Rozdział 0„ Goodbye like yesterday"

(Sungyeol)

   Nie wiem jak inni, ale ja osobiście byłem oburzony. Po raz pierwszy zdarzyło się coś tak bardzo irracjonalnego, że wciąż trudno uwierzyć, że to nie sen. Próbowałem zrozumieć, dlaczego nie wyrzucono grupki chłopaków, którzy siedzieli w rzędzie nad nami. Byli wulgarni i rozmawiali dość głośno; występ Seo Hee nie był do końca udany. W każdym razie to nie żaden z Infinite gwizdał czy rzucał obrzydliwe uwagi z podtekstem seksualnym. Koniec końców nie obejrzeliśmy na żywo, jak śpiewa nasza Seo. Czy organizatorzy i jury mieli wosk w uszach i nie słyszeli ich ordynarnego zachowania?!

Chcieliśmy poczekać na Seo, ale wyproszono nas nie tylko z sali, ale i budynku.

-To co teraz?- spytał Dongwoo hyung.

-Pojedźmy do sklepu.- zaproponowałem, gdyż wpadłem na genialny pomysł.

-Co ty znowu wymyśliłeś?- zapytał lider Sunggyu.

-Zobaczysz na miejscu, hyung.- poinformowałem go uprzejmie o tym, że denerwowanie się nie jest potrzebne.

Dlaczego hyung musiał być taki podejrzliwy? Nic złego nie planowałem, a poza tym nikt nie zgłosił sprzeciwu. Tylko Sunggyu coś nie pasowało...

-Wy kupicie trochę warzyw- poinstruowałem Sunggyu i Dongwoo –Myungsoo i Sungjong zajmą się owocami.- kontynuowałem.

-Jakie konkretnie?- dopytywał się Myungsoo, który wydawał się być średnio zainteresowany.

-Takie, które się wam spodobają, mogą być te droższe- odpowiedziałem, bo tak naprawdę nie wiedziałem jeszcze, co ja właściwie chcę.

-Może być ananas?- zadał pytanie maknae.

-A dlaczego tak?- zdziwił się nie kto inny jak Woohyun.– Nie mamy innych zajęć?

-Bo tak sobie pomyślałem, że będzie dobrze i coś przygotujemy.- usłyszał w odpowiedzi słowa, które padły z moich ust.

-Ale taki cały czy w plastrach?- Woohyun znów zadał pytanie.

-Owszem, cały – potwierdził Sungjong, który chyba się domyślał, co obmyśliłem.

-A umiesz go oprawić?- zdziwił się Sunggyu, a ja powstrzymałem się od zaśmiania się. Jakie to było inteligentne, naprawdę...

-Mam to w genach po dziadku, który zajmował się wyrobem ciast z ekstremalnie egzotycznych owoców- udzieliłem głupiej odpowiedzi na jego równie głupie pytanie.

-Oo~ Serio?- wszyscy podchwycili, tylko nie nasz hamster Gyu. Co z nim? To jest serio niepokojące. Westchnąłem.

-Tak trudno to zaakceptować? Idę po te owoce i przygotuję taki deser, którego długo nie zapomnisz.- odgryzł się dla Gyu najmłodszy z naszej siódemki i poszedł w wyznaczone miejsce, czyli do dobrego marketu.

* * *

(Myungsoo)

    Nie byłem pewny, czy myślenie o jedzeniu jest w tej chwili najważniejsze, ale postanowiłem dać spokój wszelkim podejrzeniom, bo komu jak komu, ale Sungyeolowi można było ufać. Do koszyka trafił ładny i dorodny ananas, dwa opakowania truskawek, dwie morele, siedem jabłek oraz kilogram mandarynek.

   Ponownie spotkaliśmy się z resztą przy kasie, gdzie wyłożyliśmy produkty na ruchomy pas, ale zapłaciliśmy za to pieniędzmi ze wspólnego portfela.

-Gdzie teraz?- okazał zainteresowanie lider Gyu.

-Po prostu chodź i choć raz nie marudź, hyung. Zdaj się na nasz instynkt, okej?

To było dość nietypowe jak na Sungjonga, zwracać się tym tonem do Sunggyu hyunga.

-Tylko zapytałem, nie musisz okazywać takiej złości.- usprawiedliwiał się Sunggyu, który w ostatnim czasie nie był sobą, a i miewał dziwne wahania nastrojów, tak więc ciężko wymagać od niego normalnego funkcjonowania.

    Po niedługim czasie znaleźliśmy się na znajomej ulicy. Czyżby strzał w dziesiątkę? Najwidoczniej Sungjong czuł się bardzo swobodnie, więc to nie był dla niego problem wpisać kod dostępu do mieszkania Seo Hee.

-Hyung~ - zawołał Sungjong do naszego biednego lidera.- Wypakuj nasze zakupy, a ja pójdę z Sungyeolem, aby z nim porozmawiać.

-Wiesz, co oni knują?- próbował mnie wypytać Sunggyu hyung, a ja sam nie wiedziałem. Miałem co prawda jakieś domysły, ale to, co sobie pomyślałem jest chyba dalekie oryginalnym zamiarom 2Sung.

-Hmm, lepiej zrobić tak jak sobie zażyczył.- poradziłem.

-To ja sprawdzę zawartość barku- zaoferował ochoczo Dongwoo.

-Marne szanse. Nie liczyłbym na choćby małą zgrzewkę.- uprzedziłem go, co i tak zignorował.

-E~ No ale jak to? Pije u nas i z nami, ale u siebie nic nie ma?

-Najzwyczajniej w świecie tak właśnie jest. To mieszkanie jest za małe na barek.

-Niemożliwe~- nie dowierzał Dongwoo.

-Zrób nam przysługę, Dongwoo i sprawdź, czy suszarnia jest czysta- uciszył go skutecznie Sunggyu, ostudzając doszczętnie zapał i podekscytowanie, jakie owładnęły naszego Dongwoo.

-Co? Po co?

-Aish, po prostu zniknij. Zrozum,, że nie do końca jesteś tu legalnie.

-Nie rozumiem twojego marudzenia, hyung, ale dobrze wiesz, a nawet doskonale, jedną rzecz: nie wszyscy mają kij w dupie, a jeżeli Seo dała nam wyraźną zgodę, to dlaczego mielibyśmy czuć się mniej lub bardziej komfortowo. Ja nie widzę ani różnicy, ani problemu.

   Starałem się nie słuchać tej mało inteligentnej wymiany zdań, bo była ona według mnie żałosna, a przede wszystkim donikąd nie prowadziła. Może Sunggyu hyung czuje się źle i jest z nim fatalnie, ale nie musi nam psuć dobrego humoru. Seo Hee powiedziała, że nie robi różnic, więc dlaczego on znowu tworzy problem, którego nie ma?

* * *

(Sunggyu)

    Wiedziałem, że dla Nich to będzie zbyt trudne do zrozumienia, ale przebywanie w obcym domu bez właścicielki... nie mogłem się jakoś do tego ani przekonać, ani przyzwyczaić, mimo wielkich i szczerych zapewnień ze strony Sungjonga. Co takiego nazmyślali z Sungyeolem dla Seo Hee, by dostać się do jej mieszkania, gdy ta jest nieobecna?

    Woohyun uniknął tych tortur, bo udało mu się zaaranżować spotkanie z Hyuną. Gdyby to ode mnie zależało, nie przyszedłbym, ale musiałem pilnować tych nieodpowiedzialnych dzieciaków, bo oni gotowi byli roznieść miejsce zamieszkania przypadkowo poznanej dziewczyny, w proch! Tak więc KTOŚ, (a tym kimś okazałem się ja) musiał mieć na nich oko.

