*5*
Nie mogłem spać.
Moje myśli krążyły wokół wydarzeń sprzed miesiąca. Chociaż chciałem o tym zapomnieć, to mój mózg pracował jak zacięta płyta. Odtwarzał wszystko, od wypowiedzianych słów poprzez towarzyszące mi wtedy emocje do rękoczynów. Powtarzał to wszystko kilka razy, a kiedy wymęczył jeden scenariusz, zaczął wymyślać kolejne pod tytułem ,,co by było, gdyby...".
Podniosłem się z łóżka i skierowałem do kuchni, gdzie był koszyczek z tabletkami. Wziąłem jedną na ból głowy, a drugą na bezsenność. Popiłem łapczywie, a strużka wody pociekła po mojej brodzie. Mój organizm już dawno się przyzwyczaił. Tabletki nie działały tak, jak kiedyś. Może powinienem zgłosić się po nową receptę.
Sceny tamtej nocy ponownie pojawiły się przed moimi oczami. Miałem już dość.
- Nie można z Tobą żyć! Jesteś chory! - krzyczał głos w mojej głowie.
- Nie jestem chory! - wrzasnąłem w odpowiedzi, przy okazji dłonią strącając szklankę, która potłukła się na kawałeczki.
Głos zaśmiał się głośno, po czym ucichł, zostawiając mnie samego. Odłamki szkła błyszczały w świetle księżyca. Nachyliłem się, żeby je pozbierać. Ale nawet to nie poszło mi łatwo. Podczas tej banalnej czynności musiałem zrobić sobie krzywdę i się pokaleczyć. Gdybyś włączył światło debilu, to nic by Ci się nie stało. Ale nie! Bo przecież Adrien ma wzrok jak kot i widzi w ciemności!
- Boże.. - zaśmiałem się do siebie. - Jestem żałosny, kłócę się z własnymi myślami..
***
Na następne zajęcia z fotografii przyszedłem spóźniony. Wzrok całej klasy przeniósł się z profesora na mnie. Kiwnąłem tylko przepraszająco głową i ruszyłem do najbliższej wolnej ławki.
Mogłem się tego spodziewać, że po lekach tak łatwo się nie wybudzę. Ale wolę spóźnić się na zajęcia niż przeżywać ten sam koszmar każdego wieczoru. Spojrzałem na swoją niezdarnie zabandażowaną rękę. Oczywiście musiałem skaleczyć się w najgorszym miejscu - nie zgięciach i opuszkach palców. Nic tak bardziej nie denerwuje i piecze, jak to ścierwo.
- Panie Agreste! - usłyszałem krzyk.
Uniosłem wzrok na profesora, który wyglądał na wkurzonego. Musiał mnie wołać już kilka razy.
- Tak? - zapytałem, prostując się na krześle.
- Pytałem, kto jest Pana partnerem do projektu.
- Nie mam partnera. - odpowiedziałem od razu.
Już nawet nie wspominając, że nie mam pojęcia, o jaki projekt chodzi. Kiedy zdążył poruszyć ten temat na zajęciach? Jak mnie nie było, czy gdy byłem pogrążony w myślach?
- No to świetnie. Będzie Pan z Panią Cheng. - mruknął, zapisując coś w swoim notesie.
- Ale Panie Profesorze! Mówiłam, że będę z Tikki w parze! Po prostu dzisiaj nie mogła przyjść na zajęcia! - uniosła się granatowowłosa.
A. Cheng. Marinette Cheng. To ona. Moja nowa sąsiadka. Oparłem się na jednej ręce, obserwując całą sytuację. Dziewczyna próbowała przekonać starszego mężczyznę, że będzie w parze z Tikki. Kim jest Tikki? Tikki... To pewnie ta jej przyjaciółka, z którą mieszka.
- Pani Lug teraz nie ma. Ja nie będę czekał, aż łaskawie się pojawi, a projekt muszą Państwo rozpocząć na tych zajęciach. - jego zdanie było ostateczne. - A teraz połączcie się i myślcie nad zadaniem!
Zdecydowanie nie wygrała tej bitwy. Dziewczyna posłusznie kiwnęła głową i spojrzała w moim kierunku. Wzruszyłem tylko ramionami, uśmiechając się głupio pod nosem. Granatowowłosa westchnęła, zabrała swoje rzeczy i przesiadła się na puste miejsce obok mnie. Nie mogłem powiedzieć czy była niepocieszona z faktu, że musi być ze mną, czy dlatego, że nie udało jej się być ze swoją przyjaciółką.
- Aż tak dołuje Cię fakt, że musisz być w parze ze mną? - zapytałem, bacznie obserwując jej każdy ruch.
Spojrzała na mnie swoimi fiołkowymi oczami, w których widziałem podirytowanie.
- Dopóki będziesz pracować nad tym projektem tak ciężko, jak ja i nie będziesz się obijał, to nie będę miała do Ciebie żadnego problemu. - wymierzyła ołówkiem w moją stronę. - Nienawidzę fuszerki.
- No to fajnie. - uśmiechnąłem się szeroko, robiąc z siebie idiotę. - To... Co to za projekt?
- Żartujesz?
- Nie. Nie mam pojęcia, co mamy robić. - odpowiedziałem śmiertelnie poważnie, a dziewczyna bezradnie oparła czoło o ławkę.
- Ja pierdolę...
***
Yoo
Przepraszam za opóźnienie, ale niestety ostatnio byłam chora :(
Kolejny rozdział powinien pojawić się za tydzień.
Do następnego,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top