*6*
Marinette wytłumaczyła mi pokrótce, na czym miał polegać nasz projekt. Pracujemy w parach. Naszym zadaniem jest zrobienie sobie nawzajem zdjęć z trzech różnych perspektyw o dowolnej tematyce. Na całość mamy dwa tygodnie, a ocena będzie na zaliczenie przedmiotu.
Zwykle w takiej sytuacji odwaliłbym swoją robotę, zrobił trzy różne zdjęcia jeszcze tego samego dnia, wysłał i miał zaliczenie z głowy. Ale trafiłem na perfekcjonistkę, która musi mieć wszystko tip-top. Dziewczyna, co chwila zapisywała coś w zeszycie, kreśliła, poprawiała, zakreślała. Zapisywała swoje myśli, pomysły i inspiracje. Było tego tak dużo, że sam powoli się w tym gubiłem. Moje notatki kończyły się na kilku słowach i zamalowanych na marginesie kwadracikach.
- Musimy wymyślić jakiś temat... - mruknęła, opierając twarz na swojej dłoni. - Coś nietuzinkowego.
- A nie możemy po prostu zrobić parę fotek i zobaczyć, co z tego wyjdzie? Temat sam się do tego dopasuje. - zaproponowałem, zakładając ręce na piersi. Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka.
- Nie robimy na odpierdol. A poza tym, bez tematu nie wiem, jakie zdjęcia mam robić.
- W takim razie musisz mieć baaardzo ograniczoną wyobraźnię. - uśmiechnąłem się. Miałem plan. Przekonać ją do szybszego wykonania zadania poprzez wjazd na ambicje. - Jak będziesz tak sztywno trzymała się zasad, to nigdy nie uda Ci się osiągnąć sukcesu.
- A ty nie trzymasz się zasad? - uniosła brew.
- Nie. - skłamałem, nachylając się w jej stronę. Granatowowłosa również przysunęła się bliżej mojej twarzy.
- To gdzie ten Twój sukces? - uniosła kącik ust, forując go w krzywy, zawadiacki uśmiech.
Prychnąłem pod nosem. Wygrała to. Oparłem się z powrotem o oparcie krzesła. Dziewczyna z satysfakcją powróciła do zapisywania notatek.
Czy ja cokolwiek osiągnąłem w tym życiu? Nawet nie wiem, co mogę nazwać osiągnięciem. Zaliczenie kolokwium? Wstanie rano z łóżka? Przeżycie ostatnich lat? To wszystko jest bardziej przymusem niż osiągnięciem. Ktoś taki jak ja nie będzie w stanie nic osiągnąć. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy słyszałem ,,nie nadajesz się do tego", ,,nie pchaj się tam i tak nie wygrasz", ,,odpuść"... Byłem beztalenciem. Nadal jestem. To wszystko odbiło się w mojej pamięci jak piętno. Już do końca życia będę...
- Adrien? - Marinette pstryknęła palcami przed moją twarzą. - Wróciłeś?
- Przepraszam, mówiłaś coś? - otrzepałem głowę.
- Zastanawiałam się nad tematem... - przeciągnęła, uważnie mi się przyglądając. Nie byłem pewny, co się wydarzyło podczas mojego odpłynięcia. - Chyba Cię nie uraziłam swoją odpowiedzią?
- Chciałabyś. - mruknąłem. - Zamyśliłem się nad tematem do projektu.
- Ta, na pewno. Już Ci wierzę. - zaśmiała się.
Jest sympatyczna, choć stwarza pozory. Ale tak jak każdy ma kilka twarzy. Inaczej wygląda, jak jest sama, inaczej w towarzystwie przyjaciółki, jeszcze inaczej, gdy jest w tłumie. Nie jestem w stanie stwierdzić, jaką przy mnie zakłada maskę. Być może jest to spowodowane tym, że się nie znamy i traktuje mnie jak osobę obcą. Jest miła, ale zdystansowana. Zachowuje jakąś odległość...
- Znowu to robisz.. - westchnęła. - Zajęcia już się skończyły. Dzisiaj chyba tego nie ustalimy.
Spakowała swoje rzeczy do torby i już miała wstawać, gdy instynktownie złapałem ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie zmieszana. Od razu uwolniłem ją z uścisku. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałem, ale teraz, gdy już mleko się rozlało, musiałem coś powiedzieć. Już i tak przeze mnie było niezręcznie.
- Mam pomysł na temat. - powiedziałem już na spokojnie.
- Jaki? - zapytała, zaciskając dłonie na pasku torby.
- Człowiek ma wiele twarzy. - palnąłem. - Mamy zrobić po trzy zdjęcia na osobę. To idealnie się składa! Możemy robić zdjęcia z różnych sytuacji. Inaczej zachowujemy się w naszym naturalnym środowisku, a inaczej w tłumie obcych osób. Moglibyśmy ująć to na fotografiach. Te emocje, mimikę i... - zaciąłem się.
Dziewczyna patrzyła na mnie zdziwiona. Teraz jak to powiedziałem na głos, to faktycznie jest to głupie. Mogłem nad tym dłużej pomyśleć.
- Podoba mi się. - na jej usta powoli wkradł się uśmiech. - Jest to naprawdę dobre!
- Serio tak uważasz? - uniosłem brew, nieco zaskoczony jej reakcją. Pozytywną reakcją.
- Tak! - krzyknęła podekscytowana. - Lecę do magazynu po aparaty. Jeszcze dziś to dogadamy!
- Dziś?
- U Ciebie! - krzyknęła na odchodne i wybiegła z sali, nim zdążyłem odpowiedzieć.
- Ale jak to u mnie?..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top