Rozdział 5.
Kolejny dzień spędzony w moim mieszkaniu. Na razie muszę przystopować z moją pracą, bo nie chcę znów wylądować w tej szklanej puszce.
Ubrałam czarne spodnie, tego samego koloru koszulkę, a na ramiona zarzuciłam skórzaną kurtkę. Wyszłam z pokoju schodząc na dół. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Chciałam się spokojnie przejść po miecie. Mimo już długiego mojego pobytu tutaj nie miałam okazji, aby przejść się i uważnie wszystko obejrzeć. Cały czas byłam zabiegana. Na razie mam wolne, więc trzeba korzystać z tego.
- Dlaczego wyszłaś nic mi nie mówiąc? Myślałem, ¿e co ci się stało - usłyszałam głos Lokiego obok. Jeszcze mi go tutaj brakowało.
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nie musisz się już więcej martwić, a teraz znikaj, bo nie chcę cię tutaj- powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Zielone oczy wpatrywały się we mnie.
- Nie mów do mnie takim tonem, bo sobie tego nie życzę i nie zostawię cię, bo nie chcę mi się wracać do mojej celi. Jest tam zbyt nudno- mruknął nawet na chwilę nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Prychnęłam pod nosem i wyswobodziłam się z jego ucisku.
- Nie obchodzi mnie to. Ja już tam nie kwateruje. Zostaw mnie w spokoju chociaż dzisiaj. Nie mam nastroju, aby z tobą walczyć - ruszyłam w swoją dalszą drogę.
- Widzimy się wieczorem!- usłyszałam za sobą.
Tak, tak. Żegnaj.
Mówię poważnie.
Ja też. Ja zawsze jestem poważna.
Do zobaczenia.
Wyjdź w końcu z mojej głowy! Nie życzę sobie tego!
Zamknęłam na chwilę oczy, ale zaraz otworzyłam, bo przecież szłam! Westchnęłam ciężko.
Po długiej podróży przez miasto siadłam na jednej z ławek w parku. Nie ukrywam, że nogi mnie już trochę bolą. Schowałam ręce do kieszeni kurtki, którą wcześniej zapięłam pod samą szyję. Zrobiło się zimno i mimo tego, że umiem manipulować pogodą, to nie chcę jej zmieniać. Ludzie za dużo już rozumieją. Rozejrzałam się dookoła. Uliczne latarnie oświetlały chodniki, ale najwięcej światła dawały neony lub billboardy na budynkach. Wydawałoby się, że jeszcze się nie ściemniło, ale wystarczy spojrzeć w niebo, które jest czarne z nielicznymi gwiazdami.
Po kilku minutach wstałam z ławki, bo moim zdaniem zrobiło się za zimno. Obejrzałam się najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Gdzie ja tak w ogóle jestem?! Super, czyżbym się jeszcze zgubiła? Ruszyłam w prawo. Nie znam Nowego Jorku zbyt dobrze. To właśnie widać.
Nie kojarzę tych budowli, aby były gdzieś w pobliżu mojego domu. Zacisnęłam zęby i szłam dalej.
Niech to szlag jasny trafi!
Warknęłam w myślach i głębiej schowałam ręce w kieszeniach.
Nie przeklinaj.
Usłyszałam głos Lokiego. Loki! Ale on też nie zna miasta. Siedzi cały czas w celi to jak ma je znać?!
Słabo mi...
Wzięłam dwa głębokie wdechy, ale to nic nie pomogło. Panikowałam. Zawsze jak panikuję lub czegoś mocno się przestraszę robi mi się słabo i mdleję.
Co? Gdzie jesteś?
Żebym ja jeszcze to wiedziała!
Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam tabliczki z nazwą ulicy.
Zgubiłaś się?! Serio?
Usłyszałam jego śmiech. To nie jest w cale śmieszne, bo ja tutaj zaraz padnę.
Zaraz będę, nie ruszaj się z miejsca.
Jego rozbawiony głos, powodował, że jeszcze bardziej robiło mi się słabo. To nie jest śmieszne. Podniosłam głowę do góry. Świat zaczął się kręcić. Czułam się jakbym dopiero co zsiadła z rollercoastera. Nie było to zbyt fajne uczucie.
- Już jestem. Zostawić ciebie samą w mieście to...- nie usłyszałam do końca, bo zemdlałam. W ostatniej chwili chłopak mnie złapał. Inaczej leżałabym na chodniku z obdartą twarzą.
***
Otworzyłam po woli oczy przyzwyczajając się do jasności jaka panowała w pokoju. Nabrałam powietrza w płuca i rozejrzałam się. Z radością mogę stwierdzić, że aktualnie znajduję się w swoim pokoju. Mały uśmiech wstąpił na moje usta, ale gdy zobaczyłam bruneta, szybko zniknął.
- Śmiałeś się ze mnie!- warknęłam, a on uniósł jedną brew.
- O czym ty... Ach, no tak. Uważam, że to było zabawne- wzruszył ramionami, a jego oczy błysnęły w świetle lampki.
- Nie, to nie było śmieszne! Zgubiłam się w wielkim miecie! Kto chciałby być na moim miejscu?!- warknęłam podnosząc się z łóżka.- Zemdlałam, prawda?- spytałam już łagodniejszym tonem głosu, podchodząc do okna. Kiwnął głową potakująco.
