Rozdział 5.

  Siedzieliśmy przy małym, drewnianym stoliku. Wnętrze kawiarni było całkiem przyjemne. Kolory ścian sprawiały, że miejsce robiło się takie ciepłe — zdecydowanie brąz i biel przy wystroju tego miejsca pasowała idealnie.
  — Co u ciebie? — spytał Daichi, mieszając swoją herbatę.
  — W miarę — odparłam. — A u ciebie?
  — Też. Studia dają trochę w kość, ale jakoś daję radę.
  — A jaki kierunek? — zapytałam. Trochę dziwnie było się z nim spotkać, ale z pewnością jego towarzystwo mi pasowało. Zawsze dobrze się z nim rozmawiało.
  — To samo co Sugawara, czyli medycyna. A ty?
  Sugawara i medycyna? Czy on nie miał być nauczycielem? Marzyło mu się zawsze nauczać matematyki, a tu taka niespodzianka. Zrozumiałam, że nie tylko jego zachowanie się zmieniło, ale i upodobania.
  — Zastanawiałam się pomiędzy weterynarią a medycyną, ale ostatecznie to drugie wygrało — odparłam, popijając swój sok.
  — To widzę, że mamy we trójkę podobne zainteresowania — zaśmiał się.
  — Najwidoczniej. — Dołączyłam się do niego i cicho zaśmiałam. — Daichi? — spytałam, szybko poważniejąc. — Jeśli chodzi o Sugawarę, to chciałabym tylko o coś zapytać... — Nie chciałam zabrzmieć, jakby szarowłosy mnie obchodził, ale chyba mi nie wyszło. Byłam bardzo ciekawa.
  — Może i wygląda, jakby bardzo się zmienił — zaczął, rozumiejąc cel mojego pytania — i to jest prawda. Zachowuje się, jak zachowuje. Te dwa lata wiele w nim zmieniły. Nawet nie mam pojęcia czemu. Mam jednak nadzieję, że gdzieś tam kryje się ten dawny Koushi.
  — Ludzie często się zmieniają — stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
  — Racja, racja — przyznał. — Sadako?
  — Tak?
  — Nie wiem, czy powinienem pytać, ale chciałbym coś wiedzieć. O co wam wtedy poszło? — Widać było po nim, że jest trochę speszony.
  — Kto by się teraz tym przejmował. — Zachichotałam pod nosem. — Byłam tylko głupią nastolatką. To była moja wina, a powód tak błahy, że wstyd o tym mówić.
  — Ale Sugę to bardzo dotknęło w tamtym momencie. — Jego spojrzenie było przepełnione powagą i widoczną troską.
  Spoważniałam. Powinnam czuć się winna? Owszem, powinnam, ale w tamtym momencie nie potrafiłam zdefiniować swoich uczuć. Kogo powinnam obwiniać? Siebie czy osobę trzecią. A może obydwie opcje?
  — Możemy zakończyć temat? — spytałam. — Było co było. Nic się teraz nagle nie zmieni.
  — Masz rację. — Daichi upił łyk swojego napoju, rozluźniając się i nieco pesząc. — Nie powinienem się wtrącać. Przepraszam.
  Kiwnęłam delikatnie głową i założyłam nogę na nogę, aby było mi wygodniej siedzieć. W ciszy popijałam sok, a odgłosy rozmów innych obecnych w restauracji zaczynały przyprawiać mnie o ból głowy.
  — Wiesz, ja już powinnam iść — oznajmiłam nagle, dopijając napój. — Tata mnie poprosił o pomoc. — Wstałam z miejsca i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
  — Rozumiem. To do zobaczenia. — Również wstał, aby mnie delikatnie uścisnąć.
  — Tak, do zobaczenia. — Uśmiechnęłam się i opuściłam lokal.
  Przechodząc przez drzwi w oczy rzuciło mi się ogłoszenie wywieszone na ich szklanej strukturze. Poszukiwali pracowników. Był to dla mnie znak, że powinnam przy następnej okazji zapytać się personelu o możliwość pracy. Nie chciałam ciągle obciążać wszystkimi kosztami mojego taty, który i tak już wydał prawie wszystkie oszczędności na moje studia.
  Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Niebo było pochmurne i bardzo szybko zrobiło się chłodniej. Chciałam zdążyć przed ulewą, na którą się zapowiadało.

  Zalałam kubek z torebką herbaty wrzątkiem i odczekałam aż się zaparzy, po czym sięgnęłam do cukiernicy. Wsypałam dwie łyżeczki białego proszku do herbaty i dokładnie wymieszałam. Moje jeszcze mokre włosy zostawiły nieprzyjemny mokry ślad na mojej koszulce. Powinnam zawsze zabierać ze sobą parasolkę, bo pech nie odstępował mnie na krok.
  Nagle telefon w kieszeni moich czarnych dresów wydał z siebie dźwięk informujący o nowej wiadomości. Podeszłam z kubkiem do stołu kuchennego, gdzie go postawiłam. Usiadłam na jednym z krzeseł i wyjęłam komórkę w zielonej obudowie. Wyświetliłam nowego maila, jaki otrzymałam i jedną ręką sięgnęłam do kubka. Dmuchając, upiłam małego łyka i skupiłam się na tekście wiadomości, nie zwracając uwagi na nazwę nadawcy.

Temat: Cześć

Sadako, wiem, że dawno się nie odzywałam, ale będę wdzięczna za przeczytanie tego. Czy mogłybyśmy się spotkać w najbliższym czasie? Tak dawno cię nie widziałam.

Odpisz szybko.

Do zobaczenia.

  Spojrzałam na nadawcę wiadomości. Zablokowałam telefon i ze zdenerwowaniem odłożyłam go na stół.
  Jeśli myślała, że tak łatwo zgodzę się na spotkanie z nią, to grubo się myliła. Po co mi utrzymywać kontakt z kimś, kto bez powodu zostawia kogoś w najgorszym momencie. Nie dość, że przyczyniła się do jednej z moich najgorszych decyzji, to jeszcze stchórzyła, gdy zaczęło się dziać źle w jej życiu i zerwała z każdym kontakt. Tak po prostu. Nie mogłam tego zrobić dla swojego własnego spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top