Hoya i Dongwoo zaszyli się w suszarni, Sungyeol i Sungjong gdzieś rozmawiali, a L siedział w kuchni.

-Hej, hyung. Spróbuj~ - przybiegł do mnie z miską i czystą, małą łyżeczką deserową. W środku półokrągłego naczynia znajdowała się półciemna, gęsta, ciągnąca się substancja. Stawiam, że to Nutella albo budyń czekoladowy, albo rozpuszczona czekoladowa tabliczka.- Śmiało, śmiało. Nie otrujesz się tym – dodał, gdyż zapewne zauważył mój niepewny wyraz twarzy. Sięgnąłem po kuchenny przedmiot i zanurzyłem ostrożnie spiczasty czubek w czekoladowej cieczy, aby następnie przysunąć sobie do ust. Problem w tym, że łatwo można się było upaćkać. Czego on tam jeszcze dodał, że to było takie lepkie, miodu?!

L opuścił mały salon, a zarazem pokój dzienny i udał się z powrotem do kuchni- właśnie wtedy, gdy nabrałem ochoty na skosztowanie kolejnej porcji! Nie może być! Nie wiem, jak L tego dokonał, ale miało to smak wprost bajeczny do tego stopnia, że czułem się, jakbym był w stanie zjeść tego dwa razy tyle. Niestety nie dało się z tej prostej przyczyny, że to miała być przekąska dla wszystkich, a ja byłem gotów wyjeść wszystko teraz, w tej chwili! Dlatego więc L wyrwał mi wręcz siłą łyżeczkę z ręki, niczym małemu dziecku, które dopadło do swojego ulubionego łakocia i nie mogło przestać pochłaniać, i pomaszerował do kuchni, aby dorobić więcej tego dobrego słodkiego, cukrowo - czekoladowego czegoś. Pycha!

Jakimś cudem udało mi się nic nie robić, leniuchować. Wegetowałem w pomieszczeniu jak wysuszone i zarazem podniszczone i na nic zdatne warzywo po letnim gradobiciu, więc w końcu wziąłem się do roboty. Sięgnąłem pierwszą lepszą książkę z półki nad komodą i zacząłem przeglądać, ale okazało się, że to notes ze wstawkami na zdjęcia. Innymi słowy mini- album fotograficzny; dlatego też przerwałem wykonywaną czynność, bo raz, że nie było powodu, abym przeglądał jej zdjęcia, a dwa, że branie do rąk cudzych rzeczy nie należało do kulturalnego zachowania.

No i co ja niby miałem robić? Tu jest tak nudno... Jak zostanę, to będzie źle i zginę przez lenistwo, ale jeżeli sobie pójdę, ci wariaci mogą stworzyć niemałe zamieszanie.

* * *

(Seo Hee)

     Po przesłuchaniu chciałam się dowiedzieć, dlaczego wyproszono Infinite, ale zaczepił mnie przedstawiciel z JYP, więc nie miałam jak wcześniej się urwać. Zajął mi półtora godziny, a potem gdy już spotkanie dobiegło końca, postanowiłam zadzwonić, ale mój 'kochany' telefon, który przed 3 godzinami miał 80%, dziwnym sposobem utrzymywał się na zaledwie 4%! Nie miałam przy sobie ładowarki, więc nim zdążyłam wykorzystać te 4%, telefon zgasł. Pięknie! A do mieszkania pozostawał mi kawałek drogi. Są tego też dobre strony: mogę się przejść i na spokojnie przemyśleć ofertę z JYP, która wydawała mi się dziwnie zachęcająca.

    Powrót zajął mi 2 godziny, ponieważ po drodze zaszłam do marketu i 'na pocieszenie' kupiłam sobie butelkę soju oraz 2 różne wina, oraz paczkę chipsów kukurydzianych. Wiedziałam, że to zbędne, ale po prostu teraz bardzo tego potrzebowałam. W ostatnim czasie pojawiały się takie dni, kiedy miałam potrzebę najeść się „pustych kalorii", wiedząc, jak bardzo jest to szkodliwe. Sama do końca nie byłam przekonana, dlaczego tak się dzieje, to fakt, ostatnio pochłaniałam więcej cukru i fast foodów, zdarzał się nawet alkohol, ale po prostu miałam przeczucie, którym się sugerowałam. Po prostu tak było trzeba i już.

     Gdy dotarłam do mieszkania, zauważyłam, że drzwi nie są zablokowane, co było niemożliwe, gdyż przed wyjściem aż trzy razy sprawdziłam, czy na pewno mieszkanie jest bezpieczne.

Zamrugałam z niedowierzania, ponieważ przebywało tu 6 członków Infinite. To jakieś żarty?

- Już się czujesz jak u siebie, oppa?- zagadałam do Sungjonga, który uparł się, że koniecznie założy mi na nogi puchate kapciuchy. W odpowiedzi tylko się uśmiechnął.- A w ogóle, to czemu wyszliście? To znaczy... dobrze widziałam, tak? To wy staliście też pod drzwiami do mojego pokoju ćwiczeń?

-Ile te obcasy miały centymetrów, co?- zainteresował się Dongwoo hyung i założył ręce na klatce. Naprawdę nie wiem, o co mu chodziło, ale niech mu będzie.

-A nawet nie wiem, Da Ri sunbae mi pożyczyła, sukienkę też.- podeszłam na hol i podniosłam jeden but, który dopiero co zdjęłam.- Na ile ci to wygląda, hyung?- podałam mu szpilkę, a on zmarszczył brwi.

-No nie wiem, czy byś pobiegła w 15-centymetrowych szpilkach, ale to mi wygląda na duży obcas- zamyślił się Dongwoo i poczochrał mi włosy.

-Biegłam kiedyś w butach na podwyższeniu, mogę nie mieć wprawy, rzeczywiście.- przytaknęłam posłusznie.

-Co? Mała Seo Hee to taki hardcore? E, to nie. Ja cię nie znam.

Nadęłam policzki, bo zaczął odstawiać jakiś cyrk.

-Dlaczego masz podwinięty rękaw?- zapytałam Myungsoo, który popatrzył się na mnie takim wzrokiem, jakbym przyłapała go na robieniu czegoś złego.

-Seo~ Jaką chcesz wodę do kąpieli? Ciepłą, letnią?- wypalił ni z gruchy, ni pietruchy Sungjong.

- Dlaczego o to pytasz? A tak szczerze mówiąc, chłopcy, to dziwi mnie wasze zachowanie. Może mi powiecie, o co wam chodzi, a nie się czaicie?

-Czaimy się...? Co przez to rozumiesz, Seo Hee?- odezwał się Hoya hyung.

-No... pewnie coś chcecie.

-To nie tak.- zaprzeczył Sungjong.

-To zastanówcie się, w czym macie problem, bo ja teraz pójdę wziąć kąpiel. I niech żaden nie próbuje mi przeszkadzać, okej? Ja nie wiem, po co przyszliście, bo nie mam tu dla was żadnych rozrywek, ale jak coś, to w moim pokoju jest laptop.

-Można tam?- upewnił się Sungyeol.

-Można wszystko, tylko nie grzebać mi w moich rzeczach, bo nie pozwalam, to chyba jasne?

-Chcesz ubranie czy piżamę?

