*18*
Wchodząc do mieszkania pierwsze, co poczułem, był mocny odór alkoholu. Zostawiłem ich tylko na pół godziny. Pieprzone trzydzieści minut. Marinette teatralnie zaczęła machać dłonią przy nosie.
- Jestem u Ciebie dopiero drugi raz, a Twoje mieszkanie nadal nie jest w najlepszej kondycji. - skomentowała.
- Do trzech razy sztuka? - zapytałem z głupim uśmiechem.
Dziewczyna zaśmiała się, pokręciła głową i weszła w głąb pomieszczenia. W sumie miała trochę racji. Chyba ani razu do tej pory nie pokazałem się od tej lepszej strony... O ile ją w ogóle mam.
Widok, jaki zastaliśmy w salonie, był wart opisania w jakimś biuletynie albo pudelku. Dwójka zagorzałych wrogów, którzy niegdyś byli przyjaciółmi, właśnie leżała na podłodze, wśród wyzerowanych flaszek, opatuleni w koc i przytulający się do siebie. Najwięksi alkoholicy mają kolejny dowód, że alkohol rozwiązuje problemy dnia codziennego.
- Masz telefon? - Marinette złapała mnie za przedramię.
Moje ciało pod wpływem jej dotyku samo z siebie dziwnie się napięło, a serce przyśpieszyło bicie. Ogarnij się, Adrien. Laska tylko Ci pomogła z czystej empatii. Mogła okazać Ci trochę uczuć, ale to na pewno ze zwykłego współczucia. Nie chcesz przeżywać drugi raz takiego samego zawodu, więc lepiej od razu odpuść i na nic się nie nakręcaj.
- Masz? - ponowiła pytanie.
- T-tak. - odpowiedziałem, wyrwany z własnego monologu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podałem go dziewczynie, uprzednio odblokowując. - Co chcesz zrobić?
- Jak to co? Nie wiesz, co się robi w takich sytuacjach? - zapytała, marszcząc brwi. - Zdjęcia.
- Tikki raczej się to nie spodoba. - uśmiechnąłem się.
- Nie ma jej się podobać. To są czyste dowody na to, że nie potrafi pić z umiarem. Jutro obudzi się z takim kacem i pustą w głowie, że mi nie uwierzy za wszystkie skarby świata, że przytulała się do Plagga.
Ukucnęła i zaczęła cykać zdjęcia pod różnym kątem. Zachowywała się bardzo spokojnie w tej całej sytuacji. Aż bylem zaskoczony.
- Nie jesteś smutna? - zapytałem. Spojrzała na mnie pytająco. - Nie zrozum mnie źle. Ale wydaje mi się to nieprawdopodobne, że najnormalniej w świecie robisz zdjęcia swojej przyjaciółce i chłopakowi, do którego kiedyś coś czułaś. Nie powinnaś być smutna w takiej sytuacji, gdy widzisz go z inną?
Granatowowłosa wstała i podeszła do mnie, oddając mi telefon. Stanęła przede mną, patrząc mi w oczy. W pokoju było ciemno. Świeciła się tylko jedna lampka, która stała przy kanapie, a jej żółte światło było skierowane w stronę sufitu. Mimo tego, że nie widziałem za wiele, to czułem, jak dziewczyna bada mnie wzrokiem. Patrzyła w milczeniu, zbierała swoje słowa, zastanawiała się nad tym, co mi odpowiedzieć. Biorąc pod uwagę moje przeżycia i moje reakcje, jej zachowanie jest całkowitym przeciwieństwem. Ciekawi mnie to. Ciekawi mnie, jak ona to robi.
- Jestem smutna. - odpowiedziała w końcu. - Ale byłabym bardziej smutna, gdyby dalej mnie oszukiwał, a Tikki żyłaby w cieniu swoich uczuć. Nie byłoby to podłe z mojej strony odbierać im szczęście, na które zasłużyli?
- Jesteś smutna, ale nie płaczesz.
- Nie muszę płakać, żeby być smutna. - uśmiechnęła się delikatnie. - Mimo wszystko to moi przyjaciele, tak? Próbowali mnie chronić przed tym uczuciem. Teraz ja muszę być silna dla nich.
Głos załamał jej się na ostanie słowa. Westchnąłem cicho i zrobiłem krok do przodu. Przyciągnąłem ją do siebie za ramię, delikatnie przytulając. Poczułem, jak obejmuje mnie w talii, nieśmiało wtulając się twarzą w moją bluzę. Jej głowa była idealnie na wysokości mojego serca. Mam nadzieję, że słyszy tego, jak mocno teraz bije. Dawno nie przytulałem nikogo ani nie byłem przytulany. Dziwnie się z tym czuję. Przeniosłem jedną rękę na jej głowę i zacząłem głaskać ją komfortowo po włosach.
- Nie musisz przy mnie udawać. - mruknąłem cicho. - To, że moja reakcja była inna, nie oznacza, że Twoja jest nieprawidłowa. Zachowujesz się dojrzalej ode mnie i naprawdę Cię podziwiam. Ale nie ukrywaj tego, że jesteś smutna. Nawet jeśli nie mogę wiele zrobić, to chciałbym jakoś Ci się odwdzięczyć i Ci pomóc w trudnej chwili.
- Pierwszy raz powiedziałeś mi coś miłego. - zaśmiała się, odsuwając. - Dziękuję. Będę o tym pamiętać.
Usłyszeliśmy głośne chrapnięcie. Nasze głowy od razu odwróciły się w kierunku niespodziewanego dźwięku. No tak. Oni dalej tam leżeli i spali w najlepsze. Co ja mam z nimi zrobić?
- Przydałoby się ich ogarnąć. - Marinette powoli zaczęła robić kroki w ich stronę. Złapałem ją za nadgarstek, zatrzymując.
- Nie budź ich. - przełknąłem ślinę. - Otwórz tylko drzwi do swojego mieszkania. Zaniosę Tikki, a Plagg zostanie u mnie.
- Jesteś pewny? Może jednak...
- Jak chcesz pomóc, możesz otworzyć mi drzwi, a później pozbierać te butelki w jedno miejsce. - uśmiechnąłem się. - Dam sobie radę.
- To zdaję się na Ciebie. - zaśmiała się, podchodząc do drzwi.
Zrzuciłem koc z Tikki i ostrożnie wziąłem ją na ręce. Dziewczyna była dosyć lekka, więc nie stanowiło to dla mnie żadnego wyzwania. Jedyną przeszkodą był zapach alkoholu z jej ust, który stał się nie do zniesienia nawet na taką krótką trasę..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top