, która na swój sposób wykorzystuje na mnie swój maknae – urok, przez co nie mogę całkowicie jej zdyskredytować. Jestem przekonana, że wykonałabym zadanie dwieście razy lepiej niż ta tania zdzi*a Kim Ye Bi! Ale nie, Jenny to zawsze ta, co wszystkim dokucza i rozgłasza plotki..., tylko że to nie ja się upiłam i nie polazłam na kolana do Xiumina. To nie Yamari czy Zhan się winiło za ich niedorosłe postępowanie, były z nas najstarsze powinny dawać przykład! A tymczasem co się okazało? Nie cierpię tego przyznawać, nawet jeśli robię to sama przed sobą, ale ta mała cholera, która sprowadza na moją grupę problemy, podniosła tak poprzeczkę, że przeskoczenie jej nawet w piątkę, byłoby trudne. Może to przez nią Zhan i Yamari weszły w tryb modliszek?
Tak sobie jednak myślę, że Yeon Mi jest większą masochistką, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, w końcu jak to mówią „cicha woda brzegi rwie". Tu niby nie jest zainteresowana, nie ma doświadczenia, jest młoda, a z drugiej strony porywa się na szerokie i głębokie morze. Niby nie ciągnie jej w romantyczny sposób, a jednak nie! To tak a'propos, gdyby komuś wydawało się, że ta malutka kulka słodyczy myśli platonicznymi kategoriami.
Z jednej strony Kim Jongdae, a z drugiej Byun Baekhyun. Podobno również Ho Won-sshi z Infinite czy Changbin ze Stray Kids. To, co palnęła Yamari do Xiu oppy może i było nie na miejscu, ale skądś się wziąć musiało. Nie zgodzę się, że to był tylko pijacki bełkot „niewinnej Japonki".
Yamari i Zhan tak samo – co druga to lepsza! Japonka to już w ogóle jakiś totalny hardcore. A wszyscy mówią, że to ja i Kai mamy za duże pragnienia względem siebie, ale wbrew pozorom ja oraz Jongin umiemy się pohamować. To, że się nie mówi o bezwstydności reszty to inna sprawa.
Farbowana blondyna zaczęła na Lee Sungjongu, trzepocze rzęsami do Jang Dong Woo, zdaje się, że walczy o przykucie uwagi Byun Baekhyuna... Zhan natomiast zacieśnia więzi z Suho sunbae, ale pojechała na pięć dni! Była sama z Kim Sunggyu! Nie wiadomo, do czego tam doszło... One są niemożliwe!
Nie wierzę, wygląda na to, że pozostaję naprawdę jedyną normalną osobą w tym chrzanionym girlbandzie, który powstał chyba tylko po to, by promować utopijność, cukierkowość i przejawy monogamii.
Kluska znowu gdzieś polazła i zostawiła mnie samą. Świetnie! Nie mam z kim ćwiczyć, chcę do dormu albo do Jongina, a nie mam nawet na taksówkę!
Spojrzałam na ekran w telefonie. Jest już grubo po pierwszej w nocy!
Nagle drzwi do sali otworzyły się. Weszła ONA.
-Spóźniłaś się – nadęłam policzki, ale przyznam, że trochę byłam zdziwiona. Nie dość, że przyniosła całą zgrzewkę wody, to przyprowadziła ze sobą 'widownię'. Spaliłam buraka na widok sunbae Byuna. Jak ona to robi, że on chodzi za nią jak posłuszny piesek? Może owinęła go już sobie wokół palca? Omo! Jest jeszcze gorzej, niż sądziłam.
-O, jaka pracowita pszczółka. Eonnie jest z ciebie dumna – próbowałam ją odepchnąć, ale przykleiła się do mnie jak rzep. Co ona odwala?
Złapałam ją za te jej odstraszające pasma kłaków. Nie chciałam, żeby Bae oppa nabrał podejrzeń, więc specjalnie zrobiłam to pod takim kątem, aby wyglądało to tak, jakbym delikatnie gładziła ją po włosach. Fuj! Zabierzcie ode mnie tego wampa!
Nie chciałam tego robić, ale musiałam sprawdzić, czy się przypadkiem czegoś nie nawdychała i tylko udaje taką innocent girl. Ku swojemu zdziwieniu nie wyczułam od Kim żadnego podejrzanego zapachu jakichś prochów, który zaalarmowałby mnie o tym, że jest na takim etapie gwiazdorzenia, że trudno będzie jej podciąć skrzydła. O nie! A co, jeśli ona podaje coś Baekhyunowi? Jak dowiem się, co odprawia, to nie będę się powstrzymywała przed użyciem na niej agresji. Niech tylko skrzywdzi Bae oppę!
Upodobania Jiyonga oppy do używek nie były sekretem, każdy wiedział, że nie raz przyłapano go na paleniu czy posiadaniu działki tego czy tamtego zioła, ale on to inna sprawa, a Kim nie dorastała mu do pięt. Była jednak moją eonnie. I choć dołączyła do SM Family jako ostatnia, to musiałam ją szanować, chociaż strasznie się tego brzydziłam. Nie lubiłam jej zapachu, szczególnie dzisiaj. Ale musiałam odpuścić, przyznaję, że dzisiaj pokonała mnie.
Pieprzona żmija! Dlaczego przez nią czuję przyjemne łaskotanie w nozdrzach? Co to za nienormalna taktyka? Ye Bi doskonale wiedziała, że mam słabość do kokosu, zielonej herbaty oraz śliwki liczi. Czuję się przyjemnie odurzona.
-Baekhyun oppa przyszedł popatrzeć, jak ćwiczymy układ, żeby mógł powiedzieć naszemu managerowi, że dzielnie harujemy – wyjaśniła, a mi opadła szczęka. Jak można było tak dobrze łgać? Czy ona robi to na pokaz tylko dla Baekhyuna?! Tylko po co udaje przede mną? Co ona planuje? Po co ten chory fanserwis? Nie chcę...
Dwadzieścia minut później nastąpił koniec ćwiczeń, ponieważ było już bardzo późno. Poszłam do łazienki przemyć się, żeby nie wyglądać jak spocony kot, natomiast Ye Bi jak zawsze zamiast o siebie zadbać, zajęła się doprowadzaniem pomieszczenia do stanu czystości. Cóż, ja się do takich prac nie nadaję, a ona najwyraźniej ma jakieś dziwne podejście i uważa, że służby sprzątające to nic nie robią, tylko siedzą, piją soju i grają w Jackpot Adult. Zawsze sprzątała i nadal to robi. Błe. Powodzenia, jeśli Bae oppa poleci na jakiegoś nieprzyjemnie pachnącego, ledwo co odrastającego od ziemi, krasnala. Może z nią coś było nie tak, a to, że ciągle chodzi w butach na podwyższeniu, to musi być jakiś kompleks. Wracając do tematu zaszczuwania i szantażowania Bae oppy... Co to za technika? Mam dość tego, że jakaś frajerka udaje skrzywdzonego przez życie Kopciuszka. Niech poszuka innego idioty, który na to poleci, ale Baekhyuna niech zostawi w spokoju, bo on jest zbyt inteligentny, w porównaniu do niej to za wysoki poziom. Czy ona naprawdę myśli, że on nie zauważy jej tanich sztuczek?
