*16*

- O, co za spotkanie! - zaśmiał się nerwowo Plagg.

Wzrok Marinette automatycznie powędrował na krawężnik. Nie wiem nawet, czy zauważyła, że stoję obok ciemnowłosego. Za to Tikki... Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Plagg już dawno byłby kilka metrów pod ziemią. Jak nie lepiej. 

Stwierdzam po tej napiętej atmosferze, że rozmowa dziewczyn nie była zbyt przyjemna. Nawet ja, znając całą historię, zdziwiłbym się, gdyby Marinette machnęła na to wszystko ręką. Miała prawo być zła.

- Marinette...! - Tikki złapała ją delikatnie za ramię.

- Chcę pobyć sama. - granatowowłosa przerwała przyjaciółce, strącając jej dłoń. - Nie idź za mną.

Dziewczyna wyminęła wszystkich i nie odwracając się, ruszyła przed siebie. Nie widziałem jej jeszcze w takim stanie. Nie płakała, jej ton głosu nie był oschły, ale wyraźnie widać było, że jest smutna. Z jednej strony chciałem się jej odwdzięczyć za pomoc i pocieszyć ją chociaż trochę. A z drugiej strony nie byłem dla niej nawet przyjacielem, więc powinienem uszanować jej decyzję i pozwolić przemyśleć wszystko w samotności.  

- To wszystko przez Ciebie! - krzyknęła nagle czerwonowłosa, podbiegając do Plagga. Chwyciła go za materiał koszuli i przyciągnęła do siebie. - Na cholerę jej o wszystkim powiedziałeś?! Wiedziałeś, że to tak się skończy! Naprawdę tak Ci zależało, by wszystko spierdolić?!

- Nie chciałem jej dłużej okłamywać. - odpowiedział spokojnie, łapiąc ją za nadgarstki. - Zrozum, dla mnie też nie było to łatwe.

- Mogłeś mi chociaż powiedzieć!

- Jak? Zablokowałaś mój numer!

Dziewczyna na te słowa puściła jego koszulkę. Westchnęła zrezygnowana, zakładając ręce na piersi. Nie powiedziała tego na głos, ale przegrała tę wymianę zdań. Zastanawiam się, dlaczego przyznanie innym racji przychodzi jej z takim niezwykłym trudem. Szczególnie jeśli chodzi o Plagga. 

Zawsze myślałem, że nasza duma jest największa i nasze zdanie jest niepodważalne. Jak patrzę na tę dwójkę, widzę jedno wielkie przeciwieństwo. Plagg sam przyznaje się do winy, a Tikki... w sumie robi wszystkiemu na przekór.

- Tikki, sama wiesz, że prędzej czy później by się dowiedziała. Nie ważne, w jaki sposób, ale ważne od kogo. - Plagg kontynuował dyskusję. - Nie chciałem dłużej okłamywać ją i Ciebie. Lepiej, że wie, co pomiędzy nami było.

- Kurwa, nic nie było! - fuknęła. - Nie zdążyło nawet być! To, że się w Tobie kochałam, powinno zostać tajemnicą do dnia mojej śmierci!

- To może ja Was zostawię? - wtrąciłem nieśmiało.

Popatrzyli jednocześnie w moją stronę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Mam wrażenie, że przez cały ten czas zapomnieli o moim istnieniu. A ja zaczynałem czuć się naprawdę niezręcznie w tej całej sytuacji. Po raz kolejny.

- Nie ważne... - Lug westchnęła głośno. Wydawało mi się, że trochę się zarumieniła. - Marinette nie była zła. Była zawiedziona moim postępowaniem. Sama na jej miejscu potrzebowałabym czasu, żeby to wszystko przemyśleć. - przejechała dłonią po przedramieniu. - Prędzej czy później zrozumie, że zrobiliśmy to dla jej dobra. Przynajmniej mam taką nadzieję...

- No! - Plagg klasną w dłonie, uśmiechając się szeroko. - To cieszę się, że zrozumiałaś swoje błędy, a teraz wybacz, udaję się na libację.

Zrobił krok do przodu, żeby ją wyminąć, ale ta ponownie złapała go za koszulkę, uniemożliwiając dalszy ruch. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Tikki zacisnęła usta w wąską kreskę, walcząc ze sobą. Po kliku długich sekundach, w końcu się przemogła.

- Też idę.

- Co? - powiedziałem jednocześnie wraz z Plaggiem. Zmarszczyłem brwi, próbując zrozumieć, kiedy cała ta sytuacja nabrała taki kierunek. 

- Nie rozumiesz. Ja będę pić. - Plagg pokazał na siebie. - Ja. Byłbym w tym samym pomieszczeniu, co ty. Nagle Ci to nie przeszkadza? 

- Muszę się napić. - spojrzała na niego spod byka. - Doprowadziłeś mnie do skrajnego stanu. Jest to Twoja wina, weź za to odpowiedzialność.

- To jest MOJE mieszkanie. - zauważyłem. - Może od razu Wam zostawię pomieszczenie do chlania, a sobie pójdę na spacerek?

- Nie jest to taki zły pomysł. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, ruszając do wejścia. - To co, idziecie?

Zaczynam powoli żałować WIELU decyzji...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top