-Wezmę coś sobie sama, ale najpierw muszę do kuchni. Suszy mnie.- wyjaśniłam Sungjongowi, który aż nazbyt chciał mnie we wszystkim wyręczyć. Zdaje mi się czy ktoś tu się napalił na „Będę mieszkał z Seo"? Nie widziałam w tym problemu, to fakt, ale chyba potrzebuję trochę więcej czasu do namysłu. Nie lubię podejmować decyzji last minute, choć może mam to w genach po Da Ri.

-Przyniosę ci. Co byś chciała?- zaoferował L hyung.

-Hyung, coś jest nie tak? Dlaczego nie mogę wejść do mojej kuchni?

-Bardzo mocno naśmieciłem.

-To posprzątam.

-Po prostu powiedz, czego sobie życzysz do picia.- powtórzył.

-To przez ten konkurs, tak? Ale nie trzeba mnie traktować i obdarowywać przywilejami.

-No właśnie, chyba jednak musimy ci dodać nowe przyzwolenia. Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć, że śpiewasz?

-Technicznie rzecz biorąc, to o tym wiedzieliście, no ale skoro nie słuchaliście uważnie, to już nie moja wina. A tak w ogóle, to nie muszę wam o wszystkim mówić...

-Oczywiście, Seo, masz rację- poparł mnie Sungjong.- Ale jednak mogłaś chociaż zadzwonić.

-Da Ri była mi coś winna, a utrzymywanie wszystkiego w tajemnicy przed Renem było dość trudne. Wystarczy, że on o wszystkim wiedział.

-Znaczy... Niespodzianka?- dopytywał się Sungjong.

-Owszem, pod kątem L hyunga. W sumie chciałam powiedzieć wam wcześniej, ale wypadła ta niefajna sprawa z Woohyunem, a później to mi się zapomniało.

* * *

(Myungsoo)

    Gdy Seo Hee próbowała dostać się do kuchni, specjalnie ją przed tym powstrzymywaliśmy mając nadzieję, że straci zapał. Musiałem jeszcze skończyć jedną rzecz; teraz kiedy wyszło na jaw, dlaczego spotkałem S.D. na korytarzu, nie wpuszczenie Seo do jej własnej kuchni wydawało mi się jak najbardziej fair.

Przyniosłem jej szklankę z sokiem jabłkowym, który chciała, a potem zgodnie z zapowiedzią udała się do łazienki. Po godzinie i dziesięciu minutach usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyliśmy Seo Hee ubraną w zestaw dresowy. Gdy tylko łazienka się zwolniła, to ktoś znowu ją zajmował i tak po kolei, każdy kto chciał wchodził i wychodził, gdy naszła go potrzeba. Normalne.

-Hyung, które z tych win jest lepsze?- Seo zwróciła się do Dongwoo, na co jemu zaświeciły się oczka na słowo „wino".

-Co ty tak szalejesz z prezentami? Nie wydawaj na nas swoich pieniędzy- pacnąłem ją w czoło z otwartej ręki.

-Aish, hyung~ Możesz sobie pomarzyć, bo nie ma takiej opcji, bym coś wam kupiła. To znaczy... nie teraz. Ale zawsze istnieje opcja alternatywna..., na którą trzeba sobie zasłużyć.

-Tsch. Znów tak gadasz, że nie idzie cię zrozumieć.

-Już tłumaczę. Chodzi o to, że teraz stać mnie na drobiazgi, ale po jakimś czasie moje zarobki wzrosną i stać mnie będzie na coś więcej. I nie, nie kupiłam alkoholu tylko dla Dongwoo hyunga.- wyjaśniła.

-Ależ oczywiście, że nie- poparł ją sam Dongwoo.

-Jejku, co to? Wywiad jakiś? Czemu wbiliście mi się do domu?

-Dzwoniliśmy, ale nie odbierałaś- wyjaśnił Sungyeol oppa.

-A jakbym odebrała, to by coś zmieniło?

-Nie- zaprzeczył Yeol.

-Więc to było celowe, tak? Aish, chłopaki. Moglibyście częściej myśleć o waszym liderze, a nie tak go ze sobą wszędzie ciągacie.

-Złościsz się?- zdziwiłem się.

-Nie wiem, trudno mi to uczucie określić- usłyszeliśmy wszyscy w odpowiedzi.

-Oj, oj! Znowu chcesz coś z kuchni?- zatrzymałem ją, bo znowu próbowała się wbić tam, gdzie nie powinna.

-Nie wiem, czy chcę, muszę zrobić szybki przegląd lodówki.

-Ale... teraz?- zaniepokoiłem się nie na żarty.

-Od kiedy ci przeszkadza to, bym weszła do własnej kuchni? Kto tu jest właścicielem, hyung-nim?

-Aa... to...- podrapałem się w tył głowy z zakłopotania, bo naprawdę nie wiedziałem, jak ją powstrzymać. –Hyung, chodź ze mną.- poprosiłem do siebie gestem Sunggyu, który do tej pory milczał, bo siedział skupiony na dywanie, ponieważ wraz z Hoyą grali w karty.

* * *

(Seo Hee)

    To było bardziej niż dziwne, ale co mogłam poradzić? Wyglądało na to, że przyszli po prostu posiedzieć. Chyba rzeczywiście zaczynało dopadać ich „wypalenie zawodowe", a może to był negatywny skutek uboczny tego ich zawieszenia.

-Ej, ej. Wy! Słuchajcie, bo muszę coś powiedzieć – oznajmiłam. Byłam pewna, że to nie poskutkuje, ale o dziwo, zadziałało, bo udało mi się skupić ich uwagę na sobie.- Pamiętacie, gdy mówiłam, że pożyczę sobie Sungjonga na 2 miesiące?

-A czemu tylko na dwa? Zabierz go na dłużej- zaśmiał się L.

-Yah, hyung!- nadął policzki Sungjong.

-Na razie będą 2 miesiące. Ktoś jest przeciwny?- kontynuowałam.

-Tylko jedno pytanie, panno Bang- zabrał głos (i to niespodziewanie) Sunggyu-shi, który chyba nie miał za dobrego dnia, bo do tej pory nie odezwał się ani jednym słowem. Zaniepokoił mnie ten formalny ton, tak nagle zastosowany, ale może to przez szok i po prostu muszę w końcu któregoś dnia przywyknąć do tego, że Kim Sunggyu po prostu taki jest, że wciąż czuje się w pewnym sensie skrępowany w moim towarzystwie. Może to tylko jakieś moje głupie i z pewnością bezpodstawne odczucia, ale myślę, że jest to jakoś związane z postacią SooKyung.

-Mhm, co to?-spytałam.

-Czy ty nie masz innych zajęć, musisz wiecznie zrzędzić, hyung? Co? Tak trudno zrozumieć, że Seo Hee nie jest taka ułomna jak myślałeś?

-Myungsoo hyung, wystarczy- zwróciłam się do L. Upomniał Sunggyu-shi, ale zupełnie niepotrzebnie.- Jednak mam lepszy pomysł. Kim Sunggyu-shi? Czy możesz powiedzieć to, co chcesz, ale prywatnie? Jak się zdecydujesz, to zejdź na dół.- zaproponowałam mając na myśli, wbrew pozorom małą, lecz ustronną suszarnię.

Niestety, ale bardzo nie podobało mi się zachowanie L hyunga. Co w niego wstąpiło? Jakoś przeoczył fakt, że mi nie przeszkadzało to, że Sunggyu podjął próbę odezwania się do mnie. Szczególnie, że wielokrotnie powtarzałam, że nikogo nie wyróżniam, więc co mu nie pasowało?