Wolę nie myśleć, co zrobiłaby Taeyeon sunbae, gdyby dowiedziała się, jak jej ex jest poniewierany - szczęśliwa to ona by raczej nie była, nawet jeśli rozeszli się bez większego echa. Ech, nawet nie wiadomo, czy się przyjaźnią. W pewnym stopniu tak, martwię się o Baekhyuna oppę, naprawdę, bo jest kochany i jest takim świecącym słoneczkiem w SM i nie zasłużył, by dźwigać na barkach całe zło tego nędznego świata. Bae oppa, Jiyongie oppa... dlaczego oni wszyscy muszą cierpieć z powodu zimnokrwistych szmat? Bo tak źle jak teraz to jeszcze nigdy z nim nie było. Biedny Bae oppa... Motywy Ye Bi są dziwne i niejasne, ale z pewnością dowiem się i nie pozwolę jej zniszczyć umysłu kolejnej niewinnej osoby! To będzie moja zemsta za Jiyonga oppę i ostrzeżenie przed skrzywdzeniem Byuna!
Naszego kierowcy jak zwykle nie było, ale ku mojemu zadowoleniu Byun oppa poprosił kierowcę EXO i tym sposobem dotarłam dużo szybciej do dormu, ale Ye Bi oczywiście gdzieś znowu polazła. Mam nadzieję, że coś zaczęła z sobą robić i że to nie jest potajemna schadzka z Byunem sunbae. To by oznaczało, że jest pozbawiona wszelkiej moralności.
Trzecia rano, pora spać.
* * *
(Sungjong) [W tym samym czasie...]
Z boku dla kogoś mogło to wyglądać tak, że ja zaangażowałem się w jakąś chorą zabawię w „kotka i myszkę", ale tak naprawdę nie byłem gotów na crushowanie do nowej dziewczyny. Zresztą trochę się zawiodłem. Oczekiwania vs. rzeczywistość... Jednak pewne rzeczy były silniejsze ode mnie i nie potrafiłem sobie poradzić. Czy ktoś inny nie miałby takiego problemu? Wątpię, ponieważ dziewczyny z CYS miały w sobie coś intrygującego. Wbrew pozorom nie przeniosłem uwagi na nowy obiekt, żeby zapomnieć o tęsknocie. Nie da się, nawet gdybym rzeczywiście chciał coś zmienić. W tym różniłem się od Dongwoo hyunga. Nie czułem się zablokowany. Nic z tych rzeczy.
Po prostu uległem, ale starałem się wycofać, jednak to nie jest takie łatwe, bo Yamari pokazała swoją prawdziwą twarz. Muszę kontynuować to, co zacząłem, chociaż czuję do siebie obrzydzenie. Po tym wszystkim nie wiem, jak będę mógł ponownie spojrzeć Seo Hee w twarz...
Nawet Gyu hyung nie mógł się powstrzymać – to chyba o czymś świadczyło, że zabrał Zhan Zhan samą na wycieczkę. Zaplanowane mieli dwa miesiące, ale podejrzewam, że oboje w porę się opamiętali, nawet jeśli to nie było nic z „TYCH" rzeczy, o jakie posądzany był lider przez L hyunga.
Yamari była niczym magnes, który mnie przyciągał, zresztą nie byłem jedynym, który miewał takie odczucia. Nie wiem, czy Dongwoo hyung robił to specjalnie, czy również sam z siebie polubił Yamari, bo również obudził się w nim fanboying. Nie była podpisana, zresztą owszem, artyści są dla fanów, ale to, co dzieje się u nich prywatnie nie powinno nikogo obchodzić. Ja i Dongwoo hyung to jeszcze nie skrajność. Chociaż nie mam do siebie słów, ale mimo wszystko spróbuję stanąć na nogi, nie dam się zgnębić jakiejś Japonce z nastrojami i wygórowanymi zachciankami. Przerażają mnie takie dziewczyny... jak ja mogłem wpaść w jej sieć!
Tak jak broniłem L hyunga przed Gyu hyungiem, sam nie miałem pewności, do czego jego fanboyowanie zmierza. Myungsoo hyung niby zaprzeczał, ale w ostatnim czasie naprawdę nagromadziło się dużo dowodów przeciwko niemu, no i te dwie zużyte rolki kolorowego papieru, które znalazł w moim i L hyunga pokoju Sungyeolie hyung..., dlatego mam jednak wątpliwości. Nawet Dongwoo hyung zaprzestał takich aktywności. Jeżeli ktoś rzuca się w miłosny wir na poważnie, to tą osobą jest Myungsoo.
Miałem do pogadania z Sunggyu hyungiem, więc skorzystałem z nieobecności reszty i podszedłem do drzwi pokoju hyunga i zapukałem.
-Można hyung? – spytałem, gdy otworzył drzwi.
-Właściwie to jestem trochę zajęty.
-Och...
-Nie miałeś iść z nimi?
-A niby w jakim celu?
-Czy to nie dzisiaj miało odbyć się spotkanie integracyjne z tym nowym zespołem?
-Nie deklarowałem, że koniecznie pójdę – odparłem i wzruszyłem ramionami. – Nie mogę zostać i z tobą pogadać? Co robiłeś, hyung?
Hyung zastanowił się chwilę i bez słowa otworzył szerzej drzwi, abym mógł przeleźć.
Po wejściu do pokoju uderzył w mój biedny nos zapach japońskiego piwa. Skąd on je wziął? Lecz nie to było w tej chwili najważniejsze. Nie wiedziałem, co powiedzieć na widok dwunastu puszek; sześć z nich było opróżnionych do ostatniej kropelki, kolejne sześć było nieruszone. Na podłodze walały się dwa puste pudełka po nadziewanych, zagranicznych czekoladkach. W pomieszczeniu ogółem panował nieporządek, co było strasznie nie w stylu kyuzizi.
Zajęty, acha – pomyślałem, ale nie komentowałem na głos bałaganu w osobistym pokoju najstarszego z naszej siódemki, hyunga. Skoro doprowadził swoje królestwo do takiego stanu, to oznaczało tylko jedno – z kondycją psychiczną hyunga nie było najlepiej.
-Hej, hyung. Nie musisz się winić – oznajmiłem, gdyż pomyślałem, iż zaczęły zjadać go wyrzuty sumienia. – Myślę, że wiem, czemu odmówiłeś. I wiedz, że popieram – dodałem i posłałem mu pokrzepiający uśmiech.
-Co? - odparł zdziwiony i popatrzył na mnie jak na ostatniego idiotę, a następnie rzucił we mnie jedną z poduszek relaksacyjnych. Dostać poduszką z uśmiechniętym ryjkiem, cóż za przyjemność...
-Mówię, że mam domysły co do twojego stanowczego zachowania w stosunku do CEO Woollim – powtórzyłem i podniosłem rzecz z podłogi, i ułożyłem na miejscu. – Zostaw, hyung - powstrzymałem go, gdy niechlujnie zaczął zgarniać puste opakowania do worka, przy okazji hałasując zgniatanym aluminium. – Naprawdę, hyung... co się z tobą dzieje? – westchnąłem i usadziłem go na jego łóżku, sam zaś zająłem miejsce na jego krześle. – Nie chcę się narzucać czy coś, ale pomyślałem, że zechciałbyś zamienić ze mną parę słów – wyjaśniłem mu.
-Znowu to robisz, mam siłą cię wyganiać czy jak? – westchnął i wykonał gest z przewróceniem oczu.
-Ale hyung, o co ci chodzi? Czemu chcesz mnie wyganiać? Zrobiłem coś nie tak? – szybko dostałem się do myśli w głowie i zacząłem je w tempie ekspresowym przeszukiwać, by odnaleźć moment, kiedy przypadkiem uraziłem czymś hyunga. Niczego takiego nie udało mi się odnaleźć.