- Myślałem, że umarłaś! Nie mogłem wyczuć u ciebie przez kilka minut pulsu!- odpowiedział również wstając. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Spojrzałam na jego dłonie zniesmaczona. To nie jest fajne jak kto obcy cię dotyka... Boże! Przecież Loki gdy zemdlałam dotykał mnie! Nie lubię jak kto choćby za rękę mnie chwyci. To nie jest miłe uczucie.- Następnym razem idź na miasto z kim kto je zna. Na przykład ze mną- spojrzał w moje oczy, a widząc mój wyraz twarzy zmarszczył czoło.
- Następnego razu nie będzie!- strzepnęłam jego ręce z siebie i odsunęłam się dwa kroki w tył. Jego twarz wyrażała zdziwienie, ból i zaciekawienie, ale już po sekundzie nic nie wyrażała. Maska obojętności. Typowe.- Możesz już iść- dodałam, patrząc na niego.
- Żadnego "dziękuję" ani nic?- spytał parząc w moje oczy.
- Ostatnim razem jak ci podziękowałam, nawet nie odpowiedziałeś, więc drugi raz nie będę się wysilać- odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce z tyłu. Wziął głęboki wdech przechylając głowę lekko w bok.
- Widzimy się jutro!- powiedział i został po nim tylko zielony dym. Wywróciłam oczami i biorąc piżamę weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka.
Szłam szkolnym korytarzem. Był czerwiec i wszyscy uczniowie szkoły siedzieli na zewnątrz ciesząc się jednym ciepłym dniem w Londynie. Siadłam pod klasą gdzie miałam mieć następną lekcję. Tak, jakoś nie udzielam się w życie szkoły za bardzo. Zacznijmy od tego, że ja w ogóle się nie udzielam.
- Stage!- usłyszałam krzyk chłopaka nad sobą. Podniosłam głowę wyciągając jedną słuchawkę z ucha.- Dawaj kanapki- wyciągnął w moją stronę swoją wielką dłoń.
- Nie mam, dzisiaj nie wzięłam, zapomniałam- odpowiedziałam, patrząc mu w oczy. Poczułam ból na udzie. Kopnął mnie. On nie zwraca uwagi na to czy jesteś kobietą czy chłopakiem, zawsze cię uderzy. Zacisnęłam usta w wąską linijkę z bólu i masowałam udo.
- Dawaj kanapki albo będzie z tobą gorzej!- warknął i zabrał mój plecak. Zaczął wszystko wywalać z niego na ziemię.- Patrz jednak się znalazły!- wyciągnął ze środka dwie kanapki i ugryzł jedną. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymam. Chłopak nadepnął na moją stopę przyciskając ją do ziemi. Bolało.- Z czego mamy dzisiaj zadane... Fizyka, angielski, matematyka... o i jeszcze chemia!- powiedział i wyciągnął zeszyty od wymienionych przedmiotów. Próbowałam wyciągnąć swoją nogę spod jego, ale to tylko pogorszyło sprawę. Rzucił we mnie plecakiem i odszedł. Próbowałam wstać, ale boląca kostka mi na to nie pozwalała.
Pomogła mi nauczycielka i zadzwoniła po mamę. Razem z nią pojechałam do szpitala. Okazało się, że muszę chodzić przez 3 tygodnie w gipsie. Po prostu P.I.Ę.K.N.I.E.
Siadłam na materacu rozglądając się dookoła. Byłam na szczęście w swoim pokoju. Ale to i tak nie zmienia faktu, że ten sen był straszny! Każdego dnia Robert robił to samo. Zabierał mi śniadanie i zeszyty, w których była praca domowa. Ja później musiałam siedzieć w domu i przepisywać lekcje z kartki do zeszytu, bo chłopak oddawał mi zeszyty dopiero po wszystkich lekcjach. Mój oddech przyspieszył. Nie mogę o tym myśleć. Nie chcę o tym myśleć. Wzięłam dwa głębokie wdechy, ale łzy w moich oczach i tak się pojawiły.
Nagle poczułam ciepło rozchodzące się w dół mojego kręgosłupa. Opadłam bezwładnie na poduszkę zamykając oczy. Zachciało mi się spać, choć przed chwilą byłam pobudzona, a serce chciało wypaść mi z piersi.
- Loki...- szepnęłam za nim ogarnęłam mnie całkowita ciemność. Wiem, że to on. Raz już mi pokazał na co go stać. Tylko... Co on robił tak późno w moim pokoju?!
_____________
Hej!
Oto kolejny rozdział.
Jak widzicie nie dodaje go w czwartek-piątek, tylko dzisiaj.
A dlaczego?
Iż, gdyż, ponieważ, bo od następnego tygodnia jestem w trasie (jadę na wakacje) i wątpię, aby coś wyszło spod klawiatury, pewnie będę cały czas zajęta, uch, będę na pewno zajęta!
Także, proszę przedwczesny rozdział.
Myślę, że pod koniec tygodnia jeszcze coś powinno się pojawić. ( Nie obiecuję!)
Mam zwiastun do opowiadania! Znajdziecie go w multimediach!
Zapraszam, abyście go obejrzeli...
Chyba mi się wydaję, że trochę za dużo zdradza, a wy jak sądzicie?
Dziękuję za gwiazdki pod rozdziałami, jesteście super!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top