* * *

(Sunggyu)

    Te ciągłe wzmianki o tym, że jestem uprzedzony do Seo Hee sprawiały, że powoli zacząłem tracić cierpliwość. O co mu chodziło? Zresztą, nieważne bo wyjaśniłem sobie szczegółowo parę spraw z Bang i nie myślałem, że jest potrzeba, aby do tego wracać tylko dlatego, że ON miał awersję na hasło *hashtag*friendzone *hashtag* SeoGyu.

Przypomniałem sobie, że czeka na mnie i to zupełnie sam, mój pluszak; nie chciałem go aż tak mocno zaniedbywać, ale od momentu, gdy między mną a SooKyung zaczęło się psuć, zostawał często bez żadnej opieki. Może to tylko wypchany watą ślimak, ale był jak członek rodziny, a rodziny się nie ignoruje, a przynajmniej ja nie zamierzałem.

Nie zostałem dłużej, to fakt, ale nie z powodu dogadującego L, który najwyraźniej miał swój jakiś problem, a że coś nie poukładało się nie po jego myśli, akurat „przypadkiem" padło na mnie. Przeżyłem. Przy okazji odpocząłem od hałasu.

Chłopaki przyszli tuż po mnie, a jednak. Seo Hee najwyraźniej ich oddelegowała, nie blefowała, gdy wspomniała, że nikogo nie faworyzuje.

-Co jest?- skierowałem pytanie do Sungjonga, który wrastał w podłogę przed drzwiami do mojego pokoju.

-Chciałem o coś zapytać, hyung.

-Teraz?

-Tak, to ważne.

Ponieważ nie miałem nic do roboty, to wpuściłem go do pomieszczenia, a poza tym nigdzie nie istniał zakaz mówiący o tym, że nie można się do mnie zwracać o pomoc czy najzwyczajniej w świecie porozmawiać.

-Seo Hee was wygoniła?- zdziwiłem się, a on kiwnął twierdząco głową.- Ciebie też?

-Naprawdę wyszedłeś tylko dlatego, co powiedział L?-odpowiedział mi pytaniem na pytanie.

-Dlaczego miałbym...

-Więc co się stało?- wciął mi się w zdanie dziwnie poirytowany.- Znów się do niej uprzedziłeś? Czy nie mówiłeś, hyung, że sobie z Seo już wszystko wyjaśniliście?

-Bo wyjaśniliśmy...

-A więc co?- ponownie mi przerwał.

-Po prostu chciałem wrócić szybciej. Nie sądziłem, że przesiedzimy u niej ponad 2 godziny.

-Aa~ i to był ten problem? Trzeba było powiedzieć przy wszystkich, że masz inne zajęcia. Czy ja zmuszam, byście lubili Seo Hee? Wiesz co? Nieważne, hyung. Najwidoczniej masz jakieś wielkie opory. Najlepiej będzie nie robić nic wbrew sobie.

-Daj mi odpocząć, Sungjong. Potrzebuję tylko trochę więcej czasu. Nic, tylko „Seo Hee to, Seo Hee tamto". Jestem tym serdecznie zmęczony.

-Nie możesz wyjaśnić, dlaczego jesteś taki rozdrażniony? Może mógłbym pomóc, hyung?

-Dam ci znać, jak coś wymyślę, a teraz proszę cię o opuszczenie mojego pokoju.- poprosiłem go najspokojniej jak potrafiłem.

-Ja chciałem tylko o czymś poinformować...- zaczął nowy temat, ale zbyłem go odwracając się do maknae plecami i skupiając się na zrobieniu masażu niewidzialnych łapek mojemu Kit-Katowi.

- - -

[Miesiąc później]

     W ostateczności Sungjong nie wyprowadził się, choć wszystko się na to zapowiadało, ale przez ten czas częściej go nie było niż był, więc na początku nie mogłem tego zrozumieć. Ćwiczyłby choreografię do nowych piosenek, a nie gdzieś lata po obcych chałupach. Przypadkiem przypomniałem sobie to, o czym wspomniała ostatnim razem Seo Hee, ale wtedy, gdy mi o tym opowiedziała szczerze wątpiłem w to, że rzeczywiście 'pożyczy' Sungjonga; minął miesiąc i jeżeli tak dalej pójdzie, to wyjdzie w sumie na to, że wcale nie blefowała. Naprawdę wkręciła się w akcję 'SeoJong'. Dziwiła mnie tylko jedna rzecz: dlaczego ustaliła sobie limit? Czy to miało coś wspólnego ze mną? Przecież mi oni nie przeszkadzają. Skoro każdy w Infinite zaakceptował parę SeoJong, to osobiście nie widziałem powodu, aby się tego wypierać. Poza tym niewiele miałem w tej kwestii do gadania. I co to w ogóle są 2 miesiące- marne 60, w porywach 62 dni, których nawet nie da się do końca porządnie odczuć. Niecały rok z SooKyung był dla mnie stanowczo za krótki, a co dopiero dla nich te ich dziecinne 2 miesiące. Najgorszy jest jednak pierwszy rok. Mam nadzieję, że ta 'mądra inaczej' nic nie postanowi sobie zepsuć tylko ze względu na mnie. I tak od początku wiedziałem, „czułem" w kościach, że z SooKyung mi nie wyjdzie, no i proszę- nie pomyliłem się. Nie chciałbym, żeby Seo popełniła błąd. Próbowałem się przełamać, ale nie udało mi się. To był już mój problem, nie Seo. Najwidoczniej na to jeszcze dla mnie za wcześnie.

* * *

(Seo Hee)

    Przez miesiąc byliśmy z Sungjongiem na wyspie Jeju. Nie miałam szczególnego planu ani życzeń. To była jego propozycja, żeby coś porobić poza stolicą. Jak dla mnie Seul był wystarczający. Ostatnim razem urządziliśmy sobie wypad do Myeong Dong i też nie trzeba było się dużo wysilać. Może dla Sungjonga dystans nie zrobił wrażenia, bo lot trwał jedynie godzinę i pięć minut. Mogliśmy równie dobrze nawet posiedzieć u mnie w mieszkaniu i nie wychodzić. To byłaby też dobra próba przed zamieszkaniem we dwoje, ale póki co nie przymierzam się do tej myśli zbyt entuzjastycznie. Z drugiej strony Sungjong chciał się gdzieś wyrwać z daleka od swoich hyungów, miał dość siedzenia „w nudnym i gnuśnym Seulu" jak on to nazwał. Sungjong jednak zupełnie inaczej to wszystko widział, dlatego każdy dzień spędzony razem wykorzystywaliśmy do maksimum, tak że 'powrót do szarej rzeczywistości' został przesunięty. Nigdy nie uważałam, że coś takiego mi się przytrafi, więc nie mając większego wyboru korzystałam. Sungjong za wszelką cenę chciał mi udowodnić, że mam do niego prawo i wcale nie musimy być kontrolowani. Starał się i doceniam to... patrzył tylko i wyłącznie na to, czego teoretycznie byłam pozbawiona, a potrzebowałam... tak jakby chciał mi wynagrodzić te wszystkie lata, kiedy byłam traktowana jak żywy worek do bicia. Na pewno rozumiał, że nie zawsze będzie mógł być moim parasolem ochronnym, nie miałam ochoty odrywać roli jakiejś upośledzonej księżniczki, za którą zawsze i wszędzie trzeba brać odpowiedzialność. Dogadzał mi, nieszczególnie przejmując się nieciekawą, kryzysową sytuacją, jaka zapanowała wśród Infinite.