-I ty się jeszcze pytasz – spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem, co wprawiło mnie w niemały szok.
-Naprawdę nie wiem, hyung, uświadom mnie – poprosiłem poważnie zaniepokojony czynami Sunggyu dzisiejszej nocy.
-„Naprawdę nie wiem, hyung"- przedrzeźnił mnie i pacnął mnie mocno w czoło z otwartej ręki.
-Za co? - popatrzyłem na niego pustym wzrokiem, pokazując, że sprawił mi tym przykrość.
-Ogarnij się, dobrze? I przestań latać za tym ciemnowłosym czupiradłem. Masz tą Japonkę, to z nią sobie bądź. Ale nie, zamiast tego, to co się dzieje? Siedzisz w czterech ścianach i się pogrążasz, a tak nie trzeba.
Początkowo obawiałem się, że rzeczywiście przychodzę nie w porę, aby posiedzieć z Sunggyu hyungiem, ale okazało się, że wybrałem dobry moment. Co on z sobą zrobił? I to tuż pod naszym okiem. Mieliśmy dziś spędzić wieczór razem, ale jednak nie, bo zaczęło się od tego, że Woohyun od popołudnia spędzał czas w klinice, więc on od razu odpadał, a reszta nagle wymyśliła, że dziś będzie spotkanie integracyjne z CYS. Udało mi się sprytnie wymigać od spotkania, choć biedny lider -hyung zapewne wymyślił sobie, że jak zostanie sam, to nikt go nie nakryje. To rzadkość, żeby hyung sięgał po procenty, ale znowu zaczął to robić.
-Słucham. Opowiedz mi, co twoim zdaniem robię źle – założyłem ręce pod łokcie i spojrzałem wyczekująco i trochę bezczelnie na hyunga. Nawet jeśli jest pod wpływem, to nie ma prawa mi wypominać, no chyba żebym rzeczywiście czymś go drażnił. Póki się nie dowiem, nie mam podstaw, by mu odpuścić.
-To ja się pytam. Jak ci idzie z Yamari czy jak jej tam było?
Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia.
-Nijak idzie, hyung, nie jesteś teraz sobą. Nie gadaj bzdur...
-Ach. To ty tak możesz psuć ciężką pracę hyunga?! To dlatego to takie wredne i mściwe, bo zazdrosne, ale czyja to wina? Moja? Nie.
-Hyung, proszę. Nie rozumiem nic z twoich zarzutów, porozmawiajmy rano, a teraz się prześpij, tak? – rozmawianie z hyungiem, który trochę stracił kontakt ze światem przez alkohol było dla mnie zbyt trudnym zadaniem.
-Posłuchaj, Sungjong. To przez ciebie to się stało i jesteś współwinny – poinformował mnie Sunggyu i wystawił palec wskazujący w moim kierunku, a następnie próbował zrzucić ze swojego krzesła. – Myślisz, że co, że hung jest ślepy i głupi, i nie widzi, kto naprawdę jest za ten chaos odpowiedzialny. Myślisz, że to wina tego wampa? Otóż nie.
-Nie mam nic do Kim Ye Bi, dla mnie jest w porządku. Nie wiem, czemu oboje skaczecie sobie do gardeł, może jest troszkę ekscentryczna i nazbyt... odważna, ale jakbyś nie zauważył, one wszystkie w CYS odbiegają od ustalonych standardów młodych rookies. Myślę, że po prostu trzeba to zaakceptować. Nie można wszystkich sprowadzić do swojego poziomu. I nie wiem, skąd ci się wzięło takie myślenie, ale nie będę za nią latał, znaczy za Ye Bi, jednak jeśli TY w jakimś stopniu ją lubisz, to nie ma sensu wyżywać się na niej. Nazywanie jej wampem to duża przesada, może wypadałoby ją trochę poznać. A wydaje mi się, że w tej kwestii wiem więcej niż ty, bo z nią rozmawiałem i to nie raz – objaśniłem hyungowi i zrobiłem sobie krótki odpoczynek w tłumaczeniach, by po chwili móc kontynuować. - Poza tym to, co powiedziałem Yamari nie ma żadnego wpływu na to, jak zaczęła się zachowywać. Nie mam lasera w oczach i to, że zachowuje się zupełnie inaczej niż na początku, było nie do przewidzenia. Z Seo Hee też tak było, nie przewidziałem, że wpadnie na pomysł pojednania się z tobą. To było mocne. Ale tak jak powiedziałem, nie przewidziałem tego. Nie wiem, co mogło się do tego przyczynić, ale zdecydowanie zaprzeczam twoim oskarżeniom i nie życzę sobie, żebyś dopowiadał sobie coś, czego sam na oczy nie widziałeś – zakończyłem nieco ostrzej, bo to, że hyung trochę przeholował z alkoholem nie oznaczało taryfy ulgowej.
- Co zepsułeś, to napraw, a hyunga się nie czepiaj – odpowiedział urażony.
-Posłuchaj hyung, nie mam do ciebie pretensji, że się nie zgodziłeś. Myślałem, że zrobiłeś to ze względu na Ye Bi, ale proszę cię, hyung, nie podejmuj pochopnych decyzji. Zastanów się, czy warto, żeby cała szóstka cierpiała z powodu jednej, czarnej owieczki – poradziłem mu. – Ye Bi czy Yamari... Zgadzam się, że to była trudna decyzja, ale mogłeś porozmawiać, dlaczego podjąłeś decyzję bez skonsultowania tego z nami? Nagle staliśmy się obcy? Przeprosiliśmy się nawzajem, nic nie stało na przeszkodzie, żeby poinformować nas o nietolerowaniu tej czy tamtej...
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, zamiast tego hyung tak po prostu zasnął. Podniosłem go na chwilę w górę i poprawiłem mu poduszkę, a potem ułożyłem hyunga tak jak wcześniej leżał - teraz jednak miał pod głową miękką poduszkę. Przykryłem hyunga kołdrą i wyszedłem, w prawej ręce trzymałem wypełniony worek z jego małego kosza na śmieci, który od razu wyrzuciłem do kontenera na zewnątrz. Która to już godzina? Świetnie, dochodzi czwarta rano!
* * *
(Sunggyu)
Kiedy się obudziłem, słońce bez problemu przedostawało się przez firany w oknie, przenikając również przez jasną pościel. Dręczony przez promienie późnozimowego słońca, zakopałem się pod ciepłą kołdrę, niczym jakiś polarny niedźwiedź, który nie ma ochoty na wybudzenie się ze snu zimowego. Niestety nie poleżałem zbyt długo, ponieważ nie tylko słońce uwzięło się na mnie, lecz również mój głupi telefon. Czy nie mogę mieć chwili spokoju? Nawet jeśli jestem w trakcie odbywania przymusowego zawieszenia, to należy mi się odpoczynek!
Telefon nie dawał mi spokoju. Gdy zadzwonił siódmy raz pod rząd, z głośnym westchnięciem wyrażającym zirytowanie postanowiłem wygrzebać urządzenie zza poduszki i odebrałem, nie sprawdzając nawet ID osoby dzwoniącej.
-Mm, słucham? – pomimo zmęczenia i wszechogarniających mnie pokładów złości, starałem się zabrzmieć kulturalnie.
-Sunggyu-sshi sunbae? – usłyszałem.
-Tak. Zgadza się. Kto pyta?
