*14*
3 dni później
Spokojnym krokiem, ciesząc się lekkim wiaterkiem i cieplutkim słoneczkiem, wracałam do domu z uczelni. Gdy jedną ręką przytrzymywałam torbę na ramieniu, w drugiej trzymałam telefon, sprawnie odpisując na wiadomości, które dostawałam od blondyna.
Tamtego dnia siedziałam z nim i rozmawiałam, dopóki nie poczuł się lepiej. Gdy już byłam pewna tego, że uleciały z niego wszystkie negatywne emocje, pomogłam mu ogarnąć mieszkanie. W międzyczasie dużo rozmawialiśmy. Od tematów depresyjnych, po te radosne na poprawę humoru. Wyszłam dopiero wtedy, gdy zobaczyłam, jak Adrien staje się zmęczony.
Następnego dnia dałam mu namiary na mojego psychologa. Z początku był do tego sceptycznie nastawiony, ale po mojej setnej wiadomości w końcu odpuścił i zdecydował się pójść na spotkanie. Dzisiaj był ten dzień. Od rana blondyn marudzi mi, że nie chce tam iść i to zły pomysł. Chciałam pójść z nim, ale napisał, że tylko czułby się bardziej niekomfortowo. Szanuję to.
Marinette: Dotarłeś?
Chyba tak. :Adrien
Marinette: Chyba? Nie wierzę Ci... Wyślij zdjęcie.
Ty tak serio? :Adrien
Marinette: Obiecałam, że Ci pomogę. Skoro nie mogę tam pójść z Tobą, to chociaż chcę mieć pewność, że dotarłeś. Chyba że mam się tam do Ciebie przejść?
... :Adrien
Jesteś niemożliwa... Zraz wyślę Ci zdjęcie. :Adrien
Marinette: Hahaha, dziękuję! Czekam ^^
Byłam tak wpatrzona w ekran, że nie zauważyłam przed sobą osoby, na którą wpadłam. Podniosłam głowę. Moja mina od razu zrzedła.
Przede mną stał zakłopotany Plagg. Westchnęłam. Burknęłam pod nosem ciche "przepraszam" i wyminęłam go, chcąc iść dalej. Ciemnowłosy nie pozwolił mi odejść. Złapał mnie lekko za przedramię.
- O co Ci chodzi? - zmarszczyłam brwi. Chłopak od razu mnie puścił.
- Chcę z Tobą porozmawiać.
- A mamy w ogóle, o czym rozmawiać? - założyłam ręce na piersi. - Chyba wszystko już sobie wyjaśniliśmy?
- Nie do końca. - podrapał się po karku. - Długo nad tym myślałem i chcę Ci powiedzieć całą prawdę. Nie chcę, żebyś żyła w niewiedzy i... Chcę, żebyś znała prawdziwy powód całego naszego związku. - spojrzał na mnie prosząco. - Chyba też chcesz się tego dowiedzieć?
Wizja rozmawiania z Plaggiem w tym momencie nie wyglądała dla mnie zbyt kusząco. Ale wiedziałam, że jeśli teraz tego nie zrobimy, to ta rozmowa zostanie przełożona na kolejny raz... I byłam też ciekawa, co ma mi do powiedzenia.
- Za rogiem jest kawiarnia. Chodźmy.
Chłopak posłusznie ruszył za mną. Weszliśmy do kawiarni i po zamówieniu ciepłych napojów, zajęliśmy miejsca przy szerokim oknie z widokiem na ulicę.
Siedzieliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy. W pewnym momencie myślałam, że toczymy bitwę pod tytułem ,,Kto pierwszy mrugnie?". Widać było, że jesteśmy w niezręcznej sytuacji. Dla osób trzecich mogło wyglądać to dwuznacznie, ale my nie czuliśmy żadnego "romantycznego" napięcia. Przypominało mi to czasy, gdy byliśmy wszyscy przyjaciółmi i przechodziliśmy nasze "ciche rozmowy" w celu pogodzenia się.
Oderwałam od niego wzrok, dopiero gdy kelnerka postawiła przed nami nasze napoje.
- Masz dziesięć minut. - powiedziałam stanowczo, biorąc łyka ciepłej karmelowej latte.
- Zacznę od początku. Byliśmy trójką najlepszych przyjaciół. Gdybym wiedział, że przez moją własną głupotę to wszystko spierdolę, to nawet niczego bym z Tobą nie zaczynał. Nie zrozum mnie źle. Jesteś wspaniałą dziewczyną i najlepszą przyjaciółką, jaką mogłem mieć. Byłem po prostu głupi. Dopiero po czasie to zrozumiałem, jak bardzo zraniłem Cię i Tikki.
- Chyba czegoś nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi. - Byłam zraniona, nadal jestem, ale nie ze względu na zerwanie. Bardziej boli mnie fakt, że zawiodłam się na Tobie, jako na przyjacielu.
- Kocham się w Tikki. - powiedział, a ja o mało co nie zwróciłam cieczy do szklanki.
- Jesteś tego pewny?
- Od zawsze w niej się kochałem. Ale myślałem, że ona nie jest mną zainteresowana i widzi we mnie tylko przyjaciela. Wtedy myślałem, że będąc z Tobą, wzbudzę w niej zazdrość albo chociaż spojrzy na mnie inaczej.
- Jak miała być o Ciebie zazdrosna, skoro nic do Ciebie nie czuła? Przecież wiesz, jaka ona jest... - zauważyłam.
- Tikki też coś do mnie czuła. - westchnął, biorąc łyka napoju. Zamurowało mnie. Tikki coś do niego czuła? Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam? - Dopiero później się o tym dowiedziałem. A dokładnie po naszym zerwaniu. Znasz Tikki... Jest specyficzna i wybuchowa, ale ma duże poczucie sprawiedliwości wobec ważnych dla niej osób. Gdy zobaczyła, że Ci się podobam, postanowiła odsunąć się w cień i zapomnieć o swoich uczuciach.
- Żartujesz...
- Nie żartowałbym na taki temat. - zmierzył mnie surowym wzrokiem. - Wykrzyczała mi to prosto w twarz. I wiele innych słów też.
- Ja o niczym nie wiedziałam... - zaczęłam tempo wpatrywać się w swoją szklankę. - Dlaczego ja o tym nic nie wiedziałam?
- Tikki nie chciała Cię zranić. Najbardziej ceni swoją przyjaciółkę. - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Przyznaję się, że jestem dupkiem po tym, co Wam zrobiłem i nie zasługuję na wybaczenie. Ale chciałbym to naprawić. Chcę odzyskać Twoją przyjaźń i chcę odbudować relację z Tikki...
- Muszę do niej zadzwonić... - mruknęłam, ignorując go.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nie mogę w to uwierzyć. O niczym nie wiedziałam. Żadne z nich nie odważyło mi się o tym powiedzieć i wyszło na to, że jedyna żyłam w niewiedzy.
- Mari, nie działaj zbyt porywczo. Nie chcieliśmy bardziej ranić Twoich uczuć! - widziałam zmartwienie w oczach Plagga.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i skinęłam głową. Wychodząc z kawiarni, chwyciłam za telefon, wykręcając numer do Tikki. Odebrała po trzech sygnałach?
- Co jest, Mari? - usłyszałam jej radosny głos.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałam najbardziej spokojnie, jak potrafiłam. - Gdzie jesteś?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top