Nie kryłam się za Sungjongiem, ale pewnie tak to w oczach innych wyglądało. No bo przecież półtora roku to za mało, aby się dobrze poznać i w ogóle. Z tego powodu nie oczekiwałam żadnych wycieczek na drugi koniec Korei, wystarczyło mi, że Sungjong okazywał niesamowicie dużo cierpliwości i poświęcał mi naprawdę sporo czasu jak nigdy do tej pory nie doświadczyłam.

-Seo Hee, telefon do ciebie- z zamyślenia wyrwał mnie głos Sungjonga.

-O, dziękuję ci- powiedziałam lekko zdziwiona, bo kto mógłby dzwonić. Spojrzałam na ekran telefonu i zauważyłam numer, który dzwonił rzadko lub w tzw. „nagłych sytuacjach".

-Co się stało?- zapytałam najspokojniej jak tylko potrafiłam.

-Gdzie jesteś?

-Jestem zajęta i tak, jest ze mną Sungjong, jeżeli o niego pytasz. Przecież mówiłam, że go zwrócę.

-Nie musisz go już zwracać. Nigdy nie prosiłem, żebyś się litowała, poradzę sobie, a wy się sobą cieszcie.

   Aish, co on sobie myśli? Fakt, odczuwam niepewność jak każdy, ale na pewno nie chciałam kończyć wszystkiego po kolejnych 2 miesiącach, a przynajmniej nie z powodu Sunggyu-sshi. Czyżbym jednak aż tak bardzo nie zasługiwała na zaufanie? Bo mam wątpliwości co do JEGO historii z SooKyung? Ja nic nigdy nie sugerowałam, że mam swego rodzaju blokady co do Sungjonga przez Sunggyu-sshi i jego dziewczynę, nie wiem, skąd u niego wzięło się takie myślenie. I skąd te dziwne odruchy? Dzwoni, kiedy i jak chce, tylko po to, by upewnić się, że jest między mną a Sungjongiem dobrze. Takie to wszystko dla mnie 'wtf?'. Martwił się?

-Po prostu muszę przestać się martwić, bo niedługo zacznę robić to co L.- powiedział jakby do siebie zapominając, że wciąż jestem na linii po drugiej stronie.

-Nie rozumiem cię, hyung. Nie masz innych problemów na głowie? Śmieszne jest to, że ty i ja... myślimy, że coś robimy źle, choć nikt tego nie zauważył, ale ja do ciebie nie dzwonię z każdą taką 'ważną' sprawą. To efekt traumy jeszcze po Jinnie czy SooKyung?

-Aish, musiałaś to powiedzieć?- speszył się niczym nastolatek przyłapany po raz pierwszy przez rodziców na oglądaniu niegrzecznych stron.

-Ja tylko stwierdziłam fakt. Każdy to widzi i to nie żadna tajemnica, hyung. Nie tylko ty masz wątpliwości, ale... ale to niezbyt fajne tak uciekać. Widzisz, ja jednak nie rozpaczałam i nie zajmowałam ci czasu dzwonieniem bezpotrzebnie i użalaniem się nad swoim nieszczęśliwym życiem. Nie chcesz, nie przychodź. Nie zmuszam cię, żebyś robił te x kilometrów z grupą do mojego mieszkania. Rób jak chcesz, ale nie dawaj mi powodów do winienia się za twoje chore wymysły. Ja... staram się zmienić i tobie radzę to samo, hyung. Poradzisz sobie, masz słowo od nadwornego ślimaka Infinite. Rozłączę się teraz, do pogadania za miesiąc, gdy oddam Sungjonga albo wtedy, kiedy chcesz. Jak będziesz miał naprawdę ważną sprawę.

Jak to się dzieje, że Sunggyu-sshi był zawsze taki wygadany, gdy telefonował, natomiast gdy rozmawia ze mną twarzą w twarz... to zupełnie inny człowiek? Co on, jakieś rozdwojenie jaźni ma?

W ogóle nie rozumiałam i nie potrafiłam tej trudnej sztuki, jaką było zrozumienie Kim Sunggyu. Może za mało się staram czy coś, ale w tej chwili nie obchodzi mnie to. Mam zamiar dobrze wykorzystać pozostały czas z Sungjongiem, a Sunggyu-sshi będę przejmowała się później. Mam niejasne przeczucie, że na tym się nie skończy, więc lepiej nie martwić się zawczasu.

    Miałam taki kaprys, więc wyłączyłam telefon. Włączył mi się za to „tryb samoluba- odkrywcy" i wolałam mieć pewność, iż nikt nie odważy mi się przeszkadzać.

* * *

(Narrator)

    Parę razy w nocy Seo Hee budziła się; początkowo przekręcała się na posłaniu z jednego boku na drugi. Po przekroczeniu limitu swojej cierpliwości poszła do kuchni, ale nie zapaliła światła. Pomimo sklejonych oczu nie miała problemu z odnalezieniem w lodówce opakowania kremowo-owocowej bitej śmietany.

Przyłożyła schłodzony produkt do twarzy po tym, jak usiadła wygodnie na stole kuchennym. Sama do końca nie wiedziała, dlaczego to uczyniła.

Leżała tak sobie przez chwilę z zamkniętymi oczami i nieświadoma do końca swojego zachowania, zaczęła pozbawiać się górnej części swojej piżamy. Chwyciła butelkę i chwilę później była cała wysmarowana bitą śmietaną.

Wiedziała, że powinna wrócić, a wpierw pójść do łazienki i zmyć z siebie słodką substancję, ale bardzo jej się podobało; gdy spojrzała na kuchenny zegarek wskazówki pokazywały godzinę 1:45 w nocy, ale jednak dziewczyna nie potrafiła. Odczuwała stanowczo za dużą potrzebę zrobienia tego, co właśnie się jej udało. Niewiele brakowało do czegoś niebezpiecznego, ale jednak w porę powstrzymała się.

    Sungjong miał problemy z zaśnięciem. Obstawiał, że narastające hałasy to rozpieszczony kot lokatorki lub lokatora Seo Hee. Kot strasznie miauczał, co miało miejsce każdej nocy, bo nawet Seo to potwierdziła, lecz niespodziewanych hałasów nie był pewny. Wydawało mu się, że to mógł być efekt jego trudnego do wyeliminowania zmęczenia, ale odgłosy skrzypiącej podłogi w kuchni i wstrząsania czegoś powtarzały się. Sungjong wstał i postanowił ukrócić swoje cierpienia. Planował znaleźć jakieś silne tabletki, które ułatwiłyby mu spokojny sen, ale widok, jaki zastał w kuchni całkowicie go zaskoczył.

     Wrócił do pokoju i przyniósł koc, którym okrył nagą Seo Hee, następnie wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju. Udał się ponownie do kuchni, aby posprzątać bałagan, jaki narobiła Seo. Próbował zasnąć, ale już mu się nie udało. Wstał przed 7, a po porannych czynnościach wziął się za przygotowywanie śniadania.

-O-oppa...?- usłyszał głos dochodzący zza drzwi. Postanowił, że nieważne co, to nie będzie pytał Seo o jej nieśmiertelne, rakowe poczucie humoru, przez które ktoś o słabych nerwach mógłby skończyć po drugiej stronie.

-Co tak się czaisz?- zapytał, gdy otworzył drzwi do pomieszczenia, do którego chciała dostać się Seo.

-Zjedz najpierw śniadanie, nie chcę odbierać ci apetytu.- przywitała go.

-Coś się stało?- zadał jej kolejne pytanie, które jednak przemilczała, bo wciąż nie była pewna, jak ma wyjaśnić swoje nocne wybryki. Miała nadzieję, że jednak nie wiedział...

