Can you hug me?
Od zawsze byłam bardzo wrażliwa na każdą, możliwą pierdołę. Zła ocena, wytknięcie mi błędu. Nie potrafiłam radzić sobie z emocjami. Z początku twierdziłam, że to minie, to tylko dojrzewanie. Nie obarczałam nikogo tym, co czułam. Uważałam, że to nie ma sensu. Przecież ludzie mają większe problemy. Krzyczałam na siebie w myślach za każdą uronioną łzę. Byłam przekonana, że mój płacz jest bez powodu. Nie zauważyłam tylko jednego. To zabijało mnie od środka. W krótkim czasie zaczęłam słuchać depresyjnych piosenek, mój gust czytelniczy zmienił się diametralnie. Pragnęłam książek z wątkiem śmierci.
W międzyczasie szukałam swoich pasji. Za każdym razem, gdy jakąś znalazłam umykała mi. Była jak woda w letnie popołudnie. Każda moja pasja wyparowała, lecąc daleko wraz z wiatrem zostawiając pustkę.
W pewnym momencie mojego życia nadszedł czas, w którym nie bawiło mnie już nic. Śmiałam się rzadko, jedyne, na co miałam ochotę to słuchanie piosenek, które już także powoli mnie nudziły. Internet, który przez trzy lata był moją ostoją i pocieszycielem przestał nim być. Mogłam wymieniać wielu internetowych znajomych, jednak w momencie, gdy płakałam... Nie miałam do kogo się odezwać. Zostałam tylko ja, piosenki i płacz. Pocieszałam innych, jednak nie potrafiłam pocieszyć siebie. Potrzebowałam miłości, której nie zaznałam. Moi rodzice mnie kochali, jednak nie byłam z nimi aż tak zżyta, aby wiedzieli o wszystkim.
Presja czasu. Obowiązki. To wszystko prztłaczało mnie, stresowało. Nie umiałam sobie z tym poradzić, a miałam ledwie piętnaście lat. W tym wieku postanowiłam po raz pierwszy spróbować alkoholu. Miał mnie rozluźnić, co faktycznie działało, jednak jego zapach i smak odrzucał mnie. Odrzucałam także papierosy, nienawidziłam dymu. Narkotyków natomiast bałam się spróbować.
Po długim zastanowieniu się, jednak zapaliłam. Dym wypełnił moje płuca, a ja najzwyczajniej w świecie rozluźniłam się, oddałam przyjemności.
Palenie stało się moim nawykiem. Nie widziałam w tym nic złego. Nawyk przerodził się w nałóg. Pomagał rozluźnić mi się na chwilę, potem wracałam do mieszkania, kładłam na łóżku i zanosiłam głośnym płaczem. Miałam wtedy dziewiętnaście lat. Mieszkałam z dala od rodziców. Byłam... beznadziejną studentką.
Cierpiałam na bezsenność. Nie miałam znajomych. Pewnego dnia przypomniał mi się mój brat. Wyjechał, gdy miałam pięć lat. Trwały zajęcia, a ja zaczęłam płakać. Nikt się nie przejął. Nikt, prócz niego. Nie znał mnie, a jednak podszedł do mnie. Wyciągnął pomocną dłoń i zaprosił do kawiarnii. Ja jednak stałam tam tylko i patrzyłam na niego. Z perspektywy osób trzecich wygłupiłam się zadając tamto pytanie, w tamtym momencie byłam wyłącznie skupiona na nim. Ze łzami w oczach patrząc w te jego spytałam:
— Czy mógłbyś mnie przytulić? — zdziwiony objął mnie, a ja momentalnie się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Dostrzegłam w tym chłopaku mojego brata, którego nie zobaczyłam nigdy więcej, bo zginął.
Tamten chłopak mi pomógł. Zaciągnął do psychologa i na terapię. Zamieszkał ze mną, aby zawsze być blisko. Gdyby nie on, teraz pewnie wisiałabym w tym mieszkaniu.
Czasem płaczę po nocach, jednak on przychodzi i mnie przytula. Mogę mu wtedy powiedzieć dlaczego płaczę. Nawet, jeśli byłaby to pierdoła. Mimo wszystko najczęściej są to sny o zmarnowanej przeszłości.
Heja!
Przyznam szczerze, że się prawie popłakałam pisząc to.
Nie wiem czemu, ale po prostu musiałam to napisać, mam nadzieję, że się podoba.
Swoją drogą. Wolicie, jak jest więcej dialogów, czy opisów uczuć?
Piosenka z mediów: Habits — outsideOUTSIDE
Miłego dnia kochani ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top