-Z tej strony Wu Zhan Zhan – przedstawiła się osoba po drugiej stronie linii. Mentalnie przywaliłem sobie liścia i mruknąłem zirytowany. Drogi Boże, czego to nieporadne życiowe dziewczę może chcieć?
- Wu Zhan Zhan, cokolwiek chcesz, wiedz, że dzwonisz nie w porę – poinformowałem jej.
- Od rana próbuję się dodzwonić do sunbae, w przerwie między zajęciami rzecz jasna. Zdaję sobie sprawę, że sunbae-nim może nie chcieć być uchwytny, ale proszę wysłuchać i nie rozłączać się.
Skoro tak ładnie poprosiła, to chyba się zastosuję.
-No? Nawijaj szybko, a potem zakończ tę rozmowę.
-W takim razie będzie krótko i węzłowato: proszę zadzwonić po kierowcę Infinite i poprosić, by odebrał te cztery zwłoki z salonu CYS.
-Słucham? Czy ty mi rozkazujesz?
-To prośba, sunbae-nim. I nie jestem w nastroju, aby znosić twój lekceważący stosunek do mojej osoby. Przez pana kolegów zostałam zmuszona zostawić Kim Ye Bi, to jest główną wokalistkę. Jest w dormie i ich pilnuje. Jest sama, poszłam z resztą na nasze zajęcia według rozkładu.
-Hmm, bardzo mądrze, zajmuj się tak dalej główną wokalistką, a na pewno nie dorobicie się szybko kolejnego skandalu – mruknąłem zirytowany postępującą głupotą Chinki. Urocza, lecz głupia.
-Kim Sunggyu-nim. Nie podoba mi się ton, jakiego użyłeś.
Trzymajcie mnie. To nie ja nie radzę sobie z ogarnięciem zespołu. Będąc w jej wieku miałem nad wszystkim kontrolę, czemu ona jest taka nieporadna. Pomogłem jej, dałem wskazówki, ale nie dotarło, a teraz ma pretensje, że zwróciłem jej uwagę?
-A co ja mam z tym wspólnego? Czy będziesz dzwonić do mnie za każdym razem, kiedy wy będziecie się bawić, a ona będzie zostawać w tyle? Nie lubię tej waszej głównej wokalistki, ale nie sądzisz, że to zaszło za daleko?
-Ale sunbae...
-Zrobimy tak. Podasz mi jej numer i rozłączysz się, bo nie mam zamiaru słuchać twojego marudzenia od rana – przerwałem jej, bo strasznie mnie męczyło to jej ciągłe mazgajenie się.
-...Jest już po siedemnastej.
Pięknie. Nie mam pojęcia, co ja wczoraj robiłem, ale zajmę się tym później.
-Pomogę ci, ale to będzie ostatni raz. Nie licz, że będę zawsze na twoje rozkazy, co za beznadziejna liderka. Niczego się nie nauczyłaś z naszego wyjazdu? – dałem jej delikatny pokaz moich umiejętności w kwestii dbania i szanowania mojego autorytetu. A jej ego niech zginie. Byłem za ostry? Trudno. Niech postara się bardziej, nie będę szanował kogoś, kto dla swojego własnego ego robi różnicę między członkiniami.
Po otrzymaniu numeru do panny Kim, zakończyliśmy rozmowę. Nie chciałem zajmować się naprawianiem bałaganu nieporadnej Chinki tuż po obudzeniu się, dlatego najpierw zająłem się doprowadzeniem mojej osoby do porządku. W dormie nikogo nie było – rewelacja! Może najpierw powinienem zadzwonić do „sześciu wspaniałych" i urządzić im małą pogadankę na temat odpowiedzialności? Woohyun akurat, to ma alibi, ja byłem w dormie... no dobra, pięć chodzących nieszczęść. Los ich marny!
* * *
(Ye Bi)
Z sunbae z Infinite nie było tak tragicznie, jak przedstawiła mi to 'Tea'. Z Howonem sunbae widziałam się osobiście, ponieważ wpadliśmy na siebie w całodobowym markecie. Szukał lekarstw na kaca, a ja udałam się w celu czysto praktycznym – skończyły mi się pewne środki higieniczne, ponieważ Jenny nadużywała mojej cierpliwości. Mówiłam jej, że powinna się pytać, ale nie. Tak było za każdym razem: woda na treningi, cokolwiek... uznała, że skoro mieszkamy pod jednym dachem, to może sobie ode mnie brać, co chce. Tym razem miałam zamiar zostawić rzeczy w wynajmowanym domu w mieście. Dowiedziałam się od sunbae, że on od początku był nieobecny na „integracyjnym wypadzie". Podobno dowiedział się od Dongwoo-sshi, gdzie jego kumple podziewali się całą noc.
Hoya sunbae kulturalnie zaoferował swą pomoc. Nie zamierzałam tracić sił na doprowadzanie dziewczyn do porządku, ale musiałam. A potem jak gdyby nigdy nic o dziewiątej rano 'Tea' unnie oznajmiła, że muszę zostać! Nie no ku*wa, żyć, nie umierać po prostu/ Nawet jeśli byli to jedynie Sungyeol-sshi, Dongwoo-sshi oraz Myungsoo-sshi nie oznaczało to, że będę zajmować się poszkodowanymi za każdym razem, kiedy postanowią spotkać się z CYS. Problem był taki, że to nie dziewczyny dostały indywidualny program zajęć od pana Im i to nie one musiały zostawać w wytwórni po godzinach. To nie im obrywało się, kiedy nie stosowałam się do wskazówek pana Im. Rzadko również zdarzało się, aby sprzątały po sobie w sali treningowej – czasem tylko jedna Hwanjin, ale i tak najczęściej ja. Nie kłóciłam się, bo nie było o co. Nie czułam się z tym źle, żadna praca mnie hańbiła, o ile mieściła się w granicach obowiązków. Dołączyłam do SM ostatnia – okej, rozumiem, że muszę spłacić dług za dobroduszność wszystkich osób, które wstawiły się za mną i wciągnęły do SM nieudacznika. Nie podobało mi się, bo to zaczęło już podchodzić pod wykorzystywanie, ale nie byłam księżniczką na ziarnku grochu, jak większość osób myślała. Jeżeli coś miałam zrobić – robiłam to, bez wychodzenia przed szereg, jeśli jednak chodziło o rozrywkę, to po zakończeniu indywidualnych czynności, urządzałam sobie rozrywkę we własnym zakresie. Po ostatniej imprezie Yamari zrozumiała, że ja i one nie nadajemy na tych samych falach. Nawet prośby Yeon Mi nie działały – nie mogłam im powiedzieć, że wolę unikać przypadkowego spotkania z innymi zespołami. Jenny bym jakoś zniosła, ale postanowiłam nie wchodzić jej w drogę. Ostatniej nocy nie przewidziałam, że Koreanka z Kanady może być tak nieznośna, a mimo to uważałam, że uczyniłam dla niej dość. Prosiłam o obstawę? Nie. To bardzo miłe ze strony sunbae, ale naprawdę musi postarać się ograniczyć podążanie za mną... okej, nie dla mnie, to przynajmniej niech zrozumie, że stawia mnie w niekomfortowej sytuacji. Przecież widział, co ze sobą noszę... W co on chce się przez to wpakować? Chce skandalu na własne życzenie? Tylko że nie będę w stanie go przed nim uchronić, nawet jeśli on zablokował ruchy ze strony pana Im... Mój dług względem Byun Baekhyuna z każdym miesiącem rośnie, nawet jeśli pomaga nie tylko mi, lecz także reszcie.