-Co chcesz, żebyśmy dziś robili?- zwrócił się do niej Sungjong, gdy już, gdy już skończyli śniadanie. Rozmowa niezbyt się kleiła, ale Sungjong za wszelką cenę chciał zachować pozory. „Czyli się jednak czegoś domyślał..." przyszło Seo na myśl.

-Mm...- zastanowiła się.- Co powiesz na to, żebyśmy spędzili dzień w mieszkaniu? Niezbyt mam ochotę gdzieś wychodzić. Moglibyśmy przygotować laptopa i oglądać jakiekolwiek filmy? Coś jakby maraton filmowy?

-Nie widzę problemu.- przytaknął Sungjong.

* * *

    Po zjedzonym deserze i umyciu brudnej zastawy stołowej po śniadaniu, która została wykorzystana, Seo przeszła do pokoju, gdzie maknae bawił się nową techniczną zabawką dziewczyny. Na pierwszy ogień poszedł niskobudżetowy film, lecz mimo skromnej historii i okoliczności powstania zdołał uplasować się na wysokich listach rekomendowanych przez sławne postaci ze świata kinematografii. Po lekko romantycznej komedii, Seo poprawił się humor.

    Do godziny 20:40 obejrzeli jeszcze 5 filmów, z czego jeden był klasykiem wśród filmów z kategorii horror. Początkowo Sungjong był bardzo negatywnie nastawiony przez wzgląd na traumatyczne wydarzenia w życiu Seo Hee, ale koniec końców zgodził się. Po wszystkim miał całkowicie dość, dlatego postanowił wziąć relaksującą kąpiel.

* * *

(Seo Hee)

    Chyba bałabym się mniej oglądając „The Conjuring", jednak od dawna zabierałam się za ten tytuł, który polecili mi L hyung i Hoya hyung. Choć produkcja pochodziła z 2001 roku, to jednak kusiła nie tylko samym tytułem. Jak tylko zaczęło dochodzić do niefajnych rzeczy, to wtulałam się w Sungjonga. Nie wiem jednak, jakim cudem to się stało, ale wpełzłam mu na kolana i już do końca „Smakosza" oglądałam w takiej pozycji.

    Nie wracał od 40 minut. Kąpiel zajmowała mu zazwyczaj maksymalnie 15 minut, więc miałam powody, aby się niepokoić. Postanowiłam dłużej nie czekać, więc udałam się w stronę łazienki. Zapukałam do drzwi, lecz nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Podejrzewam, iż zasnął, bo zdążyłam przyzwyczaić się do jego nietypowych nawyków. Nie zdziwię się, jeśli i tym razem przytrafiło mu się odlecieć do krainy snów w trakcie kąpieli.

* * *

(3 dni później)

    Już wcześniej słyszałam o jego planach dotyczących odwiedzenia dawno nie widzianych rodziców. Wszystko byłoby właściwie okej, poza dwoma „przypadkowymi" faktami.

Po pierwsze wyjazd oryginalnie nie obejmował mnie, a przynajmniej tak myślałam, a po drugie: oppa chyba nie do końca wiedział, co się dzieje wokół niego. Powiedziałabym, iż próbował zająć myśli byle czym po to, aby nie myśleć o tym, co miało miejsce 3 doby temu. Ja nie mogłam ogarnąć, zupełnie jakby spadły na mnie nieszczęścia, w związku z pewnymi niegrzecznymi wydarzeniami.

-Seo~ Pobudka, jesteśmy na miejscu.- usłyszałam, ale nie byłam do końca pewna, co, jak oraz gdzie.- Ręka.- zwrócił się do mnie, a ja w dalszym ciągu miałam blokadę.- Seo, odwieś się- pstryknął mi palcami przed oczami. przypomniałam sobie, że przecież nasze torby były w autobusie, którym przyjechaliśmy do Gwangju. Świetnie, pojazd odjechał, a my zostaliśmy bez bagażu! Brawo Seo!

-Już wróciłaś z krainy marzeń?- z zamyślenia wyrwał mnie roześmiany głos Sungjonga.

      Rozejrzałam się dookoła, ale nic mi to miejsce nie mówiło. Wiedziałam jedno: mój plecak oraz torby były uratowane, bo leżały blisko Sungjonga. Niby byłam tu pierwszy raz, ale nie chciałam być brana za największego osła i nieudacznika niż w rzeczywistości byłam.

-Chodź, bo musimy kawałek przejść. Ręka- powtórzył oppa.

-Oppa...- postanowiłam w końcu odezwać się do Sungjonga. Człapiąc nieco niezdarnie jak kaczuszka w jego stronę, natknęłam się na słup ze znakiem drogowym, który w ostatniej chwili udało mi się ominąć.

-Seo, dobrze się czujesz? Od 3 dni w ogóle nie funkcjonujesz jak należy.

-Oppa...,przepraszam, poniosło mnie wtedy i nie potrafiłam przestać. Nie wiem, co mi się stało i... i to tak po prostu przyszło-!

* * *

(Sungjong)

    Próbowałem przypomnieć sobie powód, który sprawił, że Seo Hee nie była sobą. Nie zdążyło mi jeszcze ulecieć z pamięci to, co wydarzyło się w mieszkaniu Seo, ale zupełnie nie spodziewałem się, że tak bardzo będzie miała problemy z zaakceptowaniem swoich potrzeb. Niby miała całkowitą świadomość, a jednak uważała, że to coś złego. Starałem się ją wcześniej jakoś przygotować, ale najwyraźniej cały mój wysiłek poszedł na marne...

-Oppa?

-Co tym razem cię martwi, Seo?

-Um... porozmawiajmy.

-Tak, chyba trzeba będzie.- przytaknąłem.- Ale nie teraz i nie tutaj. Uspokój się, wszystko będzie dobrze. Nie wpadaj w panikę tak znienacka, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakiego stracha możesz sobie samej napędzić.

-Dziękuję oppa i prze...

-Nie przepraszaj już tyle, nie ma w tym nic złego, że ci się podobało.

-Oppa~!

-Ojej, ale byuntae-ślimaczek jest znośny. Przecież ja nic nie mówię-uśmiechnąłem się do niej, ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.

-Ugh, oppa... Nie przypominaj...

-Jak chcesz, ale doskonale wiem, jaką ci to sprawiło radość i jak długo czekałaś na okazję. Usatysfakcjonowały cię widoki, prawda?

-Skłamałabym, gdybym zaprzeczyła, ale nie śmiej się już ze mnie.

-Uu~ Przyznałaś się. Uroczo.

-Oppa, ale tak na serio.... t-to było dobrze? No bo wiesz, wcześniej mi się nie przytrafiło...

    No proszę, nagle zrobiła się skłonna do wyznań. Tylko może jednak niekoniecznie chciało mi się słuchać tego w tak bardzo publicznym miejscu. Odbywaliśmy już takie rozmowy, ale rozpowiadanie intymnych przeżyć w obcym mieście... jestem pewien, że to nie był szczyt marzeń Seo. Chyba nie, tak mi się wydaje.

-A jak myślisz, Seo Hee? Skoro przez bite 2 godziny się na mnie uwzięłaś.

Wydała z siebie bliżej niezidentyfikowany pisk, ale daleki on był od fangirlowania. Jej niektóre reakcje były naprawdę kochane i urocze, przez co naprawdę trudno było się na nią gniewać czy czegokolwiek jej odmówić.

-Oppa. Tylko nie chwal się jeszcze o tym nikomu.- poprosiła.

