*10*

***


- Masz.

Dziewczyna podsunęła mi pod nos szklankę z wodą i cytryną. Kiwnąłem głową w geście podziękowania. Uśmiechnęła się i zniknęła za ścianą pokoju, zostawiając mnie samego na kanapie.

Muszę przyznać, że mieszkanie dziewczyn w porównaniu do mojego było bardzo przytulne. Tutaj widać, że ktoś mieszka. A u mnie.. Cóż. Nie przykładałem dużej wagi do drobiazgów. Wszystkie te pierdoły w postaci pamiątek, magnesów oraz figurek tylko się kurzyły i zajmowały niepotrzebnie miejsce na półce. 

A może po prostu nie przywiązywałem do tego żadnej wagi, ponieważ straciło to dla mnie sens? Jakie znaczenie ma przeszłość? Widok tego wszystkiego tylko wzbudzałby we mnie niepotrzebne wspomnienia. Wspomnienia, które kiedyś były radosne i już nigdy nie wrócą. Sama myśl o nich sprawia, że czuję mocny ucisk w klatce piersiowej.

Z moich myśli wyrwał mnie błysk flesza. Pogrążony w swoich myślach nie zauważyłem, jak Marinette wróciła i z partyzanta zaczęła mi robić zdjęcia. Odwróciłem się tyłem do obiektywu.

- Co ty robisz? - zapytałem nieco speszony tą sytuacją.

- Nie widać? Łapię Cię w Twoim naturalnym, zapijaczonym środowisku. - zaśmiała się.

Spojrzałem na nią spod byka. Dziewczyna poprawiła włosy za ucho i zaczęła przeglądać te kilka zdjęć, które zdążyła mi zrobić. Jak tylko dorwę ten aparat, usunę to, co zdążyła na cykać.

- To jest trochę nie fair. - mruknęła.

- Co jest nie fair? - uniosłem brew, odstawiłem szklankę na stół i podszedłem do niej.

- Specjalnie robię Ci foty z zaskoczenia, a mimo to wyglądasz jak model. - westchnęła. - Nawet Twój zamuł w oczach wygląda na wyreżyserowany.

Widząc swoje zdjęcia, od razu się rozbudziłem. Wyrwałem aparat z rąk dziewczyny i zacząłem je usuwać.

- Ej!

Uniosłem aparat wysoko nad głową tak, aby dziewczyna nie mogła do niego doskoczyć. Ogólny plan był dobry, w ten sposób mogłem usunąć, chociaż część zdjęć. Jednak w praktyce zostałem podrapany i poszarpany w kilku miejscach. Nie było to na pewno intencjonalne, Marinette próbowała tylko odzyskać aparat. Chociaż nie miała szans.

W pewnym momencie dziewczyna źle stanęła i straciła balans. Z całej siły pchnęła mnie na kanapę, a sama ostatecznie wylądowała na mnie. Uniosła się na łokciach i popatrzyła na mnie zmieszana.

Nie wiem, ile czasu minęło, gdy patrzyłem w jej przerażone oczy. Wydawało mi się, że próbują mnie zahipnotyzować. Jakby chciały sprawić, że zapomnę o tej niekomfortowej sytuacji. Ale tak nie było.  Poczułem bolesne ukłucie w klatce piersiowej i dziwne mrowienie w kończynach. Słyszałem też głośne bicie swojego serca. Nie podobało mi się to. Nie podobała mi się cała ta sytuacja. Muszę to przerwać jak najszybciej. 

- Przepraszam, ja.. Ja nie chciałam. - Marinette podniosła się ze mnie i usiadła obok na kanapie.

Odwróciłem wzrok. Nie chciałem patrzeć w jej oczy. Jakbym to zrobił, to jestem pewny, że zostałbym tu dłużej. Doszłoby do niezręcznej rozmowy, a ostatecznie nasza relacja zostałaby zachwiana. 

Muszę stąd uciec. 

Czułem, jak moja twarz robi się gorąca, a poliki czerwienieją. Zerwałem się z kanapy, zostawiając na niej aparat. Dalej na nią nie spoglądając, ruszyłem w kierunku wyjścia. 

- Spotkajmy się inny razem. - rzuciłem, trzaskając drzwiami.

Będąc już u siebie, szybko zamknąłem drzwi z obawy, że dziewczyna ruszyła za mną. Zablokowałem je na zamek, po czym zsunąłem się po nich na podłogę. Ukryłem twarz w dłoniach. Mój oddech stał się niespokojny, a serce biło coraz szybciej.

- Uspokój się, Adrien. - mruknąłem do siebie. - Nie możesz pozwolić, by znowu ktoś Cię zranił. Nie wyleczyłeś się z jednej porażki. Dobrze wiemy, że po drugiej nie dasz rady się pozbierać i to będzie Twój koniec...

Oparłem głowę na drzwiach. W mieszkaniu było ciemno, ale przed oczami cały czas miałem sytuację sprzed chwili. Była ona na tyle przejrzysta, że nie pozwalała mi myśleć o niczym innym. 

- Czemu zachowuję się jak sfrustrowany nastolatek...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top