Rozdział II

W naszym świecie, dzień trwa sześć godzin, ten czas wy nazywacie "nocą".
Sześć godzin... Niby tak mało czasu... A tak dużo się może stać... W trakcie tych sześciu godzin, twoje życie może wywrócić się do góry nogami i całkowicie stracić sens. Lub wręcz przeciwnie, możesz przeżyć najszczęśliwszą chwilę w życiu, która zostanie w twojej głowie do końca życia. Tak można opisać moją pierwszą "randkę"...

Zuzia siedziała tylko przy stoliku nad kawałkiem pizzy, oczy miała rozmarzone i zarazem wpatrzone w Foxy'ego. Pewnie wyglądał dla niej bosko gdy odgrywał te scenki pirackie...

- Zuzia! No wstawaj i idź do niego zagadaj! - Powiedziała Chica.
- N-nie, nie chce... - Za bardzo się wstydziła by do niego podejść. Spojrzała na mnie, siedziałam obok niej. Po chwili zauważyłam pod ścianą

- Dobra dziewczyny! - Powiedziała w końcu Chica - Nie jesteście tu po to żeby gapić się na chłopaków, tylko po to ,żeby do nich zagadać!

- No ale....

- Żadnych "ale" Zuzia! Idź i zagadaj, najwyżej Cię odrzuci...

- J-ja... Nie! - krzyknęła i wybiegła z sali imprez. Patrzałyśmy na to zszokowane, pierwszy raz się tak zachowała. Było dla mnie oczywiste ,że jakoś musimy jej pomóc.

- Chica, musimy jej pomóc z tym Foxy'm

- Wiem, i mam już plan. Aleeee... Najpierw ty i Shadow. - Jak tylko usłyszałam o Shadow Bonniem, moja twarz znowu pokryła się rumieńcem.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zobaczyłam jak Shadow Bonnie właśnie opuszczał salę.

To była moja jedyna okazja, wzięłam się w garść i poszłam za nim. Niestety lokacja jest jak wielki labirynt, nawet mapy nie pomagały.

Po kilku minutach zobaczyłam go siedzącego w biurze, był odwrócony do mnie plecami i siedział na biurku.
W pewnej chwili odwrócił się do mnie, był... Piękny...

Po krótkiej chwili zszedł z biurka i chciał wyjść z biura.

- Czekaj! - Krzyknęłam do niego. Chciałam w końcu z nim porozmawiać. Porzedł do mnie.

- Kim jesteś? - Zapytał. Miał czarujący głos.

- J-jestem Echo. - odpowiedziałam. On się na to cicho zaśmiał, dlaczego?

- Jestem Shadow Bonnie, słodko się rumienisz. - Rumienie się? Ja się rumienie! No nie. Po chwili znowu się zaśmiał.
- Więc... Co tu robisz? - zapytał.

- Ja... Chciałam Cię poznać... - Wydukałam nieśmiało, praktycznie bezgłośnie. On się tylko uśmiechnął i mnie podniusł, byłam zaskoczona ,ale... Chyba mnie polubił i razem kręciliśmy się w kółko i śmialiśmy... Do czasu.

Niestety nadszedł ten dragiczny moment... Łaskotanie!
Zaczął mnie łaskotać a ja cała zwijałam się ze śmiechu! Gdy w końcu łaskawie odpuścił, wzięłam jedno ze swoich piórek i zaczęłam go łaskotać, śmiejąc się przy tym.
Niestety nie było tak jak myślałam.
Jego oczy zrobiły się czerwone a on złapał mnie za szyję i przycisnął mnie do ściany.

Byłam przestraszona, nie miałam bladego pojęcia co się dzieje. Po chwili jego oczy wróciły do normy a on mnie puścił. Zaczął się nerwowo rozglądać po czym zniknął.

- Brawo Echo, twoja pierwsza randka i od razu katastrofa... - Powiedziałam sama do siebie i usiadłam pod ścianą ze skulonymi nogami.

Sama nie wiem ile minęło aż usłyszałam Chice.
- Echo! Gdzie jesteś?!

- T-tutaj! - odpowiedziałam drżącym głosem. Chica podeszła do mnie i zaczęła uspokajać. Jest... Miła.
Gdy już wyjaśniłam jej cały przebieg mojej "randki" z S. Bonniem, stwierdziłyśmy ,że pora pomóc Zuzii.

Plan był prosty, udowodnić, że Mangle zdradza Foxy'ego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top