-Już pędzę i lecę wszystkim opowiedzieć- zażartowałem, ale widząc jej poważną minę, chwyciłem ją za rękę, bo w tym stanie, w jakim nadal niestety była, to wciąż niezbyt kontaktowała. Ponieważ nie chciałem, by przypadkiem się zgubiła przez ten dziwny „trans", podjąłem próbę sprawnego przemieszczenia się z nią w doskonale znanym sobie kierunku. Niestety dawno byłem w Gwangju, ale nie mogłem dłużej odmawiać odwiedzenia rodziców.

* * *

(Seo Hee)

     Tak jak się spodziewałam Sungjong nie dość, że nie poinformował mnie o wyjeździe, to również nie uzgodnił tego ze swoimi rodzicami. Przez to doszło do nawiązania się niekomfortowej atmosfery, szczególnie między jego mamą a mną. Zjedliśmy razem obiad, ale było mi źle. Czułam się jak trzecie albo piąte koło u wozu... Rozumiałam, że nie każdemu muszę przypaść do gustu, bardziej spodziewałam się okazywania niechęci do mojej osoby przez ojca Sungjonga- był on w końcu wykładowcą na jednej z lepszych publicznych uczelni w Gwangju, Chonnam National University. Nie dał mi jednak odczuć, iż rozmowa ze mną zbiera go na mdłości. I choć matka Sungjonga nie okazywała wprost swojej niechęci do mnie, to jednak czułam, że się nie polubimy. Niby żartowała, ale odniosłam wrażenie, iż stara mi się przez to coś udowodnić.

Sungjong pomagał młodszemu o trzy lata bratu- pomimo iż chłopak też dopiero co przyjechał, to obowiązków nie brakowało. To „pomaganie" miało polegać na przejęciu zajęć, żeby odciążyć młodego i zmęczonego studiami studenta. Nie wtrącałam się, ale pomyślałam, że skoro przyjechał dwa dni temu, to zdążył odpocząć wystarczająco. Pani Lee zajęła się sprzątaniem, zaś jej mąż zaszył się w swoim gabinecie.

Spojrzałam na odblokowany telefon- 17 nieodebranych połączeń oraz 40 wiadomości tekstowych. Wyczyściłam historię połączeń przychodzących oraz usunęłam wszystkie smsy od Doyounga. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a skoro on nie pojawił się, kiedy na niego czekałam, to nie miałam zamiaru być dłużej na każde jego zawołanie, kiedy jemu akurat się zachce i sobie o mnie przypomni. Zresztą, co za różnica, dlaczego stał się nagle odpowiedzialny za kolegów, z którymi po raz pierwszy spotkałam go w klubie, gdzie byłam z Dino hyungiem. Taeil i Taeyong nie wydawali się źli, a potem na eliminacje zjawili się nieproszeni jak gdyby nigdy nic, a na dodatek zrobili zamieszanie, przez co ostatecznie to członków Infinite wyproszono. Donghyuk oraz jakiś Jaehwan- tak mieli na imię dodatkowi „kumple" Dongyounga, ale nieważne. Skoro uważa się za takiego superbohatera, to niech weźmie odpowiedzialność za swoje słowa i nie naraża mi się więcej. Nie przejdzie mi jeszcze długo-długo...

Nigdy nie był głupi, a może to ja nie zauważyłam, ale dlaczego zadaje się z takimi przegrańcami? A podobno „bardzo tęsknił" i przyprawił Dongwoo hyunga o mdłości udając, jaki to on poszkodowany i biedny, bo mnie nie widział przez te parę lat.

     Ugh! Nie lubię takich sytuacji. Tak naprawdę to nie mogę ich oceniać... tylko że dla mnie Infinite byli rodziną, a mojej rodziny się nie krzywdzi; nie mogłam znieść faktu, że to ich wyproszono, a nie chamskich, wymuskanych, „och i ach" chłopaczków, którzy nie wiadomo, skąd tak naprawdę się pojawili.

     Nagle drzwi do pokoju otworzyły się.

-Och, tu jesteś, ym... jak miałaś na imię?

Rozumiałam, że byłam w gościach i to w dodatku bez zaproszenia, ale pozostawałam najmłodszą osobą w domu rodzinnym mojego chłopaka, co wcale nie musiało oznaczać, iż trzeba naruszać moją prywatność. Miał szczęście, że nie zmieniałam ubrań...

-Pomóż mojej mamie, robi kimchi.

Nim zdążyłam udzielić mu odpowiedzi na pierwsze pytanie, powiedział coś, co kompletnie wmurowało mnie w podłogę. Jak to?

-No głucha jesteś? Jedzenie się samo nie zrobi.

Miałam ochotę odpyskować, ale młodo wyglądający gówniarz uważał się za najważniejszego w tym domu, a mi się to nie bardzo podobało, że próbuje mną rządzić.- Umyj ręce, tylko nie pobrudź zlewu- ostrzegł mnie, gdy zaprowadził mnie do łazienki większej niż kuchnia w dormie Infinite.- To moje mydło, ty masz użyć tego- podał mi butelkę ze środkiem silnie dezynfekującym. Gdzie ja trafiłam...

***

   Okazało się, że Sungjong cały czas zajęty był ogarnianiem podwórka, co oryginalnie leżało w zakresie rzeczy do zrobienia jego brata. Z racji tego, iż zaprosił na dzisiaj kumpli wszystko musiało być perfekcyjne. Ktoś tu chyba za dużo naoglądał się show „The Kardashians".

-Jesteś z Seulu, tak?- zwróciła się do mnie pani Lee.

-Tak, proszę pani. To znaczy... mieszkam w Seulu od kilku lat, bo urodziłam się i wychowałam w Gyeonggi-gu...

-Rozumiem, a więc zdążysz na powrotny autobus? Nie mamy tylu pokoi, przykro mi. Będziemy musieli z mężem odebrać samochód od mechanika, a potem zawieziemy brata Sungjonga i jego kolegów do miasta.

-Przepraszam, ale nie bardzo wiem, co ma pani przez to na myśli.

-Nie zrozum mnie źle, ale... osoby takie jak ty są źle postrzegane przez społeczność.

-Słucham?

-Sungjong nie jest głupim dzieckiem, ale zapewniam cię, że nie jest zainteresowany żadnymi usługami.

No to teraz pojechała, cudownie! Nie dość, że miała czelność oceniać moją sytuację, której w ogóle nie zna i tak naprawdę nie miała prawa wypowiadać się w tej kwestii, to teraz uważa mnie za niewyedukowaną laleczkę z reklam o witaminach dla sportowców! Nie byłam nie wiadomo jak głupia, bo starałam się mimo wszystko ukończyć jakieś kursy, ale chyba pani Lee miała awersję do osób, które nie mogły ukończyć nauki na bieżąco.

-Hej, mamo. Skończyłem zamiatać chodnik na ganku. Mogę zabrać Seo...

-Proszę powiedz jej, jak trafić do sklepu na rogu, bo potrzebuję zakupów z tej listy.

-Nie trzeba, proszę pani, znajdę drogę i przyniosę zakupy na czas.- odpowiedziałam i wzięłam uprzejmie listę.

-To pójdę z tobą, czekaj Seo- odezwał się oppa.

-Sungjongie~ Hyung, pomóż mi, bo nie wiem, które jeansy mam założyć: te eleganckie czy z paskami, dopasowane. Która koszula? W jednolitym kolorze czy ta w tygrysie plamy?

-Nie wiem, zapytaj taty, Seon-gyu, on ci lepiej doradzi. Wychodzę z Seo Hee na zakupy.