Myślałam, że gorzej już traktować mnie nie można, ale najwyraźniej myliłam się. Cóż, nie jestem jedyną, która ma wobec kogoś dług. Wu Zhan Zhan, witaj w klubie.
Nie miałam przy sobie gotówki, a znane mi przewoźnicze firmy, do których próbowałam się dodzwonić od trzeciej rano, nie przyjmowały płatności z karty, na której zostały mi środki. Czyli do kolejnej wypłaty mam zamrożone konto. Nie zamierzałam fundować chłopakom z Infinite kolejnego przejazdu, poza tym Hoya sunbae kategorycznie zabronił mi tego. Hmm, ciekawe. On sam nie zrobił nic, poza zostaniem w dormie CYS, uwiecznił śmietnik, który pozostawili po sobie jego kumple i zanim dziewczyny wyszły, wstał z krótkiej drzemki przed dziewiątą i udał się do dormu Infinite.
Nawet jeśli było to nieco samolubne z mojej strony. Kim ja jestem, osobistym pośrednikiem pomiędzy liderami tych dwóch zespołów?! Może, gdyby Zhan Zhan miała do mnie inne podejście..., ale jednak moja wewnętrzna diva doszła do głosu. Dwudziestoczterogodzinne spotkanie integracyjne, kto tak ku*wa robi? Może jestem zacofana albo się starzeję? Nie rozumiem tego...
Nie byłoby problemu, aby sunbae z Infinite odesłali się do swojego dormu sami, ale po tak ostrym imprezowaniu, przy akompaniamencie alkoholu i zaprzyjaźnianiem się z toaletą, było to niemożliwe, a po kieszeniach grzebać im nie chciałam.
Kiedy przybyłam do dormu z mojego joggingu o wpół do szóstej, Dongwoo-sshi pił grzecznie swoją wiśniową nalewkę, ale w umiarze, natomiast Sungyeol-sshi oraz Myungsoo-sshi kompletnie odlecieli. Acha, czyli jeszcze im było mało?! Łazienka była praktycznie niedostępna, nawet ta zastępcza. Imprezowicze poszli spać... Kłębiło się we mnie zbyt wiele negatywnych uczuć, więc żeby przypadkiem nie wygarnąć gościom, poszłam do pokoju ćwiczeń, ustawiłam sobie playlistę i ćwiczyłam układy do piosenek. W międzyczasie korzystałam z przerw: po pierwsze zakupy, po drugie porządki, a po trzecie czysto biologiczna potrzeba. Dziewczyny cały dzień realizowały własny plan, a ja nie chciałam im przeszkadzać. Ne również nie dzwoniły. Mam nadzieję, że Howon sunbae dotarł bezpiecznie do dormu Infinite i spokojnie odespał nieprzespaną noc z winy swoich kumpli. Lee Ho Won – kolejna osoba na liście postaci, których jestem dłużniczką. Gdyby nie jego obecność, to pewnie poustawiałabym je tak po kątach jak czynił to względem mnie pan Im. Ho Won sunbae zalecił wyciszenie. Poskutkowało.
O wpół do siódmej wieczorem zadzwonił mój telefon. Zastopowałam piosenkę i odebrałam. Dzwonił ktoś z nieznanego numeru.
-Dodzwoniłem się do Kim Ye Bi?
-Kim Ye Bi przy telefonie – potwierdziłam i czekałam, aż osoba powie, czego chce.
-Żaden z nich nie odbiera, więc podejrzewam, że nadal są w waszym dormie.
Po głosie poznałam, że to mężczyzna, ale dalsze przedstawianie się nie było konieczne, ponieważ doskonale wiedziałam, z kim prowadzę konwersację.
-Prawdopodobnie – odparłam.
-Postaraj się ich obudzić. Czy mogę podać ci numer naszego kierowcy?
-Przepraszam, panie Kim, ale wyjaśnijmy coś sobie. Skoro ma pan problemy z komunikacją, to może powinien pan się czegoś nauczyć. A tak w ogóle to nie jestem na pana rozkazy – przekazałam mu nieco wyniośle.
-Chodzi o to, że mam coś do załatwienia...
-A ja to niby się nudzę?!
- Chcesz mi powiedzieć, że mam sam ich odebrać?
-Mam plany, Kim Sunggyu-sshi.
-Daj mi skończyć. Chciałem powiedzieć, że jestem teraz zajęty, ale postaram się w miarę szybko pozałatwiać te sprawy. Mogę poprosić kierowcę, ale to będzie późno. Po prostu pomyślałem, że tobie też... to znaczy słyszałem od Hoyi, że tylko ty zajmowałaś się nimi i...
-Obojętne, panie Kim.
- ...Dogadaliśmy się?
-Ma pan czas do dwudziestej.
-Nie dam rady, zamów im coś!
-Proszę zmienić ton, panie Kim. A tak, to odmawiam dalszej rozmowy – ostrzegłam, bo to, że do tej pory pozwalałam mu na takie traktowanie, to nie oznacza, że jestem masochistką. Robiłam to tylko ze względu na to, by okazać mu szacunek, ale ja też jestem człowiekiem, a nie sztuczną lalką! Nie chcę, żeby na mnie krzyczał lub mówił podniesionym tonem głosu...
-Dobrze, dobrze, posłuchaj. Masz bardzo niekompetentną liderkę, zresztą wy wszystkie takie jesteście. W razie, gdybym się spóźnił...
-Cóż, to pana sprawa, ja panu tylko przedstawiłam moją propozycję, a to do pana należy wybór, czy panu zależy, czy nie. Mam trening, muszę kończyć – uświadomiłam go, że dzwonienie do mnie, kiedy on chce, nie było w dobrym tonie. Przesunęłam palcem po ekranie w kierunku czerwonej słuchawki.
Po małym treningu tanecznym oraz pracach gospodarczych, takich jak zrobienie prania, poszłam do mini siłowni. Może nie była tak luksusowa jak ta w SM czy w budynku, do którego chodziłam ćwiczyć, ale przydawała się. Wyjęłam z szafki na kod swoją wagę – każda z nas miała własną. No dobrze, pora przekonać się, jak bardzo udało mi się przekroczyć „magiczną skalę" i ile będę musiała zrzucić. Urządzenie zatrzymało się na liczbie czterdzieści dziewięć i pół. O bogowie. Prawie trzy kilogramy nadwagi! Dobrze, że tego nie widać gołym okiem. Chociaż w sumie, co za różnica i tak wyglądam jak kluska, ziemniak, cokolwiek co nie jest dziewczęce. Efekt jojo to żadna nowość, może powinnam dobić do pięćdziesięciu, kreska, siedem i wtedy martwić się, jak zrzucić? Hmm, chyba będę musiała przemyśleć, czy warto ryzykować, by potem usłyszeć, że znów nie mieszczę się w XS. Pomysł, który właśnie przyszedł mi do głowy nie był taki zły, bo tak szczerze, to nie wiem, jak zrzucić to z góry. Niby mój normalny rozmiar miseczki, C 70, ale kobieta od ubrań pewnie znowu będzie grymasiła.
~ ~ ~
Powoli zbliżała się godzina dwudziesta. Pozostawało pięć minut. Śpiochy z Infinite wstały już jakiś czas temu. Przyszykowałam im antykacowy roztwór oraz kubek herbaty. Gdybym była pozbawiona jakichkolwiek ludzkich odczuć, zapewne od razu wyrzuciłabym ich za próg. Dowiedziałam się, że tak naprawdę udawali, to dziewczyny znowu się schlały jak nieboskie stworzenia. Zastosowałam się do porady od mojego trenera, więc niech się czują uratowani.
