*1*

Narrator

- Daj mi spokój Tikki. - granatowowłosa jęknęła przeciągle, gdy jej przyjaciółka zerwała z niej kołdrę. - Nie idę na żadne zajęcia.

- Nie wkurwiaj mnie. Ile można się załamywać przez faceta?! - czerwonowłosa chwyciła dziewczynę za nogę i zaczęła ją ciągnąć. Marinette złapała się ramy łóżka i dzielnie trzymała się, odpierając atak przyjaciółki.

- Długo.

- Idziemy na zajęcia! Nie będziesz tu siedziała kolejny tydzień.

- Zmuś mnie. - Marinette spojrzała spod byka na Tikki.

Czerwonowłosa odsunęła się od niej, strzelając palcami u dłoni. Chwyciła swój telefon, odblokowała go i wybrała numer do ostatniej osoby, która mogłaby podnieść ją na nogi. W tym czasie Marinette zamknęła oczy z myślą, że dziewczyna dała sobie oraz jej spokój. 

- Halo? To ty dupku? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.

Cheng od razu się domyśliła, do kogo zadzwoniła. Nie chciała na ten moment wdawać się w dyskusję z tą osobą. A wiedziała, że jej przyjaciółka tak łatwo tego nie odpuści. Z prędkością światła poderwała się z łóżka z zamiarem odebrania czerwonowłosej telefonu.

- Co? Mówiłeś coś?

- Czemu do mnie dzwonisz? - odezwał się głos w słuchawce. - Ile razy mam...

- Już mi nie jesteś potrzebny, narka! - dziewczyna rozłączyła się, dumnie patrząc na stojącą przed nią niebieskooką. 

- Czy ty jesteś normalna?! - krzyknęła wkurzona. Mogłaby wyglądać groźniej, gdyby nie jej różowa piżamka w kaczuszki. - Dlaczego to zrobiłaś?!

- Bo miałam ochotę. - odpowiedziała jej z językiem na wierzchu. - Skoro już podniosłaś tę tłustą dupę, to się ogarniaj i idziemy!

- Nie!

- Mam po niego zadzwonić?

- ...


***


W tym samym czasie blondyn leżał w łóżku, wpatrując się w ścianę. Dzisiaj miał być jego pierwszy dzień na nowej uczelni. Nowe osoby, nowe znajomości... Na samą myśl o ludziach nie chciało mu się wstawać. Przewrócił się leniwie na drugi bok. Nic się nie stanie, jak się trochę spóźni.

Jego wzrok ugrzązł na zbitym wczorajszej nocy wazonie. Po raz kolejny nie udało mu się opanować emocji. Czuł się coraz bardziej bezsilny. Coś zabijało go od środka, ale sam nie mógł stwierdzić, co było przyczyną. Zawód na przyjaźni? Nie udany związek? A może własne problemy emocjonalne?

- Mam dość tej ciszy. - jęknął, wtulając twarz w poduszkę.

Chwilę po tym usłyszał hałas za ścianą. Coś stuknęło, upadło, potoczyło się w nieznanym kierunku. Blondyn skierował nienawistny wzrok na ścianę. Nowe mieszkanie równa się nowi sąsiedzi.

- Mam dość hałasu. - zmienił zdanie w mgnieniu sekundy. 

Naciągnął na siebie kołdrę w celu zagłuszenia nieznośnych dźwięków.


***

 

- Nienawidzę Cię.

Marinette siedziała z twarzą na ławce i wyklinała pod nosem czerwonowłosą, która słysząc jej komentarze, śmiała się w najlepsze. Tikki usiadła tyłkiem na blacie ławki, naprzeciw swojej towarzyszki. Marinette mogła ją przeklinać, ile chciała, ale czerwonowłosa robiła to tylko dla jej dobra. Miała już dość ciągłej depresji przyjaciółki.

- Wytrzymasz. - fiołkowooka machnęła ręką. - To, że chodzimy na jedną uczelnię, nie znaczy, że zaraz na niego trafisz.

- Skąd możesz być tego pewna? Zawsze możemy minąć się na koryt... - Marinette przerwała w połowie zdania, widząc, jak po jej prawej stronie siada nieznany blond chłopak. Nachyliła się do Tikki, obniżając swój głos. - Znasz go?

- Nie... - pokiwała głową. - Może się przepisał? - westchnęła. - Usiadł na miejscu Natana.

- Te miejsca nie są do nikogo przypisane. - mruknęła granatowowłosa. - Ale... Może mu lepiej powiedzieć?

Blondyn westchnął pod nosem. Założył słuchawki i położył się na ławce, chowając twarz w rękach. Słyszał rozmowę dziewczyn, ale po prostu nie chciało mu się wstawać i zmieniać miejsca. Skoro nie były do nikogo przypisane, to tym bardziej nie widział problemu.

W oczach Marinette blondyn nie wyglądał na groźnego. Bardziej na takiego, któremu trzeba pomóc. Dziewczyna już chciała podnieść się z miejsca i uprzedzić nieznajomego, ale nim zdążyła ruszyć w jego stronę, przed nią pojawiła się masywna sylwetka. Przeklęła pod nosem.

- No cześć, nadal nie chcesz ze mną być?

- Nadal. Daj mi w końcu spokój. - warknęła, odwracając się w stronę przyjaciółki.

- No nie bądź taka niedostępna. Zablokowałaś mnie wszędzie, gdzie się dało, więc mogę Cię widywać tylko raz na jakiś czas. - zaśmiał się, zerkając na równie wkurzoną Tikki. - O! Cześć Cerber. Nie zauważyłem Cię.

- Spieprzaj stąd Natan. Nie widzisz, że nie jest Tobą zainteresowana? - warknęła.

- Dobraaaa - uniósł ręce do góry. -  Przy Tobie nawet nie mogę w spokoju z nią pogadać. - prychnął czerwonowłosy, odchodząc od ławki Marinette.

Stanął przed blondynem, zakładając ręce na piersi. Od zawsze siadał przy Marinette i każdy o tym wiedział, żeby nie wchodzić mu w paradę. Cóż... Każdy oprócz Adriena. 

Natan bez słowa kopnął chłopaka w okolice brzucha. Uderzenie było na tyle silne, że blondyn z wielkim hukiem wylądował na podłodze, zwracając na siebie uwagę pozostałych osób w sali.  Zielonooki zmierzył swojego oprawcę wzrokiem.

- To moje miejsce. - powiedział z wyższością Natan, pochylając się nad leżącym chłopakiem. - Znajdź sobie inne.

- Nie jest podpisane.

Adrien podniósł się z ziemi i otrzepał z siebie niewidzialny kurz. Nie był wściekły, bardziej zażenowany dziecinną postawą rówieśnika. Nie spodziewał się, że już pierwszego dnia trafi na taką osobę. Miał pecha.

- Jesteś nowy, to Ci daruje świeżyno. - kontynuował. -  Ale lepiej ze mną nie zadzieraj i się mnie słuchaj. Tutaj rządzę ja. - spojrzał kątem oka na Marinette. - A ona jest zaklepana przeze mnie. 

- Tak? - uśmiechnął się zdawkowo blondyn, zerkając w tym samym kierunku. Marinette odwróciła wzrok z zażenowania. - W takim razie naprawdę nie ma gustu.

***

Ohayo!

UWAGA! ODNAWIAM TĘ KSIĄŻKĘ!

Trochę zmienię jej przebieg i inaczej napiszę tę historię, tak by była bardziej czytelna :) Przepraszam za zwłokę i za usunięcie historii bez uprzedzenia. Trochę nie miałam na nią siły.. 

Do następnego!

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top