- Nie bądź taki, hyung! Nie widzieliśmy się 7 miesięcy! Proszę, proszę, pomóż mi~

-Pomóż bratu, oppa. Pójdę i wrócę cała- obiecałam i uśmiechnęłam się, po czym wzięłam listę i rozłożyłam ją, by zauważyć na niej same imprezowe przekąski.

    Z odnalezieniem sklepu nie miałam najmniejszych trudności- gorzej było z dostaniem się do środka. Minęły już 2 godziny, od kiedy został zamknięty, ale nie chciałam wracać z pustymi rękami. I bynajmniej nie dlatego zapytałam przypadkową postać o inny sklep, bo tak mi kazała pani Lee. Nie chciałam, aby Sungjong musiał się za mnie wstydzić, bo mnie tu zabrał, a ja zachowuję się jak jedna z księżniczek na polskiej scenie fitnessu. Choć nie spodziewałam się gorszego traktowania, jakie zafundowali mi GD czy Seungri, to chyba jednak pani Lee wygrała dzisiejszy dzień. To była jednak mama Sungjonga, więc pocieszyłam się myślą, że tylko wybudziłam w niej negatywne emocje, że to nie jest jej prawdziwa osobowość.

   Zrobienie zakupów i powrót zajęło mi 4 godziny. Raz, że do innego sklepu musiałam dostać się autobusem, co zajęło trochę czasu, bo ponad 20 minut, asortyment był wielki i miałam problemy z przechadzaniem się po regałach. Na koniec okazało się, że nie ma wszystkich produktów w tym jednym sklepie, więc chodziłam od sklepu do sklepu, szukając brakujących produktów z listy. W ostatnim, piątym, a może dziesiątym sklepie, była czynna tylko jedna kasa, przy której siedział jakiś ułomny chłopak i który koniecznie musiał zagadać się ze swoim kumplem, którego zdążył skasować przed czwórką innych klientów, oczekujących w kolejce przede mną. Zauważyłam 5 nieodebranych połączeń od Sungjonga, ale dzisiaj chyba wszystko sprzysięgło się przeciwko mi- przy 60% telefon zszedł nagle na 2%... Co jest nie tak z tą baterią, przecież telefon nie ma nawet roku!

Zaniosłam zakupy do kuchni i położyłam torby na blacie.

-Coś długo cię nie było~- powiedział z dziwnym uśmieszkiem na ustach brat Sungjonga. W pobliżu nie było jego rodziców, ale nie mogłam tak po prostu zwrócić mi uwagi; skubany był dwa lata starszy niż ja, więc nie chciałam zachowywać się jak niewychowana smarkula z podstawówki.

-Nie zgubiłam się- odparłam i wzruszyłam ramionami. Wcale nie musiał wiedzieć o mojej kiepskiej orientacji w terenie.

-Brawo. To teraz idź pomóż mojemu ojcu, bo wszyscy są zajęci.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Ktoś, kto powiedział, że studenci to ułożone osoby był chyba ograniczony. Nie sprzeczałam się, schowałam dumę do kieszeni- wszystko było lepsze niż oglądanie tego dziecka z zawyżonym ego, cierpiącym również zapewne na syndrom narcyza.

-Umm, potrzebna panu pomoc?- nim weszłam do gabinetu pana Lee za jego pozwoleniem rzecz jasna, to zapukałam.

Kątem oka zauważyłam jakieś fusy pływające w filiżance do kawy. Może jednak dobrze smakowała?

-Możesz powąchać? Wydaje mi się, że Seon-gyu nasypał tu jakiegoś trawska.

Była to dość dziwna prośba, ale przynajmniej kulturalnie poprosił- nie to co żona czy młodszy syn.

Użyłam czystej łyżeczki i zanurzyłam czubek w naczyniu. Dostrzegłam jakiś podejrzany nalot i powąchałam, a zaraz potem pożałowałam tego.

-Przeterminowane mleko- wyjaśniłam, a pan Lee westchnął i wstał.- Pan jest zajęty, tak?- spytałam, widząc stertę papierów.

-Niestety tak. Chciałem umilić sobie czas sprawdzając bohomazy moich studentów, ale widzę, że nie dam rady.

-Jeżeli pan pozwoli... przyniosę panu nową kawę.

-Nie trzeba, Seo Hee, dziękuję. Wracaj do Sungjonga, bo od 4 godzin do ciebie wydzwania.

-Lubisz być w centrum zainteresowania, tak króliczku?- usłyszałam złośliwy komentarz na korytarzu.- A, przy okazji, to od mojej mamy.- Seon-gyu podał mi małą kartkę zwiniętą na dwa razy.

Udałam się korytarzem do pokoju Sungjonga, gdzie go nie zastałam, ale nie szkodzi. Poradzę sobie, niech nacieszą się nim rodzice i brat. Taa~ To pewnie taki powód ich nagłej niechęci, ale ja nie chciałam skupiać na sobie uwagi państwa Lee! Może to było za wcześnie, żeby się poznawać... może Seong-gyu nie był gotowy, żeby poznawać dziewczynę starszego brata.

Sungjonga nie było, pewnie znowu dostał jakieś zajęcie, więc ja tymczasem postanowiłam zapoznać się z zawartością tajemniczej karteczki.

Rozwinęłam papier, ale treść totalnie mnie zaszokowała. Nie spodziewałam się zbyt ciepłego przyjęcia, ale to, co przeczytałam dość jasno dało mi do zrozumienia, iż nie nadaję się, by zwracać się do mnie z tytułem „dziewczyna Sungjonga". A przynajmniej nie mam na to co liczyć z jej strony.

* * *

(Sungjong)

     Noc miałem wyjętą z życiorysu, bo przyszli jacyś znajomi mojego brata, chociaż dla mnie to bydło. Rodzice musieli ich potem zawieźć na karaoke, bo młody nie miał jeszcze licencji na motor ani prawa jazdy. Dziwił mnie brak Seo Hee- niby próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie było sygnału, myślałem, że mama znowu zwaliła na nią obowiązki Seon-gyu, ale poinformowała mnie, że nie wie, gdzie jest Seo Hee.

* * *

     Przesiedziałem w Gwangju 4 dni, bo dłużej tak nie mogłem. Musiałem odnaleźć Seo Hee, a wyglądało na to, że znowu gdzieś poszła i nie wróciła. Miała tendencję do gubienia się...

Uspokoiłem się nieco, gdy na dworcu autobusowym udzielono mi odpowiedzi, że od wpół do 22 do 4 rano siedziała jakaś dziewczyna. Na nagraniu z kamery rozpoznałem moją Seo Hee.

💖💖💖

Witam w rozdziale startowym sequelu CYS.  Wprawdzie bez Hoyi to nie to samo, ale pisząc rozdział nie przewidzałam,  że tak się stanie, a zresztą co się stało, to się nie odstanie. Jako iż potrzebowałam wewnętrzenj motywacji , to rozdział pojawił się dopiero po pół roku, kolejne będą szybciej, ale również nie mogę zapewnić ich regularnego pisania. Ukazane zachowania wzięłam z własnego otoczenia i delikatnie zmodyfikowałam, zaś imię brata Sungjonga jest autentyczne. Nie wiem, jaki chłopak jest w rzeczywistości, ale ponieważ miałam ostatnio kiepskie miesiące z moim młodszym bratem , tak więc taka relacja nie wzięła się znikąd. Pomysł, aby posunąć się do tak drastycznego zakończenia z wątkiem rodziców Sungjonga,  wynikł z konwersacji z suomalainen92, jeszcze w kwietniu. 

Do kolejnego rozdziału :)

-SongJiji

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top