Może kiedyś też się schleję na umór i nie będę wiedziała, gdzie jestem, a ktoś udzieli mi pomocy. Nie umiałabym zrzucić obowiązku na kogoś innego. Dziewczyny mają szczęście, że fani nie wiedzą, co się dzieje, kiedy wszystkie światła zgasną, a ich idolki zamieniają się w dzikie łowczynie. Nie żebym była newbie, miałam pojęcie jak się takimi cwaniakami, co piją, zająć. Może Zhan unnie nie potrafi, trudno. Wytrzymaj Ye Bi, jeszcze trochę.
Zdążyłam wziąć prysznic oraz przemyć lepiące się od potu włosy. Umyłam się w żelu o intensywnym aromacie, więc pewnie zapach wyczuwalny byłby nawet, gdyby ktoś spał mocnym snem. Dziewczyn nadal nie było, okej, nie wnikam. Jestem oazą spokoju.
Rozległ się dźwięk domofonu, więc domyśliłam się, że ktoś stoi przy bramce. Na wizjerze z kamer w budynku rozpoznałam postać, więc bez strachu otworzyłam drzwi.
***
(Sunggyu)
Może popełniłem błąd zgadzając się wysłuchać rady Sungjonga, ale nie chciałem uciekać. Sungjong dotrzymał słowa i nie powiedział Woohyunowi ani Howonowi o moim nocnym życiowym failu. Zresztą Woohyun i tak miał nocną zmianę, a kolejnego dnia musiałby wrócić, więc zapewne spał w szpitalu. Co się zaś tyczy Howona – podobnie jak Woohyun nie wrócił na noc, to znaczy wrócił, ale rano. Tak powiedział Sungjong. A potem znowu wyszedł, ale wiedziałem jedno. Howon zapewnił, że nie siedział z resztą na tym „tajemniczym posiedzeniu" i ja mu wierzę.
Nie pytałem o nic więcej, Sungjong poinformował mnie, że wrócił godzinę później z treningu z siłowni i poszedł spać. Nie wiem, gdzie był wczoraj, ale czułem, że odpoczynek mu się należy.
Sungjong natomiast uświadomił mnie, co wczoraj się wydarzyło. Przez jakiś czas ogarnęła mnie panika. Dlaczego ja się tak nagle uzewnętrzniłem? Co prawda nie zrobiłem tego świadomie, ale teraz Sungjong wie wszystko to, czego nie powinien. Uch, jesteś taki głupi Sunggyu.
Martwi mnie to nadal, podwójnie. A to dlatego, że Sungjong zawarł ze mną układ, na który musiałem się zgodzić. Uch, naprawdę... Tracę nad sobą kontrolę, a on to wykorzystał, ale czy rzeczywiście? A może wszystko jest w porządku? Faktem jest, iż Sungjong chciał porozmawiać o Seo Hee, wiedziałem to... tak podejść mnie w bezczelny sposób, kiedy nie jestem na to w stu procentach gotowy. Chciałem, jasne, czemu nie..., ale nie teraz. Miałem dużo spraw do ogarnięcia.
Jednak nie ma już odwrotu. No dobrze, skup się Sunggyu. Musisz to szybko rozegrać, a przy tym wykazać się sprytem. Zero upominania Kim Ye Bi, zero poniżania Kim Ye Bi, zero nieuzasadnionej agresywności względem Kim Ye Bi, zero złośliwych komentarzy i wątpienia w jej prawdziwość...
- Minuta do dwudziestej. Brawo, spisałeś się Kim Sunggyu-sshi – z zamyślenia wyrwał mnie głos należący do dziewczyny, która była powodem wielu niepowodzeń Infinite w ostatnim czasie. A jednak muszę okazać choć odrobinę wdzięczności.
-Nie mam dzisiaj czasu na kłótnie z tobą, więc nie próbuj zaleźć mi za skórę – ostrzegłem ją, siląc się na poważny, a zarazem normalny ton..., ale posłałem jej wyraźne lodowate spojrzenie. Nikt nic nie mówił o tym, bym nie mógł pokazać, gdzie jest jej miejsce, prawda?
-O, przybył ten idealny, a gdzie podziękowania? Ach, maniery spieprzyły do lasu, co?
Na język cisnęło mi się wiele wulgarnych epitetów, ale powstrzymywałem się tylko dlatego, że byłem u kogoś obcego i nie chciałem wyjść na idiotę tak jak ostatnio. Na myśl przychodziło tylko jedno. Kim Myungsoo, jesteś już martwy!
-Ucisz się, bo inaczej czeka cię kara. Może tak zaczniemy subtelnie, co powiesz na szubienicę? Przywiążemy cię do jakiegoś,... hmm kawałka drewna. Będzie miło. Wiesz, co wolisz. Linę wokół szyi? A może płytę CD? Też nieźle tnie skórę. Za młody jesteś, by tak się odzywać do lidera, wiesz? – o? No to jestem w szoku. Pozytywnym szoku. Sungyeol popatrzył na Dongwoo, a Dongwoo na mnie. Czy miałem już zareagować? Skończyło się na tym, że w skupieniu słuchałem, jak Kim Ye Bi upomina mojego visuala. – Och, nie zrozumiałeś przekazu, czyż nie tak?
Rozumiałem, że była zła, ale czemu odbija sobie na Myungsoo? Chociaż w sumie dobrze, że nie wyżywała się na mnie. Mimo wszystko to było... dziwne. To mój visual, ona nie ma prawa go gnębić, rozwiążę konflikt między nami sam...!
-Dobrze, nie rozumiemy się. Na kolana! Wasza dwójka! – kluska wskazała na Myungsoo i Sungyeola.
-Zaraz, a Dongwoo?! – oburzył się Myungsoo.
-Ymm, YeBi-ah...- zaczął spokojnie Dongwoo.
-Cisza, ja teraz mówię! No już! – powtórzyła i położyła dłoń na ramieniu Dongwoo. Chłopaki wykonali polecenie. – Pięknie, a teraz sunbae Lee i Kim, powiecie, dlaczego okłamaliście waszego lidera i udawaliście, że się upiliście, i dlaczego spaliście w domie CYS przez cały dzień!
Zapanowała cisza, której nikt nie odważył się przerwać. Cóż mogę powiedzieć, szok mnie opanował. To wszystko jest zbyt piękne, by było prawdziwe.
-Na pewno nie chcecie rozwiązywać tego na komisariacie policji, jesteście duzi, więc wiecie, czym włamania się kończą – kontynuowała, a mi odeszła krew z żył. Włamanie? O czym ona...
-Nie włamanie, rzeczywiście spotkaliśmy się, ale zrobiliśmy to w pewnym celu, a to, że te dzikuski tak się upiły to nie nasza wina – przyznał Myungsoo – To spotkanie było za obustronną zgodą.
-A Sungyeol-sshi milczy i nic nie powie, bo uważa, że jest niewinny jak baranek?- zagadała do Sungyeola.
-Nie wiem, czego chciał Myungsoo, ale dla mnie to było po prostu zwykłe spotkanie... okej, chciałem bliżej poznać Hwanjin-sshi, nie chciałem, by skończyło się na kacu.
-Co ty zrobiłeś, Myungsoo?- spytałem visuala z mordem w oczach.
-Dzięki, ku*wa, teraz to przegiąłeś! – zwrócił się do mnie wulgarnie L i odtrącił dłoń Dongwoo, który pomagał mu wstać. - Tak mi się odwdzięczasz za pomoc? Przez cały czas chciałem tylko potwierdzić swoje przypuszczenia, a ty co mi zarzucasz? Że przyszedłem na potajemną schadzkę?
-O czym on bredzi? – spytałem Ye Bi, ale uciszyła mnie wrogim spojrzeniem i kiwnęła głową na tłumaczenia Myungsoo.
-Więc Kim Sunggyu, myślisz, że tak po prostu możesz mnie sobie sprawdzać? Wysyłasz kumpli na przeszpiegi, żeby cierpieli z twojego powodu, a sam udajesz takiego grzecznego? Naprawdę nie obchodzi mnie, co sobie myślisz i nie mam zamiaru nic nikomu udowadniać. Jeżeli to się powtórzy, to nie będę taka miła. To się nazywa akt wandalizmu i napaść cywilna o podtekście seksualnym. Od teraz odmawiam jakiegokolwiek ponoszenia odpowiedzialności, naucz się, kto tu jest liderem, Kim Sunggyu!
... Czy ona się na mnie wydarła? Zaraz, ale czemu znowu ja? Przecież to Dongwoo, Sungyeol i Myungsoo balowali w domie CYS! Co ona ma na myśli, zwariowała? Nigdy nei kazałem nikomu naruszać ich prywatności!
-Hej, ymm... nie krzyczcie do siebie – wtrącił się Dongwoo.
-Dongwoo-sshi, proszę zabierzcie się stąd jak najszybciej – zwróciła się do Dinowoo ta nawiedzona wariatka.
-Żaden problem, panno Kim, dziękujemy za gościnę – podziękował jej i mrugnął okiem. Że co?! – Słyszeliście, chłopaki? Chodźmy, zanim CYS zgłoszą to na policję.
-Dzięki – rzucił krótko Sungyeol.
-Myungsoo-sshi, wstań proszę. Możesz oprawić w ramkę i podarować w prezencie swojemu liderowi, cokolwiek. Wiesz, ten, co zawsze ma do mnie wątpliwości – czarnowłosa podeszła do L, dała mu mocnego pstryczka w nos, a następnie kiedy wstał, nadal patrzył na nią niepewnym wzrokiem. Otrzymał do ręki od Ye Bi jakąś małą, lecz kwadratową kosmetyczkę. Sungyeol i Dongwoo zaczęli dziko rżeć, a Myungsoo spalił się jak rak.
-O nie... - westchnął i próbował wycofać jej rękę ze swojej, ale na siłę wcisnęła mu swoją rzecz.
-Bądź następnym razem grzeczny, masz szczęście, że cię lubię, bo inaczej zrobiłabym ci krzywdę. Kim Ye Bi jest niemożliwa! Jak można tak upaść? Czy tylko ja widzę i słyszę, że ona z nim flirtuje?!
Stanęła mu na stopach i wyciągnęła się w górę, by pogładzić go za lewym uchem. Sungyeol i Dongwoo nadal zwijali się ze śmiechu.
-Uspokójcie się – starałem się doprowadzić ich do porządku, mimo iż gotowało się we mnie z przeolbrzymiej złości. – Chłopaki, wyjdźmy już, naprawdę...
-Chwila, Myungsoo-sshi – zatrzymała go. – Nie uciekaj, chcę zobaczyć. Tu i teraz.
-No nie wiem, Ye Bi-sshi...
-Myungsoo-ah, Myungsoo-ah... - zaczęła skandować, a do niej dołączyli Sungyeol i Dongwoo.
-Aish – westchnął – Łap, hyung. Prezent od Ye Bi - nim się zorientowałem, na moich dłoniach wylądowała puchata kosmetyczka. Błe, nie chcę tego!
-No cóż, nie masz wyboru, złapałeś, brawo ty, a teraz otwórz i się naciesz – jeżeli nie byłoby świadków, to coś bym tej sztucznej, wypchanej lalce zrobił! Za ten bezczelny ton i za ten wredny uśmieszek...
* * *
(Dongwoo)
Przyznam, że nie spodziewałem się takiego charakterku, może w SM pomylili się i to Kim Ye Bi powinna zostać liderką? Trzyma wszystkich w ryzach i nie daje sobie w kaszę pluć, a tymczasem musi zadowolić się pozycją głównej wokalistki. Yaa~, ale drapieżnik, jak ja uwielbiam takie dziewczyny, które umieją zaznaczać wyraźnie swoje terytorium! Boże, co za klasa. Zaimponowała mi aczkolwiek nie startowałbym do niej. Jang Dong Woo kończy z romansami, dopóki nikt normalny nie pojawi się na horyzoncie. Mizushima Yamari to tylko bias, nawet nie wiem, co w niej polubiłem, ale ta Ye Bi... mhm, Myungsoo ma dobrego nosa do dziewczyn. Okej, może to jednak był crush, choć L hardo zaprzecza?
Szkoła Sunggyu w kwestii charyzmy przy tym to takie małe nic.
* * *
(Sungjong)
Hyungowie wrócili w podejrzanie zbyt radosnych nastrojach. Przynajmniej jak dla mnie. Możliwe, iż widzę również coś, czego tak naprawdę nie ma? Poprawka, Gyu hyung-nim naprawdę wyglądał tak, jakby uszło z niego życie. Co mu się stało? Miał dziwnie zaczerwienione oczy...
Kiedy ich nie było przyszli Woohyun hyung i Hyuna noona. Ze snu wybudził się także Hoya hyung. Wszyscy zajęli się przybyłymi, ale lider hyung dyskretnie udał się na górę. Poszliśmy do kuchni, gdzie wcześniej przyszykowany został smaczny posiłek. Usiadłem z pozostałymi. To nie pierwszy raz, kiedy Sunggyu hyung nie siada z nami do stołu. Chciałem się dowiedzieć, co się stało, lecz opowiedzenie rewelacji musiało zostać pominięte – pamiętałem, co stało się zeszłej nocy i żeby nie wzbudzać podejrzeń, przeprosiłem towarzystwo wmawiając im, iż udaję się za potrzebą. Dowiem się później, a tymczasem pora udać się do hyunga Gyu. Pobiegłem szybko po schodach na górę, wiedziony niedobrym przeczuciem. W porę! Drzwi do łazienki nie zostały do końca zamknięte, z zepsutego kranu zlatywała woda. Słyszałem, jak krople chlupały, rozpryskując się na podłodze. Zaniepokoiłem się podejrzanymi odgłosami.
-Wybacz hyung, wchodzę – poinformowałem go, choć wątpię, by usłyszał. - HYUNG! – krzyknąłem i podbiegłem do niego i odciągnąłem go od łazienkowych płytek na ścianie. Odgłos uderzeń pięściami o ścianę – oto co usłyszałem i zobaczyłem. – Teraz to ty mnie zdenerwowałeś, hyung. Jak możesz tak się zachowywać? – zwróciłem mu uwagę i natychmiast sprawdziłem, czy nie ma żadnych obrażeń. Niestety takie posiadał, więc nalałem wody do miski, wziąłem małą, puchatą gąbkę i ręcznik. Włożyłem jego zranioną dłoń do miski. Chłodny ręcznik przyłożyłem do czoła. Nawilżoną gąbkę przebywałem delikatnie jego rozdartą skórę.
-Uspokój się, Sungjong, po prostu usiadłem, bo jest mi słabo... - wyjaśnił, a ja nie do końca w to wierzyłem.
-Nie wiem, hyung... Ukrywasz coś? – wypaliłem przechodząc w tryb dociekliwego i lojalnego maknae. Kiedy upewniłem się, że zdrowiu hyunga nic już nie zagraża, przygotowałem opatrunek: trochę maści łagodzącej podrażnienia, woda utleniona.Dłoń, którą uszkodził sobie hyung, pokrywał bandaż.
-Jak zawsze widzisz dziurę w całym. Nie ma nic, o czym byś nie wiedział – zaprzeczył i westchnął, kiedy powstrzymałem go przed rozwaleniem opatrunku.
-Hyung, jest wiele spraw, których nie zrozumiem, ale nie jestem głupi i nie mieszkam tu od wczoraj. Znamy się ponad 12 lat i uwierz mi, że wiem, kiedy mówisz prawdę, a kiedy po prostu mnie zbywasz, gdy nie chcesz mnie lub innych zamartwiać.
-Jesteś spostrzegawczy – powiedział hyung i przyłożył czoło do zimnych, ochlapanych wodą, kafelków, tym razem na podłodze. Ręcznik spadł.
-E-ej, hyung! Co ci jest, strułeś się czymś? – pytałem go, ale hyung pokręcił głową. Położyłem go do pozycji siedzącej ponownie i dotknąłem jego czoła, ale nie było gorące. O co chodzi, hyung nie ma gorączki, więc nie może być chory.
-Dlaczego jej nie ma? Dlaczego zamiast niej muszę spotykać na swojej drodze jakieś patologie?
-Hyung... o czym ty teraz mówisz? – zmartwiłem się i próbowałem go podnieść, bo leżenie na zimnych kafelkach podłogowych nie należało do najlepszych rozwiązań.
-No i co, nie cieszysz się, że miałeś rację, a stary i głupi hyung się mylił?
Zdanie wypowiedziane przez hyunga dało mi sygnał o tym, jak bardzo z Sunggyu jest źle.
-Po pierwsze hyung, nie jesteś stary, a już na pewno nie głupi, nie wmawiaj sobie. Kto ci tak powiedział? Znajdę go i podam do sądu jak chcesz. Może posiekać na kawałeczki i zakopać w lesie? – wybudził się we mnie instynkt ochronny, nawet jeśli pomysł podchodził pod nieludzki, ale trudno. Kto śmiał doprowadzić hyunga do takiego stanu?!
Hyung popatrzył na mnie z przerażeniem.
- Przepraszam, ale właśnie wybudziła się we mnie bestia. Nie ma co ukrywać, hyung. Skoro już zacząłeś, to dokończ. A, właśnie. Bo ty pojechałeś do dormu Can You Smile i kogo spotkałeś? Tylko nie mów, że to głupie dziewczę, co ślini się na widok każdego męskiego przedstawiciela w kpopie.
- Nie Jenny, a reszty... nie było ich, Sungjong.
-To jak... - zacząłem.
-Nie byłem przygotowany. Cholera...
-Hmm?
-Wiesz... Tym razem to ona okazała się sprytniejsza, ale niech nie myśli, że się poddam.
-Kto?
-Nie mam pomysłu, co z sobą zrobić, by było dobrze. Nie dałem rady ze ślimakiem, ale przysięgam, że ten wamp jest sto razy groźniejszy!
-Sunggyu hyung, weź głębokie dwa wdechy, a następnie wydech – poradziłem mu, bo właśnie zauważyłem, iż wzrasta w nim złość. – Pójdźmy do twojego pokoju, tam na spokojnie pogadamy – dodałem i delikatnie ująłem hyunga pod ramię, żeby mógł się o mnie oprzeć. Czy to ja? Czy to przeze mnie hyung został niesłusznie sprowadzony do pionu? Czy pomyliłem się w ocenie Kim Ye Bi? Posłałem małego niedźwiadka na walkę z wężem?
* * *
(Sunggyu)
Cóż mogę rzec, po prostu czułem się i wyglądałem jak wrak. Zgodziłem się pójść, zgodziłem się wysłuchać, ale nie sądziłem, że to będzie aż takie trudne. Niby wszystko zakończyło się, ale nadal nie mogłem zdobyć się na przeproszenie Kim Ye Bi. Nie żeby nie zasługiwała, bo upewniłem się, że należy się... Nie dzisiaj. Odniosłem wrażenie, że również by sobie tego nie życzyła. To był niejawny kompromis, coś jak rywalizacja. Choć z boku mogło to wyglądać jak upokorzenie mnie. Jest sprytna, to muszę przyznać. Jest także niebezpieczna, choć nie zamierzam trzymać się oryginalnego planu. Nie mogę tak po prostu zignorować tego faktu. Dzisiaj dostałem lekcję, trudno. Trzeba będzie zabrać się za podcięcie skrzydeł kurze, która myśli, że jest orłem. Mimo wszystko czułem się mocno urażony tym, co zaszło w dormie CYS dzisiejszego wieczoru. Wolałbym, żeby to do Zhan zhan coś dotarło, nie miałem ochoty na Kim Ye Bi. To było nie fair...
Z pewnych względów Sungjong zauważył. A tak bardzo chciałem w końcu dobrze maskować się.
Cholera, zapomniałem!
-Hej, hyung. Chcę ci coś pokazać, może ci poprawię humor, a ty troszkę ochłoniesz – zasugerował i wtaszczył ze sobą do mojego pokoju pudełko, które sam mu oddałem. Wgramolił się na moje łóżko i trącił swoją stopą, moją wystającą spod kołdry, którą się okryłem. – Moje pierwsze pytanie brzmi: „Tęsknisz za Seo Hee?" Nie uznaję odpowiedzi przeczącej – dodał z przebiegłym uśmiechem. Dobry Boże, proszę o wybaczenie, ale kiedy te tortury dobiegną końca?
-Aish! Nie wystarczy ci pochwał? Tak, okazałeś się tym mądrzejszym. Cóż, czasem się zdarzy, a rolą maknae jest wesprzeć starszych, żaden cud nie został dokonany! – uprzytomniłem go trochę, ale Sungjong pokręcił głową.
-Hyung, o czym wczoraj rozmawialiśmy? Miałeś się nie bać, zresztą sam mi kazałeś sobą potrząsnąć, więc stosuję się do twojej rady. Więc jak?
-Dobrze wiesz, że nie lubię się do tego przyznawać... - zacząłem.
-Nie musisz się tego wstydzić, bo nie ma kogo. Nie pamiętasz, co powiedziałem ci na temat Seo Hee?
-Aish – westchnąłem znowu. – Polubiłem ją tak jak reszta Infinite, szczęśliwy?
-Co dalej? Wiesz hyung, czego chciała Seo Hee?- zwrócił się do mnie, jak zwykle radośnie.
-Nie mam pojęcia – zaprzeczyłem zgodnie z prawdą. Ślimak miał sto pomysłów na sekundę.
-Może nie masz pojęcia, ale Seo zawsze podkreślała, że chce szczęścia swoich hyungów. I to dotyczyło również ciebie. Bądź szczęśliwy przynajmniej dla Seo, jeśli nie dla nas.
- - -
Rozdział wstawiam na świeżo po ukończeniu, jest szybciej niż przed dwoma zapasowymi terminami, ponieważ była motywacja ze strony suomalainen92
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top